Milicjanci chwycili mnie pod ręce, a cywil ostrzegł, bym się nie wyrywał. Przegraliśmy. Na osiem lat

Waldemar Kuczyński, 12.12.2014
Waldemar KuczyńskiWaldemar Kuczyński (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

33 lata temu, 12 grudnia o tej porze, jest godzina 21. Po odwiedzeniu chorej córki na Litewskiej, pojechałem do Ireny Wóycickiej, której ówczesny mąż miał lecieć następnego dnia do Paryża i przy okazji zawieźć dokumentację medyczną córki do Smolarów.

 

Rozmawialiśmy o sytuacji, była niejasna, przed oczami mieliśmy mgłę. Od rana napływały z różnych stron teleksy (poprzednicy faxów) o ruchach milicji i wojska. Wychodząc powiedziałem żartem: „Mam nadzieję, że wylecisz zanim opanują lotnisko”. Nie wyleciał. Następnego rana spotkałem go w wielkiej sali przyjęć więzienia na Białołęce.

W domu zastałem Jagę Dzięgiel, wrocławiankę z opozycji. Zagadaliśmy się prawie do północy. Kiedy wychodząc z klatki schodowej – odprowadzałem ją do taksówki – mijało nas trzech mężczyzn, cywil i dwóch milicjantów, cywil spytał mnie: „Czy pan Kuczyński?” Potwierdziłem.

Dwóch milicjantów mocno chwyciło mnie pod ręce, a cywil ostrzegł, bym się nie wyrywał, bo użyją siły. Jaga po próbie uwolnienia mnie pobiegła do Haliny, mojej żony, powiedzieć, co się stało. Dla mnie to było jasne, jak tylko poczułem te ręce pod pachami. Mgła, która spowijała sytuację już od tygodni rozwiała się: było jasne, że likwidują „Solidarność”.

Byłem zbyt ważną osobą (zastępcą naczelnego „Tygodnika Solidarność”), by mogła to być akcja izolowana. I to akurat przeciwko mnie, nie miałem opinii radykała. Poczułem prawie z fizyczną dotkliwością, jak czas przełamuje się i za tym przed chwilą zapada krata. Tak zaczęło się dla mnie „mniejsze zło”.

I w 33 lata po tamtych dniach tak właśnie uważam. Były wtedy tylko złe wyjścia. Kraj nie mógł trwać w dewastującym go pacie między władzą i rewolucją. Nie mogliśmy zwyciężyć, bo w tym celu, jak mówił Karol Modzelewski, musielibyśmy wygrać szybką wojnę manewrową ze Związkiem Radzieckim. Musieliśmy przegrać, być może najmniej jak to było możliwe.

I jak się okazało tylko na osiem lat.

 

wyborcza.pl

Dodaj komentarz