Rząd wchodzi na wojenną ścieżkę z kobietami. Projekt karania za in vitro już w Sejmie

Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie ustaje w próbach przepchnięcia swojej ideologicznej wizji państwa. Jedną z bardziej kontrowersyjnych kwestii obok aborcji od samego początku kadencji było zapłodnienie in vitro. PiS nie mógł posunąć się do jego prawnego zakazu, ale zakończył państwową refundację. Jednak wówczas udało się znaleźć rozwiązanie na rządową represję, ponieważ finansowania procedur w wielu miejscach kraju podjęły się samorządy. Okazuje się jednak, ze PiS nie zamierza dać za wygraną, ani czekać na wybory samorządowe, by zrobić porządki, tylko szykuje kolejne rozwiązanie siłowe.

Światło dzienne ujrzał właśnie projekt ustawy, który pozwoli rządowi zablokować samorządom możliwość finansowania in vitro.

Chodzi o zapisy o dyscyplinie finansów publicznych, za której naruszenie będzie uznawane także “zaciągnięcie zobowiązania w związku z realizacją programu polityki zdrowotnej”, jeśli takowe nie zostanie skonsultowane i nie uzyska zgody prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Jest to klasyczny wytrych prawny. Każda próba finansowania in vitro będzie musiała zostać zaopiniowana w agencji. Jednak instytucja ta jest zależna wprost od rządu, co sprawia, że odpowiedzi w przypadku takich procedur będą oczywiście negatywne. Nie ma także innego uzasadnienia wprowadzenia takich przepisów, ponieważ samorządy nie prowadzą żadnej innej działalności medycznej, która rodziłaby takie kontrowersje.

Rząd przesuwa granicę pozbawiając samorządy kolejnego elementu ich niezależności. Wydawałoby się, ze PiS powinien z realizacją swojej wizji poczekać do wyborów samorządowych i jako ewentualny zwycięzca zaprowadzić własne porządki. Widać jednak wyraźnie, że w największych miastach, które najbardziej zaangażowały się w in vitro, PiS nie ma wcale poparcia, które dawałoby mu zwycięstwo, dlatego władza postanowiła pójść na skróty.

Jest to kolejny przykład jak niszczy się naturalne mechanizmy państwa. Centralna administracja rządu PiS pragnie kontrolować wszystko i wszystkich, nie ma miejsca na wolność światopoglądową. Takie metody sprawowania władzy są antyobywatelskie, ponieważ zastępują debatę – represją, wybór – przymusem, co jest zaprzeczeniem idei demokracji, gdzie to obywatel jest podmiotem a nie przedmiotem.

crowdmedia.pl

WTOREK, 26 WRZEŚNIA 2017

 

Zoll o skróceniu kadencji prezesa SN: Węgry musiały płacić odszkodowanie

– Prezes Gersdorf również dotyczy kwestia przedłużenia do 70 roku roku życia i ona ma do tego prawo. Tutaj wchodzi zagadnienie, że Konstytucja stwierdza że I prezes SN jest wybierany na 6-letnią kadencję. Tu należy odwołać się do wyroku w Strasburgu, który uznał takie skrócenie kadencji urzędującego prezesa SN Węgier za niezgodne z Konstytucją i Węgry musiały płacić odszkodowanie – mówił Andrzej Zoll w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

 

Kuchciński: Ustawy PAD zostaną sprawdzone pod kątem zgodności z prawem UE i Konstytucją

– Zostaną odesłane [projekty prezydenckie] do ekspertów, którzy sprawdzą czy są prawidłowe przygotowane pod kątem legislacyjnym, zgodności z prawem UE i merytorycznym, także zgodności z Konstytucją. Mogą się pojawić wątpliwości, wówczas w trakcie rozmów czy konsultacji z Kancelarią Prezydenta te wątpliwości będą rozwiązywane. Generalnie jestem dobrej myśli. Dlatego że trudno mi sobie wyobrazić żeby którakolwiek ze stron zainteresowanych w przygotowaniu i w pracach nad reformą wymiaru sprawiedliwości – w tym sądownictwa – miała złe intencje. Natomiast rzeczywiście problem tkwi w szczegółach – mówił Marek Kuchciński w Wilnie.

 

Schetyna: Obecność Polaków na ulicach może być decydująca

– Dzisiaj przychodzi ten czas, że – podobnie jak w lipcu – te emocje będą silne i właśnie obecność Polaków na ulicach może być tutaj decydująca co do przyszłości tych złych ustaw – mówił Grzegorz Schetyna na konferencji.

300polityka.pl

Misiewicz Brudziński i jego prostacka wizja historii

Misiewicz Brudziński i jego prostacka wizja historii

Prostactwo PiS –  tych Misiewiczów – ma się coraz lepiej, a Polsce jest coraz gorzej.

Problem z Jarosławem Kaczyńskim i jego partią zasadza się na tym, że nie powinni nigdy zaistnieć w polityce. Bliźniacy z Żoliborza zaistnieli dzięki Lechowi Wałęsie, wcześniej byli znani z tego, że nie byli znani. Wałęsa dla własnych potrzeb wyciągnął ich za uszy, chciał mieć swoje zaplecze – konkurencyjne do takich tuzów osobowościowych, jak Bronisław Geremek, Adam Michnik czy Tadeusz Mazowiecki.

Tak wyciągnięty za uszy – króliczek Wałęsy – Jarosław Kaczyński od razu nabrał ambicji. Nie miał żony, nie miał domu, bo mamusiny to nie dom stworzony własnymi rękoma – więc musiało mu pójść w jakieś ambicje, w jakieś uszy.

Kaczyńskiego uszami – wobec braku ogólnych – stała się polityka. Nie potrzeba mieć specjalnych walorów osobowościowych, wiedzy szczególnej i ogólnej, ale można nauczyć się knuć w polityce.
Kaczyński niczego nie stworzył, zawsze pasożytował, acz wiedział, aby rosnąć w siłę, potrzebny do tego jest coraz większy organizm – najpierw partia (jak jedna upadnie, zakłada się drugą), a najlepszy do pasożytowania jest organizm największy – państwo, Polska.

Właśnie widzimy to stadium ostatnie. Prezes PiS Kaczyński jest pre-figurą Misiewicza, jest pre-Misiewiczem. Rok 1989 roku dla Misiewiczów jak Kaczyński był zaczątkiem idealnym, wszystko się zawaliło. Organizm Polski można było zacząć pacyfikować, zawłaszczać.

Wcale nie przesadzam z opisem prezesa PiS, jego odpowiednikami w literaturze są grafomani. Ci piszą z powołania, mają łatwość pisania, piszą, co im ślina na język przyniesie. Kaczyńskiemu ciągle na język przyniesiona jest grafomania retoryczna, taki jego pypeć. A to patriotyzm, Polska we wszelkich odmianach deklinacji i koniugacji, a jak komuś się nie spodoba – i zapyta za Juliuszem Słowackim: jaka Polska (polscy pisarze zawsze dystansowali się do takich grafomanów patriotyzmu, jak Kaczyński) – prezes PiS obrzuca wówczas swoim produktem organoleptycznym: kanaliami, gorszym sortem, mordą zdradziecką, gestapo etc.

To jest ta słynna już retoryka głoszona z taboretu na Krakowskim Przedmieściu. I tacy ludzie garną się do Kaczyńskiego. Wokół Kaczyńskiego aż się roi od ludzi bez właściwości, bez umiejętności. PiS to zbiór klonów Misiewiczów, powiększający się z chwilą dorwania się do koryta, obsiedli Polskę i na niej pasożytują.

Za dużo nie chcę pisać o prezesie Kaczyńskim, który nie „zasługuje” na większą ekspozycję narracyjną. Wspomnę o jednym Misiewiczu Kaczyńskiego, postaci bez żadnych zasług, a która sobie uwiła szczególne miejsce do pasożytowania – o Joachimie Brudzińskim.

Kto to zacz? Co onże wniósł do dobra wspólnego, oprócz trajlowania w sposób szczególnie nieprzyjemny estetycznie tych samych myśli „własnych”, które wyprodukowane zostały przez PR-owców na Nowogrodzkiej. Brudziński był łaskaw zamieścić w internecie takie oto spostrzeżenie o naszych zachodnich sąsiadach Niemcach: – „Wielu z pouczających dzisiaj w Niemczech polityków czy dziennikarzy, jak ma wyglądać w Polsce demokracja, to ich wnukowie”. Oczywiście, ten wyrób pisowski – Brudziński – nie miał na myśli Willego Brandta, Tomasza Manna czy Bertolda Brechta. Katarzyna Kolenda-Zaleska nazywa wypowiedź Brudzińskiego prostacką wizją historii. Tak! Tylko na takie prostactwo stać tego Misiewicza PiS.

Misiewicz Brudziński to taki sam spadkobierca, jak ci, których chciałby spostponować, odżegnać. Polscy nacjonaliści i faszyści w tamtym czasie lat 30-tych mieli podobną siłą w narodzie, jak naziści w Niemczech, jak dzisiaj PiS – 30 kilka procent.

Niemieckim nazistom nie było po drodze z polskimi nacjonalistami – tylko do Zaolzia. Dzisiaj podobne umizgi Misiewicze PiS robią do Marine Le Pen, do liderów niemieckiego AfD. To są te klony historyczne, które się odradzają. Prostactwo PiS –  tych Misiewiczów – ma się coraz lepiej, a Polsce jest coraz gorzej. Za długo nie potrwamy, gdy organizm Polski będzie toczyć taki liszaj, taki pasożyt, jak partia Kaczyńskiego.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

„Dość propagandy PiS” – akcja Obywateli RP

„Dość propagandy PiS” – akcja Obywateli RP

Pisaliśmy o pierwszym billboardzie przygotowanym przez Obywateli RP w odpowiedzi na kampanię PiS o sądach. Teraz jest ich już 37 i zawisły w całym kraju. Według Obywateli RP, PiS robi sobie polityczną, partyjną akcję za pieniądze podatników. „Skok na 19 milionów. #Pobudka. Takie jest państwo PiS” – głoszą hasła na billboardach Obywateli RP.

Kampania Obywateli RP jest finansowana z darowizn, które do nich wpłynęły, z przeznaczeniem na ten cel. Jej koszt to blisko 15 tys. zł. W ramach tej samej akcji uruchomiona została strona sprawledliwesady.pl (w nazwie litera „l” zastępuje „i”), co z kolei kosztowało 9,99 zł. – „Na tej stronie pokrótce wyjaśniamy, do czego prowadzą partyjne sądy. Zwłaszcza chcemy podkreślić aspekt korupcji, która może stać się powszechna wśród działaczy partyjnych PiS-u, gdy nie będą musieli się obawiać ręki sprawiedliwości. Już teraz mamy niepokojące sygnały na temat spółki Solvere i wycinki drzew” – mówi w onet.pl Michał Szymanderski-Pastryk z Obywateli RP.

„Brak kontroli sądowej nad działaniami policji czy służb specjalnych to kolejny krok w budowaniu państwa policyjnego. Najpierw ustawa o policji, potem tzw. ustawa antyterrorystyczna, która traktuje każdego obywatela jak potencjalnego terrorystę, a teraz przejęcie sądów. Polityk, który jest przełożonym sędziego, nie musi się obawiać kary za swoje czyny. Mianowanie i odwoływanie sędziów przez polityka nieuchronnie zmierza do braku kontroli sądowej nad politykami. Władza zawsze demoralizuje, korupcja w polityce jest powszechna, a brak kontroli sądowej tylko ten problem powiększy” – czytamy na stronie.

Obywatele RP zachęcają do angażowania się w ich akcję, np. poprzez malowanie graffiti pod biurami posłów PiS. – „Opublikowaliśmy na stronie internetowej szablony do robienia graffiti. Każdy może taki pobrać i wydrukować, a następnie zrobić graffiti pod biurem posła PiS-u u siebie w miejscowości, urzędu miasta lub siedziby spółki skarbu państwa, która przekazała pieniądze na kampanię partyjną PiS-u” – powiedział Michał Szymanderski-Pastryk.

koduj24.pl

Misiewicz Brudziński i jego protacka wizja historii

Problem z Jarosławem Kaczyńskim i jego partią zasadza się na tym, że nie powinni nigdy zaistnieć w polityce. Bliźniacy z Żoliborza zaistnieli dzięki Lechowi Wałęsie, wcześniej byli znani z tego, że nie byli znani. Wałęsa dla własnych potrzeb wyciągnął ich za uszy, chciał mieć swoje zaplecze – konkurencyjne do takich tuzów osobowościowych, jak Bronisław Geremek, Adam Michnik, czy Tadeusz Mazowiecki.

Tak wyciągnięty za uszy – króliczek Wałęsy – Jarosław Kaczyński od razu nabrał ambicji. Nie miał żony, nie miał domu, bo mamusiny to nie dom sworzony własnymi rękoma – więc musiało mu pójść w jakieś ambicje, w jakieś uszy.

Kaczyńskiego uszami – wobec braku ogólnych – stała się polityka. Nie potrzeba mieć specjalnych walorow osobowościowych, wiedzy szczególnej i ogólnej, ale można nauczyć się knuć w polityce.

Kaczyński niczego nie stworzył, zawsze pasożytował, acz wiedział, aby rosnąć w siłę, potrzebny do tego jest coraz większy organizm – najpierw partia (jak jedna upadnie, zakłada się drugą), a najlepszy do pasożytowania jest organizm największy – państwo, Polska.

Właśnie widzimy to stadium ostatnie. Prezes PiS Kaczyński jest pre-figurą Misiewicza, jest pre-Misiewiczem. Rok 1989 roku dla Misiewiczów jak Kaczyński był zaczątkiem idealnym, wszystko się zawaliło. Organizm Polski można było zacząć pacyfikować, zawłaszczać.

Wcale nie przesadzam z opisem prezesa PiS, jego odpowiednikami w literaturze są grafomani. Ci piszą z powołania, mają łatwość pisania, piszą, co im ślina na język przyniesie. Kaczyńskiemu ciągle na język przyniesiona jest grafomania retoryczna, taki jego pypeć. A to patriotyzm, Polska we wszelkich odmianach deklinacji i koniugacji, a jak komuś się nie spodoba – i zapyta za Juliuszem Słowackim: jaka Polska (polscy pisarze zawsze dystansowali się do takich grafomanów patriotyzmu, jak Kaczyński) – prezes PiS obrzuca wówczas swoim produktem organoleptycznym: kanaliami, gorszym sortem, mordą zdradziecką, gestapo, etc.

To jest ta słynna już retoryka głoszona z taboretu na Krakowskim Przedmieściu. I tacy ludzie garną do Kaczyńskiego. Wokół Kaczyńskiego aż się roi od ludzi bez właściwości, bez umiejętności, PiS to zbiór klonów Misiewiczów, powiększający się z chwilą dorwania się do koryta, obsiedli Polskę i na niej pasożytują.

Za dużo nie chcę pisać o prezesie Kaczyńskim, który „zasługuje” na większą ekspozycję narracyjną. Wspomnę o jednym Misiewiczu Kaczyńskiego, postaci bez żadnych zasług, a która sobie uwiła szczególne miejsce do pasożytowania, o Joachimie Brudzińskim.

Kto to zacz? Co onże wniósł do dobra wspólnego, oprócz trajlowania w sposób szczególnie nieprzyjemny estetycznie tych samych myśli „własnych”, które wyprodukowane zostały przez PR-owców na Nowogrodzkiej. Brudziński był zamieścić w internecie takie oto spostrzeżenie o naszych zachodnich sąsiadach Niemcach: „Wielu z pouczających dzisiaj w Niemczech polityków czy dziennikarzy, jak ma wyglądać w Polsce demokracja, to ich wnukowie”.

Oczywiście ten wyrób pisowski – Brudziński – nie miał na myśli Willego Brandta, Tomasza Manna, czy Bertolda Brechta. Katarzyna Kolenda-Zaleska nazywa Brudzińskiego wypowiedź prostacką wizją historii. Tak! Tylko na takie prostactwo stać tego Misiewicza PiS.

Misiewicz Brudziński to taki sam spadkobierca, jak ci, których chciałby spostponować, odżegnać, polscy nacjonaliści i faszyści w tamtym czasie lat 30-tych mieli podobną siłą w narodzie, jak naziści w Niemczech, jak dzisiaj PiS – 30 kilka procent.

Niemieckim nazistom nie było po drodze z polskimi nacjonalistami – tylko do Zaolzia. Dzisiaj podobne umizgi Misiewicze PiS robią do Marine Le Pen, do liderów niemieckiego AfD. To są te klony historyczne, które się odradzają. Prostactwo PiS –  tych Misiewiczów – ma się coraz lepiej, a Polsce jest coraz gorzej. Za długo nie potrwamy, gdy organizm Polski będzie toczyć taki liszaj, taki pasożyt, jak partia Kaczyńskiego.

Katarzyna Kolenda-Zaleska, Fakty TVN

Wicemarszałek Sejmu na tropie złego Niemca

Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński

Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Młodzi Polacy to spadkobiercy „żołnierzy wyklętych”, młodzi Niemcy to spadkobiercy nazistów. Trudno o bardziej prostacką wizję historii.

Wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński był łaskaw zamieścić w internecie taką oto opinię: „Wielu z pouczających dzisiaj w Niemczech polityków czy dziennikarzy, jak ma wyglądać w Polsce demokracja, to ich wnukowie”.

Jakich „ich”? Hitlerowców. Taka była refleksja jednej z najważniejszych osób w państwie w…

wyborcza.pl

Kolejna afera Misiewiczów? Kontrowersyjne stanowiska w IPN

fot. flickr/P.Tracz

Jedną z największych pokus, jakie ciążą na rządzących, jest możliwość decydowania o obsadzaniu tysięcy stanowisk w instytucjach publicznych. Wizja ustawienia kolegów, którzy w stosownym momencie się odwdzięczą lub po prostu spłata politycznych długów zbyt często okazuje się przerastać zdrową relację, która powinna brzmieć „stanowisko na miarę kompetencji”. Afera Bartłomieja Misiewicz pokazała, jakie mogą być rezultaty obsadzania istotnych funkcji przez osoby bez wykształcenia i przygotowania. Wydaje się jednak, że nie zniechęca ona wielu ludzi środowiska Prawa i Sprawiedliwości od kontynuowania nieprzejrzystych praktyk zatrudnienia.

Kolejna aferą Misiewiczów może okazać się Instytut Pamięci Narodowej.

Białostocki oddział IPN przyjmuje bowiem na istotne stanowiska ludzi bez wykształcenia historycznego, których jedynym umocowaniem w dziedzinie, którą Instytucja ma profesjonalnie realizować, jest “bycie pasjonatami”. Tak zatem starszym specjalistą IPN został Bogusław Łabędzki, dawniej katecheta i co istotne, radny PiS. Starszym inspektorem została nawet osoba bez tytułu magistra. W rozmowie z Nowinami Podlaskimi dyrektor Białostockiego Oddziału IPN argumentował decyzję następująco:

„– Zarówno pan Łabędzki, jak i pani Chmielińska od lat zajmują się badaniem lokalnej historii. Łabędzki otrzymał nawet nagrodę „Świadka historii”. Poza tym z pana Łabędzkiego mam większy pożytek niż z niektórych doktorów historii. Zajmuje się grzebaniem w aktach i szukaniem zapomnianych miejsc pochówków, a czytać potrafi każdy”.

Dyrektora wspiera poseł PiS Dariusz Piontkowski, który widzi w Instytucie przestrzeń, poza historykami i prokuratorami, także dla amatorów i pasjonatów.

Zatem pojawia się pytanie, czy środowisko PiS dokonało rewolucyjnego odkrycia w polityce kadrowej, czy mamy do czynienia z kolejną aferą?

IPN pełni ważną misję historyczną, w której kwestią niezwykłej wagi jest rzetelność. W historii bardzo często pozory mylą, występują sprzeczne wersje między różnymi źródłami, historyk musi być ekspertem w odsiewaniu prawdy od wyprodukowanej przez całe dzieje ludzkości fake news. Z tego właśnie powodu ciągle zmieniane są podręczniki historii, ponieważ historyk jest naukowcem, musi podważać, wątpić w to co obowiązuje, szukać ciągle nowych dowodów i odrywać zaginioną wiedzę. Wykształcenie uniwersyteckie stanowi w świecie cywilizacji zachodniej gwarancję, że dana osoba została zapoznana z podstawowym warsztatem, ale i rolą pracy historyka. Amatorzy i pasjonaci niczym znachorzy w medycynie swoją bezkrytycznością i brakiem warsztatu umożliwiającego rozeznanie, nawet przy dobrej wierze, mogą łatwo popełnić błąd. Z tego powodu posiadanie certyfikowanych kwalifikacji powinno być dla IPN istotne.

Dyrektor ma oczywiście rację, ze zdarzają się sytuacje, że pasjonaci mogą wnieść większy wkład w branże niż absolwenci studiów, wiele zależy od motywacji, której niestety wielu absolwentom studiów brakuje. Dzisiejsze czasy społeczeństwa innowacyjnego i informacyjnego to także powolny spadek znaczenia akademickich dyplomów. Jednak instytucja publiczna nie może kierować się niesprawdzonymi kryteriami. Jeśli PiS chce zatrudniać amatorów w państwowych instytucjach, to faktycznie miejsce dla nich może się znaleźć, ale w wymagałoby to wprowadzenia obiektywnej formy oceny kompetencji zawodowych. W przeciwnym razie jest to tylko kolejny przykład zawłaszczania państwa i rozdawania stołków znajomym królika.

Źródło: fakt.pl

crowdmedia.pl

STAN GRY: Dąbrowska: PO wyraźnie nie ma energii, by reagować na cokolwiek, Danielewski: Błąd opozycji, Jedlak: PAD rozwodnił spór, utrudnił protesty

— CBOS: 61 proc. badanych dobrze ocenia Kościół, 29 proc. – źle.
http://www.rp.pl/Kosciol/170929316-CBOS-61-proc-badanych-dobrze-ocenia-Kosciol-29-proc—zle.html

— SZEWSKI PONIEDZIAŁEK PLATFORMY OBYWATELSKIEJ – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Platformie brakuje nie tylko pomysłu na to, jak reagować na konflikt w obozie Zjednoczonej Prawicy, ale wyraźnie nie ma energii na to, by reagować na cokolwiek”.

— SCHETYNA ZNIKNĄŁ – dalej Dąbrowska: “A to oznacza, że politycy Nowoczesnej, nawet jeśli dali się zaskoczyć prezydentowi, to szybko całą rzecz przedyskutowali i zaprezentowali wspólne stanowisko. Inaczej postąpiła Platforma Obywatelska. Jej szef zniknął”.

— PLATFORMA PO PROSTU NIE WRÓCIŁA JESZCZE Z WAKACJI – konkluzja Dąbrowskiej: “Nie tylko to było jednak zaskakujące w reakcjach PO. Wygląda na to, że Platforma po prostu nie wróciła jeszcze z wakacji, albo też jej politycy mieli szczególnie ciężki weekend i na poniedziałek zaspali. (…) Główny powód to chyba kryzys przywództwa, na który coraz więcej obserwatorów i mediów zwraca uwagę. (…)  I jeszcze jedno: wygląda na to, że dwa ostatnie lata nie wystarczyły partii Schetyny, by wyleczyć się z syndromu sytego władzy, grubego kota”. http://www.rp.pl/Polityka/309259898-Dabrowska-Szewski-poniedzialek-Platformy-Obywatelskiej.html#ap-1

— OPOZYCJA ODMAWIA PREZYDENTOWI I POPEŁNIA BŁĄD – Michał Danielewski na wyborcza.pl: “Po pierwsze, zlekceważenie prezydenta oznacza, że opozycja parlamentarna rezygnuje z ubiegania się o umiarkowanych wyborców PiS, a skupia się na twardej obronie swojego obecnego stanu posiadania. Grając z Dudą, ugrupowania Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru okazałyby szacunek miękkim zwolennikom PiS i pokazałyby, że starają się wyrażać również ich interesy. Abdykacja z tej roli pozwoli władzy PiS bez przeszkód grać na dwóch fortepianach: większość sejmowa będzie uderzała w twarde durowe akordy, a spacyfikowany prezydent Duda będzie to łagodził molowymi tonacjami”.

— OPOZYCJA LICYTUJE SIĘ NA RADYKALIZM – dalej Danielewski: “I wreszcie trzeci błąd – PO i Nowoczesna pokazały dziś swoje miękkie podbrzusze, czyli wyniszczającą obie partie wzajemną rywalizację na radykalizm. Jeszcze Duda nie skończył na dobre mówić, gdy już Ryszard Petru obwieszczał na Twitterze, że jego propozycja jest nie do przyjęcia. Platforma musiała więc go przelicytować i obwieściła, że w takim razie w ogóle do prezydenta na konsultacje nie pójdzie. Ponieważ obie partie rywalizują o tych samych wyborców, każda z nich boi się utracić najbardziej antypisowską część elektoratu”. http://wyborcza.pl/7,75968,22423593,opozycja-odmawia-prezydentowi-i-popelnia-blad-potrojny.html

— ZGODA PREZYDENTA Z KACZYŃSKIM, WOJNA Z ZIOBRĄ – jedynka SE. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/zgoda-prezydenta-z-kaczynskim-wojna-z-ziobra_1019665.html

— KRYTYKA W ŚRODOWISKU ZIOBRY – pisze Grzegorz Osiecki w DGP: “W PiS zacznie się teraz wewnętrzna dyskusja na temat pomysłów prezydenta. Niechętnie patrzy na nie środowisko Ziobry. – W takim kształcie mogą oznaczać koniec faktycznej reformy wymiaru sprawiedliwości – mówi nam osoba z otoczenia ministra”.

— PREZYDENT ROZWODNIŁ SPÓR, UTRUDNIŁ PROTESTY – pisze naczelny DGP Krzysztof Jedlak: “Co może potwierdzać tezę o istnieniu w pewnym zakresie politycznego kompromisu. Prezydent wyraził nadzieję, że „prawdziwa reforma sądownictwa zostanie dokonana”. Jedno, mimo wczorajszego konstytucyjnego zamieszania, już mu się udało: rozwodnił spór o to, jak zmiany mają wyglądać. Dzięki temu utrudnił protestowanie przeciwko nim i niektórych uczestników sporu wciągnął do dialogu. Coraz powszechniejsze są głosy, także ze środowisk prawniczych, odnoszące się do tego, jak reforma ma wyglądać, a nie czy w ogóle należy ją realizować. W tym sensie prezydent okazał się skuteczniejszy niż kontrowersyjna kampania tych, którzy nie chcą, „żeby było tak, jak było”.

— SZARŻA PREZYDENTA – jedynka GW.

— PREZYDENT STAWIA SIĘ PREZESOWI – jeden z tytułów na jedynce Faktu.

— POLITYCZNE SALTO PREZYDENTA – jedynka toruńskich Nowości.

— PREZYDENT SŁOWA DOTRZYMAŁ, REFORMĘ WSTRZYMAŁ – jedynka GPC.

— PREZYDENT WYWOŁAŁ WŚCIEKŁOŚĆ SWOJEGO ŚRODOWISKA ALE NA OPOZYCJĘ TEŻ NIE MOŻE LICZYĆ – Iwona Szpala, Wojciech Czuchnowski, Paweł Wroński w GW. http://wyborcza.pl/7,75398,22425516,nieudana-szarza-prezydenta-opozycja-odrzucila-oferte-palacu.html

— DUDA ZAPROPONOWAŁ WŁASNĄ REFORMĘ SĄDÓW, PIS NIEZADOWOLONE – Fakt.

— PREZYDENT WYWRÓCIŁ STOLIK KACZYŃSKIEMU – Fakt. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/prezydent-andrzej-duda-wywrocil-stolik-prezesowi-kaczynskiemu/t1l4d38

— PREZYDENT I PREZES ROZDZIERAJĄ PIS – Marek Beylin w GW: “Prezydent jest oczywiście słabszy niż Kaczyński, ale nie bezbronny. Ma prawo weta, swój elektorat i jedną broń miękką, lecz niebezpieczną dla PiS: im częściej będzie okazywał, że jest innego zdania niż prezes, tym łatwiej znajdzie naśladowców w partii. Nie mam złudzeń: Duda i Kaczyński jeszcze nieraz ułożą się zgodnie w sprawie projektów szkodliwych dla Polski i demokracji. Ale nie załatają fundamentalnego rozdarcia w obozie władzy. Sprawią raczej, że będzie się ono potęgować”. http://wyborcza.pl/7,75968,22424809,prezydent-i-prezes-rozdzieraja-pis.html

— PREZYDENT OGRANICZA ZIOBRĘ – GW.

— MAJMUREK: W TYM CHAOSIE JEST METODA – pisze Jakub Majmurek: “Byłbym jednak ostrożny z takimi diagnozami. Wbrew pozorom w tym chaosie jest pewna metoda. Duda, przedstawiając projekt reform sądownictwa, ciągle gra tę samą melodię, jaką jego dawna partia gra w tej kwestii od dawna. Aranżuje ją jednak po swojemu, szukając widowni, która podziwiać za koncertową grę będzie przede wszystkim jego – prezydenta-solistę – a nie partyjny zespół”. https://opinie.wp.pl/jakub-majmurek-kaczynski-zlamal-dude-a-moze-w-tym-chaosie-jest-metoda-6170048148362881a

— USUNIĘCIE GERSDORF NIE JEST JUŻ DLA OBOZU WŁADZY KLUCZOWE – Andrzej Satnkiewicz: “Wiele wskazuje na to, że usunięcie Gersdorf nie jest już dla obozu władzy kwestią kluczową. W PiS panuje przekonanie, że pani prezes jest już tak obita w konflikcie z władzą, iż przestała stanowić realne zagrożenie. Ostatnie wydarzenia pokazują, że Sąd Najwyższy nie walczy już z obozem władzy. Sędziowie najwyżsi zawiesili sądzenie okoliczności ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta, odmówili też zajęcia się legalnością wyboru prezeski Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Mimo buńczucznych zapowiedzi sprzed kilku miesięcy widać, że Gersdorf nie jest w stanie zatrzymać zmian w wymiarze sprawiedliwości, do których prze obóz władzy”. http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/jeden-posel-jeden-glos-o-co-chodzi-prezydentowi/p13j7hw?utm_source=wiadomosci_viasg&utm_medium=nitro&utm_campaign=allonet_nitro_new&srcc=ucs&utm_v=2

— MATYJA: WBREW OBAWOM, ŻE GRA NA LINII PREZYDENT PIS MOŻE DOPROWADZIĆ DO DALSZEJ UTRATY WPŁYWOWÓW PRZEZ OPOZYCJĘ, PĘKNIĘCIE STWARZA NOWE POLE GRY – Rafał Matyja: “Wbrew obawom opozycji, że konflikt na osi prezydent – większość parlamentarna może przyczynić się do dalszej utraty wpływów przez opozycję, właśnie takie pęknięcie stwarza nowe pole gry. Pole tylko częściowo wykorzystane przy okazji wrześniowych rozmów między klubami parlamentarnymi a prezydentem. Minimalny i nieformalny sojusz między opozycją a prezydentem powinien bowiem polegać na wspólnej obronie rzeczowości procedur legislacyjnych. Bez tej rzeczowości parlament zamienia się w maszynkę do głosowania, a państwo w ślepe narzędzie aktualnej większości sejmowej. Niestety, wszystko wskazuje na to, że postawa prezydenta w tej sprawie będzie w znacznym stopniu pochodną jego relacji z kierownictwem PiS. Postawa zaś opozycji – pochodną jej wewnętrznych sporów”. http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/kaczynski-nie-bedzie-negocjowal-z-duda-lojalnosc-wymusi,118,2142

— SIEDLECKA: KLINCZ POMIĘDZY PREZYDENTEM I PIS TO DOBRA WIADOMOŚĆ – pisze Ewa Siedlecka: “Prezydent nie pokazał – do tej pory – całości swoich propozycji, co może świadczyć o tym, że zostawia sobie pole do politycznych targów. Ale tak czy inaczej dla niezależności SN i dla działania Krajowej Rady Sądownictwa ten klincz pomiędzy PiS a prezydentem to dobra wiadomość. Dopóki klincz trwa – obie instytucje są bezpieczne od spolityzowania”. http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1721184,1,propozycje-prezydenta-w-sprawie-zmian-sadowniczych-zapowiadaja-konflikt-z-pis.read

— SZUŁDRZYŃSKI: PREZYDENT NIE USTRZEGŁ SIĘ BŁĘDU, KTÓRY RZUCA CIEŃ NA JEGO ZDOLNOŚCI STRATEGICZNE, ALBO ŚWIADCZY O SŁABOŚCI ZAPLECZA – jak pisze w RZ: “Jednak prezydent nie ustrzegł się poważnego błędu. (…) W efekcie Duda już na samym początku zaliczył wpadkę, która rzuca cień na jego zdolności strategiczne albo świadczy o słabości prezydenckiego zaplecza. Inicjatywie Andrzeja Dudy trochę powagi ujmuje fakt, że przy okazji chciał on poszerzyć swoje kompetencje, ale gdy zorientował się, że to niemożliwe, obszedł się smakiem. To daje mu gorszą pozycję wyjściową w zbliżającej się batalii o kształt reformy sądownictwa”. http://www.rp.pl/Opinie/309259886-Szuldrzynski-Prezydent-kontra-radykalowie.html#ap-1

— ZASŁONA DYMNA DLA WYCOFANIA SIĘ Z ⅗ – PAWEŁ LISICKI w SE: “- Być może jest to efekt presji wywieranej przez PiS na prezydenta. Natomiast moim zdaniem ta propozycja była de facto zasłoną dymną, mającą zakryć wycofanie się prezydenta ze swoich pierwotnych propozycji”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/lisicki-zaslona-dymna-prezydenta_1019661.html

— WRÓCI JAKO ADRIAN – Agnieszka Kublik w wyborcza.pl: “wydaje mi się, że niebawem powróci do „Ucha Prezesa” jako Adrian Aleksander… I będzie tak antyszambrował do końca kadencji”. http://wyborcza.pl/7,75968,22425060,w-kwestii-konstytucji-andrzej-duda-jest-totalnie-niewiarygodny.html

— FLIS O DUDZIE – NIEUSUWALNY POLITYK W PIS, KTÓRY MNIE JEST BRATEM KACZYŃSKIEGO: “W ogóle Jarosław Kaczyński ma poważny problem, bo pierwszy raz od dziesięciu lat znalazł się w sytuacji, gdy ma we własnym obozie praktycznie nieusuwalnego polityka, który nie jest jego bratem. A spór na linii Pałac Prezydencki – prezes PiS jest rzeczywisty”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/flis-rzeczywistosc-w-gowie-prezesa_1019656.html

— KONSTYTUCJA STOI NA PRZESZKODZIE STRAŻNIKOWI KONSTYTUCJI – Paweł Wroński w GW:
 “Czy wspierać prezydenta w sporze z macierzystą formacją, czy przypomnieć, że podstawowe znaczenie ma zachowanie niezależności sędziowskiej? Teraz istotnym pytaniem dla niej jest: czy wolą, by nad władzą sądowniczą patronat sprawował w rękawiczkach prezydent Andrzej Duda, czy też by dostał je w swoje łapy Zbigniew Ziobro? Zapewne prezydent będzie musiał jednak znaleźć „inne rozwiązanie” http://wyborcza.pl/7,75398,22422458,konstytucja-stoi-na-przeszkodzie-straznikowi-konstytucji.html

— MACIEJ WĄSIK POWŚCIĄGLIWIE O KOMPROMISIE PIS Z PREZYDENTEM – mówił w TV Republika: “Jeżeli nie we wszystkich punktach jest satysfakcjonująca, to jeszcze można rozmawiać, to jest oczywiste, że ta debata musi być prowadzona. Jest dialog na linii prezydent – partia rządząca, myślę że ten dialog będzie owocny. Myślę, że powinny być takie rozwiązania, które będą dobrym kompromisem i zapewnią bardzo głęboką zmianę, przede wszystkim zmianę systemową”. https://wpolityce.pl/polityka/359455-maciej-wasik-musimy-stworzyc-taka-sytuacje-zeby-nowe-ustawy-byly-kompromisem-pomiedzy-stanowiskami-pis-a-prezydenta?strona=2

— WITAJCIE NA GŁODOWEJ EMERYTURZE – Leszek Kostrzewski w GW: “Warto też zadbać o stopniowe przechodzenie na emeryturę. Dlaczego Polacy stoją przed wyborem: praca albo emerytura? Dlaczego nie można zorganizować systemu, który świetnie sprawdza się choćby w krajach skandynawskich – stopniowego zmniejszania intensywności pracy przed emeryturą? Na początku pobieram pół emerytury i pracuję na pół etatu, a dopiero po kilku latach przechodzę na pełne świadczenie. PiS nam takiego wyboru nie daje. A co daje? Emeryturę szybką i głodową”. http://wyborcza.pl/7,75968,22422992,emeryt-zaglosowal-emeryt-moze-odejsc-na-glodowy-zasilek.html

— KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA O TWEECIE BRUDZIŃSKIEGO – pisze w GW:“Młodzi Polacy to spadkobiercy „żołnierzy wyklętych”, młodzi Niemcy to spadkobiercy nazistów. Trudno o bardziej prostacką wizję historii”.

— WASZCZYKOWSKI NIE CHCIAŁ OCHRONY, TERAZ JĄ MA – Fakt: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/czego-boi-sie-szef-msz-witold-waszczykowski/zrsev50

— SUSKI ZA NASZE POLECIAŁ NA KONCERT DO CHIN – SE: “Ten poseł PiS to prawdziwy człowiek kultury! Marek Suski (59 l.), bo o nim mowa, był gotów udać się na drugi koniec świata po to, by podelektować się dźwiękami utworów Fryderyka Chopina. Za tę podróż do Chin zapłacili jednak podatnicy! I to aż 15 tys. zł. Inni posłowie również urządzają sobie wycieczki po świecie za publiczne pieniądze. W tym roku na ten cel Kancelaria Sejmu wydała już 1,7 mln zł, a od początku kadencji ta kwota sięga 4,5 miliona!”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/suski-za-nasze-polecial-do-chin-na-koncert_1019663.html

— 11 LAT TEMU w programie Teraz my! w TVN ujawniono nagrania rozmów posłanki Renaty Beger z posłami Adamem Lipińskim i Wojciechem Mojzesowiczem; początek tzw. afery taśmowej.

300polityka.pl

Schetyna: Prezydent SMS-em zaprosił szefów klubów parlamentarnych, by zmieniać Konstytucję

Schetyna: Prezydent SMS-em zaprosił szefów klubów parlamentarnych, by zmieniać Konstytucję

– Nie przyjmujemy zaproszenia do zmiany Konstytucji ani od prezydenta, ani od nikogo innego – w ten sposób Grzegorz Schetyna w RMF FM tłumaczył nieobecność przedstawicieli PO na poniedziałkowym spotkaniu w Pałacu Prezydenckim.

– Prezydent nie położył na stole żadnego projektu. Położył na stół niekonstytucyjną ustawę i SMS-em zaprosił szefów klubów parlamentarnych, żeby zmieniać konstytucję – oświadczył gość Roberta Mazurka.

Schetyna stwierdził, że „po spotkaniu z prezesem Kaczyńskim prezydent wywiesił białą flagę, przyjął jego filozofię”.

300polityka.pl

Neumann: Prezydent i PiS będą mieli możliwość debaty o konstytucji przed Trybunałem Stanu

Jeżeli prezydent Andrzej Duda i Prawo i Sprawiedliwość chcą dyskutować o konstytucji, to będą mieli taką możliwość przed Trybunałem Stanu za łamanie obecnej ustawy zasadniczej – powiedział we wtorek szef klubu PO Sławomir Neumann.

Nie będziemy siadać z PiS i prezydentem Dudą do zmian w konstytucji, bo oni tę konstytucję łamią, nie szanują obecnej. Dopóki tak będzie, nie będziemy z nimi rozmawiać o zmianach konstytucji – powiedział Neumann we wtorek w TVN24. Zaznaczył, że nie oznacza to, iż PO nie będzie dyskutować z prezydentem o innych kwestiach, na przykład w ramach BBN.

Jeżeli Andrzej Duda i Prawo i Sprawiedliwość chce dyskutować o konstytucji, to oni będą tę możliwość mieli przed Trybunałem Stanu za łamanie tej konstytucji. Dopiero jak się z tego wytłumaczą, mogą mówić o zmianach konstytucji, bo nie szanują obecnej – podkreślił szef klubu PO.

Według niego, „prezydent przygotował niezgodną z konstytucją ustawę i chciał ją zalegalizować zmianą konstytucji”. Jak mówił, propozycja prezydenta dotycząca przejścia w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65 rok życia jest nie do przyjęcia.

Nie może być tak, że politycy będą decydować o sędziach. Jeżeli posłowie mają wybierać sobie sędziów, to jest to groźne. W demokratycznym państwie powinno być tak, że to niezawisłe sądy i sędziowie niezależnie patrzą na ręce politykom a nie odwrotnie – zaznaczył polityk Platformy.

W poniedziałek prezydent zaprezentował swoje projekty ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Ten drugi wprowadza m.in.: możliwość wniesienia do SN skargi na prawomocne orzeczenie każdego sądu, zapis by sędziowie SN przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat z możliwością wystąpienia do prezydenta o przedłużenie orzekania oraz utworzenie Izby Dyscyplinarnej z udziałem ławników.

Andrzej Duda początkowo zaproponował też mechanizm, który zakładał, że gdy w terminie dwóch miesięcy Sejm nie wybierze większością 3/5 głosów sędziów do KRS, to wyboru spośród kandydatów zgłoszonych Sejmowi będzie dokonywał prezydent. W związku z tym przygotowany został też projekt zmiany konstytucji pozwalający prezydentowi dokonać nominacji członków KRS w sytuacji, gdy Sejm ich nie wybierze.

W tej sprawie Duda spotkał się z przedstawicielami klubów parlamentarnych (w spotkaniu nie wzięli udziału jedynie politycy PO). Po spotkaniu prezydent poinformował o nowej propozycji – zgodnie z nią, gdy nie uda się w Sejmie wybrać członków KRS większością 3/5 głosów, w kolejnym etapie każdy poseł będzie mógł głosować tylko na jednego kandydata.

Neumann pytany o nową propozycję prezydenta dotyczącą wyboru członków KRS, powiedział: – To jest nienormalna propozycja. Mówi się o tym, że posłowie mają wybrać swoich sędziów. To jest upolitycznianie, upartyjnianie KRS wbrew zapowiedziom.

Według niego, po spotkaniu prezydenta z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim w ostatni piątek „w ustawach, które zaproponował prezydent jest znacznie więcej Kaczyńskiego niż Królikowskiego”. Chodzi o Michała Królikowskiego, b. wiceministra sprawiedliwości w rządach PO-PSL, obecnie współpracownika prezydenta Dudy, który doradzał mu w pracach nad ustawami o KRS i SN.

dziennik.pl

Sześcioro Polaków, w tym troje dzieci, przeżyło dwa huragany i nie mogą wydostać się z Karaibów. Polski MSZ nie udzielił im żadnej pomocy

Iwona Simlat, Dorota Wysocka-Schnef,zdjęcia: Paweł Głogowski, montaż: Łukasz Carbone, 26.09.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,22424974,video.html?embed=0&autoplay=1

Polacy przeżyli najpierw uderzenie huraganu Irma w wyspę Tortola, należącą do Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Szukając bezpiecznego schronienia i uciekając przed szabrownikami przedostali się do Portoryko, stamtąd chcieli wracać do Polski. I tam przeżyli uderzenie drugiego huraganu – Maria, który zdewastował i pozbawił elektryczności całą wyspę. Iwona Simlat opowiada, że mają bilety na przelot, ale nie mogą dostać się do samolotu. W rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf opowiada, że prosili telefonicznie o pomoc polskie placówki dyplomatyczne w Waszyngtonie i Londynie. Konsulowie nie udzielili im jednak żadnej pomocy. Trojgu dorosłym Polakom towarzyszy troje małych dzieci. Kończą im się pieniądze, a nie wiadomo, kiedy uda im się dostać do samolotu.

wyborcza.pl

Spojrzenie w przyszłość. Jutronauci w Warszawie

Wydarzenia, 
Za nami pierwsze spotkanie z jutronautami. Przez dwie godziny mogliśmy podziwiać i inspirować się wybitnymi jednostkami, to właśnie w ich umysłach wykuwa się nasza przyszłość.

Wizja jutra budzi niepokój, ale i fascynuje. Niewielka grupa ludzi obdarzona jest darem spojrzenia poza horyzont teraźniejszości, to właśnie oni wyznaczają kierunek rozwoju ludzkości. Osoby te mają niezwykłą cechę niedostosowania do obecnych reguł. Ich geniusz przeraża, ale i inspiruje szersze grono, zachęca nas, by zrobić ten krok w nieznane. 21 września zainaugurowaliśmy cykl spotkań z jutronautami, którzy – jak podkreślił Sebastian Kulczyk – „nie boją się samych siebie, nie boją się marzeń”.

Jutronauci w Warszawie. Poznaj niezwykłych ludzi, którzy kreują wizję naszej przyszłości

http://www.gazeta.tv/plej/19,93566,22424796,video.html

Poznaliśmy marzenia Oskara Zięty, który „w stosunku do metalu używa tzw. kontrolowanej utraty kontroli”. Jego metoda FiDU polegająca na nadmuchiwaniu powietrzem lub wodą dwóch zgrzanych ze sobą blaszanych płatów, nie jest do końca przewidywalna, a powstające z płaskiej blachy trójwymiarowe obiekty łączą oryginalne kształty z dużą wytrzymałością. Zięta postanowił zaprezentować metodę przed zgromadzonymi. Asystował mu Sebastian Kulczyk, który wtłoczył powietrze w nieduży profil metalowy.

Wideo Wyborcza.pl

Wielu inżynierów na początku rozwijania technologii FiDU uznawało ją za błąd, jednak Zięta dostrzegł w tym coś więcej. W trakcie swojego wystąpienia starał się przekonać publiczność, że ta technologia to nic skomplikowanego, a „proste rzeczy, są wielkimi odkryciami”. Jego wynalazek to przyszłość budownictwa kosmicznego, rozwijane profile będą zapewne fundamentami przyszłych habitatów marsjańskich.

Zajmująca się zaplątanymi białkami Joanna Sułkowska starała się przekonać czytelników „Wyborczej”, że jej praca to nie tylko chemia, fizyka, informatyka, lecz także sztuka. „Zwijanie białek to największe wyzwanie współczesnej nauki. To właśnie one pozwolą nam przejść poza horyzont dotychczasowych badań”. Zdaniem jutronautki to właśnie w nich tkwi tajemnica najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych, „mam pomysł, jak rozwiązać ich zagadkę”. Przyznała, że „jedynym ograniczeniem są wątpliwości i wiara w samą siebie”.

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Z Jakubem Jabłońskim przeszliśmy przez całą ścieżkę jego twórczości, która krąży wokół rysunku. Inspirował zgromadzonych wielkimi pokładami kreatywności i niezwykłym podejściem do projektowania nieistniejących światów i postaci. „Najważniejsza jest praca koncepcyjna, czyli dziesiątki, setki bohomazów, którymi ciężko się pochwalić w galerii”.

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Niestety jego prace nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem. Kampania promocyjna naszego kraju, którą współtworzył kilka lat temu, została świetnie przyjęta w Niemczech, ale w Polsce trudno było zrozumieć „brak bigosu, brak kiełbasy i polskich widoków”. Swój sukces jutronauta wykuł wytrwałością i ciężką pracą.

Aleksandra Przegalińska-Skierkowska rozpoczęła swoje wystąpienie stwierdzeniem, które wprawiło w zdumienie zgromadzonych – „zajmuję się karmieniem maszyn”. Jutronautka dostarcza dane maszynom, które dzięki olbrzymiej mocy obliczeniowej zmierzają w stronę powstania sztucznej inteligencji. W jej badaniach nie chodzi jednak o banalne sprawy, jak rozwiązywanie równań matematycznych przez komputery czy zwycięstwo w kolejnej partii szachów z człowiekiem, ale o odczytywanie przez maszynę ludzkich emocji i reagowanie na nie. Przegalińska-Skierkowska zdaje sobie sprawę z kontrowersji i lęków, jakie towarzyszom jej badaniom, ale widzi w nich również olbrzymi potencjał.

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Jeden z czytelników zapytał, czy maszyny marzą. „Uczenie maszynowe to taka czarna skrzynka, w której dzieją się ciekawe rzeczy, ale jest dla nas trochę zakryta. Tam jest pewien poziom kreacji, innowacyjności, który jest fascynujący, ale powinien być trochę poskromiony, bo musimy mieć ten proces pod kontrolą”.

Wybitny ceramik Marek Cecuła opowiedział nam o swym niezwykłym życiu przez pryzmat porcelany, która stała się sensem jego istnienia. Dzięki inspirującym pracom tworzonym przez dekady znaleźliśmy się m.in. w jego pracowni w nowojorskim Soho lat 70. Już wtedy prace Cecuły wykraczały daleko poza horyzont naszej współczesności. Przez lata inspirował się w swojej twórczości japońskimi artystami, jak twierdził, „to stamtąd pochodzi przekaz emocjonalny, uczuciowy, wkładanie duszy w obiekt”. Najważniejsza dla niego wrażliwość znalazła odbicie w jego sztuce, która koncentruje się na wizualnym aspekcie porcelany, a nie użytkowym.

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

To nie koniec spotkań z jutronautami. Przed nami kolejne. 6 października w Katowicach w budynku Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego (ul. Bankowa 11B) spotkamy się z:

  • Mateuszem Frankowskim i Pawłem Lipińskim – studentami Politechniki Śląskiej, którzy zaprojektowali wieżowiec pełniący funkcję targu dla lokalnych kupców w państwach Afryki Subsaharyjskiej;
  • Agnieszką Sadowską – twórczynią największej akcji pomocy bezdomnym zwierzętom Karmimy Psiaki oraz projektu Szkoła 3.0 zmieniającego życie dzieci ze środowisk wykluczonych, m.in. dzięki nauce programowania;
  • Igorem Kaczmarczykiem – naukowcem i przedsiębiorcą, który na bazie bursztynu opracował lek zwalczający gronkowca złocistego;
  • Martą Pajek – nagradzaną w Polsce i za granicą reżyserką filmów animowanych;
  • Moniką Mikowską – specjalistką ds. trendów mobilnych, autorką bloga Jestem.mobi, szefową agencji Mobee Dick.

 Wstęp na wydarzenie jest bezpłatny, obowiązuje rejestracja na stronie Jutronaucikatowice.evenea.pl.

wyborcza.pl

W ustawach prezydenta „jest więcej Kaczyńskiego niż Królikowskiego”

26 września 2017

Prezydent Andrzej Duda w piątek uległ Jarosławowi Kaczyńskiemu i teraz udaje, że walczy – stwierdził w „Jeden na jeden” Sławomir Neumann. Poseł PO skomentował założenia do ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa zaprezentowane w poniedziałek przez prezydenta.

(http://www.tvn24.pl)

Prof. Maciej Gutowski: Propozycje prezydenta są ograniczone do zmian personalnych

Projekty prezydenckie są lepsze od tych, które zaproponowała grupa posłów PiS. Ale to, że są lepsze, nie znaczy, że są wystarczająco dobre.

Politycy chcą naprawiać wymiar sprawiedliwości przez wymianę sędziów. To nie jest dobra droga.

Kancelaria Prezydenta RP

Politycy chcą naprawiać wymiar sprawiedliwości przez wymianę sędziów. To nie jest dobra droga.

  • Źródło: Anonimowy Internauta/Twitter

Anna Dąbrowska: – Prezydent Andrzej Duda przedstawił najważniejsze założenia reform Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego. Zaskoczyły pana te propozycje?

Prof. Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu: – Prezydent działa w ramach wyznaczonych dotychczas przez rządzących. Proponuje tylko dwa projekty ustaw, które dają możliwość ustrojowych zmian w KRS i Sądzie Najwyższym. Nie mam o to pretensji do prezydenta, ale mam pretensje do Ministerstwa Sprawiedliwości, że od dwóch lat nie dzieje się nic, żeby naprawdę zreformować wymiar sprawiedliwości.

Minister Zbigniew Ziobro twierdzi, że on chce reformować, tylko mu prezydent wetami przeszkodził.

Propozycje polityków, w tym prezydenta, to wyłącznie zmiany ustrojowe, i to ograniczone do zmian personalnych. Z perspektywy toczących się spraw sądowych nie dzieje się nic, co może wesprzeć obywateli. Politycy chcą naprawiać wymiar sprawiedliwości przez wymianę sędziów. To nie jest dobra droga, co najlepiej widać na przykładzie Trybunału Konstytucyjnego. Po wymianie sędziów mamy Trybunał, który w zasadzie nie funkcjonuje.

Prezydent utrzymał swoją propozycję, aby członków KRS wybierała sejmowa większość trzech piątych.

To lepsze rozwiązanie niż zwykła większości, ale nadal narusza podstawową zasadę, że członków KRS powinno wyłaniać środowisko sędziowskie. Zgodnie z konstytucją można by coś sensownie zmienić, zdecydować się na przykład na to, aby członkowie KRS byli wyłaniani na podstawie kryterium kompetencji. Trzeba dać czytelne kryteria wyłaniania tych kandydatów, organizować wysłuchanie publiczne, tak jak w USA, pozyskać opinie środowisk prawniczych, organizacji społecznych, wydziałów prawa. Debata nad kandydatami powinna być publiczna, żebyśmy mieli pewność, że proces ich wyłaniania dokonuje się z puli już wybranych najlepszych kandydatów. To dziś nikogo nie interesuje, a jest bardzo ważne. Prezydent też niestety tego nie zaproponował.

Andrzej Duda szybko wycofał się z pomysłu, by w razie pata w Sejmie sędziów wskazywał prezydent. Wymagałoby to zmiany konstytucji. Przedstawił za to zupełnie nowe rozwiązanie: jeśli w Sejmie nie uda się wybrać żadnego kandydata większością trzech piątych głosów, wówczas – w kolejnym głosowaniu – każdy poseł będzie miał jeden głos. Czy to według pana ważna zmiana?

Dostosowuje się system do konstytucji, a nie konstytucję do systemu. Prezydenckiej korekty nie odrzucałbym jednak całkowicie przy założeniu, że ostateczny wybór ma być dokonany przez Sejm. Jak wspomniałem, nie jestem entuzjastą tego pomysłu, lecz może on być realizowany wyłącznie przy założeniu sensownej preselekcji kandydatów przez środowiska prawnicze, tak by polityczne głosowanie ograniczało się do wyboru z puli najbardziej kompetentnych prawników.

A może tych niekompetentnych sędziów wyeliminuje Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym, którą prezydent zaproponował w swoim projekcie?

Założenie, że za pomocą bata da się poprawić system orzekania, jest kompletnie błędne. Jeśli odwołamy się do teorii zarządzania, to okaże się, że system motywowania za pomocą kar nie działa na wykwalifikowanych menedżerów. Chciałbym, żeby orzekali nie tylko ci, którzy nie popełniają przewinień dyscyplinarnych, ale ci najlepsi i najbardziej kompetentni. Jednak to w ramach środowiska sędziowskiego powinno wypracować się mechanizmy gwarantujące, że orzekają najlepsi. Z tym niestety nie zawsze jest dobrze, ale izba dyscyplinarna sądownictwa nie uzdrowi.

W postępowaniach prowadzonych w Izbie Dyscyplinarnej, a także w Izbie Kontroli, która ma zajmować się zaskarżeniami prawomocnych wyroków wszystkich sądów, mają brać udział ławnicy, którzy nie są sędziami i reprezentują społeczeństwo. To dobry pomysł?

Z początków mojej kariery pamiętam śpiących ławników w salach sądowych. Jestem sceptyczny wobec pomysłu, żeby wrócili. Ławnicy mogą się sprawdzać przy orzekaniu w prostych sprawach kryminalnych, ale jak mają kompetentnie ocenić, czy sędzia dopuścił się oczywistego i rażącego naruszenia prawa – a jest to kryterium odpowiedzialności dyscyplinarnej – orzekając na przykład w sprawach manipulowania kursami akcji na giełdzie, przy skomplikowanych procesach budowlanych czy inwestycyjnych? Albo przy transakcjach kapitałowych? Na tym trzeba się absolutnie dobrze znać. Moim zdaniem argument o społecznym orzekaniu jest demagogiczny, bo i tak wiadomo, że w trudnych sprawach będzie orzekał sędzia, a ławnik nie będzie miał wiele do powiedzenia.

Prezydent chce wprowadzić nowy, nadzwyczajny środek zaskarżenia orzeczeń sądowych – nadzwyczajną skargę. Ma to sens?

W naszym systemie prawnym mamy skargi: o wznowienie postępowania, o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia, o stwierdzenie nieważności decyzji administracyjnej, skargę kasacyjną i kasację. To wszystko dotyczy po części już prawomocnych orzeczeń. Możemy stworzyć jeszcze jedną instytucję, ale trzeba mieć świadomość, że jeśli zbyt szeroko otwiera się tę drogę, to obywatel długo nie będzie wiedział, czy sprawę przegrał, czy wygrał. Czas postępowania się wydłuży. Lepsze byłyby dwie instancje odwoławcze, ale za to kompetentne.

Prezydent chce też obniżyć wiek emerytalny sędziom SN i dać sobie prawo do decydowania, który sędzia po osiągnięciu tego wieku może dalej orzekać.

Każdy praktyk zna sędziów, którzy mają ponad 65 lat i są wspaniałymi sędziami, a także młodszych od nich, którzy nie orzekają kompetentnie. To nie jest dobre kryterium oceny. Pan prezydent zapowiedział, że sędziowie będą mogli wystąpić do niego o przedłużenie okresu orzekania. Czyli rozumiem, że zostaną ci, którzy będą się panu prezydentowi podobać. Tak być nie może. Prezydent nie ma kompetencji, żeby ocenić fachowość tych sędziów. A przecież powinno nam chodzić właśnie o fachowość, a nie to, jak dobrze ocenią sędziów politycy.

Jest coś dobrego w tych prezydenckich propozycjach?

Nie ma wątpliwości, że projekty prezydenckie są lepsze od tych, które zaproponowała grupa posłów PiS, a które – jak wiadomo – przygotował minister sprawiedliwości. Ale to, że są lepsze, nie znaczy, że są wystarczająco dobre.

polityka.pl

Wyłudzali mieszkania od staruszków. Podejrzany to warszawski ksiądz

Gazeta.pl, 25.09.2017

Ksiądz (zdjęcie ilustracyjne)© AG Ksiądz (zdjęcie ilustracyjne)

 

Ksiądz Józef M. jest podejrzany o nakłonienie starszej kobiety do niekorzystnej sprzedaży mieszkania – donosi portal tvnwarszawa.pl. Za ten zarzut grozić może mu nawet 10 lat więzienia.

W toczącym się śledztwie dotyczącym wyłudzeń nieruchomości Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła zarzuty księdzu Józefowi M. – informuje tvnwarszawa.pl. Duchowny miał w marcu 2015 r. „doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Barbary K.”.

Józef M. wraz z innym podejrzanym miał nakłaniać starszą kobietę, by sprzedała należące do niej mieszkanie w Warszawie. Za zarzuty z artykułu 286 z związku z artykułem 284 Kodeksu karnego grozi mu nawet 10 lat więzienia.

Sprawa ma związek z zatrzymaniem pięciu osób przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Grupa przestępcza działała na terenie Warszawy i okolic w latach 2013-2016 i miała wyłudzać mieszkania od starszych, schorowanych i ubogich ludzi.

Ksiądz również oszukany

– Proceder polegał między innymi na zawieraniu z pokrzywdzonymi umów pożyczek zabezpieczonych wekslowo i hipotecznie, a następnie uzyskiwaniu – za pomocą podstępnych zabiegów – prawa własności do nieruchomości, przenoszenie ich na spółki prawa handlowego i odsprzedania ich osobom trzecim, również zamieszanym w przestępczy proceder – tłumaczył Łukasz Łapczyński, rzecznik stołecznej prokuratury.

Wewnątrz grupy także doszło do nieporozumień. Skutkiem tego w odrębnym śledztwie Józef M. ma status pokrzywdzonego, jako ofiara podejrzanych. Jak nieoficjalnie dowiedział się portal tvnwarszawa.pl, ksiądz miał zostać namówiony przez członków grupy do sprzedaży swoich nieruchomości. Zamiast umowy przedwstępnej dostał bowiem do podpisania umowę sprzedaży.

msn.pl

„Projekty prezydenta to pudrowanie niekonstytucyjności”

26 września 2017

Nie może być tak, że politycy wybierają sędziów. To jest niezgodne z konstytucją i to jest grzech pierworodny całej tej reformy, którą pan prezydent próbuje nieudolnie niestety naprawiać – komentował w „Tak jest” prezydenckie projekty zmian w sądownictwie profesor Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. – Rozpatrujemy propozycję prezydenta w kontraście do propozycji PiS. Ponieważ tamte były straszne, to te się wydają całkiem niezłe. Pamiętajmy natomiast, że ta zmiana ciągle dotyczy rozwiązania niekonstytucyjnego – podkreślał.

(tvn24.pl)

Kaczyński o spotkaniu z PAD, rekonstrukcji, kampanii PFN, sondażach, transferach i euro [7 CYTATÓW Z SIECI]

– Musimy wiedzieć, czy możemy iść do przodu, czy możliwe są kolejne zmiany, czy na razie więcej nie zdołamy w Polsce naprawić – mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci prawdy”. Prezes PiS przyznaje, że w listopadzie może dojść do małej rekonstrukcji rządu, mówi też o sondażach, kampanii PFN czy transferach do PiS. Oto 7 wybranych fragmentów.

*****

— O SONDAŻACH“Z najnowszych sondaży oczywiście się cieszymy, ale zdajemy sobie sprawę, że naprawdę ważne są wyniki wyborów. Dziś z badań opinii publicznej wynika, że wygralibyśmy wybory z dużą łatwością, ale to nie oznacza, że jeśli będziemy popełniali błędy, jeśli nie będziemy ciężko pracowali, a jedynie “w polu leżeli”, to na pewno wygramy. Może być różnie. Warto o tym przypominać, bo są w naszej partii ludzie, którzy uważają, że jest dobrze i będzie już zawsze dobrze. To niebezpieczne myślenie”

— O KAMPANII PFN“To jest doskonała, bardzo skuteczna kampania, notująca dziesiątki milionów wejść internetowych. Furia drugiej strony, te wszystkie donosy do prokuratury, dowodzi, jak skuteczna jest to akcja. Fundacja ma pełne prawo prowadzić taką kampanię, a rząd ma prawo ją zachęcać do tego typu działań”

— O SPOTKANIU Z PAD“Spotkanie z prezydentem pokazało, że możemy rozmawiać, jednocześnie jednak pokazało, że są daleko idące różnice zdań. Czy da się je sprowadzić do jakiegoś wspólnego mianownika, który pozwoliłby posunąć sprawę reformy sądownictwa naprzód, tego dziś nie wiem. Zobaczymy, co dokładnie zaproponuje prezydent”

— O REKONSTRUKCJI“Przez rekonstrukcję można rozumieć trzy sprawy: po pierwsze, jakąś niewielką zmianę, i przypuszczam, że takie zmiany są możliwe; po drugie, dużą zmianę w rządzie, tu trudno dziś to ocenić; i po trzecie, zmianę całego rządu wraz z premierem. Mogę powiedzieć tyle: w listopadzie, po dwóch latach, dokonamy oceny całego rządu i wówczas zapadną decyzje. Ale na razie, patrząc na ogólne wyniki, mogę powiedzieć: jest dobrze”

— O TRANSFERACH DO PIS“Mam nadzieję, że to nie koniec i zyskamy kolejnych posłów. Zawsze wygodniej jest rządzić, mając większy klub. Proszę pamiętać, że ponad 50 naszych parlamentarzystów pełni funkcje rządowe, są ministrami albo sekretarzami stanu, i każde poważniejsze głosowanie zmusza nas do ściągania niemal każdego posła. Bardzo by się nam przydało jeszcze z 10 czy 15 posłów”

— O PYTANIACH WS. DZIAŁAŃ PREZYDENTA“Oczywiście sprawa sądów [jest najważniejszym zadaniem politycznym obozu], a szerzej: pytanie o działania prezydenta. Musimy wiedzieć, czy możemy iść do przodu, czy możliwe są kolejne zmiany, czy na razie więcej nie zdołamy w Polsce naprawić. Ważna jest także sprawa relacji międzynarodowych, w wielu aspektach”

— O PRZYJĘCIU EURO“Jedno jest pewne: przyjęcie euro bardzo mocno przydusiłoby naszą gospodarkę. O euro można myśleć dopiero wówczas, gdy będziemy na gospodarczym poziomie Niemiec, Holandii, Belgii, południowej części Wielkiej Brytanii. Zaznaczam, że osobiście jestem dość sceptyczny, czy nawet wówczas powinniśmy zrezygnować z własnej waluty”

300polityka.pl

Połączyć przywracanie powagi państwa z państwem przedsiębiorczym – 300POLITYKA u Mateusza Morawieckiego [1 część rozmowy]

7 KLUCZOWYCH CYTATÓW:

— 25% trafi na Fundusz Rezerwy Demograficznej, a 75% na indywidualne konta Polaków, którzy mają dziś swoje rachunki w OFE. Wzorem dla nas będzie m.in. brytyjski system Nest.

— W domenie publicznej chyba tego jeszcze nie pokazywałem, ale planujemy w następnym roku osiągnąć 20 mld zł więcej z uszczelnienia systemu podatkowego. Pokażę wam. To 2016 rok, jakoś poszło, nieźle, ten idzie bardzo dobrze – według planu 143 mld zł, ale będzie jakieś 148, może 150. Niemniej następny rok jest 20 mld powyżej tego. To z samego VAT-u. To ogromne wyzwanie. W gospodarce i biznesie jest coś takiego jak low-hanging fruit. I my po latach zaniedbań, realizujemy teraz takie najbardziej oczywiste ruchy. Szlak paliwowy, tytoniowy, elektronika, telefony, bursztyn, srebro, złoto, odwrócony VAT, Jednolity Plik Kontrolny. Pierwszych 20 mld zł poszło pięknie, nawet piękniej. Ale drugie 20 mld to prawo malejących korzyści skali. Każdy kolejny miliard musimy wyrywać tym mafiom coraz bardziej wyspecjalizowanym, zaawansowanym i dlatego to jest tak wielkie wyzwanie.

— Deficyt w tym i przyszłym roku będzie niższy od naszych założeń.

— Deficyt budżetowy nie jest dla nas ani świętym Graalem ani absolutnym złem.

— Deficyt budżetowy, który przekracza 3%, a przy jednoczesnym wzroście gospodarczym nominalnym PKB na poziomie 3-4% oznacza, że dług rośnie w stosunku do PKB i może uderzyć o granicę 55-60%. I to by mnie niepokoiło.

— Z jednej strony wiem, że w Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali moich kolegów z Solidarności i z Solidarności Walczącej w latach 80., a z drugiej wiem, że gdybyśmy mieli wydatki budżetowe na sądownictwo na poziomie średniej UE, to moglibyśmy zaoszczędzić ok. 4 mld zł rocznie.

— Chyba się zgodzimy, że nie byłoby wszystkich naszych programów społecznych i wielkich i małych projektów inwestycyjnych, gdyby nie dzisiejsza – i mam nadzieję, przyszła – sytuacja budżetu. Prawda?

*****

Widzi pan szansę, że Polska za pana rządów będzie krajem bez deficytu?

– Tak, za jakiś czas widzę taką szansę i taką perspektywę. Deficyt budżetowy nie jest dla nas ani świętym Graalem ani absolutnym złem. Deficyt budżetowy na poziomie 1-1,5% przy nominalnym wzroście PKB 5-6% oznacza matematycznie spadek poziomu długu do PKB i to znaczący. Deficyt budżetowy, który przekracza 3%, a przy jednoczesnym wzroście gospodarczym nominalnym PKB na poziomie 3-4% oznacza, że dług rośnie w stosunku do PKB i może uderzyć o granicę 55-60%. I to by mnie niepokoiło.

Nie ma takiej groźby?

– Nie, nie ma takiego zagrożenia. Mimo historycznie największych inwestycji w bezpośrednie transfery finansowe do polskich rodzin, mimo realizacji innego naszego zobowiązania wyborczego – czyli obniżenia wieku emerytalnego, zejdziemy w tym roku z deficytem nominalnie o co najmniej 10 mld złotych. Ktoś powie cuda, ja powiem – ciężka praca dziesiątków tysięcy pracowników skarbowych nad uszczelnieniem systemu podatkowego i nowa polityka rozwoju gospodarczego Polski wynikająca ze Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Ktoś mi niedawno powiedział, że to połączenie przywracania powagi państwa z przedsiębiorczym państwem, dającym silne impulsy rozwojowe. Zgadzam się.

Jak już wiedzieliśmy, że się z panem spotykamy, wysłaliśmy do kilku kontaktów w bankach inwestycyjnych zapytanie, co oni uważają za najważniejsze. Nie pytali o deficyt, tylko o reformę sądową i drugie pytanie było o OFE, bo oni uważają, że to jest jakby symbol wiarygodności Polski, co Polska zrobi z pieniędzmi w OFE.

– Nasi poprzednicy zrobili z OFE to, że są one dzisiaj tak bardzo kulawym instrumentem systemu emerytalnego, że bardziej kulawym – w obecnym ich kształcie – być nie mogą. Pierwsza część OFE została w całości „skonsumowana” przez poprzedni rząd. Było im łatwiej o 160 mld zł. Jak popatrzymy na poziom długu, który odziedziczyliśmy po rządach PO-PSL, to jest on gigantyczny, biorąc pod uwagę, że zostało przejedzonych te 160 mld zł z OFE. W kontekście pozostałych jeszcze środków utrzymujemy nasze zamiary, które sygnalizowaliśmy do tej pory – 25% trafi na Fundusz Rezerwy Demograficznej, a 75% na indywidualne konta Polaków, którzy mają dziś swoje rachunki w OFE. Ponadto, co jeszcze ważniejsze, wprowadzimy pracownicze programy kapitałowe, dzięki którym Polacy będą mogli w korzystny sposób odkładać dodatkowe środki na przyszłe emerytury. Korzystne dla pracujących, bo dokładać się będą do nich pracodawcy. Tu wzorem dla nas będzie m.in. brytyjski system Nest.

A nie obawia się pan podważenia wiarygodności Polski poprzez radykalną reformę sądownictwa?

– Nie obawiam się. Bo polskie sądownictwo jest radykalnie niewydolne i wymaga radykalnej reformy. Sięgnijcie panowie po liczne polskie i europejskie raporty i dane porównujące polskie sądownictwo z sądami innych krajów UE. Np. dane CEPEJ, czyli Europejskiej Komisji na rzecz Efektywności Wymiaru Sprawiedliwości…

Kryć się, Morawiecki sięga po liczby…

– Konkrety będą. Przeznaczamy na sądownictwo ok. 2% wydatków budżetowych rocznie, najwięcej w całej UE, średnia unijna to niespełna 0,7%. Mamy blisko 11 tysięcy orzekających sędziów, tylko w Niemczech jest więcej, daleko w tyle zostawiamy Włochy, Hiszpanię, czy Francję. Mamy trzecie miejsce pod względem liczby pracowników administracji sądowej. Efekt? 26 miejsce w UE pod względem sprawności postępowań sądowych w sprawach cywilnych i gospodarczych. OECD słusznie podkreśla, że efektywność sądów zależy bardziej od sposobu wydatkowania środków i jakości zarządzania sądami niż od wysokości przeznaczonych środków budżetowych. Nie mówcie mi zatem panowie, że najlepiej będzie, jak zostawimy tę ważną i wrażliwą zarazem dziedzinę życia publicznego w obecnym stanie. Nie ma mowy.

Który Morawiecki mówi to najgłośniej? Były członek Solidarności Walczącej, czy wicepremier, czy minister finansów, czy minister rozwoju?

– To jeden i ten sam człowiek, tu nie ma żadnych zgrzytów. Bo z jednej strony wiem, że w Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali moich kolegów z Solidarności i z Solidarności Walczącej w latach 80., a z drugiej wiem, że gdybyśmy mieli wydatki budżetowe na sądownictwo na poziomie średniej UE, to moglibyśmy zaoszczędzić ok. 4 mld zł rocznie. Przecież to są gigantyczne pieniądze! W ciągu 4 lat można by zbudować via Carpatię i jeszcze na parę innych pożytecznych inwestycji by wystarczyło. Dzisiaj polskie sądy to trochę jak wozy drabiniaste przy samochodach hybrydowych. Teraz na to wszystko nakłada się spór polityczny, czy mamy prawo reformować SN, KRS. Uważam, że nie tylko mamy prawo, mamy wręcz obowiązek. Ruch należy obecnie do prezydenta.

Jeden z wiceministrów mówi o panu VAT-man… I opowowiada taki żarcik pod pana adresem, że nie chodzi pan do wesołego miasteczka ze swoimi dziećmi, bo tam za dużo karuzel…

– Tak, a najpierw sprawdzam w systemach informatycznych skarbówki, czy właściciele wesołego miasteczka są OK z podatkami [śmiech]. Panowie, powiem tak – jeśli coś w Polsce było w ruinie do dnia objęcia władzy przez nasz rząd, to była ta szczelność systemu podatkowego. To był durszlak z jednym wielkim oczkiem. Po sierpniu dochody z VAT były wyższe – odliczając dane nieporównywalne – o ok. 18%, licząc rok do roku, to jest o ponad 20 mld zł. Znajdźcie mi taki wynik w ostatnich 20 latach. W więc uszczelniamy i dobrze nam idzie. Natomiast nowa ustawa, o której jeszcze za wiele się nie mówi, a na którą mocno liczymy, to ustawa o weryfikacji transakcji na rachunkach klientów, weryfikacji ich klientów, kontrahentów, do których wysyłają pieniądze. Chodzi o to, żeby łapać pieniądze niemal „w locie”, jeżeli biorą udział w jakiejś karuzeli podatkowej. Jest taka procedura w bankach: anti-money laundering, czyli procedura zapobiegania praniu brudnych pieniędzy. Skorzystałem z tego, że tę procedurę znam dobrze z bankowości i ją poszerzyliśmy na anti-VAT laundering, czyli tam, gdzie VAT może być wyłudzany. Mało się o tym mówi publicznie, ale sporo karuzel VAT-owskich może służyć np. finansowaniu terroryzmu, co jest o tyle możliwe, że większość karuzel VAT-owskich ma charakter transgraniczny. Widać to było w ostatnio ujawnionych screenshot’ach z rozmów między terrorystami.

Wszyscy są zaskoczeni tą radykalną zmianą w uszczelnianiu?

– Tak.

A pan też jest zaskoczony, że tak dobrze poszło z realizacją?

– Nie. Generalnie takie rzeczy się przewiduje. Już wiem mniej więcej, jakie będą wyniki wrześniowe.

Humor dopisuje, to chyba dobry.

– Co 10 dni otrzymuję dokładne raporty z postępu spływania poszczególnych podatków, więc teraz mam na 20 września bardzo dokładne rozliczenie VAT-u, CIT-u. Porównuję, czy coś się wahnęło w prawo, lewo, żeby szybko to wyjaśnić. Tendencja jest dobra. A jak się jeszcze wprowadzi parę dodatkowych rzeczy, to wierzę, że ten rok będzie dużym sukcesem. Przyszły jest jeszcze bardziej ambitny, co do zakładanych wyników. W domenie publicznej chyba tego jeszcze nie pokazywałem, ale planujemy w następnym roku osiągnąć 20 mld zł więcej z uszczelnienia systemu podatkowego. Pokażę wam. To 2016 rok, jakoś poszło, nieźle, ten idzie bardzo dobrze – według planu 143 mld zł, ale będzie jakieś 148, może 150. Niemniej następny rok jest 20 mld powyżej tego. To z samego VAT-u. To ogromne wyzwanie. W gospodarce i biznesie jest coś takiego jak low-hanging fruit. I my po latach zaniedbań, realizujemy teraz takie najbardziej oczywiste ruchy. Szlak paliwowy, tytoniowy, elektronika, telefony, bursztyn, srebro, złoto, odwrócony VAT, Jednolity Plik Kontrolny. Pierwszych 20 mld zł poszło pięknie, nawet piękniej. Ale drugie 20 mld to prawo malejących korzyści skali. Każdy kolejny miliard musimy wyrywać tym mafiom coraz bardziej wyspecjalizowanym, zaawansowanym i dlatego to jest tak wielkie wyzwanie. A tu zobaczcie panowie: CIT też planujemy bardzo ambitnie. A w ciągu 8 lat naszych poprzedników nie ruszyło się w ogóle.

Niesamowite to jest, gdy się patrzy na te wykresy.

– Niesamowite. Dokładnie. Obroty firm wzrosły za naszych poprzedników o 100 %, a CIT praktycznie stał w miejscu. No to jak to jest? Chociaż może żeby jakieś 30 albo 50 procent przyrósł ten CIT. My mamy po 8 miesiącach wzrost o ponad 13 proc. z poprzednim rokiem. Wiele firm zaczęło w końcu płacić podatki po naszych licznych analizach i po zastosowaniu naszych pierwszych instrumentów przeciwdziałających rozliczeniom w rajach podatkowych.

Mówi pan, że to korporacje transferowały zyski.

– Tak, głównie tak. Mówimy o tzw. cenach transferowych. Podam taki przykład. W zakresie rejestracji znaków towarowych za granicą, w samej Szwajcarii, ta kwota rejestrowanych znaków towarowych z Polski przyrosła o 500% – z 1 mld do 5 mld zł w ciągu 4 lat. I to nie jest atak na międzynarodowe korporacje działające w Polsce, bo znam niestety takich polskich przedsiębiorców, którzy też wykorzystują każdą szczeliną, żeby zapłacić o 10 mln podatku mniej i to oni dość często rejestrowali sobie znaki firmowe w Szwajcarii. Wprowadzili to poprzez wehikuł, spółkę, która ma tam odpowiednią wartość – od tego znaku zapłacili dużo mniejszy podatek, bo z kantonem X,Y, Z umówili się np. na 2% podatku i potem wartość tej firmy skonsolidowali z firmą matką, która jest tu w Polsce. A firma matka pokazuje odpowiednio stratę lub niewielki zysk.

Mamy faktycznie dobrą sytuację budżetową. Nie obawia się pan takiej sytuacji, że pana partia chciała te pieniądze w całości wykorzystać, nie dbając o stan finansów państwa? Że będzie nacisk, aby te dodatkowe wpływy wykorzystać na zapowiedzi z kampanii, socjalne wydatki?

– Myśmy zrealizowali ogromną większość, właściwie wszystkie główne zapowiedzi z kampanii wyborczej. Realizowana krok po kroku jest kolejna duża obietnica prezydenta i PiS-u, czyli kwota wolna od podatku. Tu podam może liczby, bo ludzie czasami próbują oczywiście przedstawić w negatywnym świetle, że to nie jest dla wszystkich. Tak, to nie jest dla wszystkich, ale w pierwszym ruchu objęliśmy 3 mln ludzi, a w drugim ruchu obejmiemy kolejne 3 mln ludzi. To będzie 6 mln od dołu drabiny osób zarabiających. To mało? Podnosimy kwotę wolną z 6600 na 8000 zł, a ten drugi próg z 11 na 13 lub 14 tys., to jeszcze do decyzji Rady Ministrów. Na panów pytanie, czy się nie obawiam nadmiernych wydatków odpowiem – nie obawiam się. Dlatego że mamy stały kontakt, wymianę poglądów w tej kwestii i widać, że jest teraz coraz więcej myślenia w kierunku modernizacji Polski – żeby Polska też usprawniała swoją infrastrukturę, np. poprzez budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. My już wprowadziliśmy Polskę solidarną i to jest dokonanie, którego nam nikt nie odbierze. Natomiast teraz jest czas, aby inwestować w rozwój, żeby tworzyć i wzmacniać nową rzeczywistość gospodarczą. Żeby odważnie wdrożyć Konstytucję Biznesu, poprawiać otoczenie dla przedsiębiorców, zwłaszcza dla małych i średnich.

Tak łatwo nie będzie, bo też na przykład służba zdrowia to studnia bez dna.

– Służba zdrowia nie może być niedoinwestowana. W tegorocznym i przyszłorocznym sektorze finansów publicznych znajdzie się o wiele więcej środków na ochronę zdrowia, niż pierwotnie zaplanowano. W tegorocznym versus założenia będzie 2-3 mld więcej na sprzęt, świadczenia lekarskie, skrócenie kolejek, które narosły od wielu lat, na zabiegi w endoprotezach, zaćmach, lecznictwie nowotworów plus na dentobusy, czyli wyposażenie szkolnych zakładów opieki zdrowotnej.

Dentobusy? Kolejna obietnica z 2015?

– Tak. I lepsze wyposażenie gabinetów w szkołach.

A deficyt w przyszłym roku?

– Deficyt w tym i przyszłym roku będzie niższy od naszych założeń.

Niezły jest wynik Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale jest stale w ogromnym deficycie. Mimo dobrego rynku pracy.

– Deficyt w FUS to około 40 mld zł. W sumie prawie tyle co deficyt budżetu państwa. Jednak w tym roku mamy mniejszą dopłatę. To bardzo dobra wiadomość. Tylko panowie nie stawiajcie sprawy na głowie! Bo skąd mamy lepszy rynek pracy? Z darów? Lepszy rynek pracy mamy z realizacji programu Prawia i Sprawiedliwości, ze Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, z cywilizowania tego rynku pracy chociażby poprzez tworzenie impulsów do zatrudniania ludzi na przyzwoitych warunkach, czy wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej. A w szczególności z przyciągania dziesiątek tysięcy miejsc pracy z zagranicy i tworzenia nowych w Polsce. Pamiętacie ile było wrzasku o to, że jak wprowadzimy minimum za godzinę pracy to rzekomo 100 tysięcy ludzi straci pracę. A dziś brakuje rąk do pracy.

Ale dlatego macie lepsze wyniki budżetowe.

– Oczywiście. Również. Choć pod koniec roku obniżamy wiek emerytalny i część lepszych wyników FUS zostanie skonsumowane. Zgłosiło się około 140-150 tys. ludzi na emerytury, zgodnie z obniżonym kryterium wiekowym. Chciałbym, aby ci wszyscy, którzy mogą pozostać na rynku i mogą pracować, żeby pozostali i pracowali. Ich emerytura rośnie o 8 procent każdego roku – to się bardzo opłaca!

Co jeszcze wpływa na budżet?

– Lepsze wyniki budżetu to bardzo wiele aspektów. Teraz mamy wręcz apetyt na rozkręcenie inwestycji i stymulujemy samorządy do tego, bo one też zaakumulowały pewną nadwyżkę, która przekształci się w deficyt w samorządach, ale ruszą inwestycje. Stąd podkreślam, że ta nadwyżka, która dzisiaj jest, jest nadwyżką przejściową. Nie ma jeszcze takich cudów. Ale jest bardzo dobra sytuacja w porównaniu do oczekiwań naszych przeciwników jeszcze rok temu. Panie posłanki z opozycji w komisji finansów publicznych rok temu mówiły, że jest dosłownie niemożliwe, żeby VAT urósł 2 razy szybciej niż konsumpcja, bo był zaplanowany na poziomie 10,9%. A urósł 3 razy szybciej.

Przecież widać, że to polityczny zysk, że wam się to udaje. Nawet “Super Express” napisał, że PiS sobie zarobił pieniądze na długie rządy. Dlaczego poprzednicy tego nie zrobili? Gdyby mieli takie wyniki gospodarcze, to prawdopodobnie Platforma by dalej wygrywała wybory. Czemu oni tego nie zrobili?

– To jest odpowiedź, której może udzielić komisja śledcza ds. VAT. My widzimy tylko, że było dużo niedbałości, gnuśności, lenistwa w sensie niepodejmowania bardzo ważnych tematów, a być może również głębszych nieprawidłowości. Aż się prosi dokładnie to wszystko sprawdzić. To nie jest 10 mln czy 100 mln. Wszyscy się zgadzają, od Komisji Europejskiej przez PwC, a skończywszy na naszych przeciwnikach, że tam była potężna luka. Dziura. Przeciwnicy by pewnie powiedzieli dzisiaj: 20 mld rocznie, a PwC mówi: 40, no to ja powiem: co najmniej 30-35 mld. Ale to przecież ogromna kwota. My ją domkniemy w dwa lata.

Ale czemu oni się tym nie zajmowali? Jako prezes wielkiego banku znał pan przecież niektórych ludzi, którzy zajmowali się gospodarką. Był pan w Radzie Gospodarczej.

– W czasie nieco ponad 1.5 roku, kiedy byłem członkiem Rady Gospodarczej, Rada nie zajmowała się tym tematem. To była wyłączna domena Ministerstwa Finansów.

A rozmawiał pan o tym z którymś z ministrów finansów?

– Nie rozmawiałem. Zajmowałem się wtedy czymś innym. Ale publicznie głośno mówiłem, że taka luka w VAT to coś absolutnie nienormalnego.

Naprawdę pan myśli, że Tusk, któremu trudno odmówić politycznej wyobraźni, czy Rostowski, który też miał ogromne ambicje polityczne, że oni nie wpadli na to, że przecież można mieć te pieniądze, przestać jęczeć, że nic się nie da, czy podnosić VAT?

– Spójrzcie na te tablice (redakcja: wicepremier wskazuje na ścianę gdzie wisi ogromny wykres z wieloma zadaniami i przypisanymi do niech ludźmi i terminami zakończenia prac). Tu jest pokazana w tabelkach gigantyczna praca, której nie rozumieją i nie doceniają nasi poprzednicy. Kto, do kiedy, za co odpowiada. Mordercze pilnowanie dat. Odpytywanie się nawzajem, co kto zrobił, gdzie są opóźnienia. Ten gmach dzisiaj pracuje inaczej niż pracował. Śmiem twierdzić, że do tego potrzebne są też umiejętności menedżerskie i liderskie, bo trzeba dobrze zorganizować tę pracę. I chcieć to zrobić.

No i zatrudnić tak zwanych ludzi z rynku?

– Tak. Zatrudnić ludzi z rynku, przekonać ich, żeby nie pracowali za 30, 40 albo 60 tys., tylko za dużo mniej. Żeby ta praca była ich opus magnum, dziełem życia. Żeby chcieli pracować dla Polski. Po prostu dla Polski. To przecież coś najpiękniejszego. I dlatego też przyszło tutaj kilkudziesięciu takich ludzi do KAS, do Ministerstwa Finansów, którzy pomogli mi zupełnie przebudować rzeczywistość. Znakomici ministrowie: Paweł Gruza, Marian Banaś, Teresa Czerwińska, Piotr Walczak, Paweł Cybulski, Piotr Nowak, Leszek Skiba – wszyscy bardzo dobrze się sprawują. Wiele procesów rozpoczął mój poprzednik – Paweł Szałamacha i wykonał bardzo dobrą pracę. Widać, że im się chce pracować i zmieniać rzeczywistość. O pracę poprzedników proszę pytać poprzedników.

Pytaliśmy o Tuska i Rostowskiego…

– Słusznie panowie drążycie, bo te zaniedbania z punktu widzenia pragmatyki politycznej są zupełnie niebywałe. Przecież im opłacałoby się uszczelnienie VAT-u. A co oni zrobili? Podwyższyli VAT, bo widzieli, że przychody nie rosną mimo wzrostu gospodarczego. Nie wiem, czy widzieliście te obrazki, chyba na komisji finansów publicznych to pokazywaliśmy. Możecie sobie nawet zrobić zdjęcie [red.: wicepremier pokazuje kolejny wykres na swoim iPhonie]. Polska dzisiaj, w sensie poprawy ściągalności na tle innych krajów, 2015-2017, jest w pierwszej dziesiątce. I teraz Polska w latach 2007-2015 jest gdzieś tutaj, na jednym z końców, przy czym Irlandii nie liczmy, bo im tąpnęły te wyniki w czasie kryzysu bankowego, Cypr to jeden z rajów podatkowych. A z Litwy wyemigrowało 20 proc. ludzi.

Załóżmy panie premierze, że wszystko to się panu uda, ten wykres VAT-owski, CIT-owski. To gdzie jest koniec? Co jest takim finałem, że pan uzna, że to jest to, co pan chciał?

– Koniec to jest luka w VAT jedna z najniższych w Europie. Luka w VAT zawsze jakaś istnieje. Bo statystyka to nie to samo co życie gospodarcze w realnych okolicznościach. Tak samo jest z bezrobociem. Zawsze występuje jakieś bezrobocie na poziomie minimalnym. Dlatego uznaje się, że 3% to tzw. naturalne bezrobocie. Wiec jakaś luka w VAT też zawsze istnieje, są różnego rodzaju niedociągnięcia i niedoskonałości, ale najlepsi mają ją na poziomie 5-6%, a my mieliśmy na poziomie 31%. Dzisiaj już oczywiście jest na niższym, ale chcemy być wśród tych najlepszych w Europie.

Pytanie było pułapką, bo odpowiedział pan jak minister finansów, a nie jak polityk.

– Bo jestem ministrem finansów, jednym z drużyny.

Mógłby pan odpowiedzieć, że na końcu jest to, że przedstawi pan jakąś wizję, że w każdej szkole jest gabinet dentystyczny, że mamy 3 dodatkowe elektrownie, wszędzie szybką kolej, do Białegostoku itd.

– To już musiałbym wam odpowiedzieć jako minister rozwoju [śmiech]. A to jak wiecie, wiele slajdów i zajmie mi następną godzinę. A serio – rozwój bierze się z gospodarności, przedsiębiorczości, w szczególności z ciężkiej pracy małych i średnich firm i ciężkiej pracy ludzi. Ciężkiej, ale coraz bardziej produktywnej, efektywnej, bo opierającej się o innowacje, o eksport i wysokie technologie. Tak się stajemy coraz bardziej konkurencyjni. Jednak wszystkie te cechy gospodarki muszą być spięte klamrą stabilnych finansów i sprawnego systemu podatkowego. Chyba się zgodzimy, że nie byłoby wszystkich naszych programów społecznych i wielkich i małych projektów inwestycyjnych, gdyby nie dzisiejsza – i mam nadzieję, przyszła – sytuacja budżetu. Prawda?

Fot. Henryk Gryz/Ministerstwo Finansów

300polityka.pl

Prezydent pokazuje pomysły

Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) po wyjściu ze spotkania w Pałacu Prezy...
Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) po wyjściu ze spotkania w Pałacu Prezydenckim był zadowolony z rozmów z Andrzejem Dudą Na spotkaniu zabrakło przedstawicieli Platformy Obywatelskiej

Foto: PAP, Rafał Guz

PiS, choć bez entuzjazmu, podtrzymuje możliwość porozumienia z Andrzejem Dudą.

Dwa miesiące po podwójnym wecie prezydent Duda podbija stawkę. W samo południe w poniedziałek przedstawił propozycje nie tylko zmian w sądownictwie, ale i modyfikacji konstytucji. Po spotkaniu z partiami politycznymi o 16 Andrzej Duda wycofał się jednak z części swoich pomysłów ogłoszonych w południe – przede wszystkim właśnie zmian w konstytucji. Zgłosił za to nowy pomysł…

Prezydent zaprosił przedstawicieli klubów na konsultacje tego samego dnia o 16. – Jestem dobrej myśli. Te projekty znaliśmy z grubsza już w piątek. Widzimy tu pole do konsultacji, do innych korekt, ale została otwarta droga, by te ustawy zostały przyjęte – stwierdził Ryszard Terlecki, szef Klubu PiS.

To nie oznacza oczywiście, że do porozumienia dojdzie, bo wiele propozycji ogłoszonych przez prezydenta jest dla PiS trudnych do przyjęcia. Problemem jest zwłaszcza KRS. Ale nie tyko. – Powinno nastąpić wygaszenie kadencji wszystkich sędziów SN i ponowny wybór nowych – komentował pomysły prezydenta Jacek Sasin w rozmowie z portalem wPolityce.pl. To najlepszy sygnał, że propozycje Dudy dotyczące przejścia w stan spoczynku wszystkich sędziów po 65. roku życia, są dla partii rządzącej za mało radykalne.

Narzucanie tonu

Tak jak pisała „Rzeczpospolita”, flagową propozycją Dudy dotyczącą KRS jest wybór jej członków większością 3/5, co sprawi, że nie będzie to możliwe bez opozycji i np. porozumienia z Kukiz’15. W propozycji prezydenta to on w razie pata decyduje, kto miałby zostać członkiem KRS. To wywołało opór PiS i zarzuty, że takie rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją. Jak wynika z naszych informacji, o takich wątpliwościach w piątek miał mówić prezydentowi Jarosław Kaczyński. Dlatego prezydent i jego doradcy zaproponowali inny scenariusz: propozycję modyfikacji konstytucji, tak by takie rozwiązanie nie wywoływało wątpliwości, oraz plan na wypadek, gdyby na to się nie zgodziła opozycja. I w ten sposób chciał narzucić ton całej dyskusji.

Przedstawiciele wszystkich klubów – poza Platformą – pojawili się u prezydenta na konsultacje. Po spotkaniu Duda zaproponował jednak plan B.

– Moja propozycja będzie taka, że gdy 3/5 się nie uda, by głosowanie następowało w ten sposób, by jeden poseł mógł zagłosować na jednego kandydata. To spowoduje multipartyjny wybór kandydatów do KRS – powiedział prezydent.

To było rozwiązanie przygotowywane na wypadek, gdy opozycja nie zgodzi się na zmiany konstytucji – a że tak będzie łatwo było przewidzieć. Ryszard Terlecki, szef Klubu PiS, po spotkaniu sygnalizował, że nowy pomysł Dudy jest możliwy do rozważenia. – Propozycja jest ciekawa i będziemy się nad nią zastanawiać. Gdy wpłynie do Sejmu, to podejmiemy proceduralne prace – powiedział Terlecki.

Jak mówią nam rozmówcy z Pałacu, prezydentowi zależy, by koncepcja dotycząca 3/5 nie była jedynie fasadowa i wymusiła realne poszukiwanie ponadpartyjnego porozumienia w Sejmie przez Jarosława Kaczyńskiego.

Gest wobec Kukiza

Zmiany w KRS to tylko jeden z elementów całej reformy zaproponowanej w poniedziałek przez Pałac. Prezydent Duda postuluje wprowadzenie instytucji skargi nadzwyczajnej, przenoszenie w stan spoczynku sędziów po osiągnięciu 65 lat (z możliwością wystąpienia do prezydenta o dłuższe orzekanie), udział ławników w postępowaniu dyscyplinarnym w SN (wybieranych przez Senat i zgłaszanych przez organizacje pozarządowe) oraz możliwość zgłaszania kandydatów do KRS przez 2 tys. osób. Mają to być, jego zdaniem, „zmiany prospołeczne”

To rozwiązania, które satysfakcjonują przede wszystkim Kukiz’15. Jak przyznali przedstawiciele Klubu Kukiz’15, w poniedziałek skargę nadzwyczajną zaproponował poseł Jerzy Jachnik.

W PiS gesty Dudy pod adresem opozycji nie są przyjmowane z entuzjazmem. „PiS jest za rozwiązaniami prospołecznymi, o których mówił prezydent, do dyskusji jest to, czy rzeczywiście np. w izbach dyscyplinarnych powinni być ławnicy” – napisała w poniedziałek na Twitterze rzecznik PiS Beata Mazurek. Z pomysłu wprowadzenia ławników zadowolony jest też PSL.

Powrót do Sejmu

Jak przyznał po popołudniowym spotkaniu z prezydentem lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, Andrzej Duda zapewnił, że niezwłocznie prześle swoje propozycje do parlamentu. Wtedy zacznie się kolejny etap rozgrywki dotyczący przede wszystkim tego, na ile PiS zdecyduje się zmienić propozycje głowy państwa, które zostały w poniedziałek zaprezentowane. Groźba kolejnego weta cały czas wisi jednak nad partią rządząca, z czego politycy PiS doskonale zdają sobie sprawę.

rp.pl

Duda nagina Konstytucję do potrzeb bezprawia

Duda nagina Konstytucję do potrzeb bezprawia

Konstytucja według Dudy ma dostosować się do ustawy; ma być do wynajęcia, jak kurtyzana.

Andrzej Duda swoimi projektami ustaw dotyczącymi sądownictwa zaproponował złamanie Konstytucji. Zaiste – to jest przewrotność. A to, że zaprasza kluby parlamentarne do siebie, bo ma projekt zmian w Konstytucji jest wtórne, albowiem świadczy, jak pisano projekty ustaw.

Mianowicie na etapie koncepcji myślano o bezprawiu, a do tego ustawy nie dochowują standardów demokratycznych, bo uzależniają władze sądownicze od polityków. Czyżby i ten artykuł Konstytucji miał zostać zmieniony, głoszący, iż w Polsce ma być nie dotrzymany trójpodział władzy?

O ile mnie pamięć nie myli, reforma sądownictwa miała dotyczyć działania sądów, udrożnienia procedur, przyspieszenia wydawania wyroków, a nie władz sądów, bo te same winny się konstytuować, a nie za pomocą geniuszu Dudy, Kaczyńskiego bądź podobnego polityka, który dorwał się do władzy.

Projekty ustaw Dudy świadczą, iż on i jego zaplecze – w tym wypadku prawnicze – są marnej jakości, nie wiedzą, jak pisze się ustawy. Marna jakość wypływa też z charakteru, rozumianego jako moralność (słynna Dudy niezłomność). Twierdzenie, że coś ma służyć ludowi, a służy de facto bardzo konkretnym politykom, jest kłamstwem, czyli niemoralnością.

Duda inaczej niż PiS potraktował niekonstytucyjność, inaczej znosi trójpodział władzy. PiS chciał to zrobić jednym zamachem, Duda ten zamach przeciąga w czasie, a nawet szepcze do opozycji, iż może przystąpią do bezprawia.

Tzw. konsultacje mogą (i pewnie mają) inny cel, mianowicie ogranie opozycji, jeżeli przystąpią partie opozycyjne do jakichś negocjacji. Po takich konsultacjach ws. zmian w Konstytucji, na które opozycja nie zgodzi się, PiS tak przefasonuje w Sejmie ustawy Dudy, że będą w takiej postaci, jak te zawetowane w lipcu i prezydent powie wszem i wobec: chciałem dobrze, ale nie daliście mi szansy, nie chcieliście, abym ją z wami konsultował i zmienił Konstytucję.

Opisywane będą szczegóły różnic pisowskich i Dudy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, ale meritum jest najważniejsze, ustawy te i te są niekonstytucyjne. Gdy wejdą w życie, w Polsce nie będzie działała Konstytucja.

Konstytucja według Dudy ma dostosować się do ustawy, ma być do wynajęcia, jak kurtyzana, jak to sformułował Józef Piłsudski – ma być prostitutą. Duda więc uznał, że dość gwałtu na Konstytucji, teraz niech się prostytuuje.

Zatem czym jest państwo, czym jest Polska dla Dudy? Idąc tropem ciągle tego samego cytatu Piłsudskiego: „Pierdel, serdel, burdel”. Więzienie, zaścianek, zamtuz – do tego sprowadzona została Polska.

Waldemar Mystkowski

 

koduj24.pl

Duda sypie projektami – co czeka SN i KRS

Prezydent Andrzej Duda podczas oświadczenia dla mediów ws. ustaw refor...
Prezydent Andrzej Duda podczas oświadczenia dla mediów ws. ustaw reformujących sądy, 25 bm. w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, prezydent przedstawił projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądownictwa czekają zmiany, ale nie rewolucja.

24 lipca prezydent Andrzej Duda zawetował uchwalone przez Sejm ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Obiecał, że za dwa miesiące przedstawi swoje propozycje. W poniedziałek pokazał projekty. Trzy zamiast dwóch, choć ten trzeci – zmiany konstytucji – szybko stał się nieaktualny.

Prezydent stawia na mocno zmieniony SN. Planuje wysłać w stan spoczynku sędziów, którzy ukończą 65 lat, ale przewiduje możliwość wydłużenia ich kadencji. Ewentualną zgodę wydawać będzie prezydent.

Andrzej Duda stawia też na dwie nowe izby w SN: dyscyplinarną, do której trafiać mają sprawy wszystkich sędziów (sądów powszechnych, wojskowych i Sądu Najwyższego), oraz kontroli nadzwyczajnych i spraw publicznych.

Pojawić ma się także nowa instytucja: skarga nadzwyczajna, która pozwoli zweryfikować każdy prawomocny niesłuszny wyrok. Warunek jest jeden: skargę poprze prokurator generalny lub rzecznik praw obywatelskich.

W projekcie zmian w KRS prezydent chce, by kandydatów na sędziów-członków KRS mogły zgłaszać stowarzyszenia sędziowskie lub m.in. 2 tysiące obywateli. Do rady trafialiby sędziowie, którzy uzyskali poparcie trzech piątych głosów posłów. Nie wiadomo, co stałoby się z obecnymi sędziami-członkami Rady. PiS proponuje wygaszenie ich kadencji, prezydent nie zdradził swoich planów, a projektu noweli nie upubliczniono.

Propozycje prezydenta nie były wielkim zaskoczeniem dla Klubu PiS, co przyznał w poniedziałek jego szef Ryszard Terlecki. Partia rządząca podtrzymuje oficjalnie koncyliacyjny ton, chociaż jej przedstawiciele przyznali, że propozycja większości trzech piątych przy wyborze członków KRS może doprowadzić do paraliżu.

To główny, chociaż niejedyny punkt zapalny między prezydentem i PiS. Politycy partii rządzącej sygnalizują, że pomysły Dudy dotyczące wygaszania kadencji sędziów nie są wystarczająco daleko idące. Ale doradcy prezydenta w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że w poniedziałek chciał on narzucić ton w sprawie zmian i pokazać, że cały czas jest rozgrywającym. Stąd zaproponował najpierw zmianę konstytucji w sprawie KRS.

Późnym popołudniem w Pałacu Prezydenckim odbyły się w tej sprawie konsultacje z przedstawicielami PiS, Nowoczesnej, Kukiz’15 i PSL. Spotkanie zbojkotowali przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. Do porozumienia nie doszło. Prezydent przedstawił więc kolejną propozycję. – W wypadku gdy nie uda się w Sejmie wybrać członków KRS większością trzech piątych głosów, w kolejnym etapie każdy poseł będzie mógł głosować tylko na jednego kandydata – oświadczył prezydent Andrzej Duda.

– Ta propozycja, którą dzisiaj zaprezentował pan prezydent, wydaje mi się, że w tej chwili otwiera drogę do dyskusji, do debaty – oceniła premier Beata Szydło.

Stan obecny

– Dyscyplinarki sędziów. Teraz w tych sprawach orzekają sędziowie Sądu Najwyższego.

– Przejście w stan spoczynku sędziego SN: w wieku 70 lat chyba, że przedstawi zaświadczenie lekarskie, że może nadal orzekać.

– Sędziów – członków Krajowej Rady Sądownictwa wybierają sędziowie.

Propozycje prezydenta

– Dyscyplinarki sędziów. Ma powstać specjalna izba dyscyplinarna; sprawy mają być prowadzone z udziałem ławników

– Przejście w stan spoczynku sędziego SN: w wieku 65 lat, a jeśli będzie chciał dalej orzekać, musi się zgodzić prezydent

– Członków KRS ma wybierać Sejm większością trzech piątych głosów, jeśli nie uda się to w ciągu dwóch miesięcy każdy poseł wskaże swojego kandydata

Propozycje PiS

– Dyscyplinarki sędziów miały być prowadzone w Sądzie Najwyższym pod nadzorem rzecznika dyscyplinarnego.

– Przejście w stan spoczynku sędziego SN: wszyscy bez względu na wiek; listę tych, którzy wrócą do orzekania miał przedstawić minister sprawiedliwości

– Członków KRS miał wybierać Sejm większością 2/3 głosów

rp.pl

Dr Marek Migalski: Kaczyński pójdzie na wojnę z Dudą

Dr Marek Migalski: Kaczyński pójdzie na wojnę z Dudą

W moim przekonaniu nieuchronnie prowadzi to do usamodzielnienia Andrzeja Dudy, w 2020 roku on wystąpi nie jako kandydat PiS-u – komentuje dla nas zachowanie prezydenta przy prezentacji ustaw reformujących sądownictwo dr Marek Migalski, politolog. – Na razie jest próba robienia „dobrej miny do złej gry”, marszałek Terlecki poszedł na konsultacje, wszyscy mówią, że to jest temat do rozmowy. Tak naprawdę to przecież mamy do czynienia z odrzuceniem tego, z czym Jarosław Kaczyński chodził do prezydenta – dodaje, a my pytamy o konsekwencje tego ruchu. – Czeka nas wojna totalna – przewiduje dr Migalski.

JUSTYNA KOĆ: Jeszcze kilka godzin temu, po pierwszym wystąpieniu prezydenta, chciałam zacząć tę rozmowę od słów: a więc wojna, prezydent poszedł jednak na zwarcie z PiS-em, ale po jego wypowiedzi o 16.45 mam wrażenie, że to, co dostaliśmy, to spektakl,  ustawka.
MAREK MIGALSKI:
 Nie zgadzam się z panią. Uważam, że tu nastąpiło prawdziwe pęknięcie między Andrzejem Dudą i Jarosławem Kaczyńskim i to nie może być traktowane jako ustawka. To są prawdziwe emocje, prawdziwy konflikt i półwojna. Moim zdaniem, to już otwarty konflikt, który może doprowadzić do prawdziwego pęknięcia. To nie jest teatr wyreżyserowany przez Jarosława Kaczyńskiego.

Ja byłem dość blisko Kaczyńskiego i wiem, że przekonani o jego geniuszu są zazwyczaj jego przeciwnicy, a nawet jego wrogowie, którzy go demonizują. Tak nie jest, a sam Kaczyński bardzo często improwizuje.

Tak jest też teraz, przecież to nie on jest panem tego procesu politycznego. To jednak Andrzej Duda wyznaczył dynamikę tego procesu, a Jarosławowi Kaczyńskiemu na pewno nie jest na rękę to, co się teraz dzieje. Według mnie, podważana jest jego przywódczość, jego sprawczość, zdolność do przeprowadzania planu politycznego według własnego pomysłu.

migalski

Marek Migalski

Czy prezydent rzeczywiście liczył, że uda mu się wprowadzić poprawkę do konstytucji, która umożliwi mu wybieranie członków KRS w momencie, gdy nie uda się osiągnąć kompromisu w parlamencie?
Nie, prezydent w to nie wierzył, tak samo jak nie wierzył, że uda mu się przeprowadzić zmiany, które zaproponował. Rozpatrywanie, wnikanie w szczegóły propozycji pana prezydenta jest bez sensu, ponieważ one nigdy nie wejdą w życie. Te propozycje zostaną zablokowane na pewnym etapie przez PiS, bo to ono ma większość w Sejmie. Andrzej Duda zostanie oskarżony przez PiS, że „zostało jak było”, że zablokowana została niezbędna reforma sądownictwa, to

Andrzej Duda będzie oskarżony przez Jarosława Kaczyńskiego, że zablokował „dobrą zmianę” w sądownictwie. Wszyscy skupiają się na szczegółach, a nikt nie widzi istoty tych propozycji, a istotą tych propozycji są procesy polityczne, nie prawne.

W tych procesach politycznych najważniejsze są dwa przesłania, które tu mamy. Pierwsze – tu wracamy do pani pytania – to jest prawdziwa wojna Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u, drugie, to ręka wyciągnięta do Kukiz ’15. Proszę zwrócić uwagę , że propozycje, zresztą niemądre i populistyczne, jak ta, że 2 tys. obywateli będzie mogło zgłaszać kandydatów do KRS, czy ławnicy, którzy mają być w SN, to wszystko propozycje idące naprzeciw Kukiz ’15. Prezydent wyraźnie kokietuje i dopieszcza środowisko Kukiz ’15 i konfrontuje się z PiS. To musi mieć konsekwencje polityczne, będzie narastający konflikt z Jarosławem Kaczyńskim i zacieśniająca się współpraca z Kukiz ’15.

W moim przekonaniu nieuchronnie prowadzi to do usamodzielnienia Andrzeja Dudy, w 2020 roku on wystąpi nie jako kandydat PiS-u.

To co teraz dzieje się w samym PiS? Popłoch?
Na pewno nie popłoch, raczej konstatacja tego, że rękawica została rzucona. Na razie jest próba robienia „dobrej miny do złej gry”, pan marszałek Terlecki poszedł na konsultacje, wszyscy mówią, że to jest temat do rozmowy. Tak naprawdę to przecież mamy do czynienia jednak z odrzuceniem tego, z czym Jarosław Kaczyński chodził do prezydenta. Jeśli sobie wyobrażamy, z jakimi propozycjami mógł pójść prezes Kaczyński do prezydenta, to prawdopodobnie większość z tych propozycji w ustawach prezydenta się nie znalazła. To oznacza wypowiedzenie wojny, przynajmniej tak rozumuje Jarosław Kaczyński. To wyraz nielojalności, a nawet „zdrady”, i teraz, jeżeli Jarosław Kaczyński uznał, że Duda jest nielojalny, a nawet jest zdrajcą, to w sposób oczywisty nie będzie chciał go poprzeć w 2020 roku w walce o reelekcję.

Według Kaczyńskiego, jeśli Duda okazał się zdrajcą w pierwszej kadencji, to przecież jeszcze większym zdrajcą będzie w drugiej kadencji, gdy już w ogóle nie będzie zależny od Kaczyńskiego.

Stąd wyciągam wniosek, że Andrzej Duda nie będzie kandydatem na prezydenta PiS w 2020 roku, a więc musi sobie albo zbudować partię polityczną, która go wesprze w wyborach, zbierze mu pieniądze, będzie mieć struktury i przeprowadzi mu kampanię, albo musi się oprzeć na jakichś ruchach, stowarzyszeniach, ugrupowaniach, które obecnie kontestują rządy PiS-u, a będą chciały poprzeć Dudę.

PiS chyba potrzebuje prezydenta bardziej niż ten PiS. Prezydent może wetować ważne dla rządu i Kaczyńskiego ustawy.
I tak, i nie. Prezydent blokujący „dobrą zmianę” w jakimś sensie politycznie jest na rękę „dobrej zmianie”. Zawsze wtedy można będzie powiedzieć w wyborach parlamentarnych w 2019 roku, że „sorry, nie wszystko wyszło, kraj nie płynie mlekiem i miodem, ale dlatego, że w Pałacu Prezydenckim zagnieździł się przedstawiciel układu, z którym walczymy od 25 lat”. Natomiast rzeczywiście jest tak, że kalendarz wyborczy powoduje, że najpierw Kaczyński potrzebuje Dudy w 2019, a później Duda potrzebuje Kaczyńskiego w 2020. Tak czy inaczej, tu

wszystko rozstrzygnie się przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2019 roku. To wtedy, jeżeli Duda chce się usamodzielnić, musi wprowadzić tam własną partię, albo poprzeć jakąś, która będzie uważana za prezydencką, żeby mieć w Sejmie swoich ludzi i współtworzyć rząd. On musi mieć narzędzia, żeby prowadzić kampanię, która przyjdzie rok później.

Wyobraża pan sobie, że taką „prezydencką partią” będzie Kukiz ’15? To podobno nieodpowiedzialny partner, humorzasty.
Ponieważ nie są partią, to nie mają pieniędzy, oni szli do wyborów bez komitetu partyjnego, więc to oczywiście mocno ich osłabia. Drugą kwestią jest to, co pani powiedziała, że Kukiz jest chimeryczny bardzo. To oczywiście jest ryzyko, które ponosi Duda, i ono może się opłacić. Alternatywą dla tego jest albo budowanie partii politycznej, co jest być może najbardziej sensowne z punktu widzenia prezydenta, wtedy on całkowicie kontroluje sytuację. Trzecim wariantem jest oddanie się na łaskę Jarosława Kaczyńskiego, i to jest najgorsze wyjście dla Dudy. To oznacza, że prezydent pomoże Kaczyńskiemu w 2019 roku, a potem musi liczyć, że Kaczyński pomoże jemu w 2020; tu Kaczyński może Dudę oszukać. Najlepszy wariant dla prezydenta to budowanie własnej partii politycznej, wprowadzenie jej do Sejmu w 2019, współtworzenie rządu albo ze zwycięskim PiS, albo zwycięską PO. Wówczas

partia prezydencka będzie decydować, kto stworzy większość rządzącą. To nie musi być przecież wynik na poziomie 30 proc. Wystarczy 10-15 proc.,  ale to będzie potencjał, który pozwoli Dudzie rozstrzygać, kto będzie premierem.

To najlepszy scenariusz dla Dudy, potem mamy sojusz z Kukizem, a najgorszy scenariusz to oddanie się na łaskę Kaczyńskiego.

Czy prezydent powinien spodziewać się teraz ataków na Kancelarię w stylu, jaki widzieliśmy przy prof. Królikowskim, z którego media publiczne zrobiły już adwokata mafii?
Zdecydowanie tak. Jeżeli dobrze to odczytujemy, że to początek wojny, jeszcze trochę zakamuflowany, jeśli to jest casus belli, jeśli Kaczyński podniesie tę rzuconą rękawicę, to jest oczywiste, że całe to instrumentarium rządowe zostanie rzucone przeciwko prezydentowi po to, aby jak najszybciej wybić mu z głowy samodzielność. Tego typu przypadki jak z prof. Królikowskim będą się powtarzać.

A wyobraża pan sobie, że Kaczyński tej rękawicy nie podniesie?
Nie wyobrażam sobie, ponieważ modus operandi prezesa jest taki, że on na agresję odpowiada agresją, a na przemoc przemocą. Nie dlatego, żeby to była najmądrzejsza strategia, tylko nie potrafi inaczej. On dziś czuje się głęboko upokorzony, zdradzony, oszukany, co najważniejsze – ośmieszony w oczach swoich współpracowników, a to oznacza, że aby odbudować swoją pozycję, on zna tylko jeden sposób – wojny totalnej;

będzie dążył do całkowitej konfrontacji, brutalizacji, bo tylko w ten sposób wyobraża sobie, że może przywrócić swój autorytet w stadzie, które się nazywa PiS.

Opozycja może na tym zyskać, na walce Pałacu z Nowogrodzką?
Opozycja przed tą wojną była praktycznie bezsilna, chociaż dzisiejsze zachowanie Platformy było, według mnie, nieprzemyślane. To, że oni nie poszli na te konsultacje, że wykazali się złą wolą, pokazuje, że nawet jak im prezydent Duda wystawia piłeczkę, to oni nie potrafią z tego ściąć. Oczywiście, że to rozhermetyzowanie tego szeroko pojętego układu rządowego powinno być szansa do opozycji. To, czy to wykorzystają, czy wstawią nogę w te drzwi i czy wejdą z impetem, to jest inna sprawa.

wiadomo.co