Cynk Terlecki od Jarosława Kaczyńskiego

Wychodzi na to, że pierwszy cynk o Jarosławie Kaczynskim, który wychodzi na wolność ze szpitala, dostał szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki.

I nie ma się czemu dziwić, wszak po 37 dniach uwięzienia hospitalizacyjnego z Szaserów wychodził „skromny poseł”, który sam tak się określił, gdy zobaczył koło swego domu na Żoliborzu czeredę paparazzich.

Terlecki już wczoraj pozwolił sobie na strzemiennego w barze hotelu poelskiego godzinę przed obradami Sejmu, o czym pisze na Twitterze poseł PO Tomasz Cimoszewicz.

Temperatura oczekiwania na „skromnego posła” była podwyższona od kilku dni, czy to już, ach i och, a Terlecki jako szef klubu – bynajmniej nie klubu abstynenta – musiał wiedzieć wcześniej niż inni.

Stąd też zachowanie Terleckiego na sali posiedzeń Sejmu odbiegało od normy i z tej psychicznej nienormatywności (by nie napisać: bełkotliwości) wynikło, że inny poseł PO Sławomir Nitras został przez niego ukarany drastycznym cięciem uposażenia.

Czy strzemienny na wyjazd ze szpitala za „skromnego posła” brzmiał: „no to szlus”, „zdrowie na budowie”, „oby nam się”, albo: „wreszcie przybywa najlepszy z nas, ten od kanalii”, nie wiem, bo mnie tam nie było i nie piłem.

Można tylko współczuć Terleckiemu kaca, bo takowy musi być po wczorajszym.

Ale jest też zła (czy na pewno zła?) wiadomość dla Terleckiego, mianowicie Kaczyński wyszedł na chwilę i zaraz wraca. Dostał przepustkę, aby unormować sprawy w partii. Wraca, bo czeka go trudna operacja zwyrodnieniowej choroby stawów – o czym nie tylko pisze w „Wyborczej” Paweł Wroński, ale też – trochę nie wprost – komunikuje Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego z Szaserów.

Więc Terlecki ma powód do niepokoju, nałóg może się mu pogłębić i zamiast szefem klubu PiS może zostać szefem klubu AA, jak będzie z takim ułańskim zapałem cieszył się na powrót „skromnego posła”.

 

 

Po 37 dniach „skromny poseł” Kaczyński wyszedł ze szpitala!

Po 37 dniach „skromny poseł” Kaczyński wyszedł ze szpitala!

To się nazywa „news dnia” – prezes PiS opuścił szpital! – „Dziękuję za zainteresowanie skromnym posłem” – powiedział Jarosław Kaczyński do dziennikarzy czekających przed jego domem na warszawskim Żoliborzu.

Wydano nawet w tej sprawie specjalne oświadczenie. – „Zespół medyczny opiekujący się Jarosławem Kaczyńskim ocenił, że hospitalizacja, umożliwiająca obserwację, diagnostykę oraz leczenie zabiegowe, zachowawcze i usprawniające, doprowadziła do stabilizacji jego stanu zdrowia. Planujemy, że dalsze leczenie, w tym rehabilitacja, będą prowadzone w trybie ambulatoryjnym” – poinformował przewodniczący zespołu prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów. To ten sam, który osobiście zawiózł kule do domu prezesa PiS, o czym pisaliśmy w artykule „W lektyce niedługo go będą nosić”.

Beata Mazurek@beatamk

Prezes Jarosław Kaczyński dziś wyszedł ze szpitala😊😊😊 Ma się coraz lepiej,a tu komunikat zespołu medycznego: http://www.wim.mil.pl/183-aktualnoci/2954-komunikat-zespolu-medycznego-opiekujacego-sie-panem-jaroslawem-kaczynskim 

O opuszczeniu szpitala przez prezesa PiS poinformowała rzeczniczka PiS Beata Mazurek. – „Prezes Jarosław Kaczyński dziś wyszedł ze szpitala” – napisała na Twitterze. Zapytana przez reportera gazeta.pl, kiedy „skromny poseł” wróci do pracy, odpowiedziała: – „Jak jest pan chory na grypę, to pan nie wie, czy wyzdrowieje za dwa czy za trzy dni. Prezes Kaczyński wróci do czynnej polityki wówczas, gdy wyrażą na to zgodę lekarze”.

Na usta ciśnie się więc pytanie, zadane zresztą przez jednego z internautów – nie może wrócić do polityki, bo boli go noga? Ciekawe też, jak długo będzie czekał na rehabilitację. W wielu miastach Polski czeka się na przeciętnie pół roku, no, ale przecież „skromny poseł” Kaczyński znowu będzie potraktowany „bez żadnego trybu”…

koduj24.pl

Marszałek Terlecki prowadził obrady Sejmu w stanie upojenia alkoholowego? Poseł PO podaje kolejne szczegóły

Słynący z mocnych wypowiedzi poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Cimoszewicz wywołał wczoraj burzę w mediach. Wszystko wskazuje, że sprawa będzie jednak miała ciąg dalszy.

Komentując sprawę ukarania swojego klubowego kolegi Sławomira Nitrasa, zasugerował że kara powinna także dotknąć wicemarszałka Sejmu z Prawa i Sprawiedliwości, szefa klubu Ryszarda Terleckiego za to, że prowadził obrady w stanie upojenia alkoholowego. Zaproponował także rozwiązanie, zgodnie z którym marszałkowie izby niższej parlamentu powinni dmuchać w alkomat, zanim przejmą prowadzenie obrad.

To ja się pytam jaką karę poniesie Terlecki za prowadzenie obrad na ostatnim posiedzeniu w stanie upojenia alkoholowego ? Czy @MarekKuchcinski zastosuje 3 miesięczne obniżenie uposażenia względem Terleckiego ? Od dzisiaj niech marszałkowie dmuchają w alkomat przed rozp. obrad. !

Sprawa wydaje się bulwersująca, ale też rodzi podejrzenia, że na pokrycie swoich zarzutów poseł Cimoszewicz nie ma żadnych dowodów. Jego oskarżenia wobec polityka Prawa i Sprawiedliwości postanowił zdementować Andrzej Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu. Zasugerował, że poseł PO chce zdobyć poklask i zebrać trochę polubień pod swoim wpisem, dlatego zdecydował się na takie pomówienie.

Andrzej Grzegrzółka@AndrGrzegrzolka

Utrzymywanie odpowiedniej temperatury politycznej nie tłumaczy posługiwania się tego typu pomówieniami. Polubienia i podania dalej można na pewno zdobywać w innym, bardziej parlamentarnym stylu. Warto przynajmniej spróbować. Może nawet dam lajka. https://twitter.com/tcimoszewicz/status/1004756060329136128 

Problem w tym, że poseł Cimoszewicz wcale nie zamierza wycofywać się ze swoich słów. Co więcej, dziś na swoim Twitterze postanowił ujawnić więcej szczegółów w tej sprawie. Jego zdaniem jest wielu świadków, że poseł Terlecki na krótko przed rozpoczęciem prowadzenia obrad wypił dużą ilość alkoholu w barze hotelu sejmowego. Co więcej, jego zdaniem nie jest to pierwszy raz a on sam musiał sprawę nagłośnić, bowiem nie toleruje picia alkoholu w pracy.

Tomasz Cimoszewicz@tcimoszewicz

To nie pomówienia. Jest cała grupa świadków tego że marszałek Terlecki w towarzystwie innych osób spożył sporą ilość alkoholu w przeciągu godziny przed rozpoczęciem prowadzenia obrad w barze hotelu poselskiego. Nie pierwszy raz. Nie toleruję picia w pracy. Kropka . https://twitter.com/AndrGrzegrzolka/status/1005036189685035008 

Sprawa jest faktycznie bulwersująca, a ewentualna słabość do mocniejszych trunków nie może być żadnym usprawiedliwieniem dla jego spożywania w trakcie pracy Sejmu. Kwestia oburza tym bardziej, że przecież za sprawą decyzji marszałka Kuchcińskiego, posiedzenia Sejmu odbywają się bardzo rzadko i jeśli ktoś już naprawdę odczuwa potrzebę zaspokojenia pragnienia alkoholem, może to zrobić w innym okresie.

Sprawa jest rozwojowa. Jeśli zarzuty posła Cimoszewicza są prawdziwe, to dowody mogą się odnaleźć na monitoringu w hotelu sejmowym. Politycy PO korzystają ostatnio często z trybu interwencji poselskiej, więc i w tej sprawie warto by było ją zastosować.

crowdmedia.pl

To kompletny obciach, bo już z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widać, że próba przepychania kolanem nowelizacji wcześniej spapranego kodeksu wyborczego na niewiele się zda. Rzecz bowiem w tym, że po prostu brakuje ludzi by zrobić wybory. Na urzędnika do Warszawy zgłosiła się tylko garstka kandydatów. Można ich policzyć na palcach jednej ręki – powiedzieli Faktowi ludzie z PKW. Wiadomo o tym nie od dziś, ale jakoś dziwnie to lekceważono.

Dopiero prawdziwy popłoch wywołała uwaga posła Kukiz’15 Andrzeja Maciejewskiego, który ostrzegał, że przy zachowaniu obecnego stanu prawnego konieczne będzie przesunięcie wyborów z jesieni na wiosnę przyszłego roku. A można było tego uniknąć…

Wystarczyło nie bagatelizować opinii prof. Wojciecha Hermelińskiego, przewodniczącego PKW. Zwracał on uwagę na problemy związane, m.in. z brakiem środków i wielkimi trudnościami ze znalezieniem chętnych na urzędników wyborczych. Alarmował, ale politycy PiS na wszystkie takie argumenty byli głusi.

Najtrudniej jest wciąż z urzędnikami wyborczymi, czyli osobami, które odpowiedzialne są za wybory na najniższym poziomie i bez których wybory są niemożliwe do przeprowadzenia.

„Niedawno na urzędnika w Warszawie zgłosił się jeden człowiek i to jeszcze z Lublina” – powiedział gazecie pragnący zachować anonimowość członek PKW i dodał, że osoba z zewnątrz na obcym dla siebie terenie, nie podoła sprawnemu przygotowaniu wyborów. Co więcej, na urzędników mogą kandydować tylko osoby z administracji. A pracujący tam ludzie po prostu boją się zgłaszać.

„Obawiają się, że jeśli wyniki będą nie po myśli władzy, ta może się na nich mścić” – tłumaczy informatorka z MSW i przekonuje, że wybory są zagrożone. Zagrożenie zmalało nieco po rezygnacji z obowiązku wprowadzenia kamer we wszystkich komisjach. Potrzeba ich było 30 tys. Miałyby transmitować obraz z obwodowych komisji wyborczych, tak by każdy mógł je śledzić. Nie było szans kupić tylu kamer ani przyłączyć wszystkich komisji do internetu o wymaganej do transmisji prędkości. Władza miała z tego podwójną korzyść, odpadła potrzeba przetargów na kamery, więc także część kosztów. Wtedy mimo wszystko zajmujące się zmianami w prawie wyborczym MSWiA zaklinało się, że nie przewiduje nowelizacji. Oczywiście, jak przewidywali eksperci, minęli się z prawdą, bo wyborów na takich zasadach przeprowadzić nie sposób.

„Spodziewamy się, że ludzie PiS będą się mścić i próbować pokazywać nas w złym świetle, żeby zwalić winę na poprzednią ekipę wymienioną po nowelizacji decyzją MSWiA – mówią rozmówcy z PKW. I trudno im się dziwić. Sprawa jest kompromitująca.

Nieoficjalnie mówi się w PKW, że wybory po prostu nie mogą się udać, bo zmiany wprowadzane przez PiS weszły w życie zbyt późno, żeby podołać wszystkim wyzwaniom zapisanym w ustawie.

Kaczyński dziś wyszedł ze szpital. Komunikat zespołu medycznego: http://www.wim.mil.pl…

Mazurek o Nitrasie: Jak nie umie się dostosować, to albo niech się leczy, albo niech rezygnuje

– Proszę pana, jaki mobbing? To nie jest przecież żaden mobbing. Gdyby sięgnąć do definicji z kodeksu pracy, to absolutnie z mobbingiem nie ma nic do czynienia. Nitras próbuje zrobić z siebie męczennika. My w to nie idziemy. Ja już nie chcę z nim rozmawiać, bo jaki on jest, to każdy widzi. Są stenogramy mówiące o tym, ile razy on przerywał posiedzenie Sejmu. Mnie nie interesuje to, że on jest taki, jaki jest. Jak nie umie się dostosować, to albo niech się leczy, albo niech rezygnuje. Nikt nikomu nie odmawia prawa zabierania głosu zgodnie z regulaminem. Zachowujmy się wszyscy przyzwoicie, natomiast jak ktoś nie umie się zachować, to niech nie ma pretensji, że zostanie w taki czy inny sposób ukarany – stwierdziła Beata Mazurek w rozmowie z Piotrem Witwickim w „Politycznym Graffiti” Polsat News, pytana o zarzuty stawiane przez Sławomira Nitrasa.

Posłowie na Sejm RP na serio dyskutują taki pomysł. Granice absurdu w tej kadencji jednak nie istnieją…