Prezesowi PiS coraz trudniej utrzymać w całości „zjednoczoną prawicę”

Porozumienie z Andrzejem Dudą ugasi jeden pożar w centrum obozu, ale ogień rychło przeniesie się na prawe peryferia.

Jarosław Kaczyński

Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta

Jarosław Kaczyński

Nie tylko los prezydenckich projektów się dziś waży, stawką jest przyszłość PiS z przyległościami. Gdy zajrzy się za kulisy ostatnich wydarzeń z udziałem Andrzeja Dudy, Jarosława Kaczyńskiego i reszty prawicy, to wśród okrzyków „zgoda!” i „wojna!” trudno uniknąć wrażenia chaosu.

Dopiero z czasem (i licznymi rozmowami) wyłania się w miarę klarowny obraz. Co widać na tej fotografii?

Po pierwsze, Kaczyński porzucił wszelkie złudzenia co do Dudy. Nie ma tam żadnej sympatii, ani grama szacunku, śladu zaufania. Są pretensje o niedojrzałość, o chęć przypodobania się elitom, jest niechęć (eufemizm) do obecnego otoczenia prezydenta. I jest niewiedza co do celów Dudy. Stąd pytanie wybite na okładce „Sieci Prawdy”: „Czy jest z nami prezydent?”.

Naczelny „Sieci Prawdy” Jacek Karnowski w tekście napisanym po rozmowie z Kaczyńskim wylicza zdumiewające nieraz przykłady tego, czym naczelnikowi państwa podpadła głowa państwa. A to żona się niewłaściwie zachowała, a to prezydent wezwał do wybaczenia w rocznicę katastrofy smoleńskiej, no i ta historia z wetami do ustaw sądowniczych.

Po drugie, nie chodzi tylko o uczucia pamiętliwego Kaczyńskiego do Dudy, lecz także o władzę. Duda, stawiając się prezesowi, rzucił mu ze swego bunkra wyzwanie: „Nie będzie tak, jak chce pan Kaczyński, bo ja na to nie pozwalam”. W świecie PiS to przewrót kopernikański: pojawił się adres, pod który mogą zawitać inni politycy, którym nie po drodze z szefem PiS. Kaczyński nie może sobie pozwolić na podważenie swego przywództwa na prawicy, bo to oznaczałoby koniec tej formacji.

Po trzecie, Kaczyński podjął próbę dogadania się z prezydentem mimo tego „po pierwsze” i „po drugie”. Już po rozmowie z Karnowskim spotkał się z Dudą (w podobno niezłej atmosferze) i skłonił go do ustępstw. Prezydent porzucił pomysł, by to on wskazywał członków KRS, gdyby nie wybrał ich Sejm, a pokazane projekty są bliżej zawetowanych ustaw, niż można się było spodziewać. Danie to samo, tylko w łagodniejszym sosie.

Ze swej strony Kaczyński poprosił polityków PiS o łagodne komentowanie propozycji prezydenta. Dlaczego prezes tak zrobił? Wbrew temu, co naprawdę myśli o – mówiąc Tuskiem – strażniku żyrandola? Zapewne dlatego, że doskonale wie, że dwuletnia wojna z prezydentem może zdmuchnąć marzenia o reelekcji. PiS po prostu by pękł, a nawet gdyby była to fronda na miarę poprzednich (3–4 proc.), to w podziale mandatów kosztowałaby PiS znacznie więcej. Krótko mówiąc, Kaczyński ugryzł się w język i udaje, że wszystko jest tak, jak było, choć nawet najgłupsze trolle widzą, że trochę się tu i ówdzie zmieniło.

Po czwarte, ujawnił się całkiem liczny zastęp ludzi, którzy porozumienie Kaczyńskiego z Dudą chcą storpedować. Zbigniew Ziobro milczy, ale projekt Dudy skrytykował jego zastępca Marcin Warchoł. Ciężkie działa przeciw prezydentowi wytoczył Jacek Karnowski: „Projekt musi więc zostać albo poddany daleko idącym zmianom, albo zostanie porzucony. PiS jest przekonany, że bez gwarancji powodzenia reform w sądownictwie nie warto przyjmować żadnych ustaw”.

Karnowski rozmawiał z Kaczyńskim, ale ten akurat fragment rymuje się raczej z poglądami Ziobry niż prezesa PiS. Równolegle Dudę zaatakował wicenaczelny „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz (głos Antoniego Macierewicza), dla którego prezydent jest „wychowankiem Unii Wolności”, a jego projekty są nie do przyjęcia. Te środowiska, podobnie jak Duda, tylko z drugiej strony, podmywają autorytet Kaczyńskiego. Skoro prezes nie robi porządku z prezydentem, to my jesteśmy w gotowości. A nastroje na prawicy, co widać choćby na forach internetowych niezalezna.pl czy wpolityce.pl, są radykalnie antyprezydenckie.

Po piąte, Kaczyński stanął wreszcie przed dylematem Tuska. PiS nie ma już 30 proc., lecz grubo ponad 40 proc., w ostatnim CBOS po odliczeniu niezdecydowanych było 50 proc., czyli tyle, ile miała kiedyś PO. Przy takim poparciu szyki są rozciągnięte; dopóki okoliczności są sprzyjające, można maszerować, ale przy byle problemie wszystko się zaczyna rozłazić.

Kaczyńskiemu coraz trudniej będzie utrzymać w całości „zjednoczoną prawicę”. Porozumienie z Dudą ugasi jeden pożar w centrum obozu, ale ogień rychło przeniesie się na prawe peryferia. Przerobienie prezydenckich projektów tak, że rodzony ojciec ich nie rozpozna i znów sięgnie po weto, zadowoli Ziobrę i Macierewicza, ale wypchnie z obozu Dudę. Po dwóch latach – jak w kadłubowej kadencji 2005–07 – Kaczyński musi zdecydować, co dalej, bo coraz więcej osób na prawicy widzi, że nie może być dalej to samo.

polityka.pl

To może być największa roszada w Sejmie. Politycy PiS zacierają ręce

To może być największa roszada w Sejmie. Politycy PiS zacierają ręce

fot. flickr/ Sejm RP

Poniedziałkowy numer „Wprost” opisuje kulisy wojny o Kukiz’15 w obozie dobrej zmiany. Nie jestem pewien, czy Andrzej Duda nadal należy do tego konglomeratu władzy, ale przyjmijmy, że jeszcze nie jest największą pomyłką, jaka przydarzyła się Jarosławowi Kaczyńskiemu, który wskazywany jest od samego początku jako ojciec pomysłu z wystawieniem Dudy na prezydenta. Zaraz po wyborach spekulowano, kiedy nastąpi rozbiór towarzystwa skupionego wokół Pawła Kukiza, ale za względów strategicznych PiS wstrzymał się od mieszania w tym kotle. Teraz, gdy na horyzoncie coraz bardziej można zauważyć próby wybijania się na samodzielność Jarosława Gowina​, Kukiz’15 staje się oczkiem w głowie PiS-u, Andrzeja Dudy i, jak wynika z tekstu, ogrywanego i marginalizowanego Gowina.

Zawsze mnie zastanawiało, skąd wzięły się plotki i domysły o stworzeniu partii prezydenckiej, które wybuchły zaraz po dwóch wakacyjnych wetach. Myślałem, że jest to jakaś prywatna inicjatywa kogoś z Pałacu Prezydenckiego i tej wersji wciąż nie można wykluczać. Okazuje się jednak, że to Jarosław Gowin marzy o stworzeniu wielkiego namiotu republikańskiego wokół prezydenta i chce do niego dołączyć kukizowców i PSL. Wprost pisze, że zabieganie o dobre relacje z prezydentem przez Gowina zaczęło niepokoić otoczenie prezesa Prawa i Sprawiedliwości.

„Wicepremier nawet zaczął chodzić na mecze, bo prezydent na nie chodzi. A wcześniej sport go zbytnio nie interesował” – drwi jeden z rządowych polityków.

Gowin nie tylko zabiega o dobre relacje z prezydentem, ale także z politykami Kukiz’15. Tygodnik opisuje zabawną sytuację. Wicepremier poszedł do Kaczyńskiego i przedstawił swoje poprawki do ustawy o Sądzie Najwyższym. Prezes je odrzucił, a potem okazało się, że to były pomysły kukizowców. To wystarczyło Kaczyńskiemu – jak pisze Wprost – do zorientowania się, że Gowin zaczął grać na przeciągnięcie na swoją stronę Kukiza. Gdzieś czytałem, że to wicepremier negocjował przejście byłych posłanek Kukiz’15 do swojego ugrupowania. Prawdopodobnie ta wpadka z poprawkami była spiritus movens dla Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości do kiwnięcia Gowina i przeprowadzenia bezpośredniego transferu do partii, a nie do Polski Razem.

Pozyskanie przez Prawo i Sprawiedliwość posłów od Kukiza jest dla partii bardzo ważne, ponieważ marginalizuje pozycję Jarosława Gowina i zmniejsza znaczenie jego partii. W obozie Zjednoczonej Prawicy jest dziewięcioro wiernych Gowinowi posłów, ale PiS nie ma przytłaczającej większości, a wicepremier coraz częściej demonstruje swoją niezależność – pisze Wprost. PiS na byłych posłankach Kukiz’15 nie ma zamiaru kończyć rozbioru.

„Mamy w Sejmie kruchą większość. Musimy więc wyłowić kilku posłów z PSL i od Kukiza, a dla nikogo nie jest tajemnicą, że w jego klubie panuje chaos” – mówi znany polityk PiS.

W tym kontekście miała w poniedziałek miejsce ciekawa sytuacja. Po tym jak po kilku godzinach upadła propozycja prezydenta dotycząca zmiany konstytucji, aby mógł wprowadzić swoje zapisy do proponowanych ustaw, zaproponowano wybór sędziów do KRS na zasadzie „jeden poseł, jeden głos”. Inicjatywa wyszła od prezydenta, ale chwilę później okazało się, że jest to tak zwana „poprawka Rzymkowskiego” z klubu Kukiz’15. Wczoraj, niejako w odpowiedzi do gry wszedł wiceminister sprawiedliwości, Marcin Warchoł krytykując ten pomysł i poddając go w wątpliwość konstytucyjną, co w ustach kogoś z rządu brzmi kuriozalnie. Przyjęcie takiego rozwiązania czy nawet poważna dyskusja nad nim byłaby niczym innym jak wzmocnieniem klubu Kukiz’15. Mogłoby to doprowadzić do pewnej konsolidacji w muzycznych szeregach, bo oto okazuje się, że mają na kształt przyszłych ustaw jakiś wpływ. Nie jest to na rękę PiS-owi, jeżeli ma w planie kolejne wyłuskiwanie kukizowców, bo ze strategicznego punktu widzenia lepiej żeby tam panował chaos.

Wprost pisze, że sam Paweł Kukiz nie jest przesadnie chętny do współpracy z „gowinowcami”. Dobre relacje z głową państwa nawiązał jeszcze w czasie kampanii prezydenckiej. Jeszcze przed zawetowaniem ustaw Andrzej Duda i Paweł Kukiz kontaktowali się w sprawie reformy sądownictwa. Wątpliwości, które zgłosił prezydent, były konsultowane z klubem Kukiza – „Oni trzymają w tej sprawie jedną linię” – mówi polityk PiS. Ostatnio jeden z dziennikarzy Rzeczpospolitej – piszący dość dużo o Kukiz’15 – zapytał wprost na jednym z portali społecznościowych, czy Andrzej Duda będzie kandydatem tego ugrupowania na prezydenta? Po tym jak prezydent przedstawił założenia do swoich ustaw można przyjąć, że nie było na Nowogrodzkiej wybuchu wielkiej euforii. Jeżeli dodamy do tego bardzo krytyczny tekst w „Sieci prawdy” braci Karnowskich o relacjach Kaczyńskiego z Dudą,  scenariusz w którym aktualny prezydent startuje do drugiej kadencji z ramienia Kukiz’15 staje się bardzo prawdopodobny. Zagadką pozostaje tylko, gdzie wypłynie Gowin.

 

crowdmedia.pl

Nie będzie wyjaśnień związków Macierewicza z rosyjskimi służbami specjalnymi

Macierewicza chce wszystko mieć pod kontrolą

Sejmowa komisja obrony narodowej – głosami posłów PiS – nie przyjęła w środę dezyderatu do premier Beaty Szydło w sprawie powiązań ministra obrony Antoniego Macierewicza mogących stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.

Taki dezyderat zgłosiła Platforma Obywatelska. Posłanka tej partii Bożena Kamińska mówiła, że od ponad roku w polskiej i zagranicznej prasie publikowane są materiały dotyczące podejrzanych i niebezpiecznych z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski powiązaniach szefa MON. Powołała się m.in. na książkę Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice”.

Cezary Tomczyk z kolei mówił, że w przestrzeni publicznej funkcjonuje wiele różnych spraw, m.in. „zamach smoleński”, które się bada. – „Czy w tej sprawie też mamy wierzyć na słowo wiceministra, który jest podwładnym szefa MON” – pytał, nawiązując do wypowiedzi Kownackiego. Zastępca Macierewicza stwierdził wcześniej: – „Komu, jak komu, ale ministrowi Macierewiczowi zarzucanie rosyjskiej agentury to jest nieprzyzwoitość. Tego Goebbels i komuniści by się nie powstydzili”.

Tomczyk podkreślał, że nikt nie podważa historycznych zasług Macierewicza, jak udział w założeniu KOR, czy działalności w opozycji demokratycznej. – „Wątpliwości dotyczą ostatnich lat” – zaznaczył. Według niego w odpowiedzi i argumentach obrońców ministra nie ma odniesienia do faktów, są jedynie inwektywy w stosunku do wnioskodawców dezyderatu. – „Ze strony ministra zamiast obrony dobrego imienia jest wniosek do prokuratury o ściganie dziennikarza” – powiedział Tomczyk.

Książka Tomasza Piątka pt. „Macierewicz i jego tajemnice” opisuje i dokumentuje m.in. powiązania szefa MON z gangsterem-finansistą Siemionem Mogilewiczem, który współpracuje z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU, jak również z samym Władimirem Putinem. Pod koniec czerwca Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Tomasza Piątka.

koduj24.pl

Duda – morderca Konstytucji i Dr No – Kaczyński

Duda - morderca Konstytucji i Dr No - Kaczyński

Zagładą dla Polski jest wykluczenie z rodziny państw demokratycznych, z Unii Europejskiej, a do tego zmierzamy pod obecną władzą.

Andrzej Duda w wywiadzie opublikowanym w „Dzienniku” ogłosił się umiarkowanym w „reformowaniu” sądów. Zatem kto jest nieumiarkowany? Wychodzi na to, że Zbigniew Ziobro, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński, który nieumiarkowanie – bo aż dwa razy – przybył do Belwederu, aby namawiać Dudę do nieumiarkowania.

Ile razy Duda złamał Konstytucję? Tego nawet Jacek Kurski nie zliczy, choć lubi rachować uczestników protestów. A Kaczyński ani razu nie złamał Konstytucji. Więc kto jest nieumiarkowany? Duda nie raz zamordował Konstytucję RP. Jaka zatem jest różnica między mordercą a seryjnym mordercą?

A Duda seryjnie morduje Konstytucję, Kaczyński ani razu. Szukając dla prezesa porównania, przypomina się stara postać filmowa Dr No, który nie mordował pojedynczo ani seryjnie, tylko planował zagładę.

Zagładą dla Polski jest wykluczenie z rodziny państw demokratycznych, z Unii Europejskiej, a do tego zmierzamy pod obecną władzą. Jednym z najważniejszych elementów zagłady Dr No jest zniszczenie trójpodziału władzy, pozbawienie władzy sądowniczej niezależności. Nie reforma, ale pokiereszowanie sądów. Oczywiście, jest to reforma ze zdeformowaną facjatą, a Duda mówi, że tylko chce obić, zrobić limo.

Nie! Duda morduje, Dr No Kaczyński niesie zagładę. Mylę się? Ależ o tej zagładzie – cywilizacyjnym Holocauście dla Polski – mówił prezydent Francji Emmanuel Macron na nobliwej uczelni, na paryskiej Sorbonie, za którą lata świetlne są nasze uniwersytety.

 „Ten rząd powinien bardzo jasno wytłumaczyć polskiemu ludowi, że jeżeli wprowadzi swój program, musi zaproponować opuszczenie Europy” – powiedział prezydent Francji. Zagłada cywilizacyjna dla Polski. Politycy francuscy sporo wiedzą o Polsce, znają nasze siły i słabości, są wyrachowani, nie bez powodu ich najwybitniejszym dyplomatą był Talleyrand. Francja przegrywa wojny, ale za kulisami potrafi sięgnąć po zwycięstwa.

Macron jest z tej francuskiej szkoły. Ma dla nas słowa współczucia, dla społeczeństwa obywatelskiego, które już raz z władzą PiS w lipcu wygrało. Macron odwołał się do polskich studentów i młodzieży – największej siły lipcowych Łańcuchów Światła – by organizowali debaty, przekonywali społeczeństwo polskie do pozostania w europejskiej rodzinie (jak to kiedyś w tytule zawarł Czesław Miłosz – w „Rodzinnej Europie”).

Dr No Kaczyński i morderca Konstytucji (seryjny) Duda szykują nam zagładę cywilizacyjną, taki sam Holocaust, jakim był PRL.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Były ksiądz narodowiec nareszcie ukarany

Były ksiądz narodowiec nareszcie ukarany

Warszawski sąd okręgowy wydał dziś wyrok w sprawie Jacka Międlara, którego o nawoływanie do pozbawienia jej życia oskarżyła posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. Były ksiądz został skazany na pól roku ograniczenia wolności połączone z obowiązkiem pracy na cele społeczne po 30 godzin w miesiącu.

W czasie kazania w Białymstoku Międlar powiedział: – „Największą przeszkodą na drodze ruchu wolnościowego zdążającego do umocnienia narodu nie są oligarchowie, mafia, establishment czy wrogowie, ale jest zwykłe tchórzostwo, zwykła żydowska pasywność (…). Ciemiężyciele i pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni”. Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus zawiadomiła prokuraturę.

Kiedy Międlar dowiedział się o tym, na Twitterze umieścił obraźliwy dla posłanki Nowoczesnej wpis: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”. Dzisiaj uzasadniając wyrok sędzia Agnieszka Modzelewska powiedziała: – „Wpis zawierał określenia powszechnie uważane za obelżywe, mające na celu upokorzenie, wyrażające pogardę i lekceważenie. niesie w sobie ogromny ładunek negatywnych emocji”.

A Joanna Scheuring-Wielgus skomentowała dla „Wyborczej”: – „Moim celem nie było wysłanie pana Międlara do więzienia, ale danie sygnału, że nie zgadzamy się na hejt, na poniżanie i straszenie innych. Mam nadzieję, że on kiedyś też dostrzeże, że popełnił błąd. Pani sędzia mówiła dużo w uzasadnieniu o godności człowieka i ten wyrok potwierdza, że nikt nie ma prawa jej odbierać”.

Wyrok nie jest prawomocny. Międlar – oczywiście – niczego nie dostrzegł ani nie zrozumiał i zapowiedział odwołanie się od niego.

koduj24.pl

Wyborów, do których przywykliśmy, to już nie będzie

Wyborów, do których przywykliśmy, to już nie będzie

Takie to już czasy nastały, że nawet programy typu „Kuba Wojewódzki” nie są wolne od polityki. Wczoraj gośćmi Kuby byli Jacek Fedorowicz i Stanisław Tym. Panowie dowcipkowali, ale i znaleźli czas, by już tak na poważnie pokazać, co myślą o pisowskiej rzeczywistości.

Jacek Fedorowicz nie pozostawia złudzeń. Na pytanie, co zrobić by kolejnych wyborów PiS nie wygrał, odpowiedział ze spokojem „uważam, że takich wyborów, do których przywykliśmy, to już nie będzie (…) Myślę, że prezes do nich nie dopuści”. Jedyną szansą, według niego, to „umówić potajemnie przed PiS, żeby na rok przed wyborami wszystkim ankieterom mówić, że będziemy głosować na PiS. Żeby im słupki w sondażach skoczyły do ponad 80 proc. Wtedy prezes zrobi wybory i może przegra”. Myślę, że tutaj trochę się myli, bo prezes Kaczyński niczego nie pozostawi przypadkowi i będzie dmuchał na zimne.

Również Stanisław Tym nie mógł się powstrzymać, by nie pokazać swojego, bardzo negatywnego stosunku do rządzącej partii. Analizując obecną sytuację polityczną, powiedział, że może być tak, iż grupa analfabetów się dogada, wystartuje w wyborach i je wygra, a „u nas to nie analfabeci. To taka gorsza odmiana tych, co umieją czytać, ale w ogóle nie czytają”. Dodałabym do tego, że to również ci, którzy są ślepi i głusi na wszystko, co choć trochę mija się z ich „chorą” wizją Polski.

Dostało się również „Wiadomościom”, Dla Jacka Fedorowicza „Wiadomości są (…) czymś tak obrzydliwym, że ja nie umiem robić sobie tej przykrości, żeby się zmuszać do oglądania”.

Takie to czasy nastały, gdy rozrywka przestała być klasyczną rozrywką. Coraz mocniej naznaczona polityką przypomina mi lata PRL-u, kiedy piętnowała i prześmiewała władzę, pozostawiając jednak zawsze ostry smak goryczy.

Tamara Olszewska

koduj24.pl

Tajemnica Wyspy Wielkanocnej prawie rozwiązana

Wojciech Moskal, 

Posągi na Wyspie Wielkanocnej

Posągi na Wyspie Wielkanocnej (123rf)

Ilu ludzi naprawdę żyło na Rapa Nui? W jaki sposób mieszkańcom udało się wznieść prawie 900 gigantycznych kamiennych posągów? Naukowcy przybliżyli się do wyjaśnienia zagadki.

Kiedy w niedzielę wielkanocną 5 kwietnia 1772 r. holenderski żeglarz Jacob Roggeveen z załogą wylądowali na Rapa Nui (jak nazywają ją rdzenni mieszkańcy), zastali na niej niewielką grupę mieszkańców liczącą – jak wówczas szacowano – 1,5-3 tys. osób. Tym, co najbardziej zdumiało Europejczyków, były setki gigantycznych, kamiennych posągów – Moai – porozstawianych na wyspie.

Od razu zaczęli się zastanawiać: jak tak mała i słabo rozwinięta populacja była w stanie stworzyć coś tak wielkiego? Jak zdołano je przetransportować i ustawić?

Częściową odpowiedź na te zadawane od wieków pytania przynoszą wyniki badań opublikowane właśnie w piśmie „Frontiers in Ecology and Evolution”.

Ich autorzy, wykorzystując najnowocześniejsze metody badawcze, postanowili wyliczyć, ilu ludzi żyło na Wyspie Wielkanocnej w okresie największego rozkwitu jej społeczności. Z ich kalkulacji wynika, że było ich o wiele więcej niż wtedy, kiedy na wyspę zawitał Jacob Roggeveen.

„Mimo prawie całkowitej izolacji [Wyspa Wielkanocna jest jednym z najbardziej oddalonych miejsc od innych ludzkich siedzib miejsc na Ziemi] mieszkańcy Rapa Nui stworzyli skomplikowane struktury społeczne, a przede wszystkim zapierające dech w piersiach dzieła sztuki i kultu. Oczywiście, stało się to, zanim ich świat zmienił się na zawsze” – piszą autorzy pracy.

Teorii na temat tego, jak doszło do upadku społeczności budowniczych Moai, powstało wiele. Niektóre sugerują „ekobójstwo”, czyli gwałtowne zmiany w środowisku naturalnym wyspy, w tym przede wszystkim wycięcie drzew. Spekulowano też, że za zmniejszeniem upraw i innych źródeł pożywienia mogła stać inwazja szczura polinezyjskiego.

Inni badacze uważali, że na wyspie doszło do walk klanowych, wskutek czego zniszczeniu uległa cała dawna struktura społeczna Rapa Nui.

Najwięcej zwolenników miały chyba jednak hipotezy zakładające połączenie wszystkich wyżej wymienionych czynników.

Sześć historycznych tekstów, których nie udało się dotąd rozszyfrować.

– Spróbowaliśmy poukładać rozrzucone dotychczas puzzle i obliczyć, jak maksymalnie liczne było to społeczeństwo, zanim bezpowrotnie upadło – mówi kierujący zespołem badaczy dr Cedric Puleston z Wydziału Antropologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis.

Pierwszymi Europejczykami, którzy postarali się ocenić i policzyć populację Wyspy Wielkanocnej, byli misjonarze. Według nich na Rapa Nui żyło ok. 3 tys. osób (zresztą dziś wyspę zamieszkuje niewiele większa populacja – niecałe 4 tys. osób). Potem do gry włączyli się archeolodzy. Już pierwsze badania pokazywały, że dawniej liczba mieszkańców Rapa Nui musiała być znacznie wyższa.

Cedric Puleston do swojego zespołu zaprosił naukowców z bardzo wielu dziedzin. Oczywiście archeologów i antropologów, ale też lokalnych ekspertów zajmujących się kulturą mieszkańców Rapa Nui, biogeochemików, specjalistów od badań gleby i biologów populacyjnych. Zadaniem ich wszystkich miało być stworzenie obrazu tego, jak wyglądało życie mieszkańców Wyspy Wielkanocnej, zanim pojawili się na niej Europejczycy.

Tajemnica ziemi Kanaan. Co się stało z mieszkańcami Jerycha?

– Przeanalizowaliśmy szczegółowe mapy i pobraliśmy próbki gleby z różnych miejsc wyspy. Postawiliśmy mierniki warunków pogodowych, jakie panowały i zmieniały się w tych miejscach. Zastosowaliśmy najnowsze metody tworzenia modeli populacyjnych. Szacowaliśmy również, jakie były zasięg i wydajność upraw słodkich ziemniaków – podstawowego pożywienia tutejszej ludności – opowiada Puleston.

Po podsumowaniu wszystkich zebranych danych naukowcy doszli do wniosku, że to właśnie ziemniaki są kluczem do rozwiązania zagadki.

„Maksymalnie 19 proc. powierzchni wyspy mogło być wykorzystane pod ich uprawę” – piszą autorzy publikacji.

Używając informacji na temat tego, jak współczynniki urodzin oraz zgonów – w różnych przedziałach wiekowych – zależą od dostępności pożywienia, naukowcy opracowali model populacji, która mogła niegdyś zamieszkiwać wyspę.

– Na samym końcu odnieśliśmy wszystkie nasze rolnicze dane z analogicznymi informacjami zebranymi wśród innych społeczności zamieszkujących wyspy Polinezji. Wynik tych badań wskazywał jednoznacznie, że w szczytowym okresie rozwoju populacja Rapa Nui mogła liczyć maksymalnie 17,5 tys. osób – wyjaśnia dr Puleston.

Czy taka liczba ludzi wystarczyła, żeby wznieść setki imponujących posągów? Na to pytanie uczeni nie odpowiadają.

wyborcza.pl

Duda, morderca Konstytucji i Dr No Kaczyński

Andrzej Duda w wywiadzie opublikowanym w „Dzienniku” ogłosił się umiarkowanym w „reformowaniu” sądów. Zatem kto jest nieumiarkowany? Wychodzi na to, że Zbigniew Ziobro, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński, który nieumiarkowanie – bo aż dwa razy – przybył do Pałacu Prezydenckiego, aby namawiać Dudę do nieumiarkowania.

Ile razy Duda złamał Konstytucję? Tego nawet Jacek Kurski nie zliczy, choć lubi rachować uczestników protestów. A Kaczyński ani razu nie złamał Konstytucji. Więc kto jest nieumiarkowany? Duda nie raz zamordował Konstytucję RP. Jaka zatem jest różnica między mordercą a seryjnym mordercą?

A Duda seryjnie morduje Konstytucję, Kaczyński ani razu. Szukając dla prezesa porównania, przypomina się stara postać filmowa Dr No, który nie mordował pojedynczo, ani seryjne, tylko planował zagładę.

Zagładą dla Polski jest wykluczenie z rodziny państw demokratycznych, z Unii Europejskiej, a do tego zmierzamy pod obecną władzą, jednym z najważniejszych elementów zagłady Dr No jest zniszczenie trójpodziału władzy, pozbawienie władzy sądowniczej niezależności.

Nie reforma, ale pokiereszowanie sądów. Oczywiście jest to reforma ze zdefmowaną facjatą, a Duda mówi, że tylko chce obić, zrobić limo.

Nie! Duda morduje, Dr No Kaczyński zgładza. Mylę się? Ależ o tej zagładzie – cywilizacyjnym Holocauście dla Polski – mówił prezydent Francji Emmanuel Macron na nobliwej uczelni, na paryskiej Sorbonie, za którą lata świetlne są nasze uniwersytety.

– Ten rząd powinien bardzo jasno wytłumaczyć polskiemu ludowi, że jeżeli wprowadzi swój program, musi zaproponować opuszczenie Europy – powiedział prezydent Francji.

Zagłada cywilizacyjna dla Polski. Politycy francuscy sporo wiedzą o Polsce, znają nasze siły i słabości, są wyrachowani, nie bez powodu ich najwybitniejszym dyplomatą był de Talleyrand. Francja przegrywa wojny, ale za kulisami potrafi sięgnąć po zwycięstwa.

Macron jest z tej francuskiej szkoły. Ma dla nas słowa współczucia, dla społeczeństwa obywatelskiego, które już raz z władzą PiS w lipcu wygrało. Macron odwołał się do polskich studentów i młodzieży – największej siły lipcowych Łańcuchów Światła – by organizowali debaty, przekonywali społeczeństwo polskie do pozostania w europejskiej rodzinie (jak to kiedyś w tytule zawarł Czesław Miłosz – w „Rodzinnej Europie”).

Dr No Kaczyński i morderca Konstytucji (seryjny) Duda szykują nam zagładę cywilizacyjną, taki sam Holocaust, jakim był PRL.

Macron mocno o polskim rządzie: jeżeli wprowadzi swój program, musi zaproponować opuszczenie Europy

27.09.2017

Francuski prezydent podczas spotkania ze studentami na paryskiej Sorbonie wyraził przekonanie, że działania rządu PiS zmierzają do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Wezwał też polską młodzież do organizowania debat publicznych na temat przyszłości Unii Europejskiej.

 

– Ten rząd powinien bardzo jasno wytłumaczyć polskiemu ludowi, że jeżeli wprowadzi swój program, musi zaproponować opuszczenie Europy – cytuje wypowiedź Macrona RMF FM.

Szerzej o półtoragodzinnym wystąpieniu na Sorbonie piszemy tutaj.

To nie pierwsza krytyczna wypowiedź Macrona na temat polskiego rządu. Pod koniec sierpnia w wywiadzie dla tygodnika „Le Point” skrytykował on postawę premier Beaty Szydło, która zapowiedziała, że polski rząd nie zmieni stanowiska w sprawie nowelizacji unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych.

„Jednoznacznie potępiam takie podejście i, szerzej, bardzo niepokojącą politykę polskiego rządu, który podważa solidarność europejską, a nawet państwo prawa.”

Macron: Polska na marginesie Europy

Wcześniej, podczas wizyty w Bułgarii francuski prezydent wyraził przekonanie, że Polska stawia się „na marginesie” Europy w „wielu kwestiach”.

Natomiast w kwietniu, gdy jeszcze starał się urząd prezydenta, zapowiedział, że jako głowa francuskiego państwa opowie się za sankcjami UE wobec Polski, która „naruszyła wszystkie zasady Unii”.

„Nie możemy tolerować kraju, który w Unii Europejskiej rozgrywa różnice kosztów społecznych (kosztów pracy – red.) i który narusza wszystkie zasady Unii” – powiedział polityk w wywiadzie dla dziennika „Voix du Nord”.

polsatnews.pl

Macron kolejny raz uderza w rząd PiS. Ma też osobisty apel do polskich studentów i młodzieży

tps, 27.09.2017

Emmanuel Macron na Sorbonie

Emmanuel Macron na Sorbonie (Ludovic Marin / AP / AP)

Emmanuel Macron przedstawił na paryskiej Sorbonie swoją wizję przyszłej Unii Europejskiej. W trakcie jego spotkania z młodzieżą padło też kilka słów na temat Polski. Niezbyt przyjemnych dla PiS.

Spotkanie poświęcone przyszłości UE zorganizowano na słynnym paryskim uniwersytecie wczoraj po południu. W debacie uczestniczyło kilkaset osób, choć część francuskich mediów donosi, że do środka nie wpuszczono studentów protestujących przed budynkiem przeciwko polityce Macrona.

Głównym punktem programu było oczywiście przemówienie francuskiego prezydenta. Macron zaproponował m.in. powołanie wspólnych europejskich sił interwencyjnych oraz stworzenie europejskiej obrony cywilnej. – Musimy iść dalej. Nie możemy oferować funduszy strukturalnych tym, którzy obniżają podatek ściągany z przedsiębiorstw. To byłaby Europa, która się nie jednoczy, tylko rozpada – mówił Macron.

Co ciekawe, francuski prezydent poświęcił też kilka słów Polsce. Niezbyt miłych dla władz w Warszawie.

Ten rząd powinien bardzo jasno powiedzieć swojemu społeczeństwu, że jeśli wcieli w życie swoje reformy, to będzie musiał zaproponować opuszczenie Europy

– oświadczył Macron. Jednocześnie zaapelował do polskiej młodzieży i studentów, by ci organizowali w swoim kraju debaty poświęcone przyszłości UE- jeśli chcą pozostać w europejskiej rodzinie.

Warszawa i Paryż poróżnione

To nie pierwsze mocne słowa francuskiego prezydenta pod adresem rządu PiS. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej Macron porównywał Jarosława Kaczyńskiego do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina czy tureckiego przywódcy Recepa Erdogana.

Już po wygranych wyborach i przeprowadzce do Pałacu Elizejskiego bardzo mocno skupił się na problemie tzw. pracowników delegowanych. Macron postuluje, by pracownicy w całej UE za tę samą pracę w krajach Unii dostawali taką samą płacę. Takie rozwiązanie uderzyłoby np. w polskie firmy transportowe, które byłyby zmuszone płacić swoim kierowcom tyle, ile zarabiają ich koledzy po fachu we Francji czy w Niemczech.

Tegoroczne Opole obejrzało 5 mld osób! „Prezes Kurski sam wszystkich liczył” [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

gazeta.pl

Szydło: Nie mam żadnych zastrzeżeń do Ziobry

Szydło: Nie mam żadnych zastrzeżeń do Ziobry

– Dzisiaj najważniejsza jest dobra reforma sądownictwa. To troska nas wszystkich – stwierdziła premier Beata Szydło w rozmowie z m.in. TVN24.

– Nie mam żadnych zastrzeżeń do ministra Ziobry. Muszę powiedzieć, że to jeden z bardziej pracowitych ministrów w naszym rządzie. Taka ilość zmian, którą on wprowadził, jest naprawdę imponująca – mówiła dalej, pytana o poranną wypowiedź Zofii Romaszewskiej.

Jak dodała, „dzisiaj najważneijsze jest to, że i prezydent i klub chcą reformy sądownictwa”.

Na Nowogrodzkiej trwa posiedzenie władz PiS.

 

Szydło do opozycji: Zreformujemy sądy i dokończymy te reformy, które rozpoczęliśmy. Wbrew waszym wrzaskom

– Spełnimy wszystkie zobowiązania wyborcze, bo to nasz znak firmowy. Spełnimy wszystkie zobowiązania wyborcze, wszystko to, czego oczekują Polacy i zreformujemy sądy i dokończymy reformy te, które rozpoczęliśmy. Wbrew waszym wrzaskom, temu co robicie – mówiła premier Beata Szydło w trakcie sejmowej debaty nad odwołaniem ministra rolnictwa. Jak dodała, minister Jurgiel to jeden z najlepszych ministrów w rządzie.

 

Gasiuk-Pihowicz: Ustawy PAD usprawniają tak samo wymiar sprawiedliwości jak wojska rosyjskie od dwóch lat wyzwalają wschodnią Ukrainę

– Trzeba powiedzieć wprost, ze ustawy, które zaprezentował prezydent są to ustawy, które są tak naprawdę kpiną z demokracji. Są pułapką na nasze prawa i wolności, które są zapisane w Konstytucji. Te ustawy, mówiąc wprost, usprawniają tak samo wymiar sprawiedliwości jak wojska rosyjskie od dwóch lat wyzwalają wschodnią Ukrainę. Propozycje prezydenta nie mają nic wspólnego z usprawnieniem wymiaru sprawiedliwości. Nigdy nie zgodzimy się na to, aby nasze prawa, zapisane w drodze Konstytucji, były zmieniane w drodze zwykłych ustaw – mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz na briefingu w Sejmie.

300polityka.pl

STAN GRY: PAD o pretensjach do niego za umiar, SE: Kaczyński zabronił atakowania PAD, Siedlecka: KRS dla PiS, SN dla PAD

— ZOFIA ROMASZEWSKA MOCNO O ZIOBRZE:http://300polityka.pl/live/2017/09/27/

— CEZARY ŻAK ZAGRA W UCHU JAROSŁAWA ZIELIŃSKIEGO: “- Tak, zagram w Jarosława Zielińskiego. Będzie to krótki epizod, ale znaczący. Przekonał mnie bardzo profesjonalnie napisany scenariusz. Realizacja też jest na wysokim poziomie. Generalnie nie angażuję się w politykę i ta rola nie wymagała ode mnie opowiedzenia się po którejś stronie barykady. Po prostu interesowała mnie kreacja artystyczna – powiedział nam Cezary Żak”.https://teleshow.wp.pl/tylko-w-wp-cezary-zak-potwierdza-wiemy-kogo-zagra-w-uchu-prezesa-nie-moglo-byc-innego-wyboru-6170284737898113a

— MORAWIECKI O POLSCE JAKO HUBIE MOTORYZACYJNYM, GAZOWYM I BANKOWYM: “Jesteśmy już hubem motoryzacyjnym, hubem gazowym, a teraz stajemy się hubem bankowym – centrum różnych funkcji wspierających w bankowości”. http://www.rp.pl/Banki/309269884-Z-JP-Morgan-staniemy-sie-centrum-bankowym.html

— MON OSTRZEGAŁO BBN – jedynka GPC: “Gdy ponad rok temu zwracałem uwagę urzędnikom, ale także panu prezydentowi, na pewne nieprawidłowości, które mają miejsce w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, to nazwano to próbą dezawuowania pracowników BBN-u. Trudno, żebyśmy się narzucali ze swoimi opiniami – powiedział wczoraj Polskiemu Radiu 24 Antoni Macierewicz, odnosząc się do sprawy eksperta BBN-u Czesława Juźwika, który do 1990 r. był oficerem komunistycznego kontrwywiadu wojskowego WSW”. http://gpcodziennie.pl/69203-monostrzegalobbn.html

— GORTAT DUMNY Z PREZYDENTA DUDY: “Marcin Gortat, obecnie jedyny polski koszykarz w najlepszej koszykarskiej lidze świata został zapytany podczas ostatniej konferencji prasowej o prezydenta Andrzeja Dudę. „Jestem dumny z niego i z wartości, które reprezentuje” – powiedział sportowiec”. https://dorzeczy.pl/kraj/42526/Marcin-Gortat-Jestem-dumny-z-prezydenta-Dudy-i-z-wartosci-ktore-reprezentuje.html

— POLACY CHCĄ DOBREJ ZMIANY, NIE DOBREJ REWOLUCJI – mówi prezydent Andrzej Duda w rozmowie z Piotrem Zarembą w DGP: “Niektórzy ludzie próbują wytworzyć takie wrażenie. Szkodząc tyleż mnie, co Prawu i Sprawiedliwości. Różnimy się co do metod, ale nie co do celów. Zmiana musi być głęboka, ale nie musi być rewolucyjna. Nieprzypadkowo ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym”.

— JEŚLI KTOŚ MA DO MNIE PRETENSJE ZA PEWIEN UMIAR… – dalej Duda mówi Zarembie: “To proszę mi wskazać punkt w programie PiS, gdzie zapowiadaliśmy wygaszenie całego Sądu Najwyższego. Albo wybór wszystkich 15 członków KRS głosami samego PiS. To ja nawiązuję do programu PiS – pomysłem skargi nadzwyczajnej czy zamiarem wprowadzenia ławników do Sądu Najwyższego. To są zmiany prospołeczne. Jeśli ktoś ma do mnie pretensje za pewien umiar, to odpowiem: dlatego właśnie Polacy wybrali mnie na prezydenta. Nie dlatego, że chciałem dzielić, a dlatego, że chciałem łączyć. Oni chcą dobrej zmiany, nie dobrej rewolucji”.

— NIE ZAPOMINAM SKĄD SIĘ WYWODZĘ – dalej PAD: “Nie zapominam, skąd się wywodzę. Ale chcę zmian, które okażą się trwałe i będą przyjęte. Moim zdaniem Polacy nie chcą wyrzucenia jednego dnia całego Sądu Najwyższego i nie chcą podporządkowania KRS tylko jednej partii”.

— PAD NA PYTANIE O RELACJE Z MON: “Nie widzę tu na razie zmian na lepsze”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/559044,prezydent-dla-dgp-o-reformie-sadow.html

— TO SPÓR O DOMINACJĘ I KONTROLĘ – Piotr Zaremba na wPolityce: “To są motywy polityczne. Ale co to ma wspólnego z oczyszczaniem, z rewolucją? To wyłącznie frazeologia osłaniająca spór o dominację i kontrolę. PiS jest gotów zakwestionować całą reformę (choć 80 procent jego postulatów jest w projekcie prezydenckim spełniona), bo woli brak oczyszczenia, ale taki za który można obwinić prezydenta, niż naprawę sądów z minimalnym dopuszczeniem innych sił i instytucji. Ot i cała tajemnica obecnego sporu”. https://wpolityce.pl/polityka/359493-prezydent-chce-aby-nie-cala-pietnastka-czlonkow-krs-byla-wybrana-glosami-partii-rzadzacej-to-spor-o-dominacje-i-kontrole?strona=2

— KRS DLA PIS, SN DLA PAD – EWA SIEDLECKA O PODZIALE ŁUPÓW: “Izba polityczna w Sądzie Najwyższym, której skład wyznaczy prezydent Andrzej Duda. I specjalny prokurator na konkretnych sędziów wyznaczany przez prezydenta, a dla sędziów powszechnych – przez ministra. To, obok „skargi nadzwyczajnej” i ławników w Sądzie Najwyższym, autorskie prezydenckie rozwiązania. Z ujawnionych we wtorek projektów prezydenta Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa wynika, że proponuje on podział łupów: dla niego – Sąd Najwyższy, dla PiS – KRS”. http://siedlecka.blog.polityka.pl/2017/09/27/prezydent-dzieli-lupy/?nocheck=1

— PIOTROWICZ O PRACACH NAD PROJEKTEM DUDY W SEJMIE: “W poniedziałek minister Krzysztof Szczerski powiedział, że Andrzej Duda nie oczekuje, żeby parlament był notariuszem jego projektów. Widać więc, że prezydent liczy się z tym, że nad jego propozycjami będą się toczyły prace parlamentarne. Zresztą, propozycje prezydenta, szczególnie te prospołeczne, są w pełni do zaakceptowania. Problem jest z postulatem większości 3/5, ale widać, że i tu jest w pewnym zakresie zgodność naszych stanowisk, bo prezydent zauważył, że może być trudność w osiągnięciu takiej większości. Prezydent to dostrzegł i szuka rozwiązania pozwalającego wybrnąć z tego problemu. Choć powiem uczciwie – miałem pewien żal, że ustawy nie zostały podpisane przez prezydenta, tym bardziej że wiele postulatów Andrzeja Dudy zostało w nich uwzględnionych. Ale nie wracamy do tego, co było, pracujemy nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Cieszymy się, że prezydent jest zainteresowany głęboką reformą, również ze zmianami o charakterze personalnym”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/stanislaw-piotrowicz-ocenia-prezydent-nie-zaskoczy_1019829.html

— SAMOTNOŚĆ PREZYDENTA – Paweł Wroński w GW: “Margines politycznego działania Andrzeja Dudy jest niewielki. Poparcie dla jego propozycji w Sejmie faktycznie nie istnieje. To nie PiS, ale opozycja w trakcie debaty będzie wytykała błędy projektów, ich dziwaczność i niezgodność z konstytucją. Propozycje przedstawione przez prezydenta są do przyjęcia dla Jarosława Kaczyńskiego. PiS może ewentualnie zgłaszać poprawki zaostrzające proponowane rozwiązania „w imieniu suwerena, który domaga się radykalnych zmian w sądownictwie”. Na koniec prezydent będzie mógł poprzeć przerobioną ustawę albo zawetować własny zniekształcony projekt”. http://wyborcza.pl/7,75968,22430918,kto-jest-z-andrzejem-duda-czyli-samotnosc-prezydenta-jego.html

— KACZYŃSKI ZABRONIŁ ATAKOWAĆ DUDĘ – SE: “Mimo że w nieoficjalnych rozmowach ważni politycy PiS krytykują prezydencką ustawę o sądach, to oficjalnie mają trzymać się w tej sprawie wytycznych Jarosława Kaczyńskiego (68 l.), który zabronił atakować Andrzeja Dudę (45 l.). „Super Express” dotarł do wewnętrznego przekazu dla polityków PiS w tej sprawie”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/kaczynski-zabroni-atakowac-dude-co-sie-stalo_1019858.html

— KULISY PAŁACOWEJ OPERACJI ANTY-PIS – opisuje Magdalena Rubaj w Fakcie:“– Pręży muskuły i chce nam pokazać, że poważnie myśli o zmianach w konstytucji w perspektywie tego całego referendum – mówi nam polityk PiS i dodaje, że Duda chciał tym wkurzyć prezesa”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/prezydent-andrzej-duda-zaproponowal-projekty-ustaw-o-krs-i-sn/p5wkm4h

— USTAWY W SEJMIE, PIS ROZBAWIONY – Wojciech Czuchnowski i Iwona Szpala w GW: “– Widać, że prezydentowi się trochę nogi poplątały w tym jego tańcu – komentuje polityk z Nowogrodzkiej. – Cóż, przyglądamy się z zainteresowaniem. I jeśli tak ma wyglądać to wybijanie się na niepodległość, nie mamy nic przeciwko temu – ironizuje nasz rozmówca”.

— CZUCHNOWSKI I SZPALA O KULISACH SPOTKANIA U PAD: “– Na nasz widok prezydent Duda powiedział, że są wszyscy, którzy tworzą w Sejmie większość potrzebną do zmiany konstytucji. Gdy zapytałem, dlaczego w tak pilnym trybie zwołał konsultacje, odparł, że chciałby znać nasze deklaracje, by nie ośmieszać się projektem, który nie ma szans przejść – opowiada jeden z uczestników spotkania delegacji klubów parlamentarnych, które w poniedziałek po południu zwołał prezydent Andrzej Duda”. http://wyborcza.pl/7,75398,22430892,prezydenckie-ustawy-o-sadach-w-sejmie-pis-troche-mu-sie-nogi.html

— ANDRZEJ STANKIEWICZ O NIEZADOWOLENIU PIS Z DUDY – TARGI SIĘ DOPIERO ZACZYNAJĄ: “Cierpkich słów Dudzie nie szczędzi też skonfliktowany z nim wiceprezes PiS Antoni Macierewicz. — Te fragmenty, które zostały upublicznione, dalece odbiegają od potrzeb, przed którymi stoi dzisiaj Polska. Zmiany w sądownictwie muszą być bardzo głębokie — stwierdził. Takie głosy ważnych ludzi w resorcie sprawiedliwości i w PiS oznaczają, że wraz ze zgłoszeniem prezydenckich propozycji polityczne targi w obozie władzy dotyczące reformy sądów się nie kończą. One dopiero się zaczynają”. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prezydent-chce-czystki-wsrod-sedziow/7fj68gn

— W USTAWACH CHODZI O GRĘ O AMBICJE – Michał Szułdrzyński w RZ: “Dlaczego więc wybuchł tak poważny konflikt? Jest to spór ambicjonalny. Duda zawetował ustawy, które godziły w jego ambicje i zabierały mu kompetencje. To z kolei uraziło ambicję Jarosława Kaczyńskiego, który chciał być głównym rozgrywającym w polskiej polityce i bardzo niechętnie patrzył na aspiracje głowy państwa. Prezydent na końcu przedstawił projekty ustaw, których najważniejszą różnicą w porównaniu z zawetowanymi w lipcu jest to, że ograniczają apetyty Zbigniewa Ziobry. Gra w ambicje trwa nadal, bo zarówno Kaczyński, jak i Ziobro z pewnością wykorzystają każdą okazję, by uderzyć w prezydenta. I nie jest to dobra wiadomość”.

— GIERTYCH UWAŻA, ŻE KACZYŃSKI OGRAŁ DUDĘ: https://opinie.wp.pl/roman-giertych-kaczynski-ogral-prezydenta-6170315528759425a

— DR JAROSŁAW FLIS O POZORNYCH ZYSKACH ZE ZMIANY ORDYNACJI – pisze w RZ: “Jarosław Kaczyński poruszył w Przysusze sprawę likwidacji JOW. Z prawnego punktu widzenia jest to też teoretycznie proste – można wrócić do wcześniejszego rozwiązania. Zapewne w jednym czy w drugim mieście partia poniosła z tego tytułu bolesne straty i działacze wyrobili sobie na tej podstawie opinię, którą zaszczepili partyjnemu kierownictwu. Jeśli jednak porównać wyniki sejmowych partii we wszystkich gminach, gdzie w 2014 roku wprowadzono JOW w miejsce ordynacji proporcjonalnej, to straty, które z tego tytułu poniosło PiS, są absolutnie marginalne – ogólny bilans przesunął się na niekorzyść PiS o 12 z 5543 radnych, których wybiera się w takich gminach”. http://www.rp.pl/Kraj/309269893-Flis-Przedwyborcze-manewry-z-ordynacja.html

— POLACY WIDZĄ DZISIEJSZĄ WŁADZĘ NA TLE RZĄDÓW PO – Roman Graczyk w RZ: “Prywatyzacja kamienic warszawskich, afera hazardowa, afera informatyczna, rozmowy przy ośmiorniczkach u „Sowy i Przyjaciół”… Te i inne tego typu sprawy, a także – istotne dla ludzi nastawionych modernizacyjnie i propaństwowo – przekonanie, że rządy PO–PSL dryfowały, zamiast reformować Polskę, sprawiają, że widzi się dzisiejszą władzę PiS na tle wczorajszej władzy PO–PSL. Tak jak kiedyś Polacy widzieli rządy niedemokratyczne Piłsudskiego po 1926 r. na tle anarchicznych i tolerujących złodziejstwo rządów sprzed zamachu majowego. Tak jak Niemcy – to porównanie drastyczniejsze – widzieli rządy Hitlera na tle rozkładowych rządów Republiki Weimarskiej. Nie utożsamiam systemu Kaczyńskiego z systemem III Rzeszy, lecz wskazuję na analogiczną rolę powszechnych negatywnych ocen poprzedniego liberalno-demokratycznego porządku dla akceptacji systemu, który nastał po nim”.

— DRUGA MŁODOŚĆ UNII – Marek Beylin: “Ale dzisiejszą Europą rządzą nie tylko strach i rozczarowania, lecz także demokratyczne aspiracje, zwłaszcza wśród młodych. A to oni rozstrzygną ostatecznie, kto wygra tę wielką wojnę o oblicze narodów”. http://wyborcza.pl/7,75968,22428488,juz-po-europie-przedwczesna-radosc-pis-i-afd.html

— GW NA JEDYNCE O TYM, O CZYM NIE MÓWI MEN WS REFORMY: “Pomiędzy szkołami krążą uczniowie np. z SP nr 10 w Bydgoszczy. Idą kilometr do Gimnazjum nr 27, gdzie mają pracownie fizyczne i chemiczne. W podstawówce ich nie ma. Krążą też nauczyciele, którzy w wyniku reformy muszą w kilku szkołach zbierać godziny do pełnego etatu. Mówią o sobie „szkołokrążcy” lub „nauczyciele objazdowi”. W Warszawie takich nauczycieli jest 10 razy więcej niż przed rokiem. Na wsi bywa jeszcze gorzej. Pisaliśmy np. o nauczycielce z Mazowsza, która uczy niemieckiego w czterech szkołach. Codziennie co dwie godziny jedzie do kolejnej szkoły. Najdłuższy dystans między nimi: 40 km”. http://wyborcza.pl/7,75398,22430992,czego-nie-mowi-minister-zalewska-o-reformie-edukacji-lekcje.html

 

300polityka.pl

Drobny druczek w projekcie ustawy o SN

Żyję w kraju, w którym lider rządzącej partii nienawidzi demokracji, prezydent jej nie rozumie, a premier poznaje swoje poglądy z SMS-ów.

Program „Make Poland Great Again” jest potrzebny, ale daleki od ideału

Po pierwszych odcinkach nowego programu duetu Make Life Harder wiemy już, że jeszcze nie otrzymaliśmy satyrycznego programu publicystycznego, na jaki czekaliśmy. Wypada jednak docenić chęci.

Produkowany dla serwisu Gazeta.pl program Rafała Żabińskiego i Jakobe Mansztajna, lepiej znanych jako Make Life Harder, wyraźnie inspirował się amerykańskimi formatami, łączącymi poważne tematy, najczęściej polityczne, z satyrycznym, stand-upowym podejściem. Oczywistymi przykładami są tu John Oliver i Stephen Colbert, a także niektóre segmenty „Saturday Night Live” czy „Daily Show”. Nietrudno też zgadnąć, że sukces „Ucha prezesa” dał twórcom „Make Poland Great Again” do myślenia: Polki i Polacy lubią śmiać się z rządzących, opozycji i ich harców.

Formuła jest taka: prowadzący, a w tym wypadku nawet dwóch, odnosi się do bieżących wydarzeń, łącząc publicystykę z satyrą, a więc uczą nas czegoś, bawiąc. Wspomagają się przy tym materiałami wideo i grafikami, absolutnie nie powstrzymując się przed dosadnymi komentarzami.

„Make Poland Great Again” i cień Johna Olivera

W pierwszym odcinku „Make Poland Great Again” (ustalmy skrót „MPGA”) wyraźnie jeszcze szukało własnej tożsamości. Dostaliśmy w zasadzie kilkanaście minut powtarzania tematów i memów, które internetowi komentatorzy zdążyli już dawno przerobić, a na które Żabiński i Mansztajn generalnie nowego pomysłu nie mieli.

Prawdziwą twarz programu zobaczyliśmy jednak w kolejnych dwóch epizodach, gdzie ukonstytuowała się formuła bliźniacza do tego, co w HBO robi Oliver. I choć sami twórcy odnieśli się do takiego porównania, niejako je zbywając, podobieństwa są nie do przeoczenia: zaczynamy od kilku krótkich newsów, tematów luźniejszych, jak tort jednego europosła zjedzony przez drugiego europosła, następnie zaś zdecydowanie więcej czasu poświęcamy tematowi głównemu, gdzie mamy już do czynienia z czymś na pograniczu publicystyki.

Bo zwłaszcza w przypadku reparacji wojennych, których rząd Polski ma się domagać od Niemiec, „MPGA” podeszło do tematu na poważnie, po dziennikarsku dogrzebując się do faktów i prezentując obiektywne, rzeczowe spojrzenie na sprawę. Rzecz jasna przekaz przykryto tu grubą warstwą żartów, a prowadzący robili wiele, by nie wypaść zbyt poważnie, duch Olivera wyraźnie majaczył jednak gdzieś w tle.

Make Life Harder nie zrobią „Ucha prezesa”

Oczywiście, do poziomu komika-dziennikarza z HBO, który właśnie odebrał za swój program nagrodę Emmy, sporo jeszcze brakuje. I to na obu polach, zarówno dziennikarskim, jak i satyrycznym. Poruszane tematy bynajmniej nie są wyczerpywane (nieco ponad dziesięć minut to na to za mało), Żabińskiemu i Mansztajnowi brakuje charyzmy Olivera czy Colberta, a większość żartów to jednak pudła (zwłaszcza gdy prowadzący odnoszą się do swojego programu albo podśmiewają z samych siebie).

Prawda jest jednak taka, że Polska programu takiego jak „MPGA” po prostu potrzebuje. Bo to program idealny na nasze czasy, o polityce czy gospodarce mówiący nie językiem elit, ale mową internetu, przeciętnych ludzi. Czy istnieje inny sposób na przekazanie szerokiej rzeszy odbiorców faktów dotyczących reparacji wojennych czy akcji „Sprawiedliwe sądy”, bez pudrowania tego wszystkiego makijażem klauna? Wątpliwe. Tak wyglądają dzisiejsze medialne realia i można się z tym nie godzić i wołać na puszczy albo spróbować zagrać według nowych reguł.

Po słabym pierwszym odcinku „Make Poland Great Again” próbuje ustalić, jakie miejsce na polskiej scenie satyrycznej chce zająć. Komentarz poprzez parodię uprawia już „Ucho prezesa” i ma tu niewątpliwą przewagę, wydaje się więc, że miejsca na powtórkę nie ma. Żabiński i Mansztajn, mimo że się przed tym bronią, mogą tylko iść ścieżką Johna Olivera i wciąż robić z siebie pajaców, będąc jednak narzędziami w rękach przygotowujących im materiały świetnych dziennikarzy politycznych i społecznych.

polityka.pl

„Make Poland Great Again”

https://www.youtube.com/user/gazetapl

Prezydent dzieli łupy

27.09.2017
środa

Izba polityczna w Sądzie Najwyższym, której skład wyznaczy prezydent Andrzej Duda. I specjalny prokurator na konkretnych sędziów wyznaczany przez prezydenta, a dla sędziów powszechnych – przez ministra. To, obok „skargi nadzwyczajnej” i ławników w Sądzie Najwyższym, autorskie prezydenckie rozwiązania
Z ujawnionych we wtorek projektów prezydenta Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa wynika, że proponuje on podział łupów: dla niego – Sąd Najwyższy, dla PiS-u KRS.

KRS

Ustawa o KRS, to nie nowa ustawa – jak chciał PiS – ale nowelizacja ustawy dziś obowiązującej. Prezydent, zgodnie z planami PiSu, przewiduje przerwanie kadencji przedstawicieli sędziów dziś zasiadających w KRS i wybranie nowych. Nowych sędziów do KRS wybierze Sejm większością 2/3 głosów, co oznacza, że trzeba się będzie porozumieć z opozycja. Ale jeśli się nie uda – w drugiej turze odbędzie się głosowanie imienne i każdy poseł może wskazać tylko jednego sędziego. To znaczy, że PiS będzie miał w tym głosowaniu fory, choć wynik będzie też od liczby kandydatów do wyboru, liczby miejsc, których nie udało się obsadzić w pierwszej turze, i od dyscypliny wśród opozycji. Ale wydaje się, że PiS będzie miał przy obsadzie KRS decydujący głos.

W projekcie prezydenckim nie ma szalenie kontrowersyjnego rozwiązania które było w zawetowanej przez niego ustawie PiSu: by KRS podzielić na dwie izby: polityczną i sędziowską. I, by izba polityczna mogła blokować sędziowską. Byłoby to skrajnym upolitycznieniem KRS, która – według konstytucji – ma stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Prezydent w swoim projekcie pozbawia ministra-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę decydującego głosu w sprawie powoływania asesorów. Według uchwalonych niedawno przez PiS przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Szkole Sędziów i Prokuratorów, to wyłącznie Ziobro miał decydować, kto zostanie asesorem (asesor ma wszelkie uprawnienia sędziego). Tymczasem prezydent proponuje, by KRS miała prawo sprzeciwu wobec mianowania konkretnej osoby asesorem przez ministra.

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy ma należeć do prezydenta. To on będzie ogłaszał o wolnych miejsca w SN. To on będzie wręczał – lub nie – nominacje sędziom rekomendowanym rzez Krajowa Radę Sądownictwa. To on zdecyduje, który sędzia będzie mógł orzekać po ukończeniu 65 roku życia. Bo prezydencki projekt – jak zawetowany projekt PiSowski – obniża wiek stanu spoczynku sędziów SN z 70 do 65 lat. Wiadomo, że 65 lat w listopadzie skończy obecna pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf. A wszystkich sędziów, którzy w najbliższym czasie osiągnął ten wiek jest ok 40 procent.

Prezydencki projekt nie przewiduje rozwiązania dzisiejszego Sądu Najwyższego i powołania nowego. To blokuje plany PiSu wymiany sędziów SN. Ale przewiduje za to, że sędzią SN nie będzie mogła być osoba, która była funkcjonariuszem lub pracownikiem byłych organów bezpieczeństwa państwa w PRL lub przez IPN uznana zostanie za tajnego współpracownika tych służb. A także gdy w oświadczeniu lustracyjnym przyznała się do takiej współpracy.
To, mocno wątpliwa konstytucyjnie, zmiana filozofii ustawy lustracyjnej, według której karane utratą prawa do zajmowania stanowiska jest tylko kłamstwo w oświadczeniu lustracyjnym.

Sędzią SN nie będzie też mogła być osoba, która oprócz polskiego, na także obywatelstwo innego kraju. Tak więc może się okazać, że z Sądu Najwyższego musiałoby odejść więcej, niż 40 procent sędziów.
Przerwanie kadencji sędziów z powodu zmiany reguł gry jest sprzeczne nie tylko z konstytucja, ale też z orzecznictwem Trybunału Praw Człowieka (sprawa węgierskiego prezesa Sądu Najwyższego Andasa Baki).

Izba Polityczna w SN

W Sądzie Najwyższym mają powstać dwie nowe Izby: Dyscyplinarna i Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ta druga powinna się raczej nazywać Izbą Polityczną, bo to do niej będą trafiały wszelkie sprawy politycznej natury: rozpoznawanie protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego, stwierdzanie ważności wyborów i referendum i „inne sprawy z zakresu prawa publicznego, w tym sprawy z zakresu ochrony konkurencji, regulacji energetyki, telekomunikacji i transportu kolejowego” czyli sprawy kluczowych dla infrastruktury państwa braną. A do tego odwołania od decyzji Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i odwołania od uchwał Krajowej Rady Sądownictwa (np. gdy nie zarekomenduje jakiejś kandydatury sędziowskiej prezydentowi). A także skargi dotyczące przewlekłości postępowania , i nowa, czwarta instancja sądowa, czyli „skarga nadzwyczajna”.

Najważniejsze, że pełną kontrolę nad obsadą tej Izby będzie miał prezydent. Izba zostanie bowiem powołana całkiem od zera, a prezydent zdecyduje, ilu będzie liczyła sędziów. I wybierze ich spośród kandydatów zgłoszonych przez Krajowa Radę Sądownictwa. A wiec „polityczna” izba Sądu Najwyższego zostałaby skomponowana od zera przez prezydenta Andrzeja Dudę.

To samo w przypadku nowej Izby Dyscyplinarnej – wszystko zależało od prezydent. On też wybierze prezesów tych izb, spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez sędziów.

Specjalny prezydencki prokurator

Prezydent wprowadził też nowość, której nie było w zawetowanej przez niego PiSowskiej ustawie o SN. Coś w rodzaju specjalnego prokuratora, którego będzie powoływał sam, bez niczyjego współudziału czy choćby konsultacji. Będzie go powoływał dla rozprawy z konkretnym sędzią. Ten prokurator będzie się nazywał Nadzwyczajnym Rzecznikiem Dyscyplinarnym i będzie mógł albo sam wszcząć sprawę przeciwko sędziemu, albo przejąć dowolna sprawę, która już toczy się przed sądem dyscyplinarnym, Będzie mógł też podjąć na nowo sprawę już prawomocnie zakończoną.

W ten sam sposób prezydent chce zmienić ustawę o ustroju sadów powszechnych. Tam takiego Nadzwyczajnego Rzecznika powoływać miałby minister-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

To przepis, dzięki któremu można się będzie pozbywać sędziów z Sądu Najwyższego i sadów powszechnych. A przynajmniej odsuwać ich od orzekania i z funkcji, na czas trwania sprawy dyscyplinarnej .

Propozycje prezydenta, tak, jak propozycje PiS, sa sprzeczne z konstytucją i standardami wyznaczanymi przez orzecznictwo Trybunału praw Człowieka i opinie Komisji Weneckiej. Jednak ani Trybunał w Strasburgu, ani Komisja Wenecka nie mogą tych ustaw uchylić. Jeśli jakiś wyrzucony sędzia poskarży się – jak prezes węgierskiego SN Andras Baka – do Strasburga, zapewne wygra. Ale wywalczy – jak Baka – najwyżej odszkodowanie. Zmian, które w międzyczasie zostaną w Sądzie Najwyższym dokonane taki wyrok nie odwróci. Tak, jak nie odwrócił ich na Węgrzech.

Prezydent zaproponował PiS-owi deal: dla was Krajowa rada Sądownictwa, dla mnie Sąd Najwyższy. Wydaje się mało prawdopodobne, by PiS się na to zgodził. Jeśli się nie zgodzi – prezydent, odmawiając podpisu pod kolejnymi ustawami o SN i KRS przyrządzonymi przez PiS zablokuje zmiany w tych instytucjach. I to wcale nie jest złe rozwiązanie.

siedlecka.blog.polityka.pl

„Nie składamy parasolek” – przed nami Czarny Wtorek

Strajk Kobiet ponownie wzywa Polki do wyjścia na ulice. 3 października, w rocznicę Czarnego Protestu, organizuje Czarny Wtorek.

W ponad 44 miastach w Polsce niebo znów przysłonią czarne parasolki. W okrągłą rocznicę pierwszego Czarnego Protestu, 3 października, Strajk Kobiet zorganizuje „Wielką Zbiórkę”. „Nie tylko po to, żeby wspominać. Nie tylko po to, żeby pokazać siłę, która wtedy się w nas obudziła. W tym roku wychodzimy, bo nie składamy parasolek” – piszą organizatorki na facebookowej stronie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Jak informują, „organizacje antykobiece szykują kolejne projekty odebrania nam wolności i godności i zbierają pod nimi podpisy (w tym za całkowitym zakazem aborcji)”. Dlatego zachęcają Polki, by wyszły na ulice i po raz kolejny zademonstrowały swoje niezadowolenie: „właśnie teraz, w tych czarnych czasach”.

Podczas protestu będą zbierane podpisy pod projektem „Ratujmy Kobiety 2017”. W zbiórce może uczestniczyć każdy, wystarczy wejść na stronę i pobrać formularz.

Rok temu, w Czarny Poniedziałek, masowe strajki kobiet powstrzymały Prawo i Sprawiedliwość przed wprowadzeniem całkowitego zakazu przerywania ciąży. „Niech nas zobaczą, niech nas usłyszą, niech widzą, że się nie boimy” – mobilizują organizatorki, które nagrały specjalny spot (wyżej), zachęcający do udziału w kolejnej odsłonie protestu.

polityka.pl

PiS przesunie termin wyborów samorządowych? Terlecki informuje o „ofensywie politycznej”

26.09.2017

We wtorek 26 września odbyło się drugie już spotkanie posłów z kilku województw z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim. Jak poinformował wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, tematem rozmów była „ofensywa polityczna PiS w nowym sezonie politycznym”.

Jak informuje dziennik „Rzeczpospolita”, tematami rozmów Jarosława Kaczyńskiego z posłami z kilku województw była m.in. ustawa Gowina, reforma sądownictwa, ustawa dekoncentrująca media oraz ordynacja wyborcza.

W rozmowie z dziennikiem jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości przekazał, że lider Prawa i Sprawiedliwości miał zapowiedzieć, że wybory samorządowe nie odbędą się 11 listopada. Ma dojść do modyfikacji kodeksu wyborczego i przesunięcia daty. – Kaczyński przyznał, że data 100-lecia niepodległości ma łączyć, a nie dzielić – przekazał rozmówca „Rzeczpospolitej”.

Wtorkowe spotkanie z parlamentarzystami z południowo-zachodnich okręgów Polski było drugim z czterech zaplanowanych w tych dniach.

Już w czerwcu prezydencki minister Paweł Mucha mówił o możliwej zmianie terminu wyborów samorządowym. – Data, która jest zdeterminowana przepisami kodeksu wyborczego wyborów samorządowych to jest 11 listopada, natomiast pojawiają się takie głosy, także w toku konsultacji, jakie pan prezydent prowadzi, że zasadne byłoby rozdzielenie tych dat – mówił.

wprost.pl

Andrzej Chyra atakuje Jarosława Kaczyńskiego: Nie zna języków, nie podróżuje po świecie

W wywiadzie dla portalu NaTemat.pl Andrzej Chyra odniósł się do swoich słów o „niebyciu Polakiem”. Aktor zauważył, że jego wypowiedź została wyrwana z kontekstu, po czym winą za rzekomo zły obraz Polaków na świecie obarczył prezesa PiS.

– Sporo podróżuję, rozmawiam z ludźmi. Wymyśliłem na potrzebę rozmów z nimi, że jakąś formą wyrażenia mojej niezgody na to, co się dzieje w Polsce, będzie właśnie mówienie, że jestem z Polski, zamiast przyznawanie się do bycia Polakiem. W obecnej sytuacji wolę być Europejczykiem niż zaściankowym, zakompleksionym Polakiem – powiedział Andrzej Chyra w rozmowie z NaTemat.pl.

– To zamknięcie w sobie zwolenników „dobrej zmiany” w dużym stopniu może wynikać z tego, że prezes Kaczyński nie zna języków i nie podróżuje po świecie – dodał Chyra. – Rzeczywiście nie czuję się dziś dumny z tego, że Polacy znów za granicą są postrzegani jako osoby pełne kompleksów, zaściankowe, które nie znają języków, w związku z czym nie podróżują i nie znają świata. To sprawia, że zamykamy się w sobie, jesteśmy niechętni lub wręcz wrodzy wobec wszelkiej odmienności. To nie jest powód do dumy.

Aktor uważa również, że rząd PiS próbuje na siłę „rechrystianizować” zachodnią Europę: – Nasi rodacy nie leczyli już na Zachodzie swoich kompleksów, nie byliśmy postrzegani jako wrogowie ludzi obcych nam ze względu na obyczaje, kulturę czy religię. Mówiono, że jesteśmy otwarci i przyjaźni. (…) Przez wieki byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, a dziś rząd „dobrej zmiany” próbuje dokonywać swoistej rechrystianizacji zachodniej Europy. A przecież chrześcijanie powinni przede wszystkim pomagać innym.

dziennik.pl

Osobny budżet strefy euro, wspólna unijna armia… Emmanuel Macron przedstawia własną wizję Unii Europejskiej

Europa jest zbyt słaba, zbyt wolna, zbyt nieskuteczna – powiedział we wtorek prezydent Francji Emmanuel Macron na Sorbonie w Paryżu, gdzie wzywał do odświeżenia wizerunku Unii Europejskiej i przedstawił wizję zreformowanej UE.

Nowelizacja unijnej dyrektywy w sprawie pracowników delegowanych, wzmocnienie Unii Europejskiej w wymiarze obrony i bezpieczeństwa, wspólny budżet obronny, europejski urząd azylowy czy też wprowadzenie w UE podatku od transakcji finansowych – to jedne z najważniejszych pomysłów prezydenta Francji w celu odnowy i zacieśnienia integracji w UE.

W trwającym ponad półtorej godziny wystąpieniu Emmanuel Macron nakreślił wizję wzmocnienia i odnowy integracji europejskiej. Poruszył też takie kwestie jak wspólny program finansowania integracji i szkoleń dla uchodźców, europejska straż graniczna; europejska obrona cywilna do walki z klęskami żywiołowymi; lepsza współpraca służb wywiadowczych i powołanie dla nich europejskiej akademii, a także osobny budżet strefy euro, utworzenie jednolitego unijnego rynku cyfrowego czy też wprowadzenie w UE podatku od transakcji finansowych.

Według Macrona, jedyną droga ku wspólnej przyszłości jest „ponowne ustanowienie fundamentów suwerennej, zjednoczonej i demokratycznej Europy”. Każdy przyzwyczaił się do tego, by nie mówić, co myśli. Ta taktyka do niczego nie prowadzi – powiedział Macron. Razem przeszliśmy wiele, nie zapominajmy lekcji, jaka z tego płynie. Zdaniem prezydenta, dla wielu krajów, takich jak Bułgaria czy Polska, wstąpienie do UE było prawdziwą nadzieją na przyszłość.

Macron podkreślił, że podstawą w Europie jest wspólne bezpieczeństwo. Dlatego zaproponował powołanie unijnej wspólnej siły interwencyjnej, a także wspólnego budżetu obronnego. To, czego brakuje Unii najbardziej, kontynuował, to wspólna strategia obrony. W przemówieniu poruszył również ideę współpracy między państwami w walce z terroryzmem.

Kryzys migracyjny według Macrona będzie trwał jeszcze długo. Dlatego, jego zdaniem, musimy wspólnie bronić swoich granic. W tym celu Macron zaproponował utworzenieunijnego urzędu azylowego, który będzie miał za zadanie przyspieszyć i zharmonizować rozpatrywanie wniosków składanych przez uchodźców.

Macron kładł też nacisk na walkę z dumpingiem socjalnym w UE, apelując o zaostrzenie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Ponadto zaproponował harmonizację podatku dochodowego od osób prawnych. Francuski prezydent chce również przeprowadzić dyskusję w celu określenia płacy minimalnej w UE i poziomów składek na ubezpieczenia społeczne.

Macron opowiedział się też za osobnym budżetem strefy euro, dzięki któremu kraje wspólnej waluty będą mogły razem finansować inwestycje i zapewnić strefie stabilność w przypadku kryzysów. Zaproponował też powołanie ministra finansów strefy euro.

Jego zdaniem, budżet strefy euro byłby zasilany przede wszystkim dzięki opodatkowaniu gigantów internetowych takich jak Facebook, Amazon czy Google w krajach, gdzie uzyskują one dochody, a nie tam, gdzie są zarejestrowane. Jako drugie źródło wskazał tzw. podatek węglowy związany z emisjami CO2. Nie wykluczył, że w dalszej kolejności budżet strefy euro byłby finansowany z budżetów krajowych.

Kolejną propozycją prezydenta Francji jest utworzenie jednolitego unijnego rynku cyfrowego oraz powołanie europejskiej agencji innowacji, która będzie wspierała w UE internetowe firmy typu start-up i finansowała badania nad sztuczną inteligencją.

Wprowadzenie w UE podatku od transakcji finansowych i przeznaczenie uzyskanych w ten sposób nowych środków na pomoc rozwojową to następny pomysł Macrona, by odświeżyć wizerunek Europy.

Macron poparł też wprowadzenie ponadnarodowych list w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Listy te umożliwiłyby zajęcie 73 miejsc opuszczonych przez brytyjskich posłów i miałyby stanowić symboliczną odpowiedź na Brexit. Zaznaczył, że Wielka Brytania wciąż ma swoje miejsce w Europie.

Szef państwa francuskiego chce zreformować Wspólną Politykę Rolną w celu zapewnienia suwerenności żywnościowej w Europie. Chodzi o to, by chronić nas od dużych rynków globalnych, a także umożliwić większą elastyczność dla krajów i ograniczyć biurokrację. Chce też ustanowić „europejską siłę kontrolną” w celu zagwarantowania bezpieczeństwa żywnościowego.

Propozycje mające na celu odbudowę integracji europejskiej dotyczyły również rozszerzenia programu Erasmus. Macron zaproponował też powołanie około dwudziestu europejskich uniwersytetów, które wydawałyby europejskie dyplomy.

Na koniec Macron pogratulował kanclerz Niemiec Angeli Merkel wygranej w niedzielnych wyborach do Bundestagu, podkreślając, że Niemcy i Francja podzielają wspólne wartości, i kładąc nacisk na współpracę obu krajów. Macron chce, aby Francja i Niemcy podpisały w styczniu 2018 roku nowy traktat w celu zacieśnienia współpracy. Zaapelował, by do 2024 r., w „pionierskim duchu”, oba kraje wprowadziły jednolite rozwiązania prawne dla przedsiębiorstw.

Zdaniem konserwatywnego dziennika „Le Figaro”, celem wystąpienia Macrona było przekonanie europejskich partnerów, a szczególnie Niemiec, do poparcia jego propozycji. Pierwszą okazją do ich omówienia będzie w czwartek kolacja szefów państw i rządów unijnych krajów w Tallinie, poprzedzająca nieformalny szczyt UE w piątek zwołany przez estońską prezydencję.

dziennik.pl

Prezydent Andrzej Duda dla DGP: Dla mnie weryfikacja SN przez prokuratora generalnego jest nie do przyjęcia

Z Prawem i Sprawiedliwością różnimy się co do metod, ale nie co do celów. Zmiana musi być głęboka, ale nie musi być rewolucyjna. Nieprzypadkowo ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym – mówi w rozmowie z DGP prezydent Andrzej Duda.

Piotr Zaremba: Na czym polegają te zasadnicze różnice między Panem a PiS?

Prezydent Andrzej Duda: Proponowałem, aby przy wyborze KRS, jeśli nie zostanie uzyskana większość 3/5, decydował prezydent. Wobec wątpliwości konstytucyjnych i braku większości w Sejmie do nowelizacji Konstytucji w tym zakresie, zaproponowałem nowe rozwiązanie. Teraz drugą fazą miałyby być wybory, w których każdy poseł mógłby głosować na jednego kandydata. To spowoduje, że w KRS przewagę będą mieli sędziowie popierani przez sejmową większość, ale będą i tacy, których poprą posłowie opozycji. W odpowiedzi PiS chce, aby w drugim etapie decydował większością 3/5 Senat. Tam klub PiS ma taką większość. W efekcie spór sprowadza się do pytania, czy obóz rządowy ma wybierać wszystkich 15 członków KRS.

To główny przedmiot rozbieżności?

Zapewne PiS wolałby odwołanie całego Sądu Najwyższego. Ja się na to nie godzę. Dla mnie weryfikacja Sądu Najwyższego przez prokuratora generalnego jest nie do przyjęcia, bo to rozwiązanie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i logiką.

Rozstał się Pan na tym tle z własną dawną partią?

Niektórzy ludzie próbują wytworzyć takie wrażenie. Szkodząc tyleż mnie, co Prawu i Sprawiedliwości. Różnimy się co do metod, ale nie co do celów. Zmiana musi być głęboka, ale nie musi być rewolucyjna. Nieprzypadkowo ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym.

Bierze Pan pod uwagę powtórne weto, jeśli Pana projekty zostaną zmienione przez partię rządzącą? Co jest dla Pana momentem, kiedy powie Pan: „non possumus”?

Nie zgodzę się, aby Krajowa Rada Sądownictwa była wybrana w całości głosami jednej tylko partii. To jedno zastrzeżenie.

dziennik.pl

Kuba Wojewódzki zadał Stanisławowi Tymowi kultowe pytanie: Jak żyć. Odpowiedź? Godna mistrza satyry

JZ, 26.09.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,154063,22430423,video.html?embed=0&autoplay=1
Stanisław Tym był gościem show Kuby Wojewódzkiego. Legendarny satyryk wpadł w krzyżowy ogień pytań gospodarza. Niektóre były podchwytliwe.

Skoro u Kuby Wojewódzkiego pojawił się Stanisław Tym, to było do przewidzenia, że będziemy świadkami, żartów, ciętych ripost i nieoczekiwanych puent. I tak było. Jedno z pierwszych pytań zadanych legendarnemu satyrykowi brzmiało: Jak żyć? Tym docenił finezję pytania.

Dobre… W poprzek – odparł.

Dobre! – odparł Wojewódzki.

I zapytał o słynne krzaczaste brwi Tyma.

Niech to zostanie między nami. Ja je zacząłem zapuszczać jeszcze przed wojną, za czasów prezydenta Mościckiego – brzmiała odpowiedź.

Następnie satyryk musiał zmierzyć się z testem na bycie prawdziwym Polakiem. Zapytany, co robi, kiedy sąsiad kupuje nowy samochód, odparł, że idzie do niego z nalewką, żeby oblać zakup. I to była błędna odpowiedź, bo „prawdziwy Polak” nienawidzi sąsiada. Tym przyznał też, że nie mówi „wziąść” zamiast „wziąć” i wcale nie uważa, że winni sytuacji na świecie są Żydzi i uchodźcy.

Rozczarowany Wojewódzki uznał, że w Tymie jest najwyżej 20 proc. „prawdziwego Polaka”.

Dużo – ocenił Tym.

Nie obyło się też bez próby postawienia diagnozy społeczeństwu i obecnie panującej klasie politycznej. Tutaj tym był bardziej rozmowny.

Trochę przesadzam, ale zawsze trzeba brać pod uwagę, że będzie nie to, czego się spodziewamy. Tymczasem się okazuje, że nagle dogaduje się grupa analfabetów, która nie umie czytać. I oni wygrywają wybory. Takie rzeczy zdarzają się na świecie. Z tym, że u nas to chyba nie są analfabeci. To gorsza odmiana, umieją czytać, ale nie czytają, na przykład książek.

Na billboardach, które informują, że wszyscy sędziowie kradną kiełbasę, tam jest m. in. cytat byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, „żeby było tak jak było”. I on jest oskarżany, że jest zacofany. Tymczasem to jest cytat z powieści „Lampart” Lampedusy, ale oni tego nie wiedzą, bo nie czytają – tłumaczył Tym.

Stanisław TymStanisław Tym X News

Ostatnie polityczne pytanie dotyczyło reparacji. Tym stwierdził, że gdyby Niemcy wypłaciły Polsce odszkodowanie za II Wojnę Światową, nie wziąłby należnych mu pieniędzy.

Uczciwie? Nie wezmę. Przeznaczę na towarzystwo przyjaźni Polsko-Niemieckiej.

Ci, którzy oglądali kultowego „Misia” pamiętają, że jedną z głównych ról zagrała tam Krystyna Podleska (obecnie Christine Paul Podlasky). Zagrała tam kochankę Ochódzkiego, w którego wcielił się właśnie Stanisław Tym. Już na sam koniec rozmowy Wojewódzki chciał wiedzieć, czy mieli także romans poza planem.

Możemy zadzwonić do Podleskiej, bo ja nie pamiętam – sprytnie uniknął odpowiedzi Tym.

Dzwoniłem i powiedziała, że w łóżku jesteś tak dobry, jak Jan Pietrzak!

JZ

plotek.pl

Szułdrzyński: Czystka lekiem na sądy

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Chwila spędzona nad lekturą prezydenckich projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz Sądzie Najwyższym pozwala znacznie lepiej zrozumieć, o co chodziło w zapowiadanej przez obóz dobrej zmiany reformie sądownictwa.

 

Trudno bowiem w tym projekcie znaleźć rozwiązanie, które może w istotny sposób doprowadzić do poprawy efektywności wymiaru sprawiedliwości i skrócenia czasu trwania postępowań, co byłoby najważniejsze dla zwykłych obywateli.

Propozycja skrócenia kadencji KRS i wysłanie na emeryturę sędziów, którzy ukończyli 65 lat – a więc również pierwszej prezes SN – oraz przepisy przejściowe pokazują, że prawdziwym celem zmian jest wymiana kadr w tych dwóch kluczowych dla sądownictwa instytucjach. KRS decyduje o tym, kto może wejść do zawodu sędziego, a potem awansować. Sąd Najwyższy ma zaś moc zmieniać wyroki sądów powszechnych, a zatem jego przejęcie daje kontrolę nad kopułą całego systemu sprawiedliwości.

W dodatku powołanie izby dyscyplinarnej – choć ze wszech miar uzasadnione – może z kolei okazać się ważnym narzędziem karania nie tylko tych sędziów, którzy dopuścili się czynów przestępczych lub wysoce nieetycznych, ale też – oby do takiej sytuacji nigdy nie doszło – szykanowania tych, których działalność w jakiś sposób wadzi sprawującym władzę.

Konserwatywny publicysta Piotr Zaremba zauważył we wtorek, że spór między prezydentem a władzami PiS o to, czy członków KRS wybierać większością trzech piątych głosów, w istocie dotyczy tego, czy władza powinna mieć możliwość całkowitego przejmowania sądownictwa, czy też należy tam wpuścić choćby w formie listka figowego przedstawicieli partii opozycyjnych. To prawda, ale częściowa. Zaprezentowane ustawy pokazują bowiem, że prezydent Duda podziela fundamentalne przekonanie PiS, że kadrowa czystka jest lekiem na całe zło. Różnica polega głównie na skali czystki.

W dodatku prezydent chce znacznie rozszerzyć swoje kompetencje kosztem ministra sprawiedliwości. Ale nie zakwestionował podstawowego celu, jaki przed reformą stawiała dobra zmiana. Dlaczego więc wybuchł tak poważny konflikt? Jest to spór ambicjonalny. Duda zawetował ustawy, które godziły w jego ambicje i zabierały mu kompetencje. To z kolei uraziło ambicję Jarosława Kaczyńskiego, który chciał być głównym rozgrywającym w polskiej polityce i bardzo niechętnie patrzył na aspiracje głowy państwa. Prezydent na końcu przedstawił projekty ustaw, których najważniejszą różnicą w porównaniu z zawetowanymi w lipcu jest to, że ograniczają apetyty Zbigniewa Ziobry.

Gra w ambicje trwa nadal, bo zarówno Kaczyński, jak i Ziobro z pewnością wykorzystają każdą okazję, by uderzyć w prezydenta. I nie jest to dobra wiadomość.

rp.pl