Cezar z Nowogrodzkiej zagiął parol na Glapińskiego

Politycy PiS mają cudowne właściwości, generują afery. Czego się nie dotkną, pączkują im szwindle, rozmnażają się. I bynajmniej nie chodzi o króliki, ten atrybut propagandowy odszedł wraz z byłym ministrem zdrowia Konstantym Radziwłłem.

Afera Komisji Nadzoru Finansowego, po której pupilek Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego, Marek Chrzanowski siedzi za kratami, została trochę zapomniana, ale wygenerowała aferę SKOK Wołomin i najnowszy hit aferalny – uposażenie dwórek Glapińskiego.

Nikt nie zna właściwości fachowych owych blondynek, z których jedna zarabia przynajmniej 75 tysięcy zł miesiecznie. Lecz do tego nie potrzeba głębszej znajomości psychoanalizy Freuda, aby wiedzieć, że chodzi o aspekt obyczajowy i to bardzo konkretny, a nie wykoncypowany. Nie potrzeba do tego żadnej kozetki.

Na przesłuchanie prokuratorskie Glapińskiego do Katowic zasuwała razem z nim „dwórka” Martyna Wojciechowska, faworytka – jak się ją też nazywa, wszak faworytką Ludwika XV była pani de Pompadour. I to jest właściwy kierunek. W ogóle pisowscy prezesi spółek skarbu państwa wysoko uposażają swoje faworytki.

Ktoś dowcipnie zauważył, że o wysokości pensji faworytek prezesów nie powinien decydować prezes spółki, ale jego żona. I nie byłoby takich skandalów, choć można byłoby faworytki krzyżować, jeden prezes pisowski do drugiego pisowskiego mógłby zwrócić sie o pomoc, ty zatrudnisz moja blondynkę, a ja twoją. I trudniej byłoby złapać takiego Glapińskiego na faworyzowaniu swojej blondynki, acz w życiu doczesnym zawsze chodzi o trzy rzeczy: władzę, szmal i seks.

Na Glapińskiego pisowski Cezar wydał już wyrok – kciuk w dół: gleba. Teatrum reżyserowane z Nowogrodzkiej odbywa się na naszych oczach. Najpierw Jan Maria Jackowski, bogobojny senator PiS (zatrudniający córki swoje, bynajmniej nie dwórki, w biurze poselskim) zapytał zatroskany, czy jedna ze współpracowniczek (nie ma takiego terminu w umowie o pracę, to termin raczej obyczajowy) zarabia 65 tys. zł i czy posiada aż takie wysokie kwalifikacje?

Wojciechowska jako dyrektor od komuniakcji i marketingu musiałaby mieć kwalifikacje co najmniej Szekspira i Dostojewskiego i to pod warunkiem, że pracuje w spółce prywatnej, a nie w narodowym banku, gdzie obowiązuje tzw. ustawa kominowa.

Kciuk w dół Cezara z Nowogrodzkiej potwierdził inny świętoszek z pisowskiej parafii Jarosław Gowin, o blondynkach Glapińskiego był powiedzieć: „Jeżeli się potwierdzi, byloby to bulwersujące „. A zarobi nazwał szokujące. Pamiętajmy, iż ten gość twierdził, że uposażenie poselskie nie starczało mu do pierwszego.

Prezes się boi reakcji suwerena na wieść o wysokości zarobków faworytek, dlatego gdy ujrzał światło dzienne ten szwindel, odbywa się ten tani spektakl. Cezar mógł się zapytać o wszystko Glapińskiego na partyjnym opłatku. Kciuk jednak poszedł w dół. Ale… jak to w PiS, nie wiadomo do samego końca, kto pójdzie na odstrzał. Chyba że znowu się zaprą i największy obecnie kłamca po prezesie Kaczyński, Mateusz Morawiecki coś wymyśli i rzeknie, że to wina Tuska i Platformy.

 

 

Gowin o „szokująco wysokich” zarobkach „dwórek” Glapińskiego. „To byłoby bulwersujące”

past, mk, IAR, 07.01.2019

– Jeśli się to potwierdzi, to byłoby bulwersujące – mówił wicepremier Jarosław Gowin o doniesieniach nt. zarobków współpracowniczek prezesa NBP. Jedna z przezwanych w mediach „dwórkami” prezesa Glapińskiego pracownic ma zarabiać nawet ponad 75 tys. zł miesięcznie.

– Jeśli te informacje się potwierdzą, to byłoby to niezwykle bulwersując fakt – powiedział dziennikarzom w Sejmie minister nauki Jarosław Gowin, podaje Interia.pl. Wicepremier skomentował doniesienia o wysokich zarobkach współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego.

– Oczekiwałbym, że władze Narodowego Banku Polskiego przedstawią opinii publicznej uzasadnienie takich szokująco wysokich zarobków – stwierdził Gowin. Podkreślał jednak, że powinniśmy najpierw poznać „fakty” w tej sprawie. Wezwał do przejrzystości w wynagrodzeniach instytucji.

W grudniu „Gazeta Wyborcza” informowała, że dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP Martyna Wojciechowska może zarabiać nawet 65 tys. zł miesięcznie (wraz z premiami i bonusami). Portal OKO.press ustalił, że dodatkowo Martyna Wojciechowska może otrzymywać ok. 11-12 tys. zł za zasiadanie w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Daje to łącznie ok. 76 tys. zł miesięcznie, czyli ok. 912 tys. zł rocznie.

Senator PiS chce znać zarobki z NBP

Wcześniej senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski skierował do prezesa NBP Adama Glapińskiego pytanie o wysokość zarobków w tej instytucji. Jackowski mówił dziennikarzom, że zdecydował się na to, gdyż do jego biura senatorskiego przychodzili wyborcy, których „bulwersowały medialne doniesienia” na temat wysokich płac i premii w NBP.

Senator Jackowski wyjaśnił, że napisał dwa oświadczenia, czyli senackie interpelacje. Jedna z nich dotyczy wynagrodzeń asystentek, druga – wysokości zarobków w Narodowym Banku Polskim. – Czekam na odpowiedź, mam nadzieję, że będzie wyczerpująca – powiedział senator. Jego zdaniem, opinia publiczna powinna mieć informacje co do zasad wynagradzania w NBP mimo, iż nie jest on instytucją podlegającą ministerstwu finansów. Podkreślił, że nie chodzi mu o zarobki poszczególnych osób, tylko o „sprawę systemową”.

Jan Maria Jackowski powiedział, że zgodnie z przepisami, organ, do którego się zwrócił senator, ma 30 dni na odpowiedź.

gazeta.pl

 

Cezary Tomczyk w Gazeta.pl: To skandal. Prezydent zarabia 19 tys. zł, a dyrektorka Glapińskiego 77 tys. zł

mk, 07.01.2019

– Rozdział państwa od kościoła jest potrzebny i nie może być fikcją. Jeżeli ktoś kiedykolwiek zrobił tak wiele złego dla Kościoła katolickiego w Polsce w ostatnich latach, to niestety jest to polski Episkopat – mówił w rozmowie w Gazeta.pl Cezary Tomczyk. Poseł PO komentował też sprawę zarobków współpracownic prezesa NBP

Gościem porannej rozmowy Piotra Maślaka w Gazeta.pl był poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk. Odniósł się m.in. do doniesień o wysokich zarobkach współpracowniczki prezesa NBP Adama Glapińskiego, która według „GW” i OKO.press może zarabiać nawet 76-77 tys. zł miesięcznie.

– Jeżeli dyrektorka prezesa NBP Adama Glapińskiego dostaje pensję 77 tys. zł, to w polskich warunkach jest to nie tylko skandal, to jest głęboko niemoralne w stosunku do współobywateli. Skoro polski prezydent zarabia 19 tys. zł, a dyrektorka 77 tys. zł, to widzimy, że coś jest nie tak

– stwierdził Tomczyk.1

Dodał, że prezesi państwowych spółek i instytucji traktują je „jak swoją własność”.

Poseł PO Cezary Tomczyk skomentował również projekt ustawy przedstawionej przez Inicjatywę Polską Barbary Nowackiej, zakładający m.in. zaprzestanie finansowania lekcji religii ze środków publicznych. Inicjatywa Polska była koalicjantem Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej w ubiegłorocznych wyborach samorządowych.

– Powinni o tym decydować rodzice. Jeśli rodzice w referendum w szkole zdecydują, że finansowania nie powinno być, to jestem na nie. Może być zmiana w prawie, która będzie dawała rodzicom narzędzie do decyzji – powiedział Tomczyk.

– To polska lewica zafundowała Polsce konkordat. Rozdział państwa od kościoła jest potrzebny i nie może być fikcją. W ciągu ostatnich 3 lat Kościół katolicki stał się sojusznikiem jednej z politycznych  partii, co z katolicyzmem i chrześcijaństwem ma niewiele wspólnego. Jeżeli ktoś kiedykolwiek zrobił tak wiele złego dla kościoła katolickiego w Polsce w ostatnich latach, to niestety jest to polski Episkopat

– podsumował poseł PO.

gazeta.pl

 

 

Tego nikt się w PiS nie spodziewał. Zbulwersowany senator obozu władzy żąda wyjaśnienia afery w NBP

Nie milkną echa publikacji Gazety Wyborczej, która ujawniła horrendalnie wysokie zarobki dwóch asystentek prezesa NBP, Adama Glapińskiego. Przeciwko gazecie wytoczono najcięższe działa, grożono pozwami i podważano intencje, utrzymując, że to całkiem normalne, że prezes polskiego banku centralnego ukrywa przed opinią publiczną swoje wynagrodzenie, czy że długonogie blondynki o nieznanych kompetencjach zarabiają krocie, które w przeciągu kadencji Glapińskiego pozwolą im do końca życia nic już nie robić i żyć z oszczędności, o których przeciętny Kowalski pomarzyć może jedynie w formie głównej wygranej w Lotto.

Tymczasem, sprawa zaczyna bardzo poważnie bulwersować nawet sympatyków partii rządzącej, co w ostatnich dniach roku ujawnił senator Prawa i Sprawiedliwości, Jan Maria Jackowski. Jego zaskakujące oświadczenie pojawiło się na stronach Senatu i przyjęło formę otwartego listu do prezesa NBP, wzywającego go do wyjaśnień.

W związku z informacjami w mediach dotyczącymi zarobków miesięcznych Pana współpracowniczek w NBP, które zbulwersowały osoby zwracające się do mojego Biura Senatorskiego, zwracam się do Pana Prezesa z pytaniami, które zadają mi moi wyborcy – czytamy w oświadczeniu senatora PiS. Później padają niewygodne dla obozu władzy pytania.

  1. Czy prawda jest, że jedna z współpracowniczek Pana Prezesa zarabia 65 tysięcy zł. Miesięcznie. Jeżeli nie jest to prawdą, to jakie zarobki miesięcznie z uwzględnieniem wszystkich pochodnych osiąga ta osoba w NBP.
  2. Jaki jest zakres obowiązków wzmiankowanej współpracowniczki i jakie posiada kwalifikacje merytoryczne by realizować te zadania.

Tym samym senator PiS dołączył do szerokiego grona dziennikarzy i osób reprezentujących organizacje walczące o transparentność funkcjonowania sfery publicznej, którzy od dłuższego czasu domagają się ujawnienia tych informacji od prezesa Glapińskiego. Sprawę wynagrodzeń w NBP bada także Najwyższa Izba Kontroli, co oznacza, że już wkrótce opinia publiczna i tak pozna niewygodną dla całego obozu PiS prawdę o rozpasaniu w banku centralnym. 

Jak skomentował tę sprawę Roman Giertych, decyzja o publicznym wystąpieniu do prezesa NBP przez jednego z senatorów z PiS pokazuje, że w monolicie władzy coś pęka i niektórzy najwyraźniej zaczynają bardziej dbać o swoich wyborców, niż o interes partii. A to może zwiastować spore problemy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego.

Roman Giertych@GiertychRoman

Senator Jackowski żąda wyjaśnień od szefa NBP w sprawie zarobków asystentek. Coś pękło w monolicie. Przy okazji: informacja, że Jackowski zatrudnia swoje córki w biurze senatorskim jest o tyle nieprawdziwa, że wszystkie pracują społecznie.

crowdmedia.pl

 

PiS i kler to grupa łapczywych na pieniądze, tępych ćwierćinteligentów, ograniczonych karierowiczów i prostaków

O historii mistrzyni życia, której zachciewa się „psich figlów” polegających na tym, że „rewolucyjny poeta ma zgnić w tym mamrze sowieckim” pisał w celi sowieckiego więzienia w Zamarstynowie Władysław Broniewski. Wydaje mi się, że o wiele więcej paradoksów i absurdów dostarcza obecna pisowska dyktatura, chociaż przynajmniej na razie od tamtej znacznie łaskawsza.

Przez całe 45 lat Polski Ludowej żyliśmy w przekonaniu, że Polsce ukradziono w Jałcie na skutek zdrady naszych aliantów wolność i demokrację. Polska tymczasem jest kolebką europejskiej demokracji, jej aktami założycielskimi są Konstytucja Nihil Novi oraz Konstytucja 3-go Maja, a naszym marzeniem jest dołączyć do zachodnich demokracji, których symbolem jest Unia Europejska.

Tak było 26 lat do roku 2015, gdy okazało się, że Polacy dali się nabrać na kłamstwa nacjonalistów, bez większych oporów ustanowili odrażającą dyktaturę, demokracja została ograniczona, wprowadzona: cenzura, prymitywna propaganda, fikcja parlamentu, partyjna nomenklatura, czystki polityczne, fałszowanie historii, reżimowa prokuratura, sądy, administracja wyglądają z grubsza jak w czasach PRL-u.

Tak jak w PRL-u do władzy dorwała się grupa łapczywych na pieniądze, tępych ćwierćinteligentów, ograniczonych karierowiczów i prostaków, na tle których komuniści to dżentelmeni. Wrogiem jest demokratyczny Zachód, a zwłaszcza Unia Europejska, najbliższym sojusznikiem autorytarna Rosja oraz nienawidzący demokracji nacjonaliści jak Le Pen, Orban, Erdogan, włoscy neofaszyści, separatyści, różnej maści nacjonaliści, rasiści i kryptonaziści itp.

W czasach PRL cały ruch narodowy i szerzej antykomunistyczne podziemie były przedstawiane jako siedlisko zła, kryptohitlerowcy, a w czasach stalinowskich jego uczestnicy byli więzieni, torturowani i mordowani. Wydawać się mogło, że w warunkach demokracji i nieskrępowanej dyskusji smutny i bolesny rozdział powojennej historii Polski zostanie przedstawiony w sposób zgodny z prawdą.

Okazało się, że pisowcy potrafią zohydzić i zakłamać wszystko. Tzw. żołnierze wyklęci – absurdalna i głupia nazwa stali się propagandową wizytówką PiS-u. Zupełnie jak SDKPiL, PPS Lewica i KPP dla PZPR. Usiłuje się narzucić czarno-białą fałszywą wizję historii, w której każdy kto po wojnie strzelał do zwolenników Polski Ludowej był rycerzem bez skazy. Jest to kłamstwo, antykomunistyczne podziemie (nie wolne od antysemityzmu, kolaborujące z Niemcami), dopuszczało się także zbrodni symbolizowanych przez nazwiska Kurasia i Rajsa. Pisowcy swoją natrętną kłamliwą propagandą zniszczyli, obrzydzili i zafałszowali walkę powojennego podziemia, a dopełnieniem tej obrzydliwości było mianowanie ograniczonego lizusa niejakiego Andruszkiewicza ministrem. Panie Morawiecki jeśli to ma być podziękowanie ruchowi narodowemu to ja już wolę ZP Grunwald.

Kanonem polityki demokratycznej Polski były dobre stosunki z Ukrainą uwolnioną spod moskiewskiej dominacji. Gdy w efekcie protestów na Majdanie ten cud geopolityczny się stał pisowski reżim działa jako sojusznik Rosji i Węgier, uchwala antyukraińskie ustawy, robi wszystko, aby stosunki z Ukrainą były jak najgorsze w imię nacjonalizmu, prężenia muskułów, wstawania z kolan i tym podobnych frazesów. Niewykorzystanie szansy jaką jest proeuropejska i propolska Ukraina jest być może najcięższą zbrodnią bezmyślnie głupiej pisowskiej polityki zagranicznej.

I paradoks chyba największy. Jedno wydawało się w Polsce Ludowej stałe i niezmienne – patriotyzm Kościoła. Kościół uczył religii i wiary, ale także historii, filozofii, miłości bliźniego. Walka prowadzona o demokratyczną Polskę byłą więc w najgłębszym sensie walką o prawdę, bo zgodnie z opiniami Sołżenicyna i Besancona, komunizm to kłamstwo, a prawda to wolność (prawda Was wyzwoli). I Kościół po pisowskim zwycięstwie wyborczym stanął po stronie dyktatury i kłamstwa. Broni pisowskiego reżimu, policyjnego państwa, karłowatego dyktatorka i jego kliki. Broni ich i swoich przywilejów. Obojętnie patrzy na mordowanie demokracji, toleruje antysemityzm, kłamstwo, nacjonalizm, rzekę podłości, oszczerstw, politykierstwa, która wylewa się z radia bluźnierczo nazwanego Maryja.

Kościół (oczywiście nie cały, ale w ogromnej większości) staje się miejscem poparcia głupoty, zacofania, upodlenia kobiet, niezwykle chciwy na pieniądze, milczy w każdej w zasadzie sprawie, która jest niewygodna dla PiS-u. Jest tym czym był Pax w czasach komunizmu współpracownikiem reżimu i zaprzeczeniem swojej misji.