„Resortowe dzieci” odbijają się czkawką. Kolejny przegrany proces

Wiktoria Beczek, 28.11.2014
Przeprosiny w Przeprosiny w „Rzeczpospolitej” („Rzeczpospolita”)

To nie jest dobry tydzień dla wydawnictwa Fronda. Najpierw przegrana sprawa z Jackiem Żakowskim, teraz z Moniką Olejnik. Czy autorzy „Resortowych dzieci” będą chcieli zlustrować sędziów?

Nieprawdziwe informacje na temat Olejnik mają dodatkowo zostać usunięte z internetu i ewentualnych przyszłych wydań książki.

„Nie ma dowodów na związki z komunistyczną władzą”

Kilka dni wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił w głównej części pozew Jacka Żakowskiego wobec wydawnictwa. Dziennikarzowi przypisano powiązania ze służbami specjalnymi PRL – orzekł sąd. Wydawnictwo Fronda ma przeprosić Żakowskiego w mediach i wypłacić mu 50 tys. zadośćuczynienia.

„W wydanej pod koniec 2013 r. książce nie ma żadnych dowodów na moje rzekome powiązania osobiste lub rodzinne ze służbami PRL. Jest w niej jedynie mowa o próbach inwigilacji przez SB” – podkreślał w pozwie Żakowski. Sąd już w początku br. uwzględnił żądanie zabezpieczenia powództwa polegające na nierozpowszechnianiu książki z jego wizerunkiem na okładce w czerwonym krawacie (zostało ono potem zaklejone przez wydawcę znakiem zapytania).

– Umieszczenie na okładce książki zdjęcia Żakowskiego nosiło znamiona przekłamania, które miało na celu wprowadzenie w błąd odbiorców. W samej książce nie ma żadnych dowodów na związki powoda z komunistyczną władzą lub ówczesnymi służbami specjalnymi – podkreśliła sędzia Anna Tyrluk-Krajewska w uzasadnieniu wyroku. Wydawnictwo ma zamieścić przeprosiny powoda na swej stronie internetowej i pisma „Fronda”, w „Gazecie Polskiej Codziennie”, „Gazecie Polskiej”, „Gazecie Wyborczej” i w „Polityce”.

Ignorować czy pozywać?

Pierwotnie na okładce przedstawiono Monikę Olejnik, Adama Michnika, Zygmunta Solorza-Żaka, Jacka Żakowskiego, Tomasza Lisa, Janinę Paradowską, Jerzego Baczyńskiego i Roberta Kwiatkowskiego.

Redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński niedługo po premierze książki zastanawiał się nad złożeniem pozwu przeciwko wydawnictwu. „Przekroczyli kolejne granice łajdactwa” – pisał i przyznawał, że nie wie, czy lepiej jest „ignorować, bo wytknięcie wszystkich popełnionych w książce nadużyć wymagałoby setek stron sprostować i komentarzy, co technicznie jest niewykonalne i moralnie absurdalne, czy jednak spotykać się przez lata w sądach z autorskim tercetem”.

„Czuję się wyróżniona”

Z kolei Janina Paradowska pisała w „Polityce”, że choć „ani jej rodzice, ani dziadkowie nie byli w KPP, PZPR czy w SB”, to czuje się wyróżniona.

„Chociaż książka ma charakter listy proskrypcyjnej, gdyby mnie w niej nie było, poczułabym się pokrzywdzona. Znalezienie się w elicie polskiego dziennikarstwa (tak, to jest elita, czy się autorom prawym i niepokornym podoba czy nie) jest swego rodzaju uhonorowaniem. Wszystkie osoby, których fotografie zdobią okładkę, znam, lubię, cenię i rozumiem” – stwierdziła.

Robert Kwiatkowski ograniczył się tylko do wydania opinii na temat książki na Twitterze, a pozostałe osoby, które wydawnictwo umieściło na okładce, nie zdecydowały się na wchodzenie w dialog z autorami „Resortowych dzieci”.