O sekcjach zwłok decyduje prokurator, nie polityk

Wczoraj wezwanie – dziś już przesłuchanie. We wtorek Prokuratura Krajowa poinformowała, że była premier i minister zdrowia Ewa Kopacz będzie wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Po czterogodzinnym przesłuchaniu dziennikarze zapytali Kopacz, dlaczego po przewiezieniu wszystkich ciał do Polski nie odbyły się ponowne sekcje zwłok ofiar katastrofy i czy jako minister zdrowia miała na to wpływ. – „Proszę mi pokazać mi taki kraj, gdzie o przeprowadzeniu sekcji decyduje lekarz a nie prokurator, urzędnik a nie prokurator” – odpowiedziała Kopacz. – „Decyzje w sprawie sekcji zwłok podejmuje prokurator, a nie polityk”.

„Ja tam nie pojechałam na wizytę dwustronną, na zaproszenie minister zdrowia, bo ja tam nie wykonywałam czynności związanych z ministerstwem zdrowia. Pojechałam opiekować się rodzinami, które tam były, na moją własną prośbę i za zgodą premiera. I taka była moja funkcja, i taka była moja rola. Żadnej innej roli tam nie pełniałam” – podkreśliła Ewa Kopacz.

Wcześniej na Facebooku była premier opublikowała bardzo emocjonalny wpis. Tłumaczy, że do Moskwy pojechała na własną prośbę, jako reprezentant rządu, ponieważ chciała pomóc w trudnych chwilach i zaopiekować się rodzinami ofiar i to była jej jedyna rola w tamtym czasie. – „Wiele razy zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam jadąc do Moskwy. Wtedy czułam, że muszę pomóc. Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność. Za każdym razem, kiedy wracam myślami do pierwszych dni po katastrofie to wiem, że postąpiłam słusznie” – podkreśliła była premier.

Zaapelowała o wstrzemięźliwość w opiniach, zwłaszcza polityków, którzy „wtedy nie byli z nami, (…) być może nie chcąc zmierzyć się z tą tragedią”. Napisała, że byli z nią polscy lekarze, którzy w każdej chwili mogli zmierzyć ciśnienie czy poziom cukru. – „Podawaliśmy tym, którzy potrzebowali odpowiednie leki i przeprowadzaliśmy badania ekg. Sekcje zwłok, ekshumacje i inne czynności zarządza prokurator. Nie jestem i nie byłam prokuratorem” – zaznaczyła.

Stwierdziła, że dzisiaj najważniejsze są rodziny tych, którzy swoje życie zostawili pod Smoleńskiem. – „To przez wzgląd na nich nie pozwolę, aby z narodowej tragedii robić politykę jednej partii politycznej. Nasz naród zapłacił zbyt wysoką cenę za podział” – napisała Ewa Kopacz.

koduj24.pl

Błaszczak sam siebie odznaczył „za służbę na rzecz ochrony przeciwpożarowej”. Po czym… odmówił przyjęcia tej odznaki

31.05.2017

Kto by podejrzewał Mariusza Błaszczaka o tak finezyjne poczucie humoru? Zazwyczaj poważny, publicznie uśmiecha się raczej rzadko – a tu proszę! Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zrobił coś, czego próżno szukać nawet w scenariuszach filmów Stanisława Barei. No chyba, że ten numer wykręcił mu jego zastępca.

„Za długoletnią służbę, pracę zawodową lub działalność społeczną na rzecz ochrony przeciwpożarowej” – tak brzmi uzasadnienie postanowienia ministra spraw wewnętrznych i administracji o przyznaniu złotej odznaki „Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej”… Mariuszowi Błaszczakowi, synowi Lucjana. Decyzję tę zamieszczono wczoraj na stronach ministerstwa. Pod nią z upoważnienia szefa MSWiA podpisany jest wiceszef resortu Jarosław Zieliński.

Postanowienie to zauważyli dziennikarze Polsat News i zapytali w ministerstwie, czy czasem nie jest to zbieżność nazwisk. Odpowiedź była dość zaskakująca.

Informujemy, że Postanowienie nr 11/OP/2017 zostało uchylone. Minister Mariusz Błaszczak odmówił przyjęcia odznaki »Zasłużony dla Ochrony Przeciwpożarowej.


odpowiedź MSWiA dla Polsat News

Ktoś bez poczucia humoru na pewno nie byłby w stanie wymyślić czegoś tak niesamowitego. No, chyba, że Mariusz Błaszczak naprawdę o niczym nie wiedział, a dowcipnisiem jest wyłącznie Jarosław Zieliński. Jemu poczucia humoru rzeczywiście nie brakuje, co udowodnił akcją z konfetti.

źródło: Polsat News

naTemat.pl

 

Dramat Adriana. Andrzej Duda znaczy coraz mniej

Jarosław Makowski, Newsweek, 31.05.2017

© PAP

 

Myśli, że wciąż jest prezydentem, który dużo może. Dlatego napina muskuły, zapowiadając rozpisanie referendum, by pokazać niezależność i autonomię. Sęk w tym, że w oczach swoich politycznych przeciwników, ale – co dużo ważniejsze – także w oczach dużej części swoich politycznych towarzyszy broni Andrzej Duda jest już tylko Adrianem.

Życie prezydenta Andrzeja Dudy jest nie do pozazdroszczenia. Szczególnie teraz, gdy nie ma śniegu, więc prezydent nie może się oddawać swojej ulubionej pasji: jeździe na nartach. Co więcej, do wczoraj leitmotivem prezydentury Dudy mogło być hasło: „Panie Prezesie, wszystko już podpisane”. Ale satyryczny serial polityczny „Ucho prezesa”, w którym prezydent zostaje sprowadzony do roli nic nie znaczącego Adriana, polityka, z którego zdanim nikt się nie liczy, dał głowie państwa do myślenia, iż należy zawalczyć o większą autonomię. Stąd pomysł referendum konstytucyjnego, które spotkało się z radykalną krytyką opozycji – co można uznać za normalne. Ale także macierzysty obóz Adriana (przepraszam: Andrzeja) Dudy, zachowuje daleko idącą wstrzemięźliwość.

Początek maja, czyli chwila, gdy Duda ogłasza, że chce referendum konstytucyjnego. Najbliższe otoczenie prezydenta jest zaskoczone pomysłem. W konsekwencji do dymisji podaje się Marek Magierowski – rzecznik głowy państwa, gdyż ten nie powiedział mu o swoich planach. Kilka dni temu Duda wygłasza orędzie, zwracając się do Senatu Rzeczypospolitej, by referendum w sprawie zmian w konstytucji odbyło się 11 listopada 2018 roku – w dniu wyborów samorządowych. I tu znów prezydent zaskakuje swoich kolegów. Z obozu władzy słyszymy głosy, że Duda, by poprawić sobie samopoczucie – może poharcować, ale głosowanie i tak odbędzie się na naszych, czyli Kaczyńskiego, warunkach. To narracja współpracowników prezesa. Oficjalne stanowisko, a więc dyplomatyczne, choć bez złudzeń, że prezydent może cokolwiek sam inicjować politycznie, prezentuje Stanisław Karczewski, marszałek Senatu: „11 listopada chyba nie jest najlepszym dniem, ale może prezydent ma jeszcze argumenty, które przekaże”. Czy prezydentowi Dudzie opłaca się napinać muskuły? Czy wobec tego, że ponad 60 proc. Polek i Polaków sądzi, że nie jest on politykiem samodzielnym, ma jakiekolwiek szansę na przekonanie nas, że jednak podejmuje decyzje autonomicznie?

Prezydent Duda, moim zdaniem, jest spalony w oczach elektoratu liberalnego i centrowego. Ale i tych, którzy – w dobrej wierze – na niego głosowali, sądząc, że młody, że pełen energii, nowych pomysłów. Duda już kilka dni po zaprzysiężeniu pokazał, jak płonne to były nadzieje. Zaczęło się od aktu łaski dla czołowego polityka PiS, pierwszego szefa CBA, Mariusza Kamińskiego (dziś Sąd Najwyższy uznał, że nie miał do tego prawa). Potem przyjmowanie przysięgi nielegalnie wybranych sędziów TK. Atak na niezależne sąd. Przykładanie ręki do niszczenia Trybunału Konstytucyjnego. Łamanie ustawy zasadniczej. Lista grzechów jest długa. Ale to, co może z punktu widzenia dynamiki społecznej najbardziej podkopujące autorytet głowy państwa, to bijące po oczach poddaństwo prezydenta posłowi Kaczyńskiemu, który traktuje go jak chłopca na posyłki. Krótko: nie wiem, co musiałby się wydarzyć, by Duda przekonał do siebie liberalnych i centrowych wyborców.

Prezydent Duda, moim zdaniem, jest spalony w oczach elektoratu liberalnego i centrowego. Ale i tych, którzy – w dobrej wierze – na niego głosowali, sądząc, że młody, że pełen energii, nowych pomysłów.

Ale głowa państwa ma też problem z własnym obozem. Jest jasne, że tam rządzi Kaczyński. Prezydent sądził, że jak będzie robił wszystko, czego prezes zażąda, to zaskarbi sobie łaskę. Nic z tego. Nie pomogły nawet przyjazdy do domu Kaczyńskiego po instrukcje. Prezes wie, że trzyma Dudę w garści. Raz, prezydent nie ma żadnego politycznego zaplecza. To dowódca bez armii. Dwa, Kaczyński widząc poddaństwo Dudy nie tylko, że nie okazuje mu choćby grosz szacunku, ale regularnie go ignoruje. To ośmiela innych. Podobnie Dudę traktuje i Antoni Macierewicz, szef MON. I nawet szef MSZ Witold Waszczykowski. Doskonale stosunek obu panów do prezydenta było widać na ostatnim szczycie NATO i kilku sekundowej rozmowie z prezydentem USA Donaldem Trupem. Podskakujący Duda przypominał co najwyżej szefa gabinetu Macierewicza, a nie głowę poważnego państwa. Krótko: prezes nie szanuje ludzi, którzy siebie nie szanują.

Chęć wybicia się na niezależność przez Dudę może nawet zacząć irytować prezesa. A gdy prezydent przeciągnie strunę, to nic nie stanie na przeszkodzie, by zrobić z zdrajcę czy sprzedawczyka. Tak, jak to prezes Kaczyński robi z każdym, kto myśli i działa samodzielnie. Kaczyński, mając nie tyle wyborców, co wyznawców, może taki manewr przeprowadzić z dnia na dzień. Prezydent Duda, czy tego chce czy nie, jest zakładnikiem działań szefa PiS.

Kolejna rzecz: Duda, który – w odróżnieniu od Komorowskiego miał być królem sieci – dziś staje się ofiarą sieci. Prezydent nie tylko stracił powagę, której nie potrafił zbudować jako głowa państwa. Dziś w zasadzie funkcjonuje jako już jako mem. Dla dużej części użytkowników sieci nie jest Andrzejem, ale właśnie Adrianem – drugoplanową postacią satyrycznego serialu politycznego. Gdy dziś polityk staje się memem, to w zasadzie jest chodzącym trupem (politycznym). W chwili, gdy Duda zacznie być zbyt poważnym obciążeniem dla Kaczyńskiego (podobnie jak premier Szydło), zostanie zastąpiony przez innego równie charyzmatycznego i samodzielnego polityka. Nikt nie będzie płakał po memie.

Prezydent nie tylko stracił powagę, której nie potrafił zbudować jako głowa państwa. Dziś w zasadzie funkcjonuje jako już jako mem

Na koniec pozostaje jeszcze jedno pytanie: dlaczego w sprawie referendum konstytucyjnego milczy prezes Kaczyński? Szef PiS, jak sądzę, nie ma jasności, czy data referendum, połączona z wyborami samorządowymi, to dobry termin. I czy to może mu się opłacić. Załóżmy jednak, że tak się stanie – dojdzie do połączenia wyborów z referendum. Jeśli PiS wygra wybory samorządowe, sukces odtrąbi Kaczyński. Ale jeśli przegra, prezes będzie miał dobrą wymówkę: gdyby nie referendum konstytucyjne Dudy, które wprowadziło zamieszanie wśród wyborców, PiS wygrałby bój o samorząd. Mówiąc wprost: gdy PiS wygra, laur zwycięscy przypadnie Kaczyńskiemu, gdy przegra, winą za porażkę zostanie obciążony Duda.

Gdybym więc miał dziś doradzać prezydentowi Dudzie, to zalecałbym udanie się na wewnętrzną emigrację. Dotychczasowe próby pokazania samodzielności nie tylko, że są mało wiarygodne, ale wręcz śmieszne. A czasami mogą nawet prezesa Kaczyńskiego irytować. W Polsce jest tak, że im mniej prezydenta w debacie publicznej, tym lepsze jego notowania.

msn.pl

Duda nie mógł ułaskawić Kamińskiego

Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w myśl której prawo łaski, jako uprawnienie prezydenta RP określone w Konstytucji, może być realizowane wyłącznie wobec osób skazanych. To odpowiedź sędziów na pytanie prawne związane z ułaskawieniem w 2015 r. przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego i innych b. szefów CBA. Nigdy wcześniej żaden prezydent RP nie ułaskawił nikogo przed prawomocnym wyrokiem sądu. – „Zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych. Żaden organ władzy publicznej nie może ingerować w sprawowanie wymiaru sprawiedliwości” – napisano w uchwale SN.

Prokurator wniósł w środę, by SN uznał, że prezydent RP może ułaskawiać osoby nieprawomocnie skazane. Przeciwni temu byli adwokaci pełnomocników oskarżycieli posiłkowych z procesu Mariusza Kamińskiego. Jego obrońcy wnosili generalnie o odmowę odpowiedzi na pytanie prawne.

W marcu 2015 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał Mariusza Kamińskiego (b. szefa CBA, obecnie ministra koordynatora służb specjalnych) i Macieja Wąsika (zastępcę Kamińskiego w CBA; obecnie zastępcę ministra) na trzy lata więzienia, m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA przy tzw. aferze gruntowej. Na kary po dwa i pół roku skazano b. członków kierownictwa Biura – Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela.

Skazani od wyroków odwołali się, ale sąd nie zdążył rozpoznać apelacji, bo w listopadzie 2015 roku Andrzej Duda ułaskawił całą czwórkę. Jego decyzja była precedensem – nigdy wcześniej prezydent RP nie wydał podobnej decyzji przed PRAWOMOCNYM wyrokiem. – „Postanowiłem uwolnić wymiar sprawiedliwości od sprawy Mariusza Kamińskiego, która zawsze byłaby postrzegana jako polityczna” – mówił wtedy Duda.

koduj24.pl

Ewa Kopacz: Sekcje zwłok, ekshumacje i inne czynności zarządza prokurator. Nie jestem i nie byłam prokuratorem.

Ewa Kopacz reaguje na wezwanie do prokuratury

31.05.2017

„Stawię się do prokuratury zgodnie z wezwaniem, które otrzymałam; w kwietniu 2010 r. zostałam wyznaczona jako reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej, to była moja jedyna rola tam na miejscu” – napisała była premier i była minister zdrowia Ewa Kopacz na Facebooku.

Wczoraj Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Stawię się do prokuratury zgodnie z wezwaniem, które otrzymałam” – poinformowała Kopacz na swoim profilu na Facebooku. Jak dodała po katastrofie smoleńskiej udała się do Moskwy, gdyż chciała „w tych bardzo trudnych chwilach zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli”. „Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność” – podkreśliła.

„Zostałam wyznaczona jako reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar. Decyzja została podjęta na moją prośbę. To była moja jedyna rola tam na miejscu” – dodała.

Ewa Kopacz

około godziny temu

O tragedii smoleńskiej zarówno 10.04.2010 r. jak i dziś myślę w kategoriach ogromnej straty i pustki jaka we mnie została. Pustki po przyjaciołach i znajomych. W Moskwie byłam lekarzem ale przede wszystkim człowiekiem. Byłam tam ponieważ chciałam w tych bardzo trudnych chwilach zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli. Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność. Zostałam wyznaczona jako reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar. Decyzja została podjęta na moją prośbę. To była moja jedyna rola tam na miejscu. Byli ze mną polscy lekarze, którzy w każdej chwili mogli zmierzyć ciśnienie czy poziom cukru. Podawaliśmy tym, którzy potrzebowali odpowiednie leki i przeprowadzaliśmy badania ekg. Sekcje zwłok, ekshumacje i inne czynności zarządza prokurator. Nie jestem i nie byłam prokuratorem. Stawie się do prokuratury zgodnie z wezwaniem, które otrzymałam. Jednocześnie apeluje o wstrzemięźliwość w opiniach w szczególności polityków, którzy wtedy nie byli z nami, z rodzinami tam w Rosji być moze nie chcąc zmierzyć się z tą tragedią. Wiele razy zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam jadąc do Moskwy. Wtedy czułam, że muszę pomóc. Za każdym razem kiedy wracam myślami do pierwszych dni po katastrofie to wiem, że postąpiłam słusznie. Obraz który tam widziałam na zawsze zostanie w mojej pamięci. Tego nie da sie zapomnieć. Jako lekarz widziałam wiele ale na tamte chwile nie można było być przygotowanym. Nie da sie zapomnieć bólu, cierpienia i wymiaru tej katastrofy. Dzisiaj najważniejsze są rodziny tych, którzy swoje życie zostawili pod Smoleńskiem. To przez wzgląd na nich nie pozwolę, aby z narodowej tragedii robić politykę jednej partii politycznej. Nasz naród zapłacił zbyt wysoką cenę za podział.

 

Kopacz napisała, że obraz, który tam widziała na zawsze zostanie w jej pamięci. „Tego nie da się zapomnieć” – oświadczyła. „Jako lekarz widziałam wiele, ale na tamte chwile nie można było być przygotowanym. Nie da się zapomnieć bólu, cierpienia i wymiaru tej katastrofy” – dodała.

Podkreśliła też, że dzisiaj najważniejsze są rodziny tych, którzy swoje życie zostawili pod Smoleńskiem. „To przez wzgląd na nich nie pozwolę, aby z narodowej tragedii robić politykę jednej partii politycznej. Nasz naród zapłacił zbyt wysoką cenę za podział” – czytamy we wpisie byłej premier.

onet.pl

ŚRODA, 31 MAJA 2017

STAN GRY: Gosiewska: Widzę twarze morderców, Szułdrzyński: PO ponosi odpowiedzialność, Stankiewicz: Poprzedni rząd wpadł w pułapkę

300LIVE: Dera o braku entuzjazmu dla terminu zaproponowanego przez Dudę, Szefernaker o niedopuszczeniu PO do władzy, GUS o PKB, polityczny plan dnia: http://300polityka.pl/live/2017/05/31/

PLATFORMA PONOSI POLITYCZNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA ZANIEDBANIA – Michał Szułdrzyński w RZ: “Ówczesne polskie władze, rządząca wówczas Platforma Obywatelska ponoszą polityczną odpowiedzialność za tamte zaniedbania, za to, że podjęte wówczas decyzje nie tylko utrudniły przeprowadzenie procesu wyjaśniania katastrofy (wrak), jak również brak reakcji na działania Rosjan, którzy dopuścili się zbezczeszczenia zwłok, decyzja o tym, by nie otwierać trumien w Polsce itp. (…) Dlatego też PO ma kłopot, na nią spadnie polityczna odpowiedzialność za ten skandal. W dodatku protest ze strony polityków PO przeciwko ponownej ekshumacji szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej może być odczytany jako próba ukrycia wcześniejszych zaniedbań”. http://www.rp.pl/Katastrofa-smolenska/305309862-Szuldrzynski-Smolenskie-ekshumacje-obciazaja-Platforme.html

POPRZEDNI RZĄD WPADŁ W PUŁAPKĘ – Andrzej Stankiewicz w rozmowie z SE: “Do pewnego stopnia na pewno na rząd PO-PSL. Przypominam, że to ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz przekonywała w Moskwie, że polscy patomorfologowie pracowali ręka w rękę z rosyjskimi, co nie było prawdą. Źle się stało, że rząd bardzo długo ukrywał to, że współpracy z Rosjanami nie ma. I sam wpadł w pułapkę, którą na siebie zastawił, tzn. wiedząc, że nie ma tej współpracy, żyrował to, co robili Rosjanie. Rządzący nie potrafili powiedzieć jasno Polakom tego, że nie są w stanie wymóc pewnych rzeczy na Rosjanach”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/andrzej-stankiewicz-poprzedni-rzad-wpad-we-wasna-puapke_997561.html

MNIEJ ZAMACHU WIĘCEJ MAKABRY – Wojciech Czuchnowski w GW.

TATA WRÓCIŁ W WORKACH NA ŚMIECI – CÓRKA GEN. POTASIŃSKIEGO W FAKCIE: “Nie było. Było gorzej: tata wrócił w workach na śmieci… Szczątki 5 osób upchnięte w workach na śmieci! Worki były powiązane sznurkiem i upchnięte w tym metalowym wkładzie do trumny. Żadne inne słowa nie przychodzą mi na myśl, żeby opisać to, co zobaczyliśmy”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/corka-generala-potasinskiego-tata-wrocil-w-workach-na-smieci/ddqwgrp

WSZYSTKO SPRZYJA GOSPODARCZEJ EKIPIE PIS – Krzysztof A. Kowalczyk na jedynce RZ: “Nieco ponad rok od rozpoczęcia zespołowych prac nad planem Morawieckiego wszystko wydaje się sprzyjać gospodarczej ekipie PiS. PKB rośnie w tempie 4 proc., bezrobocie jest najniższe od ćwierć wieku, a na giełdzie hossa”.

LEGISLACYJNE ADHD I PRZYKRĘCANIE ŚRUBY PRZEDSIĘBIORCOM – dalej Kowalczyk: “Z jednej strony kusi się go ideą przyjaznego państwa, z drugiej np. planuje nakaz informowania fiskusa co dzień o stanie konta. To balast, który wraz z legislacyjnym ADHD władzy wywołuje poczucie niepewności wśród przedsiębiorców i niszczy chęć do inwestowania. A powodzenie SOR będzie zależało właśnie od inwestycji”.

W NIEWYJAŚNIONYCH OKOLICZNOŚCIACH GINĘŁY OSOBY, KTÓRE MOGŁY ZNAĆ PRAWDĘ O KATASTROFIE – Beata Gosiewska w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “O obciążenie winą za katastrofę tych, którzy wsiedli do samolotu z delegacją prezydencką, i odsunięcie od rządu Tuska podejrzenia o przyczynienie się do katastrofy. Później atakowano jeszcze pilotów jaka i w niewyjaśnionych okolicznościach ginęły osoby, które mogły znać prawdę o katastrofie, ludzie nagle popełniali samobójstwa, jak gen. Petelicki, który wcześniej atakował rząd Tuska za Smoleńsk. Listę „seryjnego samobójcy” można znaleźć w sieci”.

WIDZĘ TWARZE MORDERCÓW – dalej Gosiewska: “Patrząc na Tuska i polityków PO ówcześnie rządzących, widzę twarze morderców mojego męża i elity polskiej, która zginęła w Smoleńsku”. http://www.rp.pl/Katastrofa-smolenska/305309871-Gosiewska-Tusk-przybijal-zolwiki-z-Putinem.html

BARBARZYŃCY Z PO – GPC: “Na jaw wychodzą kolejne skandale związane z pochówkami o ar katastrofy smoleńskiej. Tym razem okazało się, że szczątki kilku osób odnaleziono również w grobach Aleksandry Natalli-Świat i gen. Włodzimierza Potasińskiego. Tymczasem PO stać jedynie na żal, że… przedstawicieli polskiej elity nie pochowano we wspólnym masowym grobie. – Barbarzyństwo – mówią rodziny ofiar, ich przyjaciele oraz politycy PiS-u”.

PIS – PIENIĄDZE I SPÓŁKI – kolejna część cyklu w GW: “Trop z PKO BP prowadzi do kolejnych harcerzy – Dymitra Hirscha i Sebastiana Bojemskiego. Obaj działali w Radzie Zakonu Rycerzy Kolumba – katolickiej organizacji charytatywnej dla mężczyzn, która pomaga materialnie swoim członkom i ich rodzinom, a także „wspiera w umacnianiu wiary katolickiej”. Patronem Rady był założyciel Opus Dei. Hirsch i Bojemski znają Kuczmierowskiego z harcerstwa. Ich agencja public relations Pracownia też współpracuje z PKO BP. To nie pierwszy bank, któremu świadczy usługi”. http://wyborcza.pl/7,75398,21887889,pis-pieniadze-ispolki-to-idzie-mlodosc-wharcerskim-mundurku.html

ZE WZGLĘDÓW POLITYCZNYCH NIE PADA SŁOWO POBÓR – Paweł Wroński w GW: “Koncepcja zakłada zwiększenie liczebności sił zbrojnych w pierwszym rzucie do 200 tys., a następnie do 250 tys. łącznie z obroną terytorialną. Byłaby to armia liczniejsza niż francuska (200 tys. żołnierzy) i niemiecka – Bundeswehra liczy 170 tys. żołnierzy. Dokument nie odpowiada jednak, jak tę liczebność zwiększyć. Ze względów politycznych nie pada w nim słowo „pobór”. Krytykuje się za to uzawodowienie armii, mówi o „metodach elastycznych” i „ewentualnych działaniach na rzecz zwiększenia liczby rekrutów”. http://wyborcza.pl/7,75968,21887819,macierewicza-sen-o-potedze-pawel-wronski-analizuje-koncepcje.html

KORYTARZE SZANSĄ DLA RZĄDU – Tomasz Krzyżak w RZ: “Oprócz pomocy potrzebującym może być także formą integrującą społeczności. Ale by uruchomić korytarze potrzebna jest zgoda rządu. Ten jednak – co pokazują wypowiedzi jego członków – sam nie jest w stanie dojść do porozumienia. Tymczasem korytarze – wbrew temu, co mówią niektórzy politycy PiS – są także szansą dla rządu. Szansą na pokazanie światu ludzkiego oblicza, bo dziś obraz Polski jest w świecie mocno skrzywiony”. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/305309888-Krzyzak-Korytarze-humanitarne-wciaz-czekaja.html

NOWOCZESNA DOBRZE ZDIAGNOZOWAŁA PROBLEMY – RZ: “Partia Ryszarda Petru dobrze zdiagnozowała problemy, które są ważne dla wyborców, ale w jej propozycjach brakuje konkretów – twierdzą ekonomiści”. http://www.rp.pl/Dane-gospodarcze/305309855-Nowoczesna-zna-cel–ale-nie-ma-mapy.html#ap-1

USTAWA DLA FRANKOWICZÓW DO LIPCA – Jacek Sasin w rozmowie z DGP: “Szanse ma każdy projekt, który trafi do Sejmu. Pytanie tylko, w jakim jesteśmy miejscu i czasie. Na pewno mamy projekt prezydencki, który proponuje zwrot części spreadów nienależenie pobranych przez banki. Mam sygnał z Kancelarii Prezydenta, że do tego projektu zostaną zgłoszone poprawki. Chciałbym, byśmy ruszyli z konkretnymi pracami nad nim na najbliższym posiedzeniu Sejmu, tak by został do końca lipca przyjęty przez parlament. Natomiast nie widzę obecnie możliwości, by dwa projekty poselskie zostały przyjęte przez komisję, a potem parlament, ponieważ mamy zapowiedzi i wdrożone już działania Komitetu Stabilności Finansowej. Ich celem jest doprowadzenie do przewalutowania kredytów na drodze pozaustawowej. Z punktu widzenia państwa to lepsza opcja, gdyż wyklucza np. możliwość dochodzenia przez banki odszkodowań od Skarbu Państwa w przyszłości, np. z tytułu strat czy braku zysków”.  http://serwisy.gazetaprawna.pl/finanse-osobiste/artykuly/1046979,pomoc-dla-frankowiczow-spready-kredyty-frankowe.html

— 2 lata temu w warszawskiej hali Torwar odbyła się konwencja założycielska ugrupowania Nowoczesna Ryszarda Petru.

300polityka.pl

Reporter TVP Info pyta o Ewę Kopacz. Politycy PO: Jest pan działaczem PiS-u

dorzeczy, 31.05.2017

Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna (PO)© Flickr / Platforma Obywatelska RP / CC BY-SA 2.0 Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna (PO)

 

Dziennikarz Filip Styczyński zapytał w Sejmie polityków Platformy, kiedy Ewa Kopacz złoży mandat poselski. W odpowiedzi usłyszał, że jest działaczem PiS i realizuje zamówienia partyjne.

– Kiedy pan opłaci składki? (…) W PiS-ie nie zalega pan ze składkami? – odpowiedział rzecznik PO Jan Grabiec. Podobnie zachował się były szef MON Tomasz Siemoniak. – Pan jest działaczem PiS-u i realizuje pan zamówienia ściśle partyjne, więc nie widzę powodu do rozmowy – stwierdził.

Sprawa Ewy Kopacz wróciła po tym, jak „Fakt” ujawnił kolejne pomyłki przy pochówkach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. W 2010 roku Kopacz, wówczas jako minister zdrowia, była w Moskwie. Później zapewniała w Sejmie, że polscy lekarze uczestniczyli w sekcjach zwłok i pracowali z Rosjanami „jak jedna wielka rodzina”.

We wtorek media podały, że Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. W tej samej sprawie zeznawali wcześniej Donald Tusk i Radosław Sikorski.

msn.pl

Objawy powszechnego zidiocenia

Newsweek, 31.05.2017

© photo: Leszek Szymański / source: PAP

 

Szło nie tylko o politykę, ale też o konwenanse, o obłudę, cały ten skłamany moralizatorski bełkot płynący z środków masowego przekazu – pisarz Michał Komar opowiada o atmosferze kabaretów w latach 60. i 70.

Co było łącznikiem między kabaretem przedwojennym i PRL-owskim?

Autorzy i widzowie. W 1954 r. zaczął działać w Gospodzie Ludowej Bristol, w hotelu Bristol, kabaret Szpak. Tworzyli go ludzie pamiętający przedwojnie lub przynajmniej żyjący mitem Qui Pro Quo czy Cyrulika: Tadeusz Olsza, Władysław Królikiewicz, Hanka Bielicka, Hanna Skarżanka… Widzowie pamiętali lub chcieli udawać, że pamiętają. Była ciągłość oparta na tekstach monologów i piosenek. Teresa Lipowska wspomina, że gdy śpiewała w Kabarecie Dudek piosenkę „Bez twej miłości” Jerzego Petersburskiego i Andrzeja Własta i na widowni zjawiał się Petersburski, to trema mocniej ściskała ją za gardło.

Forma, jaką jest kabaret literacki, była więc gotowa. Treść? Przecież to był czas – po latach grozy – niezwykłego ożywienia umysłowego i potrzeby śmiechu. Ale w latach 60. polską przestrzeń kabaretową zdobyły zespoły tworzone przez młodzież, przez studentów.

Właściwie dlaczego?

Przeszli przez okupacyjne dzieciństwo, ponurą, pełną sztandarów i masówek epokę stalinowską. Przez entuzjastyczny Październik i odwrót od wolnościowych nadziei 1956 r. Przeżyli przygodę z włoskim neorealizmem, z filmami Rosselliniego, Viscontiego, De Sici i Felliniego. Z teatrem Brechta. Czytali Kafkę, Camusa, Faulknera, Hemingwaya, książki do tej pory niedostępne. Słuchali jazzu i radia, od Wolnej Europy po Radio Luxembourg. Niektórzy nosili jeansy i amerykańskie kurtki z demobilu. Chcieli to opowiedzieć. To historia tworzenia nowej wrażliwości.

Studencki Teatr Satyryków, który powstał w 1954 r., tworzyli: Andrzej Jarecki, Jarosław Abramow, Stanisław Tym, Jan Tadeusz Stanisławski, Agnieszka Osiecka. W kabarecie Pinezka, który zorganizował Jan Świąć na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, śpiewały m.in. wspaniale swingująca Maria Koterbska, Halina Kunicka i Rena Rolska. Kabaret Stodoła nastręczał sporo pracy cenzurze i zachowawczym recenzentom zarówno z powodów natury ideowej, jak i obyczajowej. Ideowo – gorycz rozczarowania. Obyczajowo? Ze sceny padały niekiedy słowa nieprzyzwoite, gorszące. Jacek Korczakowski wyjaśniał wówczas w piosence:

„Przesady – w tym bieda

uniknąć się nie da

i było przejawów jej szereg

I przez te drobnostki,

po kulcie jednostki

rozpoczął się kult liter czterech”.

Kabaret Stodoła został zmiażdżony po tym, jak Jan Biczycki wystawił w 1959 r. „Króla Ubu”. Do szturmu ruszyli upiorni funkcjonariusze Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego i Wydziału Propagandy KC PZPR. Alfred Jarry i Jan Biczycki okazali się w PRL twórcami wyklętymi.

Wojciech Młynarski jako student polonistyki debiutował w studenckich Hybrydach.

Jan Pietrzak stworzył tam Estradę Poezji i Pieśni Rewolucyjnej, która z czasem przekształciła się w Studencki Teatr Hybrydy z ambitnym repertuarem. Wojtek napisał teksty do programu „Radosna gęba stabilizacji”, a potem do „Ludzie to kupią”.

Jaki wtedy był?

Miał ksywę Pszczół. Dlaczego? Pytałem o to Stefana Friedmanna, którego – jeszcze ucznia liceum – wciągnął do kabaretu. Odpowiedział tak: „Bo nieprawdopodobnie pracowity, skrupulatny, oprócz tego wyglądał trochę jak pszczoła – taki jasny, smukły. Pszczoła, czyli przynosząca coś dobrego”. „Niedziela na Głównym”, pierwsza piosenka, którą śpiewał, była tak fantastycznie ożywcza, prowadziła do rzeczywistego świata. Inspirował się wyrafinowaną tradycją piosenki francuskiej, a jednocześnie nurzał w szarej PRL-owskiej rzeczywistości. I odwoływał się do najlepszej tradycji polskiej inteligencji. Jesteśmy tu, czerpiemy z tego, co jest tu, ale wiemy też, jak jest gdzie indziej i staramy się otworzyć na świat, ponad granicami.

Byłem na tej premierze. Mała sala. Przy wejściu kłębiący się tłum. Nie miałem biletu. Wszedłem na czworakach, a potem przez dwie godziny śmiech i zdumienie, że tak można. Stanisław Tym, Jerzy Dobrowolski i Andrzej Bianusz – autorzy tekstów – mieli niezwykły słuch na przejawy powszechnego zidiocenia systemowego. To sztuka znaleźć słowo, które brzmi uroczyście, poważnie, a jednocześnie dogrzebuje się do fundamentów głupoty – oni nam to przynosili na tacy. I kiedy gigantyczną porcję idiotyzmu lat 60. zebrało się razem, to brzmiało nie jak petarda, ale jak wybuch bomby. Program Owcy był tak ostentacyjnie szyderczy, że zakładałem się z kolegami, kiedy wkroczy cenzura, za tydzień czy za dwa? Następnego programu już nie było.

Kabaret jako sfera wolności?

Jako przestrzeń, w której twórcy i widzowie wspólnie dochodzą – przez śmiech i namysł – do porozumienia. Ono wyrażało się na poziomie myślowego skrótu, który za chwilę stanie się słowem powszechnym i objaśniającym to, co za oknami, co szare, bezmyślne, irytujące głupotą, złem. Młynarski był mistrzem takiego skrótu, od „Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głupio” po „Róbmy swoje”. Szło nie tylko o politykę, ale też o ciasne konwenanse, o obłudę, cały ten skłamany moralizatorski bełkot płynący z środków masowego przekazu, tak znakomicie uchwycony i wybebeszony w latach 70. przez Salon Niezależnych. Pamiętam to oburzenie, krzyki aż po nienawistny skowyt, gdy Maciek Zembaty przyłożył do Marche funèbre z Sonaty b-moll Fryderyka Chopina tekst pod tytułem „Ostatnia posługa”:

„Ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach

A za trumną idzie żona

Choć właśnie pada – pada deszcz

W dębowej trumnie sucho jest

Ubodzy krewni przemoczeni są zupełnie

Żona pewnie się przeziębi

Dość długa droga czeka ich

Kilometr z hakiem muszą iść…”.

msn.pl

Kopacz przerywa milczenie ws. działań po katastrofie smoleńskiej. „Wiem, że postąpiłam słusznie”

dorzeczy, 31.05.2017

Ewa Kopacz© Dostarczane przez Platforma Mediowa Point Group SA Ewa Kopacz

 

Wczoraj Prokuratura Krajowa poinformowała, że była minister zdrowia Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka, w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Dziś Ewa Kopacz odniosła się do tej informacji oraz skomentowała swoją rolę po katastrofie smoleńskiej.

„O tragedii smoleńskiej zarówno 10.04.2010 r. jak i dziś myślę w kategoriach ogromnej straty i pustki jaka we mnie została. Pustki po przyjaciołach i znajomych. W Moskwie byłam lekarzem ale przede wszystkim człowiekiem. Byłam tam ponieważ chciałam w tych bardzo trudnych chwilach zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli. Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność. Zostałam wyznaczona jako reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar.

Decyzja została podjęta na moją prośbę. To była moja jedyna rola tam na miejscu. Byli ze mną polscy lekarze, którzy w każdej chwili mogli zmierzyć ciśnienie czy poziom cukru. Podawaliśmy tym, którzy potrzebowali odpowiednie leki i przeprowadzaliśmy badania ekg. Sekcje zwłok, ekshumacje i inne czynności zarządza prokurator. Nie jestem i nie byłam prokuratorem. Stawie się do prokuratury zgodnie z wezwaniem, które otrzymałam.

Jednocześnie apeluje o wstrzemięźliwość w opiniach w szczególności polityków, którzy wtedy nie byli z nami, z rodzinami tam w Rosji być może nie chcąc zmierzyć się z tą tragedią. Wiele razy zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam jadąc do Moskwy. Wtedy czułam, że muszę pomóc. Za każdym razem kiedy wracam myślami do pierwszych dni po katastrofie to wiem, że postąpiłam słusznie. Obraz który tam widziałam na zawsze zostanie w mojej pamięci.

Tego nie da się zapomnieć. Jako lekarz widziałam wiele ale na tamte chwile nie można było być przygotowanym. Nie da się zapomnieć bólu, cierpienia i wymiaru tej katastrofy. Dzisiaj najważniejsze są rodziny tych, którzy swoje życie zostawili pod Smoleńskiem. To przez wzgląd na nich nie pozwolę, aby z narodowej tragedii robić politykę jednej partii politycznej. Nasz naród zapłacił zbyt wysoką cenę za podział”– napisała.

msn.pl

Kulisy stanu wojennego. Naciski na Wałęsę

rzeczpospolita, 31.05.2017

Lech Wałęsa© Fotorzepa, Marian Zubrzycki Lech Wałęsa

 

W berlińskim archiwum po tajnych służbach byłej NRD odnaleziono nieznany wcześniej dokument o kulisach stanu wojennego w Polsce. W raporcie Stasi z 1982 r. znajduje się wzmianka o planach nacisku na Lecha Wałęsę, związanych z jego wcześniejszą współpracą z SB.

Dokument opublikował dr Filip Gańczak z IPN, specjalizujący się m.in. w tematyce polityki władz NRD wobec PRL. „To niewątpliwie pierwszy dokument pochodzący z archiwów niemieckich, w którym pojawia się informacja o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, i chociaż jest to wzmianka bardzo lakoniczna, to w zestawieniu z wieloma innymi dokumentami, które dziś już znamy, wydaje się ona wiarygodna” – powiedział PAP Gańczak.

Dokument pochodzi z archiwum berlińskiego urzędu Federalnego Pełnomocnika ds. Akt Służby Bezpieczeństwa Państwowego byłej NRD, czyli tzw. Urzędu Gaucka. Jest to „Informacja o aktualnej sytuacji w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” z 18 stycznia 1982 r., a więc spisana ponad miesiąc od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

„To raport sporządzony przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, znanego jako Stasi, po spotkaniu z tajnym współpracownikiem o pseudonimie Anton, obywatelem NRD i wysokim urzędnikiem państwowym, który utrzymywał kontakty z wpływowymi działaczami PZPR” – mówił Gańczak. Jak podkreślił, „Anton” był wysoko oceniany przez Stasi; był określany przez wschodnioniemieckich funkcjonariuszy m.in. jako „wiarygodne źródło”.

Wśród kontaktów „Antona”, który biegle posługiwał się językiem polskim, był Wiesław Klimczak, redaktor wydawanego w Pradze miesięcznika „Problemy Pokoju i Socjalizmu”. „Po powstaniu NSZZ +Solidarność+ spotykali się wielokrotnie, głównie w Pradze. Klimczak był dość dobrze poinformowany o tym, co się działo w kręgach władz PRL; rozmawiał z wypływowymi graczami w elicie władzy, m.in. ze Stanisławem Kanią i Stefanem Olszowskim. Jeszcze przed 13 grudnia opowiadał o spodziewanych zmianach w Biurze Politycznym i rządzie, charakteryzował najważniejszych działaczy partii, zastanawiał się nad możliwościami przezwyciężenia kryzysu władzy w Polsce” – relacjonował badacz.

Po 13 grudnia 1981 r. – jak tłumaczył Gańczak – utrzymywało się duże zapotrzebowanie Berlina na informacje o planach władz PRL. Do stolicy NRD z wielu źródeł docierały wiadomości m.in. o rozmowach prowadzonych z przywódcą Solidarności przez przedstawicieli władz PRL. Komunistom zależało na tym, by pozyskać Wałęsę do poparcia działań Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.

„Początkowo władze były przekonane, że przywódca Solidarności będzie współpracował, jednak kolejne dni, zwłaszcza po 16 grudnia 1981 r., gdy doszło do masakry górników z kopalni +Wujek+, przyniosły wiadomość o usztywnieniu stanowiska Wałęsy. W trakcie spotkania z księdzem Alojzym Orszulikiem przewodniczący Solidarności miał nazwać rządzących +bandytami, z którymi nie będzie rozmawiał+. Wiele wskazuje na to, że w tej sytuacji komuniści próbowali zwiększyć presję na Wałęsę, przypominając mu o jego agenturalnej przeszłości” – zaznaczył Gańczak.

W raporcie z 18 stycznia 1982 r., który dotyczy spotkań TW „Antona” z Klimczakiem, zawarta jest informacja o okolicznościach pozwalających zwiększyć nacisk na Wałęsę. „Z Wałęsą nadal są prowadzone dyskusje. Według generała Michty, istnieją też pewne środki nacisku (Wałęsa współpracował kiedyś ze Służbą Bezpieczeństwa)” – czytamy w dokumencie Stasi. Z raportu wynika też, że „Anton” informował Stasi o porzuconym później alternatywnym pomyśle władz PRL pokierowania Solidarnością bez przywództwa Wałęsy.

Badacz z IPN zastrzega, że raport Stasi – rozpatrywany w oderwaniu od innych dostępnych dziś źródeł – nie rozstrzyga sprawy współpracy Lecha Wałęsy z SB. „+Anton+ powoływał się na Klimczaka, ten z kolei – na gen. Norberta Michtę, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR. Nie mamy zatem do czynienia z informacją z pierwszej ręki. Raport Stasi wpisuje się jednak w dotychczasowe ustalenia badaczy dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy” – podkreślił Gańczak. Dokument uzupełnia przy tym inne podobne materiały z zagranicznych archiwów, m.in. opracowanie czechosłowackiego MSW z marca 1981 roku, w którym także pojawia się informacja o wcześniejszej współpracy Wałęsy z SB.

„Taką wymowę ma również relacja autorów Archiwum Mitrochina. Powołując się na notatkę KGB, pisali oni, że +po internowaniu SB usiłowała zastraszyć Wałęsę, przypominając mu, że pobierał pieniądze i dostarczał informacji” – dodał badacz.

Pełny raport Stasi został opublikowany w artykule Filipa Gańczaka w tegorocznym czasopiśmie „Studia Polityczne” (tom 45, nr 1).

W berlińskim archiwum znajduje się – jak oceniał wcześniej badacz – wiele stron z raportami wschodnioniemieckich agentów na temat Wałęsy. Stasi interesowała się m.in. osobowością polskiego przywódcy związkowego, układem sił wewnątrz Solidarności, stosunkiem Wałęsy do Kościoła, jego rolą po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Decyzję o przyznaniu Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla Stasi oceniła jako „polityczną prowokację” oraz działanie mające na celu wzmocnienie sił „kontrrewolucyjnych” w Polsce.

Informacje o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy pod koniec stycznia potwierdzili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. Jak podał IPN, z ekspertyzy dotyczącej teczki personalnej i teczki pracy TW „Bolek” i zawartych w nich dokumentów z lat 1970-76 wynika, że Wałęsa własnoręcznie podpisał zobowiązanie do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz przeważającą część doniesień.

Ekspertyzę teczki TW „Bolek” zlecono w ramach śledztwa białostockiego pionu śledczego IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach „Bolka”, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. W dokumentach tych, które w lutym 2016 r. prokuratorzy IPN znaleźli w domu Czesława Kiszczaka po jego śmierci, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”.

Były prezydent i były przywódca Solidarności Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Kiszczaku; stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB.

W maju br. pełnomocnicy prawni Wałęsy przedstawili opinię kryminalistyczną, która – ich zdaniem – podważa ustalenia Instytutu Sehna w tej sprawie. W opinii pionu śledczego IPN, nie jest to jednak opinia w świetle przepisów kodeksu postępowania karnego, a ustalenia biegłych Instytutu Sehna pozostają aktualne.

msn.pl

Jarosław Kaczyński wiedział jaki jest stan zwłok, wiedział o foliach i o tym że ciała były rozczłonkowane. Proszę uprzejmie:

W Berlinie odkryto dokument o kulisach stanu wojennego, w tym dot. Wałęsy

31.05.2017

W berlińskim archiwum po tajnych służbach byłej NRD odnaleziono nieznany wcześniej dokument o kulisach stanu wojennego w Polsce. W raporcie Stasi z 1982 r. znajduje się wzmianka o planach nacisku na Lecha Wałęsę, związanych z jego wcześniejszą współpracą z SB.

Dokument opublikował dr Filip Gańczak z IPN, specjalizujący się m.in. w tematyce polityki władz NRD wobec PRL. – To niewątpliwie pierwszy dokument pochodzący z archiwów niemieckich, w którym pojawia się informacja o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, i chociaż jest to wzmianka bardzo lakoniczna, to w zestawieniu z wieloma innymi dokumentami, które dziś już znamy, wydaje się ona wiarygodna – powiedział Gańczak.

Dokument pochodzi z archiwum berlińskiego urzędu Federalnego Pełnomocnika ds. Akt Służby Bezpieczeństwa Państwowego byłej NRD, czyli tzw. Urzędu Gaucka. Jest to „Informacja o aktualnej sytuacji w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” z 18 stycznia 1982 r., a więc spisana ponad miesiąc od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

– To raport sporządzony przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, znanego jako Stasi, po spotkaniu z tajnym współpracownikiem o pseudonimie Anton, obywatelem NRD i wysokim urzędnikiem państwowym, który utrzymywał kontakty z wpływowymi działaczami PZPR – mówił Gańczak. Jak podkreślił, „Anton” był wysoko oceniany przez Stasi; był określany przez wschodnioniemieckich funkcjonariuszy m.in. jako „wiarygodne źródło”.

Wśród kontaktów „Antona”, który biegle posługiwał się językiem polskim, był Wiesław Klimczak, redaktor wydawanego w Pradze miesięcznika „Problemy Pokoju i Socjalizmu”. – Po powstaniu NSZZ „Solidarność” spotykali się wielokrotnie, głównie w Pradze. Klimczak był dość dobrze poinformowany o tym, co się działo w kręgach władz PRL; rozmawiał z wypływowymi graczami w elicie władzy, m.in. ze Stanisławem Kanią i Stefanem Olszowskim. Jeszcze przed 13 grudnia opowiadał o spodziewanych zmianach w Biurze Politycznym i rządzie, charakteryzował najważniejszych działaczy partii, zastanawiał się nad możliwościami przezwyciężenia kryzysu władzy w Polsce – relacjonował badacz.

Po 13 grudnia 1981 r. – jak tłumaczył Gańczak – utrzymywało się duże zapotrzebowanie Berlina na informacje o planach władz PRL. Do stolicy NRD z wielu źródeł docierały wiadomości m.in. o rozmowach prowadzonych z przywódcą Solidarności przez przedstawicieli władz PRL. Komunistom zależało na tym, by pozyskać Wałęsę do poparcia działań Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.

– Początkowo władze były przekonane, że przywódca Solidarności będzie współpracował, jednak kolejne dni, zwłaszcza po 16 grudnia 1981 r., gdy doszło do masakry górników z kopalni „Wujek”, przyniosły wiadomość o usztywnieniu stanowiska Wałęsy. W trakcie spotkania z księdzem Alojzym Orszulikiem przewodniczący Solidarności miał nazwać rządzących „bandytami, z którymi nie będzie rozmawiał”. Wiele wskazuje na to, że w tej sytuacji komuniści próbowali zwiększyć presję na Wałęsę, przypominając mu o jego agenturalnej przeszłości – zaznaczył Gańczak.

W raporcie z 18 stycznia 1982 r., który dotyczy spotkań TW „Antona” z Klimczakiem, zawarta jest informacja o okolicznościach pozwalających zwiększyć nacisk na Wałęsę. „Z Wałęsą nadal są prowadzone dyskusje. Według generała Michty, istnieją też pewne środki nacisku (Wałęsa współpracował kiedyś ze Służbą Bezpieczeństwa)” – czytamy w dokumencie Stasi. Z raportu wynika też, że „Anton” informował Stasi o porzuconym później alternatywnym pomyśle władz PRL pokierowania Solidarnością bez przywództwa Wałęsy.

Badacz z IPN zastrzega, że raport Stasi – rozpatrywany w oderwaniu od innych dostępnych dziś źródeł – nie rozstrzyga sprawy współpracy Lecha Wałęsy z SB. – „Anton” powoływał się na Klimczaka, ten z kolei – na gen. Norberta Michtę, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR. Nie mamy zatem do czynienia z informacją z pierwszej ręki. Raport Stasi wpisuje się jednak w dotychczasowe ustalenia badaczy dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy – podkreślił Gańczak. Dokument uzupełnia przy tym inne podobne materiały z zagranicznych archiwów, m.in. opracowanie czechosłowackiego MSW z marca 1981 roku, w którym także pojawia się informacja o wcześniejszej współpracy Wałęsy z SB.

– Taką wymowę ma również relacja autorów Archiwum Mitrochina. Powołując się na notatkę KGB, pisali oni, że „po internowaniu SB usiłowała zastraszyć Wałęsę, przypominając mu, że pobierał pieniądze i dostarczał informacji” – dodał badacz.

Pełny raport Stasi został opublikowany w artykule Filipa Gańczaka w tegorocznym czasopiśmie „Studia Polityczne” (tom 45, nr 1).

Stasi interesowała się osobowością Lecha Wałęsy

W berlińskim archiwum znajduje się – jak oceniał wcześniej badacz – wiele stron z raportami wschodnioniemieckich agentów na temat Wałęsy. Stasi interesowała się m.in. osobowością polskiego przywódcy związkowego, układem sił wewnątrz Solidarności, stosunkiem Wałęsy do Kościoła, jego rolą po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Decyzję o przyznaniu Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla Stasi oceniła jako „polityczną prowokację” oraz działanie mające na celu wzmocnienie sił „kontrrewolucyjnych” w Polsce.

Informacje o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy pod koniec stycznia potwierdzili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. Jak podał IPN, z ekspertyzy dotyczącej teczki personalnej i teczki pracy TW „Bolek” i zawartych w nich dokumentów z lat 1970-76 wynika, że Wałęsa własnoręcznie podpisał zobowiązanie do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz przeważającą część doniesień.

Ekspertyzę teczki TW „Bolek” zlecono w ramach śledztwa białostockiego pionu śledczego IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach „Bolka”, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. W dokumentach tych, które w lutym 2016 r. prokuratorzy IPN znaleźli w domu Czesława Kiszczaka po jego śmierci, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”.

Były prezydent i były przywódca Solidarności Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Kiszczaku; stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB.

W maju br. pełnomocnicy prawni Wałęsy przedstawili opinię kryminalistyczną, która – ich zdaniem – podważa ustalenia Instytutu Sehna w tej sprawie. W opinii pionu śledczego IPN, nie jest to jednak opinia w świetle przepisów kodeksu postępowania karnego, a ustalenia biegłych Instytutu Sehna pozostają aktualne.

 

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/w-berlinie-odkryto-dokument-o-kulisach-stanu-wojennego-w-tym-dot-walesy/68d8dj2

Stanisław Piotrowicz dla Frondy: Zbliża się koniec epoki Michnika

30.05.2017

Tomasz Wandas, Fronda.pl: Gazeta Wyborcza notuje kolejne spadki sprzedaży. Czy Pana zdaniem zbliża koniec epoki Michnika?

Stanisław Piotrowicz, Klub Parlamentarny PiS: Myślę, że tak. Ludziom powoli otwierają się oczy – w znacznej mierze dzięki mediom niezależnym, które w ostatnich latach pojawiły się w Polsce, jednym z takich mediów z pewnością jest państwa portal. Ponadto myślę, że nie da się pewnych rzeczy bronić w nieskończoność – ludzie widzą, że to co proponuje GW nie służy Polsce.

Na lewicy, przynajmniej w większości lewicowych mediów pojawiają się informacje, że to PiS zniszczył, czy niszczy Gazetę Wyborczą. Czy faktycznie tak jest, czy może GW niszczy się sama?

Gdyby było tak, jak twierdzą te środowiska, że to PiS zniszczył GW to by oznaczało, że rośnie w siłę, co z kolei oznaczałoby, iż poparcie społeczne dla rządu jest coraz to większe. Myślę jednak, że to treści, które były prezentowane przez tę gazetę okazały się tymi, które nie zasługują na wiarygodność.

Wspomniał Pan Poseł o niezależności niektórych mediów, GW natomiast zawsze była i jest zależna od kapitału niemieckiego, tak?

Przede wszystkim była zależna od rządu. Była kolportowana przez wszystkie instytucje podległe rządowi, co zapewniało dość sporą liczbę czytelników. Po drugie wszystkie instytucje Skarbu Państwa miały obowiązek zamieszczać reklamy właśnie w GW, czy Newsweeku. Pod koniec zeszłej kadencji prowadziliśmy badania na ten temat i jasno widać było, że najwięcej z „tortu reklamowego” Spółek Skarbu Państwa dostawało się  GW , Newsweekowi i Polityce. Rząd zatem wspierał te media, które wyraźnie mu sprzyjały i które w ciężkich chwilach tuszowały niewygodne fakty.

Często stawialiśmy sobie pytanie, czy te media piszą tak dobrze o rządzie dlatego, że rząd płaci pieniądze, czy odwrotnie – jednak wychodzi to na jedno.

Proszę pozwolić mi zrozumieć jedno. Jak to jest możliwe, że gazeta tego typu utrzymywała się na rynku tak długo? Wsparcie rządu to jedno, jednak czy Polacy wcześniej nie dostrzegali, że coś w tych treściach jest nie tak?

Jeżeli nie było wcześniej powszechnego dostępu do innego źródła informacji to faktycznie część społeczeństwa mogła ulec tym manipulacjom. Używano słynnego mechanizmu typu „jak myślisz tak jak my, to jesteś nowoczesny, postępowy, natomiast jak myślisz inaczej to jesteś ciemnogrodem”. Część osób chciała się dowartościować i uległa tym tendencjom. Wiarygodność ma się dopóki się jej nie utraci. Czasem wystarczy jeden moment i otwierają się oczy – myślę, że właśnie Polacy mieli okazję i te oczy już na nią i treść przez nią przedstawianą otwarli.

Dziękuję za rozmowę. 

 

fronda.pl

ŚRODA, 31 MAJA 2017

Dera o pigułce dzień po: To nie jest decyzja polityczna, tylko medyczna

08:41

Dera o pigułce dzień po: To nie jest decyzja polityczna, tylko medyczna

To nie jest decyzja polityczna, tylko medyczna. Takie decyzje zapadają w oparciu o wiedzę medyczną, czy taki środek jest obojętny dla zdrowia kobiety czy nie. Mowię o zasadach a nie o poglądach prezydenta – mówił Andrzej Dera w Radiu ZET.

08:38
Dera o terminie referendum: Zauważyłem [brak entuzjazmu], ale prezydent będzie przekonywał
Zauważyłem [brak entuzjazmu], ale prezydent będzie przekonywał. Powiedział dlaczego 11 listopada. Zobaczymy kto kogo przekona. Decyzję będzie podejmował Senat. To była propozycja ale jeśli co do daty jedna strona przekona inną, to może to ulec zmianie – mówił Dera na pytanie Konrada Piaseckiego o chłodną reakcję polityków PiS na termin zaproponowany przez prezydenta.
08:35
Dera: Elity, na bok odsuwając projekty społeczne napisały konstytucję, PAD chce dać głos ludziom
– Prezydent odwraca istniejącą narrację ws Konstytucji. Elity, na bok odsuwając projekty społeczne napisały konstytucję i poddano ją pod referendum. Prezydent mówi inaczej: to obywatele w referendum mają wyrazić swój pogląd. Na bazie tych pytań w przyszłości można napisać nową konstytucję, ale kierunki wskazują ludzie – mówił Andrzej Dera w Radiu ZET.
08:31
Dera: W momencie, kiedy zostanie udowodnione złamanie prawa, to konsekwencją jest Trybunał Stanu
– Jestem zwolennikiem Trybunału Stanu, bo tak mówią przepisy. W momencie, kiedy zostanie udowodnione złamanie prawa, to konsekwencją jest TS. Takie są zasady. Mówię o kwestii politycznej, że jest dla mnie ewidentna, nie mówię o kwestii prawnej, bo od tego są właściwe urzędy – mówił Andrzej Dera w Zetce.
08:30
Dera: PO ma wpisane kłamstwo
Jak mówił prezydencki minister Andrzej Dera u Konrada Piaseckiego w Radiu ZET:
– PO ma wpisane kłamstwo. Przypominam byłego premiera Węgier, który został nagrany, jak mówił kłamaliśmy w dzień i w nocy. Nie potrzeba nagrywać PO, żeby wiedzieć, że kłamali ws wieku emerytalnego i innych rzeczach. Nie kłamali tylko na taśmach prawdy. Ws sekcji i pochówków to było świadome kłamstwo. Pani minister Kopacz mówiła, że wszystko było badane, a dziś to wszystko jest nie do utrzymania. Pani Ewa Kopacz mówi że była i nadzorowała a dziś można zadać pytanie: i co? Elementarny szacunek wymaga, by przedstawiciele państwa powinni tam być i nadzorować. Przypomina pan sobie wielką akcję przeciw ekshumacjom. Prokuratura ma prawny obowiązek ponownego zbadania. We wszystkich ważnych rzeczach PO kłamała. 
08:27
Szefernaker: Nie możemy zawieść Polaków, bo wrócą do władzy ci, którzy okłamywali, tolerowali złodziejstwo
– Przez wiele miesięcy PO atakowała przeprowadzanie ekshumacji. Było wiele wypowiedzi po samej katastrofie, że zachowano należytą staranność, a dowiadujemy się, że zwłoki polskich generałów były przewożone w workach na śmieci. Nie możemy zawieść Polaków, bo wrócą do władzy ci, którzy okłamywali, tolerowali złodziejstwo. To wielkie wyzwanie, by tych ludzi nie dopuścić do władzy. Ci ludzie nie potrafią powiedzieć słowa przepraszam. Liderzy PO tacy jak pan Neumann, Schetyna, przez miesiące kłamali o ekshumacjach. Kłamali rano, w dzień i w nocy – mówił Paweł Szefernaker w TVP Info.
08:24
Szefernaker o popularności wystąpienia Szydło: Będzie dużo więcej anglojęzycznych materiałów w sieci
– Chciałem podziękować tym, którzy w internecie wspierają rząd, panią premier i PiS. Nie wygralibyśmy wyborów bez wsparcia w internecie. Będzie dużo więcej anglojęzycznych materiałów w sieci. Od początku kadencji premier nakazała, by powstał anglojęzyczny profil kancelarii, ale żadne kanały oficjalne nie rozchodzą się tak bardzo jak oddolne inicjatywy – mówił Paweł Szefernaker w TVP Info.
08:22

Szefernaker: Te rewelacyjne wyniki gospodarcze, to też wielka praca młodych osób, które podbijają świat swoimi innowacjami

– Premier i wicepremierzy wezmą udział w forum wymiany myśli innowatorów. To dla nas bardzo ważne, byliśmy strategicznym partnerem na targach w Hanowerze, organizowaliśmy kongres innowatorów. Te rewelacyjne wyniki gospodarcze, to też wielka praca młodych osób, które podbijają świat swoimi innowacjami. To wyścig zbrojeń na innowacje, 4 rewolucja. Stoimy przed historyczną szansą, dlatego premier taką uwagę poświęca na programy dla młodych przedsiębiorców, biorących udział w rewolucji cyfrowej – mówił Paweł Szefernaker w TVP Info.

300polityka.pl

Gosiewska: Mój mąż został zamordowany pod Smoleńskiem. Mówi też o „seryjnym samobójcy”

gazeta, 31.05.2017

Eurodeputowana PiS Beata Gosiewska udzieliła mocnego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Nie brak w nim poważnych zarzutów, w tym o zamordowanie jej męża, Przemysława Gosiewskiego.

Gosiewska w rozmowie z „Rz” przekonuje, że ówczesny premier Donald Tusk oraz Platforma Obywatelska „zamiatali pod dywan prawdę o katastrofie smoleńskiej”. Jej zdaniem 10 kwietnia 2010 roku nie doszło do „normalnego wypadku lotniczego”.

Na sugestię dziennikarza, iż z jej słów wynika, że prezydent Lech Kaczyński i jej mąż Przemysław Gosiewski zostali wówczas zamordowani, odpowiedziała:

I tak uważam. Patrząc na Tuska i polityków PO widzę twarze morderców mojego męża i elity polskiej.

Żółwiki z Putinem

Dowodem na to, że Tusk był „zadowolony z tego, co się stało” ma być – zdaniem Gosiewskiej – to, że „ściskał się i przybijał żółwiki z Putinem”. Polityczka uważa, że były premier „powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej”.

To jednak nie koniec mocnych stwierdzeń, bo europosłanka PiS uważa również, że po katastrofie „nagle popełniali samobójstwa” ludzie, którzy „mogli znać prawdę” o Smoleńsku. Jej zdaniem, ginęli oni nieprzypadkowo. – Listę „seryjnego samobójcy” można znaleźć w sieci – przekonuje Gosiewska.

Zadośćuczynienie za katastrofę

Z akt, do których pod koniec października ubiegłego roku dotarł serwis OKO.press wynikało, że europosłanka PiS chciała blisko 5 mln zł zadośćuczynienia po śmierci jej męża w katastrofie smoleńskiej dla siebie i dzieci. Dodatkowo miała żądać 72 tys. zł wyrównania renty każdemu z dzieci i renty dla syna i córki (2 tys. zł/mies.). Gosiewska tłumaczyła, że ze śmiercią męża „u szczytu kariery” wiążą się straty materialne.

– Swoje oczekiwania zweryfikowałam do wysokości, jakie MON wypłaca rodzinom, której górną granicą jest 250 tys. zł – powiedziała w rozmowie z „Super Expressem” Beata Gosiewska. Taką sumę ma otrzymać europosłanka oraz dwójka jej dzieci.

msn.pl

Magdalena Środa, filozof, etyk

Każdy jest gejem

31 maja 2017

Szesnasta Parada Równości pod hasłem 'Równe prawa, wspólna sprawa'

Szesnasta Parada Równości pod hasłem ‚Równe prawa, wspólna sprawa’ (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta / Dawid Żuchowicz)

Homoseksualistów wsadzano do więzień, torturowano, palono na stosach. Mieli też swoje miejsce w obozach zagłady (Hitler – jak wiadomo – był bardzo „męski”, bardzo patriotyczny i bardzo nienawidził wszelkich mniejszości).

Gdy jakaś mniejszość jest dyskryminowana i krzywdzona, trzeba ją wspierać. Powodów jest wiele. Ten najstarszy wynika z chrześcijaństwa, które nakazuje miłość bliźniego i troskę o pokrzywdzonych. Ci, którzy pomagają wykluczonym,…

wyborcza.pl

Kaczyński ujawnia dlaczego naprawdę nie cierpi Tuska

Prezes PiS, w obszernym wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, przybliżył czytelnikom historię swojej chłodnej relacji z Donaldem Tuskiem. Wytłumaczył, co dokładnie ma za złe przewodniczącemu Rady Europejskiej.

Kaczyński nie ukrywa, że wiąże Tuska z katastrofą smoleńską. Jednocześnie w wywiadzie podkreśla, jak ważną osobą był dla niego brat, za którego śmierć, choć nie wyraża tego bezpośrednio, obwinia byłego premiera.

Brat bliźniak to bardzo bliski związek. Gdybyście stracili go państwo w związku z niewątpliwą czyjąś działalnością, toby go państwo lubili? – pyta retorycznie Kaczyński.

Zarazem prezes PiS ma poczucie, jakby znajdował się pod stałym oblężeniem ze strony Tuska. Twierdzi, że od przewodniczącego Rady Europejskiej usłyszał wiele przykrych oskarżeń i przez to nie jest w stanie darzyć go sympatią.

Proszę nie żądać od człowieka – polityk to też człowiek – by człowiekiem nie był. Gdyby państwo słyszeli nieustanne obelgi, że są schizofrenikami, gdyby obrażanie stało się metodą polityczną, toby go państwo lubili? – pyta prezes.

Kaczyński oskarża również Tuska o kierowanie się wyłącznie własnym interesem, w którym miałby nie uwzględniać dobra państwa.

Już w lecie 2009 roku powiedział mojemu bratu: „Nie uwierzysz, nie będę kandydował na prezydenta”. Na życzenie Putina aresztowano ludzi z powodu utarczek z rosyjskimi kibicami, bo wtedy wejście w konflikt z Rosją uniemożliwiłoby mu europejski awans. Potem był Smoleńsk, ale o tym mówić nie chcę, bo mnie państwo oskarżycie o obsesję – mówił Kaczyński.

pikio.pl

Szczątki 8 ofiar katastrofy smoleńskiej w trumnie gen. Kwiatkowskiego. Mamy potwierdzenie

mk, IAR, 29.05.2017

Pogrzeb generała Bronisława Kwiatkowskiego

Pogrzeb generała Bronisława Kwiatkowskiego (Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)

W trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego, jednej z ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu, znajdują się też szczątki 7 innych osób – podał „Fakt”. Informację potwierdza Prokuratura Krajowa.

Dziennik „Fakt” ujawnił, że w trumnie dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych gen. Bronisława Kwiatkowskiego spoczywały szczątki 7 innych ofiar katastrofy smoleńskiej.

„Fakt” przypomina, że po przetransportowaniu ciał do Polski zabroniono otwierania trumien. Miały tego zakazywać przepisy sanitarne. „Krzyczeć mi się chce na cały świat. Nienawidzę kłamstwa. Siedem lat mnie okłamywali” – powiedziała Krystyna Kwiatkowska, wdowa po generale Bronisławie Kwiatkowskim. Jak mówiła, w trumnie jej męża znalazły się zarówno większe, jak i mniejsze fragmenty innych ciał.

„Potwierdzam informację rodziny gen. Bronisława Kwiatkowskiego” – napisała w odpowiedzi na nasze pytania dotyczące sprawy rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik.

Sasin: To pokazuje zaniedbania poprzedniego rządu

Poseł PiS Jacek Sasin powiedział, że dzisiejsze doniesienia „Faktu” o 8 ciałach w trumnie generała Bronisława Kwiatkowskiego potwierdzają słuszność decyzji prokuratury o ponownych ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej.

Jacek Sasin mówił w TVP Info, że te doniesienia obnażają błędy poprzedniego rządu, który zapewniał o prawidłowych działaniach po katastrofie smoleńskiej.

– To pokazuje jak nie mieli racji ci, którzy tę decyzję krytykowali, jak straszliwym zaniedbaniem poprzedniego rządu, rządu Donalda Tuska było dopuszczenie do tego, że takie sytuacje mogły się zdarzyć, że te ciała, które wracały ze Smoleńska, były chowane bez poddania badaniom w Polsce, bez sekcji i bez identyfikacji – powiedział Jacek Sasin, który w 2010 roku był zastępcą szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Ekshumacja ciał pary prezydenckiej na Wawelu

http://www.gazeta.tv/plej/19,114927,20977198,video.html

gazeta.pl

WTOREK, 30 MAJA 2017

Schetyna o publikacjach nt. ekshumacji: To celowe działanie propagandy PiS i mediów narodowych

Schetyna o publikacjach nt. ekshumacji: To celowe działanie propagandy PiS i mediów narodowych

Uważam, że to element większej całości, wojny smoleńskiej, nie o pamięć i o szacunek, tylko wojny politycznej. To, co zdarzyło się w ostatnich miesiącach, kwestia politycznej decyzji odnośnie politycznej wojny, akurat tutaj ze środowiskiem Platformy, z Ewą Kopacz. Ekshumacje miały miejsce na początku kwietnia. Te bulwersujące informacje, dowiedzieliśmy się o nich dzisiaj. Nie ma przypadku. To celowe działanie propagandy PiS i mediów narodowych, które wpisują to w scenariusz przykrywania bardzo tragicznej i złej dla PiS historii Igora Stachowiaka.Widzę w tym obłędnie cyniczną chęć wykorzystania tej smutnej kwestii ekshumacji do przykrywania historii, która jest fatalna dla rządów PiS – stwierdził Grzegorz Schetyna na konferencji w Opolu. Jak dodał:

„Nie zmieniam opinii. Uważałem, kiedy był temat ekshumacji, że jeżeli one mają się odbywać, to powinny się odbywać za przyzwoleniem rodzin ofiar, bo oni są w tej sprawie najważniejsi. Obecność minister Kopacz w Moskwie była wolontarialna. Ona pojechała tam na prośbę rodzin, żeby wspierać ich w trudnym i okrutnym procesie identyfikacji zwłok. To trwało kilka dni, to było ogromnie traumatyczne przeżycie. Pamiętam jak rodziny dziękowały personalnie wtedy minister Kopacz za zaangażowanie i wsparcie, duchowe organizacyjne, które udzielała. Dla mnie to jest ważne”

Trudno mi sobie wyobrazić, w jaki sposób minister zdrowia ma być odpowiedzialna za sekcję zwłok tam, na miejscu. To po prostu niemożliwe. To była decyzja Rosjan i tam została podjęta – stwierdził przewodniczący PO.

300polityka.pl

Uczniowie z obrażeniami po „interwencji” księdza na lekcji religii. Śledztwo w Kobylnicy

30.05.2017

© pixabay.com

 

Co dokładnie się stało na lekcji religii kobylnickim gimnazjum? Wyjaśniają to szkolna komisja oraz funkcjonariusze policji.

Z tej lekcji religii dziewczynka wyszła ze spuchniętą stopą, a chłopak z obrażeniami ręki, które okazały się na tyle poważne, że potrzebny był gips – podało Polskie Radio Koszalin.

Jak wyjaśnia w rozmowie z dziennikarzami radia dyrekcja szkoły, tak skończyła się „interwencja” księdza wobec niesfornego ucznia. Salezjanin po tym incydencie zrezygnował z pracy, ale sprawę i tak wyjaśnia policja. Funkcjonariusze badają, jaki dokładnie był przebieg tamtej lekcji. Z pierwszych ustaleń wynika, że podczas „interwencji” księdza jeden stolik uderzył chłopaka w rękę, a drugi przewrócił się na uczennicę.

msn.pl