Kieszonkowiec Kurski i jego miłość na pokaz

Jacek Kurski rozporządzą się pieniędzmi telewizji publicznej (TVP), jakby to była jego prywatna. Czuje się jak Zygmunt Solorz-Żak w stosunku do Polsatu. A już mało kto chce oglądać media pisowskie, reżimowe, czy też gadzinówkę – jak zaczyna się je nazywać.

„Fakt” złapał Kurskiego na gorącym uczynku złodziejstwa, nawet można nazwać ten proceder doliniarstwem – jak w dawnym slangu nazywano tych, którzy sięgali po nie swoje z cudzych kieszeni.

Kurski i jego nowa narzeczona (jeszcze nie rozwiedziona) mają po jednym dziecku, które to przebywają z dawnymi współmałżonkami.

Kurski ma swój przychówek w Gdańsku przy byłej żonie, jego narzeczona Joanna Klimek swoje dziecko przekazała mężowi. Kurski z narzeczoną spotykają się ze swym  przychówkiem, który jest on odsyłany – i to nazywam doliniarstwem – służbowymi samochodami po spotkaniu się z kochajacymi rodzicami, odsyłani precz do byłych małżonków.

Dziecko narzeczonej Kurskiego ma blisko, ale przychówek prezesa TVP jedzie do Gdańska. Tak korzysta z państwowego doliniarz Kurski, z naszej kieszeni opłacamy jego miłość na pokaz do syna.

TVP – prywatny folwark Jacka Kurskiego

TVP – prywatny folwark Jacka Kurskiego

O tym, że Jacek Kurski za nic ma nasz wspólny grosz przekonaliśmy się już nie raz; że obdarowuje publicznymi pieniędzmi bliskie swemu sercu osoby i wpędza narodową telewizję w finansową zadyszkę, też już jest publiczną tajemnicą, ale żeby posunąć się tak daleko. „Fakt” informuje o kolejnych nadużyciach dokonanych przez prezesa. Okazuje się, że Kurski i jego nie rozwiedziona dotąd „narzeczona” Joanna Klimek, po widzeniach z dziećmi odsyłali je do małżonków… limuzynami TVP z kierowcami!

Oboje państwo mają małych synów. Dziesięcioletni Olgierd Kurski na stałe mieszka z mamą w Gdańsku. Syn Joanny Klimek – z tatą w Warszawie. Ich rodzice byli tak zapracowani, że po weekendowych spotkaniach odsyłali dzieci do domów z samym kierowcą, telewizyjną limuzyną! „Nieraz zdarzało się, że Olgierd był wożony na trasie Warszawa – Gdańsk, ale bez ojca” – mówi „Faktowi” informator z telewizji.

Za transport małego Olgierda odpowiadają w TVP dwaj kierowcy: pan Grzegorz oraz pan Karol. Nie wiadomo na jakiej zasadzie odwożą dzieci prezesa i jego „narzeczonej”, bo Centrum Informacyjne TVP milczy w tej sprawie jak zaklęte.

Pod koniec lipca informowało natomiast, że „Samochody i kierowcy są wykorzystywani elastycznie w zależności od bieżących potrzeb do realizacji rożnych zadań w tym do przewożenia Członków Zarządu”. Wtedy chodziło o słynną podróż, Kurskiego do gdańskiego sądu, który rozpatrywał wniosek jego byłej żony, o przyznanie alimentów na syna. Podobno prezes połączył przyjazd z „delegacją do biura regionalnego TVP” i dopłacił jedynie za zboczenie z trasy.

„Fakt” pyta, czy teraz dopłacał też za odwożenie syna pani Klimek? I czy limuzyny TVP to taksówki, a jeśli tak, to kto małe dziecko puszcza samo w tak długą trasę?

koduj24.pl

Czarne chmury nad Kaczyńskim

Niemieckie media zauważają pęknięcie w PiS – definiują nawet bardziej zdecydowanie niż my tutaj w Polsce. Czy dwa weta sądownicze będą dla Andrzeja Dudy Rubikonem?

Czy pobyt Beaty Szydło w Juracie to dalszy ciąg marszu na Rzym, tj. na Nowogrodzką po prerogatywy przypisane funkcji prezydenta i premiera, a nie „szaremu posłowi”?

Pytania się mnożą, odpowiedź dostaniemy dość szybko, bo demolka kraju na jesieni ma dostać nowego impetu, wszak na agendę wejdą ustawy sądownicze – krojone w Kancelarii Prezydenta – ktore przepadły w wyniku weta, bodaj najgłośniej będzie jednak z dekoncentracją, czy też repolonizacją mediów. Nie wspominając o tym, jakie czekają PiS złe wieści z Brukseli.

Poza tym Duda, a także Szydło czują na kark niezbyt przyjemny oddech Trybunału Stanu, z którego mogą się wyłgać inną postawą niż do tej pory.

Korespondent Deutsche Welle Paul Flückiger pisze nawet o partii prezydenckiej, zresztą zwąc ją „Partią Prezydencką”, która mogłaby powstać we współpracy z Kukiz ’15. Czy Paweł Kukiz jest zdolny rzucić na szale niewątpliwy sukces wyborczy i podzielić się nim z Dudą, Szydło i częścią klubu parlamentarnego PiS, bo kilku wszak posłów PiS do Dudy przystąpiłoby?

Oczywiście, że to musiałaby być robota koronkowa, ale taka wcale nie musi być niemożliwa. Duda raczej nie jest do niej zdolny, ale w jego zapleczu mogą tacy się znaleźć.

W każdym razie bardziej nad Kaczyńskim zbierają się czarne chmury, niż nad Dudą, a Szydło może być poręczna dla prezydenta, bo prędzej niż później straci stanowisko premiera.

Czyżby po raz pierwszy pojawiło się na horyzoncie realne zagrożenia dla prezesa Kaczyńskiego? Czarno to widzę.

>>>

Błaszczak odpowiada KE „nie” ws. uchodźców. Ale wystąpi o pieniądze z Funduszu Solidarności

mk, IAR, 23.08.2017

Mariusz Błaszczak.

Mariusz Błaszczak. (BARTOSZ BANKA)

– W ile europejskich miast mają jeszcze uderzyć terroryści, żeby UE się obudziła? – pyta szef MSWiA Mariusz Błaszczak, odpowiadając na pismo KE ws. nieprzyjmowania imigrantów przez Polskę. Tymczasem wczoraj minister zapowiedział, że skorzysta ze wsparcia UE przy usuwaniu skutków nawałnic.

 

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak udzielił Komisji Europejskiej odpowiedzi na jej zarzuty dotyczące nieprzyjmowania imigrantów. Napisał, że Polska konsekwentnie podtrzymuje stanowisko sprzeciwiające się mechanizmowi relokacji.

„Według Komisji Europejskiej istniejące mechanizmy są wystarczające do weryfikacji osób przybywających do Unii Europejskiej. Jednak w ocenie Polski jest to twierdzenie nieprawdziwe” – napisano w komunikacie MSWiA.

– Paryż, Sztokholm, Bruksela, Berlin, Manchester, Barcelona. W ile europejskich miast mają jeszcze uderzyć terroryści, żeby Unia Europejska się obudziła? Żeby Komisja Europejska wreszcie przyznała, że przyjmowanie wszystkich, którzy dopłyną do europejskich wybrzeży jest zakładaniem Europie pętli na szyję – mówił Mariusz Błaszczak, cytowany w komunikacie resortu.

Według MSWiA kluczem do rozwiązania problemów migracyjnych jest działanie tam, gdzie rodzi się migracja. Zdaniem resortu, działania podejmowane przez Unię Europejską powinny opierać się na współpracy z państwami położonymi na szlakach migracyjnych oraz pomocy humanitarnej dla uchodźców udzielanej w pobliżu krajów ich pochodzenia.

Błaszczak: Zwrócimy się po wsparcie do Brukseli

Tymczasem wczoraj w TVP Info szef MSWiA zapowiedział, że Polska zwróci się o wsparcie z Brukseli w związku ze szkodami po nawałnicach, jeśli spełni kryteria ubiegania się o taką pomoc. Pomoc miałaby pochodzić z Funduszu Solidarności Unii Europejskiej. Minister Błaszczak wyjaśniał, że wysokość wsparcia zależy od skali strat.

– Zmieścimy się w terminie, to jest do końca sierpnia, z szacunkami – zapewniał Błaszczak. Przypomniał, że formuła jest tak określona, że jeśli straty przekraczają półtora procent PKB województwa, to można wystąpić z takim wnioskiem.

gazeta.pl

Kozioł ofiarny, czyli na Kaczyńskiego zmierza nawałnica

Kozioł ofiarny, czyli na Kaczyńskiego zmierza nawałnica

PiS rządzi przez bajzel łamany przez niekompetencję i nepotyzm.

Czy pobyt Beaty Szydło w Juracie u Andrzeja Dudy będzie owocować politycznie na korzyść pani premier bądź prezydenta? Na razie jedyny „owoc” tego spotkania to spóźniona o 3-4 dni reakcja władz pisowskich na nawałnice w północnej Polsce.

Acz Szydło spotkała się już nieco wcześniej z Dudą, ale było to spotkanie na zderzenie orędziami. Zderzenie dwóch różnych orędzi na ten sam temat miało miejsce w czasie ogłoszenia przez Dudę dwóch wet dotyczących ustaw sądowniczych. Widocznie przyszedł czas na refleksje po zderzeniu, stąd spotkanie.

Szydło w trakcie gorącego czasu protestów Łańcuchów Światła była nieobecna publicznie, mówiło się i pisało, iż premier przechodzi załamanie, stres. I było coś na rzeczy, bo już wówczas przebąkiwało się, pisali na ten temat dziennikarze, którzy nie są związani z PiS, iż prezes Kaczyński szykuje podmiankę na funkcji premiera. Kaczyński nie radzi sobie z własnym ego, które go pcha na stołek premiera, niczym na podwyższenie podczas miesięcznic.

Lecz Szydło jest popularna, a Kaczyński ma taki sam elektorat, jak Macierewicz. Nawałnica więc mogła prezesowi pasować, aby za jakiś czas ogłosić, że „ten-tego pani premier odnosi same sukcesy, w tym to słynne 1:27, gdy musiałem nawet fatygować na Okęcie, aby jej rączki całować, ale wicie-rozumicie ta nawałnica…”.

Oczywiście, nie chodzi o nawałnice, bo PiS rządzi przez bajzel łamany przez niekompetencję, łamane przez nepotyzm. Szydło znalazła się w sytuacji podobnej do Dudy, obydwoje kilkakrotnie złamali Konstytucję, czują więc wspólnotę paragrafów – ten sam stołek, nad którym dwa i pół metra wyżej wisi pętla historii. Oczywiście, ostatnie to metafora. Ta pętla Dudzie zadyndała podczas lipcowych protestów, poczuł jej wiew, więc zareagował dwoma wetami.

Duda z Szydło mogą chcieć się salwować z miejsca politycznej kaźni, zawrzeć jakąś umowę polityczną bądź społeczną. Były trzeci bliźniak Kaczyńskiego Ludwik Dorn o spotkaniu w Juracie rzecze: – „Jeżeli to zaowocuje sojuszem między panem prezydentem a panią premier, to pan Kaczyński straci całkowity wpływ na władzę wykonawczą i znaczną część partii albo klubu”.

Politycznie dla Kaczyńskiego to przedstawia się jeszcze gorzej: bo nie będzie mógł rozstawiać marionetek, zostanie tym, czym jest „szarym posłem”. A przecież prezes ma tyle do zrobienia: dokończyć rozwałkę sądów, zdekoncentrować, czy też repolonizować media prywatne i pokazać wała Unii Europejskiej.

Zauważmy jeszcze jedno z posunięć Dudy, które nie wydaje się być medialne. Prezydent odpowiedzialnym za przygotowanie ustaw sądowniczych zrobił Michała Królikowskiego, prawnika konserwatywnego, który był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL i który raczej nie przyłoży ręki do odebrania niezależności sądownictwu. To policzek nie tylko dla Dudy, ale dla prezesa. Walka w PiS więc będzie w tej kwestii przybierać na sile.

Cezary Michalski nawet uciekł się do porównania sytuacji Kaczyńskiego z Operacją Walkiria, Nowogrodzkiej z Kętrzynem. Michalski czuje swym publicystycznym nosem, że wielu jest w PiS Brutusów, któremuś musi się udać, Duda więc nie jest tylko jednym Clausem von Stauffenbergiem.

Poświęcam uwagę obronie duetu Duda-Szydło, ale na razie większość narzędzi jest w rękach Kaczyńskiego. To on dyktuje warunki, jednak musi widzieć czarne chmury na horyzoncie. Ta nawałnica zmierza na niego. Może więc odczytać ją, iż ratunek będzie taki, że Szydło idzie do pawlacza, z Dudą przyjdzie czas, że się policzy i huknie – teraz k…a ja.

Choć na prawej stronie tę kwestię widzą inaczej. Tam nic się nie zmieniło, bo nie zmieniły się oczekiwania i nadzieje na trwanie przy korycie. Kamila Baranowska z „Do Rzeczy” o Szydło mówi: – „To słaby premier, podoba się wyborcom”, więc dymisji nie będzie.

Suweren dla PiS jest jednak figurą polemiczną, a nie polityczną. Suweren nie wyraził zgody na demolkę Trybunału Konstytucyjnego ani zniszczenie niezależności sądownictwa. Nie ostrzył ministrowi Szyszce siekier, aby ten mógł wycinać Puszczę Białowieską. Suweren nie wyraził zgody na dekoncentrację TVN czy też Polsatu, aby stały się imitacją TVPiS.

Suweren może przeżyje jeszcze jedną czy drugą nawałnicę – dosłowną i demolującą demokrację – ale zorientuje się, że tylko może liczyć na siebie. W kryzysie zawsze się tylko liczy na siebie, jak ofiary nawałnic. W naukach antropologicznych opisany jest mechanizm kozła ofiarnego. Dotyczy on wszystkich kultur – a więc „kultury” pisowskiej też – iż w kryzysie, a także, gdy on jest już zażegnany, odbywa się polowanie na kozła ofiarnego.

W PiS do tej pory kozłem ofiarnym była Platforma Obywatelska: „8 lat rządów”…. etc. Od dwóch lat rządzącymi są politycy PiS. Kogoś na ofiarę będą musieli dać za te dwa lata kryzysu, a Duda z Szydło ubezpieczają się. Och, boję się o prezesa, boję się.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Jak „Solidarność” stała się „antySolidarnością”

Za sprawą PiS obowiązują w kraju wartości przeciwne, antagonistyczne. Swego czasu zdefiniowane przez prezesa: „Nikt nam nie powie, że białe jest białe…”

Więc Kaczyński, jego akolici i wszelkie przybudówki zmieniają białe na czarne.

Prezes mówi: prawda, czyli wiadomo, że posługuje się kłamstwem. I tak na naszych oczach „Solidarność” stała się „antySolidarnością”.

Czyli złoto zamienione zostało w g…

W rocznicę podpisania Porozumień sierpniowych KOD organizuje wiec na Placu Solidarności przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Tym bardziej KOD mający pierwszeństwo, iz mają być obecni na jego wiecu Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk – symbole „S”.

Zresztą KOD jest jakby spadkobiercą tamtej walki o społeczeństwo obwatelskie. Lecz oto odzywa się miejscowa „Solidarność” stoczniowa, ktorej wiceprzewodniczący Karol Guzikiewicz jest przysłowiowym przydupasem Kaczyńskiego.

KOD zresztą zaprasza tej zwichrowaną „Solidarność” na wiec, ale Guzikiewicz straszy, jak niegdyś komuchy:  „Nie jesteśmy przeciwni temu, żeby KOD się zbierał o jakiejś godzinie, rano czy po południu. Jako przedstawiciele Stoczni Gdańsk, mimo że obchody w Gdańsku będą miały charakter regionalny, prosimy o wsparcie z całego kraju i przyjazd np. górników”.

Straszą bojówkami. Do tego poziomu zeszła obecna „Solidarność”, jako przybudówka PiS.

Czy dojdzie do jakichś przepychanek, czy władze PiS – bo wojewoda jest pisowski – potraktują Plac Solidarności, jak Krakowskie Przedmieście podczas miesięcznic smoleńskich? – zobaczymy.

Jak na dłoni widać, iż PiS rozwalił wspólnotę Polaków, pamięć o naszej chwale. Zawłaszczył symbole, a jak się im nie udaje – to opluskwiają.

 

„S” Stoczni Gdańskiej chce zablokować obchody rocznicy Sierpnia’80 przez KOD

"S" Stoczni Gdańskiej chce zablokować obchody rocznicy Sierpnia’80 przez KOD

Związkowcy z Solidarności” Stoczni Gdańskiej zwrócili się do wojewody pomorskiego o „rozpatrzenie działań prawnych zabezpieczających uroczystości rocznicowe organizowane przez NSZZ „Solidarność”. Wiceprzewodniczący „S” w Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz powiedział: – „Rozwiązania prawne są różne: czy to inne godziny, czy odpowiednie zabezpieczenie, czy odwołanie tamtej manifestacji”.

Tamtej – czyli organizowanej przez KOD na Placu Solidarności przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców. W wiecu mają wziąć udział m.in. pierwszy przywódca „S” Lech Wałęsa oraz Władysław Frasyniuk.

Przepychanki w sprawie obchodów rocznicy Sierpnia trwają już od kilku dni, od czasu, kiedy KOD zgłosił swoją legalną manifestację. Zaprosił do organizowanego przez siebie mini miasteczka obywatelskiego ok. 30 organizacji społecznych, politycznych i związkowych, w tym „Solidarność”. Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „S” zaproszenie KOD uznało za „bezczelną prowokację”, a Guzikiewicz dodał: – „Nie jesteśmy przeciwni temu, żeby KOD się zbierał o jakiejś godzinie, rano czy po południu. Jako przedstawiciele Stoczni Gdańsk, mimo że obchody w Gdańsku będą miały charakter regionalny, prosimy o wsparcie z całego kraju i przyjazd np. górników” – dodał.

W odpowiedzi Radomir Szumełda z pomorskiego KOD napisał list do obecnego przewodniczącego „S” Piotra Dudy. – „Czytając tekst Waszego stanowiska odnoszę wrażenie, że próbujecie nas straszyć, mimo że zaprosiliśmy Was do wspólnego świętowania (…) W moim odczuciu to nic innego jak wezwanie do konfrontacji. Niech nikt nie próbuje stawiać Polaków przeciwko Polakom, zwłaszcza jeśli myśli o sobie, że jest spadkobiercą wartości Sierpnia’80”. Wciąż wierzę, że tam na gdańskim Placu Solidarności, możemy cieszyć się i rocznicą i sobą nawzajem, będąc dumnymi z tak pięknej karty naszej wspólnej historii” – czytamy w liście.

Zobaczymy, co zrobi wojewoda… A przypomnijmy, że to „słynny” już Dariusz Drelich – pisowski urzędnik, który po ostatniej nawałnicy w Pomorskiem zasłynął stwierdzeniem, że do zamiatania liści nie będzie wzywał wojska.

koduj24.pl

Rysa w polskim obozie rządowym

23.08.2017, Paul Flückiger, dw.com

Nun offen gegen seinen Mentor Jaroslaw Kaczynski - Polnischer Präsident Andzej Duda© picture alliance/Pap/P.Supernak Nun offen gegen seinen. Mentor Jaroslaw Kaczynski – Polnischer

 

Präsident Andzej DudaPodwójne weto prezydenta zniszczyło jedność w obozie rządowym. Umiarkowani deputowani już sondują szanse dla własnej partii prezydenckiej – pisze warszawski korespondent DW Paul Flückiger.

Prawie tydzień po nawałnicach na północy kraju wciąż jeszcze 3,5 tys. gospodarstw domowych było bez prądu. Zanim pierwsi przedstawiciele rządu spotkali się z ofiarami nawałnic, musiały minąć trzy dni. Szkody są ogromne: sześć osób straciło życie, zniszczonych zostało ok. 4 tys. domów i 38 tys. hektarów lasu. Dopiero we wtorek 15 sierpnia do akcji przystąpiło wojsko, wcześniej szkody usuwali miejscowi strażacy.

Późna reakcja Warszawy i fakt odcięcia od prądu stały się kwestią polityczną. Dla wielu powodem opóźnienia jest wewnętrzna walka w PiS. Po tym, jak pod koniec lipca prezydent Andrzej Duda zawetował dwie ustawy reformy sądownictwa partią Jarosława Kaczyńskiego wstrząsają niepokoje. Przez prawie 20 miesięcy nikt przecież nie odważył się sprzeciwić Kaczyńskiemu.

Podział w partii

Po stronie Dudy stanął wicepremier i minister edukacji Jarosław Gowin. Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro skrytykował prezydenta. Również inni deputowani, chcąc przypodobać się Kaczyńskiemu, nie szczędzą ataków na Dudę.

Oficjalnie nie ma żadnej wojny na szczycie partii – podkreśla PiS. W partii jednak wrze, a niepokój wzmaga nieobecność Kaczyńskiego, który przebywa na urlopie. – Weto było wielkim błędem – powiedział Kaczyński przed wyjazdem, ale wyraził nadzieję, że będzie to jedyne takie posunięcie Dudy.

Emancypacja Dudy

Prezydent zapowiedział, że do jesieni przedstawi Sejmowi propozycje legislacyjne dotyczących ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Pałac Prezydencki podkreśla odtąd co kilka dni, że reforma jest potrzebna i prezydent chce dążyć w tym samym co rząd kierunku. Ale już w połowie sierpnia w tradycyjnym przemówieniu w Święto Wojska Polskiego Duda publicznie poruszył spór z ministrem obrony Antonim Macierewiczem, zarzucając mu traktowanie wojska jako swojej prywatnej armii.

Odżył także długo ukrywany konflikt o ambasadorów z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim. Jako prezydent państwa Duda jest nie tylko dowódcą w czasie pokoju, ale ma także coś do powiedzenia w polityce zagranicznej. Do tej pory nie kwestionował jednak poczynań ministrów Kaczyńskiego.

Nowa „Partia Prezydencka”?

W kręgach liberalnej opozycji odżyły już nadzieje na rozłam w obozie rządowym i powstanie „Partii Prezydenckiej”. Ta – jak donoszą polskie media – mogłaby powstać we współpracy z Kukiz’15. Rozmowy z przywódcami różnych obozów miały już miejsce – piszą przychylne rządowi media.

Dla Andrzeja Dudy jego silniejsza pozycja jest ważna także przez pryzmat kolejnych wyborów prezydenckich. Duda ma nadzieję na reelekcję w 2020. Do tej pory poparcie PiS dla jego drugiej kadencji uchodziło za pewne. Teraz jednak w obozie Kaczyńskiego pojawiają się wątpliwości. Hardlinerzy chcą naciskać na prezydenta groźbami, by ponownie działał na modłę Kaczyńskiego.

Na razie nie wiadomo, jak będą wyglądały legislacyjne propozycje Dudy i jak PiS na nie zareaguje. A ponieważ nie ma żadnych terminów głosowania, w Warszawie spekuluje się, czy jego poprawki nie trafią do szuflady. Kaczyński z kolei ma nadzieję, że w następnych wyborach parlamentarnych zapewni sobie większość konstytucyjną, którą dysponuje na Węgrzech Viktor Orban. Wtedy nie byłby już zdany na dobrą wolę prezydenta.

 

msn.pl

Szydło: Braki w rozporządzeniu z winy samorządów. Jak było naprawdę? Pokazał to ten dokument

mk, 23.08.2017

Wizyta premier Beaty Szydło we wsi Mała Klonia koło Gostycyna w kujawsko-pomorskim, zrujnowanej po nawałnicy, która przetoczyła się przez region przed tygodniem

Wizyta premier Beaty Szydło we wsi Mała Klonia koło Gostycyna w kujawsko-pomorskim, zrujnowanej po nawałnicy, która przetoczyła się przez region przed tygodniem (ŁUKASZ ANTCZAK)

Kilka gmin nie zostało ujętych w specjalnym rozporządzeniu mającym ułatwić usuwanie skutków nawałnic. Premier Beata Szydło za te braki obwiniała samorządy. Okazuje się jednak, że mogła zawinić rządowa administracja.

Kilka dni temu rząd opublikował rozporządzenie, które określało „szczególne zasady odbudowy, remontów i rozbiórek obiektów budowlanych”. Miało ono uprościć usuwanie skutków nawałnic w ponad stu gminach.

Na liście nie znalazły się jednak m.in. gminy Sulęczyno i Sierakowice. Jak tłumaczyła premier Beata Szydło, to dlatego, że samorządowcy nie zgłosili rządowi tych gmin, gdy rozporządzenie było przygotowywane.

Tymczasem portal NaTemat.pl dotarł do e-maila wysłanego do pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego 13 sierpnia przez Włodzimierza Wlazińskiego, inspektora bezpieczeństwa i zarządzania Kryzysowego z powiatu kartuskiego. Wiadomość przeczy słowom premier Szydło.

Wlaziński już cztery dni przed wydaniem rozporządzenia informował wojewodę o zniszczeniach, do których miało dojść w gminach: Sierakowicach, Sulęczynie i Żukowie.

O rozszerzenie rozporządzenia m.in. o gminy Sierakowice i Sulęczyn zaapelował do rządu marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk. Premier zapowiedziała, że lista obejmie więcej poszkodowanych terenów.

gazeta.pl

Na Kaczyńskiego zmierza nawałnica

Czy pobyt Beaty Szydło w Juracie u Andrzeja Dudy będzie owocować politycznie? Na korzyść pani premier bądź prezydenta? Na razie jedyny „owoc” tego spotkania to spóźniona o 3-4 dni reakcja władz pisowskich na nawałnice w północnej Polsce.

Acz Szydło spotkała sie nieco wcześniej z Dudą, ale było to spotkanie na zderzenie orędziami. Zderzenie dwóch różnych orędź na ten sam temat miało miejsce w czasie ogłoszenia przez Dudę dwóch wet dotyczących ustaw sądowniczczych. Widocznie przyszedł czas na refleksje po zderzeniu, stąd spotkanie.

Szydło w trakcie gorącego czasu protestów Łańcuchów Światła była nieobecna publicznie, mówiło się i pisało, iż premier przechodzi załamanie, stres. I było coś na rzeczy, bo już wówczas przebąkiwało się, pisali na ten temat dziennikarze, którzy nie są związani z PiS, iż prezes Kaczyński szykuje podmiankę na funkcji premiera. Kaczyński nie radzi sobie z własnym ego, które go pcha na stołek premiera, niczym na taboret podczas miesięcznic.

Lecz Szydło jest popularna, a Kaczyński ma taki sam elektorat, jak Macierewicz. Nawałnica więc mogła prezesowi pasować, aby ogłosić, że”ten-tego pani premier odnosi same sukcesy, w tym to słynne 1:27, gdy musiałem się nawet fatygować na Okecie, aby jej rączki całować, ale wicie-rozumicie ta nawałnica…”

Oczywiście nie chodzi o nawałnice, bo PiS rządzi przez bajzel łamany przez niekompetencje łamane przez nepotyzm. Szydło znalazła się w sytuacji podobnej do Dudy, obydwoje kilkakrotnie złamali konstytucję, czują więc wspolnotę paragrafów – ten sam stołek nad którym dwa i pół metra wyżej wisi pętla. Oczywiście, oswtatnie to metafora. Ta pętla Dudzie zadyndała podczas lipcowych protestów, poczuł jej wiew.

Mogą chcieć się z Szydlo ratować, zawrzec jakąś umowę polityczną, bądź społeczną. Były trzeci bliźniak Kaczyńskiego Ludwik Dorn o spotkaniu w Juracie rzecze: „Jeżeli to zaowocuje sojuszem między panem prezydentem a panią premier, to pan Kaczyński straci całkowity wpływ na władzę wykonawczą i znaczną część partii albo klubu”.

Politycznie dla Kaczyńskiego to przedstawia się jeszcze gorzej: bo nie będzie mógł rozstawiać swoje marionetki, zostanie tym, czym jest „szarym posłem”. A przecież prezes ma tyle do zrobienia: dokończyć rozwałkę sądów, zdekoncentrować, czy też repolonizować media prywatne.

Zauważmy jedno z posunięć Dudy, które nie wydaje się być medialne. Odpowiedzialnym za przygotowanie ustaw sądowniczych prezydent zrobił Michała Królikowskiego, prawnika konserwatywnego, który był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL i który raczej nie przyłoży ręki do odebrania niezależności sądownictwa. To policzek nie tylko dla Dudy, ale dla prezesa. Walka w PiS więc będzie w tej kwestii przybierać na sile.

Cecary Michalski nawet uciekł się do porównania sytuacji Kaczyńskiego z Operacją Walkiria, Nowogrodzkiej z wilczym Kętrzynem. Czuje swym publicystycznym nosem, że tylu jest w PiS Brutusów, że któremus musi się udać, Duda nie jest tylko jednym Clausem von Stauffenbergiem.

Poświęcam uwagę obronie duetu Duda-Szydło, ale na razie większość narzędzi jest w rękach Kaczyńskiego, to on dyktuje warunki, ale widzi już czarne chmury na horyzoncie, ta nawałnica idzie na niego. Może więc odczytać ją, iz ratunek będzie taki, że Szydło idzie na zaplecze, z Dudą przyjdzie czas, że się policzy i huknie – teraz k… ja.

Na prawej stronie t kwesti

 

 

 

Fantazja o Ludzie, czyli populizm bez populi

22.08.2017
wtorek

W mediach aż gęsto od analiz, co dalej z obozem władzy. Od wizji „operacji Walkiria” – buntu w szeregach PiS, który ma usunąć Jarosława Kaczyńskiego po prognozy rekonstrukcji rządu i przemiany Prezesa w Prezesa Rady Ministrów. Analizując wszystkie dworskie intrygi w obozie władzy, warto pamiętać o specyfice polskiego społeczeństwa – niskim poziomie politycznego zaangażowania.

Bardzo słabe zaangażowanie polityczne Polaków rzuca się cieniem na III Rzeczpospolitą już od samego początku. W wyborach 4 czerwca 1989 r. uczestniczyło nieco ponad 60 proc. uprawnionych. Potem już było tylko gorzej, a polskie statystyki wyborcze należą do najgorszych w strefie postkomunistycznej. W efekcie powstała demokracja bez demosu – aktywnego politycznie społeczeństwa, dla którego demokracja jest nie tylko procedurą, lecz stylem życia. Dlatego też jej mozolnie budowany gmach legł jak domek z kart zaatakowany przez projekt populistyczny.

Bo projekt Jarosława Kaczyńskiego doskonale odpowiada kryteriom definicyjnym populizmu, jakie podaje Jan-Werner Müller w książce „Co to jest populizm?”. Müller pisze między innymi:

Populizm to szczególny rodzaj moralizującej wyobraźni politycznej i taki sposób postrzegania świata politycznego, który ustawia moralnie czysty i w pełni zjednoczony – choć, jak postaram się wykazać, zupełnie fikcyjny – naród czy lud naprzeciw elitom, ukazywanym jako skorumpowane bądź z innego powodu gorsze moralnie. […] Populiści stoją na stanowisku, że kto nie wspiera partii populistycznej, w ogóle nie może zostać uznany za prawdziwego członka narodu.

Populiści twierdzą, że reprezentują całość, czerpiąc siłę z tej części elektoratu, która w wyniku niedoskonałości procesu demokratycznego opartego na reprezentacji czuła się w jakiś sposób wykluczona. Oferta populistyczna daje im wrażenie włączenia, i to w sposób radykalny, jako członka Prawdziwej Wspólnoty, ale bez możliwości partycypacji. Populistyczna władza wie, co jest dobre, i nie musi swych decyzji konsultować, bo z definicji reprezentuje Wolę Ogólną.

W Polsce jednak populizm jest zakładnikiem tego samego deficytu co demokracja. Jest populizmem bez populi. Owszem, populistyczny program PiS pozyskał wystarczająco wiele głosów, by zapewnić władzę, a sondaże opinii publicznej pokazują nieustannie wysokie (choć nie większościowe w wymiarze absolutnym) poparcie dla rządu. Jarosław Kaczyński jednak, w przeciwieństwie do Juana Perona lub tureckiego Erdoğana, nie jest w stanie poprowadzić za sobą masy. Wielokrotnie zapowiadane „przykrywanie” wrogów ludu czapkami i marsze milionów skończyły się zapowiedzią zakończenia w przyszłym roku miesięcznic smoleńskich, bo nawet kluczowy rytuał ruchu bardziej mobilizuje opozycję niż ów Lud.

Jarosław Kaczyński Ludu się boi, i to dobrze, a ci, co go popierają, mają swoje powody, jednak nie stoi za nimi tak gorąca polityczna namiętność, by szukała dla siebie ujścia na ulicy. Ta sytuacja nie przeszkadzała na etapie walki o władzę, zaczyna jednak być problematyczna wobec pierwszych oznak zużycia tej władzy. Populistyczni liderzy w chwilach kryzysu czerpią energię odnowy, odwołując się bezpośrednio do Ludu, czyli mas swoich zwolenników. Robią to zarówno po to, by postraszyć opozycję, jak i zdyscyplinować własne szeregi – masa skandująca imię wodza ma przypominać, że nie wyczerpała się jego charyzma. Jarosław Kaczyński takiej odnowy zrobić nie może, w zasadzie jedynym sposobem na relegitymizację przywództwa jest objęcie stanowiska premiera, zakomunikowanie: oto ucieleśniam już nie tylko Lud, ale i Państwo.

W przeciwnym wypadku coraz liczniejsze kadry obozu władzy zajmujące konkretne stanowisko w strukturach państwa i dysponujące konkretnymi zasobami coraz bardziej będą się rozsmakowywać w swej mocy i coraz częściej zastanawiać się, dlaczego mieliby z niej rezygnować, jeżeli z Nowogrodzkiej przyjdzie rozkaz. Moment jest więc ciekawy, Andrzej Duda stworzył precedens, który może, choć oczywiście nie musi przełożyć się na efekt odkrycia, że „król jest nagi”. Jesień zapowiada się więc interesująco. Zwłaszcza że analizując możliwe scenariusze, uwzględnić trzeba jeszcze jeden specyficzny polski czynnik.

Otóż przywykliśmy mówić, że w Polsce nie ma demosu, teraz odkrywamy, że nie istnieje także populus, a to wszystko dlatego, że nie istnieje w Polsce społeczeństwo. Polityka, czy to demokratyczna, czy też populistyczna, polegała na zarządzaniu „próżnią socjologiczną”, o której pisał w 1979 r. Stefan Nowak. Zgodnie z tą konstatacją dla Polaków istnieją tylko rodzina i przyjaciele oraz naród, a po środku nie ma niczego. Tyle tylko, że Stefan Nowak wyraźnie podkreślił, że tak się dzieje w wyobraźni Polaków, bo w rzeczywistości tworzą oni całkiem nowoczesne i w nowoczesny sposób zinstytucjonalizowane społeczeństwo. Ale go nie widzą.

Po 1989 r. z jednej strony cieszyliśmy się rozwojem tzw. społeczeństwa obywatelskiego, z drugiej jednak strony cały czas narzekaliśmy na jego niedorozwój i małe zaangażowanie Polaków. Tymczasem okazuje się, że był to, użyję określenia Slavoja Žižka, błąd paralaksy. Niepełne społeczeństwo obywatelskie istniało już w PRL, po jego upadku rozwijając się dalej, tylko bardzo często nie w sposób, jaki opisywali teoretycy. Sprawę analizuje dokładniej świeża książka „Civil Society Revisited. Lessons from Poland” pod red. Kerstin Jacobsson i Elżbiety Korolczuk. Autorki i autorzy dowodzą, że społeczeństwo obywatelskie ma się w Polsce zdumiewająco dobrze, tylko z różnych względów mieliśmy problemy z tym, żeby je dostrzec.

Cieszy mnie ta książka, bo sam od wielu lat stawiam tezę o „niewidocznym społeczeństwie” – więcej w wynikach projektu Spisek kultury, jakim zajmowałem się jakiś czas temu z Bęc Zmianą i Narodowym Centrum Kultury. W każdym razie można powiedzieć, że polska polityka jest zakładnikiem paradoksu próżni socjologicznej: nie widzimy, że jako społeczeństwo istniejemy, więc polityka zamiast odwoływać się do realnie istniejącego społeczeństwa, mocuje się z wyobrażoną próżnią socjologiczną, którą można zarządzać albo technokratycznie, albo populistycznie.

Demokrację odzyskamy wówczas, gdy wymyślimy formy polityki adekwatne do rzeczywistych form organizacji życia społecznego w Polsce. W uproszczeniu – gdy znajdziemy sposób, by włączyć do polityki tych, którzy ujawnili swoją podmiotowość w lipcu, choć wcześniej wydawało się, że nie istnieją.

antymatrix.blog.polityka.pl

Dymisji Szydło nie będzie: To słaby premier, ale podoba się wyborcom PiS

As, 21.08.2017

Beata Szydło

Beata Szydło (Źródło: Jakub Orzechowski/ Agencja Gazeta)

– Nie widzę powodu, by dymisjonować Beatę Szydło. To najmocniejsze ogniowo obozu PiS – mówiła w TOK FM Kamila Baranowska z „Do Rzeczy”. O możliwym zastąpieniu Beaty Szydło przez Jarosława Kaczyńskiego informuje „Rz”.

Według informacji „Rzeczpospolitej”, przebudowa rządu odbędzie się jesienią. Poza wymianą kilku ministrów brana jest pod uwagę dymisja Beaty Szydło. Miałby ją zastąpić sam Jarosław Kaczyński.

Pozycję premier miała znacząco osłabić spóźniona reakcja na nawałnice, jakie przetoczyły się nad Wielkopolską i Pomorzem 10 dni temu.

Ustalenia „Rzeczpospolitej” nie przekonały komentatorów „Poranka Radia TOK FM”. – Nie widzę powodu, by odwoływać Beatę Szydło. Zaraz po nawałnicach, w sobotę z urlopu wzięła udział w wideokonferencji. Nie było więc tak, że zupełnie znikła – komentowała Kamila Baranowska.

Zdaniem dziennikarki tygodnika „Do Rzeczy”, nie ma żadnych politycznych ani „marketingowo-wizerunkowych”, by zdymisjonować szefową rządu.

– Beata Szydło jest najmocniejszym ogniwem obozu PiS. Cieszy się bardzo dobrymi wynikami sondażowymi. Z punktu widzenia elektoratu, zupełnie niezrozumiałe byłyby zastępowaniem jej właśnie teraz Jarosławem Kaczyńskim- uważa Baranowska.

Premier tak zła, że aż dobra. Dla partii

O tym, że premier zachowa stanowisko przekonany jest też Paweł Wroński. Choć dziennikarz „Gazety Wyborczej” nie wyklucza, że do wymiany ministrów dojdzie.

– Szydło jest bardzo dobrze sformatowanym premierem – jest słabym szefem rządu, nie panuje nad Radą Ministrów. Ale ona odpowiada wyobrażeniem elektoratu PiS na temat tego, jak ma wyglądać premier. Że to ma być człowiek z ludu, ma słuchać Polaków. Ona została tak sprawnie ulepiona, że PiS nie chciałby formować nowego polityka w podobny sposób – ocenił w „Poranku Radia TOK FM”.

Sławomir Sierakowski, przy okazji dyskusji o ew. dymisji Beaty Szydło, przypomniał popularne przed laty w polskiej polityce określenie „premier-zderzak”.

– Taki premier miał pracować pewien czas, by przyjąć krytykę, przetrzymać jakiś rodzaj naporu politycznego. A potem się go wymieniało. Prawo i Sprawiedliwość można porównać do wozu terenowego. I taki „zderzak”  jak Beata Szydło trwa i trwa, może w niego uderzać wszystko a i tak przetrwa. Nie ma powodu, by była zmiana – mówił w TOK FM twórca „Krytyki Politycznej”.

Beata Szydło od miesięcy plasuje się w trójce polityków, do którego Polacy mają największe zaufanie. W lipcowym badaniu CBOS, liderem zaufania był prezydent DudaDrugie miejsce zajęła premier Szydło, a trzecie – Paweł Kukiz.

Ujazdowski krytykuje Szydło za wypowiedź ws. zamachu w Barcelonie. „Radziłbym nie okazywać polskiemu rządowi wyższości wobec Europy Zachodniej”>>>

Biedroń: Beata Szydło miała rację. Polska jest dzisiaj w ruinie instytucjonalnej

http://www.gazeta.tv/plej/19,138242,22246402,video.html

 

TOK FM

WSZYSCY BRUTUSI KACZYŃSKIEGO

21.08.2017

Cezary Michalski

Publicysta Newsweeka

Spiskowcy chcą się pozbyć Kaczyńskiego, by zachować cały prawicowy stan posiadania.

Operacja Walkiria z lipca 1944 roku (próba obalenia Adolfa Hitlera rozpoczęta nieudanym zamachem pułkownika Clausa von Stauffenberga w Wilczym Szańcu) nie była żadnym antyfaszyzmem. Polegała na tym, że konserwatyści w obozie rządzącym III Rzeszą i w armii próbowali usunąć Hitlera uważanego przez nich za ewidentnego politycznego szaleńca, żeby wobec klęsk wojennych zachować przynajmniej część jego zdobyczy. Jarosław Kaczyński nie poniósł jeszcze żadnej ewidentnej klęski, jednak masowość społecznych protestów w obronie niezawisłych sądów, a także narastająca izolacja rządu PiS wobec wszystkich ośrodków polityki światowej – nie wyłączając Waszyngtonu – sprawiła, że u wielu prawicowców, a także u wielu ludzi Kościoła zapaliło się pierwsze światełko alarmowe.

http://www.newsweek.pl/plus/polska/prawica-chce-obalic-kaczynskiego-spisek-przeciwko-prezesowi,artykuly,414821,1,z.html

„Rz”: Kaczyński szykuje się do zastąpienia Szydło. „Wszystko zależy od prezydenta”

„Rz”: Kaczyński szykuje się do zastąpienia Szydło. „Wszystko zależy od prezydenta”

Wprost, 21.08.2017

Andrzej Duda© MAREK KONRAD / FOTONEWS Andrzej Duda

 

Spóźniona reakcja na nawałnice okaże się pretekstem do wymiany Beaty Szydło na Jarosława Kaczyńskiego? Taki scenariusz rysuje poniedziałkowa „Rzeczpospolita”, powołując się na informatorów z bliskiego otoczenia prezesa PiS.

Jak piszą dziennikarze „Rzeczpospolitej”, z ich rozmów z politykami Prawa i Sprawiedliwości wyłania się konkretny obraz wymiany na szczytach władzy w Polsce. Według informatorów gazety, zmiany w rządzie nie zostaną przeprowadzona z dnia na dzień, ale są „nieuniknione”. „Politycy PiS coraz częściej mówią o tym, że stanowisko szefa rządu straci Beata Szydło, a tekę premiera osobiście obejmie Jarosław Kaczyński” – pisze „Rz”, powołując się na bliskich współpracowników Kaczyńskiego. Wymiana premiera miałaby nastąpić około drugiej rocznicy objęcia rządów przez Beatę Szydło.

W planie PiS jest tylko jeden znak zapytania – to osoba prezydenta. Informator „Rzeczpospolitej podkreśla”, że swoją inicjatywą w sprawie reformy sądownictwa Andrzej Duda znacząco pomieszał szyki partii rządzącej. „Tak naprawdę nasze plany są uzależnione od działań prezydenta. Czekamy na to, aż przedstawi swoje projekty ustaw dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości” – tłumaczył polityk PiS. Podkreślał jednak, że zmiany w rządzie nastąpią. Powoływał się przy tym na sugestie Jarosława Kaczyńskiego z lipca tego roku.

Podwójne prezydenckie weto ogłoszone zostało 24 lipca. Wtedy też Andrzej Duda zapowiedział, że zgłosi własne projekty ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Oświadczył, że daje sobie na to 2 miesiące.

ms.pl

„Prawicowa operacja Walkiria” – Michalski o pomysłach prawicy na pozbycie się Kaczyńskiego

red. As, 21.08.2017

Jarosław Kaczyński na sali plenarnej Sejmu

Jarosław Kaczyński na sali plenarnej Sejmu (Fot. Sławomir Kamiński)

Cezary Michalski w „Newsweeku” przekonuje, że obóz przeciwników Kaczyńskiego jest coraz liczniejszy. I wylicza: biskupi…

Zdaniem Cezarego Michalskiego, tych którzy chcieliby odsunięcia prezesa PiS od władzy z łatwością można znaleźć nie tylko wśród prawicowych publicystów. „Światełko alarmowe” zapaliło się krytykom prezesa PiS, po wielodniowych protestach obrońców niezawisłości sądów.

„Obóz prawicowej operacji Walkiria jest bardzo szeroki. Rozpoczyna się od znaczącej części polskiego episkopatu. To już nie tylko dość umiarkowany biskup Stanisław Gądecki, ale nawet bardzo prawicowy biskup Sławoj Leszek Głódź. Na grupę tę składają się: kształtujący się po cichu obóz prezydencki, ostrożny Gowin czy prawicowe sieroty po Marku Jurku. Wiarę w polityczny geniusz Jarosława Kaczyńskiego podważają tez czołowi prawicowi publicyści” – wylicza Michalski w najnowszym wydaniu „Newsweeka”.

Dla członków „obozu prawicowej operacji Walkiria” oczywiste stało się, że choć Kaczyński dał prawicy pełnię władzy i pieniądze, to teraz „jego osoba, charakter, metoda politycznego stają się największym ryzykiem dla dalszej bezpiecznej konsumpcji”.

Bo z łatwością widać, że prezes PiS nie ma zamiaru zrezygnować z tego, co stało się znakiem rozpoznawczym jego polityki: radykalizowania konfliktu, budowania coraz szerszego frontu wrogów.

„Zdradzieckie mordy”

„Alibi dla zupełnie już oficjalnego uznania Jarosława Kaczyńskiego za niebezpiecznego szaleńca stało się jego wystąpienie w Sejmie. Dorwawszy się „poza trybem” do sejmowej mównicy, by wykrzyczeć słowa o zdradzieckich mordach, które zamordowały brata, Kaczyński jak zwykle trochę przeżywał, a trochę manipulował. Dla prawicowych pragmatyków i dla części Kościoła był o kolejny sygnał ostrzegawczy. Odwołują się oni do prawdziwej diagnozy, że Polacy mają niską tolerancje na konflikt” – pisze Cezary Michalski.

Odsunięcie prezesa PiS to jedno, ale wykreowanie kogoś, który mógłby stać się liderem na prawicy, to drugie. I niełatwe zadanie.

Duży potencjał ma oczywiście Andrzej Duda. Z racji stanowiska, jakie piastuje i poparcie jakim się cieszy. Prezydent od dawna jest liderem sondaży zaufania do polityków.

„Duda ma dość Dudy z pierwszych dwóch lat kadencji. Nie chce być tylko notariuszem”>>>

Cezary Michalski nie ma dobrych wiadomości, dla członków „obozu prawicowej operacji Walkiria”.

„Prezydent Duda nie zatrudni kolejnych trzydziestu ministrów w swojej kancelarii, żeby zagwarantować im autonomie wobec Kaczyńskiego, z jakiej korzystają dziś Krzysztof Szczerski czy Krzysztof Łapiński. Andrzej Duda może też utrudniać politykę personalną Macierewicza w armii, ale nie może prowadzić własnej, nie ma do tego narzędzi. Zatem jeszcze dziś Jarosław Kaczyński bez trudu zdławi operację Walkiria” – podsumowuje publicysta.

„Szydło zapłaci za nawałnice? Nowym premierem może zostać Kaczyński”>>>

 

TOK FM

 

Szwejki Macierewicza kolejny raz kompromitują się za państwowe pieniądze

Pokraki Macierewicza znowu zaliczyli wpadkę – Szwejki. Kupili polska firmę AUTOSAN, aby ta miała wygrać ustawiony przetarg na zakup 26 autobusów dla wojska.

I co?

Zaliczyli wpadkę. Nawet przekręt im nie wyszedł. Autosan spóźnił się o 20 minut ze złożeniem oferty przetargowej i tym samym przetarg wygrał niemiecki MAN.

Pokraki.

Szwejkom kolejny raz nie wyszło.

Koniec Kaczyńskiego?

Ludwik Dorn  wiele spodziewa się po spotkaniu w Juracie Andrzeja Dudy z Beatą Szydło: „jeśli chodzi o rekonfiguracje w obozie władzy, jest to fakt polityczny o potencjalnie daleko idących konsekwencjach”

Mianowicie może dojść do wyautowania Jarosława Kaczyńskiego: „Jeżeli to zaowocuje sojuszem między panem prezydentem a panią premier, to pan Kaczyński straci całkowity wpływ na władzę wykonawczą i znaczną część partii albo klubu”.

A wówczas może dojść do przejęcia przywództwa PiS, albo stworzenia partii prezydenckiej, która z cichym wsparciem opozycji oparłaby się dymisji Szydło przez PiS.

A w konsekwencji rozpad PiS i obecnego obozu władzy: „pani premier mogła dojść do wniosku, że przestaje być prezesowi potrzebna, bo przestaje być mu potrzebna rzeczywiście, a może być potrzebna panu prezydentowi. Jeżeli tu dojdzie do porozumienia politycznego”.

Czyżby znaczy to koniec Kaczyńskiego, który zostałby wreszcie tylko tym, kim w istocie jest – zwykłym posłem?

 

 

Dija