Grupa rekonstrukcyjna Morawieckiego z paralizatorami

Rząd PiS zrekonstruował się – zasadniczo i głęboko. Niektórzy od razu weszli w pożądaną narrację przez tę partię, orzekli, iż efekty rekonstrukcyjne mieliśmy godne Hitchcocka. Zostaje zatem tylko Spielberg i spotkania III stopnia. Proponuję polać głowę – zamiast emocji używać zimnego rozumu.

Poprzednia grupa rekonstrukcyjna zdemolowała prawo – zrównała je z ziemią, mamy pożądany ugór pod dyktaturę. Pierwsza odeszła premier Beata Szydło, która niespecjalnie była kumata i nie wiedziała, kiedy Polska została członkiem Unii Europejskiej.

Za nią w podskokach odszedł Antoni Macierewicz, którego zasługi w niszczeniu bezpieczeństwa Polski są wielkie, niczym V kolumna, możliwe, iż mamy do czynienia z nr 1 sabotażystą w naszej historii. Witold Waszczykowski przynajmniej może uciec z fantazję swego San Escobar, arystokrata XVIII pokolenia Radziwiłłów chciał rodaków przyblizyć do grobu (w końcu tam wszyscy skończymy), coraz bardziej pozbawiając nas dostępu do opieki medycznej.

Rewolucyjna grupa rekonstrukcyjna w zasadniczych zrębach odchodzi, zluzowani zostali przez nastepców,  którzy mają wywołać złudę – będzie lepiej. Szydło mogła zwalać na 8 lat rzadów PO-PSL, Morawiecki raczej nie będzie usprawiedliwiał się 2 latami Szydło, bo był jej zastępcą.

I tutaj jest klucz do zrozumienia osobowości Morawieckiego. Siedział jak trusia, był wice-Szydło, Morawiecki nie spadł z kosmosu, tylko z polskiej bylejakości, któremu udało się wcześniej dorobić majątku, lecz nie na swoim.

Macierewicz, Waszczykowski,  Szyszko, Radzwiłł zostali zrekonstruowani podobnymi sobie, których „profesjonalizm” jeszcze nie został negatywnie obciążony – bez obawy będzie podobny, sitcom musi trwać, trzeci sezon „Kiepskich” właśnie sie rozpoczął.

Wobec bliskich ucha prezesa Morawiecki wespół ze swym promotorem zastosował roszadę. Mariusz Błaszczak zamienił MSW na MON, można się domyślać, że ukochane dziecko Macierewicza Wojska Obrony Terytorialnej będą teraz wyposażane w paralizatory,  a może nawet w zestawy do Paintballu – byle podejść bliżej wroga i nie groźna nam będzie wojna hybrydowa.

Joachim Brudziński już nie będzie wypełniać roli damy do towarzystwa Kaczyńskiego – z którym bywał na wszelkich feriach i wakacjach – jako szef MSWiA zapewni prezesowi ochronę 2 tysięcy policjantów na festynach miesięcznic smoleńskich i wjazdów na Waweł po splendor niczym koronę królów.

Ta nowa grupa rekonstrukcyjna zapewnia PiS spokój na kilka miesięcy, prz słabej opozycji może nawet wzrost sondażowy, ale problemy pozostają i będą narastać. To nie od Morawieckiego i jego wojowników z paralizatorami zależy, iż PiS wycofa się z ustaw odbierajacych niezależność sądom i demolujących demokrację.

Grupa rekonstrukcyjna Morawieckiego to li tylko fasada autokracji, a nie demokracji.

 

Jarosław Kaczyński, premier i prezydent odpalają projekt „lepszej zmiany”

Jacek Gądek Jacek Gądek, 09.01.2018
http://www.gazeta.tv/plej/19,156770,22875139,video.html?embed=0&autoplay=1
Najpierw trzęsienie ziemi ze zmianą premiera, a potem odcięcie od nogi Mateusza Morawieckiego najcięższych kul. Tak Jarosław Kaczyński, premier i prezydent odpalają „lepszą zmianę”. Stawką nowego otwarcia jest nieodwracalność rewolucji PiS i ostateczne pogrzebanie III RP.

W Sejmie cherlawa opozycja, a na ulicach nie brakuje chamstwa w czasie demonstracji „obrońców demokracji”. Platforma tkwi w marazmie i strachu przed CBA. W Nowoczesnej ferment i widmo bankructwa. PSL walczy o życie. Kukiz’15 ulega kokieterii ze strony Andrzeja Dudy. Lewica nie ma siły zmartwychwstać. Taki krajobraz polityczny widzi ekipa PiS wokół siebie, gdy wbija wyższy bieg i dodaje gazu.

Unikalna cecha Morawieckiego

Rząd PiS z nowym premierem i nowymi ministrami jest zwiastunem bardziej finezyjnego stylu. Ale czy nowej treści? Odpowiedź brzmi: nowego będzie tyle, na ile J. Kaczyński da premierowi swobodę czy wręcz wolną rękę. W tym sensie wszystko jest po staremu: w obozie PiS to decyzje prezesa są ostateczne. Sęk w tym, że prezes może ich podejmować mniej, pozostawiając je premierowi.

Dziś Morawiecki ma ogromny kredyt zaufania od prezesa. A po drugie ma też szacunek, uznanie, a wręcz jego podziw, co daje Morawieckiemu unikalną w całym obozie PiS moc przekonywania J. Kaczyńskiego. Beata Szydło nie miała nawet promila takiego wpływu. Ani nawet procenta takiego szacunku.

To właśnie jest potencjałem, z którego Morawiecki można ulepić nową jakość pełnienia władzy przez PiS: rzad nieco łagodniejszy w treści, profesjonalny w zarządzaniu i dużo bardziej finezyjny w stylu. Skład gabinetu po rekonstrukcji na to wskazuje.

Trafne diagnozy PiS

Wyższy bieg PiS wbija z opóźnieniem, przy zgrzytach, ale jednak skutecznie. Przy całej brutalności rozprawy z Beatą Szydło i groteskowego przeciągania rekonstrukcji, najbardziej liczy się jednak efekt finalny. A ten jest taki: Mateusz Morawiecki ma (ex aequo z Andrzejem Dudą) największe społeczne zaufanie, zachowując przy tym duży potencjał do dalszego wzrostu. I po drugie: Morawiecki nie ma już najcięższych kul u nogi. Odchodzą bowiem ministrowie: prof. Jan Szyszko, Witold Waszczykowski, Konstanty Radziwiłł i Antoni Macierewicz. Przychodzą za to Joachim Brudziński i eksperci bliscy Morawieckiemu.

Tak – to jest zmiana filozofii sprawowania rządów. Tak – to jest nowe rozdanie personalne. Bo dzisiejszy gabinet Mateusza Morawieckiego to połączenie twardego jądra PiS i profesjonalnych technokratów. Pierwsi mają zapewnić rządowi ortodoksję i siłę, a drudzy rozwój gospodarki i uniknięcie zderzenia z Unią Europejską.

Głębokość rekonstrukcji pokazuje, że na Nowogrodzkiej bardzo trafnie zdiagnozowano trzy największe zagrożenia, które stoją przed PiS, ale też przed państwem. A są nimi: eskalacja wojny z Brukselą, ryzyko krachu służby zdrowia i nieuchronność zaognienia konfliktu Macierewicza z Dudą.

Błaszczak za Macierewicza

Antoni Macierewicz ciężko zapracował na swoją dymisję. Pobyt w MON kończy w żałosnym stylu, przy lamentach środowiska „Gazety Polskiej”Więcej o odejściu Antoniego Macierewicza przeczytasz tutaj. Jego głowy żądał przede wszystkim Andrzej Duda, ale też Mateusz Morawiecki. Dymisja oznacza koniec bratobójczej wojny o armię.

Dla ekipy PiS pozbycie się Macierewicza to bardzo racjonalny ruch. Samobójcze byłoby czekanie na to, kto (Duda czy Macierewicz) i ile razy będzie wbijał przeciwnikowi nóż w plecy. Przyjście do MON Mariusza Błaszczaka powinno wygasić wojnę.

Czaputowicz za Waszczykowskiego

Bieda w PiS, jeśli chodzi o specjalistów od spraw międzynarodowych, była głównym powodem utrzymywania Waszczykowskiego w fotelu przez ponad dwa lata. Bez względu na to, czy ktoś PiS popiera czy nie, to i tak powinien się cieszyć z dymisji „Waszcza”. On sam prosił o skrócenie swojej katorgi, więc też może odetchnąć z ulgą.

Nowy minister prof. Jacek Czaputowicz to jednak dowód na wyjątkowo krótką ławkę PiS. Jest ministrem z łapanki. Jest profesorem – akademikiem, a nie dyplomatą. Jego staż w MSZ to raptem kilka miesięcy. Jest teoretykiem, a nie wieloletnim bywalcem salonów. Jednak to, że nie jest Waszczykowskim, to już duża wartość.

Czaputowicz – można się spodziewać – będzie odgrywał rolę drugorzędną. W istocie politykę europejską wezmą na siebie Morawiecki i wiceminister Konrad Szymański, który przez ostatnie dwa lata tkwił pod butem „Waszcza”, z którym szczerze się nie znosili. Nowy minister przy al. Szucha to szansa na więcej profesjonalizmu nawet przy obronie spraw beznadziejnych i niemądrych.

Szyszko z krainy lewaków

Nieporadność dotychczasowej polityki na arenie europejskiej to także zasługa prof. Jana Szyszko.

Premier i już były minister środowiska to ludzie z dwóch różnych epok. Szyszko ma wiele grzechów na sumieniu. Ten śmiertelny to bezsensowne sprowokowanie i podsycanie wojnę z Brukselą o wycinkę Puszczy Białowieskiej. Idiotycznie nazywał lewakami tych, którzy nie chcą sobie czynić Ziemi poddanej (czytaj: nie chcą rżnąć Puszczy). Na o. Rydzyku takie tyrady pupila mogły robić wrażenie, ale PiS-owi tylko szkodziły i były tylko argumentem za dymisją.

Szyszko był zaprzeczenie nowoczesnego polityka. Dobrze, że odchodzi do historii. Teraz może wykładać na uczelni o. Rydzyka. Tam na pewno go docenią za gromienie lewaków.

Trudno będzie o gorszego ministra środowiska. Henryk Kowalczyk, który zastąpił prof. Szyszko, jest doskonale pozbawiony charyzmy. Nie jest fighterem, ma za to opinię profesjonalnego urzędnika. To zapowiedź chęci zakończenia konfliktu o Puszczę i wojenki z ekologami.

Radziwiłł odchodzi. Profesjonalizm zamiast księcia

Nikt nie będzie płakał po Konstantym Radziwille.

Na krajowym podwórku służba zdrowia jest dla PiS największym ryzykiem. A ta jest w stanie przedzawałowym. Wotum nieufności wobec „Księcia”, jak bywa nazywany Radziwiłł, Morawiecki wyraził już w expose. Dymisja stała się wtedy kwestią czasu.

Sam Radziwiłł irytował swoją arystokratyczną wyniosłością i przesadnym ego. Ma go teraz zastąpić dotychczasowy wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Łukasz Szumowski – profesjonalista, młody profesor, kardiolog, ale i menadżer. To zwiastun bardziej chłodnego i technokratycznego podejścia do służby zdrowia. Niczego polska służba zdrowia nie potrzebuje bardziej niż profesjonalnego i długofalowego zarządzania. Oraz większych pieniędzy.

Zaciąg do Ministerstwa Finansów (Teresa Czerwińska), Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (Jadwiga Emilewicz) oraz Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju (Jerzy Kwieciński) to podobnie zwiastun technokratycznego podejścia Morawieckiego i obrania kursu na rozwój. „Lepsza zmiana” staje się faktem.

 

gazeta.pl

Leszek Balcerowicz:

Rekonstrukcja rządu: nie należy mylić zmiany polityków ze zmianą polityki. Ta druga wymagałaby odkręcenia antykonstytucyjnych ustaw i upolitycznienia gopodarki. Kluczowe stanowiska pozostają w kręgu tych, ktorzy dotychczasową politykę forsowali (Ziobro, Brudzińki, Błaszczak).

Rzeczniczka PiS ujawnia: Prezydent Duda miał wpływ na odwołanie ministra Macierewicza

To dosyć głęboka zmiana, wynikająca z obecnych potrzeb, z nowych zadań rządu; chcemy jak najszybciej podjąć decyzję, kto zastąpi na stanowisku dotychczasowego wicemarszałka Sejmu Joachima Brudzińskiego – powiedziała rzeczniczka PiS Beata Mazurek, odnosząc się do zmian w Radzie Ministrów.

We wtorek prezydent Andrzej Duda na wniosek premiera Mateusza Morawieckiegopowołał nowych członków Rady Ministrów, m.in. nowych szefów: MON, MSWiA, ochrony środowiska i zdrowia.

To dosyć głęboka zmiana wynikająca z obecnych potrzeb, z nowych zadań rządu – powiedziała we wtorek Mazurek na konferencjo prasowej w Sejmie.

Jak dodała, wszystkim, którzy dotychczas w tym rządzie pracowali należą się podziękowania. Przed nowymi ministrami, przed nowym składem Rady Ministrów, nowe zadania. Trzymamy kciuki, życzymy powodzenia. Z całą pewnością damy radę – podkreśliła Mazurek.

Rzeczniczka PiS przekonywała, że nowy rząd, tak jak i poprzedni, ma służyć Polsce i Polakom. My, jako zaplecze parlamentarne z całą pewnością będziemy wspierać ten rząd – zadeklarowała.

Na pytanie dziennikarzy, czy zaskoczyła ją jakaś zmiana na stanowisku ministra, Mazurek powiedziała, że nie, bo – jak podkreśliła – nazwiska nowych ministrów pojawiały się już wcześniej w przestrzeni medialnej. Jak dodała, zmiany w rządzie mają służyć temu, „by zadania, które stoją przed nami (…) były realizowane dobrze, skutecznie, byśmy realizowali swój program”.

W jej ocenie, premier Morawiecki dobrał sobie współpracowników, „którzy dają gwarancję, że Polska będzie prowadzona w dobrym kierunku”.

Podczas wtorkowej uroczystości na nowego ministra finansów powołana została Teresa Czerwińska, a ministrem inwestycji i rozwoju został Jerzy Kwieciński. Dotychczas resortami finansów i rozwoju kierował Mateusz Morawiecki. Prezydent powołał też Jadwigę Emilewicz na ministra przedsiębiorczości i technologii, Jacka Czaputowicza na szefa MSZ, a Łukasza Szumowskiego na ministra zdrowia.

Mariusz Błaszczak, który dotychczas pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych i administracji został powołany na ministra obrony narodowej; nowym szefem MSWiA został dotychczasowy wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński. Na funkcję ministra środowiska powołany został Henryk Kowalczyk, który wcześniej był przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów. Andrzej Adamczyk został powołany na ministra infrastruktury; wcześniej pełnił funkcję ministra infrastruktury i budownictwa.

Wcześniej prezydent Duda odwołał ze stanowisk m.in.: szefa MON Antoniego Macierewicza, ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, szefa resortu środowiska Jana Szyszkę, ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, minister cyfryzacji Annę Streżyńską.

Rzeczniczka PiS pytana przez dziennikarzy, kto będzie następcą Brudzińskiego na stanowisku wicemarszałka Sejmu, odparła, że nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie. Chcemy jak najszybciej podjąć decyzję, dotyczącą tego, kto zastąpi marszałka Brudzińskiego. Być może uda się to zrobić na tym posiedzeniu Sejmu (które rozpoczęło się we wtorek – PAP) – podkreśliła Mazurek.

Mazurek była też pytana o doniesienia medialne, że dotychczasowego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, miałby zastąpić Antoni Macierewicz. Nic mi na ten temat nie wiadomo. Z mojej dotychczasowej wiedzy wynika, że to jest niebrane pod uwagę – odparła rzeczniczka PiS.

Mazurek pytana o powody odwołania Macierewicza powiedziała, że z jej wiedzy wynika, iż wpływ na tę decyzję miał również prezydent Andrzej Duda.

Dopytywana, czym teraz zajmie się Macierewicz, Mazurek stwierdziła, że to pytanie nie powinno być skierowane do niej. Ja naprawdę nie wiem, jaką rolę będzie pełnił dalej minister Macierewicz. Wiemy, że jest posłem i z całą pewnością funkcje posła będzie wypełniał. Co do dalszych jego losów i dalszej konfiguracji, gdzie będzie funkcjonował, naprawdę tego nie wiem – powiedziała rzecznik PiS.

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/566275,rekonstrukcja-rzadu-na-odwolanie-macierewicza-wplyw-mial-prezydent-duda.html

Co dalej z Antonim Macierewiczem? Nieoficjalnie mówiło się o tym, że dostał propozycję objęcia funkcji marszałka Sejmu.

– Według mojej wiedzy nie jest to brane pod uwagę – powiedziała w Sejmie rzeczniczka PiS Beata Mazurek.

Jednocześnie dodała, że nie ma decyzji, kto na stanowisku wicemarszałka Sejmu zastąpi Joachima Brudzińskiego, który został dzisiaj szefem MSWiA. Nie wykluczyła, że wyjaśni się to jeszcze podczas trwającego właśnie posiedzenia Sejmu. Przyznała też, że wpływ na zmianę szefa MON miał prezydent Andrzej Duda.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114884,22871880.html?entry=2041082#MT2

Chrabota: Morawiecki bez balastu i z cieniem szansy

Mateusz Morawiecki
Fotorzepa, Jerzy Dudek
Ten rząd z nowym premierem i bez Macierewicza, Szyszki, Radziwiłła, czy Waszczykowskiego ma pewne szanse, by stać się w polskiej polityce nową jakością.

Czy tak się stanie, to jednak pieśń przyszłości. Na dziś licz się co innego. Zmiany w obsadzie resortów to zarówno zrzucenie przez Morawieckiego balastu najgorzej kojarzonych nazwisk, jak i wykluczenie z rządu ludzi, którzy jak Szyszko, czy Macierewicz najbardziej rozbijali jego jedność, bądź jak Waszczykowski, czy Radziwiłł nie umieli wybić się na polityczną samodzielność.

Czy jednak wykluczenie z rządu najważniejszych obciążeń wizerunkowych to zasługa Morawieckiego, czy tylko przebiegły plan prezesa? Tego jednoznacznie rozstrzygnąć nie można. Obstawiałbym to drugie. Trudno w tej sytuacji nie przypomnieć sobie starego żydowskiego dowcipu o wielorodzinnej rodzinie i kozie. Pozbycie się kozy niczego w poziomie życia rodziny nie zmienia, ale daje pozór komfortu.

Morawiecki może mieć przez chwilę iluzję politycznej siły i szansy przewalczenia koszmaru „Polski resortowej”, a prezes i tak wciąż  będzie układał klocki na własnych warunkach.

Mimo wszystko – moim zdaniem – cała operacja rekonstrukcji to – na ten moment – majstersztyk. Mimo braku realnej zmiany w polityce Kaczyńskiemu udaje się (podobnie jak w kampanii wyborczej) złagodzić wizerunek rządzących. To znak dla labilnego centrum (sondaże dla PiS z pewnością poszybują) i fatalna informacja dla opozycji.

To również niezłe preludium dla wieczornych rozmów Morawieckiego w Brukseli, który będzie mógł wiarygodnie perorować o proeuropejskich zmianach. Koniec z kryzysem białowieskim, koniec ze złowieszczymi psychozami, rząd PiS się cywilizuje, a z sądami „jakoś sobie poradzimy”. Trudno o lepsze podkreślenie wiarygodności nowego premiera, niż taca pełna najmniej popularnych głów. Bruksela nie ma ruchu. Musi tę narrację „kupić”.

http://www.rp.pl/Komentarze/180109357-Chrabota-Morawiecki-bez-balastu-i-z-cieniem-szansy.html

PRL-owski humor i druga koperta PiS

Fotorzepa/ Jerzy Dudek
Pamiętacie Państwo dowcip z PRL o wymianie dyrektorów w przedsiębiorstwie państwowym? Odchodzący zostawia następcy trzy koperty z radami.

Nowy ma po nie sięgać, gdy zabraknie mu pomysłów na prowadzenie firmy, słowem: dojdzie do ściany. Zaraz po nominacji sięga po pierwsza. „Zwalaj wszystko na mnie” – czyta. Więc zwala. Przynosi to efekty, ale nie na długo i w firma znów jest na zakręcie. Nowy sięga więc po drugą kopertę, a tam: „zrób reorganizację”. Podziałało: wszyscy zajęli się przenoszeniem kadr na parter, działu sprzedaży na szóste piętro, a stołówki do sutereny. Gdy kurz zmian opadł, kolejne problemu. Dyrektor sięga po kopertę numer trzy. A w niej rada: „przygotuj trzy koperty”.

Rządząca Polską partia po dwóch latach zwalania na poprzedników („przez osiem lat…”) właśnie sięgnęła po kopertę numer dwa. Na gorąco – wiele zmian w rządzie budzi zdziwienie. Bo choć po dymisji Antoniego Macierewicza i Jana Szyszki odetchnie z ulga nie tylko polska armia i Puszcza Białowieska, to znakiem zapytania pozostaje dymisja Anny Streżyńskiej. Odeszła z rządu osoba, która dokonała rzeczy epokowej – korzystając z publiczno-prywatnego partnerstwa z bankami otwarła dla milionów Polaków drzwi do usług e-administracji.

Jej resort cyfryzacji jako taki znika. Technologie obok przedsiębiorczości (czyli gospodarki) trafiają pod skrzydła nowej minister Jadwigi Emilewicz, dotychczasowej wiceminister rozwoju. Tu o kompetencje jestem spokojny, pytanie jednak, co z nadzorem nad telekomunikacją „ogarnianą” dotychczas przez resort cyfryzacji?

Rozparcelowanie Ministerstwa Rozwoju i zostawienie w nim funduszy unijnych wygląda logicznie. Nowy minister Jerzy Kwieciński da sobie radę, był wszak tu pierwszym wiceminister rozwoju w randze członka Rady Ministrów.

Przekazanie mu części kompetencji ministra infrastruktury i budownictwa– tych, w którym wydawanie funduszy unijnych szło mu najwolniej – wygląda jak wyrok w zawieszeniu dla Andrzeja Adamczyka, któremu została do nadzorowaniu infrastruktura. Wprawdzie po ogłoszeniu planów restrukturyzacji rządu ślimaczące się drogowe przetargi ruszyły z kopyta, ale prawdziwy test przyjdzie jesienią, gdy skończy się umowa z firmą Kapsch na obsługę systemu poboru opłat drogowych Via Toll. Minister Adamczyk optymistycznie zakłada, że zajmą się tym „krokodyle”, czyli Inspekcja Transportu Drogowego. Jeśli coś pójdzie nie tak, wyrok zostanie odwieszony. Via Toll zbiera ponad 2 mld zł rocznie i nikt nie pozwoli na utratę choćby części z tych przychodów.

Koniec unii personalnej między resortem rozwoju i finansów to uznanie, że od dawna te dwa resorty kierowały się zupełnie odmienną logiką. Bo gdy tylko minister rozwoju Morawiecki obiecał ułatwienie życia przedsiębiorcom, to minister finansów Morawiecki jeszcze bardziej przykręcał im śrubę. Nie ma żadnego powodów przypuszczać, że Teresa Czerwińska, jego następczyni w gmachu przy ul. Świętokrzyskiej, nie da sobie rady. Dzięki świetnej koniunkturze gospodarczej dostaje budżet w niezłym stanie. Prawdziwe wyzwanie jednak przyjdzie, gdy gospodarka w Europie kiedyś zahamuje. Wtedy okaże się, czy bogate wydatki socjalne rozbuchane przez PiS nie staną się worem kamieni u szyi ciągnących finanse państwa na dno wraz z ministrem.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kosa rządowej restrukturyzacji ominęła ministra rolnictwa, który nie daje sobie rady z opanowaniem afrykańskiego pomoru świń, atakującego Polskę od wschodu. Zaraza właśnie przekroczyła linię Wisły. I choć ten wirus ludzi nie tyka, bije w hodowlę trzody i w efekcie eksport polskich wyrobów mięsnych. Gdy dotrze do dużych ferm na Kujawach i w Łódzkiem, a hodowcy zaprotestują na ulicach Warszawy, konieczna może się okazać restrukturyzacyjna dogrywka w rządzie.

Tak więc druga koperta nie została jeszcze w pełni wykorzystana. Ale do wyborów parlamentarnych jeszcze dwa lata, więc nic straconego. Bo inaczej wyborcy podadzą rządzącym kopertę numer trzy. PRL-owskie dowcipy, choć stare, zaskakująco często nabierają aktualności.

http://www.rp.pl/Blogi/301099944-PRL-owski-humor-i-druga-koperta-PiS.html

Kilka dymisji i nominacji jest ewidentnie efektem targów i wymuszeń politycznych

Karty w tas
Premier odnotował jakiś sukces, nawet jeśli rozdającym karty był Jarosław Kaczyński.

Rekonstrukcja rządu Mateusza Morawieckiego w Pałacu Prezydenckim

Kuba Atys/Agencja Gazeta

Rekonstrukcja rządu Mateusza Morawieckiego w Pałacu Prezydenckim

Pasjans rekonstrukcyjny dotarł wreszcie do mety, karty zostały wyłożone na stół. Ich tasowanie trwało do ostatniej chwili, giełda wyrzucała kolejne nazwiska do dymisji i do awansów. Nowa konfiguracja, z udziałem oczywiście postaci wcześniej w rządzie obecnych, jest wypadkową złożonej gry interesów i wpływów, targów wewnętrznych, z którymi nawet Jarosław Kaczyński musi się liczyć, nawet jeśli nadal pozostaje nadrzędnym, jednoosobowym biurem politycznym rządzącego układu władzy.

Macierewicz, Waszczykowski, Radziwiłł, Szyszko odchodzą

Kilka dymisji i nominacji jest ewidentnie efektem targów i wymuszeń politycznych, z udziałem oczywiście samego premiera, ale też prezydenta. Przede wszystkim dymisja Antoniego Macierewicza jest faktem o dużej doniosłości i nie przewidzianych konsekwencjach. Padł, mimo że walczył do ostatnich godzin, ale jednak prezydenta determinacja przeważyła, co – bez względu na opinię o obozie władzy – należy ocenić jako wydarzenie pozytywne, gdyż politykowanie Macierewicza jeśli już nie było katastrofą, to ją na pewno przybliżało. Były już minister obrony narodowej, jak pokazała historia, zawsze po porażce rozpoczynał kolejną wojnę, także ze swoim obozem politycznym. A w ostatnich swoich wywiadach bardzo zdecydowanie opowiadał się za koniecznością dalszego wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, a raczej – wedle Macierewicza – zbrodni smoleńskiej. Więc będzie się działo.

Inne dymisje także wpisują się w symbolikę klęsk i niepowodzeń rządu Beaty Szydło, a więc ministrowie Radziwiłł, Waszczykowski czy Szyszko. Każdy z nich ma swoje rozbudowane konto „winien”, każdy zapisał własną księgę niekompetencji, arogancji, gaf i szkodnictwa. Zastąpienie tych ministrów kimkolwiek już by było sukcesem. Tak czy inaczej wszystkie najbardziej gorące tematy, spory, kompromitacje dzięki temu manewrowi personalnemu na chwilę zostaną wygaszone, dadzą premierowi trochę oddechu, a opinii publicznej, na pewno jakiejś jej części, może i nadzieję.

Nowi ministrowie wielką zagadką

Nowe nazwiska w rządzie są jak na razie zagadką, nawet jeśli niektórzy nowi ministrowie mają już znane biografie, jak choćby minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz czy Jadwiga Emilewicz, Łukasz Szumowski. Zagadką polityczną, bo wejście w nowe role będzie bardzo trudne, nie tylko w porządku rzeczowym, ale przede wszystkim w porządku politycznym, w którym liczą się układy w zapleczu, zręczność taktyczna, umiejętność walki o interesy resortowe, wreszcie osobowość samego ministra. Ta uwaga dotyczy także Joachima Brudzińskiego, w końcu debiutanta ministerialnego, a nawet tych ministrów, którzy zmienili resorty, zwłaszcza Mariusza Błaszczaka.

Zresztą ci dwaj politycy, obok szefa kancelarii premiera Marka Suskiego będą w rządzie okiem i uchem Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza że rekonstrukcja rządowa pokazała ambicje nowego premiera, jego usiłowanie, by zebrać wokół siebie ludzi dyspozycyjnych i fachowo przygotowanych, mniej ideologicznych, a bardziej merytorycznych, jeśli tak można powiedzieć. Niby w porządku z punktu widzenia zbliżających się wyborów i obrazu PiS, ale też groźne dla tożsamości ideowej i propagandowej tej formacji. Co tak wytrawny polityki jak Kaczyński dobrze wie, tym bardziej że nie jest wiadome, jak ułożą się relacje między premierem i prezydentem, i czy aby nie wykształci się jakiś sojusz próbujący choćby trochę oddalić się od ulicy Nowogrodzkiej.

Tak czy inaczej trzeba przyznać, że premier odnotował jakiś sukces, nawet jeśli rozdającym karty był Jarosław Kaczyński. Zmiany są rozległe i wyraźne, mogą być prezentowane wręcz jako przełomowe, rewolucyjne, dymisje trafione i oczekiwane. Teraz trwały będą relokacje personalne, nowi ministrowie będą się urządzali, na zewnątrz pokazywani jako Europejczycy i demokraci. I pytanie, czy naprawdę takimi się staną w rządzie, który jest kontynuatorem polityki dewastującej polską demokrację i oddalającej się faktycznie od Europy.

polityka.pl