Różaniec bez granic

Różaniec bez granic

I znowu Polska zadziwiła cały świat. Nawet w BBC zrobili relację. Bo oto dobitnie dowiedliśmy, nie po raz pierwszy zresztą, w czym nasza siła. W modlitwie, mianowicie. Inicjatywa „Różańca do granic” startowała skromnie, tymczasem odzew przekroczył najśmielsze oczekiwania. No, może na granicach nie stanął cały milion rodaków, ale na pewno było ich wiele tysięcy. I tak stojąc, od Tatr do Bałtyku i od Bugu po Odrę, uzbrojeni w różańce wierni przez całą minioną sobotę modlili się o pokój, a świat zaniemówił z wrażenia.

Czemu jednak na granicach, zamiast – na ten przykład – w najbliższym kościele? To akurat jedna z tych tajemnic wiary, których nigdy nie zrozumie żaden lewak do spółki z liberałem. Więc odpowiemy im pytaniem na pytanie. A dlaczego by nie?

Partia aktualnie rządząca zadbała, żeby już nie było tak, że się we własnym katolickim kraju swobodnie pomodlić nie można. No więc teraz można, jak najbardziej, a nawet trzeba i należy. Każdy też wie, gdzie, z kim, w jakich okolicznościach i z jakiej okazji powinien wyznawać swoją wiarę przyzwoity Polak-katolik, żeby jego modlitwy zostały wysłuchane, jeśli nie od razu w Niebie, to na pewno na Nowogrodzkiej. A jakby wciąż nie wiedział, to mu zaraz inni członkowie naszej narodowej wspólnoty przypomną na Twitterze.

Tak więc – tysiące Rodaków modliły się na granicach Rzeczypospolitej o pokój, wygrażając jego wrogom różańcami (wyraźnie chodziło przy tym o wrogów wewnętrznych, bowiem pątnicy odwrócili się od reszty świata plecami). Świat zaś oniemiał z wrażenia i pewnie rzucił się sprawdzać, gdzież to leży ten tak głęboko wierzący kraj, bo wcześniej niektórzy sądzili, że może w Unii Europejskiej. No, ale – generalnie – wszystkich skręciło pewnie z zazdrości. Bo co, jak co, ale modlić się tak, jak Polak, to poza nami już nikt nie potrafi.

I tylko skrajne lewactwo do spółki z ogłupionymi hasłem „róbta co chceta” liberałami może wątpić, czy rzeczywiście modlitwa potrafi skutecznie zastąpić inne, bardziej doczesno-pragmatyczne metody ochrony od zagrożeń terroryzmem islamskim oraz sprawi, że będziemy tu między Odrą a Wisła żyli dostatnio, długo i szczęśliwie ever after.

No więc nie tylko potrafi, ale też jest od nich wszystkich (innych metod, znaczy) skuteczniejsza i pewniejsza. A przy okazji zapewnia łaski u prezesa, a być może także w Niebie. Tak więc, niech inni wydają miliardy na obronę, technologie i zdrowie. My nie musimy, bo wiemy, że modlitwa pomaga na wszystko.

A skoro tak, to nasze narodowe bogactwo w postaci kółek różańcowych należy wspierać wszystkimi możliwymi sposobami, o dotacjach ze spółek i wpisach ważnych polityków na Twitterze nie zapominając. Bo w ten sposób można by wszak – szybko, skutecznie i niemal bez kosztów – załatwić nie tylko kwestię bezpieczeństwa polskich granic, ale także tysiąc innych problemów, które pomimo dwóch lat „zmiany” ciągle pozostają do rozstrzygnięcia (cóż, Rosiewicz już dawno uprzedzał, że aby Polska była dobra, trzeba aż cztery „Ziobra”, a na razie minister jest tylko jeden, podobnie jak sam pan prezes oraz pani posłanka Pawłowicz).

Zapowiedź dodatkowego wykorzystania naszej różańcowej Wunderwaffe już zresztą mamy. Podpowiedziała ją Narodowi właśnie wymieniona wyżej pani poseł, swoją intencję w różańcowej modlitwie do granic, rozszerzając na pana prezydenta. Żeby „wrócił” pod skrzydła macierzystej partii i znowu „był z nami” (z nimi, znaczy).

Konkurs by nawet można zorganizować czy raczej giełdę pomysłów, co by tu jeszcze obmodlić równie skutecznie, jak prezydenta i granice. Na początek, można by ustawić paciorki żywego różańca wzdłuż takiej – na przykład – A4. W ten sposób zamiast eliminować z dróg tysiące stuletnich rzęchów z Reichu można by od razu poprawić bezpieczeństwo kierowców. Kółek różańcowych nie brakuje w żadnej parafii, więc warto by objąć tą akcją także krzywe i dziurawe drogi powiatowe. Tak będzie szybciej i taniej niż budować nowe, tym bardziej, że o kasę na nie trzeba by wtedy nagabywać bezbożną Unię. A tak, wszystko zrobi się samo i na spadek śmiertelności na polskich drogach nie wydamy ani złotówki!

Albo smog taki. Teraz, żeby poprawić jakość powietrza, trzeba by zakazać handlu marnym węglem, a najlepiej to w ogóle pozamykać kopalnie i porozbierać piece kaflowe. A skąd na to brać? To już zdecydowanie lepiej otoczyć najbardziej zakopcone miasta kordonem ludzi dobrej woli uzbrojonych w różańce. Jak nimi pomachają, to smog się w mig rozejdzie i będzie po kłopocie.

Tak samo można by rozwiązać kwestię Mieszkań plus (kółko różańcowe na każdej budowie), niskich emerytur (kółko pod każdym ZUS-em), głodujących rezydentów (kółka pod szpitalami) oraz zamykanych właśnie ośrodków kardiologii inwazyjnej. Akcję można by nawet rozszerzyć na zagranicę. Bo weźmy takie – na przykład – reparacje. Biorąc pod uwagę okoliczności, nie zostaje nam zresztą w tej kwestii nic innego, jak zacząć się modlić.

Bezpieczeństwo energetyczne – łańcuch modlitewny wzdłuż Nord Streamu. Więcej wojska z NATO na Podlasiu – Koronka w Nowym Jorku. Ba, można by nawet przegonić w ten sposób wszystkie – co do jednego – korniki z Puszczy Białowieskiej. Bo który kornik oprze się presji wiary zdolnej powstrzymać bojówki islamistów? (No, ale z kornikami, umówmy się – nie do końca o to chodzi.)

Sił i środków powinno wystarczyć na omodlenie wszystkiego. Można by zresztą wprowadzić obowiązek odpracowania w ten sposób – w służbie Ojczyzny – wcześniejszych emerytur i innych dobrodziejstw rozdawanych hojną ręką przez aktualną władzę, a też odpokutować kary za różne drobniejsze występki. Pięćset Plus – pięć dni w miesiącu w grupie modlitewnej. Wandalizm – trzy miesiące w kółku różańcowym. Posada w spółce – każda niedziela na różańcu. Lewactwo – dożywocie na granicach Krakowa w intencji zwalczania smogu. Liberalizm… a, nie, na liberalizm to nawet różaniec chyba nie pomoże…

No i w ten sposób Polska może błyskawicznie i bez niczyjej, zwłaszcza unijnej łaski, stać się nie tylko mocarstwem regionalnym, ale wręcz światowym. A też potęgą technologiczną, naukową i gospodarczą na skalę, o jakiej nawet Chińczykom się nie śniło.

A niedowiarki? Cóż – najwyższa pora, żeby zaczęły się modlić!

Bożena Chlabicz-Polak

koduj24.pl

Wbrew zapewnieniom Zalewskiej, 6,5 tys. nauczycieli zostało zwolnionych

Wbrew zapewnieniom Zalewskiej, 6,5 tys. nauczycieli zostało zwolnionych

Ponad 6,5 tys. nauczycieli straciło pracę, a prawie 13 tys. ograniczono etat – tak wyglądają skutki wprowadzonej przez PiS reformy oświaty. A pamiętamy przecież, jak i minister Anna Zalewska, i Beata Szydło wielokrotnie zapewniały, że zwolnień nie będzie. Dodajmy, że 5 tys. nauczycieli musi pracować w kilku szkołach, żeby uzupełnić etat.

Powyższe wyliczenia przedstawił Związek Nauczycielstwa Polskiego, ale jak dodał szef Związku Sławomir Broniarz, to jeszcze niepełne dane. Odnoszą się do 70 procent jednostek samorządu terytorialnego i pokazują stan z 30 września. – „Nie nastąpiło cudowne ocalenie nauczycieli w związku z likwidacją gimnazjów” – powiedział Broniarz.

A Zalewska z nieodłącznym szerokim uśmiechem twierdziła: – „Nie będzie utraty pracy w wyniku przekształceń szkół”. Uparcie też lansuje tezy, że jednym z celów reformy edukacji jest ochrona miejsc pracy nauczycieli, a zwolnienia to efekt niżu demograficznego! Szef ZNP twierdzi, że i ona, i Beata Szydło żyją w swoim świecie. – „Ukazały się bardzo sprzeczne komunikaty. Z jednej strony pani premier mówi, że nie ma skarg ze strony interesariuszy, nie protestują rodzice, podręczniki są w szkołach, nie ma zwolnień, a samorządy są zadowolone. Z drugiej strony wiemy, że wiele szkół – także w Warszawie – nie zaopatrzyło swoich uczniów w podręczniki, samorządy narzekają, że wydają miliony złotych na adaptację pomieszczeń, że są zwolnienia nauczycieli. Mamy jakby dwa światy: ten widziany oczami pani premier i ten widziany oczami nauczycieli”.

To samo dotyczy ofert pracy dla nauczycieli, o czym też mówiła Zalewska. – „Jeśli przejrzymy oferty pracy na stronach kuratoriów oświaty, to okaże się, że „ta praca dla nauczycieli” to często propozycje typu: jedna, dwie, trzy godziny tygodniowo – podsumował Broniarz.

Obecne zwolnienia to – niestety – nie koniec. Kolejne i największe będą w 2019 r. wraz z całkowitą likwidacją gimnazjów.

koduj24.pl

Są poprawki PiS do prezydenckich ustaw. Jutro zostaną przedstawione Dudzie

mk, IAR, 09.10.2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wychodzi ze spotkania z prezydentem RP Andrzejem Duda w sprawie reformy sądownictwa, Warszawa, Belweder 22.09.2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wychodzi ze spotkania z prezydentem RP Andrzejem Duda w sprawie reformy sądownictwa, Warszawa, Belweder 22.09.2017 (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prawo i Sprawiedliwość przygotowało już poprawki do ustaw dot. Sądu Najwyższego i KRS proponowanych przez Andrzeja Dudę. Prezydent ma zapoznać się z poprawkami jutro.

Poprawki PiS do prezydenckich ustaw dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa zostaną jutro przedstawione Andrzejowi Dudzie – podały „Wiadomości” TVP1.

– Poprawki wypełniają oczekiwania pana prezydenta co do zmian, jakich oczekiwał ze strony środowiska Prawa i Sprawiedliwości. Mamy nadzieję, że spotka się nasza propozycja z przychylnością pana prezydenta – mówiła w „Wiadomościach” rzeczniczka PiS Beata Mazurek.

Wcześniej Mazurek deklarowała, że jej partia poszła „na ogromne ustępstwa” w sprawie prezydenckich projektów. – Zgodziliśmy się na te 3/5, o które wnioskował pan prezydent, na to, że wyeliminowana została rola ministra sprawiedliwości, na to, że KRS zostaje wybierany ponadpartyjnie, zgodziliśmy się na emerytury, o których mówił pan prezydent – mówiła w piątek Beata Mazurek w TVP Info.

Prezydent czeka na poprawki na piśmie

Prezydent Andrzej Duda pod koniec lipca zawetował ustawy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa przygotowane przez rządową większość. Własne propozycje ustaw prezydent przedstawił 25 września.

Prezydent zaproponował, by sędziów KRS wybierał Sejm większością 3/5 głosów i by na wybór sędziów Rady mieli wpływ także obywatele. Prawo do zgłoszenia kandydata na członka Rady będzie miała grupa co najmniej dwóch tysięcy obywateli, a także grupa co najmniej 25 sędziów w stanie czynnym. Sędzia Sądu Najwyższego będzie mógł przejść w stanu spoczynku w wieku 65 lat, pracować dłużej mógłby za zgodą prezydenta.

Prezydent Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński odbyli w ostatnich tygodniach trzy spotkania w sprawie ustaw o sądownictwie. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

– Pan prezydent zadeklarował, że dopiero kiedy takie poprawki dostanie na piśmie, czyli będą jasno i precyzyjnie zapisane, to dopiero wtedy może się do nich odnosić – mówił kilka dni temu rzecznik Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łapiński.

Łatwiejszy dostęp do broni palnej? Rozprawiamy się z argumentami zwolenników pomysłu [MAKE POLAND GREAT AGAIN odc.6]

http://www.gazeta.tv/plej/19,160472,22487987,video.html

gazeta.pl

Będzie nowe logo Senatu. Rebranding za 110 700 zł

Upolitycznienie TVP i PR nie przeszkadza władzom Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Dofinansowanie z MSZ dla „wybitnych” dziennikarzy

Można zaryzykować stwierdzenie, że większość członków SDP nie chce – z różnych powodów – zobaczyć tego, co widać gołym okiem. Sącząca się z tzw. mediów publicznych propaganda PiS jest nad wyraz czytelna, a władze stowarzyszenia – kojarzone z prawicą – nie reagują.

Ostatnio na znak protestu wobec zgody stowarzyszenia na „drastyczne upolitycznienie i upartyjnienie” TVP i Polskiego Radia szeregi SDP opuścili Roman Graczyk i Janusz Poniewierski. W wydanym oświadczeniu napisali m.in., że TVP i Polskie Radio stały się tubą propagandową PiS, a kierowane przez Krzysztofa Skowrońskiego SDP przemilcza upartyjnienie mediów publicznych. – „Media, zwane dawniej publicznymi, a obecnie narodowymi, tworzą obraz rzeczywistości drastycznie nieadekwatny do faktów. Kreują pewnego rodzaju „nierzeczywistość” – zjawisko, którego powrotu w suwerennej Polsce nie oczekiwaliśmy w najczarniejszych snach. Wątłe i rzadkie reakcje SDP na wspomniane nadużycia, najczęściej jednak milczenie i bierność, oznaczają w naszej ocenie abdykację z podstawowej powinności związku dziennikarskiego. Nie wypełniając jej, SDP stawia pod znakiem zapytania sens swego dalszego istnienia”.

Krzysztof Skowroński – szef SDP – tuż po przejęciu TVP przez PiS dostał w tej telewizji program. Na antenie TVP Info prowadził „24 minuty”, a od niedawna jest w tej stacji współgospodarzem programu „O co chodzi”. Za poprzednich rządów PiS został dyrektorem Programu III Polskiego Radia. Skowroński nie zajął dotychczas stanowiska w sprawie odejścia dwóch dziennikarzy ani odniósł się do zarzutów, które sformułowali w swoim oświadczeniu.

Głos zabrał natomiast członek SDP Piotr Legutko, który na stronie stowarzyszenia napisał, że jest „w szoku” i „nie dowierza”. Autor jest również związany z TVP (za poprzednich rządów PiS także w niej pracował), od 2016 r. był dyrektorem TVP 3 Kraków, a od 2017 r. jest dyrektorem TVP Historia. –„Uważam, że Janusz i Roman swoim oświadczeniem wyrządzili krzywdę członkom Stowarzyszenia” – czytamy w felietonie Legutki.

Można by zapytać, co o tej krzywdzie sądzą zwolnieni z mediów publicznych dziennikarze, w których obronie stowarzyszenie nie stanęło.

 

koduj24.pl

Biografka Iłłakowiczówny: Czasem działała na granicy liczenia się z uczuciami innych. Były jednak osoby, które doskonale ją rozumiały [WYWIAD]

https://koduj24.pl/duda-przywlaszcza-pepowine-pilsudskiego/

Duda przywłaszcza pępowinę Piłsudskiego

Duda przywłaszcza pępowinę Piłsudskiego

W wigilię Mikołajek Andrzej Duda chce, aby marszałek Sejmu zwołał Zgromadzenie Narodowe, bo prezydent ma zamiar walnąć swoją retoryką w przedstawicieli narodu, a przy okazji poczęstować nas swą napuszoną mową. Czym na to zasłużyliśmy? 150 lat temu wychynął na ten padół łez Józef Piłsudski, z którym niemal każdy polski polityk czuje jakąś patriotyczną więź.

Zamysł Dudy jest przemyślny i bardzo polityczny. Po 150 latach chce sobie przywłaszczyć pępowinę Naczelnika Państwa. On ci stanął na czele Niepodległości 1918 roku, on utworzył warunki do powstania konstytucji marcowej 1921 roku, a Duda ciągle kombinuje, jak nie odpowiadać za złamanie obecnie obowiązującej Konstytucji i stać się ojcem kolejnej.

Ale jeszcze bardziej jest widoczny inny zamiar i w nim może Dudę czekać porażka. Mianowicie za nieformalnego Naczelnika Polski w oczach elektoratu PiS uchodzi Jarosław Kaczyński, to jemu Duda chce ukraść ten blichtr. Mamy niejako do czynienia z klasycznym ojcobójstwem.

Kaczyński w chwili krytycznej dla swojej partii – kryzysu madryckiego, gdy na kilometrówce popili sobie w Hiszpanii politycy PiS – naprędce sklecił fakt, który miał przykryć tę wpadkę: nikomu nieznany Duda będzie kandydatem PiS w wyborach prezydenckich. Tak politycznie został wyskrobany Duda.

Duda więc wydawał się martwy, ale kolosalne błędy Platformy Obywatelskiej doprowadziły do sytuacji, że ten płód Kaczyńskiego ożył i sięgnął po prezydenturę. Bezwolny Duda spełniał przez dwa lata wolę prezesa Kaczyńskiego, aż nagle stanął okoniem z różnych zresztą przyczyn, bynajmniej nie odwagi ani głębszej refleksji.

Duda coraz częściej mówi „nie” prezesowi, bo nie chce odpowiadać w przyszłości za jego bezprawie. 5 grudnia przypada rocznica urodzin Piłsudskiego, lecz nie wariujmy i nie róbmy kolejnych uroczystości z byle powodu, niemniej Duda ma świadomość, co się kroi, musi więc walczyć o swoje ocalenie.

Kaczyński może skraść mu tę datę, gdyż najprawdopodobniej wymieni Beatą Szydło na siebie w roli premiera. Ten Sejm może przyjąć różne uchwały przez pisowską aklamację, włącznie z przyznaniem prezesowi tytułu formalnego Naczelnika Polski. Przy okazji może być ogłoszone, że żadnego referendum konstytucyjnego nie będzie, a Duda odpowie przed Trybunałem Stanu za złamanie Konstytucji 1997 roku.

Pępowina Piłsudskiego po 150 latach może mieć dla Dudy nie tylko sens ojcobójstwa, ale polityczno-egzystencjalne „być albo nie być”.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Macierewicz chce zastąpić Kaczyńskiego? Poważne zarzuty pod adresem Prawa i Sprawiedliwości

Destrukcyjny dla polskiej obronności, przedłużający się konflikt pomiędzy szefem Ministerstwa Obrony Narodowej Antonim Macierewiczem, a prezydentem Dudą wchodzi najwyraźniej w nowy etap. Po fazie „polityki epistolarnej”, czyli bezskutecznej wymiany listów w sprawach dotyczących obronności, poprzez odbieranie dostępu do tajnych informacji generałowi, który powinien być „uchem prezydenta” w wojsku, czy poprzez symboliczne odmowy nominacji generalskich przedstawionych przez szefa MON teraz mamy już etap bezpośredniej konfrontacji. Coraz mocniej związane z Macierewiczem i jego przyjaciółmi media atakują szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz jego doradców, zarzucając im związki z służbami poprzedniego ustroju i wytykając im haniebne ich zdaniem fragmenty życiorysu.

W ostatnich dniach atak ze strony stronników Antoniego Macierewicza poszedł jednak dużo dalej, uderzając w samego prezydenta. Zwrócił na to uwagę na swoim Twitterze były wiceprezes Polskiego Radia, Marcin Palade.

Użytkownik @SciosBezdekretu to twitterowe konto Aleksandra Ściosa vel Mariusza Maraska, jednego z najbliższych i najbardziej zaufanych ludzi Antoniego Macierewicza. Jeszcze niedawno był on szefem Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, które Macierewicz objął w kontrowersyjnych okolicznościach w grudniu 2015 roku. Aleksander Ścios na swoim blogu szerzy skrajne teorie spiskowe, w których jedyną wiarygodną postacią zawsze jest minister Macierewicz. Mimo iż większość komentatorów badających tę sprawę uznaje Maraska za autora tych internetowych wpisów, ten konsekwentnie zaprzecza, mimo iż wszystkie tropy prowadzą właśnie do niego. Nietrudno się bowiem dziwić – zarzuty pod adresem PiS i prezydenta są naprawdę mocne.

Jeśli trafna jest hipoteza, że akuszerami „nowego rozdania” z roku 2015 byli ludzie związani ze środowiskiem WSI, „wybudzenie” pana prezydenta potwierdzałoby też zasadę stosowaną w latach ubiegłych: gwarantem zachowania status quo jest ośrodek prezydencki i jakiekolwiek spory w tym zakresie, będą rozstrzygane na korzyść tego ośrodka. (…)

Partia „dobrej zmiany” podporządkuje się woli środowiska pana Dudy i proces ten zostanie przedstawiony wyborcy jako jedynie słuszna „droga kompromisu”. To oznacza, że nie będzie żadnej „reformy sądownictwa” ani żadnej innej zmiany, która w sposób realny mogłaby zagrozić interesom układu mafijnego III RP. (…)

Pan Kaczyński wie – dlaczego Andrzej Duda miał zostać prezydentem, a PiS mógł „wygrać” wybory parlamentarne. Wie zatem, że inscenizacja „dobrej zmiany” musi uwzględniać bariery wytyczone przez „akuszerów” nowego rozdania, a margines dowolności jest stosunkowo niewielki”.

To nie jest przypadek, że w tym samym czasie prawicowi dziennikarze z rodziny Gazety Polskiej, z którymi towarzysko i biznesowo związany jest Antoni Macierewicz, atakują otwarcie szefa BBN Pawła Solocha, a jego bliski współpracownik i fan Aleksander Ścios vel Marasek otwarcie atakują nie tylko prezydenta, ale i prezesa PiS. Można mieć uzasadnione przypuszczenia, że takie działanie to nic innego jak próba osłabiania głównych rywali Macierewicza, wskazując też jego bezpośrednie cele – przejęcie kontroli nad polską armią oraz, w przyszłości, przejęcie kontroli nad Prawem i Sprawiedliwością.

Tym bardziej kuriozalnie brzmi dzisiejsza wypowiedź marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który będąc gościem Konrada Piaseckiego w Radiu Zet mówił dziś, że prezydent i szef MON muszą się pogodzić, bo tego wymaga wspólny cel, jakim jest zmienianie Polski. Śmiem twierdzić, że Antoni Macierewicz ma inne zdanie na ten temat.

 

crowdmedia.pl

Duda przywłaszcza pępowinę Piłsudskiego

W wigilię Mikołałek Andrzej Duda chce, aby marszałek Sejmu zwołał Zgromadzenie Narodowe, bo prezydent ma zamiar walnąć swoją retoryką w przedstawcicieli narodu, a przy okazji poczęstować nas swą napuszoną mową. Czym na to zasłużyliśmy? 150 lat temu był wychynąć na ten Padół Łez Józef Piłsudski, z którym niemal każdy polski polityk czuje jakąś patriotyczną więź.

Zamysł Dudy jest przemyślny i bardzo polityczny. Po 150 latach chce sobie przywłaszczyć pępowinę Naczelnika Państwa. On ci stanął na czele Niepodległości 1918 roku, on utworzył warunki do powstania Konstytucji marcowej 1921 roku, a Duda ciągle kombinuje, jak nie odpowiadać za złamanie obecnie obowiązującej konstytucji i stać się ojcem kolejnej.

Ale jeszcze bardziej jest widoczny inny zamiar i w nim może Dudę czekać porażka. Mianowicie za nieformalnego Naczelnika Polski w oczach elektoratu PiS uchodzi Jarosław Kaczyński, to jemu Duda chce ukraść ten blichtr. Mamy niejako do czynienia z klasycznym ojcobójstwem.

Kaczyński w chwili krytycznej dla swojej partii – kryzysu madryckiego, gdy na kilometrówce popili sobie w Hiszpanii politycy PiS – naprędce sklecił fakt, który miał przykryć tę wpadkę: nikomu nieznany Duda będzie kandydatem PiS w wyborach prezydenckich. Tak politycznie został wyskrobany Duda.

Duda więc wydawał się martwy, ale kolosalne błędy Platformy Obywatelskiej doprowadziły do sytuacji, że ten płód Kaczyńskiego ożył i sięgnął po prezydenturę. Bezwolny Duda spełniał przez dwa lata wolę prezesa Kaczyńskiego, aż nagle stanął okoniem z różnych zresztą przyczyn, bynajmniej nie odwagi, ani głębszej refleksji.

Duda coraz częściej mówi „nie” prezesowi, bo nie chce odpowiadać w przyszłości za jego bezprawie. 5 grudnia przypada rocznica urodzin Piłsudskiego, lecz nie wariujmy i nie róbmy kolejnych uroczystości z byle powodu, niemniej Duda ma świadomość, co się kroi, musi więc walczyć o swoje ocalenie.

Kaczyński może skraść mu tę datę, gdyż najprawdopodobniej wymieni Beatą Szydło na siebie w roli premiera. Ten Sejm może przyjąć różne uchwały przez pisowską aklamację, włącznie z przyznaniem prezesowi tytułu formalnego Naczelnika Polski, przy okazji może być ogłoszone, że żadnego referendum konstytucyjnego nie będzie, a Dudą odpowie przed Trybunałem Stanu za złamanie Konstytucji 1997 roku.

Pępowina Piłsudskiego po 150 latach może mieć dla Dudy nie tylko sens ojcobójstwa, ale polityczno-egzystencjalne „być albo nie być”.

Prezydent składa wniosek o zwołanie Zgromadzenia Narodowego

09 października 2017

Prezydent Andrzej Duda zwrócił się z wnioskiem do Sejmu o zwołanie na 5 grudnia Zgromadzenia Narodowego – poinformował rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. Tego dnia przypada 150. rocznica urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego.

„Zwracam się do pana marszałka z wnioskiem o zwołanie Zgromadzenia Narodowego w dniu 5 grudnia 2017 roku w celu wysłuchania orędzia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Tego dnia przypada bowiem 150. Rocznica urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego, jednego z ojców polskiej niepodległości, żołnierza i męża stanu, którego osoba i dokonania uznawane są za jedne z najważniejszych symboli odrodzenia niepodległej Polski w roku 1918” – napisał prezydent w piśmie skierowanym do marszałka Sejmu, którego treść ujawnił portal 300polityka.pl. 

(http://www.tvn24.pl)

PAD wnioskuje do marszałka Sejmu o zwołanie Zgromadzenia Narodowego na 5 grudnia

PAD wnioskuje do marszałka Sejmu o zwołanie Zgromadzenia Narodowego na 5 grudnia

– Zwracam się do marszałka z wnioskiem o zwołanie Zgromadzenia Narodowego w dniu 5 grudnia 2017 roku w celu wysłuchania orędzia prezydenta RP. Tego dnia przypada bowiem 150. Rocznica urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, jednego z ojców polskiej niepodległości, żołnierza i męża stanu, którego osoba i dokonania uznawane są za jedne z najważniejszych symboli odrodzenia niepodległej Polski w roku 1918 – napisał prezydent Andrzej Duda w piśmie skierowanym do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.

300polityka.pl

STAN GRY: Współpracownik PADa na offie w Fakcie: Niech sobie prezes przyswoi, Jacek Karnowski ostrzega PiS: Koniunktura się kiedyś skończy

— 300LIVE:
Szydło zapowiada powołanie komórki eksperckiej ds. cyberbezpieczeństwa, którą będzie kierował Szefernaker
Kukiz: Nie wygasła we mnie do końca pokładana nadzieja w prezydenta Dudę
Kukiz: Być może będziemy musieli założyć partię, żeby mieć zabezpieczenie przed pisowską władzą
Ziobro: KRS to klucz do przeprowadzenia całej reformy
Ziobro: Radziłbym PAD, żeby dobierał doradców, którzy będą bardziej natchnieniem do Ducha Świętego niż od jakichś PR-owców
Ziobro: Mogę zapewnić, że to nie są ostatnie zatrzymania i ostatnie zarzuty w sprawie reprywatyzacji
Karczewski: Zagłosuję za ustawą zakazującą aborcji, gdy mamy do czynienia z wadą płodu
Bańka: Drużyna dobrej zmiany gra do jednej bramki. Skład delegował trener Kaczyński
Sellin: Lepiej by było, jeśli PAD chce przeprowadzić referendum, to troszkę wcześniej, lub troszkę później, a nie 11 listopada
Sellin: Jesteśmy gotowi przedstawić ustawę o dekoncentracji mediów. To kwestia decyzji politycznej, kiedy z tym ruszamy
http://300polityka.pl/live/2017/10/09/

— 12 LAT TEMU odbyła się I tura wyborów prezydenckich. Do II tury (23 października) przeszli: Donald Tusk (36,33%) i Lech Kaczyński (33,10%).

— 6 LAT TEMU PO wygrała wybory i zaczęła drugą kadencję rządów.

— MAMY MUNDIAL! – jedynka GW.

— ZDANIEM TVP INFO SĘDZIA PRZYŁĘBSKA PRZYNOSI SZCZĘŚCIE: http://www.tvp.info/34314964/prezes-julia-przylebska-na-trybunach-narodowego-przynosi-szczescie

— POLITYCZNY PLAN TYGODNIA: Sejm o budżecie i handlu w niedziele, PAD na Węgrzech, Cybersec z Szydło, Tusk z V4 
http://300polityka.pl/news/2017/10/08/polityczny-plan-tygodnia-sejm-o-budzecie-i-handlu-w-niedziele-pad-na-wegrzech-cybersec-z-szydlo-tusk-z-v4/

— 7 CYTATÓW Z WYWIADU PREZYDENTA DLA DO RZECZY: Same 3/5 w Senacie nie gwarantuje ponadpartyjnego wyboru sędziów do KRS
http://300polityka.pl/news/2017/10/08/pad-same-35-w-senacie-nie-gwarantuje-ponadpartyjnego-wyboru-sedziow-do-krs-7-cytatow-z-do-rzeczy/

– NIECH PREZES SOBIE PRZYSWOI, ŻE Z PREZYDENTEM TRZEBA SIĘ LICZYĆ – takie słowa wg Faktu wypowiedział współpracownik PAD: “Nazywanie wet incydentem to kolejna próba deprecjonowania głowy państwa – mówi nam bliski współpracownik prezydenta. I dodaje: – Mam dobrą radę dla prezesa: niech przyswoi komunikat, że z prezydentem trzeba się liczyć”.
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/ludzie-prezydenta-andrzeja-dudy-radza-prezesowi-pis-z-prezydentem-trzeba-sie-liczyc/h2kcqcg

— PREZES PIS LEKCEWAŻĄCO O PREZYDENCIE: WETA TO BYŁ INCYDENT – tytuł w Fakcie.

— HOŁD LENNY ZIOBRYSTÓW – tytuł w Fakcie o konwencji Solidarnej Polski.

— JACEK KARNOWSKI OSTRZEGA PIS: POLITYCZNA KONIUNKTURA KIEDYŚ SIĘ SKOŃCZY: “Polityczna koniunktura kiedyś się skończy. Może za lat kilka, może za kilkanaście, a może dużo szybciej. Nastroje społecznej też są chwiejne, i parę drobnych zdarzeń może wywołać wahnięcie w drugą stronę. I skończą się wysokie, rekordowe sondaże prawicy, a zacznie się twarda walka o władzę. Bo polityka to nie szachy, ale jak ktoś zauważył – raczej brydż z elementami pokera”.
https://wpolityce.pl/polityka/361407-polityczna-koniunktura-kiedys-sie-skonczy-jesli-teraz-nie-przebudujemy-polski-mozemy-stracic-naprawde-wszystko

— ZIOBRO CZUJE SIĘ SILNY – Grzegorz Osiecki w DGP: “Zbigniew Ziobro jednak czuje się silny. W sobotę na konwencji jego partii „Solidarna Polska” prezes PiS komplementował działania ministra. Kaczyński stara się pokazać jako arbiter w sporze „między 40-latkami”. To stawia w trudnej pozycji Andrzeja Dudę, który ma konstytucyjnie wyższą pozycję niż minister. Za to Ziobro podjął grę prezesa. – Mogę wyciągnąć rękę do współpracy z prezydentem – mówił”.

— KRZYSZTOF SZCZERSKI O CZTERECH WARUNKACH PREZYDENTA – mówi w rozmowie z Grzegorzem Osieckim w DGP: “Prezydent jasno określił swoje oczekiwania co do ostatecznego kształtu ustaw o centralnych instytucjach wymiaru sprawiedliwości. Są one cztery: wielopartyjna podstawa wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, obiektywne i transparentne kryterium zmian kadrowych w Sądzie Najwyższym, uspołecznienie działania tych instytucji m.in. przez skargę nadzwyczajną oraz wycofanie roli prokuratora generalnego z bezpośredniego wpływu na funkcjonowanie tych organów państwa. W tych ramach toczą się rozmowy z większością parlamentarną”.

— SZCZERSKI NA PYTANIE O SCENARIUSZE: WETA ALBO NIEUCHWALENIA USTAW PRZEZ WIĘKSZOŚĆ: “Jesteśmy dziś od niego dalej niż bliżej”.

— SZCZERSKI O KONFLIKCIE Z MON: PRZYBIERA ZŁE FORMY, NIEKORZYSTNE Z PUNKTU WIDZENIA PAŃSTWA – mówi Osieckiemu w DGP: “To nie tyle konflikty, ile – każdorazowo – różnice zdań w bardzo konkretnych sprawach. I są one rozstrzygane raz w lepszym stylu, a raz w gorszym, zależnie od okoliczności, w tym okoliczności personalnych. Niektóre się ciągną, przybierając złe formy, co jest już niekorzystne z punktu widzenia interesu państwa. Ta ostatnia uwaga nie dotyczy spraw z zakresu polityki zagranicznej”.

— SZCZERSKI: AFD NIE JEST SOJUSZNIKIEM POLSKICH SPRAW: “Przede wszystkim zmienia się niemiecka scena polityczna. AfD jako partia izolowana stanie się kontrapunktem dla pozostałych ugrupowań. To od nich będzie zależeć, jak się w tej sytuacji odnajdą. Chcę jednocześnie jasno powiedzieć – AfD nie jest sojusznikiem polskich spraw”.
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/559923,rozmowa-z-krzysztof-szczerski-szef-gabinetu-prezydenta-andrzej-duda.html

— POLITYCZNY SPÓR CZTERDZIESTOLATKÓW – GPC: “W sobotę po konwencji Solidarnej Polski wydawało się, że kon ikt na linii rząd–prezydent Andrzej Duda zostanie zażegnany. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślił, że „nic nie stoi na przeszkodzie, żeby czterdziestokilkulatkowie mogli ze sobą dobrze współpracować i działać na rzecz Polski”. W niedzielę rano wszyscy jednak komentowali wywiad dla tygodnika „Do Rzeczy”, w którym prezydent przypomina zdradę, jakiej dokonał Ziobro w 2011 r”.

— HIPOKRYZJA POSTĘPOWCÓW NIE MA GRANIC – Michał Szułdrzyński w RZ: “Katolicyzm jest tolerowany przez środowiska liberalno-lewicowe, ale tylko pod pewnymi warunkami. Prywatnie ktoś tam może mieć jakieś przekonania, nie ma sprawy. Ale okazywać je publicznie? Modlić się publicznie, w dodatku na granicach? Nie, tego zwolennicy postępu nie mogli już tolerować. Tolerować można inne religie i rozmaite punkty widzenia, ale własny, polski katolicyzm jest, jak się okazało, zbyt obciachowy. Otwartość, owszem, ale na wszystko inne. Tym jednak, którzy chcą publicznie odmawiać różaniec za pomyślność naszej ojczyzny, za pokój, progresiści mówią stanowcze „nie”. I postanowili im wypowiedzieć wojnę. I tak „Różaniec do granic” ujawnił, że hipokryzja postępowców nie ma granic”. http://www.rp.pl/Komentarze/171009072-Michal-Szuldrzynski-Hipokryzja-bez-granic.html?template=restricted

— PiS – 40, PO – 21, Nowoczesna – 9, Kukiz 7, SLD 5,3, PSL 4,7 – sondaż RZ.

— ZUZANNA DĄBROWSKA O MOCNYCH STRATACH KUKIZA – pisze w RZ: “Dobre wyniki gospodarcze i długofalowe działanie programu 500 plus wydają się być ważniejsze dla wyborców PiS niż np. zmiany w sądownictwie. Traci za to Kukiz’15 i spada na poziom niecałych 7 procent. Ruch nie zyskał na popieraniu działań prezydenta Andrzeja Dudy i na tym, że nazywany jest z przekąsem przez kolegów z PiS „partią prezydencką”. http://www.rp.pl/Polityka/310089949-Sondaz-IBRiS-dla-Rzeczpospolitej-PiS—40-proc-PO—21-proc-Nowoczesna—9-proc.html?template=restricted

— OD MIESZANIA PLATFORMA NIE ZROBI SIĘ LEPSZA, MA STARE OPOWIEŚCI – Jacek Żakowski w GW: “Czy to znaczy, że ci, których martwi perspektywa trwałych rządów PiS, powinni bronić Schetyny? Nie sądzę. Opozycja w jej dzisiejszym kształcie nie ma szans na pokonanie PiS, bo reprezentuje zużyte opowieści, a gdy próbuje je zmieniać w kierunku wskazanym przez PiS, jest mało wiarygodna. Taki problem miała Unia Wolności, a potem SLD. Z takiego kryzysu nie ma zwykle innego wyjścia niż dezintegracja, a potem ponowna integracja (jak Akcji Wyborczej Solidarność w PiS i UW w PO) wokół nowych idei, liderów i instytucji”. http://wyborcza.pl/7,75968,22485565,od-mieszania-schetyna-platforma-nie-zrobi-sie-lepsza.html

— PLATFORMA GASI SPORY WEWNĘTRZNE – Iwona Szpala w GW: “- Do wyborów samorządowych nie będzie personalnych rewolucji w PO. Potem wszystko zależy od wyniku wyborów. Grzegorz Schetyna to wie – mówi polityk z otoczenia szefa Platformy Obywatelskiej”.

— SZPALA O BUDUJĄCYM SIĘ BUDCE: “Dwaj ostatni politycy są z tzw. frakcji młodych w PO, zasiadają w zarządzie partii. – Przypominam, że po 26 października zaczynamy wybory wewnętrzne, atmosfera sprzyja plotkom, nie wszyscy kochają Grzegorza. Będziemy mieli m.in. nowy zarząd i Budka ma tam miejsce – mówi polityk od Schetyny. Opowiada też, że przewodniczący Borysa Budkę „zbudował”. http://wyborcza.pl/7,75398,22485160,platforma-gasi-wewnetrzne-spory-wynik-wyborow-samorzadowych.html

— MARCIN FIJOŁEK O PROBLEMACH OPOZYCJI: “Im dłużej politycy opozycji będą przekonani, że ich słabe notowania i beznadziejne perspektywy są efektem działań pisowskich służb, tym dłużej PiS będzie umacniał swoje pozycje. Nie dziwi mnie irytacja Jana Śpiewaka, który – sam wobec PiS mocno krytyczny – załamuje ręce i stwierdza, że PO i cała III RP walczy dziś o większość konstytucyjną dla partii Kaczyńskiego. Ale na reset po tamtej stronie na razie się nie zanosi”. https://wpolityce.pl/polityka/361299-hgw-ma-racje-pisowscy-siepacze-ze-sluzb-stoja-nie-tylko-za-afera-reprywatyzacyjna-ale-i-za-wszystkimi-problemami-opozycji

— WASZE BEZPIECZEŃSTWO, TAKŻE NASZYM BEZPIECZEŃSTWEM – ambasador Niemiec w Polsce dla RZ: “Bez bliskiej współpracy niemiecko-polskiej nie będzie dobrej europejskiej przyszłości. Wasze bezpieczeństwo jest również naszym bezpieczeństwem”.

— KORNEL MORAWIECKI NIE WSTĄPI DO PIS – jak mówi SE: “ Nic o tym nie wiem, żeby był planowany jakiś transfer. Rozumiem, że spekulacje mogą być różne. My jednak nie planujemy na razie takiego ruchu i skupiamy się na pracy wewnątrz naszego koła”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/morawiecki-nie-chce-byc-w-partii-z-synem_1021710.html

— KATARZYNA LUBNAUER SZYDZI ZE STARTU POSŁA MISIŁY NA SZEFA NOWOCZESNEJ – jak mówi SE: “Słyszałam. Zaskakujące jest dla mnie to, że człowiek, który nie uzyskał poparcia na szefa swojego regionu, uważa, że teraz potrafi zarządzać całą partią”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/Katarzyna-Lubnauer-posel-misio-przegral-sam-ze-soba_1021739.html

— O ZORGANIZOWANEJ ŚLEPOCIE WS WYŁUDZEŃ VAT – PAWEŁ GRUZA, WICEMINISTER FINANSÓW- mówi Jackowi Nizinkiewiczowi w RZ: “Za rządów PO–PSL mieliśmy do czynienia ze zorganizowaną ślepotą w sprawie wyłudzeń VAT. Komisja ds. Amber Gold pokazuje, że zorganizowana ślepota w rządzie Donalda Tuska i Ewy Kopacz obejmowała też inne obszary ekonomiczne, przez co tracił Skarb Państwa i obywatele. Wyłudzenia VAT za rządów PO to największa finansowa patologia III RP. Żadna inna sprawa nie zbliża się nawet do poziomu tych nieprawidłowości. Emocjonalne wypowiedzi ministra Rostowskiego to już dzisiaj too little, too late (za mało, za późno)”.
http://www.rp.pl/Polityka/310089963-Wiceminister-finansow-Pawel-Gruza-Mafia-przez-lata-okradala-panstwo.html?template=restricted

— DGP CHWALI KOWNACKIEGO – jak piszą Maciej Miłosz i Zbigniew Parafianowicz: “Można je różnie recenzować. Należy jednak docenić, że ktoś w końcu w miarę poważnie próbuje uporządkować system, w którym – ponad siedem lat po katastrofie smoleńskiej – wciąż są luki. Od drobnicy, takiej jak wpisanie do instrukcji Head przez ministra Tomasza Siemoniaka nieistniejącego w Polsce stanowiska pierwszego wicepremiera (nie ma go ani w konstytucji, ani w ustawie o Radzie Ministrów), do znacznie poważniejszych problemów, takich jak brak mechanizmu eliminującego kontakt VIP-a z pilotem. Kownacki przynajmniej próbuje coś z tym zrobić. Próbuje wyrzucić te słynne drzwi od stodoły, na których rzekomo może latać polski pilot. Niezależnie od barw politycznych, sympatii czy antypatii, należy mu kibicować”.

— KARTA PRZEZ PIS OBDARTA, ZNP MÓWI, ŻE OIS WYKONA ZA OPOZYCJĘ CZARNĄ ROBOTĘ – Justyna Suchecka w GW: “Zmianami w Karcie i finansowaniu oświaty zajmą się jutro sejmowe komisje. Broniarz: – Liczymy na wsparcie opozycji, choć zdajemy sobie sprawę, że przyjęcie wielu z tych niekorzystnych dla nauczycieli zapisów może być opozycji na rękę. PiS wykona za nią czarną robotę. Raz wprowadzone zmiany w przywilejach, awansie czy ocenie naszej pracy będzie trudno odkręcić”. http://wyborcza.pl/7,75398,22485096,karta-nauczyciela-bedzie-obdarta-przez-pis-rzad-planuje-obciecie.html

— CHUDSZY BUDŻET RZĄDU NA DROGI – Andrzej Kublik w GW: “W projekcie budżetu na przyszły rok na budowę i utrzymanie dróg krajowych zaplanowano mniej, niż rząd PiS ustalił w lipcu. Nie wiadomo też, jak za rok rząd wykupi 11,6 mld zł drogowych obligacji”. http://wyborcza.pl/7,155287,22479729,chudy-budzet-drogowy-mniej-pieniedzy-niz-zapowiadal-rzad-pis.html

— KRZYSZTOF WOŁODŹKO W GPC CHWALI KSIĄŻKĘ WOSIA: “Po najnowszą książkę Rafała Wosia pt. „To nie jest kraj dla pracowników” chętniej sięgają lewica i liberałowie. Ale także prawica będzie miała z jej lektury sporo pożytku, szczególnie w tym momencie rozwoju Polski, gdy słusznie pęka mit najwspanialszej z możliwych transformacji”.

— TYSZKA CHCE PROHIBICJI W SEJMIE, PIĘTA PRZECIWNY: http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/marszalek-tyszka-chce-prohibicji-w-sejmie_1021714.html

300polityka.pl

Antoni Macierewicz o książce Tomasza Piątka: to część wojny hybrydowej przeciw Polsce

09.10.2017
Według szefa MON, książka Tomasz Piątka pt. „Macierewicz i jego tajemnice” jest próbą zablokowania „odbudowy polskiego wojska”. – Ten pan (…) nie ukrywa, jaki jest cel publikacji tej książki – tłumaczył minister w rozmowie z dziennikiem „Sieci”. – To część wojny hybrydowej – podkreślił.
Szef MON Antoni MacierewiczFoto: Andrzej Zbraniecki / East News
Szef MON Antoni Macierewicz

– Tu nie chodzi o wolność słowa – mówił Antoni Macierewicz. Odniósł się w ten sposób do zarzutów części środowisk, że działania prokuratury przeciwko Piątkowi są naruszeniem wolności wyrażania opinii. – Tu chodzi o świadome działanie mające na celu uniemożliwienie wykonywania obowiązków – tłumaczył minister i dodał, że karę za taką aktywność przewiduje kodeks karny.

– Jednym z celów tych działań było uniemożliwienie zbudowania Wojsk Obrony Terytorialnej – mówił Macierewicz i dodał, że autor książki nie walczy o „wolność słowa”, a chodzi mu jedynie o „zablokowanie odbudowy polskiego wojska”.

Jacek Karnowski pytał Macierewicza, czy nie są to działania na wyrost, a autorowi chodziło jedynie o dozwoloną prawem krytykę. – To nie jest krytyka, to dezinformacja, część wojny hybrydowej przeciwko Polsce – zaznaczył szef MON.

onet.pl

Zbigniew Ziobro: radzę Andrzejowi Dudzie, by słuchał Ducha Świętego

09.102.107

Prezydent często odnosi się do duchowości. Istotą działania Ducha Świętego jest prawda i mądrość, a pan prezydent przeczy prawdzie – mówił w „Kwadransie Politycznym” na antenie TVP1 Zbigniew Ziobro. Minister sprawiedliwości podkreślił, że nie ma żadnych osobistych pretensji do prezydenta, ale radzi mu, by rzadziej słuchał swoich doradców.
Zbigniew Ziobro podkreśla, że nie ma żadnego konfliktu z prezydentemFoto: Rafał Guz / PAP
Zbigniew Ziobro podkreśla, że nie ma żadnego konfliktu z prezydentem
  • Zbigniew Ziobro uważa, że Andrzej Duda powinien skupić się na słuchaniu Ducha Świętego, a nie jego współpracowników
  • Nie mam żadnych zobowiązań wobec Andrzej Dudy – powiedział minister i podkreślił, że w przeszłości to raczej on pomagał obecnemu prezydentowi niż on jemu
  • Zbigniew Ziobro podkreślił, że mimo wszystko „ma pozytywny stosunek do prezydenta”

– Mnie też doradcy skłaniali do złych decyzji – mówił Ziobro, wspominając rok 2011 i swoje odejście z Prawa i Sprawiedliwości. Ten moment w wywiadzie dla „Do Rzeczy” wypomniał mu Andrzej Duda, nazywając go „zdradą”. Minister jest pewien, że te „cyniczne” słowa prezydenta były mu podyktowane przez doradców. – Radzę prezydentowi, jako koledze z dawnych lat – któremu bardziej ja pomogłem niż on mnie – by miał doradców, którzy będą mieli natchnienie od Ducha Św, a nie od PR-owców kierowanych własnymi pobudkami – powiedział Zbigniew Ziobro.

Minister podkreślił, że cynizm jest obecny w polityce, ale prezydent zapomina, że jedyne co się liczy to skuteczność. – Jeśli ktoś tak oficjalnie przeczy faktom, to niekoniecznie jest skuteczny – skomentował Ziobro. Podkreślił, że Andrzej Duda na każdym kroku stara się być uważany za wiarygodnego polityka, a takie słowa – jak te w wywiadzie dla „Do Rzeczy” – mu w tym nie pomagają.

– Różne były między nami relacje, ale gdy potrzebował wsparcia ws. zaostrzenia kar dla pedofilów, to ja odstąpiłem mu gotowy projekt ministerstwa – powiedział Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że „ma pozytywny stosunek do prezydenta”, nawet pomimo „tych słów i tego wszystkiego”.

– Nie mam żadnych zobowiązań wobec Andrzej Dudy, a odwrotnie było – mówił dalej Ziobro. Przypomniał, że jego stanowiska nie jest zależne od decyzji prezydenta, ale sam Duda ma powody, aby być mu wdzięcznym. – Miałem wpływ na to, że był kiedyś wiceministrem sprawiedliwości (…). Kilkakrotnie przekonywałem Lecha Kaczyńskiego, aby przyjąć Andrzeja Dudę do kancelarii prezydenta – wspominał Ziobro na antenie TVP1.

Odnosząc się do relacji rządu i prezydenta, podkreślił, że „sam Lewandowski bez drużyny nie może podjąć gry” i stwierdził, że „nawet najzdolniejszy człowiek bez wsparcia drużyny w ostatecznym finale, kiedy dojdzie do głównej rozgrywki, jest skazany na porażkę”. Ziobro podkreślił, że „pan prezydent ma wiele zalet i ma wielkie szanse przed sobą” oraz że nie cofa wyciągniętej do prezydenta ręki i zamierza go wspierać.

Andrzej Duda dla „Do Rzeczy”: wyborcy pamiętają, kto zdradził PiS

Ataki na mnie pochodzą głównie z jednego środowiska. Bynajmniej nie jest to środowisko Prawa i Sprawiedliwości – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” prezydent Andrzej Duda. Jak dodaje, chodzi o „jednego z koalicjantów PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy”.

Prezydent zaznacza, że „wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011 roku, zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, próbowały rozbić Klub Parlamentarny PiS i partię”. Jego zdaniem wielokrotnie także ostro atakowały prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego.

Prezydent w wywiadzie był także pytany o słowa, jakie wypowiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. – Podczas rozmowy z prezydentem powiedziałem mu, że nie chcę zajmować się sporami pokoleniowymi między 40-latkami — stwierdził w rozmowie prezes PiS, odnosząc się w ten sposób do sporu na linii Duda-Ziobro.

– To spór o przyszłość państwa – odpowiada Duda. – Mi nie chodzi o ministra X czy ministra Y, lecz o każdego ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym i w mojej ocenie nie powinien mieć tak ogromnej władzy nad Sądem Najwyższym, jakie dawała mu uchwalona przez parlament ustawa – dodaje.

Cała rozmowa z prezydentem Andrzejem Dudą znajdzie się w najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy”.

onet.pl

 

Obudź się! Poniedziałkowa rozgrzewka umysłu

Bez dwóch zdań jesteś gotowy rozpocząć kolejny tydzień

http://deser.gazeta.pl/deser/13,143462,10042,obudz-sie-poniedzialkowa-rozgrzewka-umyslu.html?i=12

„Truskawka na torcie” to złota myśl Tomasza Hajto. Były reprezentant Polski, teraz komentator piłkarski, używa tego sformułowania zamiast tekstu o „wisience na torcie”. Po meczu nawiązał do tego Donald Tusk i w ten sposób udowodnił, że jest na czasie z wiadomościami ze świata sportu.

Anna X. dzięki podrobionym dokumentom pracowała dla MON?

Antoni Macierewicz MONfot. Tomasz Gzell

Żandarmeria Wojskowa prowadzi śledztwo w sprawie penetracji Ministerstwa Obrony Narodowej przez „środowiska zewnętrzne”. Chodzi o sprawę kobiety z podrobionymi dokumentami, która była zatrudniona w podlegającemu MON, Centrum Weterana.

W połowie tygodnia do Centrum Weterana wkroczyła Żandarmeria Wojskowa, by zabezpieczyć dokumenty dotyczące podejrzanej osoby – poinformował tygodnik „Do Rzeczy”. Jak twierdzą jego informatorzy, zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami Anna X. miała zostać ulokowana w jednostce podlegającej MON dzięki sfałszowanym dokumentom. Istnieją także poszlaki, że kobieta nie działała sama, a w całą sprawę zaangażowane są „środowiska zewnętrzne, międzynarodowe”.

Jednym z powodów, dla których Żandarmeria w ogóle zainteresowała się sprawą urzędniczki były krążące po internecie zdjęcia kobiety towarzyszące anonsom o charakterze erotycznym. Według „Do Rzeczy” szef Centrum Weterana, płk Jerzy Stępień skierował już do prokuratury w Warszawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Annę X. Co ciekawe, do niedawna kobieta miała uchodzić w MON za protegowaną właśnie Stępnia.

– Status „specjalistki” w Centrum i nazwisko szefa tej instytucji miały jej otwierać wiele drzwi. Nasi rozmówcy mówią, że miała osobisty kontakt z żołnierzami uczestniczącymi w misjach wojskowych na Bliskim Wschodzie i dostęp do informacji o nich, a także uczestniczyła w zajęciach m.in. dla polskich „specjalsów” i snajperów. Wśród znajomych ma kilka osób odgrywających istotną rolę w systemie bezpieczeństwa państwa – pisze „Do Rzeczy” .

newsweek.pl

Zagadkowy wzrost aktywności Marty Kaczyńskiej. Czy szykuje się zaskakujące wejście do polityki?

Zagadkowy wzrost aktywności Marty Kaczyńskiej. Czy szykuje się zaskakujące wejście do polityki?

Fot. TVP Info

Od kilku dni panuje gorąca atmosfera wokół dyrektor Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej Magdaleny Sroki. Dziś wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin poinformował o decyzji swojego przełożonego Piotra Glińskiego ws. odwołania dyrektor:

Minister kultury stracił zaufanie do szefowej PISF Magdaleny Sroki i nie wyobrażamy sobie po prostu dalszej współpracy z nią; decyzja jest nieodwołalna.

Przypomnijmy,  chodzi o list, który jedna z pracownic PISF-u skierowała do stowarzyszenia amerykańskich studiów filmowych Motion Picture Association of America, podpis miała złożyć pod nim dyrektor Sroka. Według Sellina odwołanie ma nastąpić na podstawie przepisu, który mówi, że jak jest utrata zaufania, to minister ma prawo taką decyzję podjąć. Jutro Rada Programowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ma zaopiniować pismo ministra kultury w sprawie odwołania Magdaleny Sroki ze stanowiska.

List dotyczył zezwolenia na użycie w materiałach reklamowych zdjęć z ceremonii oscarowych, kiedy Andrzej Wajda i Paweł Pawlikowski dostają Oscara. W datowanym na 16 maja piśmie wyjaśniono ponadto, że PISF podczas 70. Festiwalu Filmowego w Cannes zaprezentuje film Andrzeja Wajdy „Człowiek z żelaza” właśnie dlatego, że „historia naszego kraju jest w kluczowym momencie”. Dalej zawarto słowa, które nie spodobały się ministrowi Glińskiemu:

To przerażające, jak szybko możemy wrócić do absurdalnej cenzury prowadzeni przez ksenofobicznych nacjonalistów w cieniu figury Chrystusa króla Polski, wymazując z podręczników szkolnych Lecha Wałęsę i nazywając go zdrajcą – powiedział wicepremier.

Tłumaczenia szefa Rady PISF, reżysera Jacka Bromskiego, że autorka feralnego listu została zwolniona w trybie dyscyplinarnym nie przemawiają do Ministerstwa Kultury. Resort nie wyobraża sobie dalszej współpracy z osobą, która przekazuje nieprawdziwe informacje na temat sytuacji w Polsce – powiedział Jarosław Sellin.

Agnieszka Holland w wypowiedzi dla OKO.press ostrzega, że Władze zasadzały się na Magdalenę Srokę od zwycięskich wyborów i teraz na zasadzie na ciebie bęc, widocznie przyszedł ten moment. […] oczywiście tu nie chodzi o żaden list, ale o złamanie niezależności PISF. Odwołanie Sroki jest złamaniem ustawy o kinematografii, która precyzyjnie opisuje, kiedy można to zrobić. Magdalenie Sroce próbowano wręczyć wypowiedzenie ministra jeszcze przed posiedzeniem Rady Programowej, co też jest niezgodne z ustawą, więc na razie wycofano wypowiedzenie.

W obliczu nieustępliwej decyzji ministerstwa w sprawie skrócenia kadencji dyrektor Magdaleny Sroki dziwi tajemniczy wpis Marty Kaczyńskiej na Facebooku:

Krótka treść zdania wystosowanego jakby w imieniu wicepremiera Piotra Glińskiego padająca ze strony krewnej Jarosława Kaczyńskiego staje się wymowna w obliczu niedawnej i niespodziewanej wizyty Marty Kaczyńskiej w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie i to tuż przed spotkaniem jej stryja z prezydentem w Belwederze.

Zagadkowe pojawienie się w bieżącej polityce córki byłego prezydenta może zwiastować ciekawe i dotychczas nieprzewidywalne rozegranie w toczącym się od kilku miesięcy konflikcie prezesa Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą. Zachowująca przez ostatnie lata stanowczy dystans od bieżącej polityki Marta Kaczyńska może wnieść nowy impuls do działań Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza w przypadku narastającego sporu z powołującym się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego prezydentem Dudą. Po której stronie stanie tym razem Marta Kaczyńska, czy odegra rolę mediatorki – na rozwój sytuacji pozostaje nam tylko czekać.

Źródło: Wpolityce.pl

 

crowdmedia.pl

Wojciech Pszoniak dla „Newsweeka”: Rynsztok wchodzi do polskich domów

– Posłanka Pawłowicz jest profesorem. Czy ten tytuł do niczego już nie zobowiązuje? To jest chamstwo i prostactwo z tytułem profesora. Kiedyś język parlamentarny to była nobilitacja, a dziś? Rynsztok, który wchodzi do polskich domów – mówi Wojciech Pszoniak w rozmowie z „Newsweekiem”.

CO PANA NAJBARDZIEJ DOTYKA W POLSCE?

CHAMSTWO I PROSTACTWO. A ZWŁASZCZA SKALA JAKĄ OSIĄGNĘŁY W POLSCE. NIE SPOTYKAM SIĘ Z TAKIM POZIOMEM CHAMSTWA I PROSTACTWA NA ZACHODZIE, GDZIE RÓWNIEŻ ŻYJĘ. OCZYWIŚCIE CHAMÓW I PROSTAKÓW NIE BRAKUJE NIGDZIE, ALE W POLSCE STALI SIĘ NAGLE TYMI, KTÓRZY ZAJĘLI MIEJSCE NA ŚWIECZNIKU I NADAJĄ TON.

GDY ŻYŁ GEREMEK, MAZOWIECKI, MELLER CZY BARTOSZEWSKI, GDY ICH GŁOS BYŁ OBECNY W DEBACIE, TO MIAŁEM WRAŻENIE, ŻE WSZYSTKO JEST U NAS TAK, JAK GDZIE INDZIEJ W CYWILIZOWANYM ŚWIECIE. A DZIŚ? MIERNOTY I KARIEROWICZE ZMUSZAJĄ NAS DO TEGO, ŻEBYŚMY BYLI TACY JAK ONI, BO TYLKO ZNIŻAJĄC SIĘ DO ICH POZIOMU, MOŻNA PRÓBOWAĆ PROWADZIĆ DIALOG. DLA LUDZI KULTURY TO NIE DO PRZYJĘCIA.

FILOZOFIA GRUBEJ KRESKI BYŁA FILOZOFIĄ, KTÓRA PRZEZ DZIESIĘCIOLECIA UCHRONIŁA POLSKĘ OD WIESZANIA NA LATARNIACH. A TU NAGLE OKAZUJE SIĘ, ŻE JEST WŚRÓD NAS WIELU, KTÓRZY MIELIBY NA TO OCHOTĘ. TO SIĘ CZUJE W POWIETRZU. JAKBY MOGLI, TO BY WIESZALI. TE KRZYŻE NA KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU NIE MAJĄ PRZECIEŻ NIC WSPÓLNEGO Z WIARĄ. TE MIESIĘCZNICE I DZIESIĘTNICE, KTÓRE BUZUJĄ NIENAWIŚCIĄ.

TA WŁADZA WMAWIA NAM, ŻE WSZYSTKIEMU WINNE SĄ ELITY I TRZEBA JE WYMIENIĆ. TYLE, ŻE ELIT NIE WYMIENIA SIĘ NA ZAMÓWIENIE DEKRETEM PARTII. OWSZEM MOŻNA JE ZLIKWIDOWAĆ, TAK JAK TO ROBIŁ STALIN I HITLER. ODBUDOWA ELIT TO PRACA NA POKOLENIA. CIĄGŁOŚĆ NASZYCH ELIT ZOSTAŁA WIELE RAZY PRZERWANA NA PRZESTRZENI OSTATNIEGO STULECIA – NAZIZM, STALINIZM, ROK’68… TWORZENIA ELIT NIE DA SIĘ PRZYŚPIESZYĆ, TAK JAK NIE MOŻNA SZYBCIEJ SPAĆ. CHCIAŁBYM WIEDZIEĆ, CO O ELITACH WIE PAN KACZYŃSKI? KIM JEST?

POLSKA ZACHWYCIŁA ŚWIAT SWOJĄ TRANSFORMACJĄ, ALE ZA BARDZO UWIERZYLIŚMY – JAK SIĘ DZIŚ OKAZUJE – ŻE WYJŚCIE Z KOMUNIZMU BYŁO JEDNOZNACZNE Z TYM, ŻE JUŻ NIGDY WIĘCEJ NIE POZWOLIMY WŁADZY TRAKTOWAĆ SIEBIE JAK STADO BARANÓW. ZA BARDO UWIERZYLIŚMY, ŻE WŁADZA MUSI LICZYĆ SIĘ Z NAMI I NIE MOŻE NAMI POGARDZAĆ.

O Jarosławie Kaczyńskim: Jest zaburzonym człowiekiem, nie trzeba być psychoanalitykiem ani psychiatrą, żeby to widzieć. Jestem aktorem i widzę to w jego oczach, w sposobie zachowania, w mowie ciała.

Kaczyński zionie nienawiścią i chęcią zemsty. Zwłaszcza do tych, których historia uznała za ojców wolnej Polski, którzy poświęcili coś ze swego życia, aby wyrwać ten kraj z komunizmu.

Narodowo-patriotyczna wizja PiS, pełna wielkich słów prowadzi tylko do tego, że nie ma dnia bez doniesienia, że kogoś pobito, poniżono, zwyzywano, bo mówi innym językiem czy ma inny kolor skóry.

Posłanka Pawłowicz jest profesorem. Czy ten tytuł do niczego już nie zobowiązuje? To jest chamstwo i prostactwo z tytułem profesora. Kiedyś język parlamentarny to była nobilitacja, a dziś? Rynsztok, który wchodzi do polskich domów.

Całość wywiadu z Wojciechem Pszoniakiem przeczytacie w najnowszym numerze „Newsweeka” i na platformie Newsweek Plus.

newsweek.pl

Woś: Chcecie odsunąć PiS? Zróbcie mu PiS plus

Mamy was, naiwniacy! Mamy was, obrońcy fałszywej tezy o socjalnym PiS! Teraz już nie umkniecie! Wyszły na jaw wasze wszystkie kłamstwa. Taki tekst słychać ostatnio z narastającą regularnością. Głównie z kręgów antypisowskiej opozycji.

Ci, którzy go wygłaszają, nie rzucają słów na wiatr. Najczęściej faktycznie potrafią pokazać jakiś dymiący rewolwer, który świadczy, że PiS ma w nosie sprawy świata pracy albo słabych czy wykluczonych. Ostatnio były to na przykład przecieki, że w projekcie nowego kodeksu pracy pojawi się zapis umożliwiający skrócenie płatnego urlopu dla pracownika. Wcześniej był najem instytucjonalny, czyli nowa wymyślona przez posłów PiS konstrukcja prawna ułatwiająca (bez zgody sądu) eksmisję lokatorów na bruk. Uchwalona latem przy okazji przygotowań do realizacji programu „Mieszkanie plus”.

Wszystko to są przykłady prawdziwe i celne. Czy jednak grzebią na wieki wieków tezę, jakoby partia Kaczyńskiego widziała sprawy z bardziej niż poprzednicy prospołecznej (lewicowej?) perspektywy? A ponadto, czy grzebią przekonanie, że socjalność PiS była tylko maską przywdzianą na czas wyborów parlamentarnych w 2015 r. (w 2005 r. zresztą także). Zza której w końcu wyszła prawdziwa (nielewicowa przecież) gęba polskiej prawicy. Moim zdaniem na to pytanie nie da się sensownie odpowiedzieć. A to dlatego, że jest ono źle postawione. Nie poprowadzi nas bowiem do niczego poza potwierdzeniem już dawno ugruntowanych przesądów na temat partii rządzącej. Dużo pożyteczniej byłoby dla anty-PiS-u oraz nie-PiS-u (czyli dla dwóch coraz łatwiejszych do wyodrębnienia odmian polskiej opozycji) zauważyć za to inną fundamentalną prawdę o polskiej polityce. Brzmi ona tak: Na naszym ubitym przez lata neoliberalnym klepisku każda część politycznego establishmentu jest tak socjalna, jak okoliczności, które ją do tego zmuszają. A że ostatnio nie zmuszają? To i socjalnego PiS od dobrych paru miesięcy zdecydowanie mniej!

Mówiąc w uproszczeniu: PiS wygrał wybory w 2015 r., bo zrobił socjalny blitzkrieg. Z 500 plus w roli wunderwaffe. Siłą rozpędu dorzucając do tego jeszcze załatwienie sprawy godzinowej stawki minimalnej. Ale po kilku miesiącach (połowa 2016 r.?) prawica zaczęła się orientować, że opozycja na polu socjalnym została daleko, daleko w tyle. PiS wrzucił więc na luz. I czeka. Bo nic nie musi.

dziennik.pl

Szczerski o reformie sądownictwa: To ćwiczenie z demokratycznej zasady hamulców i równowagi

Grzegorz Osiecki

KRZYSZTOF SZCZERSKI, szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, wykazuje optymizm co do perspektyw osiągnięcia kompromisu z PiS w sprawie sądów.

13 października rozstrzygnie się prawdopodobnie zasadniczy kształt ustaw sądowych. Takie ustalenia zapadły w piątek podczas rozmowy Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim.

Główna kontrowersja dotyczy tego, jak zapobiec patowi w wyborach sędziów do KRS, gdy w Sejmie nie uda się zebrać proponowanej przez prezydenta większości 3/5 głosów. Andrzej Duda podtrzymuje propozycję zastosowania metody „jeden poseł, jeden głos”, ale nie wyklucza zgody na inne, o ile ich efektem będzie wielopartyjne wskazanie członków KRS. Jeden z pomysłów PiS przewiduje kolejne próby wyboru z malejącymi większościami przez Senat i Sejm. Ustalenia poznamy w piątek.

Tłem są napięcia między prezydentem a ministrem sprawiedliwości. W najnowszym wywiadzie dla „Do Rzeczy” prezydent Duda oskarżył Zbigniewa Ziobrę i jego ludzi o ataki na siebie. – Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011 r., zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły PiS. Potem wielokrotnie publicznie i ostro atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem traktatu lizbońskiego – powiedział prezydent. Jednocześnie zapewnił, że jego propozycjezmniejszające kompetencje prokuratora generalnego nie są motywowane personalnie.

Zbigniew Ziobro jednak czuje się silny. W sobotę na konwencji jego partii „Solidarna Polska” prezes PiS komplementował działania ministra. Kaczyński stara się pokazać jako arbiter w sporze „między 40-latkami”. To stawia w trudnej pozycji Andrzeja Dudę, który ma konstytucyjnie wyższą pozycję niż minister. Za to Ziobro podjął grę prezesa. – Mogę wyciągnąć rękę do współpracy z prezydentem – mówił. Prezes PiS proponuje z kolei prezydentowi pakt kosztem premier i szefa MSZ. Jak mówił prezes Kaczyński w „Gazecie Polskiej”, prezydent miałby np. jeździć na szczyty UE, co dziś czyni premier. W zamian nie byłoby mowy o wzmacnianiu jego pozycji w konstytucji.

Stosunki prezydenta z Prawem i Sprawiedliwością są poprawne, bardzo dobre czy może złe?

Kształt tych stosunków jest funkcją unormowań konstytucyjnych oraz okoliczności politycznych. To znaczy, że określają je z jednej strony kompetencje głowy państwa w stosunku do większości parlamentarnej i wyłonionego przez nią rządu, a z drugiej strony fakt, że prezydent i większość parlamentarna wywodzą się z jednego pnia politycznego. W wyborach w 2015 r. startowali ze wspólnym programem.

Gdzie – a może z kim – są punkty sporne?

Nie ma sporów tam, gdzie prezydent ma pewność, że działania większości parlamentarnej i rządu realizują program dobrej zmiany, który jest podstawą mandatu do rządzenia udzielonego nam przez Polaków. Jeżeli prezydent uznaje natomiast, że określone projekty ustaw czy decyzje rządowe nie dają tej gwarancji, interweniuje zgodnie ze swoimi uprawnieniami. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu demokratyczne państwo prawne w działaniu.

Czy partia i prezydent mają rozbieżne cele? W końcu PiS, by wygrać wybory, potrzebuje 40 proc. głosów, a prezydent ponad połowy wyborców.

W kwestii wyborów strategicznie liczy się dziś przede wszystkim sekwencja terminowa. Wybory parlamentarne są przed wyborami prezydenckimi. To dzisiejsza większość parlamentarna stanie pierwsza przed zadaniem przedłużenia swojego mandatu. Jeśli wszystkim podmiotom w ramach tej większości lojalnie i odpowiedzialnie zależy na zwycięstwie, to muszą wspólnie zdecydować, jak zachować dyscyplinę jedności. Wybory parlamentarne w 2019 r. określą warunki polityczne, w jakich odbywać się będzie kampania prezydencka w 2020 r.

Czy to nie jest spór o przywództwo w obozie władzy?

Role w państwie są rozpisane poprzez konstytucję. Prezydent proponuje debatę nad jej nowym kształtem, ale dziś działa na podstawie i w ramach obowiązującego prawa. Pomimo wszystkich swoich mankamentów obecna ustawa zasadnicza jasno określa hierarchię instytucji w państwie. Obok tej formalnej hierarchii zawsze istnieją inne, wynikające choćby z relacji partyjnych, ale one prezydenta nie dotyczą, bo nie jest on częścią systemu partyjnego. Warto, by wszyscy uczestnicy życia politycznego mówili, działali i decydowali zgodnie z logiką hierarchii państwowej.

Co z ustawami dotyczącymi zmian w sądach? PiS krytycznie odnosi się do zasady „jeden poseł, jeden głos”. Prezydent się z niej wycofa?

Prezydent jasno określił swoje oczekiwania co do ostatecznego kształtu ustaw o centralnych instytucjach wymiaru sprawiedliwości. Są one cztery: wielopartyjna podstawa wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, obiektywne i transparentne kryterium zmian kadrowych w Sądzie Najwyższym, uspołecznienie działania tych instytucji m.in. przez skargę nadzwyczajną oraz wycofanie roli prokuratora generalnego z bezpośredniego wpływu na funkcjonowanie tych organów państwa. W tych ramach toczą się rozmowy z większością parlamentarną.

Gdzie jest pole do porozumienia z PiS w sprawie sądów?

Prezydentowi zależy na tym, by jego ustawy reformujące KRS i SN weszły w życie, bo dokonują one fundamentalnej poprawy pracy tych organów i realizują prezydencki program wyborczy. Dlatego trwają rozmowy z większością parlamentarną i przy dobrej woli uda się zakończyć je kompromisem.

Czy nie mamy tu do czynienia z pojedynkiem o autorstwo reformy sądów?

Nie. To raczej ćwiczenie z demokratycznej zasady hamulców i równowagi, wpisanej w nasz ustrój polityczny.

Możliwy jest scenariusz z jednej stron weta, a z drugiej nieuchwalenia ustaw?

Jesteśmy dziś od niego dalej niż bliżej.

Na ile na stosunki Andrzej Duda – PiS rzutują konflikty z ministrami sprawiedliwości i spraw zagranicznych?

To nie tyle konflikty, ile – każdorazowo – różnice zdań w bardzo konkretnych sprawach. I są one rozstrzygane raz w lepszym stylu, a raz w gorszym, zależnie od okoliczności, w tym okoliczności personalnych. Niektóre się ciągną, przybierając złe formy, co jest już niekorzystne z punktu widzenia interesu państwa. Ta ostatnia uwaga nie dotyczy spraw z zakresu polityki zagranicznej.

W ostatnim wywiadzie dla „Gazety Polskiej” prezes PiS Jarosław Kaczyński wysunął coś w rodzaju oferty większego zaangażowania prezydenta w politykę zagraniczną, np. udziału w unijnych szczytach. To oferta do przyjęcia dla prezydenta Andrzeja Dudy?

Prezydent jest bardzo aktywny w relacjach międzynarodowych. Odegrał kluczową rolę we wszystkich najważniejszych ostatnio sukcesach Polski na arenie dyplomatycznej – szczycie NATO w Warszawie, kampanii na rzecz wyboru Polski do Rady Bezpieczeństwa ONZ, nawiązania strategicznych relacji z nową administracją Stanów Zjednoczonych czy Inicjatywie Trójmorza. Prezydent jest zawsze gotowy do takiego skutecznego działania na każdym polu.

Co zmieniają w stosunkach polsko-niemieckich wyniki wyborów?

Czekamy na uformowanie się nowego rządu w Berlinie, co może potrwać nawet do grudnia. Umowa koalicyjna, która w Niemczech jest bardzo poważnym, szczegółowym dokumentem określającym plany rządowe, pozwoli nam określić obszary zbieżności i różnice interesów politycznych z nowym rządem niemieckim.

Czy możliwa koalicja jamajska, z udziałem chadeków, liberałów i Zielonych, będzie dla nas lepsza niż dotychczasowa wielka z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec?

Polskie władze są gotowe do współpracy z każdym niemieckim rządem na zasadach odpowiedniości i wzajemnego szacunku.

Co zmienia w relacjach polsko-niemieckich pojawienie się w Bundestagu Alternatywy dla Niemiec?

Przede wszystkim zmienia się niemiecka scena polityczna. AfD jako partia izolowana stanie się kontrapunktem dla pozostałych ugrupowań. To od nich będzie zależeć, jak się w tej sytuacji odnajdą. Chcę jednocześnie jasno powiedzieć – AfD nie jest sojusznikiem polskich spraw.

Co prezydent sądzi o postulacie reparacji od Niemiec? Rozmawiał o tym z prezydentem Niemiec. Możliwe jest uzyskanie jakichś rekompensat za II wojnę światową?

Jak powiedział prezydent w Wieluniu, częścią odpowiedniego stosunku do zbrodniczego dziedzictwa jednego narodu wobec drugiego są pamięć i zadośćuczynienie. Kształt tego zadośćuczynienia jest kwestią prawną, natomiast w sensie moralnym prawo do niego jest niepodważalne. Warto w tym kontekście odnotować ostatnie wystąpienie prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera podczas obchodów Dnia Jedności Niemiec w Moguncji. Jego słowa odnoszące się do polityki historycznej, mówiące o tym, że Niemcy nie mogą wypierać zbrodni wojennych ze swojej świadomości, można odczytywać jako efekt ostatnich rozmów na ten temat z prezydentem Dudą.

Jakie mogą być efekty rozmów o reparacjach? Warto podnosić tę kwestię?

Efekty będą zależeć od profesjonalnego i spokojnego dialogu na ten temat, w oparciu o normy prawa międzynarodowego. Poczekajmy na ich przebieg. Na razie są one w rękach parlamentarzystów.

Powinniśmy wyciszyć konflikty z Brukselą?

Bruksela powinna wyciszyć konflikt z Polską, bo od dawna znajduje sie on w ślepym zaułku. Moim zdaniem procedura związana z dyskusją wokół państwa prawa w Polsce powinna się zamknąć na etapie wymiany opinii i uwag. W Polsce nie mają miejsca zdarzenia czy fakty, na których można oprzeć jakiekolwiek dalsze działania. A na wymianę opinii z Komisją Europejską jest gotowe każde państwo członkowskie. My także.

Co wynika z referendum w Katalonii? Zaczyna się fala separatyzmów?

To problem wewnętrzny Hiszpanii, jej specyficznego ustroju i procedur. W przypadku tego państwa kwestie relacji wewnątrzkrajowych są szczegółowo uregulowane i trzeba ich przestrzegać. Trzeba też stosować zawsze środki proporcjonalne do problemu. Warto w tym kontekście zwrócić jednocześnie uwagę na słowa komisarza Fransa Timmermansa, że państwo prawa można egzekwować za pomocą środków przymusu. To dla wielu pewnie zaskakująca, a z pewnością ważna, deklaracja w kontekście wszystkich sporów politycznych w państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Marek A. Cichocki: Czy Zachód jeszcze istnieje

Foto: AFP

Wystarczy spojrzeć na sytuację w dwóch europejskich państwach: Hiszpanii i Holandii, żeby zobaczyć obraz Zachodu, który nie tylko przestał być ostoją stabilności i bezpieczeństwa, ale wręcz zaczyna walczyć o własne przetrwanie.

Dotąd na przykład uważano, że obszar niestabilności znajduje się w Europie Wschodniej i Środkowej oraz na Bałkanach. To tam oczekiwano kolejnych etnicznych i politycznych wstrząsów, konfliktów na dużą skalę, wymuszonych przemocą zmian istniejących granic. Eskalacja konfliktu w Hiszpanii związanego z niepodległością Katalonii pokazuje jednak, że istniejące powojenne granice i porządek etniczny mogą zostać już za chwilę podważone także w zachodniej Europie. W kolejce czekają Baskowie i Szkoci.

Jedną z podstawowych zdobyczy współczesnych społeczeństw Zachodu miała być ich polityczna konsensualność i stabilność sceny politycznej. Przykład Holandii pokazuje, że nie jest to wcale takie oczywiste. Na początku tego roku holenderski premier Mark Rutte miał podobno odnieść decydujące zwycięstwo w wyborach nad populistami i zażegnać groźbę politycznej destabilizacji kraju, a nawet Europy. To „zwycięstwo” przyniosło Holendrom pół roku koalicyjnych negocjacji, w wyniku których najprawdopodobniej powstanie nowy rząd Ruttego składający się z czterech partii o całkowicie sprzecznych ze sobą programach. Zresztą wystarczy przekroczyć holendersko-niemiecką granicę, żeby się znaleźć w identycznej sytuacji politycznej, tyle że o znacznie większej skali. Także w Niemczech po wyborach powstaje nowa koalicja rządowa Angeli Merkel złożona z czterech partii o zupełnie różnych celach i programach. Polityczna stabilność zachodnich społeczeństw rozpada się na naszych oczach.

Mimo to w Brukseli nadal jest wielu polityków i urzędników, którzy uważają, że sytuacja, w jakiej znalazła się zachodnia Europa, jest tylko przejściową przykrą gorączką, a prawdziwe problemy istnieją w Europie Środkowej. Zawsze przyjemniej zaczynać porządki od innych, a nie od siebie. Trudno jednak zamykać oczy na fakt, że Zachód ewidentnie wchodzi w fazę chaosu i gwałtownych zmian i że na razie nie widać nikogo, kto byłby w stanie zaproponować sensowny plan jego naprawy.

Autor jest profesorem Collegium Civitas

rp.pl

Macierewicz bada generała wariografem. Jak to się odbije na naszych stosunkach z NATO?

Minister obrony narodowej, ujawniając sposób sprawdzania przeszłości generała Krzysztofa Motackiego przed nominacją na dowódcę Wielonarodowej Dywizji Północ Wschód, wyrządził krzywdę jemu samemu, Wojsku Polskiemu oraz NATO.

Minister Macierewicz wyrządził generałowi Motackiemu sporą krzywdę. Być może niechcący.

MON/Flickr CC by 2.0

Minister Macierewicz wyrządził generałowi Motackiemu sporą krzywdę. Być może niechcący.

Od tej pory każdy wysoki rangą oficer będzie się zastanawiał, czy perspektywa awansu nie oznacza podłączenia do wykrywacza kłamstw. Bo okazało się, że ani wzorowy przebieg służby, doświadczenie, pochwały przełożonych, ani słowo oficera nie wystarczą, by uwiarygodnić się w oczach ministra. Teraz w użyciu są środki specjalne.

Kim jest generał Krzysztof Motacki?

Ścieżka kariery generała brygady Krzysztofa Motackiego jest imponująca. Absolwent wrocławskiego Zmechu (Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych) został skierowany do służby w jednostkach rozpoznania, konkretnie w nieistniejącym już 14. szkolnym pułku w Giżycku. Spędził tam, z krótkimi przerwami, w sumie 20 lat wojskowego życia – od instruktora zwiadowców, przez komendanturę centrum szkolenia, po sztab 15. brygady zmechanizowanej.

Potem były misje: Liban, Bośnia, Irak, znowu Irak, ale już w sztabie wielonarodowej dywizji. „Własną” brygadę, 2. zmechanizowaną w Złocieńcu, objął już po studiach „generalskich” i otrzymaniu pierwszej gwiazdki w 2009 r. od prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Później był w Afganistanie, gdy polskich żołnierzy było tam najwięcej w historii, bo aż 2,6 tysiąca.

Po powrocie z kolejnej misji był sztab 12. Dywizji i Sztab Generalny, gdzie od 2013 r. odpowiadał za planowanie operacyjne, czyli w skrócie mówiąc za to, jak Wojsko Polskie miałoby działać na wojnie. Dwa języki, pięć uczelni, doktorat. Słowem, wszechstronnie doświadczony i wyedukowany oficer, w pełni przygotowany do roli generała dywizji, broni, a nawet czterogwiazdkowego.

Na wczesnym etapie kariery, jako trzydziestolatek, w czasie historycznego dla Polski przełomu politycznego, który nie oznaczał jeszcze przełomu w sojuszach wojskowych, Motacki zaliczył kurs w Moskwie. Kurs, jak twierdzi cytowany przez Onet generał, ogólnowojskowy i nienadzorowany przez sowiecki wojskowy wywiad GRU. Mało tego, jak każdy oficer WP w owym czasie składał przysięgę zgodnie z treścią obowiązującej roty. Na początku lat 80. obowiązywała ta z 1952 roku, która wspominała o „braterskim przymierzu z Armią Radziecką” i „zakusach imperializmu”, przed którymi żołnierz bronić miał Narodu Polskiego.

Jak każdy oficer służby czynnej, po zmianie roty przysięgi w 1992 r. musiał ją ponowić, zgodnie z obowiązującym teraz, znacznie krótszym tekstem: „Ja, żołnierz Wojska Polskiego, przysięgam służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, bronić jej niepodległości i granic. Stać na straży konstytucji, strzec honoru żołnierza polskiego, sztandaru wojskowego bronić. Za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić. Tak mi dopomóż Bóg”. Poprzednia przysięga stała się tym samym nieważna.

A jednak ani nowa przysięga, ani wzorowy przebieg służby nie wystarczyły. Jesienią 2016 r. Motacki został odwołany ze stanowiska w Sztabie Generalnym. Być może już wtedy wiedział, że czeka na niego stanowisko w Elblągu, być może od tego czasu – do ogłoszenia nominacji w kwietniu – trwało sprawdzanie przeszłości generała przez SKW. Może właśnie w tym czasie miała miejsce nadzwyczajna procedura, o której teraz wiemy, że uwzględniała badanie na wariografie.

W każdym razie gdy minister Antoni Macierewicz wiosną tego roku, po fali odejść doświadczonych generałów, szukał kandydata na najważniejsze nowo tworzone wojskowe stanowisko w NATO, które miał objąć polski oficer – wskazał właśnie gen. Motackiego.

Dlaczego Macierewicz poddał generała badaniu wariografem?

Nie mam żadnych wątpliwości i pisałem to wielokrotnie, że minister obrony ma prawo i wręcz powinien dobierać sobie współpracowników, do których ma stuprocentowe zaufanie, i wyznaczać na stanowiska tylko tych, za których ręczy. W przypadku wyższych rangą oficerów za sprawdzenie ich przeszłości, kontaktów, stanu majątkowego i sytuacji osobistej odpowiadają wojskowe służby specjalne.

Służą też temu procedury dopuszczeń do klauzulowanych informacji na poziomie krajowym i w NATO. Dane dotyczące przebiegu służby są na wyciągnięcie ręki, a szef MON pokazał wielokrotnie, że zna się na teczkach osobowych. Jednak w sprawie generała zastosował (jak twierdzi, na jego prośbę) specjalną procedurę. Wiceminister Dworczyk wyjaśniał, że takie osoby (czyli te po kursach w Moskwie) muszą zostać zweryfikowane nie tylko w standardowej procedurze SKW, ale również przy użyciu dodatkowych procedur, pogłębionego badania.

Minister dał tym samym jasny sygnał, że generałowie, których wyznacza, muszą być na wskroś prześwietleni, a gdy są jakiekolwiek wątpliwości co do ich kariery i drogi profesjonalnej, można użyć metod specjalnych. Podważył więc w pewnym sensie wiarygodność procesu selekcji i doboru kadr, za który odpowiada jego własny resort. Ale ważniejsze od samego badania wykrywaczem kłamstw wydaje się pytanie, co chciał osiągnąć minister obrony, ujawniając taki, a nie inny sposób rekrutacji generała Motackiego.

Bo na pierwszy rzut oka trudno znaleźć dobry powód, a łatwo dostrzec same szkody. Minister mógł bowiem, unikając szczegółów, stwierdzić, że przeszłość Motackiego została dogłębnie sprawdzona i nie ma co do niej żadnych zarzutów. Mógł po prostu powiedzieć, że ma do tego oficera pełne zaufanie i będzie go bronił przed jakimikolwiek zarzutami. A jednak wspomniał o wariografie.

Zapewne akredytowani w Polsce attaché obrony otworzyli szeroko ze zdumienia oczy, kiedy dowiedzieli się o metodzie zastosowanej w przypadku oficera, którego rękę ściskali kilka tygodni wcześniej, gdy sztab wielonarodowej dywizja w Elblągu deklarował osiągnięcie wstępnej gotowości. Zdumiony musiał być, o ile już do niego doszły te wieści, włoski czterogwiazdkowy generał Toto Farina, sojuszniczy przełożony Motackiego z północnego dowództwa sił połączonych w Brunssum.

Sytuacja generała Motackiego w Elblągu stała się w jednej chwili wysoce niekomfortowa – bo przecież również oficerom NATO nie jest obce żołnierskie poczucie humoru. Podpowiadany przez wyobraźnię widok dowódcy podłączonego do wykrywacza kłamstw nie budzi jednak wesołości, budzi zażenowanie, jeśli nie… grozę. Znający Motackiego polscy wojskowi twierdzą, że jeśli istotnie poddał się badaniu, to zrobił tak z poczucia odpowiedzialności za służbę, że przełknął tę gorzką pigułkę, by iść dalej. Czy mógł podejrzewać, że fakt ten ujawni minister Macierewicz? Dopóki Motacki sam nie przemówi, pewnie się tego nie dowiemy.

Minister Macierewicz wyrządził generałowi Motackiemu sporą krzywdę, być może niechcący. Trudno jednak podejrzewać, by szef MON z całym jego doświadczeniem i polityczną biegłością mógł o takiej rzeczy mówić całkowicie bez namysłu. Nie wiemy, czy upoważnił go do tego sam generał Motacki.

Nawet jeśli tak było, to minister jako cywilny przełożony kadr Wojska Polskiego powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji, które nieuchronnie nastąpią. Dyskusje o przejściach dowódcy na korytarzach elbląskiego sztabu mogą być bolesne, ale są nieszkodliwe. Poważniejsze skutki ujawnienia „specjalnej procedury” dotkną jednak wielu innych wojskowych w Polsce. Od tej pory każdy wyznaczany na kolejne stanowisko służbowe oficer, który jakkolwiek otarł się o poprzedni system, może mieć wizję… podłączenia do wykrywacza kłamstw.

Z rzeszy prawie półtora tysiąca pułkowników i podpułkowników w służbie czynnej problem „kursu w Moskwie” może mieć bardzo wielu. W końcu jeśli od początku służby byli wyróżniającymi się żołnierzami, to o ich wykształcenie i sojusznicze obycie dbała też władza poprzedniego ustroju i sojuszu. Armia PRL była znacznie większa niż obecnie, a więc i oficerów „na kursach” było sporo. Ówcześni kapitanowie i majorzy z końca lat 80. są teraz doświadczonymi pułkownikami, czekającymi być może na generalski awans. W końcu generalskich stanowisk do obsadzenia jest około 50.

Stanowisko Dudy wobec rewelacji ministra MON

W całej tej sprawie jest jeszcze jeden niezwykle smutny element. Wątpliwości co do przeszłości generała Motackiego zdaje się podsycać obóz prezydenta RP, zwierzchnika sił zbrojnych. W reakcji na oświadczenie wiceministra Dworczyka, że Motackiego wyznaczono na sugestię BBN i Andrzeja Dudy, BBN natychmiast wydało oświadczenie, że w sprawie generała nie podejmowało żadnych działań.

Ujawniło też, że Motacki na wniosek Macierewicza miał dostać drugą generalską gwiazdkę – generała dywizji – ale pewnie jej nie dostanie, bo BBN zwróciło się „o przedstawienie pełnej informacji dotyczącej przebiegu służby wojskowej generała”. Trudno nie odnieść wrażenia, że wszystko to jest odpowiedzią na serię personalnych ataków ze strony MON na oficerów służących i pracujących w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego w trwającym od kilku miesięcy sporze zwierzchnika sił zbrojnych z ministrem obrony.

Trudno też odczytać tę sytuację inaczej niż jako przejaw pewnej desperacji, polegającej na odwołaniu się do takich samych argumentów, jakie wobec BBN padają ze strony MON – o zatrudnianie i promowanie osób, których przeszłość może być kwestionowana.

Zwierzchnik sił zbrojnych wdał się tym samym w dysputę, której moim zdaniem powinien unikać, nawet jeśli szef MON zdecydował się ją rozpocząć. Andrzej Duda ma w ręku długopis podpisujący nominacje generalskie i nominacje dowódców (nie dotyczy to stanowiska dowódcy wielonarodowej dywizji NATO) i może korzystać z tego narzędzia.

Wojna na wyniszczenie poprzez atakowanie oficerów i urzędników, trwająca od kilku miesięcy między MON a BBN, szkodzi przede wszystkim wojsku. W ogóle sytuacja, w której mamy dwie przeciwne strony w ramach jednego systemu cywilnego zwierzchnictwa i nadzoru nad siłami zbrojnymi, jest ewenementem we współczesnej historii Polski, czymś, czego pewnie nie wyobrażaliśmy sobie, że kiedykolwiek nastąpi.

Wydaje się, że jesteśmy o krok od przekroczenia bardzo niebezpiecznej granicy nieufności, nie tylko na najwyższych poziomach zwierzchników sił zbrojnych, instytucji odpowiedzialnych za kierowanie i nadzór nad nimi. Zbliżamy się do granicy sytuacji, w której naszym oficerom w NATO może być trudno nawiązać równoprawne kontakty z kolegami, bo zawsze będzie wątpliwość, czy przypadkiem na swoim stanowisku nie znaleźli się w wyniku upokarzającej procedury. Samo zaś jej istnienie zrodzi wątpliwości, czy polska armia jest w stanie uwiarygodnić sama siebie w oczach… swojego ministra.

Winę za taki wizerunek ponosić będą politycy, których kadencja u władzy trwa cztery–pięć lat. Koszty zaś poniosą oficerowie, którzy poświęcili krajowi 25–30 lat ofiarnej służby, bo tyle trwa „wychowanie” generała. Nie wiadomo, czy przed tymi ostatnimi będzie wystarczająco dużo czasu, by naprawić wyrządzane obecnie szkody.

polityka.pl

Jedziemy do Rosji!

8.10.2017
niedziela

Może nie wszyscy, ale na pewno pojedzie w przyszłym roku nasza futbolowa reprezentacja.

Po dwunastu latach od czasu mundialu w Niemczech znów jesteśmy w mistrzowskiej grze. W niedzielę wieczorem w potyczce z Czarnogórą wystarczył punkt, żeby mieć powód do radości. Skończyło się na trzech. Było cztery do dwóch.

Ten wynik może się okazać lepszy od wysokiej wygranej do zera. Najpierw szybko zrobiło się dwa do zera i gdy wydawało się, że można już myśleć wyłącznie o narodowym świętowaniu awansu, Czarnogórcy o przeciętnie znanych nazwiskach huknęli dwie bramki, których za nic nie można było znaleźć w scenariuszu Adama Nawałki i jego kolegów. Remis i jeszcze dobrych kilka minut do ostatniego gwizdka to właśnie ten moment, który sprawi, mam nadzieję, że zbyt szybko nie poczujemy się zdobywcami rosyjskich stadionów. Przy czym mniej bym się martwił o trenera i zawodników, a bardziej o kibiców i niektórych dziennikarzy.

Ten niespodziewany wynik w 83. minucie pozwolił jeszcze raz pokazać Robertowi Lewandowskiemu, co znaczy dla polskiej kadry. Przechwycił piłkę troszkę zbyt wolno podawaną bramkarzowi i sprawił, że można było odstawić leki obniżające ciśnienie. Ten przechwyt, zimna krew przy egzekucji, przypomniała mi natychmiast inną słynną akcję. To było w eliminacjach do WM 74 w Niemczech. Polska grała w Chorzowie z Anglią. Wówczas Bobby Moore nie docenił talentu i determinacji Włodzimierza Lubańskiego. Lewandowski jak Lubański, a może jeszcze lepiej.

Wielkie gratulacje należą się nie tylko Robertowi Lewandowskiemu, ale całemu zespołowi. Adam Nawałka zbudował ekipę, która ma apetyt na sięganie po najwyższe cele. Wszyscy pokazali, że umieją się cieszyć, gdy idzie dobrze, ale także właściwie reagować, gdy pojawiają się problemy. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Chodzi nie tylko o krótkotrwały remis z Czarnogórą, ale także dotkliwe zero do czterech w Kopenhadze czy zawirowania dyscyplinarne.

Bardzo cieszę się z tego awansu. W ogóle, ale także dlatego, że nie trzeba było liczyć na szczęście i korzystne okoliczności. To jest reprezentacja pewna swego i na ogół potwierdzająca tę pewność na boisku. To duże osiągnięcie.

I jeszcze jedno. Sprawozdawca telewizyjny ogłosił, że Polska nie położy się dziś spać. Bardzo przepraszam. Ja wypiję wino i jednak się położę. Trzeba zostawić rezerwy w okazywaniu radości na mundial.

sport.blog.polityka.pl

. W obliczu chamskiej buty jesteśmy bezradni. Tracimy siły i odpuszczamy. A tego właśnie nie możemy zrobić