Trumpa już nie ma – jest PiS na karku

Trumpa już nie ma - jest PiS na karku

Polskę odwiedził najbardziej pisowski prezydent USA Donald Trump. Nie zawiódł partii Kaczyńskiego, ale też nie będą popadać w euforię, bo tę wizytę trzeba czytać w hamburskim kontekście, gdzie na szczycie G20 Jankes spotka się z wielkimi tego świata. Miny w Polsce więc mogą zrzednąć i na pewno tak się stanie.

Krótka wizyta, a mimo wszystko da się podzielić na 3 części. Pogadał sobie Trump z Andrzejem Dudą przed obrazem Matejki „Upadkiem Polski”. Nie była to rozmowa z cztery oczy, bo Reytan rozdzierał swoje szaty i miał powód. Trump na ten moment zamienił się w akwizytora, który sprzedał amerykański gaz. Co samo w sobie nie jest złe, ale to nie ten szczebel na handel.

Druga część wizyty dotyczyła Inicjatywy Trójmorza, która to koncepcja jest politycznym science-fiction, bo co może połączyć kraje tego regionu? Są już w Unii Europejskiej, w NATO, a jakieś przedsięwzięcia przeciw Brukseli, Berlinowi bądź Paryżowi są niemożliwie.

Mogą uprawiać tylko „austriackie gadanie” – wszak te kraje mają wspólną przeszłość w organizmie Austro-Węgier, po których dzisiaj pozostała dobra literatura, muzyka i browar w Żywcu. Zresztą Węgry jako tytularny składnik zawsze się wyłamywały i tak też teraz zrobiły, Orban podpisał umowę na gaz z rosyjskim Gazpromem. Węgry mogą się tłumaczyć, że leżą nad czwartym morzem – Balatonem (a może nawet nad modrymi falami Dunaju), Trójmorze więc ich nie dotyczy.

I przechodzimy do części trzeciej, czyli przemówienia Melanii i Donalda Trumpów na placu Krasińskich. Możliwe, że prezydent USA po to dzień wcześniej przyleciał przed szczytem G20, żeby dogodzić swemu upadającemu wizerunkowi i Melanii. Ponoć to pierwszy przypadek, gdy na tournee przed prezydentem USA przemawia jego druga połowa. Jest jednak wytłumaczenie: „tonący macho brzytwy się chwyta (tj. Melanii)”.

Rzadko na wargach pisowców zrobiło się, gdy Trump wymienił nazwisko Lecha Wałęsy. Ponadto usłyszeliśmy bodaj to, co dla nas w tej wizycie winno być najważniejsze: gwarancje wynikające z punktu 5 traktatu waszyngtońskiego, iż członkowie NATO stają w obronie zaatakowanego, wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, tj. USA robią wówczas za gaskończyka d’Artagnana.

Trump wyjechał, a my zostajemy z PiS na karku – tego garbu roszczącego sobie pretensje do totalitaryzmu trzeba się pozbyć.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Politycy PiS obawiają się Trybunału Stanu

Jarosław Kaczyński wybrał scenariusz zarządzania z tylnego fotela, gdyż wariant ten jest nie tylko dla niego bardziej wygodny, ale przede wszystkim bardziej bezpieczny – pisze w portalu Crowdmedia Rafał Nowakowski. Prezes PiS nieprzypadkowo obsadził najważniejsze stanowiska w państwie posłusznymi marionetkami, żeby w razie czego nie ponieść żadnych konsekwencji. Doskonale bowiem zdaje sobie sprawę z negatywnych skutków, jakie niechybnie spadną na tych, którzy łamią ustawy i Konstytucję, z odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu włącznie.

Przypomnijmy – Trybunał Stanu jest konstytucyjnym organem władzy sądowniczej w Polsce, którego główne zadanie polega na egzekwowaniu odpowiedzialności najwyższych organów i urzędników państwowych za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania. Teoretycznie więc może on rozliczyć takie potencjalnie bezprawne działania PiS jak: nieodebranie przysięgi przez prezydenta Andrzeja Dudę od części prawidłowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nadchodzące wątpliwe konstytucyjnie zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa czy o ustroju sądów powszechnych, niepublikowanie wyroków TK czy bulwersujące do dziś przyjęcie budżetu w Sali Kolumnowej, z potencjalnym naruszeniem prawa.

O Trybunale Stanu można było nie myśleć, dopóki notowania partii rządzącej utrzymywały się na poziomie 40%, a opozycja była w totalnej rozsypce. Poza tym PiS rozdał ogromną ilość pieniędzy w ramach szeroko zakrojonych programów socjalnych, co – w połączeniu ze zmianą ogólnoświatowych trendów politycznych – pisze Nowakowski – miało dać tej partii co najmniej 2 kadencje u władzy. Tylko, że to się powoli zmienia. Spadek poparcia, połączony ze wzmocnieniem opozycji oznacza, że w obozie „dobrej zmiany” zaczyna się robić nerwowo. Dlaczego? Kompromitacje ministrów Waszczykowskiego, Szyszki, Błaszczaka czy Macierewicza okazały się mieć wpływ na notowania PiS. I chociaż partia Kaczyńskiego nadal prowadzi w sondażach, to z jej ogromnej przewagi niewiele już zostało.

PiS-owi pierwszy raz od dawna zagląda w oczy widmo wyborczej porażki, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się nie do pomyślenia. Stąd nerwowe ruchy, typu rezygnacja z forsownego uzyskania wpłat abonamentowym na reżimową telewizję, stąd też narastające w obozie poważne walki wewnętrzne. Beata Kempa zapytania w mediach, czy nie boi się odpowiedzialności przed TS, odparła, że oczywiście nie. Chyba jednak w kuluarach mówi co innego.

koduj24.pl

Trumpa już nie ma, jest PiS na karku, który trzeba zrzucić

Polskę odwiedził najbardziej pisowski prezydent USA, Donald Trump. Nie zawiódł partii Kaczyńskiego, ale też nie będą popadać w euforię, bo tę wizytę trzeba czytać w hamburskim kotekście, gdzie na szczycie G20 spotka się Jankes z wielkimi tego świata. Miny w Polsce więc mogą zrzednąć i na pewno tak się stanie.

Krótka wizyta, a mimo wszystko da się podzielić na 3 części. Pogadał sobie Trump z Andrzejem Dudą przed obrazem Matejki „Upadkiem Polski”. Nie była to rozmowa z cztery oczy, bo Reytan rodzierał swoje szaty i miał powód. Trump na ten moment zamienił się w akwizytora, który sprzedał amerykański gaz. Co samo w sobie nie jest złe, ale to nie ten szczebel na handel.

Druga część wizyty dotyczyła Inicjatywy Trójmorza, która to koncepcja jest politycznym science-fiction, bo co może połączyć kraje tego regionu? Są już w Unii Europejskiej, w NATO, a jakieś przedsięwzięcia przeciw Brukseli, Berlinowi, badź Paryżowi, są niemożliwie.

Mogą uprawiać tylko „austriackie gadanie” – wszak te kraje mają wspólną przeszłość w organizmie Austro-Węgier, po których dzisiaj pozostała dobra literatura, muzyka i browar w Żywcu. Zresztą Wegry, jako tytularny składnik zawsze się wyłamywały i tak też teraz zrobiły, Orban podpisał umowę na gaz z rosyjskim Gazpromem. Węgry mogą się tłumaczyć, że leżą nad czwartym morzem, Balatonem (a może nawet nad modrymi falami Dunaju), Trójmorze więc ich nie dotyczy.

I przechodzimy do części trzeciej, czyli przemówienia Melanii i Donalda Trumpów na placu Krasińskich. Możliwe, że prezydent USA po to dzień wcześniej przeleciał przed szczytem G20, żeby dogodzić swemu upadającemu wizerunkowi i Melanii.

Ponoć to pierwszy przypadek, gdy na tourne przed prezydentem USA przemawia jego druga połowa. Jest jednak wytlumaczenie: „tonący macho brzytwy się chwyta (tj. Melanii)”.

Rzadko na wargach pisowców zrobiło się, gdy Trump wymienił nazwisko Lecha Wałęsy. Ponadto usłyszeliśmy bodaj to, co dla nas w tej wizycie winno być najważniejsze: gwarancje wynikające z punktu 5 traktatu waszyngtońskiego, iż członkowie NATO stają w obronie zaatakowanego, wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, tj. USA robią wówczas za gaskończyka d’Artagnana.

Trump wyjechał, a my zostajemy z PiS na karku, tego garbu roszczącego sobie pretensje do totalitaryzmu trzeba się pozbyć.

Donald Trump w Polsce. Przemówił na placu Krasińskich. W tłumie euforia [NA ŻYWO]

Dr Janusz Sibora, ekspert ds. protokołu dyplomatycznego dla Gazeta.pl: – To nie było wielkie przemówienie. Trump nie jest wybitnym mówcą. W warstwie konstrukcji miało wszystko to, czego można się było spodziewać. Nic nie zaskoczyło. Było podobne do wielu poprzednich przemówień prezydentów USA w Polsce.

– Zabrakło prezentacji doktryny Trumpa, brak było spójnego przesłania, pokazania roli USA w układzie transatlantyckim. Myślałem też, że Trump odważy się powiedzieć więcej o relacjach z Rosją. Widać jednak, że jest zalękniony, być może boi się spotkania z Putinem. Ukraińcy muszą być bardzo rozczarowani tonem tego przemówienia – nawet Merkel mówi ostrzej o Rosji. W kontekście Ukrainy nie padły słowa ?rosyjska agresja?. Obama używał tego słowa – podkreślił Sibora.

– Z pewnością zwolennicy Trumpa w USA zobaczą jego sukces za granicą. Ale to wystąpienie było rozczarowujące dla Europejczyków – podsumował.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114883,22054725.html#MegaMT

Przyjechał do nas mąż stanu czy komiwojażer?

Przyjechał do nas mąż stanu czy komiwojażer?

Przyjechał sprzedać gaz, a przy okazji – mimo wszystko wypada się z tego cieszyć – Donald Trump potwierdził gwarancje bezpieczeństwa, wynikające z art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Stanowi on, że jeśli któreś z państw NATO zostanie zaatakowane, reszta stanie w jego obronie. – „Stajemy ramię w ramię broniąc art. 5 – wspólnego zobowiązania do solidarnej obrony” – powiedział Trump na pl. Krasińskich. Tego zdania zabrakło na niedawnym szczycie NATO.

Klaka przywieziona przez PiS na spotkanie z Donaldem Trumpem wypełniła swoje zadanie. „Entuzjastycznie” powitano prezydenta USA, wołając „Donald” (ach to fatalne imię!) i „USA”, a na widok prezydenta Polski „Andrzej Duda”. I pierwsza niespodzianka – najpierw na pl. Krasińskim przemówiła Melania Trump, która oczywiście stwierdziła, że jesteśmy cudownym krajem.

Potem klaka się poprawiła i skandowała imię i nazwisko prezydenta Trumpa, kiedy rozpoczynał swoje przemówienie. – „Ameryka kocha Polskę i Polaków” – rozpoczął prezydent USA. Podkreślił wkład Lecha Wałęsy we wprowadzaniu wolności w naszym kraju i pomachał ręką w stronęsiedzącego w pierwszym rzędzie byłego prezydenta Polski. Co zrobiła pisowska klaka? – oczywiście buczała.

Nie sposób zliczyć, ile razy z ust Trumpa padło słowo „cudowny” na określenie Polski i Polaków. – „Dla Amerykanów Polska jest symbolem nadziei”. Jego przemówienie prawie w całości poświęcone było historii Polski: „cudu nad Wisłą”, II wojny światowej, powstań w getcie i warszawskiego i podkreślenia bohaterstwa Polaków. – „Polska nie dała się złamać” – mówił o czasach PRL-u. – „Wbrew wszelkim próbom zmiany was, ucisku albo zniszczenia was przetrwaliście i zwyciężyliście, jesteście dumnym narodem”. Kwieciście mówił, jakim wspaniałym narodem są Polacy, zwłaszcza ci, którzy na niego głosowali podczas ubiegłorocznych wyborów. Można by westchnąć, cytując Talleyranda: „Uprzejmość tak mało kosztuje, a tak wiele można za nią kupić”.

Jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że wystąpienia prezydenta USA Donalda Trumpa podczas wizyty w Polsce koncentrowały się na dostawach amerykańskiego gazu do naszego kraju. Mówił o tym i podczas rozmowy w cztery oczy z Andrzejem Dudą, i na spotkaniu grupy Trójmorza. Dobrze, jeśli przywódca państwa chroni interesy ekonomiczne własnego kraju, gorzej jeśli się na tym skupia w takim stopniu, że zaczyna przypominać komiwojażera.

koduj24.pl

Trójmorze Trójmorzem, interes interesem. Gdy Polska gości Trumpa, Węgry podpisują umowę na gaz z Rosją

6 lipca 2017

ęgry po raz kolejny pokazały, że w polityce kierują się pragmatyzmem, a nie idealistycznymi mrzonkami. Podczas gdy prezydent Duda i jego środowisko polityczne lansują koncepcję Trójmorza, czyli ścisłej współpracy – w tym energetycznej – państw leżących między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym, Budapeszt znowu zwraca się do Moskwy. W dzień przylotu prezydenta Trumpa do Polski węgierski rząd podpisał umowę na gaz z rosyjskim Gazpromem.

Jak informuje Reuters, do końca 2019 roku Węgry podłączą się do gazociągu Gazpromu. Umowę, która zdaniem ministra spraw zagranicznych Węgier Petera Szijjarto, poprawi bezpieczeństwo energetyczne jego kraju, podpisano w środę, czyli w dzień, gdy prezydent USA lądował w Warszawie, do której zagościł w drodze na szczyt G20 w Niemczech.

Prezydent Donald Trump promuje konkurencyjne źródło energii, amerykański LNG (skroplony gaz) – przypomniał Reuters. Dywersyfikacja dostaw gazu to kwestia często podnoszona przez prezydenta Andrzeja Dudę – wyraził on dziś nadzieję, że Polska i USA podpiszą umowę na gaz LNG. Tymczasem Węgry, przedstawiane przez partię rządzącą jako główny sojusznik Polski, postanowiły zwrócić się do Rosji.

 

Niedawno naTemat pisał o tym, że z lansowanej przez polskie władze koncepcji Trójmorza wypisały się Czechy. Uznały inicjatywę za przestarzałą i mocarstwową.

źródło: Reuters.com

natemat.pl

Monika Płatek – Ich nieposłuszeństwu zawdzięczamy wolność

Monika Płatek - Ich nieposłuszeństwu zawdzięczamy wolność

To tacy ludzie jak Frasyniuk i Wałęsa, a nie Kaczyński, poświęcając swoją wolność, doprowadzili do przemian – mówi prof. Monika Płatek w rozmowie z Magdą Jethon.

Magda Jethon: Zdaniem profesora Wojciecha Sadurskiego, obecnie „do władzy doszli ignoranci dumni ze swojej ignorancji”. Zgadza się Pani z taką opinią?
Monika Płatek: Nie, całkowicie się nie zgadzam. Nie mamy do czynienia z ignorantami, tylko z ludźmi, którzy konsekwentnie realizują swój program. W tym programie jest Bóg, honor, ojczyzna, kobieta w domu, mężczyzna „rządzi”. Stanowiska obejmują tylko ci, którzy są wierni PiS. To jest jedyne kryterium uznania i kwalifikacji.

– Czyli nie ignoranci, tylko szczwane lisy, które udają ignorantów?
– Nie, również nie szczwane lisy, tylko wierni członkowie, którzy bezrefleksyjnie przyjmują do wiadomości racje, jakie im przedstawia PiS.

-Jeżeli minister Błaszczak w sposób nieuprawniony porównuje działania Obywateli RP na Krakowskim Przedmieściu do pobicia przez Młodzież Wszechpolską w Radomiu działacza KOD-u, to minister wierzy w to, co mówi, czy udaje, że wierzy?
– Pan minister Błaszczak jest bardzo sprawnym politykiem, który zdaje sobie sprawę z tego, że sto razy powtórzone kłamstwo może uchodzić za prawdę.

– Czyli szczwany lis.
– Nie, wytrawny polityk, który wie, że przy odpowiedniej narracji, czterech młodych ludzi kopiących jednego niewinnego człowieka może uchodzić za tych, którzy się bronią. Przecież gdyby kopanego tam nie było, nie musieliby go kopać.

– Profesor Sadurski powiedział też, że to, co dzieje się w Polsce to triumf aroganckiego i ignoranckiego plebsu, a Jarosław Kaczyński „z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy”.
– Bardzo cenię prof. Sadurskiego, lubię go też jako człowieka, ale całkowicie nie zgadzam się z jego diagnozą. Profesor jest wybitnie mądrym człowiekiem i jego oceny są zazwyczaj błyskotliwe i właściwe, ale w tym momencie się myli. Od lat mieszka w Australii i być może ma stamtąd inną perspektywę. Jarosław Kaczyński po wielu latach wytrwałej pracy zbudował sobie polityczne zaplecze i siłę, która pozwoliła mu osiągnąć władzę. I tej władzy łatwo nie odda. Należy zauważyć, że to, co się stało nie jest przypadkiem, tylko wynikiem długiego procesu. Niedostrzeganie tego, że przez te osiem ostatnich lat przygotowywaliśmy mu teren do obecnych praktyk, jest błędem.

– Na początku lat 90-tych mówiliśmy, że żyjemy w czasach transformacji, bo przechodzimy z ustroju socjalistycznego w demokratyczny. Dziś jesteśmy świadkami fundamentalnych zmian, a więc też żyjemy w czasach transformacji tylko w odwrotną stronę?
– Nie, to jest ciągle ten sam proces. Niestety, to, co teraz obserwujemy jest wywołane nierównomiernym przebiegiem transformacji. Mamy niesamowity skok cywilizacyjny w dziedzinie ekonomii, technologii, ale nie nadążyliśmy z emocjami, z poczuciem godności i własnej wartości. To nam się nie udało.

– Może sprawy pozamaterialne nie są dla większości ważne? Łatwo zauważyć, że dziś przegrywają ci, którzy starają się przestrzegać pewnych zasad, bo „lud” czuje się niedobrze z zasadami, „lud” nie potrzebuje zasad.
– To nieprawda. „Lud” potrzebuje zasad, tylko niekoniecznie się orientuje, że są one brutalnie łamane… Niestety, niszczenie podstaw państwa prawa, te straty, te szkody, które w tej chwili są dokonywane, będą bardzo trudne do odrobienia. Natomiast nie można mieć pretensji do zwykłej obywatelki czy obywatela, że nie widzi, nie rozumie i nie identyfikuje się ze stratami, jakie ponosimy na przykład na płaszczyźnie niszczenia państwa prawa, demontując trójpodział władz.

– „Lud” może nie mieć pojęcia, że istnieje trójpodział władz. Nie tak trudno jednak zauważyć, że kiedyś w TK mogły zasiadać tylko osoby o nieposzlakowanej opinii i z istotnym dorobkiem, takie były zasady, dziś już są niepotrzebne…
– Są potrzebne, ale to znów nie jest takie proste. W USA teraz rekordy popularności bije musical pt. „Hamilton”, który opowiada o powstawaniu Stanów Zjednoczonych. Ameryka potrzebowała 50 lat, żeby zapadł pierwszy wyrok w Sądzie Najwyższym, według którego to właśnie Sąd Najwyższy rozstrzyga, co jest, a co nie jest zgodne z Konstytucją. Stany Zjednoczone doszły do tego po potwornej wojnie pomiędzy Południem a Północną. My doszliśmy do tego bez jednego wystrzału i mamy tylko za sobą dwadzieścia kilka lat. Nie mam żadnej wątpliwości, że za jakiś czas ci, którzy dzisiaj niszczą kraj, niszcząc trójpodział władz, a tym samym i kulturę prawną, wciąż słabą, ale już w jej zarodkach stworzoną, ci będą na liście hańby raczej niż chwały. Natomiast zachodzący proces wymaga dla jego zrozumienia, a potem odrobienia – czasu.

– A jednak sporej grupie ludzi nie przeszkadza ani Julia Przyłębska i jej kiepskie kwalifikacje, ani Mariusz Muszyński, który zataił swoje powiązania z wywiadem, ani Lech Morawski, który zadeklarował w Oksfordzie, że jako sędzia TK reprezentuje obecny rząd, ani to, że Andrzeja Zielonackiego byłe klientki oskarżają o oszustwo i wprowadzanie w błąd. Nie ma problemu?
– To nie jest tak. Kowalski i Kowalska nie widzą dzisiaj „przełożenia” tego, co się dzieje w Trybunale Konstytucyjnym na ich codzienne życie. Ale w momencie, kiedy Kowalski czy Kowalska będą mieli to nieszczęście, że wjedzie w nich samochód pani premier czy pana Morawskiego, to znajdą się w sądzie jako obwinieni tylko dlatego, że to była pani premier czy pan Morawski (tak na marginesie – wygląda na to, że jest sędzią TK po to, żeby uniknąć sprawy karnej za spowodowanie wypadku na autostradzie). Wtedy zrozumieją, że rzeczywiście jest problem, bo zajdzie obawa, że nie mogą liczyć na niezależny sąd wskutek rozmontowania trójpodziału władz i jego praktycznego uzależnienia od pana Ziobry w roli ministra sprawiedliwości.

– Zanim tego doświadczą, może być za późno…
– To trudne procesy, a prawnicy, politycy, dziennikarze nie są skłonni, by ułatwić Kowalskiemu i Kowalskiej zrozumienie sytuacji. Za rzadko przekładamy to, co się dzieje na poziomie Konstytucji na codzienność. Nie dziwi więc mnie to, że ludzie nie dostrzegają powagi sytuacji. Widzą kraj pozornie normalny, chodzimy po ulicy, mówimy krytycznie o rządzie i na razie nikt nie wali w nasze drzwi i nie wsadza nas do więzienia.

– Czyli tylko wstrząs może coś zmienić? To może potrwać, zanim do niego dojdzie…
– Może uda się bez wstrząsów. W końcu mamy demonstracyjne miesięcznice i bardzo wyraźną reakcję ludzi świadomych, którzy widzą, że to, co się dzieje jest łamaniem podstaw państwa prawa.

– Najbliższa miesięcznica już za kilka dni, swój udział zapowiedzieli Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk, na Facebooku gorąco, może się okazać, że będzie bardzo dużo ludzi. Nieposłuszeństwo obywatelskie z punktu widzenia prawa to jednak jego łamanie.
– Nie, nieposłuszeństwo obywatelskie jest szlachetną demonstracją niezgody na łamanie podstaw zasad państwa prawa nawet za cenę okazania nieposłuszeństwa wobec niekonstytucyjnych przepisów. Co i tak może zostać uznane za złamanie prawa.

– Można za to być ukaranym?
– Ci ludzie, którzy w sposób dramatyczny, nie mając innych instrumentów, innych możliwości walki o przestrzeganie konstytucyjnych zasad państwa prawa, decydują się na heroiczny gest w postaci złamania przepisów, które są sprzeczne z treścią, literą i duchem obowiązującej Konstytucji narażają się na odpowiedzialność. Nie musi do niej dojść, ale nie można jej wykluczyć. Sens instytucji nieposłuszeństwa, zwanego obywatelskim, znaczy, że szanując obowiązujące prawo, nie godzimy się na pewne przepisy z tego względu, że są one sprzeczne z przepisami wyższymi, z Konstytucją. Moim zdaniem to, co odróżnia polską sytuację od sytuacji historycznych to fakt, że w Polsce mamy podstawy prawa oraz Konstytucję, którą szanujemy. Sprzeciw więc dotyczy naruszania i lekceważenia Konstytucji przez organy powołane do jej przestrzegania i ochrony. Prezydent, sejm, rząd w sposób demonstracyjny łamią Konstytucję, ignorują, i wykraczają przeciwko Konstytucji. W tej sytuacji ludzie, którzy protestują, to grupa heroicznych obywateli, którzy się na to nie godzą. Często są to ci sami ludzie, którzy protestowali w 1982 r. w stanie wojennym; mają wyczucie i pełną świadomość. Oczywiście – protestując, liczą się z tym, że naruszają obowiązujące przepisy kodeksu wykroczeń i że w związku z tym mogą być za to ukarani.

– Protestujący mówią, że władza łamie prawo, a władza mówi, że to protestujący łamią …
– Władza mówi o przepisach wprowadzonych z pogwałceniem Konstytucji , które mają ją uprzywilejować, postawić ponad Konstytucją, ograniczając swobodę demonstracji poglądów dla władzy niewygodnych; protestujący mówią, że to wbrew Konstytucji i tu mają rację.

– Kto to może rozsądzić? W oczach zwykłego obywatela nie wygląda to prosto: grupa obywateli opozycyjnych mówi, że rządzący łamią prawo, a rządzący przekonują, że gdyby zrobili tak, jak tego domaga się opozycja, to dopiero wtedy złamaliby prawo.
– Dzisiaj może to rozsądzić zwykły sąd rejonowy, raczej nie TK. Ten najczęściej orzeka w składzie, zagrażającym nieważnością orzeczeń. Ma to miejsce, gdy w składach orzekających występują sędziowie dublerzy, którzy de facto sędziami nie są. Wyroki, które zapadają z ich udziałem są wyrokami, ale ze względu na to, że zapadają w niewłaściwym składzie nie mają mocy prawnej. I to jest oczywiście problem. Natomiast sądy rejonowe, które rozpatrują sprawy nieposłuszeństwa obywatelskiego mogą bezpośrednio korzystać z litery prawa i Konstytucji, biorąc pod uwagę naturę naruszenia. Tam, gdzie nie ma szkody, nie ma wykroczenia. Tam, gdzie społeczna szkodliwość czynu jest znikoma, tam nie ma przestępstwa. Protestujący nie mają intencji naruszania porządku prawnego. Protestują przeciwko jego naruszaniu przez władzę. Robią to w sposób wolny od agresji i pokojowy. Mamy do czynienia z subtelną sytuacją, w której prawo dotyczące zgromadzeń publicznych zostało tak zmienione, że uprzywilejowuje „swoich”. Konkretnie chodzi o marsze, miesięcznice, które organizuje szef partii PiS i marsze, które organizują grupy Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Czyli mamy prawo, które jest w istocie w kontrze do litery i ducha konstytucyjnego prawa organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Nie można, zgodnie z zasadami prokonstytucyjnej, poprawnej legislacji tworzyć prawo, które chroni interesy i prawo do zgromadzeń grup, hołubionych przez władzę kosztem reszty społeczeństwa.

– Czy w takim razie nieposłuszeństwo Obywateli RP to nie jest prosty sprzeciw wobec władzy, tylko coraz bardziej umiejętne korzystanie z praw i wolności obywatelskich, gwarantowanych przez Konstytucję państwa demokratycznego?
– Tak. Obywatele RP na swoich stronach wyraźnie piszą o tym, co robią i dlaczego. Oni nie protestują przeciwko władzy. Demonstrują w imię ochrony zasad i standardów wyrażonych w Konstytucji. W trakcie miesięcznic sprzeciwiają się prawu, które faworyzuje „swoich”. Wbrew oficjalnym zapowiedziom, demonstracje nie służą upamiętnieniu ofiar. Jak długo może trwać żałoba? I jeśli to jest żałoba, to dlaczego w jej trakcie dochodzi do wyzwisk, lżenia ludzi uznanych za niepodzielających poglądów PiS? Dlaczego uprawia się nienawistne dzielenie ludzi i obrzucanie obraźliwymi, przemocowymi hasłami myślących inaczej? Nie chodzi o to, że Obywatele RP mają tego po prostu dość. Chodzi o to, że rozumieją szkodliwość takiego procederu i kierując się troską o wspólnotę, demonstrują przeciwko praktykom wykorzystywania tragicznego wypadku do celów politycznych sprzecznych z zasadami demokratycznego państwa prawa.

– Jeżeli Obywatele RP czy obywatel w ogóle ma prawo do nieposłuszeństwa, a policja ma prawo sprzątnąć go z drogi, to w razie nieszczęśliwego wypadku, kto ponosi odpowiedzialność? Kto jest winny?
– To jest bardzo ciekawe pytanie. To nie jest tak, że obywatele mają prawo łamać prawo. Obywatele czynią to, co czynią, aby podporządkować się prawu.

– ?
– Jeżeli się decydują na sprzeciw nie po to, by okazać lekceważenie prawa, tylko po to, by okazać szacunek dla wartości konstytucyjnych, które ich zdaniem są naruszane, to w demokratycznych warunkach mogliby liczyć na sprawiedliwy, obiektywny osąd. Nie wiem, czy dzisiaj możemy na taki osąd liczyć. Mówiąc to, mam na myśli Gandhiego, który w pewnym momencie powiedział: nie uznajemy prawa oprawców, którzy zajęli nasz kraj, sprzeciwiamy się temu, ale sprzeciwiamy się w sposób pokojowy. Ten element trzeba tutaj bardzo wyraźnie podnieść – Obywatele RP zdecydowanie nie posługują się przemocą ani w słowie, ani w czynie. W związku z tym policja ma obowiązek zadbać przede wszystkim o to, żeby nie dochodziło do popełnienia przestępstw czy zachowań, które mogłyby eskalować przemoc. Policja również nie ma prawa używać przemocy ani zachowywać się w sposób zagrażający zdrowiu i życiu ludności. Ma więc obowiązek, zachowując się profesjonalnie, działać tak, by unikać nieszczęśliwych wypadków.

– Zbliża się 10 lipca, z czym musi się liczyć nieposłuszny obywatel, który przybędzie na Krakowskie Przedmieście?
– Miesiąc temu policja wykazała się z jednej strony profesjonalizmem, ponieważ w sposób bardzo grzeczny przeniosła ludzi w miejsce, które pozwoliło maszerującym na przejście. Z drugiej – brakiem profesjonalizmu, zatrzymując tych ludzi na dłużej niż to było potrzebne. Mam nadzieję, że tym razem zachowa się profesjonalnie, minimalizując ewentualne szkody.

– Tym razem będzie pewnie więcej protestujących, sytuacja może być nieprzewidywalna.
– To prawda. Ostatnio zorganizowałam wiec, aby przypomnieć, że Fryderyk Chopin był uchodźcą, Maria Skłodowska-Curie była emigrantką i że rząd jest zobowiązany, jeśli już nie stać go na uczciwy ludzki odruch wspólnoty, solidarności i chrześcijańskiej pomocy, do wypełnienia zobowiązań prawnych i przyjęcia uchodźców, choćby tej garstki, którą Polska zobowiązała się przyjąć. Miałam obawy, co się stanie, jeżeli przyjdą nieodpowiedzialni, agresywni ludzie, pewnie nie zawsze świadomi, ale powielający najgorsze wzorce z przeszłości i zaatakują wiecujących. Oczywiście była grupa przeciwników, ale to nie policja z nimi dyskutowała, ale zgodnie z prawem ja – jako organizatorka wiecu. Policja zaś była obecna i była na medal. Po manifestacji policjanci dziękowali mi, a ja im. Policjanci, a przynajmniej większość z nich, to nie są ludzie nastawieni na bicie ludzi i łamanie reguł. Im też zależy na pozytywnej ocenie, także w oczach zwykłych obywateli.

– Obywatelskie nieposłuszeństwo to nie jest zjawisko nowe. Przypomnę, że w Polsce istnieli wybitni przedstawiciele ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa, np. Tadeusz Rejtan, czy Jacek Kuroń, ale to ma swoją cenę…
– …Możemy wskazać też Piłsudskiego, na którego się tak bardzo chętnie wszyscy powołują. To również był nieposłuszny obywatel, którego wysłali na Sybir właśnie za nieposłuszeństwo obywatelskie. W tej grupie jest też Lech Wałęsa, Adam Michnik, Karol Modzelewski, Henryk Wujec i inni także Władysław Frasyniuk. Ich nieposłuszeństwu zawdzięczamy wolność po 1989 roku. Zapłacili więc – dosłownie – za swoją i naszą wolność – bardzo wysoką cenę. I jest niezwykłym, chichotem historii, że pan Władysław Frasyniuk, jest znów traktowany jako oskarżony. To demaskuje zawiść aspirujących bez szans do wielkości. Wodzowskie zapędy pana Kaczyńskiego realizują się kosztem niszczenia kapitału kulturowego i państwa prawa. I choć dla nas wszystkich jest to groźne, nie chroni rządzących przed śmiesznością i ukazuje ich słabość. Słabością jest bowiem próba zanegowania istnienia i pozycji Wałęsy, który jest – wbrew staraniom, by zniszczyć jego reputację – niekwestionowanym przywódcą wolnościowego zrywu Solidarności. Słabością i małością jest też próba deprecjonowania roli wspaniałych ludzi, takich jak Frasyniuk, tylko dlatego, że to oni, a nie pan Kaczyński i jego brat, poświęcając swoją wolność i okazując niezłomność doprowadzili do przemian, których żadne gadanie o „kraju w ruinie” nie podważy. Niszczenie tego dorobku z niskich pobudek żądzy autorytarnej władzy jest niestosowne. I jeżeli pan Kaczyński myśli, że się w ten sposób wypromuje na wodza i dorówna Wałęsie czy Frasyniukowi, to się myli. Wystarczy popatrzeć na historię tak stwarzanych wodzów i na to, co się dzieje z nimi i ich pomnikami.

-…wrócę do Rejtana czy Jacka Kuronia, których obywatelskie nieposłuszeństwo, przyniosło odmienne rezultaty – nieposłuszeństwo Rejtana nie zapobiegło upadkowi Rzeczypospolitej, a nieposłuszeństwo Kuronia przyspieszyło przemiany ustrojowe w Polsce. Czyli warto?
– Ja nie wiem czy warto, musiałaby pani zapytać Michnika, Wałęsę, Modzelewskiego, Frasyniuka, Wujca… Czy oni uważają, że warto było poświęcić wiele lat ze swojego życia i swoich wolności, żeby przeżywać to, co przeżywają w tej chwili. Nie mogę na tak postawione pytanie odpowiedzieć, bo to nie ja zapłaciłam swoją wolnością za to, że dziś Polacy mają Konstytucję z 1997 roku, a po 1989 roku wolność, demokrację, poczucie godności i wartości własnej, za to, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Natomiast tu nasuwa się inne pytanie, czy można było to osiągnąć inaczej? Prawdopodobnie bardzo wielu ludzi powie, że tak. Szkolnictwo, sądownictwo, rządy parlamentarne – to wszystko wymaga przemian. I można się na to zgodzić. Jednak przemian, a nie niszczenia, jakie się obecnie dokonuje. Nawet cholery nie leczy się dżumą. Na pewno sposób, w jaki się w tej chwili prowadzi zmiany, nazywając je reformami, które de facto są podkopywaniem podstaw państwa prawa, nie mogą, z definicji, doprowadzić do tego, abyśmy byli społeczeństwem rozwijającym konstytucyjną demokrację; otwartym, wolnym od dyskryminacji społeczeństwem ludzi mądrych, szczęśliwych, wykorzystujących swój potencjał. To wszystko możliwe jest tylko w państwie demokratycznym, którego zasadą jest przestrzeganie praw człowieka, równowaga władz i kontrolowanie działań władzy. Wymaga to gwarancji i tego, że gdy Kowalski idzie do sądu, to ma pewność, że sędzia będzie sądził według własnej wiedzy i prawa, a nie według obawy, że się musi liczyć ze zdaniem Ziobry, Warchoła i Kaczyńskiego. Jeśli sędzia będzie się musiał z nimi liczyć, to Kowalski, licząc na sprawiedliwość może się przeliczyć i sprawiedliwości nie doczekać.

koduj24.pl

Nocne memorandum w sprawie Patriotów. Macierewicz chwali się, że będą najnowocześniejsze

raq, IAR, 06.07.2017

FRANCISZEK MAZUR

Szef MON Antoni Macierewicz poinformował, że w nocy polski rząd podpisał z Amerykanami memorandum w sprawie sprzedaży Polsce systemu rakiet Patriot.

Macierewicz powiedział na porannej konferencji prasowej, że rakiety, które trafią do Polski, będą „w najnowocześniejszej konfiguracji”, takiej jakiej używa amerykańska armia.

– Ta konfiguracja jest specjalnie dostosowana do polskich wymogów – zapewnił Macierewicz. Podkreślił, że jest to istotne m.in. ze względu na rakiety Iskander, które, w razie potrzeby, muszą być skutecznie zwalczane.

Minister powiedział, że częścią kontraktu ma być offset, w ramach którego Amerykanie mają przekazać Polsce m.in. technologię, w oparciu o którą działa radar dookólny.

Długa historia rozmów o Patriotach

Rozmowy na temat pozyskania Patriotów trwały od wielu miesięcy. We wrześniu ubiegłego roku, w trakcie targów militarnych w Kielcach, Macierewicz poinformował, że strona polska wysłała zapytanie ofertowe do administracji USA. W marcu tego roku wysłano zmodyfikowane zapytanie.

Minister zapowiadał wtedy, że mniej więcej pod koniec tego roku zostanie podpisana umowa na pozyskanie systemu Patriot. Jak mówił, pierwszy zestaw dotarłby do Polski 2 lata po podpisaniu umowy. Macierewicz poinformował, że Polska wyda nie więcej niż 30 mld zł na całe zamówienie.

W środę MON zapowiedziało, że finał rozmów jest już bliski.

Informację resortu skomentował na Twitterze były minister obrony Tomasz Siemoniak. Przypomniał, że już w kwietniu 2015 roku rząd PO-PSL podjął decyzję o upoważnieniu ministerstwa do negocjacji z rządem USA w sprawie zakupu Patriotów. „Dobra kontynuacja” – ocenił Siemoniak.

Donald Trump wiele obiecał Polsce. Od tego czasu niewiele się jednak zmieniło

gazeta.pl

Strasznie mocne umocowanie

-nic nie daje,

-nie wiąże,

-nie obliguje do niczego,

-nie upoważnia,

-nie zapewnia czegokolwiek – pod żadnym warunkiem.

Angela Merkel krytykuje Donalda Trumpa przed szczytem G20

Foto: AFP

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i szef MSZ Sigmar Gabriel skrytykowali w przeddzień spotkania przywódców G20 w Hamburgu stanowisko Stanów Zjednoczonych w kwestiach dotyczących polityki klimatycznej oraz handlu i migracji.

Odnosząc się do prac nad oświadczeniem końcowym szczytu G20, Merkel powiedziała w wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit”, że przypominają one „kwadraturę koła”.

Negocjacje są bardzo skomplikowane, co wynika z „politycznej różnorodności” krajów należących do G20 – wyjaśniła. Sytuację komplikuje fakt, że USA chcą wystąpić z porozumienia paryskiego dotyczącego klimatu – zaznaczyła Merkel.

Szefowa niemieckiego rządu skrytykowała podejście USA do globalizacji. „Podczas gdy my szukamy możliwości współpracy korzystnej dla wszystkich, administracja amerykańska traktuje proces globalizacji nie jak sytuację, w której wszyscy mogą wygrać, lecz jak układ, w którym są zwycięzcy i przegrani” – powiedziała Merkel.

Niemiecka kanclerz powtórzyła swoją wcześniejszą opinię, że czasy, gdy Europa mogła liczyć bezwarunkowo na innych, „skończyły się”. Jej słowa interpretowane są jako krytyka pod adresem Waszyngtonu.

Gabriel powiedział w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk, że w relacjach z USA kraje europejskie powinny wykazać większą „pewność siebie”. – My – Europejczycy i Niemcy cieszymy się dobrą opinią, ponieważ uważani jesteśmy za uczciwych partnerów. Możemy występować z większą pewnością siebie – zaznaczył szef niemieckiej dyplomacji.

Odnosząc się do wizyty Trumpa, Gabriel powiedział: „Chcemy mu wyjaśnić, że ‚America first’ (Ameryka przede wszystkim) nie oznacza ‚tylko Ameryka'”. Szef MSZ podkreślił, że Niemcy nie są „dodatkiem” (w oryginale „breloczkiem”) amerykańskiej polityki. – Wyciągamy rękę proponując przyjaźń i kooperację, ale nie musimy być służalczy – zastrzegł.

Gabriel dodał, że obawia się wojny handlowej pomiędzy USA a Europą.

rp.pl

CZWARTEK, 6 LIPCA 2017

PAD: Wstępnie umówiliśmy się z Trumpem na przyszły rok na moją wizytę w USA

11:21

PAD: Wstępnie umówiliśmy się z Trumpem na przyszły rok na moją wizytę w USA

11:15

 

Trump: Nie omawialiśmy gwarancji

– Nie omawialiśmy gwarancji i tak naprawdę nie byliśmy umocowani do omawiania ich, natomiast z pewnością jesteśmy tu już długi czas, mamy tu sporo żołnierzy, do 5 tys. i będziemy robić to nadal. Będziemy robić to z Polską, ale nie omawialiśmy gwarancji – mówił prezydent Donald Trump na konferencji z prezydentem Andrzejem Dudą. Była to odpowiedź na pytanie, czy podczas rozmów padły jakieś konkretne gwarancje dotyczące obecności polskich wojsk w Polsce.

11:07

 

PAD na konferencji z prezydentem USA stwierdził, że jedna ze stacji TV nie odnotowała jego wizyty w Chorwacji

– Ład medialny jest rzeczą niezwykle istotną i oczywiście kiedy popatrzymy na sytuację, jaka jest w USA i jaka jest w Polsce, w każdym przypadku można odnotować wiele patologii. Mogę przytoczyć panu niedawny przykład. W jednym z polskich tygodników dokonano porównania między kanałami telewizyjnymi dwóch różnych stacji i przykładowo jedna z tych stacji nie odnotowała mojej wizyty w Chorwacji, bardzo ważnej, przygotowującej szczyt Trójmorza, ponieważ ta stacja nie przepada za mną jako prezydentem i w związku z tym spotykam się tam generalnie z permanentną krytyką, ale uważam, że taka jest rzeczywistość, takie są też prawa mediów – mówił prezydent Andrzej Duda na konferencji z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Jak dodał:

„W Polsce panuje absolutna wolność, jeżeli chodzi o media. Problemy były podczas poprzednich rządów, kiedy poprzedni prezydent swój urząd, kiedy na redakcję jednego z tygodników wysłano służby specjalne po to, aby odebrały nagrania, które kompromitowały polityków poprzedniego obozu władzy i wtedy rzeczywiście wolność mediów w Polsce była zagrożona. Dzisiaj w tym zakresie jest absolutna swoboda. My niezwykle wolność mediów szanujemy i dbamy o interesy RP i Polaków”

10:58

 

Trump: Nigdy nie byliśmy bliżsi Polski niż jesteśmy w tej chwili

– Nigdy nie byliśmy bliżsi Polski teraz niż jesteśmy w tej chwili. Polska jest nie tylko prawdziwym przyjacielem, ale też naprawdę ważnym sojusznikiem oraz partnerem. Mamy doskonałą współpracę z Polską, walczyliśmy ramię w ramię w szeregu różnego konfliktów, szczególnie bardzo ważną Polska odegrała w pokonaniu Państwa Islamskiego, gdzie udało nam się zyskać ogromne przewagi, o których będziecie państwo słyszeć niedawno oraz innych organizacji terrorystycznych – mówił prezydent Donald Trump na konferencji z prezydentem Andrzejem Dudą.

10:46

 

PAD: Mam poczucie, że USA i Trump myślą bardzo poważnie o bezpieczeństwie Polski

– Z wielką radością witam w Warszawie, w Polsce prezydenta USA Donalda Trumpa. Ogromnie się cieszę z tej wizyty w Warszawie, która jest jedną z pierwszych wizyt międzynarodowych prezydenta, bo ona podkreśla naszą więź i wysoką jakość sojuszu Polski i USA. Pokazuje też, że jesteśmy i wzajemnie oceniamy się jako lojalnych partnerów, którzy współdziałają na wielu płaszczyznach, m.in. na płaszczyźnie bezpieczeństwie w ramach NATO i dzisiaj właśnie na ten temat m.in. rozmawialiśmy z prezydentem w cztery oczy, a następnie w trakcie spotkania plenarnego naszych delegatów. Mówiliśmy o obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce. Mówiliśmy o wzmacnianiu bezpieczeństwa naszej części Europy, a zarazem wschodniej flanki NATO. W ogóle o sytuacji bezpieczeństwa w tej części Europy, rozmawialiśmy również o sytuacji na Ukrainie, o zbliżających się ćwiczeniach Zapad-17, które będą się odbywały na Białorusi. Rozmawialiśmy również na temat kontraktów związanych z modernizacją polskiej armii, o zawartym porozumieniu pomiędzy Polską a USA dot. zakupu rakiet Patriot, więc realizacji programu Wisła. Rozmawialiśmy również o realizacji programu Homar, o tym wszystkim, co będzie w najbliższych latach realizowane w przestrzeni wzmacniania bezpieczeństwa Polski – mówił prezydent Andrzej Duda na konferencji z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Jak dodał:

„Mogę powiedzieć po tych rozmowach, bo mam poczucie, że USA myślą bardzo poważnie i prezydent Trump myśli bardzo poważnie o bezpieczeństiwe Polski, także o USA właśnie jako lojalnym naszym sojuszniku. Prezydent bardzo mocno podkreślał siłę Polaków w USA, naszej Polonii, z którą spotkał się jeszcze przed wyborami i ogromnie prezydentów za to dziękuję, że dostrzega także wkład amerykanów polskiego pochodzenia i Polaków w rozwój pomyślności USA”

– Rozmawialiśmy także o kontraktach gospodarczych innych niż tylko militarne dot. bezpieczeństwa. Mówiliśmy dużo o dostawach gazu do Polski – dodał PAD, wyrażając nadzieję, że niedługo zostanie zawarty kontrakt długoterminowy na dostawy gazu skroplonego z USA i w ten sposób będzie postępowała dywersyfikacja.

09:45

 

Trwa spotkanie Duda-Trump

JAROSŁAW KURSKI na jedynce GW: “Dlatego z uwagą przysłuchiwać się będziemy słowom amerykańskiego prezydenta. Liczymy na to, że Stany Zjednoczone potwierdzą zobowiązania wynikające z art. 5 traktatu waszyngtońskiego (jeden za wszystkich, wszyscy za jednego) i dadzą Polsce gwarancje bezpieczeństwa potwierdzone trwałą obecnością amerykańskich wojsk na naszych ziemiach. Że prezydentura Trumpa nie oznacza powrotu do polityki izolacjonizmu, innymi słowy – że Stany Zjednoczone nie wycofają się z Europy i będą wspierać, a nie burzyć Unię Europejską. Że amerykański kult demokracji, prawa i wolności obywatelskich będzie najważniejszym wyznacznikiem polityki Stanów Zjednoczonych. Przywódcy się zmieniają, ale kraje i narody trwają”.
http://wyborcza.pl/7,75968,22056999,inny-prezydent-inna-polska.html

CZWARTEK, 6 LIPCA 2017

Bielan: Moje źródła amerykańskie powiedziały mi, że spotkanie Trump-Wałęsa nigdy nie było planowane

08:55

Bielan: Moje źródła amerykańskie powiedziały mi, że spotkanie Trump-Wałęsa nigdy nie było planowane

– Akurat gdy wybuchła ta sprawa w mediach, rozmawiałem z ambasadorem czy wysokim przedstawicielem dyplomacji amerykańskiej i pytałem go o to. Powiedział, że prezydent Wałęsa jak wszyscy byli prezydenci Polski jest zaproszony na pl. Krasińskich. Moje źródła amerykańskie powiedziały mi, że nigdy takie spotkanie nie było planowane [Trump-Wałęsa] – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:41

 

Bielan: O 13:00 oczy całego świata będą zwrócone na Warszawę

– Wszyscy europejscy przywódcy starali się przez ostatnie miesiące, żeby Donald Trump to ich kraj jako pierwszy de facto odwiedził w Europie. Był już w Europie na G7 we Włoszech, natomiast w sensie bilateralnym Polska jest pierwszym krajem i to w Polsce wygłosi swoje pierwsze publiczne przemówienie w Europie. Nie będzie żadnej przesady jeśli powiem. że oczy całego świata będą o 13:00 zwrócone na Warszawę i wszyscy przywódcy światowi będą słuchać, co Trump ma do powiedzenia nt. polityki międzynarodowej – mówił Adam Bielan w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

– Wizyta Trumpa to sukces całej Polski. Sukces prezydenta Dudy, który zaprosił Trumpa. Sukces naszej dyplomacji, ale sukces naszego kraju, bo na końcu dnia – jak mówią amerykanie – to będzie oznaczać zwiększenie poziomu naszego bezpieczeństwa – dodał.

08:10

 

Łapiński: Być może Trump będzie chciał się przywitać z częścią osób z sektora VIP

– Były prezydent Wałęsa jest zaproszony przez ambasadę amerykańską jak wielu innych polityków opozycji, koalicji, wysoką rangą urzędników na pl. Krasińskich. Nie wiem jak będzie wyglądał odjazd Trumpa. Nie można tego wykluczyć [że przywita się z VIP-ami], bo to już element spontaniczny, że jest kilka minut od zakończenia przemówienia do odjazdu i mogą być różne scenariusze tego, co zrobi Trump. Być może będzie chciał się przywitać z częścią osób z tego sektora VIP, ale to rzeczy, które towarzyszą tego rodzaju wystąpieniom – mówił Krzysztof Łapiński w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

08:01

 

Schetyna: Przyjęcie symbolicznych kilkudziesięciu osób pozwoliłoby nam odzyskać twarz w Europie

– Faktyczne ofiary wojny, kobiety z dziećmi, uciekające z terenów bombardowanych. Symboliczne kilkadziesiąt osób pozwoliłoby nam odzyskać twarz w Europie – odpowiedział Schetyna na pytanie Warakomskiej, czy przyjąłby uchodźców.

07:59

 

Schetyna: Nieustanne straszenie obcymi, ksenofobiczne i nacjonalistyczne wypowiedzi

– Nieustanne straszenie obcymi, ksenofobiczne i nacjonalistyczne wypowiedzi. Trzeba sprawdzać, jakie straty takie wystąpienia powodują. Premier powinien mówić odpowiedzialnie. Po co się wpisywać w politykę budowania nienawiści, odpychania – mówił Grzegorz Schetyna w TOK FM.

07:59

 

Schetyna o udziale w kontrmiesięcznicy: Rozważę udział

– Rozważę to. Będę chciał rozmawiać o udziale prezydenta Wałęsy i naszym udziale. Ten protest jest polityczny, bo patrzę na to nie przez kontekst miesięcznicy, a przywrócenia wolności zgromadzeń  – mówił Grzegorz Schetyna w TOK FM.

07:52

 

Macierewicz: W nocy podpisano memorandum na zakup od USA rakiet Patriot w najnowocześniejszej konfiguracji

– Mam zaszczyt państwa poinformować, że dzisiaj w nocy zostało podpisane memorandum informujące o tym, że rząd USA wyraża zgodę na sprzedanie Polsce baterii rakiet Patriot w najnowocześniejszej konfiguracji. Dokładnie takiej samej, w jakiej tych rakiet używać będą wojska USA – poinformował Antoni Macierewicz na porannym briefingu.

07:48

 

Warakomska do Schetyny: Czyli przestał się pan obrażać?

– Będę. Symboliczny dzień, cieszę się, że nie będzie to kongres PiS – mówił Grzegorz Schetyna w TOK FM.

– Czyli przestał się pan obrażać? – dopytywała Dorota Warakomska.

– Mówiłem bardzo wyraźnie, że nikt nie powinien nikogo wykluczać, mówiłem, że byłych prezydentów traktować i parlamentarzystów opozycji jak wszystkich zaproszonych. Cieszę się, że ambasador stanął na wysokości zadania. Chciałbym zobaczyć krótkie spotkanie Trumpa z prezydentem Wałęsą.

07:33

 

PAD: Liczę na to, że amerykańska obecność będzie w Polsce zwiększana i wzmacniana

– Dzisiaj prezydentem USA jest Donald Trump i ta obecność amerykańska jest u nas faktem i liczę na to, że ona będzie zwiększana i wzmacniana. I też o tym będę za chwilę rozmawiał z prezydentem Trumpem – mówił prezydent Andrzej Duda w „Sygnałach dnia” PR1. PAD podkreślał, że wizyta Trumpa pokazuje, iż jesteśmy krajem liczącym się.

07:13

 

Szczerski: Przemówienie Trumpa będzie mocne i bardzo propolskie

300polityka.pl

CZWARTEK, 6 LIPCA 2017

STAN GRY: Kowal: Jesteśmy Zachodem jeśli szanujemy państwo, DGP: Schetyna nie porwał lokalnych włodarzy, Gazeta Krakowska o Adamczyku

— 300LIVE:
Bielan: Moje źródła amerykańskie powiedziały mi, że spotkanie Trump-Wałęsa nigdy nie było planowane
Bielan: O 13:00 oczy całego świata będą zwrócone na Warszawę
Łapiński: Być może Trump będzie chciał się przywitać z częścią osób z sektora VIP
Schetyna: Przyjęcie symbolicznych kilkudziesięciu osób pozwoliłoby nam odzyskać twarz w Europie
Łapiński: Jeśli czas na to pozwoli, będzie szansa na kilka pytań do prezydentów
Schetyna: Nieustanne straszenie obcymi, ksenofobiczne i nacjonalistyczne wypowiedzi
Schetyna o udziale w kontrmiesięcznicy: Rozważę udział
Macierewicz: W nocy podpisano memorandum na zakup od USA rakiet Patriot w najnowocześniejszej konfiguracji
Warakomska do Schetyny: Czyli przestał się pan obrażać?
PAD: Liczę na to, że amerykańska obecność będzie w Polsce zwiększana i wzmacniana
Szczerski: Przemówienie Trumpa będzie mocne i bardzo propolskie
Polityczny plan czwartku: wizyta Trumpa i szczyt Trójmorza
http://300polityka.pl/live/2017/07/06/

 WIZY, ARMIA I GAZ – polski plan na Trumpa – jedynka Faktu.

— JAROSŁAW KURSKI na jedynce GW: “Dlatego z uwagą przysłuchiwać się będziemy słowom amerykańskiego prezydenta. Liczymy na to, że Stany Zjednoczone potwierdzą zobowiązania wynikające z art. 5 traktatu waszyngtońskiego (jeden za wszystkich, wszyscy za jednego) i dadzą Polsce gwarancje bezpieczeństwa potwierdzone trwałą obecnością amerykańskich wojsk na naszych ziemiach. Że prezydentura Trumpa nie oznacza powrotu do polityki izolacjonizmu, innymi słowy – że Stany Zjednoczone nie wycofają się z Europy i będą wspierać, a nie burzyć Unię Europejską. Że amerykański kult demokracji, prawa i wolności obywatelskich będzie najważniejszym wyznacznikiem polityki Stanów Zjednoczonych. Przywódcy się zmieniają, ale kraje i narody trwają”.
http://wyborcza.pl/7,75968,22056999,inny-prezydent-inna-polska.html

— TO, CZY JESTEŚMY ZACHODEM ROZSTRZYGA SIĘ W SZACUNKU DO PAŃSTWA – Paweł Kowal w RZ: “wejdzie też jako prezydent, który natweetował na sędziów, gdy jednak sąd powiedział jego pomysłom „nie”, to się cofnął. Tłem warszawskiego przemówienia będzie zresztą nie tylko pomnik Powstańców Warszawy, ale i budynek Sądu Najwyższego. Prezydentura Trumpa podkreśla też jednak szacunek dla tradycji i sojuszy. (…)  wygłasza ważną mowę, by podyskutować z Europą, wierząc, że to my jesteśmy zachodem Wschodu – i dla nas najlepiej, żeby tak zostało. To instytucje i tradycja trzymają Zachód w czasach politycznych zawieruch. To, czy my jesteśmy Zachodem, rozstrzyga się nie w miłych słówkach, ale właśnie w szacunku dla państwa”. http://www.rp.pl/Felietony/307059913-Kowal-Trump–a-polska-prawica.html

— NIE MA MOWY O ANTYNIEMIECKOŚCI TRÓJMORZA – Jerzy Haszczyński w RZ: “O bloku, który mógłby być podejrzewany o antyniemieckość, nie ma nawet co mówić (i dobrze). Jeden z najważniejszych w Polsce ludzi przyznał na zamkniętym spotkaniu, że przywódcy czy ministrowie z krajów regionu zawsze podkreślają w czasie rozmów w Warszawie: Nie damy się na poważnie skonfliktować z Berlinem. Cała ta ostrożność nie oznacza, że Trójmorze, jeżeli nie wyschnie, naprawdę nie będzie miało nic wspólnego z polityką. Ma się bowiem zajmować współpracą energetyczną. Między Rosją a Niemcami energetyka to temat bardzo polityczny. Ale warto przedstawiać ją – jak to czyni Berlin wobec Nord Stream 1 i 2 – jako sprawę czysto biznesową. Na dodatek w przeciwieństwie do gazociągu bałtyckiego to współpraca w granicach UE, wzmacniająca więzi krajów członkowskich”.
http://www.rp.pl/Publicystyka/307059898-Haszczynski-Jesli-Trojmorze-nie-wyschnie.html?template=restricted

— SCHETYNA NIE PORWAŁ LOKALNYCH WŁODARZY UCHODŹCAMI – tytuł na jedynce DGP.

 MAŁO PORYWAJĄCY PLAN SCHETYNY – Tomasz Żółciak w DGP: “Nie będzie zapowiadanej przez PO listy miast chętnych do przyjęcia uchodźców. Samorządy przed przyszłorocznymi wyborami lokalnymi boją się otwierać nowy front wojny z PiS, którą mogą przegrać poprzez zmiany w ordynacji wyborczej. Stawiają na mniej konfrontacyjne gesty. (…) Jak wynika z naszych ustaleń, odezwa na apel kierownictwa Platformy jest znikoma. Co więcej, władze niektórych miast, w których rządzi PO, otwarcie zapowiadają, że nie posłuchają w tej sprawie Grzegorza Schetyny”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/553575,plan-schetyny-przyjmowanie-uchodzcow-po-samorzadowcy.html

— SEBASTIAN KALETA O ODPOWIEDZIALNOŚCI HGW – mówi w rozmowie z SE: “- Te kwestie krok po kroku będzie ustalała komisja weryfikacyjna. Kluczowe jest to, co komisja ustaliła zaledwie przez tydzień. Pani prezydent utrzymywała przez cały czas, że nic o reprywatyzacji nie wiedziała, że decyzje podejmowali urzędnicy. A każdy urzędnik, który stawił się na przesłuchanie, wyraźnie podkreślał, że ośrodek decyzyjny był u prezydent”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/wizyta-trumpa-sukcesem-polskiej-dyplomacji_1007423.html

— PUSZCZA WYGRAŁA – Adam Wajrak w GW: “Wczoraj w Krakowie minister Jan Szyszko i wspierająca go korporacja Lasy Państwowe ponieśli sromotną klęskę w czasie 41. sesji Komitetu UNESCO. Bardzo bolesną, bo na własnym, polskim podwórku. (…) Teraz wierzę w to mocniej niż kiedykolwiek, choć jeszcze trzy godziny temu miałem napisaną inną wersję tego tekstu. Smutną. Byłem przekonany, że zwykli obywatele nie mogą zwyciężyć w skomplikowanej dyplomatycznej grze z bezwzględną machiną. Nic tego nie zapowiadało. Kiedy dotarło do mnie, że wygraliśmy, poryczałem się ze szczęścia. Dlatego na przyszłość Puszczy i Polski patrzę bardziej optymistycznie niż kiedykolwiek wcześniej”. http://wyborcza.pl/7,75968,22057065,puszcza-bialowieska-wygrala-czy-szyszko-przestraszy-sie-unesco.html

 PIS W POTRZASKU WS ABONAMENTU – Piotr Miączynski w GW: “W system finansowania mediów publicznych głęboko wżarła się patologia. PO i PiS właśnie niszczą resztki obywatelskiego przekonania, że warto płacić jakiekolwiek pieniądze na media publiczne”. http://wyborcza.pl/7,155287,22056112,pis-w-sprawie-abonamentu-rtv-znalazl-sie-w-potrzasku-co-zrobi.html

— GAZETA KRAKOWSKA O MAGISTERIUM ADAMCZYKA: “Gdy w 2015 r. Andrzej Adamczyk został ministrem infrastruktury i budownictwa, prezes PiS zażądał od niego uzupełnienia wykształcenia. 55-letni polityk z Krzeszowic nie miał dyplomu magistra. Udało mu się go uzyskać w ekspresowym tempie w olkuskiej filii mało znanej Społecznej Akademii Nauk z Łodzi. Adwokat Piotr Paduszyński podejrzewa, że praca magisterska Adamczyka to plagiat”. http://www.gazetakrakowska.pl/wiadomosci/krakow/a/minister-popelnil-plagiat-piszac-prace-magisterska,12245225/

300polityka.pl

Surdykowski: Źle się bawimy

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Już się zjeżdżają zaproszeni na szczyt Trójmorza z udziałem Donalda Trumpa. Ale bez Donalda Tuska i Jeana-Claude’a Junckera, co już z daleka trąci antyeuropejskością.

Ale nie w tym rzecz. Nawet nie w tym, co powie w Warszawie amerykański prezydent. Może pochwali Jarosława Kaczyńskiego i spółkę za opór stawiany Unii i da się ponieść trzeciorzędnemu political fiction z Polską w roli regionalnego mocarstwa wygrywającego wojnę z Niemcami i licho wie z kim? Czy jednak zgani za niszczenie sędziowskiej niezawisłości, bo to podstawa demokracji, także amerykańskiej, zapisana w konstytucjach obu państw?

Cokolwiek powie, na pewno obieca zbrojenia amerykańskie i zachęci do zbrojeń w regionie. W tym właśnie rzecz. Ile wydaje świat na zbrojenia? A w czasach Trumpa wyda jeszcze więcej. Ile wydaje na ratowanie środowiska, na walkę z nędzą, na pomoc uchodźcom? Wiem, że to popiskiwanie naiwniaka. Na Kremlu kochają takich, tak jak w sowieckich czasach kochali pacyfistów przeciwnych rozmieszczeniu w Europie rakiet prezydenta Ronalda Reagana. Gdyby Biały Dom ich posłuchał, może do dzisiaj krasnoarmiejcy stacjonowaliby nad Wisłą. Czy to oznacza, że nie ma dla świata innej drogi niż więcej rakiet i czołgów, więcej nieszczęśników uciekających do Europy przed wojnami w ich afrykańskich i azjatyckich ojczyznach? Przecież nagromadzenie tylu bomb w jednym miejscu musi doprowadzić do wybuchu. Czy naprawdę nie wolno pomyśleć, że mogłoby być inaczej?Reklama

Już niedługo ruszą w Rosji i na Białorusi manewry pod kryptonimem „Zapad”, w których stutysięczna armia przećwiczy po raz kolejny inwazję na nasz kraj. Jakże mogę nawet wspominać o pofolgowaniu zbrojeniowemu wysiłkowi Polaków? Przecież to głupota, a nawet zdrada. Przyczajone armie chętnie zapolują na maruderów, którzy nie zniosą nałożonych na nich ciężarów. Ale o ileż piękniejszy byłby świat bez tych 2 proc. (rząd obiecuje 2,5) dochodu narodowego przeznaczonych na zbrojenia. Przynajmniej miejmy odwagę myślenia. Jeśli chociaż czasem ktoś pomyśli w ten sposób w Waszyngtonie, w Moskwie, nad Wisłą, to może – mimo że źle się dzisiaj bawimy – kiedyś wykluje się z tego lepsza jakość świata.

rp.pl

Chrabota: Trump w Warszawie. Lekcja pragmatyzmu

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

Donald Trump to z pewnością najbardziej „pisowski” prezydent Stanów Zjednoczonych w ostatnim ćwierćwieczu. Podobnie jak Barack Obama był prezydentem najbardziej „platformerskim”.

 

Absolutnie więc nie dziwi, że sprawujący dziś w Polsce władzę pragną wykorzystać wizytę aktualnego lokatora Białego Domu w sposób możliwie kompletny. Podobnie zresztą jak poprzednicy wykorzystali wizytę Obamy w czerwcu 2014 r.

Czy załatwiliśmy wtedy z amerykańską administracją jakieś ważne interesy? Zapewne poczyniliśmy milowy krok w kierunku obecności amerykańskich żołnierzy nad Wisłą. Niemniej w głowach licznych telewidzów, a przede wszystkim elektoratu Platformy Obywatelskiej, Obama na placu Zamkowym w Warszawie został zapamiętany przede wszystkim jako barwny (i ważny!) gadżet na 25. rocznicę niepodległości.

Dziś zdaniem części komentatorów w tej samej roli przyjeżdża do Warszawy Donald Trump, ale prawdziwą miarą sukcesu Beaty Szydło i Andrzeja Dudy jest fakt, że Warszawa to pierwsza (po Brukseli) europejska stolica, którą odwiedza Trump. To w Warszawie odbędzie się jego pierwsze publiczne wystąpienie w Europie. Co powie na placu Krasińskich? Możemy się tego jedynie domyślać, ale już sam fakt jego obecności jest mocnym akcentem legitymizującym aktualną władzę. Rządzący zdają sobie z tego sprawę i dołożą wszelkich starań, by Trump czuł się w Warszawie jak przed laty Breżniew.

Wiwatujące tłumy, kolorowe sztandary i uśmiechnięte twarze oficjeli. Krawaty, baloniki, wata cukrowa itp. Cel jest jeden. Sojusznik ma nie tylko dobrze poczuć się w stolicy Polski, ale i wesprzeć plany polityczne rządzących nad Wisłą polityków. Wypada więc odłożyć na bok wszystkie złe skojarzenia, wątpliwości i pytania. Racja stanu wyjątkowo czytelnie przemawia za uhonorowaniem Trumpa. Każdy sprzeciw będzie cieniem na sumieniu polskiego patriotyzmu. Czy taka recepta na wizytę Donalda Trumpa jest poprawna? Czy aby nie pachnie karykaturą?

Wypada zalecić umiar. Przede wszystkim, to nie nasi politycy rozdają w tej sprawie karty. Warszawa została wybrana przez samego Trumpa. To on, fanatyk i znawca telewizji, chce, by świat zobaczył wiwatujące na jego cześć tłumy. Chce również utrzeć nosa nabzdyczonej Europie Zachodniej, wspierając jej skromne przedmieścia. Czy ma interes we wspieraniu efemerycznego projektu Trójmorza? Nawet jeśli takowy istnieje, to wątpliwe, by izolacjonistycznie nastawiony Trump go dostrzegał. Chodzi przede wszystkim o odcięcie się od negatywnego wizerunku, jaki prezydent USA ma w Paryżu czy Berlinie. Wybór Warszawy jest zatem zabiegiem czysto marketingowym.

Ale błędem byłoby także postrzeganie tej wizyty wyłącznie przez pryzmat pogmatwanej osobowości Trumpa. Do Warszawy przyjeżdża on bowiem w roli przywódcy największego mocarstwa świata i zarazem gwaranta bezpieczeństwa naszych granic. Trump, jakkolwiek by go postrzegano w Nowym Jorku, reprezentuje największego światowego inwestora. Co więcej, Ameryka Donalda Trumpa po decyzji o budowie pięciu terminali skraplających gaz ziemny to również przyszły gwarant światowej równowagi energetycznej. Dla Polski i Europy to sprawa o znaczeniu nie mniejszym niż amerykańskie zaangażowanie w NATO.

Nie można również nie odnotować kwestii polsko-amerykańskich kontraktów zbrojeniowych. Choć osoba prezydenta ma niewielki wpływ na transfer zaawansowanych technologii do krajów trzecich, to poprawiający się status sojuszniczy znacznie skraca procedury. Podobnie jak wpływa na stabilność decyzji o obecności jednostek wojskowych na wschodzie. Wschodzie – o czym świadczy niemal równoległa wizyta w Kijowie sekretarza Tillersona – coraz bardziej dla USA istotnym.

Pragmatyczne zatem przesłanki dobrego przyjęcia Trumpa w Warszawie winny przeważyć nad kwestiami emocjonalnymi. Jeśli chce on nas politycznie wzmocnić, trzeba to docenić. Jeśli dzięki tej wizycie sojusz Polski z USA stanie się bliższy, tym lepiej. Wypada tylko przestrzec naszych polityków przed zbytnią czołobitnością. Ani to nas w Europie nie wzmocni, ani na nikim nie zrobi dobrego wrażenia. A są to kwestie ważne, bo po powrocie prezydenta USA do domu my wciąż będziemy w Europie. ©?

rp.pl

Haszczyński: Jeśli Trójmorze nie wyschnie…

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Jeszcze nie wszyscy oswoili się z terminem Trójmorze, a już na spotkaniu przywódców krajów nowej organizacji pojawi się prezydent USA. Dosyć nieoczekiwanie więc ma ona szansę stać się czymś więcej niż różne rady, inicjatywy, grupy, które zajmowały się czy zajmują współpracą w Europie Środkowo-Wschodniej.

 

Na to „coś więcej” nikt się nie przygotował. Donald Trump zdecydował się na przyjazd do Polski i na szczyt Trójmorza parę tygodni temu. Ostrożność i nieufność partnerów z regionu są wyraźnie widoczne. Inicjatywa oficjalnie nie jest organizacją, lecz platformą współpracy, na dodatek nieformalną.

Wszyscy odżegnują się od nadawania Trójmorzu znaczenia politycznego. Nie przez przypadek ogranicza się ono do krajów członkowskich UE. Nie przez przypadek w momencie, gdy okazało się, że Trump przyjedzie na szczyt, zniknęły plany wciągania do Trójmorza państw niemających szczęścia należeć do instytucji zachodnich. W szczególności Ukrainy.

Ta wstrzemięźliwość jest nie do uniknięcia. Bo mniej istotne jest to, że 12 państw leży między trzema morzami. Ważniejsze jest, że leżą między dwoma mocarstwami – Rosją i Niemcami. Trudne jest nawet tworzenie bloku, który mógłby być postrzegany jako antyrosyjski. W kilku krajach – na Węgrzech, w Austrii, Czechach czy Bułgarii – czołowi politycy są zwolennikami dogadywania się z Moskwą mimo jej agresji na Ukrainę.

O bloku, który mógłby być podejrzewany o antyniemieckość, nie ma nawet co mówić (i dobrze). Jeden z najważniejszych w Polsce ludzi przyznał na zamkniętym spotkaniu, że przywódcy czy ministrowie z krajów regionu zawsze podkreślają w czasie rozmów w Warszawie: Nie damy się na poważnie skonfliktować z Berlinem.

Cała ta ostrożność nie oznacza, że Trójmorze, jeżeli nie wyschnie, naprawdę nie będzie miało nic wspólnego z polityką. Ma się bowiem zajmować współpracą energetyczną. Między Rosją a Niemcami energetyka to temat bardzo polityczny. Ale warto przedstawiać ją – jak to czyni Berlin wobec Nord Stream 1 i 2 – jako sprawę czysto biznesową. Na dodatek w przeciwieństwie do gazociągu bałtyckiego to współpraca w granicach UE, wzmacniająca więzi krajów członkowskich.

rp.pl

Kowal: Trump a polska prawica

Foto: Fotorzepa

W poniedziałkowy poranek zobaczyłem w telewizji Daniela Frieda, byłego ambasadora USA w Warszawie. Tłumaczył polityczne aspekty wizyty Donalda Trumpa w Polsce. Pomyślałem, że wizyta prezydenta USA w Warszawie to dar opatrzności, a nie dopust boży, jak mówili niektórzy.

Szczególnie że warszawskie wróbelki ćwierkały już, iż Fried ma delikatny wpływ na wizytę. Otóż zna on stosunki polsko-amerykańskie od podszewki – w Warszawie pracował już jako młody dyplomata w latach 80. Dobrze wie, że niepodległa Polska zrodziła się w 1989 r. z jedności Zachodu (USA, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii), a stanie się zagrożona, jeśli zechcemy teraz pogłębiać zachodnio-zachodnie niesnaski. Bo Waszyngton z Berlinem i Paryżem dogadają się i tak, a my zostaniemy bez cnoty i bez centa w kieszeni.

Lewicowa Europa miała swoje uwielbienie dla Obamy, prawicowa od Londynu po Budapeszt przeżywa trumpomanię. Prezydentów Obamę czy Clintona trudniej byłoby prawicy wziąć za wzór. Ale prezydent USA ma dla środkowoeuropejskiej prawicy ważne przesłanie. Pan Bóg wie, co robi. Z dotychczasowej prezydentury Trumpa wynika, że trzeba korzystać z doświadczenia pokoleń i instytucji – tego symbolem jest misja Dana Frieda. Wynika też z niej respekt dla prawa i sądów, choćby kogoś bardzo złościły. Tu nie chodzi o miłe słówka – Donald Trump wejdzie do historii jako autor tweetów, które czasami lepiej, żeby były niedostępne dla dzieci, bo internetowej kindersztuby nie są przykładem. Ale wejdzie też jako prezydent, który natweetował na sędziów, gdy jednak sąd powiedział jego pomysłom „nie”, to się cofnął. Tłem warszawskiego przemówienia będzie zresztą nie tylko pomnik Powstańców Warszawy, ale i budynek Sądu Najwyższego.

Prezydentura Trumpa podkreśla też jednak szacunek dla tradycji i sojuszy. Niby wszystko się zmienia, ale wiele pozostaje po staremu. Trump zmienia miejsce warszawskiego przemówienia (Bush I – Zgromadzenie Narodowe, Bush II – BUW, Clinton i Obama – plac Zamkowy), ale podobnie jak poprzedni prezydenci USA przybywa do Warszawy i tu wygłasza ważną mowę, by podyskutować z Europą, wierząc, że to my jesteśmy zachodem Wschodu – i dla nas najlepiej, żeby tak zostało.

To instytucje i tradycja trzymają Zachód w czasach politycznych zawieruch. To, czy my jesteśmy Zachodem, rozstrzyga się nie w miłych słówkach, ale właśnie w szacunku dla państwa. ©?

rp.pl

Wszystko w rękach Andrzeja Dudy

Prezydent Andrzej Duda i były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Ob...
Prezydent Andrzej Duda i były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ważne będzie nie tylko to, co amerykański prezydent powie na placu Krasińskich, ale też to, co usłyszy od polskiego prezydenta – pisze Paweł Zalewski, były europoseł PO.

Polska ma unikalną pozycję w kontynentalnej części Unii Europejskiej. Jest jedynym dużym krajem, którego interesy w równym stopniu nakazują mu być prounijnym i proamerykańskim. Proamerykańskość jest oczywista. USA gwarantują bezpieczeństwo Europy, wypełniając po stronie zachodniej parytet jądrowy z Rosją oraz posiadając najnowocześniejsze wojska konwencjonalne na świecie. Członkostwo w Unii daje nam zaś instrumenty modernizacji oraz ochrony kluczowych dla Polaków wartości kulturowych. Jednak integralność UE jest ważna także z punktu widzenia skuteczności działania NATO. W kontekście art. 5 układu waszyngtońskiego nie ma innego argumentu dla solidarności państw europejskich, posiadających różne poczucie zagrożenia, jak spójność interesów w ramach Unii. Rozluźnienie związków w UE natychmiast rozluźnia solidarność w ramach NATO.

Dlatego tak ważne jest utrzymywanie silnych więzi transatlantyckich połączone z utrzymywaniem spójności wewnątrz Unii. Niestety, wybór Donalda Trumpa osłabił związki USA z Europą. Amerykański prezydent, wspierając brexit i Marine Le Pen w wyborach francuskich, opowiedział się za osłabieniem UE. Dodatkowo w maju na szczycie NATO w Brukseli nie potwierdził jednoznacznie natychmiastowego wejścia w życie art. 5 w sytuacji, gdy wystąpi przewidziana traktatem przyczyna. Wyrazem ostrego kryzysu w stosunkach USA z Niemcami jest wygłoszona przez kanclerz Angelę Merkel po szczycie G7 w Rzymie opinia, że Europa powinna wziąć sprawy w swoje ręce, ponieważ nie może już całkowicie polegać na Ameryce.

W tej sytuacji interes narodowy Polski (proeuropejski i proamerykański) oraz jej waga w Europie nakazują podjęcie próby doprowadzenia do zbliżenia między kanclerz Merkel a prezydentem Trumpem. Wizyta amerykańskiego prezydenta będzie sukcesem, jeśli odbędzie się właśnie w tym kontekście.

Dlatego z jednej strony ważne jest, co powie prezydent Trump w Warszawie. Czy potwierdzi bezwarunkowość pomocy USA zgodnie z przesłankami art. 5 traktatu NATO. Jednak ważne jest także, co powie prezydent Duda. Czy wskaże na potrzebę rozwoju stosunków transatlantyckich, gdzie po stronie europejskiej rolę partnera będzie pełniła silna Unia. A także czy wezwie do naprawienia relacji amerykańsko-niemieckich. Utrzymywanie napięcia między tymi dwoma krajami jest sprzeczne z interesem polskim i europejskim, zgodne zaś jedynie z intencjami Kremla, od lat dążącego do zniszczenia więzi transatlantyckich i podzielenia Unii Europejskiej. Andrzej Duda, wzywając do naprawienia relacji amerykańsko-unijnych, może wykorzystać do tego obecność przywódców 11 państw Europy Środkowej, którzy podobnie postrzegają swoje interesy. Polski przekaz powinien być prosty. W interesie Europy i Ameryki leży bliska współpraca USA z UE, w tym przezwyciężenie kryzysu w relacjach Waszyngtonu z Brukselą i Berlinem.

Takie wystąpienie wymaga jednak odejścia przez prezydenta Dudę od kierunku polityki Prawa i Sprawiedliwości, które nie rozumie znaczenia solidarności wewnątrz UE i dobrych więzi transatlantyckich dla wiarygodności zobowiązań amerykańskich w ramach NATO. W związku z tym, niestety, możliwy jest także inny scenariusz. Prezydent Duda może wykorzystać szczyt Trójmorza do demonstracji odrębności Europy Środkowej od Unii Europejskiej i wsparcia dla polityki Trumpa – w opozycji do Brukseli i Berlina. Byłoby to zgodne z tym, na co dziś liczy amerykański prezydent. Donald Trump chciałby wykorzystać antyunijną fobię PiS do pokazania swoim wyborcom, że jest popierany przez dużą część Europejczyków w kontrze do Niemców, Francuzów czy wielu Brytyjczyków. Nie zamierza jednak zaoferować Polsce żadnych konkretnych dwustronnych gwarancji na rzecz wzmocnienia jej bezpieczeństwa. Jeżeli taki będzie wydźwięk wizyty Trumpa, Polska osłabi swoją pozycję wobec państw zachodnich w UE, nie przyczyniając się wcale do zwiększenia solidarności w ramach NATO. Efektem będzie dalsza peryferyjność w Unii i zmniejszenie bezpieczeństwa wobec Rosji.

rp.pl

Trójmorze na miarę marzeń naszych i waszych?

Od uwagi i zdolności dyplomatycznych prezydenta Dudy i jego możliwości...
Od uwagi i zdolności dyplomatycznych prezydenta Dudy i jego możliwości porozumienia z innymi przywódcami, w tym z prezydentem USA, zależy, jaka interpretacja Trójmorza będzie obowiązywać w całej Unii Europejskiej.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Szczyt ma mieć wymiar symboliczny i praktyczny. – Decyzje, które podejmiemy, będą budowały rozwój gospodarczy, infrastrukturalny i bezpieczeństwo energetyczne – zapowiada prezydent Duda.

 

Ale nie mniej ważny, a może nawet ważniejszy, jest wymiar symboliczny i historyczny wydarzenia: to nawiązanie do koncepcji politycznych, m.in. Józefa Piłsudskiego. Te dawne inspiracje mają wskazywać na centralną pozycję Polski w regionie. Powinny też zrobić wrażenie na prezydencie USA Donaldzie Trumpie, ale i pokazywać przywódcom Europy Zachodniej, że Polska jest w stanie stworzyć podmiot (wciąż) europejski, który będzie umiał z nim rozmawiać (w przeciwieństwie do Zachodu).

I może właśnie dlatego, z powodów lekko antyunijnego zabarwienia spodziewanych warszawskich oświadczeń, cała koncepcja budzi tak wiele krytycyzmu, także wśród potencjalnych członków odświeżanego przez prezydenta Dudę sojuszu. Bo idea ta ma długą historię i wiele wątków. W zamyśle Piłsudskiego Międzymorze to związek czy też federacja państw połączonych myślą polityczną Polski jagiellońskiej. Dziś chodzi tu o Ukrainę, Białoruś, Litwę i Polskę. Do sojuszu należeć miałyby jeszcze „państwa trzech mórz”, czyli kraje położone pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym (nazywano je „Morzami ABC”): Łotwa, Estonia, Czechosłowacja, Węgry, Rumunia, Jugosławia. Federacja miała wzmacniać członków oraz chronić przed Rosją i Niemcami.

Wtedy, w latach tuż przed I wojną światową i zaraz po niej, Międzymorze grało rolę bardziej idei mającej dodawać tożsamości narodom Europy Środkowo-Wschodniej, niż było dojrzałą koncepcją uprawiania autonomicznej polityki. W dodatku z tą tożsamością od początku zaczęły się problemy: na wizje wynikające z Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z obawy przed mocarstwowymi zapędami Polaków, natychmiast zaczęli się oburzać patrioci litewscy, Ukraińcy czynnie zajęli się walką o własną państwowość, także z Polakami, idea okazała się – podobnie jak dziś – nie do zaakceptowania dla Czechów… A sojusznicy z ententy też nie zapałali zachwytem do osłabiania wojennego sojusznika na Wschodzie, niezależnie od tego, czy była to jeszcze Rosja, czy też już ZSRR.

Na co więc dziś liczą rządzący, odgrzewając koncepcję, która ma wymiar przede wszystkim historyczny? Zgodnie z opinią profesora Andrzeja Gila z KUL, cytowaną przez PAP, o sukcesie szczytu będzie można mówić, jeśli „w tej przestrzeni między Niemcami a Rosją pojawi się silny gracz”.

I to właśnie jest marzenie, które w czasach współczesnych nurtowało obóz niepodległościowy jeszcze od lat 70. i przyświecało części opozycji, np. KPN. Jako osoba wspierająca tę ideę wskazywany jest często Lech Kaczyński, jednak już jako prezydent stawiał on raczej na możliwość realizacji wspólnych projektów przez państwa regionu niż budowanie politycznego sojuszu np. konkurencyjnego wobec Unii Europejskiej. Jak Trójmorze odbierane będzie po czwartkowym szczycie?

Publicysta „Süddeutsche Zeitung”, spoiwa krajów obecnych podczas warszawskiego szczytu dopatruje się w „indywidualnej interpretacji liberalnych wolności, jakich domaga się pozostała część UE, oraz autorytarnym stylu rządów, nacjonalizmie i izolacjonizmie”.

Od uwagi i zdolności dyplomatycznych prezydenta Dudy i jego możliwości porozumienia z innymi przywódcami, w tym z prezydentem USA, zależy, czy taka interpretacja Trójmorza będzie obowiązywać w całej Unii Europejskiej.

rp.pl

Donald Trump w Polsce: podręczne przeciw prezydentowi seksiście. Od sufrażystek po Riot Grrrl, czyli jak Amerykanki walczyły na ulicach o swoje prawa

Paulina Domagalska, 05 lipca 2017

'Opowieść podręcznej'

‚Opowieść podręcznej’

Przeciw Donaldowi Trumpowi w czwartek w południe w Warszawie zaprotestują kobiety w czerwonych, obszernych szatach i białych czepkach zasłaniających oczy. O co chodzi w akcji organizowanej na wzór tych w USA? I jaką tradycję mają takie protesty w Stanach?

Czerwona suknia i biały czepek to strój podręcznych z serialu „Opowieść podręcznej”, jednego z największych hitów ostatnich miesięcy (do zobaczenia w serwisie Showmax). Partia Razem, organizatorka protestu, zorganizowała nawet we wtorek wspólne szycie ubiorów.

W serialu nakręconym według powieści Margaret Atwood (po wygranej Trumpa w wyborach wraz z „1984” Orwella wskoczyła na listę bestsellerów) przenosimy się do niedalekiej przyszłości. Fundamentalistyczne ugrupowanie religijne przejęło władzę w Ameryce i utworzyło nowe państwo, teokratyczny Gilead. W obliczu epidemii bezpłodności i problemów z przeżywalnością noworodków każda kobieta, która jest w stanie urodzić dziecko, staje się dla państwa niezwykle cenna. Na tyle cenna, że odbiera się jej wolność, rodzinę i umieszcza w domach małżeństw z nowej wierchuszki, które mają problem ze spłodzeniem dziecka. Tak stają się „podręcznymi”, surogatkami wbrew woli, których jedynym przywilejem jest spacer do sklepu. Czepki mają chronić je przed nieskromnymi spojrzeniami i ograniczać kontakty towarzyskie. Dobra podręczna jest milcząca.

>>Jarniewicz: „MaddAddam” Margaret Atwood: przez apokalipsę do raju. Trylogia dla fanów „Opowieści podręcznej”

Po premierze serialu białe czepki i czerwone szaty stały się w Stanach Zjednoczonych symbolem ograniczania praw kobiet. Kobiety w tych strojach pojawiały się na protestach przeciwko antykobiecej polityce Trumpa i jego seksistowskim wypowiedziom w Waszyngtonie, Columbus w stanie Ohio czy w Austin w Teksasie.

Zanim podręczne pojawią się w czwartek w Warszawie, przypomnijmy, jak o prawa kobiet walczyły amerykańskie feministki.

1. Sufrażystki jeńców nie biorą

Łatwo o nich zapomnieć. To było tak dawno temu, na czarno-białych zdjęciach mało co widać, a poza tym to przecież oczywiste, że kobiety mogą głosować. Ale to długo nie było oczywiste: Amerykankom udało się to w 1920 r., po siedmiu dekadach starań. Sufrażystki organizowały pikiety, głosowały w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa i lądowały w więzieniach.

Air Force One wylądował na Okęciu. Donald Trump przyleciał do Warszawy

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,22057403,video.html

Spośród setek aktów odwagi cywilnej trudno wybrać jeden. Wspomnijmy Sojourner Truth, która angażowała się zarówno w ruch na rzecz praw obywatelskich kobiet, jak i czarnych. Urodziła się jako niewolnica, zbiegła i odzyskała wolność, po czym poświęciła życie na walkę w ruchu abolicjonistycznym. W 1851 r. na konferencji poświęconej prawom kobiet w Akron zabrała głos na przekór przeciwnikom przyznania kobietom prawa głosu. Sufrażystkami były głównie białe kobiety z klasy średniej, ale Truth, czarnoskóra kobieta i była niewolnica, wygłosiła wtedy płomienne przemówienie, w którym wielokrotnie powtórzyła: „Czyż nie jestem kobietą?”.

Randall Studio/wikipedia.org

2. Precz z wyborami miss

W 1968 r. wybory miss Ameryki nie przebiegły tak gładko, jakby sobie tego życzyli organizatorzy. Działaczki związane z grupą New York Radical Women zorganizowały w Atlantic City protest, na którym zjawiło się około 400 osób. Feministki chciały przypomnieć, że wybory miss piękności to seksistowska instytucja, w której uczestniczki są traktowane jak towar w sklepie, a uczestniczkom i oglądającym wtłacza się do głowy nieosiągalne kanony urody.

W trakcie protestu stworzono „Śmietnik na rzecz wolności”, do którego wrzucano rekwizyty kobiecego zniewolenia – sztuczne rzęsy, staniki, magazyn „Playboy”, garnki, buty na wysokich obcasach. Ale najgoręcej było w środku. Cztery aktywistki, w tym Carol Hanisch, kupiły bilety. W trakcie konkursu rozwiesiły na balkonie wielki szyld z napisem „Wyzwolenie kobiet”. Szyld oczywiście szybko zdjęto.

3. Kobiety na Statui Wolności

Betty Friedan, autorka kultowej „Mistyki kobiecości”, zapowiedziała, że 26 sierpnia 1970 r. kobiety zastrajkują, żądając większej równości. Data strajku zbiegła się też z 50-letnią rocznicą przyznania kobietom prawa głosu. Strajk okazał się sukcesem, kobiety tłumnie wyszły na ulice.

Ale zanim doszło do strajku, organizatorki chciały go nagłośnić; poza tym Friedan zapowiedziała w prasie, że na strajku zjawi się 50 tys. kobiet. Na początku sierpnia aktywistki pojawiły się pod Statuą Wolności z banerami przemyconymi w spodniach. Kiedy grupa kobiet demonstrowała i skandowała hasła, kilka z nich wspięło się na górę i zawiesiło na Statui Wolności napis „Kobiety świata, jednoczcie się”(„Women of the world unite”). Aktywistki obawiały się, że skończą w areszcie, ale podobno burmistrz Nowego Jorku John Linsday powiedział: „Zostawcie te kobiety w spokoju”.

4. Riot Grrrl, czyli dziewczyny naprzód!

Na początku lat 90. w Stanach powstał punkowy ruch Riot Grrrl. Dziewczyny, które do niego przystąpiły, miały dość chodzenia na koncerty wyłącznie męskich kapel, na których – w związku z agresją pod sceną – trzymały kolegom kurtki pod ścianą. W punkowym duchu Do It Yourself (zrób to sam) postanowiły założyć własne kapele i własne pisma. Nie umiesz grać? To się nauczysz. Umiesz już grać na jakimś instrumencie? Naucz inne dziewczyny. Postawa chwalebna, chociaż koncerty stały czasem na dyskusyjnym poziomie. Allison Wolfe z zespołu Bratmobile opowiadała, że na swoim pierwszym koncercie w życiu zagrała tylko dwie piosenki, obie skomponowane tego samego dnia.

Ale najważniejsze było to, że dziewczyny z ruchu Riot Grrrl potrafiły być bezczelne. Na pewnej imprezie ogłoszono, że bilety dla chłopaków będą droższe, chyba że przyjdą w sukienkach. Jeśli ktoś zakłócał koncert Bikini Kill, liderka grupy Kathleen Hanna przestawała grać i strofowała ze sceny niesfornego fana, informując przy okazji o skali przemocy wobec kobiet w kraju. Hasło każdego koncertu brzmiało „Wszystkie dziewczyny naprzód!”, a punkówy mogły wreszcie tańczyć pod sceną.

Także w Polsce mieliśmy kilka zespołów grających w tym duchu – najważniejszym były łódzko-warszawskie Masskotki.

Demonstracja przeciw Donaldowi Trumpowi rozpocznie się o godz. 12 na rogu ul. Schillera i Miodowej w Warszawie. Szczegóły na Facebooku

wyborcza.pl

Oby Trump nie pomylił Polski z PiS

5.07.2017
środa

Prezydent Trump przybywa do Polski czy do PiS? Jeśli do Polski, to nie do PiS. Jeśli do PiS, to nie do Polski, bo PiS wciąż nie ma poparcia większości obywateli Polski.

A może Trump w ogóle nie przybywa do Polski, tylko do Hamburga via Warszawa. Może wszystko, co powie w Warszawie, powie kompletnie ponad głowami Polaków, o których jeśli coś wie, to z Polish jokes?

Gdyby nie obowiązek zawodowy, zignorowałbym wizytę Trumpa w Polsce. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to prezydent USA i że tak wielu Amerykanom nie przeszkadza, iż być może jest prezydentem dzięki wsparciu hakerów sterowanych z Moskwy, że znieważa sędziów, atakuje niezależne media, grozi, straszy i przeraża.

Sorry, ale Trump nie budzi mego zaufania. Nie budzą we mnie zaufania także jego sekretarz stanu i reszta ekipy. Dziennik „Washington Post” opisał niedawno fatalną atmosferę w resorcie spraw zagranicznych. Dysfunkcjonalny prezydent z dysfunkcjonalnym MSZ – to źle wróży polityce międzynarodowej.

Trump jest nieobliczalny, a zatem jego deklaracje nie mogą być brane na poważnie. Jutro czy za tydzień tweetnie, że jednak zmienił zdanie, bo coś tam. W Warszawie powie jedno, nazajutrz w Hamburgu po przewidywanym spotkaniu z Putinem o tym już zapomni. Z Trumpem może da się robić interesy, ale nie wielką politykę.

Rozumiem, że PiS chce zrobić z wizyty globalny news stulecia, ale na razie media zachodnie mówią o Hamburgu i Putinie, Warszawy nie wymieniają. To się zmieni, gdy Trump wyląduje na Okęciu, ale hitem informacyjnym nie będzie. Chyba że Trump zrobi lub powie coś niekonwencjonalnego. Na przykład pozdrowi Lecha Wałęsę.

Nie znam wypowiedzi Trumpa na temat Solidarności czy Jana Pawła II, Powstań w okupowanej przez Niemców Warszawie ani o Katyniu. Może coś usłyszę w mowie na placu Krasińskich, ale co? Pochwałę Konstytucji 3 Maja i apel do obecnych rządzących, aby szanowali własną tradycję konstytucyjną?

Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy śledziłem w reżimowej TVP konferencję prasową prezydenta Cartera w Warszawie, podczas której Carter upomniał się o wolność słowa w PRL. Czy Trump upomni się o rządy prawa w Polsce pisowskiej? A czy poprze w Warszawie europejskie aspiracje Ukrainy i pochwali Polskę, że ze swej strony te aspiracje wspiera?

Trump i Duda rządzą przy pomocy tweetów. Łatwiej napisać tweet niż mowę, która przejdzie do historii. Czy po Trumpie i Dudzie zostaną tylko tweety? Pasują do siebie. Tak jak  piarowcy Kaczyńskiego pasują do piarowców Trumpa: butni, konfrontacyjni, niekompetentni.

PiS zrobi wszystko, by zdyskontować politycznie wizytę Trumpa. Opozycja powinna to utrudnić obozowi władzy. Bo teoretycznie Trump przyjeżdża do całej Polski, nie tylko do Polski pisowskiej, także do Polaków, których reprezentuje opozycja. Jeśli z przebiegu wizyty wyniknie, że Trump przyjechał tylko do PiS, to opozycja powinna zaprotestować przeciwko zawłaszczaniu i manipulacji, a może i zbojkotować wizytę.

Owszem, to dobrze, że prezydent USA odwiedza kraj na wschodniej flance UE i NATO. Ale z takiej wizyty powinno coś konstruktywnego wynikać. Nie tylko dla rządzących, a dla całego kraju. Wizy, obustronnie korzystne umowy gospodarcze, potwierdzenie natowskich gwarancji naszego bezpieczeństwa narodowego. To po pierwsze.

Po drugie: opozycja powinna zrobić wszystko, by w Europie polskiej wizyty Trumpa nie odebrano jako gestu Kozakiewicza przeciw Unii Europejskiej. Nasze interesy od wieków są w istocie takie same: nie dać się zepchnąć do strefy wpływów rosyjskich, trzymać się Zachodu, dziś zwłaszcza UE, gdy w Ameryce rządzi prezydent izolacjonista i protekcjonista, który ma do polityki podejście oligarchy.

Jedyna sensowna dziś formuła polskiej polityki zagranicznej to dobre relacje i współpraca, i z Brukselą, i z Waszyngtonem – z akcentem na Brukselę.

 

szostkiewicz.blog.polityka.pl

Towarzystwo Dziennikarskie składa zawiadomienie do prokuratury na prokuratora krajowego

mo, 05 lipca 2017

Wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Bogdan Święczkowski

Wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Bogdan Święczkowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Towarzystwo Dziennikarskie złożyło zawiadomienie do prokuratury na prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Według dziennikarzy Święczkowski utrudnia krytykę prasową, więc łamie Prawo prasowe.

Chodzi o wezwania przedsądowe, które Prokuratura Krajowa wysłała (w imieniu własnym i Bogdana Święczkowskiego) do dziennikarza „Gazety Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego i dziennikarki portalu internetowego Polskamowi.pl Ewy Ivanowej. Oboje są autorami krytycznych wobec prokuratury artykułów.

Wojciech Czuchnowski 13 kwietnia opublikował tekst publicystyczny „I ty możesz zostać Józefem K.”, w którym pokazywał, jak prokurator generalny będzie mógł kontrolować sądy i wywierać skuteczną presję np. w konkretnych sprawach politycznych, jeśli PiS przeforsuje planowane zmiany w systemie sprawiedliwości.

Z kolei Ewa Ivanova w artykule „Finansowe eldorado dla trzymających władzę w prokuraturze” z 4 maja opisała m.in. zarobki szefa PK i jego zastępców. Według Ivanowej tylko od listopada 2016 r. do momentu publikacji artykułu ścisłe kierownictwo Prokuratury Krajowej (30 osób) dostało nagrody w wysokości 289 tys. zł, podczas gdy w tym samym okresie do prokuratorów z wszystkich jednostek w całym kraju trafiło 344 tys. zł.

Święczkowski domaga się przeprosin. I wpłaty 60 tys. zł

Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski uznał, że artykuły „naruszają wiarygodność szczególnie ważnego dla państwa organu”, jakim są Bogdan Święczkowski i kierowana przez niego instytucja. I zażądał od obu dziennikarzy publikacji obszernych przeprosin (których wartość rynkowa może wynosić kilkanaście lub więcej tysięcy złotych) oraz wpłaty na cel społeczny po 60 tys. zł. W każdym z wezwań zawarta była też groźba wszczęcia postępowań sądowych w przypadku braku dobrowolnego spełnienia zawartych w nich żądań. Redakcja Polskamowi.pl natychmiast usunęła tekst ze strony.

„Reakcja Prokuratury Krajowej na treść krytycznych materiałów prasowych (publikowanych w różnych mediach) uzasadnia przypuszczenie, że może w tym przypadku chodzić o skłonienie dziennikarzy do zaprzestania dalszych publikacji, które z jakichś przyczyn są dla Prokuratury Krajowej i jej szefa Bogdana Święczkowskiego niewygodne” – czytamy w zawiadomieniu do prokuratury złożonym przez Towarzystwo Dziennikarskie.

„Żądanie od dziennikarza wielokrotnych przeprosin oraz zapłaty astronomicznej kwoty może wywołać tzw. efekt mrożący i prowadzić w efekcie do autocenzury. W istocie ogranicza to konstytucyjnie gwarantowane wolności, tj. wolność prasy i swobodę wypowiedzi, będące podstawowymi zasadami demokratycznego państwa prawa. Tego typu odwetowa i represyjna reakcja organu państwowego na treść krytycznych publikacji musi budzić zaniepokojenie” – czytamy dalej.

Towarzystwo Dziennikarskie: Święczkowski tłumi krytykę prasową

Towarzystwo Dziennikarskie dodaje, że z przekazanych mu informacji także prokurator Krzysztof Parchimowicz, który komentował informacje przedstawione w publikacji Ewy Ivanowej, otrzymał podobne wezwania z Prokuratury Krajowej, a ponadto podejmowane są wobec niego szykany.

„W związku z powyższym wnosimy o wszczęcie postępowania o czyn z art. 44 ust. 1 i 2 Prawa prasowego [utrudnianie (tłumienie) krytyki prasowej] i przeprowadzenie dowodu z zeznań Wojciecha Czuchnowskiego, Ewy Ivanowej i Krzysztofa Parchimowicza” – kończą swoje zawiadomienie członkowie Towarzystwa Dziennikarskiego.

Jeśli nie ma sędziowskiej niezawisłości, to mamy państwo bezprawia – prof. Strzembosz w „Temacie dnia” komentuje zmiany w KRS

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21858977,video.html

wyborcza.pl

Pan Muszyński, człowiek który pisał publicznie o śmierci prof. Bartoszewskiego jako o radosnym wydarzeniu, wiceszefem TK. Smutny dzień.

PiS wojuje z „postkomunistami”.