Apel w sieci – usunąć Krystynę Pawłowicz z Facebooka

Apel w sieci - usunąć Krystynę Pawłowicz z Facebooka

Czy pani Pawłowicz jest złym człowiekiem, czy tylko tak wygląda jej oryginalna autokreacja? Posłanka, nie po raz pierwszy „zaszalała”, ale tym razem przeszła samą siebie. W niewybredny sposób skomentowała samobójstwo 14-latka dyskryminowanego ze względu na orientację seksualną. Pisaliśmy o tym na naszym portalu.

Kilka dni temu pisarz Jacek Dehnel opublikował informację o samobójstwie 14-letniego Kacpra z Gorczyna, który był dręczony przez kolegów twierdzących, iż jest homoseksualistą. – „63 proc. dzieci LGBT myśli o popełnieniu samobójstwa. Wiemy, kto ma tę krew na rękach. Niech ona woła” – podkreślił Dehnel.

Pawłowicz na to napisała m.in. o „liberalno-lewackich środowiskach, które propagują wśród dzieci i młodzieży podatnych na różne niestandardowe zachowania – nienaturalne postawy i relacje”.

Słowa posłanki PiS wywołały lawinę komentarzy. W sieci ruszyła zbiórka podpisów w sprawie usunięcia konta Pawłowicz na Facebooku. Organizatorzy zbiórki w swoim apelu piszą: – „Krystyna Pawłowicz od lat wykorzystuje media społecznościowe do szerzenia nienawiści do Polaków. Znieważa i obraża ludzi. Propaguje ideologię neofaszystowską oraz nienawiść do grup etnicznych. Propaguje i wznieca dyskryminację ze względu na poglądy polityczne czy orientację seksualną. Krystyna Pawłowicz rozpowszechnia kłamstwa i hejt„.

– „W dniu 23 września 2017 roku dokonała parszywego wpisu z powodu samobójstwa 14-latka dyskryminowanego ze względu na orientację seksualną. Kobieta ta jest pozbawiona zasad moralnych i reprezentuje skrajną zgniliznę moralną. Jest hipokrytką partyjną zadaniowaną do szerzenia i wzniecania nienawiści. Żądamy zablokowania jej dostępu do portalu Facebook” – czytamy w apelu. Do tej pory pod apelem podpisało się ponad 10.000 osób.
(Źródło: rp.pl)

koduj24.pl

Propozycja Andrzeja Dudy na zmianę konstytucji powstała ekspresowo i już trafiła do kosza. Ale miała swój cel

Jacek Gądek Jacek Gądek, 25.09.2017

Prezydent RP Andrzej Duda i prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński. W jednym szeregu podczas nadania Krajowej Szkole Administracji Publicznej imienia Lecha Kaczyńskiego. Warszawa, 12 styczni a2017

Prezydent RP Andrzej Duda i prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński. W jednym szeregu podczas nadania Krajowej Szkole Administracji Publicznej imienia Lecha Kaczyńskiego. Warszawa, 12 styczni a2017 (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta)

Żaden z zapisów w projektach Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym i KRS nie zaskoczył. Nowością jest propozycja zmiany konstytucji – wymyślona w ostatnich dniach. Na naszych oczach trafia ona do kosza, ale dzięki temu prezydent otwiera nową rundę negocjacji z PiS.

Istotą sporu pomiędzy Andrzejem Dudą a PiS, gdy chodzi o Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądownictwa, są kadry. Reszta to didaskalia bez większego znaczenia i wagi dla obozu „dobrej zmiany”.

Sąd Najwyższy

W przypadku Sądu Najwyższego polem konfliktu jest, czy wszyscy czy tylko najstarsi sędziowie Sądu Najwyższego zostaną z niego wyrzuceni. I po drugie: kto – prezydent czy Nowogrodzka – będzie decydować, którzy sędziowie po 65. roku życia w SN będą mogli pozostać. Obecnie ten wiek ukończyło 29 sędziów SN, a do końca roku kończy go kolejnych dwóch.

Praktyczna różnica jest taka: PiS chciało mieć możliwość wymiecenia 100 proc. sędziów SN, a prezydent chciałby sobie dać opcję pozbycia się jedynie ok. 40 proc. To dlatego, że niemal 40 proc. sędziów będzie miało ukończone 65 lat w czasie, gdy ustawa miałaby wejść w życie. Propozycja prezydenta ponadto dałaby kobietom, które orzekają w SN i mają 60 lat, możliwość dobrowolnego odejścia w stan spoczynku.

Solą w oku PiS jest I prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf. Póki co, nie ma jednak absolutnej pewności, że odeszłaby w stan spoczynku mimo osiągnięcia wieku 65 lat.

Cała reszta w projekcie dotyczącym SN ma dla PiS znaczenie dużo mniejsze, albo partia rządząca z głową państwa co do istoty się zgadza.

KRS

„Wojna na górze” jest też o to, kto będzie wskazywał ludzi na stanowiska w Krajowej Radzie Sądownictwa. Opozycja – ale przede wszystkim PiS – zarzucają prezydentowi, że gdyby on wskazywał sędziów-członków KRS, to stanowiłoby to naruszenie konstytucji.

Stąd ucieczka do przodu Andrzeja Dudy: propozycja zmiany konstytucji, która „pozwoli prezydentowi w sposób niewątpliwy tych nominacji do KRS w takiej sytuacji dokonać”. „Takiej sytuacji”, czyli gdyby przez dwa miesiące Sejm nie zdołał wskazać członków KRS większością 3/5. A to, że nie zdoła się zebrać taka większość, graniczy z pewnością.

Ekspresowy pomysł do kosza

Pomysł Andrzeja Dudy, by to prezydent zgłosił teraz projekt zmiany konstytucji, jest działaniem ad hoc, na szybko – nie wynika z żadnej długiej i gruntownej analizy, ale jest odpowiedzią na zarzuty niekonstytucyjności (bo artykuł 187 konstytucji mówi, że prezydent powołuje do KRS tylko jednego przedstawiciela). A także z braku czasu.

Oczywiście propozycja Dudy, aby zmienić konstytucję (do tego potrzeba 2/3 Sejmu), jest bez najmniejszych szans. Prezydent od razu więc zasugerował, że wobec spodziewanego upadku propozycji zmiany konstytucji, zacząć trzeba w tym punkcie od zera. – Jeżeli nie (uda się zmienić konstytucji – red.), to będziemy mieli problem, będzie potrzebne inne rozwiązanie – zaznaczył. Słowem: jest tu pole do negocjacji z Jarosławem Kaczyńskim, bo prezydent de facto rezygnuje z przyznawania sobie dodatkowego prawa przy wskazaniu członków KRS.

Targ o głowy sędziów

Sposób wyłaniania KRS od początku był przedmiotem tarć miedzy PiS a prezydentem. Partia rządząca chciała, aby to prawo rozparcelować także na Sejm, Senat i prezydenta, rezygnując jednocześnie z konieczności uzyskania dla kandydatur większości 3/5. To też jest jednak rozwiązanie konstytucyjnie wątpliwe.

Przedmiot targu jest zarysowany: prezydent wyraźnie rezygnuje z roszczeń ws. KRS i oczekuje w zamian zmiękczenia stanowiska PiS. Na jakim polu? Zapewne tym dotyczącym Sądu Najwyższego, a tam stawką są głowy ok. 50 sędziów.

Zobacz także. Dziwne billboardy  „promują” Polskę w… Polsce. 9 minut grillowania polskiej Fundacji Narodowej [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

gazeta.pl

Czy negocjacje w sprawie systemu obrony powietrznej zmierzają do finału?

Dopychanie kolanem Wisły

System Wisła oparty na Patriotach miałby do Polski przyjechać wcześniej, niż jeszcze niedawno planowaliśmy, ale kosztem modyfikacji w zamówieniu.

Antoni Macierewicz w Pentagonie

MON/Flickr CC by 2.0

Antoni Macierewicz w Pentagonie

Polscy negocjatorzy polecieli do USA na prawdopodobnie ostatnie negocjacje w sprawie systemu obrony powietrznej przed zapowiadaną jeszcze na ten rok umową. Wiele wskazuje na to, że Raytheon dopnie swego i nakłoni MON do zmian w zamówieniu.

Gra w tej chwili toczy się o czas. Pieniądze podobno – bo trzeba polegać bardziej na nieoficjalnych wieściach – zostały już na sztywno ustalone i Polska nie wyłoży więcej niż 30 miliardów złotych. Ale to Warszawie, konkretnie Antoniemu Macierewiczowi i jego ekipie, bardziej zależy na czasie. System Wisła oparty na Patriotach miałby do Polski przyjechać wcześniej, niż jeszcze niedawno planowaliśmy, ale kosztem modyfikacji w zamówieniu, które szłyby na rękę Raytheonowi.

Chodzi o system dowodzenia i kierowania, spinający docelowo nie tylko wyrzutnie Wisła, ale będący siecią, w którą wpiąć będzie można niższe piętra polskiej obrony powietrznej. W USA zaś piętra niższe, wyższe i równoległe, bo ów system – IBCS – ma łączyć „wszystko ze wszystkim”. Tyle że go nie ma. A przynajmniej nie ma go obecnie w gotowej postaci ani nie będzie w wersji produkcyjnej i eksportowej w terminie, w jakim Polska widziałaby u siebie pierwsze Patrioty. IBCS jest ogromnym projektem, rozwijanym na zamówienie US Army przez firmę Northrop Grumman. W polskim zamówieniu znalazł się jako rozwiązanie idealne, zapewniające bezproblemowe spięcie systemów naszych z amerykańskimi. Początkowo miał być punktem dojścia, ale po zmianie władzy stał się warunkiem zamówienia już na początku.

Ostatnia runda negocjacji

Niestety akurat wtedy w USA jasne stało się, że IBCS wymaga kilku lat dodatkowych prac. Polska znalazła się w sytuacji, w której co prawda wynegocjowała jego dostawę w czasie takim samym, jak ma być dostarczony US Army, ale ten czas stawał się coraz bardziej odległy. Jednak sygnał dany naszym negocjatorom przez ministerstwo był jasny: bez IBCS ani rusz. Dopiero teraz – podobno – mają zielone światło na pewne ustępstwa, podyktowane harmonogramem i realizmem, choć wspartym interesami Raytheona.

W czasie nadchodzącej, prawdopodobnie ostatniej rundy negocjacji może dojść do zmiany w zapisach polskiego zamówienia (LoR), przesuwającej odpowiedzialność za systemy kierowania i dowodzenia z Northrop Grummana na Raytheona. Otworzyłoby to drogę tej ostatniej firmie do dodania własnego komponentu – systemu CC2 – do polskiego zamówienia. Nie w miejsce, a do czasu pojawienia się w pełni funkcjonalnego IBCS – zapewnia Ministerstwo Obrony. I bez dodatkowych kosztów – zapewnia sam minister Macierewicz. Ale potwierdza też, że taką propozycję usłyszał od prezesa Raytheona Toma Kennedy’ego w czasie ostatnich rozmów w Waszyngtonie. I potwierdza, że Polska tę propozycję poważnie rozważa, choć jeszcze jej nie przyjęła.

CC2 był od początku promowany przez Raytheona. Firma twierdziła, że rozwiązanie to jest w pełni kompatybilne z IBCS, a w dodatku mogłoby być współtworzone przez polskie spółki zbrojeniowe. Na samym początku poważnych rozmów o Wiśle, w 2014 r., obiecywano włączenie polskich poddostawców w wytwarzanie jego komponentów. Potem jednak zainteresowanie polskiej strony poszło w kierunku systemu jak najbardziej zbliżonego do tego, którego będzie używać US Army, a ta stawiała na IBCS, nie CC2. Northrop Grumman wręcz twierdził, że „na razie nie testowano IBCS z systemem dowodzenia Raytheon określanym jako CC2 i nie ma planów realizacji podobnych prób”, zniechęcając Polaków przed ofertą Raytheona. Ostatecznie w zamówieniu LoR to Grummanowi powierzono rolę wiodącą w zakresie systemu kierowania i dowodzenia.

Macierewicz się spieszy

Okazuje się jednak, że mogła to być decyzja pochopna, bo wytwórca IBCS nie jest w stanie sprostać polskiemu harmonogramowi. Miało to wyraz w opublikowanym w lipcu dwustronnym oświadczeniu MON i Pentagonu, gdzie jako datę dostawy pierwszych zestawów Patrio wskazano rok 2022. To najwcześniejsza z możliwych przewidywanych wtedy dat wdrożenia IBCS. Była to jednak data o trzy lata późniejsza, niż zapowiadał minister Macierewicz. Teraz MON zdaje się znowu stawiać na szybkość dostaw, prawdopodobnie uzyskawszy od Raytheona gwarancję bezkosztowego dostosowania zamawianych Patriotów do IBCS. Te gwarancje będą musiały być jednak wyraźnie sformułowane na papierze, w postaci prawnie wiążącej. Inaczej, jak twierdzi Macierewicz, nie ma mowy o ich rozpatrzeniu. Najpierw jednak, w tym tygodniu, o takie rozwiązanie muszą się zwrócić do rządu USA polscy delegaci. To skomplikowany łańcuch czynności, ale konieczny z punktu widzenia procedury po amerykańskiej stronie.

Polska negocjuje bowiem zamówienie z rządem USA, w konsekwencji to rząd USA pyta dostawców o możliwość spełnienia zamówienia i przekazuje odpowiedź. Na końcu to rząd USA jest gwarantem wykonania kontraktu. Kwestia offsetu z kolei nie interesuje rządu USA, Polska niech go sobie negocjuje, z kim chce. Zatem to Polska musi poprosić o zmianę w treści zamówienia – na korzyść Raytheona i własnego kalendarza. Raytheon twierdzi, że CC2 będzie gotowy znacznie szybciej niż IBCS, a minister Macierewicz może wrócić do poprzedniego terminarza. Właśnie zadeklarował, że pierwsze baterie Patriotów mogłyby trafić do Polski trzy lata po podpisaniu kontraktu, czyli w roku 2020. Oczywiście pod warunkiem zaakceptowania propozycji Raytheona.

Raytheon ma w tym swój interes. Polski kontrakt dofinansuje prace rozwojowe nad nowym, sieciocentrycznym systemem dowodzenia, którego Warszawa będzie prawdopodobnie pierwszym odbiorcą. W sytuacji dalszego opóźnienia IBCS, czego nie można wykluczyć, CC2 może być zaoferowany US Army jako rozwiązanie przejściowe w nieustającej modernizacji Patriota. Co ważniejsze jednak, może być wersją eksportową sieciocentrycznego systemu dowodzenia dla tych klientów, którzy nie zdecydują się na kosztowny i niesprawdzony dobrze IBCS. Oczywiście CC2 też będzie rozwiązaniem nowym i nieprzetestowanym, ale – co pokazują również negocjacje z Polską – siła przekonywania Raytheona wydaje się większa niż Northrop Grummana. Firma musi widzieć w tym pieniądze.

To, co z jednej strony jest ustępstwem na rzecz Raytheona, może ostatecznie okazać się jedynym wyjściem, jeśli Polska rzeczywiście chce dostać pierwsze baterie na przełomie dekad. Integracja Patriota z IBCS niemal na pewno nie zakończy się do 2020 r. Jak przyjęcie rozwiązania Raytheona wpłynie na docelowy kształt systemu Wisła, w tej chwili nikt nie jest w stanie przewidzieć. MON zastrzega, że rozmowy o tzw. drugiej fazie kontraktu będzie prowadził w przyszłym roku, po wycenie i podpisaniu fazy pierwszej. Wyjęcie z niej IBCS może utrudnić jego wprowadzenie w przyszłości, choć resort zapewnia, że nadal chce systemu Northro Grummana, a Raytheon ma się zobowiązać do jego integracji w własnymi wyrzutniami. Wiadomo jednak, że systemy już działające są często trudne do zastąpienia, a z reguły pociąga to za sobą dodatkowe koszty. Oczywiście, jeśli Raytheon podpisze zobowiązanie, będzie musiał je spełnić – kiedyś, jakoś.

polityka.pl

Duda nagina Konstytucję do potrzeb bezprawia

Duda nagina Konstytucję do potrzeb bezprawia

Konstytucja według Dudy ma dostosować się do ustawy; ma być do wynajęcia, jak kurtyzana.

Andrzej Duda swoimi projektami ustaw dotyczącymi sądownictwa zaproponował złamanie Konstytucji. Zaiste – to jest przewrotność. A to, że zaprasza kluby parlamentarne do siebie, bo ma projekt zmian w Konstytucji jest wtórne, albowiem świadczy, jak pisano projekty ustaw.

Mianowicie na etapie koncepcji myślano o bezprawiu, a do tego ustawy nie dochowują standardów demokratycznych, bo uzależniają władze sądownicze od polityków. Czyżby i ten artykuł Konstytucji miał zostać zmieniony, głoszący, iż w Polsce ma być nie dotrzymany trójpodział władzy?

O ile mnie pamięć nie myli, reforma sądownictwa miała dotyczyć działania sądów, udrożnienia procedur, przyspieszenia wydawania wyroków, a nie władz sądów, bo te same winny się konstytuować, a nie za pomocą geniuszu Dudy, Kaczyńskiego bądź podobnego polityka, który dorwał się do władzy.

Projekty ustaw Dudy świadczą, iż on i jego zaplecze – w tym wypadku prawnicze – są marnej jakości, nie wiedzą, jak pisze się ustawy. Marna jakość wypływa też z charakteru, rozumianego jako moralność (słynna Dudy niezłomność). Twierdzenie, że coś ma służyć ludowi, a służy de facto bardzo konkretnym politykom, jest kłamstwem, czyli niemoralnością.

Duda inaczej niż PiS potraktował niekonstytucyjność, inaczej znosi trójpodział władzy. PiS chciał to zrobić jednym zamachem, Duda ten zamach przeciąga w czasie, a nawet szepcze do opozycji, iż może przystąpią do bezprawia.

Tzw. konsultacje mogą (i pewnie mają) inny cel, mianowicie ogranie opozycji, jeżeli przystąpią partie opozycyjne do jakichś negocjacji. Po takich konsultacjach ws. zmian w Konstytucji, na które opozycja nie zgodzi się, PiS tak przefasonuje w Sejmie ustawy Dudy, że będą w takiej postaci, jak te zawetowane w lipcu i prezydent powie wszem i wobec: chciałem dobrze, ale nie daliście mi szansy, nie chcieliście, abym ją z wami konsultował i zmienił Konstytucję.

Opisywane będą szczegóły różnic pisowskich i Dudy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, ale meritum jest najważniejsze, ustawy te i te są niekonstytucyjne. Gdy wejdą w życie, w Polsce nie będzie działała Konstytucja.

Konstytucja według Dudy ma dostosować się do ustawy, ma być do wynajęcia, jak kurtyzana, jak to sformułował Józef Piłsudski – ma być prostitutą. Duda więc uznał, że dość gwałtu na Konstytucji, teraz niech się prostytuuje.

Zatem czym jest państwo, czym jest Polska dla Dudy? Idąc tropem ciągle tego samego cytatu Piłsudskiego: „Pierdel, serdel, burdel”. Więzienie, zaścianek, zamtuz – do tego sprowadzona została Polska.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Zmiany konstytucji jednak nie będzie. Prezydent Duda wycofał się ze swojego pomysłu. Jest nowy

tps, 25.09.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,22424012,video.html?embed=0&autoplay=1
Prezydent wycofał się ze swojej propozycji dotyczącej wyboru sędziów do KRS. Andrzej Duda chciał bowiem, by w razie pata w Sejmie decyzja o wskazaniu sędziów należała ostatecznie do prezydenta, ale wymagałoby to zmiany konstytucji.

Prezydent ogłosił swoją decyzję po spotkaniu z szefami klubów parlamentarnych – PiS, Kukiz’15, Nowoczesnej i PSL. Jak tłumaczył, w trakcie rozmów partia Ryszarda Petru zdecydowanie zadeklarowała, że nie zgodzi się na żadne zmiany w obowiązującej konstytucji. A bez nich prezydentowi nie można w drodze ustawy przyznać prawa do tego, by wskazywał on sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.

– Nie ma szans na uchwalenie tego, co proponowałem pierwotnie – mówił prezydent. I przedstawił zupełnie nowe rozwiązanie: jeśli w Sejmie nie uda się wybrać żadnego kandydata większością 3/5 głosów, wówczas – w kolejnym głosowaniu – każdy poseł będzie miał jeden głos.

Duda podkreślił, że w Pałacu Prezydenckim nie pojawili się dziś tylko przedstawiciele Platformy Obywatelskiej.

– Jeśli nie chcą rozmawiać z prezydentem, to bardzo proszę, żeby w takim razie nie występowali do prezydenta z apelami np. o zwoływanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego – powiedział Duda.

Prezydent pokazał projekty. Nasza relacja minuta po minucie >>>

„Konstytucja to nie regulamin obozu harcerskiego „

– Poinformowałem pana prezydenta, że nie będzie naszej zgody na zmiany w konstytucji – mówił po spotkaniu w Pałacu Prezydenckim lider Nowoczesnej Ryszard Petru.

– Konstytucja to nie regulamin obozu harcerskiego – skomentował. – Prezydent powiedział po tym, że prawdopodobnie zrezygnuje z propozycji wybierania członków KRS większością 3/5 głosów – stwierdził Petru. Liderzy klubów PiS i Kukiz’15 tłumaczyli z kolei, że byli zwolennikami propozycji prezydenta.

Prezydenckie projekty o SN i KRS

W poniedziałek w samo południe prezydent przedstawił swoje projekty dotyczące Sądu Najwyższego oraz Krajowej Rady Sądownictwa.

W przypadku KRS Andrzej Duda początkowo podtrzymał swoją propozycję jeszcze sprzed dwóch miesięcy, by sędziowie byli wybierani do KRS przez Sejm większością 3/5. Gdyby nie udało się zebrać takiej większości, wówczas kandydata miał wskazywać osobiście prezydent.

To jednak wymagałoby zmian w konstytucji, bo zgodnie z nią prezydent wskazuje już do KRS jednego swojego przedstawiciela. O delegowaniu sędziów nie ma jednak ani słowa.

Zobacz też: „Prezydent gra na siebie, ale robi to nieudolnie”. Ekspert analizuje pomysły Dudy i wytyka błędy

Dziwne billboardy „promują” Polskę w… Polsce. 9 minut grillowania polskiej Fundacji Narodowej [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

gazeta.pl

Przesłanie prezydenta nie było klarowne. Ani prawniczo, ani politycznie

Skarga nadzwyczajna i inne bajki dla ludu

Ogólnie rzecz biorąc, projekty opracowane przez ludzi Dudy potwierdzają raczej wrażenie, że prezydent z posłem Kaczyńskim „jakoś się dogadali”.

Prezydent Andrzej Duda niezbyt się przygotował do poniedziałkowego oświadczenia o swych projektach sądowniczych. Improwizował, rwał mu się wątek, przypominał sobie, że czegoś wcześniej nie powiedział. Był mniej spięty niż podczas pamiętnego wystąpienia częściowo wetującego „deformę” sądownictwa wymyśloną przez ludzi ministra Ziobry.

Przesłanie prezydenta nie było klarowne. Ani prawniczo, ani politycznie. Wątki prawne prześwietlą eksperci od prawa i konstytucji. Już na gorąco zgłosili uwagi i zastrzeżenia, pozytywne i negatywne. Najbardziej spodobały się działaczom Kukiz’15, potwierdzając pośrednio, że na kukizowców prezydent może zawsze liczyć.

Kukizowcy na prawo pogląd mają amerykański. To nieźle pasuje do oświadczenia Dudy: jego pomysły obywatelskiej „skargi nadzwyczajnej”, odrębnej izby w Sądzie Najwyższym do ich rozpatrywania (można sobie wyobrazić, jak udrożni to i przyspieszy sądową maszynerię), dołączenie do niej ławników, a także możliwości zgłaszania przez grupy obywateli kandydatów na członków Krajowej Rady Sądowniczej – wszystko to wpisuje się w retorykę sądów dla „zwykłych ludzi”, „ludzi pokrzywdzonych”.

Brzmi ona dobrze także dla ucha pisowskiego, ale zatrąca o populizm. Wymowne, że prezydent Duda ciepło wspomniał o wkładzie pisowskiego posła Janusza Wojciechowskiego, a słówkiem nie wspomniał już o byłym ministrze Michale Królikowskim.

Obóz PiS konsoliduje władzę

Ogólnie rzecz biorąc, projekty opracowane przez ludzi Dudy potwierdzają raczej wrażenie, że prezydent z posłem Kaczyńskim „jakoś się dogadali”. I że także one, nie tylko zawetowane ustawy Ziobry, są kontrowersyjne. A zatem nie ma żadnego poważnego postępu w sprawie złagodzenia konfliktu politycznego wokół niszczenia naszego konstytucyjnego porządku prawnoustrojowego.

Jest za to operacja wizerunkowa mająca stworzyć wrażenie, że prezydent wybił się na niezależność od prezesa, oraz że stają za nim jakieś potencjalnie znaczące siły polityczne, które tę rzekomą niezawisłość będą w stanie ugruntować. W rzeczywistości obóz pisowski konsoliduje swoją władzę, ignorując opozycję i ruchy obywatelskie.

polityka.pl

Sześć spraw, do których Jarosław Kaczyński odniósł się w prawicowym tygodniku

Prezes PiS udzielił wywiadu dla tygodnika „Sieci prawdy”.

O reparacjach wojennych:
1. Komunikat z tej rozmowy [prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Niemiec – przyp.red.] wyraża troskę o to, by ta sprawa nie zepsuła stosunków polsko-niemieckich, więc tak naprawdę nie do końca wiadomo, o co chodzi. To wszystko nie zmienia naszej zasadniczej linii. Sprawę trzeba starannie i dobrze przygotować, trzeba uczynić z niej problem międzynarodowy, a później przejść do działań bardziej konkretnych.

2. To wszystko wymaga i opisania, i zadośćuczynienia. Nie ma żadnych powodów, dla których akurat my mamy się tego wyrzekać. Niby dlaczego? Bo Niemcom to nie odpowiada? Trudno, to jest ich historia i muszą za tę historię brać odpowiedzialność. My nie możemy się zgodzić na to, by całe zło i wszystkie zbrodnie II wojny światowej sprowadzić do Holokaustu. To jest w istocie założenie rasistowskie.

3. To będzie proces, który będzie się rozwijał, w żadnym wypadku nie mamy zamiaru z niego zrezygnować. A do tego pozwala on na już bardzo precyzyjną identyfikację „partii niemieckiej” w Polsce, czyli ludzi, którzy odrzucają jakąkolwiek lojalność wobec naszego państwa. Wystarczy posłuchać polityków opozycji, którzy gniewnie zwalczają postulat reparacji i którzy nam zarzucają jakąś niewiedzę. (…) To trzeba nazywać i pokazywać, bo chodzi o ludzi, którzy żyjąc w Polsce, służą innemu państwu w sytuacji wyraźnej sprzeczności interesów.

O sondażach dotyczących nieprzyjmowania imigrantów:
Na bardzo trafne pytanie, czy w sprawie ewentualnych sankcji za nieprzyjmowanie imigrantów trzeba stanąć po stronie polityków europejskich i niemieckich, czy po stronie polskich władz, aż 20 proc. wskazuje na ośrodki zagraniczne. To pokazuje poziom wykorzenienia wielu ludzi wychowanych w III Rzeczypospolitej, to są straszliwe zniszczenia moralne.

O kampanii „Sprawiedliwe sądy”:
Bronię tej kampanii, uważam ją za bardzo dobre przedsięwzięcie. To działanie całkowicie uprawnione, dotyczące sprawy, która w żadnym wypadku nie ma charakteru partyjnego, ale dotyczy bardzo ważnej reformy państwa, ma więc charakter państwowy. Równie dobrze można by zaatakować kampanię na rzecz szczepień.

O przejściu dwóch posłanek koła Republikanie do klubu PiS:
Nie ma żadnych przesłanek do tego, by sądzić, że jest jakaś niestabilność Zjednoczonej Prawicy. Chodzi o to, że gdybyśmy mieli więcej posłów, mielibyśmy nieporównanie wygodniejszą sytuację. Byłoby nam łatwiej rządzić. Dziś trzeba często na uszach stawać, żeby w każdym głosowaniu zapewnić sobie większość na sali sejmowej.

O najważniejszym zadaniu politycznym w najbliższym okresie:
Oczywiście sprawa sądów, a szerzej: pytanie o działania prezydenta. Musimy wiedzieć, czy możemy iść do przodu, czy możliwe są kolejne zmiany, czy na razie więcej nie zdołamy w Polsce naprawić. Ważna jest także sprawa relacji międzynarodowych, w wielu aspektach.

O wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE:
Jest to sytuacja trudna, ale trzeba jasno powiedzieć: jeśli chcemy wywalczyć niepodległość, jeśli chcemy w okresie stosunkowo krótkim, np. jednego pokolenia, dogonić europejskie centrum, stać się krajem realnie równouprawnionym, wyrównać nie tylko poziom PKB, lecz i poziom zasobności, to musimy mieć świadomość, że trzeba wytrzymać presję, a nawet ostrzejsze działania.

polityka.pl

Orędzie Mózgu Państwa

Data emisji: 25-09-2017
Audycja: Prawda Nas Zaboli

Polki! Polacy! Osoby tutejsze po operacji zmiany płci! Brodacy! Miło mi ogłosić, w ślad za dzisiejszym wystąpieniem głowy państwa, że postępuje postęp na drodze usprawniania państwa. Po tym jak dziś prezydent Andrzej Duda uznał siebie z Zbigniewa Ziobro oczekiwane są dalsze kroki w unifikacji nazwisk członków władz państwa. Do wyboru są dwa nazwiska: właśnie Ziobro i ew. Macierewicz. Zmiany nazwiska premier Beaty Szydło ma nastąpić w ciągu najbliższych dni.
Korzystając z okazji chciałbym siem zwrócić bezpośrednio do bezszelestnie opadających liści. Drogie mi liście, z prochu powstaniecie, tak jak niegdysiejsze śniegi.
Rodacy! Wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym pusty śmiech nas ogarnie. Rżeć będziemy z pyszałkowatej głupoty władzy, a pustka wyzierać będzie ze zwycięskich dla nich sondaży. Nie zapomnijmy tego dnia, przystroić wszystkiego co się da, w barwy narodowe. Dla uwypuklenia faktu.
To tyle. Dziękuję za odwagę.

TOK FM

Duda nagina Konstytucję do potrzeb bezprawia

Andrzej Duda swoimi projektami ustaw dot. sądownictwa zaproponował złamanie Konstytucji. Zaistne, to jest przewrotność. A to, że zaprasza kluby parlamentarne do siebie, bo ma projekt zmian w Konstytucji, jest wtórne, albowiem świadczy, jak pisano projekty ustaw.

Mianowicie na etapie koncepcji myślano o bezprawiu, a do tego ustawy nie dochowują standardów demokratycznych, bo uzależniają władze sądownicze od polityków. Czyżby i ten artykuł Konstytucji miał zostać zmieniony, głoszący, iż w Polsce ma być nie dotrzymany trójpodział władzy.

O ile mnie pamięć nie myli, reforma sądownictwa miała dotyczyć działania sądów, udrożnienie procedur, przyspieszenie wydawania wyroków, a nie władz sądów, bo te same winny się konstytuować, a nie za pomocą geniuszu Dudy, Kaczyńskiego, badź podobnego polityka, ktory dorwał się do władzy.

Projekty ustaw Dudy świadczą, iż on i jego zaplecze – w tym wypadku prawnicze – są marnej jakości, nie wiedzą, jak pisze się ustawy. Marna jakość wypływa też z charakteru, rozumianego jako moralność (słynna Dudy niezłomność). Twierdzenie, że coś ma służyć ludowi, a służy de facto bardzo konkretnym politykom, jest kłamstwem, czyli niemoralnością.

Duda inaczej niż PiS potraktował niekonstytucyjność, inaczej znosi trójpodział władzy. PiS chciał to zrobić jednym zamachem, Duda ten zamach przeciąga w czasie, a nawet szepcze do opozycji, iż może przystapią do bezprawia.

Tzw. konsultacje mogą (i pewnie mają) inny cel, mianowicie ogranie opozycji, jeżeli przystąpią partie opozycyjne do jakichś negocjacji. Po takich konsultacjach ws. zmian w Konstytcji, na które opozycja nie zgodzi się, PiS tak przefasonuje w Sejmie ustawy Dudy, że będą w takiej postaci, jak te zawetowane w lipcu i prezydent powie wszem i wobec: chciałem dobrze, ale nie daliście mi szansy, nie chcieliście, abym z wami konsultował i zmienił Konstytucję.

Opisywane będa szczegóły różnic pisowskich i Dudy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, ale meritum jest najważniejsze, ustawy te i te są niekonstytucyjne, gdy wejdą w życie w Polsce nie będzie działała Konstytucja.

Konstytucja wg Dudy ma dostosować się do ustawy, ma być do wynajęcia, jak kurtyzana, jak to sformułował Józef Piłsudski – ma być prostitutą. Duda więc uznał, że dość gwałtu na Konstutucji, teraz niech się prostytuuje.

Zatem czym jest państwo, czym jest Polska dla Dudy? Idąc tropem ciągle tego samego cytatu Piłsudskiego: „Pierdel, serdel, burdel”. Więzienie, zaścianek, zamtuz – do tego sprowadzona została Polska.

Prezydent Andrzej Duda prezentuje swoje ustawy o SN i KRS [RELACJA]

– Nie jest to żadna reforma sądownictwa. Mamy do czynienia z przeciąganiem liny pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. To przeciąganie dotyczy tego, kto w większym stopniu zawłaszczy sądownictwo i będzie miał wpływ na niezależne dotąd sądy – komentuje w Sejmie rzecznik PO Jan Grabiec.

– Nie widzimy żadnych podstaw, żeby w tym momencie rozmawiać o zmianach w konstytucji. Jeśli sam pan prezydent uważa, że ustawa dot. sądownictwa jest niezgodna z konstytucją, to nie można do niej dostosowywać konstytucji. To bezpodstawny sposób działania, nie weźmiemy udziału w konsultacjach. Sam pan prezydent nie traktuje ich poważnie. Jeśli zaproszenie dociera o 12.36 SMS-em, oznacza to, że nie mają być to poważne rozmowy polityczne, a jedynie pozór rozmowy – dodaje.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114884,22421319.html#Czolka3Img

Prezydent przedstawia własne projekty ustaw dotyczących reformy sądów. Najważniejsze punkty

Prezydent proponuje dwa projekty ustaw i… zmianę konstytucji.

Najważniejsze punkty prezydenckiej ustawy o Sądzie Najwyższym

1. Wprowadzenie instytucji tzw. skargi nadzwyczajnej. Będzie można wnieść ją do każdego prawomocnego orzeczenia, „jeśli ktoś będzie czuł się skrzywdzony orzeczeniem sądu”.

2. W Sądzie Najwyższym powstanie Izba Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych, która ma zajmować się właśnie skargami nadzwyczajnymi. Wnosić będzie je mógł każdy na wniosek prokuratora generalnego, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Pacjenta, a także 20 senatorów, 30 posłów (odpowiednio poprzez marszałków Sejmu i Senatu).

3. W Sądzie Najwyższym powstanie też Izba Dyscyplinarna, „by sprawy były załatwiane w sposób transparentny”.

4. Wprowadzenie zasady, że sędziowie będą orzekać do 65. roku życia. Sędziowie, którzy będą chcieli orzekać dłużej, będą mogli zwrócić się ze stosownym wnioskiem do prezydenta.

5. W sprawach skarg nadzwyczajnych i dyscyplinarnych będzie obecny tzw. element społeczny, czyli ławnicy (będzie wybierać ich Senat na wniosek organizacji pozarządowych).

Co zawiera prezydencki projekt w sprawie KRS

1. Kandydaci do KRS mają być wybierani przez Sejm większością 3/5 głosów.

2. Jeśli Sejm w ciągu dwóch miesięcy nie zdoła wybrać kandydatów, wybierze ich prezydent (spośród tych zgłoszonych Sejmowi).

3. W związku z zastrzeżeniami, że to rozwiązanie może nie być konstytucyjne, prezydent proponuje zmianę konstytucji w tym zakresie i zaprasza przedstawicieli klubów na konsultacje. Mają się one odbyć jeszcze w poniedziałek o godzinie 16.

„Jeśli to zostanie zaakceptowane, to ustawę z odpowiednim zapisem złożę. Jeśli nie, będziemy mieli problem, będzie potrzebne inne rozwiązanie” – powiedział prezydent.

4. Kandydaci do KRS będą mogli być również zgłaszani przez obywateli (2 tys. obywateli i środowiska sędziowskie).

polityka.pl

Propozycje prezydenta w sprawie zmian sądowniczych zapowiadają konflikt z PiS

Dyskusja o konstytucyjności propozycji prezydenta i PiS jest dyskusją o tym, który projekt jest bardziej niekonstytucyjny.

Prezydent ogłosił streszczenie swoich ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Samych projektów jeszcze nie pokazał. Z tego, co powiedział, politycznie wynika tyle, że będzie tkwił w klinczu z PiS.

Bo już wiadomo, że PiS nie zgodzi się na to, by to prezydent miał władzę nad powoływaniem sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa i by to on decydował, który sędzia po osiągnięciu obniżonego wieku emerytalnego zostanie w Sądzie Najwyższym. Nie zgodzi się też na to, by w Sądzie Najwyższym nie było stuprocentowej wymiany kadr.

Jak propozycje prezydenta mają się do konstytucji

Dyskusja o konstytucyjności propozycji prezydenta i PiS jest dyskusją o tym, który projekt jest bardziej niekonstytucyjny. Samodzielne decydowanie przez prezydenta o tym, kto może dalej sprawować urząd sędziego SN, jest tak samo sprzeczne z konstytucją jak samodzielne decydowanie o tym przez ministra-prokuratora generalnego.

Obaj są przedstawicielami władzy wykonawczej i fakt, że prezydent ma silniejszą legitymację, jako wybrany na urząd w powszechnych wyborach, niewiele zmienia. O pozostaniu sędziego na stanowisku powinna, tak jak do tej pory, decydować KRS, złożona z przedstawicieli władzy sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej. W ten sposób realizuje się prawidłowo zasada trójpodziału i wzajemnej kontroli władz.

To samo z propozycją awaryjnego wyznaczania przez prezydenta – w razie klinczu w Sejmie – sędziów zgłoszonych do KRS. Nie ma wielkiej różnicy, czy robi to władza wykonawcza (prezydent) czy ustawodawcza (Sejm). Obie propozycje naruszają konstytucyjną równowagę władz i niezależność sądownictwa.

Na razie nie znamy całości propozycji prezydenta

Propozycja skargi nadzwyczajnej, którą będzie mógł wnieść każdy, kto czuje się skrzywdzony wyrokiem sądu, byłaby do przyjęcia, choć tworzenie w tej sprawie specjalnej izby w Sądzie Najwyższym jest podejrzane. I nie ze względu na to, że w tych sprawach braliby udział ławnicy ludowi, ale dlatego, że nie wiadomo, kto miałby wyznaczać sędziów do tej izby. Gdyby działo się to w drodze losowania – jest to do pomyślenia. Ale obawiam się, że politycy zechcą zadbać, by to oni mieli na to decydujący wpływ – jak przy wyborze sędziów do Trybunału Konstytucyjnego.

Prezydent nie pokazał – do tej pory – całości swoich propozycji, co może świadczyć o tym, że zostawia sobie pole do politycznych targów. Ale tak czy inaczej dla niezależności SN i dla działania Krajowej Rady Sądownictwa ten klincz pomiędzy PiS a prezydentem to dobra wiadomość. Dopóki klincz trwa – obie instytucje są bezpieczne od spolityzowania.

 

polityka.pl

PONIEDZIAŁEK, 25 WRZEŚNIA 2017

Petru: Wybieram się do prezydenta

Petru: Wybieram się do prezydenta

– Nowoczesna nie widzi powodów do tego, aby zmieniać Konstytucję. Polskie sądownictwo powinno być zmieniane w ramach obowiązuącej konstytucji. Ale nigdy nie uważałem za państwową postawę Jarosława Kaczyńskiego, który unikał chodzenia na spotkania BBN. Dwa tygodnie temu byliśmy u prezydenta i wybieram się dzisiaj do prezydenta, aby nie za pomocą Twittera, ale osobiście przekazać mu, że po naszej stronie nie będzie zgody na jakiekolwiek zmiany Konstytucji i powtórzymy nasze postulaty co do zmian w sądownictwie – mówił Ryszard Petru w Sejmie.

 

Grabiec: Platforma nie weźmie udziału w konsultacjach u PAD

– Nie widzimy żądnych podstaw, by w tym momencie rozmawiać o zmianie Konstytucji (…) Nie weźmiemy udziału w konsultacjach również z tego powodu, że sam prezydent nie traktując ich poważnie. Jeżeli zaproszenie na konsultacje dociera na 12:36 SMS-em, to oznacza, że nie mają być to poważne rozmowy, a jedynie pozór. Dlatego Platforma nie weźmie udziału – mówił Jan Grabiec na briefingu w Sejmie.

300polityka.pl

STAN GRY: Fakt: PAD odrzuca warunki PiS, Wielowieyska: PiS rozegrał Dudę, Jaki: Nie chcemy pudrowania

— 12 LAT TEMU PiS wygrał wybory parlamentarne.

— MORAWIECKI DLA 300 O KONDYCJI BUDŻETU I SZCZEGÓŁACH ZMIAN W OFE: “25% trafi na Fundusz Rezerwy Demograficznej, a 75% na indywidualne konta Polaków, którzy mają dziś swoje rachunki w OFE. Wzorem dla nas będzie m.in. brytyjski system Nest”. http://300polityka.pl/news/2017/09/25/polaczyc-przywracanie-powagi-panstwa-z-panstwem-przedsiebiorczym-300polityka-u-mateusza-morawieckiego-1-czesc-rozmowy/

— 66% WSKAZUJE DUDĘ JAKO KANDYDATA PIS, 16% MORAWIECKIEGO I TYLKO 8% SZYDŁO I 6% KACZYŃSKIEGO – sondaż dla SE: http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/sondaz-dla-sepl-i-nowa-tv-kto-najlepszym-kandydatem-pis-na-prezydenta_1019419.html

— 300LIVE:
Morawiecki dla 300: Polskie sądownictwo jest radykalnie niewydolne i wymaga radykalnej reformy
Szczerski o publikacji „Sieci”: Strumień świadomości dziennikarsko-partyjny

Szczerski: Zachęcam PAD do startu w wyborach w 2020 roku
Szczerski: W ostatnich godzinach widzę takie emocje jak 4 godziny przed gwiazdką
Szczerski: Chciałbym otrzymać odpowiedź, czy taki sposób załatwienia sprawy Królikowskiego służy dobrej zmianie
Szczerski o obozie dobrej zmiany: Między nami dobrze jest
Szczerski: Część postulatów, które zgłosiło PiS, będzie pewnie uwzględnione, część zapewne nie
Kowal: Prezydent przejmie rolę ośrodka, który zapewni, że ludzie będą mieli poczucie, że jest równowaga władzy
Polityczny plan poniedziałku: prezentacja prezydenckich projektów, KE o Polsce, Szydło w Tarnowie
http://300polityka.pl/live/2017/09/25/

— PREZYDENT IDZIE NA ZWARCIE Z PIS – jedynka Faktu.

— PREZYDENT NIE CHCE USTĄPIĆ PIS, BĘDZIE OTWARTA WOJNA? – Magdalena Rubaj w Fakcie: “Jak ustalił Fakt, choć prezydent w piątek wziął ze sobą gotowe projekty do Belwederu na spotkanie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim (68 l.), nie pokazał mu ich. Dlaczego? Ponieważ agendę spotkania narzucił prezes PiS. Przyniósł ze sobą warunki brzegowe PiS. Warunki, które według naszych ustaleń, prezydent odrzuca”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/prezydent-andrzej-duda-zaprezentuje-projekty-ustaw-o-sadzie-najwyzszym-i-krajowej/wvw41l5

— 7 CYTATÓW ROZMOWY SIECI Z JAROSŁAWEM KACZYŃSKIM: Kaczyński o spotkaniu z PAD, rekonstrukcji, kampanii PFN, sondażach, transferach i euro: http://300polityka.pl/news/2017/09/25/kaczynski-o-spotkaniu-z-pad-rekonstrukcji-kampanii-pfn-sondazach-transferach-i-euro-7-cytatow-z-sieci/

— JACEK KARNOWSKI O ŻALACH PIS WOBEC DUDY I KULISACH RELACJI PIS- PAŁAC: “To Andrzejowi Dudzie przypisuje się odpowiedzialność za nie najlepsze relacje z prezesem PiS. Do pierwszych zgrzytów doszło jeszcze w czasie kampanii wyborczej. Jarosław Kaczyński uznał, że słynne zdanie Agaty Kornhauser-Dudy, wypowiedziane niespełna tydzień przed drugą turą – „Panie prezesie, ja się pana nie boję” – było dość impertynencką, niepotrzebną zaczepką. Później prezydent niespodziewanie zgłosił wątpliwości co do kandydatury Adama Glapińskiego, wieloletniego współpracownika Kaczyńskiego, na prezesa NBP (miał powiedzieć: „To ja się nad tym zastanowię”). Jego postawa wobec upamiętnienia tragedii smoleńskiej także nie pomogła: z planowanej wspólnej wizyty na grobie śp. Lecha Kaczyńskiego w składzie: prezydent, pierwsza dama, Jarosław Kaczyński oraz Marta Kaczyńska, zrobiła się wizyta wyłącznie pary prezydenckiej, bo lider PiS miał rzekomo nie pasować do wizerunku nowego prezydenta; jego doradcy mieli przy tej okazji mówić, że „prezydent nie może mieć żadnego pana”. Andrzej Duda miał też wycofać się z deklaracji o zgodzie na budowę pomnika śp. Lecha Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim, proponując w tym miejscu pomnik ofiar katastrofy, co z kolei lider PiS uznał za rozwiązanie bezsensowne, bo przecież w Pałacu pracował jego śp. brat”. https://wpolityce.pl/m/polityka/359221-oni-po-prostu-odjechali-czyli-kulisy-relacji-prezes-kaczynski-prezydent-duda-co-bedzie-dalej-wazny-artykul-jacka-karnowskiego

— KACZYŃSKI POKAZUJE DUDZIE, GDZIE JEGO MIEJSCE – DOMINIKA WIELOWIEYSKA na wyborcza.pl: “Prezydent Andrzej Duda nie jest wytrawnym graczem, jest wciąż zbyt słaby, aby naprawdę „wybić się na niepodległość”. Właśnie PiS go rozegrał. I może to zrobić znowu”.

— POPARCIE EPISKOPATU TO ZA MAŁO – pisze Wielowieyska: “Poparcie Episkopatu dla prezydenta to za mało, by prowadzić poważniejsze rozgrywki w obozie władzy. Nie zrównoważy siły służb i propagandy rządowych mediów. Biorąc pod uwagę błyskawiczne pozbycie się Juźwika i dystansowanie się ludzi prezydenta od Królikowskiego, można odnieść wrażenie, że pokazówki skutecznie oddziałały na wyobraźnię Andrzeja Dudy”. http://wyborcza.pl/7,75968,22420110,kaczynski-pokazuje-dudzie-gdzie-jego-miejsce-ta-nieznosna.html

— JAKI: NIE CHCEMY PUDROWANIA – komentarz Patryka Jakiego dla GPC: “– Zależy nam na tym, żeby sądownictwo zreformować w sposób zasadniczy. Nie chcemy pudrowania starego systemu. Zobaczymy, co pokaże pan prezydent w swoich projektach ustaw. W 1989 r. polskie sądownictwo zostało sprywatyzowane i oddane korporacji, która przez niemal 30 lat pokazała, że nie jest w stanie się zreformować, działa coraz bardziej przewlekle, a wyroki, które wydaje, są coraz bardziej absurdalne. Chcielibyśmy, aby pan prezydent na- prawdę chciał zmian w sądownictwie, a nie chciał utrwalać w nim starych układów, które są jak rak na polskim państwie”. http://gpcodziennie.pl/69029-woczekiwaniunaprezydenckareforme.html

— SŁUŻBY WSADZIŁY PREZYDENTA NA MINĘ? – Fakt: “– Szef BBN nie mógł mieć tych informacji o płk. Juźwiku, bo nie znajdują się one w teczce personalnej. Takie informacje powinny być nam przekazane przez MON – mówi nam polityk z Pałacu. I dodaje, że jest jasne, iż dane te celowo nie zostały przekazane ludziom prezydenta”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/dymisja-prezydenckiego-doradcy-w-biurze-bezpieczenstwa-narodowego/1qcvc0h

— SŁUŻYŁ MOSKWIE, WYLECIAŁ Z BBN – jedynka GPC: “„Gazeta Polska” ustaliła ponadto, że płk Juźwik został też delegowany przez BBN do konsultacji raportu ze Strategicznego Przeglądu Obronnego, przesłanego w 2017 r. do BBN-u przez MON. Co ciekawe, bezpośrednim przełożonym Juźwika był gen. bryg. Jarosław Kraszewski, wobec którego pod koniec czerwca Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła kontrolne postępowanie sprawdzające”. http://gpcodziennie.pl/69033-sluzylmoskwiewylecialzbbn-u.html

— PAD MUSI MYŚLEĆ O CYWILIZACYJNYCH KONSEKWENCJACH SWOICH DECYZJI – Michał Szułdrzyński w RZ: “PiS dostał od Polaków mandat do reformowania państwa, ale nie do wprowadzania tylnymi drzwiami zmiany konstytucyjnego ustroju. Duda musi myśleć również o cywilizacyjnych konsekwencjach – czy zaproponowana reforma będzie zgodna ze standardami państw zachodnich, czy też wykluczy Polskę z grona państw demokratycznych, w których wymiar sprawiedliwości nie działa pod dyktando polityków.

— MOŻNA ODNIEŚĆ WRAŻENIE, ŻE PROKURATURA PRÓBOWAŁA WKRĘCIĆ KRÓLIKOWSKIEGO – dalej Szułdrzyński w RZ: “Można odnieść bowiem wrażenie, że prokuratura usiłowała wkręcić prezydenckiego doradcę w aferę paliwową. Sprawa ta powinna zostać drobiazgowo wyjaśniona, byśmy wiedzieli, czy nie wróciły czasy, w których politykę uprawia się za pomocą prokuratorskich śledztw”.
http://www.rp.pl/Komentarze/309249941-Michal-Szuldrzynski-Wszystko-w-rekach-Andrzeja-Dudy.html

— ROLA PREZYDENTA PRAWDZIWYM ZAGROŻENIEM DLA OPOZYCJI – Tomasz Pietryga w RZ: “Jedno jest pewne: prezydent w sprawie reformy sądownictwa jest dziś jedyną opozycją wobec PiS. Dla Nowoczesnej i PO jest to śmiertelne zagrożenie, bo wkrótce debata o reformie sądów może się toczyć między PiS a prezydentem, w ramach, choć skonfliktowanego, to ciągle jednego układu politycznego – obozu prawicy. A to oznacza wypchnięcie tzw. totalnej opozycji poza główny nurt politycznej debaty i dalszą jej marginalizację”.

— DUDA MOŻE ZABLOKOWAĆ PRZEJĘCIE KONTROLI NAD SĄDAMI – Wojciech Czuchnowski i Paweł Wroński w GW: “Jeżeli te informacje okażą się prawdziwe, będzie to znaczyło, że prezydenckie nowelizacje dwóch ustaw zablokują zmiany, dzięki którym rządowa większość chciała przejąć pełną kontrolę nad sądami. Przed obecną KRS jeszcze prawie dwa lata kadencji, a w dzisiejszym kształcie jest w stanie skutecznie blokować część radykalnych zmian, które chce wprowadzić PiS”. http://wyborcza.pl/7,75398,22419609,oto-dzien-w-ktorym-duda-odkryje-karty-prawicowe-media-informuja.html

— CZY PREZYDENT JESZCZE WPROWADZI ZMIANY – Grzegorz Osiecki w DGP: “Wiele będzie zależało nie tylko od treści ogłoszonych dziś projektów, ale także od tego, czy w trakcie publicznych konsultacji, jakie może przeprowadzić prezydent przed ich wysłaniem do Sejmu, nie zostaną do nich wprowadzone znaczące zmiany. Tak samo, jak to, czy PiS-owska większość nie wprowadzi do nich modyfikacji, na które nie godzi się Andrzej Duda. – Zobaczymy, jak będą wyglądały prace nad ustawami w Sejmie, wszystko jest możliwe – mówi współpracownik prezydenta”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/558888,duda-kaczynski-sady-reforma-sn-krs-ustawy.html

— ANDRZEJ MOROZOWSKI O WOJNIE ATOMOWEJ ZIOBRY Z DUDĄ: http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/andrzej-morozowski-komentuje-miedzy-andrzejem-duda-i-zbigniewem-ziobra-jest-juz-wojna-wrecz-atomowa_1019444.html

— NIE BYŁO MOCNYCH DOWODÓW PRZECIW KRÓLIKOWSKIEMU – Izabela Kacprzak i Grażyna Zawadka w RZ: “W ubiegłym tygodniu ważyły się losy postawienia zarzutów mecenasowi Michałowi Królikowskiemu, byłemu wiceministrowi, obecnie adwokatowi i jednemu z doradców społecznych prezydenta Andrzeja Dudy – ustaliła „Rzeczpospolita”. Analiza Prokuratury Krajowej, która nadzoruje sprawę prowadzoną przez Prokuraturę Regionalną w Białymstoku, wykazała jednak, że nie ma mocnych dowodów przeciwko Królikowskiemu”.

— PRAWDZIWY RACHUNEK POLSKA ZAPŁACI W KOLEJNEJ PERSPEKTYWIE BUDŻETOWEJ – Anna Słojewska w RZ: “Dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, nie przewidują na razie eskalacji sporu z Polską i przeniesienia go na poziom Rady Europejskiej. – Komisja musi utrzymywać presję na Polskę, ale nie spychać jej do narożnika. Instrumenty przez nią stosowane mają zniechęcać do dalszego łamania praworządności, działać odstraszająco. Trzeba bardzo uważać, żeby nie stało się coś wręcz przeciwnego – mówi nam nieoficjalnie ambasador jednego z największych państw UE. Ale deklaruje wprost, że prawdziwy rachunek Polska zobaczy w przyszłym roku, gdy rozpocznie się debata nad nowym unijnym budżetem na okres po 2010 roku”.

— WITOLD GADOMSKI O KSIĄŻCE BALCEROWICZA I ANTYETATYZMIE – pisze w GW: “Na polu ekonomii Balcerowicz jest przede wszystkim antyetatystą. Ingerencja państwa w gospodarkę jest dla niego tożsama z ingerencją polityków i maksymalizacją korzyści dla polityków, a nie dla społeczeństwa. „Z niepokojem obserwuję próby zbycia fundamentalnych współzależności między państwem i gospodarką przez etykietki-zaklęcia typu »silne państwo«. (…) Gwałtowny wzrost zapóźnienia Polski wobec Zachodu w latach 1950-1989 wynikał z najbardziej interwencjonistycznego ustroju, jaki zna współczesność – z socjalizmu”. W innym eseju pokazuje patologiczne skutki nadmiernie rozbudowanej sfery socjalnej. „W 1955 roku na jednego Szweda przypadało 12 dni chorobowego rocznie, a w 2001 roku 32 dni” – zauważa”. http://wyborcza.pl/7,75968,22419511,werbalni-patrioci-to-katastrofa-balcerowicz-o-ekonomii-i-polityce.html

— JACEK ŻAKOWSKI O AKCEPTACJI CYNIZMU W POLITYCE – pisze w GW: “Niemal bezgłośnie zaakceptowaliśmy taki cyniczny realizm, który świadome szkodzenie Polsce przez najwyższych urzędników tłumaczy ich interesem wyborczym lub chęcią sprawowania urzędu. Realizm jest w polityce istotną wartością, bo pozwala zrobić tyle dobrego, ile można. Ale realizm cyniczny, który uzasadnia robienie tyle dobra, ile się opłaca, to wcześniej czy później pewna katastrofa. Dla każdego, kto go praktykuje, i dla społeczeństwa, które go uznaje”. http://wyborcza.pl/7,75968,22419773,realizm-cyniczny.html

— PORA TO ZAKOŃCZYĆ – Zuzanna Dąbrowska o wpisach Pawłowicz: “Nie mam ochoty zastanawiać się, jakie doświadczenia życiowe przywiodły panią poseł do poglądów, które wygłasza. Wiem jednak, że jest reprezentantką partii, która ma większość w parlamencie, i gościem chętnie zapraszanym do mediów ojca Rydzyka. Przypominam też sobie kolegów i koleżanki z mediów, którzy w nadziei na ciekawą setkę biegają po korytarzu za panią poseł, uzbrojeni w mikrofony i kamery. I myślę, że pora to zakończyć. Używanie śmierci do celów politycznych nie mieści się w standardach. Żadnych. Może ojciec Rydzyk wejrzy w swoje katolickie sumienie. Może zrobi to prezes Jarosław Kaczyński. Bo gołym okiem codziennie na polskich ulicach widać, że ta choroba jest zaraźliwa. I że umierają od niej niewinni, tacy jak Kacper”.
http://www.rp.pl/Komentarze/309249942-Dabrowska-To-trzeba-zakonczyc.html

— PIOTR PACEWICZ O RELACJACH Z NIEMCAMI: “Politycy PiS wykonali ogromną pracę, by Niemców – w tym kanclerz Merkel osobiście – obrazić, postawić w niezręcznej sytuacji, obarczyć winą za przeszłe i współczesne winy. Sporo udało się napsuć w stosunkach z najpotężniejszym państwem Europy. W dniu niemieckich wyborów OKO.press przedstawia filary antyniemieckiej retoryki PiS. Bez nadziei na zmianę”. https://oko.press/pis-pali-mosty-na-odrze-nysie-luzyckiej-bedzie-niemieckich-wyborach/

300polityka.pl

Z Sądu Najwyższego może zniknąć nawet 40 procent sędziów. Co wynika z pomysłów prezydenta?

Tomasz Setta, 25.09.2017

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta)

Skarga nadzwyczajna, izba dyscyplinarna, a nawet projekt zmian w konstytucji. To efekt dwóch miesięcy prac Andrzeja Dudy nad zupełnie nowymi ustawami o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Jakie mogą być ich skutki?

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda zaprezentował swoje autorskie propozycje zmian w SN i KRS. Dwa miesiące wcześniej zawetował on ustawy w tej sprawie przegłosowane w ekspresowym tempie przez PiS. Jakie zmiany wprowadził prezydent? W chwili powstawania tego artykułu teksty ustaw nie były jeszcze opublikowane, stąd musimy polegać wyłącznie na dzisiejszych słowach Andrzeja Dudy.

1. Z SN nie znikną wszyscy sędziowie

Andrzej Duda zaproponował, by wszyscy sędziowie Sądu Najwyższego przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat. Jednocześnie będą mogli oni zwrócić się z prośbą do prezydenta o przedłużenie okresu orzekania – o trzy lata, maksymalnie dwa razy.

Kogo w praktyce dotkną zmiany? Ukończone 65 lat ma już 29 sędziów Sądu Najwyższego. Kolejnych dwóch osiągnie wspomniany wiek jeszcze w 2017 roku. W sumie – 31 sędziów. To blisko 40 procent obecnego składu SN.

To jednak i tak spora zmiana w porównaniu do ustawy PiS. Tamta zakładała automatyczne usunięcie wszystkich sędziów SN z dnia na dzień. Mieli pozostać wyłącznie ci, których dobrałby sobie minister sprawiedliwości. W nieznanej liczbie.

Jak jest teraz? Dziś sędziowie SN mogą orzekać do 70. roku życia, z możliwością przedłużenia ich pracy do 72 lat.O ewentualnej zgodzie decyduje I prezes SN.

2. Los I prezes SN pod znakiem zapytania

W listopadzie tego roku 65 lat skończy m.in. pierwsza prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. Nie wiadomo jednak, czy przerwie to jej 6-letnią kadencję na tym stanowisku, która wygasa zgodnie z konstytucją dopiero w 2020 roku.

Wszystko zależy od tego, czy odpowiedni przepis w tej sprawie znalazł się w prezydenckim projekcie. Jeśli nie sformułowano tego wprost, trzeba będzie polegać m.in. na dotychczasowym orzecznictwie SN. A zgodnie z nim przejście sędziego w stan spoczynku nie jest równoznaczne z zakończeniem stosunku pracy.

3. Będą nowe izby i nowa skarga

Prezydent zapowiedział utworzenie w SN dwóch zupełnie nowych izb: Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Ta druga będzie się zajmować zupełnie nową instytucją, również zaproponowaną przez prezydenta. Tzw. skarga nadzwyczajna będzie mogła zostać wniesiona od każdego prawomocnego orzeczenia, wydanego zarówno przez sąd rejonowy, okręgowy, jak i Sąd Najwyższy.

Skargę nadzwyczajną będzie mógł wnieść Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Obywatelskich, grupa co najmniej 30 posłów lub 20 senatorów, oraz prezes Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego i Rzecznik Finansowy.

Izbę Dyscyplinarną postulował zaś bardzo zdecydowanie PiS. I to zostało w projekcie prezydenta utrzymane, choć nie znamy szczegółów, w jakim kształcie. W SN najwyższym ma też pojawić się „czynnik społeczny”, czyli ławnicy. Mieliby orzekać razem z sędziami w sprawach dyscyplinarnych oraz skarg nadzwyczajnych.

4. Sędziów do KRS wybiorą politycy

Tu prezydent częściowo utrzymał postulat PiS. Zgodnie z propozycją Andrzeja Dudy 15 sędziów – członków Krajowej Rady Sądownictwa – będą bowiem wybierali posłowie, tyle że trudną do uzyskania większością 3/5. Dziś sędziów wskazują spośród siebie sami sędziowie.

Co jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie uda się zebrać większości 3/5? Wtedy sędziów – spośród kandydatów zgłoszonych Sejmowi – wskazywałby osobiście prezydent. Problem polega na tym, że dziś głowa państwa deleguje już do KRS jednego swojego przedstawiciela. W konstytucji nie ma natomiast ani słowa o tym, że może on też wskazywać sędziów.

Kłopot ten ma rozwiązać kolejna prezydencka propozycja – projekt zmian w konstytucji.

5. Kadencje członków KRS nie zostaną przerwane

Przedstawiciele PiS wielokrotnie podkreślali, że chcą natychmiastowych i głębokich zmian, czyli automatycznego przerwania kadencji wybranych członków KRS.

Prezydent nie wspomniał jednak podczas swojego poniedziałkowego wystąpienia, by przystał na ten pomysł. Można więc zakładać, że takiego postulatu nie ma również w tekście projektu ustawy.

Dziwne billboardy „promują” Polskę w… Polsce. 9 minut grillowania polskiej Fundacji Narodowej [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

TOK FM

To ustawy muszą być zgodne z konstytucją, a nie konstytucja z ustawami. Konstytucja to nie kurtyzana do wynajęcia, lecz fundament państwa.

Uchwała gloryfikująca NSZ to hańba opozycji parlamentarnej. PiS fałszuje historię, a „totalni” milczą. Mój komentarz w tej sprawie:

Czego się boi PiS?

W końcu przyjdą po nich…

 

Andrzej Duda przedstawił ustawy dot. sądownictwa. Jest też projekt zmian w konstytucji

Tomasz Setta, mk, 25.09.2017

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prezydent Andrzej Duda przedstawił w poniedziałek w samo południe długo oczekiwane projekty ustaw swojego autorstwa ws. Sądu Najwyższego oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Zaproponował także zmiany w konstytucji.

Prezydencka ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa zakłada, że członkowie KRS byliby wybierani w Sejmie większością 3/5 głosów. – Chodzi o to, żeby to nie był wybór jednopartyjny. Powinni być wybierani większością ponadpartyjną. Podtrzymuję to rozwiązanie – mówił dziś prezydent Andrzej Duda.

Dodał, że potrzebny jest mechanizm zabezpieczający. – Jeżeli okazałoby się, że parlament nie będzie w stanie wybrać sędziów, KRS nie mogłaby pracować. W przypadku gdy w terminie dwóch miesięcy Sejm nie wybierze większością 3/5 głosów kandydatów do KRS, to wówczas tego wyboru spośród kandydatów zgłoszonych Sejmowi będzie dokonywał prezydent – dodał.

Prezydent proponuje zmiany w konstytucji. Czytaj RELACJĘ NA ŻYWO>>>

Prezydent Andrzej Duda ogłosił, że przygotował projekt zmian konstytucji, który ma umożliwić prezydentowi wybór sędziów KRS. – Ponieważ konstytucja przewiduje, że zmiana może nastąpić wyłącznie większością 2/3 głosów w Sejmie, to zapraszam przedstawicieli klubów parlamentarnych o godz. 16 na konsultacje w tej sprawie – powiedział Duda.

Skarga w Sądzie Najwyższym

Natomiast projekt ustawy o Sądzie Najwyższym przedstawiony przez prezydenta zakłada wprowadzenie skargi nadzwyczajnej, od każdego prawomocnego orzeczenia, wydanego zarówno przez sąd rejonowy, okręgowy, jak i Sąd Najwyższy.

– Jeśli ktoś będzie czuł się pokrzywdzony, będzie mógł wnieść skargę. To zmiana prospołeczna. Dziwię się, że w zawetowanym przeze mnie projekcie to rozwiązanie się nie znalazło – mówił Andrzej Duda.

Dodał, że wprowadzenie skargi proponował kilka lat temu Janusz Wojciechowski. Powstanie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W Sądzie Najwyższym ma powstać również Izba Dyscyplinarna.

W sprawach dyscyplinarnych i skarg nadzwyczajnych będą uczestniczyć ławnicy, przedstawiciele społeczeństwa. Decyzję o wyborze ławników podejmowałby Senat.

– Zmianie ulega sposób przenoszenia w stan spoczynku sędziów SN. Nie zgodzę się, by jednego dnia zostali jednego dnia relegowani. Proponuję takie rozwiązanie, by w 65. roku życia przechodzili w stan spoczynku. Prezydent zdecyduje o tym, czy sędzia będzie mógł dłużej orzekać – powiedział prezydent Duda.

Prezydenckie weta

Dwa miesiące temu Andrzej Duda zawetował dwie ustawy PiS dotyczące Sądu Najwyższego oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Wcześniej przez kilka dni tysiące Polaków w całym kraju protestowało przeciwko sądowej rewolucji PiS. Prezydent podpisał za to ustawę o ustroju sądów powszechnych.

Swoje weto prezydent uzasadniał wówczas m.in. obawą przed zagrożeniem dla niezależności SN. Podkreślał również, że polskiej tradycji prawnej nie są też znane tak duże uprawnienia dla prokuratora generalnego, jakie proponował PiS.

Prezydent zobowiązał się jednocześnie do tego, że przedstawi w ciągu dwóch miesięcy swoje własne projekty. Pod koniec prac nad nimi Andrzej Duda spotkał się za zamkniętymi drzwiami z przedstawicielami wszystkich klubów parlamentarnych oraz – dwukrotnie – z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.

Zobacz też: Prawicowe media – propozycje prezydenta są nie do przyjęcia dla PiS

Dziwne billboardy „promują” Polskę w… Polsce. 9 minut grillowania polskiej Fundacji Narodowej [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

gazeta.pl

Ostateczne wyniki wyborów w Niemczech. Czytaj więcej na Wyborcza.pl

Nie dajcie się zwieść PiSowcom.

„Co będzie jeżeli prezydent Duda ugnie się po atakach na Królikowskiego i Solocha z BBN?”

zerwane połączenie

09.11.2016

W ciągu ostatnich dwóch lat byliśmy świadkami wielu niezwykłych zjawisk wyborczych – niespodziewanych zwycięstw lub świetnych wyników politycznych nowicjuszy lub outsiderów, decyzji zmieniających sprawdzone i wydawać się mogło trwałe elementy międzynarodowego systemu politycznego, rosnącej popularności ruchów antysystemowych. Nominacja GOP dla Donalda Trumpa, wynik referendum w sprawie Brexitu, popularność takich polityków, jak Beppe Grillo, Pablo Iglesias, czy Paweł Kukiz, wzrost poparcia dla Alternative fur Deutschland. W końcu ostateczne zwycięstwo Trumpa. Można wskazać jeszcze wiele innych podobnych sytuacji i choć pewnie dla każdej z nich moglibyśmy znaleźć racjonalne wyjaśnienie oparte na argumentach ekonomicznych, czy socjologicznych, to co jeśli oprócz tego mają one jeszcze jeden wspólny mianownik, wspólną przyczynę? Przyczynę, którą nazwam zjawiskiem zerwanego połączenia.

XX wiek był czasem rozwoju nowoczesnego marketingu politycznego. Politycy w państwach demokratycznych, zmuszeni rozszerzaniem dostępu do czynnego prawa wyborczego najpierw nauczyli się przekonywać do siebie i swoich poglądów, potem odkryli badania społeczne i zaczęli poznawać oraz odpowiadać na potrzeby elektoratu formułując i kierując do niego wypracowane w sztabach wyborczych komunikaty. Dodatkowo na początku XXI wieku, wraz z powstaniem i gwałtownym rozwojem mediów społecznościowych mogliśmy obserwować dominację polityki wizerunków, uśmiechów, bon-motów, pseudowydarzeń, celebrytyzacji. Obywatel stał się przedmiotem a nie podmiotem działań polityków. Targetem a nie uczestnikiem komunikacji.

Jednocześnie, nawet jeśli w państwach demokratycznych zmieniały się rządzące partie, rzadko owa zmiana wiązała się z faktyczną zmianą w politykach państw. Szczególnie wewnętrznych. Zwykle mieliśmy do czynienia z korektą kursu, nie zaś zwrotem. Co więcej, jeśli pojawiały się jakieś projekty zmian, miały one z reguły charakter systemowy i bezpośrednio nie były odczuwane przez obywateli, lub wymagały czasu, który rozmywał poczucie zmiany społecznej (wyjątkiem może być tutaj Obamacare, czy nasz program 500+, które nie tylko zostały szybko wprowadzone, ale też bezpośrednio wpłynęły na codzienne życie obywateli USA, czy Polski).

Powtórzmy – liderzy i elity polityczne straciły połączenie ze społeczeństwami. Komunikowały „do” a nie „z” wyborcami. W rezultacie obywatele zaczęli rozglądać się za kimś nowym, innym, świeżym, niezepsutym przywilejami władzy, czy znudzonym codzienną polityczną rutyną. A jeśli ktoś taki oferował szybkie i łatwe rozwiązania codziennych problemów – tym lepiej. I nawet jeśli nie miał racji, nawet jeśli elity potrafiły znaleźć racjonalne i prawdziwe kontrargumenty, nie były one słuchane. Połączenie zostało zerwane.

Można się oczywiście długo spierać, czy przedstawiona wyżej teoria jest prawdziwa – jak napisałem, dla każdego przypadku z osobna możemy znaleźć racjonalne wytłumaczenie. Może jednak zamiast spierania się, czy dla zwycięstwa Trumpa większe znaczenie miały maile Clinton, czy to że dla niezamożnych Amerykanów mieszkających w Ameryce, o której pisał Steinbeck, choćby w  „Podróżach z Charleyem” Trump był kimś spoza dotychczasowych elit, warto postawić pytanie – jak odbudować odpowiedzialne elity, jak przywrócić prawdziwą i odpowiedzialną komunikację pomiędzy elitami politycznymi a obywatelami? Jak powinien komunikować skuteczny ale odpowiedzialny lider?

http://blogi.polskatimes.pl/olgierdannusewicz/2016/11/09/zerwane-polaczenie/

Pakiet demokratyczny.

http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/23-24-wrzesnia,118

Już oficjalnie: partia Angeli Merkel wygrywa wybory. Z najgorszym wynikiem od 1949 r.

mk, IAR, 25.09.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,114881,22420254,video.html?embed=0&autoplay=1
Według oficjalnych wyników, wczorajsze wybory parlamentarne w Niemczech wygrał blok CDU/CSU kanclerz Angeli Merkel, na który głosowało 33 procent Niemców. Do Bundestagu wejdzie po raz pierwszy antyimigrancka AfD.

Według wyników ogłoszonych przez niemiecką komisję wyborczą, wybory parlamentarne wygrał blok CDU/CSU. Zagłosowało na niego 33 proc. uczestników wyborów. To spadek poparcia dla Chrześcijańskich Demokratów o niespełna 9 punktów procentowych w stosunku do poprzednich wyborów parlamentarnych w 2013 roku. To również najgorszy wynik koalicji od 1949 r., kiedy wynik wyniósł 31 proc.

Wnuczka emigranta z Polski znów będzie kanclerzem Niemiec. Dlaczego Angela Merkel wciąż wygrywa?>>>

Tuż za partią Angeli Merkel uplasowali się socjaldemokraci, których poparło nieco ponad 20 procent głosujących. Jest to najgorszy wynik wyborczy tej partii w historii.

Największym zaskoczeniem niedzielnych wyborów jest rezultat antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która została trzecią siłą. Partia wejdzie do Bundestagu z wynikiem 12,6 procent.

Dr Sibora dla Gazeta.pl: Niemcy będą się wkrótce wstydzić AfD. Tej partii nie da się już marginalizować>>>

Na kolejnych miejscach uplasowały się: Wolna Partia Demokratyczna z niespełna 11-procentowym poparciem, Lewica – 9 procent poparcia, a także Zieloni – 8,9 procent.

Frekwencja wyborcza wyniosła 76,2 procent.

Co stoi za wyborczym sukcesem Alternatywy dla Niemiec?

Pyrrusowe zwycięstwo Merkel
Sukces Alternatywy dla Niemiec polega na pozyskaniu elektoratu podobnego mentalnie i kulturowo do wyborców głosujących na Trumpa, Le Pen i Kaczyńskiego.

Dla Niemiec i Europy byłoby lepiej, gdyby chadecja Merkel zrobiła lepszy wynik. Niestety, nie zrobiła. Lepiej by było, gdyby pani kanclerz miała silny mandat do rządzenia. Ma słabszy. Wygrała, lecz nie wiadomo, z kim będzie w koalicji, bo na pewno nie z umiarkowaną lewicą Martina Schulza.

Prawdopodobnie z liberałami z FDP i z Zielonymi. Pertraktacje koalicyjne mogą się przedłużać, bo „jamajska” (od barw partyjnych tych trzech ugrupowań) koalicja nie będzie łatwa ani do sformowania, ani do zarządzania, nawet przez taką polityczną wyjadaczkę jak pani Merkel. Media niemieckie spekulują, że nowy rząd Niemcy dostaną dopiero pod choinkę.

Merkel płaci za kryzys migracyjny

W obecnej napiętej sytuacji międzynarodowej to zła wiadomość. Zadowoleni mogą być tylko przeciwnicy Niemiec i Unii Europejskiej w Rosji i Polsce. Sukces Merkel polegał na tym, że dla znacznej części Europy politycznej „dziewczynka” kanclerza Kohla urosła do rangi przywódcy globalnego, przewidywalnego i pragmatycznego. Ten wizerunek ucierpiał wskutek otwarcia granic Niemiec dla setek tysięcy uchodźców z terenów objętych wojną domową.

Merkel, praktykująca luteranka i córka pastora, wielokrotnie wyjaśniała swą decyzję motywami etycznymi i humanitarnymi. Odbudowała zaufanie do siebie jako przywódcy i wygrała wybory, lecz zapłaciła wraz ze swą CDU słoną cenę za kryzys migracyjny nie przez nią wywołany.

Chadecja odnotowała spadek poparcia o ponad 8 procent (w symulacjach exit polls). Jej siostra w Bawarii CSU zaliczyła katastrofę, spadek poparcia poniżej 40 proc. Oba zjazdy w dół są historyczne, to znaczy tak złych wyników CDU i CSU nigdy nie miały.

Oczywiście ostateczne liczby mogą się zmienić, lecz chyba już nie na podium. Prócz chadecji i lewicy demokratycznej wdrapała się na nie skrajna prawica, która dotąd nigdy nie miała reprezentacji w demokratycznym parlamencie, bo była antysystemowa, antydemokratyczna. To szok i zapowiedź całkiem nowych konfliktów, które będą odciągały uwagę mediów i rządu od realnych problemów do rozwiązania.

W poszukiwaniu głównej siły opozycyjnej

Sukces antyimigranckiej, nacjonalistycznej partii AfD jest porażką CDU i SPD pospołu. Jeśli partia Schulza przejdzie do opozycji, to nie wypali polityczny plan skrajnej prawicy, by to ona pozowała na główną siłę opozycyjną w Bundestagu i w ten sposób przełamywała bojkot, jaki zapowiadają w stosunku do AfD inne partie parlamentarne. Dotkliwa przegrana SPD i Schulza może więc mieć też dobre skutki: izolację skrajnej prawicy i reaktywację żywej debaty parlamentarnej.

Sukces Alternatywy dla Niemiec polega na pozyskaniu elektoratu podobnego mentalnie i kulturowo do wyborców głosujących na Trumpa, Le Pen, partię UKIP w Wielkiej Brytanii, a w krajach postkomunistycznych na prawicę typu Kukiza, Korwin-Mikkego i Kaczyńskiego.

Ale nie tylko: aż pół miliona dotychczasowych wyborców SPD oddało głosy na AfD. Nacjonaliści mają wyraźnie lepszy wynik w byłym NRD. W debacie telewizyjnej liderów partyjnych odbytej zaraz po ogłoszeniu wstępnych wyników tylko przedstawiciel AfD zdecydowanie sprzeciwił się sankcjom UE na Polskę czy Węgry za odmowę przyjęcia uchodźców.

polityka.pl

Sondaż: Projekty prezydenckie pod prąd PiS?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Działania prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie zmian w sądownictwie powinny w większym czy w mniejszym stopniu uwzględniać postulaty PiS? Odpowiedź w sondażu SW Research dla serwisu rp.pl.

W związku z zapowiedzianą na dziś, na godz. 12 konferencję prezydenta Andrzeja Dudy, w czasie której prawdopodobnie przedstawi on projekty ustaw ws. sądownictwa, przypominamy wyniki sondażu, jaki zamieściliśmy na rp.pl 19 września.

Prawie dwóch na trzech ankietowanych uważa, że działania prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie zmian w sądownictwie powinny w mniejszym stopniu uwzględniać postulaty PiS. 18 proc. uważa, że prezydent RP powinien w większym stopniu uwzględniać postulaty tej partii. Zdania w tej sprawie nie ma podobny odsetek badanych.

– Częściej to mężczyźni uważają, że prezydent w mniejszym stopniu powinien uwzględniać postulaty PiS. Tego zdania są też częściej osoby o dochodzie od 3001 do 5000 zł (72 proc.) oraz badani z miast do 20 tysięcy mieszkańców (73 proc.). Wraz ze wzrostem wieku rośnie odsetek osób, które są tego zdania, do 71 proc. w grupie powyżej 50. roku życia – zwraca uwagę Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.

Prof. Jacek Knopek z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu podkreśla, że w systemach demokratycznych judykatywa, czyli władza sądownicza, powinna być niezależna od innych naczelnych organów państwowych, w szczególności od rządu. – Prawidłowość tę dostrzegli respondenci biorący udział w badaniu, którzy są tego samego zdania. Próby narzucenia swej woli judykatywie przez władzę wykonawczą może wyraźnie naruszyć istniejący porządek państwa prawa, w którym rząd zdominuje istniejący system organów państwowych – kwituje prof. Knopek.

25 września będą gotowe ostateczne projekty ustaw przygotowywanych przez prezydenckich prawników.

– Zawetowane przez prezydenta ustawy były destrukcyjne. Rozumiem zamysł przebudowy sądownictwa i potrzebę korekty składu osobowego Sądu Najwyższego, ale to były projekty bardzo krótkowzroczne – powiedział prof. Michał Królikowski, doradca prezydenta Andrzeja Dudy od reformy sądownictwa.

Sceptycznie do działań prezydenta podchodzi Nowoczesna. Ryszard Petru już zapowiedział, że nie będzie popierać prezydenckich projektów dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. – Z informacji, którą pan prezydent przekazał, ja wnioskuję, że to w dużym stopniu będą podobne ustawy do tych PiS-owskich, które zawetował, tylko zamiast Zbigniewa Ziobry będzie Andrzej Duda – zaznaczył lider Nowoczesnej.

rp.pl

Michał Szułdrzyński: Wszystko w rękach Andrzeja Dudy

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Przed Andrzejem Dudą jeden z ważniejszych dni jego prezydentury.

Zadecyduje nie tylko o tym, jaki kształt będą miały ustawy o SN i KRS, ale tak naprawdę o dalszym kształcie swej kadencji oraz – nie bójmy się patosu – o losach Polski.

Niemal nikt nie neguje potrzeby zamian w wymiarze sprawiedliwości. Cieszące się wielką niezależnością sądownictwo było jednym z najsłabszych ogniw polskiej transformacji. Ale to właśnie sposób jego reformy budzi największe emocje. W rozmowie z „Sieciami” Jarosław Kaczyński stawia Dudzie ultimatum, mówiąc w okładkowym wywiadzie: „Musimy wiedzieć, czy prezydent jest z nami”. Wojowniczo nastawieni prawicowcy również namawiają Dudę do tego, by zastosował radykalne rozwiązania, podobne do tych, które dwa miesiące temu zawetował. Twierdzą, że tylko przyjęcie rewolucyjnego kursu zmieni oblicze III RP.

To jednak zdradzieckie rady, stawka gry jest bowiem ogromnie wysoka. Podejmując decyzję, Duda musi myśleć nie o tym, by przypodobać się Kaczyńskiemu czy umiarkowanym wyborcom. Jedynym kryterium powinno być dobro Polski i zgodność reform z konstytucją. PiS dostał od Polaków mandat do reformowania państwa, ale nie do wprowadzania tylnymi drzwiami zmiany konstytucyjnego ustroju. Duda musi myśleć również o cywilizacyjnych konsekwencjach – czy zaproponowana reforma będzie zgodna ze standardami państw zachodnich, czy też wykluczy Polskę z grona państw demokratycznych, w których wymiar sprawiedliwości nie działa pod dyktando polityków.

To bardzo ważne, szczególnie jeśli przypomnimy sprawę prof. Michała Królikowskiego. Można odnieść bowiem wrażenie, że prokuratura usiłowała wkręcić prezydenckiego doradcę w aferę paliwową. Sprawa ta powinna zostać drobiazgowo wyjaśniona, byśmy wiedzieli, czy nie wróciły czasy, w których politykę uprawia się za pomocą prokuratorskich śledztw.

rp.pl

Kaczyński: W najbliższym czasie musimy odpowiedzieć na pytanie o działanie prezydenta

W najbliższym czasie musimy odpowiedzieć na pytanie, o działanie prezydenta; musimy wiedzieć, czy możemy iść do przodu, czy możliwe są kolejne zmiany, czy na razie więcej nie zdołamy w Polsce naprawić – podkreślił prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci Prawdy”.

Jarosław Kaczyński pytany w wywiadzie, który ukazał się w poniedziałek, co będzie najważniejszym zadaniem politycznym obozu rządzącego w najbliższym czasie, odparł: Oczywiście sprawy sądów, a szerzej: pytanie o działanie prezydenta. Musimy wiedzieć, czy możemy iść do przodu, czy możliwe są kolejne zmiany, czy na razie więcej nie zdołamy w Polsce naprawić – powiedział prezes PiS. Jak ocenił, ważna jest także sprawa relacji międzynarodowych w wielu aspektach.

W piątek prezydent Andrzej Duda spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim w sprawie reformy sądownictwa. Pytany o to spotkanie w wywiadzie lider PiS ocenił, że pokazało ono, że możemy rozmawiać. Jednocześnie jednak pokazało, że są daleko idące różnice zdań. Czy da się je sprowadzić do jakiegoś wspólnego mianownika, który pozwoliłby posunąć sprawę reformy sądownictwa naprzód, tego dziś nie wiem. Zobaczymy, co dokładnie zaproponuje prezydent – powiedział Kaczyński.

Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński przekonywał w niedzielę w TVN24, że projekty ustaw prezydenta będą dobrymi propozycjami, które – jak zaznaczył – są bardzo dobrze przygotowane, bardzo dobrze przepracowane. Jak dodał, ma takie wrażenie, że znajdą się w nich niektóre postulaty, które zgłaszały kluby opozycyjne. Więc to też będzie droga wyjścia do poważnej dyskusji, poważnej debaty nad poparciem tych ustaw – ocenił Łapiński. Według niego spotkanie Dudy z Kaczyńskim odbyło się w cztery oczy. Jak dodał, prezes PiS przedstawił na piśmie postulaty dotyczące ustaw o SN i KRS.

Kaczyński skomentował wcześniej spotkanie z głową państwa w piątek w TVP Info. Mówił, że droga do porozumienia jest otwarta i nie wydaje mu się, żeby była specjalnie trudna do przebycia. Sądzę, że po prostu prędzej czy później – mam nadzieję, że szybko – dojdziemy do porozumienia – podkreślił prezes PiS.

24 lipca prezydent Duda poinformował, że podjął decyzję o zawetowaniu ustaw: o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa; zapowiedział też przygotowanie swoich projektów ustaw o SN i KRS w ciągu dwóch miesięcy. Projekty mają być przedstawione w poniedziałek 25 września.

Kaczyński: Akcja PFN nie jest prowadzona w interesie jednej partii

Kaczyński był też pytany w wywiadzie, który ukazał się w poniedziałek, jak ocenia kampanię Polskiej Fundacji Narodowej „Sprawiedliwe sądy”, która – w zamyśle jej autorów – ma przybliżyć polskiej i zagranicznej opinii publicznej cele i szczegóły reformy wymiaru sprawiedliwości.

To jest doskonała, bardzo skuteczna kampania, notująca dziesiątki milionów wejść internetowych – podkreślił prezes PiS. Ocenił, że PFN ma pełne prawo prowadzić tę kampanię, a rząd – jak stwierdził – ma prawo ją zachęcać do tego typu działań.

Bronię tej kampanii, uważam ją za bardzo dobre przedsięwzięcie. To działanie całkowicie uprawnione, dotyczące sprawy, która w żadnym wypadku nie ma charakteru partyjnego, ale dotyczy bardzo ważnej reformy państwa, ma więc charakter państwowy– zaznaczył Kaczyński. Według niego furia drugiej strony, te wszystkie donosy do prokuratury, dowodzi, jak skuteczna jest to akcja.

Jak zapewnił Kaczyński, akcja PFN nie jest prowadzona w interesie jednej partii. To akcja w interesie wszystkich obywateli – zaznaczył. Badania pokazują, że ponad 80 proc. obywateli jest zainteresowane naprawą wymiaru sprawiedliwości. 70 proc. badanych twierdzi, że reforma jest potrzebna. A przecież to nie jest reklama konkretne reformy, naszych propozycji, ale kampania wskazująca, jakie są przesłanki do przeprowadzenia zmian”– mówił prezes PiS.

Jego zdaniem, jeśli ktoś twierdzi, że to działanie w interesie jednej partii, to musiałby uznać, że podobny charakter ma np. sprawa reparacji wojennych. A czy to PiS dostanie te pieniądze? Nie, one trafią do wszystkich Polaków – wskazał Kaczyński.

Prezes PiS pytał również, czy tylko ludzie z PiS będą stawali przed uczciwymi, rzetelnym sądami w sprawach rodzinnych, cywilnych czy – nie daj Boże – karnych?Oczywiście, że nie. To dotyczy nas wszystkich, także naszej gospodarki, naszych relacji zewnętrznych – stwierdził.

Dziś polskie sądy mają niebywałą wręcz skłonność do tego, by stawać po stronie cudzoziemców, choćby w sprawach dotyczących dzieci. Czasem w sytuacjach jednoznacznych, gdy polski rodzic miał rację i gwarantował lepsza opiekę. Ale Holender, Niemiec czy Francuz zyskiwał uznanie polskiego sądu z racji samego pochodzenia – mówił Kaczyński.

Prezes PiS zauważył, że podobnie było w sprawach gospodarczych. Gdy zajmowaliśmy się sprawą walki o uratowanie PZU dla państwa polskiego, w zespole zajmującym się tą sprawą panowało przekonanie, że jeśli spór z Eureko będą rozstrzygały sądy polskie, to na pewno przegramy. Uznaliśmy, że lepiej zdecydować się na drogi i ryzykowny arbitraż za granicą, bo to dawało jakieś szanse. A w Polsce nie było ich w ogóle – wskazał Kaczyński.

Kampania PFN od początku budzi kontrowersje. Posłowie PO złożyli wniosek o jej zbadanie przez CBA; Nowoczesna m.in. skierowała pismo do szefa PKW o kontrolę i sprawdzenie, czy nie dochodzi do złamania ustawy o partiach politycznych i finansowaniu partii politycznych przez Polską Fundację Narodową. PKW poinformowała, że obecnie nie ma narzędzi do tego, by zbadać działalność tzw. kampanii billboardowej.

Misją powołanej latem zeszłego roku Polskiej Fundacji Narodowej jest budowa pozytywnego wizerunku Polski w kraju i za granicą.

„W listopadzie, po dwóch latach, dokonamy oceny całego rządu”

Prezes PiS był pytany także- czy w sprawie rekonstrukcji rządu zapadły już jakieś decyzje i czy można się spodziewać zmian. Przez rekonstrukcję można rozumieć trzy sprawy: po pierwsze, jakąś niewielką zmianę i przypuszczam, że takie zmiany są możliwe; po drugie, dużą zmianę w rządzie, tu trudno dziś to ocenić; i po trzecie, zmianę całego rządu wraz z premierem – powiedział prezes PiS.

Mogę powiedzieć tyle: w listopadzie, po dwóch latach, dokonamy oceny całego rządu i wówczas zapadną decyzje. Na razie – patrząc na ogólne wyniki – mogę powiedzieć: jest dobrze – ocenił Kaczyński.

Jak podkreślił, rządy jego ugrupowania pokazały, że można prowadzić politykę prospołeczną, realnie poprawić los paru milionów dzieci i jednocześnie państwo, z tego powodu nie tylko nie bankrutuje, lecz wręcz przeciwnie: ma bardzo dobrą sytuację ekonomiczną.

Wyraził nadzieję, że PiS zrealizuje swoje kolejne pomysły, m.in. dotyczące przedsiębiorczości oraz programu „Mieszkanie plus” Kaczyński był też pytany, czy ostatnie przejście do klubu PiS dwóch posłanek z koła Republikanie – Anny Siarkowskiej i Małgorzaty Janowskiej – jest elementem jakiegoś większego planu. Mam nadzieję, że to nie koniec i zyskamy kolejnych posłów – skomentował prezes PiS. Wskazał, że zawsze wygodniej jest rządzić, mając większy klub.

Ponad 50 naszych parlamentarzystów pełni funkcje rządowe, są ministrami albo sekretarzami stanu i każde poważniejsze głosowanie zmusza nas do ściągania niemal każdego posła. Bardzo by się nam przydało jeszcze z 10 czy 15 posłów – wyjaśnił Kaczyński. Dziś trzeba często na uszach stawać, żeby w każdym głosowaniu zapewnić sobie większość na sali sejmowej – dodał.

Lider PiS zapytany, czy te transfery nie wynikają z poczucia niestabilności rządzącej większości, z jakichś napięć w obozie Zjednoczonej Prawicy, odparł: Nie. Nie ma żadnych przesłanek do tego, by sądzić, że jest jakaś niestabilność Zjednoczonej Prawicy. Gdybyśmy mieli więcej posłów, mielibyśmy nieporównanie wygodniejszą sytuację – byłoby nam łatwiej rządzić – podsumował Kaczyński.

 „Nie ma żadnych podstaw prawnych, by Niemcy mogły nam odmówić”

Nie ma żadnych podstaw prawnych, by Niemcy mogły nam odmówić (reparacji – PAP). Tu trzeba działać konsekwentnie, dzieląc całą akcję na etapy. Teraz jest etap sejmowy, a więc jeszcze nie etap oficjalnego wystąpienia państwa polskiego – powiedział Kaczyński. Dodał, że jest to proces, który będzie się rozwijał. W żadnym wypadku nie mamy zamiaru z niego rezygnować – podkreślił.

Zwrócił uwagę, że prezydent Andrzej Duda podjął już ten temat w rozmowie z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem. Zdaniem prezesa PiS kwestię reparacji trzeba umiędzynarodowić. Sprawę trzeba starannie i dobrze przygotować, trzeba uczynić z niej problem międzynarodowy, a później przejść do działań bardziej konkretnych – powiedział.

Według Kaczyńskiego, temat reparacji to też okazja do przypomnienia ofiar oraz strat materialnych, jakie poniosła Polska w czasie II wojny światowejTrzeba mówić o tych pociągach pełnych zrabowanych dzieł sztuki, cennych przedmiotów, ale także rzeczy mniej cennych, zwykłego dobytku Polaków – wymienił lider PiS. Jego zdaniem poczucie bezkarności okupantów sprawiło, że dokonywano na masową skalę przestępstw poza oficjalnie usankcjonowanymi zbrodniami.

Ci ludzie kradli, rabowali, mordowali (…) To wszystko wymaga i opisania, i zadość uczynienia. Nie ma żadnych powodów, dla których akurat my mamy się tego wyrzekać– podkreślił. My nie możemy się zgodzić na to, by całe zło i wszystkie zbrodnie II wojny światowej sprowadzić do Holokaustu – dodał polityk. W jego ocenie takie założenie jest rasistowskie. Śmierć jest przecież zawsze indywidualna, nie ma śmierci zbiorowej. Jeśli ktoś mówi, że śmierć jednego człowieka jest mniej czy też więcej warta niż śmierć innego człowieka, to w istocie wychodzi z założeń rasistowskich – mówi prezes PiS.

W ubiegłą sobotę niemiecki tygodnik „Der Spiegel” poinformował, że minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel odrzucił polskie roszczenia reparacyjne za zniszczenia dokonane przez Niemcy w Polsce w czasie II wojny światowej. Podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy szef PiS Jarosław Kaczyński wyraził opinię, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne straty wojenne, którychtak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś.

Zgodnie z ekspertyzą Biura Analiz Sejmowych w sprawie reparacji wojennych, zasadne jest twierdzenie, że Polsce przysługują od Niemiec roszczenia odszkodowawcze. Natomiast z opublikowanej wcześniej opinii zespołu naukowców Bundestagu wynika, że polskie roszczenia reparacyjne są bezzasadne.

Szef MSZ Witold Waszczykowski odnosząc się w rozmowie z PAP do reparacji od Niemiec, ocenił, że kiedy będziemy mieli jasność, co do kwestii prawnej, strat ludzkich, gospodarczych, to trzeba będzie te elementy osadzić w pewnym kontekście bieżącej polityki międzynarodowej, bilateralnej polityki polsko-niemieckiej i to wymaga decyzji daleko wykraczającej poza MSZ.

Jak podkreślił, potrzeba więcej analiz, ponieważ różne decyzje były podejmowane w różnych sytuacjach, np. te z 1953 r. Mieliśmy wtedy do czynienia z zupełnie inną Polską, pytanie, czy suwerenną, czy decyzje były też suwerennie podejmowane w NRD, czy też w obu przypadkach nie podjęto ich pod wpływem dominacji w tej części Europy Związku Sowieckiego.

Według ministra spraw zagranicznych to są liczne wątpliwości, które mogą prowadzić do pytania, czy taka decyzja w ogóle została podjęta, czy ma jakąś wartość w prawie międzynarodowym.

dziennik.pl

ZWYCIĘZCY SIĘ MARTWIĄ, PRZEGRANI ŚWIĘTUJĄ [SIERAKOWSKI O WYBORACH W NIEMCZECH]

Angela Merkel

O kampanii wyborczej w Niemczech mówiło się, że jest najnudniejsza na świecie, ale o wynikach i konsekwencjach wyników nie sposób tego powtórzyć.

CDU/CSU wygrała i przegrała te wybory jednocześnie. Czwarte zwycięstwo z rzędu Angeli Merkel nie sposób przedstawić jako porażkę, choć w niemieckich mediach kanclerz jest traktowana jak przegrana. CDU/CSU osiągnęła jeden z dwóch najgorszych wyników w historii, umożliwiając wejście skrajnej prawicy do Bundestagu, bo to na korzyść AfD chadecy stracili ponad milion wyborców.

Populiści z trzecim wynikiem uważani są za największych zwycięzców i dlatego po ogłoszeniu wyników zapanowała w sztabach wyborczych i w mediach raczej ciężka atmosfera. A jednak w dalszym ciągu Niemcy są państwem najbardziej odpornym na populizm. Analogiczny wynik wyborczy 13,5 proc. PiS-u, FIDESZ-u, a nawet Frontu Narodowego uważany byłby za historyczny sukces demokracji polskiej, węgierskiej czy francuskiej. Na tym tle Berlin jawi się jako najbardziej dojrzała demokracja na Zachodzie. I kraj wciąż przejęty swoimi historycznymi winami, który nie pozwala sobie na to, na co uważają, że pozwolić sobie mogą inni.

A jednak przełamana została istotna bariera. Trzecie miejsce w Bundestagu i niemal setka deputowanych pochodzić będzie z partii, której liderzy nie chcą więcej mówić o historycznych winach III Rzeczy, ale o dumie z postawy niemieckich żołnierzy podczas II Wojny Światowej, o czym wspomniał niedawno Alexander Gauland. To wywołuje powszechne oburzenie wśród polityków pozostałych partii i stale powracało podczas wieczoru wyborczego w niemieckiej telewizji publicznej ARD.

Niemcy posiadają najbardziej pluralistyczną scenę polityczną, dającą relatywnie szeroki wybór między partiami od skrajnej lewicy po skrajną prawicę, a każdej z nich spore, bo około dziesięcioprocentowe poparcie, dające realny wpływ i szanse współrządzenia co najmniej w Landtagach. Wydaje się, że każdy wyborca może wybrać coś dla siebie.

A jednak dwie kadencje rządów wielkiej koalicji zmęczyły już niejednego i u wielu wyborców wytworzyły przekonanie o braku wyboru. Czy prawica, czy lewica, rządzą tak samo a kanclerzem jest Merkel. Obok napływu miliona uchodźców, to jest właśnie główne paliwo polityczne, na którym pojechali populiści z AfD. Z ankiet, w których pytano o główną motywację wyborców wynika, że Die Linke i AfD to dwie partie, które poparcie zawdzięczają przede wszystkim rozczarowaniu wyborców innymi partiami.

http://krytykapolityczna.pl/swiat/ue/za-niemcami-w-ktorych-tak-dobrze-i-z-checia-nam-sie-zyje/embed/#?secret=VzwBk8DLtE

Kolejne cztery lata z wielką koalicją, która w międzyczasie przestała być wielka, wzmacniałoby jej biegunowe przeciwieństwo, a więc przede wszystkim AfD, z której uczyniłoby główną opozycję wobec nowego rządu. I w następnych wyborach AfD zajęłaby jedno z dwóch głównych miejsc w Budenstagu.

Wielkim przegranym jest lewica. Die Linke będzie najsłabsza w Bundestagu, a SPD poniosła historyczną porażkę. Po kolejnej przegranej zmienia strategię, przechodząc do opozycji. To jest jej jedyna szansa na odzyskanie dawnego znaczenia. Socjaldemokracji liczą na to, że punktowanie ostatniej kadencja Merkel, już bardzo osłabionej, będzie łatwą trampoliną do przyszłego sukcesu.

http://krytykapolityczna.pl/swiat/ue/skidelsky-wybory-niemcy-2017/embed/#?secret=gRY9Rerzas

Martin Schulz pozostaje na stanowisku. Będzie miało znaczenie to, że obejmując przed kampanią wyborczą fotel lidera partii, nie wszedł do rządu. Zapowiedział już „eine starke oposition” wobec kolejnych rządów Angeli Merkel. I atakował ją podczas powyborczej debaty liderów w ARD nieporównanie ostrzej niż podczas wyjątkowo grzecznej debaty w kampanii. Widać było, że gdy wszyscy jeszcze żyli wyborami, Schulz zaczął już pracować na zalegitymizowanie się w partii i wśród wyborców w nowej roli. Jeszcze nie powstała, a Schulz już bardzo mocno atakował jedyną możliwą bez SPD koalicję chadeków z Zielonym i FDP, nazywając ją „Koalition der Lähmung” (koalicja paraliżu), ale dziwnie to brzmiało, bo narzuca się pytanie, dlaczego sam do tego paraliżu Niemiec dopuszcza, skoro tylko on może temu zapobiec zostając w koalicji z chadekami.

SPD nie ma dziś lepszego lidera, a Schulz nie jest politykiem, któremu czegokolwiek brakuje do roli przywódcy, który może odnieść sukces. Zawsze można wytknąć jakieś błędy, szczególnie ex post, ale to bardziej SPD przegrała te wybory, niż sam Schulz. Ta partia w kryzysie jest od kilku kadencji. Po secesji lewego skrzydła, które współtworzy dziś Die Linke, SPD wciąż nie może wybić się na ponad trzydziestoprocentowe poparcie. Brakuje jej wyrazistości, a współrządzenie ją wykrwawia. Nie zbiera premii za sukcesy, bo jest mniejszym partnerem w koalicji i nie jej polityk jest twarzą rządu. Równo płaci natomiast za porażki.

Strukturalny problem socjaldemokratów polega na tym, że wyborcy pamiętają jej liberalizm ekonomiczny Schroedera. Wydawało się, że analogicznie cenę zapłaci CDU/CSU za własne odejście od tradycyjnej linii, czyli prouchodźczą politykę. I zapłaciła, szczególnie CSU, która straciła najwięcej na rzecz AfD w Bawarii. Jednak socjaldemokraci nie zdecydowali się tego wykorzystać, czyli zdystansować się od decyzji Merkel. Otwierając się na uchodźców, a następnie przymykając drzwi i zapowiadając kontrolę i ekstradycję nielegalnych imigrantów, Merkel udało się pokazać, że ma jednocześnie dobre serce i silną rękę. Decyzyjność Niemcy nagradzają. I dlatego Merkel udało się uratować przed utratą władzy.

Ma jednak niełatwą sytuację i widać było jej zmartwienie, gdy SPD wykluczyła kontynuację wielkiej koalicji. Groko ist tot. Merkel zdecydowanie wolałaby kontynuacje wielkiej koalicji niż patchwork czterech partii CDU-CSU-FDP-Zieloni, któremu nie brakuje sprzeczności. „Koalicja jamajska” niespójna jest w trzech przynajmniej kwestiach: uchodźcy, Unia Europejska i ekologia. Jeśli Angela Merkel chciała wykorzystać zwycięstwo Macrona we Francji i jego plany na reformę Unii i zgodzić się na bardziej federalny kształt Unii, a przede wszystkim wspólną politykę fiskalną, to FDP Lindera będzie się przed tym broniło rękami i nogami. Zieloni dokładnie odwrotnie. Krótkoterminowy zysk gospodarki czy międzypokoleniowa solidarność – ta rozbieżność może uniemożliwić koalicji reformowanie Niemiec w stronę odejścia od Dieselökonomie. Mimo świetnych makroekonomicznych wskaźników Niemiec, jej przemysł samochodowy – o tożsamościowym przecież znaczeniu dla tego społeczeństwa – jest na tyle spóźniony w stosunku do Stanów Zjednoczonych, Japonii i Chin, że skończyć może jak Nokia. Od symbolu jakości do antykwariatu.

Co ten wynik oznacza dla Polski? To, co łączy chadeków z FDP i Zielonymi to pryncypialny stosunek do demokracji i przestrzegania prawa. Spodziewajmy się silniejszego nacisku na rząd Kaczyńskiego, który tradycyjnie nie licząc się z polskim interesem, reagować będzie głupio i agresywnie pogłębiając izolację Polski.

krytykapolityczna.pl