Mieszkańcy terenów dotkniętych przez nawałnice doznają drugiej katastrofy

Mieszkańcy terenów dotkniętych przez nawałnice doznają drugiej katastrofy

Czy ofiary nawałnic są „karani” przez polityków PiS, bo nie są elektoratem tej partii?

Nawałnice w północnej Polsce obnażyły indolencję administrowania państwem przez PiS. Krytyczni w stosunku do partii Kaczyńskiego nie są tym zdziwieni. Czy to się przełoży na świadomość, iż więcej rodaków otworzy oczy na rzeczywistą wartość PiS?

Jak zwykle w tragedii najważniejsza jest postawa ludzi. Tych, których dotknęła tragedia i tych, których ominęła. Biurokraci nazywają to pokracznie czynnikiem ludzkim – jak zwał, tak zwał. Ale to nie sprzęt jest najważniejszy ani technologiczne zaplecze, lecz ludzie.

Każdy z nas uczestniczył w jakiejś katastrofie związanej z żywiołami natury, czy to z powodzią, czy jak w tym wypadku z nawałnicami. Wówczas okazuje się, ile w nas jest człowieka, a ile małości. I to nie jest zależne od tego, czy ktoś jest kowalem swojego losu, poetą czy politykiem.

Najważniejszy jest człowiek w człowieku. Obnażenie tego wewnętrznego człowieka pokazało kolejny raz, że w pisowcach jest mało człowieka. Jestem w stanie zrozumieć, że politycy źle ocenili tragedii, że była większa niż w pobieżnej ocenie, że nie rozeszła się po kościach. Jestem gotów to zrozumieć. Ale wychodzi się wówczas przed szereg i mówi: omyliłem się, źle skalkulowałem, nie będę więcej na ten temat gadać, idę do was z pomocą, co mam robić?

Gdyby polityk tak powiedział i zakasał rękawy – nie chodzi o fizyczną robotę, ale o obecność z tymi, których tragedia dotknęła – okazałby się normalnym, jednym z nas (was). Wykazałby, iż człowieka w nim jest tyle, aby zasługiwać na miano człowieka.

A co mamy z politykami PiS? Nie dość, że się spóźnili o kilka dni, to zwalają winę na innych. Taki Mariusz Błaszczak dostał zajadów na samorząd wojewódzki, na marszałka pomorskiego, który był od początku z ofiarami nawałnic. Kiedy wreszcie Błaszczak po pięciu dniach od nawałnicy zdecydował się wejść między ludzi, którzy walczą ze skutkami, nie potrafił się do nich odezwać, bo nie miał kartki, z której mógłby przeczytać to, co ma powiedzieć.

Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się z Beatą Szydło. Zrobiono jej scenografię w remizie z odpucowanymi wozami strażackimi, a walnęła kolejne pisowskie kłamstwa, manipulacje, pomówienia.

W sieci jest bardzo popularny wpis mieszkanki Dziemian – wsi, przez które przeszła nawałnica, Anny Felskiej, która wystąpienie premier Szydło podsumowała: – „Wieczorem obejrzałam „Wiadomości” i żałuję tego do teraz. Pani Premier powiedziała, że już prawie wszystkie skutki nawałnicy zostały usunięte, ale nadal pozostają gospodarstwa, które prądu nie mają. Mówiąc te słowa, na Pomorzu nadal kilka tysięcy ludzi pozostawało bez prądu. Nie wiem, w jakiej rzeczywistości żyje nasz rząd, ale nie jest to realny świat”.

I dalej mieszkanka Dziemian pisze: „Wczoraj, po siedmiu dniach, część Dziemian ponownie została podłączona do sieci elektrycznej. Przez te dni byliśmy odcięci od świata, często nie mając dostępu do Internetu, a nawet zasięgu telefonicznego. Włączając telewizor nie myślałam, że usłyszę z ust rządu to, co usłyszałam”.

Nie jest tak, że skutki tego kataklizmu zostaną naprawione przez kilka dni, o czym nie wie premier polskiego rządu: – „Skutki nawałnicy będziemy usuwać nie kilka dni czy nawet tygodni, a kilka lat”, pisze Felska, bo wie, co to jest naprawianie ogromnych szkód.

Z wpisu Anny Felskiej, ale nie tylko z jej wypowiedzi, wyziera podejrzenie, iż tych ludzi dotknęła podwójna tragedia. jedna taka, na którą nie mieli specjalnego wpływu: zniszczenia poczynione przez żywioł.

Druga tragedia jest taka, iż rząd nie zareagował w porę. Dopiero po kilku dniach odezwali się jego władni ministrowie. Rządzący PiS odezwali się tak niefortunnie, jak analizuje ich mieszkanka Dziemian, ale z innych wypowiedzi da się silnie odczuć, iż mieszkańcy są dalej są karani.

Tak! Są karani przez rządzących polityków PiS. Dlaczego? Nie jest trudno zgadnąć. Nie są elektoratem tej partii, nie głosowali na polityków partii Kaczyńskiego. Szydło, Błaszczak czy też Macierewicz mają świadomość, że zawalili, mają też podskórne odczucie, że ofiary nawałnic nie zagłosują na PiS.

I to może być główny skutek niechęci Szydło, Błaszczaka i innych polityków PiS, a nawet ich psychologicznej wrogości do mieszkańców, których dotknęły nawałnice. „To nie nasi” – tak można odebrać niechęć do mieszkańców terenów, które dotknęły nawałnice. Mylę się?

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Mieszkańcy terenów dotkniętych przez nawałnice doznają drugiej katastrofy

Nawałnice w północnej Polsce obnażyły indolencję administrowania państwem przez PiS. Krytyczni w stosunku do partii Kaczyńskiego nie są tym zdziwieni. Czy to się przełoży na świadomość, iż więcej rodaków otworzy oczy na rzeczywstą wartość PiS?

Jak zwykle w tragedii najważniejsza jest postawa ludzi. Tych, których dotknęła tragedia i tych, których ominęła. Biurokraci nazywaja to pokracznie czynnikiem ludzkim – jak zwał, tak zwał. Ale to nie sprzęt jest najważniejszy, ani technologiczne zaplecze, lecz ludzie.

Każdy z nas uczestniczył w jakiejś katastrofie związanej z żywiołami natury, czy to z powodzią, czy jak w tym wypadku z nawałnicami. Wówczas okazuje się, ile w nas jest człowieka, a ile małości. I to nie jest zależne od tego, czy ktoś jest kowalem swojego losu, poetą, czy politykiem.

Najważniejszy jest człowiek w człowieku. Obnażenie tego wewnętrznego człowieka pokazało kolejny raz, że w pisowcach jest mało człowieka. Jestem w stanie zrozumieć, że politycy źle ocenili tragedią, że była większa niż w pobieznej ocenie, że nie rozeszła się po kościach.

Jestem gotów to zrozumieć. Ale wychodzi się wówczas przed szereg i mówi: omyliłem się, źle skalkulowałem, nie będę więcej na ten temat gadać, idę do was z pomocą, co mam robić?

Gdyby polityk tak powiedział i zakasał rękawy – nie chodzi o fizyczną robotę, ale o obecność z tymi, których tragedia dotknęła – okazałby się normalnym, jednym z nas (was), wykazałby, iż człowieka w nim jest tyle, aby zasługiwać na miano człowieka.

A co mamy z politykami PiS? Nie dość, że się spóźnili o kilka dni, to zwalają winę na innych. Taki Mariousz Błaszczak dostał zajadów na samorząd wojewódzki, na marszałka pomorskiego, który był od początku z ofiarami nawałnic. Kiedy wreszcie Błaszczak po pięciu dniach od nawałnicy zdecydował się wejść między ludzi, którzy walczą ze skutkami, nie potrafił się do nich odezwać, bo nie miał kartki, z której mógłby przeczytać to, co ma powiedzieć.

Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się z Beatą Szydło. Zrobiono jej scenografię w remizie z odpucowanymi wozami strażackami, a walnęła kolejne pisowskie kłamstwa, manipulacje, pomówienia.

W sieci jest bardzo popularny wpis mieszkanki Dziemian, wsi przez które przeszła nawałnica, Anny Felskiej, która wystąpienie premier Szydło podsumowała:

„Wieczorem obejrzałam Wiadomości i żałuję tego do teraz. Pani Premier powiedziała, że już prawie wszystkie skutki nawałnicy zostały usunięte, ale nadal pozostają gospodarstwa, które prądu nie mają. Mówiąc te słowa, na Pomorzu nadal kilka tysięcy ludzi pozostawało bez prądu. Nie wiem, w jakiej rzeczywistości żyje nasz rząd, ale nie jest to realny świat”.

I dalej mieszkanka Dziemian pisze: „Wczoraj po siedmiu dniach, część Dziemian ponownie została podłączona do sieci elektrycznej. Przez te dni byliśmy odcięci od świata, często nie mając dostępu do Internetu, a nawet zasięgu telefonicznego. Włączając telewizor nie myślałam, że usłyszę z ust rządu, to co usłyszałam”.

Nie jest tak, że skutki tego kataklizmu zostaną naprawione przez kilka dni, o czym nie wie premier polskiego rządu: „skutki nawałnicy będziemy usuwać nie kilka dni, czy nawet tygodni, a kilka lat”, pisze Felska, bo wie, co to jest naprawianie ogromnych szkód.

Z wpisu Anny Felskiej, ale nie tylko z jej wypowiedzi, wyziera podejrzenie, iż tych ludzi dotknęła podwójna tragedia. jedna taka, na którą nie mieli specjalnego wpływu: zniszczenia poczynione przez zywioł.

Druga tragedia jest taka, iż rząd nie zareagował w porę, dopiero po kilku dniach odezewali się jego władni ministrowie. Rządzący PiS odezwali się tak niefortunnie, jak analizuje ich mieszkanka Dziemian, ale z innych wypowiedzi da się silnie odczuć, iż dalej są karani.

Tak! Są karani przez rządzących polityków PiS. Dlaczego? Nie jest trudno zgadnąć. Nie są elektoratem tej partii, nie głosowali na polityków partii Kaczyńskiego. Szydło, Błaszczak, czy też Macierewicz maja świadomość, że zawalili, maja też podskórne odczucie, że ofiary nawałnic nie zagłosuja na PiS.

I to może być główny skutek niechęci Szydło, Błaszczaka i innych polityków PiS, a nawet ich psychologicznej wrogości do mieszkanców, których dotknęły nawałnice. „To nie nasi” – tak można odebrać niechęć do mieszkańców terenów, które dotknęły nawałnice. Mylę się?

„Prawicowa operacja Walkiria” – Michalski o pomysłach prawicy na pozbycie się Kaczyńskiego

red. As, 21.08.2017

Jarosław Kaczyński na sali plenarnej Sejmu

Jarosław Kaczyński na sali plenarnej Sejmu (Fot. Sławomir Kamiński)

Cezary Michalski w „Newsweeku” przekonuje, że obóz przeciwników Kaczyńskiego jest coraz liczniejszy. I wylicza: biskupi…

Zdaniem Cezarego Michalskiego, tych którzy chcieliby odsunięcia prezesa PiS od władzy z łatwością można znaleźć nie tylko wśród prawicowych publicystów. „Światełko alarmowe” zapaliło się krytykom prezesa PiS, po wielodniowych protestach obrońców niezawisłości sądów.

„Obóz prawicowej operacji Walkiria jest bardzo szeroki. Rozpoczyna się od znaczącej części polskiego episkopatu. To już nie tylko dość umiarkowany biskup Stanisław Gądecki, ale nawet bardzo prawicowy biskup Sławoj Leszek Głódź. Na grupę tę składają się: kształtujący się po cichu obóz prezydencki, ostrożny Gowin czy prawicowe sieroty po Marku Jurku. Wiarę w polityczny geniusz Jarosława Kaczyńskiego podważają tez czołowi prawicowi publicyści” – wylicza Michalski w najnowszym wydaniu „Newsweeka”.

Dla członków „obozu prawicowej operacji Walkiria” oczywiste stało się, że choć Kaczyński dał prawicy pełnię władzy i pieniądze, to teraz „jego osoba, charakter, metoda politycznego stają się największym ryzykiem dla dalszej bezpiecznej konsumpcji”.

Bo z łatwością widać, że prezes PiS nie ma zamiaru zrezygnować z tego, co stało się znakiem rozpoznawczym jego polityki: radykalizowania konfliktu, budowania coraz szerszego frontu wrogów.

„Zdradzieckie mordy”

„Alibi dla zupełnie już oficjalnego uznania Jarosława Kaczyńskiego za niebezpiecznego szaleńca stało się jego wystąpienie w Sejmie. Dorwawszy się „poza trybem” do sejmowej mównicy, by wykrzyczeć słowa o zdradzieckich mordach, które zamordowały brata, Kaczyński jak zwykle trochę przeżywał, a trochę manipulował. Dla prawicowych pragmatyków i dla części Kościoła był o kolejny sygnał ostrzegawczy. Odwołują się oni do prawdziwej diagnozy, że Polacy mają niską tolerancje na konflikt” – pisze Cezary Michalski.

Odsunięcie prezesa PiS to jedno, ale wykreowanie kogoś, który mógłby stać się liderem na prawicy, to drugie. I niełatwe zadanie.

Duży potencjał ma oczywiście Andrzej Duda. Z racji stanowiska, jakie piastuje i poparcie jakim się cieszy. Prezydent od dawna jest liderem sondaży zaufania do polityków.

„Duda ma dość Dudy z pierwszych dwóch lat kadencji. Nie chce być tylko notariuszem”>>>

Cezary Michalski nie ma dobrych wiadomości, dla członków „obozu prawicowej operacji Walkiria”.

„Prezydent Duda nie zatrudni kolejnych trzydziestu ministrów w swojej kancelarii, żeby zagwarantować im autonomie wobec Kaczyńskiego, z jakiej korzystają dziś Krzysztof Szczerski czy Krzysztof Łapiński. Andrzej Duda może też utrudniać politykę personalną Macierewicza w armii, ale nie może prowadzić własnej, nie ma do tego narzędzi. Zatem jeszcze dziś Jarosław Kaczyński bez trudu zdławi operację Walkiria” – podsumowuje publicysta.

„Szydło zapłaci za nawałnice? Nowym premierem może zostać Kaczyński”>>>

 

TOK FM

PONIEDZIAŁEK, 21 SIERPNIA 2017

STAN GRY: GW udowadnia inwigilację opozycji, Fakt kpi z Szydło i Błaszczaka i zapowiada jesień grozy

— JOACHIM BRUDZIŃSKI, CZESŁAW HOC, MAREK GRÓBARCZYK, WOJEWODA ZACHODNIOPOMORSKI – wśród polityków PiS spędzających wakacje z Jarosławem Kaczyńskim w Beskidzie Sądeckimhttp://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kaczynski-i-brudzinski-na-urlopie-zdobywaja-szczyt-koziarz/xk5jyz1

— PREZYDENT SPADŁ ZE SKUTERA ALE POPŁYNĄŁ DALEJ – SE: “Prezydent mknął po wodzie. Po kilkudziesięciu minutach spokojnej, ale bardzo szybkiej jazdy, postanowił kręcić niemal piruety. Raz skręcał gwałtownie w lewo, raz w prawo. W pewnym momencie maszyna odmówiła posłuszeństwa głowie państwa. Prezydent z impetem wpadł do wody. Natychmiast zareagowali funkcjonariusze BOR, którzy obserwowali popisy Dudy z pomostu i drugiego skutera. Ale zanim dopłynęli do Andrzeja Dudy, ten wskoczył znów na skuter. I pędził dalej. – Prezydentowi nic się nie stało. Jest wysportowany, kilka razy w tygodniu ćwiczy. Zimą od lat jeździ na narty. Zwłaszcza po tym jak kilka miesięcy temu rzucił palenie, dba o swoją formę i kondycję – zapewnili nas wczoraj najbliżsi współpracownicy Andrzeja Dudy”. http://m.se.pl/wiadomosci/polityka/wypadek-prezydenta-andrzeja-dudy-na-baltyku-zdjecia_1013929.html

— GOWIN: CAŁA PRAWICA POWINNA UDZIELIĆ WSPARCIA PREZYDENTOWI: http://300polityka.pl/news/2017/08/21/gowin-cala-prawica-powinna-udzielic-prezydentowi-kredytu-zaufania/

— GLIŃSKI DYSTANSUJE SIĘ OD SZYSZKI WS PUSZCZY I ZAPOWIADA SPRAWDZENIE CZY WYCINKA JEST TYLKO SANITARNAhttp://300polityka.pl/news/2017/08/21/glinski-o-puszczy-bialowieskiej-wycinka-to-decyzja-calego-rzadu-czekam-na-dane-czy-jest-wieksza-niz-tylko-sanitarna/

— PREZYDENT ZACHĘCA DO WZIĘCIA UDZIAŁU W NARODOWYM CZYTANIU I Z IPADA CZYTA WESELE WYSPIAŃSKIEGO: https://www.youtube.com/watch?v=ki-2qup0fFc&t=1s

— OPOZYCJA TROPIONA JAK PRZESTĘPCY – Wojciech Czuchnowski na jedynce GW: “Według naszych źródeł między 15 a 25 lipca użyto wobec opozycji wszystkich dostępnych sił wyspecjalizowanych w obserwacji. Ich zadaniem jest też tworzenie bazy danych o przestępcach, m.in. na podstawie zdjęć z monitoringu i fotografii z ukrycia. (…) Prawda jest taka, że chodziliśmy za figurantami [osoby śledzone], odbieraliśmy ich spod domu, byliśmy z nimi przez cały dzień, aż położyli się spać. To była pełna obserwacja z użyciem samochodów i wywiadowców „na patykach” [pieszych] – mówi nasz informator”.

— WYWIADOWCY POLICJI PYTALI DLACZEGO UŻYWA SIĘ ICH DO TAKICH ZADAŃ – dalej Czuchnowski: “ – Na odprawie wywiadowcy pytali, dlaczego ich się używa do takich zadań. Dowódca powiedział: wykonać i koniec. Były złośliwe komentarze, buczenie, ale co mieli zrobić? Wykonali – mówi funkcjonariusz Komendy Stołecznej Policji, który od połowy lipca brał udział w rozpracowywaniu działaczy i posłów opozycji protestujących w obronie sądów”. http://wyborcza.pl/7,75398,22255077,opozycja-tropiona-jak-przestepcy-tak-policja-inwigilowala-obywateli.html

— WSTĘP DO KAMPANII PRZECIW PATRZĄCYM WŁADZY NA RĘCE? – GW: “Akcja Demokracja planuje „jesienny pucz” – straszy prorządowa „Gazeta Polska”. Poseł PiS zawiadamia o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizację. To wstęp do kampanii przeciw patrzącym władzy na ręce?” http://wyborcza.pl/7,75398,22255187,akcja-demokracja-bronila-sadow-teraz-atakuje-ja-tvp-a-posel.html

— PREZES SZYKUJE JESIEŃ GROZY – Magdalena Rubaj w Fakcie: “PiS szykuje ustawę medialną, która może być znacznie ostrzejsza niż zapowiedzi resortu kultury, ustawę zmieniającą kodeks wyborczy, w tym zasady głosowania, ale także nową propozycję ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Oczywiście czeka na propozycje prezydenta. – Ale co on sobie myśli? My możemy odrzucić jego ustawę. Przegra. A my wtedy dajemy swoją nową. No i co? – mówi nam polityk bliski Kaczyńskiemu. I ostrzega prezydenta, aby już więcej nie krzyżował planów prezesa. Jeśli ktoś może zatrzymać zaostrzenie sytuacji przez Kaczyńskiego, to tylko Duda. – Będziemy reagowali w zależności od sytuacji. Zobaczymy. Może być rekonstrukcja rządu, ale jeśli będzie wojna z prezydentem i będziemy musieli wytaczać działa ostre, to rekonstrukcji nie będzie – mówi polityk bliski Kaczyńskiemu”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kaczynski-planuje-jak-zwalczyc-wrogow-dobrej-zmiany/p25qfmp

— RZĄD LANSUJE SIĘ NA POMOCY – Fakt o wywiadzie Szydło i Błaszczaku: “Próbował być Tuskiem”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/blaszczak-ucial-sobie-pogawedke-ze-strazakami/lvk4khs

— ROK OD UJAWNIENIA PRZEZ DZIENNIKARKI GW AFERY REPRYWATYZACYJNEJ – opisuje jedna z nich Małgorzata Zubik: “Dalej już łatwo nie będzie – w grafiku komisji rozpisanym do grudnia są sprawy bardziej skomplikowane, zwroty kamienic z lokatorami, których ani „Wyborcza”, ani prokuratura nie rozłożyły na czynniki pierwsze. Są i inne problemy – aresztowany biznesmen Maciej M., któremu komisja Jakiego odebrała działki przy Twardej, złożył skargę do sądu. Jedna rzecz jest niezmienna – pomimo wybuchu afery zdominowany przez PiS parlament nadal nie uchwalił ustawy, która regulowałaby proces reprywatyzacji. Wciąż obowiązującym prawem jest dekret Bieruta z 1945 r.”. http://wyborcza.pl/7,75968,22254172,rok-od-afery-reprywatyzacyjnej-nadal-rzadzi-dekret-bieruta.html

— TEMAT WYMIANY PREMIERA WRÓCIŁ ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ – Tomasz Krzyżak w RZ: “Teraz jednak, o czym piszemy w „Rzeczpospolitej”, za sprawą spóźnionej reakcji szefowej rządu na kataklizm w północnej Polsce temat wymiany premiera wrócił ze zdwojoną siłą. Według najnowszego scenariusza ster rządów miałby przejąć Kaczyński. I w grze nie pojawia się już żaden inny kandydat. Faktem jest, że pani premier sprawę nawałnic przespała. Odbije się to na jej wizerunku, zwłaszcza że PiS ciągle mówi o tym, że chce być blisko ludzi i ich problemów. W tej chwili raczej nie skończy się to dymisją Szydło, ale jest to doskonała okazja do tego, by puścić w obieg informacje o możliwej rekonstrukcji gabinetu. To swoiste balony próbne, które mają przetestować reakcje na rozmaite posunięcia – w tym także na formalne objęcie władzy przez Jarosława Kaczyńskiego. Bo prezes PiS z pewnością chciałby w fotelu premiera usiąść raz jeszcze”. http://www.rp.pl/Opinie/308209958-Krzyzak-Probny-balon-premiera-Kaczynskiego.html

— NOWE FAKTY WS ŚMIERCI POSŁA KUKIZ’15 – Marcin Dobski w RZ: “Prokuratura ustaliła, że w aucie Rafała Wójcikowskiego uszkodzony był przewód hamulcowy – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. (…) Prokuratura potwierdza nasze informacji o tym, że w aucie posła był uszkodzony przewód hamulcowy. – Odnotował to biegły, który badał stan techniczny auta. Uszkodzenie było między sztywnym a giętkim elementem przewodu. Odniosła się też do tego w swojej opinii Politechnika Łódzka, która nie dopatrzyła się podstaw do przyjęcia, że mogło dojść do celowego uszkodzenia”. http://www.rp.pl/Polityka/308209948-Jak-zginal-posel-Kukiz15-Rafal-Wojcikowski.html

— POKREWIEŃSTWO SZYDŁO Z POPULISTAMI FINANSOWANYMI PRZEZ ROSJĘ – Bartosz T. Wieliński w GW: “To też kolejny przejaw amoralnej politycznej gry. Słowa Szydło pokazują bliskie pokrewieństwo PiS z populistycznymi partiami Zachodu, które chcą zniszczyć Unię Europejską, a pieniądze na kampanie wyborcze pożyczają w Rosji. Dla Heinza-Christiana Strache z austriackiej Partii Wolnościowej czy Marine Le Pen z francuskiego Frontu Narodowego niemiecka kanclerz również jest wcieleniem zła współczesnego świata. A przecież przez ostatnie miesiące PiS solennie zapewniał, że chce wzmacniać UE (nic w tym kierunku nie robi), a z europejskimi populistami absolutnie nic go nie łączy…”. http://wyborcza.pl/7,75968,22255822,szydlo-straszy-merkel.html

— ZAMIAST SIĘ SOLIDARYZOWAĆ, SZYDŁO CIĄGLE POUCZA OPŁAKUJĄCYCH OFIARY – mówił Grzegorz Schetyna w Faktach po Faktach: “- To jest brak zrozumienia, bo w takich sytuacjach (…) terroryzm nie wybiera. Uważam, że trzeba się solidaryzować z Barceloną, z hiszpańskimi służbami, mówić, że zrobimy wszystko, żeby takie zamachy się nie powtórzyły. Uważam, że to jest rola polskiego rządu, polskiej premier. Zrobimy wszystko, żeby Europa była bezpieczna, też żeby Polacy byli bezpieczni. A ona po raz kolejny poucza tych, którzy dzisiaj opłakują ofiary”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/556606,grzegorz-schetyna-pemier-beata-szydlo-zamachy-terrorystyczne.html

— JACEK ŻAKOWSKI O STANDARDACH ZOBOWIĄZAŃ PAŃSTWA WOBEC OBYWATELI – pisze w GW: “Brak określonych i wymagalnych standardów zachęca państwo do nieodpowiedzialności. Politycy plotą o odzyskiwaniu państwa, tanim państwie, państwie teoretycznym lub nieteoretycznym, bo skutków ich pomysłów nie da się skonfrontować z żadnymi standardami. To demoralizuje władzę i obywateli. Gdybyśmy mieli kiedyś budować sensowną Polskę po PiS, jednym z pierwszych zadań będzie ustalenie standardów zobowiązań państwa wobec obywateli i sposobów rozliczania z nich ludzi sprawujących władzę”. http://wyborcza.pl/7,75968,22254573,po-co-nam-panstwo.html

— ELITY I LIBERALNE MEDIA KONSERWUJĄ POPARCIE DLA PIS – Rafał Gawin autor LIBERTE: “Tak zwane elity III RP, tak zwane liberalne media oraz tak zwane autorytety różnej maści robią wszystko, by zakonserwować ten stan tudzież (według zwolenników radykalizacji dyskursu) zamach stanu. Nie zastanawialiście się, jak działają te mechanizmy?” http://gawin.liberte.pl/dlaczego-pis-ma-poparcie-bilans-po-nawalnicach/

— RZĄD JEDNAK POSTANOWI O BUDOWIE ELEKTROWNI ATOMOWYCH? – jak pisze RZ: “W resorcie energii największym zwolennikiem atomu jest wiceminister Andrzej Piotrowski. Ostatnio do zdecydowanych orędowników tej technologii dołączył sam Tchórzewski. Prawdopodobnie pod wpływem nacisków politycznych. – Podczas wizyty prezydent Stanów Zjednoczonych rozmawiał z kierownictwem PiS m.in. o atomie. Zaoferował realizację dużej siłowni – jednocześnie realizowane byłyby dwie instalacje, każda składająca się z dwóch reaktorów po 750 MW. Całość byłaby gotowa w około 2030 r. Kolejne 3 tys. MW powstać by miało do 2035 r. w drugiej badanej lokalizacji – twierdzi mec. dr hab. Filip Elżanowski, partner z kancelarii ECH&W”. http://www.rp.pl/Energianews/308209944-Amerykansko-chinskie-starcie-o-polski-atom.html

— ZA TECHNOLOGIĘ ATOMOWĄ CHIŃCZYCY PROPONUJĄ OFFSET – DGP: “Na szczycie offsetowego portfela są według naszych informacji dwa duże projekty. Pierwszy to fabryka samochodów elektrycznych na Mazowszu, gdzie miałoby powstać milion aut w ciągu kilku lat. DGP w styczniu informował jako pierwszy o planach chińskiego koncernu motoryzacyjnego Jiangxi Special Electric Motor, który ogłosił, że chce zbudować w okolicach Warszawy taki zakład. Prezentacja prototypu samochodu zaprojektowanego przez duńską firmę Insero (produkują m.in. ładowarki do e-samochodów) z chińskimi akumulatorami, który miałby być produkowany w Polsce, odbędzie się we wrześniu”. http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/556608,polski-atom-made-by-china-to-mozliwe.html

— JANUSZ KORWIN-MIKKE PO STRONIE SĘDZIOWSKIEJ NIEZALEŻNOŚCI – jak pisze w RZ: “Pani prof. Krystyna Pawłowicz zarzuciła panu Piotrowi Fronczewskiemu, że w sprawie ustaw o sądownictwie „stanął po stronie oficerów komunistycznej bezpieki”. Otóż ja też stoję po tej samej stronie. Stoję po stronie niezawisłości sędziowskiej – i będę stał, choćby po tej samej stronie stali nie tylko esbecy, ale i sam Lucyfer. Wierzę bowiem nie tylko, że „Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej” – ale też, że Państwo Prawa jest najlepszym instrumentem wychowywania przyszłych pokoleń narodu polskiego i innych narodowości żyjących pod opieką III RP. I wiem, że Prawo jest niezbędne, by obywatele mieli obronę przed aparatem państwowym, który bez tego wędzidła zachowuje się jak kukułka w gnieździe. A na to, by Prawo mogło nas bronić przed państwem, sędziowie i instytucje sądownictwa muszą być od aparatu państwowego niezależni”. http://www.rp.pl/Publicystyka/308209943-Korwin-Mikke-Jedyny-obronca-Prawa.html

— KURSKI GROZI ZAMKNIĘCIEM BIEŁSATU – DGP: “Prezes TVP napisał do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że będzie musiał zlikwidować kanał dla Białorusi, jeśli resort nie wznowi współpracy przy jego tworzeniu. Kurski stwierdził w liście do ministra Witolda Waszczykowskiego, że chociaż widzi potrzebę emisji kanału dla Białorusi, to Telewizja Polska nie może go utrzymywać sama. I bez wsparcia resortu będzie musiała z Biełsatu zrezygnować. – To nie jest ultimatum, tylko próba ratowania tej stacji – mówi prezes TVP”. http://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/556607,jacek-kurski-grozi-zamknieciem-bielsatu.html

— KURSKI WKRĘCIŁ WSZYSTKICH – Fakt: “Od tego dnia minie za chwilę pół roku. Ślubu nie było, bo być go… nie mogło. Prawda jest taka, że romans Kurskiego ze swoją podwładną z TVP zaczął się w czerwcu 2016 r., a nie w sierpniu, jak zapewniał prezesa PiS. Klimek dla Kurskiego zostawiła męża i dwóch synów. – Joanna Klimek jest nadal moją żoną. O kwestii zawarcia nowego związku małżeńskiego dowiedziałem się z mediów – tak mąż „narzeczonej” Kurskiego odpisał na nasze pytania w tej sprawie. Do rozwodu droga jest jeszcze daleka. A że w Polsce bigamia jest nielegalna, o żadnym ślubie mowy być nie mogło”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kurski-manipulowal-w-sprawie-slubu-z-klimek-ona-wciaz-ma-meza/m9qzfjh

— MINISTER WÓJCIK URATOWAŁ JERZYKIhttp://www.se.pl/wiadomosci/polityka/minister-MICHAL-WOJCIK-uratowa-jerzyki-zdjecia_1013917.html

— MICHNIK ŻEGNA GŁOWACKIEGO: “Janusz na zawsze pozostanie odrębnym, suwerennym głosem Polski rogatych dusz i błyskotliwej inteligencji”. http://wyborcza.pl/7,75410,22251586,janusz-glowacki-byl-glosem-polski-rogatych-dusz-i-blyskotliwej.html

300polityka.pl

Mieszkanka Dziemian obejrzała „Wiadomości TVP”. Nie wierzyła w to, co słyszy

21.08.2017

– Wieczorem obejrzałam Wiadomości i żałuję tego do teraz. Pani Premier powiedziała, że już prawie wszystkie skutki nawałnicy zostały usunięte, ale nadal pozostają gospodarstwa, które prądu nie mają. Mówiąc te słowa, na Pomorzu nadal kilka tysięcy ludzi pozostawało bez prądu. Nie wiem w jakiej rzeczywistości żyje nasz rząd, ale nie jest to realny świat – takimi słowami Anna Felska, mieszkanka zniszczonej przez sierpniowe nawałnice wsi Dziemiany podsumowała pomoc rządu i narrację na ten temat w mediach publicznych.

 

Wpis Anny Felskiej zyskał olbrzymią popularność w sieci. Mieszkanka Dziemian (woj. pomorskie) jest kolejną osobą, która podzieliła się relacją z przebiegu wydarzeń, które miały miejsce tuż po nawałnicy w północnej Polsce. Felska ma żal do rządu nie tylko o spóźnioną pomoc, ale także o niewprowadzenie stanu klęski żywiołowej i słowa, które później politycy PiS wypowiadali w tej kwestii w mediach.

– Wczoraj po siedmiu dniach, część Dziemian ponownie została podłączona do sieci elektrycznej. Przez te dni byliśmy odcięci od świata, często nie mając dostępu do Internetu, a nawet zasięgu telefonicznego. Włączając telewizor nie myślałam, że usłyszę z ust rządu, to co usłyszałam – napisała Felska.

– Wszystko zaczęło się od spóźnionej reakcji rządu. Nikt, kto nie był tutaj na miejscu tragedii, nie zrozumie w pełni tego o czym mówię. Gdy Pani Premier i Ministrowie byli na wakacjach, u nas zwykli ludzie walczyli z żywiołem. Żądaliśmy wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, bo po prostu oczekiwaliśmy pomocy, widząc pracujących od świtu do nocy strażaków, i tą pomoc mogłoby zaoferować wojsko – dodała.

– Widząc skalę zniszczeń wszyscy jesteśmy świadomi, że skutki nawałnicy będziemy usuwać nie kilka dni, czy nawet tygodni, a kilka lat. Wojewoda wypowiadając słowa, iż wojsko nie jest potrzebne do zamiatania liści, nie miał absolutnie żadnego wyczucia. Nie wiem czy był świadomy tego, co mówi. Mi po ludzku byłoby wstyd i nie mogłabym po takim czymś spojrzeć w oczy ludziom, którzy stracili dorobki swojego życia, domy, gospodarstwa, lasy – kontynuuje mieszkanka Dziemian.

– Wczoraj Pani Premier odwiedziła Chojnice. Podczas konferencji prasowej mogliśmy usłyszeć z ust strażaka, że w naszej gminie ogólnie rzecz biorąc nie ma problemu z niczym, tym bardziej z prądem. W chwili gdy wypowiadał te słowa, nikt w naszej wsi nie miał prądu. Nie mówiąc już o całej gminie, w której tylko niewielka część miała dostęp do energii elektrycznej. Prąd przywrócili nam po południu i sukcesywnie etapami cała gmina zostaje nadal podłączana do sieci. W wielu miejscowościach, choćby w Trzebuniu prąd jest tylko dzięki agregatom – czytamy we wpisie.

 – Wieczorem obejrzałam Wiadomości, i żałuję tego do teraz. Pani Premier powiedziała, że już prawie wszystkie skutki nawałnicy zostały usunięte, ale nadal pozostają gospodarstwa, które prądu nie mają. Mówiąc te słowa, na Pomorzu nadal kilka tysięcy ludzi pozostawało bez prądu. Nie wiem w jakiej rzeczywistości żyje nasz rząd, ale nie jest to realny świat – pisze z goryczą Felska.

– Nigdy nie myślałam, że posuną się tak daleko, by nawet w obliczu takiej tragedii, nadal będą prowadzić swoją propagandę i prosto w oczy kłamać Polakom. Nie mieli oporów w Rytlu pozorować świetnej pracy wojska, wysyłając zwykłych ludzi, którzy pomagali, by się po prostu schowali. Nie mieli oporów również manipulować słowa sołtysa Rytla, który dziękował wojsku za pomoc, ale następnie podkreślił, że pierwszymi którzy nieśli pomoc byli mieszkańcy i strażacy. Tych słów w telewizji już nie usłyszeliśmy – czytamy na Facebooku.

– Wiem, że rząd przekazał samorządom wiele milionów złotych na pomoc dla poszkodowanych. Nie kwestionuję tego. Że darowizny zostały zwolnione od podatku. Więc nie pozostawili nas z tym samych. Jednak nie potrafili odciąć w tym momencie polityki od dramatu ludzi. Zrobili tym nam krzywdę. Minister Błaszczak nie powstrzymał się od ataku na marszałka województwa, zaganiając go do pracy przy drogach wojewódzkich, które mówiąc szczerze w większości przejezdne były już dzień po nawałnicy – zaznacza Anna Felska.

– PIS znów nawet w sytuacji tak dramatycznej dla wielu tysięcy ludzi, chce podzielić społeczeństwo. Ja mam tego po prostu dosyć. My Polacy na szczęście pokazaliśmy, że w takich trudnych chwilach, jak nikt inny potrafimy się jednoczyć. To my zdaliśmy ten egzamin na szóstkę. To strażacy od pierwszych minut po przejściu żywiołu, wyszli na ulice, by ratować ludzi, by udrażniać drogi i po prostu nieść pomoc. Od świtu do nocy przez już ponad tydzień strażacy ochotnicy i strażacy zawodowi, pracują byśmy mogli jakoś po tej tragedii funkcjonować – zauważa mieszkanka Dziemian.

– Polacy nie dali się podzielić w tej sprawie. Ludzie z całej Polski ruszyli na pomoc. My jako gmina Dziemiany mogliśmy przekonać się jak wspaniali są nasi rodacy. Z każdego zakątka kraju płynęła i cały czas płynie pomoc. Otrzymaliśmy wiele darów, wielu wolontariuszy z bliska i daleka zakasało rękawy i przyjechało pomóc usuwać skutki kataklizmu. Właśnie w takiej chwili możemy przekonać się jak wielkie serca mają nasi rodacy. Nie zostaliśmy z tym sami – dodaje.

– Dlatego uważam za świństwo to, co próbuje przekazać reszcie Polaków rząd, że chce wmówić im, że to oni zareagowali właściwie, że pomoc przyszła od razu. Że to samorządy nie radziły sobie z sytuacją. Nieprawda. Samorządy starały się jak mogły, powołując sztaby kryzysowe i próbując skoordynować wszystkie działania służb. Mam nadzieję, że nie zapomnimy o tym jak potrafiliśmy się zjednoczyć we wspólnej sprawie, jak potrafiliśmy pomagać sobie nawzajem bez względu na to jakie mamy poglądy. Polska właśnie taka powinna być zawsze. Wolna od podziałów i zjednoczona. Polacy jak mało kto, potrafią w chwili tragedii być ze sobą solidarni. Tak po prostu. Szkoda, że nie jest tak na co dzień – kończy swój wpis Felska.

https://wiadomosci.wp.pl/mieszkanka-dziemian-obejrzala-wiadomosci-tvp-nie-wierzyla-w-to-co-slyszy-6157494193612929a

Nie ma chętnych do finansowania pomników smoleńskich

Nie ma chętnych do finansowania pomników smoleńskich

Podczas ostatniej miesięcznicy lider Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że do 10 kwietnia 2018 r. na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie staną pomniki smoleńskie. Deklaracja brzmi poważnie, choć możliwości finansowe, przynajmniej na razie, są niewielkie… Oba monumenty mają powstać z pieniędzy prywatnych darczyńców. Ale na razie komitet zebrał około 1,5 miliona zł, a to za mało na dwa pomniki.

Poseł Marek Suski, członek komitetu, mówił niedawno „Newsweekowi”, że na oba potrzeba 3-4 miliony. Gdyby trzymać się planu Kaczyńskiego, to na zakończenie zbiórki i postawienie pomników zostało osiem miesięcy. To niewiele czasu..

Renata Grochal z „Newsweeka” zadała sobie trud, by zorientować się, jak przebiega „składka” na monumenty. Okazało się, że w gronie – można by się spodziewać najbardziej zainteresowanych – smoleński mit jakby zbladł i najwyżsi funkcjonariusze partyjni po prostu mają węża w kieszeni. Taki np. Ryszard Czarnecki bez żenady mówi, że jakoś w ogóle o tym nie pomyślał. A mówi to człowiek, który zasiada w komitecie politycznym PiS, jest europosłem już trzecią kadencję, a zarobki eurodeputowanych są bardzo wysokie.

– „Jeszcze nie wpłaciłem, ale zaraz po urlopie wpłacę” – obiecuje marszałek Senatu Stanisław Karczewski, członek społecznego komitetu budowy pomników smoleńskich. Karczewski, pytany dlaczego jeszcze tego nie zrobił, skoro prezes wciąż powtarza, że upamiętnienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest celem PiS, wykręca się od odpowiedzi.

Również wicepremiera Jarosława Gowina ogarnęła niespodziewana amnezja. – „Nie wpłaciłem na pomniki, bo nikt się do mnie nie zwracał. Do komitetu zaprosił mnie wicepremier Piotr Gliński, ale ja się tam specjalnie nie udzielam” – przyznaje Gowin.

Kasy pożałowała nawet Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold, córka Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie. – „Będzie mi miło, jeśli te pomniki powstaną, ale dla mnie ważniejsze są wyniki śledztwa” – mówi krótko.

Hojni byli za to członek zarządu PKO BP, były poseł PiS Maks Kraczkowski, który wpłacił 40 tys. złotych, oraz europosłowie Karol Karski i Jadwiga Wiśniewska, którzy przekazali po 30 tysięcy zł. To jedne z najwyższych wpłat.

W PiS mówi się, że sporo wpłacił były prezes PZU Michał Krupiński, który zabiegał o łaski u Jarosława Kaczyńskiego, a także prezes Orlenu Wojciech Jasiński, przyjaciel prezesa ze studiów. Jest jasne, że jakoś musieli podziękować prezesowi Kaczyńskiemu za lukratywne stanowiska.

Nie wiadomo, czy budowę pomników wsparli premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda. Ich rzecznicy nie odpowiedzieli na pytania „Newsweeka”, co upoważnia do konkretnych domysłów. Wygląda na to, że na obecnym etapie sprawa zajmuje tylko Jarosława Kaczyńskiego.

Zdaniem Renaty Grochal, deklaracja Kaczyńskiego, który ogłosił, że 10 kwietnia 2018 roku odbędzie się ostatnia miesięcznica smoleńska, zaskoczyła polityków PiS. Prezes po raz pierwszy tak jasno zakreślił wówczas termin zakończenia manifestacji. Zapowiedział, że do tego czasu w Warszawie staną pomniki „i poznamy prawdę. W ósmą rocznicę katastrofy usłyszymy odpowiedź, niezależnie od tego, jaka ona będzie. Wtedy, po 96 miesiącach, będziemy mogli powiedzieć „kończymy”, bo zwyciężyliśmy” – mówił do zgromadzonych przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu.

Według polityka, bliskiego Nowogrodzkiej, Kaczyński od kilku miesięcy szukał sposobu na to, by wyjść z miesięcznic smoleńskich, bo ich koszty zaczęły być dla PiS zbyt duże. Ponadto obrazki z kontrmanifestacji smoleńskich, szpalery policji i wynoszenie Obywateli RP, w ostatecznym rozrachunku nie robią dobrze PiS-owi. – „Kaczyński nigdy się do tego nie przyzna, ale te awantury okazały się bardzo skuteczną metodą” – mówi rozmówca „Newsweeka”. Dodaje, że w kampanii samorządowej, która rozpocznie się w 2018 roku, takie obrazki obciążałyby konto PiS. – „Kaczyński musi to przeciąć” – dodaje.

Były polityk PiS uważa, że sprawność partyjnych struktur jest mitem i to wyszło właśnie przy okazji tej zbiórki. – „Ludzie dostali stanowiska oraz wysokie pensje i zapał do popierania partii im osłabł. Szczególnie, gdy trzeba sięgnąć do własnej kieszeni” – ironizuje.

Problem jest zresztą nie tylko z pieniędzmi. Nie ma także projektu pomników, bo konkurs nie został jeszcze rozstrzygnięty. W całym kraju powstało już ponad 400 upamiętnień Lecha Kaczyńskiego – m.in. pomników, tablic, z których wiele było nieudanych.

Poseł Andrzej Halicki z Platformy zwraca uwagę, że kwestia pomników smoleńskich może stać się jedną z głównych osi politycznego sporu PO-PiS u progu kampanii samorządowej w 2018 roku. Przestrzega, że jeśli Kaczyński przeforsuje pomniki smoleńskie na Krakowskim Przedmieściu, to będą wielkie protesty w Warszawie. – „To będzie najbardziej kuriozalny pomnik na świecie, bo będzie stawiany pod ochroną policji i BOR-u” – przewiduje poseł PO. Uważa, że gdy PiS przegra wybory, pomniki Kaczyńskiego w całym kraju będą burzone. – „W naszej historii były już pomniki Dzierżyńskiego czy Lenina, które zwożono do magazynów. Przestrzegam, że taki sam los może spotkać pomniki Lecha Kaczyńskiego, jeśli będą one stawiane z pogwałceniem procedur i bez akceptacji społecznej” – uważa Halicki.

koduj24.pl

Dymisji Szydło nie będzie: To słaby premier, ale podoba się wyborcom PiS

As, 21.08.2017

Beata Szydło

Beata Szydło (Źródło: Jakub Orzechowski/ Agencja Gazeta)

– Nie widzę powodu, by dymisjonować Beatę Szydło. To najmocniejsze ogniowo obozu PiS – mówiła w TOK FM Kamila Baranowska z „Do Rzeczy”. O możliwym zastąpieniu Beaty Szydło przez Jarosława Kaczyńskiego informuje „Rz”.

Według informacji „Rzeczpospolitej”, przebudowa rządu odbędzie się jesienią. Poza wymianą kilku ministrów brana jest pod uwagę dymisja Beaty Szydło. Miałby ją zastąpić sam Jarosław Kaczyński.

Pozycję premier miała znacząco osłabić spóźniona reakcja na nawałnice, jakie przetoczyły się nad Wielkopolską i Pomorzem 10 dni temu.

Ustalenia „Rzeczpospolitej” nie przekonały komentatorów „Poranka Radia TOK FM”. – Nie widzę powodu, by odwoływać Beatę Szydło. Zaraz po nawałnicach, w sobotę z urlopu wzięła udział w wideokonferencji. Nie było więc tak, że zupełnie znikła – komentowała Kamila Baranowska.

Zdaniem dziennikarki tygodnika „Do Rzeczy”, nie ma żadnych politycznych ani „marketingowo-wizerunkowych”, by zdymisjonować szefową rządu.

– Beata Szydło jest najmocniejszym ogniwem obozu PiS. Cieszy się bardzo dobrymi wynikami sondażowymi. Z punktu widzenia elektoratu, zupełnie niezrozumiałe byłyby zastępowaniem jej właśnie teraz Jarosławem Kaczyńskim- uważa Baranowska.

Premier tak zła, że aż dobra. Dla partii

O tym, że premier zachowa stanowisko przekonany jest też Paweł Wroński. Choć dziennikarz „Gazety Wyborczej” nie wyklucza, że do wymiany ministrów dojdzie.

– Szydło jest bardzo dobrze sformatowanym premierem – jest słabym szefem rządu, nie panuje nad Radą Ministrów. Ale ona odpowiada wyobrażeniem elektoratu PiS na temat tego, jak ma wyglądać premier. Że to ma być człowiek z ludu, ma słuchać Polaków. Ona została tak sprawnie ulepiona, że PiS nie chciałby formować nowego polityka w podobny sposób – ocenił w „Poranku Radia TOK FM”.

Sławomir Sierakowski, przy okazji dyskusji o ew. dymisji Beaty Szydło, przypomniał popularne przed laty w polskiej polityce określenie „premier-zderzak”.

– Taki premier miał pracować pewien czas, by przyjąć krytykę, przetrzymać jakiś rodzaj naporu politycznego. A potem się go wymieniało. Prawo i Sprawiedliwość można porównać do wozu terenowego. I taki „zderzak”  jak Beata Szydło trwa i trwa, może w niego uderzać wszystko a i tak przetrwa. Nie ma powodu, by była zmiana – mówił w TOK FM twórca „Krytyki Politycznej”.

Beata Szydło od miesięcy plasuje się w trójce polityków, do którego Polacy mają największe zaufanie. W lipcowym badaniu CBOS, liderem zaufania był prezydent DudaDrugie miejsce zajęła premier Szydło, a trzecie – Paweł Kukiz.

Ujazdowski krytykuje Szydło za wypowiedź ws. zamachu w Barcelonie. „Radziłbym nie okazywać polskiemu rządowi wyższości wobec Europy Zachodniej”>>>

Biedroń: Beata Szydło miała rację. Polska jest dzisiaj w ruinie instytucjonalnej

http://www.gazeta.tv/plej/19,138242,22246402,video.html

 

TOK FM

WSZYSCY BRUTUSI KACZYŃSKIEGO

21.08.2017

Cezary Michalski

Publicysta Newsweeka

Spiskowcy chcą się pozbyć Kaczyńskiego, by zachować cały prawicowy stan posiadania.

Operacja Walkiria z lipca 1944 roku (próba obalenia Adolfa Hitlera rozpoczęta nieudanym zamachem pułkownika Clausa von Stauffenberga w Wilczym Szańcu) nie była żadnym antyfaszyzmem. Polegała na tym, że konserwatyści w obozie rządzącym III Rzeszą i w armii próbowali usunąć Hitlera uważanego przez nich za ewidentnego politycznego szaleńca, żeby wobec klęsk wojennych zachować przynajmniej część jego zdobyczy. Jarosław Kaczyński nie poniósł jeszcze żadnej ewidentnej klęski, jednak masowość społecznych protestów w obronie niezawisłych sądów, a także narastająca izolacja rządu PiS wobec wszystkich ośrodków polityki światowej – nie wyłączając Waszyngtonu – sprawiła, że u wielu prawicowców, a także u wielu ludzi Kościoła zapaliło się pierwsze światełko alarmowe.

http://www.newsweek.pl/plus/polska/prawica-chce-obalic-kaczynskiego-spisek-przeciwko-prezesowi,artykuly,414821,1,z.html

„Rz”: Kaczyński szykuje się do zastąpienia Szydło. „Wszystko zależy od prezydenta”

„Rz”: Kaczyński szykuje się do zastąpienia Szydło. „Wszystko zależy od prezydenta”

Wprost, 21.08.2017

Andrzej Duda© MAREK KONRAD / FOTONEWS Andrzej Duda

 

Spóźniona reakcja na nawałnice okaże się pretekstem do wymiany Beaty Szydło na Jarosława Kaczyńskiego? Taki scenariusz rysuje poniedziałkowa „Rzeczpospolita”, powołując się na informatorów z bliskiego otoczenia prezesa PiS.

Jak piszą dziennikarze „Rzeczpospolitej”, z ich rozmów z politykami Prawa i Sprawiedliwości wyłania się konkretny obraz wymiany na szczytach władzy w Polsce. Według informatorów gazety, zmiany w rządzie nie zostaną przeprowadzona z dnia na dzień, ale są „nieuniknione”. „Politycy PiS coraz częściej mówią o tym, że stanowisko szefa rządu straci Beata Szydło, a tekę premiera osobiście obejmie Jarosław Kaczyński” – pisze „Rz”, powołując się na bliskich współpracowników Kaczyńskiego. Wymiana premiera miałaby nastąpić około drugiej rocznicy objęcia rządów przez Beatę Szydło.

W planie PiS jest tylko jeden znak zapytania – to osoba prezydenta. Informator „Rzeczpospolitej podkreśla”, że swoją inicjatywą w sprawie reformy sądownictwa Andrzej Duda znacząco pomieszał szyki partii rządzącej. „Tak naprawdę nasze plany są uzależnione od działań prezydenta. Czekamy na to, aż przedstawi swoje projekty ustaw dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości” – tłumaczył polityk PiS. Podkreślał jednak, że zmiany w rządzie nastąpią. Powoływał się przy tym na sugestie Jarosława Kaczyńskiego z lipca tego roku.

Podwójne prezydenckie weto ogłoszone zostało 24 lipca. Wtedy też Andrzej Duda zapowiedział, że zgłosi własne projekty ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Oświadczył, że daje sobie na to 2 miesiące.

ms.pl

 

2.

1.

Jarosław Kaczyński w „patriotycznej pelerynie”

Foto: Twitter

Joachim Brudziński zamieścił na Twitterze zdjęcia z Beskidu Sądeckiego. Deszczowa pogoda nie przeszkodziła w wędrówce. Na jednym ze zdjęć widać Jarosława Kaczyńskiego w „patriotycznej pelerynie”

Joachim Brudziński kilkukrotnie zamieszczał w internecie zdjęcie ze wspólnych urlopów z Jarosławem Kaczyńskim. Polityk PiS pokazywał fotografie m.in. wyjazdu na wyspę Wolin czy łowienia szczupaków.

Tym razem politycy PiS wyjechali do Beskidu Sądeckiego, gdzie weszli na górę Koziarz.

Uwagę internautów przykuły peleryny, które mieli na sobie uczestnicy wyprawy. Przeciwdeszczowe płaszcze były w biało-czerwonych barwach, a na wysokości klatki piersiowej znajdowało się polskie godło.

„Obstawiamy zakłady czy Gazeta.pl i Newsweek napiszą, w tym kraju, w górach szaleje narodowy faszyzm” – podpisał zdjęcie Brudziński.

Na innej fotografii pojawił się podpis: „Mieliśmy „partiotyczne” peleryny i hart ducha i pewność, że pomimo deszczu Koziarz będzie nasz”.

rp.pl

Nadchodzi gorsza od zimy polityczna jesień. Wszystkiemu może być winna decyzja prezydenta [OPINIA]

20.08.2017

„Nadchodzi zima!” – brzmi rodowe zawołanie Starków. Czytelnicy sagi „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina oraz miłośnicy serialu „Gra o tron” dobrze wiedzą, o co chodzi. Gdzieś za starożytnym murem czai się zło i gdy nadejdzie zima, wychynie z ciemności, by zniszczyć świat ludzi. A zima zbliża się nieuchronnie. Jednak groza wisząca nad światem Westeros, zawarta w rodowym zawołaniu Starków, to bułeczka z masłem wobec okrzyku „Nadchodzi jesień!”.

Dla ścisłości – polska jesień. Niby zostało do niej jeszcze trochę czasu, lecz powszechne przerażenie aż iskrzy w powietrzu, i to od skrajnego prawa do skrajnego lewa. Dość sięgnąć po publicystykę lub posłuchać komentatorów, aby poczuć ten pulsujący strach. Co ciekawsze, każdy boi się czegoś innego.

Wychodzi na to, że temu powszechnemu stanowi palpitacji serca winien jest Andrzej Duda. Prezydent, który wyszedł z roli, w jakiej widziała go opozycja oraz rządzący – bo zawetował. Huk, z jakim wówczas w Polsce opadły wszystkim szczęki, słyszany był aż za Atlantykiem. Chwilę potem równie głośno zabrzmiało wycie, które podniosło się na prawicy. Dla tej najbardziej na prawo wszystko stało się boleśnie jasne za sprawą obserwacji dr. Jerzego Targalskiego. Oto kanclerz Angela Merkel za pomocą agentów WSI osaczyła prezydenta, zaś kontrolę nad jego umysłem przejęła przy użyciu Roberta Górskiego i „Ucha Prezesa”. Teorię tę potwierdził sam Górski odcinkiem czternastym, wrzuconym do sieci pod koniec kwietnia. Kto oglądał, ten wie, że w jego trakcie prezydent najpierw usiłował przeniknąć do gabinetu Prezesa w przebraniu Ambrożego Kleksa. Czytelnicy książki Jana Brzechwy dobrze pamiętają, że Ambroży Kleks wielkim czarnoksiężnikiem był. Potem prezydent wygłasza porywającą mowę do tłumu, wprawiając w osłupienie nawet ministra Błaszczaka, zwanego w serialu Mariuszem. Na koniec zaś staje przed otwartymi drzwiami opustoszałego gabinetu Prezesa. Szykując się do przekroczenia progu.

Bardziej oczywistej symboliki nie potrzeba, żeby dostrzec, że scenariusz tego, co wydarzy się w Polsce jesienią, już został w Berlinie napisany. O czym dokładnie w TV Republika opowiada dr Targalski wraz z rudym kotem (kto ogląda, ten wie, jakiż to prześliczny futrzak). Przy czym kot wyraźnie skłania się ku tezie, że za Merkel musi stać ktoś jeszcze bardziej tajemniczy i mroczny. Z rudym kotem, który być może steruje dr. Targalskim, zdaje się też zgadzać red. Tomasz Sakiewicz. Acz gdy spojrzy się na okładki mutacji „Gazety Polskiej”, to prędzej od prezydenckiego przewrotu jesienią spodziewa się on wizyty dywizji pancernych Bundeswehry. Ta wprawdzie ma na stanie obecnie dwa razy mniej czołgów na chodzie od polskiej armii, lecz być może to jedynie sprytny kamuflaż. W końcu jeśli ma się 5 bln dol. reparacji do zapłacenia, można być zdolnym do wszystkiego, byle wymigać się od zobowiązania.

W czym niezwykle pomocny jest prezydent Duda chcący rozbić obóz prawicowy. Lęk, że już jesienią Kukiz wraz z PSL, ludźmi Gowina oraz jakąś grupą pisowskich renegatów utworzą stronnictwo prezydenckie, stał się wręcz dojmujący. Najbardziej widać go w mediach, którymi kierują bracia Karnowscy. Apelują one stale o jedność prawicy, przeplatając to wróżbami, że wkrótce nastąpi pęknięcie w poprzek politycznego obozu. Potem zaś władza zostanie podana na tacy liberalnej lewicy. Tej dyszącej żądzą zemsty za dobrą zmianę chęcią sprowadzenia uchodźców z całego Trzeciego Świata połączoną z aborcją na żądanie. Podekscytowani bracia sprawiają wrażenie dwuosobowej Kasandry, której ostrzeżeń nikt nie chce słuchać. Co pogłębia u wieszczki strach przed podziałami prowadzący w stronę rozdwojenia osobowości. Pokazem krańcowych efektów tego stanu nerwicowego stał się program publicystyczny w uruchamianej właśnie telewizji internetowej wPolsce.pl. W studiu o polityce dyskutowali obaj bliźniacy, przy czym część widzów podejrzewała, że Jacek Karnowski zaprosił do studia lustro i z nim się spierał. Dla uniknięcia takich nieporozumień ponoć następnym razem dyskusję bliźniaków ma moderować kot dr. Targalskiego.

dziennik.pl

Spiskowe teorie tego i owego, a nawet wszystkiego

21.08.2017
poniedziałek

Czytałem ostatnio książkę Psychologia myślenia spiskowego dr Moniki Grzesiak-Feldman z Katedry Psychologii Społecznej UW. O ile, jak to w psychologii, autorka interpretuje fakty z określonego punktu widzenia, a opis pojedynczych pojęć ciężko zrozumieć w oderwaniu od szerszej teorii (jak to generalnie ma miejsce w psychologii, np. podejście behawioralne jest w wielu miejscach sprzeczne z psychodynamicznym, a oba nie dogadują się z gestalt ), można się z tej książki dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

Traktuje ona m.in. o teoriach spiskowych, czyli o pewnych próbach wyjaśnień niezrozumiałych zdarzeń (często faktów społecznych, politycznych w skali makro, zazwyczaj negatywnych) poprzez aktywność działających w ukryciu grup. Oczywiście wyjaśnienia te są całkowicie nieweryfikowalne.

Teorie spiskowe nie pojawiają się od tak sobie, bez ładu i składu. Niektórzy stwierdzą pewnie, że niekiedy pojawiają się jak grzyby po deszczu, i w porównaniu tym jest więcej prawdy, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Otóż wiele owocników grzyba wyrastać może ze wspólnej grzybni (a te rekordowo i całe hektary zajmowały). Tak samo teorie spiskowe lubią pojawiać się razem u jednej osoby. Jeśli dana osoba wierzy w jedną teorię spiskową, istnieje większe prawdopodobieństwo, że uwierzy w kolejną, niż osoba żadnej teorii spiskowej nie uznająca. Teorie spiskowe i stereotypy spiskowe (specyficzny rodzaj stereotypu: „obca grupa żądna władzy [wstaw dowolną, np. Żydzigejeekolodzy, i tak wszystkim przypisuje się te same i wyłącznie negatywne cechy] spiskuje, kierując się wyłącznie własnym interesem i szkodząc innym”) korelują ze sobą. Wiara w spisek Żydów wiąże się często z tezą o celowym rozprzestrzenianiu wirusa świńskiej grypy, teoriami spiskowymi dotyczącymi zamachów na księżną Dianę czy Kennedy’ego. Dlaczego?

Otóż poglądy takie tworzą monologiczny system przekonań. W przeciwieństwie do systemu dialogicznego, otwartego na dyskusję, uzgadnianie poglądów, konfrontowanie własnych sądów, system monologiczny zamyka się na krytykę, nie uwzględnia poglądów innych niż wyznawany ani perspektyw innych osób. Ma dostarczać prostego, automatycznego wyjaśnienia. Żadnych alternatyw. Takimi właśnie prostymi wyjaśnieniami są teorie spiskowe. Uwierzyłeś, że to rząd USA przeprowadził zamach na World Trade Center, uwierzysz, że rząd brytyjski odpowiada za zamach w Londynie. Jedna grupa może zbrodniczo działać po cichu, mogą też inne. Ale gdzieżby na tym kończyć, to myślenie sięga dalej.

Mamy przed sobą wrogi, niezrozumiały świat. Oficjalnie podawane informacje mogą być fałszywe. Nie można im ufać. Przecież to naiwność. Może być zupełnie inaczej, na pewno jest zupełnie inaczej. I tutaj już metafora z grzybnią zawodzi. Z jednej grzybni borowik i kurka nie wyrośnie. Natomiast przekonanie, jakoby księżna Diana upozorowała własną śmierć, by wieść dalej spokojne życie z ukochanym z dala od fotoreporterów, wiąże się z przekonaniem, że została zamordowana przez tajne służby Zjednoczonego Królestwa. Im bardziej człowiek wierzy, że Usama ibn Ladin (taka jest podobnież oficjalna transkrypcja z arabskiego nazwiska sławnego terrorysty) był martwy, jeszcze zanim przeprowadzono operację Trójząb Neptuna, tym bardziej skłonny jest uwierzyć, że Saudyjczyk jeszcze żyje i ukrywa się gdzieś po górach. Wiara w jedną teorię spiskową zwiększa prawdopodobieństwo wiary w kolejną, nawet jeśli ta druga jest z nią w oczywisty sposób sprzeczna. Przecież na pewno nie jest tak, jak się to oficjalnie podaje! Podobnie wykazano w badaniach, że zwolennicy teorii spiskowych chętniej przyznają rację sądom całkowicie absurdalnym, wymyślonym na poczekaniu przez autorów badania (naprawdę jeden z popularnych napojów energetycznych miał powodować u szczurów wyrastanie skrzydeł? Litości…)

Prócz monologicznego systemu przekonań Grzesiak-Feldman opisuje zjawisko za pomocą szeregu innych magicznie brzmiących pojęć (układających się jednak w dosyć zgrabną całość). Oto istnieje ogólna orientacja spiskowa, a więc skłonność do przyjmowania teorii spiskowych po prostu, jakie by one nie były, a zarazem rodzaj postawy (politycznej – pisze autorka) czy też mentalności związanej z gotowością do interpretacji faktów jako efektów spisków. Opinii publicznej się nie informuje, politycy kłamią, agencje – rządowe kontrolują obywateli, a tajne i nierządowe to już kontrolują wszystko, zresztą to się wszystko układa w jedna całość. Można to nawet zmierzyć specjalną skalą, podobnie jak paranoję polityczną – na świecie panuje chaos spowodowany przez wrogie a potężne siły, których na pewno nie uda się odkryć i tak dalej. Dalej mamy efekt wielkiej przyczyny – wielkie wydarzenia muszą być wywołane wielkim skutkiem. Np. Kennedy’ego nie mógł zabić samotny terrorysta, zabójstwo prezydenta wymaga zorganizowanej pracy wielu ludzi. Co innego gdyby zamachowiec chybił – wtedy znacznie więcej badanych zgodziłoby się, że mógł działać sam (jak niby pozostająca w ukryciu grupa miałaby wpływać na jego celność, tego nie wyjaśniono – poprzez trzymanie kciuków?) Swoją rolę odgrywa też efekt trzeciej osoby: wszyscy wokół dają się sterować, oczywiście grupom realizującym swe straszne interesy, tylko ja potrafię się temu oprzeć. Właśnie, co jeszcze możemy powiedzieć o tym ja?

To ja wierzące w spiski ma poglądy bardziej prawicowe i autorytarne, niż osoby takie wyjaśnienia odrzucające (określa się to pojęciem prawicowy autorytaryzm), często żyje w napięciu, poczuciu niepewności, wręcz ambiwalencji co do otaczającego świata (nie w znaczeniu objawu schizofrenii), często dotyka go jakaś deprywacja. Jak wytrzymać takie życie? Trzeba nadać temu jakieś znaczenie, jakiś sens. Coś musi to wszystko powodować. Brak istotnej statystycznie korelacji między objawami całościowych zaburzeń rozwoju a stosowaniem trójskładnikowej szczepionki atenuowanej MMR brzmi słabo. Ilu z nas to zrozumie (czy ja to w ogóle poprawnie napisałem?) Szczepionki wywołują autyzm – mocne, łatwe do zapamiętania i jeszcze w nagłówku się zmieści.

I jak tu polemizować z tezą, że nad Smoleńskiem Tusk z Putinem rozpylili sztuczną mgłę, umieścili ładunki wybuchowe w samolocie, który i tak był sprowadzany przez kontrolerów na niewłaściwą ścieżkę, Tupolew rozpadł się w powietrzu, dobito 3 osoby, które przeżyły zamach, a potem porwano pasażerów, który pracują cały czas gdzieś w kopalni w głębi Rosji? Coś się nie zgadza? Nie musi się zgadzać. Nie musi być spójne, rozsądne, zgodne ze szczegółami. Jako kolejny pogląd wejdzie w skład monologicznego system przekonań, który nie podlega konfrontacji z faktami, ważeniu racji, jakiejkolwiek dyskusji. Wielka katastrofa – musiała być wielka przyczyna. Przyczyna, która musi tylko wyjaśniać.

Marcin Nowak

  • Monika Grzesiak-Feldman: Psychologia myślenia spiskowego. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2016. ISBN 978-83-235-2207-2

naukowy.blog.polityka.pl

Polska – 52 stan USA ?

20.08.2017
niedziela

Podczas patriotycznych uroczystości 15 sierpnia 2017 miał miejsce pewien fakt dający do myślenia, mianowicie prezydent Duda odznaczył tylko jedną osobę – dowódcę sił lądowych USA w Europie, gen. Benjamina Hodgesa. Nie wątpię, że odznaczenie jest przez generała w pełni zasłużone, ale fakt, iż był jedynym odznaczonym w tak nadzwyczajnych i uroczystych okolicznościach, podnosi jeszcze wagę orderu i porażkę polskiej armii, która nie wystawiła godnego kandydata, być może ze względu na wojnę na górze, Duda – Macierewicz.

Jak wiadomo, Polskę i Stany wiele łączy, Kościuszko, Pułaski, Wilson, Reagan etc. Ale teraz doszło coś więcej: niezwykle silny podział wewnętrzny, rozdarcie narodu, jakiego dawno nie było. Jeśli chodzi o Polskę, to M. Janicki i W. Władyka piszą w „Polityce” (artykuł „Rzeczpospolita obojga narodów”), że 1/3 Polaków uważa, iż żyją teraz w najlepszym państwie od ’89 roku, a inni – wręcz przeciwnie, widzą państwo w upadku. Nie ma już jednego języka opisu rzeczywistości. Zanika niezależna opinia publiczna. Każda strona sporu ma własną etykę, hierarchię norm, własną publiczność. Dla około 35 proc. wyborców arbitrem jest prezes Kaczyński. Rozbicie opinii publicznej i poparcie około 1/3 wyborców to skarb, który pozwala rządzić krajem.

Bardzo podobny opis sytuacji, tyle, że dotyczący … USA, ukazał się dzisiaj w New York Times. Sabrina Tavernise pyta: Czarny tydzień Trumpa? I odpowiada: Dla zwolenników wszystko jest OK. Zajścia na tle rasowym w Charlottesville i dwuznaczne wypowiedzi Trumpa? Potępienie rasizmu przez wysokich rangą wojskowych? Dymisja Stephena Bannona – czołowego stratega prezydenta? Według Republikanów wszystko jest OK. 67 proc. z nich akceptuje postępowanie prezydenta, a spośród nich 41 proc. uważa , że prezydent nie może uczynić niczego, co by zachwiało ich zaufaniem. Czyli plemię albo zakon.

„W coraz bardziej podzielonej Ameryce, gdzie lewica i prawica czerpią informacje z innych źródeł, i widzą te same fakty w odmienny sposób, Donald Trump jest symbolem i czołowym aktorem podzielonego narodu”. Jak mówi jedna z jego zwolenniczek, w Charlottesville „nie chodzi o rasizm, tylko o prezydenta, który wam się nie podoba i którego chcecie zdjąć”. Stronniczość jest tak wielka, że co trzeci Amerykanin interpretuje każdy fakt na korzyść prezydenta Trumpa i jest gotowy zaakceptować każde jego posunięcie.

Czyż to nie jest wypisz – wymaluj sytuacja w Polsce? 1/3 elektoratu stoi murem za PiS Jarosława Kaczyńskiego. 1:27 w Brukseli, rozwalenie Trybunału Konstytucyjnego, zawłaszczenie telewizji publicznej, przygany Unii Europejskiej, Komisji Weneckiej i rozmaitych stowarzyszeń prawniczych w kraju oraz zagranicą, „zdradzieckie mordy i kanalie” – nic nie szkodzi prezesowi w oczach jego wyznawców w Polsce, podobnie jak inne porażki (?) nie osłabiają prezydenta USA.

Podobieństwo, którego trudno nie zauważyć. (Tyle, że u nas nie biją Afroamerykanów…). Może faktycznie jesteśmy z tej samej gliny, może powinniśmy być 52 stanem i nic dziwnego, że mamy tylko jednego generała do odznaczenia – amerykańskiego.

passent.blog.polityka.pl

Dorwać Szydłowskiego!

20.08.2017
niedziela

Wraz z PiSem do władzy doszedł polski kołtun. Taki, co to nic nie umie, nic wie i nie rozumie, ale władzy i pruderii służyć będzie do upadłego, gotów pałką i siekierą niszczyć wszystko wokół siebie, co tylko zda mu się obce, pańskie albo po prostu co zniszczyć mu każą. A jeśli jeszcze może na tym coś zyskać, partii się przysłużyć, jakiś stołek przejąć, to będzie ciął na oślep. W imię Boga i Ojczyzny, ma się rozumieć.

Czy ktoś kazał pobożnemu rajcy krakowskiemu z PiS Adamowi Kalicie niszczyć jedną z najważniejszych palcówek kulturalnych miasta, tego nie wiem. Ale że niszczy, w najbardziej prostacki i bezprawny sposób, temu – mam nadzieję – sam obwiniony (i winny) zaprzeczyć nie będzie miał śmiałości. Już prędzej z dumą to potwierdzi. Wszak walka z masonerią i lewactwem jest świętym obowiązkiem Polaka-katolika, czyż nie? Wszelkie środki uświęcone a priori.

Stworzony przed 22 laty przez małżeństwo Małgorzatę i Bartosza Szydłowskich teatr Łaźnia (obecnie Łaźnia Nowa) to drugi co do wielkości teatr krakowski i jedna z najważniejszych scen w kraju. Aby móc rozwinąć swą działalność i przenieść ją do nowej siedziby, w Nowej Hucie, Szydłowscy zrezygnowali z niezależności – teatr niegdyś prywatny stał się teatrem miejskim. Własnymi rękami wyremontowali zapuszczony budynek na nowohuckim blokowisku i wraz z zespołem współpracowników dźwignęli niemalże z nagich fundamentów fantastyczną placówkę kultury, mającą dziś wielki dorobek i zasługi. W odróżnieniu od większości teatrów w Polsce Łaźnia Nowa nie jest zadłużona. Mimo wielomilionowego budżetu zatrudnia tylko 28 osób. Sukcesy artystyczne i społeczne teatru są niepodważalne i spektakularne. W ostatnich latach teatr pozyskał 27 milionów zł na działalność i inwestycje z zewnątrz, czyli spoza budżetu miasta Krakowa. W przeciągu ostatnich 10 lat wyprodukował 73 premiery, otrzymał 52 nagrody, zatrudniał 43 reżyserów, 39 scenografów 48 kompozytorów, 361 aktorów, ponad 100 amatorów. Poza siedzibą zagrał ponad 200 razy, a liczba jego widzów przekroczyła już pół miliona. Pracowali tu najlepsi polscy twórcy. Dyrektorzy Łaźni stworzyli wspaniały międzynarodowy festiwal teatralny Boska Komedia, a także jedyny w swoim rodzaju cykl wydarzeń plenerowych Bulwart Sztuki oraz wiele innych dużych projektów społecznych.

Demiurgiem tego dzieła jest Bartosz Szydłowski – założyciel i dyrektor teatru, jego dusza i jego twarz. Człowiek, który oddał mu swoje serce i całe zawodowe życie, a w tym przecież i tysiące godzin nieodpłatnej i niewymiernej pracy, pot i pewnie łzy. Łatwo nie było, ale entuzjaści mają to do siebie, że potrafią użyźniać pustynie, budować opery w amazońskiej dżungli i dokonywać rzeczy niemożliwych. Dziś partyjni aparatczycy, istni pogrobowcy  PRL i PZPR, wypłacają się wybitnemu twórcy kultury kopniakiem zadanym uwalaną błotem walonką. Bo Bigda idzie! Idzie z kosą na ramieniu i krzyżem w łapie.

Jak to w takich peerelopodobnych krajach i klimatach bywa, wszystko zaczyna się od donosu, bardziej czy mniej spontanicznego. Za donosem idzie kontrol, za kontrolą wniosek do prokuratury i zwolnienie papadszego w niełaskę delikwenta. Już dziś „nakłonili” go do dymisji ze stanowiska dyrektora naczelnego – nadal jest dyrektorem artystycznym. Jak długo?

Był więc donos, była kontrol, a teraz jest wniosek do prokuratury i sprawa. Wniosek absurdalny, wulgarny, kołtuński. Jak sama kontrol, jak sam jej sprawca i inicjator. Szydłowski wielki jest nicpoń, bo se źre i se jeździ za państwowe, czyli nasze. I jeszcze żonę „zatrudnia” i jej płaci, ma się rozumieć, naszemi piniędzmi. Se żyje za nasze jak król i rozbija się po świecie, jak by był jakiś prezes, a jest zwykły komediant, na naszym wikcie spasiony. Darmozjad, a w dodatku bezbożnik i lewak. Niby żonę ma dla niepoznaki, ale kto go tam wie, czy nie sodomita? Oni wszyscy tam tacy. Ale my zrobimy z tym porządek. W imię Boże! A i u komisarza ludowego, obywatele Glińskiego będzie zasługa. Może jakaś nagroda albo awans za zasługi i czujność na polu? Może Warszawa…

Jakież to zbrodnie popełnił Szydłowski? Ano czterdzieści tysięcy wydał na catering podczas festiwalu. W delegacje jeździ, gdy ten festiwal organizuje. Do mieszkania dyrektorskiego z teatru dopłaca. I do przewodu doktorskiego pani Szydłowskiej na dodatek. Obok gabinetu dyrektora wyrychtował kuchnię i łazienkę! I do tego jeszcze wykupił abonamenty parkingowe dla pracowników za 4 tys. zł! Łamania prawa się nawet nie zarzuca – zarzuca się „niemoralność”. Kto zna Szydłowskiego i kto widział te wszystkie luksusy, jakie zafundował sobie w swoim przytulnym gniazdku, ten wie, jaki z niego krezus i złodziej. Czapka na nim gore, aż z magistratu widać! Ja tam nie mam wątpliwości, jak patrzę na tę mordę zdradziecką, że to kanalia! Łże-elita gorszego sortu. Ale przed dobrą zmianą nie ucieknie. Idziemy już po niego.

Trzystu twórców teatru, w tym Agnieszka Holland, Krystian Lupa i Danuta Stenka, podpisało list w obronie Łaźni Nowej. Ale to dopiero początek. Nie pozwolimy zabić naszego teatru i wyrzucić Szydłowskich z ich domu. Wara! Będziemy protestować, pikietować, walczyć, jak się da. Bigoci i aparatczycy partyjni nie dadzą rady dokończyć dzieła zniszczenia. Apeluję do prezydenta Majchrowskiego o przywrócenie Bartosza Szydłowskiego na stanowisko dyrektora naczelnego Łaźni Nowej i zajęcie zdecydowanej postawy w sprawie wolności kultury w naszym mieście. To próba Pańskiej wiarygodności jako demokraty i mecenasa krakowskiej kultury. Żadne układziki w radzie miasta nie mogą przeważyć nad imponderabiliami. No pasaran!

hartman.blog.polityka.pl

Co wyjazd to wpadka. Mariusz Błaszczak ewidentnie nie radzi sobie ze skutkami nawałnic

Newsweek Polska, 20.08.2017

© photo: Adam Warżawa / source: PAP

Uznawany za piorunochron Kaczyńskiego minister Mariusz Błaszczak przez ostatni tydzień faktycznie zbiera burze. Po tragedii w Suszku i Rytlu oraz spóźnionej reakcji rządu na nawałnice na Pomorzu dostaje mu się najbardziej. I nawet gdy usiłuje sparować razy to okazuje się, że robi to równie nieumiejętnie jak reaguje na problem.

Wydawało się, że opieszałość rządu, który działać na rzecz ofiar nawałnicy zaczął de facto dopiero trzy dni po tragedii iwizerunkową klapę Antoniego Macierewicza, który jadać 200 metrów ugrzązł w błocie, trudno będzie przykryć. Jednak dla Mariusza Błaszczaka, szefa MSW nie ma rzeczy niemożliwych.

W internecie aż huczy od niewybrednych komentarzy pod adresem szefa MSW. A Mariusz Błaszczak sam się na krytykę wystawia. Najnowsza wpadka to film z wizyty ministra na zniszczonych przez nawałnicę terenach i zdawkowa rozmówka z porządkującym wyrwane drzewa strażakiem.

Pan tu jest od rana? Wydawałoby się, że to jest olbrzymie drzewo, a złamane niczym zapałka – zagaduje pracującego piłą mężczyznę Błaszczak.

Trzeba przyznać, że w odróżnieniu od Antoniego Macierewicza, który pojechał na miejsce prac strażaków w garniturze, szef MSW jest znacznie lepiej ubrany. Potem jeszcze ściska pawicę dziękuje za pracę. Rozmówka jest tak sztuczna, że internauci nie zostawiają na ministrze suchej nitki, wytykając musz sztuczność i brak umiejętności komunikacyjnych.

Problem w tym, że to nie pierwsza wpadka szefa MSW, który nadzoruje m.in. straż pożarną i inne służby usuwające skutki nawałnic. Pierwsza to oczywiście spóźniona reakcja całego rzadu na wydarzenia z ubiegłego weekendu. Choć dziś zarówno premier Beata Szydło, jak i minister Błaszczak usiłują przykryć wpadkę to faktem jest, że pierwsze działania wladze w Warszawiepodjęły dopiero po trzech dniach, a potem usiłowały nadrabiać miną.

I tu właśnie minister Błaszczak nie popisał się po raz drugi. Chcąc sparować ciskane w swoją stronę gromy (mówiono, że był na urlopie i go nie przerwał) usiłował w weekend zarzucić opieszałość marszałkowi województwa pomorskiego z Mieczysławowi Strukowi (z PO) i w ten sposób zrzucić na niego winę na zbyt późne udzielenie pomocy poszkodowanym.

– Panie marszałku, do pracy. Jeżeli się pan już obudził pięć dni po nawałnicy, skoro jest już pan przytomny, do pracy – mówi podczas konferencji zorganizowanej w Chojnicach, gdzie stał ramię w ramię z panią premier. W ten oto dosadny sposób Błaszczak domagał się od marszałka uprzątnięcia wyrwanych drzew z poboczy dróg wojewódzkich. Zresztą Beata Szydło wtórowała mu w krytyce samorządów. – Samorząd w takich sytuacjach jest niezwykle istotny. To wójtowie i burmistrzowie powinni być wśród swoich mieszkańców, pomagać i apelować o pomoc. Mamy wrażenie, że niektórzy marszałkowie nie bardzo orientują się, że mają w dyspozycji odpowiednie narzędzia – wtórowała mu Szydło.

Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego W tym czasie kiedy minister Błaszczak prawdopodobnie wygrzewał się na słońcu, to ja już w sobotę i niedzielę, czyli bezpośrednio po nawałnicy, odwiedzałem te gminy, które doznały największych szkód. Podkreślił wszystkie drogi wojewódzkie są przejezdne

Tyle, że wywołany do odpowiedzi marszałek w niedzielę sparował zarzuty, a sposób w jaki to zrobił, po raz kolejny obnaża nieudoloność rządu w sprawie pomocy dla poszkodowanych przez nawałnice.

Nie jest prawdą to, o czym w sposób bezczelny mówi minister – tłumaczył w rozmowie z tvn24. – W tym czasie kiedy minister Błaszczak prawdopodobnie wygrzewał się na słońcu, to ja już w sobotę i niedzielę, czyli bezpośrednio po nawałnicy, odwiedzałem te gminy, które doznały największych szkód. Podkreślił wszystkie drogi wojewódzkie są przejezdne. – Mało tego – przeznaczamy dodatkowe środki finansowe. Mam nadzieję, że Sejmik zatwierdzi mój wniosek o dodatkowe 2 miliony złotych na uprzątnięcie drzew w pasie drogowym – tłumaczył.

Z kolei na swoim Facebooku Struk umieścił także informację o tym, że atak na niego dotknął samorządowców od pierwszych godzin zaangażowanych w pomoc poszkodowanym przez żywioł

Faktem jest, że Urząd Marszałkowski niemal natychmiast ruszył z koordynacją pomocy dla ofiar kataklizmu i w przeciwieństwie do mianowanego przez rząd wojewody nie bagatelizował problemu. W piątek zaapelował do premier Beaty Szydło o uzupełnienie listy gmin poszkodowanych przez żywioł, bo – jak twierdzi – bez tych zmian szybko nie otrzymają pomocy.

msn.pl

Jacek Żakowski: Shakin’ Jarek. Gdyby Prezes umiał śpiewać…

Co łączy trzy dni, których potrzebował rząd, by zainteresować się klęską naturalną historycznych rozmiarów i cztery dni, których potrzebowało wojsko, by dotrzeć do Rytla, z wyborem Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, katastrofą aukcji koni w Janowie, załamaniem widowni „Wiadomości”, losem polskich pracowników w Unii, festiwalem w Opolu, helikopterami i Patriotami, które miały być, a ich nie ma? Tylko Shakin’ Jarek stojący za tym wszystkim. Nic więcej i aż tyle.

wp.pl

Głowacki

Do inwigilacji działaczy Obywateli RP, KOD i posłów opozycji wykorzystano specjalną komórkę wywiadowczą policji, s…

Statystyki odsłaniają prawdę.

Szkoła sędziów pod okiem ministra sprawiedliwości. Rzecznik KRS: boję się o tych młodych ludzi

To może być prawdziwa „kuźnia kadr” dla obecnej władzy. Blisko 300 asesorów, czyli sędziów „na próbę” odebrało właśnie etaty w sądach rejonowych w całej Polsce. Za kilka lat ocenią ich wizytatorzy, których z kolei ocenia minister sprawiedliwości. Jak ostrzegają sądzący od lat sędziowie – ci asesorzy, którzy się „wychylą” i, na przykład, skażą przedstawicieli władzy czy osoby im bliskie, na sędziowski etat raczej liczyć nie powinni. Pytanie więc, kto się wychyli?
  • W zeszłym tygodniu w krakowskiej Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (dalej KSSiP- red.) etaty asesorskie odebrało 270 osób
  • Zgodnie z przeprowadzoną w maju przez PiS nowelą ustawy o KSSiP, szkoła w znacznym stopniu podlega Ministerstwu Sprawiedliwości
  • Minister sprawiedliwości zmienił już dyrektora szkoły. Obecnie funkcję tę pełni Małgorzata Manowska, była wiceminister sprawiedliwości z okresu pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007
  • Zbigniew Ziobro, jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny będzie mieć prawo wyznaczać większość składu komisji egzaminacyjnej, oceniającej kończących naukę aplikantów sędziowskich
  • Po czterech latach pracy obecnych asesorów ocenią losowo wybrani wizytatorzy. Wszyscy oni podlegają ocenie ministra Ziobry
  • Według rzecznika KRS Waldemara Żurka, krakowska szkoła dla sędziów i prokuratorów może stać się „kuźnią kadr” i „szkołą janczarów dla PiS-u”

Zmianę w zasadach działania Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury PiS przeforsował w Sejmie wiosną. Później, w czerwcu, ustawę podpisał prezydent i weszła w życie. Założenia – te werbalne – były szczytne. Jak przekonywali zarówno przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, jak politycy partii rządzącej, nowe zasady działania szkoły miały ujednolicić system szkolenia przyszłych sędziów i stworzyć elitę „korony zawodów prawniczych”.

Absolwenci KSSiP, po aplikacji sędziowskiej mogliby liczyć na etaty asesorskie, bez etapu przejściowego, czyli wykonywania obowiązków referendarza. Referendarz to taki sądowy „urzędnik” zajmujący się, choćby, wpisami do rejestrów gospodarczych, ksiąg wieczystych czy zmianami w statutach spółek. Prestiż tego zawodu jest nieporównanie niższy niż sędziowska toga. Większość z powołanych w zeszłym tygodniu asesorów, których łącznie było 270, widzi to wyraźnie.

– Nie po to straciłam blisko dziesięć lat na, najpierw, zakuwanie na studiach, potem na aplikacji, wreszcie na skrobaniu cyferek jako referendarz, żeby teraz rezygnować z szansy wejścia na pierwszy schodek do bycia sędzią – mówi nam Agata (imię zmienione na prośbę rozmówczyni Onetu, która chciała pozostać anonimowa-red.) – A te zastrzeżenia, że będę zależna od ministra? Takie życie, każdy jakoś, gdzieś, jest od kogoś zależny. Dam sobie radę – przekonuje. Pytana o sędziowską niezawisłość, która powinna obejmować także asesorów, Agata odpowiada wprost. – Prawo jest prawem. Wystarczy się go trzymać, wydawać wyroki zgodnie z nim i nikt nie będzie miał prawa mieć do mnie żadnych pretensji. To nie jest literatura, tu nie ma miejsca na dowolną interpretację – mówi.

Inny absolwent aplikacji sędziowskiej mówi nam, że zrezygnował z ubiegania się o etat asesorski. Nawet nie pojechał do Krakowa, do KSSiP. Także on nie zamierza podawać swoich personaliów. – Sytuacja jest mocno, przepraszam za słowo, „śmierdząca”. Nie zamierzam w tym brać udziału – mówi. – Jeśli każdy asesor ma być zależny od ministra, a pośrednio, od zależnych od niego wizytatorów, to ja za taki „zaszczyt” uprzejmie dziękuję. Nie zamierzam sądzić i decydować o życiu ludzi, mając z tyłu głowy myśl, że każdą moją decyzję może oceniać polityk, według politycznych kryteriów. To już nie jest sąd, to jest sąd pod dyktando danej partii – przekonuje.

Jak mówi, woli za mniejszą pensję, z mniejszymi aspiracjami i bez szansy na dojście do zawodu sędziego pozostać „zwykłym” referendarzem. – Przynajmniej mam pewność, że nikomu nie zaszkodzę. I nie będę orzekał, dbając o to, żeby nie podpaść ministrowi i partii rządzącej – mówi nasz rozmówca. Dodajmy, że wśród aplikantów sędziowskich takie postawy są w zdecydowanej mniejszości. Przeważa podejście, że „jakoś to będzie” i ambicja, by jak najszybciej włożyć sędziowską togę.

Rzecznik KRS: Boję się o tych młodych ludzi

Sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa podkreśla, że zmiany, wprowadzone przez PiS w statusie asesorów sądowych są niezgodne z Konstytucją. Jak zaznacza, dekadę temu Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zależność asesorów od ministra sprawiedliwości jest niezgodna z ustawą zasadniczą.

Dwa lata temu prezydent Bronisław Komorowski zamierzał przywrócić zwierzchność nad asesorami do KRS. Tak, by o ich awansie decydowali nie politycy, a inni sędziowie, a przysięgę składaliby przed Prezydentem RP. Później, w 2015, gdy władzę objął PiS, sytuacja się zmieniła. Po noweli ustawy o KSSiP asesorzy składają przyrzeczenie nie przed głową państwa, a przed Ministrem Sprawiedliwości. KRS nie decyduje o ich powołaniu, może jedynie zgłosić sprzeciw, jeśli któryś z kandydatów na asesorów wzbudzi poważne wątpliwości Rady.

– Pani redaktor, bądźmy realistami – mówi Onetowi sędzia Żurek. – Na wydanie opinii o asesorach mamy miesiąc. Ocenić trzeba blisko 300 osób, a równolegle my, członkowie KRS musimy sądzić na co najmniej pół etatu. Żeby rzetelnie ocenić te 270 kandydatur, musielibyśmy spotykać się codziennie, nie orzekać i nie zajmować się niczym innym. To będzie bardzo trudne – przekonuje.

Problem w tym, że jeśli KRS w ciągu 30 dni nie zaopiniuje kandydatów na asesorów, to zgodnie z ustanowionym przez PiS prawem, ten brak opinii traktuje się jako rezygnację z prawa do jej wyrażenia. – To rozwiązanie kuriozalne, ale to rzecz marginalna – mówi sędzia Żurek. – Znacznie większym problemem jest to, co dzieje się wokół asesorów. Ich podległość wobec ministra sprawiedliwości będzie oczywista. I, wobec tego, ja się bardzo obawiam ogromnej presji na tych młodych, świetnie wykształconych prawników – mówi sędzia Żurek.

Sami asesorzy, jak tłumaczy rzecznik KRS, po czterech latach orzekania w sądach rejonowych zostaną ocenieni przez losowo wybranych wizytatorów. – Tyle że tych wizytatorów ocenia nie kto inny, a Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny – mówi rzecznik KRS. – Także on wyznacza dyrektora Krajowej Szkoły Sędziów i Prokuratorów oraz Radę Programową szkoły. Do zadań ministra należy także powołanie większości składu komisji egzaminacyjnej, która ocenia kandydatów na przyszłych sędziów. I to jest dla tych młodych ludzi absolutnie niszczące, ta świadomość, że na każdym etapie kariery zawodowej będą zależni od polityka – przekonuje sędzia Żurek.

„Wielki brat” patrzy na łodzian. Tysiące interwencji

– To w większości świetni kandydaci na sędziów, ale czy będą się asekurować, patrzeć za siebie, wiedząc, jakie możliwości wobec nich ma minister? Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że zadziała tak zwany „efekt mrożący” a to koniec niezawisłego sądownictwa. Młodego człowieka u progu kariery taka presja może przerosnąć. Zwłaszcza jeśli będzie wiedział, że na KRS też decydujący wpływ mogą mieć politycy, którzy akurat są u władzy. I tak, zamiast szkoły sędziów, będziemy mieć pisowską „szkołę janczarów”. Kuźnię kadr dla obecnej władzy – kwituje rzecznik KRS.

Minister bierze wszystko? Żurek: „Misiewicz” kolejnym dyrektorem szkoły?

Według sędziego Żurka, dla przyszłych sędziów całkowite podporządkowanie krakowskiej Krajowej Szkoły Sędziów i Prokuratorów ministrowi sprawiedliwości może okazać się fatalne dla przyszłych pracowników wymiaru sprawiedliwości. – Prędzej czy później minister sięgnie po wszystko. Już teraz wyznaczył dyrektora szkoły i w każdej chwili może go zmienić. I powołać, zgodnie z własną wolą, jakiegoś „misiewicza”, osobę lojalną wobec partii, choć całkowicie pozbawioną kompetencji merytorycznych – przekonuje.

Jak dodaje, gdy w 2009 roku tworzono KSSiP, za wzór wzięto modele zachodnioeuropejskie. – Inspiracją była dla nas hiszpańska „szkoła sędziów”, mieszcząca się w Barcelonie i podległa Krajowej Radzie Sądownictwa, a nie ministrowi. Tyle że tam nie dokonano takiej, dość dziwnej fuzji i nie połączono kształcenia sędziów z prokuratorami, jak zrobiono to w Polsce. W Hiszpanii prokuratorzy uczą się w Madrycie, u nas w tej samej, co sędziowie, szkole. Jak sądzę, wszystko to po to, by na dobór kadry przemożny wpływ miał tak minister sprawiedliwości, jak prokurator generalny. W Polsce po 2015 roku to jedna osoba, Zbigniew Ziobro – mówi sędzia Żurek.

– Jeśli czynny polityk ma moc decydowania o awansie zawodowym sędziów, to ci sędziowie nigdy orzekać nie powinni – mówi. – Bo paraliżować ich będzie bardziej lub mniej realny strach przed tym, co pomyśli władza. A taka postawa sędziego, zgodnie z konstytucją, niezależnego i niezawisłego, powinna automatycznie wykluczać go z zawodu – kwituje.

Sędzia: na asesorów czekamy ale mamy wątpliwości

W rozmowie z Onetem sędzia jednego z łódzkich sądów, chcący zachować anonimowość mówi, że wobec nawału spraw, asesorzy bardzo by się w sądach przydali. – Byłaby szansa na choć częściowe odciążenie obecnie orzekających sędziów – mówi. – Z drugiej jednak strony, wszyscy w sądach mamy świadomość, że ci młodzi ludzie to jedna wielka niewiadoma.

Jak wyjaśnia rozmówca Onetu, asesorom może brakować odpowiedniego doświadczenia życiowego i dojrzałości, niezbędnych do właściwego orzekania. – To jednak jest sprawa do przebrnięcia. Gorsze jest jednak to, że nie mamy pojęcia, jak podejdą do sprawy fundamentalnej, czyli sędziowskiej niezawisłości – mówi. Jak wyjaśnia, asesorów oceniać będą wizytatorzy, których z kolei ocenia minister sprawiedliwości, więc są od niego zależni. – Powstaje pytanie, czy taki asesor będzie umiał się „wychylić”, co w naszym zawodzie czasem jest nieuniknione? Czy też uzna raczej, że lepiej siedzieć cicho i sądzić tak, by „góra” była zadowolona. To jest nasza realna obawa i myślę, że część tak zwanych „starych” sędziów do nowych asesorów podchodzić będzie ze sporą dawką nieufności i z dystansem. To nie będzie ani dobre, ani sprawiedliwe dla tych młodych ludzi, ale realia są, jakie są – kwituje sędzia.

onet.pl

A czego się spodziewaliście? Po ośmieszaniu rangi symboli PW, nadszedł czas na barwy narodowe i Orła Białego.

To się naprawdę wydarzyło. Na szczycie Koziarza. Oczywiście Kaczyński był z Brudziński, swoja dama do towarzystwa i niejakim ojcem Zdzisawem Tokarczykiem (nie wiem, ile ma dzieci ten ojciec).

wSkrócie

Rosja powinna nam zapłacić za II wojnę światową

20.08.2017

Nie tylko Niemcy, ale też Rosja musi nam zapłacić odszkodowania wojenne za II wojnę światową! – mówią jednym głosem „Super Expressowi” politycy PiS Stanisław Pięta (46 l.) i Małgorzata Gosiewska (51 l.). A lista krzywd jest przecież niewyobrażalna. Wystarczy wymienić choćby zbrodnię katyńską, masowe wywózki w głąb ZSRR czy obławę augustowską. – Odszkodowania od Rosji winny sięgać bilionów złotych! – zaznacza Pięta.

Skala radzieckiej konfiskaty na przedwojennych ziemiach polskich i ziemiach odzyskanych była ogromna. Wywieziono choćby wyposażenie z ponad 1000 przedsiębiorstw przemysłowych. Do 1 stycznia 1948 roku za naszą wschodnią granicę wyjechało 239 tys. wagonów wyładowanych surowcami, maszynami i inną zdobyczą wojenną. Ale okupacja radziecka wiązała się też z mordami. Zbrodnia katyńska z 1940 roku, w której zginęła elita polskiego wojska, w sumie ponad 20 tysięcy polskich obywateli, czy obława augustowska z lipca 1945 roku, czyli tuż po wojnie, to tylko nieliczne przykłady radzieckiego terroru na naszych ziemiach. Ale Polska nigdy nie otrzymała w związku z tym żadnych odszkodowań. – I to się powinno zmienić! Polska powinna żądać od Rosji odszkodowań wojennych. Polacy byli mordowani zarówno przez Niemców, jak i komunistów, którzy są odpowiedzialni za morze polskiej krwi, za zniszczenie wielu dóbr kultury, za wymordowanie setek tysięcy Polaków. Chodzi o biliony złotych, ale dokładna kwota odszkodowań od Rosji powinna zostać skrupulatnie policzona. Powinniśmy oszacować straty i ewentualne roszczenia – mówi nam Stanisław Pięta z PiS. Wtóruje mu wiceszefowa komisji spraw zagranicznych, posłanka Małgorzata Gosiewska. – Zniszczenia wojenne, które spotkały Polskę ze strony Niemiec i Rosji, były potężne, setki tysięcy ludzi zginęły, ich rodziny noszą traumę psychiczną. Poza tym Rosjanie rozkradli przemysł, dzieła kultury. Powinniśmy domagać się od nich reparacji wojennych – zaznacza Gosiewska.

Zobacz: Wpadka Tomasza Lisa. Chciał dopiec Szydło, ale się ośmieszył

Przeczytaj też: Polacy w Europie o zarobkach w ojczyźnie: Nie mamy po co wracać

Polecamy: Joanna Schmidt: Mam nadzieję, że z kolanem Ryśka będzie dobrze

se.pl

Trybunał Konstytucyjny sięga do kieszeni podatnika. Więcej pieniędzy dla pisowskich sędziów

Prawo i Sprawiedliwość w swojej machinie propagandy posunęło się do najgorszych instynktów w próbie oczerniania grup stojących partii na drodze do pełni władzy. Tak narodziła się medialna historia “układu” i “świń oderwanych od koryta”, systemu któremu PiS miał położyć kres. Czołowym przykładem była nagonka na środowisko sędziów, któremu zarzucano oderwanie od rzeczywistości, arogancję, bycie “nadzwyczajną kastą ludzi”, która żyje w olbrzymim luksusie na koszt Kowalskiego. Okazuje się jednak, że przywileje i apanaże władzy przestają być czymś nagannym, kiedy w ich posiadaniu znajdą się “prawdziwi patrioci”.

Wszyscy byliśmy świadkami upadku Trybunału Konstytucyjnego. Instytucja, która stała niegdyś na straży państwa prawa została całkowicie sparaliżowana i zamiast wykonywać swoją pracę popadła w całkowita bierność, przymykając oko nawet na największe niesprawiedliwości w wykonaniu władzy. Nie przeszkodziło to jednak nieprzepracowującym się pro-PiSowskim sędziom sięgnąć głęboko do kieszeni podatnika. Przecież cytując klasyka “nie odmawia się, kiedy pieniądz woła”.

Członków Trybunału Konstytucyjnego czekają bowiem rekordowe podwyżki. Uposażenie sędziego wzrośnie aż o 1209,66 zł, a samej prezes Przyłębskiej o 1451 zł. W sumie będą oni zarabiali odpowiednio 24 324,14 i 30 388,96 zł. Co ciekawe, od tak wysokich wynagrodzeń sędziowie nie muszą nawet odprowadzać składek emerytalno-rentowych. Wszystko w sytuacji kiedy Trybunał praktycznie przestał pracować. Podwyżka wynika z ustawy, która uzależnia pensje sędziów od przeciętnego wynagrodzenia, ale PiS w swoich machinacjach prawnych wbrew swojej retoryce nie zrobił nic, aby ukrócić to, co nazywał “przywilejami” sędziowskimi. Chodziło tylko o zastąpienie obcych swoimi, którzy mają w domyśle zezwolenie suwerena na drenowanie państwowej kasy. Jest to najwyższy wymiar hipokryzji, gdzie obywatel z podmiotu demokracji staje się zmanipulowanym przedmiotem. Nie byłoby nic nagannego w podwyżkach, gdyby PiS uznawał, że za pracę wybitnych specjalistów należy się odpowiednia płaca i nie atakował każdego urzędnika, który zarabia więcej niż średnia krajowa. Jednak partia rządząca specjalistów nazywa świniami przy korycie, a kompetencje zastępuje jedynie partyjną lojalnością.Brak spójności światopoglądowej i upadek etyki partii rządzącej razi po oczach.

Źródlo: Fakt

crowdmedia.pl