Szkoły wolne od gender: kościelna fundacja sprzedaje certyfikaty. Patronem akcji jest abp Hoser

Justyna Suchecka, 25.03.2014
 Fot. centrumzyciairodziny.org
Nauczyciele protestują: – Szkoła powinna być wolna nie od gender, ale ideologicznych wojen. Ministerstwo Edukacji Narodowej domaga się wyjaśnień od mazowieckiego Kuratorium Oświaty. – Z jakich pieniędzy szkoły chcą finansować kościelne certyfikaty? – pyta minister Joanna Kluzik-Rostkowska.
Certyfikaty „Szkoły Przyjaznej Rodzinie” przyznaje Fundacja Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Szkoły muszą zobowiązać się m.in. do „niepropagowania treści szkodliwych dla dzieci, kwestionujących biologiczną oraz kulturową stabilność ról płciowych kobiet i mężczyzn”. Sam certyfikat jest niby darmowy, ale trzeba zapłacić za antygenderowe szkolenia.We wtorek pierwsze certyfikaty zdobyło ok. 20 szkół z powiatu wołomińskiego. Piotr Uściński, starosta wołomiński z PiS, nie kryje, że chce, by szkoły jego powiatu były wolne od „ideologii gender”.

W rozmowie z PAP tłumaczy: – Certyfikat to zobowiązanie, które bierze na siebie dyrektor, że w szkole realizowane będą programy uwzględniające odmienność płci oraz szanujące rodzinę i małżeństwo rozumiane tak, jak jest to określone w konstytucji – czyli związek kobiety i mężczyzny.

Pod patronatem arcybiskupa

Akcję przyznawania certyfikatów prowadzi Fundacja Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Patronuje jej arcybiskup warszawsko-praski Henryk Hoser.

Szkoła, która otrzyma certyfikat, uzyska dostęp do platformy internetowej z materiałami edukacyjnymi dla uczniów oraz propozycjami szkoleń dla nauczycieli i rodziców.

Kto decyduje o tym, czy szkoła zapisze się do programu? Dyrektor.

Udział w podobnych programach nie jest obowiązkowy, więc Kuratorium Oświaty nie ma nad nią zbyt dużej kontroli. Jego zadaniem jest sprawdzenie, czy szkoła wywiązuje się z realizacji podstawowego programu nauczania – kurator nie opiniuje programów, które szkołom oferują inne instytucje.

Kto za to zapłaci?

Wątpliwości wzbudził sposób finansowania całej akcji. W tej sprawie wyjaśnień od mazowieckiego kuratora domaga się resort edukacji.

W oficjalnym komunikacie Joanna Dębek, rzeczniczka ministerstwa, pisze:Według dochodzących do MEN informacji szkoła musi korzystać z odpłatnych programów prorodzinnych rekomendowanych przez Centrum. Musi też uczestniczyć w kosztach przeprowadzenia programu w placówce. Dodatkowo zobowiązuje się w ciągu jednego roku szkolnego do realizacji przynajmniej trzech odpłatnych warsztatów dla uczniów, rodziców uczniów i nauczycieli.

Minister Joanna Kluzik-Rostkowska chce, by podległy jej kurator Karol Semik pilnie ustalił, z jakich pieniędzy szkoła chce to wszystko finansować? A także czy dyrektorzy, podpisując deklaracje przystąpienia do programu, wiedzieli, jaki konkretnie program zaproponują uczniom? I co równie ważne: czy rodzice zostali zapoznani z jego zasadami?

Czy dyrektorzy zapomnieli, że szkoła jest świecka?

Szybkiego wyjaśnienia sprawy chce też Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Jestem zdumiony postawą dyrektorów szkół, którzy się do tego zapisali – mówi „Gazecie Wyborczej”. – Czy zapomnieli, że polska szkoła ma być świecka? Nasz związek od kilku miesięcy apeluje, by szkoły były wolne od ideologicznych przepychanek, a wprowadzanie takich certyfikatów to właśnie jest ich ideologizowanie. Nie rozumiem też, jak Kościół katolicki może popierać takie praktyki. Od arcybiskupa Hosera, człowieka wykształconego, oczekiwałbym, że nie pozwoli na powtarzanie bzdur o gender, a czemu innemu – jeśli nie ich powielaniu – ma służyć ten program? Mamy dość stygmatyzowania nauczycieli, którzy chcą uczyć o równości płci. Dość wywoływania w szkole konfliktów i niepokojów. Kościół nie powinien do tego przykładać ręki.

W grudniu zeszłego roku ZNP wydało oficjalny komunikat, w którym nauczyciele pisali: „ZNP wyraża zdecydowany sprzeciw wobec aktów agresji wymierzonych w nauczycielki i nauczycieli realizujących edukację równościową (zwaną też edukacją równości płci lub edukacją genderową)”.

Wystosowali go po tym, gdy jedna z nauczycielek przedszkolnych z Rybnika była krytykowana z kościelnej ambony właśnie za „ideologię gender”

 

Wyborcza.pl

 

Spać i jeść po królewsku na studenckim budżecie. Kopenhaga

Dzięki fali młodych, wymagających podróżników o raczej skromnych, studenckich budżetach na całym świecie otwiera się coraz więcej hosteli, które są z założenia nie tylko tanie, ale także atrakcyjnie urządzone i mądrze zarządzane. To powoduje, że inne hostele, żeby pozostać konkurencyjne muszą albo dodatkowo znacząco obniżyć ceny, albo poprawić jakość usług. Uwielbiam taką konkurencję!

 

Ponieważ do Danii przyjeżdża wielu studentów z całego świata, w Kopenhadze świetne hostele prześcigają się pomiędzy sobą. Oszczędzając na noclegu i biletach lotniczych, będziemy mogli sobie pozwolić na ucztę w którejś z mistrzowskich kopenhaskich restauracji. O rezerwację w NOMA warto zawalczyć jeszcze przed wylotem!

Danhostel Copenhagen

Kilka kroków od centralnej stacji w Kopenhadze i tutejszego parku Tivoli, znajduje się Danhostel. To miejsce jest świetnie zaprojektowane, pełne przestrzeni, życia i wesołej energii. To kolos, w którym maksymalnie może zmieścić się 1020 osób. 192 pokoje urządzone są w różnorodnych konfiguracjach i rozmiarach, żeby dopasować się do potrzeb każdego podróżnika.

Centralna lokalizacja pozwala gościom dotrzeć w praktycznie wszystkie najważniejsze miejsca stolicy w przeciągu kilku minut. Hostel ma własną wypożyczalnię rowerów oraz zapewnia gościom dostęp do basenu. Najlepiej wynająć pokój na jednym z ostatnich pięter. Widok na całe miasto, estetycznie urządzone pokoje i usługi na wysokim poziomie za rozsądne pieniądze… Być może lepiej je będzie wydać na pobliskiej ulicy Strøget, przy której znajdują się najmodniejsze sklepy.

Generator Kopenhaga

O hostelach sieci Generator rozpisują się w samych superlatywach podróżnicy z całego świata. I mnie zdarzyło się tutaj o nich wspomnieć. Ten hostel także znajduje się w centrum Kopenhagi, przy największym w mieście placu Kongens Nytorv. To miejsce jest super przyjazne dla wszystkich podróżników. Nawet tych, którzy do Kopenhagi wpadają tylko na kilka godzin i nie potrzebują łóżka. Chcesz skorzystać z internetu, albo wypożyczyć rower? Nie ma problemu.

Obsługa jest profesjonalna, przyjazna i ogromnie pomocna. Sympatyczni, młodzi ludzie pomagają sprawnie poruszać się po mieście i znaleźć odpowiadające preferencjom gości kluby, restauracje i wydarzenia w mieście. Co wieczór coś się tutaj dzieje. W hostelowym Travel Shopie można kupić wszystkie potrzebne podróżnikowi rzeczy. Potrzebujesz telefonu na kartę? Biletów na metro? Nie ma problemu. Hostelowi przewodnicy organizują też wycieczki po najciekawszych miejscach Kopenhagi.

Copenhagen Downtown

Hotel Downtown jest laureatem wielu podróżniczych konkursów. W 2012 i 2014 został uznany za najlepszy hostel w Danii i zdobył najważniejszą branżową nagrodę – Hoscara, który przyznawany jest przez portal Hostel World. To miejsce jest ciepłe i przyjazne nie tylko dla backpackerów i młodych podróżników, ale także dla rodzin z dziećmi i tych, którzy potrzebują trochę więcej spokoju.

Można wybrać pokój pojedynczy, podwójny i potrójny, oraz apartamenty wieloosobowe (koedukacyjne i tylko dla pań). Hostel znajduje się przy placu Vandskunsten, który jest tętniącym życiem, zabytkowym miejscem z piękną fontanną pośrodku i mnóstwem kawiarni dookoła.

No dobrze, skoro już wybraliśmy hostel, to czas znaleźć jakąś restaurację, w której zjemy obiad lub kolację. Kopenhaga to moim zdaniem europejska stolica kulinarna. To tutaj znajdują się najbardziej uznane i najlepsze restauracje. Kto nie słyszał o słynnej NOMIE?

Weganie, wegetarianie i jarosze zjedzą po królewsku w Kopenhaskiej restauracji Radio.

Duńczycy bardzo lubią ryby i mają ich pod dostatkiem. W naprawdę wielu restauracjach będą dominowały w menu. Jeden ze współzałożycieli słynnej Nomy, otworzył w Kopenhadze restaurację, w której menu w większości oparte jest na produktach roślinnych, naturalnych, które pochodzą z jego własnej hodowli lub zaprzyjaźnionych źródeł. Wszystko jest super świeże i naprawdę pyszne. Nie bez powodu ten sam człowiek stał się gastronomicznym potentatem i założył inne, bardzo ciekawe miejsce.

The Standard to niezwykłe połączenie klubu muzycznego, trzech restauracji najwyższej klasy i jedno z najpiękniejszych wnętrz jakie widziałam.

Pyszne, lokalne jedzenie zjemy w części obsługiwanej przez kuchnię Almanak. Na biznesowy lancz najlepiej wybrać nowoczesną kuchnię Studio, która prowadzona jest przez Torstena Vildgaarda z restauracji NOMA. Lubujący się w ostrych przyprawach i wyraźnych smakach będą chcieli spróbować jedzenia z kuchni Verandah, hinduskiej kuchni prowadzonej przez Karama Sethi, najmłodszego szefa kuchni nagrodzonego gwiazdką Michelin.

Restauracja Host jest elegancka, ale w typowo duński, niezobowiązujący i bardzo naturalny sposób.

Tutejsze jedzenie jest rewelacyjne i zgadzają się co do tego zarówno goście, jak i uznani krytycy kulinarni. Kucharze wykorzystują znane i lubiane przez Duńczyków składniki, ale w nowoczesny sposób zestawione. Powstają z tego tradycyjne dania z nowoczesnym twistem. Poczujemy się dobrze ugoszczeni.

Na majówkę z Warszawy do Kopenhagi polecimy za około 600 złotych.

naTemat.pl

Dodaj komentarz