Defilada rozbrojonej armii

Największa defilada wojskowa po 1989 roku miała do spełnienia w istocie jeden cel – propagandowy. Czy został osiągnięty? W mniemaniu władzy propagującej swoją wielkość – na pewno. Jak reagowała publiczność? Raczej bawiła się w czas wakacji, refleksje pozostawiając na później, badź fachowcom. Właśnie – co z fachowcami? Czy dadzą się oszukać? Albo inaczej postawmy pytanie – czy fachowca można orżnąć?

Kilka twardych danych. W Defiladzie Niepodległości pokazanych zostało 200 wojskowych maszyn, 100 samolotów, a Wisłostradą przemaszerowało około tysiąca żołnierzy i 900 rekonstruktorów. MON ponadto podał informację, iż paradę oglądało 120 tys. osób, znając tę władzę należy zakładać, że podana liczba jest bardzo zawyżona.

Zwraca uwagę duża grupa rekonstruktorów, która nie powinna brać w czymś tak poważnym, lecz nie powinna dziwić, bo jej rolą jest zaciemnianie rzeczywistych problemów. Defilujący rekonstruktorzy nie byli jedynymi, gdyż na honorowej trybunie też stała grupa rekonstrukcyjna… władz PRL, acz zabrakło pierwszego sekretarza, prezesa. Przepowiadałem, że może jak Breżniew, prezes Kaczyński zechce pomachać rączką do publiki, lecz jego stan zdrowia nie pozwolił na tę rekonstrukcję.

Obserwujacy defiladę attaché wojskowi znają się na uzbrojeniu, więc część sprzętu musiała wzbudzić uśmiechy politowania, gdyż niektóre wyposażenia wojska polskiego nadaje się tylko do muzeum, badź do sprzedaży krajom Trzeciego Świata, co zresztą zamierzał uczynić poprzedni rząd.

Fachowcy przede wszystkim nie zobaczyli żadnego nowego sprzętu, który podnosiłby zdolności obronne kraju. Tak naprawdę Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak rozbrajali i rozbrajają polską armię, czyniąc ją coraz bardziej bezsilną. A prezydent Andrzej Duda nie potrafi się temu przeciwstawić, jest bezwolny.

Jedyny zaprezentowany nowy sprzęt na defiladzie to samoloty dla VIP-ów. Czy w ten sposób władza chce powiedzieć – trawestując Jerzego Urbana – my się obronimy. Zamontują działka na pokładzie gulfstreama, czy boeinga, wezmą słuszny kurs ucieczki na Zaleszczyki – którymi dzisiaj może być Budapeszt Viktora Orbana, a ten i tak ich wyda, gdy agresorem okaże się Putin, bo kto inny.

Ta deflada wojskowa jest proweniencji wschodniej, bizantyjskiej. Lecz do moskiewskich defilad ma się nijak, bo pod Kremlem zawsze jest prezentowany nowy sprzęt, a wśród publiki odbywa się parada szpiegów, którzy zlatują się do Moskwy z całego świata, aby zobaczyć, co Kreml chowa pod plandekami.

Na Wisłostradzie oglądaliśmy defiladę rozbrojonej armii, a głównym rekonstruktorem był Mariusz Błaszczak, który w związku z nową ksywką Sodomita jest bohaterem rodem z commedii dell’arte. O defiladzie nie napiszą na świecie, ale o sodomicie owszem.