Morawiecki jak drzewko bonsai

Mateusz Morawiecki spija Jarosławowi Kaczyńskiemu słowa z ust, jak ambozję. Prezes był powiedzieć na miesięcznicy, iż „musimy odrzucać antysemityzm, ale nie znaczy to, że musimy przyznawać rację Żydom”. Co zresztą bliskie jest słowom Władysława Gomułki z 1968 roku, który był przeciw antysemityzmowi, on tylko walczył z syjonizmem.

Kaczyński nie potępił antysemityzmu, ale go odrzucił, to jak w powszechnej frazie: „nie jestem antysemitą, ale…”. Nowela ustawy o IPN, jej tryb przyjmowania, uzasadniania i podpisania przez Andsrzeja Dudę (mimo dwóch artykułów odesłanych do tzw. Trybunału Konstytucyjnego) to celowe (a jeżeli nie, to Kaczyński nie nadaje sie do polityki) wzbudzenie demonów antysemityzmu, które w polskiej tradycji i kulturze tworzą osobny gen polskości. Jeżeli ktoś zaprzecza temu, to jest zakłamany, a do tego nie zna polskiej kultury i historii.

Co następnego dnia po miesięcznicy powiedział Morawiecki? Otóż: „Unikajmy antysemickich wypowiedzi”. Capisce? Myśl, co myślisz, nawet to rób, tylko unikaj wypowiedzi. To jest przyklepywanie antysemityzmu. Morawiecki też go nie potępił, tylko zalecił skrywanie. Ba, był rzec, iż „polska jako jedyny kraj zasłużyła na drzewko Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”.

A mi się wydawało, iż chodzi o prawde historyczną, a nie usprawiedliwianie. Polacy mają najwięcej drzewek w Yad Vashem, ale niewiele więcej niż Francuzi, czy Holendrzy. A Żydów wśród nas było wielokroć więcej. Pod względem pomocy jesteśmy karłami, chyba że Morawiecki myślał o jakimś drzewku bonsai. Kiepska nasza pomoc Żydom może być jedynie usprawiedliwiona tym, że to u nas groziła za to kara śmierci, a we Francji nie. Ale też kara śmierci groziła za posiadanie broni, a tę przechowywaliśmy.

Zdecydowanie więcej drzewek byłoby w Yad Vashem, gdyby Polacy byli solidarni z sobą, gdyby nie było wśród nas tylu szmalcowników. Ale ta prawda nie powinna Polaków razić, przyznanie się do niej czyniłoby nas wielkimi. Niestety dzisiaj mamy takich polityków u władzy, jak Kaczyński i Morawiecki. Otóż tym skrywaniem Morawiecki zaliczył się dla mnie do polityków „bonsai”.

Kaczyński w swoim pokrętnym języku w istocie usprawiedliwił antysemityzm, co dość szybko pojął Morawiecki, on tak ma – wyćwiczył się, jako prezes banku, aby zginać kark przed właścicielami. Gdyby jednak sam musiał wypowiedzieć się oryginalnie o antysemityzmie, nie podejrzewam, by mogła być to jakaś głębsza myśl. Morawiecki intelektualnie – mam na myśli umiejetność poruszania się w polskiej tradycji i kulturze – jest bonsai.

Swego czasu politycy PiS wykuwali nowy patriotyzm. Dzisiaj może nie ma starego antysemityzmu, wyznawanego przed wojną przez endeków i po cichu przez sanację, mamy za to jego nową postać zdefiniowaną przez Moraweieckiego: „unikajmy ansemickich wypowiedzi”. Nie mówmy głośno, zaś antysemityzm Ziemkiewicza czy Marcina Wolskiego w TVP zaliczymy do wolności słowa.

PiS skłócił się ze wszystkimi, usprawiedliwia się ciągle i wciąż, rażąc swoich przeciwników takimi krętactwami, jakie wypowiedział Kaczyński, a spił mu z ust Morawiecki. Stara broń artyleryjska nosiła nazwę „kartacz”, a bronią retoryczną PiS do rażenia przeciwników jest „krętacz”.

 

Pomnik smoleński podróbką, nowy antysemityzm PiS

Marcin Kierwiński (PO) o wczorajszej miesięcznicy smoleńskiej w Warszawie.

Jarosław Kaczyński podczas miesięcznicy smoleńskiej: Powtarzam, nikt nas z tej drogi nie sprowadzi, bo to jest ta sama droga którą szliśmy tutaj, szliśmy tutaj w obronie polskiej godności.

Dla Kaczyńskiego każda miesięcznica jest jak dzień świstaka. Co miesiąc jesteśmy do czegoś bardzo blisko i właśnie powstajemy z kolan. Co robiliśmy więc na tych kolanach przez ostatnie dwa lata?

Co zaskakujące Kaczyński podjął temat ostatnich animozji w stosunkach z Izraelem. Kaczyński wie, że konflikt służy zarówno rządzącym w Izraelu, jak i jego partii. Co ważne, przypomina jednak o swoim dystansie do antysemityzmu. Mówił: „Dziś wrogowie Polski, można powiedzieć, że dzisiaj diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu – tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go odrzucać, zdecydowanie odrzucać. Ale to nie oznacza, że mamy przyznać rację tym – wszystko jedno, czy to Żydzi, czy Polacy, bo Polacy niestety też często dzisiaj obrażają swój własny kraj”.

Czegokolwiek Kaczyński by nie powiedział, pisowski elektorat i tak zinterpretuje sobie jego słowa w swój sposób. Tu zapewne na coś w rodzaju „nie jestem antysemitą, ale…”

Kaczyński wskazał wyborcom kolejnego wroga, wskrzeszając tlące się uprzedzenia. Nowy wróg, to dla PiS wróg idealny – wróg przebiegły, cierpliwy, trudny do identyfikacji. Nowe „dominujące środowisko” może czaić się wszędzie. Prawo i Sprawiedliwość w imię walki z „pedagogiką wstydu” utrwala „pedagogikę cierpienia”. W zamyśle tego Polska, jako jedyny kraj chce przyjąć postawę ofiary. Kraju, któremu wolno więcej, który z racji cierpienia ma zawsze moralną rację.

„Schody do nikąd! Przecież to idiotyczne i niepraktyczne” – ocenił Tytus monument przedstawiający schody, na końcu których nie ma już nic…. „Niepraktyczne, ale odkrywcze. Na to mógł tylko wpaść wybitny umysł, a nie prosty przedszkolak” – odpowiedział mu ktoś ze zgromadzonych wokół schodów.

Bezsensowne, dziwne, zagadkowe? Ależ skąd. Jest to po pierwsze, wierna scenka ze starej komiksowej serii „Tytus, Romek i A’Tomek”, autorstwa Henryka Jerzego Chmielewskiego, popularnego Papcia Chmiela. Po drugie wyraźna, choć może szokująca inspiracja dla twórcy pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej.

Trudno się oprzeć takiemu wrażeniu przyjrzawszy się projektowi monumentu, który lada dzień ma powstać na Placu Piłsudskiego w Warszawie.

Obłożony ma być ciemnym kamieniem i przypominać schody do nieba. Z jednego boku ma być umieszczona tablica poświęcona ofiarom.

Ta „nowatorska” koncepcja artystyczna różni się od pomysłu Papcia Chmiela w zasadzie jedynie kolorem i tym, że schody „smoleńskie” zaczynają się dopiero na pewnej wysokości. Wcześniej jest płaska płyta. Jak komentują internauci to tylko po to, by wędrówka po schodach nie kończyła się jak w komiksie, niekontrolowanym lotem w przepaść.

Trudno się dziwić reakcji internautów, którzy z łatwością „dokopali” się do pierwowzoru i na autorach nie pozostawiają suchej nitki. Większość stwierdza, że znając fantazję rodaków wiele zakrapianych imprez będzie się kończyć bieganiną po monumencie. Inni śmieją się, że dodatkowo brak barierek ma symbolizować lekceważenie procedur bezpieczeństwa.  Nade wszystko zarzucają artyście żałosny plagiat, co oznacza zasadniczą trudność w znalezieniu choćby kilku różnic między kopią, a oryginałem. Trudno się ich doszukać w tym przypadku.

Doszło do przepychanek pomiędzy policjantami a @ObywateleRP, którzy śpiewali hymn Polski. Mogą odpowiedzieć za zakłócanie zgromadzenia publicznego, bo w tym czasie przechodził marsz. Funkcjonariusze spisują dane śpiewających hymn. @RMF24pl

Najwyższy polski urzędnik oskarża Żydów o „bierność” w Holokauście

Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy, mówi, że ostra reakcja Jerozolimy na kontrowersyjne ustawodawstwo dotyczące Holokaustu wynika z „poczucia wstydu”

https://www.timesofisrael.com/top-polish-official-accuses-jews-of-passivity-in-holocaust/

Premier Morawiecki: Polska jako jedyny naród zasłużyła na drzewko Sprawiedliwych

tps, 11.02.2018
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,22961320,video.html?embed=0&autoplay=1
Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z mieszkańcami Chełma na Lubelszczyźnie mówił m.in. o trwającym kryzysie w relacjach z Izraelem. – Unikajmy antysemickich wypowiedzi – apelował.

Wyliczał, że od tamtej pory polscy władcy „korzystali z mądrości naszych żydowskich współbraci” i to właśnie w Polsce „po raz pierwszy w Europie zakazano fałszywego oskarżania Żydów o mord rytualny.

Polska jako naród zasłużyła na drzewo „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, ponieważ to u nas były największe represje za pomoc Żydom, to u nas pomagało Żydom najwięcej osób

– mówił Morawiecki, nawiązując w ten sposób do symbolicznego uhonorowania bohaterów ratujących Żydów przez izraelski instytut Yad Vashem.

– Mamy prawie 1000 lat współpracy na jednych ziemiach z Żydami, co nie ma porównania z innymi krajami w Europie, a co za tym idzie – na świecie. Żydzi czuli się na naszych ziemiach szczęśliwi – dodał premier.

Podkreślił, że walka o prawdę historyczną jest dziś we wspólnym interesie zarówno Polski, jak i Izraela. – Unikajmy antysemickich wypowiedzi, one są wodą na młyn naszych wrogów, przeciwników. Tłumaczmy wszyscy razem, jaka była rzeczywistość – apelował.

Spór na linii Polska – Izrael

We wtorek prezydent podpisał nowelizację ustawy o IPN. Nowe przepisy przewidują ściganie każdego, kto publicznie i wbrew faktom będzie przypisywał polskiemu państwu lub narodowi zbrodnie popełnione przez III Rzeszę. Będą za to grozić nawet 3 lata więzienia.

Ustawa miała w założeniu pomóc w walce z określeniem „polskie obozy zagłady”, w praktyce jednak wywołała falę krytyki w Izraelu oraz w Stanach Zjednoczonych, które obawiają się, że polska ustawa ograniczy swobodę badań historycznych.

Andrzej Duda zdecydował jednocześnie, że po podpisaniu ustawy skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, by ten rozwiał wszystkie wątpliwości dotyczące nowych przepisów.

gazeta.pl

Paskudne słowa Kaczyńskiego na miesięcznicy. Prezes wskazał wyborcom nowego wroga

„Jesteśmy już naprawdę bardzo blisko, tam niedaleko stąd rozpoczęto już budowę pomnika ofiar” – rozpoczął swoją comiesięczną przemowę Jarosław Kaczyński z okazji tzw. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. „Jesteśmy blisko” – choć teraz już tylko do budowy pomnika. Prezes PiS wyraźnie dał do zrozumienia, że kwestia wyjaśnienia katastrofy lotniczej przez Antoniego Macierewicza zostaje odsunięta na dalszy plan. Kaczyński przyznał, że w miejscu pomnika powstanie prowizoryczne „coś w rodzaju cokołu, postumentu”, zaś figura Lecha Kaczyńskiego zostanie postawiona później.

Przemowa Jarosława Kaczyńskiego ze znanej już drabinki nie odbiegała od comiesięcznego słowotoku obfitego w frazesy o powstawaniu z kolan, odzyskiwaniu godności, początku końca „pedagogiki wstydu”. Dla Kaczyńskiego każda miesięcznica jest jak dzień świstaka. Co miesiąc jesteśmy do czegoś bardzo blisko i właśnie powstajemy z kolan. Co robiliśmy więc na tych kolanach przez ostatnie dwa lata?

Awantura o pomnik to przekierowywanie jednotorowego myślenia umysłu zbiorowego swoich wielbicieli na inny obiekt gniewu. To próba odwrócenia uwagi od odsuniętego Macierewicza – speca od najbardziej skrajnego elektoratu, elektoratu którym Kaczyński gardzi.

Co zaskakujące Kaczyński podjął temat ostatnich animozji w stosunkach z Izraelem. Kaczyński wie, że konflikt służy zarówno rządzącym w Izraelu, jak i jego partii. Co ważne, przypomina jednak o swoim dystansie do antysemityzmu. Mówił: „Dziś wrogowie Polski, można powiedzieć, że dzisiaj diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu – tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go odrzucać, zdecydowanie odrzucać. Ale to nie oznacza, że mamy przyznać rację tym – wszystko jedno, czy to Żydzi, czy Polacy, bo Polacy niestety też często dzisiaj obrażają swój własny kraj”.

Czegokolwiek Kaczyński by nie powiedział, pisowski elektorat i tak zinterpretuje sobie jego słowa w swój sposób. Tu zapewne na coś w rodzaju „nie jestem antysemitą, ale…”

Kaczyński wskazał wyborcom kolejnego wroga, wskrzeszając tlące się uprzedzenia. Nowy wróg, to dla PiS wróg idealny – wróg przebiegły, cierpliwy, trudny do identyfikacji. Nowe „dominujące środowisko” może czaić się wszędzie. Prawo i Sprawiedliwość w imię walki z „pedagogiką wstydu” utrwala „pedagogikę cierpienia”. W zamyśle tego Polska, jako jedyny kraj chce przyjąć postawę ofiary. Kraju, któremu wolno więcej, który z racji cierpienia ma zawsze moralną rację.

crowdmedia.pl

Państwo, które dodaje skrzydeł? Atrakcyjna narracja opozycji jest możliwa!

Wiecie, jakie powinno być państwo, o którym marzymy? Powinno dodawać skrzydeł. Lepiej niż Red Bull! Powinno też wyposażyć nas w korzenie, żebyśmy byli stabilni jak mocne drzewa.  Państwo ma być bezpiecznym fundamentem, na którym w razie potrzeby będziemy mogli się oprzeć i dzięki któremu będziemy mogli żyć jako wolni i swobodni ludzie.

Utopia? Nie. To propozycja narracji, dzięki której polska opozycja może zgromadzić wyborców wokół siebie. Propozycja robocza, do dyskusji i szukania – lepszych porównań i obrazów.  Żebyśmy dzięki wspólnej rozmowie zobaczyli wreszcie Polskę jako państwo, którego symbolem jest… nie, nie Red Bull, lecz orzeł przecież! Potężny, wolny i silny. Orzeł, który w koronach największych drzew buduje gniazdo i wychowuje młode. Możecie się śmiać z tej propozycji – z nawiązań do Red Bulla, naiwności wizji, doboru słów. Ale możecie też pomyśleć o państwie, które wspiera – a nie ogranicza; które daje korzenie – a nie podcina skrzydła; które daje wybór – a nie narzuca. I wybrać ludzi, którzy w takie państwo najpierw uwierzą, a potem – zbudują.  

Ta wizja nie wzięła się znikąd. Ta wizja – to nasze pragnienia.

 Od dwóch lat zwolennicy opozycji domagają się od partii opozycyjnych nowej narracji, prezentującej wizję Polski, która byłaby tak atrakcyjna, że pozwoliłaby pokonać PiS. Partiom opozycyjnym potrzebna jest oczywiście nie tylko narracja. Niezbędny jest również proces profesjonalnego budowania wizerunku – o tym pisałam w poprzednim tekście. Dziś czas na propozycję wyczekiwanej narracji.  Napiszę ją w jednym celu: abyśmy wszyscy wreszcie zobaczyli, że taką narrację da się zbudować.

 

Narracja PiS – perfekcyjnie uszyta

Tworzenie strategicznego, całościowego przekazu opowiadającego o Polsce,  który pociągnie za sobą tysiące ludzi – to strategiczny, analityczny proces, na którego samym końcu dobiera się odpowiednie słowa, symbole, hasła i obrazy. Dobra narracja musi być spójna ze światopoglądem ugrupowania, które będzie ją głosić – i musi trafiać w oczekiwania odbiorców. Taką strategiczną pracę kilka lat temu wykonał PiS. Kiedy na potrzeby tego tekstu analizowałam badania Polaków na temat wyznawanych przez nich zasad i cenionych wartości, widziałam, jak bardzo „pod odbiorcę” został uszyty program i przekaz Prawa i Sprawiedliwości. Zrobiono to perfekcyjnie, co do milimetra, spójnie z dotychczasową ideologią tej partii. W dużym stopniu właśnie ta perfekcyjnie uszyta wizja przyniosła PiS-owi  wyborczy sukces.

Sprawdźcie sami. W badaniu CBOS z 2013 r. Polacy za najważniejsze wartości uznali zdrowie i szczęście rodzinne, na trzecim miejscu znalazło się uczciwe życie. W badaniu GUS z 2015 r. – ten sam układ: zdrowie, rodzina i uczciwość.  Jednocześnie badania w latach 2013-2015 pokazywały stały wzrost osób o poglądach prawicowych – ten odsetek do 2016 r. bardzo istotnie rósł też wśród najmłodszych ankietowanych (18-24 lata). W badaniu CBOS-u z 2017 r. gdy zapytano Polaków o to, co jest sensem życia, odpowiedzi o najwyższych wskazaniach brzmiały: dobro rodziny, dzieci i wnuki, zdrowie, praca, finanse, spokój i bezpieczeństwo, wartości religijne. Co więcej, nawet gdy zbadano singli (ARC Rynek i Opinia, Uniwersytet Łódzki, Sympatia.pl), okazało się, że najważniejsze są: rodzina i miłość. Aż 65 proc. singli zadeklarowało poglądy prawicowe lub centroprawicowe.

Nałóżmy te dane na główną narrację PiS. Nie przez przypadek za priorytet uznano rodzinę i stworzono program Rodzina 500+, odwrócono budzące społeczne kontrowersje reformy edukacyjne (podniesienie wieku szkolnego, likwidacja gimnazjów), obiecano darmowe przedszkola oraz powrót do szkół pielęgniarek i stomatologów. Wszystko jako przejaw troski o rodzinę, dzieci i wnuki. Do tego dołączono postulaty ważne wówczas dla środowisk niezadowolonych z rządów PO/PSL (przewalutowanie kredytów we frankach, podniesienie najniższej płacy, obniżenie wieku emerytalnego)  i uwydatniono prawicową ideologię, zgadzając się nawet na miękkie powiązania z radykalnymi ruchami narodowościowymi. Wszystko dla wyborcy! Poza zdrowiem, którego nie eksponowano specjalnie mocno – program ten był i jest w pełni zgodny z wynikami badań.

Czy to znaczy, że PiS zagospodarował już oczekiwania odbiorców w 100 procentach i nie ma miejsca na żadne inne narracje ani wizje? Oczywiście że nie! PiS odpowiedział tylko na potrzeby swoich wyborców. Reszta Polaków wciąż czeka na nową, atrakcyjną wizję Polski, która byłaby zgodna z ich potrzebami, marzeniami, oczekiwaniami. Nie chcą Polski PiS, ale nie chcą też, żeby było „po staremu”.

 

Jak oczekiwaniom Polaków ma sprostać opozycja?

Opozycja musi posłuchać swoich wyborców. Bardzo uważnie i z szacunkiem. A potem – wyjść poza schemat. Po prostu, drodzy politycy opozycji – NIE DA SIĘ JUŻ DALEJ TAK SAMO!  Aby zbudować atrakcyjną narrację, trzeba przekroczyć dotychczasowe opowieści o Polsce. I opowiedzieć o naszym państwie jeszcze raz – od nowa.

Przede wszystkim trzeba zrezygnować ze schematu narracyjnego narzuconego nie tylko przez PiS, ale też przez państwa europejskie i USA; schematu starego jak świat, ale mocno odświeżonego po 11 września 2001 r. Chodzi o założenie, które dziś często uznajemy za prawdę a`priori: że można być albo bezpiecznym – albo wolnym. Schemat ten polega na przeciwstawieniu dwóch ważnych dla każdego człowieka wartości: bezpieczeństwa i wolności. Znacie to doskonale: „dla bezpieczeństwa musimy Wam zabrać kawałek wolności” –  mówią swoim obywatelom Stany Zjednoczone, mówi wiele państw Unii Europejskiej oraz Polska, wprowadzając kolejne ograniczenia, bariery, kontrole, inwigilację.

Badania w pewnym stopniu to uzasadniają  – ludzie na całym świecie bardzo wysoko wśród ważnych wartości sytuują bezpieczeństwo. Młodzi Polacy, których właśnie bada dr Radosław Marzęcki z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, twierdzą wręcz, że  bezpieczeństwo jest najważniejsze (wskazało je 68 proc. badanych). Właśnie na potrzebie bezpieczeństwa buduje swoje poparcie PiS, zarządzając strachem wobec imigrantów i uchodźców, eksponując zagrożenia, które mają czyhać na Polskę i Polaków na całym już bodaj świecie.  Źli i groźni sąsiedzi, zdrajcy wewnątrz kraju, ataki terrorystyczne w innych państwach – to wszystko ma zwiększyć strach i wzmocnić potrzebę bezpieczeństwa wśród Polaków. Oraz zagwarantować, że PiS dalej będzie wygrywać wybory, bo właśnie to ugrupowanie kojarzy się dziś z bezpieczeństwem, podczas gdy partie liberalne – raczej z wolnością.

Opozycja nie może lekceważyć poczucia zagrożenia wśród Polaków. Musi wpisać je we własną narrację, jednocześnie budując wizję państwa inną niż PiS. Jak stworzyć coś nowego, stawiając wysoko wartość identyczną jak konkurent? Jedynym rozwiązaniem jest wyjście z narzuconego schematu i…. połączenie obu tych wartości zamiast przeciwstawiania ich sobie. Niemożliwe? A jednak!

 

Bezpieczeństwo + wolność + szacunek = Polska

Jak napisali analitycy badań zrealizowanych wśród młodych ludzi ze 186 państw na zlecenie Światowego Forum Ekonomicznego – „młodym brakuje dziś bezpieczeństwa, aby mogli czuć się wolni”. To zdanie jest kluczem do narracji, jaką mogłaby wykorzystać  opozycja.

Ludzie potrzebują bezpiecznego państwa, by mogli czuć się wolni – a nie po to, by im wolność zabierać! Bezpieczeństwo ma dodawać skrzydeł, a nie je podcinać.

Nowoczesne, wymarzone państwo ma więc być z jednej strony jak Red Bull – dodawać skrzydeł, ale z drugiej – zapewniać bezpieczny start i bezpieczne lądowanie.

 Jak państwo może budować poczucie bezpieczeństwa? Oczywiście, kwestie wojskowości i obronności będą tu podstawowe. Ale jest jeszcze kilka innych sposobów, na których wykorzystanie Polacy bardzo czekają. Państwo może być stabilne i praworządne – bo wtedy jest przewidywalne; może mieć dobre stosunki z sąsiadami – bo wtedy także świat dookoła jest bardziej bezpieczny; wreszcie – może szanować swoich obywateli. Słuchać ich, okazywać uznanie dla ich opinii i potrzeb.  Szacunek to potrzeba, której pozycja w polskich rankingach ostatnio szybko rośnie (m.in. CBOS 2013). Poczucie uznania daje każdemu człowiekowi poczucie godności, wzmacnia jego wartość, sprawia, że czujemy się bardziej.. bezpieczni.

Widzicie, jak układa się opozycyjna narracja? Jak buduje wizję kraju zupełnie innego niż ten, który tworzy PiS i jednocześnie wpisuje się w potrzeby wyborców?

 

Polska, która wspiera i daje wolność

Podrzucam jeszcze jeden cytat doskonale nadający się do myślenia o atrakcyjnej narracji. William Hodding Carter, amerykański dziennikarz i publicysta, powiedział kiedyś zdanie, które do dziś chętnie wykorzystują pedagodzy: „Są dwie rzeczy, które możemy dać w spadku naszym dzieciom: pierwsza to korzenie, druga to skrzydła”. Tak, stąd się wzięły korzenie drzewa, o których pisałam na początku.  Pomyślmy o obrazie zawartym w tych słowach w odniesieniu do państwa i obywateli. Kiedy wchodzimy w dorosły świat, w którym sami stanowimy o sobie, zakładamy rodziny, robimy kariery lub nie, pracujemy, szukamy swojego miejsca w życiu – do czego jest nam potrzebne państwo? Czy musi ciągle zabierać (podatki, emerytury), wymagać, kontrolować, inwigilować?

Otóż w tej nowej, możliwej przecież do realizacji wizji państwo ma nas… wspierać. Ma dawać podstawy bezpieczeństwa – obronnego, socjalnego, ekonomicznego – by w razie potrzeby, gdy skrzydła nas zawiodą, można się było na nim wesprzeć, zanim zbierzemy siły do dalszego samodzielnego lotu. To dzięki bezpiecznemu państwu możemy czuć się wolni i żyć swobodnie.

Wolność i bezpieczeństwo – to wzajemne uzupełnienie, nie przeciwieństwo!

A skoro taka wizja jest możliwa, powiedzmy NIE państwu, które narzuca nam, jak mamy żyć, które podejmuje decyzje o naszym życiu , które nie słucha nas wcale, tylko każe słuchać siebie. Państwo nie jest władzą – to my, obywatele, jesteśmy władzą dla państwa.

Chcecie takiej Polski? Bezpiecznej Polski, która wspiera i dodaje skrzydeł?

Opozycjo, wchodzisz w to?

 

Ps. Donald Tusk powiedział kiedyś, że naiwność jest grzechem w polityce. Zgadzam się z nim. Dlatego wszystkim wątpiącym wyjaśniam od razu: ta propozycja narracji to nie naiwność. To przekroczenie standardowych politycznych kalek. To otwartość na marzenia. Nie moje – Polaków.

Ps. 2. Dziękuję wszystkim Twitterowiczom i Facebookowiczom, z którymi dane mi było dyskutować na temat wolności i bezpieczeństwa – to Wy jesteście autorami tej narracji. 🙂

mierzynskamarketing.wordpress.com

Joanna Szczepkowska: Część elektoratu pisowskiego to ludzie żerujący na antysemityzmie

Joanna Szczepkowska: Część elektoratu pisowskiego to ludzie żerujący na antysemityzmie

W swoich poszukiwaniach i badaniach doszłam nawet do tego, że najprawdopodobniej mój dziadek Michał Szczepkowski, pracując ochotniczo na kolei niemieckiej we Lwowie, mógł wysłać moich drugich pradziadków pochodzenia żydowskiego do obozu. On był prawdziwym antysemitą. Kiedyś powiedział wprost, że szanuje Hitlera za to, że wymordował Żydów – i to był jego ostatni obiad w naszym domu. Ja wtedy jeszcze nie wiedziałam, co czuła moja matka w takiej chwili, bo nie wiedziałam, że miała żydowskie korzenie. Dopiero wiele lat po jej śmierci odkryłam prawdę i dopiero wtedy zrozumiałam, co ona musiała przeżywać w czasie wojny – opowiada nam Joanna Szczepkowska, aktorka i pisarka. Rozmawiamy też o antysemityzmie, ustawie o IPN, polityce PiS, trudnej polskiej przeszłości

KAMILA TERPIAŁ: Rozmawiałam ostatnio z dziennikarzem i byłym działaczem opozycji Sewerynem Blumsztajnem, który powiedział wprost, że atmosfera i hasła antysemickie przypominają mu to, co działo się w marcu 1968 roku. Pani też?

JOANNA SZCZEPKOWSKA: Nie. Ja myślę, że nie ma kalki historycznej, wszystko zawsze jest inne. W marcu 50 lat temu usunięto społeczność żydowską, teraz to nie może iść w takim kierunku. Wtedy nie było tak szybkich informacji, tak szybkiego globalnego reagowania. Ale oczywiście trzeba czujnie badać tę atmosferę, a sprawa jest bardzo złożona.

Przypomina mi się moje tournée w Australii, gdzie zostałam nagle zaproszona na spotkanie polskich Żydów, którzy tam mieszkali. Wyszłam stamtąd zdumiona, bo w tamtym środowisku był silny podział na dwa obozy: na tych, którzy uważają, że przeżyli dzięki Polakom, i na tych, którzy uważają, że Polacy ich mordowali. Jedni nie chcą znać tych drugich.

To są niewyobrażalnie silne emocje i przecież nie można się temu dziwić. Pogląd zależy od doświadczenia. Pytanie tylko, czy chodzi o naród, czy postawy poszczególnych ludzi. Ale jedno jest pewne: przy takiej dyskusji wywołuje się demony.

Te demony wywołała właśnie nowelizacja ustawy o IPN?

Ta ustawa jest przerażająca. A rząd ucieka od bardzo prostej rzeczy, czyli zastrzeżenia, że chodzi tylko o określenie „polskie obozy śmierci”. To rozwiązałoby sprawę, ale oni tego nie robią i nie zrobią.

Dlaczego?

Myślę, że

część skrajnego elektoratu pisowskiego to są ludzie żerujący na antysemityzmie. PiS nie chce ich rozczarować.

W dzisiejszej Polsce łatwo jest grać na antysemickiej nucie?

Temat żydowski należy do tematów drażliwych, to generuje też pewną spiskowość. Najważniejsza i najlepsza byłaby sytuacja, w której po obu stronach można mówić otwarcie. Roztrząsać i postawy Polaków, i to, co w polskim doświadczeniu rozumie się jako ciemną stronę środowisk żydowskich, bez posądzania o antysemityzm. Niestety, szczera rozmowa na te tematy jest niemożliwa, a ta ustawa będzie ją jeszcze utrudniać.

Polacy znowu – jak kiedyś – będą musieli udowadniać, że nie są antysemitami?

Walka ze stereotypami jest w ogóle bardzo trudna. Zależy, z jakimi środowiskami w świecie ma się do czynienia. Ta ustawa wikła nas w kłamstwa, w dodatku podyktowane strachem.

Słuchając słownictwa PiS-u, mam wrażenie, że powinni na przykład Jedwabne określić jako hańbę. Tak trzeba stawiać sprawę. Każdy naród ma swoje wielkości i hańby.

Polecam wszystkim czeski film nominowany do Oscara „Musimy sobie pomagać”, który niestety u nas przeszedł bez echa. To jest tragikomedia o czasach okupacji w Czechach i o sprawie żydowskiej. Tam są pokazane mechanizmy ludzkich działań i wyborów. Ten film znowu powinien być pokazywany w kinach.

Był już taki film, „Pokłosie”… Pamięta pani, jakie budził emocje?

Pytanie, czy jak taki film pokazany byłby na przykład we Francji, to też wywołałby taki hejt. Czy Polska pod względem nurtów antysemickich jest wyjątkowa, czy jest w niechlubnej normie?

My mamy zakodowaną narodową wyjątkowość i bohaterstwo i być może dlatego konfrontacja ze strasznymi czynami Polaków jest trudniejsza do zniesienia niż w przypadku innych narodów.

Pani bardzo późno odkryła swoje żydowskie korzenie. Dlaczego?

Nikt o tym nie mówił, a ja odkryłam to, pisząc książkę o swojej rodzinie. W swoich poszukiwaniach i badaniach doszłam nawet do tego, że najprawdopodobniej mój dziadek Michał Szczepkowski, pracując ochotniczo na kolei niemieckiej we Lwowie, mógł wysłać moich drugich pradziadków pochodzenia żydowskiego do obozu. On był prawdziwym antysemitą. Kiedyś powiedział wprost, że szanuje Hitlera za to, że wymordował Żydów – i to był jego ostatni obiad w naszym domu. Ja wtedy jeszcze nie wiedziałam, co czuła moja matka w takiej chwili, bo nie wiedziałam, że miała żydowskie korzenie. Dopiero wiele lat po jej śmierci odkryłam prawdę i dopiero wtedy zrozumiałam, co ona musiała przeżywać w czasie wojny.

Pamiętam jedno zdanie, które mama kiedyś powiedziała, że nie powie mi wszystkiego o rodzinie, bo nie chce, żebym przeżywała to, co ona. Ale ja wtedy jako młoda osoba to zlekceważyłam…

Czyli chciała panią chronić.

Pewnie tak. Rozmowa w naszej rodzinie zawsze była bardzo ważna. Dyskutowaliśmy o wszystkim, a ten temat nigdy się nie pojawił. Padały różne rzeczy i legendy, ale nigdy ta.

Ma pani do mamy żal, czy jednak ją rozumie?

W jakimś sensie mam żal. Jestem ciekawa korzeni, genów, jakiegoś rodzinnego ducha – lubię to obserwować, badać dziedziczność różnych cech. Miałabym do niej wiele pytań. Podobną sytuację miała Anna Bikont, która przez przypadek dowiedziała się, że jej matka była Żydówką i to zmieniło całe jej życie. U mnie było inaczej, ja nie zaczęłam zgłębiać religii żydowskiej czy zbliżać się do środowisk żydowskich. Mnie bardziej interesuje po prostu historia rodziny, to skąd pochodzę, z jakich emocji jestem zbudowana.

Moja książka „Kto ty jesteś” jest takim reportażem z poszukiwań – dochodzę tam rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała. Tam są także wątki ukraińskie (od strony dziadka Jana Parandowskiego), niemieckie (od strony mojego dziadka ze strony mamy), czyli niesamowita mieszanina. A ja zawsze uważałam, że jestem Polką „od Mieszka I”.

Ale cały czas drąży pani temat swojej przeszłości…

Tak i cały czas odkrywam nowe historie. Moja babka dokonała konwersji na rok przed ślubem z Janem Parandowskim. Uciekając w czasie wojny znaleźli się w miejscowości Planta, gdzie był majątek państwa Morawskich. Zawsze słyszałam o tym epizodzie od babci i mamy jako o czymś złym, że państwo Morawscy bardzo źle ich traktowali. Jak zaczęłam to drążyć, okazało się, że w tym majątku było kilkadziesiąt osób i można powiedzieć, że oni po prostu ukrywali moją babkę, za co groziła przecież śmierć. Ale ona, jako żona wielkiego pisarza, czuła upokorzenie z powodu izolacji. Poza tym czuła przynależność do chrześcijan, nie do Żydów. Jak widać, można na to spojrzeć z dwóch perspektyw i wygląda to zupełnie inaczej.

Do czego doprowadzi nas polityka PiS-u? Nie tylko ta związaną z ustawą o IPN…

Z jednej strony dobrze byłoby, żeby ta międzynarodowa awantura się uspokoiła; z drugiej jednak, jak mamy sobie radzić z tym, że jedziemy cały czas bez prawa jazdy? Niestety,

powoli zaczynamy zapominać, że Polska jest od nieopublikowania wyroków TK poza konstytucją. Teraz trochę inne emocje koncentrują naszą uwagę i myślimy, że jak to się uspokoi, to będzie dobrze. Nie będzie dobrze, bo cały czas nie mamy podstaw państwa.

Nie możemy przestać być tego świadomi. Władza posługuje się też pewnymi chwytami – robi burzę wokół czegoś innego, żeby rozmydlić podstawę. A grupę czynnej opozycji powoli traktuje jak wariatów i to jest bardzo podobne do czasów komuny.

Liczy pani na to, że władza PiS-u tak jak tamta władza upadnie?

Tak, liczę jeszcze na nowe pokolenie. To pewnie potrwa, ale taki nasz los… czekać na lepsze czasy.

A co powinniśmy robić przez ten czas?

Trwać w oporze na swoją miarę, czyli wykuwać swoje życie na miarę swoich możliwości oporu.

Dla pani co jest taką „możliwością oporu”?

Otworzyłam swój malutki teatr m.in. dlatego, żeby działać samemu i nie brać pieniędzy od nikogo. To jest rodzaj mentalnej fundacji, bo bilety są bardzo tanie. A na „Ballady” Adama Mickiewicza uczniowie mogą wejść w ogóle za darmo. Nie nazywam tego formalnie fundacją, ale ja de facto tę kulturę funduję. To jest to, co ja mogę dać. Oprócz tego też

głośno mówię, co myślę, odmawiam występów w TVP, nie biorę od PiS-u żadnych grantów.

Czym jest dzisiaj bycie patriotą?

Tym, czym zawsze – myśleniem o życiu również w kategoriach ojczyzny. Człowiek przyzwoity ma odruch oporu wobec wszystkiego, co jest bezprawne. Opór jest częścią bycia przyzwoitym. Każde milczenie i bierność jest powiększaniem zła. Ale to wszystko zależy od temperamentu, poczucia obywatelskości – najważniejsze jest przeżycie naszego życia tak jak chcemy, bo mamy tylko jedno.

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że ogłosi niedługi upadek Kaczyńskiego i że dotrzymuje pani słowa.

Dotrzymuję… Chociaż w tej chwili, jak na to wszystko patrzę, to musiałby się wydarzyć jakiś cud albo skandal, który otworzyłby ludziom oczy.

Najważniejsze jest teraz, żeby nie przegrać samorządów. Jak opozycja przegra Polskę samorządową, to naprawdę przegra na długo.

Tylko PiS robi wiele, żeby wygrać.

Niebezpieczeństwo jest ogromne, ale ważna jest mobilizacja.

W społeczeństwie jest jeszcze duch oporu? Czy on trochę wygasa?

Pozornie wygasa, bo musimy się przygotować na dłuższy czas oporu. W historii Polski nadchodzi kolejny czas próby. Nikt z nas nie wie, do czego to wszystko może doprowadzić. My naprawdę jedziemy bez prawa jazdy i to nie wiemy, gdzie.

Jakby obcokrajowiec zapytał, co się u nas dzieje, to co by pani mu w kilku słowach odpowiedziała?

Doszedł do władzy człowiek, który nie liczy się z demokracją. Ale zastanawiam się też, czy nie ma kryzysu pojęcia demokracji.

Świat zaczął się przewartościowywać i staje się niebezpieczny. Z tym też trzeba się liczyć. Sytuacja w Polsce jest powiązana z klimatem na całym świecie.

A czy powinniśmy się liczyć z tym, że w kraju może się to wszystko skończyć bardzo źle? Niektórzy twierdzą, że nagromadzenie nienawiści i emocji będzie tak duże, że w końcu wybuchnie.

Niekoniecznie. Myślę, że ludzie zaczynają coraz częściej myśleć długodystansowo. Chociaż  przyznam, że dzień, jakiego się obawiam, to kolejny  11 listopada. W mojej dzielnicy widziałam ostatnio „niedobitki” po Marszu Niepodległości. To, co ci pijani ludzie krzyczeli, jak wywijali, grozili flagą… to było naprawdę przerażające. Podeszłam nawet do policjantów, którzy nie reagowali i powiedziałam, że ci ludzie bezczeszczą naszą flagę i trzeba coś z tym zrobić. W końcu ich zabrano, ale wyglądało to tak, jakby policjanci chcieli się dogadać, a ta grupa ich prowokowała. Oni czują się ośmieleni, to widać.

Ciekawe, co się z nimi stało…

Tego już nie wiem. Jakiś przechodzień mnie spytał, po co się wtrącam, przecież oni są niebezpieczni. Wiem, ale reaguję. Bezczeszczenie flagi jest niezgodne z prawem. Wymagam więc od policji tego, do czego są powołani. Pewnie, że można westchnąć – co się z tym naszym krajem stało i przejść dalej, ale to za mało.

Trzeba się domagać praworządności na każdym kroku, nie tylko na demonstracjach. Nie tracić ducha oporu, to najważniejsze. Możliwe, że na całe lata – prawdę mówiąc, w Polsce to nic nowego…

wiadomo.co

Ustawa o IPN może być wstępem do gorętszego konfliktu

Ustawa o IPN może być wstępem do gorętszego konfliktu

Ustawa o IPN spowodowała nie tylko kryzys w stosunkach dyplomatycznych z Izraelem i USA, ale też z Ukrainą. O tym ostatnim kryzysie najmniej się mówiło, a ten aspekt może być równie ważny, a może nawet ważniejszy. Przewidywane są kary dla tych, którzy nie podporządkują się prawdzie historycznej ustanawianej przez władze PiS, przede wszystkim otwarta zostaje możliwość dla propagandy nacjonalistycznej, która ma mobilizować społeczeństwo na czas konfliktu.

Rada Najwyższa Ukrainy wydała oświadczenie, w którym stwierdza, że ustawa o IPN „otwiera drogę do manipulacji i wzmocnienia antyukraińskich tendencji w polskim społeczeństwie”. Długo nie trzeba było czekać, aby usłyszeć od nacjonalisty ukraińskiego Ołeha Tiahnyboka, szefa partii Swoboda, iż ustawa o IPN to „otwarcie drugiego frontu” z Ukrainą. Strona polska jakoby liczy, że „jeśli Ukraina rozpadnie się w wyniku moskiewskiej agresji, to będzie ją można podzielić”. Tym samym – uważa lider Swobody – „Polacy przedstawili de facto swoje roszczenia terytorialne wobec naszego kraju”.

Czy ukraiński nacjonalista ma prawo mniemać, iż Kaczyński kieruje się taką wizją imperialną? Należy przypomnieć: na początku konfliktu na Krymie i wojny w Donbasie przyjaciel Kaczyńskiego, Viktor Orban, oświadczył, że Węgry zgłaszają chęć odzyskania swoich historycznych ziem obecnie leżących w obrębie Ukrainy.

Z kolei Marek Migalski w rozmowie z Cezarym Michalskim (portal crowdmedia.pl) uważa, że Kaczyński „będzie chciał mieć jakiś sukces na arenie międzynarodowej”. A tym może być zaostrzenie kursu na wschodnim froncie. Wpisanie do ustawy o IPN fragmentu antybanderowskiego może być początkiem tego, czego obawia się szef ukraińskiej Swobody, Tiahnybok. PiS za to został publicznie pochwalony przez partię Putina i przez Kadyrowa, zamordystę Czeczenii.

Ponadto podczas obrad parlamentarnego zespołu śledczego ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa powołanego przez klub Platformy Obywatelskiej na ostatnim spotkaniu zadano pytanie: dlaczego najbardziej prorosyjski amerykański kongresmen Dana Rohrabacher, nazywany przyjacielem Putina, po wizycie w Moskwie przyjechał bezpośrednio do Polski i spotkał się z Antonim Macierewiczem i Jarosławem Kaczyńskim, mimo że ten ostatni rzadko przyjmuje u siebie przy Nowogrodzkiej zagranicznych polityków? Ów kongresmen był przeciwny przyjęciu Polski do NATO, jest też entuzjastą aneksji Krymu przez Rosję.

Czyż nie mamy prawa się niepokoić, iż może nas pchnąć w gorący konflikt, bo tak uprawia politykę – zaostrza konflikty wewnątrz kraju, ze wszystkimi się skłóca i nie potrafi się wycofać z błędów. Zaś mając w perspektywie utratę władzy, prezes PiS może wykreować rzeczywistą wojenkę, licząc na patriotyczny zew krwi Polaków.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl