Wywiad z gen. T. Drewiniakiem o tym, jak Macierewicz prowadzi naszą armię ku katastrofie.

I tyle w temacie.

Radziwiłł zaleca: rozmnażajmy się jak króliki

Każda kobieta w wieku rozrodczym ma prawo poczuć się obrażona najnowszym spotem Ministerstwa Zdrowia, promującym prokreację. Ma prawo pytać o granice głupoty i chamstwa… Spot będzie emitowany do końca roku we wszystkich ogólnopolskich telewizjach w czasie największej oglądalności.

Koszt kampanii – blisko 3 mln zł, wyasygnowane lekką ręką z naszych kieszeni. A w spocie zobaczymy i usłyszymy: – „Chcesz poznać nasz sekret? Po pierwsze, dużo się ruszamy, zdrowo jemy, nie stresujemy się. Więc jak chcesz mieć dzieci, weź z nas z przykład […]. Wiem, co mówię, ojciec miał nas 63” – mówi króliczy bohater w spocie reklamowym promującym dzietność. – „Wspieramy zdrowy styl życia. Ministerstwo Zdrowia” – mówi lektor na zakończenie spotu.

 „To fatalny pomysł, konotacje językowe z królikami i płodnością są jednoznacznie negatywne” – ocenia językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Jak tłumaczy, królik jest owszem sympatycznym zwierzątkiem, ale tchórzliwym. – „A jego moc rozpłodowa nie jest przedmiotem szacunku” – dodaje prof. Bralczyk. Jest przekonany, że dla mężczyzn nie jest to przykład zachęcający do naśladowania. W przypadku kobiet z kolei nasuwa się skojarzenie z króliczkami „Playboya”, czyli raczej uprzedmiotowieniem kobiet. Jak tłumaczy prof. Bralczyk, króliki „nie są wzorem świadomego podejścia do prokreacji, a raczej intensywnego spółkowania”.

 

Papież Franciszek wypowiada się jednoznacznie na temat bezmyślnego rozmnażania. Na pierwszym miejscu stawia odpowiedzialność. W rozmowach z dziennikarzami przyznaje, że nie zgadza się z opiniami, że „dobrzy katolicy muszą mieć dużo dzieci”. Zdaniem papieża – optymalną liczbą potomstwa jest trójka.

Wyjaśnienia autorów akcji są żałosne. W rozmowie z „DGP” twierdzą, że celem było przygotowanie kampanii, która uświadomi, że ludzie mają wpływ na swoją płodność. – „Między innymi od naszego stylu życia zależy, czy będziemy mogli mieć dzieci” – wyjaśnia Jakub Kubicki z firmy Propeller. – „Dlaczego króliki? Szukaliśmy jakiegoś ezopowego odniesienia, tak aby poprzez baśnie, zwierzęta móc trafić z przekazem do szerokiej grupy odbiorców. Kampania jest skierowana dla osób od 18. do 45. roku życia” – tłumaczy. I dodaje, że były różne pomysły, ale ostatecznie stanęło na tym, że króliki są synonimem płodności, a zarazem są to zwierzątka budzące sympatię.

Łukasz Depa z Katedry Zoologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego przekonuje, że trudno w przypadku płodności królików łączyć to z ich zdrowym trybem życia. – „Tak duża liczba potomstwa służy utrzymaniu gatunku przy życiu, bowiem z biologicznego punktu widzenia króliki to najczęstszy żer dla drapieżników. Aby więc utrzymać liczebność populacji, muszą rekompensować duże straty dużą płodnością” – tłumaczy zoolog. Być może taka właśnie idea przyświeca Konstantemu Radziwiłłowi, który – jak wiadomo – ma ośmioro dzieci.

koduj24.pl

Zamiast nowoczesnego uzbrojenia w wojsku pojawią się ułani i wachmistrzowie

Nadchodząca setna rocznica odzyskania niepodległości budzi tęsknoty i emocje, które oby nie doprowadziły do farsy na większą skalę. A jest się czego obawiać… „Rzeczpospolita” dotarła do planów Ministerstwa Obrony Narodowej, z których wynika, że resort planuje przy tej okazji przywrócić stopnie wojskowe, obowiązujące przed II wojną światową.

W ten sposób Antoni Macierewicz chce nawiązać do tradycji niepodległościowej Wojska Polskiego. Przypomina, że np. rangę rotmistrza miał niekwestionowany bohater ostatniej wojny Witold Pilecki, więzień KL Auschwitz, żołnierz AK, który kontynuował konspirację po zakończeniu wojny. Był nim też… zwycięzca spod Wiednia Jan III Sobieski. Rotmistrz od setek lat wpisany był w historię wojskowości – przekonują pomysłodawcy z resortu obrony.

Nowe stopnie wojskowe mają zostać przywrócone 11 listopada 2018 roku. Jak informuje wiceminister obrony Michał Dworczyk, nie we wszystkich jednostkach jednocześnie, lecz stopniowo. Dodaje, że zmiany będą dotyczyć jednostek kawalerii i artylerii. Zamiast kapitana będzie więc rotmistrz. Kawaleria wzbogaci się o starszego wachmistrza i wachmistrza w miejsce obecnego starszego sierżanta i sierżanta. Pojawią się szwoleżerowie, dragoni i huzarzy. „Pod okienko przybędą” także ułani – i to nie jest żart! Do wojsk artyleryjskich powrócą ogniomistrze, bombardierzy oraz kanonierzy.

Można więc zadać pytanie, czy w następstwie tych zmian powróci również przedwojenne uzbrojenie wojska? Z jednej strony można próbować zrozumieć chęć powrotu do starego, tradycyjnego nazewnictwa. Z drugiej – nie sposób nie myśleć o twardych realiach: współczesnej wojny nie wygrają jednak ani rotmistrze ani ułani, tylko nowoczesne śmigłowce, czołgi i karabiny. Nie od rzeczy byłoby też profesjonalne dowodzenie.

Tymczasem sumując dotychczasowe „sukcesy” ministra Macierewicza w modernizowaniu armii, nie sposób nie zgodzić się z opinią, iż powrót przedwojennych stopni wojskowych niczego nie usprawni. Będzie raczej czymś na kształt „pudrowania trupa”.

 

koduj24.pl

Zwykłe Człowieczeństwo

Zwykłe Człowieczeństwo

Czy w sporze o wartości, zasady i przyszłość górę weźmie Polactwo, czy jednak ostatecznie zwycięży Człowieczeństwo?

Sondażownie właśnie podały wyniki najnowszego badania opinii. Jak było do przewidzenia, bo ów trend umacnia się już od kilku dobrych miesięcy, partii aktualnie rządzącej znowu przybyło zwolenników. Do frakcji „zwykłych Polaków”, popierającej aktualną politykę państwa zapisało się już ponad 40 procent (niektórzy twierdzą, że nawet 45) polskiego społeczeństwa. I pewnie na tym się nie skończy.

Bo cóż – opozycja – jaka jest – każdy widzi i jeden Rafał Trzaskowski, nawet do spółki z młodzieżówką własnej i pokrewnych formacji, rewolucji w sondażach raczej nie uczyni. To po pierwsze. A po drugie… to, co się teraz dzieje, to niekoniecznie muszą być skutki niesprawiedliwie prowadzonej transformacji, zdrady elit czy jak tam jeszcze publicyści nie nazwą przyczyn tego zdumiewającego zjawiska.

Oportunizm to cecha wszystkich czasów i społeczeństwa. Większość przeciętnych obywateli zwykle prędzej czy później bierze stronę „silniejszego”. Kto nie pamięta PRL, niech nie wierzy w masowy protest społeczeństwa przeciwko powojennej władzy. Zawsze, aż do chwili kiedy o upadku bloku sowieckiego zdecydowała sytuacja międzynarodowa, była to sprawa garstki „warchołów”, których najgorliwiej potępiało wcale nie KC, ale ”zwykli Polacy”.

Bo kto płakał po Stalinie? Kto okładał kijami studentów z UW? Kto wznosił okrzyki na cześć władzy na Stadionie Dziesięciolecia i radośnie machał szturmówkami w pochodach pierwszomajowych? Kto wysyłał polskich Żydów „do Izraela” równie chętnie, jak niegdyś „na Madagaskar”? Kto obiecywał „pomożemy”?

No jak to kto? Wiadomo, że „zwykli Polacy”, teraz określający się chętnie mianem prawdziwych”! Większość Rodaków zawsze opowiadała się bowiem za aktualną władzą, z obojętnie jakiego nadania. Żeby tylko porządek był i spokój. Najlepiej święty. Oraz poszanowanie dla tradycji. I żeby nas szanowali, może dlatego, że (to pewnie genetyczne, albo co) mamy wielki narodowy problem z szacunkiem do siebie samych i siebie nawzajem. Owszem, powie ktoś, ale to czterdzieści procent.

A reszta to kto, w takim razie? Cóż – to ubeckie wdowy, wyjące lewactwo, pogrobowcy komunizmu, targowica, a też mordy zdradzieckie, czyli – generalnie – wszystkie wcielenia „gorszego sortu”. Oraz „milcząca większość”, czyli obywatele niezaangażowani w politykę.

Od kilku dni możemy – jednakże – zakładać, że to „zwykli ludzie”. Tacy, którzy wprawdzie nie pogardzą finansowym wsparciem na dzieci, chętnie przejdą na wcześniejsze emerytury i z wdzięcznością powitali zapowiedź likwidacji „śmieciówek”, ale wszelkie, jakie by nie były, tożsamościowe czy „plemienne” mity, totemy i narracje nie przesłaniają im uniwersalnych praw człowieka i podstawowych „zachodnich” wartości. To ci, co dostrzegając błędy i wypaczenia transformacji, są dumni z osiągnięć trzech minionych dekad i przynależności do UE. Tacy, co nie cierpią na kompleks ofiary i nie mają problemów z „obcymi” i resztą świata, co wcale nie oznacza, że marzą o meczecie przy każdej polskiej ulicy. To zaś – wedle obowiązujących u nas aktualnie standardów – normalne absolutnie nie jest.

Takich „zwykłych ludzi” coraz – skądinąd – mniej, bo podobna postawa się w aktualnych okolicznościach przyrody absolutnie nie opłaca. W najlepszym razie mandat dostać można za – jak się to mawiało za komuny – przejście przez ulicę w nieodpowiednim miejscu (które miejsce jest odpowiednie, decydował funkcjonariusz MO). „Zwykłych ludzi” znowu – jak za najgłębszej komuny – ścigają prokuratorzy. A kto rozsądny będzie się narażać na ciąganie po sądach za stawianie świeczek na placu Defilad.

Toteż – biorąc pod uwagę nieodległą wszak historię – trudno, doprawdy, przesądzać, czy w tym sporze o wszystko – wartości, zasady i przyszłość – między „zwykłym Polakiem” i „zwykłym Człowiekiem” górę weźmie Polactwo, czy jednak ostatecznie zwycięży Człowieczeństwo.

Bożena Chlabicz-Polak

koduj24.pl

Ostre słowa Biedronia w kwestii reformy sądownictwa. Prezydent Słupska przesadził?

fot. Łukasz Capar, źródło: UM Słupska

Robert Biedroń w ostatnich miesiącach robi oszałamiającą karierę. Prezydent Słupska pnie się do góry w sondażach i rankingach popularności. Otwartość, z jaką prowadzi swoją działalność publiczną, a także zarządza miastem przysporzyła mu wielu zwolenników. Biedroń jest wymieniany w gronie poważnych kontrkandydatów dla Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich 2020 roku.

 

Prezydent Słupska, podobnie jak zdecydowana większość polityków opozycji, nie pozostawił suchej nitki na planowej przez Prawo i Sprawiedliwość reformie sądownictwa. Tym razem jednak Biedroń posunął się jeszcze dalej, nie ograniczając się wyłącznie do krytyku proponowanych przez PiS rozwiązań prawnych.

W związku z kolejnym tragicznym samopodpaleniem się, które miało dziś miejsce przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie, Biedroń postanowił skomentować sytuację, porównując ją do lipcowych protestów, kiedy to Polacy w obronie sądów palili świeczki. Trzeba przyznać, że wypowiedź Biedronia należy do tych z gatunku mocnych. Trudno się zatem dziwić, że wywołała ona gwałtowną reakcję ze strony opinii publicznej.

Warto zaznaczyć, że na tym etapie brak jest dowodów, które wskazywałyby, że opisany powyżej akt samospalenia miał wymiar polityczny, podjęty w obronie sądownictwa lub w proteście przeciwko działaniom partii rządzącej.

Biedroń postanowił jednak uczynić z tego sprawę polityczną, opatrując swój wpis dobrze znanym #dobrazmiana. Analizując pierwsze reakcje internautów trzeba sobie jasno powiedzieć, że prezydent Słupska tym razem przeholował. Jego wypowiedź nie jest ani w dobrym tonie, ani specjalnie na miejscu, zaś próba zbijania kapitału politycznego na ludzkiej tragedii jest czymś, co charakteryzuje raczej obóz PiS (vide gra Smoleńskiem).

Prezydent Słupska jest na tyle doświadczonym politykiem, że powinien był wiedzieć lepiej. Co więcej, jego popularność wynika w dużej mierze z tego, że sam Biedroń raczej unikał do tej pory zniżania się do poziomu, zaprezentowanego w powyższym tweecie…

crowdmedia.pl

Piątek zdobył nagrodę Reporterów bez Granic

Tomasz Piątek, autor książki „Macierewicz i jego tajemnice” otrzymał nagrodę Organizacji Reporterzy bez Granic i francuskiej telewizja TV5-Monde.

Decyzję o nagrodzeniu Polaka ogłoszono podczas Światowego Forum Demokracji w Strasbourgu.

Tomasz Piątek był nominowany w kategorii dziennikarz. Nominację tłumaczono faktem, że autor książki o szefie MON może nawet na trzy lata trafić do więzienia. Wniosek w tej sprawie złożył Antoni Macierewicz.

W swojej książce Piątek opisuje stosunki Antoniego Macierewicza z rosyjskimi służbami wywiadowczymi. Organizatorzy konkursu dodają, że Piątek stał się celem ataków prorządowych mediów oraz kierowane są pod jego adresem groźby.

W dwóch pozostałych kategoriach – media i dziennikarstwo obywatelskie – nagrodzeni zostali: Medyascope – niezależne internetowa telewizja założona w 2015 roku przez tureckiego dziennikarza Ruşena Çakira oraz Soheil Arabi, irański fotograf, który został zatrzymany w listopadzie 2013 roku. Po kilkumiesięcznym procesie mężczyznę skazano na karę śmierci. Zdaniem sądu Soheil obrażał na Facebooku proroka Mahometa.

„MACIEREWICZ I JEGO TAJEMNICA”

Książka Tomasza Piątka pt. „Macierewicz i jego tajemnice” – jak wynika z informacji podawanych przez wydawcę – opisuje i dokumentuje m.in. „powiązania ministra z wybitnym gangsterem-finansistą Siemionem Mogilewiczem”, który – jak podano – „współpracuje z sowieckim/rosyjskim wywiadem wojskowym GRU, jak również z samym Władimirem Putinem”.

Pod koniec czerwca szef MON złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Tomasza Piątka. Wcześniej, politycy opozycji wezwali ministra obrony, aby wytłumaczył się z powiązań z b. współpracownikami SB oraz służb ZSRR i Rosji, które wymienia w swej książce Tomasz Piątek.

rp.pl

Trąd w Pałacu Prezydenckim

Andrzej Duda jest prekursorem – zarówno jest pierwszy w historii chrześcijaństwa i historii Polski. Najpierw jako pierwszy złamał Konstytucję RP i to wielokroć. A teraz na oczach zdumionej publiki złamał tajemnicę spowiedzi.

Spowiedź, jako prefreudowski akt dobrowolnego przyznania sie do win spełniał jeden zasadniczy cel, podporządkowania owieczek pasterzom. Na niektórych nakładane były ciężkie kary pokuty, ale tylko za ciężkie grzechy. W Średniowieczu jak ktoś się samobiczował, to można było założyć, że dokonał ciężkiego przewinienia.

Spowiednik jednak milczał na temat przestępstwa, choć mógł się uśmiechać pod nosem. Przy czym kler był na usługach władcy, sojusz ołtarza i tronu był nierównoważną kohabitacją. Wiara służyła dla władcy tym, iż go namaszczała do końca jego dni, kadencja bowiem kończyła się wraz z zejściem.

Rewolucja Francuska ten duumwirat władzy twardej i miękkiej (realnej i jakoby duchowej) odesłała do lamusa, kadencyjność do końca życia zastąpiona została wybieraniem na określony czas. Nazywamy to demokracją, bo kler nie namaszczał już jednego wybranego, ale całe wskazywało społeczeństwo, cały naród poprzez akt wyboru – namaszczania przy urnie wyborczej.

Klerem stali się wszyscy, którzy mieli prawa wyborcze. Od tego czasu mamy nowoczesność, a miniony czas nazywamy skamieliną, Średniowieczem, historią, skansenem – ancien régime’m (stare czasy). Reżim jako nieokreslony czas został wydalony z demokracji.

Tak postąpiono na całym „bożym” świecie, także i w Polsce, ale że należymy do nacji popapranych, dziwnych, nienowoczesnych, obraliśmy powrót do ancien régime’u.

Oto Andrzej Duda spotyka się z władcą imperium medialnego o. Tadeuszem Rydzkiem i jeszcze jednym gościem w sutannie – i na oczach i uszach wszystkich składa hołd i publicznie spowiada się z przewin politycznych, kaja się. Udziela jakoby wywiadu, co jest bzdurą, bo wywiad przeprowadza dziennikarz niezaleznych mediów, a nie faceci w habitach.

Duda podczas hołdu najpierw oddał „co boskie Bogu”. Wróć: oddał „co rydzykowate Rydzykowi”. Zapewnił, że dzień święty – niedziela ma być wolna od pracy, czyli owieczki mają uprawiać wartości rodzinne, a nie latać po supermarketach i czuć się wolnymi, mają zaiwaniać do Kościoła i wspierać funkcjonariuszy wiary w ich posłudze mniemanemu Bogowi, który trzeba nazwać niebytem, bo nikt nie ma z nim kontaktu fizycznego.

Duda oddał Rydzykowi inną nieswoją wolność – wolność kobiet decydowania o swojej macicy – zapewnił, iż będzie jest zwolennikiem zakazu całkowitego aborcji, przepisy dotyczące aborcji eugenicznej muszą być bardziej restrykcyjne.

Duda nie zdążył przejść do swoich win politycznych, gdy Rydzyk wtrącił swoje trzy grosze. Mianowicie owieczka Jarosław Gowin zajmując się reformą szkonictwa wyższego niezbyt sowicie wspomaga uczelnię redemptorysty w Toruniu. Gowin to pewnie usłyszał i poprawi się.

Ponarzekał Duda na rząd, czytaj: na Jarosława Kaczyńskiego, w kwestii reformy sądownictwa. Oni chcą niezależność sądownictwa wziąć dla siebie, a Duda też chciałby mieć kawałek tej niezależności na własność.

W każdym razie po raz pierwszy na świecie mieliśmy do czynienia ze spektaklem złamania tajemnicy spowiedzi. Coś takiego nie do pomyślenia w żadnym kraju, aby władza kajała się przed klerem. Ktoś powie, że w Średniowieczu nie było telewizji, to nie wiemy, czy Władysław Jagieło przed prymasem nie usprawiedliwiałby się z zabicia Krzyżaka Ulryka von Jungingena.

Oczywiście żartuję. Kler w historii Polski nigdy nie panoszył się, jak dzisiaj. W ogóle ani w Europie, ani na świecie nie jest tak widoczny w życiu publicznym. Jest sprowadzony do wymiarów, na które zasługuje konfesja, do prywatności, to ma być kontakt z drugim wierzącym człowiekiem, a nie kontakt z rządzącymi (wyjąwszy kilka krajów muzułmanskich)

Obskurantyzm Dudy jest porażający i to porażenie zostanie za pomocą prawa przerzucone na cały naród. Porażenie zakłamaniem, dewocją, nienowoczesnością, sojuszem Rydzyka z rządzącym PiS. Nazwa tego spektaklu sama się nasuwa poprzez odwołanie do sztuki Ugo Bettiego – „Trąd w Pałacu Prezydenckim”.

Publiczna spowiedź prezydenta Dudy. Zaskakujący wywiad u ojca Rydzyka

Nie od dziś wiadomo, że ci politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, którzy dobrze żyją z najbardziej przedsiębiorczym redemptorystą i biznesmenem w Polsce, czyli ojcem Tadeuszem Rydzykiem mogą się nie martwić o swoją przyszłość. Nikt nie mówi o wywaleniu z rządu ministra Jana Szyszki nie dlatego, że jest świetnym ministrem środowiska (jest w mojej ocenie jednym z najgorszych w historii), ale właśnie dlatego, że jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi ojca dyrektora z Torunia.

Nic więc dziwnego, że na urodzinach zakonnika co roku jest cała śmietanka rządząca Polską, a wycieczki do Torunia po wsparcie i „błogosławieństwo” od Rydzyka są niemal tak częste jak wizyty na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Znajdujący się ostatnio pod ostrzałem dwóch bardzo blisko związanych z zakonnikiem Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro prezydent postanowił zatem odwiedzić redemptorystę i dokonać swego rodzaju publicznej, emitowanej live spowiedzi przed widzami Telewizji Trwam.

Formalnie spowiedź miała formę wywiadu, jednak przede wszystkim chodziło o to, by prezydent wyspowiadał się ze swoich grzechów przeciwko dobrej zmianie oraz najlepiej złożył odpowiednia ofiarę zakonnikowi, który może (choć nie musi) odpuścić mu publicznie winy. Tym bardziej, że już na początku wywiadu z ust ojca Dyrektora padły słowa krytyki pod adresem wicepremiera Gowina, który zajmując się reformą szkolnictwa wyższego nie chce odpowiednio sowicie wspomóc uczelni w Toruniu. A przecież ofiary i wsparcie „co łaska” zawsze są tam mile widziane.

Sam wywiad dotyczył oczywiście kluczowych z punktu widzenia kościoła spraw czyli zakazu handlu w niedzielę – Duda potwierdził, że trzeba zakazać, zmian w przepisach antyaborcyjnych – Duda potwierdził, że trzeba zaostrzyć i oczywiście kwestii reformy sądów. Tutaj już prezydent nie był taki jednoznaczny w swojej wypowiedzi. Owszem przyznał się do grzechu, jakim jest spowolnienie procesu usprawniania sądownictwa, jednak nie uważa, by był jedynym winnym. Owszem jego weta zahamowały wprowadzanie zmian ale przecież Ziobro też jest winny, bo mógł swoje ustawy po pierwsze z nim skonsultować, a po drugie złożyć je już dwa lata wcześniej, zaraz po objęciu funkcji. Obwinił też ministra sprawiedliwości, że chciał zbyt dużo władzy dla siebie, co sprawiło, że ludzie masowo wyszli na ulice. On natomiast z racji pełnionej funkcji prezydenta wszystkich Polaków nie mógł tego głosu zignorować. Uważa też, że dziś to od PiS zależy czy ustawy wejdą w życie czy wylądują w koszu. Dziś bowiem głównym problemem jest opór partii rządzącej by nie samodzielnie przejąć władzę nad KRS.

 Ja mówię: dlaczego robicie tak, że idziecie w całkowicie monopartyjny wybór? Nie powinno tak być. W KRS powinni być ludzie czy wskazani przez różne ugrupowania. Po to, żeby była tam multipartyjność, żeby nie było tego wrażenia, że jeżeli dokonuje się wyboru sędziów do KRS w Sejmie, to że to jest wybór jednopartyjny. Ludzie powinni mieć poczucie, że to wybór szeroki i o to mi chodziło. Tu jest cała istota. Jestem przekonany że PiS powinno mieć dzisiaj możliwość wyboru większości sędziów do KRS, bo ma większość – mówił prezydent Duda.

Podkreślił też dobrą wolę i chęć szybkiego zamknięcia sprawy, o czym mówił już dziś rano jego minister, zrzucając jednocześnie winę na opieszałość strony rządowej.

Czy prezydent Duda otrzymał rozgrzeszenie, tego nie wiemy. Jestem jednak dziwnie pewien, że w najbliższych dniach na podobną publiczną spowiedź u ojca Rydzyka umówi się minister Ziobro.

crowdmedia.pl

Petru: Jesteśmy przygotowani na wszelkie warianty jeżeli chodzi o zmiany ordynacji wyborczej

Petru: Jesteśmy przygotowani na wszelkie warianty jeżeli chodzi o zmiany ordynacji wyborczej

– To, co nas wszystkich łączy, to w samorządzie decentralizacja, czyi żeby wladza była blisko lokalnej społeczności. Jesteśmy przeciwko centralizacji. Wartości europejskie, bo tylko Polska silna w Europie może budować perspektywę dobrego życia mieszkańcow i oczywiście poszanowanie prawa i Konstytucji. To spólny mianownik, który nas łączy ponad podziałami. 11 listopada o 12:00 będziemy na pl. Zamkowym, gdzie KOD organizuje demonstrację proniepodległościową – stwierdził Ryszard Petru na konferencji opozycji w Sejmie.

– Jesteśmy przygotowani na wszelkie warianty jeżeli chodzi o zmiany ordynacji wyborczej – mówił dalej lider Nowoczesnej. Jak podkreślał, docelowo opozycja będzie szukać wspólnych kandydatów tak by wszędzie wygrać.

 

PAD: Są różnice zdań między mną a szefem MON i są pewne elementy, które mnie niepokoją

– Czy są jakieś zastrzeżenia z mojej strony jako zwierzchnika Sił Zbrojnych i czy są jakieś powiedzmy różnice zdań pomiędzy mną a ministrem obrony? Tak, są i są pewne elementy, które mnie niepokoją. Chciałbym polityki bardziej zaplanowanej, chociażby kadrowej. Chciałbym żebyśmy jednak działali według pewnej planu, żeby nominacja generalska była nominacją przemyślaną, która nie jest nagrodą. To zobowiązanie – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam.

 

PAD: Mam niestety ten problem, że PiS ostatnio nie bardzo się kwapiło do prac ws. sądów

– Chciałbym żeby te prace jak najszybciej się zakończyły. Mnie jako prezydentowi ogromnie zależy. Mam niestety ten problem, że PiS ostatnio nie bardzo się kwapiło do prac, bo 4 dni czekaliśmy aż się pojawi… – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam. Jak dodał, z jego strony jest na pewno dobra wola.

 

PAD: Dlaczego robicie tak, że idziecie w całkowicie monopartyjny wybór? W KRS powinna być multipartyjność

– Ja mówię: dlaczego robicie tak, że idziecie w całkowicie monopartyjny wybór? Nie powinno tak być. W KRS powinni być ludzie czy wskazani przez różne ugrupowania. Po to, żeby była tam multipartyjność, żeby nie było tego wrażenia, że jeżeli dokonuje się wyboru sędziów do KRS w Sejmie, to że to jest wybór jednopartyjny. Ludzie powinni mieć poczucie, że to wybór szeroki i o to mi chodziło. Tu jest cała istota. Jestem przekonany że PiS powinno mieć dzisiaj możliwość wyboru większości sędziów do KRS, bo ma większość – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam. Wcześniej prezydent zauważył, że w obecnej KRS też zasiada opozycja i tak było również w przeszłości.

Jak stwierdził, jeżeli opozycja nie będzie chciała wziąć udziału w wyborze KRS, to nastąpi to bez ich udziału, ale jeżeli będą chcieli się włączyć, to będą mieć takie prawo.

 

PAD: Jestem przekonany, że jeżeli tylko PiS będzie chciało żeby reforma sądów była, to ona będzie

– Jestem przekonany, że jeżeli tylko PiS będzie chciało żeby reforma była, to ona będzie. O tym mogę zapewnić. Bardzo dobra dla Polski przede wszystkim – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam.

 

PAD o asesorach: Gdyby PiS i MS nie zwlekało dwa lata z przygotowaniem ustawy, to też by do tego nie doszło

– To być może nieco odmienne spojrzenia wynikające także z roli, jaką się sprawuje. Większość parlamentarna ma pewną rolę, to partia polityczna, która ma swój program i swoją wizję, ma do niej prawo, ale prezydent jest prezydentem RP. W związku z czym musi patrzeć na różne punkty widzenia, jakie w Polsce są reprezentowane, choć oczywiście mam swoje przekonania i mogę powiedzieć, że mam problemy z KRS od samego początku. One wynikały z odmiennego punktu widzenia jeżeli chodzi o to, kto powinien być sędzią i jakie są obowiązki człowieka, który wykonuje służbę sędziego – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam. Jak mówił dalej, na początku kadencji odrzucił 10 kandydatur sędziowskich przysłanych przez KRS.

– Ten konflikt mój z KRS cały czas trwa, bo ja bardzo wiele wątpliwości w międzyczasie zgłosiłem co do różnych decyzji, które KRS podejmuje. No i dzisiaj ta decyzja z zeszłego tygodnia dot. młodych ludzi, asesorów, absolutnie skandaliczna, bo pamiętajmy – dodał.

Na stwierdzenie, że mówią, że gdyby nie było weta, to nie byłoby tej sytuacji z asesorami, PAD odpowiedział: – Gdyby PiS i Ministerstwo Sprawiedliwości nie zwlekało dwa lata z przygotowaniem ustawy, to też by do tego nie doszło.

Jak zauważył, 500+ udało się przeprowadzić w 5 miesięcy, to gdyby ta sprawa była uważana za super ważną, to też by była szybciej przeprowadzona.

„Prawie 2 lata trwało przygotowywanie tych ustaw. Ja jako prezydent podniosłem kilka kwestii, które były nie do przyjęcia i wobec których protestowały ogromne rzesze moich rodaków. Ludzie wychodzili na ulice i byli zaniepokojeni wzrostem władzy prokuratora generalnego i paroma innymi kwestiami, brakiem jakichkolwiek kryteriów de facto weryfikacji sędziów, monopartyjnym sposobem wyboru KRS, co nie służyło samej KRS i w ogóle wymiarowi sprawiedliwości”

 

PAD o aborcji eugenicznej: Zdecydowanie przepisy muszą być bardziej restrykcyjne

– Tak, oczywiście. Zdecydowanie uważam że ten wyjątek od zakazu aborcji w Polsce spowodowany wadami płodu jest absolutnie nadużywany i tutaj trzeba wprowadzić zdecydowanie twardsze rozwiązania prawne. Tutaj zdecydowanie przepisy muszą być bardziej restrykcyjne – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam.

 

PAD w TV Trwam: Jestem za tym, aby niedziela była dniem wolnym od pracy

– Społeczeństwo polskie jest bardzo uporządkowanie. Tu dwa elementy mają istotne znaczenie – kwestia wiary i tego, jakie są przykazania, więc niedziela jest dniem ważnym, ale z drugiej strony, ten nakaz jest wskazaniem, aby ten czas poświęcić rodzinie, najbliższym, być razem. Tu jest ta druga cześć (…) Jeżeli zbierzemy te dwa składniki, to nie mamy wątpliwości, że ta niedziela powinna być dniem wolnym. Jestem za tym, aby [niedziela] była dniem wolnym od pracy – stwierdził prezydent Andrzej Duda w TV Trwam.

300polityka.pl

STAN GRY: Sroczyński: Opozycja sama nie wierzy w autorytaryzm PiS, Karnowski: Lista dyktujących nie jest długa i obejmuje dwa nazwiska, Karnkowski: Nowy Komorowski

— JAN ŚPIEWAK O SWOJEJ KSIĄŻCE O AFERZE REPRYWATYZACYJNEJ: „Mam przyjemność podzielić się z wami nowiną: już za niecałe dwa tygodnie ukaże się moja książka o kulisach wybuchu afery reprywatyzacyjnej pt. „Ukradzione Miasto”. Wczoraj poszła do druku. Przedstawia wiele nowych faktów. Kilka osób w naszym mieście ma powody do niepokoju. Już niedługo więcej szczegółów”. https://www.facebook.com/JanDawidSpiewak/posts/1714802731871285

— 300LIVE:
Kamiński: Komorowski oddał kampanię w ręce ludzi Schetyny. Mam nadzieję, że Warszawa nie będzie powtórką tego scenariusza
Mucha: Będę dziś rozmawiał z Piotrowiczem i będę go prosił, by nastąpiło zdynamizowanie prac
Mucha: Tydzień zajęło nam umówienie spotkania z Piotrowiczem
Schetyna: Zgłoszę Kopacz na stanowisko wiceprzewodniczącej partii
Schetyna zapowiada rekonstrukcję gabinetu cieni
Schetyna: Jestem przeciw ustawie o likwidacji zmiany czasu
Rabiej: Błędem jest wystawienie w Warszawie kogokolwiek kto reprezentuje Platformę
Rabiej: Nie wycofam swojej kandydatury i nie poprę Trzaskowskiego w tych wyborach
Polityczny plan wtorku: rozmowy opozycji, rząd o CPK, spotkanie Szydło z prezydentem Iraku
http://300polityka.pl/live/2017/11/07

— POLSKA SŁABNIE W OCZACH ŁUKASZENKI, NIE BRONI BIEŁSATU – Andrzej Poczobut w GW: “Jeżeli Polska chce, by na Białorusi traktowano ją poważnie i liczono się z jej zdaniem, musi bronić swojej telewizji, a nie milcząco godzić się na przejmowanie jej mienia. W przeciwnym wypadku już niebawem Łukaszenka zacznie rozmawiać z Warszawą z pozycji siły”. http://wyborcza.pl/7,75399,22611332,polska-slabnie-w-oczach-lukaszenki-bialoruski-prezydent-niedlugo.html

— MAJCHROWSKI ODDAŁ MIASTO DEWELOPEROM – jedynka Dziennika Polskiego.

— NOWA TWARZ PO – GENERAŁ JANICKI NA JEDYNCE GPC:

— SKOMPROMITOWANY GENERAŁ W PO – FAKT.

— NIE PAMIĘTAM TAKIEGO “WZMOCNIENIA” OD CZASÓW GDY RUCH PALIKOTA WZMOCNIŁ TYMOCHOWICZ – Mirosław Skowron w SE: “Platforma Obywatelska ogłosiła, że wzmacnia się personalnie. Działaczem PO został generał Marian Janicki. Przyznam, że nie pamiętam takiego „wzmocnienia” partii od czasów, w których działaczem Ruchu Palikota został Piotr Tymochowicz. (…) Teraz na miejscu Trzaskowskiego zacząłbym się oglądać za siebie, czy za jego ochronę nie odpowiada jego nowy, partyjny towarzysz Janicki”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/miroslaw-skowron-boze-chron-platforme_1026248.html

— KONIEC DEMOKRACJI I AUTORYTARYZM TO HASŁA W KTÓRE LIDERZY OPOZYCJI SAMI NIE WIERZĄ – GRZEGORZ SROCZYŃSKI: “Co prawda wszystkie powyższe cytaty pochodzą z ich wypowiedzi z ostatnich dwóch lat, ale dziś wreszcie wiemy, że oni w to kompletnie nie wierzą. To były tylko bajeczki dla naiwnych koderów, żeby pokornie maszerowali, krzyczeli „zjednoczona opozycja” i robili obu panom klakę. Zerwanie negocjacji Platformy i Nowoczesnej o koalicji w wyborach samorządowych, wystawienie przez PO Rafała Trzaskowskiego na prezydenta Warszawy to koniec złudzeń, że cokolwiek w tej paplaninie jest na serio. Bo jeśli codziennie od rana do nocy w TVN24 politycy obu partii zalewają nas moralną paniką, zawodzą o „końcu polskiej wolności”, jeśli w manifestach, na partyjnych kongresach i wiecach grzmią o powrocie cenzury, porównują Kaczyńskiego do Stalina albo Hitlera (tyle że gorszego), a potem nie są w stanie się dogadać i przeciwko „Hitlerowi” wystawić wspólnego kandydata, to mamy do czynienia z czystym cynizmem”.

— W NIEPEWNYCH CZASACH GWAŁTOWNYCH ZMIAN WYBORCÓW POCIĄGA SKUTECZNOŚĆ – DALEJ SROCZYŃSKI: “W czasach niepewnych, w czasach gwałtownych zmian – a taki jest dzisiejszy świat – wyborców w politykach najbardziej pociąga skuteczność. Dlatego tak łatwo zwyciężają partie obiecujące porządek i wzięcie za mordę. Opozycja musi pokazać, że jest skuteczna. Że potrafi coś zrobić porządnie, na poważnie, od A do Z, na przykład dogadać się w sprawie wyborów samorządowych, a potem parlamentarnych. I nie chodzi tu o Wielką Zjednoczoną Opozycję – bezideowy worek, w którym byliby Zandberg razem z Petru i Gronkiewicz-Waltz. To byłby idealny przeciwnik dla Kaczyńskiego”.

— POTRZEBNE SĄ DWA BLOKI – KONKLUDUJE SROCZYŃSKI: “Potrzebne są dwa czytelne bloki – liberalny i lewicowy – które przestaną wreszcie zajmować się Kaczyńskim, a zaczną ostro dyskutować o wizji Polski po Kaczyńskim. A potem wystawią w wyborach dwie czytelne listy”. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22609450,pis-to-normalna-partia-nic-zlego-sie-nie-dzieje-schetyna.html

— MICHAŁ KARNOWSKI O LIŚCIE POLITYKÓW PRAWICOWYCH DYKTUJĄCYCH NEWSWEEKOWI: “Ach, te doniesienia „Newsweeka” z życia Prawa i Sprawiedliwości. Tyleż doniesienia co przełożone na papier notatki, dyktowane przez konkretnych polityków załatwiających tą drogą swoje interesy. Lista dyktujących nie jest długa i obejmuje dwa nazwiska. W kuluarach trwa dyskusja, czy donoszą obaj, czy też tylko jeden, a drugi jest krzywdzony zarzutem niesłusznie”.

— KARNOWSKI PRZYPOMINA, ŻE PIERWSZE DONIESIENIA O WYMIANIE PREMIERA UKAZAŁY SIĘ NA ŁAMACH SIECI: “Autor skrupulatnie pomija też fakt, że to na łamach „Sieci” ukazało się pierwsze doniesienie o możliwej wymianie premiera (w rubryce Mazurek/Zalewski), a każdy z naszych autorów pisze to, co uważa za stosowne. Bo media prawicowe – na tle kreślonych wzdłuż ideologicznej linijki mediów lewicowych – są arcypluralistyczne”. https://wpolityce.pl/m/polityka/365787-zapachnialo-przeszloscia-konkretnie-rokiem-2010-ym-i-pozniejszymi-tak-trudnymi-dla-prawicy-latami

— SPISKOWCY U KUKIZA CHCĄ ODWOŁANIA TYSZKI – Agnieszka Burzyńska w Fakcie: “Spiskowcy od kilku dni sondowali możliwość odwołania Tyszki. Wicemarszałek ma sporo wrogów wewnątrz klubu więc scenariusz pozbawienia go marszałkowskiego gabinetu i apanaży jest bardzo realny. (…) Jeśli narodowcy przeforsują odwołanie Tyszki, z klubu mogą odejść osoby związane z frakcją zwaną „wolnościową”. Jeśli z kolei przegrają, dostaną pretekst, by opuścić Kukiza i zasilić poselskie koło „Wolni i Solidarni” kierowane przez Kornela Morawieckiego (76 l.). Jak zachowa się sam Kukiz? Czy będzie bronił wicemarszałka Tyszki? – Ostatnio trudno się dogadać z przewodniczącym – mówi jeden z posłów Kukiz’15. Z naszych ustaleń wynika, że akcją rozbijania klubu Kukiz’15 dowodzi Krzysztof Tenerowicz (37 l.), który jest człowiekiem Zbigniewa Ziobry (47 l.)” http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/bunt-w-klubie-pawla-kukiza-poslowie-groza-odejsciem/bnzldsz

— OPOZYCJA SPRÓBUJE JESZCZE RAZ – Agata Kondzińska i Iwona Szpala w GW: “Traktujemy to jako falstart – tak o zgłoszeniu Trzaskowskiego mówi polityk Nowoczesnej. – Jednocześnie jeśli PO myśli poważnie o porozumieniu na wybory samorządowe, musi przyjść do nas z konkretną propozycją, jak ta współpraca ma właściwie wyglądać”. http://wyborcza.pl/7,75398,22612101,opozycja-sprobuje-jeszcze-raz.html

— W RATUSZU TRZEBA MOCNO PRZEWIETRZYĆ KADRY – MÓWIŁ TRZASKOWSKI KUŹNIAROWI: https://www.google.pl/amp/wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/rafal-trzaskowski-trzeba-bedzie-przewietrzyc-kadry/q8yfkbg.amp

— HGW WATCH ZNÓW AKTYWNY, WEŹMIE SIĘ ZA TRZASKOWSKIEGO? “Był zagorzałym krytykiem Hanny Gronkiewicz-Waltz. Punktował jej potknięcia i rozliczał z obietnic. Wszystko opisywał na blogu hgw-watch.pl, który szybko stał się najpopularniejszym watchdogiem w Polsce. Zniknął, twierdząc, że i tak „nie ma perspektywy na zmianę władzy”. Michał Pretm znów jest aktywny. Czyżby szykował kolejny projekt?” https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,hgw-watch-znow-aktywny-br-wezmie-sie-za-trzaskowskiego,245523.html

— NOWY KOMOROWSKI – O RAFALE TRZASKOWSKIM  pisze w GPC Krzysztof Karnkowski: “Jest też chwilami bulwersująca, chwilami zaś zwyczajnie ośmieszająca kampania sprzed kilku lat, zorganizo- wana pod hasłem „Dla Rafała”. Samo hasło mówi wiele – to sympatycy mają pracować dla kandydata (wówczas na posła), nie poseł dla swoich wyborców. W jednym z  filmów tej kampanii widzimy człowieka (powstańca? partyzanta?) ginącego z okrzykiem „Za Rafała!”, w innym Grzegorz Turnau próbuje złożyć wyborczą piosenkę, w której nazwisko „Trzaskowski” rymuje się z „obywatel półboski”. Jeśli i tym razem młody polityk uderzy w podobne tony, po kampanii zdobyć może kolejny rym do kolekcji – „Nowy Komorowski”. Warszawski elektorat jest jednak nieprzewidywalny, zadowolonych i zainteresowanych dalszymi rządami układu w mieście jest tu bardzo wielu i, choć nie brzmi to optymistycznie, wszystkie wymienione czyn- niki nie pozwalają jeszcze konkurencji spać spokojnie”.

— KARNKOWSKI O POTRZEBIE ZDOBYCIA PRZEZ PRAWICĘ NOWEGO ELEKTORATU: “Zarówno w wypadku wyborów warszawskich, jak i ogólnopolskich przed Zjednoczoną Prawicą stoi to samo wyzwanie – zdobycie nowego elektoratu, jak mówił premier Gowin, „poszerzenie obozu”. W Warszawie warto go szukać wśród niechodzących na wybory, lecz widzących, co się dzieje w stolicy. W skali kraju również wśród elektoratu antysystemowego. I, co najważniejsze, jest to do zrobienia”. http://gpcodziennie.pl/72682-wyprawaponoweglosy.html

— RABIEJ BYŁBY TRUDNIEJSZY DLA PIS – mówi Jacek Sasin w rozmowie z jackiem Niznkiewiczem w RZ: “Rabiej byłby trudniejszym kandydatem dla PiS, bo nie odpowiadał za prezydenturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak Rafał Trzaskowski”.

— PREMIER POZOSTANIE NA STANOWISKU – deklaruje Sasin w RZ: “Pani premier zostanie na stanowisku. Po 16 listopada pani premier ogłosi efekt naszej rekonstrukcji”.

— ZACZĘŁO SIĘ WSKAZYWANIE NOWYCH LUDZI NA MIEJSCE SKOMPROMITOWANYCH, ŻEBY ZACHOWAĆ STATUS QUO – Ryszard Kapuściński w GPC: “Dlatego już zaczęto wskazywać nowych ludzi na miejsce tych skompromitowanych lub tych, którzy za chwilę usłyszą zarzuty prokuratorskie. To będą ludzie, którzy zagwarantują dotychczasowe status quo i dają gwarancję nienaruszalności istniejących ma jnych układów. To za nimi pójdą pieniądze, a sprzyjać im będą przekupne media. Dlatego niech nikt się nie dziwi, że kandydatem Platformy Obywatelskiej na prezydenta m.st. Warszawy jest Rafał Trzaskowski”. http://gpcodziennie.pl/72715-casustrzaskowskiego.html

— KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA: PO MUSI BRONIĆ DOROBKU PANI PREZYDENT – pisze w GW: “Platforma ma za zadanie obronę dorobku pani prezydent, bo to również obrona jej samej. PO już jest w narożniku, bo PiS skutecznie wypromował przekaz o ośmiu latach rządów Platformy i Donalda Tuska, które doprowadziły kraj niemal na skraj przepaści. To była największa porażka Platformy, która z pewnym wstydem i z dużą dozą niepewności odpowiadała na krytykę jej ośmioletnich rządów. Dziś już nie może sobie na to pozwolić, bo przegra”. http://wyborcza.pl/7,75968,22611285,po-musi-bronic-dorobku-pani-prezydent.html

— KTO BLOKUJE – GPC O NOMINACJACH I DUDZIE – jak pisze Igor Szczęsnowicz:“O opóźnionych nominacjach generalskich słyszymy jednak od kilku miesięcy. Ale kto by tam śmiał podważać prawdziwość słów prezydenckiego rzecznika. Skoro pan prezydent nie blokuje, to kto? Rozumując logicznie: wynika z tego, że blokującym nominacje jest Paweł Soloch. Jednak nieśmiało chciałbym przypomnieć, że zarówno Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, jak i jego szef nie są tak zupełnie niezależni od głowy państwa”. http://gpcodziennie.pl/72716-ktoblokuje.html

— PIS Z DUDĄ BARDZO DALEKO OD OK – Agata Kondzińska, Paweł Wroński w GW: “Przełomowe miało być spotkanie piątkowe, ale do zgody nie doszło. – Planowaliśmy, że rozmowy się zakończą – relacjonuje Piotrowicz w rozmowie z wPolsce.pl. I dodaje, że gdyby tak się stało, to już w tym tygodniu projektami ustaw mógłby się zająć Sejm. W Pałacu na takie doniesienia wzruszają ramionami i wytykają, że to raczej PiS nie spieszy się ze zmianami. Wspominają, że na piątkowe spotkanie Piotrowicz przyjechał do Pałacu spóźniony 40 minut, bo w tym czasie udzielał wywiadów”. http://wyborcza.pl/7,75398,22612118,pis-z-duda-bardzo-daleko-od-ok.html

— NIEDZIEL NIE ODPUŚCIMY – PIOTR DUDA DLA NASZEGO DZIENNIKA: “Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, przypomina w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że będąc w opozycji, Prawo i Sprawiedliwość domagało się zakazu handlu we wszystkie niedziele. Co więcej, złożyło nawet projekt ustawy w tej sprawie z doskonałym uzasadnieniem. A przed wyborami w 2015 r. ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego obiecywało, że jak zdobędzie władzę, to takie przepisy wejdą w życie. – W sprawie niedziel mieliśmy w kampanii wyborczej jasną deklarację i czujemy się w tej kwestii oszukani – zaznacza Piotr Duda. – Dla nas to tak samo ważne jak wiek emerytalny. I tak samo jak wieku emerytalnego handlu w niedzielę nie odpuścimy – stwierdza przewodniczący”. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/191145,niedziel-nie-odpuscimy.html

— GOWIN ŻEBY BYĆ WIARYGODNY MUSI ODNIEŚĆ JAKIEŚ SUKCESY – Michał Szułdrzyński w RZ: “Ale na dłuższą metę samo mieszanie wicepremierowi nie wystarczy. By był wiarygodny jako bardziej umiarkowane skrzydło Zjednoczonej Prawicy, musi osiągnąć jakieś sukcesy. Wyborcy nie zagłosują bowiem na tych, którzy nie mają w PiS nic do powiedzenia. Jeśli więc w kilku sprawach Gowinowi uda się powstrzymać radykalne działania PiS, to jego projekt może przynieść sukces. Wówczas umiarkowany wyborca będzie chciał na niego oddać swój głos, by wzmocnić umiarkowane i konserwatywne skrzydło prawicy”.

300polityka.pl

Nie będzie kontrmiesięcznicy. 10 listopada Obywatele RP będą przed PKiN

Obywatele RP przed PKiN. W obu znaczeniach tego słowa

Obywatele RP mogą zorganizować największą manifestację w hołdzie Piotrowi Szczęsnemu. Przed mediami stoi kolejne wielkie zadanie – zrozumieć ich decyzję.

Fragmenty listu Piotra Szczęsnego, wyświetlane na elewacji PKiN

WILK/Polityka

Fragmenty listu Piotra Szczęsnego, wyświetlane na elewacji PKiN

Nie ma wątpliwości, że wszyscy komentatorzy polityczni zainteresują się faktem, że 10 listopada Obywatele RP nie przyjdą na Krakowskie Przedmieście, a przed Pałac Kultury. Przyjdą tam, gdzie 19 października 2017 r. aktu samospalenia dokonał Szary Człowiek, bo „jego samotny protest i jego śmierć dotyczą nas bezpośrednio i bardzo boleśnie”.

W dzisiejszym oświadczeniu Obywatele RP wyjaśniają szczegółowo swoją, z pewnością dla niektórych zaskakującą, decyzję. „Piotr Szczęsny napisał »obudźcie się«. Temu właśnie miało służyć samospalenie. Powściągliwość mediów, które dramatowi towarzyszyły milczeniem, być może bezmyślnie pomylonym z zadumą; plugawe, prostackie i okrutne szyderstwa rządzących; obojętna nieświadomość opinii publicznej – taka nie tylko jest przerażająco smutna reakcja na dramat, ale również jedna z jego najgłębszych przyczyn. To właśnie z obojętności na zło miały nas wyrwać płomienie” – czytamy w tym piśmie.

I dalej: „Piotr Szczęsny apelował, byśmy wśród wyborców PiS, a więc także wśród uczestników smoleńskiego »marszu pamięci«, widzieli braci, siostry, rodziców i sąsiadów. Tej prostej zasadzie my, Obywatele RP, byliśmy wierni zawsze, zawsze też respektując człowiecze, polityczne i religijne prawa naszych politycznych przeciwników. Wiemy jednak z bogatych doświadczeń, że listu Piotra Szczęsnego oni nie zechcą wysłuchać. Niech wobec tego nasza nieobecność – demonstracyjna w świetle dotychczasowej historii protestu – zwróci ich uwagę na jego istnienie, powagę i zawarte w nim wartości. Nie krzyczmy więc tego dnia »mordercy!«, choć Piotr Szczęsny pisał, że jego krew plami ręce tej władzy. Sprawmy zamiast tego, żeby dotarł do tych ludzi najgłębszy sens jego przesłania”.

Pod Pałacem Kultury manifestacja Obywateli RP ma przebiegać w wyciszeniu i milczeniu. Ale mimo tych planów nie do końca wiadomo, czego się spodziewać ze strony policji, bo grupa zapowiedziała, że nie zamierza w żaden sposób legalizować zgromadzenia na placu Defilad. Nie wiadomo także, jak decyzja Obywateli RP zostanie skomentowana przez dziennikarzy. Ale z ich wsparciem tej grupie może się udać zorganizować największą jak dotychczas manifestację w hołdzie Szaremu Człowiekowi.

Nie ma już blokady mediów

Obywatele RP zwracają w swoim oświadczeniu uwagę na wiele wątków towarzyszących dramatowi, jaki wydarzył się przed PKiN, w tym ten dotyczący powściągliwości i milczenia mediów przez niemal tydzień od samospalenia pana Piotra. Sami jednak przez kilka pierwszych dni milczeli – list Szarego Człowieka został na ich stronie opublikowany dopiero 22 października.

Trzeba tu zaznaczyć, że niemal wszystkie tytuły i stacje, poza niezależnym portalem OKO.press, pisały o sprawie skromnie lub wcale. Częściowo wynikało to z prośby rodziny pana Piotra, a częściowo – zapewne – z chęci nierozdmuchiwania całej historii mającej wiele wątków, od politycznych przez społeczne, aż po zdrowotne (p. Piotr cierpiał na depresję). I dopiero akcje działaczy ruchów oddolnych, w tym także tych związanych z Obywatelami RP, wyrwały samospalenie, skrajny przecież w swej formie protest pojedynczego człowieka, z tego „medialnego niebytu”.

Dziesiątki tysięcy rozdanych kopii politycznego listu Szarego Człowieka, setki cytatów malowanych na chodnikach, zaangażowanie zwykłych ludzi – zarówno w Warszawie, jak i poza nią – sprawiły, że „temat” wrócił na prasowe łamy. Po śmierci Piotra Szczęsnego (29 października) już szerzej komentowano samo wydarzenie i słowa z pozostawionego przez niego listu. Zauważono także innych ludzi „bez nazwisk”, tych, którzy działali oddolnie, by akt samospalenia i znaczące dla nich przesłanie nie zostały zapomniane.

W świetle fleszy

Prasa pojawia się przed Pałacem Kultury w licznej reprezentacji przy okazji większych wydarzeń, jak np. podczas tematycznych Zaduszek 2 listopada. Tego dnia dziennikarzy było nawet zbyt wielu, bo operatorzy telewizyjni swoimi kamerami stworzyli swoisty mur pomiędzy czytającymi listy pana Piotra a zgromadzonymi ludźmi.

Kamery, fotografowie, dziennikarze byli także obecni tłumnie 6 listopada na tzw. marszu milczenia. Część z nich (w tym m.in. ekipa TVP) zaparkowała swoje samochody na środku miejsca, gdzie odbył się finał tego wydarzenia, czyli przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej. To było… niestosowne. Oczywiście nie chodzi o to, by media sprawą się nie zajmowały, ale o to, by dziennikarze w obliczu tak delikatnego tematu, jakim jest śmierć człowieka, każdego człowieka, potrafili zachować się jak najbardziej dyskretnie. Aby swoją obecnością, swoją pracą nie niszczyli atmosfery, nie rozpraszali zadumy, przemyśleń, rozmów, nie przeszkadzali.

Obecnie temat żyje. Znaczeniem listu dla opozycji, jego przesłankami lub samą postacią pana Piotra zajmują się wszyscy najważniejsi polscy komentatorzy. Ukazują się ogromne artykuły, tematyczne programy publicystyczne, materiały filmowe trafiają do głównych serwisów informacyjnych. Przed Pałacem Kultury wizyty składają także media zagraniczne. Wszyscy szukają nowych wątków, osób chętnych do wypowiadania się, a nawet próbują im zasugerować, co powinni mówić (sic!).

Niestety, na co dzień dziennikarzy tutaj raczej nie widać, i to zarówno tych z głównego nurtu prasy, radia czy telewizji, jak i z tego oddolnego, obywatelskiego. Dlaczego tak się dzieje? Pewnie dlatego, że w dobie przekazu elektronicznego atrakcyjnym sposobem pracy nie jest już powolna obserwacja ani żadne badanie procesów socjologicznych; dziś liczy się szybki news, poczytny temat lub nagłe, a najlepiej do tego duże wydarzenie.

Tymczasem pod boczną ścianę trybuny honorowej PKiN codziennie przychodzą setki, a być może nawet tysiące osób. Tyle że robią to pojedynczo, samotnie, nie z okazji manifestacji czy marszu.

W ciemności

Każdego dnia spod ściany z napisami „To było tutaj”, „Ja, zwykły, szary człowiek” i „Wzywam was!” działacze zbierają setki wypalonych zniczy, to kilka stulitrowych worków. Worki zostawiają tuż obok, za rogiem, a później wywożą je służby miejskie.

Przy zbieraniu świec i zniczy wyrzucane są także zniszczone – np. przez deszcz czy wylaną stearynę – różne kartki, to osobiste klepsydry, listy, wiersze, wydruki fragmentów listu. Ale tego samego lub następnego dnia w ich miejsce pojawiają się nowe. Owinięte folią, wstawione w plastikowe ramki, by przetrwały jak najdłużej. Są kwiaty, płoną nowe znicze. Dziesiątki zniczy.

Te światełka ściągają zainteresowanie ludzi, którzy nie słyszeli o całej historii. Tak, wciąż jest takich wielu. Łatwo ich rozróżnić – zatrzymują się nieśmiało, boją się bliżej podejść. Z odległości czytają „obywatelski” nekrolog, który jest wysunięty ponad znicze. Przychodzą często z walizkami, bo obok jest przystanek dalekobieżnych autobusów. Czasem godzą się na rozmowę z aktywistami, którzy rozdają tutaj od 19 października kopie listu Szarego Człowieka.

Można przed ścianą ze zniczami zaobserwować różne postawy. Te dobre i te złe. Można, tylko trzeba tu być. Na przykład 2 listopada. Tuż przed rozpoczęciem Zaduszek dla p. Piotra ludzie szli na nie przez wąskie gardło przy głównej bryle Pałacu Kultury (trwa remont, tak więc ci, którzy podchodzili od strony ul. Emilii Plater, mogli iść tylko tędy). W tym przejściu upadł na ziemię człowiek. Pytają Państwo już o niego w myślach? Owszem, bezdomny, brudny, cuchnący i nietrzeźwy. Ale nie był przecież przez to gorszy, lecz taki sam – tylko słabszy, tylko mu się nie udało w życiu. Poczuł się źle, upadł. I…? I nic się nie stało. Ludzie, którzy chcieli sto metrów dalej zapalić świeczkę w imię współczucia, okazania pokory przed śmiercią czy nawet wyłącznie z powodów czysto politycznych, po prostu go ominęli. Kilka osób zdążyło zrobić dookoła niego łuk, natomiast reszta, gdy już się osunął, dała krok nad nim jak nad jakąś rzeczą. Tam nie było fleszy aparatów ani wycelowanych prosto w twarz kamer. To nie było miejsce, gdzie pokazywało się postawę polityczną, ale miejsce, gdzie trzeba było się wykazać postawą ludzką. Tymczasem 10 osób szło przede mną i 10 osób zawiodło. Im przede wszystkim wypadałoby przypomnieć słowa z listu p. Piotra o tym, że wszyscy są naszymi braćmi.

Tak, udało się tego pana podnieść, dowiedzieć się, co się stało, i udzielić pomocy. Jego ciało było całe. Ale rana, jakiej doznał w sercu – rana ludzkiej obojętności na cierpienie innego – nie zagoi się nigdy. To wydarzenie (z pozoru tylko niezwiązane ze sprawą) sprawiło, że Zaduszki przy miejscu samospalenia Szarego Człowieka były dla mnie zupełnie inne niż dla pozostałych zgromadzonych. Prysł gdzieś cały nastrój godnościowy… Czułam tylko wstyd.

Co tu się stało?

Dwa dni później wiara w ludzi została we mnie odbudowana nowym tchnieniem, dzięki… obywatelskiej edukacji. – Co tu się stało, mamo?I natychmiastowa, prosta, odpowiedź: – Tu się podpalił pan, który protestował przeciwko temu, co się dzieje w Polsce.

Ta krótka rozmowa z dzieckiem z pewnością niejednemu przypomni dawne czasy, gdy rodzice tłumaczyli mu prostym językiem pewne sytuacje czy wydarzenia społeczne, dziś zapewne historyczne. Podobne znaczenie będzie miała zapewne bolesna śmierć Piotra Szczęsnego, bo jak mówił 2 listopada ks. Lemański: „Mamy wszyscy z p. Piotrem ogromny problem, bo chciał nas obudzić ze snu, bo chciał nami wstrząsnąć. Dziś widzimy, że życia mu nie przywrócimy. (…) I choć odszedł, to powinniśmy jego słowa – tak jak te ulotki, które rozrzucił – podnieść i przekazać innym. Ta śmierć nie może pójść na marne”.

4 listopada. Znicze wciąż się paliły. A w oddali, na lewej ścianie od głównego wejścia do Pałacu Kultury, ktoś wyświetlał fragmenty listu Szarego Człowieka. To była akcja grupy „Oświeceni”. „Oświeceni” mieli mały generator prądu, podstawkę, rzutnik i… zgodę zarządcy terenu.

Co o nich wiadomo? Niewiele. Napisy świecą, z przyczyn oczywistych, dopiero po zmroku. Wcześniej robili to także z innych okazji, na innych elewacjach, często spontanicznie i bez odpowiednich zgód. Poza tym działają w straży obywatelskiej. Czy będą list wyświetlać następnego dnia? Nie, bo w niedzielę (5 listopada) wybierali się z rzutnikiem na Stare Miasto. Jeszcze nie było wiadomo, dokąd dokładnie. „Ale najlepiej jest świecić na budynkach publicznych”.

Przed PKiN do realizacji tego projektu przyszły jedynie trzy osoby – dwie kobiety i mężczyzna. One obsługiwały rzutnik, on rozdawał kopie listu pana Piotra. Razem stworzyli spektakularne wizualnie mikrowydarzenie, w którym bajeczne kolory, na jaki podświetlany jest Pałac, zderzono z surowymi słowami człowieka, który poświęcił swoje życie w imię politycznej sprawy…

Stali w ciszy. W półmroku. Sami. A nad nimi te ogromne słowa. Każdy slajd kończył się cytatem: „Obudźcie się. Jeszcze nie jest za późno”.

Epilog?

Minęły kolejne dwa dni. 6 listopada – przed ścianą z napisami kolejny raz pojawił się tłum obywateli. Tutaj rozpoczynał się marsz milczenia. Organizatorzy podali po jego zakończeniu, że uczestniczyło w nim ponad 2100 osób. Uczestnicy stworzyli swoisty łańcuch i ulicami przeszli jeden za drugim przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości. Część z nich miała na ubraniach przyczepione kartki: „Ja, zwykły, szary człowiek”, bo chcą się identyfikować z przesłaniem Piotra Szczęsnego, bo czują to, co on, i tak jak on.

Policja nie zatrzymała ruchu, wyłączyła z niego tylko jeden pas drogi. Ludzie szli nim bez końca. Zajmowali całą długość Alej Jerozolimskich od PKiN do pl. Zawiszy, może nawet jeszcze dalej.

Podczas finału tego marszu starano się zachować spokojną atmosferę, ale równocześnie podgrzano klimat gniewu, bo znów po odczytaniu każdego z punktów listu pana Piotra krzyczano: „Protestuję!”. Szkoda, że tak wielu wciąż nie zrozumiało, że najgłośniejszy i najbardziej przejmujący krzyk jest… cichy.

polityka.pl

Podczas kolejnej miesięcznicy Obywatele RP będą manifestować na pl. Defilad

Podczas kolejnej miesięcznicy Obywatele RP będą manifestować na pl. Defilad

10 listopada Obywatele RP nie pójdą na Krakowskie Przedmieście, a przed Pałac Kultury. Przyjdą tam, gdzie 19 października 2017 r. aktu samospalenia dokonał „Szary Człowiek”, bo „jego samotny protest i jego śmierć dotyczą nas bezpośrednio i bardzo boleśnie”– napisali Obywatele RP. Na elewacji PKiN wyświetlane będą fragmenty listu Piotra Szczęsnego.

W dzisiejszym oświadczeniu Obywatele RP wyjaśniają szczegółowo swoją – z pewnością dla niektórych zaskakującą – decyzję. – „Piotr Szczęsny napisał „Obudźcie się”. Temu właśnie miało służyć samospalenie. Powściągliwość mediów, które dramatowi towarzyszyły milczeniem, być może bezmyślnie pomylonym z zadumą; plugawe, prostackie i okrutne szyderstwa rządzących; obojętna nieświadomość opinii publicznej – taka nie tylko jest przerażająco smutna reakcja na dramat, ale również jedna z jego najgłębszych przyczyn. To właśnie z obojętności na zło miały nas wyrwać płomienie” – czytamy na Facebooku Obywateli RP.

Dalej autorzy piszą: – „Piotr Szczęsny apelował, byśmy wśród wyborców PiS, a więc także wśród uczestników smoleńskiego „marszu pamięci”, widzieli braci, siostry, rodziców i sąsiadów. Tej prostej zasadzie my, Obywatele RP, byliśmy wierni zawsze, zawsze też respektując człowiecze, polityczne i religijne prawa naszych politycznych przeciwników. Wiemy jednak z bogatych doświadczeń, że listu Piotra Szczęsnego oni nie zechcą wysłuchać. Niech wobec tego nasza nieobecność – demonstracyjna w świetle dotychczasowej historii protestu – zwróci ich uwagę na jego istnienie, powagę i zawarte w nim wartości. Nie krzyczmy więc tego dnia „Mordercy!”, choć Piotr Szczęsny pisał, że jego krew plami ręce tej władzy. Sprawmy zamiast tego, żeby dotarł do tych ludzi najgłębszy sens jego przesłania”.

Jak dodają członkowie Obywateli RP, „barierki i kordony policji będą tego dnia niepotrzebne, a jeśli się na Krakowskim Przedmieściu pojawią, jedynym uzasadnieniem będzie chory lęk władzy i demonstracja tępej siły”.

Tym razem więc manifestacja Obywateli RP ma przebiegać w milczeniu. Nie do końca jednak wiadomo, czego się spodziewać ze strony policji, bo grupa zapowiedziała, że nie zamierza legalizować zgromadzenia na placu Defilad.

 

koduj24.pl

PiS wstrzymuje „rewolucję” w mediach. Strach przed wetem prezydenta?

ANDRZEJ GAJCY, 06.11.2017
Dopóki nie dojdzie do porozumienia między PiS a prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa zapowiadana od kilkunastu miesięcy tzw. repolonizacja mediów zostaje wstrzymana. Partia rządząca obawia się bowiem, że prezydent mógłby zawetować także i ten daleko idący projekt.
"Kaczyński zatrzymał repolonizację mediów" Foto: Radek Pietruszka / PAP
„Kaczyński zatrzymał repolonizację mediów”
  • Decyzję o wstrzymaniu reformy mediów podjął sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pomimo iż jest jej gorącym zwolennikiem, o czym co pewien czas publicznie przypomina, Przyczyną takiej decyzja lidera PiS jest ciągły brak porozumienia z prezydentem odnośnie do reformy sądownictwa. Bez reformy sądów inne konieczne reformy, które wymagają pilnego wprowadzenia w życie, nie mogą zostać przeprowadzone W partii rządzącej prezydent Andrzej Duda uchodzi za „hamulcowego” najważniejszych reform w państwie, które mogą zostać odłożone do kolejnej kadencji

Gotowy projekt ustawy repolonizującej media wciąż leży w szufladzie i czeka na polityczne „zielone światło” z siedziby PiS na Nowogrodzkiej. Zespół tworzący tę ustawę powstał już na początku roku. W maju usłyszeliśmy, że gotowy projekt zostanie przedstawiony w połowie roku, potem w lipcu i wczesną jesienią. Kilka dni temu publicznie członkini Rady Mediów Narodowych Elżbieta Kruk zapowiedziała, że sprawa zostaje odłożona w czasie. Potwierdził to także publicznie wiceminister kultury Jarosław Sellin: – Ustawa o dekoncentracji mediów jest możliwa do przeprowadzenia w każdym momencie, resort kultury jest przygotowany. Ale czekamy na decyzję polityczną, czy ruszamy z tym tematem. A decyzji nie ma. Dlaczego?

 

„Kaczyński zatrzymał repolonizację mediów”

Z naszych informacji wynika, że decyzję o wstrzymaniu reformy podjął sam prezes PiS Jarosław Kaczyński, choć jest jej gorącym zwolennikiem, o czym co pewien czas publicznie przypomina. Ostatnio podczas spotkania Klubów „Gazety Polskiej”. – Powinniśmy konsekwentnie wychodzić z sytuacji, w której większość mediów nie należy do Polaków, nie należy do polskich firm – stwierdził. – Rynek gazet telewizyjnych, gazeta dla pań, gazet dla młodzieży – to jest jedna firma w Polsce. Rynek codziennej prasy lokalnej – to jest inna firma. Jest też ogromna przewaga jednej firmy w telewizji, jeżeli chodzi o reklamy – to jest przeszło 40 proc. dla jednej firmy – wskazywał Kaczyński.

 

„Reforma sądów na drodze do dekoncentracji”

Przyczyną takiej decyzji lidera PiS jest ciągły brak porozumienia z prezydentem w sprawie reformy sądownictwa. – Bez reformy sądów inne konieczne reformy, które wymagają pilnego wprowadzenia w życie, nie mogą zostać przeprowadzone – mówi polityk PiS znający kulisy prac nad ustawą o mediach. I dodaje: – Musimy czekać, aż prezydent zaakceptuje poprawki do projektów ustaw dotyczących KRS i Sądu Najwyższego. Jesteśmy gotowi w każdej chwili do ruszenia z dekoncentracją kapitału w mediach.

 

„Prezydent – hamulcowym”

O wstrzymaniu repolonizacji mediów świadczy także nieprzesłanie projektu do prezydenta, by mógł się z proponowanymi regulacjami wcześniej zapoznać. – Z tego, co wiem, to żaden projekt dotyczący mediów na biurko prezydenta nie dotarł – mówi nam bliski współpracownik Andrzeja Dudy.

Dzwonimy do polityka z Nowogrodzkiej, pytamy dlaczego? – A po co? Teraz sądy są najważniejsze. Niestety lipcowe weta prezydenta mogą nie tylko wstrzymać reformę sądów, ale także inne pilne reformy – mówi.

Dodaje, że dziś trudno przewidzieć zachowanie prezydenta co do innych kluczowych reform. – Tu nie chodzi o drobne korekty, lecz o gruntowne zmiany w wielu obszarach państwa. Media są najlepszym przykładem, gdzie zmiany muszą być fundamentalne i przeprowadzone bez żadnych skrupułów, by położyć kres patologii, z którą mamy do czynienia od przeszło 25 lat. A bez wsparcia prezydenta i pewności, że stoi po stronie „dobrej zmiany” żadna reforma nie ma sensu w tej kadencji – mówi nasz rozmówca.

Różne warianty dekoncentracji mediów. Wciąż nie ma ostatecznej decyzji Kaczyńskiego

Jak pisaliśmy w połowie września, wiodącą wersją projektu o repolonizacji mediów jest dokument, nad którym od miesięcy pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A konkretnie zespół kierowany przez wiceministra Pawła Lewandowskiego, przez który przechodziły w ostatnich miesiące wszystkie propozycje zapisów dekoncentracyjnych.

– Projekt ten wzorowany jest na modelu francuskim, lecz nie oznacza to wprost przeniesienia tych zapisów do prawa polskiego. Zakłada on dość poważne ograniczenia udziałów zagranicznych właścicieli w polskich mediach – mówi Onetowi osoba znająca kulisy prac nad ustawą.

Jak tłumaczy, oznacza to, że w projekcie zapisane zostały wskaźniki, po których zastosowaniu w zależności od m.in. wielkości danego medium i jego zasięgu, zostanie obliczony dopuszczalny udział kapitału zagranicznego.

Ponadto – według naszego informatora – w projekcie znalazły się pewne odniesienia do tzw. koncentracji krzyżowej, czyli zakazu łączenia różnego typu mediów przez jednego właściciela. – Ograniczenie to dotknie głównie największe zagraniczne koncerny medialne w Polsce – dodaje.

onet.pl

Senator PiS romansował na miesięcznicach smoleńskich? „GW”: Teraz nasyła na żonę prokuraturę

Senator PiS Waldemar Bonkowski miał się znęcać nad swoją żoną, stosować przemoc wobec całej rodziny i romansować na miesięcznicach smoleńskich – opisuje „Duży Format”. Zainteresowany komentuje sprawę krótko: Opowieści niezrównoważonej kobiety, a teraz też nasyła na żonę prokuraturę.

Po tekście z czerwca 2017 roku, w którym „Gazeta Wyborcza” opisała zachowania senatora Waldemara Bonkowskiego, jego żona zwróciła się do redakcji z chęcią opowiedzenia o mężu. Jej relację opisuje teraz „Duży Format” w tekście „Miłość w czasach miesięcznic”.

„Wydawało nam się, że w każdej chwili może kogoś zabić”

Żona senatora przytacza historię, z której wynika, że ten miał zaatakować podczas Bożego Narodzenia w 2013 roku. Najpierw złapał swoją matkę i „zaczął ją na siłę wyprowadzać do jej pokoju”, potem „zamachnął się i chciał uderzyć siostrę żony senatora z otwartej dłoni w twarz”. Uchyliła się, ale gonił za nią dokoła stołu, opisuje też gazeta.

Kiedy z kolei rodzina miała zacząć zbierać się do wyjścia, Bonkowski – jak opowiada – powiedział: „K…, ja was tu wszystkich zaraz wyprowadzę” i wybiegł z pistoletem w ręku. Z relacji żony wynika, że broń najpierw przystawił siostrze, potem 17-letniemu bratankowi. – Wydawało nam się, że w każdej chwili może kogoś zabić – mówi. Zadzwoniła na policję, okazało się, że pistolet był na gaz.

„Mąż odpisał, że zaczyna być zazdrosny o prezesa”

– Mąż ma dwa oblicza. Głosi swoje piękne hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna i Rodzina”. Tą rodziną miałam być ja, ale on uczynił z partii rodzinę. A potem pojawiła się ona, M. – znajoma spod smoleńskiego krzyża – mówi też Hanna Bonkowska. M. miała być przyjaciółką senatora, której wyznał miłość.

Żona Bonkowskiego śledziła ich konwersacje na Facebooku. – Pisali do siebie niemal codziennie. Po którejś z miesięcznic M. dzieliła się z Waldkiem wrażeniami: o tym, jak przemawiała do mikrofonu przed mszą i po mszy. A potem stała blisko, na wprost prezesa, a on przez długą chwilę patrzył jej w oczy – opowiada. – Napisała też, że mogłaby robić Jarkowi masaż stópek. Na co mój mąż odpisał, że zaczyna być zazdrosny o prezesa.

Zgaduje też, że polityk poznał M. w marcu 2012 rok, gdy pojechał z ekipą ludzi z PiS na Węgry, skąd „wrócił zakochany”.

„Opowieści niezrównoważonej emocjonalnie kobiety”

Bonkowska mówi też w „Dużym Formacie”, że mąż „zrobił z niej chorą psychicznie”: – Waldek raz przywiózł mi trzy opakowania tabletek. To były leki na receptę. Przestraszyłam się, bo w ulotce było napisane, że są silnie uzależniające. Zaczął mówić, że mnie ubezwłasnowolni i wywiezie w kaftanie bezpieczeństwa do wariatkowa.

Senator miał też opowiadać znajomym, że żona jest psychopatką, ma napady gniewu, robi awantury, zarzuca mu, że ma kochankę, „a przecież żadnej kochanki nie ma”. Miał ją też ostrzec, by nie próbowała o tym pisać do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, „bo on i tak o wszystkim wie”. Odejść jej jednak nie pozwolił: – Nie chciał plotek, że żona go zostawiła. Wszyscy mieli go uważać za krystalicznego katolika, człowieka sukcesu i milionera.

Żona senatora zdecydowała się odejść w lutym 2014 roku; po kolejnej miesięcznicy. Wcześniej wynajęła prywatnego detektywa. Ten wyśledził, że senator 10-ego miesiąca po mszy i marszu pod Pałac Prezydencki jeździł do M., gdzie nocował.

Co na to wszystko senator? – Sama ode mnie odeszła, wyprowadziła się. Nie stosowałem żadnej przemocy – to są absurdalne argumenty. Same kłamstwa. Opowieści niezrównoważonej emocjonalnie kobiety – ucina dalsze pytania.

We wtorek „Gazeta Wyborcza” podała, że senator nasyła teraz na żonę prokuratora. „W zawiadomieniu napisał, że został zniesławiony, a jego żona dopuściła się pomówienia, które >ma go poniżyć w oczach opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania mandatu senatora<„G

– Absurdalne były te zarzuty. Nie stosowałem przemocy, moja żona podaje w większości półprawdy i zmanipulowanie informacje Nigdy nie miały miejsca takie rzeczy jak przykładanie broni komuś do serca – mówi.

dziennik.pl

Senator PiS Waldemar Bonkowski złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez swoją żonę – informuje „Gazeta Wyborcza”. Kobieta opowiedziała w „Dużym Formacie” o tym, jak wyglądało jej życie z politykiem.

Według Bonkowskiej mąż najbardziej miał się obawiać tego, że kobieta napisze list do Jarosława Kaczyńskiego, w którym ujawni prawdę o swoim życiu. – Zaczęłam się bać. Zgłosiłam na policję, że mi grozi. Z dnia na dzień zrobiło się otwarte piekło. Szarpał mnie, popychał, wyzywał i straszył szpitalem. Ja mała, chuda, on wielki. Bałam się. Uprzedziłam rodzinę, że może mnie zamknąć w psychiatryku. Zgłosiłam to też dzielnicowemu – tłumaczy żona senatora PiS. Podczas świąt Bożego Narodzenia polityk miał biegać po mieszkaniu z pistoletem i grozić siostrze żony i jej bratankowi. Konieczna była interwencja policji. Senator Bonkowski w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że jego zona cierpi na chorobę psychiczną. – Sama ode mnie odeszła, wyprowadziła się. Nie stosowałem żadnej przemocy. To są absurdalne argumenty. Same kłamstwa – stwierdził w rozmowie z „Dużym Formatem”.

– Absurdalne były te zarzuty. Nie stosowałem przemocy, moja żona podaje w większości półprawdy i zmanipulowane informacje – mówi senator PiS. Jego żona przekonuje z kolei, że nie boi się, powiedziała samą prawdę i udowodni swoje słowa. – Mam na swoje słowa dokumenty i świadków – dodaje.

msn.pl

Nici ze zjednoczonej opozycji? Rabiej: Nie wycofam się ze swojej kandydatury; nie poprę Trzaskowskiego

Mam absolutną determinację, żeby startować w wyborach – powiedział we wtorek Paweł Rabiej, kandydat Nowoczesnej na prezydenta Warszawy. Podkreślił, że nie zamierza się wycofać, ani poprzeć kandydata PO Rafała Trzaskowskiego.

– Mam absolutną determinację, żeby startować w wyborach, nie wycofam się z tego wyścigu – oświadczył w TVN24 kandydat Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Paweł Rabiej. – Nie wycofam swojej kandydatury i nie poprę Rafała Trzaskowskiego – dodał.

– Uważam, że zawiódłbym w ten sposób te tysiące osób, z którymi robiliśmy program dla Warszawy. Zawiódłbym też setki osób, z którymi rozmawialiśmy o tym, jak zmienić Warszawę na lepszą i tych mieszkańców, którzy liczą na realne, a nie fasadowe zmiany – podkreślił Rabiej.

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna oświadczył w czwartek na konferencji prasowej, że „chciałby żeby Rafał Trzaskowski był kandydatem Platformy Obywatelskiej i całej zjednoczonej opozycji w wyborach na prezydenta m.st. Warszawy”. Wcześniej Nowoczesna zapowiedziała, że jej kandydatem będzie Rabiej. 

dziennik.pl

Tvp.info uderza w Sikorskiego za decyzję z 2006 r. Piszą o służbie, która… wtedy nie istniała

past, 07.11.2017

Radosław Sikorski© Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta Radosław Sikorski

Jacek Kotas jest jedną z centralnych postaci ostatnich kontrowersji dot. Antoniego Macierewicza. Teraz portal Tvp.info chciał udowodnić, że nazywany „rosyjskim łącznikiem” Kotas był w rzeczywistości człowiekiem Radosława Sikorskiego. Jednak w artykule znalazł się błąd.

Od książki Tomasza Piątka po publikacje niemieckich dzienników, nazwisko Kotasa powraca wraz z kontrowersjami dotyczącymi Antoniego Macierewicza. Chodziło m.in. o ujawnione przez „Fakt” informacje o tym, że w 2007 r. Służba Kontrwywiadu Wojskowego, kierowana wówczas przez Antoniego Macierewicza, udzieliła Kotasowi zgody na dostęp do tajemnic państwowych.

Tymczasem, jak twierdzili dziennikarze „Faktu”, Kotas jako prezes w grupie „Radius Projekt” miał mieć powiązania biznesowe z osobą, która robiła interesy w Rosji z oficerami KGB i mafią.On sam zapewniał, że nie wiedział o rosyjskich powiązaniach wspominanych przez dziennikarza osób.

Teraz Samuel Pereira i Mariusz Kowalewski w artykule na Tvp.info twierdzą, że ujawnione przez nich dokumenty dowodzą, że związki z Kotasem miał nie Macierewicz, a Radosław Sikorski. Opublikowane na portalu dokumenty z 2006 roku pokazują, że Sikorski – wtedy minister obrony – zaakceptował kandydaturę Kotasa na prezesa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej.

Tvp.info o nieistniejącej jeszcze służbie

Pereira i Kowalewski piszą, że Kotas zaczął pracę 1 czerwca, wypełnił ankietę konieczną do uzyskania poświadczenia bezpieczeństwa. „Wypełniony dokument powinien zostać niezwłocznie przekazany do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, tam zweryfikowany i dopiero na tej podstawie Kotas powinien dostać poświadczenie bezpieczeństwa. Tutaj było jednak inaczej” – podaje Tvp.info. Jak czytamy w artykule, „SKW nie zrobiła tego, bo nie wiedziała, że Jacek Kotas wypełnił ankietę”.

Jednak powód zdaje się być zupełnie inny, na co zwrócił uwagę Mikołaj Wójcik z „Faktu”. SKW na pewno nie mogła sprawdzać żadnych dokumentów 1 czerwca 2006 r., ponieważ… jeszcze wtedy nie istniała. Służbę powołano dopiero 9 czerwca, zaś zaczęła ona funkcjonować w październiku 2006 r. „Zastanawialiście się, gdzie są granice kompromitacji portalu Tvp.info?” – skomentował Wójcik.

Na podstawie przedstawionych dokumentów Tvp.info wyciąga wniosek, że „wbrew temu, co twierdzą politycy PO, to nie Antoni Macierewicz, ale Radosław Sikorski forsował zatrudnienie Jacka Kotasa w strukturach MON”. Ponadto portal podkreśla, że szef nowo powstałej SKW Antoni Macierewicz „był przeciwny” udzieleniu Kotasowi dostępu do informacji tajnych.

„Jarosław Kaczyński mianował Kotasa na stanowisko podsekretarza stanu”

Ten ostatni wniosek to efekt pisma Macierewicza z 4 grudnia. Stwierdził on w nim, że „wniosek o przeprowadzenie poszerzonego postępowania sprawdzającego wobec Pana Jacka Kotasa nie wpłynął do SKW”. W związku z tym nie wyrażono zgody na dostęp do tajnych dokumentów. Portal Tvp.info nie wspomina już jednak, że – jak pisze Wójcik – w lutym Kotas dostał zgodę SKW na dostęp do informacji tajnych. Ponadto po odejściu Sikorskiego ze stanowiska szefa MON Kotas awansował na wiceministra.

„Na wniosek ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygło prezes Rady Ministrów Jarosław Kaczyński mianował Jacka Kotasa na stanowisko podsekretarza stanu w resorcie Obrony Narodowej” – czytamy na stronie MON.

Publikację Tvp.info skomentował sam Sikorski oraz szef SKW w latach 2014-2015 Piotr Pytel. „Minister Sikorski zgodnie z Ustawą wydał zgodę na dostęp do informacji niejawnych Kotasowi po wszczęciu postępowania sprawdzającego przez SKW” – napisał ten ostatni.

Z kolei były minister nie przebierał w słowach. „Co za durne manipulacje reżimowych mediów. P. Kotas został wiceministrem obrony na wniosek mojego następcy, ministra Aleksandra Szczygło” – napisał na Twitterze. „O ile pamiętam, też z rekomendacji Olka Szczygło. Zajmował się tam bardzo ważnymi sprawami przydziału mieszkań służbowych” – dodał Sikorski. Na ten ostatni wpis odpowiedziało konto Tvp.info, pokazując fragment jednego z dokumentów.

gazeta.pl

UE coraz bliżej zastosowania artkułu 7. wobec Polski

dw.com, 07.11.2017, Tomasz Bielecki

Protest przeciwko reformie sądownictwa przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, lipiec 2017© picture-alliance/AP Photo/A. Keplicz Protest przeciwko reformie sądownictwa przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, lipiec 2017

 

Bruksela czeka na grudniową opinię Komisji Weneckiej o zmianach w polskim wymiarze sprawiedliwości. Potem zarówno i Parlament Europejski, jak i Rada UE zaczną się przymierzać do zastosowania artykułu 7. z Traktatu o UE.

Chodzi o pierwszy etap procedury z artykułu 7., czyli o stwierdzenie „wyraźnego ryzyka” naruszenia wartości podstawowych, w tym praworządności. Trzeba do tego głosów co najmniej 22 spośród 28 krajów UE oraz uprzedniej zgody Parlamentu Europejskiego. O uruchomienie tego postępowania może wnioskować Komisja Europejska albo europarlament albo jedna trzecia krajów Unii. Zachodni dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy w ostatnim dziesięciu dniach, przekonują, że uzbieranie 22 głosów w Radzie UE jest bardzo prawdopodobne.

– Jeśli nadal nie będzie odpowiedzi na żadne z naszych zastrzeżeń co do państwa prawa w Polsce, to nie będzie innych opcji, niż wykorzystanie w przyszłości dostępnych nam instrumentów – zapowiedział w poniedziałek (6.11.2017) Frans Timmermans, I wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Ale zastrzegał, że nie jest jeszcze gotów do żadnych konkretnych zapowiedzi co do artykułu 7.

Timmermans chce rozmawiać

Polska była w poniedziałek tematem obrad europarlamentarnej komisji LIBE ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. W przyszłym tygodniu o stanie praworządności w Polsce będzie debatować cały Parlament Europejski, który planuje przyjąć w tej sprawie kolejną rezolucję. – Pomimo wysłania do władz Polski, w okresie od lipca, czterech pism z propozycją spotkania, te zaproszenie nie zostały przyjęte. W efekcie korespondujemy tylko na piśmie. Ale nadal mamy nadzieję na rozpoczęcie bezpośredniego dialogu – powiedział Timmermans europosłom z komisji LIBE.

Komisja Europejska, jak wyjaśnił Timmermans, finalizuje analizę pisemnej odpowiedzi rządu Beaty Szydło na zarzuty co do – już obowiązującej – ustawy o ustroju sądów powszechnych. Z naszych informacji wynika, że Bruksela jest bardzo bliska skierowania tej ustawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Jedno z zastrzeżeń odnośnie zróżnicowanie wieku emerytalnego sędziów kobiet i mężczyzn odwołuje się do unijnych przepisów o niedyskryminacji ze względu na płeć. Jednak drugie zastrzeżenie co do groźby upolitycznienia obsady prezesów sądów odwołuje się wprost do traktatowego obowiązku utrzymywanie sprawnego, czyli także niezawisłego wymiaru sprawiedliwości.

– Zwykle Trybunał UE zajmuje się zgodnością praw i działań krajów UE ze szczegółowymi przepisami unijnymi. Jednak odwołanie się wprost do unijnych traktatów, jak teraz sugeruje Komisja, też jest możliwe – tłumaczył nam niedawno Jean-Claude Piris, współautor traktatu lizbońskiego.

Komisja Wenecka zajmie się Sądem Najwyższym

Komisja Wenecka na swej sesji 8-9 grudnia zamierza wydać opinię na temat ustawy o ustroju sądów powszechnych oraz projektach ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa. Wprawdzie Komisja Wenecka jest agendą Rady Europy, ale w sprawie Polski jej opiniami posiłkują się także instytucje UE. – Przyjęliśmy z zadowoleniem fakt, że Komisję Wenecką poproszono o tę nową ocenę – powiedział w poniedziałek Timmermans. Zaznaczył, że obecny projekt zmian w Sądzie Najwyższym nadal skraca kadencje części sędziów. A to w Brukseli uchodzi za absolutne przekroczenie czerwonej linii.

Po opinii Komisji Weneckiej zarówno Parlament Europejski, jak i spora grupa krajów z Radzie UE – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – będą gotowe do przyspieszenia w sprawie artykułu 7. Wprawdzie przejście do jego drugiego – wymagającego jednomyślności – etapu (grożącego sankcjami) jest niemożliwe, bo swe weto od dawna obiecują Węgry. Ale i stwierdzenie „wyraźnego ryzyka” naruszenia wartości podstawowych może okazać się – oprócz presji politycznej – groźnym narzędziem w przyszłych mechanizmach zawieszania unijnych funduszy dla krajów łamiących reguły państwa prawa.

Podczas debaty w komisji LIBE europosłowie PO, Michał Boni i Barbara Kudrycka opowiadali o samospaleniu Piotra Szczęsnego. Natomiast Jadwiga Wiśniewska z PiS przekonywała, że „ohydna opozycja” buduje za granicą fałszywy obraz Polski.

msn.pl

4 mies. temu PiS odtrąbiło rozp. budowy promu. Efekty? Brak. Hula wiatr. Miejsce, w które stukał młotkiem M. Morawiecki, pokryła już rdza.

Portal tvp.info ujawnia dokumenty. Niebezpieczne związki Radka Sikorskiego

Samuel Pereira, Mariusz Kowalewski, publikacja: 06.11.2017

fot

„Akceptuj p. Kotasa jako kandydata na Prezesa WAM. Proszę o przygotowanie nominacji” – napisał odręcznie Radosław Sikorski (fot. MON/arch.PAP/Marcin Obara)

Radosław Sikorski dał Jackowi Kotasowi dostęp do informacji poufnych, tajnych i tajemnicy państwowej. Antoni Macierewicz, który kierował w 2006 r. Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, był temu przeciwny. Portal tvp.info ujawnia nieznane dokumenty.

Platforma Obywatelska twierdzi, że Antoni Macierewicz, będąc szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, dał dostęp do tajnych informacji Jackowi Kotasowi. Portal tvp.info dotarł do dokumentów, z których wynika zupełnie co innego.

Jacka Kotasa w 2006 r. w strukturach Ministerstwa Obrony Narodowej forsował Radosław Sikorski, ówczesny szef resortu w rządzie koalicyjnym PiS-LPR-Samoobrona. Nie tylko nalegał na jego zatrudnienie na stanowisku prezesa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, ale też dał mu, poza procedurą, dostęp do materiałów niejawnych i tajnych. Historia z Jackiem Kotasem to jedna z większych dezinformacji ostatnich miesięcy. Portal tvp.info ujawnia szczegóły tej historii.

Człowiek Sikorskiego

1 czerwca 2006 r. Jacek Kotas na polecenie Radosława Sikorskiego, wówczas ministra obrony narodowej, zostaje zatrudniony na stanowisku prezesa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej.

„Akceptuj p. Kotasa jako kandydata na Prezesa WAM. Proszę o przygotowanie nominacji” – napisał odręcznie pod koniec kwietnia 2006 r. Sikorski. Wysłał pismo do wiadomości wiceministrów i gen. Józefa Buczyńskiego, wtedy szefa kadr MON.

Buczyński to były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, zaufany Sikorskiego. W latach 2001-05 był attaché przy ambasadzie RP w Pekinie, był też akredytowany na Mongolię i Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną. Po powrocie do kraju w 2006 r. został doradcą ministra obrony narodowej. W czerwcu tego samego roku z nominacji Sikorskiego został wyznaczony na stanowisko rektora Akademii Obrony Narodowej.

Wróćmy jednak do Kotasa. Na stanowisku prezesa WAM rozpoczyna pracę 1 czerwca. Tego samego dnia wypełnia obowiązkową ankietę, na postawie której przyznaje się poświadczenie bezpieczeństwa. Umożliwia ono wgląd w najbardziej tajne materiały państwa.

Wypełniony dokument powinien zostać niezwłocznie przekazany do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, tam zweryfikowany i dopiero na tej podstawie Kotas powinien dostać poświadczenie bezpieczeństwa. Tutaj było jednak inaczej. Wypełniona przez niego ankieta przez pół roku nie opuściła gmachu ministerstwa obrony narodowej. SKW nie przeprowadziła wobec niego żadnego postępowania weryfikacyjnego. Nie zrobiła tego, bo nie wiedziała, że Jacek Kotas wypełnił ankietę.

Macierewicz jest przeciw

22 listopada 2006 r. Jacek Kotas występuje do Radosława Sikorskiego z wnioskiem o przyznanie mu dostępu do materiałów poufnych, tajnych i stanowiących tajemnicę państwową. Sikorski pisze na nim odręcznie „zgoda”. Samą decyzję wydaje osiem dni później.

30 listopada 2006 Sikorski wydaje taką zgodę. Pisze w niej, że wobec Kotasa SKW prowadzi „poszerzone postępowanie sprawdzające”. Ale to jest nieprawda.

4 grudnia na biurko ówczesnego ministra obrony trafia pismo podpisane przez Antoniego Macierewicza, ówczesnego szefa SKW. – „Uprzejmie informuję, że do dnia 1 grudnia 2006 r. wniosek o przeprowadzenie poszerzonego postępowania sprawdzającego wobec Pana Jacka Kotasa nie wpłynął do Biura Ochrony Informacji Niejawnych SKW lub Inspektoratu SKW w Warszawie” – pisze Macierewicz. – „W związku z powyższym wyrażenie zgody na dostęp do informacji stanowiących tajemnicę państwową i oznaczonych klauzulą tajne (….) nie jest możliwe”. Sikorski ignoruje to pismo.

Komisyjna fikcja

Z dokumentów, do których dotarł portal tvp.info, wynika jasno, że wbrew temu, co twierdzą politycy PO, to nie Antoni Macierewicz, ale Radosław Sikorski forsował zatrudnienie Jacka Kotasa w strukturach MON. Mało tego – Sikorski dał Kotasowi dostęp do informacji tajnych. Przeciwny temu był Macierewicz, którego opozycja oskarża o związki z Kotasem.

26 października Platforma Obywatelska powołała specjalny zespół, który zapowiada badanie działalności Antoniego Macierewicza jako ministra obrony. Zamiast na dowodach i rzetelnych informacjach, opiera dyskusję na materiałach z książki Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice”.

Podczas posiedzenia zespołu posłowie PO atakowali ministra. – Dziś publicznie pytamy o Jacka Kotasa, nazywanego przez media „rosyjskim łącznikiem” – mówił Cezary Tomczyk. – W 2007 r. SKW, kierowana przez Antoniego Macierewicza, wydała Kotasowi dostęp do tajemnic państwowych – dodał.

Przedsiębiorca Jacek Kotas od 1997 do 1999 r. był doradcą i sekretarzem ministra rolnictwa. W 2000 r. rozpoczął współpracę z Bankiem Światowym, został też konsultantem w Fundacji Programów Pomocowych dla Rolnictwa „FAPA”. W 2007 r. został podsekretarzem stanu w ministerstwie obrony.

Kontrowersyjny pisarz Tomasz Piątek, autor książki „Heroina” – z którym w 2013 r. z powodu propozycji donosów pożegnała się „Krytyka Polityczna” – oskarża w swojej nowej książce Kotasa o bycie „człowiekiem, który przez kilkanaście lat z przerwami pełnił funkcje kierownicze w spółkach grupy Radius, kontrolowanych przez ludzi powiązanych z mafią i z rosyjskim KGB/FSB”.

Chcieliśmy uzyskać komentarz od Radosława Sikorskiego w tej sprawie, jednak były minister nie odbierał telefonu.

tvp.info