Macierewicz jak Gregor Samsa

10 kwietnia 2010 roku odcisnął się w psychice Antoniego Macierewicza diabelskim kopytkiem paniki. Tę zdeformowaną racjonalność słychać w jego wypowiedziach o tym zdarzeniu. Tylko Macierewicz był dla Jarosława Kaczyńskiego wielce pomocnym, aby zbudować mit o „bohaterszczyźnie” (a w rzeczywistości: odpowiedzialności za katastrofę) Lecha Kaczyńskiego.

Do osoby Macierewicza potrzeba dobrego pióra, aby go opisać. Nie każdy pisarz chce się babrać w takiej marności, zresztą usprawiedliwieniem jest, iż Macierewicze sa opisani w literaturze.

Nieracjonalność łatwo poddaje się panice, bo sama jest funkcją braków normalności, dlatego musi budować światy alternatywne, aby względnie egzystować.

Nie dziwi mnie, iż Macierewicz uciekał ze Smoleńska, zachowywał się, jak paranoik: „w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów”.

Tacy ludzie otaczają się niepełnowartościowymi osobnikami, jak Bartłomiej Misiewicz. Przez to stają się w jakiś sposób dla siebie wartościowi, nie mają wówczas kłopotów z otoczeniem, bo niepelnowartościowy nie będzie sankcjonował normalności.

W normalnej Polsce po 1989 roku z Macierewicza wyszła nienormalność, jak karaluch z Gregora Samsy.

Więcej >>>

Skoro Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w życiu publicznym, to czy zostanie mu odebrany Złoty Medal Za Zasługi dla Obronności?

Misiewicze i Brudzińscy – ofiary Partii

Misiewicze i Brudzińscy - ofiary Partii

Bartłomiej Misiewicz to typowy Pisiewicz, który został odznaczany złotym medalem za zasługi, a teraz sam zrezygnował z członkostwa w Partii. Po co zatem gremium 3 pisowskich postaci przez cztery godziny obradowało, aby stwierdzić, że „nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze publicznej, w spółkach skarbu państwa”?

Czy Joachimowi Brudzińskiemu, Markowi Suskiemu oraz Mariuszowi Kamińskiemu nie przyszło do głowy, że sami są takimi Misiewiczami-Pisiewiczami? Przecież nikt nie zdobywa kompetencji poprzez zasiedzenie ław sejmowych i partyjnych na Nowogrodzkiej. Nie nabywa się fachu wierząc w cudowność walorów umysłowych Jego Wysokości Prezesa na drabince z Tesco, bo nie tak spływa światłość rozumu.

Chciałoby się sparafrazować Mikołaja Gogola. Nad kogo kompetencjami obradujecie? Nad swoimi. Brudziński tylko potwierdził, iż jest nawet lepszym Misiewiczem niż oryginalny Misiewicz, jest super-Misiewiczem, jest esencją Misiewicza, bo oto uzasadniając przed sitkiem wyrok partyjnego sądu, poświęcił gros swojej wypowiedzi Platformie Obywatelskiej. Nawet w takiej prostej sprawie nie potrafi mówić na temat.

Misiu Brudziński – tak nazwę tego człowieka bez żadnych osiągnięć, bez właściwości intelektualnych i moralnych (charakterologicznych) – został Misiewiczem-Pisiewiczem dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu, który go wyrwał z podobnego położenia pomocnika aptekarza. Brudziński nie istnieje bez Kaczyńskiego, jak Misiewicz bez Macierewicza.

Podobno Beata Szydło zażądała wczoraj „usunięcia z PGZ Bartłomieja Misiewicza” – jak powiedział jej rzecznik Rafał Bochenek. Po czasie wszyscy się podpisują pod sukcesem rezygnacji Misiewicza z członkostwa w Partii. Misiewicz nie został jednak odznaczony i nagrodzony posadami przez siebie. On jest li tylko ofiarą. Tak jak ofiarą jest Brudziński.

To zdarzenie bez znaczenia dla życia publicznego zdominowało dzień, co mi się nie podoba. Chciałbym stanąć na przekór bezsensowi, podrzucić taki oto apel Krystyny Jandy na FB: „Bądźmy razem”. „Proszę państwa, jestem dumna, że Polska jest częścią zjednoczonej Europy. Było to marzenie pokoleń. Spełniło się – nie zmarnujmy tego. Dowiedziałam się, że 19 kwietnia przyjeżdża do Warszawy Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, żeby stanąć tu, przed prokuraturą. Niektórzy chcą mu odebrać prawo występowania pod biało-czerwoną flagą. Byłoby dobrze, gdybyśmy przywitali go wszyscy tego dnia, zamanifestowali jedność i solidarność z Europą w jej trudnym momencie i poparli Polaka, któremu udało się zdobyć jedno z najwyższych stanowisk europejskich. Byłoby dobrze. Bądźmy razem. Składam państwu najserdeczniejsze życzenia, dobrych świąt”.

Kto by się spodziewał, że Tusk tak urośnie, że nasze oczekiwania w stosunku do niego będą – zachowując proporcje – jak do Józefa Piłsudskiego 11 listopada 1918 roku na dworcu w Warszawie i do Ignacego Paderewskiego 26 grudnia 1918 roku w Poznaniu.

Przesadzam? A kto spodziewał się rok temu, że rozwalony zostanie Trybunał Konstytucyjny, że zdemolowany trójpodział władzy. Polska ma wroga wewnętrznego, zjadający kraj od wewnątrz liszaj – Partię.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

PiS chce zmienić „konstytucję sądów”. Dlaczego ten projekt jest groźny? Oto siedem powodów

Łukasz Woźnicki, 13 kwietnia 2017

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (AGATA GRZYBOWSKA)

Jeśli PiS wprowadzi swój plan w życie, jeszcze w tym roku stanowiska stracą prezesi sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych w całym kraju. Zastąpią ich zaufani sędziowie wskazani przez Zbigniewa Ziobrę. I przeprowadzą kolejną czystkę.

Posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt reformy prawa o ustroju sądów powszechnych, nazywanego „konstytucją sądów”. Szeroki zakres zmian wskazuje, że przepisy powstały w Ministerstwie Sprawiedliwości, chociaż projekt został złożony jako poselski. PiS chce, aby ustawa weszła w życie już 1 lipca 2017 r. Partia sięga po szybszą, poselską ścieżkę legislacyjną, by uniknąć obowiązku konsultacji międzyresortowych i publicznych. W ten sposób procedowany będzie projekt, który zmieni obraz całego polskiego sądownictwa.

– Ten projekt oznacza pełne przejście na tryb ręcznego sterowania przez ministra Ziobrę. Tu już nikt nie bawi się w pozory. Żadnego trójpodziału władzy w Polsce nie będzie. Będzie jednowładztwo – mówi „Wyborczej” sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Sędziowie z Iustitii przeanalizowali projekt posłów PiS. Oto najważniejsze zagrożenia, jakie niesie.

1. Czystka w sądach

W ciągu pół roku od wejścia w życie przepisów minister sprawiedliwości będzie mógł odwołać wszystkich prezesów i wiceprezesów sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych w całej Polsce. Żadne wymogi dotyczące odwołania nie będą go w tym czasie obowiązywały.

Odwołani zostaną także sędziowie funkcyjni. Nowi prezesi sądów, powołani przez ministra Ziobrę, dostaną sześć miesięcy na przegląd stanowisk funkcyjnych w sądach i prawo do wymiany wszystkich wizytatorów, przewodniczących wydziałów i ich zastępców.

– Odwołanie wszystkich prezesów i wiceprezesów sądów powszechnych to rzecz bez precedensu. Mówimy tu o kilkuset osobach. A po odwołaniu wszystkich sędziów funkcyjnych liczba odwołanych może się zamknąć w kilku tysiącach. To pokazuje, do czego zmierza ten projekt – do całkowitej dominacji ministra Ziobry – mówi sędzia Krystian Markiewicz, prezes Iustitii.

2. Zaufani Ziobry prezesami i wiceprezesami

Minister sprawiedliwości powoła nowych prezesów sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych. Nie będzie przy tym musiał zasięgnąć opinii zgromadzeń ogólnych sędziów poszczególnych sądów. Dziś taka opinia jest potrzebna, aby powołać prezesów sądów apelacyjnych oraz okręgowych. Prezesów sądów rejonowych powołują zaś prezesi sądów apelacyjnych.

Zgromadzenia mogą wydać opinię negatywną. Wtedy, aby kandydatura przeszła, potrzebna jest pozytywna opinia Krajowej Rady Sądownictwa. Projekt PiS znosi ten model. Dodatkowo daje ministrowi możliwość powoływania prezesów sądów rejonowych, a także wiceprezesów wszystkich sądów powszechnych – na wniosek prezesów i bez opinii kolegium sędziów.

– Minister będzie mógł każde stanowisko prezesa sądu powszechnego w Polsce obsadzić osobą, która będzie się cieszyła jego zaufaniem – mówi sędzia Bartłomiej Przymusiński.

3. Ziobro odwoła każdego prezesa, którego tylko będzie chciał

Projekt bardzo szeroko określa sytuacje, w których minister odwołuje prezesa sądu. Ziobro będzie mógł to zrobić, gdy stwierdzi „szczególnie niską efektywność działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych”.

Wiążący dziś ministra sprzeciw Krajowej Rady Sądownictwa nie będzie miał już znaczenia. Po zmianach opinia Rady będzie niewiążąca. Do tego minister uzyska możliwość odwoływania także prezesów sądów rejonowych, dziś jej nie ma.

– Przepisy dają ministrowi sprawiedliwości praktycznie pełną dowolność w powoływaniu i odwoływaniu prezesów sądów – mówi sędzia Przymusiński.

4. Podległy ministrowi prokurator wybierze sędziego do sprawy

Projekt przewiduje odstępstwo od losowego przydzielania spraw sędziom: nie będzie go przy przydzielaniu spraw sędziom na dyżurach.

– Wystarczy, że prokurator będzie wiedział, że dany sędzia ma dyżur w danym dniu. Gdy wniesie sprawę, będzie miał pewność, że właśnie ten sędzia dostanie np. sprawę aresztową. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby był to sędzia, który właśnie wrócił z delegacji do Ministerstwa Sprawiedliwości i którego prezes przydzielił do newralgicznego wydziału – mówi sędzia Przymusiński.

5. Sędziowie będą pracować u prezydenta i w MSZ

Dziś w Ministerstwie Sprawiedliwości pracuje ponad 150 sędziów. Organizacje prawnicze wzywają ich, aby wrócili do orzekania albo złożyli urząd sędziowski. Tymczasem projekt wprowadza możliwość delegowania sędziów do kolejnych urzędów: Kancelarii Prezydenta i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dla delegowanych przewidziano specjalny dodatek (40 proc. wynagrodzenia), który za specjalne zasługi może być bez ograniczeń powiększony.

– Będzie to kolejna forma „nagrody” dla sędziów z kręgu ministra. Do tego bardzo niebezpieczna z uwagi na wymóg apolityczności sędziów. Odejście kolejnych sędziów osłabi sądy, do których wpływa ponad 15 mln spraw rocznie i w których już orzekają przeciążeni pracą sędziowie – mówi rzecznik Iustitii.

6. Minister będzie mógł naciskać na sędziów…

Dotąd minister sprawował tylko „zewnętrzny” nadzór nad sądami – mógł rozliczać prezesów sądów z pełnienia funkcji. Nie miał wpływu na nadzór wewnętrzny – np. wydawane sędziom przez prezesów polecenia. Według projektu, kiedy minister stwierdzi uchybienie w kierowaniu sądem przez prezesa lub wiceprezesa lub gdy stwierdzi uchybienie „w sprawowaniu przez niego nadzoru wewnętrznego”, będzie mógł się do niego zwrócić na piśmie i zażądać usunięcia skutków uchybienia.

7. …i nagradzać „zasłużonych” sędziów szybkimi awansami

Projekt wprowadza możliwość szybkiego awansu dla sędziów, którzy będą się cieszyli zaufaniem ministra. Prezesem sądu apelacyjnego będzie mógł zostać sędzia okręgowy, więc niższego szczebla. A okręgowego – rejonowy.

– Do sądu apelacyjnego będzie mógł awansować już sędzia sądu rejonowego. Dotąd musiał po drodze być sędzią sądu okręgowego. Wystarczy przejście procedury konkursowej przed KRS, która – według kolejnego projektu PiS – zostanie zdominowana przez osoby wybrane przez polityków. Prezesi ocenieni pozytywnie przez ministra będą dostawać wyższy dodatek. To kolejna marchewka – zauważa rzecznik Iustitii.

Zobacz także: „Nie wiem, czy prezes Sądu Najwyższego dotrwa do końca kadencji”. Arkadiusz Mularczyk zbroi się do walki przed TK. Do czego przyznał się poseł PiS?

 

wyborcza.pl

Macierewicz uciekł ze Smoleńska? Do dziś nie widział wraku tupolewa

Wojciech Czuchnowski, Agnieszka Kublik, 13 kwietnia 2017

Antoni Macierewicz w drodze do Smoleńska - 10.04.2010

Antoni Macierewicz w drodze do Smoleńska – 10.04.2010 (Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta)

„Macierewicz krzyczał, że ich wszystkich wymordują. W pociągu kazał zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów” – opowiada dziennikarz Wiktor Bater, który był w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

Sprawa zachowania Antoniego Macierewicza po katastrofie smoleńskiej wraca co jakiś czas jako jeden z zarzutów pod adresem „głównego śledczego PiS”. Wróciła i teraz, kiedy podkomisja powołana przez Macierewicza w MON obwieściła, że na pokładzie tupolewa mogła eksplodować bomba termobaryczna.

W dniu katastrofy Macierewicz pojechał do Smoleńska specjalnym pociągiem, którym podróżowali dziennikarze, Rodziny Katyńskie i część polityków. Informacja, że samolot się rozbił, zastała go na cmentarzu w Katyniu, 28 km od Smoleńska. Nie pojechał tam, lecz szybko wrócił pociągiem do Polski.

Do dziś Macierewicz (podobnie jak członkowie jego komisji) nie był w Smoleńsku i nie widział na własne oczy wraku tupolewa.

Zobacz: Teoria podkomisji smoleńskiej

Klich: „Tchórzliwie uciekł”

Po raz pierwszy ucieczkę ze Smoleńska zarzucił Macierewiczowi ówczesny szef MON Bogdan Klich w styczniu 2011 r. – Nie było w dziejach państwa polskiego takiego fałszu, zaprzaństwa, współdziałania przeciwko własnemu narodowi – mówił w Sejmie Macierewicz o zachowaniu Klicha po katastrofie. Klich nie wytrzymał: – Trzeba zadać sobie pytanie, czy ma rację pan Macierewicz, czy rację ma rząd. Kto ma odwagę tak naprawdę. Czy pan premier z ministrami, który stanął twarzą w twarz tam, w Smoleńsku, na lotnisku Siewiernyj, w obliczu tej katastrofy, czy też pan Macierewicz, który tchórzliwie uciekł z Katynia?

W marcu tego roku, kiedy w Sejmie omawiano wypadek limuzyny szefa MON, poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz kpił: – Macierewicz ma we krwi to, że ulatnia się z miejsca wypadku. Tak zrobił w Smoleńsku, a ostatnio pod Toruniem.

Strach w oczach

W siódmą rocznicę katastrofy dziennikarz Wiktor Bater rozmawiał z portalem Wp.pl. – Wiem z relacji naszych dyplomatów, którzy opiekowali się polskimi politykami, że Antoni Macierewicz spanikowany krzyczał, iż Rosjanie ich wszystkich wymordują. Chciał natychmiast wracać do Polski. Delegacja zjadła jednak obiad i dopiero odjechała specjalnym pociągiem do Warszawy. Jedna z osób opowiadała mi później, że minister Macierewicz w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów – mówił Bater.

O panice i ucieczce Macierewicza mówią też inni uczestnicy wyjazdu.

Henryk Tomecki z Federacji Rodzin Katyńskich na uroczystości też jechał pociągiem. Pamięta, że do oczekujących na prezydenta dochodziły strzępy informacji. Najpierw, że są problemy z lądowaniem i są ofiary. Potem, że ofiar jest wiele, ale ktoś przeżył. Wreszcie, że nikt nie przeżył. – Wszędzie słyszeliśmy, że COŚ się stało, ale nikt nie wiedział, co dokładnie – wspomina Tomecki. – Była silnie odczuwalna atmosfera strachu. Nastąpiło gwałtowne przyspieszenie, że musimy natychmiast wsiadać do pociągu i odjeżdżać, był taki nerwowy pośpiech, wszyscy ciągle nas poganiali. Politycy, w tym i Macierewicz, siedzieli w jednym zamkniętym wagonie. Nie mogliśmy tam wejść. Kolega opowiadał, że gdy tylko pojawiła się informacja, że coś stało się z samolotem prezydenta, Macierewicz natychmiast zniknął, uciekał ze strachem w oczach.

Na miejscu zostały wieńce. Nikt ich nie złożył.

Chciał pilnować państwa?

Inaczej przebieg tych wydarzeń relacjonują koledzy Macierewicza z PiS, którzy byli z nim w Katyniu. W zbiorze wywiadów Teresy Torańskiej „Smoleńsk” Jolanta Szczypińska opowiada, że to od Macierewicza dowiedziała się o śmierci osób z delegacji.

Jak mówiła, „polecenie natychmiastowej ewakuacji” wydały „nasze służby”, które były na cmentarzu. „Zapakowano nas wszystkich do autokarów, powiedziano nam, że mamy tylko pół godziny na jakiś obiad, bo pociąg odjeżdża. Ale nikomu się nie chciało jeść. To natychmiast wpakowano nas do pociągu” – opowiadała Szczypińska. Zaznaczyła, że zarówno ona, jak i Beata Kempa oraz Macierewicz „bardzo chcieli zostać”. Pojechali do Polski, bo powiedziano im, że mogą się nie zmieścić do samolotu, którym do Smoleńska leciał Jarosław Kaczyński ze swoimi współpracownikami. Szczypińska: – Rozmawialiśmy [przez telefon] z Joachimem Brudzińskim, Antoni Macierewicz kilka razy ich pytał, czy ma wrócić czy zostać. Chciał zostać. Otrzymał polecenie powrotu.

Inną wersję przyczyn powrotu Macierewicza przedstawił w rozmowie z TVN24.pl jeden z posłów PiS. Według jego relacji na pytanie, czy zostać na miejscu, Macierewicz miał odpowiedzieć: – Nie. Wracamy, musimy przypilnować państwa.

Takie polecenie miało przyjść „z Warszawy”. – Musimy jak najszybciej być w Polsce, bo nie wiadomo, czy do takiej samej Polski jeszcze wracamy – takie słowa Macierewicza przytacza w materiale TVN24.pl były poseł PiS Tadeusz Woźniak.

Po przyjeździe do Warszawy Macierewicz natychmiast pojechał do Pałacu Prezydenckiego. Najprawdopodobniej razem z urzędnikami Lecha Kaczyńskiego zabezpieczał dokumenty dotyczące weryfikacji WSI.

Tylko raz dziennikarzom udało się uzyskać od Macierewicza odpowiedź na pytanie, dlaczego nie pojechał na miejsce katastrofy. – Przez cały czas tego żałowałem, ale taka była konieczność – powiedział na konferencji prasowej w 2014 r. – Dlaczego? – dopytywała dziennikarka. – Bo taka była – uciął Macierewicz.

wyborcza.pl

MEN chce obiadów dla wszystkich uczniów. Koszt: miliard. „Tyle kosztuje religia w szkole”

jsx, 13.04.2017

Klasa w gimnazjum we Wrocławiu

Klasa w gimnazjum we Wrocławiu (MACIEJ SWIERCZYSSKI)

Publicysta Leszek Jażdżewski chwali nowy pomysł MEN – obiady dla wszystkich uczniów. Skąd wziąć na to pieniądze? To proste: 1,35 miliarda złotych wydajemy na „szerzenie wiary katolickiej”.

 

Minister edukacji Anna Zalewska zapowiedziała powszechny system dożywiania dzieciw szkołach. W jego myśl każdy uczeń mógłby zjeść w szkole posiłek współfinansowany z budżetu centralnego. Ile potrzeba na to pieniędzy? – Ze wstępnych wyliczeń wynika, że ok. 1 mld zł rocznie. Zakładamy, że obiad dla jednego dziecka kosztuje od 5 do 8 zł – mówi Zalewska cytowana przez „Gazetę Wyborczą”. Nie wiadomo, jaką część ceny zapłaciłoby państwo. Nowy system miałby zacząć działać w 2019 r.

Pomysł na swoim blogu w serwisie Polityka.pl chwali Leszek Jażdżewski. I pisze, że wie, skąd wziąć pieniądze. One „są już w polskiej szkole. Wystarczy wyjąć z sejmowej zamrażarki ‚Obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty’, znany jako Świecka szkoła”.

„Dzieci jeść muszą, niezależnie od wyznania”

Jak zaznacza publicysta, Polska płaci Kościołowi rocznie 1,35 miliarda złotych za „szerzenie wiary katolickiej”, które, jak pisze dalej, nie jest celem ani MEN, ani rządu. „Wybór jest prosty – czy utrzymywać absurdalną sytuację, w której płacimy z naszych podatków Kościołowi za realizowanie jego misji (nie mówię już nawet o prowadzeniu dzieci na rekolekcje, modlitwie w szkole, krzyżach w salach, czy katechezie w środku zajęć), czy przeznaczyć te pieniądze na szkolne obiady” – uważa Jażdżewski.

„Przegłosujcie obywatelski projekt ustawy o niefinansowaniu katechezy w szkołach ze środków publicznych, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczcie na obiady dla każdego ucznia” – apeluje publicysta. „Dzieci jeść muszą, niezależnie od wyznania” – kończy.

TOK FM

Misiewicze i Brudzińscy, ofiary Partii

Bartłomiej Misiewicz to typowy Pisiewicz, który został odznaczany złotym medalem za zasługi, a teraz sam zrezygnował z członkowstwa w Partii. Po co zatem gremium 3 pisowskich postaci przez cztery godziny obradowało, aby stwierdzić, że „nie ma kwalifikcji do pełnienia funkcji w sferze publicznej, w spółkach skarbu państwa”?

Czy Joachimowi Brudzińskiemu, Markowi Suskiemu oraz Mariuszowi Kamińskiemu nie przyszło do głowy, że sami sa takimi Misiewiczami-Pisiewiczami? Przecież nikt nie zdobywa kompetencji poprzez zasiedzenie ław sejmowych i partyjnych na Nowogrodzkiej, nie nabywa się fachu wierząc w cudowność walorów umysłowych Jego Wysokości Prezesa na drabince z Tesco, bo nie tak spływa światlość rozumu.

Chciałoby się sparafrazować Mikołaja Gogola. Nad kogo komptenecjami obradujecie? Nad swoimi. Brudziński tylko powierdził, iż jest nawet lepszym Misiewiczem niż oryginalny Misiewicz, jest superMisiewiczem, jest esencją Misiewicza, bo oto uzasadniając przed sitkiem wyrok partyjnego sądu, był poświęcić gros swoje wypowiedzi Platformie Obywatelskiej. Nawet w takiej prostej sprawie nie potrafi mówić na temat.

Misiu Brudziński – tak nazwę tego człowieka bez żadnych osiągnięć, bez właściwości intelektualnych i moralnych (charakterologicznych) – został Misiewiczem-Pisiewiczem dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu, który go wyrwał z podobnego położenia pomocnika aptekarza. Brudziński nie istnieje bez Kaczyńskiego, jak Misiewicz bez Macierewicza.

Podobno Beata Szydło zażądała wczoraj „usunięcia z PGZ Bartłomieja Misiewicza” – jak powiedział jej rzecznik Rafał Bochenek. Po czasie wszyscy się podpisują pod sukcesem rezygnacji Misiewicza z czlonkostwa w Partii. Misiewicz nie został jednak odznaczony i nagrodzony posadami przez siebie. On jest li tylko ofiarą. Tak jak ofiarą jest Brudziński.

To zdarzenie bez znaczenia dla życia publicznego zdominowało dzień. Co mi się nie podoba i chciałbym stanąć na przekór bezsensowi, podrzucić taki oto apel Krystyny Jandy na FB: „Bądźmy razem”.

Proszę państwa, jestem dumna, że Polska jest częścią zjednoczonej Europy. Było to marzenie pokoleń. Spełniło się – nie zmarnujmy tego. Dowiedziałam się, że 19 kwietnia przyjeżdża do Warszawy Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, żeby stanąć tu, przed prokuraturą. Niektórzy chcą mu odebrać prawo występowania pod biało-czerwoną flagą. Byłoby dobrze, gdybyśmy przywitali go wszyscy tego dnia, zamanifestowali jedność i solidarność z Europą w jej trudnym momencie i poparli Polaka, któremu udało się zdobyć jedno z najwyższych stanowisk europejskich. Byłoby dobrze. Bądźmy razem. Składam państwu najserdeczniejsze życzenia, dobrych świąt”.

Kto by się spodziewał, że Tusk tak urośnie, że nasze oczekiwania w stosunku do niego będą – zachowując proporcje – jak do Józefa Piłsudskiego 11 listopada 1918 roku na dworcu w Warszawie i do Ignacego Paderewskiego 26 grudnia 1918 roku w Poznaniu.

Przesadzam? A kto spodziewał się rok temu, że rozwalony zostanie Trybunał Konstytucyjny, że zdemolowany trójpodział władzy. Polska ma wroga wewnętrznego, zjadający kraj od wewnątrz liszaj – Partię.

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017

Bochenek: W dniu wczorajszym premier zażądała usunięcia Misiewicza z PGZ

17:30

Bochenek: W dniu wczorajszym premier zażądała usunięcia Misiewicza z PGZ

W PiS i rządzie premier Szydło nigdy nie będzie zgody na zachowania, które w jakikolwiek sposób naruszają zasady, wartości, którym od zawsze hołdujemy. Nie będzie takiej zgody na forum parlamentu, rządu, ale również w lokalnych strukturach. Dlatego premier Szydło podzielając stanowisko komisji PiS chciała się odnieść do tego stanowiska i rownież uważa, że Bartłomiej Misiewicz nie ma kompetencji, aby zajmować stanowiska i funkcje, na które dotychczas był powoływany. Premier Szydło uważa i wielokrotnie to podnosiła, iż Misiewicz nie może nadal być zatrudniony w MON ani żadnej instytucji, która podlega rządowi. To zdanie premier – stwierdził Rafał Bochenek na briefingu w Krakowie.

W dniu wczorajszym premier zażądała usunięcia z PGZ Bartłomieja Misiewicza, który nie miał kompetencji do tego, aby pełnić funkcję, na którą został powołany – stwierdził rzecznik rządu, powtarzając przekaz PiS o licznych aferach za czasów PO.

300polityka.pl

Zamach na sądy – zamach na wszystkich

Zamach na sądy – zamach na wszystkich

Mamy już otwarty zamach na niezależność sądów. Nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa praktycznie ubezwłasnowolnia ten bardzo ważny organ. 15 członków Rady, dotąd wybieranych przez środowisko sędziowskie, będzie wybieranych przez Sejm, czyli obecnie przez PiS, na komendę Jarosława Kaczyńskiego. W praktyce o postępowaniach i wyrokach zacznie decydować jeden człowiek, zawzięty, pamiętliwy.

Na dokładkę, dziś w nocy, ukradkiem, pod osłoną żenującej awantury o Misiewicza, wrzucono do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustroju sądów powszechnych. Wedle tego projektu o nominacjach prezesów sądów wszystkich szczebli ma decydować minister sprawiedliwości, czyli przeczołgany już przez Kaczyńskiego i przyuczony do uległości Zbigniew Ziobro.

Sądy w Polsce nie działały najlepiej, o tym wszyscy wiemy. Była przewlekłość postępowań, nie zawsze taka jak trzeba jakość orzecznictwa. Jednak te zmiany niczego nie poprawią, a raczej wszystko jeszcze bardziej popsują. Polityczne uzależnienie sądów jest niezwykle groźne. Dla wszystkich, nie tylko dla przeciwników politycznych.

Taki stan pamiętam z własnego życia, z PRL. Sędzia, który mnie skazał uzasadnił, że za brak dowodów ja odpowiadam, bo nie złożyłem obciążających mnie zeznań. Pamiętam, że Sad Najwyższy nazywany był Sądem Najszybszym, bo gdy sąd niższego szczebla kogoś uniewinnił lub za mało skazał, to zanim uniewinniony zdążył dojechać do aresztu odebrać swoje rzeczy, Sąd Najwyższy zdążył przestudiować kilkanaście tomów akt i zmienić wyrok w ciągu 15-20 minut. Pamiętam sprawę kobiety zgwałconej na komisariacie przez milicjantów, skazanej później na rok więzienia za „stawianie opory funkcjonariuszom na służbie”. Świadkami oskarżenia byli ci, którzy gwałcili. Takich wyroków i takich procesów możemy się wkrótce spodziewać.

Zarząd Stowarzyszenia KOD, wspólnie z Radą Regionów, wyjątkowo zgodnie, jednym głosem, wydał oświadczenie, wzywające wszystkich świadomych współobywateli do wsparcia ogólnopolskiego protestu sędziowskiego w czwartek 20 kwietnia w samo południe – pod budynkami polskich sądów.

Naczelny Sąd Administracyjny wydał opinię w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o KRS: „Przekazany projekt jest kolejną próbą modyfikacji statusu konstytucyjnego organu stojącego na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów, tj. Krajowej Rady Sądownictwa”. Przypomnę znakomity tekst Katarzyny Moroń sprzed kilku dni: „Policzmy to. Obecnie w rękach Prawa i Sprawiedliwości znajduje się władza wykonawcza, ustawodawcza, a zaraz będą w niej również wszystkie kluczowe punkty władzy sądowniczej. „Zreformowany” Trybunał Nie-Konstytucyjny, połączenie urzędu Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości, nie wprost wyrażona kontrola Ziobry nad budżetami sądów, a teraz upartyjnienie Krajowej Rady Sądownictwa. Ta ostatnia stoi na straży niezawisłości i niezależności sędziów […] W skład KRS, wedle nowej ustawy, wchodzić będzie 15 członków wybieranych przez Sejm, podczas gdy wcześniej byli oni wybierani przez środowisko sędziowskie. Oczywiście nie jest to cały skład KRS, ale liczba ta jest wystarczająca, aby zaburzyć wewnętrzny balans i zdecydować o polityczności tej instytucji. […] Jeśli ta ustawa wejdzie w życie – oznacza to – iż wszystkie ośrodki władzy są w rękach jednej osoby – Jarosława Kaczyńskiego”.

Dodam od siebie – wcześniej jeszcze poczyniono zmiany w ustawie o prokuraturze, wprowadzające bezwzględne posłuszeństwo prokuratorów wobec przełożonych (czytaj – Kaczyńskiego i Ziobry), a jednocześnie gwarantujący bezkarność prokuratorom, którzy na ich polecenie będą popełniać przestępstwa. Następnie wprowadzono zmianę w Kodeksie Postępowania Karnego, nakazującą sądom uznawanie w postępowaniach dowodów zdobytych w nielegalny sposób. Cofnięto zatem Polskę do czasów sprzed 1776 roku, kiedy to, jako drugi kraj świata, zakazaliśmy stosowania tortur i uznawania w sądzie wymuszonych zeznań. Te zmiany praktycznie pozwalają na skazywanie na podstawie zeznań wymuszonych szantażem, biciem lub torturami, a torturującym gwarantują bezkarność.
Upolityczniane obecnie sądy mają, w zamyśle twórców tych zmian, skazywać na takich podstawach bardzo ochoczo.
A jeszcze na koniec: pozornie wszystko jest normalnie, chodzimy do pracy, na zakupy, do kina. O co chodzi? Nie jest normalnie. Gdybyśmy jakimś cudem przenieśli się w czasie do Berlina w 1938 roku, też byśmy pomyśleli, że nic się nie dzieje. Ludzie chodzili po ulicy, działały sklepy, jeździły tramwaje, restauracje i kina były pełne. Ustawy Norymberskie nie były widoczne z ulicy.

Szanowni Państwo, nie dajmy się zwieść tej pozornej normalności. Nie jest normalnie, jest bardzo niebezpiecznie. Dokonuje się ostatni akt likwidacji państwa prawnego i demokracji. Nikt nie jest bezpieczny.

Krzysztof Łoziński

koduj24.pl

Misiewicz sam odchodzi z PiS i przeprasza, ale nie za siebie

tps, PAP, 13.04.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,21632646,video.html?embed=0&autoplay=1
Komisja złożona z polityków PiS po krótkich obradach oświadczyła, że negatywnie ocenia „postawę Bartłomieja Misiewicza”. Według polityków partii, współpracownik Macierewicza nie powinien pełnić funkcji publicznych.

Komisja PiS w składzie Joachim Brodziński, Marek Suski i Mariusz Kamiński obradowała dziś przez około 4 godziny. Później wydała krótkie oświadczenie.

Komisja po wnikliwej analizie postępowania pana Bartłomieja Misiewicza całkowicie negatywnie oceniła jego postawę – referował Joachim Brudziński. – PiS stwierdza, że pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego – ogłosił.

Misiewicz stwierdził dziś, że odchodzi z PiS. – Z racji tej niesamowitej nagonki na PiS przy użyciu mojego nazwiska złożyłem teraz oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości – powiedział.

Misiewicz stracił pracę w PGZ

Bezpośrednim impulsem do powołania partyjnej komisji były doniesienia prasowe o tym, że były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie.

Informacjom o tak wysokiej pensji zaprzeczał rzecznik PGZ. Później spółka poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Misiewiczem za porozumieniem stron, ze skutkiem natychmiastowym. Dodano, że rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Misiewicza, „któremu nie przysługuje odprawa”. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

PiS przeprasza za Misiewicza

Tym wszystkim Polakom, którzy poczuli się zażenowani, zdegustowani tym wszystkim, co się działo wokół osoby Bartłomieja Misiewicza chcemy powiedzieć: przepraszam – dodał poseł Brudziński.

Polityk stwierdził, że PiS tym różni się od PO, że „w takich sytuacjach, jaka miała miejsce w związku z osobą Bartłomieja Misiewicza, PiS nie tylko potrafi wyciągnąć wnioski, czego najlepszym przykładem są prace tej komisji i rezygnacja (Misiewicza) z członkostwa w PiS, ale też umiejętność powiedzenia do opinii publicznej słów przepraszam”.

PO: co z innymi „misiewiczami”?

PO z kolei domaga się teraz podobnych działań w stosunku do innych osób.

– Jeśli prezes PiS Jarosław Kaczyński chce być konsekwentny, to po Bartłomieju Misiewiczu, powinien usunąć ze stanowisk tysiące innych „Misiewiczów” i „PiS-iewiczów” – stwierdził w czwartek rzecznik PO Jan Grabiec.

Zobacz także: ‚Coraz bliżej prawdy’. Od 6 lat Jarosław Kaczyński powtarza to samo

– Z racji tej niesamowitej nagonki, która została wykorzystana na Prawo i Sprawiedliwość przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS – tłumaczył dziennikarzom Misiewicz.

Jak stwierdził, sukcesy PiS są „przykrywane” przez atak na niego. Stąd decyzja o rezygnacji. – Chciałabym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, muszą go oglądać – powiedział. – Nie zawsze jest tak, jak media piszą – dodał Misiewicz.

Posiedzenie komisji rozpoczęło się o godz. 11 w warszawskiej siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej. W skład komisji weszli jedni z najważniejszych polityków w tej partii: Joachim Brudziński, Marek Suski i Mariusz Kamiński.

Po posiedzeniu członkowie komisji oznajmili dziennikarzom, że dokonali „wnikliwej analizy postawy” Misiewicza. – Nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze publicznej, w spółkach skarbu państwa – powiedział Brudziński.

Tym wszystkim Polakom, którzy poczuli się zażenowani tym, co działo się wokół Bartłomieja Misiewicza, chcemy powiedzieć: przepraszam

– dodał wicemarszałek Sejmu. I zaczął wyliczać afery, do których dochodziło w czasach rządów… koalicji PO-PSL. Szybko jednak zastrzegł, że „nie chce się licytować” w tej kwestii z konkurentami politycznymi. – Nie damy się zapędzić do kąta ludziom, którzy powinni w tej sprawie milczeć – mówił Brudziński, biorąc trochę w obronę Misiewicza. – Żadnego przestępstwa ten młody człowiek się nie dopuścił – ocenił.

gazeta.pl

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017, 16:15

Brudziński: Wszystkim Polakom, którzy poczuli się zażenowani tym, co działo się wokół Misiewicza, chcemy powiedzieć przepraszam

Jak mówił Joachim Brudziński na spotkaniu z mediami:

„Wiemy już, po reakcjach przedstawicieli Platformy, że zarówno rezygnacja Bartłomieja Misiewicza, jak i w ogóle fakt powołania tej komisji spowodował – można odnieść takie wrażenie – dosyć duże poruszenie u naszej konkurencji politycznej. Poruszenie to traktujemy w kategoriach: diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni, bo słuchając posła Grabca czy posła Kierwińskiego można by odnieść wrażenie, że oto stanęły polityczne dziewice bez mała lilie niepokalane, które opinii publicznej będą starały się przedstawić taki oto obraz, że optymalnym rozwiązaniem – z punktu widzenia jakości polskiej demokracji – czystości życia politycznego i społecznego jest umożliwienie powrotu do zasiadania w spółkach Skarbu Państwa, w administracjach państwowych i rządowych ludzi znanych opinii publicznej chociażby z rozmów Sowa & Przyjaciele”

Jak dodał:

„Odpowiadamy panowi Grabcowi, Kierwińskiemu, liderom Platformy, że tym PiS różni się od wspomnianej Platformy, że w takich sytuacjach, jaka miała miejsce w związku z osobą Misiewicza – PiS nie tylko potrafi wyciągnąć z tego wnioski, czego najlepszym przykładem są prace komisji i rezygnacja Misiewicza, ale też umiejętność powiedzenia do opinii publicznej słów przepraszam. Chciałbym powiedzieć to wyraźnie, że tym wszystkim Polakom, którzy poczuli się zażenowani, zdegustowani tym wszystkim, co się działo wokół osoby Misiewicza, chcemy powiedzieć przepraszam i chcę zwrócić uwagę na to, jak z bezwzględną konsekwencją prezes Kaczyński w takich sytuacjach reaguje”

Brudziński zaprezentował listę wszystkich afer, o których – jak stwierdził – zapomniała Platforma. Lista liczy 20 stron i ma zostać opublikowana. Jak dodał, sprawa Misiewicza została zamknięta.

15:56

„Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej”. Komisja PiS wydaje oświadczenie

Rezygnacja Bartłomieja Misiewicza została przyjęta. O oświadczeniu poinformował Joachim Brudziński na spotkaniu z mediami.

300polityka.pl

Bezpartyjni protestują przeciwko przyjęciu Misiewicza do swego grona. Bardzo dobrze pasował do PiS.

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017, 12:01

„Bądźmy razem”. Janda zachęca do udziału w powitaniu Tuska na dworcu w Warszawie

Proszę państwa, jestem dumna, że Polska jest częścią zjednoczonej Europy. Było to marzenie pokoleń. Spełniło się – nie zmarnujmy tego. Dowiedziałam się, że 19 kwietnia przyjeżdża do Warszawy Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, żeby stanąć tu, przed prokuraturą. Niektórzy chcą mu odebrać prawo występowania pod biało-czerwoną flagą. Byłoby dobrze, gdybyśmy przywitali go wszyscy tego dnia, zamanifestowali jedność i solidarność z Europą w jej trudnym momencie i poparli Polaka, któremu udało się zdobyć jedno z najwyższych stanowisk europejskich. Byłoby dobrze. Bądźmy razem. Składam państwu najserdeczniejsze życzenia, dobrych świąt – tak Krystyna Janda w video opublikowanym na Facebooku zachęca do udziału w powitaniu Donalda Tuska na Dworcu Centralnym w Warszawie.

https://www.facebook.com

300polityka.pl

Misiewicz sam odchodzi z PiS i przeprasza, ale nie za siebie

tps, PAP, 13.04.2017

Bartłomiej Misiewicz opuścił siedzibę PiS

Bartłomiej Misiewicz opuścił siedzibę PiS (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Przed godz. 15 zakończyło się posiedzenie komisji PiS dotyczącej zarzutów stawianych Bartłomiejowi Misiewiczowi. Były rzecznik MON oświadczył dziennikarzom, że rezygnuje z członkostwa w partii.

 

– Z racji tej niesamowitej nagonki, która została wykorzystana na Prawo i Sprawiedliwość przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS – tłumaczył dziennikarzom Misiewicz.

Jak stwierdził, sukcesy PiS są „przykrywane” przez atak na niego. Stąd decyzja o rezygnacji. – Chciałabym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, muszą go oglądać – powiedział. – Nie zawsze jest tak, jak media piszą – dodał Misiewicz.

Posiedzenie komisji rozpoczęło się o godz. 11 w warszawskiej siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej. W skład komisji weszli jedni z najważniejszych polityków w tej partii: Joachim Brudziński, Marek Suski i Mariusz Kamiński.

„To definitywnie kończy jego sprawę” – napisała na Twitterze rzeczniczka PiS BeataMazurek po tym, jak Misiewicz ogłosił, że opuszcza partię.

Zamieszanie wokół współpracownika Macierewicza

Dzień wcześniej Jarosław Kaczyński zawiesił Misiewicza w prawach członka partii. Prezes PiS powołał też komisję ds. zarzutów stawianych byłemu rzecznikowi MON oraz przebiegu jego kariery.

Bezpośrednim powodem powołania tej komisji były doniesienia prasowe, że został on zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie. W środę wieczorem PGZ poinformowała, że na wniosek Misiewicza umowa z nim została rozwiązana ze skutkiem natychmiastowym, za porozumieniem stron.

A TERAZ ZOBACZ: Misiewicz przed wejściem na komisję PiS

14:59

Misiewicz: Złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS

Z racji tej niesamowitej nagonki, która została wykorzystana na PiS przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem teraz oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS. Wszelkie sukcesy rządu premier Szydło, zwłaszcza te socjalne, które poprawiają byt Polaków, były przykrywane przez media, często na kłamstwach, ale przykrywane, wykorzystując moje nazwisko do tej brudnej kampanii. Tę rezygnację złożyłem, żeby nie obarczać całej zjednoczonej prawicy tym atakiem. Jednocześnie chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, że muszą to oglądać. Nie zawsze jest tak, jak media piszą, ale żeby móc pokazywać, jakie odnosi zjednoczona pawica w Polsce, zrezygnowałem z członkostwa z PiS – poinformował Bartłomiej Misiewicz po wyjściu z siedziby PiS.

gazeta.pl

Paweł Wroński

Sprawa Bartłomieja Misiewicza, czyli nomenklatura wróciła

13 kwietnia 2017

Totumfacki szefa MON Bartłomiej Misiewicz. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zawiesił go w prawach członka, a jego sprawą zajmie się komisja złożona z zaufanych prezesa

Totumfacki szefa MON Bartłomiej Misiewicz. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zawiesił go w prawach członka, a jego sprawą zajmie się komisja złożona z zaufanych prezesa (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Przypadek Bartłomieja Misiewicza pokazuje, że w ciągu kilkunastu miesięcy Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się w Polsce odtworzyć klasyczne mechanizmy partyjnej nomenklatury ze schyłku PRL. Zgodnie z nimi rząd rządzi, ale to partia kieruje i decyduje, kto gdzie może pracować.

Na początek przypomnienie, czym była nomenklatura. Zasada jej działania polegała na tym, że politykę kadrową państwa kształtowały nie potrzeby zakładów pracy i kompetencja kandydatów na stanowiska, ale opinie wydziałów kadr komitetów PZPR. To partia decydowała, kto zajmie stosowne stanowisko. Z czasem istotą systemu stało się też to, pod kogo dany kandydat był „podczepiony”. Jeśli pryncypał popadał w niełaskę, w niełaskę popadali wszyscy jego protegowani – niczym Stanisław Anioł, który był szychą w Pułtusku, ale trafił do Warszawy na stanowisko „gospodarza domu”.

Jak Antoni Macierewicz rządzi Polską Grupą Zbrojeniową

Porównywanie państwa PiS do praktyk z PRL jest dość łatwą, ale nie do końca prawdziwą metaforą. Bo nomenklatura była możliwa w państwie z gospodarką centralnie sterowaną i miała charakter totalny. Tyle że miejsce krótkotrwałych zatrudnień Bartłomieja Misiewicza – Polska Grupa Zbrojeniowa – w ciągu kilku miesięcy zarządzania nim przez Antoniego Macierewicza stało się jedną z wysp gospodarki centralnie sterowanej. Po likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa i przekazaniu szefowi MON w nadzór przemysłu zbrojeniowego to Macierewicz stał się tu panem udzielnym.

Istotą systemu jest fakt, że to właśnie szef MON zamawia w PGZ produkty zbrojeniowe. Do zapłaty zaś używa pieniędzy podatników, bo PGZ faktycznie produkuje tylko na rynek wewnętrzny. Ponadto szef MON jako zwierzchnik PGZ sam siebie kontroluje. Jest to przykład gospodarki centralnie sterowanej w miniaturze. Teoretycznie Polska Grupa Zbrojeniowa może się poruszać poza realiami ekonomicznymi, bo to szef MON kształtuje popyt i podaż.

Tego rodzaju kuriozalne rozwiązania przyjął rząd Beaty Szydło. Cynicznie można byłoby zadać pytanie: jakiż błąd popełnił Antoni Macierewicz, że korzysta z praw przyznanych mu przez panią premier? Dlaczego prezes Kaczyński ma pretensje do Macierewicza, w końcu to jego decyzją został szefem MON i prezes PiS wiedział, jakich z jego strony może się spodziewać brewerii? Dlaczego konsekwencje mają spotkać Bartłomieja Misiewicza za to, że przyjął ofertę pracy?

Zobacz: Wojna prezesa PiS z szefem MON. Komentuje Paweł Wroński

Wina Antoniego Macierewicza

Wszyscy wiemy, że winą Antoniego Macierewicza jest to, że mianował na stanowisko osobę, która nie podoba się w PiS i której obecność w mediach ma zły wpływ na notowania partii. Lider PiS Jarosław Kaczyński, zamiast zmieniać wprowadzony przez siebie patologiczny układ, znalazł odpowiedź, która idealnie wywodzi się z PRL-owskiego systemu. Co ważne, została ona w pełni zaaprobowana przez prezydenta Andrzeja Dudę oraz działaczy PiS. Zapewne część z nich postrzega politykę kadrową jak „Szachy personalne” – skecz Daniela Passenta z 1979 r. wykonywany w kabarecie Pod Egidą Jana Pietrzaka.

Skład komisji powołanej przez Jarosława Kaczyńskiego do zbadania sprawy nie rodzi wątpliwości, jakie będą jej rozstrzygnięcia. No, może jakieś nadzieje dla Misiewicza daje obecność Joachima Brudzińskiego, który dzień wcześniej – jeszcze niezorientowany w nastrojach prezesa PiS – chwalił PR-owskie kompetencje protegowanego szefa MON. Teraz Brudziński może mieć pewien, choć niewielki, mentalny kłopot.

Nomenklatura kwitnie, czyli akwarysta na odcinek wybuchów

Orzeczenie komisji będzie testem dla samego Antoniego Macierewicza. Pytaniem jest, czy zrozumie konwencję, w jakiej się znalazł. Zapewne będzie mógł się „odciąć” od swego protegowanego, ale przedstawić władzom partii samokrytykę. Dzięki temu pozostanie w „biało-czerwonej drużynie”, która „zmienia Polskę”.

Zemsta Kaczyńskiego na Misiewiczu nie zmienia faktu, że postpeerelowskie struktury nomenklaturowe zostały uruchomione i tylko się umacniają. Tego samego dnia, kiedy prezes PiS ogłaszał powołanie sądu nad karierą Misiewicza, „Express Bydgoski” doniósł, że prezesem produkujących materiały wybuchowe zakładów Nitro-Chem został Krzysztof Kozłowski – akwarysta, inżynier od obróbki drewna i organizator „Mikołajek w zoo”. Poprzedni prezes, wybitny specjalista pracujący w firmie na różnych stanowiskach przez 23 lata, został odwołany.

 

wyborcza.pl

tylko ze Dyzma miał cos w sobie. Kobiety go lubiły.

 

„Denazyfikacja”

13/04/2017

Algorytm postępowania jest dosyć prosty. Najpierw mianujesz lokalną Wolfgangową jako prezesa sądu: rejonowego, okręgowego, apelacyjnego. Ona wie, że wszystko ci zawdzięcza i jak zechcesz to w mig ją wyrzucisz. Więc będzie służyć. Jeśli zechcesz zachować pozory Twój wybór klepnie błaszczakowo-brudzińsko-pawłowiczowa Krajowa Rada Sądownictwa. Jeśli nie, to trudno. Obejdzie się bez niej. Potem Wolfgangowa wyznaczać będzie sędziom dyżury, bo właśnie wykreśliłeś losowanie składów sędziowskich. Wolfgangowa zadzwoni do jakiegoś Jurka z prokuratury, i Jurek się dowie, że pojutrze o tej i o tej dyżur ma sędzia Marek. A że Marek jest od Wolfgangowej to można słać wnioski o areszt. I wnioski te będą słane. Jeden sąd – jedna Wolfgangowa i jeden Marek. I cała prokuratura Jurków.

Dlatego jeszcze nikogo w świetle fleszy nie wsadzają. Bo nie mają jeszcze swojej Wolfgangowej i swoich Marków.

My, szarzy ludzie szarej Polski bać się nie musimy. Bo jest nas za dużo. Ale niektórzy bać się naprawdę powinni. Na przykład ten lekarz, co operował ojca Ziobro i wraz z żoną od lat jest szykanowany. Na jego miejscu raczej wyjechałbym z kraju. Najlepiej do Izraela. Albo opozycjoniści. Nie, nie ci z pierwszego szeregu. To źle wygląda w gazetach. Ale ci z drugiego albo trzeciego. Tak, żeby tuż przed wyborami wsadzić ich zaledwie kilku i spokojnie czekać na zmianę słupków poparcia. Mówiliśmy, że to partia złodziei? Ano mówiliśmy i proszę już są w pierdlu. A że do wyroku daleko? Jakby nie byli winni, to by ich niezawisły sąd nie wsadził – powie Krzysztof Ziemiec albo inny funkcjonariusz w ruskim mundurze.  Albo, żeby już się tak nie zdarzyło, że jakiś sąd puszcza Irakijczyka i my go potem musimy bić po głowie i cichcem wywozić za granicę. Niech zdycha w więzieniu. Zwolnieni związkowcy? Och nie przesadzajmy, akurat sędzia Marek dostał sprawę w sądzie pracy i pani prezes polskiego radia miał całkowicie rację: won z roboty, gównażerio!

Jak się powinniśmy bronić? Istnieje kilka rozwiązań.

Po pierwsze, sądy powinny zacząć stosować konstytucję wprost. Do tego trzeba tylko kilka  pierwszych wyroków, dalej już pójdzie z górki. Sygnał dać powinien rzecz jasna Sąd Najwyższy. Ostentacyjne olanie wyroków TK, czy innych ustaw wprowadzi chaos prawny, ale będzie to broń obosieczna.  No ale do tego trzeba od środowiska odwagi. I pomysłowości.

Po drugie środowisko. Ludzie, którzy piszą ustawy na jakiś uczelniach wykładają, do różnych samorządów przynależą. Tam składają jakieś ślubowania. Czy naprawdę jeden Ziobrowski doktor z drugim muszą mieć własne katedry albo przedmioty? Czy nie mogą iść popilnować biblioteki albo nagle stracić etacik, bo wiecie, reedukacja i te sprawy. A dla tych ludzi to właśnie uczelnie są docelowym miejscem pracy. No ale do tego też trzeba odwagi. I też pomysłowości.

Po trzecie wreszcie opozycja. Dlaczego Ziobro wprowadza jaruzelszczyznę w sądach? Odpowiecie: bo może. Otóż nie tylko. Wprowadza, bo nikogo się nie boi. Bo, po tym, jak PO odpuściła mu Trybunał Stanu, wie, że nikt mu nic w przyszłości nie zrobi. Brak sankcji rozleniwia i powoduje degenerację. Czy to wolnego rynku, czy polityków. I dlatego, po wprowadzeniu tej ustawy od opozycji oczekiwałbym wyrażenia prostackiej wręcz groźby zemsty.

Oczekiwałbym, że i z trybuny sejmowej i od środowisk sędziowskich padną proste słowa: ci sędziowie, którzy pójdą na służalczy układ z Ziobrem zostaną umyślnie i celowo zdegradowani albo nawet z zawodu usunięci. Ktoś powie, że to histeryczna groźba, ale każdy urzędnik państwowy, patrząc na to ile poparcia ma razem PO-Nowoczesna-Lewica kilka razy się zastanowi, czy mu się opłaca stawiać wszystko na jedną kartę. A bez kadr cały ten system będzie tak wydolny jak usuwanie Misiewicza. Świat, również sędziowski, pełen jest Piotrowiczów z lat 80tych, dlatego trzeba z nimi rozmawiać w takim języku, jaki najlepiej rozumieją.

„Denazyfikacja” przez

Mobilizacja na urodziny Donalda Tuska. Warszawiacy chcą przywitać go na Dworcu Centralnym i zaśpiewać mu „Sto lat”

13 kwietnia 2017

22 kwietnia Przewodniczący Rady Europejskiej skończy 60 lat. Z tej okazji wielu mieszkańców Warszawy ma zamiar przywitać go na Dworcu Centralnym i uroczyście zaśpiewać mu „Sto lat”. To nowa inicjatywa, by wyrazić swoją solidarność z Donaldem Tuskiem.

Tusk ma zjawić się w Warszawie 19 kwietnia – na ten dzień zaplanowano jego przesłuchanie w Prokuraturze Krajowej w Warszawie. Wielu Polaków zapowiadało manifestacje wyrażające poparcie dla Tuska, a teraz powstała nowa inicjatywa – „Chodźmy z Tuskiem”.

– PiS zrobił Donaldowi Tuskowi prezent na 60 urodziny i postanowił złożyć mu życzenia, ale miejsce wybrał nie najlepsze: w prokuraturze. My chcemy zaśpiewać „Sto lat” jak tylko przyjedzie na Dworzec Centralny – informują na swoim fanpage’u organizatorzy akcji. Zachęcają, by wszyscy, którzy chcą wyrazić swoją solidarność z Przewodniczącym RE, przyszli na Dworzec Centralny 19 kwietnia o godz. 10:20.

 

Wydarzenie poparł na Facebooku Paweł Graś , jeden z bliskich współpracowników Donalda Tuska. Jak na razie swoje poparcie dla akcji wyraziło blisko sto osób.

Warszawska prokuratura chciała, by przewodniczący stawił się na przesłuchaniu już 15 marca, ale wówczas Donald Tusk miał inne obowiązki. Wyznaczono nowy termin i wszystko wskazuje na to, że tym razem Tusk będzie obecny. Ma złożyć wyjaśnienia w sprawie umowy, jaką podpisały Służba Kontrwywiadu Wojskowego i rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa. Minister MON Antoni Macierewicz twierdzi, że umowa była niezgodna z interesem Polski i stawia zarzut przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych.

Źródło: Chodźmy z Tuskiem/Facebook

 

naTemat.pl

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017

Błaszczak: Uchodźcy w obozach kontenerowych za kolczastym drutem? To pomysł w sytuacji awaryjnej. Sprawdza się na Węgrzech

09:39

Błaszczak: Uchodźcy w obozach kontenerowych za kolczastym drutem? To pomysł w sytuacji awaryjnej. Sprawdza się na Węgrzech

To pomysł w sytuacji awaryjnej, który sprawda się na Węgrzech. Takie obozy kontenerowe są np. w Niemczech (…) Jeżeli będzie sytuacja awaryjna, musimy być przygotowani na wszystkie scenariusze – mówił “Gosć Radia ZET” minister Błaszczak.

09:08

Błaszczak: Oceniam działalność dr Laska jako stricte propagandową

Mam zaufanie do ekspertów. Natomiast to, co działo się wcześniej, w mojej ocenie komisja ministra Millera w rzeczywistości przepisała raport Anodiny, natomiast pan dr Lasek stał na czele zespołu, który miał przekonywać do wersji Millera, a więc oceniam jego działalność jako stricte propagandową – mówił Mariusz Błaszczak w “Gościu Radia ZET”.

09:05

Waszczykowski: Konferencja w MSZ to kwestia, która powinna być wczoraj sprawą numer 1, a nie kwestia Misiewicza

Ze spraw krajowych wczoraj najistotniejsza była konferencja, jaką zorganizowałem w MSZ, na którą przybyło 14 ministrów spraw zagranicznych z całego regionu, od Szwecji po Słowenię. To kwestia, która powinna być wczoraj sprawą numer 1, ze spraw krajowych, a nie kwestia pana Misiewicza, która jest kwestią poboczną. Na pewno trzeba ją wyjaśnić. Chwała Bogu nie ma mnie w tej komisji, więc nie muszę zajmować się tą sprawą – mówił Witold Waszczykowski w rozmowie z Danutą Holecką w „Kwadransie politycznym” TVP1.

09:00

Błaszczak: Małostkowością było to, że w 2010 r. Jaruga-Nowacka otrzymała tablicę, a o Wassermannie i Gosiewskim ówczesna władza zapomniała

Małostkowością było to, że otrzymała zasłużoną tablicę pani Jaruga-Nowacka w 2010 roku, a o Zbigniewie Wassermannie, o Przemysławie Gosiewskim, ówczesna władza zapomniała (…) Nie chcę rozmawiać na temat odczuć, bo odczucia mogą być różne. Nie było żadnych złych intencji – o tym mogę zapewnić. Wczoraj rozmawiałem z minister Beatą Kempą – mówił minister Błaszczak w “Gościu Radia ZET”, komentując pominięcie Izabeli Jarugi-Nowackiej na tablicy odsłoniętej ostatnio w KPRM.

Jak dodał: – Rozumiem też, że Barbara Nowacka jest politykiem. Mam nadzieję, że to nie jest atak motywowany politycznie.

08:48

Błaszczak: Ile lat miał Siemoniak, kiedy został szefem TVP1? To pokazuje karierę aparatczyka partyjnego

– Ile lat miał Siemoniak, kiedy został szefem TVP1? Dwadzieścia kilka. To pokazuje karierę aparatczyka partyjnego, który został nawet wicepremierem w poprzednim rządzie – mówił minister Błaszczak w “Gościu Radia ZET”, pytany o sprawę Misiewicza.

08:43

Błaszczak o Misiewiczu: W tej sprawie chodzi o zasady. To są zasady, którymi kieruje się premier Kaczyński od zawsze

W tej sprawie chodzi o zasady. Mówiliśmy o tych zasadach. To są zasady, którymi kieruje się premier Kaczyński od zawsze, od kiedy jest w polityce, nie toleruje spraw, o których mogliśmy przeczytać w gazetach. Jak się okazuje, media nie były rzetelne, może nie wiedziały dokładnie , co się w tej sprawie wydarzyło, dlatego jest komisja, która tą sprawę wyjaśni – mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Konradem Piaseckim w “Gościu Radia ZET”.

08:42

Schetyna: Partie opozycyjne muszą współpracować. My musimy skutecznie walczyć z PiS-em

Ważne jest, żeby być przekonanym, że partie opozycyjne muszą ze sobą współpracować. Nawet jeżeli mają przejściowe czy stałe problemy u siebie, to muszą wiedzieć, że współpraca jest najważniejsza – mówił Grzegorz Schetyna w #dzieńdobryWP. Jak dodał:

„Partie opozycyjne muszą współpracować. My musimy skutecznie walczyć z PiS-em. Jeżeli ktoś nie podejmie takiej oferty pracy na rzecz budowania wspólnego frontu anty-PiS, to znaczy, że tego nie chce robić i to źle”

Przewodniczący PO powtórzył pomysł stworzenia jednej listy w wyborach samorządowych. – Wiem, że nie wszystkim to smakuje, że wszyscy chcieliby być liderami opozycji. Dzisiaj mówię: to nie jest ważne. Trzeba ze sobą potrafić rozmawiać, nawet jeżeli te sytuacje są trudne – dodał.

„Trzeba budować porozumienie. Jeżeli będą partie po stronie opozycyjnej, które będą chciały udowodnić jedna drugiej, że ten program się nie zgadza, że są duże czy powiększające się różnice, to znaczy, że pracują na rzecz PiS i muszą to zrozumieć. Walczę o to, aby front anty-PiS był jak najmocniejszy”

08:39

Schetyna: Będziemy diagnozować wszystkie segmenty gospodarki PiS

Na pewno przed wyborami [będzie gotowy gospodarczy program PO]. My będziemy diagnozować wszystkie segmenty gospodarki PiS, finansów publicznych, pokazywać, gdzie są możliwości wzrostu i co trzeba zrobić, żeby to zmienić – mówił Grzegorz Schetyna w #dzieńdobryWP.

08:32

Schetyna: Kaczyński boi się Macierewicza

Na pewno wojna między Kaczyńskim a Macierewiczem, tak to wygląda. Kto będzie ofiarą? Myślę, że cały rząd PiS i cały ten obraz, który jest fatalny dla rządu PiS i który – mam nadzieję – bardzo wyraźnie odbije się i na sondażach i na wyniku wyborczym. To, co widzieliśmy w ostatnich dniach, tygodniach, miesiącach to pokaz pychy i arogancji władzy. Tego, czego Polacy naprawdę nie lubią. Widzieli to i to przecież nie jest kwestia tylko Misiewicza, ale w ogóle rozbijanych samochodów, tłumaczenia takiej pychy, która biła z ekranów telewizorów przez ostatnie miesiąc. To jakby podsumowanie tego, walka o człowieka między najważniejszymi politykami PiS-u, który ma zarabiać ogromne pieniądze za to, że jest asystentem jednego z polityków PiS – mówił Grzegorz Schetyna w #dzieńdobryWP. Jak dodał:

„Ryba zaczyna się psuć od głowy. Początkiem tej sytuacji było kłamstwo, bo pamiętacie państwo, kiedy Beata Szydło mówiła, że to Jarosław Gowin będzie ministrem obrony, a nie Antoni Macierewicz. To było kilka dni przed wyborami. To było kłamstwo i oszustwo. Polacy zostali oszukani i to jest tego konsekwencja”

Tak naprawdę to wszystko teatr polityczny [komisja ds. Misiewicza], kabaret, bo decyzje podejmowane są gdzieś indziej. Podejmuje je Jarosław Kaczyński na Nowogrodzkiej. Wie, jak bardzo ta sprawa szkodzi PiS-owi. Myślę, że [Kaczyński] się go boi [Macierewicza]. Boi się jego wpływów, ojca Rydzyka, religii smoleńskiej, ale on wyhodował taki stan. Zbudował taką sytuację, dlatego – mam nadzieję – zapłaci za nią politycznie – dodał szef Platformy.

07:47

Karczewski: Nie wiem, jaki był wpływ Macierewicza na to, że Misiewicz otrzymał taką funkcję

– Nie wiem, jaki był wpływ ministra Macierewicza na to, że Bartłomiej Misiewicz otrzymał taką funkcję. Jest ta komisja, która to wyjaśni. Rozwiążę tę sprawę bardzo szybko – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:45

Karczewski o Misiewiczu: Ekstrawagancka kariera młodego człowieka, który nie ma pełnego wykształcenia

– Ekstrawagancka kariera młodego człowieka, który nie ma pełnego wykształcenia, takiego na dzisiejsze czasy. I tego, że nie możemy mówić o naszych sukcesach, o tym, żę tydzień temu w piątek premier Szydło zmiażdżyła opozycję i wniosek Grzegorza Schetyny, że dziś pokazały się kolejne sondaże, które świadczą o tym, że PiS zyskuje w sondażach. Nie możemy mówić o tym, co jest ważne la Polaków i o tym, o czym Polacy powinni przy świątecznych stołach rozmawiać – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, pytany co najbardziej bulwersuje go w sprawie Misiewicza.

07:40

Karczewski o Misiewiczu: Byłem zszokowany tą informacją. Lepiej by było, aby decyzje nastąpiły przed świętami

– Dziś będzie posiedzenie komisji o 11:00. Członkowie tej komisji: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski – bardzo doświadczeni politycy. Mam nadzieję, że bardzo szybko wyjaśnią tę sprawę. Komisja jest powołana doraźnie i bardzo szybko – taką mam nadzieję – wyjaśni tę sprawę – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„Sprawa się ciągnie długo, niepotrzebnie. Wpływa na nasz wizerunek, niepotrzebna zupełnie sytuacja. To będzie na pewno rzeczowa, merytoryczna rozmowa i z Bartłomiejem Misiewiczem, pewnie również z Antonim Macierewiczem (…) Okres przedświąteczny wskazuje na to, że lepiej byłoby, aby decyzje i ostateczne rozwiązania nastąpiły przed świętami”

Sytuacja, z którą mieliśmy wczoraj do czynienia, co prawda były to informacje medialne, ale szokujące. Byłem zszokowany tą informacją rano. Mówię to szczerze. Dowiedziałem się, że młody, 27-letni człowiek, wokół którego było duże zamieszanie, niejasności i znaków zapytania, ma taką wysoką pensję. Tak nie powinno być – mówił marszałek Senatu.

300polityka.pl

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017

STAN GRY: GW: W okolicach SKW mówią o „esbeckim gambicie” Pałacu Prezydenckiego, Miller: Winni katastrofy zginęli w Smoleńsku, GW: Będzie PO-PiS w Śródmieściu

CHODŹMY Z TUSKIEM – piszemy na 300POLITYCE: “Na przyszłą środę, 19 kwietnia zaplanowano przesłuchanie Donald Tuska w warszawskiej prokuraturze. Z tego powodu rano – na warszawskim Dworcu Centralnym – ma odbyć się powitanie byłego polskiego premiera. Event udostępnił na Facebooku Paweł Graś, jeden z najbliższych współpracowników szefa RE”. http://300polityka.pl/live/2017/04/12/chodzmy-z-tuskiem-za-tydzien-warszawiacy-powitaja-szefa-re-na-dworcu-centralnym-w-warszawie/

WINNI KATASTROFY BYLI NA POKŁADZIE SAMOLOTU – Leszek Miller w SE: “Samolot leciał zbyt szybko, zszedł na zbyt niską wysokość i za późno podjął decyzję o odejściu na drugi krąg. I z całą brutalnością i otwartością powiem, że ci, którzy doprowadzili do tej tragedii i którzy ją spowodowali, nie żyją. Bo byli na pokładzie tego samolotu”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/winni-tragedii-nie-zyja-byli-na-pokladzie_979694.html

ZE WSZYSTKICH PREZYDENTÓW, DUDA MA NAJMNIEJSZY WPŁYW NA WOJSKO – Maciej Miłosz w DGP: “Dudę od jego poprzedników odróżnia to, że nie ma on doradców do spraw wojskowych w takiej randze, jakimi otaczali się jego poprzednicy. Dopiero w ostatnich miesiącach próbuje wywalczyć wpływ na armię. Na razie są to gesty symboliczne. Poważnym testem będzie ostateczny kształt reformy systemu kierowania i dowodzenia Wojska Polskiego, która powinna być uchwalona przez Sejm w najbliższych miesiącach. Wiadomo, że w BBN powstała koncepcja nieco odmienna do pomysłów MON”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/547366,andrzej-duda-antoni-macierewicz-prezydent-minister-szef-mon-konflikt-wojsko-armia.html

RAFALSKA, ZIOBRO, MORAWIECKI, BAŃKA, ZALEWSKA – najlepiej oceniani ministrowie w sondażu DGP.

MACIEREWICZ, RADZIWIŁŁ, SZYSZKO – najgorzej.

44% WYBORCÓW PIS CHCE ZMIAN W RZĄDZIE, 66% OGÓŁU WYBORCÓW.

POLITYKA SPOŁECZNA – dziedzina w której rząd PiS zdaniem respondentów radzi sobie najlepiej.

28% POZYTYWNIE, 50% NEGATYWNIE – ocena premier w sondażu DGP.

PIS ZYSKUJE, PO I NOWOCZESNA TRACĄ – sondaż Faktu: “pp.), Kukiz’15 – 8 proc. (-0,8), PSL – 7 proc. (+0,3 pp.), .Nowoczesna – 6,3 proc. (-1,1 pp.), SLD – 5,9 proc. (bez zmian). Tuż pod progiem wyborczym – partia Razem z 4,5 proc”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/sondaz-pis-zyskuje-po-rocznicy-katastrofy-smolenskiej/df8wwhn

BĘDZIE PO-PIS W RADZIE ŚRÓDMIEŚCIA? – jak pisze Michał Wojtczak w Stołecznej: “– My nawet byliśmy gotowi rozmawiać o współpracy. Ale jeszcze do niedawna w PiS nie było przyzwolenia na koalicję z nami – mówi nam warszawski działacz Platformy Obywatelskiej. – Jak zawiązywaliśmy współpracę z PiS na Bemowie, żeby odsunąć od władzy ekipę Jarosława Dąbrowskiego, warunki omawialiśmy z Mariuszem Kamińskim, szefem warszawskich struktur PiS. Osobiście poszedł po zgodę do prezesa Kaczyńskiego – relacjonuje nam działacz PO”. http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,21631110,w-srodmiesciu-bedzie-koalicja-po-pis-pis-zrywa-z-aktywistami.html

MISIEWICZ ŻEGNAJ – jedynka Faktu.

FAKT O OPERACJI ARONIA: “Otrzymanie przez Bartłomieja Misiewicza (27 l.) 10 kwietnia stanowiska w Polskiej Grupie Zbrojeniowej było finalizacją akcji, którą nazwaliśmy operacja „Aronia”. Kryptonim nie jest przypadkowy – główni rozgrywający to koledzy z osławionej łomiankowskiej apteki o tej nazwie – Misiewicz i Radosław Obolewski (47 l.). Operacja wydawała się być sukcesem. Gdy jednak Fakt i „Rzeczpospolita” opisały co się stało, rozwścieczony arogancją ludzi Antoniego Macierewicza (69 l.) prezes PiS kazał przerwać tę zabawę”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/jak-bartlomiej-misiewicz-dostal-prace-w-polskiej-grupie-zbrojeniowej/hnv6xcn

KACZYŃSKI MA DOŚĆ MISIEWICZA – tytuł w RZ.

MINISTERSTWO OBRONY MISIEWICZA – jedynka GW.

NACZELNIK Z NOWOGRODZKIEJ MÓWI DOŚĆ – Roman Imielski w GW: “To nie kariera Bartłomieja Misiewicza doprowadziła do partyjnej wojny Jarosława Kaczyńskiego z Antonim Macierewiczem. Lider rządzącego obozu zdał sobie sprawę z tego, że pozwolił szefowi MON za bardzo urosnąć na zbyt wielu polach”. http://wyborcza.pl/7,75968,21631090,naczelnik-z-nowogrodzkiej-mowi-dosc.html

LUDZIE PREZESA ZETNĄ MISIEWICZA – Agata Kondzińska i Paweł Wroński w GW: ”- Skład partyjnej komisji daje gwarancję, że sprawa będzie załatwiona tak, jak chce prezes – mówi nam polityk PiS. Komisja ma wezwać oprócz Misiewicza także innych świadków. Nieoficjalnie mówi się, że ma być wśród nich były prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Arkadiusz Siwko, który został odwołany przez Macierewicza. Podobno przez konflikt z Misiewiczem”.

SKW O ESBECKIM GAMBICIE Z UDZIAŁEM DUDY – dalej w GW: “ W partii nie ma go kto bronić. Jednak w kręgach zbliżonych do Służby Kontrwywiadu Wojskowego pojawiają się głosy, że odwołanie Misiewicza jest elementem „esbeckiego gambitu”, czyli rozgrywki Pałacu Prezydenckiego z Macierewiczem”. http://wyborcza.pl/7,75398,21630945,jeszcze-rano-w-pis-o-misiewiczu-bylo-cicho-a-pozniej-przemowil.html

ZUZANNA DĄBROWSKA O WOJNIE W PIS – pisze w RZ: “Wypowiedź prezesa Kaczyńskiego na temat zawieszenia Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i powołanie specjalnej komisji do wyjaśnienia nieprawidłowości w jego karierze miały moc salwy armatniej. Od tej pory nic już nie będzie takie samo. Wojna została wypowiedziana, teraz pozostaje liczyć”. http://www.rp.pl/Analizy/304129885-Dabrowska-To-bedzie-krotka-wojna-w-partii-Kaczynskiego.html

TRWA WOJNA PODJAZDOWA LIROYA Z KUKIZEM – Marcin Dobski w RZ: “Otoczenie Kukiza wskazuje na nielojalne zachowanie Liroya. To przede wszystkim niedawne założenie stowarzyszenia „Skuteczni”, które planuje wystartować w wyborach samorządowych. A przecież listy wystawi też Kukiz’15, więc głosy wyborców zostałyby w takiej sytuacji rozbite na dwa komitety. Niepokojące są także deklaracje posła Liroya, że ma różne propozycje i może wystartować w wyborach na prezydenta Warszawy, choć faworytem klubu jest Stanisław Tyszka”. http://www.rp.pl/Kukiz15/304129891-Co-zrobi-posel-Liroy.html

ZIOBRY SĄD OSTATECZNY – tytuł na jedynce DGP.

ZMIANY ŁAMIĄ SĘDZIOM KRĘGOSŁUPY – Ewa Usowicz w RZ: “Czy wszystko jest w tych zmianach do kitu? Nie. Wejdzie chociażby system badania obciążenia pracą poszczególnych sędziów. Ale to marna pociecha, bo reszta zmian jest w stanie złamać sędziom kręgosłupy”. http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/304129897-Zmiany-w-ustroju-sadow.html

PAWEŁ KOWAL O POMNIKACH – pisze w RZ: “Pomniki te znajdą się w najbardziej prestiżowych miejscach Warszawy. Przecież kiedyś jako społeczeństwo nauczymy się w końcu szanować własną historię; dotrze do nas, że mandat pochodzący z powszechnych wyborów to święta rzecz i zobowiązanie zarazem. Zobowiązanie dla tego, który został wybrany, ale też dla tych wszystkich, którzy demokratyczne reguły przyjęli i wzięli udział w wyborach, choćby głosowali na konkurentów zwycięzcy”. http://www.rp.pl/Felietony/170419610-Pawel-Kowal-Gust-i-gest.html

ODCHODZĄ OD PETRU BO JEST “WODZEM” – GW.

NOWOCZESNA W GRUZACH, PETRU W SZOKU – tytuł w Fakcie.

PAWEŁ SURÓWKA, PREZES PZU ŻYCIE  P.O. PREZESA PZU – RZ: http://www.rp.pl/Ubezpieczenia/170419597-Pawel-Surowka-prezesem-PZU.html#ap-1

WYBITNY DZIAŁACZ OPOZYCJI, STANISŁAW MOŻEJKO NIE ŻYJE – Możejko był prezydentem Świnoujścia w latach 1998-2000. W latach 1990-1994 i 1998-2010 był także radnym tego miasta. Wcześniej Stanisław Możejko był aktywnym działaczem „Solidarności”. W latach 1980-1981, pracując w Morskiej Stoczni Remontowej w Świnoujściu, tworzył struktury samorządu pracowniczego według koncepcji Sieci Wiodących Zakładów Pracy. http://radioszczecin.pl/1,352503,stanislaw-mozejko-nie-zyje

300polityka.pl

Do Sejmu trafiła ustawa oznaczająca kolejny skok Ziobry i PiS na sądy.To o wiele groźniejsze niż żerowanie Misiewiczy na publicznym majątku.

CZWARTEK, 13 KWIETNIA 2017 09:15

„Chodźmy z Tuskiem”. Warszawiacy powitają szefa RE na Dworcu Centralnym w Warszawie

Na środę, 19 kwietnia zaplanowano przesłuchanie Donald Tuska w warszawskiej prokuraturze. Z tego powodu rano – na warszawskim Dworcu Centralnym – ma odbyć się powitanie byłego polskiego premiera. Event udostępnił na Facebooku Paweł Graś, jeden z najbliższych współpracowników szefa RE.

– PiS zrobił Donaldowi Tuskowi prezent na 60 urodziny i postanowił złożyć mu życzenia, ale miejsce wybrał nie najlepsze – w prokuraturze. My chcemy zaśpiewać „Sto lat” jak tylko przyjedzie na Dworzec Centralny! – zachęcają organizatorzy na FB.

Pociąg dojeżdża do Warszawy o 10:40.

300polityka.pl

Akademia Opowieści. Aktorka Katarzyna Bujakiewicz: Wszędzie mi brakuje Ani

Violetta Szostak, 24 marca 2017

Katarzyna Bujakiewicz - marzec 2017

Katarzyna Bujakiewicz – marzec 2017 (JĘDRZEJ NOWICKI)

– Od czasu, gdy nie jestem już pod jej skrzydłami, to dla mnie w ogóle wszystko jest nie tak – o najważniejszej osobie w swoim zawodowym życiu opowiada aktorka Katarzyna Bujakiewicz

Finał Akademii Opowieści coraz bliżej. Kapituła wybrała 12 zwycięskich tekstów spośród 1655 zgłoszeń. Łatwo nie było [RELACJA]

Ania Augustynowicz podeszła do mnie i mówi: – Zostajesz w Szczecinie.

A ja mówię: – Nie!

Kończyłam właśnie szkołę teatralną, przyjechałam do Teatru Współczesnego w Szczecinie na jeden spektakl. Ale wydeptywałam już sobie ścieżki w Teatrze Nowym w Poznaniu, tu chciałam grać, to było moim marzeniem, bo na Teatrze Nowym się wychowałam.

Mówię więc: – Nie, nie, nie…

Ania: – Tak. Będziesz grała Julię.

Ja: – Okej… To zostaję.

Zostałam na dziewięć lat. To były najważniejsze lata w moim zawodowym życiu.

Kręciłam się w Arlekinie

Najważniejszy człowiek w moim życiu? Wiadomo, że rodzice są najważniejsi. Ale opowiadać o rodzicach? Pomyślałam, że opowiem tutaj o tych ludziach, którzy mnie pociągnęli w kierunku aktorstwa i ukształtowali.

Gdy miałam 6 lat, pojawił się niejaki Andrzej Maleszka. Gdyby nie on, nikt by chyba nie odkrył, że ja mam jakikolwiek talent muzyczny czy aktorski. Było jakieś dziecko z temperamentem, z którym nikt nie widział, co zrobić. Maleszka wciągnął mnie do klubu Arlekin – bandy dzieci z podobną energią jak ja, które występowały w telewizji. Te występy to był skutek uboczny naszych wspólnych zabaw. Teraz widzę, że robi się to zupełnie inaczej, dzieci do filmów wybiera się z castingów. Uważam, że Maleszka jest jednym z niewielu reżyserów w Polsce, który pracuje z dziećmi tak, że są naturalne i chce się je oglądać. Powinno się o nim uczyć w szkołach.

I tak się kręciłam w tym Arlekinie kilka lat. Gdy w liceum przyszło do wybierania studiów, polonista, profesor Andrzej Dymitrowski – druga ważna dla mnie postać – powiedział, żebym już nie kombinowała, nie składała papierów na inne kierunki, bo ja muszę iść do szkoły teatralnej.

Maleszka potem jeszcze mnie zaprosił do jakiegoś filmu, żeby zobaczyć, co ze mną zrobiła szkoła teatralna. Chwycił się za głowę: „Boże, co oni ci zrobili…”. Zero naturalności, sztuczne granie. Kompletnie się pogubiłam. I potem pojawiła się Ania Augustynowicz.

I co tam robisz?

Gdy ktoś pyta, kto mnie ukształtował, mówię: Ania.

Gdy ktoś pyta, co mi się marzy, żeby zagrać, mówię: nie wiem, bo u Ani zagrałam wszystko. Od „Romea i Julii” poprzez „Miłość na Krymie” do Woody’ego Allena.

To były gorące lata w polskim teatrze. W tej chwili, gdy mówimy, że jakieś spektakle są szokujące, to uśmiecham się, bo szokujące rzeczy to robiło się właśnie wtedy, w drugiej połowie lat 90. Ania Augustynowicz była jedną z tych osób, które tworzyły te przemiany polskiego teatru. Jej spektakle – „Moja wątroba jest bez sensu, albo zagłada ludu” czy „Iwona, księżniczka Burgunda” – dostawały wszystkie możliwe nagrody.

Anię się albo kocha, albo nienawidzi. Jej spektakle mogły oburzać. Myśmy jako zespół ją uwielbiali. Stworzyła z nas zespół, który się nawzajem lubił i lubił ze sobą grać.

Czuliśmy, że robimy naprawdę wielki teatr. Może nie „wielki” – bo Ania nie lubiła zadęcia – ale zajebisty kawał teatru. Tam nie było w ogóle czegoś takiego jak kompleks teatru prowincjonalnego. Co często nawet w Poznaniu można poczuć – czego nie mogę zrozumieć, bo jesteśmy tak w centrum, że bardziej nie można.

Ja ciągle jeździłam ze Szczecina do Warszawy, bo byłam duszą, która musi być w podróży, ale nie próbowałam się do Warszawy przenieść. I ciągle musiałam się komuś tłumaczyć, dlaczego nie chcę. – Bo mi jest dobrze w Szczecinie – odpowiadałam. Odbierano to: a więc pewnie jest mało ambitna. Rok po tym, jak zaczęłam grać w Szczecinie, pojechałam na casting do filmu Kutza „Sława i chwała”.

Kutz pyta: – Gdzie teraz jesteś?

Ja cichutko: – W Szczecinie…

Kutz: – I co tam robisz?

Wymieniam: – Rano „Królewicz i żebrak”, wieczorem „Romeo i Julia”, w weekendy Koterskiego „Kocham. Nas troje”…

A Kutz: – No i kurwa bardzo dobrze!

Mówił, że przychodzą do niego młodzi po szkole, którzy nigdzie nie grają. – W Warszawie co będziesz robić? Grzać ławę i patrzeć jak Englert chodzi po scenie? – mówił.

Potem byliśmy u niego na festiwalu w Katowicach. Ania dostała tam nagrodę. Wszedł wtedy na scenę i zawstydził mnie okrutnie: – A tę to pierwszy raz w życiu ja rozebrałem w filmie! I oszukała mnie. Myślałem, że ma duże B, a miała małe A.

W „Sławie i chwale” faktycznie miałam scenę, w której się rozbieram. Miałam być bujną Słowianką. A ja miałam wszystko bujne oprócz biustu.

W roli faceta

Ania we mnie widziała coś innego niż wszyscy. Obsadzała w nieoczywistych rolach, np. w „Popcornie” Bena Eltona w roli Scout, młodej morderczyni, czy w roli faceta w „Śnie nocy letniej”.

Albo: rozchorowała się aktorka, która miała grać Goplanę. Ania mówi: „Zrobisz za nią zastępstwo na festiwal w Opolu”. A to była Ania Januszewska, genialna aktorka, dla mnie wzór. A ja na etapie przedszkola. Skończyło się rozstrojem żołądka w Opolu. Ale dałyśmy radę.

Skończyłam szkołę teatralną, ale prawdziwą to przeszłam w Szczecinie. Może wcześniej byłam za młoda i niedojrzała, albo Ania miała taki sposób przekazywania wiedzy, że do mnie docierało.

Ania nam tłumaczyła: nie gramy. Tekst mówimy jak najbardziej naturalnie. Dawała nam tekst i obserwowała, co z nim robimy. Miała oczywiście swoją wizję, ale układała ją z naszych myśli, ciał.

Gdy byłam dzieckiem 20-letnim, to ona czerpała z tego mojego temperamentu, nie próbowała mnie okiełznać. Gdy po latach robiłyśmy „Norę”, kazała mi wykonywać ekstremalnie wolne ruchy. – Ania, wiesz, że ja zwariuję? – mówiłam. – Wiem. Dasz radę – odpowiadała.

Inspirowała nas do myślenia. Zarzucała literaturą. Dzięki niej przeczytałam stosy książek. Miałam taki komfort przy premierze, że wiedziałam dokładnie, co robię, z czego to wynika. Pracowała z nami tak, że ja budzę się dzisiaj w nocy i mogę ci powiedzieć monolog ze spektaklu sprzed 10 lat. Zrobiliśmy zresztą niedawno takie doświadczenie, z okazji 10-lecia premiery „Moja wątroba…”. Ania zadzwoniła do nas: „Robimy. Co wy na to?”. Dwie próby wystarczyły. Wszyscy mieli to w sobie.

Aktorzy świetnie u niej mówili teksty. Nawet ja, której nikt nie umiał nauczyć mówić wierszem. – Jezu, Szekspir, będzie masakra… – myślałam. I nie mam pojęcia, jak to było, ale ona mnie nauczyła.

To, czego mnie jeszcze nauczyła, to że nawet jeśli historia wydaje się nam dziwna, to reżyser jest dyrektorem tej wycieczki i my z nim jedziemy. Jak ci się nie podoba, nie wchodź w ten spektakl, masz prawo. Ale jeśli już wchodzisz, zaufaj. Reżyser widzi więcej. Oczywiście, zdarzają się trudne sytuacje, że reżyser w ogóle nic nie widzi. Ale u Ani wiele dziwnych rzeczy – gdy pukaliśmy się po głowie, co ona robi z nami – okazywało się, że wszystko miało sens.

Mała, czarna, krzyczy

Mała, czarna, krzyczy – tak też Anię można by opisać. Chociaż teraz ma siwe włosy, bo stwierdziła, że olewa farbowanie.

Wiedzieliśmy, że jak zbliżała się premiera, to będzie chodzić nerwowo. Będzie się darła na nas. Ale ja nie miałam z tym problemu. Zawsze po premierze dziękowała i przepraszała. Potem już w ogóle nie musiała przepraszać, bo myśmy wiedzieli, że to nie wynika z tego, że chce personalnie kogoś dotknąć, tylko że jest już w środku tego spektaklu, i dlatego krzyczy: „Spier…!”. Wiedziałam: oznacza to, że mam przejść z jednego fotela na drugi, bo się zagapiłam.

Ona nas wszystkich bardzo lubiła. Nasze wyjazdy z teatrem to był wesoły autobus. Po każdym spektaklu wyjazdowym szliśmy wszyscy na dyskę. Byliśmy znani w Polsce ze spektakli Augustynowicz, ale też z tego, że gdzie tylko wchodziliśmy, to rozkręcaliśmy imprezę. Ale to jej zasługa, że myśmy się tak dobrze ze sobą czuli.

Słynna była historia, gdy na spektaklu wybuchnęliśmy śmiechem. W „Mojej wątrobie…” jest scena ostatniej wieczerzy: dostajemy hamburgery, które zjadamy na raz i popijamy coca- colą, też na raz. Ten spektakl nas tak śmieszył, że zawsze byliśmy o włos od wybuchu. I raz zagotowaliśmy się wszyscy. Publiczność z nami. Ania? Nie ochrzaniła nas. Powiedziała, że superprzedstawienie. Wiedziała, że teatr to żywy organizm, nie jesteśmy robotami i po to też ludzie przychodzą do teatru.

Mnie traktowała trochę jak trzecią córkę. Miała dwie, a ja byłam w ich wieku. Szłam do niej z każdym problemem. Burzliwe lata przeżyłam w tym Szczecinie. Bo człowiek musi przejść swoją drogę z doświadczeniami damsko-męskimi, rozstawałam się, schodziłam. Ania to wszystko wiedziała. Tak trochę głaskała mnie po głowie. Inni z zespołu też. Otwierali przede mną swoje domy, mogłam u nich mieszkać. Siadałam do wesołego autobusu zapłakana, a oni: – Kasia! Nie myślimy już o tym!

Była sytuacja, że pobiegłam do Ani, bo dostałam propozycję jakiegoś sitcomu w Polsacie. Czy mogę? My tu robimy przecież taki teatr… Ania: – Jedź, zarabiaj. To jest kolejne doświadczenie. Zrób to, jak najlepiej potrafisz. Cokolwiek robisz, nie odstawiaj chałtury, bo to jest twoja twarz.

Wszystko nie tak

Ja cały czas do niej tęsknię. Od czasu, gdy zrezygnowałam z teatru w Szczecinie – bo chciałam już wrócić do mojego poznańskiego życia – i nie jestem pod jej skrzydłami, to dla mnie w ogóle wszystko jest nie tak. Nie tak. Oczywiście, odnajduję się u kolejnych reżyserów, ale… wszędzie brakuje mi Ani.

Nie tylko ja tęsknię. Jeden z kolegów pracuje teraz w Powszechnym w Warszawie, drugi w Ateneum, i jak tylko Ania do nich zadzwoni, że potrzebuje ich w spektaklu, to pędzą. Ona nas wychowała. Przyjęła dzieci, które nic nie wiedziały o tym zawodzie, i ukształtowała na swój obraz i podobieństwo.

Gdy byłam potem już w Teatrze Polskim w Poznaniu, Ania przyjechała i zrobiła tutaj „Norę”. Świetny spektakl. Z niejasnych powodów poszedł tylko pięć razy.

Od kilku lat nie gram w teatrze. Robię przymiarki, żeby wrócić. Bo tęsknię za tym, za kontaktem z publicznością. Do Szczecina nie mogę, bo mam za małą córkę, to byłoby za skomplikowane technicznie. Ale wiem, że gdy córka powie mi: „Leć, ja już sobie poradzę bez ciebie przez jakiś czas”, to chciałabym u nich coś zagrać. Cały czas ich obserwuję. I jak przyjeżdżają do Poznania ze spektaklem, siedzę na widowni i niemal łkam: „A więc można, można!”.

Akademia Opowieści

Akademia Opowieści to wielkie przedsięwzięcie mediów związanych z „Gazetą Wyborczą”. Organizujemy spotkania, publikujemy artykuły, proponujemy wam filmy i opowieści w specjalnym serwisie. Wszystko po to, żebyście dali się namówić do udziału w konkursie pt. „Najważniejszy człowiek w moim życiu”. Wasze prace zbieramy do północy 31 marca 2017roku. Mamy nadzieję, że nagrody pieniężne będą dodatkową motywacją. Pierwsza nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, druga – 3 tys. zł, trzecia – 2 tys. zł. Czego szukamy? Opowieści, które nas uwiodą. Bohaterów z krwi i kości. Takich, o których milczą podręczniki. Może to właśnie najważniejszy człowiek w waszym życiu zasługuje na to, by poznała go cała Polska.

wyborcza.pl

Wojciech Maziarski

Smoleński stan wojenny

12 kwietnia 2017

Marta Kaczyńska z córkami, prezes Jarosław Kaczyński, premier Beata Szydło, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podczas uroczystości odsłonięcia pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Marta Kaczyńska z córkami, prezes Jarosław Kaczyński, premier Beata Szydło, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podczas uroczystości odsłonięcia pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Skoro naród powszechnie popiera umiłowaną władzę, to po co te tłumy policjantów z Białegostoku i Kielc 10 kwietnia na ulicach Warszawy?

Mieszkam na przedmieściu, nieopodal drogi wjazdowej do Warszawy. W nocy z 9 na 10 kwietnia nie dało się spać – co rusz budziły mnie syreny. Najpierw myślałem, że to jakiś większy pożar czy wypadek, dopiero później dotarło do mnie: to kolumny policyjne ciągną do stolicy na rocznicę katastrofy.

Tego dnia miasto wyglądało jak w czasach stanu wojennego – obstawione ulice, zablokowane przejścia, poprzegradzane barierkami jezdnie. Zwarte kolumny funkcjonariuszy spieszyły z różnych kierunków w stronę Starówki i Krakowskiego Przedmieścia. W rejonie PiS-owskich obchodów i opozycyjnej demonstracji było ich chwilami więcej niż demonstrantów.

Warszawskie zasoby kadrowe okazały się niewystarczające, więc władze pozwoziły policjantów z różnych stron kraju. „Czy da się tędy dojść do Kordegardy?” – pytała starsza pani funkcjonariusza w kordonie. „Ja tam nie wiem, bo ja z Białegostoku”.

Ta kosztowna operacja (czy ktoś mógłby nas poinformować, ile setek tysięcy, a może nawet milionów wydano?) była potrzebna tylko w jednym celu: żeby zagwarantować rządzącym możliwość nieskrępowanego głoszenia kłamstwa smoleńskiego. By uchronić ich – cynicznych łgarzy i paranoików – od konfrontacji z trzeźwo myślącą większością społeczeństwa, która wie, że żadnej bomby termobarycznej nie było, że samoloty bez kawałka skrzydła nie mogą latać i że dyspozytorzy w Smoleńsku nie zamierzali celowo doprowadzić do zderzenia samolotu z brzozą.

Ta separacja paranoi od normalności nie do końca się udała, bo w kilku miejscach główny kapłan smoleński Jarosław Kaczyński usłyszał okrzyki: „Będziesz siedział” – choć pewnie nie zobaczył skandujących, bo zasłoniły ich trzymane przez członków sekty banery.

Te wielkie płachty to odpowiednik zagłuszaczek, które w czasach Polski Ludowej produkowały nieznośny hałas, by nie dopuścić do polskich uszu wrogich treści Radia Wolna Europa. Dziś chodzi o to, by widzowie narodowej telewizji nie zobaczyli za plecami kapłana transparentów zadających kłam jego słowom.

Przeciętny telewidz ma żyć w przekonaniu, że dobra, mądra i potężna władza w pełni kontroluje sytuację i cieszy się poparciem zdrowej większości społeczeństwa, która z uśmiechem pobiera co miesiąc 500 złotych na dziecko, a w każdą niedzielę idzie się pomodlić za „żołnierzy wyklętych”.

Pojawia się jednak niepokojące pytanie: skoro naród powszechnie popiera umiłowaną władzę, to co tak wyło, budząc mnie w środku nocy? I po co te tłumy policjantów z Białegostoku i Kielc na ulicach Warszawy?

Na koniec zaś warto przypomnieć, gdyby ktoś zapomniał: ani oddziały ZOMO, ani zagłuszaczki nie ocaliły reżimu przed upadkiem.

wyborcza.pl

Roman Imielski

Kaczyński wojuje z Macierewiczem? Naczelnik z Nowogrodzkiej mówi: Dość!

12 kwietnia 2017

Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński

Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

To nie kariera Bartłomieja Misiewicza doprowadziła do partyjnej wojny Jarosława Kaczyńskiego z Antonim Macierewiczem. Lider rządzącego obozu zdał sobie sprawę z tego, że pozwolił szefowi MON za bardzo urosnąć na zbyt wielu polach.

PiS to partia wodzowska, a władzę absolutną sprawuje Kaczyński. Każdy, kto za bardzo się wychyli, staje przed plutonem egzekucyjnym. Tak było w przeszłości z Ludwikiem Dornem, podobny los spotkał Zbigniewa Ziobrę. Musiało dojść też do zwarcia z Macierewiczem, skoro minister obrony kilkukrotnie zlekceważył publiczne żądania prezesa PiS, by sprawę Misiewicza jednoznacznie załatwić.

Szef MON nie pozwoliłby sobie jednak na taką niesubordynację, gdyby nie czuł się mocny, a nawet niezbędny. To przecież Macierewicz, nie Kaczyński, jest dla twardego elektoratu uosobieniem walki o „pisowską prawdę smoleńską”. To Macierewicz firmował kolejne komisje „ekspertów” i dolewał paliwa do tej najważniejszej w ostatnich latach bitwy PiS.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jeszcze rano w PiS o Misiewiczu było cicho. A później przemówił Kaczyński i wtedy się zaczęło

Od objęcia władzy w listopadzie 2015 r. urósł jeszcze bardziej. Natychmiast podjął decyzję o wprowadzeniu smoleńskich apeli poległych (de facto apeli Lecha Kaczyńskiego) przy okazji każdej uroczystości, w której uczestniczy wojsko. Paradoksalnie, dla wielu zwolenników obozu rządzącego to szef MON stał się depozytariuszem pamięci Lecha Kaczyńskiego, czego efektem było ustawienie w ostatni poniedziałek ruchomego popiersia śp. prezydenta przed siedzibą garnizonu warszawskiego.

Poprzez swoich współpracowników Macierewicz podporządkował sobie wojskowe służby specjalne i kilka ważnych firm, jak Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych czy Polska Grupa Zbrojeniowa. Zaczął też budować kilkudziesięciotysięczną prywatną armię – Obronę Terytorialną. Stał się największą polityczną gwiazdą mediów ojca Tadeusza Rydzyka, zyskując bezgraniczne wsparcie wpływowego redemptorysty. Przypisał sobie, a nie prezydentowi Andrzejowi Dudzie czy rządowi Beaty Szydło, sukces szczytu NATO w Warszawie, który oficjalnie zdecydował o przysłaniu na wschodnią flankę stałych wojsk. I jawnie lekceważył głowę państwa w sprawach wojska, stawiając siebie na stanowisku prawdziwego zwierzchnika sił zbrojnych.

Ktoś taki nie mógł być dłużej tolerowany przez Naczelnika z Nowogrodzkiej.

Zobacz: Wojna prezesa PiS z szefem MON. Komentuje Paweł Wroński

 

wyborcza.pl

 

Sprawa Misiewicza oznacza, że Kaczyński idzie po ministra obrony. Czy będzie czołowe zderzenie?

Sprawa Misiewicza szkodzi PiS. Wielomiesięczna obrona Misiewicza przez Macierewicza podważa zaś istotę przywództwa Kaczyńskiego. Dlatego prezes PiS musi uderzyć w ministra obrony.

 

Nikt i nic nie szkodzi PiS-owi tak bardzo jak sam PiS, co my wiemy od dawna, a politycy PiS wciąż z takim samym zdziwieniem odkrywają. Sprawa Bartłomieja Misiewicza, jakkolwiek zagadkowa w szczegółach, to kolejny odcinek telenoweli, w której przed niedokształconym aptekarzem występowali (niektórzy w kilku odcinkach) Adam Hofman i Dawid Jackiewicz, Zbigniew Ziobro z Jackiem Kurskim, Michał Kamiński z Adamem Bielanem itd.

Nie jest przy tym przesadnie ryzykowna teza, że pan Misiewicz jest w tym tasiemcu epizodystą. Gwiazdorska rola należy do jego patrona Antoniego Macierewicza. To wiceprezes PiS, minister obrony, badacz Smoleńska i likwidator WSI – a zarazem w partii ciało obce, z niesłychanie skomplikowanymi relacjami z Jarosławem Kaczyńskim.

Macierewicz z nieznanych powodów od kilku miesięcy ostentacyjnie ignorował mocne zalecenia Kaczyńskiego w sprawie zrobienia porządku z Misiewiczem, który coraz bardziej ciążył na wizerunku partii rządzącej.

A Macierewicz nic. Kluczył, zwodził, zapewniał, obiecywał, wykonywał ruchy pozorne. Aż Misiewicz odnalazł się w Polskiej Grupie Zbrojeniowej z pensją kosmiczną jak na kogoś tak nienachalnie wykwalifikowanego – według „Faktu” miał zarabiać 50 tys. zł.

Dlaczego tak się stało? Teorie krążą rozmaite. Do mnie przemawia ta, wedle której Macierewicz z jednej strony testował siłę przywództwa Kaczyńskiego – a z drugiej chciał pokazać potencjalnym sojusznikom w PiS, że w razie czego mogą znaleźć kogoś, kto w ich obronie postawi się samemu prezesowi.

Kaczyński w końcu tupnął. Zawiesił Misiewicza w prawach członka partii i powołał komisję ds. wyjaśnienia tej sprawy w składzie: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski. Waga ciężka polityków i ich wypróbowana lojalność wobec Kaczyńskiego wskazują, że komisja bierze na cel samego Macierewicza.

Szef PiS nie mógł zrobić inaczej. Misiewicz szkodził notowaniom PiS, bo był pisowskim odpowiednikiem platformerskich ośmiorniczek, a Macierewicz – wiedząc o tym i wbrew wyraźnym, publicznym poleceniom Kaczyńskiego – swojego resortowego młodzieńca chronił. To było rujnujące nie tylko dla PiS, lecz dla samej istoty przywództwa Kaczyńskiego.

Z tego punktu widzenia dla Kaczyńskiego korzystniejszy jest nawet otwarty konflikt z Macierewiczem, niezależnie od strat, który niechybnie przyniesie. Co się stanie po drodze, trudno dziś przesądzać, ale nie postawiłbym dużych pieniędzy na to, że Macierewicz przetrwa do końca roku na fotelach wiceszefa PiS i ministra obrony.

Nam pozostaje zaś kupić popcorn i oglądać.

polityka.pl

Ważne! Nowy projekt posłów PiS właśnie trafił do Sejmu: sądy idą w ręce Ziobry. „To koniec trójpodziału władzy w Polsce”

Łukasz Woźnicki, 12 kwietnia 2017

Minister sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniew Ziobro

Minister sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniew Ziobro (Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta)

Według najnowszego projektu PiS minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro będzie mógł obsadzić zaufanymi osobami stanowiska wszystkich prezesów sądów powszechnych. – Tu już nikt nie bawi się w pozory. Żadnego trójpodziału władzy w Polsce nie będzie – komentuje sędzia Bartłomiej Przymusiński ze stowarzyszenia „Iustitia”.

„Zaproponowane zmiany nakierowane są na stworzenie nowego modelu powoływania prezesów sądów powszechnych poprzez zwiększenie swobody ministra sprawiedliwości” – uzasadnia reformę grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości.

We wtorek projekt nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych został opublikowany na stronach Sejmu. Szeroki zakres zmian wskazuje, że powstał w ministerstwie sprawiedliwości, chociaż został złożony jako poselski. PiS nie po raz pierwszy wykorzystuje w ten sposób szybszą, poselską ścieżkę legislacyjną, by uniknąć obowiązku konsultacji międzyresortowych i publicznych. Tym razem procedowany tak będzie projekt, który zmienia obraz całego polskiego sądownictwa.

– Tu już nikt nie bawi się w pozory. Żadnego trójpodziału władzy w Polsce nie będzie. Będzie jednowładztwo – mówi sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. – To jest szturm na sądy. Ten projekt oznacza pełne przejście na ręczny tryb sterowania przez ministra Ziobrę – dodaje.

Co przewiduje projekt PiS? Ogromna władza Ziobry

Minister sprawiedliwości będzie powoływał prezesów i wiceprezesów sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych bez konieczności uzyskiwania opinii od zgromadzeń ogólnych sędziów tych sądów. Dziś taka opinia jest potrzebna, aby powołać prezesów sądów apelacyjnych oraz okręgowych. Prezesów sądów rejonowych powołują zaś prezesi sądów apelacyjnych. Zgromadzenia mogą wydać opinię negatywną. Wtedy, aby kandydatura przeszła, potrzebna jest pozytywna opinia Krajowej Rady Sądownictwa. Projekt PiS znosi ten model, dając ministrowi dodatkowo możliwość powoływania prezesów sadów rejonowych.

– Minister będzie mógł każde stanowisko prezesa sądu powszechnego w Polsce obsadzić osobą, która będzie się cieszyła jego zaufaniem – mówi sędzia Przymusiński.

Projekt wprowadza także nowe możliwości odwołania prezesów sądów. Dziś prezesi mogą być odwołani przez ministra w przypadku rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych albo gdy dalszego pełnienia przez nich funkcji nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Projekt dodaje kolejny powód: „stwierdzenie szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych”.

Przymusiński: – To jest tak ogólnie sformułowane, że równie dobrze można zapisać: minister w każdym momencie może odwołać prezesa sądu. Zwłaszcza że nie będzie nikogo, kto będzie mógł skontrolować ministra, czy on tego przepisu nie nadużywa. Dotąd negatywna ocena KRS uniemożliwiała odwołania prezesa. Nowe przepisy wyłączają znaczenie KRS. Rada może wydać opinię, ale minister nie będzie nią związany.

– Projekt daje ministrowi również dodatkowe narzędzie nacisku: będzie mógł wydawać polecenia prezesom w zakresie „wewnętrznego nadzoru administracyjnego”. Będzie mógł też nagradzać szczególnie zasłużonych prezesów, podwyższając im dodatek funkcyjny. To metoda kija i marchewki – mówi nam Przymusiński.

Prokurator będzie wiedział, który sędzia dostanie sprawę

Projekt wprowadza równie z możliwość szybkiego awansu dla sędziów, którzy będą się cieszyli zaufaniem ministra. Prezesem sądu apelacyjnego będzie mógł zostać sędzia okręgowy, więc niższego szczebla. A okręgowego – rejonowy. – Do sądu apelacyjnego będzie mógł pójść już sędzia sądu rejonowego. Dotąd musiał po drodze być sędzią sądu okręgowego. To kolejna marchewka – zauważa rzecznik „Iustitii”.

Ostatnia z najważniejszych zmian przewiduje wprowadzenie odstępstwa od losowego przydzielania spraw sędziom. – Będzie można je przydzielić sędziemu pełniącemu dyżur. I wystarczy, że prokurator będzie wiedział, że dany sędzia ma dyżur w danym dniu. Gdy wniesie sprawę, będzie miał pewność, że właśnie ten sędzia ją dostanie. Tak prokurator uzyska pełen wpływ na to, który sędzia będzie decydował np. o aresztowaniu – zauważa sędzia Przymusiński.

PiS chce, aby ustawa weszła w życie 1 lipca 2017 r.

wyborcza.pl