>>>
LIST DO WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCĄ WYGRAĆ Z PIS
Wielce Szanowni i mniej szanowni niektórzy politycy, publicyści, historycy, działacze, politolodzy, prawnicy, a także autorzy dziwnych symetrycznych artykułów w prasie.
Trudno wygrać z PiS, kiedy każde zdanie zaczyna się od: „byliśmy głupi”, „popełniliśmy mnóstwo błędów”, „nie dostrzegaliśmy”, „zaniedbaliśmy”. Trudno zyskać wiarygodność i zaufanie wyborców niezbędne do zwycięstwa, kiedy ciągle się za coś przeprasza i informuje, w czym było się gorszym. Przestańcie to robić. Bo ludzie, którzy nie chcą totalitarnego zamordyzmu, a wbrew rządowej propagandzie jest ich w Polsce sporo, nie potrzebują płaczków, tylko liderów.
Czyli silnych, wyrazistych kobiet i mężczyzn, którzy wypowiedzą na głos ich emocje, uczucia i potrzeby, dzięki którym poczują się ważni i słyszani.
Liderów zaś (pozwólcie, że napomknę o tym skoro jest okazja, kierując te słowa do partyjnych szefów) nie namaszcza się z góry i nie wskazuje palcem. Warto też pamiętać, że lider nie jest guru i nauczycielem swoich rodaków, tylko jednym z nich, a więc nie łaje, nie wychowuje, tylko reprezentuje.
Tak, uważam, że zbyt wielu z was narzeka na swoich czytelników, widzów, wyborców itp., kiedy tylko zdarza się okazja.
Wielce Szanowni i mniej szanowni niektórzy politycy, publicyści, historycy, działacze, politolodzy, prawnicy, a także autorzy dziwnych symetrycznych artykułów w prasie
Trudno jest też wygrać z PiS, jeśli ludzie z nim walczący:
1) udają i grają (to się czuje!)
2) kombinują cwaniacko, jak coś dla siebie zyskać (to widać!)
3) nie wierzą w to co mówią, a ich działania nie wypływają z serca
4) oprócz wzniosłych uczuć i umiłowania demokracji nie mają (uwaga!) PLANU. Tak, tak, niestety nie tylko taktyka, ale i strategia są absolutnie niezbędne.
5) … i – last but not east – są: napędzani tylko z zewnątrz: pragnieniem sławy czy PR-owego sukcesu; niewolnikami sondaży lub klikalności.
Dobra wiadomość jest taka, że wbrew obowiązującej w mediach, nawet centrowych i opozycyjnych, bezmyślnie powtarzanej narracji, że opozycji brak liderów – liderzy są! I mają moc. A wszystko co trzeba zrobić, to pozwolić im zaistnieć i działać, zamiast torpedować w imię partyjnej lub środowiskowej zawiści (nie mogę przecież pozwolić, żeby błysnął/błysnęła bardziej ode mnie, niech Polska ginie, jeśli to nie ja mam być gwiazdą), która to postawa wśród polityków, publicystów, a nawet, o zgrozo, prawników i społecznych działaczy jest aż nadto częsta.
Wielce Szanowni i mniej szanowni niektórzy politycy, publicyści, historycy, działacze, politolodzy, prawnicy, a także autorzy dziwnych symetrycznych artykułów w prasie
PiS reprezentuje mentalność więzienną, w której nie istnieją pojęcia „kultury” i „braku kultury”, ale wyłącznie słabości i siły. Dlatego nie można tłumaczyć się i przepraszać, być pokornym i uniżonym, strachliwym, rozglądać się po każdej decyzji na boki w poszukiwaniu pozytywnych recenzji i zastanawiać „co ludzie powiedzą”. Przemilczać pewne sprawy ze strachu, żeby nie zostać źle zrozumianym, lub żeby wasze słowa nie zostały celowo przekręcone. Nie można też (uwaga, będzie kontrowersyjnie!) bać się o własną reputację, bo strach przed jej utratą często paraliżuje działanie.
Na to wszystko trzeba machnąć ręką i konsekwentnie robić swoje.
I najtrudniejsze – trzeba ignorować PiS, nie odnosić się do jego wypowiedzi, retoryki, nie dyskutować i nie tracić czasu na jałowe spory (z wyjątkiem prostowania kłamstw i mówienia o własnych sukcesach).
A w obliczu przekupywania przez PiS kolejnych grup społecznych (za pożyczone zresztą na ich konto pieniądze), trzeba przeciągać na swoją stronę kolejne grupy społeczne i zawodowe.
Widzę Borysa Budkę na spotkaniu z protestującymi przeciw upolitycznianiu policji związkami zawodowymi policji, wspierającego w imieniu całej zjednoczonej opozycji policjantów opierających się władzy i udzielających im niezbędnych gwarancji na przyszłość i konkretnej pomocy, Tomasza Siemoniaka, regularnie spotykającego się z wojskowymi i generałami służb specjalnych, omawiającego z nimi reformę i finansowanie polskiej armii po PiS-ie i sposób odbudowania wiarygodności Polski w świecie, Joannę Scheuring – Wielgus dyskutującą, zabiegającą o poparcie środowisk ludzi niepełnosprawnych, Kamilę Gasiuk – Pihowicz, prof. Marcina Matczaka oraz mecenasa Piotra Schramma – zabiegających o stworzenie zawodowej grupy wsparcia i szkoleń dla sędziów, poddawanych w tym nowym, stworzonym przez PiS ustroju wyjątkowo trudnej do zniesienia presji psychicznej życiowej, a nierzadko ordynarnemu szantażowi. Krzysztofa Brejzę prowadzącego parlamentarny lub pozaparlamentarny zespół śledczy do zbadania finansowania PiS, Andrzeja Rozenka i generała Marka Dukaczewskiego – wspierających i dbających o morale niegodziwie potraktowanych przez PiS ludzi służących Polsce zdrowiem i życiem: byłych funkcjonariuszy służb mundurowych (to akurat już robią, ale można by wyraźniej zaakcentować poparcie dla nich), Bartosza Arłukowicza – rozmawiającego z lekarzami i pielęgniarkami o tym, jakie nowoczesne standardy trzeba (i jak i za co) wprowadzić w służbie zdrowia po wyborach.
Widzę mocny gabinet cieni zjednoczonej opozycji, z prof. Matczakiem jako ministrem sprawiedliwości i jakimś szanowanym przez NATO generałem jako szefem MON, mocną obsadą resortów zdrowia, dyplomacji i edukacji.
Nie można też, jak mam wrażenie w dużym stopniu dzieje się to dziś, pozostawiać w samotności indoktrynowanych przez PiS i bez przerwy poddawanych praniu mózgu ogromnych grup Polek i Polaków.
Trzeba robić okrągłe stoły!
Z lekarzami, policjantami, wojskowymi, dyplomatami, dziennikarzami, górnikami, nauczycielami, niepełnosprawnymi, kobietami, starszymi ludźmi, normalnymi rozsądnymi księżmi – z każdym, kto nie jest fanatykiem i faszystą i z każdym, z kim da się rozmawiać.
Umówmy się, w najszerszym gronie społecznym jak to tylko możliwe, na Polskę po PiS: zasobną, zamożną, nowoczesną, laicką, ale i społeczną, pamiętającą o biednych, słabszych i o prawach człowieka i prawach reprodukcyjnych dla kobiet. Na Polskę z sercem, luzem i poczuciem humoru.
>>>
>>>
Wszystko zaczęło się przed tygodniem, gdy Elżbieta Podleśna, psychoterapeutka z Warszawy, na oknach biura poselskiego Krzysztofa Czabańskiego w Golubiu – Dobrzyniu i Wąbrzeźnie napisała „PZPR”, a na chodniku „Czas na sąd ostateczny”. Policjanci z aż trzech komend ostro wzięli się do pracy i już następnego dnia zatrzymali ją i postawili zarzut propagowania ustroju totalitarnego. Panowie nie patyczkowali się i poddali oskarżoną poniżającym procedurom. Kazali jej np. rozebrać się do naga. Na kamerach dostrzegli też, że w Golubiu – Dobrzyniu jechała pod prąd, ale nie ukarali jej mandatem. Sprawę skierowali do sądu.
W niedzielę grupa Obywateli RP, w ramach solidarności z panią Podleśną, podjechała pod biura Czabańskiego w Toruniu, Chełmnie, Osięcinach i Wąbrzeźnie, oblepili je kartkami z napisem „PZPR” i pojechali na policję, by złożyć doniesienie na samych siebie. Jak mówi Krystyna Malinowska, bydgoszczanka, która przeprowadziła tę akcję w Chełmnie, „Prawdopodobnie popełniłam czyn zabroniony w postaci propagowania ustroju totalitarnego. Moje podejrzenie wobec samej siebie wywodzę z faktu, że taki właśnie zarzut prokurator rejonowy w Wąbrzeźnie Janusz Biewald postawił Elżbiecie Podleśnej, która napisała ‚PZPR’ na biurach poselskich posła Czabańskiego w Wąbrzeźnie i Golubiu-Dobrzyniu”. Policjanci, do których zgłosiła się pani Malinowska wydawali się mocno skonsternowani, „Jeden dopytywał mnie, czy na pewno chcę złożyć na siebie donos. A drugi, czy naprawdę przyjechałam z Bydgoszczy do Chełmna, by nakleić dwie kartki. Potwierdziłam”.
W oklejaniu okien biura posła Czabańskiego wzięli też udział Piotr Pytlakowski, reporter „Polityki” i Wojciech Fusek, były zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Jerzy Sawka, były szef wrocławskiego oddziału „Wyborczej”, przekazał informację na Facebooku, że „Panowie wraz z trójką innych osób pojechali do Radziejowa i na biurze poselskim Krzysztofa Czabańskiego nakleili napis ‚PZPR’. Potem cała piątka udała się na posterunek”.
Co ciekawe, akurat tutaj policjant nie chciał przyjąć zgłoszenia, „tłumacząc, że nie zna żadnego Czabańskiego. Przekonali go jednak argumentami, że za to oni go bardzo dobrze znają, bo Pytlakowski grał z nim w piłkę nożną a Fusek był jego szefem”
W godzinach popołudniowych cała grupa wracała już do Warszawy. Czy postawione zostaną im zarzuty, identyczne jak pani Podleśnej, nie wiadomo. Redakcja „Gazety Wyborczej” usiłowała skontaktować się w tej sprawie z oficerem prasowym komendy w Radziejowie asp. szt. Grzegorzem Dąbrowskim, ale nie odbierał on telefonu.
>>>
Andrzej Karmiński pisze list do szarego policjanta.
zwracam się do Pana w przekonaniu, że nie jest Pan bezmózgim „kulsonem”, który wstąpił w szeregi policji, bo fascynuje go władza, podnieca przemoc i zachwyca okazja narzucenia innym swojej woli za pomocą pały, pięści, buta i służbowego gazu. Zwracam się do Pana, ponieważ mam wrażenie, że niewygodnie Panu w tyralierze ustawionej przeciwko ludziom, którzy legalnie i pokojowo domagają się od rządzących zatrzymania demolki państwa. Wiem, że to nie Pan wyciągał z tłumu wytypowanych demonstrantów, by przylać im w krzakach. Widziałem też, że salutował Pan, gdy protestujący śpiewali hymn narodowy. Zwracam się zatem właśnie do Pana z prośbą o chwilę refleksji.
Nie wiem, co Panu powiedzieli wysyłając na demonstrację i stawiając naprzeciw tłumu przeciwników obecnej władzy. Myślę, że to samo, co od dawna opowiadają swoim wyborcom i co usiłują wmówić zdumionym Europejczykom. Pewnie kazali Panu bronić Polski przed oszalałymi z nienawiści pogrobowcami reżimu Tuska, którzy do niedawna kradli na potęgę, a po wyborach nie pogodzili się z odsunięciem od koryta i z utratą stołków. Mam nadzieję, że podczas ulicznej służby udało się Panu skonfrontować tę narrację z rzeczywistością. Widział Pan przecież ludzi, przeciw którym Pana wezwano. Już Pan wie, że demonstrantów nie przywożą autobusami. Domyślił się Pan, że nikt ich nie kupił, ani nie wezwał w trybie partyjnego polecenia. Zobaczył Pan, że nie są to ani zorganizowane bojówki, jak twierdzi posłanka Pawłowicz z PiS, ani oszalałe świry, jak uważa marszałek Karczewski z Senatu, ani prowokatorzy, którzy tylko marzą, by oberwać pałą przed kamerą – jak chciałby poseł Jakubiak z Kukiz15.
Widział Pan zgromadzonych ludzi i z pewnością zauważył, że to żadna kasta, żadna elita w futrach i brylantach, tylko najnormalniejsze szerokie spektrum społeczeństwa o rozmaitych poglądach. Na pewno wie Pan, co to jest spektrum, więc tylko przypomnę: chodzi o ludzi rozmaitych zawodów, wszelkich barw politycznych i apolitycznych, różnorodnych, w każdym wieku, niepełnosprawnych i sprawnych, biednych i bogatszych, również takich jak Pana rodzina i znajomi. To po prostu jakiś w miarę reprezentatywny przekrój obywateli, a jeśli coś ich wyróżnia, to nieobojętność na zło, podłość i głupotę. I jeszcze wyróżniają się tym, że lubią swój kraj do tego stopnia, że nie pozwolą go rozpieprzyć. Widział Pan plansze i transparenty świadczące, że ci ludzie nie zbierają się po to, żeby Polsce zaszkodzić. Słyszał Pan, czego oczekują od władzy. Wie Pan już, że nie chodzi o profity i zaszczyty, tylko o demokrację, o praworządność i o gwarancję nietykalności dla Konstytucji deptanej przez chorych na władzę funkcjonariuszy jednej partii. Pytam więc: – Czy Panu przypadkiem nie chodzi o to samo? Czy nie o to chodzi każdemu przyzwoitemu Polakowi?
Pamięta Pan rotę swojej przysięgi? „Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny…” Jeśli Pan pamięta, to proszę zadać sobie kilka prostych pytań. Na przykład – czy chronić należy ten porządek prawny, który wspierają wszystkie liczące się polskie i zagraniczne gremia prawnicze, czy też powinien Pan stanąć w obronie zdemolowanego prawa, wywróconego na lewą stronę i podporządkowanego jednopartyjnemu monopolowi władzy – prawa popieranego tylko przez rządzących i nieliczną grupę lizusów, którym władza oferuje dziś zaszczyty, stanowiska i podwyższone pensje? Którego porządku prawnego przysięgał Pan bronić? Czy reguł wyznaczonych Konstytucją uchwaloną i potwierdzoną w ogólnonarodowym referendum, której treść nie budziła dotąd niczyich wątpliwości – także prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Czy może powinien Pan stanąć po stronie tej pokracznej wersji demokracji, gdzie Konstytucję można podeptać, kiedy staje się niewygodna, bo przeszkadza w przejęciu pełni władzy? Czy będzie Pan bronił tej Konstytucji, którą Pan zna i którą my znamy, czy tej pogryzmolonej wersji z wyrwanymi kartkami i z dopiskami Kaczyńskiego? I warto również zastanowić się, kto jest tym Narodem, któremu ma Pan wiernie służyć. Czy na pewno suwerenami są Pana szefowie i szefowie ich szefów, a także ich krewni, znajomi i liczni misiewicze na państwowych posadach? Czy bardziej kojarzą się Panu z Narodem zwykli ludzie, których zapewne każą Panu spacyfikować, bo domagają się demokratycznych praw – czy raczej faszyzujący narodowcy, chorzy z nienawiści do myślących i wyglądających inaczej, których przełożeni każą wam hołubić i chronić jako modelowej reprezentacji Polaków?
Wiem, że jest Pan w trudnej sytuacji. W każdej chwili może Pan otrzymać rozkaz ruszenia na demonstrantów. Jeśli kordon policji zaatakowany zostanie kamieniem, jeżeli na czyimś mundurze rozpryśnie się pojemnik z czerwoną farbą, rzucony przez jakiegoś chorobliwie wzmożonego demonstranta (albo prowokatora z glejtem od ministra), może wtedy dojść do wielkiej zadymy o nieobliczalnych skutkach. Czy weźmie Pan w niej udział? Powiadają w waszej formacji, że z rozkazem się nie dyskutuje, ale to nieprawda. Ustawa o policji w art. 58 ust. 2 umożliwia Panu niewykonanie rozkazu. Ba, jest Pan wręcz zobowiązany odmówić wykonania rozkazu lub polecenia przełożonego, a także prokuratora, organu administracji państwowej lub samorządu terytorialnego, jeśli wykonanie rozkazu lub polecenia łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa. Pozostaje więc tylko wyjaśnić sobie: czy podeptanie Konstytucji, rozmontowanie instytucji demokratycznych, notoryczne łamanie ludzkich praw, zawłaszczanie państwa przez jedną grupę trzymającą władzę, bezprawnie rozdzielanie budżetowej kasy między rządzących i ich akolitów, niszczenie więzi z Unią Europejską, łamanie umów międzynarodowych, narażanie bezpieczeństwa kraju, kpina z polskiej racji stanu i wreszcie wydanie rozkazu użycia przemocy wobec ludzi, którzy ten nierząd potępiają – czy są to przestępstwa, czy tylko naturalne formy sprawowania władzy przez legalnie wybrany rząd?
Nie oczekuję od Pana jakiejś nadzwyczajnej ofiarności, chociaż ślubował Pan chronić konstytucyjnego porządku prawnego „nawet z narażeniem życia”. Wystarczyłoby z naddatkiem, gdyby nie zapominał Pan o tym fragmencie przysięgi, gdzie ślubował Pan „strzec honoru, godności i dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki zawodowej”. Bardzo na to liczę. A przy okazji – pamięta Pan, że kiedy zgodnie z procedurą podpisywał formularz aktu ślubowania, szef podał Panu rękę i powiedział „Witam w szeregach policji”? Otóż chcę Panu powiedzieć, że kimkolwiek był człowiek, który przyjął Pana do służby, pewne jest, że to nie był właściciel polskiej policji. Bo policja nie należy ani do faceta, który kompromitował podwładnych przypinając im anielskie skrzydła, ani do komendanta, który zatrudnił policjantów do produkowania konfetti, sypanych z helikoptera na głowę jego szefa, zachwyconego tą lizusowską adoracją. Właścicielem policji nie jest polityk wygrażający kodeksem karnym każdemu, kto jego zdaniem nawołuje, by policja odmawiała wykonania rozkazów. Policja nie jest własnością cymbała, który za nazwanie komucha komuchem grozi dzielnej kobiecie oskarżeniem o propagowanie ustroju komunistycznego. Nie należy również do bałwana, który ubranie postaci Lecha Kaczyńskiego w koszulkę z mądrym i dowcipnym wezwaniem: „Konstytucja, Jędrek!” nazwał „znieważeniem pomnika”. Policja nie jest też własnością peerelowskiego prokuratora, który do dzisiaj nie przeprosił oskarżanych opozycjonistów i nadal kłamie opowiadając, jak to się wtedy narażał.
W szczególności właścicielem Policji nie jest ten facet, który próbuje brać nas obu na krzyk, odłączyć nas od rozumu i zastraszyć. Nie zazdroszczę Panu ministra, którego starsi koledzy z pomorskiej policji notowali niegdyś za napady i rozboje, a dziś używa Pana do uciszania niezadowolonych obywateli niemal tak, jak używa się pasty do butów. Z jednej strony straszy Pana karami za odmowę wykonania także tych rozkazów, których wykonać Panu nie wolno, a z drugiej strony mruga do Pana, że jakby co, to jest Pan kryty. To prawda, że obecne władze policyjne i polityczne mają niejaką wprawę w osłanianiu policjantów nadużywających siły i uprawnień. Tyle tylko, że kiedy ktoś uwierzy w swoją bezkarność i złamie prawo, to mają go w garści. Wtedy policjant staje się ich własnością.
Nie pozwólcie na zawłaszczenie siebie ani waszej formacji przez kogokolwiek. Bo tak naprawdę POLICJA JEST NASZA! Pan też jest nasz. I pana koledzy również – tak długo, póki nie sprzedadzą swojego honoru za awans i podwyżkę. A jeśli to zrobią, to po klęsce PiS staną się ofiarami państwa bezprawia. Nie ominie ich lustracja, taka jak podczas poprzedniego powrotu do demokracji. Nie pozostanie bez kary nikt, kto sam łamał prawo lub był wspólnikiem bezprawia. Nie pozostaną w zawodzie tchórze i koniunkturaliści, którzy mogli odmówić wykonywania bezprawnych rozkazów, ale im się nie opłacało, albo się bali. Mam nadzieję, że Pana to nie dotyczy.
Licząc na odważne i rozważne decyzje –
>>>
Waldemar Mystkowski pisze o państwie policyjnym.
Ujawnione przez OKO.press operacyjne działania policji i tajniaków wobec protestów w obronie niezależności sądów w lipcu ubiegłego roku powinny przerażać. Ale nie przerażają.
Dlaczego? Bo tego się spodziewaliśmy. Do inwigilowania protestujących rzuconych zostało tylko w Warszawie przeszło 2 tys. zwykłych policjantów i „niezwykłych” z wydziałów kryminalnych, do walki z przestępczością narkotykową, gospodarczą, itd.
Dotyczy to tylko Warszawy, podobnie z pewnością było w innych miastach, np. w Poznaniu protesty miały większe rozmiary, zresztą jak i w roku bieżącym. Dowiadujemy się o tym po roku i dowiadujemy się szczegółów, w jaki sposób inwigilowani byli liderzy opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej. Nie dziwią też groteskowe raporty, policja przypomina milicję z czasów PRL.
Obecna władza jest żywcem przeniesiona z PRL, mam na myśli choćby ministrów spraw wewnętrznych – z ubiegłego roku Mariusza Błaszczaka i ministra z rządu Mateusza Morawieckiego, Joachima Brudzińskiego. Obydwaj aparatczycy rodem z „Ucha prezesa”, albo z archiwalnych skeczów kabaretu Tey.
Ujawnione dane są wierzchołkiem góry lodowej inwigilacji ubiegłorocznych protestów. To w istocie wierzchołek państwa policyjnego, które ze swej natury jest państwem bezprawia łamiącym Konstytucję.
Jak po upadku PRL utworzony został Instytut Pamięci Narodowej (IPN), tak po upadku PiS powinien powstać Instytut Badania Bezprawia Władzy PiS (IBBWPiS), bo muszą „spisane być czyny i rozmowy”.
Tymczasem musimy sobie radzić. Musimy uczyć się nowych form oporu pokojowego, aby nie doszło do sytuacji, jak mówi jeden z liderów społeczeństwa obywatelskiego Paweł Kasprzak, gdy „wystarczy, żeby ktoś podstawiony pierdyknął workiem z czerwona farbą w twarz policjanta i zacznie się jatka”.
Musimy wyzbyć się podejrzliwości wobec siebie, bo po takich enuncjacjach o tajniakach umieszczonych pośród nas łatwo o chorą nieufność, a ta może szybko przerodzić się w agresję. Protesty więc winny być podstawą wspólnot, w których ze sobą się rozmawia i bliżej poznaje.
Ogromne znaczenie mają osobowości liderów opozycji. W dalszym ciągu wśród protestujących widzę dużo nadziei, żaru i siły. Po przeszło dwóch latach protestów wobec rządów PiS są to twarze uśmiechnięte, nie naznaczone resentymentem, albowiem tylko wtedy bezprawie i zamordyzm upadną, gdyż boją się otwartości i ludzi gotowych do dialogu.
Będą na nas słać swoich agentów, ale nie lękajmy się ich, zło jest zawsze słabe, bo zło jest tchórzliwe, otacza się kordonami i zamyka w twierdzach, w których jedyną przyszłością jest odejście, śmierć.
>>>