Ojciec Rydzyk w ostrych słowach o politykach PO i Nowoczesnej. „Chcą, by Radio Maryja i Telewizja Trwam upadły”

09.05.2017

Ojciec Tadeusz Rydzyk

 

Ojciec Tadeusz Rydzyk w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej Radia Maryja, odniósł się do ataków na toruńską rozgłośnię, kierowanych przez lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru oraz działaczy Platformy Obywatelskiej.

W sobotę 6 maja podczas Marszu Wolności, którego organizatorem była Platforma Obywatelska, lider Nowoczesnej Ryszard Petru stwierdził, że „trzeba robić wszystko, aby odciąć finansowanie państwowe na Radio Maryja”.

Ojciec Tadeusz Rydzyk zaznaczył w komunikacie, że to „bezwstydne kłamanie”. „Każdy umiejący odczytywać nawet podteksty wie, iż mówiący, że utrzymuje nas rząd, bezwstydnie kłamią, a przez te kłamstwa chcą zniechęcić ludzi do wspierania, utrzymywania naszych mediów, chcą doprowadzić, by Radio Maryja i Telewizja Trwam upadły” – stwierdza ojciec Rydzyk. „Utrzymanie tych mediów nadających na cały świat kosztuje (to jest jasne) miliony złotych miesięcznie, ale dla milionów słuchaczy, jeśli byliby wszyscy odpowiedzialnie solidarni, to niewielka suma każdego miesiąca od każdego słuchacza i telewidza pomoże, że te media nie zamilkną, ale zrobią dużo dobrego dla Polaków w Polsce i w świecie” – podkreśla dalej.

„Jeśli przedstawiciele Platformy i Nowoczesnej kłamstwem walczą z Radiem Maryja, to pytam się, czy w innych sprawach mówią prawdę? Czy są wiarygodni? Czy kłamcom można powierzać losy Ojczyzny? Wyciągnijcie Państwo sami wnioski z tego i bądźmy mądrzy” – apeluje dyrektor Radia Maryja. Na koniec zachęca także do tego, aby nie mieć niechęci do żadnych ludzi i modlić się za nich, przy czym mieć niechęć do zła. „Trzeba rozróżniać człowieka od zła, człowiekowi pomagać podnieść się, ale zła nie tolerować” – dodaje.

msn.pl

Piotr i Paweł, pożyteczni idioci Putina

Dzięki takim postaciom, jak Stanisław Piotrowicz wiemy, na co chce mieć wpływ naród i kto go reprezentuje. Otóż naród chce wpłynąć na niezależności sądów, czyli pozbawić niezależności władzę sądzenia, a Piotrowicz jest tego narodu reprezentantem.

Tym samym naród wg posła PiS odrzuca ustrój demokratyczny, w którym władza sądownicza jest niezależna od takich reprezentantów, jak Piotrowicz. Zatem naród zaprzeczył swojej woli, którą wyraził w referendum konstytucyjnym 25 maja 1997 roku, naród już nie ma takiej woli, jak wówczas, tak ocenił wolę narodu reprezentant jego Piotrowicz.

Jeszcze dalej posunęła się koleżanka Piotrowicza Krystyna Pawłowicz (o tym duecie pisowskim mówi się Piotr i Paweł), która usłyszawszy argument rzecznika Krajowej Rady Sądowniczej sędziego Waldemara Żuka, iż „jeżeli ten niekonstytucyjny projekt zostanie przyjęty, to kraje Unii Europejskiej mogą przestać uznawać wyroki polskich sądów”, z właściwą jej dezynwolturą stwierdziła: „to się wypiszemy z Unii”.

Powyższe wiekopomne dialogi i złote myśli padły na posiedzeniu komisji sprawiedliwości w Sejmie, gdzie został rekomendowany pakiet ustaw, które zostaną przegłosowane w środę na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

Pojmowanie przez Piotrowicza i Pawłowicz Unii, konstytucji i niezależności sądów właściwe jest samodzierżawcy na Kremlu Putinowi. Piotrowicz unieważnia referendum dotyczące konstytucji i samą Konstytucję RP, zaś Pawłowicz unieważnia inne referendum – w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i akces naszego kraju do tego organizmu cywilizacyjnego.

W ustawie pozbawiającej niezależności sądów PiS cofa nas do czasów PRL-u. Tak samo wówczas rozumiano konstytucję i władzę sądzenia, PZPR był osadzony na bagnetach Moskwy, dzisiaj PiS jest osadzony na cichym aplauzie Kremla.

Putin mógł  się czuć przegranym w wyborach na prezydenta Francji, bo jego faworyta Marine Le Pen przerżnęła z kretesem, lecz Putin ma asa w rękawie: zwycięstwo PiS w Polsce w 2015 roku. To czego nie zrobi Le Pen, zrobi dla Putina duet Piotr i Paweł PiS, zniszczą w Priwislanskim Kraju demokrację i wypiszą go z Unii Europejskiej.

Nieprzypadkowo spóźnione były gratulacje Andrzeja Dudy i Beaty Szydło dla Emmanuela Macrona po jego wygranej wyborczej. Ale po uchwaleniu ustawy o końcu niezależności Krajowej Rady Sądowniczej wystrzelą na Kremlu korki z butelek szampana, jak z armat. To będzie jedno wielkie spasiba Putina dla PiS.

Putin ma wystarczającą ilość pożytecznych idiotów – Piotrów i Pawłów, Andrzejów, Jarosławów, Antonich – w Priwislanskim Kraju.

PO chce debat programowych z PiS

PO chce debat programowych z PiS

„Oczekujemy i żądamy debaty z politykami PiS odnośnie programów” – powiedział we wtorek lider PO Grzegorz Schetyna. – „Mamy program, on jest do dyspozycji, przyjęliśmy go 2 października na konwencji programowej PO w Gdańsku. Ale chcę bardzo wyraźnie powiedzieć: jesteśmy gotowi na rozmowy o programie, na rozmowy o programie z PiS i oczekujemy, i żądamy debaty z politykami PiS odnośnie programów, najważniejszych kwestii. Jesteśmy otwarci na rozmowy o wszystkich problemach, o wszystkich kwestiach, o programie PO, a także o programie rządu” – powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Grzegorz Schetyna.

PO proponuje debaty między prof. Andrzejem Rzońcą i wicepremierem Mateuszem Morawieckim o gospodarce, a o sprawach zagranicznych między Rafałem Trzaskowski i Witoldem Waszczykowskim. – „Dzisiaj proponujemy, proponuję to prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, premier Beacie Szydło, żeby podjęli tę rękawicę, żeby podjęli to wyzwanie”. Kolejne debaty miałyby odbyć się z udziałem Borysa Budki i Zbigniewa Ziobry o praworządności i tego co dzieje się w resorcie sprawiedliwości; Krzysztofa Brejzy i Mariusza Błaszczaka i Stanisława Gawłowskiego i Jana Szyszki.

„Ja na końcu jestem także do dyspozycji jeśli chodzi o rozmowę z prezesem Kaczyńskim” – zadeklarował Schetyna. – „Jesteśmy pytani, nagabywani, bo to pewnego rodzaju system przesłuchania, które prowadzi PiS, rząd PiS czy politycy PiS. Mówię o rzecznik Mazurek, rzeczniku Bochenku, a także prezesowi Kaczyńskim, który zajął się tą sprawą w sobotę, tuż przed naszym marszem. Dzisiaj słyszę, że rzecznik Mazurek po raz kolejny powtarza te pytania. Pytanie do nas o program, o założenia. Tak, mamy program, on jest do dyspozycji” – powtórzył Schetyna.

koduj24.pl

Wielka, podatkowa wtopa Ministerstwa Finansów

Piotr Miączyński

09 maja 2017 | 03:00

Budynek Ministerstwa Finansów

Budynek Ministerstwa Finansów (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Nawet 13 mln podatników, i to już w tym roku, miało nie wypełniać zeznania podatkowego. Miała to zrobić za nich skarbówka. Wnioski złożyło tylko… 38 tys. osób.

To był bardzo śmiały pomysł, który kończy się wielką wizerunkową klapą Ministerstwa Finansów.

Zamiast wypełniać cały PIT, fiskusowi miał wystarczyć dwustronicowy wniosek podatnika o jego wypełnienie, czyli tzw. PIT-WZ. Po pięciu dniach miał do niego przyjść link ze sporządzonym wezwaniem. Fiskus miał nie prosić podatników o informacje, które i tak już posiada.

Z rozliczenia miały korzystać miliony

Pomysł resort przedstawił późno, bo pod koniec stycznia, na specjalnej konferencji prasowej. Jak tłumaczył wtedy wiceminister finansów Marian Banaś, chodzi o to, aby rozliczenie nie zajmowało podatnikowi więcej niż dwie-trzy minuty. Dziś zajmuje 20-30 minut, i to pod warunkiem, że ktoś się do tego solidnie przygotował.

Ministerstwo potrzebowało sukcesu po klapie, jaką okazał się pomysł podatku jednolitego, nad którym pracowano większość poprzedniego roku, a w końcu do kosza wyrzucił go wicepremier Mateusz Morawiecki. Ustawa przeszła więc przez parlament – jak to PiS potrafi, czyli w szaleńczym tempie.

Ponieważ kłamstwa i półprawdy są regułą w politycznej profesji w ocenie skutków regulacji – dokumencie, który towarzyszy ustawie wprowadzającej to ułatwienie – resort finansów już nie mówił o 13 mln potencjalnych wniosków. Zakładał, że „w 2017 r. z proponowanej metody rozliczania podatku dochodowego skorzysta 25 proc. podatników, a w latach kolejnych przyrost osób korzystających z takiej formy rozliczenia będzie wynosił 10 proc. Docelowo z zaproponowanej formy rozliczenia podatku będzie korzystało co najmniej 75 proc. podatników”.

30 tys. zamiast 3 mln

Nadal jednak chodziło o lawinę wniosków. Ta jedna czwarta podatników to w tym roku ponad 3 mln osób.

Ile z nich faktycznie z nowej usługi skorzystało? Ministerstwo Finansów długo nie chciało udzielić nam tej informacji. Odpowiedziało dopiero za trzecim razem.

„Do 18 kwietnia 2017 r. wnioski o sporządzenie zeznania podatkowego przez US (PIT-WZ) złożyło 37 919 podatników, z czego prawidłowo złożono 33 991” – wyjaśnił resort.

Ministerstwo nie komentuje przyczyn niepowodzenia.

To nie porażka, to nokaut. I to podwójny, wniosków nie tylko jest mało, ale – jak wynika z przesłanych danych – ponad 10 proc. z nich zostało złożonych błędnie.

Jeden z moich redakcyjnych kolegów znalazł się w podobnej sytuacji. Wniosek owszem złożył. Tyle że żaden link nie przyszedł. Ani po pięciu, ani po dziesięciu dniach. Kiedy zaś zadzwonił do urzędu skarbowego, usłyszał, że tu nikt mu nie pomoże. – Trzeba dzwonić na infolinię. A tak w ogóle to lepiej złożyć PIT po staremu, na papierze, pomożemy – doradziła pani urzędniczka.

Podobnych wypadków – jak wynika z sygnałów płynących do redakcji – było więcej. A to ktoś utknął na wypełnianiu formularza, a to nie można było wysłać wniosku itp.

Dlaczego nie wyszło?

PiS jak każda partia przed nią nie wytrzymał starcia z urzędnikami. Operacja składania wniosku okazała się tak skomplikowana, że do jej wykonania służyła instrukcja licząca… 79 stron.

Złożenie PIT-WZ przy użyciu formularza online (zdaniem resortu było to łatwiejsze rozwiązanie) przewidywało, że robi się to w aż 20 krokach. Na domiar złego instrukcja była napisana językiem technicznym, brzmiącym dla przeciętnego podatnika niczym język Masajów.

Przykład: „Podatnik i małżonek mogą wykazać we wniosku dane niezbędne do odliczenia ulgi na dzieci, wskazując: Kwotę składek, o których mowa w art. 27f ust. 9 i 10 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, jeśli wnosi o zwrot nieodliczonej ulgi na dzieci. Należy wpisać kwotę składek, o których mowa w art. 26 ust. 1 pkt 2 i 2a oraz art. 27b ust. 1 i 2 ustawy, tj. zapłaconych w roku podatkowym i podlegających odliczeniu (wykazanych przez płatnika lub samodzielnie wpłaconych do ZUS lub zagranicznych systemów ubezpieczeń), pomniejszonych o składki odliczone w PIT-36L, w PIT-28 lub wykazane jako odliczone w PIT-16A lub PIT-19A. W przypadku obojga rodziców, opiekunów prawnych dziecka, rodziców zastępczych, którzy pozostają w związku małżeńskim przez cały rok podatkowy, należy wypełnić zarówno poz. 35, jak i poz. 36″.

Autor/autorzy mieli na myśli, że w niektórych przypadkach (gdy kwota przysługującego odliczenia z tytułu ulgi jest wyższa od kwoty odliczonej) trzeba dodatkowo podać składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne.

I owszem później resort usiłował jakoś ratować sytuację. Instrukcję poprawił (urosła o stronę, do – 80!), pojawiła się instrukcja krótsza, bo jedynie siedmiostronicowa.

Było jednak za późno.

Na razie jest jedna grupa zawodowa, która twierdzi, że wypełnianie wniosków o sporządzenie PIT-u przez fiskusa jest łatwa. Są to pytani przez Wyborczą… doradcy podatkowi.

Do sezonu PIT-owego 2018 usługa musi przejść potężne zmiany, na czele z poprawieniem wadliwego formularza, uproszeniem instrukcji oraz, co równie istotne, nagłośnieniem takiej możliwości.

W końcu Polacy nauczyli się już składać PIT-y przez internet. W tym roku drogą elektroniczną złożono 9,67 mln rocznych zeznań podatkowych, czyli o ponad 1,25 mln e-PIT-ów więcej niż przed rokiem.

Zobacz: PIT i 10 oczywistych błędów

 

wyborcza.pl

Koniec niezależnych sądów coraz bliżej. PiS odrzuca wszystkie wnioski opozycji

Wojciech Czuchnowski, 09 maja 2017

- Naród nie ma żadnego wpływu na władzę sądowniczą. Ten stan rzeczy trzeba zmienić - oświadczył we wtorek poseł PiS, były komunistyczny prokurator Stanisław Piotrowicz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości. Warszawa, 9 maja 2017

– Naród nie ma żadnego wpływu na władzę sądowniczą. Ten stan rzeczy trzeba zmienić – oświadczył we wtorek poseł PiS, były komunistyczny prokurator Stanisław Piotrowicz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości. Warszawa, 9 maja 2017 (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Jeżeli ten niekonstytucyjny projekt zostanie przyjęty, to kraje Unii Europejskiej mogą przestać uznawać wyroki polskich sądów- ostrzegał w Sejmie sędzia Waldemar Żurek. – To się wypiszemy z Unii!- komentowała Krystyna Pawłowicz (PiS) Sejmowa komisja sprawiedliwości błyskawiczne proceduje ustawę ograniczającą niezależność sądów.

– Naród nie ma żadnego wpływu na władzę sądowniczą. Ten stan rzeczy trzeba zmienić – oświadczył we wtorek poseł PiS Stanisław Piotrowicz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości. Według Piotrowicza w Sejmie naród jest reprezentowany przez rządzącą większość, czyli PiS.

Zadaniem Piotrowicza przed zaczynającym się w środę posiedzeniem Sejmu jest dopilnowanie szybkiego przegłosowania pakietu ustaw podporządkowujących polskie sądy rządzącej partii i ministrowi sprawiedliwości. Opozycja nie ma żadnych szans. Wszystkie jej wnioski są odrzucane przez PiS.

Jak Ziobro podporządkuje sobie sądy?

We wtorek rano na pierwszy ogień poszedł rządowy projekt zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Jest ona konstytucyjnym organem sprawującym kontrolę nad władzą sądowniczą w Polsce i decydującym o nominacjach sędziowskich. Dotychczas większość – 15 członków Rady – powoływanych było przez samorząd sędziowski spośród sędziów. Politycy – przedstawiciele Prezydenta RP, Sejmu oraz rządu – mieli w KRS mniejszość. PiS chce, by 15 sędziów do Rady powoływał Sejm. Kadencja obecnej KRS ma zostać przerwana zaraz po wejściu w życie nowej ustawy.

Projekt powstał w kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę Ministerstwie Sprawiedliwości. Ziobro i jego zastępcy otwarcie walczą z sądami, publicznie nazywając je „patologią”, a sędziów „kliką”, „sitwą” albo „kastą”. Oprócz ustawy o KRS Ziobro chce też zmienić prawo o ustroju sądów. Minister będzie miał pełną władzę nad powoływaniem i odwoływaniem prezesów sądów.

PRZECZYTAJ TEŻ: Pięć kroków, w których PiS przejmie sądy. Analiza Łukasza Woźnickiego

Reforma sądownictwa: Prezydent przegrał z Ziobrą

Ustawa o KRS, którą 2 kwietnia do dalszych prac przyjął Sejm, na chwilę została przyblokowana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Miał on zastrzeżenia do kwestii skrócenia kadencji obecnej KRS, bo czas pełnienia funkcji przez sędziów jest zapisany w konstytucji. Powrót do prac oznacza, że spór prezydent przegrał.

Opozycja – PO, Nowoczesna, ale i Kukiz’15 – domagały się, by projekt został poddany konsultacjom społecznym 20 czerwca. Główny powód: poważne uwagi do zmian wniosły polskie i międzynarodowe stowarzyszenia sędziowskie i prawnicze. Zastrzeżenia miało też Biuro Legislacyjne Sejmu. Zmiany zostały skrytykowane przez organizacje międzynarodowe: OBWE, Komisarza Praw Człowieka i Radę Konsultacyjną Sędziów Europejskich. Argumenty przeciwników projektu są podobne: łamie on zagwarantowaną konstytucją niezależność władzy sądowniczej i próbuje aktem niższej rangi (czyli ustawą) zmienić konstytucję.

Kukiz’15: To ordynarne złamanie konstytucji

Wniosek o konsultacje komisja we wtorek odrzuciła. „Za” odrzuceniem było 16 posłów PiS. Ta sama większość odrzuciła też wniosek PO i Nowoczesnej o wycofanie całego projektu jako sprzecznego z konstytucją. Poprzedziła to dyskusja, w której głos zabierała głównie opozycja. – Ta ustawa doprowadzi do zniszczenia i upartyjnienia wymiaru sprawiedliwości – mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna).

– Projekt zmienia ład konstytucyjny w Polsce. Przywracacie model, w którym organ mający stać na straży niezależności sądów zostanie podporządkowany władzy ustawodawczej i wykonawczej – oceniał Robert Kropiwnicki (PO). Przeciw zmianom w sądownictwie protestował też Kukiz’15. Poseł tej partii Tomasz Rzymkowski stwierdził, że nowelizacja jest „ordynarnym złamaniem konstytucji”. – Ta ustawa ma na celu przejęcie kontroli politycznej nad sądami. Nie przyspieszy to procesu naprawy wymiaru sprawiedliwości, nie usprawni orzekania, nie zwiększy zaufania obywateli do sądów – komentował.

Zobacz: Bolszewicka determinacja PiS w niszczeniu sądów – w 3×3 T. Siemoniak o projekcie Ziobry

Bolszewicka determinacja PiS w niszczeniu sądów – w 3×3 T. Siemoniak o projekcie Ziobry

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21631685,video.html

Pawłowicz: W demokracji decyzje podejmuje większość

W posiedzeniu brali udział przedstawiciele KRS, stowarzyszeń sędziowskich, Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundacji Helsińskiej i Amnesty International. Wszyscy ostrzegali, że forsowane zmiany są sprzeczne z konstytucją i międzynarodowymi standardami przyjętymi przez Polskę. – Ta reforma służy podporządkowaniu sądów władzy politycznej – mówiła sędzia Teresa Kamińska, szefowa Stowarzyszenia Sędziów Themis.

Przewodniczący KRS sędzia Dariusz Zawistkowski protestował przeciwko przedstawianiu sędziów jako „oderwanej od społeczeństwa kasty”. – Władza sądownicza ma legitymację od narodu, sądy wydają wyroki w imieniu Rzeczypospolitej – mówił i przypominał, że standardy przyjęte przez Radę Europy przewidują, że to sędziowie wybierają członków do KRS.

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz ucinała dyskusję argumentem, że „demokracja polega na tym, że ostateczne decyzje podejmuje większość”. – Większość wybrała nas. Odbieracie Sejmowi prawo do uchwalania ustaw, a partii rządzącej prawo do wprowadzania reform – stwierdziła.

Po południu komisja dyskutowała nad szczegółami projektu. Poprawki opozycji PiS odrzucał. A Krystyna Pawłowicz oskarżała: – Obecne środowisko sędziowskie jest elementem politycznej opozycji wobec rządu. Z tym trzeba skończyć. Sędziowie włączyli się do wojny politycznej przeciwko rządowi, organizują nielegalne zjazdy i uchwalają antyrządowe dokumenty.

Drugie czytanie ustawy o KRS może się odbyć jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu. Potem głosowanie w Senacie. Jest prawie pewne, że przed podpisaniem ustawy prezydent Duda skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, ale TK już wcześniej został przejęty przez nominatów PiS i trudno się spodziewać, by wniósł istotne zastrzeżenia.

wyborcza.pl

Premier Norwegii wstrzymuje Glińskiego: Nie zgodzimy się, by polski rząd przejął fundusze norweskie

Łukasz Woźnicki, Paweł Kośmiński

09 maja 2017 | 12:47

Premier Norwegii Erna Solberg na konferencji po oficjalnym spotkaniu z premier Polski Beatą Szydło podczas szczytu NATO w Warszawie w lipcu 2016 r.

Premier Norwegii Erna Solberg na konferencji po oficjalnym spotkaniu z premier Polski Beatą Szydło podczas szczytu NATO w Warszawie w lipcu 2016 r. (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Norwegia nie zaakceptuje przejęcia przez polski rząd kontroli nad milionami tzw. funduszy norweskich, które służą m.in. do finansowania działalności organizacji broniących praw człowieka. – Nie możemy na to pozwolić – zapowiedziała premier Norwegii Erna Solberg.

O próbie przejęcia funduszy norweskich „Wyborcza” informowała na początku kwietnia. Chodzi o środki przyznawane przez Norwegię, Islandię i Liechtenstein nowym członkom UE. Wśród nich są pieniądze na rozwój społeczeństwa obywatelskiego. W latach 2013-16 tę część – 37 mln euro – rozdzielały Fundacja Batorego i Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży, które wygrały konkurs na operatora funduszy. To nie podoba się rządowi PiS.

– Uważamy, że środki norweskie są środkami publicznymi w dyspozycji polskiego rządu – ogłosił wicepremier Piotr Gliński. – Nie wydaje mi się, by Fundacja Batorego mogła znów pełnić funkcję operatora funduszy – mówił w rozmowie z serwisem wPolityce. Wskazał, że środki powinno rozdzielać Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa. To nowa instytucja przygotowywana przez PiS. Nadzorowane przez premiera Centrum będzie dzielić między NGO-sy rządowe pieniądze.

Polska wciąż negocjuje z Norwegią sposób rozdzielania 809 mln euro funduszy norweskich zaplanowanych do 2021 r. „Negocjacje utknęły w martwym punkcie” – poinformowała norweska agencja prasowa NTB.

Nie wiadomo także, jak zakończą się negocjacje Norwegów z Węgrami, które zażądały prawa weta przy wyborze operatora funduszy. Premier Viktor Orban już wcześniej próbował przejąć fundusze norweskie. Wycofał się, gdy w 2014 r. Norwegowie na ponad rok wstrzymali wypłaty. W nowej perspektywie Węgry mają otrzymać 215 mln euro.

Stanowisko Norwegii w negocjacjach jest jednak jasne. – Nie możemy pozwolić, by Polska i Węgry kontrolowały środki na społeczeństwo obywatelskie. To niezależne organizacje muszą je rozdzielać – zapowiedziała premier Norwegii Erna Solberg w rozmowie z agencją informacyjną NTB.

Solberg ostrzegła też przed „nieliberalnymi” siłami, które nie rozumieją potrzeb społeczeństwa obywatelskiego. „Sektor obywatelski nie powinien być kontrolowany przez państwo” – zastrzegła. Poinformowała też, że rozmawiała o negocjacjach z przewodniczącym KE Jeanem-Claudem Junckerem.

Zobacz: Przetrwają tylko te NGO, które będą myśleć tak jak PiS – posłanka PSL w 3×3

Przetrwają tylko te NGO, które będą myśleć tak jak PiS – posłanka PSL w 3×3

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21061557,video.html

 

wyborcza.pl

 

WTOREK, 9 MAJA 2017

Szydło: Mamy bardzo dobre wiadomości, które ucieszą wszystkich Polaków. Bezrobocie wynosi 7,7%. To najlepszy wynik od 1992 rok

14:29

Szydło: Mamy bardzo dobre wiadomości, które ucieszą wszystkich Polaków. Bezrobocie wynosi 7,7%. To najlepszy wynik od 1992 roku

Dzisiaj mamy bardzo dobre wiadomości, które ucieszą wszystkich Polaków, ponieważ możemy ogłosić, że bezrobocie w Polsce wynosi 7,7%. To najlepszy wynik od 1992 roku. To wynik poniżej 8%. Od 1992 roku nie było takich niskiego bezrobocia w Polsce. To przede wszystkim ogromna satysfakcja ze względu na to, że okazuje się, iż program gospodarczy PiS, rządu, to wszystko, co realizujemy od blisko 18 miesięcy przynosi oczekiwane efekty. Bezrobocie spada, ludzie mają wyższe zarobki, rodziny mają wsparcie finansowe, Rodzina 500+. dzisiaj na posiedzeniu rządu przyjęliśmy ustawy, które wprowadzają pierwsze rozwiązania, które będą podstawą do wprowadzenia programu Mieszkanie+. To wszystko pokazuje, że program, który konsekwentnie realizujemy, ukierunkowany an wsparcie rodzin, żeby Polacy mogli godniej żyć, przynosi efekty. To dobre informacje dla przedsiębiorców, pracodawców, rynku pracy. Będziemy dalej wprowadzać konsekwentnie zmiany – mówiła premier Beata Szydło na konferencji w KPRM.

14:21

Terlecki: Wniosek o wotum nieufności wobec szefa MON na kolejnym posiedzeniu Sejmu

Wniosek o wotum nieufności wobec szefa MON Antoniego Macierewicza nie będzie rozpatrywany na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejmu – poinformował wicemarszałek Ryszard Terlecki, cytowany przez Onet. Jak zaznaczył, wniosek będzie rozpatrywany na kolejnym posiedzeniu.

Wcześniej – przed długim weekendem majowym – marszałek Sejmu Marek Kuchciński mówił, że wniosek będzie rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

12:37

Mazurek: Jeśli PO zdecydowanie odetnie się od totalnej opozycji, jesteśmy gotowi do przeprowadzania z nimi debat

Jak stwierdziła Beata Mazurek na briefingu w Sejmie:

„Debatować można z kimś, kto jest gotowy do przeprowadzenia rozmów, ale warunkiem tych rozmów musi być jasna deklaracja ze strony PO i przeprosiny za to, czego byliśmy świadkami. Za to, że była opozycją totalną, że blokowała mównicę. To musi być odcięcie się od uniemożliwiania nam przeprowadzania uroczystości żałobnych, to musi być potępienie uniemożliwiania nam wjazdu na Wawel. Rozmawiać można z każdym, kto w sposób cywilizowany chce prowadzić debatę, a nie z tymi, którzy określają siebie jako opozycja totalna. PO nie zaoferowała Polakom nic. Niepotrzebnie kluczy, robi krok do przodu, proponując różnorakie rozmowy, bo w przypadku 4 prostych pytań odpowiedź powinna być jasna i konkretna. Ale jeśli Platforma ma problemy z tym, żeby rozszyfrować Polakom, co znaczy „urealnić”, tak często powtarzane przez ich polityków, to my im pomożemy. Urealnić to znaczy podwyższyć wiek emerytalny, przyjąć uchodźców, zlikwidować IPN i CBA oraz ograniczyć przyznawanie pieniędzy z programu 500+”

Jeśli w sposób zdecydowany PO odetnie się od tego, że była czy nie będzie już opozycją totalną, jesteśmy gotowi do tego, by takie debaty z nimi przeprowadzać. Podkreślam, że uważamy z opozycją totalną rozmowy nie mają żadnego sensu – dodała rzeczniczka PiS.

12:24

PO wnioskuje o kolejną kontrolę poselską w MON

Będziemy chcieli – podobnie, jak w przypadku wszystkich kwestii związanych z przetargiem na Caracale – przeanalizować dokumenty związane z zakupem, zamówieniem z wolnej ręki samolotów dla osób najważniejszych osób w państwie – poinformował Mariusz Witczak na konferencji w Sejmie.

Zobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na Twitterze

Składamy wniosek o zbadanie kolejnych wątpliwości. Tym razem zakup samolotów dla VIP za 2.000.000.000 bez przetargu. @MKierwinski @CTomczyk

12:09

Dworczyk: Politycy PO wprowadzili media i Polaków w błąd. Berczyński miał wszelkie upoważnienia do zapoznania się z dokumentacją

Parlamentarzyści PO zarówno w piątek na briefingu po wyjściu z MON, jak również w poniedziałek wprowadzili media w błąd, Polaków w błąd, twierdząc, że osoby, które miały dostęp do archiwalnej dokumentacji związanej z postępowaniem na śmigłowce wielozadaniowe dla wojska, postępowaniem, które zakończyło się we wrześniu 2015 roku, nie miały stosownych uprawnień. Mało tego, zapowiedzieli, że złożą wniosek do prokuratury w sprawie złamania prawa przez Antoniego Macierewicza – stwierdził Michał Dworczyk na briefingu w Sejmie.

Wszystkie 3 osoby, o których mówili parlamentarzyści PO [Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz] mieli wszystkie niezbędne, wymagane prawem dokumenty po to, żeby móc zapoznać się z archiwalną dokumentacją – mówił dalej.

Wiceszef MON pokazał na konferencji poświadczenie bezpieczeństwa 21 marca 2017 roku, a także upoważnienie ministra obrony, zgodnie z którym Berczyński został upoważniony do dostępu do informacji niejawnych, oznaczonych klauzulę ściśle tajne. Dokument został wydany 22 stycznia 2016 roku.

Jak tłumaczył, MON musiało – zgodnie z prawem – złożyć zawiadomienie o fałszywych zarzutach Platformy w sprawie przetargu na śmigłowce.

11:39

Łapiński: Gdyby nie było zwycięstwa PAD w maju 2015 roku, nie byłoby zwycięstwa PiS na jesieni

Proszę zauważyć, że zwycięstwo prezydenta Dudy wyzwoliła taką dynamikę, dzięki której PiS mogło wygrać wybory na jesieni. Gdyby nie było zwycięstwa Andrzeja Dudy w maju 2015 roku, nie byłoby zwycięstwa PiS na jesieni – stwierdził Krzysztof Łapiński w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM.

11:30

Schetyna: To nie są konkretne pytania, więc nie ma konkretnej odpowiedzi

To nie są konkretne pytania, więc nie ma konkretnej odpowiedzi. W sprawie IPN i CBA mówiłem o tym w październiku. W sprawie emigrantów nie ma żadnych decyzji, które wymagają natychmiastowej decyzji. Jest pytanie, czy będziemy uczestniczyć w rozmowie nt. solidarnego działania UE w tej kwestii. Jest pytanie, czy rząd PiS będzie angażował się w pomoc dla obozów uchodźczych w Libanie i Jordanii i w Turcji, czy podejmie współpracę z UE, czy będzie realizował oczekiwania finansowania procesu wyjazdu czy odsyłania nielegalnych imigrantów do krajów ich zamieszkania. To pytania, które dzisiaj zadaję premier Szydło – stwierdził Grzegorz Schetyna na konferencji.

11:15

Neumann: Proszę telewizję publiczną o zorganizowanie debaty. Nie bójcie się, ani wy, ani PiS

To dobre pytanie do prof. Rzońcy, ale jako przewodniczący PO mogę bardzo wyraźnie powiedzieć: nie będziemy podnosić płacy minimalnej. To nie PiS podniósł ją, tylko parlament RP. O tym też chcemy rozmawiać [o podniesieniu wieku emerytalnego] w debacie Rzońca z Morawieckim. tam przedstawimy, co to znaczy dokładna definicja słowa „urealnić”. Tzn. liczby, które wynikają z obniżenia wieku emerytalnego, ile tysięcy osób odpływa z rynku pracy i co z tego wynika dla składek emerytalnych i dla wysokości emerytur. Nie można bezkarnie oszukiwać Polaków co do wysokości ich przyszłych emerytur – stwierdził Grzegorz Schetyna na konferencji, pytany o podniesienie wieku emerytalnego czy płacę minimalną.

Jest oferta. Profesor Rzońca kontra Mateusz Morawiecki. Mówimy mediom: zróbcie taką debatę. Proszę telewizję publiczną o zorganizowanie debaty. Na wszystkie pytania dostanie pan odpowiedź. Zachęćcie Mateusza Morawieckiego do tego, żeby usiadł naprzeciwko prof. Rzońcy i wtedy wszystkie pytania, które macie, Morawiecki może też się do nich odnieść – dodał Sławomir Neumann.

Szef klubu PO zaapelował do dziennikarza TVP obecnego na konferencji: – Nie bójcie się, ani wy, ani PiS.

10:54

Schetyna: Jesteśmy gotowi na rozmowę o programie z PiS i żądamy debaty z politykami PiS

Jesteśmy pytani, nagabywani, bo to pewnego rodzaju system przesłuchania, które prowadzi PiS, rząd PiS czy politycy PiS. Mówię o rzecznik Mazurek, rzeczniku Bochenku, a także prezesowi Kaczyńskim, który zajął się tą sprawą w sobotę, tuż przed naszym marszem. Dzisiaj słyszę, że rzecznik Mazurek po raz kolejny powtarza te pytania. Pytanie do nas o program, o założenia. Tak, mamy program, on jest do dyspozycji, przyjęliśmy go 2 października na konwencji programowej w Gdańsku, ale chcę bardzo wyraźnie powiedzieć: jesteśmy gotowi na rozmowę o programie z PiS i oczekujemy, żądamy debaty z politykami PiS odnośnie programu – stwierdził Grzegorz Schetyna na konferencji. Jak dodał:

„Jesteśmy otwarci na rozmowę o wszystkich problemach i kwestiach, o programie PO, a także rządu. Jesteśmy gotowi przedstawić tę rozmowę w kilku przestrzeniach. Możemy rozmawiać o wszystkim, ale dzisiaj proponujemy to, proponuję to Jarosławowi Kaczyńskiemu, premier Szydło, żeby podjęli tę rękawicę i wyzwanie. Chcemy rozmawiać o programie w sprawach gospodarczych, ekonomicznych, finansowych naszym przedstawicielem będzie prof. Rzońca i liczę, że premier Morawiecki podejmie rękawicę i spotka się na debacie programowej odnośnie programu PiS i PO oraz programu rządu”

Lider PO chciałby także debat w innych kwestiach. Przedstawicielem największej partii opozycyjnej w sprawach zagranicznych i europejskich jest Rafał Trzaskowski – miałby rozmawiać z Witoldem Waszczykowskim. Kwestia praworządności to Borys Budka i Zbigniew Ziobro, Krzysztof Brejza chce rozmawiać z Mariuszem Błaszczakiem, a Stanisław Gawłowski z Janem Szyszko.

Na końcu jestem także do dyspozycji, jeśli chodzi o rozmowę z prezesem Kaczyńskim – dodał Schetyna.

09:40

Kwaśniewski: Propozycja Dudy jest śmieszna i dramatycznie szkodliwa. Próba wyjścia z przedpokoju

Konstytucja nie jest niewzruszalna, ale trzeba do tego podejść poważnie, a nie PR-owsko. I nie w sposób, który obraża powagę ludzi. Jak ja słyszę, że tzw. referendum konstytucyjne miałoby się odbyć z wyborami samorządowymi, to jest to po prostu śmieszne. To naśmiewanie się z nas. Boli mnie to – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

Najlepsza konstytucja, jeżeli trafi do ludzi złej woli – nie będzie działała. Tu mamy do czynienia z ludźmi złej woli – dodał. Jego zdaniem propozycja referendalna prezydenta jest „niepoważna, nieodpowiedzialna a momentami dramatycznie szkodliwa”.

Gość Konrada Piaseckiego uważa, że jeżeli prezydent Duda zada pytanie, czy zmieniać konstytucję, to referendum ma pewien „smak”, ponieważ będzie ono za PiS lub przeciwko PiS.

Jeśli chce zrobić referendum na temat popularności Prawa i Sprawiedliwości, to życzę powodzenia – komentuje były prezydent i dodaje: „Nie może być tak, że zostaniemy zarzuceni pytaniami czy wolimy rosół, czy zupę pomidorową”.

Propozycję Andrzeja Dudy ocenia jako próbę „wyjścia z przedpokoju i PR-owski koncept, jak wyrwać się z wizerunku prezydenta, który niewiele może”.

08:51

Schetyna o marszu: Jeżeli policja potwierdza, że było 12 tys. uczestników, to jest manipulacja

– Na pewno było kilkadziesiąt tysięcy. Bliżej 90 niż 12 czy 15 tys. Na pewno więcej [niż 50] – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w „Kwadransie politycznym” TVP1. Jak dodał:

„Jeżeli informacje są fałszywe, to znaczy, że ktoś łamie. jeżeli policjant, oficer podejmuje taką decyzję o upublicznieniu takich informacji, to powinien podpisać się nazwiskiem. To, co zdarzyło się w sobotę, jest manipulacją. Takich rzeczy nie można robić. Nie wiem, czy ze strony mediów czy policji. Jeżeli policja potwierdza, że było 12 tys. [uczestników], to jest manipulacja. Mówię to wprost i otwarcie. Było dużo więcej niż 12 tys.”

Jak dodał przewodniczący PO, jest gotów przedstawić stosowne dokumenty w tej sprawie.

08:42

Schetyna: PO powinna mieć inicjatywę polityczną, także po stronie opozycji. Wiem, że to wymaga czasu

Mówiłem zawsze i mówię, powtarzam: nie jest moją ambicją, aby być liderem opozycji, bo zrobię wszystko, żeby Platforma była, już jest największą partią opozycyjną, ale też żeby była gotowa do tego, żeby wybrać wybory. To wyzwanie dla mnie – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w „Kwadransie politycznym” TVP1. Jak dodał:

„To wymaga czasu [o wspólnych listach]. Nauczyłem się cierpliwości w polityce. Gdyby rok temu ktoś mówił, że Platforma organizuje marsz, pewnie ta frekwencja nie byłaby taka jak w sobotę”

Według Schetyny, sobotnia demonstracja była pierwszą partyjną od 2006 roku, od Błękitnego Marszu. To Platforma ma dzisiaj wiele możliwości i powinna mieć inicjatywę polityczną, także po stronie opozycji. Wiem, że to wymaga czasu – dodał.

08:35

Schetyna sceptycznie o propozycji bojkotu mediów publicznych

– Są takie głosy [o bojkocie mediów publicznych]. Nie wszyscy posłowie czy politycy opozycji doceniają obiektywność tzw. mediów narodowych. To dotyczy niektórych programów, relacji, które były w ostatnich „Wiadomościach”. One wywołały takie emocje, ale mam tutaj dystans. Uważam, że trzeba walczyć o rzetelność informacji. Czy bojkot jest najlepszym protestem czy znakiem protestu? To pytanie o emocje i tak naprawdę o to, co dalej. Jeżeli bojkot, to wszystkie partie opozycyjne powinny być razem. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w „Kwadransie politycznym” TVP1. Jak dodał:

„Mogę mówić rzeczywiście dużo o braku obiektywizmu mediów narodowych, ale jestem zwolennikiem jednak tego, aby robić to wspólnie, żeby walczyć o ten przekaz. Jeżeli sprawa dojdzie do trzeciego szeregu, jeżeli rzeczywiście ta propaganda będzie totalnie partyjna, to wtedy będziemy odpowiadać, ale odpowiedź musi dać cała opozycja”

08:19

Witek: Nowoczesna się kończy. Rola Petru jest marginalizowana

– Myślę, że Nowoczesna się kończy. Tak przynajmniej widać to nie tylko po sondażach, ale także po tym, jaką aktywność przejawia pan Petru. Przemawiał chyba 18 czy 19 podczas tego marszu. Jego rola jest marginalizowania. Zresztą przepływ tego elektoratu między Nowoczesną a PO jest bardzo widoczny. To nie jest inny elektorat – mówiła Elżbieta Witek w rozmowie z Adrianem Klarenbachem w „Gościu Poranka” TVP Info.

08:12

Witek: Każdy rząd mniej więcej po 16 miesiącach ma taki dołek

– Każdy rząd mniej więcej po 16 miesiącach ma taki dołek. Trudno się spodziewać, żeby wprowadzając tak trudne reformy, ale bardzo potrzebne dla Polski i Polaków, żeby zyskiwać oklask z każdej strony, zwłaszcza, że uderzamy jednak w spore grupy interesów, którym do tej pory żyło się całkiem nieźle. To powoduje ten opór, z którym mamy do czynienia, od wielu miesięcy, ale my konsekwentnie – tak zdecydowała premier Szydło i nasz rząd – wprowadzamy wszystkie te zmiany, na które się umawialiśmy i które są w naszym programie – mówiła Elżbieta Witek w rozmowie z Adrianem Klarenbachem w „Gościu Poranka” TVP Info, pytana o nowy sondaż IPSOS.

08:08

Łapiński: Można sobie wyobrazić, że to będzie dekalog konstytucyjny, czyli dziesięć pytań

– Można sobie wyobrazić, że to będzie dekalog konstytucyjny, czyli dziesięć pytań. Dotąd obywatele dostawali gotowy dokument, którzy mogli przyjąć albo odrzucić. Odpowiedzi będą dla elit politycznych sygnałem, czego obywatele oczekują – mówił Krzysztof Łapiński w rozmowie Roberta Mazurka w RMF.

– Prezydent zapowiedział, że chciałby, by referendum odbyło się na 100-lecie naszej niepodległości – mówił Łapiński.

08:07

Rostowski: Opozycja utrzyma Polskę w UE, PiS chcąc nie chcąc, wyprowadzi ją z UE

– PiS de facto, nawet jeżeli tego nie wie, a myślę, że wie i nawet może to chce, wyprowadza Polskę efektywnie z UE. To będzie katastrofa dla Polski. Oczywiście, że politycy PiS temu zaprzeczają, bo wiedzą, że 85% Polaków chce, aby Polska została [w UE] – mówił Jacek Rostowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Jak dodał, „rządy PiS po 2019 roku byłyby katastrofą gospodarczą”, a „opozycja utrzyma Polskę w UE, PiS chcąc nie chcąc, obawiam się, że chcąc, Polskę z tej UE wyprowadzi”.

07:59

Rostowski: Jeżeli wszystko jest dobrze, to dlaczego pan Berczyński uciekł?

– Mam bardzo proste pytanie. Nie wchodźmy w szczegóły. Jeżeli wszystko jest dobrze, to dlaczego pan Berczyński uciekł? – pytał Jacek Rostowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:57

Rostowski: Jest konieczne nowe otwarcie między Polską a Europą i całym Zachodem

– Jest konieczne nowe otwarcie między Polską a Europą i całym Zachodem, który dzisiaj się stabilizuje, bo to nowe otwarcie tylko i wyłącznie polegać na tym, że rząd PiS-u zacznie szanować praworządność i zasady demokracji, które polegają na praworządności. Wszyscy w Europie wiedzą, że zniszczenie TK przez PiS to próba rządzenia, jakby mieli większość konstytucyjną – mówił Jacek Rostowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:53

Rostowski: Saryusz-Wolski od dawna ma problem ze zrozumieniem, dlaczego demokracja jest ważna dla przyszłości Polski

– Bardzo pozytywnie przyjmuję tę prezydenturę. Jestem bardziej konserwatywny od prezydenta Macrona, ale w kontekście tego konfliktu politycznego między Macronem a Le Pen, której wybór mógł doprowadzić do rozpadu UE, Zachodu. Niedziela wieczór to musiał być bardzo gorzki moment dla Kremla, z czego się cieszę – mówił Jacek Rostowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„On to mówił [o dumpingu socjalnym Polski] dlatego, że bo miał bardzo trudny moment w północnej Francji, jak zwiedził fabrykę Whirlpool, która ma być przeniesiona – bardzo się cieszę – do Polski. To była retoryka wyborcza, ale nie było retoryką wyborczą i uważam, że trafił w samo sedno, że jeżeli chcemy korzystać z dobrodziejstw jednolitego rynku, czyli możliwości, że do Polski będą przenoszone fabryki z Europy Zachodniej, w ten sposób zwiększając ilość miejsc pracy, zatrudnienie i płace w Polsce, to nie możemy z tych dobrodziejstw korzystać, jeżeli nie spełniamy warunków i wymogów UE dot. rządów prawa i dotrzymywania reguł demokracji, czego obecny rząd nie robi”

Jak dodał:

„Prezydent Macron miał pełną rację mówiąc, że te rzeczy nie idą razem. To, co próbuje robić Jarosław Kaczyński w Polsce, Viktor Orban na Węgrzech, żeby korzystać z dobrodziejstw gospodarczych, a wypinać się na zasady klubu, jeżeli się nie spełnia tych warunków, to prędzej czy później musi się opuścić ten klub i to chyba dzwon bije. Moment, żeby rząd PiS zrozumiał, że ta próba osiągnięcia, że się zjada ciastko i się je dalej ma, że ten okres się skończył”

Jacek Saryusz-Wolski od dawna ma problem ze zrozumieniem, dlaczego demokracja jest ważna dla przyszłości Polski. Od dawna nie szanuje praw Polaków do wolności, praworządności i demokracji – dodał Rostowski.

300polityka.pl

WTOREK, 9 MAJA 2017

STAN GRY: Jaśkowiak: Zapraszałem koleżeństwo z PO na Marsz Równości, nie przyszli, GPC: PiS powinien wykorzystać referendum

MAMY JEDNĄ Z NAJGORSZYCH SYTUACJI W FINANSACH PUBLICZNYCH – Bogusław Grabowski w SE: “- Mamy jedną z najgorszych sytuacji w finansach publicznych. A tempo wzrostu długu w kolejnych latach będzie jeszcze przyspieszało i zbliży się do 4,2 proc. w relacji do PKB, a średnia w UE to 1,8 proc.!”.

GRABOWSKI O STOPACH PROCENTOWYCH: “- Tak, wszystko co jest, rozdajmy i wszyscy będą szczęśliwi… No brednia! Ręce opadają. I współczuję tym, którzy przyzwyczaili się do niskich stóp procentowych w Polsce. Czeka nas przykręcenie śruby”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/grabowski-kotlet-i-ksiazki-dla-dziecka-to-nie-inwestycje_990327.html

300LIVE: Łapiński o dekalogu w referendum, Kwaśniewski o propozycji Dudy, Zetka o debacie z rzońcą, Schetyna o pozycji PO, Witek o dołku rzadzących, Rostowski o nowym otwarciu: http://300polityka.pl/live/2017/05/09/

BERCZYŃSKI TOWARZYSZYŁ MACIEREWICZOWI PODCZAS WIZYTY WE FRANCJI – jak pisze na jedynce GW Wojciech Czuchnowski: “Opozycja: „Nie możemy pozwolić, by afera dotycząca 13 mld zł rozpłynęła się w powietrzu”. Chodzi o Wacława Berczyńskiego, który chwalił się „wykończeniem” kontraktu na zakup śmigłowców Caracal. „Wyborcza” ustaliła, że towarzyszył szefowi MON podczas wizyty we Francji, gdzie omawiano zakup”. http://wyborcza.pl/7,75398,21782421,21-tys-stron-dokumentow-z-mon-dla-kolegow-macierewicza.html

TRZY NOWE WOJEWÓDZTWA MOGĄ SIĘ POJAWIĆ W 2019 – DGP na jedynce o środkowopomorskim, częstochowskim i warszawskim: http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/549182,pis-zmiany-nowe-wojewodztwa-projekt-rzad.html

JAK PIS PRZYKRYWA PODNOSZENIE PODATKÓW – Piotr Mączyński w GW: “Tłumacząc je na polski: mrozimy progi podatkowe na kilka najbliższych lat, większość społeczeństwa zapłaci więc wyższe niż do tej pory podatki. Dlaczego? Bo mamy inflację. Podatki będą więc rosły cichaczem, stopniowo, ale stale. PiS ma nadzieję, że nikt tego nie zauważy”. http://wyborcza.pl/7,155290,21782125,jak-pis-przykrywa-podnoszenie-podatkow-i-w-kogo-uderzy-podwyzka.html

AMBASADOR W PARYŻU ODPOWIEDNI DO WAGI RELACJI Z FRANCJĄ – Michał Szułdrzyński w RZ: “ Nie musimy się z Francuzami zgadzać, ale możemy mieć z nimi owocne relacje. Dlatego dobrze się stało, że zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i premier Beata Szydło przesłali nowo wybranej głowie francuskiego państwa gratulacje i wyrazili nadzieję na owocną współpracę. Teraz należy szybko rozpocząć ofensywę dyplomatyczną. Dobrym gestem byłoby też wysłanie wreszcie do Paryża nowego ambasadora, którego ranga byłaby odpowiednia do wagi relacji, jakie chcemy mieć z administracją nowego prezydenta”. http://www.rp.pl/Opinie/305089885-Szuldrzynski-Francuski-reset.html

POCIĄG EUROPEJSKI WŁAŚNIE ODJEŻDZA – PAWEŁ WROŃSKI w GW: “Pociąg europejski właśnie odjeżdża, a na peronie zostanie grupa nieudaczników. Niestety tymi nieudacznikami są obecnie rządzący Polską. Co gorsze, my możemy pozostać na peronie wraz z nimi. Pozostanie nam kolejny triumf 27 do 1”. http://wyborcza.pl/7,75968,21779146,wybory-we-francji-wygral-macron-a-polski-rzad-je-zabe.html

Z MACRONEM ŁĄCZY NAS STOSUNEK DO ROSJI – Ryszard Czarnecki w rozmowie z SE: “Łączy nas na pewno stosunek do NATO i Rosji. Dzieli wizja Unii Europejskiej. Pomimo tych różnic rząd Polski z nowym prezydentem Francji będzie współpracował. Współpraca jest w interesie gospodarki oraz polityki obu państw”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/czarnecki-bedziemy-wspolpracowac-z-prezydentem-francji_990342.html

JERZY SURDYKOWSKI W RZ O BEZPROGRAMOWEJ PLATFORMIE: “Podobnie jak my przerażeni biegiem rzeczy, coraz bardziej skłonni jesteśmy oddać głos na formację tak nudną i bezprogramową jak dzisiejsza Platforma”. http://www.rp.pl/Felietony/305089892-Surdykowski-Jesien-demokracji.html

OCHRONILI SCHETYNĘ PRZED DZIAŁACZAMI LGBT – tytuł w GW.

ZAPRASZAŁEM KOLEŻEŃSTWO Z PO NA MARSZ RÓWNOŚCI, NIE PRZYSZLI – Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania w GW: “Zapraszałem koleżeństwo z PO na Marsz Równości, nie przyszli. Nie robiłbym jednak z tego sprawy politycznej, to kwestia indywidualnych wyborów. Dla mnie to oczywistość: przynależymy do zachodniej Europy, powinniśmy się więc kierować wspólnymi wartościami. Ja jestem do nich bardzo mocno przywiązany, utożsamiam się z nimi. Nie zapominam o nich, pełniąc funkcję prezydenta, tylko je podkreślam. Nie ma w tym niczego egzotycznego”.

JAŚKOWIAK, O KOŚCIELE, KTÓRY ZAWIÓDŁ – mówi GW: “Na początku obserwowali, czy – na przykład – moja twarda postawa wobec Kościoła spotka się z poparciem społecznym. Kiedy okazało się, że tak, łatwiej było im przyjąć, że to słuszny kierunek. Zresztą Grzegorz Schetyna też o tym mówił: najbardziej w ostatnich latach zawiódł w Polsce Kościół, bo zaangażował się politycznie po stronie PiS. I to w sytuacji, gdy u władzy była PO, czyli partia chadecka. Kościół korzystał z bardzo życzliwej postawy rządzących również za czasów SLD i PSL. Tak jednoznaczne popieranie w wyborach jednej partii jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe – w sensie moralnym, ale i strategicznym”. http://wyborcza.pl/7,75398,21782069,jaskowiak-kaczynski-uczyni-z-polski-dojrzala-demokracje-niechcacy.html

PARTIE ZMĘCZONE AUTOKREACJĄ SCHETYNY – Krzysztof Karnkowski w GPC: “Teoretycznie ważna deklaracja Schetyny o starcie opozycji ze wspólnych list wyborczych okazała się nieskonsultowanym z nikim wyjściem przed szereg. Inne partie wydają się zmęczone autokreacją lidera PO, która, co widać było w sobotę, nie ma żadnego nowego uzasadnienia”.

PIS POWINIEN WYKORZYSTAĆ SZANSĘ REFERENDUM – dalej Karnkowski: “Cóż, Prawo i Sprawiedliwość zdaje się mieć spokój. Partia Jarosława Kaczyńskiego powinna jednak ten marazm opozycji wykorzystać nie na (widoczne ostatnio gołym okiem) frakcyjne rozgrywki, a na wykorzystanie szansy, jaką jest podjęta przez prezydenta Andrzeja Dudę inicjatywa referendum konstytucyjnego. Ta wpisuje się bowiem mocno w oczekiwania wyborców”. http://gpcodziennie.pl/63772-koronacjiniebylo.html

MACRON POSUNĄŁ SIĘ O KROK ZA DALEKO – Rafał Trzaskowski w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “- Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś może woleć Marine Le Pen, która chce zburzyć UE, tylko dlatego, że nie będzie zwracała uwagi polskiemu rządowi na łamanie praworządności.
– Macron nie przesadził?
– Posunął się o krok za daleko. Nawet politycy opozycji nie chcieliby, żeby Polska podlegała sankcjom. Jednocześnie wybór Macrona powinien otrzeźwić PiS. Polityka braku dialogu z UE rodzi poważne konsekwencje. Nawet Viktor Orban wyciąga wnioski ze swoich błędnych decyzji. Orban kalkuluje i ocenia, czy posunął się za daleko czy nie, i jest gotów do zmiany swojego postępowania”. http://www.rp.pl/Polityka/305089877-Trzaskowski-PiS-stawial-na-Marine-Le-Pen-ale-przegral.html

PREZYDENT ANDRZEJ PRÓBUJE UCIEC Z UCHA PREZESA – Katarzyna Kolenda-Zaleska w GW: “Bronisław Komorowski próbował się uwiarygodnić w oczach wyborców Pawła Kukiza. Andrzej Duda próbuje się uwiarygodnić wśród widzów „Ucha Prezesa”. To próba z góry skazana na porażkę. Bo po prostu nie tędy droga. Wiarygodność zdobywa się w zupełnie inny sposób, a ta prezydentura jest tego sposobu całkowitym zaprzeczeniem”.

ŻADNEGO REFERENDUM NIE BĘDZIE – dalej Kolenda: “Mogę się założyć, że za rok żadnego referendum konstytucyjnego nie będzie. PiS woli samo opracować sobie projekt konstytucji i bez pytania suwerena, który może się postawić (tak jak się postawił przy ustawie warszawskiej), zrobić swoje. Po co tak ryzykować?” http://wyborcza.pl/7,75968,21781627,prezydent-andrzej-probuje-uciec-z-ucha-prezesa.html

OD BOHATERA DO OUTSIDERA – o Kijowskim w RZ Marcin Dobski: “Rola Mateusza Kijowskiego jest marginalizowana nie tylko w debacie publicznej, ale też w samym Komitecie. (…) To dlatego doszło do przegłosowania uchwały zarządu, na mocy której to Krzysztof Łoziński (członek zarządu KOD) mógł reprezentować organizację, przemawiając w sobotę ze sceny. Kijowski nie dostał nawet pozwolenia wejścia na podest. Tłum entuzjastycznie reagował podczas przemówienia Łozińskiego, który straszył zmianą konstytucji przez obóz władzy i dyktatorskimi rządami”. http://www.rp.pl/Polityka/305089897-Mateusz-Kijowski-Od-bohatera-do-outsidera.html

O NAGRODACH W BANKRUTUJĄCEJ TVP pisze w GW Dominika Wielowieyska: “Aż 40 tys. zł otrzymał Jacek Łęski, gospodarz programu „Studio Polska”, specjalista od PR, który prowadzi też programy gospodarcze w TVP Info. Prowadzący „Wiadomości” Michał Adamczyk dostał 20 tys. zł nagrody, a Marcin Tulicki, również dziennikarz serwisu – 15 tys. zł. Pozostali – w sumie 19 osób, m.in. Jarosław Olechowski, Klaudiusz Pobudzin, Bartłomiej Graczak, Damian Diaz czy Jan Korab – przeważnie otrzymywali po 10 lub 5 tys. zł. Nagrody wypłacano z Funduszu Popierania Twórczości, a więc z innej puli niż opisana w stanowisku TVP. Dlaczego decyzja o wypłatach to odręczna notatka? – Prezes Kurski nie chciał, aby to się dostało do oficjalnego obiegu informacji w firmie – mówi nam nasz informator”. http://wyborcza.pl/7,75398,21782244,tak-placi-tvp-hojne-nagrody-a-kasa-swieci-pustkami.html

O ŻONIE MACRONA MARCIN WOLSKI W GPC:
“Nie mam dużych nadziei.
Myślę, że Francja
ma dzisiaj pecha, bowiem wybrała
zestaw idei
starszych niż żona nowego szefa!”
http://gpcodziennie.pl/63797-vivelafrance.html

ZIOBRO NA LOTNISKU Z SYNAMI I ŻONĄ STAŁ W KOLEJCE – video na fakt.pl: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/ziobro-prywatnie-z-rodzina-takich-jeszcze-nie-widzieliscie/b3tvqf7

TO PETRU WNIÓSŁ O ROZWÓD – pisze Fakt: “– Pan Ryszard Petru jest w trakcie rozwodu. To zawsze trudna sprawa, szczególnie dla dzieci – powtarzała Schmidt i podkreślała, że choćby z tego powodu nie ma na razie „tematu ślubu”. – Nie możemy wziąć ślubu choćby ze względów formalnych – wyjaśniła w rozmowie z Fakt24”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/joanna-schmidt-dla-faktu-mowi-o-slubie-z-petru/c84hw0w

300polityka.pl

„Duda przed Trybunał Stanu? Jest powód”

09.05.2017

Prezydent Andrzej Duda przed Trybunałem Stanu? – Jeden delikt jest jasny: niepodpisanie nominacji sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, którzy zostali wybrani w prawidłowy sposób przez parlament – powiedział w programie #RZECZOPOLITYCE Aleksander Kwaśniewski, były prezydent.

Jest analogia między polskim prezydentem, a nowy prezydentem Francji? – Gdyby Andrzej Duda wyszedł z PiS, jak Emmanuel Macron z partii socjalistycznej, to moglibyśmy porównywać – oceniał Kwaśniewski. Jego zdaniem bardziej trafne porównanie byłoby Macrona do Roberta Biedronia.

Czy Donald Tusk powinien startować w wyborach na prezydenta Polski w 2020 r.? – Na koniec kariery politycznej. Czemu nie? – pytał były prezydent. Jego zdaniem może zostać zmuszony, bo PiS go spycha w stronę podjęcia takiej decyzji.

Kwaśniewski mówił, że komisja ds. wyjaśnienia afery Amber Gold będzie rodzajem promocji Tuska. – To będzie atak na Tuska. Chęć zdezawuowania go. Te zarzuty są marne i to będzie raczej skonsolidowanie otoczenia Tuska – oceniała była głowa państwa.

– To pierwszy polityk, który wygrywa bez zaplecza politycznego – mówił dalej o Macronie były prezydent. – Francja wymaga reform, których nie było od 30 lat. Zależy na ile będzie miał poparcie, żeby te reformy zrobić. Macron to najbardziej proeuropejski z kandydatów.

– Polska musi rozpocząć dyskusję na temat wejścia do strefy euro. Wejście do niej sprawi, że będzie się w czołówce UE – mówił Kwaśniewski. – Rządy się zmieniają, za dwa lata możemy mieć proeuropejski rząd.

PiS ma z kim przegrać? – Myślę, że gdyby opozycja stworzyła koalicję proeuropejską, to tak – mówił Kwaśniewski. Dodał, że jeszcze nie na wybory samorządowe, może już do Parlamentu Europejskiego, co mogłoby być sprawdzianem.

Były prezydent mówił, że szef MON miał prawo zrezygnować z zakupu Caracali, ale powinno to być w inny sposób komunikowane. – Miał prawo, ale takie decyzje komunikuje się naszym partnerom, w tym przypadku Francuzom. Te stosunki słabną. Dziś ani Francuzi nie mają złudzeń, ani my nie mamy, że naszym głównym partnerem są Niemcy – mówił Kwaśniewski. – To nie jest język, który stosuje się w rozmowach z sojusznikiem.

Czy polska dyplomacja źle działa? – To jest problem języka, który stosujemy, takiego prowincjonalizmu. Druga sprawa, że jest wiele błędnych decyzji. Fakt, że w Paryżu nie mamy ambasadora jest obraźliwy – mówił były prezydent.

Aleksander Kwaśniewski spodziewa się rychłej rekonstrukcji rządu, łącznie ze zmianą na stanowisku premiera. – Myślę, że dojdzie do rekonstrukcji. Oczekuję rekonstrukcji po połowie kadencji. Myślę, że pani premier może zostać marszałkiem Sejmu, a ktoś inny zajmie jej miejsce – powiedział Kwaśniewski. Jego zdaniem premierem może zostać wicepremier Mateusz Morawiecki.

Na koniec poruszono temat zmiany konstytucji. – Konstytucje nie są na wieki, więc dyskutować można. Ale to co proponuje dziś prezydent Duda jest nieodpowiedzialne – mówił Kwaśniewski. Dodał, że nie broni konstytucji, bo powstała za jego rządów, tylko dlatego, że zdała egzamin. – Sprowadzanie konstytucji do roli zabawki, którą sobie wyrywamy, jest niepoważne.

Bronisław Komorowski powiedział, że prezydent Andrzej Duda stanie w przyszłości przed Trybunałem Stanu. – Jeden delikt jest jasny: niepodpisanie nominacji sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, którzy zostali wybrani w prawidłowy sposób przez parlament – ocenił Kwaśniewski.

msn.pl

Autor „Ody do Kaczyńskiego” ma być nowym ambasadorem w Kazachstanie pisze Egzamin z lukru zdany 👏🏻

Prof. Jerzy Hausner: Dawałem Mateuszowi Morawieckiemu kredyt zaufania [WYWIAD NEXT+]

Piotr Skwirowski
08.05.2017

prof. Jerzy Hausner

prof. Jerzy Hausner

– Poziom niepewności co do perspektyw polskiej gospodarki jest bardzo wysoki. I nie wynika tylko z zagrożeń zewnętrznych, których jest nie mało. W dużo większym stopniu odpowiada za nie to, co dzieje się w naszym kraju. Nieczytelność polityki gospodarczej i szereg działań, które oznaczają destrukcję porządku prawnego. Taka destrukcja musi u każdego inwestora wywołać przekonanie, że ryzyko jest zbyt duże – mówi prof. Jerzy Hausner

Piotr Skwirowski: Co pan czuje, gdy patrzy na gospodarkę? To radość, bo wszystko idzie w dobrą stronę? A może raczej złość, bo szanse są duże, ale je marnujemy?

Prof. Jerzy Hausner, wicepremier w rządach Leszka Millera i Marka Belki, były minister gospodarki i pracy, były członek Rady Polityki Pieniężnej: Raczej to drugie. Ale, nie jestem człowiekiem, który zwykł okazywać w takich sprawach złość czy niezadowolenie. Moje dominujące uczucie związane z działaniami rządu w gospodarce to zaniepokojenie i troska.

Z jakiego powodu?

– Po przejściu przez światowy kryzys gospodarczy, po wewnętrznym osłabieniu tempa wzrostu, które miało miejsce na przełomie lat 2012-13, w drugiej połowie 2013 r., w 2014 i 2015 r., uzyskaliśmy pewien stan, nie chcę powiedzieć idealny, ale korzystny. Mieliśmy przyzwoite tempo wzrostu PKB, na poziomie zbliżonym do 3,5 proc. rocznie. To tempo odpowiadało naszemu potencjałowi, czyli nie wywoływało napięcia makroekonomicznego. PiS obejmując władzę państwową zastał gospodarkę na bezpiecznym, relatywnie wysokim poziomie wzrostu i makroekonomicznie zrównoważoną.

Nie trzeba było nic z nią robić?

– Utrzymując to, PiS miał czas na przeprowadzenie reform strukturalnych, które powinny zmierzać do podniesienia produktu potencjalnego. Tym bardziej, że wicepremier Mateusz Morawiecki deklarował, że mamy mieć wzrost na poziomie nie 3,5 lecz 4,5 proc. Ponadto zamierzał doprowadzić do zmiany modelu konkurencyjności polskiej gospodarki na bardziej zaawansowany. Czyli, oparty nie o tanią pracę, a o innowacyjność. Powinien więc rozpocząć proces, który sam nazwał wyciąganiem Polski z pułapki średniego rozwoju. To pozwoliłoby na bezpieczne podniesienie poziomu wynagrodzeń w stosunku do wzrostu wydajności pracy. Rolą wicepremiera Morawieckiego, którą sam sobie wyznaczył, było utrzymać to co mamy i stworzyć możliwość dokonania takich przeobrażeń strukturalnych, które pozwolą osiągnąć kolejne cele strategiczne.

Morawiecki podołał?

– Postawienie celów było prawidłowe. Bo, jeśli Morawiecki mówił, że musimy zwiększyć poziom inwestowania, przy czym przede wszystkim chodzi o inwestycje z oszczędności krajowych, proinnowacyjne, w sektorze prywatnym, to należało temu przyklasnąć. O to bowiem właśnie na tym poziomie rozwoju naszej gospodarki szczególnie chodziło.

Jesteśmy w 2017 r., PiS rządzi półtora roku, a na dobrą sprawę, biorąc pod uwagę wybór Andrzeja Dudy na prezydenta w połowie 2015 r., to dwa lata. Tymczasem poziom inwestycji został obniżony, zamiast zwiększyć poziom nakładów inwestycyjnych do PKB, myśmy go obniżyli. Wzrost gospodarczy przejściowo obniżył się w zeszłym roku. Teraz jest pobudzamy za pomocą stymulatorów fiskalnych, które jednak nie podnoszą naszego potencjalnego produktu.

Rozdajemy pieniądze?

– Można powiedzieć, że fundujemy sobie dodatkowe zadłużenie. Mieliśmy zwiększyć oszczędności, zamiast tego, je zmniejszamy. Nasz wzrost ciągnie konsumpcja, a miały ciągnąć inwestycje.

To źle?

– Samo w sobie nie. Pod warunkiem jednak, że nie odbywa się kosztem niedoinwestowania. Doszliśmy do sytuacji, w której mamy ujemną dynamikę zasobów pracy. Zaczyna brakować rąk do pracy. Jeśli tak jest, a chcemy wzrostu nawet wyższego niż ten, który dotychczas uzyskujemy, to konieczne jest podniesienie produktywności. Jedyna droga do tego, to więcej  inwestycji. I to inwestycji efektywnych. Koło się zamyka.

Skąd ten brak inwestycji? Jarosław Kaczyński mówi, że firmy nie inwestują na złość rządowi.

– Nikt na złość rządowi nie rezygnuje z zarobku. Jeśli przedsiębiorca nie inwestuje, to znaczy, że nie spodziewa się odpowiedniego zwrotu z kapitału. A nie spodziewa się, bo nie widzi perspektyw, które mogłyby go do tego przekonać. Wiadomo, że ryzykuje, że nie może mieć pewności. Ale są granice ryzyka.

Tymczasem poziom niepewności co do perspektyw polskiej gospodarki jest bardzo wysoki. I nie wynika tylko z zagrożeń zewnętrznych, których jest nie mało. W dużo większym stopniu odpowiada za nie to, co dzieje się w naszym kraju. Nieczytelność polityki gospodarczej i szereg działań, które oznaczają destrukcję porządku prawnego. Taka destrukcja musi u każdego inwestora wywołać przekonanie, że ryzyko jest zbyt duże. Jeśli reguły gry są niejasne, bo są zmieniane całkowicie arbitralnie, to nie mogę sobie pozwolić na inwestowanie.

Mamy teraz trzy miesiące wyjątkowo dobre jeśli chodzi o ściągalność VAT. Wiemy jednak, że to efekt zmiany regulacyjnej, która odebrała firmom możliwość rozliczania podatku raz na kwartał. Skrócono go do miesiąca. Jednocześnie wydłużono okres zwrotu podatku. W budżecie są więc dodatkowe pieniądze z wcześniejszych wpłat i te, których jeszcze nie zwrócono. Mamy nadwyżkę, ale pozorną. To operacja księgowa.

Tymczasem przedsiębiorca ma wyższe koszty, bo musi mieć więcej pieniędzy na utrzymanie płynności. Z drugiej strony dłużej musi czekać na zwrot VAT od fiskusa. Więc traci po jednej i po drugiej stronie. I zastanawia się, co złego mogą mu jeszcze zafundować rządzący.

Jeśli dodatkowo słyszy, że za źle wystawioną fakturę można pójść na dziesiątki lat do więzienia, jeśli słyszy o możliwej konfiskacie majątku firmy, o dotkliwszych kontrolach, to suma tych wszystkich złych sygnałów sprawia, że poczucie niepewności i niestabilności, gwałtownie rośnie. Ludzie stają się nie tylko ostrożni, ale przestraszeni. Zastanawiają się raczej, jak się zabezpieczyć, a nie jak inwestować. Jak nie pozwolić zabrać sobie tego, co mają. I to dotyczy także szeregowych obywateli. Ciągle mnie ktoś pyta jak się zabezpieczyć.

I co im pan odpowiada?

– Mówię im: nie wariujcie. Żadna katastrofa nie nastąpi. Ale z drugiej strony mówię, że powinni się spokojnie zastanowić nad tym jak działać, aby ryzyko było do opanowania. Także, jaki wpływ, jako przedsiębiorcy, mogą mieć na politykę gospodarczą. Jak docierać do rządzących. Kiedyś istniała Rada Przedsiębiorczości, która skupiała przedstawicieli różnych organizacji biznesowych. To był partner dla rządu. Szanowałem tego partnera. Z kolei oni budowali moją wiarygodność. Ich opinia, że rzetelnie działam na rzecz przedsiębiorczości, umacniała moją pozycję w rządzie i w stosunku do opinii publicznej. Ten dialog był ważny, bo przedsiębiorczość jest siłą polskiej gospodarki. Większość z tego co osiągnęliśmy, osiągnęliśmy dzięki przedsiębiorczości. Tego nie wolno osłabiać.

Rząd osłabia?

– Tak, erozja związana z przedsiębiorczością wyraźnie postępuje. Jednym z jej przejawów jest to, że prywatne firmy, mimo relatywnie dobrych wyników, nie inwestują. To osłabia potencjał naszego wzrostu.

Nawet jeśli tempo wzrostu PKB, w tym i w przyszłym roku, przekroczy 3 proc., to stanie się to za cenę pogłębiania się napięć makroekonomicznych. Jednym z tego przejawów jest niebezpieczeństwo wzrostu inflacji. Oczywiście czynniki międzynarodowe trochę je osłabiają, bo ceny na rynkach surowcowych i być może żywnościowych, nie rosną tak bardzo jak parę kwartałów temu, więc zewnętrzna presja inflacyjna nie jest silna, ale działają  czynniki wewnętrzne, które będą pchały ceny w górę. Ot, choćby sytuacja na rynku pracy. Mamy rynek pracownika. Będzie presja na wzrost wynagrodzeń. Już dzisiaj płace rosną szybciej niż wzrost wydajności pracy. Zamiast podbudowywać konkurencyjność naszej gospodarki, powoli ją osłabiamy.

Ekonomiści twierdzą, że ruszą inwestycje publiczne. Że samorządy odważniej sięgną po pieniądze unijne. Że inwestować zaczną firmy państwowe.

– Dobrze. Samorządy, poprawiły swoją sytuację finansową – przykładem jest choćby Kraków, który miał stosunkowo wysokie zadłużenie, ale z niego wyszedł – więc będą mogły wrócić do inwestowania. Tylko o czym rozmawiamy? To absolutne nieporozumienie, jeśli dyskutujemy o poziomie nakładów, a nie patrzymy na ich strukturę. To, że wybudujemy więcej dróg, linii kolejowych, nie da nam wzrostu gospodarczego. To są tylko warunki konieczne i sprzyjające, ale to nie są warunki wystarczające. Nawet jeśli wokół inwestycji publicznych, infrastrukturalnych, pojawią się dodatkowe inwestycje biznesowe, prywatne, choćby hotelik obok stadionu wybudowanego przez samorząd, to nie są to inwestycje, o które nam chodzi w kontekście wzrostu gospodarczego i konkurencyjności gospodarki. Kluczową sprawą są autonomiczne inwestycje prywatnych przedsiębiorstw, które powstają w wyniku chęci ekspansji, rozumianej nie tylko w sensie skali działalności, ale także jej modelu.

Budowania wartości firmy?

– Tak. Jeśli prywatnych, proinnowacyjnych inwestycji nie będzie, to to na czym zależy Morawieckiemu, po prostu się nie stanie. A póki co tego nie ma, bo poziom ryzyka jest za wysoki. Jeśli jest tak, że przedstawiciele rządu co jakiś czas zapowiadają kolejną reformę systemu podatkowego, tylko nikt nie wie na czym ma ona polegać, bo jedni mówią tak, a drudzy inaczej, to przedsiębiorca słyszy: „nie inwestuj”. Nie jest w stanie zrobić rachunku ekonomicznego. Nie potrafi policzyć czy inwestycja mu się opłaci. Nie inwestuje się w ciemno. Są sektory gospodarki, gdzie stabilność reguł potrzebna jest na dwadzieścia i więcej lat. Nikt nie będzie inwestował w kopalnię, gdy nie będzie miał jasnych wieloletnich perspektyw. Na tym poległ nasz gaz łupkowy. Nie ma dziś odwiertów i poszukiwań w skali, które mogłyby coś przynieść. Bo warunki gry były niejasne i co chwilę się zmieniały. Inwestorzy uciekli.

Eurostat porównał niedawno deficyty sektora finansów publicznych w krajach UE w 2016 r. Mamy piąte miejsce od końca, czyli wysoki deficyt jak na Unię, ale nasze 2,4 proc. PKB jest równocześnie niższe niż w poprzednich latach. Oddaliliśmy się od dopuszczalnej w UE granicy 3 proc. PKB deficytu. To zatem dobre dane czy złe?

– To dość dziwna rzecz. Bo z jednej strony mamy przedstawiony przez polski rząd deficyt, który spadł do poziomu 2,4 proc. PKB, z drugiej gwałtowny wzrost długu publicznego liczonego w proporcji do PKB. Coś tu nie gra. Nie chcę powiedzieć, że ktoś fałszuje statystykę, ale jak popatrzę na przyrost długu o kilkadziesiąt miliardów złotych w skali roku i obniżony poziom deficytu, to widzę w tym jakąś niespójność, której nie potrafię wyjaśnić. Nie zarzucam nikomu manipulacji, uważam jednak, że wymaga to wyjaśnienia.

Potrzebne są rzetelne dane. Takie, na których można się opierać, a nie takie, które mają się podobać. Bo, jeśli są rzetelne i widać z nich, że dzieje się coś złego, to można skutecznie interweniować. W nierzetelnych danych nie znajdziemy ostrzeżenia przed nadciągającym zagrożeniem.

Rząd twierdzi, że w kolejnych latach deficyt będzie malał.

– Według prognoz, na których polegam, robionych przez Mirosława Gronickiego oraz Janusza Jankowiaka, w tym roku będziemy mieli deficyt zbliżony do 3 proc. PKB. W następnym roku będzie powyżej tej granicy.

Z jakiego powodu?

– No właśnie z powodu zwiększonych wydatków na konsumpcję. Jednocześnie nie będziemy mieli jednorazowych wpłat ze sprzedaży częstotliwości LTE czy z zysku banku centralnego.

Wpłata NBP w tym roku ma być rekordowa.

– Tak, ale czy taka będzie w przyszłym roku? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że i tak będzie daleko niewystarczająca do pokrycia zwiększonych wydatków budżetu. Poza tym, zgodnie z zasadami księgowości budżetowej, ta wpłata w żaden sposób nie wpływa na poziom deficytu, musi pójść na obniżenie długu publicznego. A w odniesieniu do poziomu długu tegoroczne 9 mld zł z NBP to niewielka kwota.

W przyszłym roku polskie finanse zaczną odczuwać obniżkę wieku emerytalnego.

– I natychmiast pojawi się dodatkowy deficyt. ZUS policzył, że łącznie sięgnie 50 do 70 mld zł. To poważny problem.

Obniżka wieku emerytalnego to głupota polityczna? PO z PSL odwaliły kawał niewdzięcznej roboty. Podjęły bardzo trudną i niepopularną decyzję, podniosły wiek emerytalny, żeby ratować rynek pracy i system emerytalny. Być może za to zapłaciły przy wyborach. PiS mógł z tego skorzystać. Odwrócił jednak tę reformę.

– PiS zawarł porozumienie o obniżce wieku emerytalnego ze związkiem zawodowym Solidarność. To zbudowało mu część poparcia społecznego w wyborach. Teraz trzeba jednak za to poparcie zapłacić. Wielką cenę: w sytuacji, w której mamy narastający deficyt zasobów pracy, dodatkowo, znaczącej grupie ludzi umożliwiliśmy wyjście z rynku pracy. Pogarszamy sytuację ZUS i na rynku pracy. Jest oczywiste, że będzie to miało dalsze reperkusje. Widać wyraźnie, że jesteśmy na ścieżce, która będzie prowadziła do wyższych deficytów i wyższego zadłużenia.

Można to jakoś powstrzymać?

– Tylko poprzez powrót do polityki, która będzie zorientowana głównie na podtrzymywanie programu wyższej konkurencyjności gospodarki i wzrost jej innowacyjności.

Powinniśmy się wycofać z programu 500+?

– Nie wierzę w to, że politycznie można się z tego wycofać. Radzę jednak, by się nie licytować dalej na to, kto da więcej.

Kto pana zdaniem jest lepszy dla naszej gospodarki: Morawiecki w rządzie PiS czy Rzońca w rządzie PO?

– Andrzej Rzońca jest znakomitym ekonomistą. Wiążę z nim bardzo duże nadzieje. Przez kilka lat byliśmy w Radzie Polityki Pieniężnej. Mam do niego absolutne zaufanie. Cieszyłbym się, gdyby w przyszłości, decydował o programie gospodarczym rządu. Jest do tego przygotowany. Odradzam mu jednak brylowanie w mediach, wchodzenie w rolę potencjalnego kandydata. To go zniszczy. Niech pilnuje swojej rzetelności analitycznej i roztropności.

A Mateusz Morawiecki?

– Od początku sceptycznie patrzyłem jego angażowanie się w politykę partyjną i wchodzenie w buty kandydata na premiera. Życzę mu, aby powiódł się jego główny plan gospodarczy, ten który zapowiedział publicznie ponad roku temu. Jeśli w konsekwencji sukcesu, który odniesie polska gospodarka, sukcesu, do którego on się przyczyni, stałby się premierem, to wydaje mi się, że źle dla Polski by nie było. Ale nie w odwrotnej kolejności. Tymczasem mam wrażenie, że więcej w tym wszystkim jest wchodzenia w rolę polityczno-partyjną, niż myślenia o gospodarce.

Już Jacek Rostowski był ministrem finansów, który przekraczał granice dopuszczalnego zaangażowania politycznego. Momentami w większym stopniu był politykiem partyjnym niż politykiem gospodarczym.

Ale finanse trzymał mocną ręką.

– To zależy kiedy. Skoro, w 2009 r. deficyt skoczył z 2,2 do 7,9 proc. PKB, to nie można chyba mówić o twardej ręce.

Wtedy mieliśmy na głowie światowy kryzys gospodarczy.

– Tak, był kryzys. Ale nie da się obronić tego, że kraj, w którym przez cały czas był wzrost gospodarczy, zwiększył poziom deficytu najbardziej w Europie. Rostowski dał też zły sygnał, zachęcił do rozdawnictwa, gdy sięgnął po pieniądze w OFE. Teraz to co zostało w Funduszach Emerytalnych, jest rezerwą, po którą chce sięgnąć PiS.

Grzegorz Kołodko, ten dopiero był politykiem.

– Sam dla siebie. Był „trzecim członem koalicji”. Bardziej chodziło o własny wizerunek, co zresztą przynosiło mu często szkody, niż o partyjność, w tym znaczeniu, że zabiegał o wyższe stanowiska. Pilnował dobrze spraw gospodarczych. Miał raczej chorobę medialną niż partyjną.

Jest pan autorem programu zwanego planem Hausnera. On jest znacząco inny niż plan Morawieckiego.

– Różnica między naszymi programami polega na tym, że mój był przede wszystkim planem ratunkowym. Znalazłem się w sytuacji innej niż Morawiecki. Musiałem ratować finanse publiczne przed zapaścią. Jarosław Bauc, uprzedni minister finansów mówił, że w długu publicznym mamy niewyjęte 55 proc. PKB. Złoty w relacji do euro szybował w kierunku 5 zł. Bezrobocie wynosiło ponad 20 proc, mieliśmy 3,5 mln osób bezrobotnych w urzędach pracy. Wśród absolwentów bezrobocie sięgało 40 proc. Gasiłem pożar. Nie tylko w finansach państwa. Morawiecki zastał  gospodarkę w dobrym stanie.

Teraz też dług publiczny sięga niemal 55 proc. PKB i rośnie.

– No tak, ale tę sytuację rząd sobie sam ściągnął na głowę, gwałtownie zwiększając wydatki konsumpcyjne.

Morawiecki popsuł?

– Przyjął do wiadomości, że istnieją pewne zobowiązania z kampanii wyborczej. Podniesienie minimalnego wynagrodzenia, w tym minimalnej stawki godzinowej… Nie mówię, że to złe. Przesadzono jednak z wysokością. Popełniono błąd ekonomiczny.

Morawiecki uznał, że trzeba obniżyć wiek emerytalny i bardzo hojnie rozdać pieniądze w ramach programu 500+. Autoryzował to. Tym samym przyczynił się do osłabienia równowagi makroekonomicznej. Podważył możliwość realizowania tego, co zadeklarował. Osłabił swoją zdolność działania strategicznego. Nie zrobił nic by pobudzić inwestycje przedsiębiorstw. Słyszę o konstytucji dla firm, o ułatwieniach. Ciągłe trąbienie na ten temat staje się irytujące. Bo praktyka jest odwrotna. Gdy, nie można ściągnąć składek ZUS od podwykonawcy budowlanego, ściąga się je od głównego wykonawcy. Czyli w praktyce od innej firmy. Terroryzowanie przedsiębiorców kontrolami, grożenie im, to nie jest atmosfera, w której pojawi się to wszystko, na czym deklaratywnie zależy Morawieckiemu. Jego plan to dokument, który powoli przesuwa się na półkę.

Nie wieszczę katastrofy, nie mówię też, że mamy jakąś dramatyczną sytuację. Widzę jednak narastające problemy i brak reakcji. W gospodarce mamy więcej chaosu niż planu Morawieckiego. To mnie niepokoi. Z dnia na dzień to się nie wywróci. Polska gospodarka ma solidne podstawy. Ale te solidne podstawy, to przedsiębiorczość, którą rząd podkopuje.

Komentatorzy mówią, że PiS ma szczęście. Że ilekroć dochodzi do władzy, koniunktura gospodarcza mu sprzyja.

– Też to słyszę. Ale co to ma do rzeczy? Jak jest zła sytuacja, to trzeba się brać do roboty, nie marudzić.

Zgoda. Ale, jak jest dobra, to trzeba to wykorzystać.

– W powiedzeniu głupi ma szczęście jest błąd. Bo głupi, jeśli nawet ma szczęście, to i tak nie potrafi tego wykorzystać. Ilu ludzi wygrało w totolotka i szybko roztrwoniło cały majątek? Trzeba więc być mądrym, żeby umieć skorzystać ze szczęścia.

Właśnie o to mi chodzi.

– Dawałem Morawieckiemu kredyt zaufania. Choć jednocześnie od samego początku podkreślałem lekceważenie problemu nierównowagi w finansach publicznych. Ten problem został zepchnięty na bok. Morawiecki prawidłowo ponazywał inne problemy. Ale nazwać, a robić, to dwie różne rzeczy. Michał Boni napisał najprawdopodobniej najciekawszą wizję rozwojową Polski. Co z tego? Gdy to przedstawiał publicznie, mówiłem: „Michał, Ty zachowujesz się jak profesor, a jesteś politykiem. Masz to zrobić, a nie tylko mówić”. Na koniec okazało się, że nic z jego programu nie wyszło, to była tylko dekoracja.

Tak samo będzie z planem Morawieckiego?

– Pytanie czy to, co w końcu w ministerstwie zostało opracowane, to w ogóle jest główny plan ekonomiczny czy administracyjne rozpisania resortowych zadań. Na ponad 300 stronach, zapisano i pomieszano wszystko ze wszystkim. To dokument, który może służyć jedynie wydawaniu i wyciąganiu publicznych pieniędzy. To może uruchamiać przepychankę o dostęp do środków finansowych, zastępującą wysiłek ukierunkowany na efektywne gospodarowanie. Nie da się w ten sposób zapewnić krajowi rozwoju. Dla mnie to oznacza, że nadal pozostaniemy wielką gospodarczą montownią, głównie samochodów, mistrzami w przykręcaniu śrubek.

Ale Morawiecki właśnie to chce zmienić. Mamy zbudować własną markę motoryzacyjną.

– Mocno podkreślam, że od budowania fabryk i projektowania produktów nie jest rząd. Od tego są przedsiębiorcy. Niech rząd im stworzy warunki. Resztę zrobią sami.

Gdy byłem wicepremierem ciągle ktoś przychodził do mnie w sprawie lotnisk. „Zbudujmy kolejne, tu i tu” – namawiali. Odpowiadałem: „Będzie tyle lotnisk, ile dobrych projektów. Uruchomimy pieniądze publiczne, jeśli ponad 50 proc. wyłoży prywatny biznes”. Jeśli prywatni inwestorzy dadzą na lotnisko pieniądze, to ma to ekonomiczny sens. Oni to potrafią skalkulować. Ryzykują własnymi środkami i zrobią co należy, aby mieć zwrot z poniesionych nakładów. Jeśli ktoś przychodzi i mówi, że postawi fabrykę samochodów elektrycznych, że będzie eksportował, ale przeszkadzają mu jakieś przepisy, to warto się zastanowić, czy i jak mu pomóc. Czy to realne, czy usunięcie tych przepisów, nie zaszkodzi komuś innemu, czy nie popsuje rynku. Ale to jego inwestycja i jego ryzyko.

Publicznie pastwię nad pomysłem budowy satelity. Co to za problem wybudować satelitę? Problemem jest przemysł kosmiczny, który pociągnie całą gospodarkę. Ale przemysłu kosmicznego nie stworzy nasz przemysł zbrojeniowy zarządzany tak, jak jest zarządzany. Nie stworzy go państwo. Państwo tworzy warunki, może wspomagać. Ale inwestycja leży po stronie przedsiębiorcy. To on ponosi ryzyko. Nie może być tak, że ktoś zarobi tylko dlatego, że dałem mu przywileje. To nie daje efektywności i nie podnosi konkurencyjności. Na końcu to osłabia i niszczy gospodarkę. Epoka gierkowska niech czegoś nas uczy.

Wybory we Francji wygrał Emmanuel Macron. To dla nas dobrze?

– To zależy od nas. Przekonujące zwycięstwo Macrona oznacza, że będziemy wkrótce mieli Unię Europejską, która będzie formowała swojego silnie jądro. Będziemy musieli w przyspieszonym tempie rozstrzygać do jakiego stopnia chcemy być wewnątrz trzonu europejskiego, także w strefie euro. Jeśli zdecydujemy się zostać na zewnątrz, znów znajdziemy się na peryferiach Europy. Ale innego strategicznego wyboru nie będzie. Skończy się jazda na gapę, czy nam się to spodoba czy nie.

next.gazeta.pl

Piotr Miączyński

Czarodziejska różdżka Morawieckiego. Panie prezesie, melduję: skarbówka wzięta!

09 maja 2017

Msza św. z okazji powstania Krajowej Administracji Skarbowej. Katedra Polowa Wojska Polskiego w Warszawie, 28 lutego 2017 r.

Msza św. z okazji powstania Krajowej Administracji Skarbowej. Katedra Polowa Wojska Polskiego w Warszawie, 28 lutego 2017 r. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Krajowa Administracja Skarbowa, czyli nowa służba skarbowa, działa raptem 70 dni, ale resort finansów Mateusza Morawieckiego już wie, że będzie sukcesem: w Excelu budżet państwa pęcznieje, statystyki gwałtownie rosną, a właściwi ludzie znajdują w KAS zatrudnienie.

Według Ministerstwa Finansów największa od ponad 20 lat rewolucja w służbach skarbowych idzie śpiewająco.

Podatki? Właśnie resort Mateusza Morawieckiego pokazał dane za pierwszy kwartał. Dochody budżetu były wyższe o 8,4 mld zł w porównaniu z tym samym okresem w roku ubiegłym.

Najważniejszy dla fiskusa podatek VAT? Dochody w górę o 40,6 proc. rok do roku, czyli 12,2 mld zł więcej w państwowej kasie.

PIT? Przyniósł o 4,8 proc. więcej; to dodatkowe 0,5 mld.

CIT? Dochody są wyższe o 15,2 proc., czyli o ok. 1,3 mld.

Śledztwa skarbowe? Nowelizacja ustawy hazardowej, która weszła w życie 1 kwietnia, dała Totalizatorowi Sportowemu wyłączność na prowadzenie gier na automatach (poza kasynami). I od razu sukces – Kilka dni temu funkcjonariusze świeżo powołanej Krajowej Administracji Skarbowej zatrzymali ponad 7 tys. nielegalnych urządzeń do gier hazardowych. Zaczęło się od rutynowej kontroli samochodu dostawczego. Okazało się, że przewozi automaty z magazynów w pobliżu Ostródy. Znaleziono w nich tysiące „jednorękich bandytów”. Kara dla właścicieli może wynieść ponad 15 mln zł.

Sukces? Sukces. Według rządu reforma skarbówki i utworzenie KAS to pasmo nieustających sukcesów. A jak jest naprawdę?

Pomysł połączenia administracji podatkowej, kontroli skarbowej oraz celnej jest starszy niż rząd PiS. Zespół w tej sprawie powołała już kilkanaście lat temu dr Irena Ożóg, wieloletnia dyrektor departamentu podatków bezpośrednich, a potem wiceminister finansów.

Partia rządząca lubi przedstawiać się jako innowator, ale w większości przypadków jest jedynie kontynuatorem lub kopistą pomysłów poprzednich ekip. Tak było z jednolitym plikiem kontrolnym, czyli ujednoliconym standardem komputerowym do prowadzenia księgowości w firmach, który ma ułatwić urzędnikom kontrole – JPK opracowano za Platformy, a PiS go wdrożył. Tak było również z programem 500 plus, który wymyślił prof. Julian Auleytner pracujący kilka lat temu nad programem dla chadeckiej partii Polska Jest Najważniejsza.

Samej idei KAS trudno cokolwiek zarzucić: jedna służba skarbowa ma obniżyć koszty pobierania podatków, ułatwić walkę z szarą strefą. No i sprawić, że urzędnicy zaczną współpracować – konkurencja między formacjami była zażarta i idiotyczna z punktu widzenia interesów państwa. A także zmotywować pracowników urzędów skarbowych, dotąd słabo zarabiających – 60 proc. z nich ma wynagrodzenie podstawowe poniżej 3 tys. zł brutto miesięcznie.

KAS wymawia się „chaos”

W czym więc kłopot? Otóż PiS, zgodnie ze swoim DNA, zignorowało argumenty, że operacja powoływania nowej skarbówki jest robiona na wariata. Żeby ominąć uciążliwe konsultacje społeczne, utworzenie KAS, choć wymyślonej w Ministerstwie Finansów, zgłoszono jako projekt poselski. Skutek jest taki, że logikę ruchów skarbówki wyznacza teraz chaos.

Ot, choćby od 1 marca nie wiadomo, kto będzie w nowej służbie pracował, a kto nie. Ma się to okazać dopiero pod koniec maja. Za to już zapowiedziano, że będą zwolnienia. Oficjalnie: osób z uprawnieniami emerytalnymi (i to nie wszystkich) oraz współpracujących ze Służbą Bezpieczeństwa. Związkowcy z „Solidarności” zapytali więc resort finansów, ilu pracowników i funkcjonariuszy zatrudnionych w jednostkach organizacyjnych KAS zdobyło już uprawnienia emerytalne oraz ilu złożyło oświadczenia lustracyjne, w których przyznało się do współpracy ze służbami specjalnymi PRL?

Ministerstwo tego nie wie.

Zapowiedziano też, że zmienią się zasady wynagradzania. Na jakie? Nie wiadomo. Komu zostaną obcięte pensje? Nie wiadomo. Skąd KAS weźmie gigantyczne pieniądze na odprawy dla zwalnianych? Nie wiadomo.

Zwykły Kowalski nie musi współczuć niespecjalnie lubianym urzędnikom „pazernej” i „bezdusznej” skarbówki, ale ktoś musi dbać o budżetową machinę. Tylko jak ma pracować, nie wiedząc, co za miesiąc, dwa, trzy czeka jego, jego kolegów, przełożonych?

Nie wiadomo.

Pytań, na które nie znamy odpowiedzi, jest więcej.

Dlaczego skierowania do pracy w urzędach skarbowych dostają osoby, które znają się na zupełnie innych rzeczach, bo pracowały np. w komórkach dochodzeniowo-śledczych, oddziałach celnych bądź przez wiele lat prowadziły kontrole skarbowe?

Co z kontynuacją śledztw? Przecież część urzędników straciła dostęp do dokumentów.

Związek zawodowy celników obawia się o sprawy związane z akcyzą i grami hazardowymi. Powstanie KAS tłumaczono tym, że zadania służb celno-skarbowych są rozproszone i potrzebna jest nowa, zwarta, skuteczna instytucja. Tymczasem referat akcyzy i gier został rozbity na pięć komórek organizacyjnych rozdzielonych między dwa organy. Wcześniej akcyza podlegała celnicy, teraz zajmą się nią urzędy: skarbowy i celno-skarbowy. Mniejsza już o komplikacje dla podatników, ale ucierpi też budżet – dodatkowa koordynacja i wydłużony obieg dokumentów sprawią, że wiele spraw może się przedawnić, wiele będzie toczyć się dłużej.

KAS – sukces na kredyt

Ministerstwo Finansów ma prostą odpowiedź – wszystko idzie świetnie, reforma hula: pobór podatków idzie doskonale. Tylko czy to dowód wyjątkowego sukcesu? Przecież trudno, aby z dnia na dzień z powodu zmiany nazwy skarbówka zapomniała, jak się ściąga podatki.

A detale wyglądają już mniej różowo. Gigantyczny wzrost przychodów z podatku VAT jest przejściowy, w dodatku danymi łatwo manipulować.

I tak w grudniu – jak szacują analitycy – przedsiębiorcy dostali aż 5 mld zł zwrotu zatrzymanego VAT. Taki manewr był potrzebny rządowi, aby obniżyć deficyt w 2017 r. Za to teraz podatek spływa do budżetu szerokim strumieniem.

W budowlance od stycznia wprowadzono tzw. odwrócony VAT.

Podwykonawcy, którzy do tej pory kupowali usługi i towary bez VAT, teraz muszą go zapłacić. Podatek zwraca im potem urząd skarbowy – a procedura trwa kilka miesięcy. Międzynarodowe zrzeszenie firm doradczych i księgowych Grant Thornton szacuje, że w skali roku ta kilkumiesięczna darmowa pożyczka branży budowlanej dla budżetu wyniesie nawet 8,5 mld zł. Kiedyś te pieniądze trzeba będzie oddać.

No i wreszcie – dane o wzroście wpływów z podatków są za okres od stycznia do marca, a KAS powstała 1 marca. Większe wpływy nie są więc efektem reformy administracji skarbowej, tylko dobrej koniunktury gospodarczej, lepszej sytuacji na rynku pracy – oraz uszczelnienia systemu podatkowego. A ono trwa już od 2014 r. i jest zasługą również rządu PO-PSL.

Kontrolowana Administracja Skarbowa

Powołanie Krajowej Administracji Skarbowej nie różni się od innych reform PiS ani formą – arogancko, w pośpiechu, bez konsultacji i pochylenia się nad argumentami krytyków – ani zasadniczym celem. A ten jest prosty: chodzi o przejęcie kontroli na skarbówką. O zastraszenie pracowników i naszpikowanie służb skarbowych swoimi ludźmi.

Cel zasadniczy z całą pewnością uda się osiągnąć. A co z bonusem, czyli obiecywaną skutecznością? Tego, czy nowa służba będzie sprawniejsza niż dotychczasowe instytucje skarbowo-celne, szybko się tego nie dowiemy. KAS zacznie działać tak naprawdę pod koniec roku. Na razie skarbówka sunie siłą rozpędu.

wyborcza.pl

Abp Michalik o pedofilii: Gdy dziecko szuka miłości, ono lgnie i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga

mw, pap, 08 października 2013

Abp Józef Michalik

Abp Józef Michalik (Fot. Waldemar Kompała / AG)

– Wielu molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe – powiedział dziennikarzom abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, pytany o pedofilię w Kościele. – Często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga

Podczas rozpoczętego dziś Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, dziennikarze zapytali abp. Józefa Michalika o problem pedofilii w Kościele. Dosłowne cytaty z jego wypowiedziami podaje Polska Agencja Prasowa. Oto one:

„Boleję nad tym, oczywiście nikt nie może akceptować tego. Nie akceptuje ani Kościół, ani żaden człowiek Kościoła. Natomiast problem cały jest w tym, żeby tej troski o dziecko też nie ograniczyć tylko do ran, które zostały mu zadane. I to jeszcze w dodatku te rany, bywa, że one są przedstawiane w taki sposób troszkę redukcyjny. (…)

Ile jest ran w dziecięcych sercach, w dziecięcych życiorysach, kiedy rozchodzą się rodzice. Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, że to jest krzywda dla dziecka. Oczywiście, że jest wielką krzywdą molestowanie, nie wolno zapomnieć o tym, ale nie tylko to, może jeszcze więcej i szersze pole, dlaczego na ten temat nie mówimy? Też musimy mówić. Chcąc pełnić urząd proroczy, nie pomijajmy jednego ani drugiego. Bo to jest jakieś nasze zadanie.

Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga. (…)

Dzisiaj otrzymujemy z instancji międzynarodowych, światowych instrukcję, że mamy zaczynać informację, czy wprowadzenie w życie seksualne dziecka, w przedszkolach. To jest horrendalna rzecz, przecież trzeba pomóc i dziecku i rodzinie być mocniejszą, a nie iść po tej linii najłatwiejszej”.

Kilka godzin po tej wypowiedzi Kościół zwołał konferencję prasową. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch mówił: – To zwykły lapsus językowy. Sytuacja jest jasna: zero tolerancji dla pedofilii. Sam abp Michalik tłumaczył się ze swoich słów: – Dziecko ma prawo znaleźć miłość piękną i czystą. Człowiek zagubiony niejednokrotnie wykorzysta tę potrzebę.

Przeczytaj też – Abp Michalik: Dziecko jest niewinne i nie może być krzywdzone. Przepraszam za nieporozumienie.

 

wyborcza.pl

Zakonnica w Argentynie miała pomagać księżom-pedofilom. Dramat w szkole dla niesłyszących

09.05.2017

Siostra Kosaka Kumiko

 

42-letnia zakonnica jest oskarżona o pomoc w tuszowaniu przestępstw seksualnych księży. Jedna z ofiar opowiada, że kiedy jako pięciolatka krwawiła po gwałcie, zakonnica kazała jej założyć pieluchę.

Kosaka Kumiko, 42-letnia Japonka, którą większość życia spędziła w Argentynie, przez ostatni miesiąc pozostawała w ukryciu. W piątek jednak oddała się w ręce policji, która zarzuca jej, że pomagała księżom prowadzącym placówkę im. Antoniego Provoli dla dzieci niesłyszących i głuchoniemych w prowincji Mendoza tuszować przestępstwa seksualne – podał Independent.
„Zła siostra”

W szkole, w której pracowała Kumiko, miało dojść do co najmniej dwudziestu czterech przestępstw seksualnych. W związku z tą sprawą aresztowano już pięciu księży, którzy w nich uczestniczyli, m.in. 62-letniego ks. Horacio Corbacho. To właśnie on miał zgwałcić pięcioletnią dziewczynkę, która po latach zeznała policji, że zakonnica kazała jej po wszystkim założyć pieluchę, żeby zatamować krwawienie po ataku – informuje Washington Post.

Kosaka Kumiko, którą dzieci nazywały „złą siostrą”, twierdzi, że jest niewinna. – Nie wiedziałam, że dochodziło do molestowania. Jestem dobrą osobą, która oddała życie Bogu – powiedziała sędziemu.
Obraz Maryi Dziewicy

Zeznania ofiar księży są wstrząsające. Prokurator prowadzący sprawę opowiedział agencji AP, że w ośrodku znajdowała się „niewielka kaplica z obrazem Maryi Dziewicy i kilkoma krzesłami”. Dzieci chodziły się tam spowiadać i przyjmować komunię św. Tam też miało dojść do części przestępstw seksualnych.

Częściej jednak dochodziło do nich w damskiej toalecie. – Zawsze mówili o tym, jak o zabawie. „Zagrajmy” mówili. I zabierali nas do łazienki – opowiada jedna z ofiar. Inna kobieta opowiada, że widziała, jak jeden ksiądz gwałcił dziewczynkę, podczas gdy drugi zmuszał inną uczennicę do seksu oralnego.

Przed Argentyną były Włochy

Jeden z aresztowanych księży, 82-letni Nicola Corradi, wcześniej przebywał we włoskiej placówce im. Antoniego Provoli. Mężczyzna został przeniesiony po tym, jak w 2009 roku uczniowie ujawnili, że wielokrotnie doszło tam do przestępstw seksualnych. W wyniku śledztwa przeprowadzonego przez Watykan czterech księży zostało wtedy pozbawionych wolności, jednak Corradi nie został pociągnięty do odpowiedzialności.

msn.pl

Tak płaci TVP. Hojne nagrody, a kasa świeci pustkami

Dominika Wielowieyska, 09 maja 2017

Prezes TVP Jacek Kurski

Prezes TVP Jacek Kurski (KUBA ATYS)

Nienależne zasiłki chorobowe z kasy TVP i podpisywanie się pod pracą kolegów – tak obrotni dziennikarze zwiększają swoje pensje. A prezes TVP Jacek Kurski daje hojne nagrody. Tylko kasa telewizji świeci pustkami.

TVP jest w fatalnej sytuacji finansowej. Władze państwowej spółki poinformowały Radę Mediów Narodowych, że zeszły rok zamknęły stratą 180 mln zł. Spadły dochody TVP z reklam i abonamentu, a najważniejsze anteny – TVP 1, TVP 2 i TVP Info – zanotowały spadki oglądalności. Nominowany przez Prawo i Sprawiedliwość prezes TVP Jacek Kurski objął funkcję w styczniu 2016 r. Parę miesięcy później zdecydował o emisji obligacji o wartości 300 mln zł. TVP wykorzystała już połowę z tego kredytu. W kwietniu tego roku „Dziennik Gazeta Prawna” poinformował, że Kurski chce zaciągnąć kolejny kredyt – tym razem na 800 mln zł.

Chude czasy? Zależy dla kogo.

Sposób nr 1: chory też zarobi

W 2011 r. kadrowa TVP odruchowo spojrzała na ekran telewizora. A tam Adrian Klarenbach, którego zwolnienie lekarskie przed chwilą miała w ręce. I tak się zaczęła afera.

Władze spółki zleciły kontrolę. Wykazała, że dwoje dziennikarzy – Adrian Klarenbach i Edyta Lewandowska – „nienależnie” pobierali zasiłki chorobowe (podobnie jak inni dziennikarze, ale oni pobrali małe sumy). Klarenbach wziął „nienależnie” – jak czytamy w protokole z kontroli – ponad 87 tys. zł (od kwietnia 2010 r. do lutego 2011 r.). Lewandowska – ponad 35 tys. zł. Wtedy TVP rządzili na zmianę nominaci PiS i SLD.

Przez lata w TVP działał taki system: dziennikarz brał przez pierwsze pół miesiąca maksymalnie dużo dyżurów, a w drugiej szedł na zwolnienie lekarskie i brał zasiłek napompowany w pierwszej połowie miesiąca (jest wypłacany z kasy TVP). Niektórzy brali i zasiłek, i dyżury, kiedy formalnie byli na zwolnieniu. – Praktyka z lewymi zwolnieniami była powszechna. Niektórzy szefowie TVP Info straszyli dziennikarzy, że naślą na nich kontrolę z ZUS. Wtedy się trochę uspokoiło – mówi rozmówca z TVP.

– Dostałem sprawę w spadku po poprzednikach – mówi Jan Szul. Na jego biurko trafił raport z kontroli zasiłków. Szul był wówczas p.o. dyrektora Ośrodka Programów Regionalnych TVP. – Poinformowałem o sprawie przełożonych. O ile wiem, te osoby spłaciły wówczas połowę nienależnych im sum.

Tomasz Sandak, późniejszy szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (nadzoruje TVP Info): – Sprawę pamiętam, rozstaliśmy się z Adrianem Klarenbachem.

Także Lewandowska przestała pracować w TVP Info. Ale oboje wrócili do telewizji, kiedy jej prezesem został Jacek Kurski. Klarenbach jest dziś gwiazdą TVP Info.

– Demoralizujące. Okazuje się, że można robić takie rzeczy i nie ponieść żadnych konsekwencji – mówi jeden z byłych dziennikarzy TVP Info.

Wszystkie nadpłacone zasiłki chorobowe zostały przez te osoby w całości zwrócone. Sprawa jest zamknięta – poinformowała nas TVP. Nie podaje, kiedy i czy wraz z odsetkami spłacono nienależności.

Zobacz także:

Tłuste pulpety propagandy i ciepła wódka – w „Temacie dnia” Robert Makłowicz o tym, jak smakuje TVP

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21596686,video.html

Sposób nr 2: dopisać się

Kolejny system polega na dopisywaniu do kosztorysów poszczególnych programów osób, które z pracą nad nimi nie miały nic wspólnego. Ale dzięki podpisowi dostają wynagrodzenie. To nienowa praktyka w TVP, ale właśnie trwa kontrola w tej sprawie. Biuro prasowe telewizji: „W TVP 3 trwa postępowanie dotyczące prawidłowości rozliczania usług ujawnionych w kosztorysach produkcyjnych programów”.

Sposób nr 3: dostać nagrodę

W styczniu „Wyborcza” podała, że 50 tys. zł nagrody dostała Joanna Klimek, ówczesna szefowa biura koordynacji programowej i marketingu TVP. Prywatnie to narzeczona prezesa Kurskiego. W odpowiedzi zarząd TVP napisał, że Kurski nie nagrodził swojej narzeczonej. Można domniemywać, że zrobił to po prostu inny członek zarządu.

„W 2016 r. z funduszy nagród zostało nagrodzonych 208 osób fizycznych i podmiotów. Jedną z nagradzanych była dyr. Klimek. Żadna z przyznanych w 2016 r. premii nie opiewała na 50 tys. zł, najwyższa przyznana nagroda wyniosła 35 tys. zł i nie dotyczyła dyr. Klimek” – napisała TVP.

Ale „Wyborcza” dotarła do odręcznej notatki podpisanej przez Kurskiego. To lista nagrodzonych dziennikarzy. Wynika z niej, że zdarzały się nagrody wyższe niż 35 tys. zł (z notatki nie wynika, czy to sumy brutto, czy netto).

Aż 40 tys. zł otrzymał Jacek Łęski, gospodarz programu „Studio Polska”, specjalista od PR, który prowadzi też programy gospodarcze w TVP Info.

Prowadzący „Wiadomości” Michał Adamczyk dostał 20 tys. zł nagrody, a Marcin Tulicki, również dziennikarz serwisu – 15 tys. zł. Pozostali – w sumie 19 osób, m.in. Jarosław Olechowski, Klaudiusz Pobudzin, Bartłomiej Graczak, Damian Diaz czy Jan Korab – przeważnie otrzymywali po 10 lub 5 tys. zł. Nagrody wypłacano z Funduszu Popierania Twórczości, a więc z innej puli niż opisana w stanowisku TVP. Dlaczego decyzja o wypłatach to odręczna notatka? – Prezes Kurski nie chciał, aby to się dostało do oficjalnego obiegu informacji w firmie – mówi nam nasz informator.

– Nagrody są w TVP rzeczą normalną. Ale nie przypominam sobie, abym wypłacał tak duże sumy jak 40 tys. zł. Dawałem nagrody po 10 tys. i z konkretną adnotacją za co – mówi Juliusz Braun, były prezes TVP, dziś członek Rady Mediów Narodowych. I dodaje, że Fundusz Popierania Twórczości za jego czasów służył nagradzaniu pracowników, którzy nie są na etatach.

Tymczasem lista nagród dla etatowych pracowników TVP jest tajna. O jej zdobycie zabiegały m.in. osoby z PiS, które są krytyczne wobec prezesa Kurskiego. Na razie bezskutecznie.

wyborcza.pl

MON: możliwy wniosek o ściganie posłów PO za fałszywe zawiadomienie prokuratury

08.05.2017

Tomaszow Mazowiecki (woj. łódzkie), 19.11.2016. Pełnomocnik MON ds. wojskowej służby kobiet mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz podczas inauguracji projektu "Samoobrona Kobiet" w Szkole Podstawowej nr 1 im. Aleksandra Kamińskiego w Tomaszowie Mazowieckim, 19 bm. Samoobrona Kobiet to projekt bezpłatnych szkoleń, które będą się odbywały w 30 polskich miastach. Najlepsi wojskowi instruktorzy będą uczyli i pokazywali Polkom, jak doskonalić umiejętności i techniki samoobrony. Celem projektu jest popularyzacja sytemu szkoleniowego z walki wręcz Sił Zbrojnych RP w środowisku cywilnym, zapoznanie kobiet ze sposobem realizacji zajęć z walki wręcz w bliskim kontakcie, nauka podstawowych technik samoobrony oraz doskonalenie opanowanych chwytów i obezwładnień z zakresu samoobrony. (zuz) PAP/Grzegorz Michałowski

 

Jeśli PO zawiadomi prokuraturę ws. rzekomego przekroczenia uprawnień przez szefa MON – w związku z ujawnieniem tajemnic wojska – ministerstwo złoży wniosek o ściganie posłów PO za złożenie fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa – poinformowała rzeczniczka MON mjr Anna Pęzioł- Wójtowicz.

W poniedziałek PO złożyła wniosek do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, dając polskiej prokuraturze 48 godzin, aby z urzędu zajęła się sprawą przekroczenia uprawnień w pełnieniu obowiązków przez szefa MON, w związku z ujawnieniem tajemnic wojska. Według posłów do akt związanych z postępowaniem na śmigłowce – Caracale – dostęp mieli: były szef podkomisji smoleńskiej dr Wacław Berczyński, jego zastępca Kazimierz Nowaczyk i b. szef gabinetu politycznego MON Bartłomiej Misiewicz – osoby, które – zdaniem PO – nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.

Informacjom tym zaprzeczyło Ministerstwo Obrony Narodowej.

W poniedziałkowym komunikacie MON stwierdza, że „zgodnie z art. 34 ust. 5 pkt 2 ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych m.in. minister obrony narodowej może wyrazić pisemną zgodę na udostępnienie informacji niejawnych o klauzuli +tajne+ lub +ściśle tajne+ osobie, wobec której wszczęto poszerzone postępowanie sprawdzające”.

Jak podkreślił resort w przekazanym PAP stanowisku, wszystkie – wymieniane przez PO – osoby „w chwili zapoznawania się z dokumentami dotyczącymi przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla polskiej armii posiadały stosowne upoważnienia, a poszerzone postępowania sprawdzające były prowadzone przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego”.

„Mając na uwadze, że wobec wskazanych osób wszczęte zostały przez SKW poszerzone postępowania sprawdzające do klauzuli +ściśle tajne+, które zakończyły się wydaniem odpowiednich poświadczeń bezpieczeństwa, minister obrony narodowej miał pełne prawo do wydania tym osobom upoważnień do dostępu do informacji niejawnych” – poinformowała w komunikacie rzeczniczka MON.

Podkreśliła równocześnie, że „żadna z tych osób nie miała dostępu do dokumentacji offsetowej, ani nie brała udziału w rozmowach na ten temat”.

„Jednocześnie pragnę przypomnieć, że zgodnie z art. 238 Kodeksu karnego fałszywe zawiadamianie o popełnieniu przestępstwa jest penalizowane. Jeżeli zatem posłowie Platformy Obywatelskiej podtrzymają stanowisko w zakresie złożenia zawiadomienia do prokuratury w niniejszej sprawie, ministrowi obrony narodowej nie pozostanie nic innego, jak złożyć wniosek o ściganie za złożenie fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa” – napisała mjr Pęzioł-Wójtowicz.

Marcin Kierwiński, jeden z posłów PO, którzy występowali na poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział PAP, że parlamentarzyści odniosą się do stanowiska MON we wtorek.

Pięcioro posłów PO odwiedziło w piątek siedzibę MON w Warszawie, by zapoznać się z dokumentami z postępowania na śmigłowce, w którym poprzedni rząd wskazał maszyny H225M Caracal produkcji Airbus Helicopters; do realizacji umowy nie doszło. Po wizycie politycy PO poinformowali, że do akt związanych z postępowaniem mieli dostęp: Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz.

„Są dwie możliwości: albo MON – który uporczywie twierdzi, że Berczyński nie był pełnomocnikiem do spraw śmigłowców – złamał prawo w dostępie do informacji niejawnej, dostępie do tajemnicy państwowej, albo, co może bardziej prawdopodobne, Berczyński był pełnomocnikiem ds. śmigłowców i od samego początku MON w tej sprawie kłamie” – powiedział poseł PO Cezary Tomczyk w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie.

W kwietniu Berczyński w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” powiedział, że to on „wykończył” Caracale. Przedstawiciele rządu i politycy PiS zapewniali, że Berczyński nie miał nic wspólnego z negocjacjami offsetowymi, które rozpoczęły się we wrześniu 2015 r. i zakończyły bez podpisania umowy w październiku 2016 r.

Pod koniec kwietnia PO zapowiedziała zbadanie sprawy śmigłowców, zwłaszcza ewentualnego wpływu Berczyńskiego na rezygnację z kontraktu z Airbusem oraz – jak wtedy mówili politycy Platformy – planów MON w sprawie zakupu nowych śmigłowców.

27 kwietnia szef MON Antoni Macierewicz ocenił, że w istocie doszło do kompromitacji PO, „która próbując ukryć skandaliczne zamówienie na Caracale i płynące z tego potencjalnie zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, a zwłaszcza dla sytuacji finansowej polskich pracowników, próbuje oskarżać MON, a także pana dr. Berczyńskiego, że nielegalnie jakoby miał on wgląd w dokumentację dotyczącą tego przetargu”.

Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters. Protestowały wtedy będące wówczas w opozycji PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu. Kontraktu nie podpisano – na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu PiS, oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej. (PAP)

msn.pl

Miało być 12 śmigłowców, a ile będzie naprawdę? Odpowiedź MON zaskakuje

09.05.2017

EC725 Caracal

Sekretarz stanu w MON Bartosz Kownacki w odpowiedzi na interpelację posła Wojciecha Króla z PO przekazał informację dotyczącą zakupu śmigłowców dla polskiej armii. Jak czytamy, wśród zdefiniowanych priorytetów dot. kierunków w modernizacji technicznej w latach 2017-2022, śmigłowce nie występują.

„Odnosząc się bezpośrednio do poszczególnych pytań informuję, że do końca 2016 r. nie zostały dostarczone dwa śmigłowce dla Sił Zbrojnych RP, ponieważ nie zawarto stosownej umowy na ich dostawę” – pisze w odpowiedzi na interpelację posła Wojciecha Króla sekretarz stanu w MON. „Plan dostarczenia dla Sił Zbrojnych RP ośmiu śmigłowców do końca 2017 r. jest aktualny. Niemniej jednak trzeba mieć świadomość, że termin dostawy jest uzależniony od wynegocjowanych warunków umowy, jak też możliwości potencjalnego wykonawcy” – dodaje Kowacki.

Jak czytamy dalej, aktualnie w resorcie obrony narodowej prowadzone są dwa postępowania na zakup śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP. „Sprzęt ten jest pozyskiwany celem zaspokojenia pilnej potrzeby operacyjnej. Dla uniknięcia zakłóceń w realizacji harmonogramu wymienionego procesu są prowadzone różnorodne działania ukierunkowane na minimalizacje ryzyk mogących mieć wpływ na potencjalne opóźnienia w dostawach” – tłumaczy sekretarz stanu w MON.

Kownacki informuje, że analiza środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego, potrzeb operacyjnych i posiadanych zdolności Sił Zbrojnych RP wskazała priorytetowe kierunki w modernizacji technicznej w latach 2017-2022. „Wśród zdefiniowanych priorytetów śmigłowce nie występują” – wyjaśnia dalej i tłumaczy, że w pierwszej kolejności planowane jest pozyskanie takich typów rozpatrywanych statków powietrznych, które „zaspokoją najpilniejsze potrzeby armii w zakresie lotnictwa śmigłowcowego”.

27 marca MON informowało, że do resortu wpłynęły oferty zaproszonych do negocjacji dostawców śmigłowców przeznaczonych dla wojsk specjalnych oraz dla Marynarki Wojennej. W komunikacie podano, że komisje prowadzące postępowanie zaczęły już analizować dokumentację ofertową. Jak podkreślało MON, w każdym przypadku jest to kilkanaście tysięcy stron. „O wynikach prowadzonego, w trybie całkowitej poufności, postępowania opinia publiczna zostanie poinformowana niezwłocznie po jego zakończeniu” – przekazano.

RMF FM podawało także wówczas, że kupionych zostanie 12, a nie 16 śmigłowców, jak zakładano. Początkowo termin składania ofert ustalono na 13 marca, ale dzień później Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że na wniosek jednego z oferentów, który bierze udział w przetargu, Inspektorat Uzbrojenia wyraził zgodę na przedłużenie terminu składania ofert do dnia 27 marca bieżącego roku. Oferent wskazywał, że „był niezdolny do przygotowania kompletnej oferty w przewidzianym terminie”.

msn.pl

Pół roku temu byście w to nie uwierzyli. W oparach absurdu PiS-u

Gazeta.pl, 08.05.2017
25 października 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość otrzymało od społeczeństwa mandat na rządzenie. Pół roku temu byliśmy przekonani, że rządząca partia nie będzie w stanie nas już zaskoczyć. Myliliśmy się.

gazeta.pl

Prezes Kaczyński w slipach obraża uczucia. Wójt: Więcej takich wystaw nie będzie

Ewa Furtak, 09 maja 2017

praca Piotra Jakubczaka z wystawy w Galerii Kukuczka w Jasnowicach w gminie Istebna

praca Piotra Jakubczaka z wystawy w Galerii Kukuczka w Jasnowicach w gminie Istebna (Archiwum Piotra Jakubczaka)

Czy obrazy przedstawiające czołowych polityków PiS mogą obrażać uczucia religijne i patriotyczne? Wójt Istebnej uznał, że owszem. I obiecał, że obrazoburczej sztuki już w miejscowej galerii nie będzie.

Galeria Kukuczka od siedmiu lat działa w budynkach na dawnym polsko-czeskim przejściu granicznym w Jasnowicach w gminie Istebna. Zobaczyć tam można m.in. obrazy, ceramikę artystyczną czy znane na całym świecie wyroby miejscowych koronczarek. Jednym z artystów współpracujących regularnie z galerią jest Piotr Jakubczak, autor wystawy „Polska Golgota, czyli Ołtarz Hipokryzji”, która ostatnio zatrzęsła okolicą. Powód? Obrazy przedstawiające Jarosława Kaczyńskiego w biało-czerwonych slipach na tle krzyża, Antoniego Macierewicza w rydwanie obok rozbitego samolotu oraz Beatę Szydło trzymającą na rękach postać przypominającą o. Rydzyka. Gdy zdjęcia z wystawy trafiły na portale społecznościowe, wtedy się zaczęło.

Górale domagają się reakcji

„Skandal. Obrażające uczucia religijne i patriotyczne karykatury zostały wystawione w miejscowej galerii sztuki” – pisała „Gazeta Polska Codziennie”. – Takie wystawy nie mogą mieć miejsca, bo uderzają w wartości narodowe i obrażają uczucia religijne. Nie możemy się na to zgodzić – mówił w rozmowie z „GPC” Jan Legierski, miejscowy działacz PiS.

Te opinie miały swoją wagę, bo w Istebnej – inaczej niż w sąsiedniej luterańskiej Wiśle – PiS zdobył w ostatnich wyborach duże poparcie, a prowadzący galerię Jan Kukuczka wynajmuje pomieszczenia od gminy. Po nagłośnieniu sprawy górale zaczęli domagać się od wójta, by natychmiast rozwiązał umowę najmu, zaś prawicowe media zaczęły wyciągać Kukuczce brudy z PRL-u. Nic więc dziwnego, że szef galerii postanowił szybko usunąć wystawę. Ale to nie zakończyło awantury.

Takiej sztuki u nas nie będzie

W piątek na stronie urzędu gminy pojawiły się oficjalne przeprosiny Henryka Gazurka, wójta Istebnej. Wójt Gazurek solennie zapewnia, że nie ma i nie będzie zgody na prezentację „takich prac” w budynkach będących własnością gminy. „Obrazy te w sposób jednoznaczny wykorzystują symbolikę chrześcijańską, obrażając przy tym przede wszystkim uczucia religijne naszych mieszkańców, którzy w ogromnej większości są ludźmi wierzącymi” – napisał w oświadczeniu.

I dodał, że tylko przez wzgląd na szybkie usunięcie wystawy nie zdecydował się na wypowiedzenie galerii umowy.

Kaja się także Kukuczka. Gdzie tylko można – od strony urzędu gminy po Facebooka. Przeprasza wójta, mieszkańców i w ogóle wszystkich, którzy czują się zgorszeni pokazanymi obrazami. Obiecuje, że już nigdy w galerii w Jasnowicach nie pojawi się sztuka obrażająca uczucia religijne.

Istebniański radny Józef Michałek tłumaczy „Wyborczej”, że wystawa była „zdecydowaną przesadą”: – Jesteśmy w Istebnej dosyć konserwatywnym środowiskiem, z góry można było przewidzieć, jakie będą reakcje. Ja się temu oburzeniu ani trochę nie dziwię. Nie chodzi nawet o to, jak pokazano na tych obrazach polityków, ale o kwestie religii.

Autor: Stałem się wyklęty

Co na to wszystko artysta? Piotr Jakubczak mówi, że do głowy by mu nawet nie przyszło, że rozpęta się taka afera. Przekonuje, że to nie była nawet wystawa, ale prywatny pokaz „Ołtarza Hipokryzji” dla przyjaciół. – Zdjęcia znalazły się na Facebooku i wtedy się zaczęło. Plują na mnie, wrzeszczą, mówili o tym nawet w kościele. Stałem się artystą wyklętym – mówi „Wyborczej”. – To już klasyczna mowa nienawiści, wieszają na mnie psy, czuję się zagrożony – uważa.

Jakubczak mieszka w sąsiadującej z Istebną Jaworzynce. Mówi, że musiał schować swoje obrazy, bo bał się, że ktoś będzie próbował je spalić. – Nie miałem zamiaru obrażania niczyich uczuć religijnych, wręcz przeciwnie, próbowałem wskazać na hipokryzję polityków. Nie załamuję się, pracuję nad kolejnym cyklem, mam nadzieję, że będzie gotowy już jesienią – zapowiada.

W piątek w Galerii Kukuczka otwarta została wystawa drewnianych rzeźb Grzegorza Michałka. Ta nie budzi już żadnych kontrowersji. – I całe szczęście. Ostatnia afera może odstraszyć turystów. Dzwonił do mnie znajomy i pytał, czy przyjeżdżać na weekend, czy też może ktoś planuje jakieś protestacyjne marsze przeciwko wystawie. Szkoda, że zrobiło się o tym głośno, trzeba było szybko załatwić sprawę tu, na miejscu – wzdycha jeden z górali.

wyborcza.pl

Katarzyna Kolenda-Zaleska, Fakty TVN

Prezydent Andrzej próbuje uciec z „Ucha Prezesa”

08 maja 2017

Andrzej Duda na obchodach rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja

Andrzej Duda na obchodach rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja (Fot. SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Kaczyński milczy w sprawie referendum konstytucyjnego, bo nie przywiązuje do słów głowy państwa najmniejszej wagi. Andrzej Duda strzelił sobie w stopę boleśniej niż Bronisław Komorowski ogłaszający referendum w sprawie JOW-ów

Desperacja jest złym doradcą, a w polityce to już szczególnie. Przekonał się o tym Bronisław Komorowski, który tuż po pierwszej turze wyborów prezydenckich ogłosił referendum w sprawie okręgów jednomandatowych. Zamysł był czytelny dla każdego. Widmo porażki zajrzało mu w oczy i kompletnie nieprzemyślaną obietnicą pogrążył się całkowicie. Wyborcy nie lubią, gdy polityk koniunkturalnie się im podlizuje. I są niezwykle wyczuleni na takie akcje.

Jaki rodzaj desperacji zajrzał w oczy Andrzejowi Dudzie, że nagle ogłasza referendum konstytucyjne? Prezydent wybrał nieszczególnie i argument, i czas – powoływanie się na wolę suwerena w chwili, kiedy władza wciąż zapowiadająca, że będzie słuchać obywateli, odrzuca prawie milion podpisów w sprawie referendum edukacyjnego, wygląda jak żart. Toteż nikt nie potraktował tego poważnie i teraz Duda musi przełknąć porażkę jak kiedyś Komorowski.

Być może wszyscy podeszliby do referendum bardziej serio, gdyby to był pomysł, a nie jakiś mglisty zarys pomysłu. Takich rzeczy jak referendum konstytucyjne nie wymyśla się w godzinę.

Tylko jak oczekiwać, że prezydent nasyci swoje hasło treścią, skoro nadal sprawia wrażenie, jakby nie miał pojęcia, jakiej konstytucji by chciał. Co wymaga poprawy, co wymaga zmiany – głowa państwa nie odpowiada. Czy jest zwolennikiem silnej władzy premiera, czy może prezydenta? Nie wiadomo. Czy dziś, gdy PiS przystępuje do ostatecznej rozprawy z sędziami, prezydent nadal chce zapisu o niezależności i niezawisłości sądów? A może chce jeszcze pomajstrować przy Trybunale Konstytucyjnym, aby zapewnić sobie lepsze alibi za łamanie ustawy zasadniczej?

Prezydent nie przedstawił żadnych pytań nie tylko dlatego, że – jak mówią złośliwcy – to wymagałoby większej intelektualnej pracy. Przede wszystkim przestraszył się, jak zareaguje na nie prezes, bo raczej nie wie, jaka wizja ustroju państwa tli się w głowie Jarosława Kaczyńskiego. Pewne tylko, że nie ta z poprzedniego projektu konstytucji PiS, która miała dawać pełnię władzy prezydentowi – którym był Lech Kaczyński.

Desperacki pomysł nie musi się stać wizerunkową porażką, jeśli odpowiednio się go sprzeda. Ale Pałac Prezydencki nie udźwignął i tego. Chaotyczny przekaz, sprzeczne wypowiedzi… Andrzej Duda może i zaskoczył polityków PiS, ale oni, sprawniejsi w politycznych gierkach, szybko zrobili wszystko, by pokazać prezydentowi jego miejsce w szeregu.

A Jarosław Kaczyński milczy. To milczenie też ma szczególną wymowę. Widać, że po prostu nie przywiązuje do słów głowy państwa najmniejszej wagi.

Mogę się założyć, że za rok żadnego referendum konstytucyjnego nie będzie. PiS woli samo opracować sobie projekt konstytucji i bez pytania suwerena, który może się postawić (tak jak się postawił przy ustawie warszawskiej), zrobić swoje. Po co tak ryzykować?

Bronisław Komorowski próbował się uwiarygodnić w oczach wyborców Pawła Kukiza. Andrzej Duda próbuje się uwiarygodnić wśród widzów „Ucha Prezesa”. To próba z góry skazana na porażkę. Bo po prostu nie tędy droga.

Wiarygodność zdobywa się w zupełnie inny sposób, a ta prezydentura jest tego sposobu całkowitym zaprzeczeniem.

wyborcza.pl

21 tys. stron dokumentów z MON dla kolegów Macierewicza

Paweł Wroński, 09 maja 2017

Wacław Berczyński i minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz podczas konferencji podkomisji do spraw zbadania katastrofy smoleńskiej

Wacław Berczyński i minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz podczas konferencji podkomisji do spraw zbadania katastrofy smoleńskiej (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Opozycja: „Nie możemy pozwolić, by afera dotycząca 13 mld zł rozpłynęła się w powietrzu”. Chodzi o Wacława Berczyńskiego, który chwalił się „wykończeniem” kontraktu na zakup śmigłowców Caracal. „Wyborcza” ustaliła, że towarzyszył szefowi MON podczas wizyty we Francji, gdzie omawiano zakup

Platforma Obywatelska domaga się, aby w ciągu 48 godz. prokuratura zajęła się rolą Antoniego Macierewicza i jego doradców, w tym dr. Wacława Berczyńskiego, w przetargu na śmigłowce. Zakup 50 caracali francuskiej firmy Airbus za 13 mld zł prowadził jeszcze rząd PO-PSL, rząd PiS zerwał rozmowy. Jak do tego doszło?

Posłowie PO zbadali, kto miał dostęp do dokumentacji przetargowej. Ich zdaniem byli to smoleńscy eksperci Antoniego Macierewicza – Wacław Berczyński i Kazimierz Nowaczyk (fizyk zajmujący się światłem) – oraz były asystent szefa MON Bartłomiej Misiewicz (wcześniej pracownik apteki). PO chce wszczęcia śledztwa ws. przekraczania uprawnień oraz złamania tajemnicy wojskowej i służbowej przez Macierewicza i jego ludzi.

Berczyński we Francji z Macierewiczem

Berczyński był szefem podkomisji w MON, która ponownie badała przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jej ostatnia teza: na pokładzie samolotu z polską delegacją w Smoleńsku wybuchła „bomba termobaryczna”. Za to afera ze śmigłowcami wybuchła w kwietniu, gdy Berczyński w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” pochwalił się, że był „pełnomocnikiem ds. śmigłowców” Macierewicza i że to on „wykończył caracale”. Po wywiadzie Berczyński, który ma też amerykańskie obywatelstwo, zniknął z Polski. Zrezygnował z szefowania podkomisji w MON i z rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych w Łodzi.

Ministerstwo Obrony twierdzi, że Berczyński nie był pełnomocnikiem Macierewicza i „nie miał wpływu na postępowanie przetargowe” oraz że w czasie, gdy miał on dostęp do dokumentów, sprawą przetargu nie zajmował się MON, lecz Ministerstwo Rozwoju. Ale „Wyborcza” ustaliła, że towarzyszył ministrowi Macierewiczowi podczas wizyty w Paryżu w lutym 2016 r. Doradzał tam Macierewiczowi, który rozmawiał z ministrem obrony Francji Jean-Yves’em Le Drianem o kontrakcie na caracale.

Wątpliwości opozycji budzi też udział Berczyńskiego w innych działaniach MON. Berczyński przez 21 lat pracował dla amerykańskiej firmy Boeing, która sfinansowała mu studia i dała kredyt na zakup nieruchomości. Trzy samoloty Boeinga – z naruszeniem prawa, jak twierdzi Krajowa Izba Odwoławcza – zostały kupione przez MON do przewozu rządu. Kwota: 2 mld zł. Procedura: bez przetargu. Do zakupu doszło niespełna miesiąc przed wyjazdem Berczyńskiego z Polski.

Wiceministrowie obrony Michał Dworczyk i Bartosz Kownacki przekonują, że Berczyński na przełomie lat 2015 i 2016 oglądał w MON „wyłącznie archiwalną” dokumentację przetargu na caracale. Przypomnijmy: negocjacje zakończono z powodu „braku postępu rozmów” w październiku 2016 r. Pozostaje pytanie, dlaczego w lutym Macierewicz w Paryżu rozmawiał o caracalach.

Dokumenty z MON dla Berczyńskiego, Nowaczyka i Misiewicza

MON nie jest w stanie wyjaśnić, z jakich powodów Berczyński otrzymał od Macierewicza zgodę na dostęp do znajdujących się w MON informacji firm przetargowych. Dokumenty miały klauzule „niejawne – zastrzeżone”.

– Te dokumenty są tajemnicą firmy, która nam je powierzyła – mówi „Wyborczej” pracownik MON. – Nikt już do nas nie będzie miał zaufania, skoro każdy przyjaciel ministra może grzebać w dokumentacji. Taka wiedza to majątek, można ją sprzedać konkurencyjnej firmie.

Według naszego informatora z MON Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz dostali z Inspektoratu Uzbrojenia MON ok. 21 tys. stron dokumentów. Kopiowanie wstrzymano, bo „nie wytrzymywały drukarki w ministerstwie”. Odbiór dokumentów kwitował płk Kazimierz Bednorz, szef Centrum Operacyjnego MON. Według naszych źródeł Macierewicz był uprzedzany o możliwych konsekwencjach prawnych wynikających z kopiowania dokumentacji przetargowej. O powielaniu dokumentów pisał „Dziennik Gazeta Prawna”. MON podkreśla, że nielegalnego kopiowania nie było.

Przetarg od października 2016 r. bada prokuratura, od 25 kwietnia uwzględnia „wątek dr. Berczyńskiego”.

gazeta.pl

PiS ma nowego wroga. Premier Norwegii: Nie możemy dopuścić, by polski rząd miał kontrolę nad naszymi pieniędzmi

08.05.2017

rawo i Sprawiedliwość próbowało przejąć kontrolę nad pieniędzmi z Funduszy Norweskich i Funduszy Europejskiego Obszaru Gospodarczego, którymi do tej pory zarządzała Fundacja Batorego. I otworzyło w ten sposób kolejny front wojny z Zachodem. Na takie rozwiązanie nie zgadza się premier Norwegii Erna Solberg. I grozi zakręceniem kurka z pieniędzmi dla Warszawy.

Fundusze Norweskie to pieniądze, które wpłacają do unijnej kasy kraje nienależące do Unii Europejskiej w zamian za dostęp do wolnego rynku. Wysokość wpłat określana jest na podstawie umowy między Norwegią a UE, ale sposób ich spożytkowania to już przedmiot ustaleń między Norwegią i krajem, do którego te pieniądze mają trafić. W przypadku Polski od lat zarządzała nimi Fundacja Batorego.

 

Jednak Prawo i Sprawiedliwość spróbowało położyć łapę na tych milionach. Pojawił się plan, by pieniędzmi dysponowało rządowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Na takie rozwiązanie nie chce się jednak zgodzić premier Norwegii Erna Solberg. Przekonuje, że nie może dopuścić do tego, by polski rząd przejął kontrolę nad pieniędzmi, które jej kraj przeznacza na cele społeczne. Solberg stawia na dotychczasowe rozwiązanie, w którym niezależna od rządu organizacja rozdzielała powierzone środki.

 

Negocjacje w tej sprawie toczą się już niemal od roku, ale PiS nie posunął się w nich nawet o milimetr. Choć rząd wyrażał niezadowolenie, że pieniędzmi dysponuje organizacja krytykowana za wspieranie organizacji lewicowych, LGBT, liberalnych i feministek, norweska premier pozostaje nieugięta. – Sektor obywatelski nie może być kontrolowany przez państwo – twierdzi Solberg. I tylko patrzeć, jak pojawi się na liście największych wrogów PiS, obok Fransa Timmermansa, Martina Schulza i członków Komisji Weneckiej.

źródło: Hegnar.no

naTemat.pl

Jaśkowiak: Kaczyński uczyni z Polski dojrzałą demokrację. Niechcący

WYWIAD
Michał Wybieralski, Michał Danielewski, 08 maja 2017

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak (DARIA ŁAKOMA)

– Zapraszałem koleżeństwo z PO na Marsz Równości, nie przyszli. Nie robiłbym jednak z tego sprawy politycznej, to kwestia indywidualnych wyborów – mówi Jacek Jaskowiak, prezydent Poznania.

Michał Wybieralski, Michał Danielewski: Twierdzi pan, że Jarosław Kaczyński wkrótce straci władzę.

Jacek Jaśkowiak: Nie tylko straci władzę, ale też – niechcący – doprowadzi do tego, że Polska stanie się dojrzałą demokracją. Wyzwolił przecież niezwykłą energię społeczną, zachęcił ludzi do zaangażowania się w życie publiczne. To wielki kapitał, a Kaczyński mimowolnie go odblokował. Jednocześnie coraz bardziej widoczna śmieszność i nieporadność jego rządów doprowadzi do zrujnowania tego, co dla Prezesa PiS najważniejsze: swojego wizerunku męża stanu oraz mitu jego brata. Niedawno byłem na sztuce „Bitwa Warszawska 1920” Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. W jednej ze scen Piłsudski mówi o ewentualnej porażce. To kwestia dosyć wulgarna, ale zacytuję: „I cały życiorys w piździec”. Pomyślałem wtedy o Kaczyńskim. Tyle że Marszałkowi się udało, a prezesa historia boleśnie rozliczy.

Jeśli Kaczyński jest tak śmieszny i nieporadny, to co powiedzieć o jego przeciwnikach? Czytamy kolejne wywiady, słuchamy wypowiedzi – również pana szefa Grzegorza Schetyny – i mamy wrażenie, że cała strategia opozycji opiera się na jednym założeniu: trwać, czekać, nie drażnić wyborców, aż PiS sam się w końcu wywróci. Być może nawet tak będzie, ale czy taka polityka ma jakikolwiek sens?

– Obserwuję, że wśród elit – ludzi mediów, kultury, biznesu – rośnie wielkie oczekiwanie, by pojawił się ktoś nowy. Wiele oczu spogląda w stronę Roberta Biedronia. Natomiast ja słów i działań Grzegorza Schetyny nie spłycałbym do taktyki „anty-PiS”. Jeśli chodzi o kwestie obyczajowe czy kulturowe, pewnie jestem bardziej otwarty, natomiast jak to się ukształtuje w Poznaniu, pokażą już następne wybory samorządowe. Działania podjęte przeze mnie w sferze symbolicznej mogą okazać się błędem. Kto wie, może inna strategia i trochę większa zachowawczość byłyby bardziej racjonalne z politycznego punktu widzenia? Grzegorz Schetyna jest bardzo doświadczony, wie, jak należy wygrywać – nic więc dziwnego, że jest ostrożniejszy od takiego nieopierzonego politycznego nowicjusza jak ja.

Wygrywając wybory z odważnym, europejskim programem, udowodnił pan, że Poznań nie jest tak konserwatywnym miastem, jakim mógłby się wydawać. Chodzi pan na Marsze Równości, występuje przeciwko rasizmowi, broni sztuki przed cenzurą i świat się z tego powodu nie zawalił. Może to samo powinna zrobić PO?

– Nie chciałbym na podstawie nastrojów w dużych miastach formułować generalnych ocen, trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w mniejszych miejscowościach, szczególnie na ścianie wschodniej, ale intuicyjnie stwierdzam, że od 1989 roku Polacy bardzo zmienili się mentalnie. Jest nam w tej chwili na pewno bliżej do mentalności skandynawskiej czy zachodnioeuropejskiej niż do białoruskiej. Dlatego tak wielka odpowiedzialność ciąży na identyfikujących się z tymi wartościami politykach: muszą dawać przykład. Nawet wbrew politycznym kalkulacjom. Stawanie po stronie cywilizacyjnych wartości europejskich to moja powinność, do tego zachęcam też moich kolegów i koleżanki z partii. I kiedy dziś słucham wypowiedzi działaczy poznańskiej Platformy, to słyszę i widzę zmianę.

Na początku obserwowali, czy – na przykład – moja twarda postawa wobec Kościoła spotka się z poparciem społecznym. Kiedy okazało się, że tak, łatwiej było im przyjąć, że to słuszny kierunek. Zresztą Grzegorz Schetyna też o tym mówił: najbardziej w ostatnich latach zawiódł w Polsce Kościół, bo zaangażował się politycznie po stronie PiS. I to w sytuacji, gdy u władzy była PO, czyli partia chadecka. Kościół korzystał z bardzo życzliwej postawy rządzących również za czasów SLD i PSL. Tak jednoznaczne popieranie w wyborach jednej partii jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe – w sensie moralnym, ale i strategicznym.

Pan chce nas przekonać, że Schetyna obrał sprytną taktykę, by nie powiedzieć Polakom wszystkiego do końca, wygrać, a potem dokonać tutaj skoku cywilizacyjnego?

– Nie, niczego takiego nie powiedziałem. Zaskakują mnie nawet najbardziej konserwatywnymi politycy Platformy, gdy mówią, że bardzo im się podoba to, co robię w Poznaniu. Że co prawda oni na Marsz Równości nie pójdą, ale mi gratulują i trzymają kciuki. To są fajne rozmowy – na przykład okazuje się, że ich dzieci już chodzą na te marsze.

Z satysfakcją wdrażam także zmiany, jakie długo pozostawały postulatami ruchów miejskich. Co więcej, również na poziomie krajowym mam duży wpływ na to, by – po wygranych przez Platformę wyborach – wprowadzać je w życie też w innych miastach. Wszędzie bowiem trzeba zdecydowanie stawiać na transport publiczny, rewitalizować centra, odzyskiwać przestrzeń dla pieszych, przeciwdziałać chaotycznej zabudowie. Robimy to w Poznaniu – newralgiczne obszary, jak transport i planowanie przestrzenne, powierzyłem aktywiście miejskiemu. Był moim kontrkandydatem w kampanii wyborczej, a teraz – jako mój zastępca – ponosi współodpowiedzialność za miasto. Bardzo mi się podoba to otwarcie Platformy i jasna deklaracja przewodniczącego Schetyny, że docenia ogromny potencjał ruchów miejskich. Traktuję to jako swój sukces.

Wielkie nadzieje pokładam także w kulturze. Nie tylko w tym sensie, że czerpię inspirację ze sztuki teatralnej, z tego, co czytam, czego słucham – Dylana, Kaczmarskiego, Kleyffa. Ale również w sensie politycznym: bo to artyści potrafią wcześniej niż inni zauważyć patologie, niesprawiedliwość. Gdyby sprawujący władzę wsłuchiwali się w głos poznańskiego Teatru Ósmego Dnia w sprawie krzywdy lokatorów kamienic przejmowanych przez „czyścicieli”, pewnie potrafiliby szybciej i lepiej zareagować. Gorąco zachęcam więc polityków PiS, by zaczęli chodzić do teatru.

Grzegorz Schetyna też mógłby zacząć.

– O to, czy chodzi, to już trzeba zapytać go bezpośrednio. Ale Boba Dylana lubi – był na koncercie, jego tekstów słuchał „ze zrozumieniem”.

PiS przez lata stał za konkretnym pakietem światopoglądowym: że Polska ma być solidarna, katolicka, dumna, z nowymi elitami, wyczyszczona z „szarej sieci układu”. Można to różnie oceniać, ale konsekwencji nie można im odmówić. I to dało im wyborcze zwycięstwo. A Platforma ciągle taka ostrożna, żeby, broń Boże, nikogo nie zrazić, nie wyjść przed szereg, nie wychylić się…

– Po pierwsze: PiS nie proponuje żadnych wartości, tylko podejmuje konkretne polityczne działania, szkodliwe dla polskiego społeczeństwa. Partia Kaczyńskiego wyrządziła wielką krzywdę wspólnocie. Przez lata przekonywała Polaków, że ci, którzy rządzą, to złodzieje i oszuści. Różnego rodzaju słabości, błędy, nawet przestępstwa dotyczyły może jednego procentu, a poprzez propagandę PiS i medialną pogoń za klikami tworzył się fałszywy obraz, że tak wygląda całość. Powtarzam: te podziały i nienawiść to wielka krzywda wyrządzona polskiemu społeczeństwu. I w tej chwili, gdy się rozmawia ze zwolennikami PiS, nie ma co liczyć na dialog czy debatę, a ich sądy stają się coraz częściej zupełnie irracjonalne. Więc ja bym nie rozpatrywał wygranej PiS w kategoriach genialnej strategii. To oparte na kłamstwie smoleńskim, systematycznie uprawiane szkodnictwo.

W Poznaniu wziął pan na sztandar otwartość, świeckość, sprzeciw wobec cenzury w sztuce. Był pan na Marszu Równości. Pana koledzy z partii – nie. Musiał pan zdawać sobie sprawę, że to jest wyzwanie rzucone również pana obozowi politycznemu. Nie było do tej pory polityka w PO, który tak otwarcie wyznawałby liberalne światopoglądowo wartości.

– Zapraszałem koleżeństwo z PO na Marsz Równości, nie przyszli. Nie robiłbym jednak z tego sprawy politycznej, to kwestia indywidualnych wyborów. Dla mnie to oczywistość: przynależymy do zachodniej Europy, powinniśmy się więc kierować wspólnymi wartościami. Ja jestem do nich bardzo mocno przywiązany, utożsamiam się z nimi. Nie zapominam o nich, pełniąc funkcję prezydenta, tylko je podkreślam. Nie ma w tym niczego egzotycznego.

I ciągnie pan Platformę w stronę europejskich standardów.

– Bo dziś to jedyny słuszny wybór! Widzę, jaki dystans dzieli Poznań od najciekawszych miast w Europie, ale patrzę też na drogę, jaką niektóre z nich pokonały. Bo nie wszystkie były tak bogate jak Wiedeń. Wręcz przeciwnie, były również biedne, jak Kopenhaga, czy z problemami, jak Eindhoven. Ale się podniosły. Te swoje problemy potrafiły przekuć w atut, wykrzesać energię z mieszkańców. Chcę zrobić to samo. I cieszę się, że wpływam na kolegów i koleżanki z Platformy. Początkowo w większym zakresie udawało mi się to na poziomie krajowym, ale teraz widzę, że coraz lepiej się dogaduję z poznańskimi działaczami. I do pewnych rzeczy potrafię ich przekonać. Bo politykę traktuję jako grę zespołową. Przez 20 lat doradzałem przedsiębiorcom – gdybym mówił im to, co chcieli usłyszeć, nigdy nie zmieniłbym niczego w firmach, z którymi współpracowałem. Właścicielom czy prezesom zarządu czasami musiałem mówić bardzo nieprzyjemne rzeczy. Starałem się, by forma była dla nich do strawienia, a potem działaliśmy razem.

Jestem zwolennikiem dużej dynamiki i szybkich zmian. Jeżeli Poznań chce dogonić takie miasta, jak Oslo, Kopenhaga czy Amsterdam, to mamy do nadrobienia spory dystans. Potrzebujemy więc zdecydowanych i radykalnych działań. Zdaję sobie sprawę, że to może się skończyć moją przegraną w wyborach. Ale świadomie chcę napiąć strunę do maksimum. Nie mam zamiaru startować jako stateczny, murowany faworyt, uśpiony pełnioną funkcją.

Zapowiedział pan, że w Poznaniu chce być prezydentem tylko przez dwie kadencje. Co potem? Ma pan ogólnokrajowe ambicje polityczne?

– Po pierwsze, koncentruję się na najważniejszym i najtrudniejszym zadaniu, jakiego się kiedykolwiek podjąłem: na rządzeniu Poznaniem. Gdy biegnę maraton na nartach, nie myślę o tym, co będzie za tydzień, tylko staram się wycisnąć z siebie jak najwięcej wtedy, gdy biegnę. A do tej prezydentury podchodzę jak do największego projektu mojego życia. Po drugie, absolutnie nie kręcą mnie wszystkie te elementy wiążące się ze sprawowaniem władzy na poziomie krajowym: limuzyny, ochroniarze, blichtr. Dziś jeżdżę rowerem czy tramwajem i traktuję to w kategoriach wielkiego komfortu. Koncentruję się na Poznaniu, a co będzie w przyszłości, nie wiem. Niczego nie wykluczam. Jeśli nie zostanę wybrany na drugą kadencję, to – jako przegrany polityk – nie będę się liczył. Wtedy spokojnie wrócę do biznesu.

Jace Jaśkowiak na Marszu Wolności: „Wolność rozumiemy inaczej, niż ją rozumie Kaczyński, Ergdogan, Putin, Łukaszenka”

„Wiemy, jak zatrzymać zły rząd!”. Marsz Wolności na Placu Bankowym

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21773289,video.html

 

wyborcza.pl