Zakaz Hanny Gronkiewicz-Waltz to sprawdzam dla polityków PiS

Odchodząca prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz postawiła nie lada problem do rozwiązania dla polityków PiS: zdecydowała się na zakaz Marszu Niepodległości 11. listopada.

Jest to decyzja ze wszech miar odważna – nie tylko stawiająca tamę nacjonalistom, a także wielu faszystom, przede wszystkim powiedziała Andrzejowi Dudzie i Mateuszowi Morawieckiemu: sprawdzam. Jak jesteście przygotowani na Święto Niepodległości i 100. rocznicę odzyskania niepodległości?

Politycy PiS przez 3 lata swoich rządów nadymali się, jaka to będzie ważna rocznica, prezydent Duda nawet chodził na rzęsach, zapowiadał referendum konstytucyjne. A gdy zbliżała się wielkimi krokami 100. rocznica milkł ścichapęk, aby kilka dni temu powiedzieć, że ma kalendarz przeładowany, a wy idźcie z faszystami w jednym korowodzie kompromitacji.

Z kolei Mateusz Morawiecki stwierdził, że organizatorzy Marszu Niepodległość nie dają gwarancji jego spokojnego przebiegu. Zatem trudno dziwić się wydanemu zakazowi przez prezydent Warszawy.

Najmniej z nich dzisiaj władny w krajowej polityce szef Rady Europejskiej Donald Tusk nie wycofał się ze swojego uczczenie 100. rocznicy niepodległości i podał swój prywatny program uroczystości w Warszawie. No, ale Tusk to Tusk, nawet nie bał się swego czasu spotkać twarzą w twarz z kibolami, gdy ci byli na niego szczuci przez pomagierów Kaczyńskiego.

Zauważmy, iż politycy PiS kilka dni przed 11. listopada  nie mają jasnego pojęcia, jak obchodzić okragłą rocznicę, najważniejsze w tym stuleciu obchody narodowe, w ostatniej chwili uchwalają zastępczy dzień wolny od pracy 12. listopada, a premier Morawiecki podwija ogon i ze swoimi pijarowcami kombinuje, jak to zwalić winę na „totalną opozycję” i na Tuska.

Nacjonaliści rzecz jasna nie powiedzieli ostatniego słowa, bo i tak przyjadą do Warszawy, i odwołają się do sądu, który w państwie prawa powinien podjąć ostateczna decyzję co do marszu. Ale w Polsce nie mamy już dawno niezależnego sądownictwa.

Joachim Brudziński nie jest w stanie posłużyć się służbami porządkowymi, aby zapewnić bezpieczeństwo – wcale nie manifestującym nacjonalistom – ale mieszkańcom stolicy. Policjanci się rozchorowali, bo chora jest ta władza, która nie rządzi, tylko udaje, a jak się im nie udaje udawanie, to szczuje.

Od jakiegoś czasu Polska rządzona przez PiS jest pośmiewiskiem. Po decyzji Gronkiewicz-Waltz Duda spotkał się z Morawieckim, aby zaradzić patowi, do którego obydwaj dopuścili. Coraz bardziej postrzegani są jako karykaturalne i operetkowe postaci.

Wiem, że sobie nie poradzą, sytuacja sprokurowana została przez PiS, narastała przez wiele lat, ich pokractwo widać na każdym kroku, zachowują sie niegodnie, jak na powagę sprawowanych funkcji. Lecz to nie jeden problem rządu PiS, po obchodach 100. rocznicy wielkimi krokami idą następne katastrofy, w tym największe wyzwanie dla nas Polek i Polaków, aby politycy PiS – chcący, czy niechcący – nie doprowadzili do Polexitu, do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Skansen PiS cofa nas w czasie, od naszej determinacji zależy, aby im się nie to udało.

 

Hanna Gronkiewicz-Waltz odwołuje marsz nacjonalistów i faszystów

 

Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłosiła właśnie, że zakazuje Marszu Niepodległości. – Warszawa dość już się wycierpiała przez agresywny nacjonalizm – powiedziała i przyznała, że decyzję dotyczącą marszu 11 listopada konsultowała z Rafałem Trzaskowskim

Hanna Gonkiewicz-Waltz na konferencji prasowej poinformowała, że zakazuje Marszu Niepodległości i wymieniła kilka kilka powodów tej decyzji. Jednym z nich jest „historia”. – Warszawa dość już się wycierpiała przez agresywny nacjonalizm – mówiła urzędująca prezydent miasta. – W czerwcu skierowałam pismo do ministra Brudzińskiego w sprawie wspólnego zabezpieczenia uroczystości organizowanych w Warszawie 11 listopada. Pismo to zostało kompletnie zignorowane. Nie odezwał się do mnie minister – mówiła Gronkiewicz-Waltz.

Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazuje Marszu Niepodległości

Prezydent zwraca uwagę, że przez rok nie sporządzono aktu oskarżenia, dotyczącego Marszu Niepodległości w ubiegłym roku. – Chociaż prokuratura dysponuje opinią biegłego o zakazanych ideologiach na marszu.

Pełne uzasadnienie Gronkiewicz-Waltz opublikowała na swoim Twitterze.

Zobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na Twitterze

Hanna Gronkiewicz@hannagw

Po pierwsze: bezpieczeństwo. Przy obecnych kłopotach policji trudno wierzyć, że uda się je zapewnić . Po drugie: historia. Polska i @warszawa dość już wycierpiały przez agresywny nacjonalizm. Nie tak powinno wyglądać stulecie niepodległości. Stąd decyzja o zakazie.

Ponadto prezydent stolicy przywołuje rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wzrostu liczby „neofaszystowskich aktów przemocy w Europie”. Rezolucja ta, jak mówi Gronkiewicz-Waltz „wzywa państwa członkowskie do podjęcia kroków przeciwko mowie nienawiści i przemocy”. – Na koniec powiem tak: dwukrotnie pisałam do ministra Ziobry w sprawie delegalizacji ONR, a wiemy, że przewodniczący marszu to osoba. która pełni funkcję w pruszkowskim ONR. Uważam, że nie tak powinno wyglądać 100-lecie odzyskania przez państwo niepodległości.

„Mamy zapewnić bezpieczeństwo

Na pytanie dziennikarza, jak jej decyzja ma się do faktu, że marsz jest wydarzeniem cyklicznym na liście wojewody. – My mamy odpowiedzialność przed mieszkańcami. Mamy zapewnić bezpieczeństwo. To jest moja odpowiedź – mówi stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.

Prezydent przyznała, że nie bez znaczenia jest sytuacja w policji – przypomnijmy, że od kilku dni obserwujemy odpływ policjantów na masowe zwolnienia. – Nasze obawy są poświadczone chociażby tym, że komendant chciał wezwać (policjantów – red.) oferując konkretne pieniądze, ale nie widać tu istotnej zmiany.

Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa w ratuszu, stwierdziła, że wie „jak stan etatowy w policji wygląda”. – W ubiegłym roku policja nie była w stanie wydać środków finansowych przeznaczonych przez miasto na służby ponadnormatywne – powiedziała Gawor.

Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę, że organizatorzy odcinają się od najbardziej radykalnych uczestników. – Odcinanie to za mało. Oni muszą nad tym panować. Muszą brać odpowiedzialność za tych, którzy są w marszu. Przecież pan premier Morawiecki powiedział, że nie idzie dlatego, bo się boi prowokatorów – stwierdziła.

Ewa Gawor o Marszu Niepodległości: Dosyć samowoli 

– Dosyć samowoli na marszach, których uczestnicy zagrażają bezpieczeństwa innych osób. Ciągle słyszeliśmy, że lepiej nic nie robić, bo mogą nam zdemolować miasto. Jeżeli tak, to jest przyzwolenie na bezprawne działanie – powiedziała Gawor. – Mam nadzieję, że sytuacja w Polsce będzie miała swój finał. Jeżeli jest zakaz, nikt nie ma prawa organizować zgromadzenia publicznego – dodała.

– Dla mnie wygrodzenia w poprzek ulic, którędy przechodzi kilkudziesięciotysięczny marsz w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia, zapalenia kogokolwiek – a wiemy, że Marsz Niepodległości charakteryzuje się wielką liczbą pirotechniki. Do tej pory nic takiego się nie wydarzyło, ale gdyby ktoś się podpalił, to przez przegrody straż pożarna nie przejedzie.

Gronkiewicz-Waltz przyznała, że decyzję konsultowała z prezydentem elektem Rafałem Trzaskowskim. Przypomnijmy, że wczoraj marszu we Wrocławiu zakazał Rafał Dutkiewicz, który również zdecydował o zakazie wspólnie z nowo wybranym prezydentem miasta.

>>>

Tusk jest nie do przecenienia, przy nim fiksują umysły Kaczyńskiemu i komentatorów

Lud opozycyjny łaknie Donalda Tuska. Chętnych, by przyprowadzić mu białego konia, na którym odwojuje Polskę z rąk PiS, jest wielu. Szef Rady Europejskiej jednak kolekcjonuje opcje, by móc w przyszłym roku mieć z czego wybierać. – Ma zbyt silny temperament, żeby pójść na emeryturę – śmieje się polityk z jego kręgu.

Fakt, że w Polsce rządzi Prawo i Sprawiedliwość, de facto zamyka teraz Donaldowi Tuskowi drogę do objęcia jakiegoś wysokiego stanowiska w Unii Europejskiej, NATO czy ONZ. Bo nie będzie miał poparcia macierzystego kraju.

Skazuje to byłego premiera na większe zainteresowanie krajowym poletkiem. Nieprzypadkowo budował napięcie najpierw wokół swojej (niepotwierdzanej do samego końca) obecności na przesłuchaniu przed komisją śledczą ds. Amber Gold, a potem już w czasie spięć z jej członkami. Wyraźnie widać, że krajowa emerytura go nie interesuje.

Sondowanie opcji ze skróceniem kadencji szefa RE

Wedle naszych rozmówców Donald Tusk miał sondować w Brukseli, czy nie byłoby problemem, gdyby jego kadencja szefa Rady Europejskiej skończyła się o trzy miesiące wcześniej, a więc jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2019 r. w Polsce.

Jak mówi jeden z naszych rozmówców z szeregów opozycji, to jest jeden z elementów kolekcjonowania możliwości. Szef Rady Europejskiej chciałby mieć otwartą furtkę do tego, aby opuścić swój brukselski gabinet już we wrześniu 2019 r., a nie z końcem listopada. Taki scenariusz przyspieszonego pożegnania z Brukselą otwierałby drogę do silnego patronatu Tuska nad blokiem opozycyjnym w kolejnych wyborach do Sejmu (między 12 października a 12 listopada) – oczywiście jeśli taki front mógłby odsunąć PiS od władzy, bo Tusk lubi rozwiązania, które dają mu pewność wygranej.

„Wiecie, jak długa trwa moja kadencja”

– Zakulisowo konsultował już, czy możliwe byłoby szybsze przekazanie obowiązków szefa Rady Europejskiej, bo choć kadencja formalnie kończy się w listopadzie 2019 r., ale faktycznie jego następca będzie wybrany najpóźniej we wrześniu – słyszymy od osoby zorientowanej w sprawie. Tu warto przypomnieć, że do zbudowania porozumienia wokół kandydatury Tuska do fotela szefa RE szukano w Brukseli już w połowie roku 2014, choć obowiązki przejął dopiero 1 grudnia.

Tusk na pytanie o zaangażowanie w sprawy krajowe odpowiedział na około. – Jestem szefem Rady Europejskiej i wiecie, jak długa trwa moja kadencja – podkreślił. Po tych słowach jego zausznik, Paweł Graś, już chciał kończyć konferencję.

Szef RE nie powinien bezpośrednio wikłać się w politykę krajową, choć oczywiście Tusk umiejętnie balansuje tu na granicy. Szybsze zakończenie kadencji szefa RE uwolniłoby go od konieczności hamowania się w konfrontacji z PiS-em w finale przyszłorocznej kampanii do Sejmu.

A o tym, że Donald Tusk ma ciąg do takiej konfrontacji, nikogo nie trzeba przekonywać. Mówi znany polityk opozycji: – Uniki nie byłyby zgodne z jego politycznym temperamentem.

Tusk liczy na siebie

Wedle naszych rozmówców Donald Tusk ma przekonanie, że nie ma dziś na opozycji nikogo, kto miałby wystarczającą charyzmę i siłę argumentacji, a wreszcie także chęci, aby energicznie wziąć w obronę 8 lat rządów PO, które Polakom jednoznacznie kojarzą się z Tuskiem. A skoro Tusk nie może liczyć na Grzegorza Schetynę, Katarzynę Lubnauer czy – ostatni nabytek Koalicji Obywatelskiej – Barbarę Nowacką, to musi liczyć na siebie.

– Nie chce dać się wdeptać w ziemię narracją PiS-u o najgorszym premierze III RP i nieudolnych rządach, o „Polsce w ruinie”, którą dopiero obecna władza podnosi z upadku. Jeśli Tusk tylko ma okazję, żeby skonfrontować PiS ze swoimi osiągnięciami, to to robi. Tusk uważa, że należy się z PiS-em bić na każdym polu – mówi osoba znająca się z byłym premierem.

I trzeba oddać Tuskowi, że z takich konfrontacji na słowa jak na przesłuchaniu przed komisją śledczą wychodzi on z tarczą. A nawet z uśmiechem na twarzy.

Podsycanie głodu

Były premier cały czas podsyca tak wśród wyborców opozycji głód swojej obecności na krajowym podwórku. Zabiera na przykład głos niby broniąc Andrzeja Dudy albo rządu PiS, a w rzeczywistości wbija szpile. Albo podczas spotkań z dziennikarzami, albo na Twitterze.

Dwa przykłady.

– Nie dołączę się do złośliwości i szyderstw pod adresem polskiego prezydenta. Andrzej Duda, kiedy wydaje się pogubiony w argumentacji, potrzebuje raczej naszego wsparcia, a przynajmniej jakiejś takiej życzliwej cierpliwości – to Tusk z 24 października.

– Ja nie będę komentował tego, co się stało z tą rocznicą czy z organizacją jej obchodów. Bardzo boleję, że rzeczywiście marsz z tymi bardzo złymi znakami może stać się negatywnym symbolem tej rocznicy w Polsce i na świecie. Ale bardzo bym nie chciał, żeby było takie wrażenie, że Polska jest kompletnie osamotniona, bo tutaj nikt nie przyjedzie z zagranicznych gości – a to z 5 listopada.

Teraz w szeregach Platformy Obywatelskiej politycy nie mogą się nachwalić, jak to Tusk swoją obecnością na oficjalnych uroczystościach 100. rocznicy odzyskania niepodległości zogniskuje uwagę mediów. Tym, że w ogóle będzie – tym bardziej, że najprawdopodobniej będzie najwyższym rangą VIP-em na zagranicznym czy też międzynarodowym stanowisku.

– Tusk uważa, że nie wolno odpuszczać PiS-owi i nie można dać im zawłaszczyć tego święta – podkreśla jeden z naszych rozmówców. Nawet jeśli zostanie wybuczany podczas składania kwiatów pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego i Grobem Nieznanego Żołnierza, co zresztą jeszcze mocniej może przyciągnąć uwagę mediów i opinii publicznej.

Tusk bez wiary w wygraną KO w obecnej formie

Wedle naszych informacji, Tusk będąc w Warszawie bardziej wprost niż na konferencji prasowej wyciągał wnioski z wyników wyborów samorządowych.

Do kamer mówił, że „nikt nie ma powodu do euforii” z powodu wyników I tury, choć PiS wygrało w głosowaniu do sejmików, Koalicja Obywatelska w dużych miastach, a PSL „w niektórych wsiach, w niektórych regionach”. Na konferencji I turę przeciwstawił II, którą uznał za „porażkę PiS-u”. Podkreślił, że obóz rządzący uległ w średnich i mniejszych miastach, gdzie „wynik jest jednoznaczny i na pewno dzisiaj władze PiS-u mają o czym myśleć”. W sumie uznał wyniki wyborów za „jeden wielki znak ostrzegawczy dla PiS” i „znak nadziei dla opozycji”.

Podstawowa różnica między I a II turą była taka, że po dwóch stronach stanęli: kandydat PiS i kandydat całego bloku opozycyjnego, a najczęściej wygrywał opozycjonista – wymuszona namiastka „zjednoczonej opozycji”. – Chyba po raz pierwszy tak wielu wyborców w Polsce – tych, którzy chcieliby zmiany – uwierzyło, że taka zmiana jest możliwa – podkreślał Tusk.

Już poza kamerami, opisuje nasz rozmówca,Tusk miał mówić, że Koalicja Obywatelska i duże miasta to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o wygranej z PiS-em, a nadzieją opozycji może być budowanie jeszcze szerszego bloku. Zresztą w samych szeregach opozycji dominuje przekonanie, że jak tak dalej pójdzie, to PiS ma w kieszeni wygraną w kolejnych wyborach do Sejmu, a pytaniem jest to, czy zdobędzie znów samodzielną większość.

***

Mówi polityk opozycji znający się osobiście z Tuskiem: – Jeśli swoją kadencję w roli szefa RE zakończy terminowo, to potem ma pół roku na kampanię prezydencką, gdyby chciał wystartować w tych wyborach. Kandydowanie do Pałacu Prezydenckiego to jest jedna z opcji. Nie sposób dziś przesądzać, co zdecyduje. Tusk podejmuje decyzje, gdy przychodzi na to czas, najwcześniej dopiero za pół roku.

— KE BĘDZIE DĄŻYŁA DO ROZSTRZYGNIĘCIA, KTÓRE ZABOLI – piszą autorzy DGP: “Temperatura sporu o praworządność nieco opadła. Według naszego źródła z Komisji nie oznacza to jednak, że Bruksela odpuszcza Warszawie. – Będzie dążyła do rozstrzygnięcia, które zaboli. Inaczej jej postawa zostanie odebrana jako porażka – mówi nasz rozmówca”.
dziennik.pl

— 2 TURA PODCIĘŁA SKRZYDŁA BARDZIEJ NIŻ WYNIKA ZE STATYSTYK – ZUZANNA DĄBROWSKA W RZ: “Druga tura podcięła skrzydła PiS bardziej niż wynika to nawet ze statystyk powyborczych. Pokazała, że mimo ogromnej wiary partii w to, że jest kochana przez lud, wiary w swoją misję czy też polityczne posłannictwo uczucia te nie udzielają się bardzo wielu mieszkańcom miast: dużych, średnich i małych. Zresztą zaraz po głosowaniu politycy PiS z pierwszej linii propagandowego frontu starali się uczynić z nich oszustów, złodziei i nie-Polaków. Te głosy jednak wyciszono”.
rp.pl

— PIS MYLI TRADYCJONALIZM ZE ZWYKŁYM CHAMSTWEM – MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI W RZ: “Problemem PiS jest nie to, że jest za mało konserwatywny, ale to, że myli tradycjonalizm ze zwykłym chamstwem. Szef MON piszący o „marszu sodomitów”, obraźliwe wobec osób niepodzielających poglądów wpisy na Twitterze Krystyny Pawłowicz czy Dominika Tarczyńskiego, są przejawem czegoś, co kiedyś w „Plusie Minusie” nazwałem konserwatyzmem zdziczałym. Wątpię, by był on w stanie przyciągnąć do PiS konserwatystów. Jedną z cech konserwatyzmu jest umiar. PiS zaś (powtarzając błędy z lat 2005– 2007) osobom umiarkowanym coraz bardziej zaczyna kojarzyć się obciachem czy zwykłym zakłamaniem niż konserwatyzmem”.
rp.pl

— PIS ZMOBILIZOWAŁO PRZECIWNIKÓW – DR JAROSŁAW FLIS: “Gdyby chcieć podsumować obie tury wyborów, można by powiedzieć, że porażkę poniosła strategia Jarosława Kaczyńskiego, by postawić polityczny spór na ostrzu noża; przekonanie, że do wygrania jest mecz „PiS kontra reszta świata”. Tak właśnie opisywali polską politykę przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, tak też prowadzili kampanię. Strategia ta okazała się zgubna: jeśli partii władzy udała się mobilizacja przez polaryzację, to była to głównie mobilizacja… przeciwników”.
tygodnikpowszechny.pl

— POGŁOSKI O ŚMIERCI PIS SĄ PRZESADZONE – MAREK MIGALSKI W RZ:“I tak jak 1 nie jest większe od 27, tak 27 nie jest większe od 34. Koalicja Obywatelska została pokonana przez partię Kaczyńskiego i nic na razie nie wskazuje, by za rok miało się to zmienić. Bez radykalnego załamania nastrojów społecznych PiS na jesieni 2019 roku wygra. Zwłaszcza że nie będzie próżnował i zapewne zadba o kolejne grupy społeczne”.
rp.pl

— SAMI ZAŚPIEWAJCIE SOBIE HYMN – PIOTR BENIUSZYS Z LIBERTE O OBCHODACH – pisze w GW: “Państwo oddało setną rocznicę niepodległości Polski faszyzującym ekstremistom z politycznego marginesu. A prezydent proponuje milionom obywateli, by w południe sami sobie zaśpiewali hymn”.
wyborcza.pl

Więcej >>>

>>>

Tusk powoduje, że Kaczyński robi w galoty. Tak było, jest i będzie

Nie jest tajemnicą, że rozwiązania obecnych problemów w Polsce opozycja i jej zwolennicy upatrują w powrocie do kraju Donalda Tuska. Przewodniczący Rady Europejskiej też specjalnego wyboru nie ma, bo fakt, że w Polsce rządzi Prawo i Sprawiedliwość, zamyka mu drogę do objęcia jakiegoś wysokiego stanowiska w strukturach Unii Europejskiej, NATO czy ONZ. Nie będzie miał –  potrzebnego w takich razach – poparcia macierzystego kraju. Emerytura? W żadnym wypadku.

„Wedle naszych rozmówców Donald Tusk miał sondować w Brukseli, czy nie byłoby problemem, gdyby jego kadencja szefa Rady Europejskiej skończyła się o trzy miesiące wcześniej, a więc jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2019 r. w Polsce” – pisze porta gazeta.pl.

„Jeśli swoją kadencję w roli szefa RE zakończy terminowo, to potem ma pół roku na kampanię prezydencką, gdyby chciał wystartować w tych wyborach. Kandydowanie do Pałacu Prezydenckiego to jest jedna z opcji” – mówi polityk opozycji znający się osobiście z przewodniczącym Rady Europejskiej.

>>>

Gdyby jednak zakończył kadencję przed terminem, otworzyłoby to furtkę do silnego patronatu Tuska nad blokiem opozycyjnym, w kolejnych wyborach do Sejmu między 12 października a 12 listopada 2019 r.

Ponadto szybsze zakończenie kadencji szefa RE uwolniłoby go od konieczności hamowania się w konfrontacji z PiS-em w finale przyszłorocznej kampanii do Sejmu.

„Nie chce dać się wdeptać w ziemię narracją PiS-u o najgorszym premierze III RP i nieudolnych rządach, o „Polsce w ruinie”, którą dopiero obecna władza podnosi z upadku. Jeśli Tusk tylko ma okazję, żeby skonfrontować PiS ze swoimi osiągnięciami, to to robi. Tusk uważa, że należy się z PiS-em bić na każdym polu” – mówi osoba znająca się z byłym premierem.

Teraz w szeregach Platformy Obywatelskiej politycy nie mogą się nachwalić, jak to były premier swoją obecnością na oficjalnych uroczystościach 100. rocznicy odzyskania niepodległości zogniskuje uwagę mediów. Tym, że w ogóle będzie – tym bardziej, że najprawdopodobniej będzie najwyższym rangą VIP-em na zagranicznym czy też międzynarodowym stanowisku.

„Tusk uważa, że nie wolno odpuszczać PiS-owi i nie można dać im zawłaszczyć tego święta” – podkreśla jeden z naszych rozmówców portalu. Nawet jeśli zostanie wybuczany podczas składania kwiatów pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego i Grobem Nieznanego Żołnierza, co zresztą jeszcze mocniej może przyciągnąć uwagę mediów i opinii publicznej.

Oceniając wynik niedawnych wyborów samorządowych uznał go podczas ostatniego pobytu w Warszawie za „jeden wielki znak ostrzegawczy dla PiS” i „znak nadziei dla opozycji”.

„Chyba po raz pierwszy tak wielu wyborców w Polsce – tych, którzy chcieliby zmiany – uwierzyło, że taka zmiana jest możliwa” – podkreślał Tusk.

Jak informuje portal, Tusk poza kamerami miał mówić, że Koalicja Obywatelska i duże miasta to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o wygranej z PiS-em, a nadzieją opozycji może być budowanie jeszcze szerszego bloku.

Nie sposób dziś przesądzać, co ostatecznie zdecyduje. Tusk podejmuje decyzje, gdy przychodzi na to czas, najwcześniej dopiero za pół roku – powiedział portalowi polityk opozycji znający się osobiście z Tuskiem.

Sam Tusk mówi na razie – „Jestem szefem Rady Europejskiej i wiecie, jak długa trwa moja kadencja…”.