Amber Gold to przy tej aferze pikuś. Dlaczego PiS zamiata ten przekręt pod dywan?

Na początku czerwca Komisja Nadzoru Finansowego zawiesiła działalność Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej Nike. W maju upadł SKOK Kędzierzyn Koźle. Mówimy tu o tysiącach klientów i depozytach wartych w sumie 300 mln zł. Jest to kolejna odsłona afery SKOK, czyli największego korupcyjnego układu postkomunistycznej Polski. Układu, który nie tylko nie został rozliczony, ale co więcej właśnie w pełni chwały sprawuje w Polsce władzę i próbuje nawet rozliczać innych.

W skrócie SKOK Nike upadł, ponieważ Kasa Krajowa SKOK postanowiła zakończyć kroplówkę, która przez ostatnie lata utrzymywała instytucję na powierzchni. Kroplówka ta żywi dziś cały szereg kas, ponieważ w sektorze kolejka do bankructwa jest bardzo długa, a działania Kasy Krajowej mają pomóc wyciszyć proces bankructwa SKOKów poprzez rozłożenie go na małe etapy, gdzie jedna po drugiej padają małe kasy, co wzbudza mniejsze zainteresowanie mediów. Dobitnie o kondycji SKOK świadczy brak zainteresowania banków ich wykupem, ponieważ w oczach instytucji finansowych mają one wartość śmieciową.

W obliczu kolejnych bankructw trzeba wrócić do tematu tego, czym była afera SKOK i dlaczego do dziś nie jest rozliczona. Jak to się stało, że środowisko największej partii w Polsce przez lata roztaczało parasol ochronny nad SKOKami, przez co utrzymywało go poza kontrolą Komisji Nadzoru Finansowego? Ulgi podatkowe, wyłączenie ze spełniania kosztownych wymogów dały przewagę SKOK, która jednak zakończyła się złej jakości kredytami, które przestały być spłacane. Jak to się stało, że w obliczu nie dającej się ukryć niewypłacalności SKOK, to samo środowisko, które wcześniej się tak zaciekle sprzeciwiało, następnie wymyśliło objęcie kas wymienionym wcześniej nadzorem tylko po to, aby wyprowadzić pieniądze z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego?

Wiemy bowiem, że jeśli SKOKi upadłyby bez gwarancji depozytów równej bankom, to gniew oszukanych klientów uderzyłby w cały system zbudowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Zatem po partyjnych żniwach na oszczędnościach klientów SKOK, które napchały prywatne kieszenie polityków i działaczy, przyszedł czas na zasadę, że po prywatyzacji zysków następuje upaństwowienie strat.

Warto zapytać także, jak to się stało, że w latach kiedy upadają kolejne SKOKi, senator PiS Grzegorz Bierecki, wyprowadził milionowe zyski za usługi dla SKOK do Luksemburga i pozostaje bezkarny?

Wejście Komisji Nadzoru Finansowego pokazało, co chciał ukryć PiS. Wyrzucono większość managerów. Programami naprawczymi lub zarządem komisarycznym objęto 80% Skoków. Cały sektor oceniono na niewypłacalny, straty oszacowano na 5 mld złotych. Co więcej okazało się, że kiedy banki muszą działać w oparciu o posiadanie pewnego odsetka kapitału własnego, to o ile w bankach wynosi on najczęściej ponad 10%, a w SKOKAch jego wartość okazała się ujemna, co oznacza, że stały się one już lata temu klasyczną piramidą finansową.

Jaka jest najbardziej znana w Polsce piramida finansowa (poza ZUS)?

Bez wątpienia afera Amber Gold. Afera, która jest na ustach wszystkich, proceder, który doprowadził do strat sięgających 800 mln zł. Jednak mamy komisję wyjaśniającą aferę Amber Gold, a 6,5 razy większa afera SKOK wciąż leży zakopana pod dywanem. Do tego stopnia ukrywana, że Komisja Nadzoru Finansowego informację o wniosku o ogłoszenie upadłości SKOKu Nike poinformowała w komunikacie opublikowanym tuż po północy.

Odpowiedź jest oczywista, wymieniony wyżej Grzegorz Bierecki, senator PiS, to zarazem człowiek, który przez lata stał za całym system SKOKów i wprost odpowiada za ich dzisiejszy stan. Jednak Bierecki jest najbardziej nietykalną osobą w PiS, czym może konkurować tylko z protegowanymi Taduesza Rydzyka. Wszystko dlatego, że SKOKi mogą upadać i nie wypłacać środków klientom, ale fundusze na kampanie Prawa i Sprawiedliwości zawsze się znajdą. Co więcej nikt inny jak właśnie środowisko SKOK i Biereckiego jest głównym inwestorem “niezależnych” mediów, czyli Tygodnika WSieci i portalu WPolityce. Jednym słowem, w państwie PiS są równi i równiejsi. W pogoni za układem III RP Prawo i Sprawiedliwość stworzyło własny korupcyjny układ, którego istnienia jednak przeciętny wyborca partii Jarosława Kaczyńskiego nie jest świadomy. Tak piszę się podręczniki manipulacji. W rzeczywistości obecnego konfliktu totalnego zatarciu uległo pojęcie moralności, co nieuchronnie prowadzi państwo do stanu rozkładu.

crowdmedia.pl

Nie dajcie sobie wmówić… czyli zakłamany świat PiSu

20/06/2017, Michał Kuczyński

Okazuje się, że jest świetnym narzędziem do demaskowania prymitywnej propagandy rządowej, dotyczącej wspaniałego rozwoju naszego kraju, czy pełni demokracji i praworządności. W ramach walki z dezinformacją, jaką sączą nam na co dzień partyjne media pora kilka spraw ustalić:

  • nie dajcie sobie wmówić, że ustalenia, wydawane przez Trybunał Konstytucyjny w składzie zawierającym choćby jednego nielegalnie powołanego sędziego dublera są wyrokami w rozumieniu polskiej konstytucji. Każdy taki wyrok jest z gruntu nielegalny i nie może zostać opublikowany. W świetle ustawy zasadniczej i tak nie będzie obowiązywał ani wiązał sądów w czasie orzekania
  • nie dajcie sobie wmówić, że komisja ds. Amber Gold i przesłuchanie dzisiaj prezesa gdańskiego lotniska, ma cokolwiek wspólnego z chęcią wyjaśnienia afery, w której sprytny i bezczelny oszust oszukał tysiące Polaków na miliony złotych. Całe to show, z Małgorzatą Wassermann i Markiem Suskim na czele, to nic innego jak publiczny lincz na Donaldzie Tusku, którego obecna władza wini za całe zło tego świata
  • nie dajcie sobie wmówić, że uszczelnianie systemu podatkowego przyniesie dodatkowe 20 mld złotych. Rzeczywistość jest bardzo brutalna. Już dziś wiadomo, że w 2018 roku zabraknie około 10 mld złotych w budżecie i raczej trudno oczekiwać, by tę dziurę zatkano poprzez cięcia w wydatkach socjalnych typu 500+. Druga część kadencji lada moment się zacznie, więc de facto wchodzimy już w okres kampanii wyborczej i na flagowe, choć dewastujące budżet programy pieniądze muszą się znaleźć. Nie dajcie sobie wmówić, że znajdą je gdzieś indziej niż w Waszych kieszeniach. Już dziś wiadomo, że wprowadzone zostaną podatki od telewizora i od prądu, zwane „abonamentem”. VAT natomiast nie zostanie obniżony jeszcze przez długie lata.
  • nie dajcie sobie wmówić, że istnieje coś takiego jak WIG PIS – czyli indeks państwowych spółek, którymi zarządzają nadani z partyjnego klucza działacze rządzącej partii. Postępujące upaństwowienie spółek wraz z przepisami dającymi im monopol w kolejnych gałęziach owszem polepsza istotnie ich wyniki gospodarcze, jednak w skali całej gospodarki działa fatalnie. Uniemożliwia swobodną konkurencję w grze rynkowej, co zawsze odbija się na kliencie i cenach usług. Gdy już okaże się, że budżet się nie dopina, właśnie poprzez wykorzystywanie monopolistycznej pozycji na rynku takich firm jak PZU, Orlen, Lotos czy PKO BP ceny usług pójdą w górę, a ucierpią Ci najbiedniejsi.
  • nie dajcie sobie także wmówić, że PiS przejmując wszechwładzę dba o Wasze bezpieczeństwo. Trójpodział władz wymyślono właśnie dlatego, że wszystkie światowe doświadczenia z władzą absolutną zawsze kończyły się dramatem zwykłych ludzi. PiS przypisuje sobie mandat suwerena do zmiany ustroju, choć tak naprawdę ledwie zdobył większość zwykłą. Tylko nasza ignorancja faktu przejmowania wszystkich instytucji państwa przez biernych, miernych ale wiernych działaczy partii Kaczyńskiego sprawia, że idzie im to tak łatwo. Nie dajcie sobie wmówić, że nic od Was nie zależy.

crowdmedia.pl

Niesiołowski do Suskiego: „Ciszej, panie Katarzyno Wielka”

Podczas dzisiejszego posiedzenia Sejmu Stefan Niesiołowski zgłosił wniosek formalny o udzielenie informacji w sprawie blokowania przez rząd inicjatyw samorządów dotyczących przyjęcia uchodźców. – „Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Uchodźcy. Niektóre samorządy w Polsce, np. w Bydgoszczy i Sopocie, godzą się na przyjmowanie uchodźców. Dlaczego im w tym przeszkadzacie?” – pytał PiS z mównicy sejmowej Stefan Niesiołowski.

„Samorządy działają wbrew skandalicznym wypowiedziom Beaty Szydło, jak np. ta z Oświęcimia. Słowa te były niegodne premiera, niegodne przyzwoitego człowieka, niegodne człowieka w ogóle. Ciężko uwierzyć, żeby w Oświęcimiu coś równie haniebnego mógł powiedzieć szef polskiego rządu. Wasze walenie w pulpity i wasze chamstwo nic tu nie zmieni” – mówił Niesiołowski.

Wystąpienie Niesiołowskiego przerywane było przez niektórych posłów PiS. – „Ciszej panie Katarzyno Wielka, ty pisowski nieuku” – zakończył swoje przemówienie poseł UED, zwracając się do Marka Suskiego. Jak pamiętamy, Suski „zasłynął” gafą dotyczącą Katarzyny Wielkiej podczas posiedzenia komisji śledczej ds. Amber Gold.

koduj24.pl

 

 

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/prezydent-przegral-przed-trybunalem/756e9p5

Droga do zdemolowania sądownictwa przez Ziobrę otwarta

Gdyby chcieć krótko określić dzisiejszy „wyrok” Trybunału Konstytucyjnego, Ziobro i PiS postawili na swoim. Składający się wyłącznie z osób wybranych przez PiS (w tym sędziów-dublerów) TK uznał za niekonstytucyjne przepisy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zaskarżył je Zbigniew Ziobro, aby zalegalizować swoją reformę sądownictwa.

Trybunał uznał, że do Krajowej Rady Sądownictwa może kandydować każdy sędzia, do tej pory jej skład wybierany był kolegialnie. Co do kadencyjności KRS, według TK wszyscy jej członkowie mają mieć jedną wspólną kadencję, taką samą jak kadencja parlamentu. Oznacza to, że PiS już bez przeszkód będzie mógł odwołać obecną KRS, w tym m.in. jej rzecznika sędziego Żurka, który wielokrotnie krytykował posunięcia partii rządzącej.

Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista, mówił w TVN 24: – „To jest kompletnie irracjonalne, żeby zwykłą ustawą wygaszać kadencję KRS, zapisaną w Konstytucji. Na tej samej zasadzie można wygasić kadencje prezydenta, parlamentu, RPO itd. Nie da się ujednolić kadencji parlamentarzystów z kadencjami sędziów, choćby z tego powodu, że np. Sejm może zostać rozwiązany z powodu przedterminowych wyborów”.

„KRS była tworzona po to, byśmy ze zmianą ekipy rządzącej nie mieli rewolucji w sądownictwie. Nie będzie można już mówić o samorządności prawniczej; sędziów będą wybierali politycy” – skomentował „wyrok” TK prof. Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu.

„Politycy PiS doprowadzą do nieprawdopodobnego wręcz chaosu prawnego, łamiąc Konstytucję, przerywając kadencje sędziów wchodzących w skład KRS i wybierając kolejnych” – powiedziała Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. – „W ten sposób PiS demoluje polskie państwo. Trudno to inaczej określić jak prawną dzicz, to właśnie szykuje nam PiS. Tysiące lat temu w Babilonie Hammurabiego obowiązywały bardziej czyste reguły prawne niż te, które za kilka tygodni będą obowiązywały w Polsce”

Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego protestowało kilkadziesiąt osób. Trzymali duży transparent z napisem „Konstytucja jest prawem”.

KRS to konstytucyjny organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, składa się z 25 członków. Sędziów do Rady wybierają przedstawiciele zgromadzeń sędziowskich; z urzędu należą do niej I prezes SN, prezes NSA, minister sprawiedliwości, a także czterej posłowie i dwaj senatorowie oraz przedstawiciel prezydenta. Rada opiniuje kandydatów na sędziów (oraz do awansu do sądu wyższego szczebla) i przedstawia ich do powołania prezydentowi.

koduj24.pl

Radni PiS nie zgodzili się na nazwanie ulicy imieniem Bartoszewskiego

20 czerwca 2017

Dla radnych PiS w Białymstoku Władysław Bartoszewski autorytetem niestety nie jest. Dali temu wyraz przy okazji głosowania w nazwania imieniem tego wielkiego Polaka jednej z ulic. Z inicjatywą, aby jedną z ulic w mieście nazwać imieniem byłego szefa polskiej dyplomacji, wystąpili podlascy działacze Nowoczesnej; zorganizowali zbiórkę podpisów i zgłosili projekt w Radzie Miasta.

Początkowo Bartoszewski miał być patronem jednej z niedużych ulic w centrum Białegostoku, blisko Pałacu Branickich. Jednak przed miesiącem radni nadali jej imię Zbigniewa Simoniuka, działacza opozycji antykomunistycznej w czasach PRL. Inicjatorzy uznali więc, że ulica Bartoszewskiego mogłaby być przedłużeniem istniejącej już ulicy Jacka Kuronia na jednym z osiedli. Na wczorajszym posiedzeniu białostockiej rady miejskiej propozycję tę odrzucono jednak wynikiem głosowania: 8 radnych za, 17 przeciwko.

W sumie postawa radnych PiS nie budzi zdziwienia. Brak sympatii (oględnie mówiąc) dla Bartoszewskiego ze strony PiS to żadna nowość. Warto jednak poznać argumentację radnych, bo – choć jesteśmy już niestety przyzwyczajeni do „pełzającego przy gruncie” poziomu debaty publicznej za rządów prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego – może ona budzić konsternację.

W toku burzliwej dyskusji okazało się, że „Władysław Bartoszewski to żaden autorytet”. Radny Dariusz Wasilewski, były prezes białostockiej Młodzieży Wszechpolskiej stwierdził: – „Tutaj choćby są kontrowersje, czy był profesorem, czy tylko nazwanym profesorem za rzekome zasługi, bo jest tylko pewne, że zdał maturę. Na pewno nie był żadnym mężem stanu, a co najwyżej ministrem spraw zagranicznych w rządzie Oleksego. Szybko mówił, ale nie wiem jak z treścią, tu moglibyśmy polemizować. Jak słuchałem w telewizji tego pana, to się wstydziłem”. Z kolei Marek Chojnowski, radny PiS, podzielił się następującym spostrzeżeniem: – „Nie zagłosuję na przyznanie ulicy temu człowiekowi w naszym pięknym mieście z uwagi na jego skażony autorytet i pełne wulgaryzmu i agresji uwagi pod adresem wszystkich Polaków”.

Władysław Bartoszewski zmarł dwa lata temu w wieku 93 lat. Był żołnierzem Armii Krajowej, więźniem Auschwitz, działaczem Żegoty, opozycjonistą w okresie PRL i zasłużonym dyplomatą. Wniósł bardzo wiele w relacje polsko-niemieckie, za co w kręgach dyplomacji niemieckiej jest szanowany po dziś dzień. W ostatnich latach życia zaangażował się w politykę przy PO i nie szczędził krytyki PiS. Pamiętliwa partia z „prawem” i „sprawiedliwością” w nazwie dobrze to zapamiętała. Efekty widzimy.

koduj24.pl

WTOREK, 20 CZERWCA 2017

Budka: W TK nie zapadł żaden wyrok. Trybunał stał się partyjną przybudówką partii rządzącej

14:18

Budka: W TK nie zapadł żaden wyrok. Trybunał stał się partyjną przybudówką partii rządzącej

W TK nie zapadł żaden wyrok. To było spotkanie grupy osób, wśród nich 3 osoby nie są sędziami TK, o czym wyraźnie przesądziły wyraźnie wyroki samego Trybunału. To zdarzenie ma charakter wyłącznie opinii, bowiem zostało wydane w składzie nieprzewidzianym konstytucją. 3 sędziów dublerów nie ma prawa wydawać wyroków w imieniu TK w związku z czym w doktrynie podnosi się, że takie orzeczenia należy uznawać za nieistniejące – mówił Borys Budka na briefingu w Katowicach.

Tak naprawdę Trybunał istnieje już tylko z nazwy. W tej chwili stał się partyjnym organem, który ma służyć obecnej większości w udawaniu przed opinią publiczną, że działania PiS-u są zgodne z Konstytucją – dodał poseł PO. Jak mówił dalej, Trybunał stał się partyjną przybudówką partii rządzącej i kierowanie tam jakichkolwiek wniosków straciło sens.

13:24

Gasiuk-Pihowicz: Dzisiaj nie mieliśmy do czynienia z wyrokiem TK. Spotkało się 3 sędziów i 2 dublerów

Trzeba powiedzieć wprost, że politycy PiS szukają pretekstu do tego, by obsadzić KRS swoim ludźmi. Temu ma służyć jak i ustawa o upartyjnieniu KRS, jak i dzisiejsze spotkanie 3 sędziów TK wraz z 2 dublerami. Nie mieliśmy dzisiaj do czynienia z wyrokiem TK. Do tego, aby mógł zostać wydany wyrok, konieczne jest obsada zgodna z ustawami. Dzisiaj spotkało się 3 sędziów oraz 2 dublerów – mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz na briefingu w Sejmie.

12:48

TK: Przepisy o obecnych zasadach wyboru sędziów do KRS są niekonstytucyjne

Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepisy ustawy o KRS z 2011 roku o zasadach wyboru sędziów do rady są niekonstytucyjne – chodzi o tzw. indywidualne kadencje sędziów. Tym samym przyznał rację Zbigniewowi Ziobrze, który zaskarżył ustawę do Trybunału.

Tym samym potwierdza się to, o czym na początku maja pisaliśmy na 300POLITYCE – PiS za pomocą Trybunału będzie chciało „zalegalizować” zmiany w KRS.

Głosowanie ws. projektu zostało co prawda zdjęte z aktualnego posiedzenia Sejmu, ale ustawa w lipcu powinna wyjść z parlamentu.

Więcej – tu

300polityka.pl

 

WTOREK, 20 CZERWCA 2017

STAN GRY: RZ: Taśmy TVP Info nie z afery taśmowej, Nasz Dziennik dyscyplinuje PiS ws ochrony życia, DGP: Morawiecki osłabł w PiS, GPC broni szefa KGHM

300LIVE: Sejm dziś o referendum edukacyjnym, Morawiecki o konflikcie z Rafalską, Petru o TVP i namawianiu Frasyniuka, Gowin o tym, jakiej rekonstrukcji się spodziewa i mięsożernym Tusku, polityczny plan dnia: http://300polityka.pl/live/2017/06/20

REWELACJE Z TVP INFO NIE BYŁY CZĘŚCIĄ AFERY TAŚMOWEJ – Grażyna Zawadka i Izabela Kacprzak w RZ: “Rewelacje z TVP Info nie były częścią „afery taśmowej”. Nie znali ich śledczy, ale i nie mówili o nich kelnerzy. (…) – Nagranie ujawnione przez TVP Info nie pochodzi z tzw. afery taśmowej. To prawdopodobnie próba legalizacji zupełnie innych taśm niezwiązanych z tzw. grupą Falenty – mówi nam osoba znająca kulisy „afery taśmowej”.

NOWE TAŚMY WARTE SĄ ZBADANIA – piszą autorki Rzeczpospolitej: “Nowe taśmy są warte zbadania – samo potajemne nagrywanie cudzych rozmów to przestępstwo. Śledczy winni przyjrzeć się też ich treści, bo prócz wulgaryzmów i niewybrednych żartów, mowa w nich np. o „projektach energetycznych w Opolu i powtórzeniu przetargu w Jaworznie”. http://www.rp.pl/Afera-tasmowa/306199921-Afera-tasmowa-Kto-nagrywal-ks-Kazimierza-Sowe.html#ap-3

KRĘTE ŚCIEŻKI ŻYCIA – KONKLUZJA RZĄDU ROZCZAROWUJĄCA – Nasz Dziennik na jedynce: “Piętnaście stron odpowiedzi, ale konkluzja rozczarowująca: rząd nie pracuje nad projektem, który położyłby kres zabijaniu dzieci poczętych. To zaniechanie przekłada się na konkretne liczby. Co roku w wyniku aborcji uśmiercanych jest w Polsce ponad 1000 dzieci. Tymczasem rząd oficjalnie przyznaje, że nie przygotowuje nowelizacji mającej na celu uszczelnienie przepisów chroniących życie człowieka”.  http://wp.naszdziennik.pl/

SZEF MSZ UPOMINA DUDĘ – tytuł w GW.

SZEF MSZ UDERZA W PREZYDENTA – tytuł w Fakcie.

DUDA PRÓBUJE UDOWODNIĆ, ŻE NIE JEST NOTARIUSZEM – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Prezydent Andrzej Duda po raz kolejny próbuje udowodnić, że nie jest tylko notariuszem w obozie władzy. (…) Wygląda na to, że słodka na początku koabitacja dwóch ośrodków władzy pochodzących z jednej partii właśnie oficjalnie odchodzi w przeszłość. Chyba że wcześniej odejdzie szef MSZ…” http://www.rp.pl/Polityka/306199935-Prezydent-Duda-nie-spieszy-sie-z-podpisaniem-nowych-nominacji-ambasadorskich.html#ap-1

OSŁABŁA POZYCJA MORAWIECKIEGO W PIS – Grzegorz Osiecki w DGP: “Ponieważ jego głównym udziałowcem jest PZU, to i tam karty rozdaje Beata Szydło. – Dzisiaj do spółki ze Zbigniewem Ziobrą kontroluje ona PZU, Alior Bank i Bank Pekao. A te instytucje miały być podporządkowane Mateuszowi Morawieckiemu. Wicepremier został ograny – mówi nasz rozmówca z rządu. Nasi rozmówcy z kręgów rządowych wskazują, że historia ze spółkami zatoczyła koło, a wicepremier wrócił do budowy swojej pozycji w oparciu o PKO BP. Na kolejną kadencję wybrano tam właśnie Zbigniewa Jagiełłę. Zarząd powiększył się o Rafała Antczaka”.

BĘDZIE ROSŁA PRESJA NA WYDATKI – dalej Osiecki w DGP: “Jednak paradoksalnie w finansach publicznych wicepremier może stać się więźniem sukcesu. Wpływy podatkowe są znacznie wyższe niż w poprzednich latach. Zarówno resort finansów, jak i sam wicepremier chętnie się tym chwalą. Skutek: wśród polityków PiS rosną oczekiwania, że znajdą się pieniądze na realizację kolejnych postulatów. W kolejnych latach ten budżetowy dylemat się nasili, ponieważ będzie rosła wyborcza presja na wydatki. PiS wygrał wybory kosztownymi obietnicami”.

RAFALSKA I MORAWIECKI WALCZĄ NA NOŻE – Leszek Kostrzewski na jedynce GW: “Do tej pory jeden minister tylko krytykował drugiego. Ale teraz mamy kolejny etap konfliktu – głosowanie przeciwko sobie. Wicepremier Morawiecki i minister Rafalska walczą na noże, a rząd nie może przegłosować żadnej zmiany emerytalnej. (…) Emerytury to kompetencje ministra rodziny i pracy Elżbiety Rafalskiej, ale na każdym etapie w jej buty usiłuje wejść wicepremier i minister finansów Mateusz Morawiecki. Skutek jest taki, że jeśli Morawiecki popiera jakieś rozwiązanie, to Rafalska od razu jest przeciw. Morawiecki zaś nie popiera niczego, co podoba się Rafalskiej”. http://wyborcza.pl/7,155287,21980663,gra-w-dwa-ognie-miedzy-skonfliktowanymi-ministrami-pomiedzy.html

UCHODŹCY – PRZE-PIS NA WYBORY – Jerzy Surdykowski w RZ: “Dlatego zagrożenie jest nade wszystko polityczne: sprytnie podsycany przez władzę lęk przed „arabusami” pomoże wygrać wybory w 2019 r., których perspektywa rysowałyby się bez tego dla rządzących raczej w ciemnych barwach. Stąd rzekomo samodzielny, a z pewnością dobrze przemyślany w gmachu przy Nowogrodzkiej, pomysł połączonego z wyborami referendum, którego najważniejsze pytanie dotyczyć będzie uchodźców: czy jesteś za ich przyjmowaniem?” http://www.rp.pl/Felietony/306199924-Surdykowski-Prze-PiS-na-wybory.html??template=restricted

WOLONTARIUSZKA PUTINA – JEDYNKA GPC O EWIE KOPACZ: “Ewa Kopacz wmawia Polakom, że jej wizyta w Rosji tuż po katastrofie smoleńskiej miała na celu jedynie pomoc rodzinom ofiar i nie była związana z identyfikacją ciał. Mamy niezbite dowody, że Kopacz łże. Oficjalne dokumenty, do których dotarła telewizja Republika, potwierdzają, że odpowiadała ona za wszelkie ustalenia w sprawie identyfikacji zwłok, a także „pomagała rosyjskim patomorfologom w identyfikacji ofiar katastrofy”. Czyją wolontariuszką więc była Kopacz w Smoleńsku?”. http://gpcodziennie.pl/65292-wolontariuszkaputina.html

GPC BRONI PREZESA KHGM – jak czytamy w GPC: “Ostatnio wokół KGHM-u jest atmosfera zamieszania. Pojawiają się zarzuty, że nowy zarząd spółki zwalnia ludzi PiS-u i na ich miejsce wracają ludzie PO. „Fakt” napisał nawet, że prezes KGHM-u Radosław Domagalski-Łabędzki jest synem chrzestnym Stefana Niesiołowskiego. Sprawdziliśmy te „sensacje”. Okazuje się, że to wszystko kłamstwa”.

AKTUALNE WŁADZE KGHM SIĘ NARAZIŁY GRUPOM INTERESU – dalej GPC: “Aktualne władze koncernu naraziły się bowiem wielu grupom interesu, rozpoczynając dwa miesiące temu proces zmian w spółce.W KGHM-ie w ostatnich latach działo się za dobrze w takim rozumieniu, że nawet w czasach dekoniunktury spółka przynosiła zyski. W związku z tym była duża beztroska, jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy. Każdego roku na inwestycje i zakupy koncern wydawał miliardy złotych. Dla przykładu, na same usługi doradcze KGHM wydał w ostatnich latach ponad miliard złotych. To skala bez precedensu w polskim biznesie. To sposób na wyciek pieniędzy ze spółki, bowiem część z nich trafiała do ludzi związanych z lokalnym biznesem, a raczej z układem towarzysko-biznesowym. To często środowisko byłych funkcjonariuszy służb specjalnych, którzy wcześniej odsysali z KGHM-u pieniądze”. http://gpcodziennie.pl/65275-czasdojeniakghm-usiekonczy.html

SZKOLNA KREDA SKREŚLI DOBRĄ ZMIANĘ – Marcin Wicha, pisarz w GW: “Zniszczy was Wielka Klątwa Kredowa. Dopadnie was urok rzucony przez panią wychowawczynię z podstawówki. Pewnie już nie pamiętacie, jak wyglądała, choć żarty na jej temat były waszymi pierwszymi publicystycznymi triumfami (szkolna toaleta świadkiem). A teraz, proszę: za okazywaną nauczycielom pogardę spadnie na was kara. I żeby tylko na was! Cały kraj zatrzaśnie się w pułapce średniego wzrostu i nagannego zachowania”. http://wyborcza.pl/7,75968,21980859,pani-psor-szkolna-kreda-skresli-dobra-zmiane.html

MARIHUANA W SEJMIE – POSŁOWIE UDAJĄ, ŻE POMOGĄ – tytuł w DGP.

TUSK PODEJMIE DECYZJĘ WS STARTU O PREZYDENTURĘ PO WYBORACH PARLAMENTARNYCH – Antoni Dudek w SE: “Donald Tusk decyzję o tym, czy będzie kandydować na prezydenta RP, podejmie dopiero po wyborach parlamentarnych, czyli pod koniec 2019 roku. Ale jest możliwe, że wystartuje, a dopóki jest możliwe, to przez obóz PiS i prezydenta Andrzeja Dudę były premier będzie atakowany, ponieważ jest dziś traktowany jako główny i najgroźniejszy przeciwnik Andrzeja Dudy. Natomiast czy będzie startował – wcale nie jestem przekonany. Z tym startem Tuska jest jak z chmurą burzową – wiadomo, że ona jest i może przynieść deszcz bądź burzę, ale czy rzeczywiście będzie padać, nie wiemy”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/prof-antoni-dudek-jest-spor-z-kaczynskim-ale-w-ramach-srodowiska_1003324.html

RAFAŁ ZAKRZEWSKI O KOŚCIELE, PIS I UCHODŹCACH – pisze w GW: “Ten temat jak mało który wymaga oswojenia. Tym bardziej potrzebny jest wysiłek edukacyjny, bo poziom agresji wobec obcych wśród młodych szybko rośnie. To musi robić szkoła, ale też Kościół. Bo może cieszyć mądry głos biskupów, ale musi być lepiej i szerzej słyszany niż dziś – z każdej ambony i na lekcjach religii”. http://wyborcza.pl/7,75968,21980060,jak-polubic-uchodzce-czy-pis-poslucha-biskupow.html

TO JEST NIE DO WYTRZYMANIA – KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA O JĘZYKU DEBATY – pisze w GW: “To się staje nie do wytrzymania. Kto mocniej dowali. Kto bardziej obrazi. Za chwilę zabraknie słownika. Politycy już piszą, że coś jest „kurestwem”, publicyści każą innym spier… Bez poczucia winy, wręcz przeciwnie, z prowokującą radością, że nikt im nic nie zrobi. Upajają się jak dzieciaki, które na podwórku powtarzają brzydkie słowa. Tyle że ich wpływ na życie publiczne jest niestety znaczny. A za chwilę wszystko runie w gruzach i nie będzie już do czego wracać”.  http://wyborcza.pl/7,75968,21980044,mordobicie-na-slowa.html

ZA KAPICY WALKA Z MAFIĄ PALIWOWĄ SCHODZIŁA NA DALSZY PLAN – Sławomir Siwy, ze związku celników, w rozmowie z SE: “- Nie było woli politycznej do walki z szarą strefą paliwową. Powstawały strategiczne plany kontroli, w których sprawa paliw schodziła na dalszy plan. Zaakceptowanie takiego planu przez Jacka Kapicę, ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, powodowało, że w praktyce nie zajmowano się paliwami w takim stopniu, w jakim funkcjonariusze służby celnej mogliby i powinni to robić. Generalnie wprowadzano takie mechanizmy i procedury, że paliwa schodziły na dalszy plan i nawet jak funkcjonariusze chcieli się tym zajmować, to ten temat mało kogo interesował”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/slawomir-siwy-urzednicy-w-zmowie-z-mafia_1003303.html

RADZIWIŁŁ CHCE PODNIEŚĆ CENĘ PIWA – SE: “Czy ceny piwa niebawem poszybują w górę? Na to wygląda! Ministerstwo Zdrowia uważa bowiem, że ulubiony alkohol Polaków jest zbyt tani oraz zbyt łatwo dostępny. Ostatnio podczas sejmowej konferencji o trzeźwości zwracał uwagę na to minister Konstanty Radziwiłł (59 l.). Teraz w podobnym tonie wypowiedział się jego zastępca Zbigniew Król (65 l.). Jak zapowiada, resort niebawem ma podjąć odpowiednie kroki, by temu zaradzić”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/konstanty-radziwill-chce-podniesc-cene-piwa_1003165.html

7 LAT TEMU odbyła się I tura przedterminowych wyborów prezydenckich. Do II tury przeszli: Bronisław Komorowski (41,54%) i Jarosław Kaczyński (36,46%).

300polityka.pl

Trybunał Konstytucyjny przy okazji orzeczenia o KRS zdecydował także o unieważnieniu prawa grawitacji i podważył twierdzenie Pitagorasa.

 

Trybunał Konstytucyjny: zaskarżone przez Ziobrę przepisy ustawy o KRS niezgodne z konstytucją

lulu, IAR, 20.06.2017

Publiczne ogłoszenie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego

Publiczne ogłoszenie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego (.Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Trybunał Konstytucyjny zdecydował o niekonstytucyjności niektórych przepisów ustawy o KRS. Ustawę zaskarżył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

 

Część artykułów ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS) jest niezgodna z konstytucją – orzekł Trybunał Konstytucyjny. Orzeczenie zapadło jednogłośnie. Tym samym Trybunał przychylił się do wniosku ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

Bez możliwości nagrywania obrazu, z wyłączonymi telefonami i bez późniejszej konferencji prasowej – tak dziennikarze wysłuchali orzeczenia TK. – Jeden z pracowników TK żartował że będzie jak na pokładzie samolotu – donosił nasz reporter Jacek Gądek. Dziennikarzom kazano wyłączyć telefony.

Przed budynkiem TK trwa protest KOD.

TK badał ustawę o KRS na wniosek Ziobry

Trybunał Konstytucyjny rozstrzygał, czy ustawa o KRS jest zgodna z konstytucją, jeżeli chodzi o reprezentację sędziów z niższych sądów oraz kadencyjność. Ustawę zaskarżył minister Zbigniew Ziobro. W jego opinii ustawa „ogranicza prawa wyborcze sędziów przy wyłanianiu ich przedstawicieli do KRS”. Jak argumentował Ziobro, stawia to „w uprzywilejowanej pozycji sędziów sądów wyższych instancji”. Ponadto – jego zdaniem – obowiązujące przepisy „bezpodstawnie” różnicują charakter kadencji sędziów-członków Rady i wchodzących w jej skład parlamentarzystów.

Trybunał nad tą sprawą obradował w 5-osobowym składzie, w którym wszyscy sędziowie zostali wybrani przez PiS, a dodatkowo 3 to tzw. dublerzy. Sędziowie dublerzy to ci wybrani przez PiS na miejsca zajęte przez 3 sędziów wybranych legalnie przez poprzedni Sejm i nie zaprzysiężonych przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Rozstrzygnięcie TK ws. wspomnianej ustawy PiS może wykorzystać jako uzasadnienie wprowadzanych przez siebie zmian w KRS.

Czego dotyczą zmiany w KRS planowane przez PiS?

Rząd przyjął projekt dotyczący zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa. W projekcie znalazły się m.in. zapisy o wygaszeniu kadencji 15 członków-sędziów. Następcy mieliby zostać wybrani przez Sejm, a nie w wewnętrznych wyborach wśród sędziów, jak było dotychczas. Kandydaci byliby zgłaszani przez prezydium Sejmu lub grupę 50 posłów, ostatecznie wybranych kandydatów miałby rekomendować posłom marszałek. Zdaniem opozycji projekt jest niekonstytucyjny i zmierza do większego wpływu PiS na polskie sądownictwo. Również środowiska sądownicze obawiają się, że zmiany mogą doprowadzić do upolitycznienia sądów.

Kto obecnie wchodzi w skład Krajowej Rady Sądownictwa?

Dziś w skład KRS wchodzi 25 osób: pierwszy prezes Sądu Najwyższego, minister sprawiedliwości, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, jedna osoba wybrana przez prezydenta, piętnastu członków powołanych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, czterech członków wybranych przez Sejm spośród posłów oraz dwóch senatorów wybranych przez Senat. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Finaliści turnieju IPN solidaryzują się z wyrzuconymi z Sejmu licealistami

gazeta.pl

Przyszłość RP wykuwa się w piosence. Barbara Bubula chce nowych gwiazd estrady zamiast obecnej KOD-ziarskiej i resortowej miernoty

Olga Szpunar, Bartłomiej Kuraś, 20 czerwca 2017

Posłanka Barbara Bubula

Posłanka Barbara Bubula (Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)

Repolonizacja mediów powinna polegać nie tylko na preferowaniu polskiego kapitału w firmach medialnych – mówi posłanka PiS z Krakowa. – …ale też na przywracaniu polskich treści w polskich mediach. Bo zdarza się, że obywatele RP są właścicielami mediów, które niosą treści antypolskie.

„Urodziłam się 4 marca 1963 r. w Krakowie, ściślej mówiąc: w Nowej Hucie, gdzie mieszkam do dziś we własnym blokowym mieszkaniu (pokój z kuchnią, 37 m kw.)” – pisze na swojej stronie w internecie. Jej matka pracowała jako księgową, ojciec był elektrykiem. Wychowała się z siostrą oraz dwoma braćmi.

„Rodzina, jakich wiele wokół – niezbyt zamożna, pracowita, katolicka”. Swój katolicyzm Bubula podkreśla na każdym kroku. Jest częstym gościem Radia Maryja. 24 maja na antenie toruńskiej rozgłośni stwierdza, że „od reakcji środowisk narodowo-patriotycznych na odwołanie festiwalu w Opolu zależy przyszłość Rzeczpospolitej”.

– Repolonizacja mediów powinna polegać nie tylko na preferowaniu polskiego kapitału w firmach medialnych, ale też na przywracaniu polskich treści w polskich mediach. Bo zdarza się, że obywatele RP są właścicielami mediów, które niosą treści antypolskie. (…) Już dawno powinno się pracować nad stworzeniem nowej grupy gwiazd piosenki, odpornych na KOD-ziarski szantaż i stadne obrażanie się. Środowisko bojkotujące opolski festiwal samo przykleiło sobie naklejkę anty-PiS Zobaczmy, kto wystąpi na odnowionym festiwalu polskiej piosenki, który Telewizja Polska i tak pewnie zorganizuje. Zaprośmy nowych, utalentowanych, których środowiska resortowych dzieci do tej pory blokowały.

– Na razie z Telewizją Polską rozmawiają bodaj jedynie Jan Pietrzak i Andrzej Rosiewicz. To mają być nowi piosenkarze? – pokpiwa z wypowiedzi posłanki jeden z jej dawnych kolegów z krakowskiej rady miasta.

Posłanka ostro protestowała przeciw wyemitowaniu przez TVP Kultura, jeszcze przed wyborami, filmu Martina Scorsese „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. – Film, który sam kanał TVP Kultura reklamował jako „jeden z najbardziej antykatolickich i szokujących”, został wyemitowany w Wielki Czwartek, w dodatku w rocznicę śmierci świętego Jana Pawła II. Uważam to za zamierzony atak na katolików i naszą wiarę. To przekroczenie zasad, którymi powinna się kierować Telewizja Polska, która powinna respektować chrześcijański system wartości – mówiła portalowi wPolityce.pl.

Zamiast filmów Scorsese Bubula w publicznej telewizji chce oglądać budujące narodową tożsamość produkcje oparte na klasyce polskiej literatury. Według niej TVP co roku powinna produkować przynajmniej dwa seriale historyczne podtrzymujące dumę z naszej przeszłości. W porze największej oglądalności chce widzieć programy edukacyjne lansujące polski punkt widzenia w dialogu z innymi narodami. Wszystko to znajduje się w projekcie ustawy medialnej, której jest autorką i której założenia zaprezentowała na konwencji PiS.

**

Pierwszą pracę podjęła w 1991 r., w wieku 28 lat, jako nauczycielka języka polskiego w katolickiej szkole.

– Nie ma męża ani dzieci. Nie musi oddawać się rodzinie. Z polityki czyni całe swoje życie – ocenił ostatnią kampanię posłanki Kazimierz Barczyk, który działał z Bubulą w Porozumieniu Centrum.

– Mogłaby się spełnić też jako zakonnica, ale nie taka z zamkniętego klasztoru kontemplacyjnego, tylko bardziej wojująca. Coś w rodzaju żeńskiej wersji ojca Tadeusza Rydzyka – uważa jej krakowska znajoma.

Przez 15 lat była radną miejską pod Wawelem. Na początku z prawicowego Samorządnego Krakowa, a od 2001 r. z PiS. W mieście szczególnie interesowały ją sprawy oświaty, środowiska i mienia komunalnego – zabiegała m.in. o zalesianie nieużytków. Chciała, by miasto powołało komórkę tropiącą nielegalne przejmowanie krakowskich kamienic przez osoby podszywające się pod ich dawnych właścicieli.

**

„Od zawsze miałam poglądy prawicowe” – deklaruje Bubula na swojej stronie internetowej. Jest absolwentką filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim i tłumaczką książki amerykańskiego konserwatysty Richarda M. Weavera „Idee mają konsekwencje”.

Pracowała w dwumiesięczniku „Obywatel”, działa w: Porozumieniu Centrum – pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego – i w Ruchu dla Rzeczypospolitej związanym z Janem Olszewskim. Prezydent Lech Kaczyński w 2007 r. powołał ją w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wtedy zaczęła interesować się mediami. – Ma wysoką pozycję i dobre relacje z Jarosławem Kaczyńskim, który docenia jej wysokie kompetencje i bardzo ją szanuje – mówił w czasie ostatniej kampanii wyborczej Andrzej Adamczyk, szef krakowskich struktur PiS.

– Chciałabym być marszałkiem Sejmu – zwierzyła się Bubula w zorganizowanej przez „Wyborczą” w Krakowie debacie kandydatek przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r.

Pytana o parytety dla kobiet na listach wyborczych stwierdziła:

– Nie, bo spowodują degradację jakości polityki.

O podatku liniowym:

– Nie, bo oznaczałby likwidację ulg dla rodzin wielodzietnych.

O ustawie aborcyjnej:

– Zaostrzyć i wprowadzić ochronę życia dzieci chorych oraz poczętych w wyniku gwałtu.

O refundacji środków antykoncepcyjnych z budżetu państwa:

– Zdecydowane nie.

O włączaniu oceny z religii do średniej ocen:

– Tak. Bo religia służy wychowaniu dobrych obywateli, którzy przestrzegają zasad moralnych.

wyborcza.pl

 

„Władza zaczyna prześladować ludzi i ich bliskich za /…/ krytyczne poglądy?”

 

Bernard-Henri Lévy: Emmanuel Macron i post-rewolucyjny porządek

15 cze, 2017
Nie, wyborcy we Francji nie czują „mdłości”, jak ogłosił w poniedziałek znany z patetycznych wypowiedzi Henri Guaino, który stracił miejsce w Zgromadzeniu Narodowym. Choć przez 30 lat wmawiano nam, że pozostanie w domach w dniu głosowania jest równoważne ze wspieraniem Frontu Narodowego, nie wyjaśnia to w pełni nagłego wzrostu poparcia dla La République en Marche! – nowego ugrupowania kierowanego przez prezydenta Emmanuela Macrona. Ale francuski prezydent nie zaczyna swojej kariery dyktatora w wieku 39 lat, podobnie jak Charles de Gaulle nie rozpoczął jej w wieku 67 lat – pisze Bernard-Henri Lévy.

Choć w przedbiegach wyborów docierały do nas jedynie skąpe informacje na temat sytuacji we francuskiej polityce, w niedzielę – w pierwszej rundzie wyborów parlamentarnych – En Marche! odniosło druzgocące zwycięstwo. A potem ruszyła medialna lawina – u tych, którzy przez lata woleli o niczym nie słyszeć wywołała nieprzyjemne dzwonienie w uszach.

Co się dzieje? Jak udało się Macronowi, który wydawał się skazany na miliardy kruchych koalicji, zdobyć 400 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, w którym zasiada 577 deputowanych. To zaprawdę niezwykłe osiągnięcie – a wszystko to pod sztandarami ugrupowania, które kilka miesięcy temu było ruchem jednoosobowym, wręcz wirtualnym.

Przede wszystkim jest to zasługa wirtuozerii. Już Hannah Arendt w komentarzu do „Etyki nikomachejskiej” Arystotelesa napisała, że ta cecha charakteryzuje zarówno artystów, jak i polityków. Do zwycięstwa ruchu Macrona przyczyniła się również przeciętność populistów (prawicowej Marine Le Pen oraz lewicowego Jean-Luca Mélenchona), którzy zostali wciągnięci w wir sloganów w rodzaju „Najpierw Francja”.

Jednak głównym powodem sukcesu Macrona jest, w moim przekonaniu, zmiana strukturalna, o której pisałem dekadę temu w książce „Lewica w mrocznych czasach”. Zmiana ta osiągnęła dziś swoje apogeum.

Wszystko zaczęło się wraz z Rewolucją francuską. Ujmując to precyzyjniej, wszystko zaczęło się od francuskiego wynalazku „rewolucji”, który nieoczekiwanie pojawił się na politycznym nieboskłonie, jak gwiazda centralna, wokół której układają się inne konstelacje. Ugrupowania, które sprzyjały idei rewolucji, skupiły się po stronie lewej, natomiast te, które uważały ją za zagrożenie, zajęły miejsce po prawej, próbując jednocześnie z owym zagrożeniem walczyć.

A potem, w ciągu kilkudziesięciu lat między rewolucją w Chinach w 1949 r. i barbarzyństwem w Kambodży w latach 1975-1979 poczyniono pewne odkrycie: im bardziej radykalna rewolucja, tym była ona bardziej krwawa i barbarzyńska. Stało się oczywiste, że rewolucja bywa nie tylko trudna i nieuchwytna – ale również niepożądana. Centralna gwiazda bledła i w końcu stała się czarną dziurą, która zaczęła pochłaniać światło własne i okolicznych gwiazd. W pewnym momencie może to doprowadzić do załamania całego systemu politycznego.

Dziś dotarliśmy do tego właśnie punktu. Granica między francuską lewicą i prawicą uległa zatarciu – nie pierwszy raz zresztą. Doświadczaliśmy tego w Valmy, w wyniku tzw. sprawy Dreyfusa, w okresie rządu Vichy oraz w okresach, w których mierzyliśmy się z kolonializmem.

Pokerowe zagrywki Donalda Trumpa

Ale rewolucyjne ideały zostały rozbite w proch i skutecznie zneutralizowane 40 lat temu – na polach bitew w Kambodży. Stały się one źródłem szoku, a powolny wybuch, który niósł systematyczną zagładę różnic, sporów oraz określeń kształtujących „francuski wyjątek” został w końcu przerwany triumfem Macrona.

Od razu pojawiają się tysiące pytań: Jak zachowają się ci, którzy skupili się dziś pod sztandarami Macrona? Czy pozostaną upojeni zwycięstwem? Kto i kiedy wymierzy im tak bardzo potrzebny trzeźwiący policzek? Kiedy pojawią się siły, które będą stanowiły przeciwwagę do jego władzy, co jest fundamentem niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania demokracji?

Wątpliwości jest znacznie więcej. Dokąd zmierza świat Zachodu? Kto wyznacza kierunek? Ku jakim horyzontom podążamy? Macron lubi zestawiać z sobą sprzeczności – często łączy je słowem „jednocześnie”. Jak długo jeszcze to proste wyrażenie pozostanie fundamentem jego polityki?

Jeśli rzeczywiście jesteśmy świadkami końca pewnej epoki, rozpoczętej jeszcze w 1789 r., czy to oznacza, że wkrótce wkroczymy w epokę oświecenia? Czy może zmierzamy do okresu poprzedzającego wiek rozumu, w którym doszło do ukształtowania się praw człowieka oraz idei republikańskich? Czy powstanie nowy Lewiatan, czy może podpisany zostanie kolejny pokój westfalski (oba wydarzenia są do pewnego stopnia tożsame) – wszystko w nadziei, że tym razem Europa nie ulegnie tragicznej radykalizacji, która stała się zarzewiem wojen światowych.

Cokolwiek przyniesie przyszłość, jedno jest pewne: Macronowi przypadły w udziale wydarzenia, o którym jego poprzednicy zaledwie marzyli. Francuski prezydent stanie się więc sprawcą (lub hamulcowym) długofalowych zmian, które się właśnie rozpoczęły.

Na jego barkach spoczywa zadanie odbudowy zgliszcz – czas wypełniony staraniami, by kres dotychczasowej polityki nie oznaczał końca polityki jako takiej. Istotne, by Macron oraz ci, którzy przyczynili się do jego zwycięstwa, jak również jego przeciwnicy i wyborcy, którzy wstrzymali się od głosu, nie szczędzili wysiłków w tych mrocznych czasach – by działali z wyobraźnią, zaangażowaniem oraz by odpowiednio wykreowali nadchodzący „początek”. Zdaniem Arendt takie działanie jest fundamentem wszelkiej działalności publicznej.

Bernard-Henri Lévy jest jednym z założycieli ruchu Nowych Filozofów i autorem książek „Lewica w mrocznych czasach: Protest przeciwko nowemu barbarzyństwu”, „American Vertigo” oraz „Geniusz judaizmu”.

Tekst powstał we współpracy Onetu z Project Syndicate.

onet.pl

Polityka medalowa Adriana

Sławomir Nitras

Mamy niestety takie czasy, że im większy idiota tym chętniej nadużywa słowa patriota, a innych nazywa zdrajcami. Boże patrzysz i nie grzmisz

Ryszard Petru: z ust Jarosława Kaczyńskiego sączy się jad

20.06.2017

– Jeśli to ma być forma przeżywania żałoby, to jest to forma najgorsza. To jeden wielki jad, który sączy się z ust Jarosława Kaczyńskiego – mówił w rozmowie z Radiem ZET Ryszard Petru. – To już tyle trwa, że wypadałoby skończyć. I ktoś może musi zwrócić uwagę na to Jarosławowi Kaczyńskiemu – dodał polityk, pytany o obchody miesięcznicy smoleńskiej.

– Ja nie wybieram się na miesięcznice, a posłowie Nowoczesnej są wolnymi posłami. Nie jestem jak Jarosław Kaczyński; nie muszę kontrolować posłów i sprawdzać, co oni robią – zaznaczył lider Nowoczesnej.

– To, co zrobił Władysław Frasyniuk, jest dobrym przykładem tego, jak absurdalne są przepisy. On swoją postawą pokazał absurd miesięcznicy smoleńskiej; on nie walczył, on tam był – skomentował polityk, jednocześnie dodając, że „zaprasza Władysława Frasyniuka do zaangażowania politycznego”.

Polityk odniósł się także do odmowy uczestnictwa w Komitecie Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości RP przez Nowoczesną. – Nie uważam, że od prezydenta zaproszenia się przyjmuje. PiS i Andrzej Duda mają tendencję do upartyjniania ważnych uroczystości w Polsce – ocenił Petru.

– Ja odmówiłem udziału w komitecie honorowym. Potem się okaże, że komitet przygotuje np. referendum… Siłą rzeczy, jeśli prezydent Andrzej Duda proponuje takie referendum, to jest to upolitycznienie tego święta. (…) Miesięcznice smoleńskie pokazują, że z Prawem i Sprawiedliwością trudno się dogadać w sprawie jakiejkolwiek uroczystości – zaznaczył.

– Dyskusja o konstytucji już dziś powinna toczyć się ponad podziałami. Wszystkie kluby powinny uczestniczyć w komisji. (…) Będę nawoływał do bojkotu obu referendów, jeśli one będą w takiej formie – zakończył lider Nowoczesnej.

onet.pl

Borys Budka: Chcą zniszczyć Wyklętego Owsiaka

- PiS nie rozumie świata, nie rozumie Europy. Martwię się o to, co będ...
– PiS nie rozumie świata, nie rozumie Europy. Martwię się o to, co będzie z Polską – mówi Borys Budka

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

– Jerzy Owsiak to postać mityczna dla PiS. Taki Żołnierz Wyklęty, który w ich ocenie, walczy z rządem Szydło – uważa Borys Budka, poseł PO, były minister sprawiedliwości.

 

Rzeczpospolita: Dlaczego chcecie dymisji Mariusza Błaszczaka, kiedy wiadomo, że nie ma szans na jego odwołanie?

Borys Budka, b. minister sprawiedliwości, w gabinecie cieni PO szef MSWiA: Wotum nieufności to podstawowe narzędzie opozycji, by opinia publiczna mogła poznać rzeczywisty stan państwa i przekonać się, że Polską rządzą osoby niekompetentne i bez resztek honoru. Swoją nieudolność próbują przykryć arogancją, demagogią i skrajnym populizmem.

Mariusz Błaszczak, zausznik Jarosław Kaczyńskiego, ma mocne wsparcie rządu.

Określenie „zausznik” jest strzałem w dziesiątkę: doszliśmy do momentu, w którym władzę sprawują zausznicy, bierni, mierni, ale wierni, a nie ludzie, którym zależy na dobru wspólnym. I to właśnie demaskujemy dzięki takim debatom.

Jakie są zarzuty PO wobec ministra, pomijając sprawę Igora Stachowiaka, o której porozmawiamy za chwilę?

Mariusz Błaszczak o palmę pierwszeństwa w niekompetencji i braku profesjonalizmu może ścigać się już chyba tylko z Macierewiczem. Chaos w policji i jej upolitycznianie, wielokrotna kompromitacja BOR, dziwne awanse w służbach mundurowych tylko dlatego, że jest się kolegą jakiegoś ministra czy posła PiS. To wszystko obniża wiarygodność i zaufanie, które polska policja budowała latami. Do tego dochodzi ten typowy dla Błaszczaka język nienawiści i pogardy już nie tylko wobec opozycji, ale i wobec kobiet i dzieci szukających schronienia przed wojną. Ten minister stał się symbolem obrzydliwych, ksenofobicznych, ocierających się o rasizm porównań. Nie bez powodu mówi się o nim „Multikulti Błaszczak”.

Czy Platforma żądając odwołania ministra Błaszczaka nie wzmacnia go politycznie?

Przy każdym wniosku o wotum nieufności można zadać takie pytanie. Tylko czy to ma być argument, by zamykać oczy na codzienną kompromitację i festiwal niekompetencji? Czy jedynym wyznacznikiem bycia ministrem powinno być ślepe oddanie prezesowi Kaczyńskiemu? Rozmawiamy przecież o tak ważnej sprawie: bezpieczeństwie Polaków.

W sprawie śmierci Igora Stachowiaka winni policjanci zostali wyrzuceni z pracy, minister Zieliński przeprosił za to zdarzenie. Dlaczego PO wciąga w sprawę Beatę Kempę i prokuraturę?

To są działania, które powinny być podjęte niezwłocznie po tragicznym wydarzeniu. Zostały one wymuszone przez media i opozycję. Minister Zieliński przez ponad rok nie zrobił nic, by ukarać winnych. Co więcej, osoby, które były odpowiedzialne za nadzór we wrocławskiej policji, awansowały. Polityczną odpowiedzialność za to ponoszą panowie Błaszczak i Zieliński. Ich nazwiska na zawsze powinny być wymazane z polskiej polityki. Przy okazji tej sprawy każdego dnia wychodzą na jaw nowe okoliczności, które pokazują, że w polskiej policji za czasów PiS rządzą układy towarzysko-polityczne. Najlepszym tego przykładem jest właśnie minister Kempa. Zamiast udzielenia prostej odpowiedzi, czy osobiście angażowała się w personalne sprawy dolnośląskiej policji, stosuje klasyczną ucieczkę do przodu – straszy, oskarża, a nawet zaprzecza oczywistym faktom. Chyba nikt w Polsce nie wierzy, że jej wizyta na komendzie w Oleśnicy, dwa dni po ujawnieniu bulwersujących okoliczności śmierci Igora Stachowiaka, była przypadkowa.Advertisement

Mówicie, że dochodziło do tuszowania sprawy. Przez kogo?

W tej sprawie istnieje wiele znaków zapytania. Rozumiem ból osób najbliższych, ale w mojej ocenie zostali oni oszukani przez obóz rządzący. To nieprawdopodobne, by pomiędzy policją a prokuraturą nie było normalnego przepływu informacji. Przypominam, że od ponad roku Zbigniew Ziobro ponosi pełną odpowiedzialność za to, jak funkcjonuje prokuratura. Mam wrażenie, że wbrew temu, co obiecywał, angażuje się on wyłącznie w sprawy medialne bądź ideologiczne. Kompromitacją prokuratury jest, że pomimo posiadania tak twardych dowodów, nie zrobiono niczego, by odsunąć od służby policjantów, który w tak haniebny sposób postępowali z zatrzymanym Igorem.

Ludwik Dorn uważa, że powinna powstać komisja śledcza. Nie ma szans na jej powołanie?

Tylko komisja śledcza jest w stanie wyjaśnić, dlaczego przez ponad rok tę sprawę zamiatano pod dywan. Niestety, arytmetyka sejmowa jest nieubłagana. Ale gdyby politycy PiS mieli w tej sprawie czyste sumienie, nie baliby się sejmowego śledztwa. Jeżeli zagłosują przeciwko, opinia publiczna może utwierdzać się w przekonaniu, że sprawa ma drugie dno. Że być może istniał swego rodzaju parasol ochronny utworzony przez prominentnych polityków PiS, by winni za tę śmierć nigdy nie zostali ukarani. Ale nie mam wątpliwości, że nawet jeśli Zieliński i Błaszczak kolejny raz stchórzą, pod odsunięciu PiS od władzy i ta sprawa będzie wyjaśniona.

Jak pan, jako szef MSWiA w gabinecie cieni PO, monitorował sprawę Igora Stachowiaka przez ostatni rok, przed materiałem TVN24?

PiS nie zgodził się na publiczną debatę w tej sprawie na sali sejmowej. Z inicjatywy posłów Platformy Obywatelskiej w czerwcu ubiegłego roku zostało zwołane posiedzenie komisji spraw wewnętrznych i administracji z udziałem Komendanta Głównego Policji i ministra Zielińskiego. Niestety, my również zostaliśmy oszukani w tej sprawie. Zapewniano nas, że sprawa będzie wyjaśniona niezwłocznie, a posłowie będą mogli zapoznać się z aktami postępowania dyscyplinarnego. Mimo kilkukrotnych monitów, sprawa ta była ciągle odwlekana.

Jakie moralne i polityczne prawo ma PO, żeby zajmować się sprawą, kiedy za waszych rządów miejsce miała akcja „Widelec” i dochodziło też do wypadków śmiertelnych na komisariatach?

Od 19 miesięcy Polską rządzi tzw. dobra zmiana. Jeśli jedynym argumentem, ma być przysłowiowe już „przez 8 lat (…)” to pokazuje on mizerię tej władzy. Premier Szydło i minister Błaszczak są znani z takiej retoryki. Nie potrafią przyznać się do błędów, ponieść honorowo odpowiedzialności, w demagogiczny sposób obciążając winą poprzedników. Na szczęście Polacy nie dają się już oszukiwać.

Nie odpowiada pan na pytanie.

Każdemu, kto chce zobaczyć prawdziwe oblicze rządu PiS, polecam wystąpienie w Sejmie pana Błaszczaka. Zamiast rzetelnie wyjaśnić okoliczności śmierci Igora Stachowiaka, atakował Grzegorza Schetynę, by w nagrodę zobaczyć uśmiech na twarzy swojego guru, posła Kaczyńskiego. To wystąpienie przejdzie do niechlubnej historii. A istotę szaleństwa Błaszczaka stanowi wypowiedź, że policjant, który użył paralizatora, został przyjęty do służby w czasach, gdy rządziła koalicja PO–PSL. Czy można być większym demagogiem?!

Jak wygląda sytuacja z wypadkiem pani premier i poszkodowanym młodym człowiekiem? Na jakim etapie jest sprawa?

W tej sprawie zapewniliśmy profesjonalną pomoc prawną młodemu człowiekowi. W tej chwili trwa postępowanie przygotowawcze. Nie mam wiedzy o szczegółach. Mam nadzieję, że opinia publiczna pozna wszystkie okoliczności, gdy tylko postępowanie zostanie zakończone. Przypominam tylko, że w tej sprawie minister Błaszczak już kilka godzin po zdarzeniu bawił się w sędziego i próbował publicznie skazać młodego człowieka. W sprawie Igora Stachowiaka przez ponad rok nie potrafił ukarać winnych. To kolejny argument dlaczego Błaszczak powinien odejść.

Minister Błaszczak uważa, że ze względów bezpieczeństwa Przystanek Woodstock nie powinien się odbyć. Czy Jerzy Owsiak powinien posłuchać i odwołać imprezę?

Rozumiem, że Błaszczak marzy, by w Polsce odbywały się jedynie pielgrzymki, imprezy Radia Maryja, zjazdy Klubów „Gazety Polskiej” albo marsze „prawdziwych patriotów” spod znaku ONR. Czyż to nie jest paradoks, że Woodstock jest zagrożony dopiero wówczas, gdy za bezpieczeństwo odpowiada właśnie Błaszczak? Niech się zdecyduje, czy – jak mówi rano – Polacy są bezpieczni właśnie dzięki rządowi PiS, czy – jak mówi wieczorem – Polacy są zagrożeni. To kolejna rzecz, która pokazuje, że on nie powinien być ministrem. Ta sprawa ma oczywiście wymiar personalny. Jerzy Owsiak to postać mityczna dla PiS. Taki Żołnierz Wyklęty, który w ich ocenie, walczy z rządem Szydło. To nieprawda. Jurek Owsiak walczy o normalność, a tej jest rzeczywiście w Polsce coraz mniej. Oni chcą Wyklętego Owsiaka zniszczyć. To się jednak nie uda. PiS nie ma rządu nad duszami, ma jedynie większość w Sejmie. I dla przywrócenia normalności tą większość sejmową musimy zmienić.

Rozsądnie jest zapraszać na Przystanek muzułmanów z Niemiec?

Przez Woodstock przewinęły się miliony ludzi. Dopóki nie nastał PiS, impreza była bezpieczna. Teraz rządzący ksenofobicznie wykorzystują każdą okazję, by siać nienawiść. Na szczęście z tą nienawiścią walczy Owsiak. Ilu muzułmanów zna Jarosław Kaczyński? Choćby jednego polskiego Tatara? Przez tę nagonkę został sprofanowany tatarski meczet na Podlasiu. Ci ludzie przez setki lat lojalnie służyli Rzeczpospolitej, byli wspaniałymi żołnierzami przelewającymi krew za Polskę. A teraz czują się obco we własnym kraju. To jest cały rasistowski PiS w pigułce.

Platforma jest za przyjmowaniem czy przeciwko przyjmowaniu uchodźców? Polska powinna wypełnić zobowiązanie rządu Ewy Kopacz?

Polska powinna realizować swoje zobowiązania. Zwłaszcza że nasz rząd wynegocjował bardzo korzystne warunki – pełen wpływ na to, kto do Polski miałby przyjechać. Chodziło o bezpieczeństwo Polaków. To nie tylko kwestia humanitaryzmu i pomocy osobom uciekającym przed wojną, ale również wiarygodność na arenie międzynarodowej. PiS nie rozumie świata, nie rozumie Europy. Oni cynicznie będą grali tym problemem, by uprawiać polityczną propagandę i praktykę na miarę Węgierskich Strzałokrzyżowców. To właśnie ugrupowanie – o strasznej historii i dokonaniach – jest wzorcem dla PiS, a nie rząd Viktora Orbána. Taka jest prawda o PiS – nienawiść i rasizm to ich motory. Martwię się o to, co będzie z Polską. Demony lat 30., 40. Europy Wschodniej XX wieku wracają. To cywilizowanym ludziom nie mieści się w głowie. Nienawiść rodzi nienawiść. Widzimy to niestety na przykładzie ostatnich wydarzeń w Londynie. Temu należy się przeciwstawić.

PO będzie się angażować w organizację kontrmanifestacji smoleńskich?

Platforma od lat walczy z kłamstwem, szaleństwem i wykorzystywaniem tej tragedii do celów politycznych. Natomiast zaangażowanie w tego typu działania jest suwerenną decyzją naszych członków. Nie ma jednak wątpliwości, że trzeba położyć kres tej smoleńskiej grze, która karmi się nienawiścią do innych, a nie ma nic wspólnego z prawdą.

Czy takie osoby jak Władysław Frasyniuk, który łamią prawo o zgromadzeniach, nie zasługują na potępienie?

Wielu jeszcze pamięta czasy, gdy Władysław Frasyniuk łamał prawo walcząc z komunistyczną tyranią. Łamał, bo nie było innego wyjścia. Teraz nie tyle łamie prawo, co sprzeciwia się prawu uchwalonemu przez PiS w opozycji do demokracji i zdrowego rozsądku. Jeśli będziemy akceptowali tego typu wybryki władzy, jutro ockniemy się w dyktaturze. Frasyniuk i wielu mu podobnych dostrzegają ten problem – stąd i ta radykalna forma protestu. PiS liczy się tylko z siłą. Trzeba ją im pokazywać. To paradoks dzisiejszych czasów: walcząc o demokrację trzeba łamać złe, partyjne prawo. Historia zatacza koło. To przykra konstatacja. Ale zatrzymamy ten ruch historii, rozliczymy PiS za wszystkie przestępstwa i przywrócimy normalność w Polsce.

rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

rp.pl

Bezpardonowy atak na Kaczyńskiego. Chodzi o matkę

Fakt, 19.06.2017

© PAP

 

– Jestem przekonany, że w którymś momencie usłyszymy, że nie tylko brata, ale i matkę mu zabiliśmy. Coś się zmieniło w jego psychice – tak o Jarosławie Kaczyńskim mówi Władysław Frasyniuk. W wywiadzie dla „Newsweeka” były związkowiec nie oszczędza również obecnej opozycji. – Zróbcie nową partię. Wtedy zaangażuję się 24 godziny na dobę – zapowiada Frasyniuk.

Na pytanie o to, czy zamierza wrócić do polityki i stanąć na czele opozycji, Frasyniuk odpowiada z irytacją. – Ale na czele czego mam stanąć? Po liberalno–demokratycznej stronie widzę kilkunastu przyzwoitych ludzi i jakbym siadł z kartką, to bym napisał nazwiska z PO i .Nowoczesnej i powiedział: zróbcie nową partię – odpowiada Frasyniuk stwierdzając, że powrotu do polityki nie bierze pod uwagę. Jeśli jednak powstałby nowy twór złożony z owych przyzwoitych ludzi to były opozycjonista deklaruje „24-godzinne zaangażowanie i wszelaką pomoc”. Kto powinien założyć taką partię?

– Z PO: Rafał Trzaskowski, Joanna Mucha, Borys Budka. Z Nowoczesnej: Katarzyna Lubnauer, Joanna Scheuring – Wielgus, która skromnie przyszła na sobotnią kontrmanifestację na Krakowskim Przedmieściu, nie gwiazdorzyła – wymienia legendarny działacz opozycji antykomunistycznej, zaznaczając, że chodzi mu o „40-latków z wiedzą o państwie i gospodarce oraz potężnym potencjałem”.

– W Polsce potrzebna jest partia socjalliberalna, która odwołuje się do wolności – obywatelskich i gospodarczych. Po lewej stronie też są ciekawi ludzie – Barbara Nowacka i Robert Biedroń. Jest olbrzymia przestrzeń na partię i mnóstwo ludzi, którzy by się zaangażowali – stwierdza Frasyniuk. O Grzegorzu Schetynie mówi, że ma „mentalność autorytarną”, która nie pozwala mu postawić na młodych w swojej partii, „żeby za bardzo nie wyrośli”.

Znacznie więcej jednak mówi o autorytarnych zapędach prezesa PiS. – Jarosław Kaczyński zawsze prezentował typ prawicowego, autorytarnego sposobu myślenia. O takich w podziemiu mówiliśmy „wielepy”, czyli wie lepiej – mówi Frasyniuk, podkreślając, że sposób myślenia prezesa PiS „bierze się z książek”. – Dużo czyta, ale odwołuje się do modelu państwa polskiego z 1938 roku, czyli do państwa o ustroju autorytarnym. Świadczy o tym to, co mówi o Polsce, Rosji, Niemczech i Międzymorzu. On nigdy nie widział świata. Nie usiadł na ryneczku europejskiego miasta, nie chłonął go – podsumowuje Frasyniuk.

Zapytany czy według niego Kaczyński pogodził się ze śmiercią brata odpowiada: – To było dla niego dramatyczne przeżycie i bardzo mu współczuję. Oni byli ze sobą bardzo silnie związani, mimo, że byli bardzo różni. Ale Jarek bardzo przeżył także śmierć matki, z którą był najsilniej związany. Jestem przekonany, że w którymś momencie usłyszymy, że nie tylko brata, ale i matkę mu zabiliśmy. Coś się zmieniło w jego psychice – mówi Frasyniuk w rozmowie z „Newsweekiem”.

 

msn.pl

Dezubekizacja generała Gawora

Wojciech Czuchnowski, 20 czerwca 2017

Generał Mirosław Gawor, szef BOR, podczas wizyty prezydenta USA George'a Busha w Polsce w 2001 r.

Generał Mirosław Gawor, szef BOR, podczas wizyty prezydenta USA George’a Busha w Polsce w 2001 r. (Fot. Sławomir Kamiński / AG)

Gen. Mirosław Gawor, szef BOR w latach 1991-2001, odpowiedzialny za ochronę większości pielgrzymek Jana Pawła II, otrzymał właśnie decyzję o obniżeniu emerytury w ramach dezubekizacji wprowadzonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

– Jeżeli objęli tym nawet generała Gawora, to znaczy, że dla nikogo z nas nie ma nadziei. Nikomu nie odpuszczą  – mówi wysoki rangą oficer Biura Ochrony Rządu, który też czeka na decyzję ws. swojej emerytury.

– To po prostu hańba i wstyd dla państwa polskiego. Gawor ochraniał wszystkie rządy w pierwszej dekadzie niepodległej Polski. Jan Paweł II osobiście prosił, żeby to właśnie Mirek zajmował się jego bezpieczeństwem. Był dobry dla papieża, ale nie jest dobry dla Błaszczaka – stwierdza gen. Marian Janicki, szef BOR w latach 2007-12, również zagrożony dezubekizacją.

Gen. Gawor w poniedziałek dostał pismo z Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA. Urząd w jednym zdaniu informuje go o „ponownym ustaleniu wysokości emerytury” wyliczonym na podstawie informacji z IPN oraz znowelizowanej „ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym” funkcjonariuszy policji i służb specjalnych.

Generalską emeryturę, którą pobierał od 2002 r., obniżono mu o 200 proc. – do 1716 zł miesięcznie na rękę. Decyzja wejdzie w życie 1 października.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak nie skorzystał w przypadku Gawora z możliwości odstąpienia od decyzji, chociaż przepisy wprowadzone pod koniec 2016 r. mówią, że z dezubekizacji mogą być wyłączeni funkcjonariusze, którzy w trakcie służby po roku 1989 zasłużyli się dla państwa.

Mirosław Gawor jest dla oficerów BOR postacią legendarną. Pracę zaczynał w 1981 r. w Milicji Obywatelskiej, po studiach przeszedł do BOR. Wprowadził formację w nowe czasy, wypracowywał zasady współpracy ze służbami ochronnymi NATO. Jako szef BOR był akceptowany przez wszystkie rządy od 1991 r. łącznie z prawicowymi Jana Olszewskiego i AWS. Na parę miesięcy (1997) musiał odejść ze stanowiska odsunięty przez rządzący wówczas Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Uczestniczył w ochronie wszystkich pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. W pierwszej, jeszcze w czasach peerelowskich, jako zwykły funkcjonariusz, w późniejszych – jako bezpośrednio odpowiedzialny za ochronę papieża.

Ustawa dezubekizacyjna jest koronnym projektem MSWiA kierowanego przez działaczy PiS Mariusza Błaszczaka i Jarosława Zielińskiego. Przewiduje ona radykalne obniżenie emerytur i rent funkcjonariuszom (maks. 1716 zł, min. 830 zł), którzy choć jeden dzień przepracowali w strukturach bezpieczeństwa PRL.

Co ważne, do 2016 r. BOR nie był zaliczany do „organów totalitarnego państwa”. Do katalogu tych organów IPN dopisał Biuro dopiero po objęciu władzy przez PiS.

Dezubekizacja budzi sprzeciw solidarnego środowiska służb i mundurowych związków zawodowych. Związkowcy bronią kolegów, z którymi zaczynali służbę i którym kiedyś obiecano „odpuszczenie win” za lojalność wobec wolnej Polski.

Zieliński, Błaszczak i politycy PiS nie ustępują. Chwalą się, że dezubekizacja „naprawia krzywdy”, a objętych nią funkcjonariuszy nazywają „oprawcami” i „mordercami”.

Ustawa obejmie ponad 30 tys. b. funkcjonariuszy i ich rodziny. Na kilku demonstracjach przeciwko ustawie, które odbyły się pod Sejmem, gen. Gawor zabierał głos, przypominając obietnice, które państwo składało jemu i jego ludziom po 1989 r.

Większość objętych ustawą funkcjonariuszy odwoła się do sądu. Wspiera ich w tym m.in. rzecznik praw obywatelskich.

wyborcza.pl

Witold Mrozek

Ministerstwo Kultury planuje zmianę ustawy kluczowej dla życia kulturalnego w Polsce. Po ostatnich dokonaniach ministra Glińskiego jest się czego bać

19 czerwca 2017

Wanda Zwinogrodzka, wiceminister kultury

Wanda Zwinogrodzka, wiceminister kultury (AGNIESZKA SADOWSKA)

Czy zmieni się „kulturalna konstytucja” polskich samorządów? – Potrzebna jest zmiana ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej – przekonuje wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka. Jesienią resort, który zbojkotował ostatni Kongres Kultury, zwoła też Ogólnopolską Konferencję Kultury.

Wiceminister Zwinogrodzka w rozmowie z Radiem Szczecin mówiła o „dalekim planie”, a resort nie przedstawił jeszcze żadnego projektu. Śledzenie tej sprawy już teraz jest dla polskiej kultury ekstremalnie ważne – od tej ustawy zależy los samorządowych instytucji kultury – ponad 8 tys. bibliotek, ok. 120 teatrów czy przeszło 300 muzeów. Olbrzymią część życia kulturalnego w Polsce kształtują bowiem władze lokalne.

Samorządy mają swoje za uszami – cięcia finansów, przypadki kolesiostwa czy problemy z poszanowaniem wolności twórczej. Ale to decentralizacja znacząco utrudnia władzy rozprawę z autonomią publicznej kultury na modłę węgierską.

Minister Gliński: Wojna zamiast dialogu

Obecnie samorządowcy potrzebują zgody ministra np. na powołanie dyrektora teatru bez konkursu. Co jednak, jeśli w nowej ustawie minister zapewni sobie prawo weta przy powoływaniu dyrektorów instytucji kultury w każdym wypadku? Jeszcze niedawno takie obawy wydawały się przesadą.

Ale czy ktoś wierzy jeszcze, że dla Piotra Glińskiego jest jakieś „za daleko”?

To minister, który łamie podpisane przez siebie umowy, jak w przypadku odebrania już przyznanej dotacji festiwalowi Malta.

Gliński i jego parlamentarne zaplecze nie mają dziś zaufania potrzebnego do sensownego przeprowadzenia tak poważnej zmiany jak nowa ustawa. I nie chodzi tu o barwy partyjne; przecież wielu ludzi kultury nie było po drodze z polityką kulturalną PO. Pamiętali Kazimierza Michała Ujazdowskiego, PiS-owskiego ministra z lat 2005-07, jako partnera do dyskusji i nie wykluczali dialogu z nowym szefem resortu – profesorem socjologii od społeczeństwa obywatelskiego.

Gliński zamiast dialogu wybrał wojnę. I to nie tylko z dotychczasowymi „elitami” życia kulturalnego.

Resort, opóźniając miesiącami rozstrzygnięcia konkursów grantowych, skazał na dryfowanie setki małych organizacji pozarządowych i niedofinansowanych instytucji kultury z mniejszych ośrodków.

Ich pracownicy, zapaleni animatorzy kultury, nie doczekali się nawet słowa wytłumaczenia.

Demokracja czy centralizm demokratyczny

Zwinogrodzka przekonuje, że zmiana ustawy – albo nawet nowa ustawa – jest potrzebna, bo 25 lat temu nie wiedzieliśmy, jak działa wolny rynek czy samorząd. Mówi o „zbieraniu doświadczeń”. Tylko że resort wcale nie zamierza się wymieniać doświadczeniami z tymi, którzy polską kulturę budują na co dzień. Na październikowy Kongres Kultury, najbardziej „oddolny” od lat, ministerstwo nie wysłało żadnej oficjalnej delegacji.

>>Słodkowski: minister Gliński bezwstydnie łamie prawo. Tak naukowiec ostatecznie upodobnił się do zawodowych polityków z PiS

Resort planuje za to zorganizować własną Ogólnopolską Konferencję Kultury. Jak powiedziała Zwinogrodzka, OKK ma posłużyć za „konsultacje” do nowej ustawy. Konferencję ma organizować… Narodowy Instytut Fryderyka Chopina – w którego statutowych zadaniach taki projekt się nie mieści. We wrześniu w różnych miastach Polski mają rozpocząć się „konferencje branżowe” teatru, tańca czy sztuk wizualnych.

Wiceminister mówiła też o kryzysie finansowania kultury.

Jednak od samej zmiany ustawy o kulturze samorządom nie przybędzie pieniędzy.

Minister zaś chętnie daje pieniądze lokalnym instytucjom – na ich współprowadzenie wyłożył w tym roku rekordowe 140 mln – ale za każdym razem zapewniał sobie w umowie wpływ na obsadę dyrekcji.

Czy dotychczasowa ustawa jest bez wad? Bynajmniej. Od lat zwraca się uwagę chociażby na niedopracowane procedury konkursowej (tu wystarczyłoby rozporządzenie ministra). Jednak PiS samorządu nie rozumie i tam, gdzie próbuje go „naprawiać”, wprowadza centralizm.

„Porządek instytucjonalny w Polsce wyraźnie jest w kryzysie. Chyba to wszyscy widzimy” – tłumaczyła Zwinogrodzka konieczność zmiany ustawy.

Tak, widzimy, pani minister. I widzimy, jak PiS każdego dnia ten kryzys pogłębia.

 

wyborcza.pl