Tag Archives: Krystyna Kofta

Schetyna namaścił Siemoniaka

Zwykły wpis

„Gazeta Wyborcza” dotarła do współpracowników Grzegorza Schetyny, którzy potwierdzili, że polityk nie będzie ubiegał się o stanowisko przewodniczącego największej partii opozycyjnej.

Niedługo potem informacje te potwierdził sam Schetyna. „Koniec kadencji to początek nowej. Chcę powiedzieć, że po tych czterech latach trudnej pracy zostawiam PO dużo lepszym stanie niż była w 2015 r. Przychodzi czas na nowe wyznania, nowych ludzi, nowy początek” – powiedział na konferencji prasowej w Sejmie.

https://twitter.com/Zosiaa16/status/1213066968015810560

Schetyna – według nieoficjalnych informacji „Wyborczej” – zrezygnował z kandydowania ze względu na brak poparcia warszawskich struktur Platformy Obywatelskiej. Ponadto, od dłuższego czasu w PO tlił się konflikt Schetyny z „frakcją młodych”, czyli obozem zwolenników zreformowania ugrupowania.

Obecny przewodniczący wyznaczył już swojego potencjalnego następcę. „Dziś najlepszym kandydatem, który będzie liderem projektu PO w następnej kadencji będzie mój przyjaciel Tomasz Siemoniak” – kontynuował lider opozycji.

Na konferencji prasowej pojawił się również Tomasz Siemoniak. „Chciałbym razem ze współpracownikami i naszymi wyborcami budować PO, która będzie ośrodkiem idei i będzie przyciągała ludzi” – zapowiedział były szef MON.

W sztabie wyborczym Siemoniaka znaleźć się mają Joanna Kluzik-Rostowska, Andrzej Halicki oraz inni politycy związani z frakcją Schetyny.

Tomasz Siemoniak w walce o stanowisko przewodniczącego zmierzy się z Borysem Budką. Innymi potencjalnymi kontrkandydatami stronnika Schetyny będą Bartosz Arłukowicz i Joanna Mucha.

Kmicic z chesterfieldem

Andrzej Stankiewicz szereguje skandale z ubiegłego roku. Wybrał 10 najbardziej spektakularnych. Można je wszystkie nazwać pisowsko-katolskimi

Film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” powinien być szokiem dla polskich biskupów. Ale dziś, kilka miesięcy po emisji, Episkopat zachowuje się, jakby nic się nie stało. To kolejny dowód na to, że biskupi nie zamierzają na poważnie wziąć się za rozliczenie pedofilów we własnych szeregach. Mogą sobie na to pozwolić, bo w podzielonym politycznie — i w dużej mierze — światopoglądowo społeczeństwie, wiele ujdzie im na sucho. Zwłaszcza, że wśród najbardziej bezkrytycznych wiernych potrafili wywołać wrażenie, że ujawnianie pedofilskich skandali to walka nie tylko nawet z Kościołem, co z samym Chrystusem. Wcześniej w ten sam sposób hierarchowie rozegrali kłopoty lustracyjne w swych szeregach.

Faktem jest także i to, że Episkopat jest podzielony. Są hierarchowie bagatelizujący skandale seksualne, jak abp Marek Jędraszewski, czy abp Sławoj Leszek Głódź. Są też tacy duchowni jak prymas Wojciech…

View original post 1 576 słów więcej

 

PiS skończy jak SKOK Wołomin

Zwykły wpis

Po zatrzymaniu byłych urzędników KNF i postawieniu im zarzutu „niewłaściwego nadzoru nad SKOK Wołomin” pan Ziobro wraz ze swoim prokuratorem krajowym, Bogdanem Święczkowskim, zorganizowali konferencję, na której z dumą ogłosili, że oto „to jest prawdziwa afera KNF”, przy której ta, związana z Chrzanowskim, to mało znaczący i zupełnie nie powiązany z PiS-em, epizod.

Zarzut postawiony urzędnikom wydaje się nieco naciągany. Wszyscy oni zajmowali się nadużyciami właśnie w SKOK Wołomin, a czterech z nich było autorami opublikowanego w październiku 2018 r. raportu o sytuacji w SKOK-ach, który pokazuje, że 78% pieniędzy było ulokowanych w kasach, wykazujących straty. W marcu tego roku odsetek ten wynosił zaledwie 9,5%. Wychodzi więc na to, że kryzys dotknął już największe kasy. Po opublikowaniu raportu zostali oni zwolnieni z pracy.

Decyzję o zwolnieniu tych urzędników podjął Marek Chrzanowski, szef KNF oraz Filip Czuchwicki, od lipca br. dyrektor w KNF odpowiedzialny za bankowość spółdzielczą i SKOK-i. Czuchwicki wcześniej pracował w Kasie Krajowej SKOK oraz był prokurentem w kancelarii prawnej rady nadzorczej Kasy Krajowej syna Grzegorza Biereckiego, jednego z „bohaterów” taśm Leszka Czarneckiego, od których zaczęła się afera KNF.

Kondycja finansowa SKOK-ów jest fatalna. „W ostatnich latach SKOK-i bankrutowały jeden po drugim. Upadłe kasy kosztowały już Bankowy Fundusz Gwarancyjny 4,3 mld złotych, a liczba poszkodowanych Polaków sięgnęła 250 tys. Najdroższy był upadek SKOK-u Wołomin, który kosztował aż 2,2 mld zł.

Wiadomo od dawna, że SKOK-i znajdują się pod szczególną ochroną PiS. Zapewne przez dłuższy jeszcze czas nikt by ich nie tykał, ale pojawił się Ziobro i namieszał. Chciał dobrze. Chciał znaleźć coś, co przesłoni aferę Chrzanowskiego i pozwoli kolejny raz tak rozegrać sprawę, by znowu całe zło znalazło się po stronie PO. Jednak pomysł z zatrzymaniem urzędników KNF i postawienie im zarzutu związanego z, jakoby, niewłaściwym nadzorem nad SKOK-iem okazał się bardzo nietrafiony. Nie dość, że nie przesłoni to ostatnich wydarzeń w KFN to jest też szansa, że tym razem nie uda się już zamieść problemów ze SKOK-ami pod dywan i wreszcie zostaną wyjaśnione wszelkie zależności oraz powiązania między nimi a partią rządzącą. To posunięcie Ziobry może sporo kosztować PiS w kolejnych wyborach.

Depresja plemnika

Rada do Spraw Ogólnych UE, czyli szefowie MSZ-tów państw unijnych, odbyli kolejna rundę dyskusji o stanie praworządności w Polsce i na Węgrzech. Na tę okazje Komisja Europejska przygotowała dokument podsumowujący, jak do tej pory Polska wywiązywała się z unijnych zaleceń w sprawie wymiaru sprawiedliwości poddanego „reformie” PiS.

Portal OKO.press zdobył ten dokument. Wynika z niego, że jedyne, co Komisja wita z zadowoleniem, to cofnięcie „wycinki” sędziów, który ukończyli 65 lat, z Sądu Najwyższego i NSA. Reszta rekomendacji dotyczących Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa i sądów powszechnych nie została zrealizowana, a sytuację w polskim wymierzę sprawiedliwości Komisja ocenia źle.

KRS największym problemem

Z dokumentu wynika, że największym problemem jest w tej chwili Krajowa Rada Sądownictwa. To jej działalność sprawia, że w pozostałych dziedzinach – poza sytuacją w Trybunale Konstytucyjnym – dzieje się źle. KRS obsadza bowiem wolne miejsca sędziowskie w Sądzie Najwyższym, sądach administracyjnych i powszechnych, sama będąc ciałem – jak stwierdza Komisja – nieodpowiadającym europejskim standardom z powodu sposobu, w jaki pozbyto się z niej sędziów: przerywając kadencję…

View original post 2 356 słów więcej

PiS urządza następne pośmiewisko z Polski podczas szczytu klimatycznego w Katowicach

Zwykły wpis

Już w najbliższy poniedziałek rozpocznie się w Katowicach wielki szczyt klimatyczny, który potrwa niemal dwa tygodnie, bo do 14 grudnia.  Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu odbywa się co roku i podejmuje najważniejsze kwestie związane ze wzrostem temperatury Ziemi oraz konsekwencji z tym związanych. Lista specjalnych gości COP24 jest trzymana w ścisłej tajemnicy. Jednak na kilka dni przed rozpoczęciem szczytu pojawiły się pierwsze informacje o VIP-ach, którzy spodziewani są w grudniu w stolicy Górnego Śląska.

Wśród nich będą najważniejsze postacie światowej polityki z Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem na czele, będą też znani ekolodzy i naukowcy zajmujący się badaniami nad zagrożeniami, jakie niesie gwałtowne ocieplanie ziemskiego klimatu. Pojawić mają się także celebryci, tacy jak Leonardo di Caprio czy Bono, zaangażowani w działalność charytatywną oraz w walkę ze zmianami klimatu. To wielkie święto organizacji ekologicznych postanowili najwyraźniej w perfidny sposób zepsuć polscy organizatorzy, posuwając się wręcz do ordynarnej prowokacji.

Jak informuje bowiem “Gazeta Wyborcza”, rząd PiS postanowił wybrać na strategicznych partnerów szczytu jednych z głównych w Polsce emitentów dwutlenku węgla, metanu, tlenków siarki, azotu i rakotwórczego benzenu. To Jastrzębska Spółka Węglowa, Tauron, Polska Grupa Energetyczna oraz PGNiG. Biorąc pod uwagę, że celem szczytu jest wypracowanie nowych rozwiązań walki właśnie z nadmierną emisją takich gazów, taki wybór doprowadził wielu zaproszonych gości do wściekłości.

„Uzależniona w 80 proc. od energii opartej na węglu polska gospodarka powoduje, że kraj ten jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych w Unii Europejskiej” – wytyka w depeszy francuska agencja AFP. Głos zabrał też Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace na Europę Środkową i Wschodnią:

– Wybór partnerów biznesowych pokazuje intencje polskiego rządu. Sponsorzy napędzają dyskusję, której celem jest zaprzeczenie temu, że zmiany klimatu spowodowane są działalnością człowieka. W dużej mierze są to spółki, które same odpowiadają za te zmiany. Jeśli kraj przewodniczący szczytowi budzi takie wątpliwości, stawia sukces szczytu pod znakiem zapytania – powiedział dziennikowi.

Mimo takiego kroku polskiego rządu, może się okazać, że szczyt zakończy się wielkim sukcesem, którym będzie przyjęcie propozycji Komisji Europejskiej, która szykuje prawdziwą bombę. Unijni komisarze chcą przekonać świat, że do końca tego półwiecza europejska gospodarka może być neutralna dla klimatu bez narażania jej na szwank. – Proponujemy, aby Europa stała się pierwszą dużą gospodarką świata, która do 2050 r. będzie neutralna dla klimatu – ogłosił w środę w południe Miguel Arias Canete, komisarz do spraw polityki klimatycznej i energetycznej. Neutralna, czyli taka, która pochłania tyle samo gazów cieplarnianych, ile emituje. Kluczowe jest ograniczanie emisji z energetyki, przemysłu czy rolnictwa.

Przyjęcie takiej strategii byłoby dla Polski wielkim ciosem, bo rządzący naszym krajem pod żadnym pozorem nie chcą zrezygnować z węgla, jako nadrzędnego źródła energii, jednocześnie prowadząc niezrozumiałą i niespotykaną nigdzie w krajach rozwiniętych krucjatę wobec źródeł odnawialnych.

* * *

Kolejne pośnmiewisko z Polski urządzi PiS podczas szczytu klimatycznego w Katowicach.

Depresja plemnika

Prawica dostała szału: ambasador Mosbacher broni TVN! A przecież to stacja „antypolska” i „antydemokratyczna”, jak przypomniała Amerykance poseł Krystyna Pawłowicz. W rzeczywistości antypolskie i antydemokratyczne jest rozpętywanie przez prawicę kampanii nienawiści przeciwko pani Mosbacher. Akurat w tej sprawie to ona reprezentuje prawo i sprawiedliwość. Prawica to wie, więc tym bardziej hejtuje. Co tam wieczna przyjaźń z Jankesami! Ważniejsze to zniszczyć wolne media w Polsce.

View original post 3 976 słów więcej

Agenci Watykanu chcą zapieprzyć prywatne media

Zwykły wpis

Niewątpliwą „bohaterką” posiedzenia czwartkowej Komisji Obrony Narodowej była PiS–owska funkcjonariuszka Anna Sobecka. Podczas obrad na temat obrony cyberprzestrzeni wystąpiła z nienową już koncepcją repolonizacji mediów w Polsce.

„Przed chwilą, podczas posiedzenia Komisji Obrony Narodowej posłanka Anna Sobecka z PiS, w temacie obrony cyberprzestrzeni powiedziała: „Musi być przeprowadzona repolonizacja mediów w Polsce, bo tylko to gwarantuje, że przekazywane będą właściwe informacje” – poinformował na Twitterze Poseł Paweł Suski.

Co miała na myśli Sobecka mówiąc o „właściwych” informacjach nie ma wątpliwości. Nie jej jednej i nie od dziś marzy się w partii rządzącej cenzura, bo jak widać to czego partia boi się najbardziej i co psuje jej szyki to „niewłaściwe” informacje. Sobeckiej chodzi o to, by do przestrzeni publicznej docierały wyłącznie treści zapewniające rządzącym panoszenie się i całkowitą bezkarność.

Internauci nie pozostawiają na Sobeckiej suchej nitki: „Oślepiający intelekt! – piszą. Doradzają: „Jacek Kurski na dyrektora internetu!” I złowieszczo zapowiadają: „Jak za komuny, następny krok zabieranie paszportów!”

Ale funkcjonariuszka Sobecka nie jest prekursorką idei zamknięcia ust mediom. Znacznie wcześniej jej partyjna koleżanka Pawłowicz zapowiadała już „repolonizację i ucywilizowanie” mediów.

Nie bawiąc się w konwenanse mówiła wprost o opcji zero na rynku RTV i wygaszaniu wszystkich wydanych koncesji RTV. Całkiem niedawno krzyczała o depczącym PiS – owi po piętach „szmatławcu” – dzienniku „Fakt”, co wywołało spory rezonans w sieci. „Są wolne etaty w Korei Północnej. Z pani portfolio i poglądami idealnie się tam Pani wpisuje. Może być tylko ciężko o sałatki”– skomentował internauta pomysły Pawłowicz.

Krystyna Pawłowicz: A teraz jednak CZAS NA MEDIA !
Moim zd. OPCJA ZERO na rynku RTV !
Odbudowa przez WYGASZENiE WSZYSTKICH wydanych KONCESJI rtv i budowa rynku na zasadach UE,takich,jak obowiązują np w Niemczech
Repolonizacja i ucywilizowanie !
Dość zewn partii TVN czy onet !

Depresja plemnika

„Wolność zgromadzeń pełni doniosłą rolę w demokratycznym państwie prawa, prawo do zgromadzeń jest chronione konstytucją” – powiedział w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Michał Jakubowski. Dodał, że decyzja o zakazie „jest możliwa po starannym zbadaniu sprawy i musi zawierać przekonujące uzasadnienie”. Jak podkreślił sędzia, Gronkiewicz-Waltz nie uprawdopodobniła, że w związku z marszem może dojść do zagrożenia życia, zdrowia i mienia w znacznych rozmiarach, a to była główna przesłanka wydanego zakazu. Stronom przysługuje zażalenie do sądu apelacyjnego w ciągu 24 godzin. Sąd apelacyjny rozpoznaje zażalenie w ciągu 24 godzin od złożenia pisma.

Marsz narodowców czy państwowy?

Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała decyzję o zakazie organizacji Marszu Niepodległości w środę. Demonstracja organizowana jest przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, współtworzone przez m.in. przez Młodzież Wszechpolską, Obóz Narodowo-Radykalny i Ruch Narodowy.

„Warszawa dość już wycierpiała przez agresywny nacjonalizm” – tłumaczyła prezydent Warszawy. Dodała, że w czerwcu skierowała pismo do szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego w sprawie wspólnego zabezpieczenia uroczystości organizowanych w Warszawie 11 listopada. Pismo to zostało zignorowane.

Orzeczenie sądu o uchyleniu zakazu jeszcze bardziej komplikuje…

View original post 1 547 słów więcej

PiS tworzy popyt na kanalie. Uchowajmy się od moru, zarazy, Rydzyka i Kaczyńskiego

Zwykły wpis

TAKA MODLITWA NA DZIŚ

Są takie książki czy filmy, do których można wciąż wracać i wracać, a one z biegiem czasu nic nie tracą ze swojej treści czy przekazu. Wręcz przeciwnie – czytane, oglądane po latach trafiają do naszej świadomości równie mocno, jak ileś lat wcześniej. Oczywiście, takie dzieło po latach odczytujemy inaczej, stawiamy inne pytania, wywołuje w nas inne refleksje. Ale wciąż prowokuje do zatrzymania się nad jego treścią. Dla mnie takim powrotem po latach stał się w ostatnim czasie „Lot nad kukułczym gniazdem”. Pewnie większość Czytelników doskonale zna tę znakomitą powieść, napisaną w latach 60-tych przez Kena Keseya, a przynajmniej jej filmową wersję z wybitną kreacją Jacka Nicholsona.

Akcja rozgrywa się na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego, którym to oddziałem rządzi Wielka Oddziałowa – siostra Ratched. Jedna z najbardziej złowrogich postaci w literaturze, która pod przykrywką słodyczy i dobroci, sadystycznie znęca się nad pacjentami. To, co najbardziej poraża i przeraża na oddziale to całkowity brak śmiechu, radości życia, samodzielnego myślenia i wyrażania własnych opinii. Nikt nie kwestionuje panujących tam zwyczajów, nikt się nie sprzeciwia. Wszyscy im się bezdyskusyjnie podporządkowują. Sytuacja ulega zmianie, gdy na oddział trafia McMurphy – szuler, dziwkarz, zabijaka, który udaje wariata, aby wykpić się od odsiadywania wyroku. Próbuje on zmienić zastaną rzeczywistość, tchnąć życie i radość w pensjonariuszy. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej, że z czasem McMurphy zaczyna rozumieć, że aby kiedykolwiek opuścić szpital musi ukorzyć się przed Wielką Oddziałową.

Z jednej strony „Lot nad kukułczym gniazdem” jest dla mnie metaforą współczesnej Polski, w której z góry narzuca nam się sposób myślenia, kreuje nasze gusty, zabija indywidualność, wszystko, co jest inne uznaje za złe. Przykłady można mnożyć, a każdego dnia jest ich więcej. Z drugiej zaś strony każe się zastanowić nad wszechobecnym brakiem poczucia humoru i dystansu do siebie samych wśród ludzi z partii rządzącej. Nie kwestionuję tego, że są sprawy, o których należy mówić z powagą i taką też uwagę im poświęcać. Jednak w wielu wypadkach dobrze by im i nam wszystkim zrobiło spuszczenie odrobiny powietrza z rozdmuchanego przesadnie balonu. Nasze ego na tym nie ucierpi, wręcz przeciwnie. Żadne stanowisko, żaden wiek ani dokonania nie usprawiedliwiają braku poczucia humoru. A nieumiejętność zdystansowania się do własnej osoby świadczy o przesadnej bufonadzie i kompleksach.

Wystarczy przypomnieć sobie literatów, polityków, artystów. Tych największych zwykle cechowała skromność i dystans, które tylko podkreślały wartość tych ludzi. Kiedy zaczynamy nadmiernie nadymać się, do wszystkiego podchodzimy z wielką powagą i dostojnością, stajemy się śmieszni, czego oczywiście sami nie jesteśmy w stanie zauważyć. Nadmierne nabzdyczenie stanowi realne zagrożenie, że świat wokół nas zamieni się, a raczej już się zmienia w przywołany przez Kena Kesey’a oddział zamknięty. Pilnie potrzebny nam McMurphy opozycji. Na szczęście całkiem spora część Polaków czuje i ma w sobie niepokornego ducha.

Wielki Tydzień stanowi doskonałą okazję do refleksji na temat… władzy sądowniczej. A konkretnie niedoskonałości tejże władzy w osobie prokuratora Judei – Poncjusza Piłata.

O jego roli w największej „zbrodni sądowej” czasów nowożytnych wspominał w tych dniach między innymi arcybiskup Jędraszewski w takim właśnie, aktualnym kontekście, wspierając od ołtarza reformy sądownicze autorstwa aktualnej władzy. Bo – jego zdaniem – na decyzję o skazaniu Jezusa na mękę krzyża przesądziła „ulica i zagranica”.

Zdaniem arcybiskupa, prokurator uległ – dla świętego spokoju – „ulicy”, czyli woli tych, co krzyczeli, by ułaskawić Barabasza. A „zagranica”? Cóż, pewnie chodziło o rzymskie pochodzenie samego Piłata. Bo Ewangeliści nic nie wspominają, by w sprawie treści wyroku na Jezusa wywierano na prokuratora Judei naciski z Brukseli czy Białego Domu.

Idąc dalej tym tropem, można by założyć, że haniebny wyrok na Jezusa zostałby migiem anulowany przez Sąd Najwyższy i odesłany do ponownego rozpatrzenia, a Piłatem zajęłaby się komisja dyscyplinarna przy KRS-ie i rzymski namiestnik dostałby dożywotni zakaz wykonywania zawodu. Już ministra Ziobry w tym głowa.

Czyli jednak na naukę nigdy nie jest za późno. Bo niektórzy do dzisiaj tkwią w ignorancji uważając, że za aresztowaniem, skazaniem i zabójstwem Chrystusa tak naprawdę wcale nie stał prokurator Judei. Do chwili, kiedy Jezus został doprowadzony przed jego oblicze, w ogóle nie wiedział on o jego istnieniu. Rzym nie szukał Nazarejczyka, bo tacy „nawiedzeni” nie zagrażali imperialnym interesom mocarstwa przynajmniej tak długo, jak nie wzywali do otwartego buntu. A Chrystus tego nie czynił, bo owszem, mówił o Królestwie, ale „nie z tego świata” i przypominał o oddawaniu cesarzowi tego, co cesarskie. Dla pozostających w takim błędzie poznawczym teza o „zagranicy” nie bardzo wytrzymuje więc konfrontację z tym, co zapamiętali z Ewangelii.

To może chociaż „ulica”, bo to rzeczywiście „ciemny lud” gromko domagał się wydania Jezusa na mękę? Też chyba nie do końca. Ponieważ istnieje dobrze uzasadnione podejrzenie, że lud, jak to lud, po prostu to „kupił”. I nawet dokładnie wiadomo, od kogo.

Od faryzeuszy i saduceuszy, mianowicie. Dla przypomnienia – państwo żydowskie epoki Jezusa było królestwem (rządzonym przez następców Heroda Wielkiego) pod nieformalnym zwierzchnictwem Rzymu,. Realnie jednak rządziły nim judejskie elity, stanowiąc przy okazji modelowy przykład sojuszu tronu i ołtarza. Przedstawiciele arystokracji, z której wywodziła się władza religijna (saduceusze) oraz świeckie elity intelektualne (faryzeusze) tworzyły Wysoką Radę, nazywaną Sanhedrynem. Było to kolegialne ciało o bardzo szerokich uprawnieniach, któremu przewodniczył arcykapłan. Miało ono także kompetencje sądownicze. Wysoka Rada Judei miała przy tym status szczególny, była bowiem – jako jedyna z trzech prowincji państwa żydowskiego – zarządzana bezpośrednio z Rzymu za pośrednictwem prokuratora właśnie, ale w zasadzie posiadała niemal nieskrępowaną autonomię. Wysłannik cesarstwa zatwierdzał jedynie wyroki śmierci, zapadające zupełnie gdzie indziej.

To dlatego akta Jezusa wędrowały „od Annasza do Kajfasza” (tak nazywali się szefujący wówczas Radzie arcykapłan i jeden z najważniejszych teologów Sanhedrynu). I to właśnie Kajfasz wydał na Chrystusa wyrok śmierci na długo przedtem, zanim ów stanął przed rzymskim prokuratorem, a w trakcie procesu przed Sanhedrynem oskarżył Nazarejczyka o bluźnierstwo. To za jego sprawą Syn Boży został pojmany i doprowadzony przed oblicze Poncjusza Piłata.

Dlaczego? W największym uproszczeniu dlatego, że jego nauczanie zagrażało lokalnym układom i pozycji świeckich elit zblatowanych z kastą kapłanów. Stanowił potencjalną przeszkodę w nieskrępowanym dotąd gromadzeniu bogactwa i umacnianiem ich władzy. Był jak totalna opozycja, warchoł, wichrzyciel i – zachowując wszelkie proporcje – Obywatel Judei w jednym. Więc Sanhedryn doprowadził do skazania i stracenia proroka w białych rękawiczkach. Nawet nie musiał potem umywać rąk, jak wrobiony w ukrzyżowanie rzymski prokurator. Natomiast Jezus sam był sobie winien. Bo po co godził w lokalne układy i interesy, przypominając o istocie wiary i moralnej odpowiedzialności rządzących? Po co piętnował chciwość i obłudę elit i kleru i uczył miłości bliźniego własnym przykładem?

Jeśli więc już, to owszem, można mówić o zbrodni sądowej, z tym, że była ona efektem spisku rządzących elit religijnych i świeckich, zawiązanym w celu pozbycia się politycznej „konkurencji”. Inicjatywa w tym kierunku wyszła zaś z ówczesnego ministerstwa sprawiedliwości, wysługującego się rządzącym. To w tych kręgach stworzono przekaz dnia na temat wywrotowej działalności Jezusa z Nazaretu, ogłoszony w Świątyni. A ciemny lud, jak to ciemny lud, gładko to kupił. Wykonanie planu było tym łatwiejsze, że cała władza, w tym także sądownicza, była skupiona w jednym ręku i kontrolowana przez Sanhedryn. Takie akurat mieli „ustawy sądowe”. Wszystkiego dopilnował prokurator, sędzia i arcykapłan w jednym – Kajfasz, od którego ministra Ziobrę w sensie kompetencji różni tylko to, że na razie nie jest zwierzchnikiem Episkopatu.

Toteż w jego imieniu ustaw sądowych broni z ambony arcybiskup, pomawiając o zbrodnię sądową i naruszając dobra osobiste Poncjusza Piłata. A prokurator generalny… umywa ręce.

Bożena Chlabicz-Polak

Pisarka Krystyna Kofta na koduj24.pl pisze.

Dużo zdrowia, miłości, wyrozumiałości dla bliźnich, humoru…

Artysta Tom Wawer narysował specjalnie dla nas kartki z życzeniami: Kurczątko uchodzi przed zdezorientowanym po ostatnich przejściach PiS-owskim suwerenem, odzyskuje wolność i cieszy się słońcem. Pod parasolem.

Wszystkim, którzy nas czytają, obywatelom drugiego sortu i obywatelom RP, życzę, żebyśmy uszli cało z tej „hatakumby” (neologizm, autor: Patryk Jaki), mogli cieszyć się słońcem i wolnością, żeby nie traktowano nas paralizatorem, oby każda nasza mordeczka zdradziecka dostała wysoką premię, która się należy, pensję taką, jak minister Gowin, żeby związać koniec z końcem, a jak kto ambitny, to i fuchę w spółce Skarbu Państwa z ograniczoną do minimum odpowiedzialnością…

Dużo zdrowia, miłości, wyrozumiałości dla bliźnich, humoru…

Krystyna Kofta

PS. Życzę wszystkim, żeby sondaże szły w dobrym kierunku, tak jak nasz poniższy.

Nawet jeśli się komuś nadal wydaje, że PAD zawetował , żeby przykryć skandal z premiami dla ministrów , to po materiale w Wiadomościach temat cudownie odżył. Ciemny lud już nie kupi wszystkiego. Przypomnę faktowy remake znanego serialu.