Morawiecki dał dyla. Co z tobą, opozycjo?

Posted: 15 grudnia 2017 in Polityka
Tagi: 

TO POWINNO SIĘ POKAZYWAĆ NA TWITTERZE KAŻDEGO DNIA. Aż do końca ich fatalnej kadencji.

Tamara Olszewska na potalu koduj24.pl pyta.

OPOZYCJO, CO DALEJ?

Jesteśmy w takiej sytuacji, w której pojęcie „ja” trzeba zamienić na „my” – to nie czas na budowanie swojej pozycji.

Wydaje się, że prezydent jest zdecydowany, by podpisać ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Jak mówił rzecznik Pałacu Prezydenckiego: – „Wszystkie rzeczy, które prezydent uznawał za złe w poprzednich ustawach – nie ma, a te, na których mu zależy – są”. To będzie koniec polskiej demokracji. To wciąż budzi niedowierzanie, szok i najzwyklejszą złość, ale… nie na tym chciałabym się dzisiaj skupić. Biorę swoją „lupę” w ręką i zwracam się w stronę opozycji.

Trochę tych ruchów prodemokratycznych mamy. Jest KOD, Obywatele RP, O.S.A., TAMA, ODnowa, Akcja Demokracja, Ogólnopolski Strajk Kobiet, Czarny Protest, Dziewuchy Dziewuchom, Obywatelska Demokracja i jeszcze inni, którym działania PiS leżą ciężko na wątrobie. Dwoją się i troją, robią kawał dobrej roboty, są wszędzie i zawsze tam, gdzie głos opozycji jest najbardziej słyszalny, a jednak… oddźwięk społeczny pozostawia sporo do życzenia. A jednak manifestacje, marsze, protesty są coraz mniej liczne. 500 osób tu, z tysiąc tam, kilkadziesiąt jeszcze gdzie indziej… Odnoszę wrażenie, jakby cały potencjał oporu obywatelskiego rozmieniał się na drobne. Dlaczego?

Ile organizacji – tyle zaproszeń, by wziąć udział w ich inicjatywach. Nie wiem jak inni, ale ja to już zupełnie się pogubiłam. Różne daty, różne godziny, miejsca, a jeszcze często nakładają się na siebie i bądź tu człowieku mądry. Choćbym nie wiem, jak chciała, nie mam szans, by we wszystkich uczestniczyć. Chwilami odnoszę wrażenie, że właściwie to całe moje obecne życie polegałoby na jeżdżeniu to tu, to tam, pikietowaniu na szybko, bo za chwilę w innym miejscu, inna organizacja organizuje swoją akcję. Litości! Tak się po prostu nie da.

Popatrzmy na wczorajszy dzień, bo to najlepszy przykład tego „rozwarstwienia” opozycji. Warszawa i kilka różnych protestów. Miejsce numer jeden to kładka nad Górnośląską. Uczestnicy zostali spisani przez policję, ale twardo manifestowali dalej, choć o spokojnym przebiegu trudno było mówić. Miejsce numer dwa to to podnóże kładki nad Górnośląską, gdzie protestowała ODnowa. Miejsce numer trzy, czyli tzw. łączka przed Senatem. Tutaj dominowały organizacje kobiece i KOD. Były ogniste przemówienia, spotkania z senatorami. No i miejsce numer 4, gdzie Obywatele RP zablokowali jeden z wjazdów na teren Parlamentu, od strony ulicy Górnośląskiej.

Bogdan Borusewicz prosił uczestników o pozostanie na łączce, Paweł Kasprzak nawoływał do przyłączenia się do nich i… konsternacja. Kogo słuchać? Co robić dalej? Część poszła za głosem lidera Obywateli RP, część została na miejscu, a jeszcze inni poszli do domu. Reakcją policji na próbę zablokowania wjazdu na teren parlamentu było żądanie rozwiązania zgromadzenia przy kładce, czyli tam, gdzie znajdowała się grupa, Bogu Ducha winnej, ODnowy. Oczywiście, protesty trwały nadal, ale tak jakby każdy, w swoim kręgu. Czy tak to powinno wyglądać? O co w tym wszystkim chodzi?

Może to kwestia wizji? Każda z organizacji opozycyjnej ma swoje spojrzenie, jak o tę demokrację walczyć. Jedni są bardziej radykalni, organizują kontrmanifestacje, blokują przejazdy, wchodzą w bezpośredni zatarg z policją. Patrzą nieco z pogardą na tych „spokojniejszych”, śmiejąc się, że jeszcze nikt nie wygrał z władzą, trzymając w ręce kolorowe baloniki, uśmiechając się i rozsiewając wokół siebie aurę pokoju, spokoju i opanowania. Wciąż jeszcze wstrzymują się od bardziej ostrych działań, ale już lecą niewybredne inwektywy i jajka. Za chwilę nie uda się zapanować nad emocjami tłumu i może być niezła jazda, niezła wojenka uliczna. Obym była złym prorokiem, ale historia pokazuje nam, że od słów do bruku to często jeden, malutki krok.

Inni wolą właśnie spokojniej, wciąż wychodząc z założenia, że w państwie „bezprawia” to oni muszą dawać przykład działań zgodnych z prawem, zgodnych z Konstytucją. Prowadzą równolegle sporo działań, mieszczących się w zasadach „pracy organicznej”, w organizowanych przez siebie protestach stawiają na perfekcjonizm, starając się mocno trzymać w ryzach emocje zebranych. Bo trzeba uważnie, ostrożnie, trzeba tak dość zapobiegawczo.

Są również i ci, którzy działają całkowicie spontanicznie. Pojawia się problem, to hop… przyłączają się do grupy protestujących, wyrzucą z siebie wszystko, po czym wracają do domu i dalej funkcjonują z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Do czasu, gdy znowu zdenerwuje ich działanie PiS-u, adrenalina skoczy w górę… i tak na okrągło.

Może to kwestia najzwyklejszej rywalizacji? Bycie liderem to z jednej strony bardzo ciężka praca, ale też stawia człowieka w blasku fleszy. Nagle ktoś z tłumu staje się celebrytą, z którym bratają się politycy, dziennikarze uważnie słuchają, inni go cytują, powołują na jego słowa. Nagle jest ważny, dostrzegalny, zaczyna mieć wpływ na pewne decyzje, pewne przedsięwzięcia, bo przecież mieć po swojej stronie takiego „wypasionego” lidera to dla wielu niezła gratka. Gdzieś ginie pokora, wrażliwość na umiejętną ocenę sytuacji i… jak tu nagle rozmawiać z innymi liderami, w jakiś sposób podporządkować się ogólnym ustaleniom, kiedy „moje jest mojsze i najprawdziwsze”?

Może to kwestia wciąż zbytniej niedojrzałości obywatelskiej? Niby wiemy, o co walczymy z PiS-em, ale czy do końca rozumiemy, na czym ta demokracja polega? To nie tylko trójpodział władzy i przestrzeganie Konstytucji. Tę demokrację musimy mieć w sobie, kierować się nią nie tylko w polityce, ale i relacjach między nami. Trudno jest walczyć o demokrację, jeśli nie umie się słuchać, nie chce się budować kompromisów, twardo trzyma się własnych wizji, ma się przekonanie o swojej nieomylności, głosi się jedyną „najprawdziwszą prawdę”.

W lipcu 2017 roku powstała Koalicja Prodemokratyczna. To już kolejna… Czy uda jej się pogodzić liderów, programy ich organizacji? Czy uda jej się stworzyć zespół, który będzie umiał współpracować i współdziałać? Kiedy patrzę na dzisiejsze ugrupowania, jakoś nie ma we mnie optymizmu. Jeszcze nie teraz, bo wciąż każdy sobie, bo wciąż ważniejsza jest ta wewnętrzna walka o to, kto górą, kto lepszy, komu się bardziej co należy.

Wiem jedno. Podzielona opozycja jest jak miód na serce PiS-u, bo nie stanowi ona właściwie żadnego zagrożenia. Ot, troszkę poszczeka, pokąsa, ale nic więcej. Ciekawe, co musi się jeszcze wydarzyć, by liderzy organizacji opozycyjnych to zrozumieli. By zrozumieli, że jesteśmy w takiej sytuacji, w której pojęcie „ja” trzeba zamienić na „my”. Nie czas na budowanie swojej pozycji. Czas na wspólne działania, czas na Polskę…

Txt:  10 grup interesów w obozie władzy. Coraz silniejsze napięcia. Wszystko trzyma razem tylko i wyłącznie Jarosław Kaczyński.

Waldemar Mystkowski pisze o Morawieckim w Brukseli.

MORAWIECKI DAŁ NOGĘ Z BRUKSELI

Wygląda na to, że pierwszy wyjazd za granicę i pierwszy szczyt Unii Europejskiej skończył się klęską dla nowego premiera rządu polskiego Mateusza Morawieckiego. Nominat Jarosława Kaczyńskiego spanikował i kilka godzin przed końcem spotkania przywódców europejskich po prostu uciekł, dał nogę.

Tego jeszcze nie mieliśmy w naszej historii i chyba także pozostali przywódcy europejscy tak się nie zachowali. Z czym do Brukseli pojechał premier Morawiecki? Z buńczucznym nastawieniem prezesa, który go klepnął, aby odkręcał wszystko, co może, co zostało spaprane przez politykę PiS. Przede wszystkim Morawiecki niczego nie może załatwić bez zgody Kaczyńskiego.

Najpierw usłyszeliśmy, jak Morawiecki się napiął, zapowiedział przed spotkaniem z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, że w kontekście deformy polskiego wymiaru sprawiedliwości wytknie mu specyfikę reformy wymiaru sprawiedliwości we Francji po upadku Francji Vichy.

Morawiecki myśli, że na świecie uprawia się politykę wedle syndromu resortowych dzieci, albo poprzez narrację „przez 8 lat Platforma Obywatelska to i tamto”, przez absurdalne kolokwium historyczne. Doszło do spotkania z Macronem w cztery oczy, niczego takiego – oczywista oczywistość – nie powiedział.

Widać teraz, iż Morawiecki dostał tego tchórza po spotkaniu z prezydentem Francji. Dowiedział się, co to jest twarda polityka i jakie standardy demokratyczne obowiązują na Zachodzie. Tym bardziej, że Macron wraz z kanclerz Niemiec Angelą Merkel zapowiedzieli poparcie wniosku o uruchomieniu artykułu 7 unijnego traktatu, czyli dotyczącego sankcji z powodu poważnego zagrożenia dla praworządności w  Polsce.

To zdarzy się po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej. Na takie wody został rzucony Morawiecki, więc nie bądźmy zdziwieni, że zaczął wołać w panice „ratunku!” i uciekł do Warszawy.

Donald Tusk zaproponował Morawieckiemu spotkanie, ale ten nie zareagował. Tusk sformułował bardzo jasno cel takiego spotkania: przekonać „kolegów z Polski, żeby byli bardzo otwarci i gotowi do znalezienia wspólnych, konsensualnych rozwiązań”.

Co jednak Morawiecki może? Niewiele. Prezes Kaczyński nie pozwolił mu się spotkać z Tuskiem. Ucieczka Morawieckiego przez korespondentów z Brukseli najpierw była interpretowana, że premier pobieżył na wigilię partyjną. Co zdaje się było wielce ironiczną metaforą imposybilizmu Morawieckiego.

Dopiero po kilku godzinach wydany został komunikat służb prasowych PiS, iż Morawiecki ma w Warszawie uzyskać dostęp do „bardzo pilnych, tajnych dokumentów”. Jakby tych papierów nie można było poznać w ambasadzie, która do takich nagłych zdarzeń jest przygotowana.

Morawiecki niewiele może, jest bezsilny, miał okazję przekonać się, jak Polska została zdegradowana, do czego doprowadziła polityka PiS. Uciekł z Brukseli prosto w warszawskie ramiona Kaczyńskiego.

Koniec demokracji. Tylko Duda postawi parafę pod właśnie przyjętą w Senacie ustawę o KRS. Witajcie rodacy w dyktaturze!

OBRAZ DNIA: Wiadomości: PMM wrócił na spotkanie z szefem AW i koordynatorem, PMM: O sądach z Macronem minutę, Fakty: Niejasne tłumaczenie Morawieckiego

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
W poniedziałek senackie komisje zajmą się ordynacją
Hermeliński potwierdza: Spotkanie z PAD we wtorek
Jutro Rada Krajowa Nowoczesnej. Petru proponuje projekt uchwały ws. zjednoczonej opozycji
Mucha: Być może dojdzie do spotkania PAD-Hermeliński
Tusk: Morawiecki musiał mieć jakieś bardzo ważne powody
Merkel i Macron zapewniają o poparciu dla KE jeśli ta uruchomi art. 7 wobec Polski
Morawiecki: Wyjechałem wcześniej ze szczytu, bo w kancelarii czekają na mnie pilne, tajne dokumenty
http://300polityka.pl/live/2017/12/15/

*****

FAKTY TVN

— WYJAZD Z BRUKSELI NIEJASNO TŁUMACZY OBOWIĄZKAMI W KPRM A WIZYTA NIC NIE ZMIENIŁA: Było spotkanie w cztery oczy z prezydentem Francji, później jedno w szerszym gronie i premier Mateusz Morawiecki niespodziewanie wyjechał z Brukseli. Niejasno tłumaczył to obowiązkami w Kancelarii Premiera. Wizyta szefa rządu nic nie zmieniła – Polsce grozi polityczna „opcja atomowa”.

— DOBRYM WRAŻENIEM I NOWYM OTWARCIEM NIE DA SIĘ ZATRZYMAĆ DECYZJI POLITYCZNYCH A PREMIER SAM SIĘ PRZEKONAŁ, ŻE UPOLITYCZNIANIE SĄDÓW PRZEWIJAŁO SIĘ W KAŻDEJ ROZMOWIE I WCALE NIE NA MARGINESIE – Krzysztof Skórzyński.

— KOMISARZ OETTINGER O GOTOWOŚCI DO WYKONANIU KROKU, SOLIDNEJ PODSTAWIE DO ZASTOSOWANIA ART 7 – Skórzyński.

— SIĘGNIĘCIE PRZEZ KOMISARZY PO BROŃ DUŻEGO KALIBRU WISIAŁO W POWIETRZU, ODKĄD POLSKA WYBRAŁA KURS KOLIZYJNY, BAGATELIZOWAŁA ALBO IGNOROWAŁA WEZWANIA, W BRUKSELI TO BROŃ ATOMOWA – Skórzyński.

— SAMO URUCHOMIENIE TRAKTATÓW WOBEC POLSKI OZNACZA, ŻE POLSKA STAJE SIĘ KRAJEM POD SPECJALNYM NADZOREM – Skórzyński.

— W RAMACH NOWEGO OTWARCIA NOWY PREMIER NIE PRZYWIÓZŁ ZAPEWNIENIA ŻE PIS ZROBI KROK W TYŁ WS UPOLITYCZNIANIA SĄDÓW ALE JEŚLI NAWET TO NIKT BY NIE UWIERZYŁ BO UWAŻNIE ŚLEDZONE SĄ PRACE POLSKIEGO PARLAMENTU – Skórzyński.

— CIĘŻKO TEŻ BRUKSELĘ PRZEKONAĆ DO ODWILŻY KIEDY SENAT PIECZĘTUJE PRZEWRÓT W WYMIARZE SPRAWIEDLIWOŚCI – Skórzyński.

— MORAWIECKI WYJECHAŁ PRZED ZAKOŃCZENIEM SZCZYTU, OFICJALNIE CZEKAŁY NA NIEGO DO PODPISU WAŻNE DOKUMENTY, POLSKĘ REPREZENTOWAŁ PREMIER WĘGIER – Skórzyński.

— JEŚLI PAWEŁ MUCHA DOBRZE OCENIA USTAWY SĄDOWE, TO MOŻNA BYĆ PEWNYM, ŻE WETA TYM RAZEM NIE BĘDZIE.

— PREZYDENT OSOBIŚCIE NIE ZABRAŁ GŁOSU WS. USTAW KTÓRE PRZYGOTOWAŁ A KTÓRE ZMIENIŁO PIS ALE WYPOWIEDŹ JEGO MINISTRA WŁAŚCIWIE NIE POZOSTAWIA WĄTPLIWOŚCI – Jakub Sobieniowski.

— DZISIAJ O SPORZE PIS-U I PREZYDENTA NIE MA MOWY – Sobieniowski dalej: Na wigilię PiS-u został zaproszony także prezydencki minister Paweł Mucha i przyszedł.

— WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO ŻE PREZYDENT USTAWY PODPISZE JESZCZE PRZED ŚWIĘTAMI – Sobieniowski.

— ZMIANY W ORDYNACJI PRZYJĘTE PRZEZ SEJM.

— PREMIER MORAWIECKI SPRZEDAŁ AKCJE BZ WBK.

300polityka.pl

Senat przyjął ustawę o SN bez poprawek

Senat przyjął ustawę o SN bez poprawek

„Za” przyjęciem ustawy głosowało 58 senatorów, przeciw było 26, a 3 senatorów wstrzymało się od głosu. Ustawa została przyjęta bez poprawek, więc teraz trafi do prezydenta.

 

Senat przyjął ustawę o KRS bez poprawek

„Za” przyjęciem nowelizacji głosowało 60 senatorów, przeciw było 26, a 1 senator wstrzymał się od głosu. Ustawa została przyjęta bez poprawek, więc teraz trafi do prezydenta.

 

W poniedziałek senackie komisje zajmą się ordynacją

Na najbliższy poniedziałek na 16:30 zaplanowano posiedzenie trzech senackich komisji, które rozpatrzą nowelizację niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych. Senat ma zająć się ustawą na 3-dniowym posiedzeniu rozpoczynającym się we wtorek.

 

Tusk: Morawiecki musiał mieć jakieś bardzo ważne powody

– Zaproponowałem w liście gratulacyjnym premierowi Morawieckiemu spotkanie, liczyłem, że się spotkamy, ale nie dostałem odpowiedzi na tę sugestię. Mam nadzieję, że na przyszłych Radach Europejskich albo być może w Warszawie, jeśli dostałbym zaproszenie, będę miał okazję porozmawiać dłużej – stwierdził Donald Tusk na konferencji w Brukselki.

– Zdążyłem uścisnąć rękę i pogratulować wyboru na stanowisko premiera. Dzisiaj premier Morawiecki opuścił wcześniej spotkanie, ale jestem przekonany, że musiał mieć jakieś bardzo, bardzo ważne powody, aby nie uczestniczyć w dyskusji o Brexicie i reformie monetarnej – dodał szef RE.

300polityka.pl

NEWS 300: We wtorek spotkanie PAD-Hermeliński

Według informacji 300POLITYKI, spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z przewodniczącym PKW Wojciechem Hermelińskim zostało „dogadane” i ma do niego dojść we wtorek po południu. Tematem ma być procedowany w parlamencie projekt ustawy dot. Prawa wyborczego, który został już uchwalony przez Sejm, a w przyszłym tygodniu zajmie się nim Senat. Chęć spotkania wyraził rano sam Hermeliński.

300polityka.pl

STAN GRY: Matyja: Polacy wcale nie porywają się z szablą, Trudnowski i Mazur: Determinacja PMM, Majmurek o zawieszonej deadrianizacji, RZ: PiS odzyskuje zachodnią Polskę

— JADWIGA MORAWIECKA W FAKCIE O PRZYWIĄZANIU SYNA DO POMOCNICZOŚCI: “Ponieważ od wczesnych lat wychowywał się z dorosłymi ludźmi, którzy potem tworzyli trzon środowiska Solidarności Walczącej, zdaniem pani Jadwigi „przesiąkł czymś co można nazwać zasadą pomocniczości”. – Tam wszyscy sobie we wszystkim nawzajem pomagali. I ta natura pomocnika jest w Mateuszu bardzo silna – dodaje. I wspomina, że w szkole pisał skrypty dla kolegów, żeby zdali łacinę. A kiedy osiągnął sukces zawodowy, wspierał na różne sposoby ludzi z dawnego środowiska, którzy się w życiu pogubili, albo pochorowali. – Mateusz ma tak samo romantyczną duszę, jak ma ścisły umysł – mówi pani Jadwiga”.

— MORAWIECKA DENERWUJE SIĘ, GDY SYNA NAZYWA SIĘ TECHNOKRATĄ: “I zwierza się nam, że najbardziej ją denerwuje, kiedy nazywa się go „technokratą”. – Widocznie mówią tak o nim ci, którzy go kompletnie nie znają. On wymaga od siebie zawsze więcej niż od innych, nie lubi egoizmu. Dlatego wierzę w to, że Mateusz może zjednoczyć Polaków, choćby w tych najważniejszych dla Polski sprawach – dodaje mama premiera”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/jadwiga-morawiecka-w-rozmowie-z-faktem-o-mateuszu-morawieckim/2lkt2t2

— WITOLD KOŁODZIEJSKI W STUDIU TV wPolsce.pl: “Jeśli TVN będzie gotowy do rozmów i nie będzie lekceważył tych zarzutów, to jestem gotów usiąść razem do stołu. Cel jest najważniejszy. (…) Potrzebna jest wola obu stron. Ze swojej strony ją deklaruję”. https://wpolityce.pl/polityka/371970-tylko-u-nas-szef-krrit-jesli-tvn-bedzie-gotowy-do-rozmow-i-nie-bedzie-lekcewazyl-tych-zarzutow-to-jestem-gotow-usiasc-razem-do-stolu

— WASZ PREZYDENT, NASZ SEJM – piszą Piotr Trudnowski i Krzysztof Mazur na Jagielloński24: “Wasz premier, nasz Sejm – zdaje się mówić Jarosław Kaczyński do „pozytywistów”, „reformatorów” czy „gołębi” z obozu rządzącego. Przed Mateuszem Morawieckim stoją więc wielkie wyzwania: przekonać do siebie własne parlamentarne zaplecze i zreformować praktykę systemu politycznego tak, by Sejm nie był miejscem przepychania kolanem szkodliwych projektów nielicujących z budowanym przez nowego premiera wizerunkiem rządu. Jeśli uda mu się to pierwsze, możemy na poważnie mówić o jego kandydaturze do sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim. Jeśli nie uda mu się to drugie, to odejdzie ze stanowiska w niesławie. Na jego korzyść przemawia właściwie tylko jedno: determinacja”.

— TRUDNOWSKI I MAZUR O TYM, JAK MORAWIECKI KONSEKWENTNIE BUDOWAŁ SWOJĄ POZYCJĘ – KACZYŃSKI MUSIAŁ TĘ KONSEKWENCJĘ DOSTRZEGAĆ: “Wreszcie – choć pewnie jeszcze miesiąc temu scenariusz „premier Morawiecki” mógł wydawać się nierealny nawet w jego najbliższym otoczeniu – to przez dwa lata konsekwentnie starał się budować swój kontakt z partyjną bazą i powszechną rozpoznawalność. W pierwszym okresie rządu PiS odbył dziesiątki spotkań w niekoniecznie sprzyjającym dla siebie otoczeniu, by zbudować relacje i przekonać do siebie elektorat spod znaku Klubów „Gazety Polskiej” i Rodzina Radia Maryja. W ostatnich miesiącach zintensyfikował zabiegi wizerunkowe, udzielając kolejnych wywiadów w najróżniejszych polskich i zagranicznych mediach: od Telewizji Trwam po Fox News, od 300polityki po „Tygodnik Solidarności”. Ba, słynne zdjęcie z gitarą w czasie wizyty w regionalnym, katolickim Radiu Warszawa wykonano pod koniec sierpnia. Choć od razu trafiło na Twittera, to nie zrobiło kariery. Fala memów- w większości całkiem korzystnych dla ówczesnego wicepremiera- zalała Internet dopiero na starcie nowego sezonu politycznego, w pierwszych dniach października. Oczywiście, mógł to być przypadek, ale wyjątkowo dla dzisiejszego premiera szczęśliwy. Jarosław Kaczyński musiał tę konsekwencję dostrzegać. Być może docenił więc Morawieckiego nie tylko jako faceta w dobrze skrojonym garniturze i partnera do nocnych dysput o naturze neokolonializmu, ale i zdeterminowanego politycznego gracza. Nie mamy zatem do czynienia jedynie z podmianą wizerunkowych zderzaków. Odpowiedź, czy zaliczając kolejne testy Morawiecki zda egzamin z przywództwa dopiero przed nami”. http://jagiellonski24.pl/2017/12/14/wasz-premier-nasz-sejm/

— ANTONI DUDEK UWAŻA, ŻE MORAWIECKI BĘDZIE BUDOWAŁ SWOJE ZAPLECZE – jak mówi Adamowi Puchejdzie w Kulturze Liberalnej: “Może tak się zdarzyć, ale moim zdaniem Morawiecki bardzo szybko przystąpi teraz do budowania swojego zaplecza. I będzie to konstrukcja dwunożna. Jedna noga to grupa Morawieckiego w PiS-ie, która już istnieje, choć jest słaba i wiemy o niej stosunkowo mało. W miarę kolejnych nominacji premiera ona będzie się jednak ujawniać. Podejrzewam, że Morawiecki ma już pokaźną listę nazwisk ludzi, którzy w spółkach skarbu państwa zastąpią tych z nominacji Szydło i Kowalczyka. Drugą nogą będzie zaś partia Kornela Morawieckiego, która będzie moim zdaniem tworzona. Ona już ma rosnące koło poselskie Wolni i Solidarni i ten proces będzie postępował w miarę sypania się ruchu Kukiza. Co więcej, może się w pewnym momencie okazać – i tu puszczę wodze fantazji – że za Morawieckim będzie stało 20–30 posłów, ale będą tak zdeterminowani, że trudno będzie go odwołać w jakiejś kryzysowej sytuacji”.

— DUDEK O AMBICJACH MORAWIECKIEGO I LISIE W KURNIKU: “To będzie zupełnie inny premier niż Beata Szydło. I to jest największa zagadka – dlaczego Kaczyński zdecydował się postawić na Morawieckiego, czyli wpuścić lisa do swojego kurnika? Być może prezes zakłada, że jest ciągle tak silny, że może tego lisa w dowolnej chwili wyrzucić. Powiedzmy sobie szczerze, polityka to bardzo brutalna dziedzina. Zobaczymy. Tu dużo będzie też zależało od pozycji szefa rządu w rankingach popularności. Jeśli za parę miesięcy Morawiecki będzie w nich wypadał niekorzystnie, a niektórzy już zwracają uwagę na pewną jego kostyczność, to oczywiście jego pozycja będzie słabsza i ambicje będą musiały zostać urealnione. Jeśli zaś będzie przeciwnie, Morawiecki stanie się bardzo popularny, to będzie miał daleko dalej idące osobiste ambicje niż Beata Szydło. Należy też podkreślić, że najbliższe dwa lata – także ze względu na cykl wyborczy – będą znacznie bardziej burzliwe niż pierwsza połowa kadencji. W konsekwencji nastroje społeczne, szczególnie po wyborach samorządowych, mogą zacząć ulegać szybszym niż obecnie zmianom. Tak jak to można było zaobserwować na przełomie 2014 i 2015 r.”. http://kulturaliberalna.pl/2017/12/14/dudek-morawiecki-premierem-komentarz/#

— CZY PRÓBA DEADIRANIZACJI ZAKOŃCZY SIĘ KLĘSKĄ – Jakub Majmurek w wp: “W tej całej politycznej gorączce uderza nieobecność jednej, kluczowej w państwie osoby: prezydenta Andrzej Dudy. Pałac prezydencki milczy w najważniejszych sprawach: reformy sądów, nowego rządu, ładu medialnego, jaki wyłania się ze skandalicznej decyzji KRRiT. Jeśli Duda zakończy rok milczeniem, grzecznie podpisując przemaglowane przez parlament ustawy o sądach, nie dostając przy tym od PiS nic w zamian – przegra politycznie rok. Próba „deadrianizacji” jaką heroicznie podjął latem zakończy się zimową klęską, a głowa państwa do końca zleje się ze swoją karykaturą z „Ucha prezesa”. https://opinie.wp.pl/jakub-majmurek-gdzie-pan-jest-panie-prezydencie-6198304374433921a

— RAFAŁ MATYJA O WYKRĘCANIU BEZPIECZNIKÓW – mówi Michałowi Sutowskiemu w Krytyce: “Obrazowo przyrównać można ten proces do wykręcania kolejnego bezpiecznika, a właściwie dwóch. W systemie liberalnej demokracji te bezpieczniki to ochrona przed omnipotencją władzy wykonawczej, a ich usunięcie w bardzo istotny sposób zmienia sytuację w razie kryzysu. Bo kiedy tzw. krytyczne interesy władzy będą zagrożone, nie wiadomo, jak się zachowa system sądownictwa. Wiemy, że PiS może posunąć się bardzo daleko, a lekcją jest Trybunał Konstytucyjny. Mamy też lekcję tego, co PiS zrobił z mediami publicznymi. Obawiam się, że z sądami będzie podobnie”.

— MATYJA UWAŻA, ŻE PIS FAKTYCZNIE OTWORZYŁ DROGĘ DO AUTRORYTARYZMU: “Nie wiem, co będzie. Są tacy, którzy mają jakieś intuicje. Ja nie mam. Jest kilka prawdopodobnych scenariuszy. Faktycznie PiS otworzył drogę do autorytaryzmu, wykręcając wszystkie bezpieczniki. Zatem jeden ze scenariuszy polega na tym, że władzy uda się uniknąć wyborów w warunkach równych szans”.

— OPOZYCJA NIE MA ŻADNEGO PUNKTU ZACZEPIENIA – mówi Matyja: “Wyobraźmy sobie moment kryzysu: mamy sądownictwo pod kontrolą władzy, przejęty Trybunał Konstytucyjny i media publiczne. W efekcie opozycja nie ma żadnego punktu zaczepienia – w każdym państwie demokratycznym działają lepsze czy gorsze instytucje arbitrażu, to znaczy takie, które nie są w sporze stronnicze ex definitione. Dziś ich właściwie nie ma. A kiedy tak łatwo przychodzi pomawiać opozycję o zdradę i konszachty z wrogimi siłami, to i łatwo przekroczyć próg, gdy opozycja jest po prostu eliminowana z normalnej rywalizacji”.

— W STANIE WOJENNYM WYPAROWAŁA ZE MNIE WIZJA POLAKÓW PORYWAJĄCYCH SIĘ Z SZABLĄ – mówi Matyja: “Przeżyłem doświadczenie stanu wojennego i chociaż nie porównuję rządu PiS do ekipy Jaruzelskiego, to pamiętam także pewną izolację społeczną opozycji, obawy zwykłych ludzi przed „mieszaniem się do polityki”, a także pewnego rodzaju uznanie do autorytarnych, wojskowych porządków. To była gorzka lekcja. Wizja Polaków jako narodu ludzi lekkomyślnych i szalonych, porywających się choćby z szablą na przeważające siły wroga, wyparowała ze mnie po latach 80”. http://krytykapolityczna.pl/kraj/matyja-zyjemy-juz-innym-panstwie/

— SŁAWOMIR SIERAKOWSKI O ZALEWANIU BETONEM POLITYCZNEGO CENTRUM: “To po co ten cały Morawiecki? Otóż po to po prostu, żeby po zalaniu betonem całej prawej sceny politycznej, na dwa lata przed wyborami zalewać teraz centrum. Morawiecki potrzebny jest do przyblokowania prezydenta, a przede wszystkim Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Nie uwiedzie żadnego Zachodu ani biznesu, ale pozwoli klasie średniej bardziej zidentyfikować się z rządem. Stąd te 50 proc. w ostatnim sondażu. Tak więc, jak zawsze, Kaczyńskiemu chodzi tylko o władzę w Polsce. Europa Kaczyńskiego nigdy nie interesowała. Przez dwa lata pokazywał, że jest mu do niczego niepotrzebna. Przyjdzie niestety czas, kiedy Europa pokaże, że on jej też nie. Ze wszystkimi tego konsekwencjami dla nas”. http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/mateusz-morawiecki-czyli-porozumienie-z-centrum-analiza/8fmzqsk.amp?__twitter_impression=true

— PIS ODRABIA STRATY W ZACHODNIEJ POLSCE – Zuzanna Dąbrowska W RZ: “Choć zachodnie województwa są najtrudniejsze dla PiS, partia Jarosława Kaczyńskiego odrabia w nich straty. IBRiS przeprowadził na zlecenie „Rzeczpospolitej” sondaż badający preferencje wyborcze Polski zachodniej w wyborach do sejmików województw. W trzech regionach wygrywa PiS: zachodniopomorskim, lubuskim i wielkopolskim. PO otrzymałaby najwięcej głosów tylko w dolnośląskim”. http://www.rp.pl/Polityka/171219341-Sondaz-Mniejsza-przewaga-PiS.html

— MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI O ELASTYCZNOŚCI I CHAOSIE OBOZU PIS – pisze w RZ: “W wielu innych sprawach gotowa jest się jednak wycofać – tak było z podwyżką opłaty paliwowej czy wynagrodzeń najważniejszych osób w państwie, wstecznie działającą dwukadencyjnością wójtów i burmistrzów, tzw. metropolią warszawską, a teraz z częścią zmian w ordynacji samorządowej. Wiele wskazuje też, że PiS, gdyby mogło, chętnie wycofałoby się z kary, jaką KRRiT nałożyła na TVN 24. Z jednej strony świadczy to o pewnej elastyczności partii rządzącej, z drugiej zaś o pewnym chaosie, który w niej panuje. Okoliczności tzw. rekonstrukcji rządu tylko to wrażenie potęgują. A to nie jest dla PiS dobry prognostyk”.
http://www.rp.pl/Komentarze/171219342-Szuldrzynski-Elastycznosc-przypominajaca-chaos.html

— PMM BĘDZIE BALANSOWAŁ MIĘDZY PARTIĄ A BRUKSELĄ – Grzegorz Osiecki w DGP: “Mateusz Morawiecki w roli premiera będzie musiał zręcznie balansować pomiędzy naciskami partii a wymogami Brukseli. Już pierwsze dni Mateusza Morawieckiego na nowym stanowisku pokazały, że jego rządy będą politycznym spacerem po linie – i to bez zabezpieczenia. Jak najbardziej można przywołać cytat z „Odysei”: próbując ominąć Scyllę, wpadł na Charybdę. Na razie nie wiadomo, czy premier Morawiecki okaże się równie sprawnym sternikiem jak Odyseusz, któremu udało się przepłynąć między potworami. Wiadomo jednak, że musi wyjątkowo ostrożnie nawigować między tym, co pożądane dla PiS, a tym, co możliwe politycznie i finansowo”. https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/658600,polityczny-taniec-na-linie.html

— PISOWSKA PUŁAPKA WYBORCZA – Rafał Zakrzewski w GW: “Cytuję tu socjologa, specjalistę od systemów wyborczych, członka Zespołu Ekspertów Fundacji Batorego, by zwrócić uwagę na grozę sytuacji. To dłubanie PiS-u przy kodeksie wyborczym jeszcze się nie skończyło. Choć Sejm przegłosował w nocy ustawę. Być może jeszcze coś niebezpiecznego dla demokracji dorzuci Senat. Trzeba bardzo uważać i głośno krzyczeć, gdy demokrację robią w bambuko”. http://wyborcza.pl/7,75968,22785469,pis-robi-demokracje-w-bambuko.html

— PIOTR SKWIECIŃSKI O PUTINIE: “Jego słów o bombie, podłożonej być może w Warszawie, nie sposób więc uznać za przypadkowe. Jest to kolejny dowód na to, że Moskwa świadomie gra katastrofą smoleńską w celu zaostrzania polskiego konfliktu wewnętrznego. Polska klasa polityczna musi więc mieć świadomość tego, iż może – również w kwestii smoleńskiej – zostać poddana przez Kreml bardzo poważnym przeciążeniom”. https://wpolityce.pl/smolensk/371863-putin-bomby-w-tupolewie-nie-bylo-ale-gdyby-byla-to-podlozono-ja-w-warszawie

— WACŁAW RADZIWINOWICZ O REAKCJI PUTINA: “I dopiero po jakimś czasie tematem zajęła się rządowa „Rosyjska Gazeta”. W komentarzu redakcyjnym pisała jednak nie o tym, co rzekł był minister obrony Polski, lecz o tym, że nikt w Rosji nie zwrócił na to uwagi. Bo – jak stwierdził dziennik – w Moskwie już się nauczyli, że to, co mówi Macierewicz, nie ma żadnego znaczenia. On już to udowodnił Rosjanom niejeden raz. Choćby, jak przypomniała – nie bez pewnej złośliwości – gazeta, opowiadając wyssaną z palca bajkę o tym, że Egipcjanie za dolara sprzedali Rosji okręty Mistral”. http://wyborcza.pl/7,75968,22784952,putin-polsko-dorosnij.html

— MONIKA OLEJNIK O ZAPOMNIANEJ MYŚLI LECHA KACZYŃSKIEGO – pisze w GW: “A może warto by przy ul. Nowogrodzkiej, na siedzibie PiS-u, tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje, przybić tablicę z myślami Lecha Kaczyńskiego? A może po prostu niech siedziba zostanie przeniesiona na ulicę Lecha Kaczyńskiego, dawniej Armii Ludowej? Może wtedy posłowie, senatorowie, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński będą pamiętać o tym, co mówił Lech Kaczyński?”. http://wyborcza.pl/7,75968,22785326,pis-zapomnial-o-lechu-kaczynskim.html

— 300LIVE:
Morawiecki spotkał się z Macronem
WKK: Morawiecki chce być gołąbkiem pokoju w stadzie drapieżnych jastrzębi
Gowin: Nie podoba mi się kara nałożona na TVN. Choć uważam tę stację za stronniczą
Gowin: Nie wybieram się do innego ministerstwa
Bielan o rekonstrukcji: To będzie co najmniej kilka resortów. W tym również te zaliczane do superważnych
Bielan: Nie zakładam wariantu, że Senat nie przyjmie ustaw sądowych
Bielan o karze dla TVN: Timming nie był najbardziej szczęśliwy, ale my nie mamy żadnego wpływu na KRRiT
http://300polityka.pl/live/2017/12/15/

300polityka.pl

Morawiecki dał nogę z Brukseli

Morawiecki dał nogę z Brukseli

Wygląda na to, że pierwszy wyjazd za granicę i pierwszy szczyt Unii Europejskiej skończył się klęską dla nowego premiera rządu polskiego Mateusza Morawieckiego. Nominat Jarosława Kaczyńskiego spanikował i kilka godzin przed końcem spotkania przywódców europejskich po prostu uciekł, dał nogę.

Tego jeszcze nie mieliśmy w naszej historii i chyba także pozostali przywódcy europejscy tak się nie zachowali. Z czym do Brukseli pojechał premier Morawiecki? Z buńczucznym nastawieniem prezesa, który go klepnął, aby odkręcał wszystko, co może, co zostało spaprane przez politykę PiS. Przede wszystkim Morawiecki niczego nie może załatwić bez zgody Kaczyńskiego.

Najpierw usłyszeliśmy, jak Morawiecki się napiął, zapowiedział przed spotkaniem z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, że w kontekście deformy polskiego wymiaru sprawiedliwości wytknie mu specyfikę reformy wymiaru sprawiedliwości we Francji po upadku Francji Vichy.

Morawiecki myśli, że na świecie uprawia się politykę wedle syndromu resortowych dzieci, albo poprzez narrację „przez 8 lat Platforma Obywatelska to i tamto”, przez absurdalne kolokwium historyczne. Doszło do spotkania z Macronem w cztery oczy, niczego takiego – oczywista oczywistość – nie powiedział.

Widać teraz, iż Morawiecki dostał tego tchórza po spotkaniu z prezydentem Francji. Dowiedział się, co to jest twarda polityka i jakie standardy demokratyczne obowiązują na Zachodzie. Tym bardziej, że Macron wraz z kanclerz Niemiec Angelą Merkel zapowiedzieli poparcie wniosku o uruchomieniu artykułu 7 unijnego traktatu, czyli dotyczącego sankcji z powodu poważnego zagrożenia dla praworządności w  Polsce.

To zdarzy się po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej. Na takie wody został rzucony Morawiecki, więc nie bądźmy zdziwieni, że zaczął wołać w panice „ratunku!” i uciekł do Warszawy.

Donald Tusk zaproponował Morawieckiemu spotkanie, ale ten nie zareagował. Tusk sformułował bardzo jasno cel takiego spotkania: przekonać „kolegów z Polski, żeby byli bardzo otwarci i gotowi do znalezienia wspólnych, konsensualnych rozwiązań”.

Co jednak Morawiecki może? Niewiele. Prezes Kaczyński nie pozwolił mu się spotkać z Tuskiem. Ucieczka Morawieckiego przez korespondentów z Brukseli najpierw była interpretowana, że premier pobieżył na wigilię partyjną. Co zdaje się było wielce ironiczną metaforą imposybilizmu Morawieckiego.

Dopiero po kilku godzinach wydany został komunikat służb prasowych PiS, iż Morawiecki ma w Warszawie uzyskać dostęp do „bardzo pilnych, tajnych dokumentów”. Jakby tych papierów nie można było poznać w ambasadzie, która do takich nagłych zdarzeń jest przygotowana.

Morawiecki niewiele może, jest bezsilny, miał okazję przekonać się, jak Polska została zdegradowana, do czego doprowadziła polityka PiS. Uciekł z Brukseli prosto w warszawskie ramiona Kaczyńskiego.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Niebawem w senacie odbędzie się głosowanie nad ustawami o KRS i SN. Pod Pałacem Prezydenckim ponownie zbierają się ludzie ze łzami w oczach, pokładający nadzieję w prezydenckim wecie.

– Nie może się pan nawet tłumaczyć ignorancją, bo pan świetnie wie, co robi, jest pan doktorem prawa. Pański podpis pod tymi ustawami będzie przestępstwem kwalifikowanym i działaniem z premedytacją

– zwraca się do prezydenta Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego ‚Gazety Wyborczej’.

Kaczyński bardziej niż czegokolwiek boi się jednego: rozwścieczonych polskich chłopów, którzy pod sejmem w Warszawie, z typową dla siebie zaciętością, będą walczyć o własne pieniądze – dopłaty unijne.

Cykl technologiczny autorytarnych rządów zostaje właśnie domknięty. Ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym znoszą trójpodział władzy w Polsce, tym razem prezydenckiego weta nie będzie. Po co PiS-owi tyle władzy? Praktyka nie pozostawia wątpliwości: policja na ulicach staje się coraz bardziej brutalna. Jeszcze parę tygodni temu tłumaczono to Kulsonem, dzisiaj rzucanie kobiet wywleczonych z tłumu o chodnik, lub – lepiej – o krawężnik z równie wulgarnym komentarzem staje się normą. Na ustawach sądowych jeszcze nie wysechł atrament, a funkcjonariusze już poczuli się bezkarni.
Dziś jajka, jutro kamienie

PiS dawno przeszedł cienką czerwoną linię, za którą „władzy nie oddamy nigdy”. Nie oddadzą, bo już nie mogą. Skala kumoterstwa, korupcji i zwykłej grabieży na majątku państwowym jest tak wielka, że nikt nie zdecyduje się na ryzyko długoletniego więzienia.

W ciągu kolejnych miesięcy będzie narastać wzajemna przemoc. Brutalna polityka rządzących, ostentacyjne okazywanie buty rodzi gniew wielu obywateli. Ten gniew będzie rósł wraz z narastaniem autorytarnej presji. Wczoraj w kierunku rządowych limuzyn poleciały jaja, jutro polecą kamienie. Wiem, że jest to po myśli prezesa. Bo przyspiesza cały proces uzyskania pełni władzy. Zawsze się tak dzieje. Fantastyczna wymówka, zresztą już słyszeliśmy tę melodię na ostatniej miesięcznicy: „Narastające zło, brutalność naszych wrogów” wymaga nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa itp. To przygrywka do wyprowadzenia na ulicę oddziałów prewencji uzbrojonych w tarcze i pały. Do zamieszek brakuje niewiele. To się powtarza jak zła bajka, wszędzie na świecie, tak samo. W Polsce może być tylko gorzej. Prawica zapowiada militaryzację swoich zwolenników. Łatwy dostęp do broni, także automatycznej. Strzelnice w każdej gminie. To gotowy przepis na narodową tragedię i krew na ulicach.
Kaczyński boi się chłopów pod Sejmem

Czy jest jakieś wyjście z tego zamkniętego kręgu historycznej nieuchronności? Szansą na powstrzymanie marszu Kaczyńskiego ku prywatyzacji Polski są międzynarodowe sankcje. Kaczyński się ich boi. To dlatego wymienił dyspozycyjną i lubianą Beatę Szydło na kontrowersyjnego dla pisowskiego aparatu i wyborców Mateusza Morawieckiego. Naiwnie wierzy, że Morawiecki jako człowiek obyty w świecie, mówiący obcymi językami, o szerokich znajomościach jest w stanie odwlec widmo sankcji. Tylko dlatego prezes podjął ogromne ryzyko wojny domowej we własnych szeregach i gwałtownej utraty popularności, która tę wojnę jeszcze zaostrzy.

Kaczyński bardziej niż czegokolwiek w świecie boi się jednego – setek tysięcy rozwścieczonych polskich chłopów, którzy pod sejmem w Warszawie, z typową dla siebie zaciętością, będą walczyć o własne pieniądze – dopłaty unijne. Trudno będzie im wytłumaczyć, że winę za brak dopłat ponosi Bruksela. Kaczyński doskonale pamięta, że kto w Polsce przegrywa na wsi, ten musi oddać władzę. Pamięta siłę rolniczych protestów, które wyniosły jego koalicjanta Andrzeja Leppera do rządu. Zna doskonale zaciekłość i determinację polskiego chłopa w walce o to, co mu się należy.

Domagajmy się sankcji!

Dlatego jedyną siłą, której Kaczyński się boi, są chłopi, a jedyną realną groźbą, która może modyfikować jego parcie do autorytarnej władzy jest wprowadzenie dotkliwych finansowych sankcji przez Unię Europejską, które mogą tych chłopów rozwścieczyć. Polska jest jednym z najbardziej euro-entuzjastycznych krajów w Europie. Gdyby nagle funduszy zabrakło, Polacy mogliby opowiedzieć się za Unią, demokracją i dobrobytem a przeciw własnemu rządowi. I tego jedynie obawia się Jarosław Kaczyński. Dlatego dzisiaj każdy polski patriota, każdy, komu na sercu leży los wolności, każdy, kto chce uniknąć przemocy i krwi na ulicach, powinien głośno domagać się sankcji wobec rządu w Warszawie. Poza polityczną kalkulacją mam po temu dwa argumenty natury moralnej. Po pierwsze – za przykładem prawicy – odrzućmy polityczną poprawność. Nie dajmy sobie kneblować ust sloganami o Targowicy i donoszeniu. Europa to także nasza ojczyzna. Musimy mobilizować naszych europosłów, by walczyli o nasze podstawowe wolności obywatelskie i prawa. Po drugie, powiedzmy to głośno, wyraźnie i bez cienia wstydu: wartości są ważniejsze niż pieniądze! Tylko groźba sankcji jest w stanie powstrzymać dążenie do ustanowienia autorytarnego reżimu nad Wisłą. Domagajmy się sankcji! Wolność nie ma ceny!

 

Spowiedź pedofila

15.12.2017
piątek

Po czterech latach pracy, przesłuchaniu ok. 8000 osób, po napisaniu 44 raportów cząstkowych australijska „Królewska Komisja ds. Instytucjonalnego Przeciwdziałania Nadużyciom Seksualnym Wobec Dzieci” wydała ostateczny raport. Pracowało nad nim 700 osób, bo sporawa ochrony dzieci przed pedofilami – a tak się składa, że przytłaczająca ich większość w Australii to pedofile w sutannach – jest dla rządu Australii i dla społeczeństwa tego kraju ważna.

Raport australijski różni się od innych, jakie wydały podobne komisje w innych krajach. Mówi on bowiem wprost o tym, że przeszkodą w ochronie dzieci przed pedofilią jest celibat księży oraz tajemnica spowiedzi, która zabrania wykorzystywać wiedzę o pedofilii zdobytą w drodze spowiedzi w celach jej ścigania oraz ochrony dzieci przed kolejnymi przestępstwami.

Kościół australijski odniósł się do pracy komisji i jej raportu z wielką pokorą (raczej nie miał innego wyjścia, bo w tym kraju sutanna katolickiego księdza kojarzy się ludziom dość jednoznacznie, skoro aż 1900 księży pedofilów zostało tam zidentyfikowanych przez organa ścigania z imienia i nazwiska, a sprawy karne o molestowanie dzieci miało w ciągu minionego półwiecza 7 proc. księży, a w niektórych zgromadzeniach zakonnych kilkakrotnie więcej), nie mniej pozostaje na stanowisku, że celibat – choć sprzyja pedofilii – powinien być utrzymany, podobnie jak tajemnica spowiedzi.

Mimo to jest godne odnotowania, że wreszcie jakiś rząd odważył się skrytykować prawo obcego państwa, czyli Stolicy Apostolskiej, wskazując na jego nieetyczne i kryminogenne elementy. Kończą się czasy, w których fakt, że Kościół katolicki ma (odziedziczony po średniowieczu) status niezależnego państwa oraz powoływanie się przez tę instytucję na „boskie” umocowanie swych praw, zapisanych w kodeksach prawa kanonicznego, zamyka usta opinii publicznej i rządom.

Szacunek dla wolności religijnej jest ważny, lecz ważne jest również i to, aby bacznie przyglądać się prawom i praktykom autorytarnych państw prowadzących działalność na terenie demokratycznych państw prawnych, przestrzegających wysokich standardów ochrony konstytucyjnej obywateli, praw człowieka i zwykłej przyzwoitości. Takiej baczności i kontroli wymaga również niebywale rozbudowana działalność przedstawicielstw Stolicy Apostolskiej, potocznie (aczkolwiek błędnie i niezgodnie z prawem, także tym kanoniczym) identyfikowanych jako Kościoły krajowe. Kościół katolicki, podkreślający swoją państwową odrębność i suwerenność, nie jest niewiniątkiem – przez kilkanaście stuleci utrzymywał w Europie totalitarny reżim, w którym każdy mieszkaniec poddawany był najdalej idącej kontroli w sferze publicznej i prywatnej (łącznie ze spowiedzią, czyli samokrytyką), a każda niesubordynacja, odstępstwo od nakazanej linii ideologicznej, każda krytyka i sprzeciw kończyły się torturami i śmiercią.

Średniowieczne imperium katolickie, będące bezpośrednim spadkobiercą imperium rzymskiego, odpowiada za prześladowania i śmierć setek tysięcy lub milionów (zależnie od interpretacji kwestii winy) „pogan”, „heretyków” i „niewiernych”, a kolejne stulecia dołożyły kolejne setki tysięcy ofiar, nie licząc potwornych wojen religijnych toczonych przez chrześcijan między sobą w XVI i XVII wieku.

Również w naszych czasach Kościół pokazał swój miłosny i pokojowy potencjał, aktywnie współtworząc przestępcze reżimy Włoch, Hiszpanii, Portugalii, a po wojnie Argentyny i wielu innych krajów, w których masowo mordowano przeciwników politycznych władzy, a jednocześnie katolicyzm był oficjalną religią autorytarnego państwa, korzystającego z nieustającej asysty i wsparcia biskupów i kleru. Świadomość tego, czym jest w swej istocie i jakim obciążony jest dziedzictwem Kościół katolicki, powoli przebija się do opinii publicznej nie tylko w krajach protestanckich, lecz także w tych, gdzie katolicy stanowią bądź do niedawna stanowili większość.

Jest czymś zawstydzającym, że w pewnym sensie sprawa pedofilii w Kościele katolickim przyczyniła się do upowszechnienia wiedzy o tej instytucji i jej wyjątkowo ponurej historii. Czy podobnie będzie w Polsce? Czy „przebudzenie” zacznie się od nagłośnienia skandali pedofilskich? Wątpię. Nagłośniono ich bowiem już co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. I nic. Nadal w sferze publicznej można bez zażenowania wygłaszać apoteozy Kościoła katolickiego i przedstawiać go jako moralny autorytet. Nadal też polscy chrześcijanie nie zadają sobie trudu dokonania wyboru właściwego i moralnie wiarygodnego Kościoła, realizując swoje potrzeby religijne w tym, który jest najłatwiej dostępny i najpowszechniejszy. Ich sprawa i ich prawo. Ale inni też są wolnymi ludźmi i zachowują prawo do krytyki.

Więc powiadam katolikom: źle wybraliście dla siebie Kościół, źle skorzystaliście z prawa wyboru, jakim po kilkunastu wiekach przymusu religijnego obdarzyła Was liberalna demokracja. Dziś możecie wybierać wyznanie i Kościół, lecz wcale nie wybieracie. Jak Was w niemowlęctwie „zapisano”, tak już najczęściej zostaje… A czy to ładnie? Bo z kim trzymacie? Chyba nie z Panem Bogiem, który zapewne woli, gdy oddają mu cześć w przybytkach mniej grzesznych. A takich nie brakuje. Nie wszystkie Kościoły i nie wszystkie instytucje religijne innych wyznań są jak te czarne księgi, w których tylko nieliczne karty są białe.

Wracając do pedofilii – jednego z wielu grzechów Kościoła. Papież Franciszek ogłosił, że eksperci szacują liczbę pedofilii wśród księży na 2 proc. To wielokrotnie więcej niż w ogólnej populacji mężczyzn. Również ujawnionych i osądzonych przypadków pedofilii w tej grupie zawodowej jest w wielu krajach kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy więcej niż w innych zawodach. Gigantyczne skandale pedofilskie przelały się w ostatnich latach przez kilkanaście krajów Zachodu, na czele z USA, Irlandią i Australią, gdzie rozmiary odkrytych mafii pedofilskich w poszczególnych środowiskach szkolnych i zakonnych w Kościele katolickim były najbardziej porażające. W Irlandii dodatkowo sprawa pedofilii splata się z masowym głodzeniem i znęcaniem się nad dziećmi w katolickich ośrodkach szkolno-wychowawczych, doprowadzającym (w ciągu ponad półwiecza) do śmierci kilkuset wychowanków, których masowe groby (zawierające łącznie ponad 800 ciał) odkryto w ostatnich latach. Kościół irlandzki, do niedawna sprawujący faktyczną władzę polityczną w tym kraju, dziś jest instytucją zupełnie zmarginalizowaną i zbankrutowaną, tak materialnie, jak moralnie.

Niemalże w stanie upadku znalazł się Kościół w USA, a także w Australii. W obu tych krajach, a także w kilku innych (jak np. we wspomnianej Irlandii), powołano specjalne komisje rządowe badające zagrożenie przestępczą działalnością księży i formułujące odpowiednie rekomendacje dla instytucji państwowych i kościelnych. Te działania, a także tysiące przegranych procesów sądowych, w wyniku których Kościoły w USA i w innych krajach wypłacają odszkodowania ofiarom, doprowadziły do pewnych zmian w polityce Watykanu i lokalnych episkopatów. Od niedawna pedofilia stała się przestępstwem w Watykanie, tak jak we wszystkich cywilizowanych krajach. Watykan nieco też osłabił swoje stanowisko, zakazujące współpracy biskupów z organami ścigania w poszczególnych krajach w sprawach przestępstw seksualnych, których ofiarami są dzieci.

Nadal jednak Kościół generalnie traktuje lokalne organy śledcze i sądy jako instytucje obcego kraju, z którym nie mają obowiązku współpracować. I najczęściej nie współpracują. Praktyka osłaniania pedofilów nadal jest podstawową formą reakcji władz kościelnych na ujawnione bądź zgłoszone przypadki przestępstw tego rodzaju, z tym że wieloletnia presja opinii publicznej doprowadziła do tego, że zamiast przenosić księdza pedofila do innej parafii, najczęściej usuwa się go ze stanu kapłańskiego, czyli zwalnia z pracy. W krajach Zachodu Kościół kaja się i deklaruje poprawę, a nawet współpracuje z rządem.

W Polsce tak się nie dzieje, lecz trzeba zauważyć, iż nieliczni księża wypowiadający się w sposób cywilizowany na te tematy (generalnie obowiązuje dyskurs mówiący, że sprawa pedofilii to „atak na Kościół i sianie zgorszenia”) nie są ekskomunikowani ani systematycznie prześladowani. Przykładem takiego księdza jest dr hab. Andrzej Kobyliński z UKSW, który działa dość swobodnie, a jest specjalistą i znawcą problematyki pedofilii w Kościele katolickim. Zachęcam do zapoznania się z jego wypowiedziami, a także do przejrzenia anglojęzycznego internetu, w którym rozlewa się ocean dobrze udokumentowanych informacji na temat pedofilii w Kościele katolickim oraz w innych Kościołach chrześcijańskich (o innych wyznaniach jest również trochę informacji, lecz zdecydowanie mniej).

Obraz, jaki się z tego wyłania, jest porażający, co dawno już przyznał Benedykt XVI, mówiąc, że skala pedofilii w Kościele jest właśnie taka – porażająca. Inteligencji i uczciwości intelektualnej Czytelników pozostawiam pytanie, czy są jakieś przesłanki, aby sądzić, że w Polsce sytuacja jest lepsza niż na Zachodzie. W moim przekonaniu, nawet jeśli jest lepsza, to znaczy statystycznie biorąc mamy mniej księży pedofilów niż w innych krajach, gdzie sprawy te się bada i ściga, to z pewnością nie jest lepsza w tym sensie, że tych rodzimych księży pedofilów mamy, dajmy na to, statystycznie dziesięć razy mniej niż, powiedzmy, w Austrii czy Belgii. A jeśli mamy ich, przypuśćmy, dwa albo trzy razy mniej, to nadal oznacza to, że pedofilia w polskim Kościele ma rozmiary alarmujące i ryzyko, że losowo wybrany ksiądz jest pedofilem, jest wielokrotnie większe niż ryzyko, że pedofilem jest losowo wybrany nauczyciel matematyki albo kierowca szkolnego autobusu.

Na razie wypada nam trzymać się myśli, że zamiast statystycznie przypisanych nam przez Franciszka ponad 400 polskich pedofilów w sutannach (2 proc. kleru) faktycznie mamy ich mniej. Czyż nie lepiej być optymistą?

 

hartman.blog.polityka.pl

Imposybilizm Morawieckiego. Premier dał nogę z Brukseli

Wyglada na to, że pierwszy wyjazd za granicę i pierwszy szczyt Unii Europejskiej skończył się klęską dla nowego premiera rzadu polskiego Mateusza Morawieckiego. Nominat Jaroslawa Kaczyńskiego nie doczekał końca, spanikował i kilka godzin przed końcem spotkania przywódców europejskich po prostu uciekł, dał nogę.

Tego jeszcze nie mieliśmy w naszej historii i chyba także pozostali przywódcy europejscy tak się nie zachowali. Z czym do Brukseli pojechał premier Morawiecki? Z buńczucznym nastawieniem prezesa, który go klepnął, aby odkręcał wszystko, co może, co zostało spaprane przez politykę PiS. Przede wszystkim Morawiecki niczego nie może załatwić bez zgody Kaczyńskiego.

Najpierw usłyszeliśmy, jak Morawiecki się napiął, zapowiedział przed spotkaniem z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, że w kontekście deformy polskiego wymiaru sprawiedliwości wytknie mu specyfikę reformy wymiaru sprawiedliwości we Francji po upadku Francji Vichy.

Morawiecki myśli, że na świecie uprawia się politykę wedle syndromu resortowych dzieci, albo poprzez narrację „przez 8 lat Platforma Obywatelska to i tamto”, przez absurdalne kolokwium historyczne. Doszło do spotkania z Macronem w cztery oczy, niczego takiego – oczywista oczywistość – nie powiedział.

Widać teraz, iż Morawiecki dostał tego tchórza po spotkaniu z prezydentem Francji. Dowiedział się, co to jest twarda polityka i jakie standardy demokratyczne obowiązują na Zachodzie. Tym bardziej, że Macron wraz z kanclerz Niemiec Angelą Merkel zapowiedzieli poparcie wniosku  o uruchomieniu artykułu 7 unijnego traktatu, czyli dotyczącego sankcji z powodu poważnego zagrożenia dla praworządności w  Polsce.

To zdarzy się po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej. Na takie wody został rzucony Morawiecki, więc nie badźmy zdziwieni, że zaczął wołać w panice „ratunku!” i uciekł do Warszawy.

Donald Tusk zaproponowal Morawieckiemu spotkanie, ale ten nie zareagował. Tusk sformułowal bardzo jasno cel takiego spotkania: przekonać „kolegów z Polski, żeby byli bardzo otwarci i gotowi do znalezienia wspólnych, konsensualnych rozwiązań”.

Co jednak Morawiecki może? Niewiele. Prezes Kaczyński nie pozwolił mu się spotkać z Tuskiem. Ucieczka Morawieckiego przez korespondentów z Brukseli najpierw była interpretowana, jako: premier pobieżał na wigilię partyjną. Co zdaje się było wielce ironiczną metaforą imposybilizmu Morawieckiego.

Dopiero po kilku godzinach wydany został komunikat służb prasowych PiS, iż Morawiecki ma w Warszawie uzyskać dostęp do „bardzo pilnych, tajnych dokumentów”. Jakby tych papierów nie można było poznać w ambasadzie, która do takich nagłych zdarzeń jest przygotowana.

Morawiecki niewiele może, jest bezsilny, miał okazję przekonać się, jak Polska została zdegradowana, do czego doprowadziła polityka PiS. Uciekł z Brukseli prosto w warszawskie ramiona Kaczyńskiego.

 

Zarówno Merkel, jak i Macron (pytanie na wspólnej konf prasowej) zapewniają o poparciu dla Komisji Europejskiej, jeśli ta uruchomi art. 7. wobec Polski.

Spotkanie w cztery oczy Macrona i Morawieckiego. Rozmawiali m.in o konflikcie Polski z Komisją Europejską

Prezydent Francji Emmanuel Macron podczas piątkowego spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim nawiązał do prowadzonej przez KE procedury praworządności wobec Polski – dowiedziała się PAP ze źródeł dyplomatycznych. Morawiecki miał zadeklarować, że Polska chce współpracować z KE.

Francuski przywódca miał pytać w tym kontekście o kontakty między polskimi władzami a Komisją Europejską. Przypominał, ze bardzo ważny jest dialog prowadzony z wiceszefem KE Fransem Timmermansem. Morawiecki odpowiadał, że chce Polska chce współpracować z Komisja Europejską w tej sprawie.

Rozmowa – według relacji dyplomatów zarówno z Polski jak i z Francji – mimo że dotyczyła również trudnych tematów i spornych kwestii, odbyła się w bardzo dobrej atmosferze. Obaj przywódcy znają się bowiem jeszcze z poprzednich funkcji rządowych. Macron był ministrem gospodarki w rządzie Manuela Vallsa, a Morawiecki ministrem rozwoju i finansów.

Szef polskiego rządu zapowiadał w poniedziałek, że w rozmowie z prezydentem Francji będzie chciał nawiązać do reform wymiaru sprawiedliwości w tym kraju w kontekście prowadzonej przez KE procedury praworządności w sprawie Polski.

Podczas piątkowej rozmowy Morawiecki miał – według dyplomatów – poruszyć kwestie pracowników delegowanych w kontekście transportu międzynarodowego. Polska opowiada się za tym, by kierowcy nie byli traktowani jako pracownicy delegowani, natomiast Francja chce zaostrzenia regulacji w tej sprawie, co jest niekorzystne dla firm z naszej części Europy. Macron – według źródeł francuskich – podkreślał, że ważna jest praca by poprawiać kontrole i zapobiegać nadużyciom w tym obszarze.

Podczas spotkania francuski przywódca poruszył również kwestie dotyczące migracji oraz sytuacji w Libii. Paryż chce, żeby porozumienie dotyczące reformy polityki azylowej w UE zostało wypracowane do połowy przyszłego roku. W kwestii zagadnień klimatycznych zarówno Morawiecki jak i Macron zgodzili się to temat priorytetowy.

Liderzy rozmawiali też o przyszłości Europy i reformach, jakie powinny być przeprowadzone w UE. Macron namawia resztę państw członkowskich m.in. do zacieśnienia współpracy w ramach strefy euro i głębszej integracji. Delegacje towarzyszące premierom zostały w pewnym momencie spotkania z niego wyproszone, aby dać przywódcom możliwość rozmowy w cztery oczy.

dziennik.pl

Po opuszczeniu szczytu UE przez Morawieckiego Polskę reprezentował Orban

Po opuszczeniu unijnego szczytu w Brukseli przez premiera Mateusza Morawieckiego Polskę na posiedzeniu reprezentował premier Węgier Viktor Orban – poinformowało PAP źródło w instytucjach europejskich.

Premier Mateusz Morawiecki opuścił szczyt unijny w Brukseli przed jego zakończeniem. Jak informują polskie służby dyplomatyczne, musiał wylecieć wcześniej do Polski z powodu obowiązków w kraju.

Morawiecki wziął udział w sesji dotyczącej strefy euro i opuścił szczyt, zanim unijni przywódcy podjęli decyzję w sprawie zielonego światła na przejście do kolejnego etapu rozmów ws. Brexitu.

Rano Morawiecki spotkał się w Brukseli z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem. Przed wyjazdem krótko rozmawiał z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude’em Junckerem.

dziennik.pl

Pierwsza rozmowa premiera Morawieckiego z prezydentem Marconem. W kuluarach szczytu UE w Brukseli

Piotr Moszyński, Paryż, 
Migracje, zagrożona praworządność w Polsce, pracownicy delegowani, zmiany klimatyczne – według dobrze poinformowanych źródeł w Pałacu Elizejskim o tym właśnie rozmawiali dziś w Brukseli prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Mateusz Morawiecki. Było to ich pierwsze takie spotaknie.

Przedpołudniowa rozmowa miała się odbyć w „odprężonej” atmosferze przy okazji…

wyborcza.pl

W związku z nieobecnością, pod decyzją o przejściu do drugiego etapu negocjacji brexitowych za polskiego premiera na szczycie podpisał się przywódca innego kraju…

Rodacy, Winę za ew. rozpoczęcie przez UE procedury karania rządu Polski, co mogą odczuć nasze kieszenie, ponosi : 1 zawłaszczając sądy godzi w porządek prawny UE 2 premier, uciekając z Brukseli na spotkanie partii, okazuje partnerom arogancję i lekceważy interesy Polski

Przez 14 lat w rządzie, w tym 8 w radach ministrów pod pięcioma premierami, nie zdarzyło mi się abym musiał opuścić spotkanie ministerialne dla przestudiowania dokumentów w kraju. Poufne dokumenty są po to, aby przygotować decydenta do spotkania, a nie żeby mu je utrudnić.

Tusk: Proponowałem spotkanie Morawieckiemu. Bez odpowiedzi

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział na konferencji prasowej w Brukseli, że zaproponował spotkanie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i liczył, że uda się im spotkać, ale nie dostał odpowiedzi.

Tusk ujawnił, że zaproponował spotkanie Morawieckiemu w liście gratulacyjnym. – Mam nadzieję, że na przyszłych Radach Europejskich albo w Warszawie, jeśli dostałbym zaproszenie, będę miał okazję porozmawiać dłużej (z premierem Morawieckim – przyp. red.) – powiedział.

Tusk mówił też o kwestiach migracji. Jak zaznaczył, będzie starał się przekonać „kolegów z Polski, żeby byli bardzo otwarci i gotowi do znalezienia wspólnych, konsensualnych rozwiązań”. Dodał, że ma nadzieję, iż Komisja Europejska nie uruchomi art. 7 unijnego traktatu wobec Polski.

rp.pl

Francja i Niemcy poprą sankcje dla Polski

Komisja Europejska ma przekazać państwom członkowskim inicjatywę w sprawie sądów w Polsce w środę, 20 grudnia. Paryż i Berlin poprą ewentualny wniosek o sankcje.
Korespondencja z Brukseli Unijny szczyt w Brukseli był pierwszą okazją dla Mateusza Morawieckiego do spotkania z szefami unijnych instytucji oraz przywódcami innych państw UE. Okazja zdarzyła się w ważnym dla niego momencie, bo już za kilka dni, 20 grudnia, Komisja Europejska ma zająć się praworządnością w Polsce. I według źródeł w Brukseli ma zdecydować o uruchomieniu artykułu 7 unijnego traktatu, czyli poprosi państwa członkowskie o stwierdzenie poważnego zagrożenia dla praworządności w  Polsce w związku z przegłosowanymi w ostatnich dniach ustawami o sądownictwie. Do przegłosowania tego wniosku potrzebne będzie poparcie 22 państw UE. Potem można też zdecydować o sankcjach dla Polski, ale to już wymagałoby jednomyślności.   Morawiecki nie obiecywał żadnych zmian w sprawi sądownictwa, choć o dialog z Komisją Europejską prosił go choćby prezydent Francji Emmanuel Macron. Francja i Niemcy zadeklarowały w piątek, że jeśli Komisja z wnioskiem wystąpi, to dostanie on ich poparcie. -…

rp.pl

Morawiecki przecina spekulacje na temat skrócenia wizyty w Brukseli. „W kancelarii czekają na mnie pilne, tajne dokumenty”

15.12.2017

Premier Mateusz Morawiecki© PAP / Darek Delmanowicz Premier Mateusz Morawiecki

Od wczoraj polski premier przebywał w Brukseli gdzie odbywa się unijny szczyt. Niespodziewanie jednak Mateusz Morawiecki, dzisiaj po porannej rozmowie z prezydentem Francji zdecydował o szybszym powrocie do Polski. Podczas rozmowy z mediami już na pokładzie samolotu, tłumaczył dlaczego.

Premier Mateusz Morawiecki przedwczoraj poleciał do Brukseli, gdzie po raz pierwszy reprezentował Polskę jako szef Rady Ministrów. W trakcie wizyty rozmawiał m.in. z premier Wielkiej Brytanii czy właśnie prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Podroż do Belgii to pierwszy test dla nowego szefa rządu, który ma ocieplić wizerunek naszego kraju na europejskich salonach.

Z Brukseli na wigilię PiS?

Niespodziewanie jednak, dzisiaj po porannej serii rozmów, polski premier wrócił do Polski. W mediach pojawiły się spekulacje, że Morawiecki skrócił wizytę na unijnym szczycie z powodu… wigilii klubu PiS, która rozpoczyna się o godzinie 13.

– Jak tylko dam radę, to może późniejszym popołudniem chciałbym się spotkać z częścią klubu, jeżeli jeśli będzie, po zakończeniu Sejmu. Jest szereg innych tematów które mnie bardzo pilnie ściągnęły do Polski. To ostatnia godzina bo wylecieliśmy o 12, a o 13 kończy się posiedzenie. Już kilka osób też opuszczało to posiedzenie – tłumaczył Mateusz Morawiecki podczas krótkiej rozmowy z dziennikarzami, już na pokładzie samolotu.

Premier miał też stwierdzić, że „w kancelarii czekają na mnie pilne, tajne dokumenty”.

msn.pl

Rydzyk nie ma powodów do zadowolenia. Unia Europejska porządnie uderzy go po kieszeni?

Zaszantażowany rząd znów rozdaje grube sumy na spółki Rydzyka

fot. youtube

Pod rządami dobrej zmiany ojciec Tadeusz Rydzyk żyje niczym pączek w maśle. Toruński redemptorysta nie tylko może liczyć na grube miliony płynące w jego kierunku z publicznych środków, ale i przede wszystkim na zaaqażowanie, czy wręcz służalczość czołowych polityków zjednoczonej prawicy, który nieustannie pielgrzymują do Torunia, by bić Rydzykowi pokłony.

Jak donosi jednak Radio ZET możliwe, że na głowę twórcy Radia Maryja w najbliższym czasie posypią się gromy i to te najbardziej dla niego dotkliwe, czyli finansowe. A wszystko to za sprawą działań Komisji Europejskiej, która zainteresowała się milionami złotych przekazanymi uczelni Rydzyka na szkolenia dla sędziów i prokuratorów. 

Jak donosi Radio ZET: „Jeśli Komisja Europejska w przyszłym tygodniu uruchomi wobec Polski art. 7 unijnego traktatu, to w konsekwencji może zakwestionować przyznanie uczelni T. Rydzyka trzy miliony złotych z Europejskiego Funduszu Społecznego na szkolenia sędziów i prokuratorów”. 

KE będzie w  najbliższą środę analizować ustawy o Sądzie Najwyższym oraz KRS. To wtedy Komisja ma podjąć decyzję, czy aktywować wobec Polski art. 7 unijnego traktatu. Mówi on o tym, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych, pociągając dany kraj członkowski do odpowiedzialności, w tym przez nałożenie sankcji.

Co tu dużo mówić Tadeusz Rydzyk z pewnością się z takiego obrotu sprawy nie ucieszy. Na szczęście dla twórcy medialnego imperium skupionego wokół Radia Maryja spora większość benefitów, która płynie na konto redemptorysty, pochodzi jednak ze polskich środków budżetowych. Choć samemu Rydzykowi nie będzie zapewne w smak oddawać jakiekolwiek pieniądze, to może się okazać, że będzie on do tego zmuszony…

fot. youtube

http://crowdmedia.pl/rydzyk-nie-ma-powodow-do-zadowolenia-unia-europejska-porzadnie-uderzy-go-po-kieszeni/

Biedroń bezbłędnie o tym, dlaczego nowy premier nie uwiedzie Brukseli. Zaboli

oko, 15.12.2017

Robert Biedroń

Robert Biedroń (FOT . WOJCIECH NEKANDA TREPKA)

– Ta zmiana niewiele wniesie jeśli chodzi o wartości demokracji – mówił o nowym premierze prezydent Słupska Robert Biedroń w Poranku TOK FM.

– Pan jest rozbijaczem, demokratą czy kunktatorem? – zapytał swojego gościa Jacek Żakowski na wstępie rozmowy.

Powyższe określenia odnoszą się do działań politycznych związanych z budowaniem szeroko zakrojonego frontu opozycyjnego, o którym mówi się w kontekście wyborów samorządowych.

– Pije pan do idei prawyborówe? – stwierdził Biedroń i od razu podkreślił, że nie jest on wielkim entuzjastą prawyborów.

One funkcjonują we Francji i sprzyjają wybieraniu jako kandydatów populistów i radykałów.To jest zabawa dla elity, to ona angażuje radykalny populistyczny rdzeń. Nie uważam, że jest to najlepsza droga.

Żakowski zauważył jednak, że w obecnym modelu, pozbawionym prawyborów, to szefowie partii autorytarnie wskazują swoich kandydatów, kierując się niejasnymi przesłankami.

– Oczywiście, biorąc pod uwagę ostatni raport Fundacji Batorego, że partie polityczne są jednymi z najbardziej niedemokratycznych organizacji, to jest problem. Ale nie możemy jednej patologii zastąpić drugą.

Biedroń podkreślił też fakt, że prawybory będą cieszyły się bardzo słabą frekwencją. Zagłosują najbardziej zdeterminowani, a potem tego wyniku przecież nie można podważyć – dodał.

Żakowski zasugerował, że być może Biedroń po prostu boi się prawyborów.

– Ja się nie boję prawyborów. Ale to domena partii takich jak Kukiz 15. Oni mówią róbmy referenda, wprowadzajmy JOW-y, a to doprowadza do tego, że np. w Senacie mamy tylko PiS i PO.

Prezydent Słupska wyraził też wątpliwości, co do sposobu finansowania takich prawyborów, ale dodał, że popiera każdą próbę angażowania społeczeństwa. – Może zróbmy próbnie takie prawybory w 2-3 gminach, zobaczymy co z tego wyniknie.

Języki niezbędne w Brukseli

Jacek Żakowski pytał, czy Biedroń protestuje w sprawie sądów. – Tak, ale w Słupsku.

 – I jaka jest frekwencja?

– Nie wygląda to najlepiej. Kilkanaście osób. Tydzień temu raptem jeden człowiek. Ale dzieje się tak ze względu na obecną sytuację. Społeczeństwo odcina się, bo mamy już tak niebywały poziom absurdu i strachu. Kaczyński lubi łowić w mętnej wodzie. Najpierw ją zabrudzi, namiesza, nastraszy, a potem i tak swoje przeprowadzi.

– A zmiana premiera? Uważa pan, że to będzie rewolucja w naszych stosunkach z Zachodem.

– Premier Morawiecki rzeczywiście mówi ładnie w języku angielskim. Ale w Brukseli trzeba mówić językiem wartości europejskich, a takiego nie zna ani premier ani nikt z PiS-u. Zmiana na stanowisku prezesa rady ministrów niewiele wniesie, jeśli chodzi o podniesienie wartości demokracji w Polsce – skwitował Biedroń.

 

TOK FM

„Sueddeutsche Zeitung”: UE przygotowuję surową karę dla Polski. Procedura zostanie wdrożona po raz pierwszy

Komisja Europejska uważa, że polskie państwo prawa jest zagrożone i przygotowuje w związku z tym surową karę dla Polski – podał w piątek niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. Gazeta ostrzega przed eskalacją konfliktu na niespotykaną dotychczas skalę.

„Unia Europejska znajduje się krótko przed eskalacją konfliktu z krajem członkowskim Polską na niespotykaną dotychczas skalę” – piszą brukselscy korespondenci „SZ” Daniel Broessler i Thomas Kirchner.

Komisja Europejska przygotowuje się do wdrożenia po raz pierwszy w historii Wspólnoty postępowania w oparciu o art. 7 traktatów unijnych z powodu „jednoznacznego niebezpieczeństwa poważnego naruszenia praworządności” – czytamy w „SZ”.

Decyzja ma zapaść w środę, jeżeli nowy premier Polski Mateusz Morawiecki w konflikcie o polski wymiar sprawiedliwości nie obieca zmiany stanowiska – tłumaczą autorzy.

„SZ” zaznacza, że Morawiecki uznał postępowanie przeciwko Polsce za „niesprawiedliwe”. „We wspólnocie suwerennych państw, jaką jest UE, państwa powinny mieć prawo do tego, by reformować swoje wymiary sprawiedliwości” – cytuje polskiego premiera „SZ”.

„Nie ma przesłanek wskazujących na to, że czerwona linia nie zostanie przekroczona” – powiedział dziennikarzom anonimowy dyplomata unijny. Postępowanie o stwierdzenie ryzyka poważnego naruszenia wartości podejmują państwa członkowskie większością czterech piątych głosów. Autorzy twierdzą, że zebranie takiej większości jest możliwe. Kara wobec Polski uważana jest za „dotkliwą”, ponieważ dotychczas jeszcze żaden kraj Unii nie został w taki sposób „postawiony pod pręgierzem” – oceniają Broessler i Kirchner.

 

dziennik.pl

Dlaczego opozycja musi zacząć chwalić Kaczyńskiego?

Marcin Marczak, 15.12.2017

© PAP/Radek Pietruszka

 

Niezależnie od tego kto jest premierem to partia rządząca nadaje ton debacie publicznej i ona kreuje wydarzenia. Z jednej strony dzieje się tak dlatego, że ma władzę, z drugiej dlatego, że jego opowieść o Polsce jest spójna i wiarygodna. A opozycja? – Mówiąc o sobie, że jest „totalna” sama sobie szkodzi – mówi Jakub Bierzyński, s socjolog, publicysta jeden z założycieli SMG/KRC Poland.

Demontaż niezależnych sądów, zmiany w ordynacji wyborczej, atak na wolne media w postacikary dla TVN24to tylko kilka wydarzeń, które pokazują, że mający dziś pełnię władzy PiS w zasadzie nie musi liczyć się ze zdaniem przeciwników, a nawet najbardziej dyskusyjne decyzje władzy nie powodują spadku poparcia. Skąd taka popularność? Jak zauważa w rozmowie z Newsweekiem Jakub Bierzyński, socjolog, jeden z założycieli ośrodka badań opinii publicznej SMG/KRC jej powody są co najmniej dwa. Z jednej strony dzięki programowi socjalnemu PiS zaktywizował olbrzymią grupę Polaków, którzy do tej pory nie chodzili na wybory (i nie deklarowali udziału w nich). Teraz pójdą bronić 500+, czy minimalnej stawki godzinowej, czyli oddadzą głos na obecną władzę. Drugi powód to – zdaniem Bierzyńskiego – opozycja, która sama siebie pozbawiła wiarygodności. – Z punktu wiedzenia Jarosława Kaczyńskiego nazwanie siebie przez Po i Nowoczesną mianem „opozycji totalnej” było idealnym zachowaniem. Teraz może mówić wyborcom, że cokolwiek zrobi i tak będzie krytykowany – mówi Bierzyński. Efekt? Jak tłumaczy nasz rozmówca PiS ma dziś w Polsce licencję na zabijanie – to jego opowieść o Polsce nadaje debacie publicznej ton. To ona jest wiarygodna dla wyborców.

Czy coś może zakłócić partyjny przekaz, który państwowe media sączą Polakom do uszu? Zdaniem Bierzyńskiego opozycja jeśli chce konkurować z PiS musi go punktować wnajbardziej czułe miejsca. Takie jak nepotyzm, kolesiostwo, desant na spółki skarbu państwa. Jednak by stało się to możliwe konieczne wydaje się odzyskanie wiarygodności – przyznanie, że w Polsce za rządów PiS wielu ludziom żyje się lepie, że są aspekty życia Polaków, które obecna władza robi dobrze. Dlaczego?

*Jakub Bierzyński, socjolog, publicysta jeden z założycieli SMG/KRC Poland (dziś Millward Brawn), największej w Polsce agencji badań rynkowych. W latach 2015-2016 był doradcą partii Nowoczesna.

 

newsweek.pl

Szara Obywatelka RP walczy z Jarosławem Kaczyńskim

Newsweek Polska, Małgorzata Święchowicz, 15.12.2017

© source: AP– Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie poniżano, szargano, obrażano.  Mam dość – mówi Krystyna Malinowska, Obywatelka RP z Bydgoszczy. Pozwała Jarosława Kaczyńskiego. Żąda przeprosin. Dziś przed Sądem Okręgowym w Warszawie pierwsza rozprawa w tej sprawie. 

NEWSWEEK: Dlaczego pozwała Pani JarosławaKaczyńskiego?

KRYSTYNA MALINOWSKA: Nie zgadzam się, żeby ciągle mnie obrażał. Zresztą nie tylko mnie, ale też wielu innych Polaków, którym nie podoba się postępowanie tej władzy. Słyszeliśmy już o sobie: „To nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy, sprawnie myślą”. Słyszeliśmy, że jesteśmy gorszym sortem, nie patriotami. Zbyt często trzeba wysłuchiwać tego rodzaju obelg. Mam dość.

Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego tłumaczy, że to niemożliwe, aby kiedykolwiek prezes panią obraził, bo nawet pani nie zna. 

To może odwróćmy sytuację i załóżmy, że mnie wolno o panu Kaczyńskim powiedzieć wszystko, co najgorsze i niech on mi nie wytacza sprawy w sądzie, bo przecież się nie znamy. To absurd. Ja zawsze bardzo uważam na to, co mówię. Gdy jestem na demonstracji i ktoś zaczyna krzyczeć hasła mogące obrazić Jarosława Kaczyńskiego, uciszam, apeluję, żeby nie używać wrogiego języka. Choć nie ma mojej zgody na to, co robi pan Kaczyński, to nie ma też mojej zgody na to, by na jego obraźliwe słowa odpowiadać obraźliwymi słowami.

A co do tego, że się nie znamy, to pan Kaczyński faktycznie mnie nie zna, ale wielokrotnie mógł mnie widzieć. Często staliśmy dość blisko siebie, na Krakowskim Przedmieściu. Od dawna jeżdżę do Warszawy protestować razem z Obywatelami RP, także w czasie tak zwanych miesięcznic smoleńskich, na których nie upamiętnia się ofiar katastrofy, a z pewnością nie wszystkie. Wymienia się wybiórczo tylko tych, którzy byli bliscy jednej partii. Nie ma mowy o pozostałych, ani o załodze samolotu. A przecież, jeżeli upamiętniać, to wszystkich. I jeżeli wspominać Lecha Kaczyńskiego, to takiego, jakim był i co mówił. Myśmy początkowo przychodzili tam i stali w milczeniu z banerem, na którym było zdjęcie Lecha Kaczyńskiego i jego słowa o tym, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i niepodważalne. To chyba strasznie bolało pana prezesa, bo nie dość, że musiał patrzeć na twarz swojego brata, to jeszcze na jego słowa, z którymi przecież najwyraźniej się nie zgadzał. To był właśnie ten czas, gdy rząd odmawiał publikowania wyroków i trwał demontaż Trybunału.

 

Pan Jarosław Kaczyński, gdy mówił o zdrajcach, patrzył na nas, nas wskazywał palcem. A później mówił o białych różach, z którymi przychodziliśmy, że to symbole skrajnej nienawiści i skrajnej głupoty. Skoro mówił do nas i nas pokazywał palcem, nie może teraz udawać, że mówił tak sobie, do nikogo, w pustkę. Z czasem, żeby pan prezes Kaczyński nie musiał na nas patrzeć, zaczęto zasłaniać nas parawanami. Wtedy skończyliśmy protestować milcząco, zaczęliśmy się odzywać.

Wiadomo, w „tradycji zdrady narodowej”… „To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków”…

Sugestie, że ten, kto nie zgadza się z postępowaniem tej władzy i kto szuka pomocy w Unii, jest zdrajcą, osobiście mnie dotykały. Uważam, że gdy w kraju źle się dzieje, to wręcz obywatelskim obowiązkiem jest reagować. I jak trzeba, to informować też Unię Europejską. Ja wysyłałam listy zarówno do europarlamentarzystów, jak i komisarzy unijnych. Tłumaczyłam na angielski i francuski, wszystkie słałam z nagłówkiem: „Krzyk rozpaczy”.

Była jakaś reakcja na te listy?

Dostałam odpowiedź z biura Donalda Tuska, że dziękują, monitorują sytuację w Polsce. Z biur innych urzędników unijnych odpowiedzi były w podobnym tonie. Tylko te od europarlamentarzystów wybranych z ramienia PiS, były zupełnie inne.

Do nich pani też napisała?

Oczywiście. W odpowiedzi dostałam listy pełne oburzenia, jak w ogóle mogłam do nich napisać!

Pani w ogóle dużo pisze.

Mam nie reagować? Gdy pan Jarosław Kaczyński z sejmowej mównicy krzyczał do posłów opozycji: „nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata, zniszczyliście go, zamordowaliście, jesteście kanaliami”, poczułam się dotknięta. Oskarżył posłów o najcięższą zbrodnię. Obraził ich. A równocześnie przecież tak jakby mnie napluł w twarz, i jakby napluł tym wszystkim, którzy tych posłów wybrali, którzy czują się przez nich reprezentowani.  Złożyłam w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa czyli znieważenia funkcjonariuszy publicznych. To samo zrobiłam, gdy „zdradzieckimi mordami” nazwała opozycję pani poseł Krystyna Pawłowicz.

Reakcja prokuratury?

Umorzenie. Jednak uważam, że trzeba składać zawiadomienia. Nie puściłam mimo uszu słów, jakie wobec kobiet idących w Czarnym Proteście użył Roman Sklepowicz. Wystąpiłam do prokuratury. Tak samo, jak w przypadku senatora Waldemara Bonkowskiego, który o protestujących przeciw temu, co robi PiS, mówił, że to stare upiory bolszewickie, ubeckie wdowy, oczadzeni i pożyteczni idioci. Jeszcze nie wiem, co z tym zrobi prokuratura, na razie nie mam odpowiedzi. Gdy wystąpiłam do prokuratury po słowach posłanki Małgorzaty Gosiewskiej, która nazwała nas zwyrodnialcami, bydłem, swołoczą, nie dopatrzono się przestępstwa. Przygotowuję prywatny akt oskarżenia.

Chce się pani?

Nie chce się. Ale muszę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie tak nieustannie poniżano, szargano, obrażano.  To jest też rodzaj protestu przeciwko temu, co się dzieje. Cóż więcej mogę zrobić, niż domagać się, by ci ludzie odpowiedzieli za swoje słowa? By następnym razem nie rzucali ich tak lekko pod adresem współobywateli.

Trzeba jednak niezłej wytrwałości. Pozew przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu złożyła pani w lutym ubiegłego roku. A sprawa rusza dopiero teraz.

Byłam wzywana do uzupełnienia dokumentów, uzupełniałam, po czym znów przychodziła prośba, żeby coś dosłać…

Domaga się pani przeprosin i wpłacenia 20 tys. zł na cele charytatywne. 

Najważniejsze są przeprosiny. Jednak gdyby sąd zdecydował, że pan Kaczyński ma coś wpłacić na rzecz innych, to bardzo bym chciała, żeby to była fundacja, która wspiera takie niepełnosprawne dzieci, jak mój wnuk. Nikodem ma 11 lat, wymaga stałej opieki i od tragicznej śmierci jego ojca, to ja się nim opiekuję. Może – w rozumieniu pana Jarosława Kaczyńskiego – ktoś taki, jak ja, kto zajmuje się osobą niepełnosprawną, sam nie jest w pełni sprawny? Szczególnie umysłowo?

A może pani jest w tej grupie, która protestuje, bo została „oderwana od koryta”? Często zarzuca się protestującym, że bronią tego, co było, bo za poprzedniej władzy dorobili się fortuny.

– Żadna władza w zasadzie nigdy nic mi nie dała. Urodziłam czworo dzieci, dla żadnego nie udało się zdobyć miejsca w przedszkolu, a że ja pracowałam i mąż pracował, musieliśmy się dzielić obowiązkami i zmieniać przy dzieciach. On szedł do pracy rano, ja brałam popołudnia oraz nocki. Udało nam się tę czwórkę wykształcić, pracują, odprowadzają podatki. Ja, żeby zająć się wnukiem, musiałam zrezygnować z pracy, za co dostałam od państwa co miesiąc 520 zł. To było w 2011 roku, za rządów PO–PSL. Jednak rok później już mi to świadczenie zabrano i przez ponad 3 lata byłam bez pieniędzy. Nikogo nie interesowało czy mam za co żyć. Odwoływałam się. Sprawa oparła się o NSA i w końcu usłyszałam, że zabranie mi tego świadczenia było bezprawne. Znów zaczęłam dostawać te 520 zł.

To wszystko?

Choć z zapisu konstytucji i z deklaracji tego rządu wynikałoby, że niepełnosprawni mogą liczyć na szczególną pomoc państwa, to jedyne wsparcie dla mojego wnuka sięga 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego. 500+ mu nie przysługuje.

Nie boi się pani? Wystąpić przeciw najważniejszej osobie w państwie? I wychodzić na protesty? Przecież policja nie stoi bezczynnie. Coraz więcej osób spisuje, zatrzymuje. Są dotkliwe kary finansowe. Mogą jednym mandatem zabrać pani cały miesięczny dochód.

Gdybym powiedziała, że się w ogóle nie boję, to bym skłamała. Staram się nad tym jakoś panować, choć naprawdę mam wrażenie, że wracamy do systemu, który już był, i który tak właśnie działał, że ludzi paraliżowało się strachem.

 

ms.pl