Prezesie PiS, wygląda na to, że władza wam się rypła

W piątek do siedziby PiS przy Nowogrodzkiej Jarosław Kaczyński wezwał premiera Mateusza Morawieckiego i inny drobiazg partyjny, zrobił burzę mózgów: jak wybrnąć z afery Komisji Nadzoru Finansowego, mimo że przewodniczący Marek Chrzanowski podał się do dymisji.

Politycy PiS jak kibice polskiej reprezentacji po przegranym meczu śpiewają chórem: „Polacy nic się nie stało, hej, hej”. Ale to zabijanie się pod pachami nikogo nie przekonuje.

Tym bardziej, że Roman Giertych ma inne niespodzianki, a te powodują, że nastroje w PiS są minorowe. W poniedziałek media będą się karmić zapisem wideo z Chrzanowskim i podobnymi mu z KNF. Wygląda, że to będziemy mieli do czynienia z kolejnym wariantem metody wiceszefa PiS Adama Lipińskiego, który swego czasu chciał skaperować Renatę Beger z Samoobrony, ale ta korupcję pisowskiego polityka nagrała i sprawa się rypła.

Przy okazji dowiadujemy się, kto to jest zacz ten Chrzanowski. Wychodzi, iż to ambitny człowiek, nie nazbyt profesjonalny, który po kumotersku zaczął robić karierę za sprawą Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Nie ma co jednak ironizować, bo wiarygodność całej branży bankowej została podkopana, a zatem i depozytariuszy banków. Po dymisji Chrzanowskiego winny nastąpić następne i także odejść Glapiński oraz Zdzisław Sokal. To znaczyłoby, iż państwu polskiemu zależy na stabilności sektora bankowego.

PiS jest jednak do samych trzewi skorumpowany, raczej nikogo nie powinno to dziwić. Strach zagląda im w oczy, bo wszystko zaczyna się sypać. Drżenie łydek jest aż nazbyt widoczne.

Jak boją się opozycji widać po okładkach dwóch najważniejszych tygodników prawicowych „Sieci” i „Do Rzeczy”. Obydwa periodyki na okładkach umieściły Donalda Tuska, a jedna nawet odwołuje się do porządku z nie tego świata „Boże, chroń nas przed Tuskiem”.  Zawołanie z okładki rozbierając logicznie może świadczyć, iż wielkość Tuska jest rzędu Boga, który jednak jako ich Pan ześle na PiS Pana Tuska.

Nie trzeba było grandzić, aby teraz się modlić, na nic kierkegaardowskie „bojaźń i drżenie”. W KNF korupcja się rypła, czekamy wszyscy z utęsknieniem, aby partii  Kaczyńskiego władza się rypła na amen.

 

 

Afera KNF nie jest „błędem przy pracy”. To istota ustrojowego projektu Kaczyńskiego

Wielu ludziom na lewicy i na prawicy bardzo się podobały używane przez obecną władzę słowa „repolonizacja” i „renacjonalizacja”. W propagandzie Kaczyńskiego i Morawieckiego oraz PiS miały one budować nostalgię za wielkimi projektami realizowanymi przez państwo – za etatyzmem sanacji (Centralny Okręg Przemysłowy, Gdynia i jej budowniczy Eugeniusz Kwiatkowski) czy Edwarda Gierka (Huta Katowice, mały Fiat 126p, bloki z wielkiej płyty).

Jak jednak pokazały trzyletnie rządy PiS, owa „repolonizacja” i „wielkie projekty” to w praktyce po prostu zwyczajny rympał i reket. Zamiast odrodzonej stoczni i budowanych przez państwo bałtyckich promów jest ukradziona złota tabliczka Morawieckiego. Zamiast przekopu Mierzei Wiślanej – słupek wbity przez Kaczyńskiego na plaży w ostatnich dniach kampanii samorządowej i już następnej nocy „zabrany przez morze”.

Szczególnie afera KNF pokazuje, że repolonizacja i renacjonalizacja w wykonaniu PiS ma tylko tyle wspólnego z sanacją, że zamiast Eugeniusza Kwiatkowskiego budującego Gdynię dostaliśmy Nikodema Dyzmę, który nie budował niczego poza osobistą pozycją i prywatnym majątkiem.

PiS się uwłaszcza

Podobnie jak przed 16 laty afera Lwa Rywina, która ostatecznie pokazała prawdziwe oblicze rządów SLD, także teraz afera KNF nie jest pojedynczą wpadką chciwego urzędnika, próbującego wyciągnąć od biznesmena wielomilionową łapówkę i zatrudnić u niego swojego człowieka. Jest ona prostą konsekwencją realizowanej przez PiS wizji Kaczyńskiego – polegającej na przejęciu przez partię rządzącą kluczowej własności publicznej i prywatnej; oczywiście po wcześniejszym zniszczeniu lub sparaliżowaniu przez władzę konstytucji, prawa, niezawisłych sądów, unijnych procedur i innych mechanizmów kontrolnych.

To, że afera wydarzyła się w sektorze bankowym, też nie jest przypadkiem. Kaczyński, Morawiecki, Glapiński (to ich ludzie są głównymi aktorami afery) właśnie banki wskazywali jako miejsce, od którego trzeba zacząć budowę ekonomicznej potęgi Prawa i Sprawiedliwości. PiS-owska czystka w państwowych bankach i firmach ubezpieczeniowych zaczęła się najwcześniej i przybrała najszersze rozmiary. Jedyny ocalały z niej prezes dużej państwowej instytucji finansowej, Zbigniew Jagiełło z PKO BP, to człowiek Mateusza Morawieckiego. Reszta prezesów i członków rad nadzorczych to już dzisiaj ludzie PiS, których wstawili tam Morawiecki, Glapiński, Kamiński, Brudziński – oczywiście za zgodą Jarosława Kaczyńskiego, który w tym obszarze zagwarantował sobie szczególną kontrolę.

Teraz rozpoczyna się przejmowanie banków prywatnych. Afera KNF pokazuje, że Jarosław Kaczyński wyszedł już z fazy uwłaszczania swoich partyjnych żołnierzy na poziomie marnych paru milionów złotych pensji w zarządach spółek skarbu państwa. Zaczyna na serio budować ów zapowiadany „Budapeszt w Warszawie”. Czyli trwałe fundamenty dla PiS-owskiej klasy oligarchów, którzy – podobnie jak oligarchowie Viktora Orbána – będą posiadali na własność banki, ubezpieczenia i grupy medialne. Coś, czego ewentualna zmiana władzy łatwo ich nie pozbawi.

newsweek.pl

 

„Do Rzeczy” nr 47: Boże, chroń nas przed Tuskiem. Jak wyglądałaby Polska pod rządami PO – raport „Do Rzeczy”

– Próby ograniczania prawa do wolności zgromadzeń, rozliczeniowe zapowiedzi dotyczące także wolności słowa i mediów, wreszcie wycofanie się z daleko idących obecnych reform społecznych, wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Jak mogłoby wyglądać państwo polskie po zwycięstwie liberalno-lewicowej koalicji? – zastanawia się Wojciech Wybranowski w artykule „Polska Platformy”.

– Wydawałoby się, że zachodnie ruchy LGBTQ osiągnęły już wszystko, na czym im zależało. Tymczasem nie widać końca coraz to nowych postulatów, które wywracają do góry nogami biologię i porządek prawny – zauważa Piotr Włoczyk w tekście „Tęczowy piątek codziennie”.

– Jakie było przesłanie ostatniej wizyty Donalda Tuska w Polsce? Co z niego wynika dla PiS, a co dla opozycji? – analizuje Piotr Semka w artykule „Nowe szaty króla opozycji”.

Na łamach „Do Rzeczy” również:

– Jeśli chce się zrozumieć „aferę KNF”, to trzeba zawiesić polityczne sympatie. W sprawie może być bowiem ubrudzonych wiele rąk – pisze Stefan Sękowski w tekście „Wielka afera w KNF”.

– Marsz Niepodległości jest od lat wielką demonstracją patriotów przeciwko liberalnym i lewicowym salonom– zauważa Rafał A. Ziemkiewicz w artykule „Kiedy Dmowski maszeruje”.

 11 listopada prezydent Andrzej Duda oznajmił, że inauguruje odbudowę pałacu Saskiego. Wszystko jednak wskazuje na to, że to tylko luźny pomysł. Nie wiadomo ani kiedy, ani jak, ani po co. Czyli jak zwykle – przekonuje Łukasz Warzecha w tekście „Pałacowa prowizorka”.

– Pierwszy film z serii „Fantastyczne zwierzęta” dawał nadzieję na nową, urokliwą serię fantazji. Drugi – „Zbrodnie Grindelwalda” – te nadzieje grzebie – stwierdza Piotr Gociek w artykule „Zbrodnie J.K. Rowling”.

 Gdyby Wojciech Smarzowski chciał zrobić rzeczywiście głęboki oraz wstrząsający film o „zbrodni i karze” kleru, to zamiast antyklerykalnego produkcyjniaka, który powstał, zekranizowałby „Miłosierdzie” Jeana Raspaila – radzi Tomasz P. Terlikowski w tekście „Kapłańska zbrodnia i kara”.

– Fantastyczna Czwórka zwiesiła głowy, Spider-Man przywdział żałobny strój, a Hulk gorzko zapłakał. Ich twórca Stan Lee odszedł z tego świata w wieku 95 lat – pisze Łukasz Czarnecki w artykule „Władca wyobraźni”.

– Islam nauczył się metod zachodnich, przećwiczył żargon politycznej poprawności, aby użyć go do swoich celów. Ma swoich pożytecznych idiotów, poznał się na naiwności ludzi Zachodu i dąży do podboju społeczności niewiernych – przekonuje Krzysztof Tyszka-Drozdowski w tekście „Islamskie lobby”.

– Amerykańsko-chińska wojna celna, odwołanie przyjazdu do Chin gen. Jamesa Mattisa, opublikowanie chińskiej białej księgi, a wreszcie bezprecedensowe wystąpienie wiceprezydenta Mike’a Pence’a w Hudson Institute. Co stanowi przyczynę tarć na linii Waszyngton – Pekin? – zastanawia się Maria Kądzielska w artykule „Gospodarcza zimna wojna?”.

Na łamach nowego „Do Rzeczy” również Łukasz Zboralski o zakończeniu kariery Agnieszki Radwańskiej.

dorzeczy.pl

 

W nowym numerze tygodnika „Sieci”: Wraca koszmar! „Wiele wskazuje, że swój powrót Tusk widzi tylko w formule lidera całej opozycji”

W najnowszym numerze „Sieci” dziennikarze podejmują temat powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki. Jasno wskazują, że oznacza to cofnięcie się czasów III RP i odbudowę układu zamkniętego. Czy Tusk jest zagrożeniem dla rządów PiS? Jak powinien przygotować się obóz dobrej zmiany na jego obecność na polskiej arenie – zastanawiają się publicyści „Sieci”. W wydaniu tygodnika „Sieci” także wyjątkowy prezent z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości – reprint mapy II Rzeczypospolitej.

Zbliżające się coraz szybciej wybory europejskie, parlamentarne, a później także prezydenckie, niosą ze sobą wiele politycznych spekulacji. Najwięcej emocji wzbudza niewątpliwie spekulowany powrót Donalda Tuska na arenę polskiej polityki. Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Marzenie o żyrandolu” przyglądają się towarzyszącej temu atmosferze.

Wbrew apetytom działaczy PO wiele wskazuje, że swój powrót Tusk widzi tylko w formule lidera całej opozycji. 11 listopada gościł w domu Leszka Millera. Panowie odbyli „refleksyjną rozmowę o Polsce w dniu 100-lecia odzyskania niepodległości”, jak podawał na Twitterze były szef SLD, który później słodził w jednym z wywiadów: „Kandydowanie Donalda Tuska byłoby bardzo korzystne, ale też bardzo potrzebne dla polskiej polityki i dla mojego kraju, w którym żyję. Donald Tusk miałby szansę na tę prezydenturę i byłby znakomitym prezydentem, który oprócz takiego bardzo poważnego traktowania polityki wewnętrznej, miałby też niezwykłe możliwości poruszania się na arenie międzynarodowej”

— zauważają Pyza i Wikło.

Choć niektórzy politycy partii rządzącej nie widzą zagrożeń w powrocie Tuska, nie należy go lekceważyć. Tadeusz Cymański, poseł z Gdańska, jest przekonany, że Tusk to groźny przeciwnik.

Wolę go przeceniać, niż nie doceniać – mówi i przyznaje, że rzeczywiście ostatnia aktywność byłego premiera powinna być odczytywana jako chęć powrotu. – Jeśli zdecydował się użyć mocnych słów i nazwać nas „bolszewikami”, to nie po to, by przeszło to bez echa.

Jarosław Gowin wskazuje, że Polska Tuska byłaby pełna zamiatania problemów pod dywan i tzw. państwa teoretycznego, a nie silnym krajem o mocnej pozycji w Europie.

Świadom tych zagrożeń Cymański zaznacza, że zamiast skupiać się na przeciwniku, należałoby skłonić do refleksji własny obóz polityczny. Ostatnie wybory, szczególnie wynik w miastach, pokazały, że pojawia się pole, w które Tusk mógł by wejść. Jak go tam nie wpuścić? – zastanawiają się Pyza i Wikło.

Profesor Zdzisław Krasnodębski, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, w rozmowie z Jackiem Karnowskim („Domknięcie historii”) wspomina wybitny dorobek prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz zastanawia się, czy Polacy skorzystają z jego nauk.

W przeddzień Święta Niepodległości 40 tys. ludzi zaśpiewało wraz z Janem Pietrzakiem „Żeby Polska była Polską”. To jest wciąż postulat do zrealizowania. Dziś mamy się z czego cieszyć, ale wiem, że do pełnego rozstrzygnięcia tej walki jeszcze daleko

— zauważa Krasnodębski.

Europarlamentarzysta dostrzega, jak długą drogę transformacji przeszła Rzeczpospolita, aby godnie uhonorować zmarłego tragicznie prezydenta. Przez lata nakręcany przemysł pogardy. Teraz podczas uroczystego odsłonięcia pomnika to była „mała, krzykliwa grupa, która – choć irytowała – nie była w stanie zepsuć podniosłej, patriotycznej atmosfery”.

Jacek Karnowski przytacza słowa Andrzeja Dudy, który powiedział, że: od czasów marszałka Józefa Piłsudskiego nie było tak wielkiego przywódcy państwa polskiego jak Lech Kaczyński. Zdzisław Krasnodębski podkreśla ponadto, że brat Jarosława Kaczyńskiego zawsze dostrzegał ukryte zagrożenia, nie tylko te militarne.

Można przecież utracić niepodległość w wyniku procesów gospodarczych, kulturowych, politycznych, także tych przebiegających pokojowo. Lech Kaczyński rozumiał oba rodzaje niebezpieczeństwa. Wyrazem troski o niezależność ojczyzny na pewno był projekt gazoportu. W warstwie historycznej Muzeum Powstania Warszawskiego.

Konrad Kołodziejski w artykule „Jeden marsz, dwie rzeczywistości” omawia komentarze, jakie pojawiły się po organizacji w Warszawie marszu z okazji rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Autor opisuje, jak na ten temat wypowiadały się zagraniczne media:

[…] nie pozostawiły na marszu suchej nitki. Wokół marszu utworzył się bowiem rodzaj antypolskiego frontu w zagranicznych mediach, począwszy od brytyjskiej lewicy, skończywszy na Kremlu i arabskich szejkach naftowych. Kołodziejski podkreśla, że Polacy żywo reagowali na te doniesienia: Wielu Polaków, a już na pewno ci, którzy brali udział w marszu, poczuło się dotkniętych falą insynuacji pod ich adresem. Dali temu wyraz, wysyłając na Twitterze liczne sprostowania, odpowiedzi […]. Adresaci nie wycofali się jednak ze swoich słów: Nieliczni, którzy zareagowali na polskie protesty, nie tylko nie przepraszali, lecz – przeciwnie – oburzali się, że »faszyści« ośmielają się ich jeszcze atakować. Nie było mowy o żadnej refleksji, próbie porozumienia ani – co teoretycznie powinno być dla dziennikarzy standardem – o wysłuchaniu opinii drugiej strony.

Kajetan Kutnowski w artykule „Gra va banque” opisuje sytuację Leszka Czarneckiego po publikacji nagrań jego rozmów z Markiem Chrzanowskim. Autor zadaje dwa pytania: Pierwsze z nich brzmi:

dlaczego Leszek Czarnecki w listopadzie ujawnia nagrania rozmów, które odbyły się pół roku wcześniej – jaki cel przyświecał biznesmenowi, któremu polityczne niuanse nie są obce i który jest w stanie oceniać wpływ swoich działań na świat polityki oraz gospodarki? Drugie pytanie […] brzmi: jakie będą skutki rozpętanej przez Czarneckiego afery dla krajowej gospodarki, dla konsumentów?

Kutnowski omawia również niejasne działania Czarneckiego.

Jedną z największych i najbardziej zagadkowych transakcji przeprowadzonych z udziałem podmiotów grupy Getin była emisja w 2007 r. akcji LC Corp związana z wejściem spółki na giełdę. Jak wynika z medialnych archiwów, przed debiutem nowej spółki Czarnecki wywołał duży szum wokół jej akcji. Sztucznie napompował w ten sposób ich wartość. W tym czasie Getin Bank udzielił swoim klientom pokaźnych kredytów na zakup akcji LC Corp SA […]. Klienci po raz pierwszy, ale nie ostatni, tracą na inwestycjach w biznes Leszka Czarneckiego. […] W październiku 2018 r., a zatem tuż przed opublikowaniem nagrań z rozmów Czarneckiego z Chrzanowskim, holenderska spółka LC Corp BV kupuje za 100 mln zł prywatną emisję akcji Getin Noble Banku serii E. To podwyższenie kapitału zakładowego banku, ale jednocześnie kolejny tajemniczy ruch Czarneckiego, na który biznesmen decyduje się tuż przed rozpętaniem medialnej afery.

Uważam, że w polityce jest jak w sporcie drużynowym. Jeśli nie ma drużyny, nie ma zwycięstwa — mówi wicepremier Beata Szydło w wywiadzie „Lewandowski sam meczu nie wygra” na łamach najnowszego wydania Sieci. W rozmowie z Dorotą Łosiewicz szefowa Komitetu Społecznego Rady Ministrów podkreśla, że po ostatnim Marszu Niepodległości, Polacy czują dumę z tego, że żyją w kraju „niepodległym, tolerancyjnym i bezpiecznym”.

Beata Szydło ubolewa, że wspaniałe Święto Niepodległości jest zawsze okazją do ataku światowych mediów na Polskę.

Wielu nie chce zaakceptować sytuacji, że u nas żyje się bezpiecznie, godnie, że mamy coraz lepsze wyniki gospodarcze, wspieramy własną gospodarkę, chcemy, żeby pieniądze zarabiane i wydawane w Polsce pozostawały nad Wisłą. Nie jest to na rękę ludziom, którzy w poprzedniej rzeczywistości robili tu świetne interesy. Stąd narracja o braku demokracji i wolności mediów, faszystach na ulicach. To oczywiste kłamstwa! Ostra krytyka spadła również na byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który nazwał Rzeczpospolitą „nacjonalistycznym krajem”. Według obecnej wicepremier pomimo czerwonej kartki od Polaków, wciąż nie może się z tym pogodzić.

My po prostu różnimy się w wizji Polski. Dla nas nie może być Polski bez barw narodowych. Tymczasem niektórym wystarczy czekoladowy orzeł. Byłemu prezydentowi przypomnę tylko, że Polacy wybrali naszą wizję. Według Szydło opozycja często zapomina, że wspólne państwo to wartość, o którą trzeba się nieustannie troszczyć.

Ponadto w tygodniku przeczytać można także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja i Katarzyny Zybertowiczów, Jerzego Jachowicza, Wiktora Świetlika, Aleksandra Nalaskowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Macieja Pawlickiego, Piotra Skwiecińskiego, Krzysztofa Feusette’a, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego czy Marty Kaczyńskiej.

wpolityce.pl

 

Tajna narada w PiS. Będą dymisje?

Najważniejsi ludzie w PiS zostali pilnie wezwani przez prezesa w piątkowy wieczór. Podczas tajnej narady rozważano różne scenariusze rozwoju wypadków w związku z aferą KNF. W tym kolejne dymisje. Na Nowogrodzką został wezwany również premier Mateusz Morawiecki. Mimo, że nagłe spotkanie nie doczekało się ani jednego zdania komentarza z ust polityków PiS, to wiadomo coraz więcej na temat tego, co działo się w siedzibie PiS.

Oficjalne zapewnienia, że nic się nie stało, nie mają nic wspólnego z prawdziwymi odczuciami najważniejszych polityków PiS. Afera KNF nie daje im spać spokojnie zwłaszcza, że są kolejne taśmy nagrane przez Leszka Czarneckiego.

Według komentarzy giełdowych pojawiła się plotka o tym, że do dymisji może podać się szef Narodowego Banku Polskiego. – Obawiam się, że także moje spotkanie z Leszkiem Czarneckim zostało nagrane – powiedział sam Adam Glapiński dodając, że nie ma nic do ukrycia i nie boi się ujawnienia tego, co jest na taśmie.

Te słowa nie ucięły jednak spekulacji. Po pierwsze dlatego, że zdymisjonowany i skompromitowany były szef KNF Marek Chrzanowski jest protegowanym Glapińskiego. Po drugie szef NBP bronił swojego wychowanka mówiąc, że ten jest wyjątkowo uczciwym człowiekiem. – [Chrzanowski] nie został odwołany, sam złożył dymisję dla dobra polskiego systemu finansowego i gospodarki. To było słuszne i bardzo patriotyczne pociągnięcie – mówił, przyznając, że zna Marka Chrzanowskiego m.in. z uczelni i według niego były szef KNF „zawsze spełniał najwyższe standardy profesjonalne, merytoryczne, uczciwości, patriotyzmu i wszelkie inne”. Te słowa zrobiły bardzo złe wrażenie na wszystkich, którzy zapoznali się ze stenogramami rozmowy nagranej przez Leszka Czarneckiego. Po trzecie wreszcie kłopotem jest taśma.

Sam Giertych pytany o to w TVN24 nie zaprzeczył, że rozmowa Leszka Czarneckiego z Adamem Glapińskim była nagrywana. – Mam publiczne pytanie do pana Glapińskiego. Czy prawdą jest, że na tym spotkaniu powiedział zdanie – cytuję z pamięci – „sprawę pana Sokala rozwiążemy we własnym zakresie, albowiem jest to nasz wewnątrzpartyjny problem” – powiedział wtedy Giertych. W sobotę na Facebooku napisał jednak, że rozmowa Glapińskiego z Czarneckim nie została nagrana. W PiS panuje przekonanie, że to tylko… gra Giertycha na uśpienie ich czujności.

Kolejnym problemem partii rządzącej jest konflikt na linii Mateusz Morawiecki – Adam Glapiński. Wedłu Faktów TVN, taktyczny sojusz przeciwko premierowi z prezesem NBP miał zawrzeć… Zbigniew Ziobro. Konflikt na linii Ziobry z Morawieckim trwa od dawna. Nie jest tajemnicą, że premier najchętniej pozbyłby się ministra sprawiedliwości z rządu, a jego ludzi z kilku ważnych spółek Skarbu Państwa. – To się wymyka spod kontroli. Być może konieczne będzie radykalne rozwiązanie – mówi w rozmowie z Fakt24.pl współpracownik prezesa PiS. Tyle że Jarosław Kaczyński nie chce się zgodzić na dymisję Ziobry. To polityk bardzo popularny w elektoracie PiS, a wyrzucenie go z rządu sprawiłoby, że wróciłyby koszmary o konkurencyjnej dla PiS liście wyborczej i w majowych wyborach do europarlamentu, i potem do Sejmu. A to byłby wyrok na marzenia o utrzymaniu władzy po jesieni 2019 roku.

Jedno w tej chwili wiadomo na pewno: partia rządząca nie zgodzi się na powołanie komisji śledczej. – To zbyt ryzykowny i wyniszczający scenariusz – dodaje nasz rozmówca.

Prezes NBP poda się do dymisji?

Ta afera miała uderzyć w Morawieckiego. Nic tu nie jest przypadkowe

msn.pl

 

Nowa taśma Czarneckiego. Tym razem to film!

Jest nowe nagranie wideo z Markiem Chrzanowskim i innymi członkami Komisji Nadzoru Finansowego. Pełnomocnik Leszka Czarneckiego mec. Roman Giertych złoży je w poniedziałek w prokuraturze. Treść nagranych rozmów nie została ujawniona. W internecie krąży jedynie kadr z tego filmu, który ma być potwierdzeniem, że nagranie istnieje.

W sobotę rano, Roman Giertych na swoim profilu twitterowym poinformował, że na taśmie słychać i widać, jak przedstawiciele urzędu państwowego – jak to ujął – „bez żenady” potwierdzają, że wiedzą o planie przejęcia banku za złotówkę.

„Zupełnie otwarcie potwierdzają też, że ten członek komisji brutalnie naciskał na audytora, aby podwyższył wymogi kapitałowe wobec Getin Noble Bank S.A., a oni wykorzystując fakt, że takie naciski zostały zrobione przedstawiają z otwartym cynizmem swój zamiar podejmowania takich decyzji, które doprowadzą do tego przejęcia” – poinformował.

– W poniedziałek złożę w prokuraturze nagranie rozmowy Leszka Czarneckiego z Markiem Chrzanowskim i innymi przedstawicielami KNF, które zostało zrobione w lipcu br. Marek Chrzanowski wiedział już wówczas, że jego oferta korupcyjna została odrzucona. Przeszedł więc do realizacji jak to nazwał planu „Zdzisława” – oświadczył w sobotę na swoim profilu na Facebooku mecenas Roman Giertych.

Jednocześnie zauważył, że Marek Chrzanowski „jest tak pewien swego, że zapewnia L. Czarneckiego, że nikt go do końca trzyletniej kadencji nie może odwołać. Nawet premier.”

„W moim przekonaniu drugie zawiadomienie, które przedstawiłem jest znacznie poważniejsze niż zwykła korupcja w wykonaniu szefa KNF” – czytamy w oświadczeniu.

Tajna narada w PiS. Będą dymisje?

Bunt radnych we Wrocławiu. Nie chcą poprzeć człowieka Schetyny

msn.pl

 

Gomułka: Dwa błędy prezesa NBP

Prezes NBP Adam Glapiński, wypowiadając się wczoraj publicznie zdecydowanie przeciwko wejściu Polski do strefy euro, popełnił dwa błędy – komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński podkreślił w czwartek, że jest stanowczo przeciwny przystąpieniu Polski do strefy euro i stwierdził, że nawet gdybyśmy dali sobie radę z wejściem, to odbyłoby się to kosztem niższego tempa wzrostu gospodarczego kraju.

Zdaniem prof. Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty BCC, szef NBP popełnił tym samym dwa poważne błędy.

Czytaj także: Szef NBP padnie ofiarą afery w KNF? Media: poda się do dymisji 

– Po pierwsze, prezes NBP nie powinien kwestionować, podjętej już przez Polskę, decyzji o wejściu do strefy euro. Decyzję taką Polska podjęła w traktacie kopenhaskim, przystępując do UE w 2004 r. Taką bardzo zasadniczą i bardzo polityczną decyzję podejmuje nie bank centralny, ale parlament większością konstytucyjną głosów – zaznaczył Gomułka w wypowiedzi przesłanej do „Rzeczpospolitej”.

Dodał, że „obowiązkiem NBP, więc także jego prezesa, jest udział w przygotowaniu Polski na sprostanie konsekwencjom takiej decyzji”.

– Po drugie, pan prezes Glapiński popełnił błąd nie informując, że mówi w swoim prywatnym imieniu i że jest świadom opinii, chyba zdecydowanej większości ekonomistów oraz większości dużych eksporterów i importerów, o korzyściach gospodarczych dla Polski – powiedział.

Czytaj także: Szef NBP broni Chrzanowskiego. „Prezentuje najwyższe standardy”

Wśród tych korzyści wymienił eliminację ryzyka kursowego w relacjach handlowych z krajami Unii Europejskiej, wzrost zaufania do Polski po wejściu do strefy euro czy niższe koszty obsługi długów zagranicznych przez państwo, przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe.

Gomułka dodał, że obowiązkiem prezesa NBP jest z kolei „przypomnienie, co należy jeszcze zrobić, aby sprostać warunkom bezpiecznego i możliwie najbardziej korzystnego wejścia do strefy euro”.

rp.pl

 

Afera KNF: Glapiński i Sokal też powinni odejść

Bogusław Chrabota

Zastanawiam się czy odpowiedzialni za państwo zdają sobie sprawę z tego po jak cienkim lodzie stąpają.

Pod koniec zeszłego tygodnia odwiedziłem kilka placówek Getin Banku i widziałem kolejki ludzi. To może jeszcze nie run, ale niewątpliwie wzbudzony został niepokój wśród klientów, co może skutkować lawinowym wycofywaniem depozytów. Wtedy Getin nie wytrzyma. Żaden zresztą bank w sytuacji zmasowanego runu nie da sobie rady. Niewątpliwie do podgrzania atmosfery wokół banku Leszka Czarneckiego przyczynił się KNF wpisując Idea Bank na listę ostrzeżeń publicznych. Było to dokładnie w tym samym czasie, kiedy rozgrywała się kwestia dymisji przewodniczącego KNF Marka Chrzanowskiego.

Czytaj także:

Afera KNF – dzień po dniu

To skandaliczna decyzja, bo zrównano w ten sposób wciąż pracujący, choć z kłopotami, bank, z firmami takimi jak Amber Gold. Co mogło by się wydarzyć gdyby trzeba było ratować kontrolowane przez Czarneckiego Idea Bank i Getin Bank? Od tego jest oczywiście nie KNF. Jedyne skuteczne instrumenty posiada NBP. To z jednej strony kredyt lombardowy, z drugiej operacje repo, czyli pożyczenie pieniędzy pod zastaw obligacji skarbowych. Czy NBP ich użyje gdyby trzeba było ratować Getin?

Jest jeszcze jedna droga, osławiona ścieżka przejęcia banku za złotówkę przez inny bank. Problem jednak w tym, że to jedna z osi afery, która wyszła z KNF. Nie wiem, co się znajduje na kolejnej taśmie, którą ma ujawnić w poniedziałek pełnomocnik Czarneckiego, mecenas Giertych, ale można domniemywać, że taśma potwierdzi, iż od początku grano na przejęcie banków Leszka Czarneckiego. To dlatego podwyższono wymogi kapitałowe, którym ciężko mu było sprostać. To dlatego budowano mu ścieżkę przyszłej katastrofy. Sprawę miała domknąć nowelizacja polskiego prawa bankowego, która zezwala na przejecie „upadającego” banku przez inny. W domyśle państwowy.

Wiem, że polityka PiS to pełzająca nacjonalizacja. Partia prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie lubi dużych prywatnych firm. Jednak to wciąż ideologia. Jest jeszcze prawo, a to na przykład zobowiązuje szefa KNF do dbania o stabilność systemu bankowego, a nie doprowadzanie do tąpnięć i katastrof. Zatem igraszki Chrzanowskiego z Getin Bankiem to zaprzeczenie legitymacji, która posiadał jako szef KNF.

Co zrobić z tym problemem? Jeśli rzeczywiście państwu zależy na utrzymaniu stabilności sektora bankowego. Jeśli mamy się ustrzec przed kryzysem, który uderzy zarówno w depozytariuszy, jak i w cały sektor, potrzebna jest skuteczna interwencja NBP i uratowanie banku Czarneckiego. Będzie to dowód na dobre intencje. Inny scenariusz tylko potwierdzi spisek na samym szczycie systemu. Powinni też odejść wszyscy negatywni bohaterowie skandalu. Nie tylko Marek Chrzanowski, ale również Adam Glapiński i Zdzisław Sokal. Ich problemem jest nie tylko odpowiedzialność polityczna za Chrzanowskiego (Glapiński), ale również zerowa wiarygodność zarówno dla branży, jak i depozytariuszy banków. Trzeba to zrozumieć, również na Nowogrodzkiej.

rp.pl