Mateusz Morawiecki pluje pod wiatr demokracji

Ryszard Czarnecki swego czasu umówił się z dziennikarzem na „w pół do pierwszą”, a Mateuszowi Morawieckiemu do „półtorej roku” rządzenia brakuje jeszcze rok. Obydwaj są z podobnego rozdania, samoocenę mają zawyżoną, co w psychologii jest jednoznaczne, są to faceci z kompleksami. Tacy ludzie nie rozmawiają, nie dyskutują, bo swoje wiedzą. To przypomina mi dawną ustawę z Pensylwani, która zabraniała plucia pod wiatr. Pół biedy, gdy ślina wracała na twarz plującego, ale kłopot brał się, gdy ślina lądowała na twarzy tego, z kim plujący dyskutował.

Morawiecki na dyskusję musi mieć pozwolenia prezesa. A Kaczyński mu nie pozwala, bo realizuje swój plan zaprowadzenia zamordyzmu, premier Morawiecki jest tylko narzędziem w jego rękach, który mówi w wyznaczonych ramach.

Komisja Europejska pozwała władzą pisowską do Trybunału Sprawiedliwości UE, Morawiecki to nazywa „krokiem, który dialog do pewnego stopnia urywa”. Komisja Europejska – namiastka rządu unijnego – zaskarża prowincję o sprzeniewierzenie się wartościom, które obowiązują na całym terytorium, a Morawiecki twierdzi, że to urywa więzi – acz „do pewnego stopnia”.

Jeżeli więc prowincja nie podejmie dialogu, to znaczy nie wróci do funkcjonowania norm, które wspólnotę spajają, albo zostaje wykluczona ze wspólnoty wartości, albo dotyka ją „karna ekspedycja”, przymus. To ostanie nie jest możliwe, więc Morawiecki opowiedział się za wykluczeniem Polski z Unii Europejskiej – „do pewnego stopnia”.

Ten pewien stopień dla Wielkiej Brytanii skończył się brexitem, dla Polski może skończyć się odpowiednio – polexitem.

Mateusz Morawiecki, jak jego tatuś Kornel, wyznaje szemrane wartości – opisane w „Boboku” przez Fiodora Dostojewskiego, którego bohater na cmentarzu słyszał głosy zmarłych – ojciec premiera nawet od tych zmarłych dostał dla swojej partii podpisy poparcia.

I takie wartości rodzinne wyznaje Mateusz Morawiecki. Pluje w imieniu prezesa, poniekąd też swoim, ale ta plwocina leci na wszystkich nas, Polaków, którzy nie podzielamy tych wartości pod wiatr demokracji. Z „półtorej roku” Morawieckiego zostało mu jeszcze rok – do wyborów parlamentarnych i niech on wówczas skończy na politycznym śmietniku, jako Bobok.

Jako autorytet i jako polonistka – przyrzekła Robertowi Mazurkowi w RMFFM minister edukacji Anna Zalewska – że zwróci uwagę premierowi, „bo my się wzajemnie poprawiamy i dbamy o kulturę języka. Nie mówi się „półtorej roku” lecz „półtora roku”. Po czym dodała usprawiedliwiająco: „Takie błędy się zdarzają, gdy ktoś mówi często i dużo” – dodała.

koduj.24.pl

PMM o skardze KE do TSUE: Komisja zdecydowała się na wykonanie kroku, który dialog do pewnego stopnia urywa

To, co Komisja Europejska zrobiła, nie było dla nas jakimś wielkim zaskoczeniem, bo wszyscy wiedzą, że toczymy pewien spór. Spór w dużym stopniu oparty o niezrozumienie sytuacji w kraju, który przechodzi transformację. Jak mają Holendrzy czy Belgowie, Francuzi albo Niemcy Zachodni rozumieć na czym polegał najpierw komunizm, a potem postkomunizm, skoro jego nie doświadczyli? My z ogromną cierpliwością w białej księdze, na dziesiątkach spotkań, w których osobiście uczestniczyłem, pan minister Szymański, tłumaczymy na czym polega reforma wymiaru sprawiedliwości. Bardzo się też cieszę, że kilka z naszych bardzo ważnych, kluczowych postulatów, które jednocześnie umacniają niezależność, autentyczną niezawisłość wymiaru sprawiedliwości, jego obiektywność, że one zostały entuzjastycznie przyjęte w Brukseli” – mówił na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.

Cały czas toczymy dialog, ale jak widać też Komisja Europejska zdecydowała się na wykonanie pewnego kroku, który ten dialog do pewnego stopnia urywa czy może mocno go urywa. My natomiast bronimy swoich racji” – dodawał.

300polityka.pl

Cały czas toczymy dialog w sprawie ustawy o SN, ale KE zdecydowała się na wykonanie kroku, który ten dialog urywa do pewnego stopnia czy też może mocno – ocenił we wtorek premier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem, spór z KE oparty jest na niezrozumieniu sytuacji Polski, która przechodzi transformację.

dziennik.pl

Premier Morawiecki zapowiedział budowę dworca. Samorządowcy zwrócili uwagę, że już stoi

http://next.gazeta.pl

Sędzia Tukaj dał Morawieckiemu immunitet na przedwyborcze kłamstwa o PO i PSL

Premier Morawiecki nie musi prostować swoich słów, że rząd PO-PS „nie budował ani dróg, ani mostów”. Sędzia Radosław Tukaj rozpatrując odwołanie PO orzekł, że Morawiecki może odpowiadać w trybie wyborczym, bo jest uczestnikiem kampanii, ale „nie doszło do kłamstwa wyborczego”, bo „to była wypowiedź ocenna” i chwyt wiecowy. I oddalił pozew PO

„Premier posługiwał się językiem wiecowym, który ma swoje prawa. Taka wypowiedź nie jest tak samo wiążąca, jak wypowiedź na konferencji rządu. Więc nie doszło do kłamstwa wyborczego. To była wypowiedź ocenna” – powiedział w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Radosław Tukaj.

Przychylił się tym samym do stanowiska pełnomocników Mateusza Morawieckiego, że jego wypowiedzi nie można oceniać jako prawdy czy fałszu. Uznał, że słowa premiera to opinia, chwyt retoryczny.

Sędzia Radosław Tukaj został delegowany do orzekania w Sądzie Okręgowym w Warszawie z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Stara się o awans do sądu okręgowego.

Sędzia Radosław Tukaj

To była już trzecia rozprawa w tej sprawie, ale na tym nie koniec.

Premiera Morawieckiego w trybie wyborczym pozwał pełnomocnik wyborczy Koalicyjnego Komitetu PO i Nowoczesnej – Koalicji Obywatelskiej. Chodzi o słowa ze spotkania w wyborcami PiS w Świebodzinie 15 września 2018. Premier namawiał na nim do głosowania na kandydata PiS na burmistrza tego miasta, obiecywał co w zamian dostaną mieszkańcy (park, południową obwodnicę, a nawet nowe chodniki). Uderzył też z poprzedni rząd PO-PSL. Mówił: „Pamiętacie jak nasi poprzednicy mówili, że budujemy nie politykę tylko drogi i mosty? Nie było ani dróg, ani mostów”.

Morawiecki kpił też z wymyślonego przez rząd PO-PSL programu dofinansowania z budżetu remontów dróg powiatowych i gminnych. To tzw. schetynówki, na które poprzedni rząd w sumie wydał 5 mld zł. „Żeby nie być gołosłownym powiem tak, nasi poprzednicy przez osiem lat wydali pięć miliardów złotych na drogi lokalne, czyli tyle, ile my wydajemy w ciągu jednego do półtora roku – porównajcie sobie” – wiecował Morawiecki.

Morawiecki jednak uczestniczy w kampanii

Za te słowa pozwała go PO w trybie wyborczym, bo to kłamstwa. Rząd PO-PSL wybudował rekordową ilość dróg szybkiego ruchu, i to ten rząd zaczął inwestować w drogi lokalne. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Przeczytaj też:

3000 km drogowych kłamstw Morawieckiego. Znowu przed wyborami Polska w ruinie

MARIUSZ JAŁOSZEWSKI  20 WRZEŚNIA 2018

W ubiegłą środę (19 września) Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jednak pozew na posiedzeniu niejawnym. Sędzia delegowany do orzekania w tym sądzie z sądu rejonowego – powołując się na nieistniejące przepisy (zmienił je w tym roku w Sejmie PiS) – uznał, że premiera nie można pozwać w trybie wyborczym, bo nie ma on pełnomocnictwa komitetu wyborczego PiS do prowadzenia kampanii.

Z hukiem to orzeczenie uchylił w piątek (21 września) Sąd Apelacyjny i nakazał ponownie rozpatrzyć pozew PO. Sąd Apelacyjny orzekł, że premier jest członkiem komitetu politycznego PiS i automatycznie przez to staje się członkiem komitetu wyborczego tej partii co wprost wynika z Kodeksu wyborczego. Poza tym, po zmianie przez PiS przepisów upoważnienie do prowadzenia agitacji nie jest potrzebne, bo teraz może agitować każdy wyborca. O tym orzeczeniu pisaliśmy w OKO.press.

Przeczytaj też:

Sąd: Morawiecki może być ekspresowo sądzony za przedwyborcze kłamstwa o opozycji

MARIUSZ JAŁOSZEWSKI  21 WRZEŚNIA 2018

Sąd Okręgowy ponownie rozpoznając sprawę w poniedziałek 24 września przyjął takie stanowisko jak Sąd Apelacyjny. Ponadto sędzia Radosław Tukaj uznał, że Morawiecki agitował w Świebodzinie. Bo namawiał do głosowania na kandydata PiS i składał obietnice wyborcze. Poza tym było to oficjalne spotkanie wyborcze.

Sędzia Tukaj: to tylko chwyt retoryczny

Dlaczego więc oddalił pozew PO? Sędzia Tukaj przychylił się do stanowiska pełnomocników premiera Morawieckiego – jednym z nich jest adwokat Bogusław Kosmus, którego kancelaria współpracuje z PiS – że wypowiedzi Morawieckiego nie można oceniać jako prawdy czy fałszu, jak chcieli pełnomocnicy PO.

Sędzia uznał, że słowa Morawieckiego to jego ocena, opinia, chwyt retoryczny. Sędzia uznał też, że Morawiecki nie wprowadzał w błąd wyborców.

”To znana informacja, że w każdym roku buduje się drogi i mosty. To należy odczytywać [wypowiedź premiera – red.], że zapowiedzi były takie [większe – red.], a realizacja jest niesatysfakcjonująca” – uzasadniał oddalenie pozwu sędzia Radosław Tukaj. Podkreślał, że ponadto premier mówił, że PO wydała na drogi lokalne 5 mld zł, co znaczy, że jednak budowali. Czyli sam to przyznał, choć nie wprost.

Co znaczy słowo „wydajemy”

Co do drugiej części wypowiedzi Morawieckiego o wydatkach na drogi lokalne, sędzia Tukaj podkreślał, że premier powiedział, że „wydajemy 5 mld”. Czyli nie ma znaczenia, że na razie PiS tyle jeszcze nie wydał (w tym roku na lokalne drogi jest zaledwie 800 mln zł, a w projekcie budżetu na przyszły rok jest na razie niewiele ponad 1 mld zł).

Sędzia przyjął – tak jak chciał pełnomocnik premiera – że słowa premiera to informacja o tym, ile chce rząd PiS wydać w przyszłości. Kluczowe jest słowo „wydajemy”. Sąd przyjął, że chodzi o proces wydawania pieniędzy na drogi lokalne, który się już rozpoczął, ale jeszcze nie zakończył.

„Postępowanie w trybie wyborczym jest szybkie. To nie miejsce na badanie dokumentów, opinie biegłych, by określić kto ma rację. Ale z dokumentów wynika, że te 5 mld na drogi są zabezpieczone, choć nie wiadomo, czy zostaną wydane”  – uzasadniał sędzia.

Ponadto sędzia przyjął, że premier posługiwał się językiem wiecowym, który ma swoje prawa. Taka wypowiedź nie jest – jak podkreślał sędzia – tak samo wiążąca, jak wypowiedź premiera na konferencji rządu.

„Więc nie doszło do kłamstwa wyborczego. To była wypowiedź ocenna” – powiedział na koniec ustnego uzasadnienia orzeczenia sędzia Tukaj.

Dubois: Teraz można powiedzieć każdą bzdurę

Postanowienie jest nieprawomocne i już pełnomocnicy PO zapowiedzieli zażalenie do Sądu Apelacyjnego. Mec. Jacek Dubois (jeden z pełnomocników PO) nie krył wzburzenia tym orzeczeniem: „Za pierwszym razem sąd oddalił nasz pozew powołując się na nieistniejące przepisy. Teraz sąd odrzucił zasady języka polskiego i logiki. Widać ja chodziłem na inny Uniwersytet i uczyłem się prawa od innych nauczycieli” – mówił do dziennikarzy w kuluarach sądu mec. Dubois.

I dodał: „Czyli teraz można powiedzieć każdą bzdurę i nie ponosić odpowiedzialności za słowo. Bo sąd uznał, że podanie nieprawdziwych danych można uzasadnić wiecową retoryką. Sąd też założył, że każdy wyborca odnotowuje co, kto i kiedy wybudował. Tyle że wyborca szybko zapomina”.

oko.press

Podpisy nieboszczyków na listach wyborczych? Takiego tłumaczenia Kornela Morawieckiego nikt się nie spodziewał

 

crowdmedia.pl