Macierewicz, kim jesteś?

Pozycja Antoniego Macierewicza w PiS jest szczególna i zastanawiająca. Jest to polityk swoistego marginesu, także w PIS, który wokół siebie wytwarza bardzo silne napięcia – uwielbienia i niechęci, tych ostatnich zdecydowanie więcej. Nie powinien utrzymać się w polityce, a jednak od 1989 roku jest zawsze obecny – do dzisiaj i to w randze wiceprezesa PiS.

Umiejętności Macierewicza też są zastanawiające, czego się nie dotknie destruuje, niszczy, ale na tych ruinach skonstruował mit najwartościowszy dla Jarosława Kaczyńskiego, który nadał PiS tożsamość partyjną i na tym wyniósł do władzy.

Mit smoleński to jeden z największych przekrętów narracji politycznej w nowoczesnej historii Polski. Ten, który ponosi odpowiedzialność za katastrofę pod Smoleńskiem, został wyniesiony na pomniki, zaś panteon patriotyzmu organizowany przez PiS jest tworzony wokół jego osoby, brata prezesa PiS.

Ale i te zasługi nie tłumaczą pozycji Macierewicza. Przede wszystkim Macierewicz jest niezniszczalny – ilość kompromitacji, które są jego udziałem każdego po wielokroć zniszczyłyby, ale nie jego. Nawet gdy przestał być ministrem, swego nastepcę nie wpuścił do gabinetu i w nim urzędował.

A zatem – kim jest Macierewicz? Tej odpowiedzi szuka w dwóch książkach pisarz i dziennikarz Tomasz Piątek. Pierwsza pozycja „Macierewicz i jego tajemnice” opowiadała o powiązaniach Macierewicza z rosyjską mafią i slużbami specjalnymi, błyskawicznie została bestsellerem. W drugiej książce „Macierewicz. Jak to się stało?” Piątek pisze o tym,  że „nieuniknione jest przypuszczenie, że rosyjskie i PRL-owskie koneksje Antoniego Macierewicza mają znamiona głębokiej zależności, która trwa od niemal pół wieku”.

„Głęboka zależność” brzmi jak eufemizm, a to po prostu przypuszczenie o agenturalności Macierewicza od „niemal pół wieku”. Czy uprawnionym jest podejrzewać, że Macierewicz – bardzo aktywny opocyjonista w PRL – był agentem?

Waldemar Kuczyński, – wybitny opozycjonista i członek rządu Tadeusza Mazowieckiego – przyznaje, że „nie dopuszcza, by Macierewicz był wysokim oficerem GRU od dziesięcioleci na placówce w Polsce, jako agent wpływu”. Ale… „co jeśli byśmy się mylili?”

Piątek z rozmowie z Jackiem Żakowskim w TOK FM mówi  o swoich podejrzeniach, które solidnie udokumentował  w książkach. Macierewicz jest przede wszystkim kłamcą lustracyjnym, a mógł sobie na to „pozwolić”, bo jego teczka, esbecki kwestionariusz ewidencyjny, została zniszczona w styczniu 1990 roku, kiedy komuniści palili akta najważniejszych swoich agentów.

O paleniu owych akt opowiada wybitny film Pasikowskiego „Psy”. Nie wszystko jednak zostało spalone, bo dokumenty dotyczące Macierewicza zachowały się w aktach innych represjonowanych osób. Jeden z nich zachował się w teczce Piotra Naimskiego, jest  podpisany przez szefa wywiadu PRL generała Sarewicza., w którym napisano, że nie ma żadnych podstaw do ścigania lub represjonowania Macierewicza. A przecież ten jakoby uciekł z internowania.

Internowanie Macierewicza to temat na komedię w stylu Stanisława Barei. Z ośrodka internowania wyszedł sobie do niestrzeżonego szpitala, skąd z głupia frant udał się do domu, aby wśród opozycji opowiadać, jak to heroicznie dał dyla.

Inny bardzo ważny dokument zachowany w aktach SB to notatka oficera wywiadu stwierdzająca, iż „nie może ścigać Macierewicza, bo ten jest chroniony przez Biuro Studiów SB. A była to elitarna jednostka”. Zachowane dokumenty, na które powołuje się Piątek, są dostępne w archiwach, ale nikt z historyków IPN ich nie przeglądał.

Macierewicz był traktowany przez służby PRL w „sposób szczególnie uprzywilejowany”. Jako minister obrony faktycznie rozbrajał Wojsko Polskie i utworzył szwejkowskie Wojska Obrony Terytorialnej, a zatem jeżeli opozycjoniści z PRL stwierdzą „co jeśli byśmy się mylili?”, to czy zasadnym jest podejrzenie, „by Macierewicz był wysokim oficerem GRU od dziesięcioleci na placówce w Polsce, jako agent wpływu”?

Pytanie wagi ciężkiej i takież oskarżenie tego co najmniej dziwnego polityka: Macierewicz, kim jesteś?

 

 

‚Ważne wystąpienie’ Jarosława Kaczyńskiego na posiedzeniu klubu PiS [NA ŻYWO]

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,166794,24254471.html#s=BoxOpMT

Macierewicz może być agentem najgorszej proweniencji. To się w pale nie mieści

7GRU

– Innych opozycjonistów katowano, wsadzano do więzień, wywożono do lasu. Antoniego Macierewicza to nie spotykało – mówił Tomasz Piątek w TOK FM. Dziennikarz poświęcił dwie książki prześwietlaniu przeszłości i powiązań byłego szefa MON.

Tomasz Piątek to dziennikarz i pisarz. Napisał dwie książki o życiu Antoniego Macierewicza. Pierwsza – „Macierewicz i jego tajemnice”, została wydana w 2017 roku. Kilka tygodni temu. W tym roku nakładem wydawnictwa Arbitror ukazała się „Macierewicz. Jak to się stało?”.

Prowadzący Poranek Radia TOK FM Jacek Żakowski pytał, czy Antoni Macierewicz jest kłamcą lustracyjnym.

– Bardzo wiele na to wskazuje. Jego najważniejsza teczka, esbecki kwestionariusz ewidencyjny, została zniszczona w styczniu 1990 roku, kiedy komuniści palili akta najważniejszych swoich agentów. To niezwykłe, bo teczki innych opozycjonistów nie zostały spalone. Ta książka jest rekonstrukcją. Można odtworzyć związku Antoniego Macierewicza z esbekami – mówił Piątek.

Według dziennikarza, polityk PiS był traktowany przez służby PRL w „sposób szczególnie uprzywilejowany”.

– W teczkach Jacka Kuronia można znaleźć dokumenty, dotyczące współzałożycieli KOR. Wynika z nich, że Antoni Macierewicz był w szczególny sposób uprzywilejowani. Inni byli bici, katowani, wsadzaniu do więzienia, wywożeni do lasu, oskarżani o gwałt. Macierewicza to nie spotykało. Zamykano go najwyżej na krótko do aresztu – wyjaśniał pisarz.

Piątek opowiadał, że jeden z najważniejszych dokumentów potwierdzających jego tezę, znalazł w teczce dotyczącej prawej ręki polityka PiS, Piotra Naimskiego. – Nikt nie wyciągnął wniosków z tych dokumentów. Jest tam pismo z września 1984 roku z podpisem szefa wywiadu PRL generała Sarewicza. Napisano tam, że nie ma żadnych podstaw do ścigania lub represjonowania Antoniego Macierewicza. Nie wiadomo czemu, przecież prowadził działalność podziemną, uciekł z ośrodka internowania. Ten dokument to ukoronowanie tych wszystkich dowodów uprzywilejowania Antoniego Macierewicza – wyjaśniał Tomasz Piątek i dodał, że „nie zauważył, żeby do tej teczki zajrzały osoby zajmujące się w Polsce lustracją”.

„Ucieczka z internowania to bajka”

Pisarz mówił Jackowi Żakowskiemu, że lektura dokumentów o Macierewiczu jest szokująca. – Opowiadane są bajki, że heroicznie uciekł z ośrodka internowania. A wypuszczono go do niestrzeżonego szpitala, a potem wyszedł do dentysty i nie wrócił. Ośrodek internowania poinformował o tym SB dopiero 11 dni później. Esbecy odpisali, że nie mogą nadać biegu sprawie ścigania Antoniego Macierewicza, bo pismo z ośrodka zostało podpisane nieczytelnie – wyjaśniał dziennikarz.

– Macierewicz ujawnił się, dwa dni przed tym, jak prokuratura umorzyła sprawę jego działalności w zorganizowanej grupie przestępczej, za jaką uważano wówczas KOR. To zdumiewający przypadek jasnowidztwa – opowiadał Piątek.

Dwa ważne dokumenty

Według Tomasza Piątka media boją się informować o jego nowej książce. A wszystko przez dwa ważne dokumenty, o których „opinia publiczna woli nie wiedzieć”. – Jedna to notatka funkcjonariusza wywiadu Jasińskiego z grudnia 1984 z rozmowy z esbekiem kapitanem Bolestą. Esbek powiedział mu, że nie może ścigać Macierewicz bo ten jest chroniony przez Biuro Studiów SB. A była to elitarna jednostka – mówił dziennikarz.

Drugi dokument dotyczy okoliczności śmierci ojca Antoniego Macierewicza.

– To pokazuje, że polityk PiS kłamie na temat swojej przeszłości i na tym buduje swoją legendę. Macierewicz twierdzi, że jego ojciec został zamordowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Tymczasem, jego ojciec popełnił samobójstwo, a wcześniej został zwerbowany jako agent Z3. Jednak Zdzisław Macierewicz był agentem komunistycznego UB przez dwa tygodnie, potem się zabił. Trzeba powiedzieć, że zachował się więcej niż przyzwoicie, w porównaniu ze swoim synem – przekonywał Tomasz Piątek.

Macierewicz i Rosja

Pierwsza książka Piątka w głównej mierze traktowała o powiązaniach Antoniego Macierewicza, wówczas ministra obrony narodowej, z rosyjską mafią i służbami specjalnymi. Błyskawicznie stała się bestsellerem.

W książce „Macierewicz. Jak to się stało?” Piątek pisze między innymi, że „nieuniknione jest przypuszczenie, że rosyjskie i PRL-owskie koneksje Antoniego Macierewicza mają znamiona głębokiej zależności, która trwa od niemal pół wieku”.

 

To może wysadzić obóz władzy w powietrze. Tak tragicznie nie było od 1989 roku

Rząd Prawa i Sprawiedliwości próbuje pudrować rzeczywistość hojnymi obietnicami rekompensat z tytułu wzrostu cen prądu w przyszłym roku. Minister Tchórzewski na każdym kroku podkreśla, że zarówno polskie przedsiębiorstwa, jak i odbiorcy indywidualni nie odczują olbrzymich podwyżek, jakie dostawcy energii próbują zatwierdzić w nowych taryfach złożonych do Urzędu Regulacji Energetyki. Co więcej, minister środowiska Henryk Kowalczyk jeszcze wczoraj zapowiadał, że URE może w ogóle nowych stawek nie zatwierdzić.

– Prawdopodobnie zakłady energetyczne, próbują podbić cenę znacznie wyżej niż jest to uzasadnione. Handel emisjami zdrożał prawie sześciokrotnie, ale to powoduje wzrost kosztów produkcji energii jedynie o 20-30% – stwierdził Kowalczyk w rozmowie z Piotrem Witwickim w „Politycznym Graffiti” Polsat News, komentując doniesienia o nawet nawet 60-procentowym wzroście cen energii zapowiadanych przez niektóre samorządy. – Mamy na szczęście Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza poszczególne taryfy i sądzę, że te wszystkie pomysły na 60 proc. czy nawet 80 proc. zweryfikuje wzrosty cen energii – dodał minister środowiska.

Tyle tylko, że to ignorowanie problemu, jakim są rosnące koszty obstawania wbrew zdrowemu rozsądkowi przy energii produkowanej z węgla i kompletnym zahamowaniu prac nad pozyskiwaniem energii w tańszy sposób. Podwyżki są nieuniknione i muszą finalnie zostać przeniesione na polskich konsumentów. Wczoraj łódzka Gazeta Wyborcza poinformowała, jak wzrosną obciążenia z tytułu rosnących rachunków w szeregu miejskich spółek.

Aquapark Fala za prąd w przyszłym roku zapłaci o 270 tys. zł więcej, Port Lotniczy o 400 tys. zł, a łódzkie MPK będzie potrzebowało dodatkowych 20 mln zł na opłacenie rachunków – pisze GW. Takie informacje z całej Polski będą w najbliższych tygodniach zalewać media i szokować opinię publiczną. Wczoraj “Rzeczpospolita” opublikowała nawet sondaż IBRiS w tej sprawie. Wynika z niego, że 45 proc. Polaków zdecydowanie obawia się podwyżek, a 31 proc. raczej się ich obawia. Tylko 4 proc. ankietowanych zdecydowanie nie czuje obawy związanej z podwyżkami, a 17 proc. raczej się nie obawia wzrostu cen za prąd. Takie nastroje społeczne z pewnością nie uspokajają premiera Morawieckiego.

Wczoraj w tej kwestii na rząd spadł jeszcze jeden cios, tym razem ze strony Ministerstwa Finansów, które hojne obietnice ministra Tchórzewskiego stawiają w fatalnym świetle. Okazuje się, że w budżecie na 2019 rok nie ma przewidzianych ok. 4 mld środków na obiecywane rekompensaty, a nawet jeśli sytuacja zmusiłaby rządzących, by takowe jednak wprowadzić, to te miliardy trzeba będzie gdzieś znaleźć, co z pewnością odbije się na innych zobowiązaniach lub obietnicach wyborczych. Warto zauważyć, że tak radykalnych podwyżek dotykających całego społeczeństwa nie było w Polsce od 1989 roku, więc dla wielu wyborców, na co dzień nie śledzących bieżącej polityki, może to być prawdziwy szok. Tak poważne obciążenie naszych portfeli z pewnością nie wpłynie obojętnie na decyzję przy urnie wyborczej. Upadnie też mit, że “wystarczy nie kraść” i dla wszystkich wystarczy.

Póki co, ze strony reprezentujących twardy kurs polityków PiS płynie narracja, że wyborcy sami są sobie winni, że wybrali takie, a nie inne władze samorządowe w dużych miastach i teraz będą musieli zmierzyć się z podwyżkami, za które to właśnie lokalne władze są odpowiedzialne. Tego kitu może jednak ciemny lud nie kupić.

crowdmedia.pl