Jak wygląda pisowski arszenik, którym nas codziennie podtruwają?

Doradca premiera Izraela o niedawno wynegocjowanej noweli do ustawy o IPN Yaakov Nagel w „The Times of Israel” mówi: „Polski rząd wycofał się z zapisów ustawy IPN z podkulonym ogonem. Zmieliliśmy prawo, nie dając im (polskiemu rządowi) nic w zamian”.

W tym samym czasie w 15 najważniejszych dziennikach świata, w tym trzech izraelskich, publikowana jest płatnie na stronach reklamowych deklaracja premierów Polski i Izraela za pieniądządze fundacji PKO BP. Te szpalty mogą być w redakcjach zsyłane do księgowości i podpisane mazakami: „podkulony ogon Morawieckiego”.

Polski rząd nie wstydzi się tego, jak został ograny i chwali się przed światem. Mało tego, dowiadujemy się, iż negocjacje nad podkulonym ogonem Morawieckiego prowadzone były w siedzibie Mossadu – jakby ktoś nie wiedział, izraelski wywiad jest jednym z najlepszych na świecie – w Wiedniu przez dwóch europosłów PiS Ryszarda Legutkę i Tomasza Porębę. Powstaje pytanie, jakie mieli uprawnienia do prowadzenia rozmów, wszak to leży w gestii Ministerstwa Spraw Zagranicznych odpowiedzialnego za politykę zagraniczną.

Więc nie jesteśmy zdziwieni, że tak zostali ograni, a Morawiecki ośmieszony. Zdaje się, że premier w te klocki jest lepszy od Beaty Szydło. Tyle kłamstw ile zaserwował w Parlamencie Europejskim jest godna odnotowania w Księdze Guinnessa. Mateusz do tego dostaje wsparcie od tatusia Kornela, który równolegle z wystąpieniem syna wychwalał pitinowską Rosję. Tak niedaleko pada jabłko od jabłoni, jakiś czas temu rodzic premiera dał krótki wykład o wyznawanym nacjonalizmie – a w zasadzie faszyzmie – czyli o wyższości narodu nad prawem.

Inny absztfukant PiS prezydent Duda chyba zaczął się bać, trząść portkami. Wysłał zawiadomienie do 11 sędziów Sądu Najwyższego, informując, że przeszli w stan spoczynku z dniem 4 lipca. Wśród tych osób jest profesor Małgorzata Gersdorf. Listy, panie Duda, możesz sobie słać do prezesa Kaczyńskiego, albowiem zgodnie z art. 142 ust. 2 Konstytucji prezydent wydaje postanowienia.

Duda przygotowuje się na czas po zdaniu urzędu i nie chce produkować dokumentów konstytucyjnych, które go pogrążą. Ale i tak Trybunał Stanu go czeka, jak amen w pacierzu. Boję się, że po przejściu na emeryturę – były wówczas prezydent – nie będzie miał spokoju i zazna przyjemności pociągnięcia do odpowiedzialności za łamanie Konstytucji. Ale może zaczął ją czytać, skoro nie wydaje sprzecznych z Konstytucją postanowień, tylko listy pisze.

Prof. Marcin Matczak uważa, że w tej chwili Polska przechodzi test, czyli wszyscy zdajemy egzamin z historii. Jak pisze wybitna poetka Ewa Lipska w wierszu (śpiewanym przez Marka Grechutę): „Był już taki egzamin z historii / kiedy naraz wszyscy uczniowie oblali. / I został po nich uroczysty cmentarz”.

Obyśmy tych „uroczystości” jako naród kolejny raz nie zaznali. Aby nie dać się PiS-owi, który dąży do tego cmentarza, musimy reagować, nauczyć się nazywać to, co oni robią. Nie możemy godzić się na tę codzienną dawkę… arszeniku.

Tak oni nas przyzwyczajają codziennie do swoich toksyn, trucizn. Jeden z portalu wiadomość o dosłownej chęci zatrucia narodu opatrzył zdjęciem z „twarzami PiS” Krzysztofa Jurgiela i Jacka Sasina, których oglądanie jest trujące estetycznie. Zawsze mam na podorędziu czarny humor, delektuję się braćmi Coen i Woody Allenem, ale to nie znaczy, że dam sobie dawkować pisowski arszenik.

Ten, jak wiemy, codziennie dawkowany w minimalnej ilości powoduje, że organizm się uodparnia. I na to liczy PiS, iż podając nam truciznę, nie będziemy na nią reagowali. Dosłowwnie chciano praktykować to na całym narodzie, aby został po nas „uroczysty cmentarz”. Minister rolnictwa Jurgiel nie poradził sobie z Afrykańskim Pomorem Świn (ASF), więc zlecił skup zarażonych świn i zawarł umowy z 16 największymi zakładami przetwórstwa mięsa, aby po pewnych procedurach produkować z nich konserwy.

Wszak nie każdy jest wegetarianinem, Jurgiel zamierzał – także ze mnie – zrobić „uroczysty cmentarz”. Ale zakłady się kapnęły i odmówiły Jurgielowi wspólnoty w mordzie na narodzie. Wówczas ten osiłek mentalny wydał rozporządzenie „w sprawie określenia sposobu postępowania z surowcami, które nie mogą być wykorzystywane do produkcji produktów mięsnych”.

Czyli wziął na klatę, że to on zlecił dawkowanie tego „arszeniku” poprzez konserwy. Utajniono, które zakłady podjęły wspólpracę z Jurgielem, ale na tajne/poufne nie nabrały się supermarkety, które odmówiły zakupu pisowskiego arszeniku. Lecz resort rolnictwa nie poddał się i konserwy są w tej chwili składowane w wojskowej Agencji Rezerw Materiałowych.

Arszenik pisowski czeka na lepsze czasy. Gdy wybuchnie wojna – wcale nie jest to tylko mój czarny humor – nie będzie ważne, czy żołnierz poległ w hybrydowej wojnie na froncie z Rosjanami, czy od pisowskiej konserwy.

„Uroczysty cmentarz”? Tak! To nam szykuje PiS. Ja na to nie idę, niech oni – Morawiecki, Duda, Macierewicz, Błaszczak, prezes Kaczyński wybiorą się na ten cmentarz, bo przegrywają na każdym froncie, który utworzyli na wojnie ze światem, Europą i nami, społeczeństwem obywatelskim.

 

 

Skandal! Rząd zlecił produkcję konserw z potencjalnie zarażonego mięsa i chciał je sprzedawać nieświadomym Polakom!

Groteskowy pomysł Ministerstwa Rolnictwa. Koszty niemal dwukrotnie przewyższą szacunki

Fot. Flickr

Afrykański Pomór Świń (ASF). Już sama nazwa tej choroby przysparza ciarek na plecach, o czym przekonał się minister Jurgiel, który w spektakularny sposób poległ na walce z tą chorobą. Jego porażka objawiła się tym, że ASF nadal dziesiątkuje polskie hodowle trzody chlewnej (do tej pory ponad 150 ognisk) oraz dymisją Jurgiela, który sobie nie poradził z zatrzymaniem rozprzestrzeniania się choroby. Nie mniej jednak trzeba mu przyznać, że starał się jak mógł, a że umysł ma nienachalny, to efekty jego “walki” z ASF są co najmniej przerażające.

Jak rząd PiS postanowił poradzić sobie z ASF? W najgłupszy możliwy sposób. Minister Rolnictwa Krzysztof Jurgiel postanowił skupować mięso z zagrożonych obszarów, sterylizować je, produkować z niego konserwy i sprzedawać niczemu nieświadomym ludziom! Jurgiel postanowił rozpocząć współpracę z 16 największymi zakładami przetwórstwa mięsa w Polsce. Chciał im sprzedawać potencjalnie zarażone ASF mięso, aby oni dalej sprzedawali je konsumentom jako pełnowartościowy produkt. Żaden z zakładów nie chciał się zgodzić na taką współpracę, bo oznaczało to dla każdego z nich (w przypadku ujawnienia takiego procederu) wizerunkowe rytualne seppuku karczochami, nie wspominając o tym, że produkcja konserw z takiego mięsa była zwyczajnie nielegalna. Do czasu. We wrześniu 2016 r. Jurgiel wydał rozporządzenie „w sprawie określenia sposobu postępowania z surowcami, które nie mogą być wykorzystywane do produkcji produktów mięsnych”. Z tego rozporządzenia wynika, że jeśli nie wolno było produkować jedzenia z mięsa z zagrożonych terenów, to teraz już można. W tym samym czasie Jurgiel utajnił informację, które zakłady zgodziły się na jego przeróbkę. Do współpracy z rządem PiS po naciskach medialnych przyznał się potentat, Sokołów S.A. (osobiście nie tknę już ich produktów).

Markety wykazały się instynktem samozachowawczym i odmówiły sprzedaży konsumentom konserw z niepewnego mięsa, więc rządowi PiS pozostała tylko jedna ścieżka na pozbycie się tysięcy ton produktów: państwowe instytucje żywienia zbiorowego. Czyli? Zamówienie złożyło wojsko i konserwy trafiły do kilku jednostek. Pewnego wieczoru kucharz w jednej z wojskowych stołówek wygadał się kolegom, że na kolację i na śniadanie poda mielonkę wieprzową z „tajnych konserw z ASF”. W jednostce wybuchł bunt. MON na pytania o sprawę zasłonił się tajemnicą państwową. Według dziennikarzy konserwy mają być przechowywane w wojskowej Agencji Rezerw Materiałowych, ale ta też milczy jak grób. Wiadomo jednak, że zamówienia liczone w tonach pasztetów, mielonek i innych konserw (ok. 11.000 kg) zamówiła podległa Patrykowi Jakiemu Służba Więzienna. Lepiej, żeby więźniowie się o tym nie dowiedzieli, bo u nich bunt może wyglądać zupełnie inaczej niż w wojsku.

Afrykański Pomór Świń, to choroba, która niszczy hodowle trzody chlewnej praktycznie już w całej Polsce, ale PiS zamiast skutecznie walczyć z chorobą przerabia narażone na ASF świnie na mielonki i wciska nieświadomym konsumentom. Za takie podejście do obywateli cały rząd PiS powinien podać się do dymisji, a jego członkowie powinni zeżreć przymusowo wszystkie wyprodukowane z chorych świń konserwy.

Źródło: Wirtualna Polska

crowdmedia.pl