Dlaczego politycy PiS poparli kontrolę w MON?

Justyna Dobrosz-Oracz; Zdjęcia i montaż: Anu Czerwiński, 12.05.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21803509,video.html?embed=0&autoplay=1

Dla niektórych kilka zdjęć zrobionych przez opozycję to dowód, że Antoniemu Macierewiczowi zaczyna się pod nogami palić grunt. Z naszych informacji wynika jednak, że to szef komisji obrony sam przyszedł się wytłumaczyć przed ministrem, dlaczego poparł wysłanie kontrolerów NIK do resortu. Czy w tej sprawie były jakieś instrukcje z góry? Czy toczy się jakaś wewnętrzna gra z błogosławieństwem Jarosława Kaczyńskiego?

wyborcza.pl

Ludzie mylą fikcję z rzeczywistością, to przerażające – Cezary Żak gościem „Kublikacji”

Cezary Żak, Agnieszka Kublik; Zdjęcia: Marcin Urban, Jakub Bach; Montaż: Barbara Bielecka, Katarzyna Szczepańska, 12.05.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,155171,21803097,video.html?embed=0&autoplay=1

Oni myśleli, że jestem ich, i nagle coś zawaliło się im w moim wizerunku – Cezary Żak, aktor, gość ‚Kublikacji’ próbuje znaleźć uzasadnienie dla fali hejtu, jaka zalała go po tym, jak zamieścił w Internecie swoje zdjęcie z Marszu Wolności. Jego zdaniem, to efekt ‚Rancza’ oglądanego w większości przez ludzi ze wsi i małych miasteczek, którzy też są wyborcami PiS. To przerażające – mówi Agnieszce Kublik – że oni mylą postać z serialu z Cezarym Żakiem, mylą rzeczywistość z fikcją, nie potrafią oddzielić aktora od granej przez niego postaci.

wyborcza.pl

Ta afera nie ma precedensu w historii III RP – Wyborcza komentuje sprawę Berczyńskiego

Jarosław Kurski, montaż: Barbara Bielecka, 12.05.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21800787,video.html?embed=0&autoplay=1

Tej sprawie nie wolno pozwolić przyschnąć – Jarosław Kurski komentuje aferę Wacława Berczyńskiego, który chwalił się, że doprowadził do unieważnienia kontraktu na śmigłowce dla polskiej armii, a teraz uciekł do USA. Wolne media, w tym Gazeta Wyborcza, uczyni wszystko, by wyjaśnić ją do samego spodu – zapowiada Jarosław Kurski.

wyborcza.pl

Stowarzyszenie „Tama” pisze do Błaszczaka – pierwszego do ucha prezesa

Stowarzyszenie "Tama" pisze do Błaszczaka - pierwszego do ucha prezesa

W kraju rozum stanął na głowie i bynajmniej z tego powodu władza nie ma go więcej, bowiem u góry znalazły się cztery litery. Co z nimi mają począć obywatele? Obywatele – jako Polacy, obywatele ze stowarzyszeń takich, jak KOD i Obywatele RP, obywatele z opozycji wobec władzy postawionej na głowie. Czyż na głowie nie jest postawiony symbol białej róży, o którym wyraził się prezes PiS: „te białe róże to symbol nienawiści i głupoty”.

Jarosław Kaczyński raczej nie jest geniuszem, a wręcz przeciwnie. Nie potrafi więc przewartościować języka symboli, pojęć, a przede wszystkim języka polskiego. Z białą różą przyszli do niego ludzie, którzy w ten subtelny sposób zakomunikowali: gościu, przestań uprawiać makabreskę na trumnie brata. Masz problem, oddaj się w ręce fachowców, do których zaprowadzą cię pielęgniarze.

85. miesięcznica, a w zasadzie seans nienawiści na prospekcie nr 1 w Polsce (Krakowskie Przedmieście), to nie teatr plenerowy, turyści zagraniczni mogą bić brawo, bo takiego odjazdu nie mają u siebie. Zbiorowe naćpanie się haszem tylko w Polsce!

Moi rodacy muszą walczyć z takim postawieniem rozumu na głowie. Czy ktoś mógłby mi zakomunikować, co wniósł do dobra wspólnego „pan” Kaczyński? Rozglądam się i nie widzę, nawet retorycznie same plusy ujemne: gorszy sort, element animalny, białe róże jako symbole nienawiści.

Protestujący nie zakłócają żadnej miesięcznicy, to miesięcznica zakłóca porządek rozumu. Ani brat Jarosława – Lech Kaczyński – nie był bohaterem, ani nie zginął rok temu, gdyż siedem lat żałoby od 2010 roku to siedem lat klęski.

Kaczyński chce Polakom zaproponować nienormalność, rozum postawiony na głowie, zaś u góry owe cztery litery. Przeciw temu protestują normalni Polacy. Przeciw czterem literom jako rozumowi. Podczas ostatniej miesięcznicy zostali zatrzymani protestujący, a niektórym z nich postawione zostaną zarzuty zakłócenia porządku publicznego „uroczystości o charakterze religijnym”. Czyżby uroczysko pogańskie zostało przeniesione z Bemowa, a może z Tworek, na Krakowskie Przedmieście? Czujecie ten odjazd?

Przedstawiciele stowarzyszenia „Tama” skierowali list do ministra Mariusza Błaszczaka, w którym piszą: „Kłamstwem jest, że chcieliśmy uniemożliwić przejście osób uczestniczących w miesięcznicy. My wyrażamy swój pokojowy protest przeciwko wykorzystywaniu tragedii smoleńskiej do partykularnych interesów posła Kaczyńskiego i PiS-u”. Błaszczak to ten minister, który w występuje w „Uchu prezesa” jako Mariusz. To on pierwszy pluje do ucha Kaczyńskiego (pierwszy do ucha prezesa). Czy przekaże prezesowi, że z nim jest coś nie tak? Że stanął – drabinka z Tesco została zamieniona na podest z Castoramy – mu rozum na głowie?

No i najwartościowsze pytanie. Do jakiego ucha będzie mówił Mariusz z „Ucha…”? Do tego ucha u góry, czy u dołu, bo prezesa cztery litery znajdują się w miejscu głowy.

Waldemar Mystkowski

 

koduj24.pl

Wszystkie „słupy” Kaczyńskiego – ranking marionetek

12/05/2017

W działalności gospodarczej prowadzenie firmy na tzw. “słupa” stanowi przestępstwo, szczególnie jeżeli w ramach takiej działalności dochodzi do wyłudzenia podatków, np. zwrotu VAT. Co więcej podstawianie fikcyjnej osoby decyzyjnej w celu uzyskania korzyści jest prawnie zakazane. Proceder ten posiada nawet zgrabną nazwę – Firmanctwo. Co ciekawe Kaczyński w życiu firmy nie prowadził, ale działanie “na słupa” opanował do perfekcji i stał się najpotężniejszym człowiekiem w kraju, będąc de facto zwykłym posłem.

W polskim prawie brak jest jednak mechanizmów, które zabraniają sterowania rządem czy parlamentem z tylnego fotela. Robił to Marian Krzaklewski, a prezes PiS ma wcześniejsze doświadczenie z czasu, gdy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz.

Jarosław Kaczyński wiedząc, że jedzie po bandzie, postanowił podstawić odpowiednio wyselekcjonowane osoby i obsadzić nimi najważniejsze stanowiska w państwie. W ten sposób prezes PiS sam nie poniesie ewentualnej odpowiedzialności karnej czy konstytucyjnej za łamanie prawa, a jednocześnie ukręca bata na swoich pomagierów. Jeżeli któryś z nich postanowiłby się wyłamać, Kaczyński niechybnie rzuci taką osobę na pożarcie, obarczając ją całą odpowiedzialnością.

Postanowiliśmy przyjrzeć się ekipie słupów Kaczyńskiego i zestawić je według piastowanych stanowisk, a także zastanowić się jakie trzymanie może mieć na nich prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Ranking jest sporządzony według następujących założeń:
– im ważniejszy jest dany słup w planie sterowania państwem z tylnego fotela, tym wyższe miejsce w rankingu,
– im większe ryzyko i potencjalna odpowiedzialność słupa jeśli system się rypnie, tym wyższe miejsce w rankingu,
– im ważniejsza rola w hierarchii organów Państwa, tym wyższe miejsce w rankingu.

Oto nasz ranking “słupów” :

  1. Andrzej Duda – Prezydent RP – w wielu kręgach zwany pierwszym notariuszem lub długopisem Rzeczypospolitej. Jeżeli Kaczyński potrzebuje na szybko podpisać ustawę lub zaprzysiąc w środku nocy jednego z sędziów, a niektórym odmówić, zwraca się właśnie do Dudy. Prezydent jest do dyspozycji Prezesa 24 godziny na dobę, zaś wizyty wyjazdowe w postaci pielgrzymek na Żoliborz też wchodzą do zakresu obowiązków głowy państwa.

Andrzej Duda zwycięża w rankingu, gdyż jest pierwszą osobą w państwie, która jednocześnie, mimo teoretycznie silnej pozycji ustrojowej, tańczy dokładnie tak, jak Kaczyński zagra. Jednocześnie potencjalna odpowiedzialność prawna prezydenta za naruszanie przepisów Konstytucji i firmowanie całego bezładu może być w przyszłości znaczna.
Duda wygrywa swoistą kumulację. Jest najważniejszym słupem, ma najwięcej do stracenia, zaś jego pozycja w hierarchii organów państwa jest na samym świeczniku.
Jednakże pan Andrzej musiał wiedzieć na co się pisze. Skoro maszynka PR-owa i finansowa PiS uczyniła z mało znanego Europosła Prezydenta, to zapewne Kaczyński ma na niego całkiem niezłe haki…

  1. Marek Kuchciński – Marszałek Sejmu – dzięki trwającemu kryzysowi parlamentarnemu  awansował na 2. miejsce naszego zestawienia. O wyższości Marszałka Kuchcińskiego nad Beatą Szydło przesądza fakt, że Kuchciński działa w nieprzyjaznym środowisku, gdzie obecna jest opozycja, zaś rząd to sami swoi. O ile premier ma teoretycznie większą realną władzę, to właśnie Marszałek Sejmu jest według Konstytucji drugą po Prezydencie osobą w państwie.Kuchciński firmując sejmowy bajzel i “uchwalając” budżet w Sali Kolumnowej,  potencjalnie przy braku kworum i z naruszeniem przepisów prawa, naraża się na odpowiedzialność w późniejszym okresie. Jego ryzyko jest znacznie większe niż ryzyko Pani Premier.
  1.  Beata Szydło – Prezes Rady Ministrów – mieliśmy poważne wątpliwości, czy pozycja nr 3 w naszym rankingu to nie za wysokie progi dla Pani Premier. Jej realna władza jest w machinie PiS znikoma. Jednakże Premier to jednak stanowisko kluczowe z punktu widzenia zarządzania państwem, zaś potulny “słup” jest tu nieoceniony. Realna odpowiedzialność Beaty Szydło wydaje się być mniejsza niż Marka Kuchcińskiego, który “pacyfikuje” opozycję na co dzień w Sejmie.
  1. Zbigniew Ziobro – Minister Sprawiedliwości – Rola Ziobry w następnych miesiącach najpewniej będzie znacząca. Minister Sprawiedliwości / Prokurator Generalny będzie kołem zamachowym “reformy” wymiaru sprawiedliwości. To właśnie Ziobro był jednym z architektów zdemontowania Trybunału Konstytucyjnego. Równie ochoczo zabrał się za niepokornych prokuratorów, ale też bez przywołania do porządku krnąbrnych sędziów nie sposób jest wdrożyć wielkiego planu PiS, jakim jest mono władza partii Jarosława Kaczyńskiego.Jeżeli sprawa się rypnie, Ziobro niechybnie stanie przed Sądem / Trybunałem Stanu. Zresztą PO chciała go już przed tym Trybunałem postawić, tylko coś nie wyszło…
  1. Beata Kempa – Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – samo stanowisko nie jest szczególnie wyeksponowane, ale to Beata Kempa była odpowiedzialna za publikowanie wyroków Trybunału. Kempa jest osobą do zadań specjalnych, potrafi kłamać jak z nut. Łapiesz ją za rękę, pani Beata mówi, że to nie jej ręka. Ma dużo do stracenia, gdyż była jedną z twarzy rozwalania Trybunału Konstytucyjnego, zaś za niepublikowanie wyroków może ją w przyszłości czekać odpowiedzialność prawna, z sankcjami karnymi włącznie. Póki co ziobrowska prokuratura skrzętnie odmawia wszczęcia śledztwa wobec Kempy…

Wyróżnieni:

  • Stanisław Karczewski – Marszałek Senatu,
  • Ryszard Terlecki – szef parlamentarnego klubu PiS,
  • Jacek Kurski – prezes TVP,

Karczewski wybił się na popularność przy okazji kryzysu sejmowego. To właśnie on próbował mediować w sprawie ograniczenia dostępu mediów do budynków parlamentu. Powiedział jedno, zrobił co innego. Do czołówki rankingu się nie załapał, ale piastuje ważne stanowisko, więc w maszynce PiS jest bardzo istotny.

Ryszard Terlecki nie pełni kluczowej funkcji z punktu widzenia porządku konstytucyjnego, lecz jego rola jako osoby panującej nad parlamentarnym klubem PiS jest nieoceniona. Nie grozi mu obecna potencjalna odpowiedzialność prawna za naruszenie przepisów, więc na awans do czołówki rankingu przyjdzie mu poczekać.

Nasz ranking byłby niekompletny bez Jacka Kurskiego. To jemu w udziale przypadł chwalebny odcinek walki, polegającej na stworzeniu mediów narodowych. Kurski nie zajmuje pozycji politycznej sensu stricto, ale bez jego nadzoru wola prezesa nie byłaby w pełni realizowana. A jak wiemy, bez przychylnej opinii publicznej rządzić się nie da. Kurski dostał bonusowe punkty za widmo potencjalnej odpowiedzialności, jeśli jakieś afery czy nieprawidłowości związane z piastowanym przez niego stanowiskiem wyjdą na jaw.

Jak widać Jarosław Kaczyński ma wszystko dobrze przemyślane. Otoczył się całą armią ‘słupów”, zaś sam spokojnie pociąga za sznurki, unikając w ten sposób potencjalnej odpowiedzialności. Pytanie tylko, jak długo będzie w stanie utrzymać w ryzach armię ludzi, którzy z każdym kolejnym działaniem głębiej się pogrążają….

crowdmedia.pl

Szarża PiS-u na obywateli

Szarża PiS-u na obywateli

PiS woła o miłość, naród waląc na odlew

Nie tylko na Obywateli RP, lecz na wszystkich obywateli RP, którzy mają odruch wymiotny patrząc na to, co wyprawia PiS. Na szarżującego ministra wojny Macierewicza (o Boże nasz, ty widzisz i nie grzmisz?) oraz jego rosłych Misiewiczów i Berczyńskich. Na Brudzińskiego, wicemarszałka Sejmu RP, wyzywającego większość narodu od „komunistów i złodziei”! Kuchciński, marszałek skądinąd, reaguje furią na zwrot posła Szczerby „Panie marszałku kochany”.

Prezes Kaczyński, od którego wszystko, co złe się zaczęło i na nim się skończy, uważa białe róże za symbol nienawiści. Mówią pisiory, że 10 maja były modły smoleńskie. Oglądaliście? Ani słowa o bracie, ani jednego zdania modlitwy, same obelgi. I do 2020 roku mają placet na miesięcznice od 6.00 do 22.00 na przestrzeni 800 metrów! Ludzie! Na każdej tej miesięcznicy powinien stawić się kto może! Nie można dać im zawłaszczyć miasta.
Radziwiłł – niby minister zdrowia, hrabek pomiatający kobietami, choruje na manię wielkości, uważa kobiety za upośledzone umysłowo, chce decydować o ich życiu i śmierci. Kobiety! W następnym marszu – oprócz czarnych parasolek – bierzemy białe róże!

Przelała się czara goryczy, gdy Mariusz z „Ucha prezesa” – niestety, on naprawdę istnieje, a do tego piastuje ważną funkcję szefa MSWiA (o matko ratuj!) – otóż on obciąża PO za mord polityczny na pośle PiS-u, dokonany przez człowieka chorego z nienawiści. A może uderz się ty Mariusz w klatę i przyznaj, że to wy wzbudzacie nienawiść?

Może radny Piasecki katujący żonę przez lata jest waszym idolem i symbolem? Przecież to wasz prezydent mówi, żeby zasad konwencji antyprzemocowej nie stosować! A więc bijcie chłopy, bo na to wam PiS pozwala. Bicie żony i dziatek całość rodziny zapewnia. Dotacje na pomoc ofiarom przemocy zabrane, więc baba nie będzie miała dokąd z dzieciakami uciec! Adwokat radnego twierdzi, że katowanie jest wołaniem o miłość!

PiS też woła o miłość, naród waląc na odlew? Odcinacie się od radnego Piaseckiego, od Macierewicza, Misiewicza, od Berczyńskiego, który zwiał za granicę z całą wiedzą wywiezioną z ministerstwa obrony narodowej. Obrony? Wszak wasze ministerstwa są ministerstwami ataku na obywateli. Ziobro jako minister sprawiedliwości jest jak wilk pilnujący owczarni. Błaszczak gada o nienawiści szerzonej rzekomo przez wszystkich tylko nie przez pisiorów. A o Blidzie zapomnieć Mariusz raczył? O jej rzekomym samobójstwie? Beatka Kempa odezwała się wówczas, mówiąc, że: „Nikt niewinny nie popełnia samobójstwa”. Czy Beatka wie na pewno, że Blida samobójstwo popełniła? Odpowiadacie za to, co się stało. Wezwać można było Blidę na przesłuchanie, ale zachciało się wam spektaklu wyprowadzania kobiety w kajdankach. Niestety, ślady zostały zatarte, nic nie wiadomo. Odpowiedzialny za śledztwo Ziobro ma dziś władzę jakiej w demokratycznym państwie jeden człowiek mieć nie powinien. Razem z Jakim pogrążają sądy i sędziów, czy za to, że w ich sprawach osobistych orzekali nie po ich myśli? Twierdzą, że 50% ludzi jest niezadowolonych z działania sądów. Jasne. Bo w każdej sprawie ktoś przegrywa i jest niezadowolony. Za co siedzisz – pyta się więźnia, a ten zawsze odpowie – za niewinność.

Duda, Adrian czy jakoś tak, mamił nas pojednaniem narodowym. I co? I nico – „ruchadło leśne” i tyle. Ogłosił, że nie może być prezydentem wszystkich obywateli. Nie? No to się podaj facet do dymisji, co innego żeś narodowi obiecywał. Jarek był za węgłem schowany w kampanii. Macierewicz był schowany za Gowinem. Kłamczucha Szydło, patrząc nam w oczy twierdziła, że Gowin będzie ministrem obrony. I co? I też nico, wychynął zza Gowina Antek i rozpirzył wojsko polskie!

Teraz prezes chce się go pozbyć, ale jak pozbyć się tego, który ma w ręku wszystkie haki? No jak? Dalej Antoni, ujawnij, co chowasz, niech się wreszcie zacznie rozpierducha!

Jedno, co dobre, to 500+ i to zostanie. Nikt tego nie ruszy. Reszta oparta jest na kłamstwie. Czy do tego stopnia skłamane wybory mogą być ważne? Jeśli przyjmiemy łaskawie dla PiS-u, że tak, to już wystarczy. Jak mówi Ferdek Kiepski: „Tak być nie będzie”.

Krystyna Kofta

koduj24.pl

Stowarzyszenie „Tama” pisze do pierwszego do ucha prezesa, do Błaszczaka

W kraju rozum stanął na głowie i bynajmniej z tego powodu władza nie ma go więcej, bowiem u góry znalazły się cztery litery. Co z nimi mają począć obywatele?

Obywatele – jako Polacy, obywatele ze stowarzyszeń takich, jak KOD i Obywatele RP, obywatele z opozycji wobec władzy postawionej na głowie. Czyż na głowie nie jest postawiony symbol białej róży, o którym był się wyrazić prezes PiS: „te białe róże to symbol nienawiści i głupoty”.

Jarosław Kaczyński raczej nie jest geniuszem, a wręcz przeciwnie. Więc nie potrafi przewartościować języka symboli, pojęć, a przede wszystkim języka polskiego. Z białą różą przyszli do niego ludzie, którzy w ten subtelny sposób zakomunikowali: gościu, przestań uprawiać makabreskę na trumnie brata. Masz problem, oddaj się w ręce fachowców, do których zaprowadzą cię pielęgniarze.

85. miesiecznica, a w zasadzie seans nienawiści na prospekcie nr 1 w Polsce (Krakowskie Przedmieście) to nie teatr plenerowy, turyści zagraniczni mogą bić brawo, bo takiego odjazdu nie mają u siebie. Zbiorowe naćpanie się haszem tylko w Polsce!

Moi rodacy muszą walczyć z takim postawieniem rozumu na głowie. Czy ktoś mógłby mi zakomunikować, co wniósł do dobra wspólnego „pan” Kaczyński? Rozglądam się i nie widzę, nawet retorycznie same plusy ujemne: gorszy sort, element animalny, białe róże jako symbole nienawiści.

Protestujący nie zakłącają żadnej miesięcznicy, to miesięcznica zakłóca porządek rozumu. Ani brat Jatosława – Lech Kaczyński – nie był bohaterem, ani nie zginąl rok temu, gdyż siedem lat żałoby od 2010 roku to siedem lat klęski.

Kaczyński chce Polakom zaproponować nienormalność, rozum postawiony na głowie, zaś u góry owe cztery litery. Przeciw temu protestują normalni Polacy. Przeciw czterem literom jako rozumowi. Podczas ostatniej miesięcznicy zostali zatrzymani protestujący, a 22 osobom postawione zostaną zarzuty zakłócenia porządku publicznego, „uroczystości o charakterze religijnym”.

Czyżby uroczysko pogańskie zostało przeniesione z Bemowa, a może z Tworek na Krakowskie Przedmieście?

Czujecie ten odjazd?

Przedstawiciele stowarzyszenia „Tama” skierowali list do ministra Mariusza Błaszczaka, w którym piszą: „Kłamstwem jest, że chcieliśmy uniemożliwić przejście osób uczestniczących w miesięcznicy. My wyrażamy swój pokojowy protest przeciwko wykorzystywaniu tragedii smoleńskiej do partykularnych interesów posła Kaczyńskiego i PiS-u”.

Błaszczak to ten minister, który w występuje w „Uchu prezesa”, jako Mariusz. To on pierwszy pluje do ucha Kaczyńskiego (pierwszy do ucha prezesa). Czy przekaże prezesowi, że z nim jest coś nie tak. Że stanął – drabinka z Tesco została zamieniona na podest z Castoramy – mu rozum na głowie?

No i najwartościowsze pytanie. Do jakiego ucha będzie mówił Mariusz z „Ucha…”? Do tego ucha u góry, czy u dołu, bo prezesa cztery litery znajdują się w miejscu głowy.

Organizatorzy „kontrmiesięcznicy” piszą do Błaszczaka. „Nie jesteśmy chorzy z nienawiści”

Piotr HalickiDziennikarz Onetu
12.05.2017

– Kłamstwem jest, że chcieliśmy uniemożliwić przejście osób uczestniczących w miesięcznicy. My wyrażamy swój pokojowy protest przeciwko wykorzystywaniu tragedii smoleńskiej do partykularnych interesów posła Kaczyńskiego i PiS-u – piszą przedstawiciele Stowarzyszenia na rzecz Demokracji „Tama” w liście otwartym do ministra Mariusza Błaszczaka. To ich odpowiedź na oskarżenia o zakłócanie miesięcznicy smoleńskiej.

  • Po incydentach na miesięcznicy policja zatrzymała i postawiła zarzuty ponad 20 osobom
  • Członkowie stowarzyszenia „Tama” podkreślają, że nie blokowali uroczystości
  • Jej lider stwierdził w liście do ministra Błaszczaka m.in., że „nigdy żadna przemoc nie była i nie jest naszym celem”

Przypomnijmy, w środę, 10 maja, doszło w Warszawie do kilku incydentów. Grupa około 20 osób, głównie sympatyków inicjatywy Obywatele RP, próbowała zablokować przemarsz uczestników uroczystości związanych z 85. miesięcznicą katastrofy smoleńskiej. Wznosili okrzyki „Konstytucja! Konstytucja!”, znajdując się na obszarze wyznaczonym dla miesięcznicy, która w świetle nowego prawa jest teraz zgromadzeniem cyklicznym, mającym pierwszeństwo przed innymi przez najbliższe trzy lata.

Zarzuty dla zatrzymanych

Policjanci usunęli ich na pobocze i wylegitymowali. Tego wieczoru dochodziło też do innych incydentów, pyskówek i przepychanek. W sumie dwie osoby usłyszały zarzuty zakłócania uroczystości o charakterze religijnym, dwie kolejne odpowiedzą za naruszenie nietykalności osobistej, a 22 będą odpowiadać za wykroczenia związane z zakłócaniem porządku publicznego.

Protest „Przeciwko wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej do celów politycznych”, organizowany przez Stowarzyszenia na rzecz Demokracji „Tama”, określany również jako „kontrmiesięcznica”. Zgłoszona w trybie uproszczonym do Urzędu m.st. Warszawy manifestacja przebiegała spokojnie i była legalna. Jej organizacji próbował zakazać wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera, ale inicjatorzy protestu odwołali się do sądu, który uznał, że organizacja pikiety nie łamie prawa.

Członkowie stowarzyszenia są oburzeni słowami ministra Mariusza Błaszczaka, który w czwartek zabrał głos w sprawie incydentów podczas miesięcznicy. – Wczoraj grupa ludzi chorych z nienawiści próbowała zablokować uroczystości, związane z upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej. Oni nienawidzą, dlatego próbują uniemożliwić, zablokować uroczystości, które mają charakter modlitwy, które mają charakter spotkania religijnego – mówił Błaszczak, który podczas spotkania z dziennikarzami stwierdził też, że według niego to „barbarzyńskość”.

List otwarty do ministra

W związku z tym dziś przedstawiciele „Tamy” napisali list otwarty do ministra spraw wewnętrznych. Na jego wstępie Dariusz Kornacki ze Stowarzyszenia na rzecz Demokracji zaznaczył, że nie używa formy „pan”. – To jest wynikiem nieuprawnionego dzielenia przez posła Kaczyńskiego społeczeństwa na „ludzkich panów” z PiS-u i na nas, zwykłych obywateli jako „gorszy sort.” Nie chcę w tym liście odzwierciedlać tej pokrętnej retoryki – tłumaczy Kornacki.

– „Od kilkunastu lat słucham w mediach mowy nienawiści, która jest także wypowiadana przez ministra, do którego skierowany jest ten list. Przez ministra i jego środowisko. Wielokrotnie bezpodstawnie zwykli Polacy byli przez was lżeni i obrażani. Stosowana była i jest nadinterpretacja faktów, żeby tylko zadowolić „zwykłego posła”, jednocześnie mocno deprecjonując konkurentów. I nie mam tu na myśli tylko polityków, ale także osoby, które nie popierają poglądów „jedynie słusznej partii”. Odpowiadanie przez was na pytania dlaczego PiS, jej zwolennicy i osoby z poparcia tej partii zachowują się nieetycznie, bez zachowania norm prawnych i społecznych w stylu: „…a za czasów Platformy to było jeszcze gorzej…” jest nawet niewarte krytyki i świadczy jedynie o braku argumentów” – czytamy w liście.

– Chcę stanowczo zaprotestować przeciwko traktowaniu LEGALNEGO zgromadzenia publicznego, zorganizowanego przeze mnie, jako próbę niedopuszczenia do przemarszu tzw. „miesięcznicy smoleńskiej”. Ani ja, ani żadna osoba związana ze Stowarzyszeniem Na Rzecz Demokracji Tama nie braliśmy udziału w blokowaniu manifestujących. Kłamstwem jest, że „Tama” chciała uniemożliwić przejście osób uczestniczących w miesięcznicy. Nigdy żadna przemoc nie była i nie jest naszym celem. My wyrażamy swój pokojowy protest przeciwko wykorzystywaniu tragedii smoleńskiej do partykularnych interesów posła Kaczyńskiego i PiS-u. Nie jesteśmy chorzy z nienawiści, ani nie jesteśmy żadną przystawką jakiejkolwiek istniejącej w polskiej przestrzeni publicznej partii. Jesteśmy grupą osób, która przeciwstawia się comiesięcznym spektaklom prowadzonym w imię trwającej już siódmy rok żałoby. Na marginesie, każdy katolik doskonale wie, że żałoba za zmarłą osobę trwa rok, tylko rok, a nie 7 lat” – podkreśla Dariusz Kornacki.

Protest przeciwko dzieleniu Polaków

„Szanujemy uczucia religijne bliskich ofiar, ale wy ich nie wspominacie, a tylko podczas seansów nienawiści oczerniane są osoby rzekomo winne katastrofy, a w rzeczywistości będące jedynie przeciwnikami politycznymi prezesa PiS. Protestujemy przeciwko podgrzewaniu atmosfery stwierdzeniami „że prawda jest już blisko”. Swoją drogą: skoro tak jest, to poczekajmy do jej ujawnienia, zanim zgodzimy się na to, by ktokolwiek był publicznie wyzywany od łotrów i morderców, w tak reprezentacyjnym miejscu Warszawy, jakim jest Trakt Królewski. Protestujemy przeciwko dzieleniu Polaków na „ludzkich panów” i „Gorszy Sort”. Nie zgadzamy się na szarganie w ten sposób pamięci o ofiarach tragicznego wypadku lotniczego. Nie zgadzamy się na przerzucanie na nas swojego uwikłania w nienawiść wobec przeciwników politycznych” – czytamy w liście do ministra Błaszczaka.

Jego autorzy odnieśli się także do kwestii postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, który uchylił zarządzenie zastępcze wojewody mazowieckiego o zakazie organizacji manifestacji. Minister spraw wewnętrznych to skrytykował, podkreślając, że demonstracja była nielegalna. Dariusz Kornacki podkreśla, że sądy powszechne w Polsce stoją na straży praworządności, a wyroki i postanowienia sądowe opierają się na prawie, które obowiązuje w RP i UE.

„Nie zdziwiło mnie to, że Wysoki Sąd potwierdził moje przypuszczenia i uchylił decyzję wojewody. Tak się dzieje, kiedy tworzy się prawo „na kolanie”, bez czasu na refleksję i ewentualne poprawki oraz dla interesu wąskiej grupy ludzi. Gdyby Trybunał Konstytucyjny działał w składzie zgodnym z prawem rozpatrując skargę na nowelizację ustawy o zgromadzeniach publicznych, to zapewne niepotrzebne byłoby zwracanie się do sądu w celu potwierdzenia racji stron, które chcą pokojowo i legalnie manifestować, wykorzystując swoje podstawowe prawa publiczne” – podkreśla Kornacki.

„Ukończenie przez posła Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, będącej „kuźnią” urzędników administracji rządowej, zobowiązuje przede wszystkim do zachowywania się godnie i propaństwowo. Skoro jest się absolwentem tej szkoły, należy nie tylko korzystać z przywilejów urzędniczych, ale także dawać przykład. Zacząć myśleć nie w kategorii interesu swojej partii lecz dobra Obywateli i Ojczyzny. Mam nadzieję, że list ten skłoni do refleksji, na zmianę postępowania nie liczę” – podsumowuje lider stowarzyszenia „Tama”.

 

onet.pl

PiS ogranicza prawa kobiet. „Jeżeli nas zmusi, znowu wyjdziemy na ulice”

MAJ 11. 2017,  KAMILA TERPIAŁ

Teraz przyszedł czas na ograniczenie tabletki „dzień po”. PiS chce, żeby była dostępna tylko na receptę. Na tym posiedzeniu Sejm miał się zająć projektem ustawy ograniczającej dostęp do antykoncepcji awaryjnej, ale ostatecznie nie zdążył. Sprawa powróci za 2 tygodnie. – Będziemy jednym z dwóch krajów UE, w którym ta tabletka jest na receptę – mówi posłanka PO Monika Wielichowska. – Będziemy jeszcze pisać list otwarty do prezydenta, nie wykluczamy też strajku kobiet – zapowiada w rozmowie z wiadomo.co Maja Mazurkiewicz z Koalicji Mam Prawo. Przyznaje, że „źle czuje się jako kobieta w państwie PiS”.


Dlaczego kobiety nie mogły wejść do Sejmu po to, by przysłuchiwać się debacie na temat ograniczenia dostępu do tabletki ellaOne? W środę – tego dnia debatowano nad tym projektem na sali plenarnej – doszło do wiele mówiącego zajścia. Do Sejmu nie mogły wejść kobiety, które chciały przysłuchiwać się dyskusji. Tzn. ostatecznie do gmachu parlamentu weszły, ale już po zakończeniu procedowania, po trwającej dwie godziny awanturze. Sytuację opisuje w rozmowie z wiadomo.co posłanka PO z sejmowej komisji zdrowia Monika Wielichowska.

Wielichowska: W parlamencie czuję się jak wróg

Kamila Terpiał: Uczestniczyła pani w zamieszaniu wokół wejścia przedstawicielek Czarnego Protestu do Sejmu. Dlaczego na początku nie dostały zgody, a następnie nie mogły wejść także na zaproszenie parlamentarzystów PO?

Monika Wielichowska: Dzień przed debatą na temat wprowadzenia tabletki ellaOne tylko na receptę posłowie PO zgłosili do Kancelarii Sejmu listę osób, które chciały przysłuchiwać się debacie na miejscu. Ale dzień później okazało się, że po pierwsze, ten punkt został przeniesiony z godz. 13 na godz. 11, a po drugie, kiedy 8 kobiet chciało wejść do Sejmu, okazało się, że zgłoszonej wcześniej listy nie ma. Nastąpiły poszukiwania, ale lista się nie znalazła. Dlatego próbowaliśmy panie wprowadzić jako naszych gości, zgodnie z regulaminem Sejmu. Okazało się, że nie możemy. Udało się dopiero po ponad 2 godzinach negocjacji. Ale po drodze też było kilka nieprzyjemnych zdarzeń. W pewnym momencie zgodę na wprowadzenie dwóch osób otrzymał Bartosz Arłukowicz, natomiast ja i dwie inne panie posłanki nie. Jak zapytałam, czym różni się zgłoszenie posła Arłukowicza od mojego, usłyszałam, że płcią. To jest skandal!

Będziecie coś z tym robić?

Tak, będziemy domagać się wyjaśnień od marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Czujemy się intruzami w miejscu, w którym pracujemy. Nasi goście są naszymi gośćmi, jesteśmy przecież za nich odpowiedzialni. Nigdy nie było takich problemów. Przepychanki trwały 2,5 godziny, przez ten czas debata się odbyła, i tyle.

O czym świadczy to zamieszanie?

Tylko o jednym: że PiS od wielu miesięcy jest na wojnie z kobietami, ale jednocześnie boi się kobiet. Dzisiaj panie już weszły bez problemu. Szefowa Kancelaria Sejmu dostała chyba nauczkę.

Myśli pani, że PiS pod presją nie wycofa się z zapisu ograniczającego dostęp do ellaOne?

Cały czas mam nadzieję, że się wycofa. Jeżeli nie, to będziemy jednym z dwóch krajów w UE, w którym ta tabletka jest na receptę. Drugim są Węgry, tylko tam jest krajowy odpowiednik. Próbowałam uświadamiać rządzących i będę to jeszcze powtarzać, że PiS wpisuje się w rozszerzenie podziemia aborcyjnego w Polsce. Chodzi o to, że robią kilka rzeczy na raz: ograniczają antykoncepcję, promują klauzulę sumienia, kalendarzyk przedmałżeński i tabletkę na potencję. Cały czas mam nadzieję, że wycofają się z tego złego prawa dla kobiet, ograniczającego ich wolności. Jeżeli nie, to jest jeszcze Senat i prezydent. Trzeba walczyć do końca. Może przegramy bitwę, ale wygramy wojnę.

– Łamane są moje prawa jako kobiety i obywatelki – mówi w rozmowie z wiadomo.co Maja Mazurkiewicz z Koalicji Mam Prawo. Jedna z kobiet, która nie mogła wejść do Sejmu. Rozmawiamy też o tym, jak kobieta czuje się w państwie PiS i czy kobiety będą jeszcze walczyć.

Kamila Terpiał: Dlaczego była pani persona non grata w Sejmie?

Maja Mazurkiewicz: To bardzo zastanawiające, jak PiS traktuje suwerena, o którym tak dużo mówi. Jesteśmy reprezentantkami środowisk kobiecych i nasze prawa łamane są już od dłuższego czasu. Jesteśmy kobietami, które chcą decydować o swoim życiu i zdrowiu, ale PiS chce nam tego zabronić. Znamienne jest, że jednocześnie wprowadza lek na potencję dla mężczyzn.

Udało się paniom porozmawiać z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem?

Takie próby były podejmowane. Jako Koalicja Mam Prawo wysyłaliśmy pisma do pana ministra. Wiem też, że część ginekologów proponowała ministrowi, aby wprowadzić receptę na tabletkę „dzień po” przed 18. rokiem życia, to miało być rozwiązanie kompromisowe. Środowiska kobiece uważają oczywiście, że powinna być dostępna dla wszystkich, ale też chciałyśmy znaleźć jakiś kompromis. Z tego, co wiem, lekarze też nie otrzymali od ministra żadnej odpowiedzi. Jedyne, co cały czas słyszymy od Konstantego Radziwiłła, to że dzieci łykają te tabletki jak dropsy, co nie jest prawdą. Minister chyba też nie zna działania tego leku, nazywając go lekiem wczesnoporonnym.

Pani poseł powiedziała, że trzeba walczyć do końca. Czy zamierzacie jeszcze coś w tej sprawie robić?

Musimy się zastanowić, jakie kroki w tej sprawie możemy jeszcze podjąć. Myślimy cały czas, czy nie zorganizować znowu strajku kobiet. Na pewno jeżeli ustawa zostanie w takim kształcie przyjęta, będziemy pisać list otwarty do prezydenta, bo on będzie ostatnią deską ratunku. Ale działać musimy, bo to jest ewidentne łamanie naszych praw.

Jako kobieta jak czuje się pani w państwie PiS?

Bardzo źle. Cały czas nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo zmieniamy się na niekorzyść i jak bardzo łamane są moje prawa jako kobiety i obywatelki. Wtedy, kiedy nie mogłam wejść do Sejmu, złamano także moje prawa jako obywatelki.

PiS po Czarnym Proteście wycofał się z zamiaru zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Myśli pani, że politycy partii rządzącej będą chcieli do tego wrócić?

Myślę, że tak. Zresztą oni tego nawet nie ukrywają. Nasze prawa są systematycznie ograniczane.

Dlaczego tak się dzieje?

To jest pytanie do Prawa i Sprawiedliwości, dlaczego dyskryminują kobiety. Ale widać to wyraźnie, że to mężczyźni są stawiani na piedestale.

Chociaż premierem jest kobieta.

Jest, ale czy ma coś do powiedzenia? Przecież za sznurki pociąga mężczyzna.

Jeżeli będzie trzeba, jesteście gotowe znowu wyjść na ulice?

Organizacje kobiece pokazały swoją siłę podczas Czarnego Marszu. PiS powinien wiedzieć, do czego nas zmusza i do czego jesteśmy gotowe. Jeżeli nadal będą systematycznie ograniczane nasze prawa, wyjdziemy na ulice.

wiadomo.co

Józef Krzyk

EKG 2017. Robert Biedroń zszedł ze sceny i ustąpił miejsca kobiecie. Bo debatowali tylko mężczyźni. Panowie, kto następny?

12 maja 2017Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach, 11 maja 2017 r.Prezydent Słupska Robert Biedroń po rozmowie z dziennikarzem Kamilem Durczokiem.

Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach, 11 maja 2017 r.Prezydent Słupska Robert Biedroń po rozmowie z dziennikarzem Kamilem Durczokiem. (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

Prezydent Słupska Robert Biedroń podczas debaty „Przyszłość samorządu terytorialnego w Polsce” na trwającym w Katowicach Europejskim Kongresie Gospodarczym zszedł ze sceny i poprosił, aby zamiast niego głos w dyskusji zabrała burmistrz podwarszawskiego Wołomina.

Biedroń zrobił tak, bo w panelu samorządowym mieli wziąć udział sami mężczyźni. Razem z Biedroniem na scenie byłoby ich siedmiu, a dyskusję poprowadzić miał ósmy facet. Prezydent Słupska zaprotestował – na scenę zaprosił siedzącą na widowni Elżbietę Radwan.

„Nowe zwyczaje!” – zachwycają się jedni i chwalą prezydenta Słupska za refleks i decyzję. „Jak można dyskutować bez kobiet?” – oburzają się drudzy i rozdzierają szaty nad równym traktowaniem kobiet i mężczyzn oraz polskim, męskim ciemnogrodem.

Trafiło na Katowice i Europejski Kongres Gospodarczy, ale z takimi samymi sytuacjami mamy do czynienia na setkach różnych publicznych imprez. Ich organizatorom nie przeszkadza, że zaproszony mówca najmądrzej wypada, gdy nie wypowiada ani słowa. Zapraszają znane nazwiska, niczym telewizyjnych celebrytów. Bo bez znanych nazwisk o imprezie nikt nie wspomni w telewizji, a bez rozgłosu nie dopiszą sponsorzy. Wszystkim nowym, szczególnie kobietom, trudno jest wejść w zamknięty obieg tych samych uczestników konferencyjnych debat.

Wszyscy deklarują, że są za równouprawnieniem, za obecnością kobiet w życiu publicznym, a jak przychodzi co do czego, okazuje się, że chodzi tylko o hostessy.

To mężczyźni, od lat ci sami, specjaliści w każdej sprawie, sadzani są w pierwszych rzędach i wywoływani do zabrania głosu, nawet gdy nie mają nic mądrego do powiedzenia.

Kobiety? Czemu nie? Mogą się uśmiechać, częstować cukierkami…

Wprowadzanie obowiązku parytetu płci na takich imprezach jak EKG mijałoby się z celem. Skończyłoby się tak jak z obecnością kobiet na partyjnych listach kandydatów w wyborach parlamentarnych.

W gruncie rzeczy to jednak mężczyznom powinno zależeć na zmianie obecnej sytuacji dominacji mężczyzn w imprezach publicznych. Jasne, gorzką pigułkę musieliby przełknąć. Nic tak przecież nie boli polskiego macho, jak chwila, w której musi uznać przewagę kobiety, bardziej kompetentnej, mądrej, po prostu lepszej.

Ale, drodzy panowie, czy nie szkoda wam czasu, by słuchać ględzenia od wielu lat tych samych osób? Kolejne edycje przeróżnych kongresów, konferencji i zjazdów są do znudzenia przewidywalne. Wystąpienia mówców, pełne nowomodnie brzmiących zwrotów, nic nie wnoszą ani niczego nie zmieniają. Myślę, że niejeden z mówców po zejściu ze sceny sam nie potrafiłby wyjaśnić, co właściwie przed chwilą powiedział.

Udział kobiet w debatach, ale nie w charakterze słuchaczek i hostess, zdopingowałby niejednego ględźbę, aby swoją przemowę przemyślał i nie robił z siebie durnia.

Chciałbym, żeby Robert Biedroń znalazł naśladowców. Panowie, kto następny?

Zobacz: Crash test. Odc. 27. Czy Robert Biedroń cieszy się z ponownego wyboru Tuska na szefa Rady Europejskiej?

Crash test. Odc. 27. Czy Robert Biedroń cieszy się z ponownego wyboru Tuska na szefa Rady Europejskiej?

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21478383,video.html

 

wyborcza.pl

Obyśmy nie spadli do trzeciej ligi

WYWIAD
Rozmawiała Krystyna Naszkowska, 12 maja 2017

Witold Waszczykowski

Witold Waszczykowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Tupaniem i obrażaniem się kontaktów z Francją nie naprawimy. Wątpię, by naszej obecnej dyplomacji i jej nieudolnemu szefowi wystarczyło wyobraźni, odwagi i umiejętności – mówi Jerzy Maria Nowak, były ambasador RP przy NATO

Krystyna Naszkowska: Wybór Macrona to dobra wiadomość dla Europy?

Jerzy Maria Nowak: Dobra, bo może oznaczać odrzucenie prawicowego populizmu i antyunijnych zamiarów. Jednak pewności nie mamy, bo nie wiemy, jakim będzie prezydentem i jakie poparcie uzyska w czerwcowych wyborach do parlamentu. W kampanii mówił różne rzeczy, np. o reformowaniu NATO, ale nie powiedział, jak to sobie wyobraża, o zmianie w rozmieszczeniu uchodźców, ale też bez szczegółów. Generalnie uważam, że jego wybór oznacza wzmocnienie Europy, sił otwartych i liberalnych.

W jakim sensie?

– W takim, że będzie wspierał kanclerz Merkel w jej dążeniu do reformowania i wzmacniania Unii. Oś Berlin – Paryż będzie odgrywać czołową rolę, co nieuchronnie pociągnie za sobą różne tempa integracji w ramach Unii, a to może grozić zepchnięciem nas na peryferia nie tylko do krajów drugiego, ale wręcz trzeciego tempa rozwoju w Unii.

Najważniejszą sprawą jest takie umocowanie Unii, by stała się silnym elementem w świecie w obliczu postępującego chaosu i niepewności związanych z procesami globalizacji. Lipcowe spotkanie G20 w Hamburgu z udziałem prezydenta Trumpa w zamierzeniu Merkel ma wprowadzić elementy stabilizacyjne w stosunkach międzynarodowych, także w poczynaniach Rosji we wschodniej Ukrainie. Udział Macrona w tym spotkaniu wzmocni pozycję Merkel.

Często mówimy, jaką potęgą gospodarczą są Niemcy, ale Francja też jest potęgą. I jeśli wspólnie podejmą działania, by rozwiązać kryzys na Ukrainie, to będzie to ważne dla wszystkich krajów Unii, także dla nas. Macron był jedynym kandydatem na prezydenta Francji, który opowiedział się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji. Kijów nie ukrywa satysfakcji z wyniku francuskich wyborów.

A jakie to będzie miało znaczenie dla ruchów populistycznych?

– Psychologicznie bardzo duże. Przegrana Le Pen z wynikiem poniżej 40 proc. będzie otrzeźwieniem dla ultrapopulistów niemieckich i włoskich, może oznaczać, że fala populizmu przelewająca się od pewnego czasu przez Europę zostanie zatrzymana. Po Hiszpanii, Holandii, Austrii, teraz we Francji nie udało im się wygrać. Jest nadzieja, że podobnie będzie z wyborami w Niemczech.

Może nie będziemy już tylko mówić o powstrzymaniu populizmu, ale zacznie się budowa czegoś pozytywnego. Można liczyć także na rozsądne wzmacnianie NATO, gdzie Francja ma istotną pozycję.

Dla Polski wybór Macrona jest chyba niejednoznaczny, skoro możemy się znaleźć na zupełnych peryferiach.

– To nie on nas spycha na peryferia, tylko obecny rząd, którego polityka zagraniczna służy głównie partyjnym interesom PiS, a nie Polsce.

Jeśli Macron przyczyni się do wzmocnienia Unii, to dla nas dobrze, bo silna Unia jest dla Polski korzystna. Kraj o średnim potencjale musi czerpać dodatkowe siły ze sprzyjającego układu zewnętrznego. Prezydent elekt chciałby też podjąć walkę z tzw. dopingiem fiskalnym, bo zakłada, że takie kraje jak Polska wykorzystują niższe koszty produkcji w konkurencji z firmami zachodniej Europy. To jest dla naszego rządu wyzwanie, musi się do tego rozsądnie odnieść. Ale znacznie większym wyzwaniem jest generalna naprawa stosunków polsko-francuskich po serii błędów, jakie rząd PiS popełnił.

Musimy je naprawić, bo Macron może potraktować nas razem z Węgrami jako potencjalnych destabilizatorów w Europie i trzymać na dystans od spraw ważnych. A lista tych błędów jest naprawdę długa i zróżnicowana. Od spraw o wymiernym znaczeniu, jak wycofanie się z kupna samolotów Caracal, po głupie wypowiedzi o widelcu.

Francuzi łatwo zniewag nie zapominają.

– A było ich naprawdę wiele. Sprawa z caracalami uderzyła nie tylko w gospodarcze interesy Francji, lecz także w możliwość włączenia Polski do współpracy w produkcji uzbrojenia Europy razem z Niemcami. Były też błędy o charakterze prestiżowym, które dla Francuzów mają wielkie znaczenie, np. wypowiedź ministra Macierewicza o sprzedaży Rosjanom okrętów Mistral za dolara, wytykanie przez premier Szydło prezydentowi Hollande’owi niskiego poparcia czy to, że minister Waszczykowski był jedynym szefem dyplomacji w Unii, który sfotografował się z Le Pen. A ostatnio Waszczykowski pobił chyba wszelkie rekordy niezręczności, mówiąc, że Macron będzie musiał przyjechać do Polski, by wytłumaczyć się ze swoich wypowiedzi w czasie kampanii.

Co powinniśmy zrobić, by to naprawić?

– Konieczne jest odzyskanie inicjatywy, a nie czekanie na to, że Macron przyjedzie i się „wytłumaczy”. Dla odbudowy wzajemnego zaufania niezbędne jest też złożenie jakiejś samokrytyki przez ministra spraw zagranicznych. To wydaje się jednak mało prawdopodobne, bo minister Waszczykowski nawet klęcząc na deskach po nokaucie, powie, że walkę wygrał.

Trzeba zacząć od ułożenia wiarygodnego programu poprawy stosunków na wszystkich płaszczyznach, poczynając od spraw o mniejszym znaczeniu politycznym, w dziedzinie kultury, nauki, gospodarki. No i mianować niezwłocznie najwyższej klasy ambasadora, bo od roku mamy wakat.

A zaproszenie nowego prezydenta?

– Nie ma sensu od tego zaczynać, bo nie jesteśmy na liście jego priorytetów. Dla niego będą się liczyły przede wszystkim Niemcy i kraje śródziemnomorskie. Europa Środkowo-Wschodnia jest dla Paryża dość egzotyczna.

Naczelną sprawą jest przywrócenie znaczenia Trójkąta Weimarskiego w polityce europejskiej i w UE. Surowo krytykowany przez PiS minister Sikorski swego czasu zdołał przekonać Paryż do współpracy z Europą Środkowo-Wschodnią – jako równowagi dla „wymiaru śródziemnomorskiego”. Zostało to zaprzepaszczone, ale to jest dla nas priorytet. Potrzebujemy współpracy z niemiecką dyplomacją, zapewne z udziałem kanclerz Merkel, by odrodzić Trójkąt Weimarski. Część tych rozmów powinna być poufna, bez fanfar, aby pozwolić obu stronom zachować twarz.

Jest na to szansa?

– Do tego potrzeba wyobraźni, odwagi i wielkich dyplomatycznych umiejętności. Wątpię, by nasza obecna dyplomacja i jej nieudolny szef byli w stanie zdobyć się na takie działania. Naszą metodą jest głównie tupanie i obrażanie partnerów, a to tylko nas separuje. Ale czekanie na zmianę ekipy rządzącej może być zabójcze dla polskich interesów w Europie. Miejmy nadzieję, że nie ugrzęźniemy na peryferiach.

*Jerzy Maria Nowak, wieloletni ambasador m.in. w Hiszpanii i przy NATO w Brukseli, wiceprezes Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, obecnie profesor uczelni Vistula.

Zobacz: Czy Macronowi się uda? Edwy Plenel z „Mediapart” w rozmowie z Bartoszem Wielińskim

Czy Macronowi się uda? Edwy Plenel z „Mediapart” w rozmowie z Bartoszem Wielińskim

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21787607,video.html

 

wyborcza.pl

Jan Szyszko udekorował swoją „stodołę” martwym rysiem. To chroniony gatunek

Aleksander Gurgul, 12 maja 2017

Minister środowiska Jan Szyszko

Minister środowiska Jan Szyszko (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Dziennikarze odwiedzili słynną stodołę ministra środowiska Jana Szyszki. Znaleźli w niej mnóstwo trofeów myśliwskich, w tym skórę rysia. – To gatunek pod ścisłą ochroną – alarmują ekolodzy.

O tym, jakie dekoracje wnętrz preferuje minister Jan Szyszko, poinformowała dziennikarka portalu wPolityce.pl: „Minister Szyszko we własnych progach niewątpliwie zyskuje, zwłaszcza jeśli ktoś lubi dość poufały, jowialny, trochę rubaszny styl bycia. (…) Pierwsze dobre wrażenie psują mi jednak widoczne na każdym kroku myśliwskie trofea. Wypchane zwierzęta, poroża na ścianach, skóry dzików na podłodze, a saren i nawet rysia ze szklanymi oczami – na meblach”. Dodała też, że podczas wizyty starała się omijać wzrokiem ambonę myśliwską ustawioną pod lasem, a podczas kolacji nie dała się skusić na dziczyznę.

PRZECZYTAJ TEŻ: Imperium Szyszki: miliardy i etaty. „To teraz jeden z najsilniejszych ministrów w rządzie PiS”

Ryś pod ścisłą ochroną. I na łóżku ministra środowiska

Zdjęcia z pobytu dziennikarzy w słynnej stodole (minister woli nazywać ją „stacją badawczą”) krążą na portalach społecznościowych. Opublikował je m.in. były warszawski radny Andrzej Golimont.

Fotografie wzbudzają oburzenie wśród ekologów. Najbardziej bulwersuje ich widok wypchanej kuny spoglądającej spod sufitu, a także łóżka w sypialni, które przyozdobione zostało skórą rysia.

Radek Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot: – Ryś to w Polsce gatunek pod ścisłą ochroną. Żyje u nas ok. 200 jego osobników [Białowieski Park Narodowy szacuje, że po polskiej stronie puszczy żyje ok. 20]. Na posiadanie takiego trofeum niezbędne jest pozwolenie, zgodnie z ustawą CITES.

Mowa o konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem, zwanej też konwencją waszyngtońską. Obowiązuje od 1973 r. Polska ratyfikowała ją w 1990 r. Organem, który ma dbać o jej przestrzeganie, jest… minister środowiska, a także Państwowa Rada Ochrony Przyrody (działa przy resorcie).

Ministerstwo: to nie jest informacja publiczna

„Wyborcza” poprosiła szefa resortu środowiska, by wytłumaczył, skąd w jego stodole znalazła się skóra rysia, w jaki sposób ją zdobył i czy ma pozwolenie na posiadanie tego trofeum. – Te pytania nie są związane z pełnieniem przez prof. Jana Szyszko funkcji ministra środowiska. Informacja ta nie jest więc informacją publiczną – odpowiedział Paweł Mucha, rzecznik ministerstwa.

O stodole ministra w Tucznie zrobiło się głośno w ubiegłym roku, kiedy Jan Szyszko zapraszał do niej przedstawicieli Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz prawicowych dziennikarzy. Okazało się wtedy, że ponad 300-metrowy budynek gospodarczy, którego wartości minister nie podaje w oświadczeniu majątkowym, to w rzeczywistości solidnie odrestaurowana nieruchomość z salą do biesiad, położona nad malowniczym jeziorem.

Zobacz: Komisja etyki prześwietla oświadczenia majątkowe ministra Szyszki. Czy kogoś w PiS obchodzi, ile ma hektarów?

Komisja etyki prześwietla oświadczenia majątkowe ministra Szyszki. Czy kogoś w PiS obchodzi, ile ma hektarów?

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21540014,video.html

 

wyborcza.pl

Po co miesięcznice? „Szanujemy uczucia wdowy, która codziennie odwiedza grób męża”

nat, 12.05.2017

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

– Jeżeli pani uważa, że oddawanie hołdu tym, którzy zginęli za Polskę, jest polityką, to wszystko w takim razie jest polityką – mówi Ryszard Czarnecki w wywiadzie dla ”Dziennika Gazety Prawnej”.

Polityk PiS w obszernej rozmowie w „Dzienniku Gazety Prawnej” z Magdaleną Rigamonti pytany jest m.in. o sens organizowania co miesiąc obchodów przed Pałacem Prezydenckim. – Tym ludziom, którzy zginęli na posterunku, należy się szacunek, to forma jest jego wyrazem, mojego osobistego, indywidualnego, a także moich koleżanek i kolegów – mówi Czarnecki.

I przyznaje: Dobrze, że te miesięcznice są. To są modlitwy, msze, spokojne, godne czczenie pamięci tych, którzy zginęli na służbie dla Polski.

Warto przypomnieć, że w ostatnią środę podczas ostatniej miesięcznicy odbyła się również kontrmanifestacja Obywateli RP. Doszło do przepychanek. Zobacz też: „Kaczyński mówił tylko 3 minuty, zapomniał o bracie i ‚poległych’. To czysty hejt, bez sensu”

Miesięcznice porównuje również do uczuć, które towarzyszą wdowie odwiedzającej grób swojego męża.

Przecież uszanuje pani uczucia wdowy, która codziennie przychodzi na grób męża, więc proszę uszanować tych, którzy co miesiąc spotykają się na Krakowskim Przedmieściu – pyta wymownie dziennikarkę.

Czarnecki odniósł się do pytania dotyczącego tego, że miesięcznice to polityka.

– Nie widzę w tym żadnej polityki. Jeżeli pani uważa, że oddawanie hołdu tym, którzy zginęli za Polskę, jest polityką, to wszystko w takim razie jest polityką – odpowiada.

Cała rozmowa w najnowszym wydaniu ”DGP”>>

Bójki i przepychanki na miesięcznicy. Cztery osoby zatrzymane przez policję

http://www.gazeta.tv/plej/19,150682,21794863,video.html

TOK FM

PIĄTEK, 12 MAJA 2017

„PiS ucieka przed debatą”. PO zadaje PiS 3 pytania: o Berczyńskiego, Rydzyka i dopłaty dla rolników

„PiS ucieka przed debatą”. PO zadaje PiS 3 pytania: o Berczyńskiego, Rydzyka i dopłaty dla rolników

Okazuje się, że PiS nie chce debaty, ucieka przed tą debatą. Nie chce niewygodnych pytań, boi się tych pytań, ale my nie zrezygnujemy z zadawania pytań. Dlatego, ze to zgodnie z polską Konstytucją, to Sejm rozlicza rząd, a nie rząd opozycję. Nie jesteśmy na Białorusi – stwierdził Jan Grabiec na konferencji. Jak dodał, PO zwraca się dzisiaj do polityków PiS o odpowiedź na 3 kluczowe pytania.

Pierwsze pytanie do Zbigniewa Ziobry: Kiedy wyda list gończy za Wacławem Berczyńskim?

Drugie pytanie do Beaty Kempy: Ile milionów uzyskał z budżetu i SSP w rządzie rządów PiS Tadeusz Rydzyk i jego firmy oraz czy prawdziwa jest informacja, że w ciągu 1,5 rządów PiS jego firmy uzyskały 100 mln zł pomocy?

Trzecie pytanie do Krzysztofa Jurgiela: Dlaczego polscy rolnicy w czerwcu nie otrzymają wszystkich dopłat i czy to prawda, że to z powodu nieudolności prezesa Obajtka, który prowadził przetarg na system informatyczny, który nie działa?

300polityka.pl

PIĄTEK, 12 MAJA 2017

Pitera o uchodźcach i słowach Schetyny: Nie miałam wrażenia, że był do końca szczery

12:57

Pitera o uchodźcach i słowach Schetyny: Nie miałam wrażenia, że był do końca szczery

To jest temat, na który nie powinno się odpowiadać, bo – chcąc nie chcąc – to temat trochę bardziej skomplikowany. Za to obwiniam PiS, które nie rozmawia na te tematy – mówiła Julia Pitera o sprawie uchodźców w TVN24BiŚ.

Nie miałam wrażenia, że był do końca szczery – stwierdziła europosłanka pytana o wypowiedź Grzegorz Schetyny, zgodnie z którą Polska nie powinna przyjmować uchodźców. Jej zdaniem, są to słowa „wyrwane z kontekstu, które mogą być rozumiane dwuznacznie”. W jej ocenie, „na te tematy powinno się odpowiadać, ale nie w takim trybie”.

Zdaniem Pitery, retoryka PiS spowodowała, że temat uchodźców stał się tematem, którego „nikt nie chce ruszyć”. – Zgadzam się z tym oczywiście, że nie będziemy przyjmować nielegalnych uchodźców. Jeśli chodzi o legalnych, podjęliśmy zobowiązania – mówiła eurodeputowana PO.

Premier Kopacz podjęła zobowiązanie o przyjęciu 7 tysięcy uchodźców – przypominała posłanka. Odpowiadając na zastrzeżenia, co do przyjmowania migrantów Pitera komentowała, że „to są przecież ludzie”.

11:18

W następny czwartek Sejm zajmie się wnioskiem o odwołanie Macierewicza

W czwartek, 25 maja o 9:00 Sejm rozpatrzy złożony przez PO wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa MON Antoniego Macierewicza. Debata w tej sprawie ma potrwać planowo  2,5 godziny i zakończyć się o 11:30.

Sejm zajmie się też reformą sądownictwa, KRS i wyborem członków komisji weryfikacyjnej

300polityka.pl

PIĄTEK, 12 MAJA 2017

STAN GRY: Gadomski: PO bez właściwości, Olejnik: Schetyna chce być Kaczyńskim? Jastrzębowski: Co jutro powie PO? Szułdrzyński: Dyletanctwo PO

BIEDROŃ NIE BIERZE UDZIAŁU W PANELU, W KTÓRYM BRALI UDZIAŁ SAMI MĘŻCZYŹNI I ODSTĘPUJE SWOJE MIEJSCE SIEDZĄCEJ NA SALI BURMISTRZ WOŁOMINA: http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,147963,21798932,trwa-debata-o-samorzadach-i-nagle-biedron-rezygnuje-z-miejsca.html

11 LAT TEMU Sejm przyjął ustawę o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.

TO BYL GORSZY DZIEŃ SCHETYNY – Sławomir Neumann w rozmowie z SE: “Nie do końca przyjęto jego argumentację, upraszczano wypowiedzi, przekazując dalej, skracano. Nie ukrywam, że to może być też nasza wina, może niezbyt jasno to komunikowaliśmy. Każdy mógł mieć gorszy dzień”.

UCHODŹCY NIE CHCĄ PRZYJEŻDZAĆ DO POLSKI – dalej Neumann: “Ale uchodźcy nie chcą do Polski przyjeżdżać! Akces zgłosiło sześć osób, które nie stawiły się do wstępnej procedury. I nikt w Europie nie chce ich nam przekazywać. Nikt nie jest na tyle nierozsądny by pakować ich nam na siłę”.

NEUMANN O UCHODŹCACH: “A czego pan chce? Żebyśmy podjęli decyzję, że na siłę osiedlamy tu np. 5 tysięcy ludzi? Możecie mieć o to do nas pretensje jako dziennikarze, ale po prostu mamy takie zdanie”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/slawomir-neumann-to-byly-przejezyczenia_991430.html

SCHETYNA NA PYTANIE JACKA ŻAKOWSKIEGO CZY MIAŁ GORSZY DZIEŃ: http://300polityka.pl/live/2017/05/12/zakowski-ma-pan-dzis-lepszy-dzien-schetyna-mialem-zapalenie-ucha-to-moze-pan-nie-slyszal-co-pan-mowi/

SZYDŁO POŁĄCZY MINISTERSTWA – Magdalena Rubaj w Fakcie: “Jak powiedział nam polityk bliski szefowej rządu, Beata Szydło nie będzie miała litości. – Każdy, absolutnie każdy może stracić stanowisko – twierdzi. Konkretne decyzje mają być znane po kongresie PiS, który ma się odbyć 1 lipca. (…) Morawiecki dostanie jeszcze kolej i drogi. (…) Jednym z elementów ma być pokazanie, że dbałość o energetykę i środowisko idą w parze. Na czele połączonego resortu stanąć miałby ktoś nowy, a stołki stracą wówczas minister energii Krzysztof Tchórzewski (67 l.) i środowiska Jan Szyszko (73 l.). (…) Rafalska zajmie się także zdrowiem po Radziwille”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/szydlo-polaczy-ministerstwa-zmiany-w-strukturze-rzadu/tpf9023

KACZYŃSKI NIEZADOWOLONY Z POSŁÓW PIS – Fakt: “– „Wpada” jakiś projekt z rządu, dziennikarze proszą o komentarze to się coś mówi a za chwilę okazuje się, że projekt jest niedopracowany i trzeba go wycofać – żali się jeden z posłów. Za rozprężenie w PiS posłowie winią też duet przewodniczący Terlecki – marszałek Sejmu Marek Kuchciński (62 l.). Tylko z ostatniego posiedzenia Sejmu wycofano na szybko kilka projektów. Dlaczego?”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/jaroslaw-kaczynski-zarzadzil-pogadanki-dla-poslow/gxk0qbe

PLATFORMA BEZ WŁAŚCIWOŚCI – Witold Gadomski w GW: “Grzegorz Schetyna wpadł z wdziękiem dziecka we mgle w prostą pułapkę zastawioną przez Prawo i Sprawiedliwość. (…) Schetyna kokietuje elektorat PiS, lekceważąc własnych wyborców. (…) Dziś PO ma nadzieję, że trauma rządów PiS ponownie sprawi, iż wykształceni wyborcy z dużych miast tłumnie stawią się za trzy lata przy urnach, wybaczając Platformie nie tylko błędy z lat 2007-15, ale też błędy popełniane w opozycji. To mało ambitna polityka, która w dodatku może prowadzić do klęski”. http://wyborcza.pl/7,75968,21798693,po-schetyny-bez-wlasciwosci-czyli-malo-ambitna-polityka-ktora.html

„DOBRA ZMIANA” SCHETYNY? – Monika Olejnik w GW: “Grzegorz Schetyna, dla którego słupki sondażowe są bogiem, nie chce podwyższenia wieku emerytalnego, tym samym dyskredytuje rządy Donalda Tuska. Może to jest jak w „Uchu Prezesa”: przychodzi Schetyna do Kaczyńskiego i mówi: Cel jest wspólny, uwalić Donalda. Może Schetyna chce być drugim Kaczyńskim, za chwilę krzyknie: Nigdy związków partnerskich, a być może ogłosi, że „pigułka dzień po” bez recepty to skandal”. http://wyborcza.pl/7,75968,21796755,monika-olejnik-dobra-zmiana-schetyny.html

NIE WIEM JAKĄ PARTIĄ JEST PO I CZEGO SIĘ PO NIEJ SPODZIEWAĆ – Sławomir Jastrzębowski w SE: “PO wymyśliła, żeby odbierać te pieniądze także bezrobotnym rodzinom, jeżeli „nie szukają aktywnie pracy”. Co to znaczy: „nie szukać aktywnie pracy”? Kto będzie o tym decydował, że w szukaniu dana osoba była wystarczająco aktywna czy też nie? To zwykła furtka do odbierania świadczeń i tak należy to traktować. Kończąc, dziś nie wiem, jaką partią jest PO, czego się po niej spodziewać i czy jak nam jutro powie, czego mamy się po niej spodziewać, to czy pojutrze nie zmieni zdania”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/slawomir-jastrzebowski-psikusy-platformy-obywatelskiej_991432.html

DYLETANCKA OPERACJA SCHETYNY – pisze w RZ Michał Szułdrzyński: “Woltą w sprawie uchodźców Schetyna dał paliwo swym przeciwnikom w obozie liberalnym. Wojna po lewej stronie to świetna wiadomość dla Prawa i Sprawiedliwości. (…) Tyle tylko, że PO przeprowadziła tę operację dyletancko. W efekcie wreszcie tematem przestały być kłopoty rządu, niejasna rola Wacława Berczyńskiego przy przetargu na caracale, a opinia publiczna skupiła się na wolcie programowej Schetyny”. http://www.rp.pl/Analizy/170519710-Michal-Szuldrzynski-Opozycja-realizuje-scenariusz-idealny-dla-Jaroslawa-Kaczynskiego.html

TOMASZ SAKIEWICZ: SĄ OSOBY PEŁNIĄCE FUNKCJE PUBLICZNE… – pisze w GPC: “Po raz kolejny trzeba zdawać test ze zwykłej przyzwoitości. Są ludzie sprawujący funkcje publiczne, dla których wszystko, co dotyczy Smoleńska, to element jakichś politycznych gier. Naszym czytelnikom obiecałem, że będę pilnował doprowadzenia sprawy do końca. I tak będzie. Z całą pewnością nie zatrzyma nas hołota, która pluje, bije i wyzywa”. http://gpcodziennie.pl/63942-misjaiholota.html

GW O KARIERACH ASYSTENTÓW KOWNACKIEGO: „Wyborcza” zbadała, jak wiceminister obrony Bartosz Kownacki dba o swoich ludzi. Jego współpracownicy zrobili wielkie i błyskawiczne kariery. Byli jego asystentami, działali w biurze poselskim. Teraz znaleźli posady w zarządach i radach nadzorczych spółek i instytucji związanych z Polską Grupą Zbrojeniową i Ministerstwem Obrony Narodowej”. http://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7,48722,21798069,sledztwo-wyborczej-wszyscy-ludzie-wiceministra-kownackiego.html

RYSZARD CZARNECKI O TYM JAK RADOSŁAW SIKORSKI NARZEKAŁ NA BRONISŁAWA GEREMKA – mówi Magdalenie Rigamonti w DGP: “Nie ukrywam, że w stosunku do Radka Sikorskiego czuję coś w rodzaju osobistego zawodu. Surowiej się ocenia tych ludzi, z którymi się kiedyś było blisko. Radek Sikorski, dzielny wiceminister obrony w rządzie Jana Olszewskiego, ba, potem laureat nagrody „Gazety Polskiej”. Spotykaliśmy się w czasach AWS, kiedy to ja nie przyjąłem propozycji Mariana Krzaklewskiego, by zostać wiceministrem spraw zagranicznych, być zastępcą Bronisława Geremka. Chyba pierwszy raz o tym mówię publicznie. Radek skarżył mi się, że go Geremek prześladuje w MSZ, potem został senatorem PiS i ministrem obrony w naszym rządzie, a następnie dał dyla. A Krzaklewskiemu odmówiłem, bo uważałem, że powinienem powalczyć o funkcję ministra konstytucyjnego. I tak się stało, zostałem najmłodszym w historii III RP ministrem polskiego rządu. Pamiętam skądinąd, jak się Wiesiu Walendziak dowiedział, że jest ode mnie starszy bodaj o niecałe dwa miesiące, to nie miał szczęśliwej miny”.

CZARNECKI O ROLI SARYUSZ WOLSKIEGO: “Powinien funkcjonować w tym samy obszarze, w którym funkcjonuje teraz, czyli Unii. Teraz jest posłem niezrzeszonym, a jego potencjał powinien być zagospodarowany. Decyzja należy do Jarosława Kaczyńskiego i samego Saryusza-Wolskiego”. http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/549487,ryszard-czarnecki-polityka-pis-jaroslaw-kaczynski-rigamontirazy2.html

FRANCISZEK NACISKA NA SZYDŁO – Tomasz Krzyżak w RZ: “Od roku biskupi bez efektu proszą rząd o zgodę na utworzenie korytarza humanitarnego. Do akcji wkroczył nuncjusz”.http://www.rp.pl/Uchodzcy/305119847-Papiez-Franciszek-naciska-na-Beate-Szydlo-ws-uchodzcow.html

NIECH PREZYDENT PODNIESIE RÓG SWOJEJ SUWERENNOŚCI – Kazimierz Michał Ujazdowski w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Chciałbym, aby prezydent podniósł z ziemi złoty róg swojej suwerenności. Wymaga to zasadniczej zmiany formuły prezydentury. Prezydent powinien redukować napięcie polityczne, okazać bezstronność i zadeklarować, że naprawi szkody wyrządzone Trybunałowi Konstytucyjnemu. Bez tego żadna reforma konstytucyjna nie będzie możliwa”. http://www.rp.pl/Polityka/305119840-Kazimierz-M-Ujazdowski-Trzeba-wzmocnic-pozycje-premiera.html

WITOLD WASZCZYKOWSKI W TEKŚCIE DLA RZ O NOWYM OTWARCIU W RELACJACH Z PARYŻEM: “Mamy nadzieję, że prezydent Emmanuel Macron podejmie z nami rozmowy, by rozwiązywać problemy europejskie. Polska pozostaje otwarta na pogłębiony, partnerski dialog z Pałacem Elizejskim pod nowymi rządami. Mamy nadzieję, ze prezydentura Emmanuela Macrona pozwoli na „nowe otwarcie” w relacjach polsko-francuskich, które przełoży się na realizację wspólnych projektów także na forum Unii Europejskiej, NATO, ONZ i w ramach Trójkąta Weimarskiego”.

OPOZYCJA HODUJE DRUGIEGO CYBĘ – jedynka GPC: http://gpcodziennie.pl/63936-opozycjahodujedrugiegocybe.html

TYLKO CZYSTA – Włodzimierz Czarzasty w rozmowie Mazurka w DGP: Bardzo piękne, ale koniaku nie piłem. Tylko czysta. Lubię nadal, ale wstrzymałem degustacje”.

300polityka.pl

Członek ruchu Obywatele RP, opozycjonista z czasów PRL, spędził noc w policyjnej izbie zatrzymań

Jarosław Kaczyński już chyba wie, że tych protestów nie zatrzyma nawet siłą.

W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel.

Dawid Zuchowicz/Agencja Gazeta

W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel.

10 maja wieczorem. Krakowskie Przedmieście w centrum stolicy, jest prezes, jest sekta, są policjanci w zwartych oddziałach. A naprzeciwko zdeterminowani obywatele.

Na trasie przemarszu uczestników już 85. tzw. miesięcznicy smoleńskiej pojawiły się przeszkody. Na wysokości ul. Miodowej trakt na całej szerokości zablokowały dwie grupy z ruchu Obywatele RP. Jedna z długim banerem „Tu są granice przyzwoitości”. Druga grupa, kilkanaście osób, usiadła na mokrej od deszczu jezdni, aby w sposób bierny, bez używania przemocy, dać wyraz sprzeciwowi wobec zawłaszczania Krakowskiego Przedmieścia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników.

Siedzący na jezdni krzyczeli: „Wolność zgromadzeń!”. Nie przestawali skandować, nawet kiedy policjanci kolejno wynosili ich na bok. Hasło miało swoje uzasadnienie. Po raz pierwszy miesięcznica smoleńska odbyła się pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach. Teraz to wojewoda z PiS przyznaje wyłączność na organizowanie zgromadzeń cyklicznych pod przewodnictwem prezesa PiS. Bez żadnego uzasadnienia przyznano miesięcznicom każdego dziesiątego dnia miesiąca Krakowskie Przedmieście od placu Zamkowego aż po ul. Karową w godz. 6–22.

PiS dostał wyłączność na spory kawałek centrum Warszawy, aby odbywać swoje pełne nienawiści wiece polityczne – pod pozorem publicznych modłów.

Sekta, obywatele i policja

Wojewoda mazowiecki chciałby swojemu prezesowi uchylić nieba i w tej uniżoności przesadził, bo naruszył prawo. Zakazał odbycia zgromadzeń zgłoszonych przez kilka grup obywateli w odległości większej niż sto metrów od wiecu smoleńskiego. Ustawa takiego zakazu nie przewiduje. Obywatele odwołali się do sądu, a ten unieważnił decyzję wojewody. Dlatego na skwerze Hoovera stali z transparentami członkowie Stowarzyszenia TAMA, a przy pomniku Prusa swoją pikietę prowadziły osoby zrzeszone w stowarzyszeniu Obywatele Solidarnie w Akcji (OSA).

Ci drudzy mieli co prawda utrudnione zadanie, bo policja kilka godzin wcześniej zatrzymała kilka prywatnych samochodów przewożących m.in. sprzęt nagłaśniający na pikietę OSA. Auta rzekomo były niesprawne.

W okolicach kina Kultura stała grupa z KOD z białymi różami w rękach. A w pobliżu wylotu z ul. Koziej kolejna ekipa Obywateli RP ze swoimi banerami. Wokół gromadzili się sympatyzujący z protestami mieszkańcy Warszawy i turyści. W sumie liczba przeciwników miesięcznic przewyższała sektę smoleńską. Ale nie ulega wątpliwości, że najliczniejsi byli policjanci z prewencji. Chronili bezpieczeństwa prezesa.

Zatrzymywali zaś jego przeciwników. Spisywali ich i proponowali przyjęcie mandatów w wysokości 500 zł za utrudnianie legalnego zgromadzenia. Nikt jednak mandatu nie przyjął, dlatego policja skieruje do sądu akty oskarżenia. Zapowiadają się interesujące procesy, podczas których sędziowie będą mieli możliwość odniesienia się do zgodności z konstytucją ustawy o zgromadzeniach.

Członka ruchu Obywatele RP Tadeusza Jakrzewskiego, opozycjonistę z czasów PRL, spotkały dodatkowe sankcje. Został zatrzymany pod zarzutem naruszenia nietykalności cielesnej policjanta. Spędził noc w policyjnej izbie zatrzymań. Tymczasem na filmie nakręconym telefonem przez innego uczestnika wydarzeń wyraźnie widać moment zatrzymywania Jakrzewskiego. Stał, spokojnie tłumacząc coś funkcjonariuszom, w pewnym momencie to policjanci naruszyli jego nietykalność. Rzucili go na ziemię, a potem wynieśli do radiowozu.

Prezes PiS przemawia do swoich wyznawców

Kiedy Krakowskim Przedmieściem szedł, wymachując flagami, zgrzebny pochód tzw. sekty smoleńskiej i śpiewał „Maryjo, królowo Polski”, grupy japońskich, hiszpańskich i francuskich turystów przystawały w zadziwieniu. Doznali właśnie szoku poznawczego.

W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel. Tu religijne uniesienia, tam szalejąca policja, a na końcu prezes PiS przemawiający do swoich wyznawców. I te jego słowa o białych różach jako symbolu nienawiści. Mówił brednie i bez wątpienia byłby to jedynie zabawny i niegroźny przypadek psychiatryczny, gdyby nie fakt, że na użytek prywatnej hucpy prezesa ściągnięto potężne siły policyjne, aby uciszyły jego przeciwników.

Za miesiąc, 10 czerwca, odbędzie się kolejne spotkanie na Krakowskim. Buntujący się przeciwko nienawistnym przemowom Kaczyńskiego, który cedzi swoje słowa i zatruwa słuchaczy jadem, bez wątpienia znów przyjdą i znów staną naprzeciw. Tego oporu ani prezes, ani chroniąca jego majestatu policja już nie powstrzymają.

polityka.pl

Berczyński nie wróci do Polski. Nie wiemy nawet, gdzie jest – mówi w „3×3” jego znajomy z USA, Romuald Roman

Romuald Roman, Dorota Wysocka-Schnepf; Zdjęcia: Jakub Bach, Wojciech Kaniewski; Montaż: Barbara Bielecka, Michał Szyszko, 12.05.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21799163,video.html?embed=0&autoplay=1

Wacław Berczyński po powrocie do USA zaszył się w jednym ze swoich domów nad morzem i nie kontaktuje się z dawnymi kolegami – mówi Romuald A. Roman, pisarz i wieloletni znajomy byłego szefa podkomisji smoleńskiej. Rozmówca Dorota Wysockiej-Schnepf podkreśla w specjalnym wydaniu programu 3×3, że dawne środowisko Berczyńskiego też nie szuka z nim kontaktu, bo jego ostatnia działalność w Polsce okryła go hańbą.

wyborcza.pl

Sędzia Waldemar Żurek krytykuje pomysły PiS. Teraz prokuratura chce wiedzieć, z kim rozmawiał przez ostatnie lata

Wojciech Czuchnowski, 12 maja 2017

Rzecznik KRS Waldemar Żurek

Rzecznik KRS Waldemar Żurek (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Prokuratura wystąpiła o bilingi telefoniczne sędziego Waldemara Żurka, który krytykuje planowane przez PiS zmiany w systemie sądownictwa. Żurek jest też nękany kontrolami CBA i Ministerstwa Sprawiedliwości oraz przeciekami do brukowców.

Waldemar Żurek to krakowski sędzia i rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, która – zgodnie z konstytucją – stoi na straży niezależności sędziów. Jako twarz KRS Żurek często występuje w mediach i krytykuje plany ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który chce podporządkować KRS politykom, skrócić jej obecną kadencję i podporządkować sobie wybór prezesów sądów.

CZYTAJ TEŻ: Reforma Zbigniewa Ziobry. Pięć kroków, w których PiS przejmie sądy

Prokuratura chce bilingów sędziego Żurka

Od ponad roku Żurek jest obiektem działań nękających. Najnowsze z nich to żądanie przez warszawską prokuraturę okręgową rejestrów jego połączeń telefonicznych z ostatnich kilku lat oraz kontrola wszczęta w sądzie po anonimowym donosie.

O tym, że prokuratura wystąpiła o bilingi sędziego Żurka, dowiedzieliśmy się z dwóch niezależnych źródeł. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański pytany o szczegóły sprawy odmawia odpowiedzi. „Z uwagi na tajemnicę telekomunikacyjną i obowiązujące przepisy (art. 218 kpk) ściśle określające osoby, które mogą uzyskać informacje o żądaniu wydania danych bilingowych, jak również mając na względzie dobro toczącego się postępowania, nie mogę udzielić informacji odnośnie żądania przez Prokuraturę danych telekomunikacyjnych w tej sprawie” – napisał do „Wyborczej” Dziekański.

Teoretycznie w śledztwie sędzia Żurek ma status pokrzywdzonego, a postępowanie toczy się w sprawie „gróźb karalnych” pod jego adresem. Tyle tylko, że sędzia nie występował do prokuratury o ściganie sprawców pogróżek, które dostaje telefonicznie i mailowo. W lutym „Wyborcza” pisała, że śledztwo zostało wszczęte z urzędu po publikacji prawicowego tygodnika „wSieci”. Napisał on, że podczas spotkań z sędziami „w terenie” Żurek „histeryzuje”, informując o pogróżkach, które dostaje, oraz o podejrzanych uszkodzeniach samochodu, którym jeździ.

Zobacz: Bolszewicka determinacja PiS w niszczeniu sądów – w 3×3 T. Siemoniak o projekcie Ziobry

Bolszewicka determinacja PiS w niszczeniu sądów – w 3×3 T. Siemoniak o projekcie Ziobry

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21631685,video.html

Sędzia Żurek obawia się podsłuchu

Po publikacji „wSieci” wszczęto sprawę z urzędu, a Żurek został wezwany do Warszawy na przesłuchanie w charakterze pokrzywdzonego. – Prokurator chciał, żebym dał śledczym dostęp do swojego telefonu i komputera. Odmówiłem. Nie mam gwarancji, że te dane nie wyciekną z akt, a moje zeznania nie pojawią się w mediach. Albo że dla wykrycia przestępstwa gróźb karalnych nie zostanie mi założony podsłuch, a potem nagrania nie pojawią się w publicznej telewizji, jak nagrania z telefonu Józefa Piniora – mówił „Wyborczej” Waldemar Żurek. Obawiał się też, że śledztwo może dać prokuraturze możliwość wejścia na pocztę mailową Krajowej Rady Sądownictwa.

Prowadzący śledztwo prokurator poinformował Żurka, że za odmowę udzielenia informacji może mu wymierzyć karę porządkową.

Grillowanie sędziego Żurka

Obawy Żurka nie są bezpodstawne. Od kilku miesięcy media wspierające PiS dostają precyzyjne przecieki na temat sporów sędziego z byłą żoną w sądzie rodzinnym oraz o posiadanych przez niego nieruchomościach. Publikowane informacje, które mają skompromitować sędziego, są dostępne tylko w zamkniętych bazach danych, do których dostęp ma m.in. resort sprawiedliwości.

„Grillowanie” sędziego przebiega według schematu:

  1. Dyskredytująca go publikacja.
  2. Wystąpienie w prorządowej TVP przedstawiciela resortu Ziobry (szczególnie aktywny jest tu wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki), który krytykuje Żurka.

Do nagonki na rzecznika KRS włączyło się też CBA. Biuro ogłosiło, że kontroluje jego majątek. Agenci CBA weszli do siedziby KRS, by doręczyć Żurkowi postanowienie o wszczęciu postępowania, które normalnie wysyła się pocztą.

Jan Nowak donosi

Nagonka na sędziego Żurka ma też akcenty tragikomiczne. 28 kwietnia 2017 r. do ministra Ziobry wpłynął anonim podpisany „Jan Nowak”. We wstępie autor pisze, że „trzyma kciuki” za Ziobrę i „wszystkich, którzy z nim współpracują”. Stwierdza też, że „trzeba wreszcie zrobić porządek z antyrozwojowymi grupami interesów” oraz „nadzwyczajną kastą” (czyli sędziami). Następnie informuje, że sędzia Żurek (pogardliwie nazywany w anonimie „alimenciarzem”) nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, a orzeczenia w sprawach „piszą za niego” asystentki. Autor anonimu sam przyznaje, że nie ma konkretnych informacji, ale pisze, bo „po Krakowie krążą takie słuchy”.

Jeszcze tego samego dnia z Departamentu Nadzoru Administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości do wiceprezesa krakowskiego sądu apelacyjnego wychodzi pismo z prośbą o „sprawdzenie powziętej informacji o nieprawidłowościach orzeczniczych”. W terminie do 12 maja sąd ma przedstawić pełną informację na temat spraw prowadzonych przez Waldemara Żurka w latach 2015-17.

Jako „dowód” i podstawę wszczęcia kontroli ministerstwo załącza anonim „Jana Nowaka”.

wyborcza.pl

Skandaliczne wystąpienie sędziego TK podczas debaty w Oksfordzie

11.05.2017

Prof. Lech Morawski

 

Politycy i sędziowie w Polsce są skorumpowani – przekonywał prof. Lech Morawski podczas konferencji na Uniwersytecie Oksfordzkim poświęconej sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Choć powinien być niezależny, to przedstawiał się jako reprezentant rządu Prawa i Sprawiedliwości i próbował tłumaczyć jego postępowanie od czasu przejęcia władzy. Ale to nie wszystko.

Prof. Lech Morawski, sędzia Trybunału Konstytucyjnego z nadania PiS, wziął udział w konferencji dotyczącej kryzysu konstytucyjnego w Polsce („Polski kryzys konstytucyjny a samoobrona instytucji”), która odbyła się na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Oksfordzie – informuje Onet. Morawski wystąpił w jednym z paneli wraz z innym gościem z Polski – prof. Tomaszem Gizbertem-Studnickim. Pierwszy zaprezentował stanowisko mniejszości prawników, którzy usprawiedliwiają działania Prawa i Sprawiedliwości wokół Trybunału, drugi – zdanie większości krytykującej poczynania PiS.

  • Lech Morawski podczas debaty w Oksfordzie: „To iluzja, że są apolityczni, neutralni sędziowie”.

Morawski nie ukrywał przy tym, że prezentuje stanowisko „tak krytykowanego” rządu, co wywołało sprzeciw prowadzącego debatę prof. Timothy’ego Endicotta, specjalisty z zakresu filozofii prawa i dziekana Wydziału Prawa na Oksfordzie w latach 2007-2015. Endicott zwrócił Morawskiemu uwagę, że jako sędzia TK powinien być niezależny od władzy. – To iluzja, że są apolityczni, neutralni sędziowie – odpowiedział Morawski, dowodząc przy tym związków byłego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego z Platformą Obywatelską.

Morawski przekonywał też, że wprowadzane przez rząd reformy służą zwalczaniu panoszącej się korupcji. Ta dotykać ma zarówno czołowych polityków, ale także… sędziów Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. – Korupcja rujnuje mój kraj – powiedział. – Kto tego nie weźmie pod uwagę, nie zrozumie, dlaczego większość Polaków popiera działania rządu – wyjaśniał. Podczas debaty miał także stwierdzić, że „nasza konstytucja to dramat”.

  • Lech Morawski podczas debaty w Oksfordzie:    „Jesteśmy konserwatywni, ale mamy ugruntowaną tradycję tolerancji. Obecny rząd jest przeciwko homoseksualistom i takim rzeczom” 

Sędzie TK odniósł się także do tradycji konserwatywne, którym hołduje rząd PiS. – Jesteśmy konserwatywni, ale mamy ugruntowaną tradycję tolerancji. Dla przykładu obecny rząd jest przeciwko homoseksualistom i takim rzeczom – mówił Morawski. – Ale nie ściga ich prokuratura – dodał po chwili, wywołując poruszenie wśród słuchaczy.

Sędzia „dubler”

Sędzia Morawski jest jednym z trójki tzw. sędziów dublerów, wybranych przez PiS w grudniu 2015 r. na prawidłowo obsadzone już stanowiska sędziowskie. W związku z tym prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuszczał go do orzekania. Sytuacja Morawskiego zmieniła się po przejęciu kontroli nad TK przez sędzię Julię Przyłębską.

 

Zanim został wybrany przez PiS do TK sędzia Morawski spowodował poważny wypadek samochodowy na autostradzie A1. Biegli nie mieli wątpliwości, że to on zawinił. Prokuratorzy z Gdańska chcieli mu postawić zarzuty, ale decyzję zablokowała Prokuratura Krajowa. Na prośbę śledczych sporządzono nową opinię. Na razie nie została ona ujawniona, ale ze wstępnych informacji wynika, że w dużej części pokrywa się ona z ustaleniami dotychczasowymi ustaleniami biegłych. Sędzia Morawski nie przyznaje się do winy i twierdzi, że to nie on był sprawcą wypadku.

msn.pl