Monthly Archives: Marzec 2013

Kaczyński jak zmokły kapiszon

Zwykły wpis

Wielkimi krokami zbliża się 3. rocznica katastrofy smoleńskiej. Nie wiadomo, jak wyjdzie. Organizacyjnie wiadomo, że będzie to sukces. Pytaniem jest, czy dopisze publika. Bo 50 tys., czy 100 tys. to mało. Tyle to pomieści byle plac.


Potrzebna jest mobilizacja, a do niej świeża retoryka. Przejadło się gawiedzi: wina Tuska i niedosiężnego dla polskiej polityki, Putina.


Przecież Tusk sam nie majstrował przy śrubkach i nitach tupolewa, ani nie naciskał guzika, by spowodować wybuchy na pokładzie samolotu. Nikt też nie widział go pod Smoleńskiem ze stingerem na ramieniu. Musiał mieć pomagierów.


Jarosław Kaczyński zaczął rozszerzać listę winnych katastrofy smoleńskiej w ramach nowej strategii smoleńskiej. Wszak to jedyny sukces prezesa PiS w polityce wewnętrznej. Smoleńsk. Prezes jest postrzegany, jako najgorszy polityk, PiS wlecze się za PO, jak kadzidło inaczej. Nie wypaliły Alternatywy i kandydat na parapremiera rządu technicznego. Wszystko prezesowi spala się na panewce.


Tylko ten Smoleńsk wychodzi, bo coraz więcej rodaków sekowanych teoriami spiskowymi zaczyna wątpić w ekspertów. Ekspert ma wiedzę, a taki Macierewicz ambicje polityka popkulturowego. W tym czasie też zorganizowano bojówki w ramach Klubów Gazety Polskiej, Klubu Ronina i Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Ta gwardia, jak żelazna pięść kiedyś wszak musi uderzyć.


Potrzebna jest nowa strategia smoleńska, która przekonałaby, że Republika Smoleńska to nie fiu-bździu prezesa. Poznajemy właśnie zręby tej „myśli politycznej” i jej praktycznego zastosowania.


Przetarcie było przed posiedzeniem komisji zagranicznej, gdy opiniowano kandydaturę Tomasza Arabskiego na ambasadora RP w Madrycie. Wyszło, jak wyszło. Następnym delikwentem do obróbki w ogniu smoleńskim okazuje się Radosław Sikorski.


Wyraźnie prezes to powiedział w wywiadzie dla Niezalezna.pl. Powiedział i pogroził, bo jak odczytywać zdania: „Trzeba zadać pytanie o to, czyim on (Sikorski) w gruncie rzeczy jest ministrem (…). Sądzę, że przyjdzie taki czas, kiedy będziemy mu to pytanie bardzo konkretnie stawiać”.


Nie dziwię się Sikorskiemu, że przebiera nogami. Minister uważa się za szefa resortu dyplomacji polskiego rządu. Kaczyński jednak uważa, że jest inaczej. Jakiego rządu i państwa jest ministrem Sikorski?


To pytanie mogłoby być obstawiane u bookmacherów. Prezes PiS Polskę postrzega jako kondominium niemiecko-rosyjskie. Na dwoje babka wróżyła, Sikorski może być nawet Niemcem (ministrem niemieckim), pochodzi z Bydgoszczy, gdzie aktywna była V kolumna. Może być Rosjaninem, wszak był korespondentem wojennym w Afganistanie i tam Rosjanie mogli go przerobić. Tam także miejscowi partyzanci dostali do strącania sowieckich samolotów właśnie te stingery.


Może tym tropem biegnie myśl Kaczyńskiego, jak na Sherlocka Holmesa przystało, więcej po śladach dostrzega, niż my, szaraczkowie.


Sikorski też czuje się nieswojo, bo nie wie, czy prezes trafił, czy tak sobie ku uciesze pospólstwa insynuuje. Minister dyplomacji via media przedstawił Kaczyńskiemu propozycję: – Prosiłbym pana prezesa Kaczyńskiego, żeby zaprzestał tchórzliwych insynuacji, tylko jak mężczyzna powiedział: „tak-tak, nie-nie”, a ja wtedy obiecuję, że dam mu szansę udowodnienia swoich zniesławień w sądzie.


Wiele w tej kwestii, jak i ramach strategii smoleńskiej, będzie podane 10. kwietnia. Zapowiada się huczny festyn żałobny z wieloma atrakcjami, o których my, szaraczkowie nie mamy pojęcia.


Mam nadzieję, że znowu nie spali prezes na panewce, jak zmokły kapiszon.


Squaw Terlikowskiego

Zwykły wpis

Chciałoby się zapytać, czy żona Tomasza Terlikowskiego, Małgorzata, to żona taliba? Terlikowski to niewątpliwie fundamentalista medialny, na której to wartości stał się rozpoznawalny. Fundament katolicki zdobi go, jak szaty duchownego, to więcej niż ksiądz, to cywilny biskup celebryta.


Ciężko na to pracował i wśród celebrytów jest rozpoznawalny. Nawet twarzy nie musi otwierać, aby domyślić się, co ma do powiedzenia. Jego wypowiedzi stają się coraz nudniejsze. Dlatego ich autor jest coraz bardziej zaciekły, bo na rynku mediów trzeba walczyć, aby swoją pozycję potwierdzać, a więc być wyraźniejszy i wyraźniejszy: prosty, prostacki, bez mała w wyrażaniu myśli wulgarny.


Zdaje się, iż ta droga wymusiła na nim, iż wypchnął żonę z mieszkania, aby poświadczyła to, co stoi za wyznawanym przez niego w mediach fundamentem. Wartości rodzinne i katolickie (chyba winno być to wymienione w odwrotnej kolejności).


I co się dowiedzieliśmy z wywiadu Małgorzatą Terlikowska w „Wysokich Obcasach”? Niby nudny, nic nowego, żona biskupa. A jednak poskrobawszy, dowiadujemy się sporo. Może nie tyle, co od Danuty Wałęsy o Lechu. Jeszcze Krystyna Janda nie zrobi z tego przekazu artystycznego, ale gdy Terlikowski się postara, to kto wie.


Może Terlikowski natchnie swoją pasją publicystyczną żonę? Może. W każdym razie nudy w wigwamie Terlikowskich o czymś świadczą. Mąż walcząc o fundamenty w świetle mediów, spijając ich blichtr, wraca do domu z wewnętrzną dumą, naładowany pozytywną energią, w tym katolicką. I z rozpędu chce poszerzać też wartości katolickie, rodzinne. Ilość chce przekuć na jakość, domaga się od Małgorzaty (jak Faust), aby dalej zaświadczać o wartościach, o których inni słyszeli, a żona niekoniecznie, bo na głowie ma czwórkę dzieci.


Tym zaświadczeniem byłoby piąte dziecko. Tomasz chce piątego, a żona na razie nie wyraża zgody. Ale że mamy do czynienia z wigwamem katolickim, od Małgorzaty dowiedzieliśmy się, że jak na squaw przystało, jeszcze nie wyraża zgody, ale to kwestia czasu. Zgodzi się w którymś momencie molestowania wartościami katolickimi.


Napisałem wyżej, że Terlikowska nie powiedziała tyle o Terlikowskim, co Wałęsowa o Wałęsie. No, właśnie – może powiedziała więcej, jak każda dobra narracja ma drugie i trzecie dno. Najważniejsze w niej jest to, co płynie ukrytym nurtem, co jest głębią.


Mianowicie, mąż celebryta, którego pióropusz wartości w kraju jest rozpoznawalny, nie może powiedzieć, że jego życie jest szare, że zostało zmarnowane. Jak na myśliwego do domu przynosi całe fury trofeów i domaga się tylko jednego, wyznawanego blichtru wartości. Piątego dziecka, bo w takim jest sztosie. A Małgorzata zmęczona, negocjuje, może dałby jej spokój, jak squaw się do niego odzywa, może spocznie na macie.


Terlikowski może osiągnąć sukces w negocjowaniu piątego dziecka. Drugi, trzeci raz wypchnąć żonę do blichtru, a samemu wziąć na barki wychowanie piątego dziecko, pójść na tacierzyński, ten argument negocjacyjny może skłonić Małgorzatę, iż w wigwamie Terlikowskich pojawi się piąta pociecha. Upragnione ukoronowanie wartości katolickich.


Do przodu, Fauście!

 

Bronię Kukiza, bo wkurzyłem się na niejakiego Janiaka

Zwykły wpis

Wiele można zarzucić Pawłowi Kukizowi, włącznie z tym, iż jego obecny projekt z JOW-ami nie jest trafiony, ale nie można mu zarzucić braku zaangażowania. Argument niejakiego Oliviera Janiaka, ponoć prezentera TVN, to zaglądanie do kieliszka Kukiza takim oto argumentem: „Trudno uwierzyć facetowi, który na śniadanie walił whisky”.


Nie chcę używać retorsji słownej Ewy Wójciak, ale podobnie odpowiedziałbym Janiakowi i to po dwakroć, trzykroć i to z wykrzyknikami. A kiedy miał walić whisky? Na obiad, kolację? Po przebudzeniu najpierw spożywa się śniadanie. A przyjemności spożycia z takim rozmówcą, jak Janiak, nie byłoby żadnej. Czyżby o to chodziło prezenterowi?


Janiak się nie przebudził i to raczej mu nie grozi, whisky nie wali, bo nie ma powodu, na pewno artystycznego. Nie jest też powodem kłapanie jadaczką tylko dlatego, że ktoś go zapytał o Kukiza. To był problem byłego wokalisty Piersi, z którym się uporał. Wara! od tanich medialnych psychoanaliz.


Kukiz wg mnie myli się z JOW-ami, on sądzi inaczej. Tutaj nasze drogi się rozchodzą, co nie znaczy, że w innych sprawach się nie zejdą. Chce wejść do polityki, doceniam jego ambicje, choćby z punktu oceny, jacy dzisiaj posłowie zasiadają w Sejmie: nudni i niekompetentni.


Przed Kukizem jeszcze sporo – do zrobienia ze sobą, ze stanem intelektualnym włącznie. Prof. Radosław Markowski nawet zaofiarował się pożyczyć Kukizowi książki, poświęcić mu swój prywatny czas.


Kukiz jest nieobojętny, choć z nim się nie zgadzam, Markowski też. A co zrobić ze śpiącym Janiakiem? Nie podstawiać mu sitka, gdy otwiera jadaczkę. Tacy nie zdobywają wiedzy przez czytanie. Nawet książki nie wkładają pod poduszkę.


Bronię Kukiza, bo bronię każdej autonomii. Mogę się z nim nie zgadzać, ale nie zaglądnę mu do kieliszka, ani do majtek.

 

Tomasz Lis bierze na klatę Hienę Roku

Zwykły wpis

Tomasz Lis bierze na klatę nominację do Hieny Roku. Jeżeli przyjrzymy się członkom szacownego jury (zarząd główny SDP), które wydało decyzję o nominacji, to nie dziwię stanowisku naczelnego „Newsweeka”, iż przyjmuje „to ze spokojem, a nawet niejakim rozczuleniem”.


Jednak muszę zadać to pytanie: jak środowisko dziennikarskie dopuściło do tego, że we władzach są Krzysztof Skowroński, Agnieszka Romaszewska-Guzy i Piotr Legutko, którzy wszyscy razem wzięci i pomnożeni przez dwa, nie dorównują talentowi i wkładowi z żurnalistykę Lisa.


Ano, to jest Polska właśnie. Lisa spotkało to wyróżnienia za okładkę „Newsweeka” (z 25 lutego), na której gość w sutannie trzyma w jednej ręce różaniec, a głowa dziecka jest usytuowana na wysokości jego krocza.


Była to ilustracja do tekstu o pedofilii w polskim Kościele. Raczej nikt nie wątpi, że duchowni dopuszczają się tego przestępstwa wobec nieletnich wiernych. A jeżeli się dopuszczają, to niszczą młode osobowości to na zawsze, bo guzik prawda, że kogoś można metodami psychoanalitycznymi wyleczyć z traumy, która jest konsekwencją takiej „zbrodni” na konstytucji psychicznej dziecka.


Mam drugie pytanie: jak zilustrować na okładce pedofilię duchownych? I tak ta okładka była w miarę subtelna, metaforyczna i informująca o kondycji dzisiejszego polskiego Kościoła w sposób alegoryczny.


Ba, Kościół nie jest w stanie załatwić tego problemu sam. Jak w USA i Irlandii będzie musiało pomóc mu państwo. Nie wątpię, że prędzej, czy później tak się stanie. Acz powstają nadzieje (może nie bezpodstawne), że wkład wniesie papież Franciszek, który już wprowadził stan lęku w szeregach kleru.


Póki co, to dziennikarze muszą krzyczeć o tym problemie i innych nadużyciach. Krzyczeć! Bo to jest zbrodnia. Zresztą Kościół w Polsce jest poza kontrolą i wiele „grzechów” dopiero teraz przy Franciszku będzie wychodziło na wierzch. Kościół już dawno nie „produkuje” wartości moralnych, które miałyby zastosowanie w „zmieniającej się postaci świata” (a jest to zalecenie ze Starego Testamentu).


Od obnażenia mechanizmów grzechów, manufaktury anachronicznych wartości, które nijak się mają we współczesności, są dziennikarze. Mają krzyczeć, a okładka „Newsweeka” nawet nie zbliżyła się do alegorii Muncha, jest zbyt subtelna.


Lis jest zbyt dobrym dziennikarzem, aby nie przyjąć na klatę tego kiepsko wymierzonego zagrania, wystarczy, że piłka po przyjęciu spadnie mu na nogę i takiego strzeli gola, że dziennikarz Skowroński będzie mógł tylko rzec: – Nic się nie stało!