Francis Picabia – Sous les Oliviers

PiS wprowadza do szkół katechezę seksualną

Jest źle z edukacją seksualną w Polsce, a będzie jeszcze gorzej. Takie wnioski nasuwa lektura nowej podstawy programowej do „Wychowania do życia w rodzinie” przygotowanej przez MEN, a wprowadzanej przez PiS przy okazji likwidacji gimnazjów i drastycznej reformy edukacyjnej. Właściwie należałoby mówić o „nieoficjalnej koalicji z hierarchami Kościoła rzymskokatolickiego”, jak zauważa portal naTemat. Przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie” w wersji zaproponowanej przez PiS to nic innego, jak watykańska inżynieria społeczna. Dzieci i młodzież mają chłonąć w szkole – jeśli spojrzeć na to realistycznie – oficjalną ideologię obcego państwa wyznaniowego.

Właśnie nasycenie ideologią podstaw programowych przedmiotu głęboko niepokoi specjalistów. Szkoła ma „wzmacniać proces identyfikacji uczniów z własną płcią”. Tymczasem „identyfikacja płciowa jest sprawą wewnętrzną człowieka, a nie społeczną. Uważam, że do zadań szkoły nie należy jej ocenianie ani próby wpływu na jej kierunek” – ocenia ginekolog dr Grzegorz Południewski, w rozmowie z dziennikarzami „Gazety Wyborczej”. „Wzmocnienie procesu identyfikacji z własną płcią” to wzmacnianie polaryzacji płci i nieuwzględnianie perspektywy gender, czyli inaczej mówiąc, wzmacnianie stereotypów na temat męskości i kobiecości. Myślę, że bardzo wiele młodych osób zupełnie się w tym nie odnajdzie” – zaznacza z kolei Aleksandra Józefowska, koordynatorka Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton.

Podstawa programowa zwraca też uwagę na prawo do życia, jak określono – „od poczęcia do naturalnej śmierci”. Tak sformułowane prawo do życia jest bardziej etycznym hasłem niż pojęciem biologicznym zaznacza dr Południewski. – „Fałszywe identyfikowanie zapłodnienia z ludzką egzystencją stoi w sprzeczności z zjawiskami biologicznymi, gdyż na tym etapie wiele zarodków jest naturalnie eliminowanych, a medycyna od zawsze walczy z naturalną śmiercią i na tym polega jej sens” – wyjaśnia specjalista. Uważa, że program szkolny nie powinien się tym zajmować. Mówi wprost: „Jest to po prostu wciskanie katolickiego oglądu na życie” pod płaszczykiem szkolnej misji edukacyjnej.

Włos na głowie specjalistom podnosi też to, że dzieci powinny uczyć się o naturalnym planowaniu rodziny oraz naprotechnologii (!). Punkt 6. podstawy stwierdza bowiem: uczeń zna różnice między antykoncepcją a naturalnym planowaniem rodziny, zapłodnieniem in vitro a naprotechnologią. Ta ostatnia, stawiana obok metod in vitro służy zapewne nadaniu jej naukowego sznytu… Młodzi ludzie mają być zatem przekonywani do pseudonauki, która nie ma nic do zaoferowania części niepłodnych kobiet i niepłodnym mężczyznom. Chyba uczciwsze byłoby już lansowanie podejścia biskupa Wątroby, według którego ciążę wystarczy sobie wymodlić – piszą dziennikarze NaTemat. – „Takie podejście do płodności jest niedorzeczne. Nie na tym polega sztuka, żeby narzucać konfrontację pomiędzy medycyną a wymyśloną naprotechnologią, a żeby przedstawić biologiczne i medyczne aspekty płodności. Przedstawić, jak bezpiecznie można korzystać z antykoncepcji i co należy zrobić, jeżeli planujemy dziecko. W jaki sposób zmienia się nasza płodność w ciągu życia i kiedy należy skorzystać z porady lekarza” – twierdzi dr Południewski. – „Nie ma powodu, aby do tak medycznego tematu, jakim jest zdrowie reprodukcyjne wtrącać ideologiczne aspekty. Młodzi ludzie powinni mieć wiedzę, aby na jej podstawie dokonać własnych wyborów – bo to jest ich życie i ich ważkie decyzje. Nie oszukujmy ich w tym względzie, narzucając ideologiczną poprawność, a zapominając o skuteczności” – dodaje.

To nie koniec katolickich nauk pod nazwą „Wychowania do życia w rodzinie” w szkole świeckiej w Polsce. Punkt 7 podstawy programowej głosi: uczeń potrafi wymienić argumenty biomedyczne, psychologiczne, społeczne i moralne za inicjacją seksualną w małżeństwie. Czyżby oznaczało to, że uczeń powinien wychwalać dobrodziejstwa utraty dziewictwa (prawictwa?) w małżeństwie? Ostro wypowiadają się też eksperci zajmujący się edukacją seksualną wśród młodzieży. – „Najwyraźniej nie mają to być zajęcia, które uczą umiejętności dyskusji, kształtowania własnego światopoglądu, tylko lekcje, które z góry narzucają ideologiczny przekaz”– mówi „Gazecie Wyborczej” Aleksandra Józefowska, koordynatorka Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton. – „Oznacza to, że seks nie jest sam w sobie niczym wartościowym, ma służyć jedynie prokreacji, a w związku z tym powinien odbywać się jedynie w parach heteroseksualnych, w związkach małżeńskich sakramentalnych”. – komentuje edukatorka seksualna.
(Źródło: natemat.pl, gazeta.pl)

koduj24.pl

ORMO Guzikiewicza wybiera się na miesięcznicę

ORMO Guzikiewicza wybiera się na miesięcznicę

Jarosław Kaczyński już dawno poznał się na Karolu Guzikiewiczu, który startował z list pisowskich do Sejmu i sejmiku, ale nigdzie się nie dostał. Jest człowiekiem z piany, jak 8 lat temu określił siebie: „jestem skromnym fanatykiem”, do tego fanatyka dodawał „związkowym”.

Fanatyzm ten dał się we znaki Donaldowi Tuskowi, gdy Guzikiewicz wraz ze związkowcami ze Stoczni Gdańskiej rozbił namiotowe miasteczko w Sopocie pod oknami kamienicy, w której mieszka były premier. To był czas Guzikiewicza, trafiał na czołówki mediów, ale nie zdyskontował tej swojej piany na atrakcyjniejszą pozycję zawodową, jakiegoś składnika zawsze mu brakowało.

Tę pianę więc przerabia na wazelinę. Dwa lata niemal PiS rządzi, a Guzikiewicz z nową zawartością jamy ustny nie został zauważony. Aż wreszcie wzburzyła mu się wazelina, gdy dowiedział się, że Lech Wałęsa dołącza do Władysława Frasyniuka na Krakowskim Przedmieściu.

Frasyniuk – stary fighter – takich Guzikiewiczów nokautuje wzrokiem. Wewnętrzna siła na takiego w zupełności wystarcza. Lecz Wałęsa to ktoś inny, globalna ikona walki o wolność i demokrację, dla świata synonim Polski: mówisz Polska – myślisz Wałęsa.

Guzikiewicz zadeklarował, że ikonę wyniesie z Krakowskiego Przedmieścia, gdy ta usiądzie w proteście przeciw chorobowym zachowaniom Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników. Guzikiewicz właśnie zapowiedział, że 10 lipca jedzie do Warszawy wraz z innymi przedstawicielami „Solidarności” Stoczni Gdańskiej.

Po co jedzie? „Ochraniać miesięcznicę smoleńską”. O, w mordę! Związkowcy jako ochroniarze. Tego jeszcze nie było. Zaraz, zaraz, a ORMO w PRL-u? Właśnie w to zamienia się wazelina takich Guzikiewiczów, „Solidarność” zamieniona w ORMO, jak piana w wazelinę.

Dobrze tę przemianę poznał szef „Solidarności” Piotr Duda, został Kacperkiem Kaczyńskiego. Kacperek Duda merda ogonkiem, bo jego poprzednik Janusz Śniadek z tego merdania został posłem PiS, więc dlaczego miałby nie liczyć na podobne frukta ormowiec Guzikiewicz.

Złą wiadomością dla Guzikiewicza może być to, że na Krakowskim Przedmieściu policjantów będzie więcej niż 10 czerwca, a wówczas było ok. 2 tys. mundurowych. W Stoczni Gdańskiej w tej chwili pracuje tylko 120 osób. Nawet gdyby wszyscy przyjechali, to nikt ich nie zauważy. Guzikiewiczowi zaś nie będzie dane nawet zobaczyć Wałęsy. Chyba że weźmie ze sobą telewizor, wówczas w CNN zobaczy ikonę walki o wolność i demokrację.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Wałęsa i Frasyniuk: 10 lipca staniemy razem naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego

Były prezydent Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk opublikowali list otwarty. Piszą w nim, że 10 lipca, w kolejną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, staną razem na Krakowskim Przedmieściu „w obronie naszych praw”.

A oto treść tego listu:

My, Obywatele,
w obliczu zagrożeń wynikających z serii antydemokratycznych i niekonstytucyjnych decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości stajemy w obronie podstawowych wolności należnych każdemu człowiekowi i obywatelowi RP. Walczymy o utrzymanie wartości demokratycznego państwa prawa oraz Konstytucji, nagminnie łamanych przez prezydenta Andrzeja Dudę i rząd premier Beaty Szydło.

Nie godzimy się na odebranie nam podstawowych swobód obywatelskich i wolności zgromadzeń.

Będziemy walczyć z wszelkimi ruchami mającymi na celu wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej.

Stajemy w obronie ofiar wojny uciekających przed śmiercią i szukających nadziei w krajach demokratycznych. Historia Polski jest historią ludzkiej solidarności i tymi wartościami będziemy się kierować wobec rodzin dotkniętych tragizmem wojny.

Sprzeciwiamy się fali agresji i nietolerancji zalewającej Polskę, podsycanej przez główną siłę polityczną.

Będąc obywatelami Rzeczypospolitej, zarówno wierzącymi w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielającymi tej wiary, stajemy w obronie wartości chrześcijańskich zawłaszczanych w cynicznej grze politycznej.

Mając w pamięci tragiczny wypadek lotniczy pod Smoleńskiem, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i dziewięćdziesięciu pięciu obywateli, sprzeciwiamy się brutalnemu wykorzystywaniu zmarłych do bieżących celów politycznych.

Stajemy w obronie naszych dzieci i ich dzieci, którym należy się prawo do wolnej, demokratycznej i nowoczesnej ojczyzny na miarę XXI wieku.

Apelujemy do wszystkich, którym bliskie są te wartości, o zaangażowanie.

10 lipca my, Obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw.

Lech Wałęsa
Władysław Frasyniuk

 

Polexit staje się prawdopodobny

KONRAD NIKLEWICZ, 04.07.2017
Czas poważnie traktować ryzyko wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Wywołana przez rząd PiS-u ant-uchodźcza histeria doprowadziła do tego, że połowa Polaków, ze strachu przed czymś, czego nigdy nie widziała, jest gotowa zrujnować przyszłość kraju i swoich dzieci

Jak wynika z sondażu opublikowanego w najnowszej „Polityce” (elektroniczna wersja została opublikowana już we wtorek), w sytuacji w której Unia Europejska wprowadziłaby obowiązek przyjmowania uchodźców przez wszystkie kraje wspólnoty, w tym także Polskę, 51 proc. Polaków woli wystąpić z Unii, niż przyjąć te parę tysięcy osób z Syrii, Erytrei, Iraku albo Afganistanu.

Jaap Arriens, CC BY 2.0

Powtórzmy: mając do wyboru przyjęcie mniej niż siedmiu tysięcy uchodźców (!), 51 proc. Polaków wybiera Polexit. Oto do czego doprowadziła Polskę polityka straszenia uchodźcami przez rząd PiS. Rządzącym udało się wprowadzić połowę społeczeństwa w stan zbiorowej histerii. Tak jakby wróciły nasze najgorsze upiory z przeszłości: przedwojenny antysemityzm 80 lat później zostaje zastąpiony rasizmem, biciem ciemnoskórych kucharzy w kebabach, albo opluwaniem arabskich uczniów, którzy na swoje nieszczęście przyjechali do Polski z wycieczką szkolną.

Pora zacząć przyzwyczajać się do scenariusza wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Kraje założycielskie Unii Europejskiej serio myślą o wprowadzeniu mechanizmy obowiązkowej solidarności, żeby lepiej radzić sobie z falą imigracji. Rząd PiS nawet nie próbuje i nie umie przekonać partnerów europejskich do innego, alternatywnego mechanizmu (tak jak to skutecznie zrobił w 2015 r. rząd PO-PSL, który wybronił zasadę dobrowolności).

Najwyraźniej liderzy Prawa i Sprawiedliwości, a tak konkretnie jeden lider zdaje się nie wierzyć w sens projektu europejskiego. Pozostaje założyć, że w jego ocenie, Polska lepiej poradzi sobie samotnie albo w jakimś mitycznym układzie „międzymorza” (cokolwiek by to miało oznaczać). PiS uruchomił procesy, nad którymi nie będzie umiał zapanować, tak jak premier Wielkiej Brytanii David Cameron, który do końca był przekonany, że referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej to tylko gra pozorów, że zdoła je wygrać.

Scenariusz Polexitu może wyglądać następująco: nie umiejąc przekonać partnerów europejskich, rząd PiS może próbować uciec się do szantażu. – Zostawcie Polskę w spokoju z uchodźcami, albo zrobimy referendum – zagrozi.

Niestety, szantaż nie zadziała. Polska ma dziś tak bardzo zniszczony wizerunek w pozostałych krajach Unii Europejskiej, że nikt nie będzie jej próbował zatrzymać na drodze do drzwi. W odpowiedzi na groźbę referendum, rząd PiS-u usłyszy: proszę bardzo, róbcie.

Książki by nie starczyło, żeby napisać, co dla naszej przyszłości oznaczałoby wyjście z Unii. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że gdy już PiS zacznie Polskę z Unii wyprowadzać, to pierwsi z pretensjami przyjdą do niego jego obecni wyborcy – rolnicy. Z kosami na sztorc i pytaniem: gdzie są nasze euro?

dr Konrad Niklewicz – dyrektor zarządzający Instytutu Obywatelskiego

instytutobywatelski.pl

To Polexit tuż,tuż.Hej obudźcie się za chwilę bedzie za późno😪

Wyjście Polski z Unii Europejskiej staje się prawdopodobne. Rząd doprowadził Polaków do zbiorowej histerii

PiS chce zamknąć usta Sokowizburaka?

PiS chce zamknąć usta Sokowizburaka?

SokuzBuraka chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, a zwłaszcza naszym Czytelnikom. Zamieszczane przez niego memy doskonale opisują rzeczywistość, w której przyszło nam żyć.

Ostre czasami komentarze trafiają w czułe punkty obecnie rządzących i władza właśnie postanowiła ukrócić działalność Sokuzburaka. Posłużyła się w tym celu gdańską prokuraturą, która zajęła się twórcą tej strony. Poszło o mem, dotyczący przeszłości obecnego przewodniczącego „Solidarności” Piotra Dudy. Tekst o mniej znanym w kraju Dudzie został umieszczony na fotografii funkcjonariuszy ZOMO.

Zadziwiający w tej sprawie jest fakt, że urażona poczuła się NSZZ „Solidarność”, a nie rzeczony Piotr Duda. Pełnomocnik związku złożył więc w prokuraturze wniosek o możliwości podejrzenia popełnienia przestępstwa – co samo w sobie jest też kuriozalnym stwierdzeniem. Tym przestępstwem miałoby być umieszczenie wspomnianego mema.

Gdańska prokuratura wydała już postanowienie o zwolnieniu twórcy strony SokzBuraka.pl z obowiązku zachowania tajemnicy związanej z wykonywaniem zawodu. Chce także wiedzieć, kto jest właścicielem strony i kto umieścił na niej mem. Po co? Tak o tym czytamy w uzasadnieniu z prokuratury: – „W toku dalszego postępowania zachodzi konieczność ustalenia informacji teleinformatycznych związanych z zamieszczeniem zdjęcia, albowiem ma to znaczenie dla prowadzonego postępowania oraz dla dobra wymiaru sprawiedliwości”.

 

Odpowiedź na pytanie, dlaczego urażony Piotr Duda nie złożył pozwu w sądzie może być prosta. Sądy ciągle jeszcze są niezależne od PiS. Co do prokuratury, nie można mieć pewności, czy prokurator generalny w osobie Zbigniewa Ziobry nie będzie chciał przyjrzeć się sprawie… Niewątpliwie mamy do czynienia z próbą zablokowania ust bardzo niewygodnej dla PiS witryny.

Przy okazji tej sprawy trzeba wspomnieć o wpisie byłej konsul honorowy Marii Szonert-Biniendy, która „zasłynęła” opublikowaniem na Facebooku zdjęcia Tuska w mundurze SS. To żona jednego z członków podkomisji smoleńskiej Macierewicza. Co w tej sprawie zrobiła prokuratura? Oczywiście – odmówiła wszczęcia śledztwa. W uzasadnieniu prokuratury czytamy: „Sposób, w jaki przedstawiony został Donald Tusk nie odbiega negatywnie od sposobu, w jaki prezentowane są mediach setki innych osób”.

Orwell w „Folwarku zwierzęcym” pisał: „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych”.

koduj24.pl

Nareszcie…

Sąd: Umowa na samoloty dla VIP-ów zawarta z naruszeniem prawa http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-sad-umowa-na-samoloty-dla-vip-ow-zawarta-z-naruszeniem-prawa,nId,2413201 

Wszystkie afery Jarosława Kaczyńskiego i jego ekip

Wszystkie afery Jarosława Kaczyńskiego i jego ekip

Cała wrzawa wokół afery Amber Gold, zarzucanie byłemu premierowi Donaldowi Tuskowi, że nie ostrzegł naiwnych przed potencjalnym oszustwem skłania do obejrzenia się wstecz…

Okazuje się wtedy, że taka piramida finansowa to w powojennej Polsce nie nowość. W najlepsze np.„rozwijała skrzydła” za czasów PiS-owskich rządów Jarosława Kaczyńskiego. W latach 2005-2007 mieliśmy do czynienia przynajmniej z dwiema podobnymi, oszukańczymi aferami finansowymi. Ówczesny premier, czyli
Kaczyński polskich ciułaczy nie ostrzegł. To były kolejne lipy, jedna lepsza od drugiej – pisze portal naTemat.

Wiosną 2006 r. Jarosław Kaczyński sięgał właśnie po ster rządów, zastępując Marcinkiewicza, na jaw wyszła afera Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej. Wtedy 340 mln zł straciło kilka tysięcy Polaków. Okazało się, że spółki WGI udawały, że inwestują pieniądze klientów rzekomo za granicą i rzekomo w przynoszące zysk inwestycje na rynkach walutowych. Wszystko to okazało się fikcją, więc Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (przyszła KNF) odebrała WGI licencję maklerską.

Mec. Robert Nogacki, radca prawny reprezentujący grupę poszkodowanych klientów, w „Rzeczpospolitej” tak podsumował śledztwo: – „Rozległe śledztwo w tak oczywistej sprawie błądzi na manowce. Nie wiem, czy jest to niekompetencja, czy świadome działanie, że stawia się peryferyjne zarzuty osobom odpowiedzialnym za to gigantyczne oszustwo”. Relacjonujący wówczas sprawę „Puls Biznesu” ustalił, że większość pieniędzy zainwestowanych przez klientów zniknęła, zanim zablokowano konta „inwestorów”. Z powodu braków w dokumentacji nie można ustalić, jak duża część to straty wynikające z nieudolnego zarządzania powierzonymi pieniędzmi, a w jakim stopniu doszło do defraudacji.

Prawie w tym samym czasie, aż 52 procent zysku rocznie obiecywał klientom Digit Serve Bogusław Bagsik, kluczowy bohater „afery Art-B” , który 2005 roku sensacyjnie powrócił do interesów. Zanim jego przedsięwzięciem zainteresowała się Komisja Nadzoru Finansowego, a wcześniej „Puls Biznesu” aferzysta zebrał od klientów kilkadziesiąt milionów złotych.

Kaczyński zachłyśnięty władzą był zaślepiony i nie ostrzegał obywateli. Czy komukolwiek przyszło do głowy, by go z tego rozliczać? A to dopiero były lipy! Bagsik więc bez przeszkód działał dwa lata. Jego „oferta” związana była z inwestycjami na rynku walutowym (forex). Dopóki pojawiali się nowi klienci, Digit Serve pozyskiwał środki na wypłacanie, w rzeczywistości nieistniejących zysków. Jak relacjonowały wówczas media, po pierwszych oznakach zniecierpliwienia klientów żądających zwrotu zainwestowanych środków, wytransferowano zyski piramidy poza zasięg polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Obecnie trzeba współczuć 19 tys. klientów Amber Gold, którzy uwierzyli, że karany już za oszustwa Marcin P. zabierając się za kolejny interes będzie uczciwy. Zgubiła ich chciwość, bo w tym samym czasie kilka milionów Polaków przechowywało jednak swoje oszczędności w legalnie funkcjonujących na rynku bankach.

Komiczna demonstracja poparcia dla . Pracownicy wzięli urlopy czy wysłano ich w delegację?

ORMO Guzikiewicza wybiera się na miesięcznicę

Jarosław Kaczyński już dawno poznał się na Karolu Guzikiewiczu, który startował z list pisowskich do Sejmu i sejmiku, ale nigdzie się nie dostał. Jest człowiekiem z piany, jak 8 lat temu określił siebie: „jestem skromnym fanatykiem”, do tego fanatyka dodawał „związkowym”.

Fanatyzm ten dał się we znaki Donaldowi Tuskowi, gdy Guzikiewicz wraz ze związkowcami ze Stoczni Gdańskiej rozbił namiotowe miasteczko w Sopocie pod oknami kamienicy, w której mieszka były premier. To był czas Guzikiewicza, trafiał na czołówki mediów, ale nie zdyskontował tej swojej piany na atrakcyjniejszą pozycję zawodową, jakiegoś składnika zawsze mu brakowało.

Więc tę pianę przerabia na wazelinę. Dwa lata niemal PiS rządzi, a Guzikiewicz z nową zawartością jamy ustny nie został zauważony. Aż wreszcie wzburzyła mu się wazelina, gdy dowiedział się, że Lech Wałęsa dołącza do Władysława Frasyniuka na Krakowskim Przedmieściu.

Frasyniuk – stary fighter – takich Guzikiewiczów nokautuje wzrokiem. Wewnętrzna siła na takiego w zupełności wystarcza. Lecz Wałęsa to ktoś inny, globalna ikona walki o wolność i demokrację, dla świata synonim Polski: mówisz Polska, myślisz Wałęsa.

Guzikiewicz zadeklarował, że ikonę wyniesie z Krakowskiego Przedmieścia, gdy ta usiądzie w proteście przeciw chorobowym zachowaniom Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników. Guzikiewicz właśnie zapowiedział, że 10 lipca jedzie do Warszawy wraz z innymi przedstawicielami „Solidarności” Stoczni Gdańskiej.

Po co jedzie? „Ochraniać miesięcznicę smoleńską”. O, w mordę! Związkowcy jako ochroniarze. Tego jeszcze nie było. Zaraz, zaraz, a ORMO w PRL-u? Właśnie w to zamienia się wazelina takich Guzikiewiczów, „Solidarność” zamieniona w ORMO, jak piana w wazelinę.

Dobrze tę przemianę poznał szef „Solidarności” Piotr Duda, został Kacperkiem Kaczyńskiego. Kacperek Duda merda ogonkiem, bo jego poprzednik Janusz Śniadek z tego merdania został posłem PiS, więc dlaczego miałby nie liczyć na podobne frukta ormowiec Guzikiewicz.

Złą wiadomością dla Guzikiewicza może być to, że na Krakowskim Przedmieściu policjantów będzie więcej niż 10 czerwca, a wówczas było ok. 2 tys. mundurowych. W Stoczni Gdańskiej w tej chwili pracuje tylko 120 osób. Nawet gdyby wszyscy przyjechali, to nikt ich nie zauważy. Guzikiewiczowi zaś nie będzie dane nawet zobaczyć Wałęsy. Chyba ze weźmie ze sobą telewizor, wówczas w CNN zobaczy ikonę walki o wolność i demokrację.

Związkowcy ze stoczni pod domem Donalda Tuska
28 sierpnia 2009 (artykuł sprzed 8 lat) (620 opinii) autor: neo

Atmosfera biwaku, brakuje tylko grilla. Choć nie jest wykluczone, że też sie pojawi.
fot. Krzysztof Mystkowski/KFP
Nie było palenia opon, ani rzucania petard. Związkowcy rozbili za to namioty przed sopocką kamienicą, w której mieszka Donald Tusk. W ten sposób chcą zachęcić premiera do rozmowy.

Związkowcy zapowiadają, że nawet jeśli premier do nich nie wyjdzie, to będą mieli udany piknik. Po godz. 16 w piątek namioty już stały przed domem Donalda Tuska. Związkowcy przywieźli ze sobą wodę mineralną, plastikowe fotele i stoliki.

Nie ma tylko premiera, który wraz z rodziną wyjechał na weekend. – Myślałem, że premier będzie człowiekiem honoru. Na dziś jest tchórzem – komentuje organizator namiotowego miasteczka Karol Guzikiewicz z „Solidarności”.

Protest zorganizowany jest w związku z planowanymi zwolnieniami ok. 300 osób ze Stoczni Gdańskiej. Zwolnieni mają otrzymać odprawy w wysokości maksymalnie trzech pensji. Związkowcy chcą jednak pomocy podobnej do tej, jaką otrzymały stocznie z Gdyni i Szczecina czyli od 20 do 60 tys. zł.

Czytaj więcej na:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Zwiazkowcy-ze-stoczni-pod-domem-Donalda-Tuska-n34413.html#tri

Przedstawiciele „S” Stoczni Gdańsk chcą 10 lipca „ochraniać” miesięcznicę smoleńską

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Przedstawiciele Solidarności Stoczni Gdańsk SA pojadą 10 lipca do Warszawy, by „ochraniać” miesięcznicę smoleńską – zapowiedział wiceprzewodniczący stoczniowej „S” Karol Guzikiewicz. Zapewnił jednocześnie, że stoczniowcy „nie będą łamać prawa”.

„10 lipca będziemy na pewno w Warszawie i będziemy z Jarosławem Kaczyńskim” – powiedział we wtorek PAP Guzikiewicz. Przypomniał, że obecnie stocznia jest niewielkim zakładem pracy, zatrudnia ok. 120 osób. „Minimum jeden autobus na pewno podejdzie” – dodał.

„Pojedziemy jako przedstawiciele Solidarności gdańskiej stoczni” – podkreślił Guzikiewicz. Przypomniał, że w przeszłości, w czasie różnego rodzaju spotkań, czy manifestacji, stoczniowcy pełnili już wielokrotnie funkcję „ochroniarzy”. „Nie będziemy łamać prawa” – zadeklarował.

„Zgodnie z polskim prawem organizator danej manifestacji musi zabezpieczać ochronę. Jeżeli ktoś zagłusza, zakłóca, czy w jakiś sposób próbuje coś zrobić na tej manifestacji obcej, taką osobę się zatrzymuje: w jakiś sposób się ją okrąża, czy zatrzymuje, ale nie używa się siły. Natychmiast przekazuje się tę osobę policji. Więc jeśli dojdzie do takiej sytuacji, będzie to nasza rola” – zapowiedział Guzikiewicz.

Udział w kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej 10 lipca zapowiedzieli m.in. były prezydent Lech Wałęsa i b. działacz opozycyjny Władysław Frasyniuk. „Potwierdzam swoją obecność” – napisał b. prezydent na Facebooku. Udostępnił jednocześnie na swoim profilu wpis stowarzyszenia „My naród”, które zapowiedziało: „My, Naród razem z Lechem Wałęsą i Władysławem Frasyniukiem na kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej 10 lipca 2017, nie może Was zabraknąć. To się dzieje teraz!”.

Na facebookowym profilu Obywatele RP ukazał się apel podpisany przez Wałęsę i Frasyniuka. „My, Obywatelki i Obywatele, w obliczu zagrożeń wynikających z serii antydemokratycznych i niekonstytucyjnych decyzji rządu PiS stajemy w obronie podstawowych wolności należnych każdemu człowiekowi i obywatelowi RP” – czytamy w apelu.

„Walczymy o utrzymanie wartości demokratycznego państwa prawa oraz konstytucji nagminnie łamanych przez prezydenta Andrzeja Dudę i rząd premier Beaty Szydło. Nie godzimy się na odebranie nam podstawowych swobód obywatelskich i wolności zgromadzeń” – głosi apel.

Jego autorzy zapowiedzieli, że będą „walczyć z wszelkimi ruchami mającymi na celu wyprowadzenie Polski z UE”. „Stajemy w obronie ofiar wojny uciekających przed śmiercią i szukających nadziei w krajach demokratycznych. Historia Polski jest historią ludzkiej solidarności i tymi wartościami będziemy się kierować wobec rodzin dotkniętych tragizmem wojny. Sprzeciwiamy się fali agresji i nietolerancji zalewającej Polskę, podsycanej przez główną siłę polityczną” – napisano w odezwie.

„Mając w pamięci tragiczny wypadek lotniczy pod Smoleńskiem, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i dziewięćdziesięciu pięciu obywateli, sprzeciwiamy się brutalnemu wykorzystywaniu zmarłych do bieżących celów politycznych. Stajemy w obronie naszych dzieci i ich dzieci, którym należy się prawo do wolnej, demokratycznej i nowoczesnej ojczyzny na miarę XXI wieku” – czytamy. „10 lipca my, Obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw” – zapowiedziano.

rp.pl

Czy biskupi odwracają się od PiS-u?

Sobotnie wystąpienie Kaczyńskiego to prestiżowy policzek dla hierarchów. Łatwo mu tego nie zapomną.

Wydaje się wam, że najważniejsze starcie polityczne tego weekendu rozegrało się między kongresem PiS-u a radą krajową PO? Jesteście w błędzie. Najważniejszy i długofalowo najbardziej brzemienny w skutki pojedynek stoczyli prezes PiS Jarosław Kaczyński i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.

W sobotę Kaczyński wypowiedział twarde „nie” dla przyjmowania uchodźców, a już w niedzielę, podczas odpustu Matki Bożej Ucieczki Grzeszników w wielkopolskim Wieleniu, abp Gądecki replikował: „W kwestii gościnności wobec uchodźców i migrantów kierunek chrześcijaninowi ukazuje Jezus, a nie postanowienia polityki, ekonomii czy kultury. Jezus zaś mówi: >Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie<…”

Miłosierdzie nie tylko dla uchodźców, także dla migrantów

Warto zwrócić uwagę na dwa słowa w tej wypowiedzi: „uchodźców i migrantów”. Do tej pory, domagając się otwarcia korytarzy humanitarnych dla uciekinierów z Syrii, Kościół skupiał się na aspekcie zagrożenia ich życia. W takiej sytuacji skrajnego niebezpieczeństwa winniśmy bliźnim okazać miłosierdzie i pomoc – argumentowali biskupi.

Jeszcze kilka dni wcześniej biskup warszawski kard. Kazimierz Nycz na spotkaniu z samorządowcami w sprawie korytarzy przekonywał: – „Nie stawiajmy znaku równości między uchodźcami a migrantami, gdyż są to dwie różne kategorie. Uchodźca uchodzi przed niebezpieczeństwem śmierci, prześladowań za wiarę, poglądy czy przekonania albo ucieka w sytuacji, gdy jego dom został zniszczony, a jego życie jest zagrożone”.

Teraz jednak – nazajutrz po twardym „nie” Kaczyńskiego – abp Gądecki mówi, że na solidarność zasługują nie tylko uchodźcy wojenni, ale i migranci ekonomiczni. – „Migranci są naszymi braćmi i siostrami poszukującymi lepszego życia, z dala od ubóstwa, głodu, wyzysku i niesłusznego podziału zasobów naszej planety, które powinny być rozdzielone równo między wszystkich ludzi. A zresztą czyż nie jest pragnieniem każdego z nas poprawienie własnych warunków życiowych i osiągnięcie uczciwego i słusznego dobrobytu, który by mógł dzielić ze swoimi bliskimi?” – mówił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

Nie pierwsze to wystąpienie polskiego biskupa sprzeciwiające się ksenofobicznej retoryce rządzących, ale pierwsze tak wyraziste, jednoznacznie obejmujące też migrantów ekonomicznych i mające miejsce dzień po programowym przemówieniu prezesa PiS. To nie przypadkowa zbieżność w czasie. Polityczna obyczajowość Kościoła nakazuje owijać w bawełnę i mówić ezopowym językiem aluzji, lecz tym razem przesłanie wydaje się wyjątkowo klarowne i zrozumiałe: „Słuchajcie Jezusa, a nie tego, co wczoraj opowiadał wam Kaczyński”.

Chrystus ma twarz uchodźcy

Już w lutym biskup warszawski kard. Kazimierz Nycz w liście odczytywanym w kościołach zaapelował do rządu o zgodę na otwarcie korytarzy humanitarnych i przyjęcie kilkuset syryjskich rodzin: – „Chodzi tu o wrażliwość miłosierdzia.(…) Chodzi też o wizerunek Polski i Kościoła w Polsce”.

W marcu prymas Polski, abp Wojciech Polak mówił: – „Kościół zawsze będzie mówił, że należy przyjąć tych, którzy są uchodźcami. Nie można zrezygnować z zasady, że należy okazać miłość człowiekowi znajdującemu się w rozpaczliwie trudnej sytuacji”. Tę samą myśl powtórzył w Boże Ciało.

Także kard. Nycz w Boże Ciało powiedział: – „Czasami nie rozpoznajemy Chrystusa, choć ma on dziś bardzo często także twarz człowieka bezdomnego, uchodźcy, odrzuconego, potrzebującego naszej pomocy”. – „Procesja Bożego Ciała to nie manifestacja, a ręka Kościoła z chlebem na dłoni, wyciągnięta do wszystkich, do migrantów i uchodźców również” – oświadczył metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.

W podobnym tonie wypowiedział się w tego dnia rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik: – „Kościół w kwestii uchodźców będzie mówił zawsze językiem Ewangelii czyli będzie powtarzał słowa Jezusa”.

Mocnych słów użył były prymas abp Henryk Muszyński, który w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” powiedział: – „Bardzo ubolewam nad nieprzejednanym stanowiskiem władz, które fundamentalnie sprzeciwiają się przyjmowaniu uchodźców. Jest to ogromna niesprawiedliwość i krzywda wobec ludzi, którzy zostali już tak bardzo skrzywdzeni przez przemoc, wojnę i utratę wszystkiego”.

– „Wielką rolę w sprawie uchodźców odgrywa biskup pomocniczy koszalińsko-kołobrzeski, przewodniczący rady ds. migracji, turystyki i pielgrzymek Krzysztof Zadarko, który bardzo się angażuje na rzecz udzielenia tym ludziom pomocy” – mówi duchowny katolicki, który prosi o zachowanie anonimowości. – „Opinia publiczna nie wie o wszystkim, bo wiele rzeczy dzieje się zakulisowo”.

Jednak słowa wypowiedziane w niedzielę przez abp Gądeckiego nie padły za kulisami. Wybrzmiały na całą Polskę i podniosły kościelną krytykę polityki rządu na wyższy poziom. Co się stało? Skąd to zaostrzenie tonu?

Kaczyński wymierzył hierarchii policzek

Twarde „nie” dla przyjmowania uchodźców, sformułowane w sobotę przez Kaczyńskiego, Episkopat mógł odebrać jako policzek i przejaw arogancji PiS. Biskupi od dawna zabiegają o otwarcie korytarzy humanitarnych. Oprócz aspektów czysto moralnych, w grę wchodzi też polityka – hierarchowie zapewne liczyli na to, że w zakulisowych negocjacjach uda się im skłonić rząd do choćby symbolicznych ustępstw, którymi mogliby się wylegitymować przed papieżem Franciszkiem, naciskającym na polski Kościół w tej sprawie.

– „Kwestia uchodźców jest dla papieża sprawą priorytetową i polski Episkopat nie może tego lekceważyć” – mówi cytowany już wcześniej duchowny katolicki. – „Dlatego biskupi krytykują linię PiS-u w tej sprawie, choć ubierają to w słowa Ewangelii i nie mówią wprost, że chodzi o politykę. Jednak krytykowani doskonale rozumieją, o co chodzi. Stąd tak wściekłe ataki na biskupów ze strony polityków i publicystów prawicy”.

Prawdziwi katolicy atakują: „Biskupi jak Hitler”

Rzeczywiście, w ostatnim czasie z ust ludzi prawicy, werbalnie deklarujących przywiązanie do Kościoła, padają tak ostre słowa i tak ciężkie zarzuty, że można by sądzić, iż ściągawki do tych wystąpień dali prawicowcom najbardziej zajadli antyklerykałowie z radykalnej lewicy.

– „Idzie czas na protesty katolików przed siedzibą naszego biskupa” – napisał na Twitterze były szef Młodzieży Wszechpolskiej Krzysztof Bosak.

– „Wołanie o >korytarze< to  jedynie kamuflaż prawdziwych intencji. >Korytarza< domagano się już od Polski w 1939 roku” – pisze w portalu wPolityce.pl prawicowy publicysta Maciej Pawlicki, a redaktor naczelna tego portalu Marzena Nykiel demaskuje: – „Środowiska katolewackie stają na głowie, by sprawić wrażenie poparcia Kościoła wobec idei otwartych granic. Uruchamiani są także duchowni. Politycy opozycji doskonale wiedzą, jak podejść do części z nich, by uzyskać oczekiwany efekt. W końcu szkolił ich w tej materii sam ks. Kazimierz Sowa”.

Posłanka PiS-u Krystyna Pawłowicz, ponoć katoliczka, napisała niedawno, że korytarze humanitarne „to islamska inwazja na Polskę przez katolickie zakrystie”, a inny znany „katolik”, poseł PiS Stanisław Pięta dał odpór polskiemu Episkopatowi, wmawiając opinii publicznej, że władze konsultują się z Episkopatem Syrii, który mówi co innego niż papież Franciszek: – „Rząd RP wsłuchuje się w głos biskupów syryjskich kościołów chrześcijańskich. Ks. prymas Polak, abp Skworc i ks. kardynał Nycz do nich nie należą” – napisał na Twitterze Pięta.

PiS mobilizuje księży-patriotów

Irytację biskupów mogą potęgować manipulacje i podchody PiS-owskich władz, które wobec Kościoła stosują czasem metody znane z epoki PRL. Rządzący komuniści próbowali doprowadzić do rozłamu w Kościele, kreując ruch tzw. księży-patriotów, współpracujących z władzami i wypowiadających lojalność wobec zwierzchników kościelnych. Także teraz, w kilka dni po lutowym liście kard. Nycza w sprawie korytarzy humanitarnych, premier Beata Szydło pospiesznie zorganizowała konferencję ze Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie, na której demonstracyjnie przekazała organizacji pieniądze na odbudowę szpitala w Aleppo. A szef stowarzyszenia, ks. prof. Waldemar Cisło, publicznie przekonywał, że postulowane przez Episkopat korytarze humanitarne są zbędne.

Katolicki publicysta Tomasz Krzyżak pisał na łamach „Rzeczpospolitej”, że w kręgach kościelnych odebrano to „jako policzek wymierzony kardynałowi i pokazanie mu, gdzie jest jego miejsce. Oficjalnie żaden z hierarchów tego nie komentował, ale na marcowym posiedzeniu Episkopatu w prywatnych rozmowach biskupi nie kryli rozczarowania”.

– „Władza ma w szeregach duchowieństwa swoich ludzi, takich właśnie jak ks. Cisło” – potwierdza cytowany już kapłan katolicki. – „Zaś sobotni kongres przekonał biskupów, że o sprawach moralności i wiary będzie w Polsce decydować Jarosław Kaczyński, a nie Kościół”.

Proboszczowie z PiS-em, PiS z proboszczami

Czy ten kubeł zimnej wody wylany na głowy hierarchów wystarczy, by zmienić ich nastawienie do obozu „dobrej zmiany”? Czy obserwujemy początek rozchodzenia się dróg PiS-u i Kościoła?

– „Tak ostro bym sprawy nie stawiał” – odpowiada ksiądz. – „Za wcześnie jest, by to mówić. W szeregach duchowieństwa, zwłaszcza niższego, wciąż jeszcze dominują postawy poparcia dla rządzących i ich ideologii”.

Także ks. Stanisław Walczak, znany komentator, który na Facebooku wziął na siebie trudną rolę misjonarza i propagatora katolicyzmu otwartego, przyjaznego demokracji i wolnego od nacjonalistycznych ciągot, potwierdza, że właśnie niższe duchowieństwo jest nosicielem i rozsadnikiem ksenofobii: „Źródłem tej niechęci są przede wszystkim księża parafialni, którzy ulegli epidemii nienawiści wobec obcych” – pisze w jednym z komentarzy.

Paradoksalnie, zgadza się z tym Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „wSieci”. Z tą tylko różnicą, że to, co martwi ks. Walczaka i wielu biskupów, jego bardzo cieszy: – „Na szczęście dla Polski w naszym Kościele nie brakuje ludzi rozumiejących dziejowy charakter naszych czasów. Także ludzi, którzy wiedzą, że w Polsce toczy się starcie nie tylko o przetrwanie i odrodzenie naszej Ojczyzny, ale także o coś znacznie  ważniejszego”– pisze Karnowski, nie rozwijając, co ma na myśli.

Zatem wypowiedzmy to głośno zamiast niego: w Polsce toczy się starcie o budowę autorytarnej dyktatury PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, w której wódz ma kontrolować wszystkie sfery życia. Najwyraźniej do biskupów zaczęło to docierać. I wcale nie są tym zachwyceni.

koduj24.pl

Solidarność zawiesza dialog z ministrem Radziwiłłem

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Solidarność zawiesza udział w dialogu z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem – poinformowała we wtorek przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia „NSZZ” Solidarność Maria Ochman. Argumentowała, że minister nie realizuje swoich zapowiedzi.

 

„Solidarność zawiesza udział w dialogu z ministrem Radziwiłłem (…). To rezultat tego, że pan minister nie realizuje żadnych postulatów strony społecznej, odnosi klęski na każdym froncie” – powiedziała Ochman.

Wskazywała m.in. że w budżecie na przyszły rok nie przewidziano zapowiadanego wzrostu finansowania ochrony zdrowia, co – jak oceniła – „pokazuje, że minister nie potrafi zadbać właściwie o konstytucyjne zadania, które ma powierzone”.

„To jest minister +nic nie mogę Radziwiłł+ (…). Obecny minister niestety powinien się podać do dymisji, to by było honorowe rozwiązanie i tego nie tylko od ministra, ale i od człowieka honoru, arystokraty, bym również wymagała” – dodała Ochman.

rp.pl

Władysław usłyszał zarzuty po ostatniej miesięcznicy smoleńskiej! PRL wrócił⚠️

Jarosław Kaczyński zapowiada zniesienie tzw. podatku Tuska. Kto na tym skorzysta, a kto straci? [ANALIZA]

Piotr Miączyński, 04 lipca 2017

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński podczas kongresu partii rządzącej w Przysusze pod Radomiem, 1 lipca 2017

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński podczas kongresu partii rządzącej w Przysusze pod Radomiem, 1 lipca 2017 (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Jarosław Kaczyński zapowiedział na sobotnim Kongresie PiS zniesienie podatku Donalda Tuska i przywrócenie przywilejów podatkowych dla twórców oraz dziennikarzy. – Jeszcze nie w tym roku, ale to zrobimy – zapowiedział na kongresie PiS prezes.

Oświadczenie dla osób z dłuższą pamięcią mogło być zaskakujące, ponieważ nie dalej jak 22 czerwca tego roku Sejm głosami PiS… odrzucił w pierwszym czytaniu identyczny projekt o przywróceniu nielimitowanych 50-proc. kosztów uzyskania przychodów dla twórców. Przygotował go klub Kukiz’15.

Przez połowę ubiegłego roku trwała gra między ministrem nauki Jarosławem Gowinem, którego wspierał minister kultury Piotr Gliński, a resortem finansów o ulgi podatkowe dla twórców, artystów i dziennikarzy (w tym wysoko opłacane gwiazdy TVP). Od początku 2013 r. – czyli za rządów PO – PSL – częściowo je utracili. Owszem, nadal mogą korzystać z 50-procentowych kosztów uzyskania przychodu, ale tylko do limitu 42 764 zł.

Czym jest praca twórcza?

Gowin z Glińskim chcieliby znieść ten limit, a co za tym idzie zostawić twórcom w kieszeni grube tysiące złotych.

Dlaczego? – Wpływy z rezultatów pracy twórczej są zazwyczaj rozłożone w czasie, gdyż sama działalność twórcza jest równie nieregularna i nietypowa – przekonywało w uzasadnieniu projektu ustawy ministerstwo kultury.

Znaczy to tyle, że po stworzeniu dzieła artysta potrafi zainkasować okrągłą sumę pieniędzy, ale później musi za nią żyć np. dwa albo trzy lata lata.

– Sukcesy twórcze i artystyczne często nie przekładają się na sukcesy ekonomiczno – finansowe – twierdzi resort.

Tu można byłoby zauważyć, że limit bije raczej w te osoby, które sukces jednak odniosły.

Ministerstwo przekonywało jednak, że praca twórcza i artystyczna wymaga znacznie większych nakładów osobistych w celu osiągnięcia jej efektów w porównaniu do innych rodzajów zajęć o charakterze „typowym i odtwórczym”. Rząd jednak nie dał się przekonać.

Na zniesienie limitu nie zgadza się bowiem wicepremier Mateusz Morawiecki, który twierdzi, że budżetu na to nie stać.

Również w sobotę Kaczyński zauważył, że Morawickiego trzeba będzie do tej idei „przymusić”.

Kto by skorzystał i jakie koszty poniósł by budżet?

Na zniesieniu limitu skorzystałoby przeszło 113 tys. osób. Kosztowałoby to tylko w tym roku 382 mln zł, z czego 191 mln zł straciłby budżet państwa i 191 mln zł jednostki samorządu terytorialnego. Później koszty rosłyby systematycznie, przekraczając za dekadę pół miliarda złotych.

Artyści zapamiętali PO odebranie przywilejów podatkowych.

– Podobno czytał Pan ostatnio moją powieść. To miłe, mam jednak wątłą nadzieję, że się Panu w ogóle nie podobała i czuje się Pan teraz ze swojego cennego czasu równie dotkliwie przeze mnie okradziony, jak dotkliwie okradł mnie pański dawny rząd z 50-proc. kosztów uzyskania przychodu” – skomentował to w maju w poście skierowanym do Donalda Tuska pisarz Szczepan Twardoch

Preferencje podatkowe dla twórców wprowadzono w Polsce po raz pierwszy w 1928 roku. Załatwił je u Józefa Piłsudskiego osobiście pisarz Stefan Żeromski.

Ale kolejni ministrowie finansów po 1989 roku usiłowali je zlikwidować. Próba nie powiodła się w czasach, gdy ministrem finansów był Grzegorz Kołodko. Podobną akcję minister Zyty Gilowskiej zablokował prezydent Lech Kaczyński. Wtedy 50-proc. koszty miały być zlikwidowane.

Wystarczały wówczas delegacje artystów do polityków, którzy skutecznie wybijali władzy podobne zapędy. Tusk się jednak nie ugiął i ograniczenie wprowadził. Z jednej strony dlatego, że artyści mocno mu dogryźli publiczną krytyką jego działań jako premiera. Z drugiej dlatego, że rząd walczył w 2012 roku z nadmiernym deficytem sektora finansów publicznych.

Kiedy pomysł Kaczyńskiego wejdzie w życie?

Nie wiadomo. Jarosław Kaczyński nie podał tu żadnego konkretnego terminu. Skoro jednak zmiana miała by nie być uchwalona w tym roku, to nawet zakładając, że prezes dotrzyma słowa i przepisy zmienią się za rok, twórcy z ulgi skorzystaliby najwcześniej w rozliczeniu za 2018 rok (czyli w 2019 roku).

Sam Twardoch zapowiedź prezesa Kaczyńskiego przyjął bez większego entuzjazmu. W poniedziałek komentując jego wypowiedź o wystawieniu rachunku Niemcom za zniszczenia z czasów II Wojny Światowej zaproponował ironicznie stworzenie 1. Pułku Pisarzy Pancernych.

– Niemcy zbombardowani naszymi powieściami o Cedyni, Grunwaldzie i walkach o Kołobrzeg wszyscy spakują manatki i wyjadą kopać studnie w Sudanie – napisał.

A następnie drwiąco dodał:

Nie spoczniemy, póki nie napoimy akapitów w Tybrze. Póki biało-czerwona literatura nie załopocze nad piramidami w Egipcie, póki strefa polska będzie nie tylko w paru greckich kurortach a wszędzie, wszędzie, gdzie tylko rozbrzmi kryształowy ton naszej prozy, przed którym ugnie się najtwardsze kolano. I wtedy prezes Kaczyński odda nam nasze 50 proc.  kosztów uzyskania.

Później w komentarzach pod swoim wpisem dodał jeszcze, że Kaczyński „obiecał, że odda, odda wszystka co do grosze, tylko jeszcze nie teraz, kierowniku. Jutro. Za chwileczkę. W następnej kadencji może ewentualnie. Ale na pewno! Jak amen w pacierzu.”

Wnioskować z tego należy, że Twardoch w obietnicę raczej nie wierzy.

Czy pomysł Kaczyńskiego jest dobry?

Doradca podatkowy Radosław Piekarz, ekspert konserwatywnego Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego uważa jednak, że to złe rozwiązanie.  Po pierwsze jeśli dany artysta rzeczywiście ma wysokie wydatki przy tworzeniu swoich dzieł, ma prawo zaliczyć je do kosztów nawet w większej proporcji niż tylko 50 proc. Po drugie przywilej 50-proc. kosztów uzyskania przychodów sprawia, że system PIT się rozszczelnia. Dlaczego?

– Dlatego, że z 50-proc. kosztów uzyskania przychodu korzystają np. menadżerowie z korporacji pisząc dla swoich firm dzieła w postaci „raport o rynku zbożowym we Francji”. Takie „dziełko” jest takim samym utworem jak książka Szczepana Twardocha. Oczywiście w rozumieniu przepisów o prawach autorskich, nie zaś ze względu na wartość literacką. Moim zdaniem nie da się przepisów napisać w taki sposób, aby ten problem ominąć – twierdzi Piekarz.

Jego zdaniem należałoby raczej zastanawiać się, w jaki sposób zmienić system emerytalny, aby był on bardziej preferencyjny dla artystów.

wyborcza.pl

Poseł PO jest przynajmniej dowcipny. A Suski – cóż -intelektualny lump.

 

Kaczyński wypowiedział Polakom wojnę. W najbliższym czasie użyje gorących środków. Nie jesteśmy bezpieczni w naszym kraju. Najechał wróg wewnętrzny. Szkop łamany przez Ruskiego: Szkop/Ruski – tym jest Kaczyński. Demoluje nam ojczyznę.

Kontrmiesięcznica to wspólna sprawa Polaków. Trzeba na niej być, aby obronić wolność i godność. Walczymy za wolność i godność naszą. Jak w PRL-u.

PILNE: policja ostrzega przed śliskimi drogami, na których pojawiła się gigantyczna ilość wazeliny

Rosati: Jak Polska wróci do sprawy roszczeń, w Niemczech może wrócić temat granic

04.07.2017

Podczas Kongresu Zjednoczonej Prawicy Jarosław Kaczyński poruszył temat reparacji wojennych. O tym co sądzi o tym pomyśle Dariusz Rosati możemy przeczytać w dzisiejszym „Super Expressie”.

W rozmowie z Dariuszem Rosatim, publikowanej na łamach „Super Expressu”, czytamy, że wysuwanie jakichkolwiek roszczeń jest bezpodstawne.

Opinia byłego ministra spraw zagranicznych poparta jest jednym ważnym faktem historycznym – polskie władze zrzekły się odszkodowań od Niemców w 1953 r. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego – jak twierdzi Rosati – nie ma tu znaczenia, że Polska podjęła tę decyzję pod naciskiem ZSRR.

– To, że Jarosław Kaczyński nie uznaje tamtego polskiego państwa, nie zmienia faktu, że uznała je społeczność międzynarodowa – powiedział Rosati.

Dodatkowo wysuwanie takich roszczeń może mieć wiele negatywnych skutków, o których mówił Dariusz Rosati. Według polityka, takie działanie może przede wszystkim spowodować pogorszenie się stosunków polsko-niemieckich. Dodatkowo Polska naraża się na atak ze strony różnych środowisk niemieckich, które mogą wysuwać żądania o zwrot ziem przyznanych nam po II wojnie światowej. – Pamiętajmy, że temat polskich Ziem Odzyskanych był obecny w debacie publicznej w Republice Federalnej Niemiec praktycznie do końca lat 80. Dopiero traktaty polsko-niemieckie z początku lat 90., które ustaliły dobrosąsiedzkie relacje i nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, sprawiły, że temat zniknął. Postawienie tematu odszkodowań mogłoby spowodować jego powrót – mówił Dariusz Rosati.

Niestety, jak zauważa Rosati, decyzja o zrzeczeniu się praw do odszkodowania została narzucona odgórnie i pomimo, że wielu Polaków może czuć się poszkodowanych, nie ma szansy na uzyskanie reparacji.

Przyznał, że jedyne co nam teraz pozostaje, to poruszanie tego tematu jedynie w kategoriach moralnych podczas debat międzynarodowych.

dziennik.pl

WTOREK, 4 LIPCA 2017

Kijanko: Poświęciłam Amber Gold dostatecznie dużo zaangażowania

10:55

Kijanko: Poświęciłam Amber Gold dostatecznie dużo zaangażowania

– Według mojej oceny sprawie Amber Gold poświęciłam dostatecznie dużo zaangażowania – mówiła Barbara Kijanko przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Dalej mówiła, że nie pamięta treści zawiadomienia ws. Amber Gold.

Wcześniej Kijanko odmówiła składań zeznań z uwagi na to, że – jak argumentował jej pełnomocnik – pytanie wchodzi ono w zakres informacji objętych tajemnicą zawodową.

Małgorzata Wassermann poinformowała wtedy, ze jeżeli Kijanko będzie dalej zasłaniała się tajemnicą prokuratorską, czego komisja nie uznaje, członkowie komisji złożą wniosek do prokuratora generalnego o wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych, co może prowadzić do wydalenia z zawodu.

10:36

PAD w liście do Trumpa okazji 4 lipca: Polskę i USA łączą tradycyjne więzi przyjaźni

– Z okazji święta państwowego Stanów Zjednoczonych Ameryki – Dnia Niepodległości – w imieniu Narodu Polskiego oraz własnym, składam na Pańskie ręce najserdeczniejsze życzenia i gratulacje – napisał prezydent Andrzej Duda w liście do prezydenta Donalda Trumpa. Jak dodał:

„Rzeczpospolitą Polską i Stany Zjednoczone Ameryki łączą tradycyjne więzi przyjaźni, oparte na wspólnie podzielanych wartościach partnerstwo strategiczne oraz poszanowanie wzajemnych interesów. Ważnym punktem odniesienia w naszych relacjach jest Polonia Amerykańska. Cieszy mnie fakt, że podczas kampanii prezydenckiej znalazł Pan czas na spotkanie z tą bliską memu sercu społecznością”

PAD odniósł się też do najbliższej wizyty prezydenta USA w Polsce:

„Niezwykle istotny, dla mnie jako Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, dla moich Rodaków, ale też dla państw regionu Europy Środkowej skupionych wokół Inicjatywy Trójmorza, jest fakt, że przyjął Pan zaproszenie do złożenia wizyty w Polsce oraz do udziału w organizowanym 6 lipca w Warszawie Szczycie Inicjatywy. Liczę na owocne rozmowy dwustronne i wielostronne, podkreślające nasze zaangażowanie na rzecz dalszego wzmacniania więzi transatlantyckiej. Jestem głęboko przekonany, że spotkanie przywódców państw tej części Europy, zorientowanych na zacieśnienie współpracy gospodarczej, inwestycyjnej , biznesowej i infrastrukturalnej będzie sukcesem, również ze względu na obecność na nim Pana Prezydenta”

08:49

 

Brejza: Marcin P. rozważał na pewnym etapie założenie spółki holdingowej w Luksemburgu

– Marcin P. rozważał w pewnym etapie podobny ruch, jaki zrobił Grzegorz Bierecki ze SKOK-ami i założenie spółki holdingowej w Luksemburgu. Miał powstać Amber Gold Holding – mówił Krzysztof Brejza w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:46

 

Brejza: PiS, chroniąc SKOK-i, uchronił przypadkiem Amber Gold. Tworząc ułomny nadzór KNF

– PiS, chroniąc SKOK-i, uchronił przypadkiem Amber Gold. Tworząc ułomny i słaby nadzór KNF. Przez okres największego wzrostu Amber Gold, na czele KNF stał minister Kluza – były minister finansów w rządzie PiS.  Otoczenie Marcina P. na kapitał założycielski brało pożyczki w jednym ze SKOK-ów gdańskich – mówił Krzysztof Brejza w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:44

 

Brejza: Jest SMS, w którym Miter koresponduje z Marcinem P. i powołuje się na Kempę

– Są dowody na to, że Marcin P. dostał informację o tym, że ABW prowadzi działania wobec niego. Dostał jednego od dziennikarzy związanych – boję się wymieniać nazwy ugrupowania. Paweł Miter przekazał notatkę ABW operacji Ikar. Pojawiają się takie informacje, żeby uważać na cichych panów. Będziemy badać ten wątek. Bardzo chciałbym wyjaśnić, w jaki sposób Miter pod koniec lipca i na początku sierpnia – powołując się też w SMS-ach na Beatę Kempę – w jaki sposób wpadła na informację o tym, że ABW podejmuje działania wobec Marcina P. i z czyjej inspiracji człowiek pochodzący z Wrocławia, jaki miał interes w tym, żeby kontaktować się z Marcinem P. i przekazywać mu informacje o działaniach ABW. Jest SMS, w którym Miter koresponduje z Marcinem P. i powołuje się na Kempę – mówił Krzysztof Brejza w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:38

 

Brejza: Marcin P. wypowiedział wojnę państwu polskiemu. Atakował instytucje, m.in. za pomocą dziennikarzy związanych z PiS

– Marcin P. wypowiedział wtedy wojnę państwu polskiemu. On atakował instytucje, m.in. za pomocą dziennikarzy związanych z PiS-em. Słyszeliśmy podsłuchy, stenogramy, rozmowy z dziennikarzami, z właścicielem jednego z największych tygodników w Polsce, który mówi: musisz uderzyć w KNF – mówił Krzysztof Brejza w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:34

 

Brejza: Piramida została zniszczona dzięki skuteczności ABW. Marcin P. był doskonałym przestępcą. Świetnie to zorganizował

– ABW, która powinna się terroryzmem, kontrwywiadem, poważnymi przestępstwami godzącymi w interesy ekonomiczne państwa, wychodzi nawet poza swoje kompetencje, widząc bezczynność prokuratury, która nie radziła sobie z tym postępowaniem. ABW przeprowadza ekspresowo własne rozpoznanie, przymusza prokuraturę do podjęcia działań, przesyła jej materiały i doprowadza do zniszczenia Amber Gold.  ABW podległa Donaldowi Tuskowi. Piramida została zniszczona dzięki skuteczności ABW. Marcin P. był doskonałym przestępcę, świetnie zorganizował tę piramidę, łącznie ze sztabem prawników, którzy czuwali nad jego bezpieczeństwem. ABW podejmowała takie działania, żeby skutecznie tę piramidę zniszczyć. Cel został osiągnięty – mówił Krzysztof Brejza w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak podkreślił, 90% błędów to błędy prokuratury.

08:04

 

Kamiński: Szydło mógłby zastąpić mój kot. Ją może każdy zastąpić

– Jak mało kto wiem, jaka jest metoda polityczna Jarosława Kaczyńskiego. Jego metoda polityczna jest zawsze taka: dziel i rządź. On nie lubi, kiedy jego współpracownicy są zjednoczeni, więc ich dzieli. Dzisiaj pokazał Szydło: masz zrobić krok do tyłu, wyniósł Morawieckiego. Być może za miesiąc będzie odwrotnie: że trochę Szydło dostanie plusów, a Morawiecki minusów, bo tak dzieli swoich współpracowników Jarosław Kaczyński. Lubi mieć skłóconych ze sobą – mówił Michał Kamiński w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

– Beatę Szydło mógłby zastąpić mój kot. Ją może każdy zastąpić. Dla mojego kota [to może być bardziej obraźliwe] – dodał.

300polityka.pl

WTOREK, 4 LIPCA 2017

Kamiński proponuje plan dla opozycji z udziałem Frasyniuka

Kamiński proponuje plan dla opozycji z udziałem Frasyniuka

– Mój plan dla opozycji jest inny. Niech pan sobie wyobrazi taką sytuację, że byli prezydenci Polski – Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski – proszą Frasyniuka o stworzeniu komitetu obywatelskiego i mówią mu: Władku, stwórz taki komitet wszystkich partii opozycyjnych i wygraj wybory z PiS-em. Gwarantuję panu, że taki apel trzech prezydentów i ich inicjatywa, włączenie się do tego, także biorąc pod uwagę różnice między nimi i poproszenie właśnie Frasyniuka, moim zdaniem po tygodniu pan się przekona że w sondażach nie ma PiS-u. Będzie w sondażach, ale będzie przegrywał. To zasadniczo zmieni sytuację – mówił Michał Kamiński w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

– Trzeba przywrócić ludziom wiarę, że PiS może przegrać. To mój autorski pomysł, który zgłaszam w pana programie. Z nikim nie rozmawiałem na ten temat – dodał, precyzując, że Frasyniuk powinien stanąć na czele opozycji.

300polityka.pl

WTOREK, 4 LIPCA 2017

STAN GRY: CBA zbada związki Majchrowskiego z deweloperem, Kublik: Czy trum potępi Nord Stream2? KKZ: Trump szanuje wyroki sądów

— 300LIVE:
Brejza: PiS, chroniąc SKOK-i, uchronił przypadkiem Amber Gold. Tworząc ułomny nadzór KNF
Brejza: Jest SMS, w którym Miter koresponduje z Marcinem P. i powołuje się na Kempę
Kamiński: Szydło mógłby zastąpić mój kot. Ją może każdy zastąpić
Kamiński proponuje plan dla opozycji z udziałem Frasyniuka
Kamiński: Trump przyjeżdża, by poprzeć nas i nasze społeczeństwo. To powinno zakończyć na ten moment polskie spory
Polityczny plan wtorku: przesłuchanie Kijanko przez komisję śledczą, Szydło w Budapeszcie, komisja o Błaszczaku
http://300polityka.pl/live/2017/07/04/

— ZGODĘ PREZYDENTA NA DROGĘ DLA DEWELOPERA ZBADA CBA – Gazeta Krakowska na jedynce: “Sprawie przygląda się Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz prokuratura. Mieszkańcy Krakowa mają już dość tego, że władze miasta bardziej cenią sobie interesy deweloperów, niż ich. Dlatego zrzeszyli się w Forum Ochrony Przestrzeni Krakowa. Sprzeciwiają się oni niejasnym decyzjom wpływających na zabudowę miasta. Takich, jak opisana wczoraj w „Gazecie Krakowskiej” sprawa. Przypomnijmy. Deweloper Artur Sobol wpłacił na kampanię prezydenta Jacka Majchrowskiego w 2010 roku 19 tys. 800 zł. Później z prezydenckimi urzędnikami podpisał umowę, na mocy której przekazał miastu grunt pod drogę wyznaczoną w planie miejscowym dla Zabłocia. Ta miała prowadzić do bloków, które deweloper planował przy ul. Dąbrowskiego. Drogę miał zbudować jako inwestor zastępczy dla Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Żeby szybko przygotować zgodę na budowę drogi, urzędnicy skorzystali ze specustawy drogowej na Euro 2012 i wydali tzw. decyzję ZRID. Zrobił to prezydent miasta Krakowa na wniosek… prezydenta miasta Krakowa”. http://www.gazetakrakowska.pl/wiadomosci/krakow/a/zgode-prezydenta-na-droge-dla-dewelopera-zbada-cba,12236748/

— MY OBYWATELE – apel Wałęsy i Frasyniuka na jedynce GW: “Mając w pamięci tragiczny wypadek lotniczy pod Smoleńskiem, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i dziewięćdziesięciu pięciu obywateli, sprzeciwiamy się brutalnemu wykorzystywaniu zmarłych do bieżących celów politycznych. Stajemy w obronie naszych dzieci i ich dzieci, którym należy się prawo do wolnej, demokratycznej i nowoczesnej ojczyzny na miarę XXI wieku. Apelujemy do wszystkich, którym bliskie są te wartości, o zaangażowanie. 10 lipca my, Obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw”. http://wyborcza.pl/7,75968,22046863,lech-walesa-i-wladyslaw-frasyniuk-staniemy-naprzeciwko-jaroslawa.html

— CZY TRUMP POTĘPI NORD STREAM 2? – Andrzej Kublik w GW: “W Polsce nie trzeba promować konkurencji dla Gazpromu. Ważniejsze jest to, co Donald Trump powie w Warszawie o sankcjach wobec Nord Stream 2. Bo jeśli ten gazociąg powstanie, to deklaracje Waszyngtonu o możliwościach dostaw do Polski gazu z USA pozostaną pustą obietnicą”. http://wyborcza.pl/7,155287,22046213,czy-donald-trump-potepi-z-warszawy-plany-gazociagu-nord-stream.html

 POLSKIE WŁADZE PILNUJĄ, BY TRUMP NIE SPOTKAŁ SIĘ Z KRYTYKĄ – Bartosz T. Wieliński w GW: “Donaldowi Trumpowi wizyta w Warszawie ma posłużyć do poprawy wizerunku w Europie po nieudanych podróżach do Brukseli i Włoch. Polskie władze pilnują, by nie zetknął się z krytyką”. http://wyborcza.pl/7,75398,22047110,trump-protestow-nie-zobaczy-co-na-wizycie-moze-ugrac-polska.html

 NIE POWINNIŚMY SIĘ OPOWIADAĆ W WEWNĘTRZNYM KONFLIKCIE ZACHODU – Jerzy Haszczyński na jedynce RZ: “Rozmontowywanie Zachodu to bardzo niebezpieczna gra. Szczególnie dla Polski i innych państw, które stały się jego częścią, dzięki upadkowi ZSRR. I nie mogą mieć pewności, czy z niego znowu nie wypadną pod wpływem nowej imperialnej polityki Moskwy. W interesie naszego kraju jest, by napięcia nad Atlantykiem – mimo że wyglądają poważnie – okazały się chwilowe. Nie możemy się zaangażować w ich rozniecanie – ani ruszając z Trumpem na Merkel, ani z Merkel na Trumpa. Nikt nam nie zagwarantuje więcej bezpieczeństwa niż USA – było to aktualne i za poprzednich prezydentów, i jest za Trumpa, mimo jego wypowiedzi – putinofilskich (z kampanii wyborczej) i podważających obecny status NATO (z początków prezydentury). Ale w chwili próby – agresji Moskwy na Ukrainie – egzamin z sankcji na agresora Zachód zdał dzięki Niemcom”. http://www.rp.pl/Analizy/307039876-Haszczynski-Gra-o-przyszlosc-Zachodu.html?template=restricted

— TRUMP SZANUJE WYROKI SĄDÓW – Katarzyna Kolenda-Zaleska w GW: “Ale ci, którzy wątpią w wiarygodność Trumpa, nie powinni zapominać o jednym. Głowa państwa krytykuje decyzje sędziów w mocnych słowach, zgodnych z jego temperamentem, ale je respektuje. Gdy sądy federalne zablokowały jego dekret imigrancki zakazujący wjazdu do USA obywatelom siedmiu krajów muzułmańskich, nie oszczędzał nikogo, lecz wyrok zaakceptował. Na tym polega siła amerykańskiej demokracji. Słabość polskiej polega na tym, że władza wykonawcza bimba sobie z wyroków, bo przecież wydają je grupy kolesiów z sędziowskiej kasty. Przypomnienie przez amerykańskiego prezydenta o niezawisłości wymiaru sprawiedliwości na tle budynku Sądu Najwyższego może mieć fundamentalne znaczenie”. http://wyborcza.pl/7,75968,22046309,co-rozni-szeryfa-od-prezesa-ten-pierwszy-uznaje-decyzje-sadu.html

— OKRAWANIE SAMORZĄDÓW – jedynka GW: “Jak ograniczanie samorządności PiS chce wytłumaczyć wyborcom? Ostatnio prawicowi publicyści i politycy PiS zaczęli straszyć, że większa władza dla samorządów oznaczać będzie dla Polski niebezpieczeństwo. Tak interpretują stanowiska większości prezydentów dużych miast, którzy deklarują gotowość do przyjęcia uchodźców z krajów ogarniętych wojną na Bliskim Wschodzie”. http://wyborcza.pl/7,75398,22047104,pis-i-samorzady-polska-centralnie-sterowana.html

— UJAWNIJMY JESZCZE RAZ AFERĘ RYWINA – Michał Szułdrzyński w RZ na temat notatki ABW: “Tyle tylko, że twierdzenie, iż opisany już pięć lat temu w mediach dokument jest przełomem w aferze Amber Gold, jest sporym nadużyciem. Równie dobrze można by dziś ujawnić jeszcze raz aferę Rywina”. http://www.rp.pl/Opinie/307039874-Szuldrzynski-Moze-ujawnimy-afere-Rywina-jeszcze-raz.html?template=restricted

— WS ABONAMENTU, PIS WYKORZYSTA PROJEKT LUDOWCÓW – GW: “Projekt PSL został skierowany do dalszych prac w Sejmie. – To sygnał, że w PiS frakcja przeciwników rządowego pomysłu na uszczelnienie abonamentu zyskała większość – tłumaczy poseł PiS z komisji kultury. – Ta grupa nie chce zadzierać z telewizjami kablowymi, a one nie godzą się na przekazywanie danych swoich klientów, na podstawie których miałby być ściągany abonament. Poza tym projekt rządu szkodzi PiS, bo zmusza niepłacących abonament do jego zapłaty. To zraziłoby potężną grupę wyborców”. http://wyborcza.pl/7,75398,22047044,pis-rezygnuje-z-abonamentu-rtv-skad-wziac-pieniadze-na-tvp.html

— PZU PODWYŻSZA PENSJE ZARZĄDU MIMO USTAWY KOMINOWEJ – Anna Popiołek w GW: “PZU nie chce ujawnić, kiedy wprowadzi nowe przepisy ustawy kominowej ograniczającej wynagrodzenie prezesów spółek publicznych. Na razie akcjonariusze podwyższyli maksymalne dozwolone pensje członków zarządu spółki. Tego, ile rzeczywiście zarabiają, dowiemy się za rok”. http://wyborcza.pl/7,155287,22046359,pzu-podwyzsza-pensje-w-ustawie-kominowej-od-kiedy-kaganiec.html

— RZĄD CZEKAJĄ PRORYNKOWE TESTY – Andrzej Stec w RZ: “Tymczasem już za chwilę kolejny test na prorynkowe (bądź nie) podejście rządzącej partii do gospodarki. Komitet ds. wolnych niedziel (z NSZZ Solidarność czy spółdzielnią Społem w składzie) domaga się przyspieszenia prac nad ustawą i zakazu handlu praktycznie we wszystkie niedziele (z pewnymi wyjątkami). Tym samym nawołuje, aby partia rządząca wywiązała się z obietnicy wyborczej. Problem w tym, że ustawa w takim kształcie znacząco zmniejszy konkurencyjność naszej gospodarki i zaszkodzi budżetowi. Dlatego też zapewne rząd nie pali się do wprowadzenia tak restrykcyjnego rozwiązania i zachowawczo proponuje wdrożenie ustawy etapami”.

— SŁOWA PADŁY, GDZIE KONKRETY? – Fakt: “Na jedno jednak należy zwrócić uwagę: fakt, że obietnice te zostały publicznie zakomunikowane przez prezesa na najważniejszym partyjnym spotkaniu oznacza jeśli nie żółte kartki, to przynajmniej mocne przytyki pod adresem szefów resortów, którzy są za nie odpowiedzialni”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/obietnice-jaroslawa-kaczynskiego-na-kongresie-pis/48spq87

— CISZA NAD REWOLUCJĄ W OFE – Marek Chądzyński, Grzegorz Osiecki w DGP: “Jak wynika z naszych informacji, konsultacje nie są łatwe. Resortowi Elżbiety Rafalskiej nie podoba się propozycja finansowania dopłat powitalnych i rocznych dla oszczędzających w PPK ze środków Funduszu Pracy, którym zarządza minister rodziny, pracy i polityki społecznej. W ZUS i resorcie pracy nie budzi też entuzjazmu pomysł, by Funduszem Rezerwy Demograficznej, do którego ma trafić 1/4 zgromadzonych w OFE środków, zarządzał Polski Fundusz Rozwoju. Kolejne tury rozmów pokazują rozbieżności na różnych polach”. http://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/1055279,opoznienie-przeksztalcenia-ofe-dlaczego-pis-wstrzymal-reforme.html

— O MODYFIKACJI PROJEKTU DLA FRANKOWICZÓW  – Marek Chądzyński, Grzegorz Osiecki w DGP: “Andrzej Duda do końca lipca prześle do Sejmu kolejny projekt pomocy dla osób z walutowymi kredytami mieszkaniowymi, nad którym pracował Komitet Stabilności Finansowej – ustalił DGP. Propozycja ma zawierać rozwiązania motywujące banki, by same porozumiały się z frankowiczami i zaproponowały im ofertę przewalutowania kredytów”. http://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/1055274,przewalutowanie-kredytow-walutowych-banki-dogadaja-sie-z-frankowiczami.html

— NELLI ROKITA UPRAWIA WARZYWA WE WŁOSZECH – SEhttp://www.se.pl/wiadomosci/polityka/nelli-rokita-zostala-rolnikiem-w-toskanii-zdjecia_1007114.html

— CZERWONY KRZYŻ WPLĄTANY W KAMPANIĘ PIS – jedynka Gazety Wrocławskiej:

— 28 LAT TEMU odbyły się inauguracyjne posiedzenia Sejmu X kadencji i Senatu I kadencji.

— 7 LAT TEMU  Bronisław Komorowski pokonał Jarosława Kaczyńskiego w II turze przedterminowych wyborów prezydenckich.

300polityka.pl

Józef Piłsudski w epoce Donalda Trumpa i Władimira Putina

Robert D. Kaplan: Nowi członkowie NATO i Unii Europejskiej powinni prz...
Robert D. Kaplan: Nowi członkowie NATO i Unii Europejskiej powinni przede wszystkim dążyć do wzmocnienia tych organizacji.

Foto: US Navy

Snute w Polsce idee współpracy regionalnej zainteresowały amerykańskiego analityka i pisarza.

Robert D. Kaplan zasłynął kilka lat temu, nie tylko w USA, książką „Monsun”, w której zapowiedział zmierzch znaczenia Zachodu i przesuwanie się głównej areny światowej polityki w region Oceanu Indyjskiego, gdzie dominują Chiny, Indie i Iran.

W 2016 r. ukazała się jego książka „W cieniu Europy. Dwie zimne wojny i trzydziestoletnia podróż przez Rumunię, a nawet dalej” (w tym roku ukazało się jej polskie tłumaczenie).

Wspomina w niej o starej polskiej idei Międzymorza, której twórcą był Józef Piłsudski. Stawia nawet tezę, że rozszerzenie Unii Europejskiej i NATO o państwa postkomunistyczne było „częściową instytucjonalizacją idei Piłsudskiego”. Jeszcze większe znaczenie ma ona, jak napisał Kaplan, teraz, gdy Rosja przeszła do „groźnego neoautorytaryzmu”, a Niemcy stały się „nowym hegemonem gospodarczym w regionie”.

Ideę Międzymorza próbowało ożywić PiS, gdy doszło do władzy. Nie znalazło zainteresowanych w regionie. Lepiej poszło z inicjatywą Trójmorza, która powstała w sierpniu 2016 roku dzięki współpracy z Chorwacją (chyba z żadnym przywódcą Andrzej Duda nie spotykał się tak często jak z chorwacką prezydent Kolindą Grabar-Kitarović).

Do tej „nieformalnej platformy” współpracy w regionie trzech mórz, Bałtyckiego, Adriatyckiego i Czarnego, przystąpiło 12 państw – licząc od północy: Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Austria, Słowenia, Chorwacja, Rumunia i Bułgaria.

Wszystkie są członkami UE. Z wyjątkiem Austrii wszystkie należą też do NATO. Austria jest również jedynym krajem dawnego Zachodu.

Inicjatywa Trójmorza ma się zajmować przede wszystkim współpracą energetyczną i infrastrukturalną. – Nie jest przeciw komuś, jest w ramach UE – mówił wczoraj szef MSZ Witold Waszczykowski. Na spotkaniu przywódców krajów należących do nowej organizacji pojawi się w czwartek w Warszawie prezydent USA Donald Trump.

Część zachodnich publicystów dostrzega w Trójmorzu nawiązanie do Międzymorza Piłsudskiego.

„Rzeczpospolita” zadała Robertowi Kaplanowi kilka pytań dotyczących regionu Europy Środkowo-Wschodniej, z którego przywódcami spotyka się prezydent Donald Trump.

Rzeczpospolita: W książce „W cieniu Europy”, dotyczącej Rumunii, pisze pan o Międzymorzu, idei Józefa Piłsudskiego, jako ponownie zyskującej na aktualności. Popiera pan Międzymorze?

Robert D. Kaplan: Międzymorze to dziś odpowiednie, geograficznie i geopolitycznie, narzędzie do prowadzenia dyskusji na temat dynamiki układu sił w Europie Środkowej i Wschodniej, w czasie gdy Rosja jest znowu agresywna, a Niemcy są taką potęgą ekonomiczną.

W pewnym stopniu do Międzymorza nawiązuje powołana w zeszłym roku inicjatywa Trójmorza, choć wśród 12 państw biorących w niej udział są takie, przede wszystkim Austria, których nie mogło być w projekcie Piłsudskiego. Oficjalnie inicjatywa ma się zajmować współpracą gospodarczą i energetyczną. Może się stać sojuszem politycznym?

Trójmorze – Bałtyk, Adratyk, Morze Czarne – to zbyt rozległy i nieokreślony obszar, by stać się w przyszłości geograficznym kręgosłupem jakiegokolwiek sojuszu. Choć region każdego z tych mórz jest fascynujący ze względu na to, że odbijają się w nim różne wpływy imperialne i cywilizacyjne.

Czy nowi członkowie Unii Europejskiej i NATO powinni w ogóle powoływać takie inicjatywy? Czy nie jest to tworzenie podziałów w UE?

Nowi członkowie NATO i Unii Europejskiej powinni przede wszystkim dążyć do wzmocnienia tych organizacji. Przyszłość Europy Środkowo-Wschodniej wygląda jaśniej w przymierzu z Europą Zachodnią, niż gdyby miała być realizowana na własną rękę. Europa i same Niemcy są w lepszej sytuacji, gdy mają poparcie mocnych Stanów Zjednoczonych.

Donald Trump pojawi się na szczycie inicjatywy Trójmorza, wygłosi też publiczne przemówienie w Warszawie. Co przede wszystkim powinien powiedzieć? Zapewnić tu, blisko granicy Rosji, że Ameryka poważniej traktuje zobowiązania obrony sojuszników z NATO, wynikające z artykułu 5 traktatu?

Prezydent Trump powinien w Warszawie jednoznacznie i entuzjastycznie poprzeć artykuł 5. To powinno być właśnie jego przesłanie. Przyszłość Ameryki musi być związana z silnym sojuszem z Europą.

rp.pl

Przebudowa dziedzińca przed ratuszem. Pomnik Lecha Kaczyńskiego chowany przed konserwatorem?

Michał Wojtczuk, 04 lipca 2017

ADAM STĘPIEŃ

Wojewoda zabrał się do remontu dziedzińca przed ratuszem na placu Bankowym. Inwestycję przygotowano tak, by stołeczny konserwator nie miał szansy wypowiedzieć się na temat stojącego na środku tego terenu głazu z tablicą Lecha Kaczyńskiego. Podobnie jest z innym pomnikiem byłego prezydenta Polski planowanym na Krakowskim Przedmieściu.

Dziedziniec ratusza przegrodziły wczoraj płoty budowlane. Głaz z pamiątkową tablicą poświęconą Lechowi Kaczyńskiemu został zabezpieczony drewnianymi belkami i owinięty czarną folią. – Zaczęliśmy prace rewitalizacyjne dziedzińca. Wymienimy nawierzchnię na granitową kostkę brukową, obniżymy krawężniki tak, żeby ułatwić dostęp niepełnosprawnym – mówi Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody Zdzisława Sipiery (PiS). Zakres prac obejmuje także m.in. położenie nowych linii wodociągowych, konserwację kanalizacji, wymianę nawierzchni i zieleni. W centrum dziedzińca posadzone zostaną bukszpanowe żywopłoty oraz graby. Remont potrwa do października.

Budynek ratusza wraz z otoczeniem jest od 1965 r. wpisany do rejestru zabytków. Wojewoda ma pozwolenie na przebudowę dziedzińca wydane przez stołecznego konserwatora zabytków. Co ciekawe, we wniosku, jaki złożył, głaz Kaczyńskiego nie figuruje. Zaznaczono tylko „miejsce na upamiętnienie” byłego prezydenta Warszawy i Polski, ani słowem nie wspominając o formie.

Jak może się skończyć spór wokół smoleńskich pomników?

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,20523497,video.html

Głaz postawiony samowolnie

To nie jest przypadek. Głaz z tablicą stanął w trybie samowoli w kwietniu 2016 r. Początkowo montaż przygotowywał wojewoda. To on zamówił u rzeźbiarza tablicę z napisem zawierającym sformułowanie, że Lech Kaczyński „poległ w służbie ojczyzny” 10 kwietnia 2010 r. Słowo „poległ” negatywnie zaopiniowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, tłumacząc, że jest ono zarezerwowane dla żołnierzy, którzy ginęli w boju. Wtedy sprawę wziął w swoje ręce poseł PiS Andrzej Melak. Ustawił głaz wraz z zakwestionowanym napisem w partyzanckim stylu, bez uzgodnień ze stołecznym konserwatorem zabytków.

Wojewoda przekonywał wtedy, że konsultacje nie były potrzebne: „Miejsce upamiętnienia ma charakter tymczasowy, ponieważ na drugą połowę 2016 roku planowane są prace związane z remontem całego dziedzińca i w ramach ustaleń architektonicznych, które będą się odbywały, m.in. z konserwatorem zabytków, będzie zatwierdzone m.in. jego stałe położenie. W chwili obecnej kompletowana jest dokumentacja związana z tym przedsięwzięciem”.

Głaz rzeczywiście do dziś nie został porządnie zamontowany, stoi na betonowym postumencie owiniętym blachą. – Miejsce upamiętnienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zostanie przesunięte w południowo-zachodni narożnik centrum dziedzińca – informują służby prasowe wojewody. Niejasne jest, czy głaz jest już docelowym pomnikiem, czy też ma powstać jakiś nowy. Bo jeżeli miałby zostać, to powinien być zgłoszony wraz z projektem przebudowy dziedzińca.

Pomnik Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej

Równolegle trwają przymiarki do budowy innego pomnika Lecha Kaczyńskiego. Społeczny komitet zabiegający o jego ulokowanie na osi ulicy Tokarzewskiego-Karaszewicza, czyli w miejscu parkingu przed Hotelem Europejskim na Krakowskim Przedmieściu, niecałe 100 m za pomnikiem Józefa Piłsudskiego, zakończył właśnie pierwszy etap konkursu. Wyłoniono pięć prac, spośród których w listopadzie ma zostać wybrany zwycięski projekt. Równolegle wybrano także dziewięć projektów pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, który miałby zostać ustawiony u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i Karowej. Jednak, jak wyglądają te propozycje oraz kim są ich autorzy, komitet nie ujawnił.

Działkami, na których przymierzane są oba pomniki, włada miasto. 14 czerwca Jacek Sasin, przedstawiciel komitetu, wysłał do prezydent Warszawy wniosek o przygotowanie i przedłożenie Radzie Warszawy projektu uchwały o wzniesieniu pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r. O pomniku Lecha Kaczyńskiego na razie nie było mowy.

Również w sprawie tych upamiętnień nie miał szansy wypowiedzieć się stołeczny konserwator zabytków, pod którego opieką jest Krakowskie Przedmieście. Sceptycznie oceniał proponowaną lokalizację. – Bardzo niewskazany byłby efekt galerii pomników, gdzie co metr czy półtora stoi jakieś upamiętnienie – mówił w kwietniu Michał Krasucki. Nie widział miejsca na okazałe pomniki. Ale zaznaczał, że ostateczną opinię wyda, gdy pozna projekt.

wyborcza.pl

Polska zostanie przez Trumpa wykorzystana

 

10 lipca przyjdź i wspieraj nas w walce o wolność zgromadzeń! 👍✌️🇵🇱

 

 

Udział w PiSowskim wiecu ku czci Trumpa to naprawdę kiepski pomysł. Podobnie jak wplątywanie Polski w grę na osłabienie Unii Europejskiej.