Macierewicz będzie musiał przeprosić Francuzów za sprawę Caracali?

Macierewicz będzie musiał przeprosić Francuzów za sprawę Caracali?

Wiele wskazuje na to, że po nieodpowiedzialnym zerwaniu przez rząd PiS kontraktu z Airbusem na zakup 50 Caracali, wojsko polskie jeszcze długo będzie musiało poczekać na nowe śmigłowce. Najbardziej realny scenariusz zakłada, że takie maszyny trafią do Polski dopiero na przełomie 2019 i 2020 roku, a najciekawsze jest to, że pewnie będą to jednak… Caracale.

A zupełnie niedawno doskonałą alternatywą dla francuskich śmigłowców miały być amerykańskie, budowane w zakładach PZL Mielec maszyny Black Hawk. Jesienią 2016 roku, tuż po zerwaniu rozmów w sprawie Caracali, minister Macierewicz zapewniał, że w ciągu kilku miesięcy do Wojsk Specjalnych trafią „na próbę” dwie amerykańskie maszyny, następnie w 2017 roku kolejnych osiem, a 2018 – aż jedenaście. Do dzisiaj nic z tego nie wyszło i niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja w najbliższych miesiącach miała się zmienić. Zanosi się wręcz na to, że szef resortu obrony będzie musiał posypać głowę popiołem i przeprosić się z producentem znad Sekwany.

Przypomnijmy, że rok temu Ministerstwo Obrony Narodowej twierdziło, iż Francuzi nie przedstawili zadowalającej oferty offsetowej, a do tego „negocjowali w złej wierze”. Politycy Prawa i Sprawiedliwości opowiadali, że kontrakt z Airbusem był niekorzystny dla Polski, bo maszyny miałyby powstawać za granicą, a nie w krajowych zakładach. Ostatecznej kompromitacji dopełnił były szef podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński, który w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Gazecie Prawnej” stwierdził, że to on „wykończył” Caracale.

Doszło do tego, że teraz potrzebna jest przede wszystkim cierpliwość i czas. Inspektorat Uzbrojenia musi zebrać oferty producentów, a ci ponoć mają termin do końca tego roku. Wówczas MON wybierze tę najkorzystniejszą i dopiero wtedy będzie mogła do Polski trafić pierwsza „próbna” maszyna.

Jak pisze portal TVN24.pl, jeszcze bardziej niepokojące jest to, że na razie prowadzone jest tylko postępowanie na osiem śmigłowców dla Wojsk Specjalnych, które dysponują względnie nowoczesnymi – jak na polskie warunki – maszynami Mi-17. O wiele gorsza sytuacja panuje w innych formacjach. W Marynarce Wojennej latają śmigłowce mające średnio 30 lub 35 lat. Maszyny mogą latać jedynie do 2021 roku.

No i jeszcze to, że największe szanse na zwycięstwo ma znów Airbus i jego Caracale. Wielka nadzieja Macierewicza – zakłady w Mielcu, które produkują śmigłowce z rodziny Black Hawk – to jednak nie to, o co by chodziło polskiej armii. Mielecki wytwórca zapewnia jedynie najprostszą wersję tej maszyny, która nie nadaje się ani dla Wojsk Specjalnych, ani dla Marynarki Wojennej.

koduj24.pl

Zabawa w zabijanego poseł Siarkowskiej

Oglądanie telewizji szkodzi. Ludziom o zdrowych umysłach nawet oglądanie TVP przy piwku nie wpłynie na zdeformowanie kształtu rzeczywistości. Niestety, nie każdy jest odporny. Tym ze słabym układem odpornościowym na indoktrynację należałoby odradzać oglądanie programów informacyjnych, winni skupić się na sitcomach i filmach hollywoodzkich, ale niektórzy mają tak zdezelowany układ odpornościowy, że zawsze lecą na lep propagandy.

Taką ćmą jest najnowszy nabytek partyjnego zakupu kontrolowanego posłanka Anna Siarkowska. Najpierw była w Kukiz ’15, zaczęła krążyć z koleżanką, PiS zastosował wobec nich metodę „na Renatę Beger” – i udało się. Siarkowska została złapana na lep, w pisowską pajęczynę (jaką kto woli metaforę).

Siarkowska ogląda telewizję, za dużo relacji wchłonął jej umysł „begerowski” o ataku w Las Vegas, w którym zginęło 58 osób. Siarkowskiej i przed tym krwawym zdarzeniem poległ rozsądek, ale nie na tyle, aby podzielić się przemyśleniami.

Zacytuję, bo nie wierzę: „Rozwiązaniem jest uzbrojenie nauczycieli. Jeśli terrorysta wpadnie z bronią do szkoły, nauczyciele będą mogli skutecznie stawić mu odpór” – napisała Siarkowska na Twitterze w jakiejś dyskusji na temat posiadania broni, badź nie posiadania.

Ba, ta kobieta (młoda przecież) powiązała posiadanie broni z zakazem aborcji: „Pro-life i pro-gun? To się nie wyklucza. To logiczna konsekwencja. Bronimy życia nie tylko przed narodzeniem, ale i po. Czasem z bronią w ręku”. Do aborcji mam jakiś stosunek, ale stwierdzam, że Siarkowskiej został jednak abortowany umysl, a przynajmniej wyskrobany rozsądek.

Siarkowska, sequel Renaty Beger, proponuje w szkołach taka oto zabawę w zabijanego. Wpada sobie do uczelni terrorysta z bronią w ręku, nauczyciel nie chce być gorszy i odpowiada „pif-paf”. Co z dziećmi? A kto by się nimi przejmowal, wazne „stawić mu odpór”.

Napisałem, że takie osoby jak Siarkowska nie powinny oglądać programów informacyjnych, ale ona też nie powinna oglądać produkcji filmowej sortu „B” i „C’, w której trup ściele się gęsto. Siarkowska jakimś odłamkowym została trafiona, należy do osób nie potrafiacych oddzielić rzeczywistości od fantazji swojego umysłu Forrest Gumpa.

Internauta Wojciech Kussowski zaproponował nawet, aby rozdać czołgi: „Czołgi, droga Pani, czołgi nauczycielom rozdajmy. Tacy Niemcy mogą szkoły zaatakować czołgami, a wtedy co taki nauczyciel zwojuje Uzi?” Takie osoby zasiadają w Sejmie, osoby, którym zabito umysł. Siarkowska proponuje szkołom grę w zabijanego. Szkoła ma zatem uczyć wampirów.

Poseł Zjednoczonej Prawicy (wcześniej Kukiz ’15) Anna Siarkowska wpadła na genialny pomysł.

„Rozwiązaniem jest uzbrojenie nauczycieli. Jeśli terrorysta wpadnie z bronią do szkoły, nauczyciele będą mogli skutecznie stawić mu odpór.”

Siarkowską należałoby przebadać: czy nie jest świrką (damska odmiana świra).

Siarkowska może już wstąpiła do Obrony Terytorialnej Macierewicza – i dostała odłamkiem.

Siarkowska jest dowodem na to, że zarazki patologium swirus przenoszą się drogą partyjną.

Manifest Osiatyńskiego: Jestem feministą, bo marzy mi się świat ludzi prawdziwie równych

Prof. Wiktor Osiatyński, słynny konstytucjonalista i obrońca praw człowieka, był również feministą, działaczem na rzecz równouprawnienia kobiet. W Czarny Wtorek przypominamy jego manifest wysłany na Kongres Kobiet w 2009 r. i zachęcamy do przyłączenia się do demonstracji w całej Polsce

„Jestem feministą, ponieważ wiem, iż nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne.

Jestem feministą, ponieważ wiem, że nawet sam język, jakim posługujemy się do opisu rzeczywistości, dyskryminuje kobiety.

Jestem feministą, ponieważ wiem, że w większości kultur współczesnego świata małżeństwo sprowadza się do tego, iż kobieta wobec wybranego mężczyzny wyrzeka się tych środków ochrony przed przemocą i gwałtem, jakie przysługują jej wobec obcych ludzi.

Jestem feministą, ponieważ chciałbym żyć w świecie bez wojen, a nawet bez wojennych zabawek.

Jestem feministą, ponieważ jestem przeciw wszelkim rodzajom przemocy, w tym także ekonomicznej, toteż uważam, że kobiety powinny mieć równą mężczyznom zapłatę i emeryturę za to, co robią, w tym także za prowadzenie domu i wychowywanie dzieci.

Jestem feministą, ponieważ uważam, że ze względu na swoją naturę biologiczną, kobiety lepiej czują, co ludziom, ziemi i środowisku jest naprawdę potrzebne. Toteż jest mi żal, iż o losach społeczeństw i świata decydują głównie mężczyźni.

Jestem feministą, ponieważ marzy mi się świat ludzi prawdziwie równych, bez względu na płeć, rasę, wyznanie, orientację seksualną lub jakąkolwiek inną przyczynę”.

List Wiktora Osiatyńskiego wysłany na Kongres Kobiet w 2009 r.

Portret Wiktora Osiatyńskiego autorstwa Jagny Wróblewskiej, Warszawa 2017 © Archiwum Osiatyńskiego.

Wiktor Osiatyński (1945-2017) najlepiej znany był jako konstytucjonalista i obrońca praw człowieka. Profesor Wiktor Osiatyński był również pisarzem, działaczem społecznym, feministą, zwalczającym alkoholizm niepijącym alkoholikiem oraz jednym ze współautorów Konstytucji RP z 1997 roku. Jego publicystyka była oparta na żelaznej logice. Jego audycje radiowe były pełne pasji i serdeczności. Wybitny, uwielbiany pedagog. Wychował pokolenia prawników i działaczy na rzecz praw człowieka.

Doktor habilitowany prawa, doktor socjologii, profesor, wieloletni pracownik Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Był profesorem Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie (Central European University). Wykładał również w Stanach Zjednoczonych, m.in. na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, na Uniwersytecie Stanforda oraz na Uniwersytecie Harvarda.

W latach 90. był szefem Centrum Badań nad Konstytucjonalizmem w Europie Wschodniej w Chicago. Był też doradcą komisji konstytucyjnych Senatu i Zgromadzenia Narodowego podczas prac nad tekstem Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej uchwalonej w 1997 roku, za co został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2011 roku Wiktor Osiatyński został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi w kształtowaniu zasad demokratycznego państwa prawa i działalność na rzecz umacniania społeczeństwa obywatelskiego”. Był również laureatem nagrody Rzecznika Praw Obywatelskich im. Pawła Włodkowica (2016) za działalność na rzecz praw człowieka, Nagrody za Odważne Myślenie im. Barbary Skargi (2016), Nagrody im. Jerzego Zimowskiego (2011).

Współpracował z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, w której był inicjatorem powstania i członkiem rady Programu Spraw Precedensowych, zasiadał w radzie Fundacji im. Bronisława Geremka, jako zagorzały feminista zakładał Partię Kobiet, a jako niepijący od kilkudziesięciu lat alkoholik zainicjował powstanie w Fundacji Batorego programu Komisji Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu. Wydał kilkadziesiąt książek na temat filozofii politycznej, konstytucjonalizmu, praw człowieka, historii i doktryn politycznych Stanów Zjednoczonych oraz alkoholizmu.


Archiwum Osiatyńskiego to obywatelskie centrum analiz prawnych oraz społeczność ludzi zaangażowanych w budowanie Polski praworządnej, w której władza działa w granicach prawa, dla dobra publicznego, przestrzegając praw i wolności obywatelskich oraz zobowiązań międzynarodowych.

Radę Programową Archiwum Osiatyńskiego tworzą wybitni prawnicy: prof. dr hab. Andrzej Bator, adw. Jacek Dubois, adw. Maria Ejchart-Dubois, dr hab. Monika Florczak-Wątor, prof. dr hab. Małgorzata Fuszara, dr Aleksandra Gliszczyska-Grabias, adw. Sylwia Gregorczyk-Abram, dr Barbara Grabowska-Moroz, prof. dr hab. Maciej Gutowski, dr hab. Robert Grzeszczak, dr Krzysztof Izdebski, prof. dr hab. Ireneusz Kamiński, prof. dr hab. Zdzisław Kędzia, prof. dr hab. Tomasz Tadeusz Koncewicz, Wojciech Kozłowski, prof. dr Maciej Kisilowski, prof. dr hab. Ewa Łętowska, sędzia Krystian Markiewicz, adw. Justyna Metelska, Draginja Nadażdin (Amnesty International), dr Adam Ploszka, adw. Mikołaj Pietrzak, prof. dr hab. Ryszard Piotrowski, prof. dr hab. Monika Płatek, Danuta Przywara, prof. dr hab. Wojciech Sadurski, dr Krzysztof Śmiszek, sędzia Jerzy Stępień, adw. Krzysztof Stępiński, sędzia Adam Strzembosz, dr Katarzyna Szymielewicz, dr Maciej Taborowski, adw. Tomasz Wardyński, prof. dr hab. Roman Wieruszewski, prof. dr hab. Mirosław Wyrzykowski, prof. dr hab. Jerzy Zajadło, prof. dr hab. Eleonora Zielińska.

Portal Archiwum Osiatyńskiego rusza jesienią 2017.  Już teraz śledź Archiwum Osiatyńskiego w mediach społecznościowych: TwitterFacebookLinkedin i zapisz się do newslettera.

OKO.press

Prezydent Poznania w niemieckiej telewizji ZDF. „Jacek Jaśkowiak może nas wszystkich uczyć”

Monika Lamęcka-Pasławska, 

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak (DARIA ŁAKOMA)

Niemcy zastanawiają się, jak będzie po niespodziewanie dobrym wyniku antyunijnej i skrajnie prawicowej AFD. Za przykład służy im Polska pod rządami PiS. A z drugiej strony Poznań z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem.

Poznaniowi – a właściwie jego prezydentowi – poświęcono kilka minut w wiadomościach drugiego programu „Z Europy” niemieckiej telewizji publicznej ZDF. Znajdują się w nim tematy i bieżące wydarzenia, na temat najważniejszych informacji z krajów Europy.

Program nadano 25 września. Materiał o Poznaniu zaczyna się dokładnie w 7 min 40 s. Materiał o naszym mieście wyemitowano pomiędzy poświęconym reformom w Unii i informacjom o tym, jak w Brukseli zareagowano na niespodziewanie dobry wynik wyborczy AFD.

Jacek Jaśkowiak „walczy o Poznań”

Do tej ostatniej partii nawiązuje dziennikarz, mówiąc o Polsce, gdzie na narodowo-konserwatywnym PiS ostrzeżenia unijne nie robią wrażenia. Partia trzyma się swojego kursu, nie napotyka w swoich dążeniach na większy opór w kraju. – I to co ma do powiedzenia prezydent Poznania, może być dla nas, zachodnich sąsiadów Polski, lekcją. Właśnie po tych wyborach do Bundestagu – mówi prowadzący.

– Ten człowiek stawia na co innego niż narodowo-konserwatywny rząd w Warszawie. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak prowadzi prounijną politykę, jest za przyjmowaniem uchodźców i walczy o Poznań i Polskę otwarte na świat – mówi reporter, który odwiedził prezydenta w jego gabinecie.

– W Niemczech mamy AFD, zatem trzeba cały czas walczyć i dbać o demokrację. Trzeba prowadzić dobrą politykę, bo inaczej – a tak zdarza się od czasu do czasu w demokracji – ludzie się od niej odwrócą – mówi poznański prezydent.

Na rowerze, na ringu

Jak Jaśkowiak robi politykę? Widzimy go na zdjęciach z zeszłotygodniowego Marszu Równości i gdy bierze udział w kongresie kobiet oraz jak przyjeżdża na rowerze do pracy.

Jest też prezydent Jaśkowiak na bokserskim ringu, gdzie tłumaczy, jak wiele ten sport ma wspólnego z polityką: – Mały błąd i musisz opuścić ring. Ten sport buduje wewnętrzną siłę. Polityka też czasem boli. Z polityką jest jak z boksem. Trzeba być w zawsze w najlepszej formie i wiedzieć, jak przyjąć kolejny cios.

Niemieckie media piszą o prezydencie Poznania nie pierwszy raz. W listopadzie ubiegłego roku mogliśmy przeczytać na internetowej stronie dziennika „Die Rheinische Post”, że Jaśkowiak to nadzieja liberalnej Polski.

wyborcza.pl

Katarzyna Bosacka o spotkaniu z Agatą Dudą: Jeśli myślicie, że się za nami wstawi… Gorzka refleksja

jt, 03.10.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,154063,22145715,video.html?embed=0&autoplay=1
Katarzyna Bosacka na Facebooku skrytykowała bierną postawę Agaty Dudy podczas walki o prawa kobiet.

Rok temu byliśmy świadkami „czarnego protestu” – manifestacji tysięcy Polek, które sprzeciwiają się uchwaleniu ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Kobiety postanowiły znów o sobie przypomnieć i dziś planują w całej Polsce kolejne demonstracje w obronie swoich praw. Z tej okazji Katarzyna Bosacka, którą znacie z programu „Wiem, co jem i wiem, co kupuję”, napisała wymowny wpis na Facebooku.

Dziennikarka skomentowała postawę Agaty Dudy, która konsekwentnie unika mówienia o prawach kobiet. Okazuje się, że Bosacka miała okazję poznać pierwszą damę podczas prezydenckiej wizyty w Kanadzie.

Poznałam Panią Prezydentową Agatę Dudę osobiście w Kanadzie podczas wizyty Prezydenta i wszystkim kobietom powiem tak: jeśli myślicie, że się odezwie, wstawi za nami, odpowie na listy, prośby, apele to jesteście, jak mawiał klasyk, w mylnym błędzie. Szkoda czasu. Do zobaczenia we wtorek 3.10. na ulicy! – czytamy.

Przypomnijmy, że Agata Duda do tej pory nie zajęła stanowiska ws. ustawy antyaborcyjnej. W ubiegłym roku swój apel do pierwszej damy wystosowała m.in. Paulina Młynarska:

Zwracam się do pani z apelem w imieniu swoim i setek tysięcy, a może nawet milionów polskich kobiet, które dziś z zapartym tchem oczekują, że zajmie pani stanowisko wobec obłąkańczego projektu ustawy całkowicie zakazującego aborcji.

Sprawę skomentowała też Jolanta Kwaśniewska.

Ja dobrze się czuję z samego rana, kiedy wstaję i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Ale jednocześnie muszę powiedzieć, że nie tracę nadziei. To dopiero półmetek. Pani Agato, siła w kobietach! – powiedziała.

Wybieracie się na „czarny wtorek”?

plotek.pl

Kwaśniewski: W Polsce mamy system nowogrodzki

W Polsce nie mamy dzisiaj ani systemu prezydenckiego, ani kanclerskiego, ani mieszanego. Mamy system nowogrodzki – powiedział Aleksander Kwaśniewski.

– To dopiero paranoja konstytucyjna. Mamy dzisiaj władzę poza systemem konstytucyjnym, dyskusja czy chcecie mieć więcej pana Dudy czy pani Szydło jest komiczna – powiedział były prezydent w TVN24.

– Materii do referendum na razie nie ma, referendum to bardzo niebezpieczny instrument. To referendum konstytucyjne, które można wygrać poprzez bojkot, nie uczestnicząc, może być początkiem odwrócenia tendencji zwycięstw PiS, dlatego Jarosław Kaczyński nie chce tego referendum – ocenił Kwaśniewski.

dziennik.pl

Opozycja zarzuca PiS, że szykuje „czystki” w MSZ. Jest odpowiedź Waszczykowskiego

Wydarzenia w Katalonii są wewnętrzną sprawą Hiszpanii; apelujemy żeby tę sprawę rozwiązać poprzez dialog – powiedział we wtorek szef MSZ Witold Waszczykowski. Według niego, w czasie przygotowań do referendum, zabrakło działań UE, która mogła załagodzić sprawę.

W niedzielę w Katalonii odbyło się referendum w sprawie niepodległości od Hiszpanii. Według regionalnego rządu katalońskiego w plebiscycie zagłosowało ok. 2,3 mln osób, czyli ok. 42 proc. uprawnionych, z których 90 proc. opowiedziało się za niepodległością tego najbogatszego hiszpańskiego regionu. 8 proc. było przeciwnych, a pozostałe głosy uznano za nieważne. Hiszpańskie władze centralne uznają referendum za nielegalne.

W niedzielę kilkaset osób zostało rannych w wyniku starć z policją, która usiłowała uniemożliwić głosowanie w referendum, blokując dostęp do lokali wyborczych, konfiskując urny i karty wyborcze. Doszło też do konfrontacji między funkcjonariuszami katalońskiej policji a skierowaną do tego regionu przez Madryt, Gwardią Cywilną. Referendum za nielegalne uznała również Komisja Europejska, jednocześnie wzywając strony konfliktu do dialogu.

Odnosząc się do wydarzeń w Katalonii, Waszczykowski powiedział w RMF FM, że „jest to oczywiście wewnętrzna sprawa Hiszpanii”. – My apelujemy, żeby rozwiązać tę sprawę poprzez dialog – zaznaczył.

Przyglądamy się z troską temu, co się dzieje w Hiszpanii, w Barcelonie, dlatego że jest to bardzo ważne państwo europejskiej – dodał szef MSZ.

Waszczykowski pytany, dlaczego nie chcemy przyznać Katalończykom prawa do niepodległości, odparł: „Bo to jest nie nasze prawo. To jest prawo Hiszpanii”. – Zgodnie z konstytucją hiszpańską, każda z prowincji ma prawo ubiegać się o autonomię, a nawet secesję, ale jeśli – zgodnie z konstytucją – takie referendum odbędzie się w całym kraju. W związku z czym, to jest decyzja wszystkich Hiszpanów, nie tylko jednej prowincji – tłumaczył.

Zdaniem szefa polskiej dyplomacji, w całej tej sytuacji zabrakło działań Komisji Europejskiej. – Może nie w tej chwili, tylko w czasie tego procesu, który był przygotowawczy do referendum – wskazał.

Uważam, że tak jak w referendum brytyjskim – na temat Brexitu – zabrakło głosu Unii Europejskiej, zabrakło głosu np. rzekomej twarzy UE, czyli Donalda Tuska, który powinien negocjować, moderować i jednać, tak samo i tutaj – ten spór przecież się toczy od lat i można było się zaangażować w łagodniejsze rozwiązanie tego sporu – ocenił Waszczykowski.

Przypomniał też, że jego resort wydał w poniedziałek oświadczenie ws. wydarzeń w Hiszpanii, w którym podkreślono, że Polska „z uwagą śledzi rozwój sytuacji” w tym regionie w związku z próbami zorganizowania referendum. MSZ podkreślił, że „w pełni respektuje zasady suwerenności, integralności terytorialnej i jedności Królestwa Hiszpanii”.

Resort wskazał również, że „rozwiązanie kwestii sporu między rządem Królestwa Hiszpanii a Katalonią, podobnie jak wszelkie spory pomiędzy rządem Królestwa Hiszpanii, a wspólnotami autonomicznymi, w tym dążenia separatystyczne, stanowią wewnętrzne sprawy Królestwa Hiszpanii”.

Waszczykowski o Cimoszewiczu: To był groźny człowiek. Dobrze, że nie jest w polityce

To był groźny człowiek i w związku z tym dobrze, że już nie jest w polityce – tak Witold Waszczykowski odpowiedział na słowa Włodzimierza Cimoszewicza o tym, że były premier odwołał go z placówki w Teheranie z „bardzo istotnych powodów z punktu widzenia państwa”.

Jak stwierdził, wciąż funkcjonuje w świecie politycznym. – Widocznie moja obecność (…) w dalszym ciągu nie zagraża bezpieczeństwu – stwierdził.

Pytany o ewentualne odwołanie ambasadora Polski przy ONZ Bogusława Winida – o czym donoszą media, Waszczykowski powiedział: Bogusław Winid, (to) zawodowy dyplomata, z dużym doświadczeniem, również politycznym, kilka razy był też wiceministrem, wykonał świetną pracę, doprowadził do tego, że Polska została wybrana do Rady Bezpieczeństwa (ONZ), czeka na niego mój wniosek o odznaczenie państwowe.

Tylko, że tak, jak rozmawiałem kilka miesięcy temu z ambasadorem (Winidem) i pytałem (o to), że jeśli zostaniemy wybrani (do Rady Bezpieczeństwa ONZ), to jakie problemy, są w Radzie Bezpieczeństwa, czym musi się zajmować ambasador, (Winid) powiedział mi otwarcie, że 80 proc. to są sprawy bliskowschodnie i afrykańskie, czyli potrzebny jest innego rodzaju specjalista, zajmujący się dokładnie tymi sprawami – dodał szef MSZ.

Waszczykowski podkreślił jednocześnie, że bycie ambasadorem, to nie jest żadna nagroda, tylko normalna praca.

Waszczykowski: MSZ chce dokonać „pewnego” przeglądu kadr; nie będą to „czystki”

We wtorek sejmowa podkomisja nadzwyczajna – którą w czerwcu powołały połączone sejmowe komisje: ustawodawcza i spraw zagranicznych – ma zająć się rządowym projektem nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej.

Projekt zakłada, że funkcjonariusze i współpracownicy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa nie będą mogli pełnić służby zagranicznej – ma to dotyczyć osób, które w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. pracowały lub pełniły służbę, albo były współpracownikami organów bezpieczeństwa państwa w rozumieniu tzw. ustawy lustracyjnej. Stosunki pracy z tymi osobami wygasną w ciągu 30 dni.

Waszczykowski był pytany w RMF FM o zarzuty opozycji, która twierdzi, że jeśli zmiany proponowane przez PiS wejdą w życie, będzie to oznaczało „czystki” kadrowe. – To są fake newsy (…). Oczywiście, że tak nie jest – zapewnił szef MSZ. Zaznaczył, że MSZ chce dokonać „pewnego” przeglądu kadr, ale nie będą to „czystki”.

Podkreślił, że jego resort chce m.in. „rozstać się z tymi pracownikami, którzy są skazani przez IPN, albo sami się przyznali, że pracowali kiedyś w PRL-owskich służbach specjalnych”. – Jest taka grupa i bez ustawy nie można się (z nimi) pożegnać – wskazał.

Mija 28 lat po transformacji 1989 roku. Jest już nowe pokolenie, urodzone, wykształcone w nowej Polsce, ci ludzie porobili doktoraty, mają studia zagraniczne, pozakładali rodziny, oni muszą być twarzą nowej Polski, a nie starzy PRL-owscy dyplomaci, nie pan (Włodzimierz) Cimoszewicz  powiedział Waszczykowski.

Jak dodał, wszyscy, którzy spełniają kwalifikacje, będą w dalszym ciągu pracować w MSZ, ale – jak zastrzegł – „niekoniecznie na tym, czy innym stanowisku”.

Waszczykowski zapowiedział również, że w najbliższych dwóch miesiącach ok. 10-12 ambasadorów zostanie zmienionych.

dziennik.pl

Żukowski: Bijące serce Legii

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Duma stolicy, Legia Warszawa, ma to, na co pracowała przez lata – kibole pobili własnych piłkarzy, gdy ci przegrali z Lechem Poznań. Czekamy na ciąg dalszy, czyli na przeprosiny ze strony zawodników, którzy zawiedli zaufanie kibiców z Żylety. Nie byłaby to premiera, tylko powtórka z rozrywki. Kilka lat temu ówczesny piłkarz Legii Jakub Rzeźniczak po tym, jak został zaatakowany przez wodza trybun, „Starucha”, przepraszał, że nie nadstawił drugiego policzka.

To, co stało się w nocy z niedzieli na poniedziałek na stadionie przy Łazienkowskiej, zmusza do postawienia pytania: kto właściwie rządzi w Legii – prezes Dariusz Mioduski czy zielone ludziki w sile 50 chłopa, wpuszczone przez ochronę na stadion w środku nocy. Lider tej grupy wchodzi do autobusu, każe piłkarzom wysiąść, a ci podobno idą pokornie, choć zdają sobie sprawę, że nie jest to komitet powitalny w tradycyjnym rozumieniu.

Wniosek można wyciągnąć tylko jeden – piłkarze się bali, a tego nie usprawiedliwia żaden przegrany mecz. Nowy chorwacki trener Legii Romeo Jozak mógł się poczuć jak w domu. Na Bałkanach zdarzały się gorsze rzeczy. To jednak chyba nie obycie w tego typu sytuacjach decydowało o jego zatrudnieniu.

Legia ma od dawna problem z kibolami, ale prezes Mioduski w wywiadach mówił o braku klasowych piłkarzy, kłopotach finansowych i walce ze wspólnikiem, a o kibolach się nie zająknął. No to oni mu o sobie przypomnieli.

Ciekawe, jak zareaguje Legia, ale jeszcze ciekawsze, co zrobi władza deklarująca chęć wypalania wszelkiej patologii ogniem i żelazem. Jeśli zwycięży pogląd, że poparcie trybun zbrojnych w narodowe symbole jest zbyt cenne w starciu ze zgniłą elitą, więc nie opłaca się iść na tę wojnę, to nadejdą ciężkie czasy. Na początek dla piłkarzy.

rp.pl

Milion na czarny protest

W 2016 r. czarny protest wsparły finansowo zagraniczne organizacje kob...
W 2016 r. czarny protest wsparły finansowo zagraniczne organizacje kobiece

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Organizacje z zagranicy chwalą się, że ich pieniądze przyczyniły się do nacisków na polski rząd.

Spór światopoglądowy znów wychodzi na ulicę. W rocznicę czarnego protestu (3 października), który zmusił PiS do odrzucenia obywatelskiego projektu ustawy w sprawie całkowitego zakazu aborcji, kobiety znów będą demonstrować. W całej Polsce mają się odbyć marsze i pikiety. Z jednej strony staną zwolennicy aborcji, z drugiej obrońcy życia.

Zbiórkę podpisów pod projektem ustawy liberalizującym aborcję (miałaby być legalna do 12. tygodnia ciąży) zapowiada komitet Ratujmy Kobiety, na którego czele stoi Barbara Nowacka.

Przedstawiciele komitetu #ZatrzymajAborcję będą z kolei zbierali podpisy pod projektem ustawy, który z obecnych przepisów usunie przesłankę pozwalającą na aborcję dzieci, co do których istnieje podejrzenie wystąpienia nieuleczalnej choroby lub niepełnosprawności.

Najwięcej dostała Federa

W rocznicę czarnego protestu Instytut Ordo Iuris (współautor wyrzuconej w ub.r. do kosza ustawy zabraniającej aborcji) przedstawi raport dotyczący zagranicznego wsparcia finansowego dla ubiegłorocznych protestów. Z raportu, który poznała „Rzeczpospolita”, wynika, że do polskich organizacji feministycznych przypłynęło w postaci niewielkich grantów w sumie ok. miliona złotych.

– Naszym zdaniem te pieniądze mogły wpłynąć na dyskurs publiczny w Polsce – mówi dr Tymoteusz Zych z Ordo Iuris. – Na pewno przyczyniły się do zablokowania inicjatywy obywatelskiej „Stop Aborcji” – dodaje i podkreśla, że raport instytutu powstał na podstawie oficjalnych danych zagranicznych organizacji, które umieściły na swoich stronach internetowych bądź w sprawozdaniach rocznych.

Z opracowania Ordo Iuris wynika, że największym beneficjentem środków pochodzących z zagranicy (90 proc.) była Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (Federa) oraz działające w jej ramach ASTRA Network i grupa edukatorów seksualnych Ponton.

Na przykład mocno zaangażowana w promowanie dostępu do aborcji fundacja Global Fund for Women (GFW) z siedzibą w USA przekazała do ASTRA grant w wysokości 12 tys. dolarów, mający na celu „wstrzymanie przyjęcia przez rząd propozycji ustawy o zakazie aborcji” (cytat za oficjalną stroną internetową). Ów grant, dzięki któremu ASTRA „uruchomiła skuteczne kampanie medialne, aby wywierać nacisk na rząd w 2016 r., prowadząc do masowych protestów w »czarny poniedziałek«, dzięki którym parlament wycofał się z proponowanego ustawodawstwa w październiku”, został udzielony w kwietniu 2016 r.

Finansowe wsparcie od GFW (10 tys. dolarów) dostała też gdańska Fundacja Współpracy Kobiet, która aktywnie włączała się w promocję ubiegłorocznych protestów.

Wsparcie pośrednie

Z raportu Ordo Iuris wynika, że oprócz grantów bezpośrednich GFW przekazywała pieniądze polskim organizacjom feministycznym przez inne podmioty – np. holenderski fundusz MamaCash, który wspierał grupę Ponton.

W raporcie MamaCash za ubiegły rok czytamy, że dzięki jego działalności „w Polsce działaczki na rzecz kobiet uniemożliwiły zakazanie aborcji”. W tym samym dokumencie napisano, że fundusz podarował grupie Ponton, która „była na czele oporu”, 30 tys. euro.

Kolejnych ponad 16 tys. euro powędrowało do międzynarodowej organizacji Women on Waves, która wydała te pieniądze na kampanie zwalczające „restrykcyjne prawo aborcyjne” m.in. w Polsce. Inna organizacja – International Women’s Health Coalition (IWHC) – podkreśla z kolei, że 40 tys. dolarów, które wpłaciła na konto ASTRA, posłużyło wsparciu protestów i strajków kobiet w październiku 2016 r. – IWHC wręcz podkreśla, że to dzięki jej wsparciu nie doszło w Polsce do zmiany prawa – mówi dr Zych.

– Badając zaledwie tych kilka źródeł, można postawić tezę, że polskie organizacje feministyczne są regularnie sponsorowane przez zagraniczne lobby aborcyjne – dodaje prof. Aleksander Stępkowski, prezes Ordo Iuris. – W najbliższych tygodniach opublikujemy całościowy raport opisujący wszystkie istotne przepływy finansowe przekazane do Polski przez międzynarodowe organizacje proaborcyjne w ubiegłym roku – zapowiada.

– Przyganiał kocioł garnkowi – komentuje Wanda Nowicka, była przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Może Ordo Iuris samo ujawniłoby swoje pochodzące z zagranicy finanse, wokół których jest sporo niejasności.

rp.pl

Czarny Wtorek w całym kraju. Niech PiS znowu się przestraszy

Skala zeszłorocznych demonstracji sprawiła, że PiS wycofał się z prac nad zaostrzeniem przepisów. Ale jeśli chodzi o sukces protestu, to byłoby tyle. Nadal jest o co walczyć.

Równo rok po Czarnym Poniedziałku, gdy na polskie ulice wyszło około 250 tysięcy kobiet i mężczyzn, protestując przeciwko planom całkowitego zakazu aborcji, odbędzie się Czarny Wtorek. Skala ówczesnych demonstracji sprawiła, że PiS się przestraszył i wycofał z prac nad zaostrzeniem – i tak już drakońskich – przepisów.

Ale jeśli chodzi o sukces protestu, to byłoby tyle. Przez ten rok prawa reprodukcyjne Polek uległy dalszym ograniczeniom. Po tym jak decyzją ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła wstrzymano rządowy program dofinansowania procedury zapłodnienia in vitro, przyszedł czas na ograniczenie dostępu do awaryjnej antykoncepcji. W krajach Unii Europejskiej (poza Węgrami) tabletki EllaOne można kupować bez recepty. W Polsce też tak było, ale krótko, bo minister Radziwiłł uznał, że Polki najwyraźniej są jakieś głupsze i bez kontroli lekarskiej będą tej metody nadużywać.

In vitro, edukacja seksualna i aborcja według PiS

Teraz dodatkowo pojawiła się groźba, że zmienione przepisy uniemożliwią samorządom finansowanie programów in vitro. Jeśli podległa ministrowi zdrowia Agencja Ochrony Technologii Medycznych i Taryfikacji negatywnie zaopiniuje samorządowy program, ten nie będzie mógł go realizować pod groźbą oskarżenia o naruszenie dyscypliny finansowej i wysokich kar pieniężnych. Część ekspertów twierdzi co prawda, że są to obawy przesadzone, ale w państwie PiS słowa „to niemożliwe” należy niestety wykreślić ze słownika.

Z edukacją seksualną w szkołach i tak nie było najlepiej. Teraz, po reformie oświaty, jest tragicznie. Opracowanie podstaw programowych przygotowania do życia w rodzinie zlecono wykładowczyni Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Urszuli Dudziak, słynącej ze skrajnej ortodoksji. W tej chwili ten przedmiot nawet z daleka nie przypomina edukacji seksualnej. Nie ma nic wspólnego z rzetelną wiedzą naukową o seksualności człowieka. Jest po prostu zdublowaną katechezą.

Zaostrzenie przepisów antyaborcyjnych jest nadal możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Niedługo do parlamentu wpłynie projekt ustawy „Zatrzymaj Aborcję!”, który znosi możliwość przerwania ciąży ze względu na upośledzenie lub nieuleczalną wadę płodu. Ma on oficjalne poparcie Kościoła, a to oznacza, że prawdopodobnie będzie też miał poparcie rządu.

Będzie powtórka z Czarnego Poniedziałku?

Chyba że PiS znów się przestraszy. Trudno powiedzieć, czy Czarny Poniedziałek uda się powtórzyć. Plany zaostrzenia przepisów chyba jeszcze nie przebiły się dość mocno do publicznej wiadomości. Poczucie zagrożenia nie jest wśród kobiet tak powszechne jak przed rokiem.

Ale z drugiej strony – tamten deszczowy dzień wyzwolił ogromną energię społeczną. Zaistniała oddolna inicjatywa Ogólnopolski Strajk Kobiet. Lista miejsc, w których mają być organizowane pikiety i demonstracje, robi wrażenie, bo to nie tylko Warszawa, Gdańsk czy Wrocław, ale także Wschowa, Barlinek czy Czarnków. W sumie około 70 miast w Polsce i 8 za granicą. Wszędzie wolontariuszki i wolontariusze Komitetu „Ratujmy Kobiety 2017” będą zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie, reformującym obowiązujące obecnie przepisy.

Dziś też ma padać. Przydadzą się parasolki.

polityka.pl