Zamach PiS na organizacje pozarządowe

Zamach PiS na organizacje pozarządowe

Po wakacyjnej przerwie do Sejmu wraca ustawa o NGO. Zakłada powstanie przy Kancelarii Premiera Narodowego Instytutu Wolności-Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Wbrew nazwie ani z wolnością, ani z rozwojem społeczeństwa obywatelskiego ma to niewiele wspólnego. – To ustawa, która centralizuje organizacje pozarządowe i wprowadza w życie hasło: organizacje pozarządowe głosu nie mają – ostrzega posłanka PO Monika Wielichowska. – Rząd forsuje projekt wbrew głosom środowiska organizacji społecznych, ma przekonanie, że najlepiej wie, jak budować społeczeństwo obywatelskie, co jest karkołomną i przewrotną konstrukcją – dodaje w rozmowie z wiadomo.co Łukasz Domagała, wiceprezes Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych.

Założenia rządowego projektu

Rząd przyjął projekt ustawy o Narodowym Instytucie Wolności-Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego 27 czerwca. Według rządzących, ma „wspierać społeczeństwo obywatelskie oraz działalność pożytku publicznego i wolontariat”. Nowa instytucja miała zostać uruchomiona we wrześniu. Ale ostatecznie najprawdopodobniej ruszy z miesięcznym opóźnieniem. Nie udało się bowiem, ze względu na poprawki zgłaszane przez polityków PO, przyjąć ustawy jeszcze przed sejmowymi wakacjami.

Debata nad tym projektem ma się odbyć już we wtorek. Wcześniej ma się zebrać sejmowa komisja. Najprawdopodobniej Sejm przyjmie ustawę jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu.

Zgodnie z projektem, Narodowy Instytut Wolności ma zarządzać programami wspierania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Te programy – po konsultacjach z organizacjami obywatelskimi – Rada Ministrów będzie przyjmować w uchwałach. Instytut Wolności ma realizować programy samodzielnie lub w otwartym konkursie ofert, będzie także odpowiedzialny za dystrybucję środków przeznaczanych na działalność organizacji obywatelskich w ramach innych programów rządowych.

PO: To kaganiec dla organizacji pozarządowych

„PiS chce powołać centralną agencję. Ten sztuczny twór to centralizacja, a centralizacja to ubezwłasnowolnienie – ubezwłasnowolnienie wolnych od politycznych barw organizacji pozarządowych, a wsparcie dla organizacji tylko posłusznych i lojalnych. (…) To będzie instytut zniewolenia i posłuszeństwa” – mówiła podczas pierwszego czytania projektu w Sejmie posłanka PO Monika Wielichowska.

W rozmowie z wiadomo.co Wielichowska ostrzega: – To ustawa, która centralizuje organizacje pozarządowe, likwiduje de facto współpracę NGO z rządem. To ustawa, która wprowadza w życie  hasło: organizacje pozarządowe głosu nie mają. NGO nie chcą tej ustawy, bo jest niebezpieczna i zakłada im kaganiec.

Według posłanki Platformy Obywatelskiej, bardzo niebezpieczne jest także dzielenie organizacji pozarządowych, „tak jak PiS dzieli Polskę i Polaków”. – PiS traktuje organizacje pozarządowe jako zbędny balast. One nie podobają się PiS-owi, bo są wolne i obywatelskie i patrzą im na ręce. Po co im społeczeństwo obywatelskie? Nie jest potrzebne. Idziemy drogą Orbána i Putina – mówi Wielichowska.

Poza tym wskazuje na hipokryzję rządzących: – Minister Ziobro ogłasza, że będą większe kary dla sprawców gwałtów, a z drugiej zabiera dofinansowanie działalności Centrum Praw Kobiet, które kobietom w takich sytuacjach pomaga.

W najbliższych dniach ma powstać opozycyjny zespół parlamentarny ds. współpracy z NGO-sami. Będzie także monitorował działanie nowo powstałego rządowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Posłanka PO zapowiada także, po przyjęciu ustawy, list do prezydenta z żądaniem zawetowania tej ustawy.

Nadzieja umiera ostatnia

101621

Łukasz Domagała

KAMILA TERPIAŁ: Czy projekt ustawy zmieniający zasady działania NGO-sów rozwiązuje problemy i odpowiada na potrzeby organizacji pozarządowych?

ŁUKASZ DOMAGAŁA, wiceprezes OFOP: Problemy sektora organizacji społecznych, aktywistów i wolontariuszy są znane od dłuższego czasu, ale ten projekt w żaden sposób na to nie odpowiada. Dlatego też Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, ale nie tylko, zwracała się do strony rządowej, aby najpierw przedstawiła założenia zapowiadanej od dłuższego czasu strategii rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Taka strategia do tej pory nie powstała. Nie wiemy, co będzie ostatecznie finansowane ze środków, które mają pochodzić z dotychczasowego programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Z FIO finansowane były lokalne inicjatywy, co było bardzo ważne dla podtrzymywania aktywności społecznej, zwłaszcza w małych środowiskach.

Jakie jest największe zagrożenie tego projektu? Czego pan się obawia?

Ten projekt wprowadza bardzo niepokojący wyjątek od trybu przekazywania środków publicznych na podstawie regulaminu Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, bez zachowania zasad opisanych w ustawie o działalności pożytku publicznego. Na poprzednim posiedzeniu sejmowej komisji organizacje postulowały wprowadzenie zasad przejrzystości, efektywności, partnerstwa do projektu, ale ta propozycja została przez partię rządzącą odrzucona.

Czyli możliwa będzie pewna dowolność w przekazywaniu środków z publicznych pieniędzy?

Ten projekt wprowadza bardzo silną pozycję dyrektora nowo powstałego centrum. A dotychczas to organizacje pozarządowe były współodpowiedzialne za nadzorowanie i monitorowanie środków z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Co prawda ma powstać specjalna rada, która zakłada udział organizacji pozarządowych,  ale ona ma bardzo słabe kompetencje, właściwie tylko doradcze. To nas bardzo niepokoi. Organizacje postulowały wzmocnienie swojej pozycji na wzór przedstawicieli związków zawodowych i pracodawców. Zapowiadając powstanie projektu, pan premier przekonywał, że rządowi zależy na wzmocnieniu tej roli poprzez przeniesienie centrum do Kancelarii Premiera, ale w rzeczywistości trudno mówić o jakimkolwiek wzmocnieniu. Wręcz przeciwnie, przez wprowadzenie bałaganu kompetencyjnego pozycja strony społecznej będzie osłabiona.

Organizacje pozarządowe pod parasolem rządu – to nawet brzmi bezsensownie… I niebezpiecznie.

Już jesienią ubiegłego roku pojawiły się bardzo niepokojące wypowiedzi pani premier oraz wicepremiera i ministra kultury. Beata Szydło w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” powiedziała, że rząd przekazuje miliardy, które trafiają do fundacji byłych polityków, i trzeba tę sferę uporządkować. Prof. Piotr Gliński za to na wiecu klubów „Gazety Polskiej” powiedział, że to wy jesteście prawdziwym polskim społeczeństwem obywatelskim. Urzędnicy promujący powstanie Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego mówili, że są organizacje lepsze i gorsze, prawicowe i lewicowe. Tak oczywiście nie jest, próba podzielenia tego środowiska oraz napuszczanie jednych organizacji na drugie to bardzo szkodliwe działania. To jest strategiczny błąd, który będzie się odbijał bardzo niekorzystnie przez wiele kolejnych lat. Do tej pory to środowisko było wolne od partyjnych sporów i to była jego siła.

Czy ten projekt ustawy był formalnie w jakikolwiek sposób z organizacjami pozarządowymi konsultowany?

Projektu nie konsultowano z nami na kluczowym etapie założeń. Dopiero wtedy, kiedy projekt był gotowy, organizacje pozarządowe mogły składać swoje wnioski i uwagi – nie chcieliśmy, aby Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ogóle powstało. Ale, jak widać, rząd pozostał przy swoim. Gdy projekt miał stanąć na Radzie Ministrów, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych w liście otwartym do pani premier postulowała, aby projekt cofnąć do wcześniejszych prac, ale nasz głos znowu nie został wysłuchany. Rząd forsuje projekt wbrew głosom środowiska organizacji społecznych, ma przekonanie, że najlepiej wie, jak budować społeczeństwo obywatelskie, co jest karkołomną i przewrotną konstrukcją.

Podczas ostatniego Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych nikt nikogo do niczego nie przekonał?

Wierzę, że głosy organizacji pozarządowych przekonają w końcu wicepremiera Piotra Glińskiego i posłów PiS-u. Jaki jest stosunek do nowej polityki rządu, było słychać po brawach dla osób, które podczas Forum krytykowały słowa premiera Glińskiego. Do czasu złożenia podpisu przez prezydenta wierzymy, że ten projekt nie zostanie uchwalony. O to cały czas apelujemy. Jesteśmy środowiskiem, gdzie nadzieja umiera ostatnia.

wiadomo.co

PILNE! Porażka Waszczykowskiego – Komisja Europejska nie odpuszcza Polsce

Mimo iż rząd Beaty Szydło nieustannie przekonuje obywateli w Polsce, że Komisja Europejska prowadzi wobec nam niesprawiedliwą ofensywę, wtrącając się w polskie sprawy, to taka retoryka najwyraźniej nie przekonuje unijnych komisarzy. Sprawa ustawy o ustroju sądów powszechnych autorstwa resortu Zbigniewa Ziobry wciąż jest przedmiotem badania, a Polska po raz kolejny musi się tłumaczyć z naruszenia unijnego prawa. Nie jest to atak na polską suwerenność, ani na sam fakt rządzenia przez ten a nie inny rząd w Warszawie, lecz na skutki, jakie te rządy wywołują w kontekście unijnych zasad państw praworządnych. A te są z tymi zasadami sprzeczne, co sukcesywnie wytyka Komisja Europejska.

Jak donosi portal 300polityka.pl KE uruchomiła właśnie drugi etap postępowania ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce. Wyznaczyła także polskiemu rządowi miesiąc na wprowadzenie środków wymaganych do zastosowania się do przesłanej uzasadnionej opinii. W przypadku, gdy nie podejmą odpowiednich działań, komisja może skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

W swoim komunikacie Komisja Europejska pisze:

„Komisja nadal stoi na stanowisku, że wspomniana ustawa jest niezgodna z prawem Unii z uwagi na wprowadzenie odmiennego wieku emerytalnego dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) sprawujących urząd sędziowski, co stanowi dyskryminację ze względu na płeć. Jest to sprzeczne z art. 157 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) i dyrektywą 2006/54 w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia.

Komisja ma również zastrzeżenia prawne, w myśl których uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do uznaniowego przedłużania kadencji sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny, jak również do uznaniowego odwoływania i powoływania prezesów sądów podważy niezależność polskich sądów, co jest niezgodne z art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) w związku z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej.

Nowe przepisy pozwalają Ministrowi Sprawiedliwości wywierać wpływ na poszczególnych sędziów, ponieważ przewidują mało precyzyjne kryteria dotyczące przedłużania mandatu sędziowskiego i nie wskazują terminu, w jakim należy podjąć decyzję w sprawie takiego przedłużenia. W konsekwencji podważają zasadę nieusuwalności sędziów. Uznaniowe uprawnienia Ministra Sprawiedliwości do powoływania i odwoływania prezesów sądów pozwalają mu ponadto wywierać na nich wpływ, gdy rozstrzygają w sprawach dotyczących stosowania prawa UE”

Trudno niestety oczekiwać, by rząd, który od wielu już miesięcy ostentacyjnie ignoruje unijne uwagi tym razem zmienił zdanie i przyznał się do błędu. Oznacza to jednak, że w najbliższym czasie może Polskę czekać proces przed Trybunałem Konstytucyjnym Unii Europejskiej czego skutkiem mogą być już realne sankcje nałożone na nasz kraj. Wówczas nawet Polska Fundacja Narodowa z budżetem 1 mld złotych na kampanię propagandową może nie pomóc rządowi uniknąć negatywnych skutków swojej polityki.

Źródło: 300polityka.pl

crowdmedia.pl

Pomaga w budowaniu PRL -PiS, zna się towarzysz na robocie, nie bez powodu dostał Krzyż Zasługi

Jarosław Kaczyński jak Pawka Korczagin

Prezes PiS jest postacią ukształtowaną w głębokim PRL, w czasach małęj stabilizacji

 

Prezes PiS jest postacią ukształtowaną w głębokim PRL, w czasach małęj stabilizacji.

Jarosław Kaczyński wrócił z wakacji wypoczęty. Zaistniał słynną pelerynką w czerwono-białe barwy (bo przecież nie biało-czerwone, nie podejrzewam go o takie profanum godnościowe). Wygłosił 10 września na podeściku na Krakowskim Przedmieściu dwie frazy godne zapamiętanie: – „Jak zostaniemy sami w Europie, to zostaniemy” – i drugą: – „Będziemy wyspą tolerancji i wolności”. Do tej ostatniej przyjemności potrzeba będzie więcej barierek (tak Szymon Majewski zrekapitulował kaczystowską wolność).

Na razie z witzami prezesa posucha. Gdy jednak piszę, Kaczyński może wyprodukować wiekopomne dzieło oracyjne. Tak ten typ ma. Na razie głębiej o Kaczyńskim możemy mówić w trybie zapożyczonym, przez kogoś.

Prof. Andrzej Jaczewski był łaskaw sobie przypomnieć, iż Jarosław Kaczyński nie zdał w liceum z jednej klasy do następnej, z X do XI klasy maturalnej. Oblał z języków polskiego i angielskiego. Do dzisiaj nie jest poliglotą, o angielskim nie wspomnę, a polski jest w jego ustach często kulawy, chromy.

Dlaczego ten fakt dopiero teraz wychodzi na światło dzienne? Działo się to w roku 1966. Rządził wówczas ówczesny Kaczyński – Władysław Gomułka, za Beatę Szydło kreował się Józef Cyrankiewicz. Anną Zalewską pomniejszego funkcyjnego formatu – kuratorem warszawskim – był Jerzy Kuberski (później został ministrem oświaty, czyli pełną Zalewską).

Ten ostatni odegrał w życiorysie prezesa PiS rolę szczególną, by nie powiedzieć decydującą. Doszły Kuberskiego wieści, iż Jarosław K. ma dwie dwóje (kiedyś ta ocena niedostateczna był najgorszą), będzie siedział drugi rok w X klasie, więc kurator zadzwonił do dyrektora szkoły, następnego dnia zjawił się na radzie pedagogicznej i uczeń Jarosław K. dostał promocję do klasy maturalnej.

Ten fakt ma nadzwyczajną wymowę symboliczną. Prezes PiS musiał przeżyć swoje niedołęstwo intelektualne do tego stopnia, iż jego wzorcem stał się Gomułka. Językowe porównania potwierdzają, iż ówczesny I sekretarz to wzorzec, a brak predylekcji do nauki, szczególnie do zgłębiania polskiego – literatury, tradycji – dzisiaj owocują deformą szkoły.

Kaczyński został zahartowany w tamtym czasie. Ba, nawet jego stosunek do ojca Rajmunda (który chyba wówczas musiał dotrzeć do Kuberskiego i prosić go o wsparcie dla syna) nosi znamiona zahartowanego kompleksu. Mianowicie Kaczyński jak bohater obowiązującej wówczas lektury, Pawka Korczagin, donosi na ojca (źle się do niego odnosi), o czym piszą biografowie prezesa PiS.

Więcej do powiedzenia o wnętrzu Kaczyńskiego miałaby psychoanaliza Freuda. Kaczyński na kozetce to galareta strachu, kupka trzęsącego się ego.

I drugie zapożyczenie. Krystyna Janda w Radiu Zet odniosła się do słów z peanu-wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego”: – „nie można oddać Polski w ręce jej złodziei, którzy chcą ją nam ukraść i oddać światu”.

Recenzja wybitnej aktorki jest bardzo dosadna: – „Ja się czuję jakby ktoś na mnie s..ł po prostu cały czas. Jarosławie, pan jest coś jeszcze winny bratu. Dokąd idziecie z Polską?”. Zaś fragment dotyczący„polegnięcia” brata bliźniaka pod Smoleńskiem w 2010 roku, który jednak zdał w 1966 roku do XI klasy bez wsparcia rodzica (- „Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo? O to nas teraz pyta to spalone ciało”), Janda zamieniła w partykułę godną Juliusza Słowackiego: „Ludzie, o czym my mówimy? To była katastrofa samolotowa”.

Taki jest zapośredniczony prezes Kaczyński staje się bardziej zrozumiały w swoich czynach i ludziach, którzy wokół niego się gromadzą. Jest postacią ukształtowaną w głębokim PRL, w czasach małęj komuszej stabilizacji (określenie Tadeusza Różewicza), to jest jego peleryna, płaszcz Prospera: Pawka Korczagin, który sprzeda nawet ojca dla dobra własnej przyszłości. A ojcowizna to ojczyzna. Tak hartował się prezes.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Obłuda Macierewicza nie ma granic

Giertych pisze do „ocalonego z błota” Macierewicza

Nieustająco nas „zadziwia”… Kiedy już wydaje się, że Antoni Macierewicz w wygłaszaniu kłamstw z kamienną twarzą przeszedł samego siebie, kolejny dzień przynosi następną dawkę obłudy i hipokryzji szefa MON.

Nie inaczej było podczas sejmowej debaty dotyczącej nawałnic. – „Wojsko było na miejscu zdarzenia natychmiast po informacji ze strony wojewodów” – powiedział Macierewicz. Tyle tylko, że to – natychmiast – nastąpiło po czterech! dniach po kataklizmie, mimo że samorządowcy prosili o wsparcie armii. Wszyscy pamiętamy wypowiedź wojewody pomorskiego, że do zamiatania liści nie będzie wzywał wojska…

Grzegorz Schetyna podczas debaty w Sejmie na temat nawałnic powiedział, że Macierewicz na miejscu zniszczeń pojawił się dopiero 15 sierpnia po zakończeniu uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego. – „No przecież to jest kompromitacja. Minister obrony narodowej, który przylatuje helikopterem i przyjeżdża kolumna sześciu samochodów, żeby go dowieźć 240 metrów z lądowiska do namiotu antykryzysowego. Widzieliście, jak to wygląda? Jaś Fasola by tego nie wymyślił” – mówił Schetyna.

Na mównicę wyszedł Antoni Macierewicz i rzekomo się przejęzyczając, powiedział: – „Chcę sprostować wypowiedź Jasia, przepraszam bardzo, nie Fasoli, tylko pana przewodniczącego Schetyny w związku z kłamstwami, którymi państwo jesteście przez niego raczeni. Wojsko było na miejscu zdarzenia natychmiast po informacji ze strony wojewodów i wezwaniu do pomocy ze strony wojewodów. Jeżeli pana razi to, że minister obrony w dniu święta Wojska Polskiego przyjechał na miejsce zdarzenia, to współczuję pana poczuciu potrzeb narodu polskiego”.

Na pewno wszyscy mamy przed oczami widok szefa MON ze wsi Rytel, kiedy to wiozący go samochód zakopał się w błocie. Macierewicz w lakierkach stał obok auta, przyglądając się, jak mieszkańcy poszkodowani przez nawałnicę wyciągali jego samochód.

koduj24.pl

Osobista interwencja zastępcy Ziobry w sprawie Jacka M.

Osobista interwencja zastępcy Ziobry w sprawie Jacka M.

 „Cieszymy się z decyzji Prokuratury Krajowej, która nacisnęła na wrocławskie sądy i prokuratury, które są zależne od tego typu nacisków. I to jest dobry sygnał” – to wpis nacjonalisty Jacka M., bylego księdza, a liczba monoga dotyczy jego świętowania wspólnie z Piotrem Rybakiem, który spalił kukłę przedstawiającą Żyda.

Chodzi o wycofanie z sądu aktu oskarżenia wobec Jacka M., któremu zarzucano nawoływanie nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. „Gazeta Wyborcza” ustaliła, że wydał je osobiście zastępca Ziobry Krzysztof Sierak.

11 listopada ubiegłego roku Jacek M. ze sceny krzyczał o „banderowcach zalewających Wrocław i Polskę” i o konieczności „walki z lewactwem, żydostwem i z komunizmem, które wciąż panoszą się w naszej ojczyźnie. Prokuratura Rejonowa Wrocław-Stare Miasto skierowała przeciwko niemu do sądu akt oskarżenia. Postawiła mu zarzut: „publiczne nawoływanie do nienawiści wobec osób o narodowości żydowskiej i ukraińskiej poprzez używanie określeń mających wzbudzić w uczestnikach zgromadzenia silną niechęć do nich, złość, brak akceptacji i wrogość”.

Jakiego argumentu użył Sierak, żeby wycofać taki akt oskarżenia? Żąda on ponownego przesłuchania poszkodowanych w sprawie przedstawicieli mniejszości żydowskiej i ukraińskiej. Bo – jak stwierdza – nie ma pewności, że w ogóle znają treść przemówienia Jacka M. Wreszcie zastępca Ziobry wytyka wrocławskim śledczym, że do analizy przemówienia byłego księdza nie powołali biegłych z zakresu lingwistyki, politologii i historii!

Doświadczony wrocławski śledczy skomentował to w „Wyborczej”: – „Wszystkie te czynności można przeprowadzić podczas rozprawy sądowej. Tyle że w sądzie wnioskowałby pewnie o to obrońca oskarżonego, a nie prokurator!”. Dodał, że to, co zrobił Sierak to precedens. – Zwykle o uzupełnienie aktu oskarżenia występuje jednostka nadzorująca, czyli prokurator okręgowy lub regionalny”, a nie krajowy.

Sierak to jeden z najbardziej zaufanych współpracowników ministra sprawiedliwości. Za poprzednich rządów PiS pracował jako prokurator okręgowy w Katowicach. Nadzorował m.in. śledztwo w sprawie rzekomej korupcji Barbary Blidy, byłej posłanki SLD (popełniła samobójstwo podczas zatrzymania przez ABW w swoim domu w kwietniu 2007 r.).

koduj24.pl

Jarosław Kaczyński jak Pawka Korczagin

Jarosław Kaczyński wrócił z wakacji wypoczęty. Zaistniał słynną pelerynką w czerwono-białe barwy (bo przecież nie biało-czerwone, nie podejrzewam go o takie profanum godnościowe). Wygłosił 10 września na drabince na Krakowskim Przedmieściu dwie frazy godne zapamiętanie: „Jak zostaniemy sami w Europie, to zostaniemy” – i drugą: „będziemy wyspą tolerancji i wolności”. Do tej ostatniej przyjemności potrzeba będzie więcej barierek (tak Szymon Majewski zrekapitulował kaczystowską wolność).

Na razie z witzami prezesa posucha. Gdy jednak piszę, Kaczyński może wyprodukować wiekopomne dzieło oracyjne. Tak ten typ ma. Na razie głębiej o Kaczyńskim możemy mówić w trybie zapożyczonym, przez kogoś.

Prof. Andrzej Jaczewski był sobie przypomnieć, iż Jarosław Kaczyński nie zdał w liceum z jednej klasy do następnej, z X do XI klasy maturalnej. Oblał z jezyków polskiego i angielskiego. Do dzisiaj nie jest poliglotą, o angielskim nie wspomnę, a polski jest w jego ustach często kulawy, chromy.

Dlaczego ten fakt dopiero teraz wychodzi na światło dzienne? Działo się to w roku 1966. Rządził wówczas ówczesny Kaczyński, Władysław Gomułka, za Beatę Szydło kreował się Józef Cyrankiewicz. Anną Zalewską pomniejszego funkcyjnego formatu – kuratorem warszawskim – był Jerzy Kuberski (później został ministrem oświaty, czyli pełną Zalewską).

Ten ostatni odegrał w życiorysie prezesa PiS rolę szczególną, by nie powiedzieć decydującą. Doszły Kuberskiego wieści, iż Jarosław K. ma dwie dwóje (kiedyś ta ocena niedostateczna był najgorszą), będzie siedział drugi rok w X klasie, więc kurator przedzwonił do dyrektora szkoły, następnego dnia zjawił się na radzie pedagogicznej i uczeń Jarosław K. dostał promocję do klasy maturalnej.

Ten fakt ma nadzwyczajną wymowę symboliczną. Prezes PiS musiał przeżyć swoje niedołęstwo intelektualne do tego stopnia, iż jego wzorcem stał się Gomułka, językowe porównania potwierdzają, iż ówczesny I sekretarz to wzorzec, a brak predylekcji do nauki, szczególnie do zgłębiania polskiego – literatury, tradycji – dzisiaj owocują deformą szkoły.

Kaczyński został zahartowany w tamtym czasie. Ba, nawet jego stosunek do ojca Rajmunda (który wówczas musiał dotrzeć do Kuberskiego i prosić go o wsparcie dla syna) nosi znamiona zahartowanego kompleksu. Mianowicie Kaczyński jak bohater obowiązującej wówczas lektury, Pawka Korczagin, donosi na ojca (źle się do niego odnosi), o czym piszą biografowie prezesa PiS.

Więcej do powiedzenia o wnętrzu Kaczyńskiego miałaby psychoanaliza Freuda. Kaczyński na kozetce to galareta strachu, kupka trzęsącego się ego.

I drugie zapożycznie. Krystyna Janda w Radiu Zet odniosła się do słów z peanu-wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego”: „„nie można oddać Polski w ręce jej złodziei, którzy chcą ją nam ukraść i oddać światu”.

Recenzja wybitnej aktorki jest bardzo dosadna: „Ja się czuję jakby ktoś na mnie srał po prostu cały czas. Jarosławie, pan jest coś jeszcze winny bratu. Dokąd idziecie z Polską?” Zaś fragment dotyczący „polegnięcia” brata bliźniaka pod Smoleńskiem w 2010 roku, który jednak zdał w 1966 roku do XI klasy bez wsparcia rodzica („Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo? O to nas teraz pyta to spalone ciało”) Janda zamieniła w partykułę godną Juliusza Słowackiego: „Ludzie, o czym my mówimy? To była katastrofa samolotowa”.

Taki jest zapośrednioczony prezes Kaczyński, staje się bardziej zrozumiały w swoich czynach i ludziach, którzy wokół niego się gromadzą. Jest postacią ukształtowaną w głębokim PRL, w czasach małęj komuszej stabilizacji (określenia Tadeusza Różewicza), to jest jego peleryna, płaszcz Prospera: Pawka Korczagin, który sprzeda nawet ojca dla dobra własnej przyszłości. A ojcowizna to ojczyzna. Tak hartował się prezes.

Janda czyta wiersz Rymkiewicza wychwalający Kaczyńskiego i PiS. „Czuję się, jakby ktoś mnie opluł”

dafa, 12.09.2017

Krystyna Janda

Krystyna Janda (Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta)

Mam medal Człowieka Wolności, medal Karola Wielkiego za pomoc w zjednoczeniu Europy, ja się czuję jakby ktoś na mnie srał po prostu cały czas. Jarosławie, pan jest coś jeszcze jeszcze winny bratu. Dokąd idziecie z Polską? – pytała Janda w Radiu Zet.

Aktorka była gościem programu „Popołudnie Radia Zet”. W pewnej chwili odniosła się do słów z wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza. Poeta w peanie na cześć lidera PiS napisał, że „nie można oddać Polski w ręce jej złodziei, którzy chcą ją nam ukraść i oddać światu”

Tego już było dla aktorki za dużo: – Czuję się jakby ktoś mnie opluł. Ja nikomu nic nie ukradłam. To jest mój kraj, bardzo go kocham. Pracuję w tym kraju, bardzo ciężko – mówiła wyraźnie wzburzona Janda. Swoją wypowiedź skończyła jeszcze mocniej: – Mam medal Człowieka Wolności, medal Karola Wielkiego za pomoc w zjednoczeniu Europy, ja się czuję jakby ktoś na mnie srał po prostu cały czas. Jarosławie, pan jest coś jeszcze winny bratu. Dokąd idziecie z Polską? – pytała Janda.

„Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo? O to nas teraz pyta to spalone ciało” – to kolejny cytat w wiersza Rymkiewicza, który wzburzył aktorkę. – Ludzie, o czym my mówimy? To była katastrofa samolotowa. Pan musi coś zrobić w tej sprawie, niech się pan trzyma, niech panowie się porozumieją co do meritum, ponieważ to jest przerażające wszystko – dodała Janda.

 

gazeta.pl

WTOREK, 12 WRZEŚNIA 2017

KE wszczęła drugi etap postępowania ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce

KE wszczęła drugi etap postępowania ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce

– Komisja przeszła do kolejnego etapu postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego. Władze polskie mają teraz miesiąc na wprowadzenie środków wymaganych do zastosowania się do przesłanej uzasadnionej opinii. W przypadku gdy nie podejmą odpowiednich działań, komisja może skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – poinformowała KE w komunikacie. Jak dodano:

„Komisja nadal stoi na stanowisku, że wspomniana ustawa jest niezgodna z prawem Unii z uwagi na wprowadzenie odmiennego wieku emerytalnego dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) sprawujących urząd sędziowski, co stanowi dyskryminację ze względu na płeć. Jest to sprzeczne z art. 157 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) i dyrektywą 2006/54 w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia.

Komisja ma również zastrzeżenia prawne, w myśl których uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do uznaniowego przedłużania kadencji sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny, jak również do uznaniowego odwoływania i powoływania prezesów sądów podważy niezależność polskich sądów, co jest niezgodne z art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) w związku z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej.

Nowe przepisy pozwalają Ministrowi Sprawiedliwości wywierać wpływ na poszczególnych sędziów, ponieważ przewidują mało precyzyjne kryteria dotyczące przedłużania mandatu sędziowskiego i nie wskazują terminu, w jakim należy podjąć decyzję w sprawie takiego przedłużenia. W konsekwencji podważają zasadę nieusuwalności sędziów. Uznaniowe uprawnienia Ministra Sprawiedliwości do powoływania i odwoływania prezesów sądów pozwalają mu ponadto wywierać na nich wpływ, gdy rozstrzygają w sprawach dotyczących stosowania prawa UE”

 

Kantar Public: PiS rośnie i ma prawie 40%, PO spada do 16%, SLD i PSL tuż pod progiem

Tak prezentują się wyniki najnowszego sondażu Kantar Public:

PiS – 38% (+2)
PO – 16% (-2)
Kukiz ’15 – 9% (+1)
Nowoczesna – 8% (bz)
SLD – 4% (-1)
PSL – 4% (bz)
Razem – 3% (+1)
Wolność – 2% (+1)

Badanie zostało zrealizowane 1-6 września na reprezentatywnej próbie 1018 dorosłych Polaków za pomocą wywiadów bezpośrednio wspomaganych komputerowo.

 

Cymański o kampanii billboardowej: Nie ma co udawać, że jest wszystko super i cacy

– Ta kampania wzbudziła kontrowersje. Nie jest tajemnicą, że jest w tej chwili ostra jazda wokół tej kampanii, jest krytykowana bardzo ostro, mocno. Natomiast musi niepokoić, kiedy w krytyce, wątpliwościach również głos zabierają osoby życzliwe mojemu ugrupowaniu politycznemu. Nie ma się co bać też i uciekać albo udawać – jeszcze gorzej – że jest wszystko super i cacy. Wątpliwości dotyczą celu tej kampanii, czy ona osiągnie efekt – mówił Tadeusz Cymański w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

300polityka.pl

O tym jak J.Kaczyński mimo niedostatecznych ocen z polskiego i angielskiego otrzymał promocję do następnej klasy dzięki działaczowi z PZPR 😳

Jarosław Kaczyński nie zdał z X do XI klasy liceum. Dlatego mamy deformę szkolnictwa?

Prof. Andrzej Jaczewski – autor wielu książek, lekarz, pediatra – podaje kompromitujący fakt z życia Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS powinien siedzieć w X klasie liceum, nie zdał do następnej klasy.

Prezes.

Wybitny strateg.

Intelektualista z Żoliborza.

Pogromca ubeków oraz beneficjentów komuny.

Relacja profesora Jaczewskiego.

Ależ u Kaczyńskiego widać nieuctwo, zwłaszcza brak znajomości polskiej literatury, kultury, tradycji. To jest jedno ze źródeł jego mściwości, bo inni sa lepsi. Potrafią pisać ze swadą, a Kaczyński tylko szczuć.

Cleofas8

Kościół ma wiedzę, że przygotowywana jest wojna przez Niemcy i Rosję.

I to jest polityka PiS. Chwycić kanalie – czyli nas – za mordę, bo Niemcy przyjdą (mniejsza o Rosję). Niemcy – nasz przyjaciel w Unii Europejskiej, a PiS – konkretnie Kaczyński i Macierewicz – obrzydzają go jak mogą (reparacje, etc.).

To jest ten kierunek polityczny, aby wyjść z Unii Europejskiej.

Sojusz PiS z Kosciołem katolickim ma się w najlepsze. Już jestesmy sami jak palec, Polska została zdegradowana, ośmieszona, zacofana.

Szydło: W obliczu takiego nieszczęścia i takiej klęski powinniśmy być wszyscy razem

Szydło: W obliczu takiego nieszczęścia i takiej klęski powinniśmy być wszyscy razem

– W obliczu takiego nieszczęścia i takiej klęski powinniśmy być wszyscy razem i nie przekrzykiwać się tutaj różnego rodzaju groźbami, inwektywami tylko starać się rozmawiać merytorycznie o tym, co zrobić, żeby nie tylko pomóc ludziom w tej chwili, ale również wyciągnąć wniosek na przyszłość i żeby skonstruować jeszcze lepszy i skuteczniejszy system ostrzegania i niesienia pomocy. Dlatego powstał m.in. w tej chwili w rządzie pod kierownictwem Mariusza Błaszczak zespół, który dokonuje takiej analizy, przeglądu wszystkich dokumentów, rozporządzeń, ustaw które regulują w tej chwili sprawę związane z ostrzeganiem i niesieniem pomocy poszkodowanym i zmienimy to. Do końca września będzie przygotowana analiza i rząd przygotuje m.in. te zmiany, które wiemy już dzisiaj, że są konieczne, bo m.in. zawiodły procedury – mówiła premier Beata Szydło w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic. Jak dodała:

„Musimy zmienić m.in. te rozporządzenia, projekty, poprawić funkcjonowanie tych instytucji, które były przygotowane i wprowadzone za państwa rządów. Musimy to zrobić w tej chwili. Zdajemy sobie sprawę z tego, że usuwanie skutków tych nawałnic będzie trwało jeszcze bardzo długo”

Jak stwierdziła, musi być ten moment, kiedy zaczną być składane wnioski przez samorządy. Szefowa rządu apelowała też o niewykorzystywanie ludzkiej tragedii do celów politycznych.

 

SN odmawia podjęcia uchwały ws. prezesa TK

Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi na pytanie prawne ws. umocowania Julii Przyłębskiej jako prezesa TK.

 

Adamowicz: Znam Michała Tuska w sposób nieznaczny

– Znam Michała Tuska w sposób nieznaczny. Tzn. Że rozmawiałem z nim może 10 razy. Nie byłem u niego na ślubie, na imieninach, na chrzcie – mówił Paweł Adamowicz w trakcie przesłuchania przez komisję śledczą ds. Amber Gold.

 

WKK: Państwo zarządzane centralnie poniosło totalną klęskę

– Ta sytuacja pokazała dobitnie jedną rzecz: że państwo zarządzane centralnie poniosło totalną klęskę, klapę. Wojewoda nie był w stanie podjąć decyzji, mówił że do grabienia liści nie potrzebne jest wojsko. To karygodne i niedopuszczalne. Myślę, że premier powinna wyciągnąć konsekwencje, minister powinien wyciągnąć konsekwencje – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

– Nie zdało egzaminu państwo zarządzane z Warszawy, bo nie da się wybierać złych ludzi i myśleć, że dokonają dobrych rzeczy. Brakuje jednej osoby w rządzie, która by koordynowała– dodał.

„Niestety, pani premier, nie daliście rady, tylko daliście ciała w tym wypadku. Nie poradziliście sobie z ratowaniem dobytku Polaków, też z programowym wsparciem, a dzisiaj nie poradziliście sobie z udźwignięciem tej debaty w sposób godny, który daje szanse na wspólne podziękowanie. Jeszcze raz w imieniu swojego klubu dziękuje wszystkim prawdziwym bohaterom, którzy pomagali swoim rodakom”

 

Petru do PiS: Dziwi mnie, jak bardzo śmierdzą wam pieniądze z UE

– Jeżeli państwo macie sumienie i sumienie państwa gryzie, za to, że nie byliście o tym czasie, powinniście się przynajmniej uderzyć w pierś. Każdy z Polaków by zrozumiał. Nie było „przepraszam” za to, że zrzuca pan odpowiedzialność za swoje nieróbstwo na innych – mówił Ryszard Petru w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic. Jak dodał:

„Ani razu nie wziął pan na siebie chociaż cząstkę odpowiedzialności na siebie. Cała ta wypowiedź była pod hasłem „Polacy, nic się nie stało”. Stało się, to bardzo poważna tragedia i widać, że system zarządzania państwem nie zadziałał. To, co się wydarzyło, pokazało że system, który państwo proponujecie, czyli silny wojewoda, nie działa. My jako Nowoczesna od dawna postulujemy likwidację urzędu wojewody i przekazanie kompetencji marszałkom”

– Zanim się zorientowaliście, że coś się tam dzieje, ludzie na swoich małych ojczyznach już dawno działali. Dziwi mnie, jak bardzo śmierdzą wam pieniądze z UE. Rozumiem, że szuka pan argumentu, żeby pieniędzy od UE w ramach solidarności nie pozyskać, ale nie bójcie się UE. Jak oni nam chcą pomóc, to tę pomoc weźmy. Jak im trzeba pomóc, to my będziemy pomagać. Na tym polega solidarność – dodał lider Nowoczesnej.

 

Adamowicz: Nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P.

– Nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. Nie zabiegałem o żaden kontakt z nim, nie odwiedziłem nigdy siedziby tej spółki i również nie lokowałem żadnych środków [w Amber Gold] – mówił Paweł Adamowicz w trakcie przesłuchania przez komisję śledczą ds. Amber Gold. Jak dodał:

„O darowiźnie na rzecz inwestycji w ogrodzie zoologicznym w Gdańsku dowiedziałem się z informacji medialnych i dyrektora zoo latem 2012 roku. Poprosiłem pracowników o sprawdzenie tej sprawy”

 

Macierewicz: Wojsko było na miejscu zdarzenia natychmiast po informacji ze strony wojewodów

– Chcę sprostować wypowiedź przewodniczącego Schetyny, w związku z kłamstwami, którymi jesteście państwo raczeni. Wojsko było na miejscu zdarzenia natychmiast po informacji ze strony wojewodów i wezwaniu do pomocy ze strony wojewodów. Jeżeli pana razi to, że minister obrony w dniu święta Wojska Polskiego przyjechał na miejsce zdarzenia, to współczuję pana poczuciu potrzeb narodu polskiego – mówił Antoni Macierewicz w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

 

Schetyna do Błaszczaka: Pan miał tam być w sobotę od rana, reagować. Pana nie było

– Brak koordynacji, brak pomocy. Wojsko przyjechało, 65 żołnierzy stanęło nad brzegiem rzeki i mówiło, że przyjechali, żeby dokonać rozpoznania. Taka była prawdziwa aktywność pierwszych godzin. Nie tylko, że nie chcieli pomagać. Dlatego, że nie było koordynacji. Wy nie potraficie tego robić. To pański obowiązek, panie ministrze Błaszczak. To pański obowiązek – pan jako minister miał tam być. W sobotę od rana, pan miał reagować, a pana nie było. I to jest pana odpowiedzialność – mówił Grzegorz Schetyna w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

 

Schetyna do Błaszczaka: Zajmą się tobą ci, którzy powinni się zająć

– To, co pan robi [Mariusz Błaszczak], to po prostu żerowanie na krzywdzie ludzkiej. To obrzydliwe. Za to pan zapłaci, nie tylko politycznie. Mówię to publicznie. Zajmą się tobą ci, którzy się powinni zająć. Za to, co robisz – mówił Grzegorz Schetyna w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

 

Trwa spotkanie koła Republikanie z Gowinem

Według informacji 300POLITYKI, trwa spotkanie koła poselskiego Republikanie z Jarosławem Gowinem. Koło liczy trzy posłanki, które do Sejmu weszły z list Kukiz ’15: Anna Maria Siarkowska, Małgorzata Janowska i Magdalena Błeńska. Temat spotkania nie jest znany, choć w ubiegłym tygodniu „Fakt” donosił, iż koalicjanci mają przejąć dla obozu dobrej zmiany jak najwięcej posłów.

 

Błaszczak: PO nigdy nie wprowadziła stanu klęski żywiołowej

– W przypadku ostatnich nawałnic nie zaistniały przesłanki wprowadzenia tego stanu [klęski żywiołowej]. Możliwe było i jest bowiem usuwanie skutków nawałnic przez właściwe służby i instytucje – mówił Mariusz Błaszczak w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic. Jak dodał,

– Od 2007 roku zdarzyło się kilka katastrof takich jak potężne burze, nawałnice czy powodzie. Nigdy PO nie wprowadziła stanu klęski żywiołowej, nawet na terenie jednego powiatu – dodał.

 

Błaszczak do Schetyny: Kolejny raz muszę zdementować pana insynuacje

– Tu muszę po raz kolejny zdementować insynuacje pana Schetyny, panie przewodniczący. Przewodniczący PO twierdzi, że rząd nie występuje o środki UE po nawałnicach. Informuję, że złożenie wniosku o wsparcie z Funduszu Solidarności jest dopiero po pełnym oszacowaniu strat w rolnictwie i lasach oraz po przekroczeniu określonego przez prawo unijne progu poniesionych szkód. Na obecnym etapie wiele wskazuje na to, że próg nie zostanie przekroczony – mówił Mariusz Błaszczak w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

 

Błaszczak o prymitywnych i bezczelnych atakach opozycji

– Muszę w tym miejscu odnieść się do prymitywnych i bezczelnych ataków opozycji, która zarzucała rządowi oraz strażakom opieszałość w niesieniu pomocy poszkodowanym. Chcę bardzo mocno podkreślić, że strażacy zarówno zawodowi, jak i ochotnicy wspierani przez policjantów w tej ekstremalnie trudnej sytuacji stanęli na wysokości zadania. Oni jak zawsze byli na miejscu i nieśli pomoc natychmiast po tych tragicznych zdarzeniach – mówił Mariusz Błaszczak w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic.

– Oskarżenia totalnej opozycji, powielane przez część mediów o braku reakcji służb podległych ministrowi spraw wewnętrznych i administracji są po prostu kłamstwem – dodał szef MSWiA.

– Powielanie nieprawdziwych informacji o braku reakcji służb, MSWiA i mojej nieobecności zaraz po nawałnicy jest zwyczajnym kłamstwem – mówił dalej.

 

Błaszczak: Nie jesteśmy rządem teoretycznym. My realnie pomagamy ludziom

– Obowiązkiem każdego rządu jest chronić obywateli i im pomagać. PiS wywiązuje się z tego obowiązku. Nie jesteśmy rządem teoretycznym, państwo polskie nie jest państwem teoretycznym. My realnie pomagamy ludziom – mówił Mariusz Błaszczak w trakcie sejmowej debaty dot. nawałnic. Jak dodał:

„Mimo, że skala zniszczeń byłą ogromna, chcę podkreślić, że w ciągu 2 tygodni zakończyło etap szacowania strat mieszkalnych i gospodarczych. Pomoc finansowa rządu została przekazana wojewodom natychmiast po zakończeniu działań ratowniczych. Wojewodowie z kolei przesłali pieniądze samorządom, które natychmiast miały możliwość wypłacenia pierwszych zasiłków do 6 tys. zł. Rząd niezwłocznie wprowadził uproszczone procedury związane z odbudową i remontem zniszczonych budynków. Tam, gdzie kiedyś było potrzebne zezwolenie na budowę, obecnie wystarczy zgłoszenie. Zwiększyliśmy rządową pomoc finansową na odbudowę zniszczonych domów ze 100 tys. do 200 tys. zł”

Szef MSWiA przypomniał też, że zgodnie z decyzją ministra finansów, ofiary nawałnic są zwolnione z podatku do darowizn. – Rząd jest przygotowany na wypłatę pieniędzy dla poszkodowanych. Już do dyspozycji samorządów przekazaliśmy 58,6 mln zł. Teraz tempo wypłaty zależy od pracy poszczególnych gmin. Wojewodowie regularnie spotykają się z samorządowcami i mobilizują ich do szybkiego składania wniosków do wojewodów, wydawania decyzji i wypłacania pieniędzy na odbudowę – dodał.

Błaszczak zaapelował do samorządów o sprawne przesyłanie wniosków do wojewodów, sprawne wydawanie decyzji i sprawne wypłacanie pieniędzy na odbudowę.

 

Petru o PFN: Jeżeli wymiar sprawiedliwości się tym nie zajmie, to my was za to rozliczymy

– Oczekiwałbym wyjaśnień od premier Szydło ws. sprzeniewierzenia środków publicznych na kampanię partyjną PiS-u. Wczoraj złożyliśmy do marszałka wniosek o to, aby uzupełnić porządek o informację premier Szydło i mam kilka pytań. Czy były naciski na wypłatę pieniędzy na fundację narodową? Mówię tu o prezesach spółek Skarbu Państwa. Czy firmy, które wpłacały te środki, wiedziały na co będą przeznaczone? Prezesi spółek Skarbu Państwa albo zarządy, które tę decyzję podjęły, działają niezgodnie z zasadami kodeksu handlowego i zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Chciałbym wiedzieć, jakie działania zostały podjęte przez tych prezesów spółek, aby pieniądze, które zostały przeznaczone na PFN, nie poszły na kłamliwą partyjną propagandę – mówił Ryszard Petru w Sejmie. Jak dodał:

„To kwota 19 mln zł i o taką też kwotę powinna być obniżona subwencja dla waszej partii, dla PiS-u, jeżeli chodzi o finansowanie partii politycznych. Chciałem poinformować wszystkie zarządy spółek, które wpłaciły na to pieniądze: jeżeli nie podejmą działań odwetowych jeżeli chodzi o fundację, to tak naprawdę grozi im postępowanie karne. Jeżeli nie za waszych rządów, to za naszych”

Petru pytał też premier Szydło, czy wiedziała o tym, że pieniądze, które miały niby pójść na promocję Polski, mają być przeznaczone na tę kampanię. – Jeżeli wymiar sprawiedliwości się tym nie zajmie, to my was za to rozliczymy – dodał lider Nowoczesnej.

 

Kwaśniewski: Spór o sądy skończy się jakimś kompromisem

– Tak może być pod jednym warunkiem, że pozycja prezydenta stanie się rzeczywiście niezależna. I wtedy ryzyko jest innego typu dla PiS, że wokół prezydenta może się gromadzić pewien obóz, który nie będzie obozem pisowskim i to przeora nieco scenę polską. Ale ja w to nie wierzę. Ja uważam, że dzisiaj PiS jest partią bardzo monolityczną, że prezydent nie jest aż tak politycznie zdeterminowany żeby całkowicie indywidualną, osobną rolę grać. Więc, jak myślę skończy się ten spór o sądy jakimś kompromisem, który będzie bliżej rozwiązaniom pisowskim, aniżeli prezydenckim, ale pozwoli pokazać opinii publicznej, że dobrze, wszyscy wychodzą z tego z podniesionym czołem, a rozwiązania oczywiście dobrze służą Polsce – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

 

Kwaśniewski o reparacjach: Zostaniemy moralnymi zwycięzcami, bez grosza przy duszy

– Rozpoczynamy batalię z Niemcami, bez sensu, której nie jesteśmy w stanie wygrać – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał:

„Oczywiście, że nie dostaniemy, ponieważ Niemcy mają stanowisko, że sprawa jest politycznie i prawnie zamknięta. My zaczynamy ten temat w czasie kampanii wyborczej w Niemczech. Nie ma ani jednej partii w Niemczech, która dzisiaj by powiedziała tak, Polacy mają rację. I następna rzecz, jedyny arbitraż, który mógłby się dokonać w tej sprawie, byłby w sądach europejskich, których my nie szanujemy, bo nie chcemy wykonywać decyzji tych trybunałów. Więc my w ogóle jesteśmy w tej kwestii całkowicie bezradni. Mamy moralne prawo, mamy moralne argumenty i zostaniemy moralnymi zwycięzcami, bez grosza przy duszy. No i tak to się skończy ta historia, psując nam stosunki z Niemcami. Ale powiem panu więcej, przecież te drobiazgi pod tytułem, co ma być w paszporcie i konfliktować nas z Litwinami czy Ukraińcami, czy Ostra Brama…”

– Przecież to jest kolejna katastrofa. Czyli krótko mówiąc psujemy stosunki w najbliższym otoczeniu i wierzymy, że Ameryka Trumpa będzie tak solidarna wobec nas, że w najgorszej sytuacji wyciągnie nas z tarapatów – mówił były prezydent.

 

Łapiński o przedstawieniu projektów sądowych: To będzie pewnie po 20 września

– One [prezydenckie projekty] są już na ukończeniu, a ten termin, kiedy prezydent je przedstawi, to będzie pewnie po 20 września, bo wtedy upływa takie zobowiązanie prezydenta, które wyraził publicznie, że dwa miesiące od czasu wet – mówił Krzysztof Łapiński w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF FM.

– One zostaną zapewne ogłoszone publicznie, później wpłyną do Sejmu – dodał. Jak przyznał rzecznik PAD, prezydent oczekuje, że nie będzie żadnych przecieków na zewnątrz.

 

Łapiński: Nigdy nie występowałem z jakimiś złośliwościami wobec pani premier

– Nigdy nie występowałem z jakimiś złośliwościami wobec pani premier. Takie samo stwierdzenie padło z ust Ryszarda Terleckiego. Nie było tam nic ze złośliwości. Dementowałem pogłoski jakoby prezydent Duda zażądał dymisji Antoniego Macierewicza – mówił Krzysztof Łapiński w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF FM.

– Żadne kwestie personalne nie były omawiane podczas piątkowej rozmowy prezydenta z Kaczyńskim – dodał.

 

Łapiński o relacjach prezydent-MON: Są pewne różnice zdań dot. kwestii merytorycznych

– Nie może być końca czegoś, czego nie było. Skoro nie było wojny, konfliktu, to nie można mówić o końcu czegoś, czego nie było – mówił Krzysztof Łapiński w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF FM. Jak dodał:

„Wszyscy wiedzą, że są pewne różnice zdań dot. kwestii merytorycznych [o relacjach prezydent-MON]. Są różne koncepcje kierowania dowodzenia armią i w tej chwili trwają dyskusje między MON a BBN”

– Jest pewna różnica zdań polegająca na kwestiach merytorycznych, o których wspomniałem– podkreslał rzecznik PAD.

 

„Początek nie jest rewelacyjny” – Karczewski chłodno o kampanii nt. zmian w sądownictwie

– To jest początek kampanii [PFN nt. zmian w sądach]. To nie jest moja kampania, więc mogą ją oceniać. Powiem tak, że ten początek nie jest rewelacyjny, ale zobaczymy – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

 

Karczewski: Jestem brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na prezydenta Warszawy

– Tego nie wiem, zobaczymy [kto będzie kandydatem PiS-u na prezydenta Warszawy]. Robimy w tej chwili analizy, zastanawiamy się. W tej chwili dokonujemy analizy. Nie mówię tak, nie mówię nie. Jestem z krwi i kości warszawiakiem, który wyemigrował na kilka lat. Nie ma decyzji. Decyzje są przed nami – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał: – Jestem brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na prezydenta Warszawy.

 

Karczewski: Nie było, nie ma i nie będzie wojny z prezydentem

– Nie było, nie ma i nie będzie wojny z prezydentem [Dudą]. Jesteśmy z jednego obozu politycznego i chcemy wygrać i następne wybory parlamentarne i prezydenckie – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

– Wolałbym, żebyśmy byli bardziej powściągliwi w swoich ocenach. Również w stosunku do swoich partnerów politycznych. W pewnym momencie wszyscy powinniśmy się wyciszyć – dodał marszałek Senatu, pytany o wypowiedzi Zbigniewa Ziobry.

 

Karczewski o referendum 11 listopada: Nie jesteśmy tą datą szczególnie zachwyceni

– Musimy wypracować jeszcze pewne rozwiązania – kiedy referendum, czy je łączyć z wyborami samorządowymi czy nie. Moim zdaniem należy je oddzielić, jeśli oddzielić to powinno zrobić się to w pewnym odstępie czasu, bo jednak zorganizowanie przez 4 dni komisji wyborczych jest uciążliwe. Jeszcze nie jestem przekonany do tej daty [11 listopada 2018 roku], prezydent jest bardziej przekonany, ja nie jestem przekonany. Rozmawiamy ale jeszcze nie podejmujemy decyzji. Nie jesteśmy tą datą szczególnie zachwyceni – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Marszałek Senatu dał do zrozumienia, że decyzja ws. terminu referendum nie zapadnie w tym roku.

 

Karczewski zapowiada spotkanie PAD z senatorami

– My rozmawiamy dosyć często [z prezydentem], chociaż chciałbym może i częściej, ale dobra rozmowa. Rozmawialiśmy szczególnie o referendum, pomyśle prezydenta. To nie moja decyzja. Musimy porozmawiać w środowisku politycznym i później z senatorami. Rozmawiałem też z prezydentem o spotkaniu z senatorami, więc na pewno spotkamy się z senatorami. Będziemy rozmawiać o różnych aspektach – mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

 

Bochenek o reparacjach: My również jako MSZ i polski rząd prowadzimy swoje analizy

– Sprawa reparacji to pewna kwestia sprawiedliwości historycznej, której my się domagamy i zadośćuczynienia Polsce tych krzywd, których doznała w wyniku zbrojnej napaści Niemiec na Polskę. My oczywiście tę sprawę bardzo dogłębnie analizujemy. Jest pierwsza analiza, która została przygotowana przez BAS na wniosek posła Mularczyka. My również jako MSZ, polski rząd prowadzimy swoje analizy. Jest kwestia niezwykle istotną, aby oszacować straty, których Polska rzeczywiście doznała. Przygotowania jeszcze być może ekspertyz prawników międzynarodowych, o czym mówił minister Waszczykowski, bo to kwestia dość skomplikowana, rozłożona na wiele tygodni, a może miesięcy – mówił Rafał Bochenek w „Sygnałach dnia” PR1.

Jak dodał, „to kwestia, która wymaga szerszego namysłu i wtedy, kiedy będziemy mieli również decyzję kierunkową polityczną, bo tutaj jest również ważna decyzja polityczna ugrupowania rządzącego, wtedy rząd będzie mógł podjąć kolejne działania i wystąpić na drogę dyplomatyczną”.

300polityka.pl

Sejm: 47. posiedzenie, pierwsze po przerwie wakacyjnej

Będzie łatwiej zostać sędzią TK. Oprócz tego: udogodnienia dla cudzoziemców starających się o pracę w Polsce, kolejne zmiany w Funduszach Ochrony Środowiska, nowa instytucja kontroli żywności i solarium tylko dla dorosłych. We wtorek, 12 września, rusza pierwsza po wakacjach sesja Sejmu.

Mniejsze wymagania dla przyszłych sędziów TK. Zgodnie z projektem posłów PiS, aby zostać sędzią TK będzie należało spełnić wymagania stawiane sędziom Naczelnego Sądu Administracyjnego, a nie tak jak obecnie – Sądu Najwyższego. Różnica polega na tym, że u sędziów SA konieczny jest 10-letni staż pracy np. na stanowisku prokuratora, sędziego czy w zawodzie adwokata, podczas gdy sędzia NSA musi być wcześniej zatrudniony przez 10 lat w jakiejkolwiek instytucji państwowej na stanowisku związanym z prawem administracyjnym. Projekt zakłada także wsparcie pieniężne dla rodzin sędziów, którzy zmarli lub są w stanie spoczynku. Dla jednej osoby miałoby ono wynosić 85 proc. uposażenia sędziego. Sprawozdanie z prac komisji sprawiedliwości i praw człowieka przedstawi poseł Andrzej Matusiewicz (PiS).

Na tym samym posiedzeniu posłowie wybiorą nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Jedynym kandydatem jest, zgłoszony przez PiS Justyn Piskorski, który zastąpi zmarłego w wakacje Lecha Morawskiego. Piskorski to doktor habilitowany nauk prawnych z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od niedawna jest w UAM również kierownikiem Katedry Prawa Karnego.

Nowe kompetencje ministra obrony. Posłowie PiS chcą dać ministrowi obrony możliwość powoływania jednego z prorektorów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi oraz dziekana i prodziekana Wydziału Wojskowo-Lekarskiego tej uczelni. Kadencje dotychczasowego dziekana i prodziekana miałyby wygasnąć z momentem wejścia w życie ustawy.

Fundusze ochrony środowiska jeszcze mniej samorządowe. Zgodnie z nowelizacjąz 7 kwietnia tego roku, zarządy wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej są powoływane przez zarządy województw, na wniosek rad nadzorczych, których członków powołuje minister środowiska, a wybierają ich wojewodowie (2/5), zarząd (1/5), minister (przewodniczącego). Poprzednio robiły to sejmiki województw. Obecnie radni sejmików mogą wybierać tylko wiceprzewodniczących. Posłowie PiS chcą, by kontrolę nad zarządami Funduszy zyskali wojewodowie. W myśl projektu wojewoda będzie mógł wystąpić z wnioskiem o powołanie lub odwołanie członków zarządu Funduszu. Projekt ustawy wrócił z Senatu. Senatorowie zaproponowali dodanie przepisów np. o tym, że organizację biur Funduszy określa zarząd, a ich tryb działania – minister środowiska.

Rząd chce zabezpieczyć dostawy energii. Ministerstwo Energii planuje przekształcić rynek jednotowarowy (rynek energii), w rynek dwutowarowy (rynek energii i mocy). Operator Systemu Przesyłowego (OSP), czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne będzie skupować na specjalnych aukcjach zobowiązania do dostarczania mocy oraz pozostawania w gotowości do jej dostarczania (tzw. obowiązki mocowe) od różnych podmiotów np. wytwórców energii, magazynów. Projekt ustawy uzasadni minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Limity zatrudniania cudzoziemców dla przedsiębiorców. Cudzoziemcy spoza UE dostaną zezwolenie na pobyt czasowy w Polsce w ramach wewnętrznego przeniesienia z tego samego przedsiębiorstwa, ale mieszczącego się w innym kraju. Dla osób na stanowiskach kierowniczych i specjalistów maksymalny czas takiego pobytu to rok, dla osób na stażu pół roku. Cudzoziemcom studiującym w Polsce ma być łatwiej zalegalizować pobyt m.in. dzięki rezygnacji z obowiązku posiadania stabilnego, regularnego źródła dochodu. Projekt zakłada możliwość wprowadzenia limitów zezwoleń na pobyt czasowy wydanych w danym roku. Limity mogą dotyczyć np. określonych zawodów, województw czy rodzaju wykonywanej przez pracodawcę działalności. Określi je minister pracy i polityki społecznej. Helsińska Fundacja Praw Człowieka opiniując projekt skrytykowała m.in. wprowadzenie warunku znajomości języka polskiego na poziomie B1 dla cudzoziemców ubiegających się o pobyt stały czy rezydentów długoterminowych UE. Projekt uzasadni minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.

Cudzoziemcy nabywają nieruchomości w Polsce. Posłowie wysłuchają sprawozdania z realizacji w 2016 r. ustawy z dnia 24 marca 1920 r. o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców wraz ze stanowiskiem komisji administracji i spraw wewnętrznych reprezentowanej przez posła Edwarda Siarkę (PiS). Sprawozdanie MSWiA zawiera szczegółowe dane m.in. o narodowości osób kupujących nieruchomości na terenie Polski, rodzajach nieruchomości czy ich ilości w poszczególnych województwach. W sumie w 2016 r. minister wydał 252 zezwolenia na nabycie nieruchomości gruntowych, których łączna powierzchnia wynosi 79,89 ha.

Powołanie nowej instytucji kontroli żywności. Kontrolą bezpieczeństwa i jakości żywności zajmie się Państwowa Inspekcja Bezpieczeństwa Żywności podległa ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi. Celem ustawy powołującej instytucję jest stworzenie jednolitego, zintegrowanego oraz bardziej efektywnego systemu, który skupi w jednej jednostce wszystkie kwestie związane z bezpieczeństwem żywności. Nowa instytucja ma przejąć zadania od Inspekcji Weterynaryjnej, Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a także część zadań od Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Inspekcji Handlowej (UOKiK). Organami Inspekcji ma być Główny Inspektor Bezpieczeństwa Żywności – powoływany przez premiera, który będzie kierował całą Inspekcją oraz wojewódzki, powiatowy oraz graniczny inspektor. Projektuzasadni minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel.

Gwarancje finansowe biur turystycznych. Projekt nakłada na biura turystyczne nowe obowiązki, które mają chronić ich klientów np. przed konsekwencjami bankructwa biura w trakcie wczasów za granicą. Będą one musiały m.in. posiadać zabezpieczenie finansowe (np. gwarancja bankowa, rachunek powierniczy), składać marszałkowi województwa posiadane zabezpieczenie w określonym terminie, odprowadzać terminowo składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny czy prowadzić wykaz zawartych umów. W przypadku niewypłacalności biuro musi złożyć marszałkowi województwa oświadczenie i przekazać niezbędne dokumenty, aby w sytuacji, gdy nie jest ono w stanie zapewnić powrotu turystów do kraju, mógł to zrobić marszałek. Projektwprowadza do polskiego prawa przepisy dyrektywy UE. Uzasadni go minister sportu i turystyki Witold Bańka.

Kurator sprawdzi, czy rodziny stosują się do wyroków. Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, aby sąd rodzinny mógł zlecać kuratorom sądowym wywiady środowiskowe nie tylko przed lub w trakcie danego postępowania, ale też po wydaniu przez sąd orzeczenia. Dzięki temu kurator mógłby po jakimś czasie sprawdzić, czy orzeczenie sądu jest przestrzegane. Sąd mógłby też zlecić kuratorowi sprawdzenie informacji o złym traktowaniu dziecka, która może stanowić podstawę do wszczęcia postępowania z urzędu. Nowe przepisy mają dotyczyć nie tylko nieletnich, ale także osób uzależnionych od alkoholu, w stosunku do których sąd musi podjąć decyzję o przymusowym odwyku. Rządowy projekt uzasadni minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Porty Lotnicze bez głosu pracowników. Posłowie PiS chcą zaktualizować przepisy o przedsiębiorstwie państwowym „Porty Lotnicze”, tak żeby nie nawiązywały do regulacji prawnych z czasów PRL. Oprócz zmian dotyczących nazewnictwa (np. usunięcie odniesień do mienia ogólnonarodowego), zaproponowali zastąpienie dotychczasowych organów, czyli naczelnego dyrektora, zebrania delegatów i rady pracowniczej, Prezesem i Radą Nadzorczą. Członków nowej Rady powoła minister infrastruktury i budownictwa. Projekt nie podoba się Porozumieniu Związków Zawodowych „Porty Lotnicze”. W wydanym przez niego komunikacie można przeczytać, że projekt „pozbawia całkowicie Pracowników PPL udziału w procesie współzarządzania przedsiębiorstwem, jak to ma miejsce obecnie poprzez organy Samorządu Pracowniczego” oraz „w żaden sposób nie usprawnia procesu zarządczego firmą, wzmacnia jedynie pozycję obecnego Naczelnego Dyrektora PPL (przyszłego Prezesa PPL) oraz ogranicza udział pracowników we współzarządzaniu PPL poprzez przedstawicielstwo Załogi.”. W komunikacie zwrócono uwagę na to, że dopiero po interwencji związków zawodowych umieszczono w projekcie zapis o udziale co najmniej jednego przedstawiciela pracowników w Radzie Nadzorczej PPL, początkowo nie miało być żadnego. Sprawozdanie z prac komisji do spraw energii i skarbu państwa nad projektem przedstawi poseł Ewa Malik.

Odrębna stawka opłaty za dobrowolne opuszczenie lokalu. Senatorowie chcą, żeby w przypadku eksmisji komornik najpierw pobierał od dłużnika opłatę tymczasową w wysokości 10 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. Dopiero po przeprowadzeniu egzekucji komornik pobierałby resztę opłaty za wykonane przez niego czynności. Jeśli dłużnik dobrowolnie wyprowadzi się wyznaczonym terminie, zapłaci tylko 1/25 przeciętnego wynagrodzenia, a jeśli zrobi to przed doręczeniem mu wezwania, nie musi nic płacić. Jak tłumaczyła podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości i praw człowieka senator Lidia Staroń, obecnie często zdarza się, że ludzie płacą komornikom za nic, gdyż także komornik, który nie wykonał czynności związanych z eksmisją, a czasami nawet nie wysłał pisma rozpoczynającego egzekucję, brał takie same pieniądze, jak komornik, który dokonał wszystkich czynności. Proponowana ustawa wykonuje orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał obecne przepisy za niezgodne z konstytucją. Sprawozdanie z prac komisji sprawiedliwości i praw człowieka nad projektem o zmianie przedstawi poseł Waldemar Buda (PiS).

Opalanie w solarium tylko 18+. Prezydent Andrzej Duda zaproponował ustawę, zakazującą korzystania z solariów osobom poniżej 18 roku życia, najbardziej narażonym na szkodliwe promieniowanie. Firmy oferujące usługi solaryjne miałyby obowiązek umieszczania w lokalu informacji o szkodliwym działaniu promieni UV. Dodatkowo, prezydent zaproponował całkowite zakazanie promowania i reklamowania takich usług. Sprawozdanie komisji z prac nad projektem przedstawi poseł Tadeusz Dziuba (PiS).

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar przedstawi podczas posiedzenia Informację o swojej działalności w roku 2016 oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela.

Oraz m.in.:

  • Sprawozdanie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny o rządowym projekcie ustawy o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (druki nr 1713). Pisaliśmy o tym tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej o przedstawionym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projekcie ustawy o zmianie ustawy – Kodeks wykroczeń (druki nr 1652 i 1748) – sprawozdawca poseł Arkadiusz Mularczyk. O tym pisaliśmy już tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o pracownikach samorządowych (druki nr 1324 i 1683) – sprawozdawca poseł Andrzej Maciejewski. O tym pisaliśmy tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Obrony Narodowej o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz ustawy – Prawo zamówień publicznych (druki nr 1688 i 1757) – sprawozdawca poseł Wojciech Skurkiewicz. O tym pisaliśmy tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o rządowym projekcie ustawy o ratyfikacji Umowy ustanawiającej Międzynarodową Fundację UE-LAC, sporządzonej w Santo Domingo dnia 25 października 2016 r. (druki nr 1650 i 1707) – sprawozdawca poseł Piotr Pyzik. O tym pisaliśmy tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny oraz Komisji Spraw Zagranicznych o rządowym projekcie ustawy o ratyfikacji Umowy między Rzecząpospolitą Polską a Państwem Izrael o zabezpieczeniu społecznym, podpisanej w Jerozolimie dnia 22 listopada 2016 r. (druki nr 1693 i 1754) – sprawozdawca poseł Arkadiusz Mularczyk. O tym pisaliśmy tutaj
  • Sprawozdanie Komisji Kultury i Środków Przekazu o poselskim projekcie uchwały w sprawie upamiętnienia 40. rocznicy śmierci Arcybiskupa Antoniego Baraniaka, „Żołnierza Niezłomnego” Kościoła (druki nr 1673 i 1682) – sprawozdawca poseł Robert Kołakowski. O tym pisaliśmy tutaj

300polityka.pl

STAN GRY: SE: Sprawa PFN jak z CamMedia, Fakt: Billboardy uderzają w PiS, Gadomski: Zgrane tearze i hasła opozycji

— 28 LAT TEMU Sejm udzielił wotum zaufania rządowi Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego niekomunistycznego premiera w powojennej historii Polski.

— 300LIVE:
Łapiński o przedstawieniu projektów sądowych: To będzie pewnie po 20 września
Łapiński: Nigdy nie występowałem z jakimiś złośliwościami wobec pani premier
Łapiński o relacjach prezydent-MON: Są pewne różnice zdań dot. kwestii merytorycznych
„Początek nie jest rewelacyjny” – Karczewski chłodno o kampanii nt. zmian w sądownictwie
Karczewski: Jestem brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na prezydenta Warszawy
Karczewski: Nie było, nie ma i nie będzie wojny z prezydentem
Karczewski o referendum 11 listopada: Nie jesteśmy tą datą szczególnie zachwyceni
Karczewski zapowiada spotkanie PAD z senatorami
Bochenek o reparacjach: My również jako MSZ i polski rząd prowadzimy swoje analizy
Polityczny plan wtorku: Sejm po przerwie, SN o Przyłębskiej, przesłuchanie Adamowicza, rząd o płacy minimalnej
http://300polityka.pl/live/2017/09/12/

— NOTOWANIA DUDY IDĄ W GÓRĘ, PREZYDENT IDZIE DO CENTRUM – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Według wykonanego na zlecenie „Rzeczpospolitej” badania IBRiS, to są najlepsze wyniki prezydenta od sierpnia 2015 r., kiedy zaufanie do prezydenta Andrzeja Dudy zbadano po raz pierwszy. Z sondażu wynika, że 56,6 proc. badanych ocenia działalność prezydenta „raczej dobrze” lub „zdecydowanie dobrze”. Jeszcze w lipcu było to 47,3 proc. badanych”. http://www.rp.pl/Polityka/309119901-Notowania-Andrzeja-Dudy-ida-w-gore.html

— WITOLD GADOMSKI O OPOZYCJI I BRAKU MOMENTUM – pisze na wyborcza.pl:“Opozycja ma zgrane twarze i zgrane hasła, które nie budzą pozytywnych emocji u wyborców, niepasjonujących się polityką. Opozycja w obecnym stanie umacnia teflonowość PiS-u, zamiast ją rozbijać. (…) Opozycja musi stworzyć sytuację, w której uzyska momentum. To może być wydarzenie przypadkowe lub zaplanowana akcja, wykorzystanie spontanicznych protestów pokrzywdzonych grup lub wejście do polityki nowej popularnej osoby. Chodzi o coś, co wykroczy poza utarty schemat: kolejne agresywne posunięcie PiS-u – krytyka ze strony opozycji – riposta PiS, wzmacniana przez propagandę pisowskich mediów. Bez tego pisowski teflon pozostanie nienaruszony”.

 TEFLONOWATOŚĆ WYNIKA Z TEGO, ŻE WYBORCY NIE ŚLEDZĄ CODZIENNYCH WYDARZEŃ – dalej Witold Gadomski na wyborcza.pl: “Teflonowatość partii rządzącej wynika z faktu, że większość wyborców nie śledzi codziennych wydarzeń. Coś tam słyszała o awanturze z Niemcami czy Komisją Europejską, coś wie o konflikcie wokół TK, ale najwyraźniej uznaje to za sprawy odległe, które dotyczą polityków, a nie „szarego człowieka”. Przykłady nieetycznych działań polityków PiS-u zwykły wyborca uznaje za normę polskiej klasy politycznej. Teflon zacznie pękać pod wpływem zmęczenia materiału, gdy liczba afer i skandali przejdzie w nową jakość. Platformie udawało się przez siedem lat utrzymywać teflonową powierzchnię. Czy PiS powtórzy ten „sukces”?” http://wyborcza.pl/7,75968,22358657,teflon-niewzruszony-do-konca-swiata.html

— BILLBOARDY JAK BUMERANG UDERZYŁY W PIS – Fakt: “Wielu polityków PiS jest niezadowolonych ze startu kampanii „Sprawiedliwe sądy” finansowanej przez Polską Fundację Narodową. A informacja o kosztach kampanii – nawet 19 mln zł, czyli więcej niż kampania prezydencka Andrzeja Dudy (45 l.) – musi działać na wyobraźnię”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/reforma-sadow-i-falstart-kampanii-polskiej-fundacji-narodowej/f5ppylb

 W CIĄGU 10 LAT NA KONTO PFN WPŁYNIE 100 MLN ZŁ – pisze w DGP Tomasz Jóźwik: “PFN może liczyć na wsparcie kontrolowanych przez państwo spółek przez najbliższe 10 lat. Na jej konta wpłynie w tym czasie ponad 600 mln zł”. http://gospodarka.dziennik.pl/artykuly/558015,pfn-wsparcie-600-mln-zl-przez-10-lat.html

— Z TYMI LUDŹMI PREMIER SZYDŁO CHCE ZDOBYWAĆ ŚWIAT – Agata Kondzińska i Iwona Szpala o PFN: “100 mln zł na promocję Polski za granicą zarządzają: szef brygad ochraniających prezesa PiS, były rzecznik ministra skarbu oraz tropiciel niemieckich wpływów, agentów i proszków do prania. Zlecenie od nich dostali specjaliści od kampanii wyborczych PiS”.

— GW O SOLVERE: “Dziś już nie ma ich w CIR. Nieoficjalnie słychać, że pokłócili się z szefową gabinetu premier Szydło. Ale firmę mieli zarejestrowaną przed odejściem z rządowych posad. Pod gdańskim adresem, gdzie urzęduje kancelaria adwokacka, która od lat obsługuje PiS i samego Kaczyńskiego. W 2016 r. za jej usługi partia zapłaciła ponad 400 tys. zł. Jeden z partnerów w kancelarii Grzegorz Kuczyński jest też w radzie nadzorczej PGE. Ale Matczuk i Plakwicz tak naprawdę działają na warszawskim podwórku. Lokal mają w reprezentacyjnej kamienicy w centrum stolicy. W PiS mówią, że na otwarciu ich biura była prawa ręka premier Natalia Grządziel. W kampanii odpowiadała za makijaż Beaty Szydło”. http://wyborcza.pl/7,75398,22358946,kto-rzadzi-polska-fundacja-narodowa-z-tymi-ludzmi-premier-szydlo.html

— SPRAWĘ DO CAM MEDIA porównuje Tomasz Walczak w SE: “Ledwie zdążyli odejść z pracy dla szefowej rządu, założyli Solvere i od razu wpadł im kontrakt z PFN. Więcej, nie musieli brać nawet udziału w żadnym przetargu, bo zlecenie dostali z wolnej ręki. Cam Media przynajmniej uczestniczył w postępowaniu przetargowym, a powiązania z ekipą rządową nie były aż tak jednoznaczne. Ludzie z PiS i okolic tłumaczą, że za firmą Solvere stoją profesjonaliści, odpowiadający za dwie udane kampanie wyborcze rządzącej partii. A do tego to ludzie, którym PFN ufa. Serio, tak to tłumaczą. Żadnych wezwań do wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę. Żadnych komisji śledczych. Żadnego oburzenia. Za to sto procent hipokryzji. Bo miało być przecież inaczej. PiS obiecywał więcej przejrzystości w życiu publicznym i więcej przyzwoitości, ale wyszło jak zawsze – partia rządząca bezczelnie uwłaszcza się na państwie i nawet nie udaje, że robi to w białych rękawiczkach. Nie, robi to na rympał, a kumoterstwo podniosła do rangi cnoty. No bo kto im zabroni?” http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/tomasz-walczak-pis-wolno-wiecej_1017320.html

— PIS IDZIE W ŚLADY PLATFORMY – Stanisław Tyszka w SE: “- Przecież już nawet te słynne ośmiorniczki były świeższe! Zresztą co tu dużo mówić – PiS idzie w ślady Platformy, która przecież wiele lat robiła podobne rzeczy. Uważam, że to skandal, iż partie polityczne w sposób systemowy wyrzucają pieniądze obywateli w błoto. Przecież PFN została założona, aby promować polską markę za granicą i roztropne finansowanie dobrego wizerunku naszego kraju Polacy byliby pewnie w stanie zrozumieć. A co to jest? Kampania jest kierowana do Polaków, którzy i tak w większości są za zmianami w wymiarze sprawiedliwości, czyli to przekonywanie przekonanych. I do tego oparta jest na kłamstwie, bo rozwiązania, które promuje, w żaden sposób nie poprawią, nie przyspieszą funkcjonowania sądownictwa w Polsce”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/stanislaw-tyszka-pis-idzie-w-slady-platformy_1017322.html

— KAMPANIA O SĄDACH SKIEROWANA DO JEDNEGO ODBIORCY – pisze w GW Katarzyna Kolenda-Zaleska: “To jawny nacisk na prezydenta, by nie ważył się przysłać do Sejmu ustaw, które nie będą zgodne z wolą PiS. Bo jeśli tak się stanie, to PiS z tych ustaw zrobi miazgę. Jakie byłyby konsekwencje takich działań PiS, nietrudno sobie wyobrazić. Ludzie już się policzyli i nauczyli, że mogą wspólnie wyjść na ulicę i domagać się poszanowania swoich praw, spośród których na ważne miejsce wysuwa się prawo do niezależnych i niezawisłych sądów”. http://wyborcza.pl/7,75968,22358028,zeby-bylo-tak-jak-bylo.html

— TK ZNÓW PO MYŚLI RZĄDZĄCYCH – tytuł w DGP.

— DO ROSZCZEŃ W KOŃCU PODEJŚĆ POWAŻNIE – Tomasz Pietryga w RZ: “Właśnie skończył się sezon ogórkowy, warto zatem podejść do tej sprawy poważnie. I albo pójść za radą Jarosława Gowina i zawiesić tę strzelbę na ścianie, albo podjąć realne działania polityczne i prawne. W innym przypadku grozi nam utrata wiarygodności w bardzo poważnej sprawie”. http://www.rp.pl/Opinie/309119897-Reparacje-po-sezonie-ogorkowym.html

— PANI PREMIER, CZEKAMY NA BILION – Paweł Wroński w GW: “Wszystko to po to, aby odzyskany przez panią od Niemiec bilion dolarów można było już zaksięgować w wydatkach socjalnych rządu na 2019 r., jak znalazł na wybory. Przypomnę pani premier: to pani mówiła w czasie kampanii, że PiS wykreślił ze słownika słowo „niemożliwe”. Uzyskanie reparacji wojennych będzie ostatecznym dowodem pani skuteczności i sukcesów w polityce międzynarodowej”. http://wyborcza.pl/7,75968,22358895,pani-premier-czekamy-na-bilion.html

— REPARACJE OD NIEMIEC SŁUSZNE, CHOĆ NIEREALNE – tytuł w DGP.

— RASISTA POD OCHRONĄ – jedynka GW (Jacek Harłukowicz): “Zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak osobiście wydał polecenie wycofania z sądu aktu oskarżenia przeciwko Jackowi M., nacjonaliście, byłemu duchownemu oskarżonemu o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców”. http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,22359046,rasista-pod-ochrona-ludzi-ziobry-tylko-u-nas.html

— KRZYSZTOF KARNKOWSKI W GPC KRYTYCZNIE O KRÓLIKOWSKIM: “O ile zaś polityczna przeszłość Królikowskiego nie musi być problemem (był on przecież współpracownikiem min. Gowina, zbyt jak na rząd PO konserwatywnym), bardziej niepokoją jego poglądy na temat sądownictwa, które nie idą w parze z radykalnymi zmianami w tej dziedzinie życia”.

— PO SIERPNIU BUDŻET ZNÓW Z NADWYŻKĄ – RZ: “Jednak, jak wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej”, po dokładniejszych wyliczeniach resort finansów będzie mógł mówić ponownie o sukcesie. – Nadwyżka nie jest duża, ale jest – podkreśla w rozmowie z „Rz” osoba z resortu finansów. Dokładne, oficjalne dane poznamy w drugiej połowie miesiąca, ale warto przypomnieć, że plan na ten rok dopuszczał po ośmiu miesiącach nawet 27,7 mld zł dziury w budżecie”.

— GANG ŚWIEŻAKÓW. JAK BIEDRONKA ZŁOWIŁA KLIENTÓW NA PLUSZAKI – dziennik.pl
: “Jedni stoją i proszą o naklejki, inni próbują zdobyć upragnioną maskotkę na portalach ogłoszeniowych, są i tacy, którzy dopuszczają się kradzieży naklejek w sklepach. Wszystko po to, aby zdobyć upragnionego Świeżaka, czyli maskotkę z dyskontu. Okazuje się, że to nie jedyna akcja marketingowa, jakiej w ostatnich latach ulegli Polacy. Co sprawia, że wpadamy w marketingową pułapkę?” http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/557980,swiezaki-fenomen-polacy-akcja-marketingowa.html

— ZNUDZONY KUCHCIŃSKI NA URLOPIE – SEhttp://www.se.pl/wiadomosci/polityka/tak-marszalek-kuchcinski-nudzi-sie-na-urlopie-zdjecia_1017318.html

300polityka.pl

Długopis zwany kajakiem

12.09.2017
wtorek

Sąd otworzył mi drogę do Trybunału w Strasburgu. Trybunał Praw Człowieka będzie więc miał okazję ocenić, czy coraz powszechniejszy, szczególnie wobec Obywateli RP, obyczaj polskiej policji pozbawiania wolności bez podstawy prawnej nie narusza Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

W poniedziałek doczekałam się rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia mojej skargi z czerwca na bezprawne pozbawienie wolności przez policję podczas kontrmiesięcznicy smoleńskiej. Ja i około 90 innych osób zostaliśmy wyniesieni z siedzącej pikiety na trasie marszu smoleńskiego i pozbawieni wolności przez ponad dwie godziny na pobliskim podwórku. Policja nie wypuszczała nas, twierdząc jednocześnie, że nie jesteśmy zatrzymani. W tym czasie spisywano nas i sprawdzano w policyjnej bazie. Na koniec dostaliśmy propozycję zapłacenia mandatu 500 zł za wykroczenie polegające na przeszkadzaniu w legalnym zgromadzeniu.

Sprawdzano nas ponad dwie godziny, mimo że policjantów było tam nie mniej niż zatrzymanych, a do sprawdzenia wystarczy połączenie się z internetową bazą policji. Mandaty proponowano nam ustnie, a ponieważ odmawialiśmy – policjanci nie potrzebowali czasu, by je wypisywać.

Byliśmy pozbawieni wolności, bo uniemożliwiano nam oddalenie się, a nawet skorzystanie z toalety lub kupno wody w pobliskiej restauracji. Uniemożliwiono nam kontakt z adwokatami, którzy przybyli na nasze telefoniczne wezwanie: nie przepuszczono ich przez kordon policji, twierdząc, że nie mamy prawa do adwokata, bo nie jesteśmy zatrzymani.

Mnie to spotkało raz. Ale np. aktywistów Obywateli RP spotyka to dość często. Gdziekolwiek nie pójdą protestować – np. przeciwko przemarszowi ONR czy pod domem Jarosława Kaczyńskiego przeciwko upartyjnieniu sądów – natychmiast są „legitymowani”, nieraz przez kilka godzin. Czasem w celu „wylegitymowania” zawożeni są na komendę policji, gdzie – tak jak ja i reszta kontrdemonstrantów 10 czerwca – „pozostają w dyspozycji policji”.

Problem w tym, że nie ma w prawie takiej podstawy pozbawienia wolności jak „pozostawanie w dyspozycji”. Można być zatrzymanym, np. „do wyjaśnienia”, czy aresztowanym. Wtedy ma się określony prawem status i związane z nim prawa, np. do kontaktu z adwokatem. Tymczasem „pozostający w dyspozycji” nie ma żadnych praw, bo w świetle przepisów taki stan nie istnieje.

Takie „pozostawanie w dyspozycji” stało się w Polsce zwyczajową szykaną stosowaną wobec obywateli dysydentów. Chciałam, żeby legalność tych szykan ocenił polski sąd. Dlatego z pomocą reprezentującej mnie pro bono kancelarii adwokackiej Pietrzak Sidor i Wspólnicy złożyłam do sądu skargę na pozbawienie wolności bez podstawy prawnej. I powołałam się bezpośrednio na konstytucję: art. 41 ust. 5: „Każdy bezprawnie pozbawiony wolności ma prawo do odszkodowania”.

Czekałam trzy miesiące i w poniedziałek doczekałam się rozpatrzenia mojej skargi. Razem z mec. Pawłem Osikiem usiłowaliśmy przekonać sąd, w osobie sędziego Pawła Macugi, że aby kogoś pozbawić wolności, trzeba mieć podstawę prawną. I że państwowy organ może działać tylko na podstawie i w granicach prawa.

Polegliśmy. Sędzia oddalił moją skargą jako niezasadną. Uznał, że skoro policja ma uprawnienia, żeby legitymować – to mogła mnie legitymować. I że legitymowanie przez dwie godziny to nie jest pozbawienie wolności, jeśli nazywa się „legitymowanie”, a nie „zatrzymanie” czy „aresztowanie”. Bo tylko aresztowanie czy zatrzymanie jest pozbawieniem wolności. A legitymowanie to po prostu czynność, do której policja jest uprawniona. Że trwało dwie godziny? Widać tyle było trzeba. Tym bardziej że po drugiej stronie kordonu policji zebrał się tłum, który domagał się „uwolnienia zatrzymanych”, co mogło przeszkadzać policjantom w czynnościach. Sędzia nie wyjaśnił, w jaki sposób przeszkadzało, skoro wystarczyło, by połączyli się z komputerową baza danych, sprawdzając dane „niezatrzymanych”.

A więc jeśli coś nie nazywa się zatrzymaniem, to nie jest pozbawieniem wolności. I tyle.

Słuchając uzasadnienia postanowienia sędziego Macugi, myślałam sobie, że nie doczytał mojej skargi. Przecież ja się skarżyłam właśnie na to, że byłam pozbawiona wolności, mimo że nie byłam zatrzymana. A więc byłam pozbawiona wolności bez podstawy prawnej. On zaś stwierdził, że skoro nie byłam zatrzymana, to tym samym nie byłam pozbawiona wolności. Cóż za wiara w moc słowa! Wystarczy długopis nazwać kajakiem – i będzie kajakiem.

Sędzia dodał jeszcze, że przecież przeszkadzałam legalnemu zgromadzeniu. Tylko co to ma do mojej skargi? Ja się nie skarżyłam na postawienie mi zarzutu przeszkadzania w zgromadzeniu, tylko na bezprawne pozbawienie wolności. Czyżby sędzia uważał, że policja miała prawo sama wymierzyć mi karę za wykroczenie, pozbawiając wolności przez dwie godziny?

Na koniec odwołał się do mojego sumienia. Stwierdził, że gdybym uczestniczyła w legalnym zgromadzeniu, a ktoś by je blokował, tobym była wdzięczna policji za interwencję.

Jasne! Tylko znowu: jak się to ma do mojej skargi? Ja się nie skarżyłam na wyniesienie mnie przez policję z siedzącej pikiety. Przeciwnie: uważam, że policja, odblokowując smoleński pochód, działała zgodnie z prawem. Mam pretensje o pozbawienie mnie wolności bez podstawy prawnej. Mam też nieodparte wrażenie, że sędzia tego po prostu nie zrozumiał.

Ale nie ma tego złego. Od postanowienia sędziego Macugi o oddaleniu mojej skargi nie mam już w kraju żadnego środka odwoławczego. Dlatego idziemy do Strasburga. Skoro pozbawianie wolności bez podstawy prawnej stało się metodą walki polskiej władzy z obywatelami dysydentami, to mamy tak zwany problem systemowy. I warto, by ocenił go międzynarodowy organ ochrony praw człowieka.

siedlecka.blog.polityka.pl

W PiS już wiedzą, jak uderzyć w prezydenta. Ten plan może zniszczyć głowę państwa

W PiS już wiedzą, jak uderzyć w prezydenta. Ten plan może zniszczyć głowę państwa

fot. flickr/KPRM

Choć politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy niemal codziennie zapewniają swoich wyborców, że spór pomiędzy PiS a pałacem prezydenckim to tylko wymysł dziennikarzy, to jednak wiele wskazuje, że jest dokładnie odwrotnie. Komunikaty, jakie docierają do opinii publicznej, wskazują bowiem, że spór nie tylko istnieje, ale im bliżej przedstawienia projektów ustaw przez prezydenta, tym bardziej iskrzy pomiędzy jego stronami.

Prym w przekazywaniu między wierszami komunikatów do wyborców wiedzie rzecznik prezydenta, Krzysztof Łapiński.Tym razem w swojej wypowiedzi dla tygodnika „Wprost” odniósł się do jednego ze scenariuszy, które są obecne pośród komentatorów politycznych. Chodzi o takie poprowadzenie ustaw autorstwa prezydenta Dudy przez Sejm, by na etapie prac w komisji czy w Senacie doprowadzić do odwrócenia rozwiązań zaproponowanych przez prezydenta lub do ich istotnej zmiany. Wówczas Krzysztof Łapiński nie pozostawia złudzeń mówiąc, że jeśli ustawy nie będą w żaden sposób korzystne dla obywateli, to prezydent ponownie je zawetuje.

„Prawo nie ma spełniać oczekiwań jednej grupy społecznej, czy politycznej, tylko służyć wszystkim” – powiedział rzecznik prezydenta.

Tym samym prezydent wysyła jasny komunikat prezesowi Kaczyńskiemu, by nie próbował realizować takiego scenariusza, bo spotka się ze stanowczą odpowiedzią, pogłębiającą kryzys w obozie Zjednoczonej Prawicy. Co więcej, po raz kolejny zwrócił uwagę na fakt, iż PiS ma tendencję do instrumentalnego wykorzystywania prawa dla politycznej korzyści partii, nie wszystkich obywateli.

Z kolei prezes PiS postawił ponoć prezydentowi ultimatum, że jeśli nadal będzie parł do przeforsowania swojej wersji reformy bez porozumienia z resortem sprawiedliwości i większością sejmową, to jest gotów poświęcić samą reformę, by obciążyć go odpowiedzialnością. Nietrudno zresztą zauważyć, że afera billboardowa, czyli kampania pseudoinformacyjna pokazująca patologiczne zjawiska w polskim wymiarze sprawiedliwości, właśnie naciskowi na prezydenta ma służyć. Jak donoszą informatorzy „Faktu”, prezes PiS jest zwolennikiem dogadania się z prezydentem i wspólnego przeprowadzenia reform, jednak ma w partii duże grono działaczy, którzy chcą z Andrzejem Dudą „grać na ostro”.Fakt, że odbywają się spotkania z prezesem PiS, mają być sygnałem, że do porozumienia blisko, ale nie można wykluczyć, że prezydent jednak zdecyduje się przeforsować własne rozwiązania. Wówczas prezes Kaczyński może nie mieć wyjścia i pozwoli dojść do głosu zwolennikom starcia. Wówczas odstąpienie od reformy i obwinienie prezydenta za patologie w sądach będzie głównym argumentem, by w wyborach prezydenckich w 2020 roku przedstawić mu kontrkandydata. O tym, jaki scenariusz się zrealizuje, dowiemy się już w najbliższych tygodniach.

crowdmedia.pl

Nowa IV RP receptą na sukces wyborczy PiS? Marcinkiewicz: „To PR-owskie zagrywki”

nat, 11.09.2017

Kazimierz Marcinkiewicz

Kazimierz Marcinkiewicz (Źródło: Agencja Gazeta)

– O moralnej rewolucji Jarosław Kaczyński już dawno zapomniał – ocenia były premier PiS Kazimierz Marcinkiewicz w programie „Wywiad polityczny”

 

Dziś na antenie Radia TOK FM zagościł nowy program „Wywiad polityczny” prowadzony przez Karolinę Lewicką. Jego celem jest reagowanie na działania polityków, ale także trzymanie ręki na pulsie życia społecznego. Organizacje pozarządowe często szybciej i trafniej diagnozują rzeczywistość, niż rząd i parlament. Będziemy korzystać z ich wiedzy i doświadczenia – i z ich pomocą sprowadzać polityków z sejmosfery na ziemię.

Kaczyński: „Moralna rewolucja”

Podczas premierowej audycji Karolina Lewicka odniosła się do wczorajszych słów Jarosława Kaczyńskiego. „Pewnego dnia będziemy mogli powiedzieć, że mamy IV Rzeczpospolitą” – ogłosił prezes PiS podczas 89. miesięcznicy smoleńskiej.

Dziennikarska przypomniała również cytat Kaczyńskiego z 2003 roku, który komentował schyłek rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, mówiąc: „Ten nowy początek to jest IV RP. Byłoby rzeczą ważną, przełomową zbudowanie IV RP, gdybyśmy potrafili raz jeszcze doprowadzić w Polsce do moralnej rewolucji”. – Dlaczego Jarosław Kaczyński wraca do hasła z kampanii z 2005 roku – zapytała.

O moralnej rewolucji on już dawno zapomniał

– odparł Marcinkiewicz, dodając:

Jarosław Kaczyński buduje IV RP w oparciu o ustawy, które są sprzeczne z konstytucją. W związku z tym nie żyjemy w Państwie demokratycznym ani wolnym

– odpowiedział gość „Wywiadu politycznego”.

Marcinkiewicz: „PRL. Komuna”

Polityk – mówiąc o IV RP – odniósł się również do nowej konstytucji PiS. – To zagrywki PR-owskie. Ten parlament nie uchwali konstytucji, bo nie ma tam możliwości znalezienia większości konstytucyjnej – ocenił.

A jak nazwałby pan państwo, w którym teraz żyjemy? – dopytywała Karolina Lewicka.

PRL. To jest komuna. Władztwo jednej partii. Partyjna dyktatura

– wymienił były premier PiS.

TOK FM

O co chodziło prezesowi Kaczyńskiemu z „wyspą wolności”? „Wiadomości” wiedzą, więc tłumaczą

Gazeta.pl, 11,09.2017

89. miesięcznica smoleńska na Krakowskim Przedmieściu. Warszawa, 10 września 2017© AGATA GRZYBOWSKA 89. miesięcznica smoleńska na Krakowskim Przedmieściu. Warszawa, 10 września 2017

 

Kiedy prezes PiS powiedział podczas miesięcznicy smoleńskiej, że możemy zostać sami w Europie, ale jako „wyspa wolności”, przez media przetoczyła się fala spekulacji, co tak naprawdę miał na myśli. Sprawę w swoje ręce wzięły też „Wiadomości” TVP.

W niedzielę wieczorem, w ramach 89. miesięcznicy smoleńskiej, Jarosław Kaczyński wygłosił – tradycyjnie już – przemówienie. Tym razem krótsze niż zwykle, ale z zaskakującym elementem:

 

Bądźcie pewni, że nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. Że nawet jeżeli w pewnych sprawach pozostaniemy w Europie sami, to pozostaniemy. I będziemy tą wyspą wolności i tolerancji

 

Część komentatorów i polityków potraktowała słowa Kaczyńskiego jako kolejną już zapowiedź Polexitu, czyli wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Zupełnie inną interpretacją podzieliła się z widzami reporterka „Wiadomości” TVP Ewa Bugała.

„Wyspa bezpieczeństwa i wolności”

Po przypomnieniu niedzielnych słów prezesa, dziennikarka TVP sięgnęła po komentarz swojej koleżanki po fachu Edyty Hołdyńskiej z „Sieci Prawdy”, która tłumaczyła, że Polska staje się „wyspą bezpieczeństwa” w Europie.

Bugała stwierdziła, że coraz więcej turystów zamiast Paryża czy Barcelony wybiera jako cel podróży właśnie Polskę. Nie posłużyła się jednak przy tym żadnym zbiorem danych, który wskazywałby na taką tendencję. Widzowie TVP mogli natomiast zobaczyć krótką sondę uliczną z udziałem zagranicznych turystów.

 

Czuję się bezpiecznie w Polsce. Dlaczego? Bo nie widzę tutaj żadnych muzułmanów. To bardzo dziwne, w Belgii widzimy ich na każdym kroku

 

– powiedziała „Wiadomościom” anonimowa Belgijka zwiedzająca Wrocław.

Bugała tłumaczyła też, że Polska jest „wyspą wolności”, bo rezygnuje z poprawności politycznej. Dowód? – Wielu włoskich internautów nie kryło uznania dla dziennikarzy „Wiadomości”, które w uczciwy sposób relacjonowały brutalny atak na Polaków w Rimini – powiedziała reporterka programu.

Chodziło o to, że sprawcy napaści zostali przez tę redakcję nazwani w jednym z materiałów „bestiami”, co „doceniono” w jednym z wpisów na Twitterze.

Na koniec widzowie „Wiadomości” po raz kolejny dowiedzieli się też, że „wyspa wolności to także rosnąca polska gospodarka, o jakiej Włochy czy Grecja mogą tylko pomarzyć”.

msn.pl

Żegnamy się z nadwyżką w budżecie. Do końca roku w kasie państwa szybko będzie rosła dziura

Next.gazeta.pl, Piotr Skwirowski, 11.09.2017

.© Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta .

 

– Po sierpniu nadwyżka budżetowa zamieniła się w deficyt – przyznał w poniedziałek w audycji EKG w radiu TOK FM wiceminister finansów Leszek Skiba

Wyniki tegorocznego budżetu państwa zaskakują. Na plus. Zamiast wysokiego deficytu, w połowie roku mieliśmy nadwyżkę. Na koniec czerwca sięgała ona niemal 6 mld zł. Po siedmiu miesiącach tego roku było już nieco gorzej, ciągle jednak budżet był na plusie. Miał 2,4 mld zł nadwyżki. Tymczasem, wedle przygotowanego przez Ministerstwo Finansów harmonogramu dochodów i wydatków budżetu, na koniec lipca w kasie państwa miało być przeszło 25,5 mld zł deficytu.

Ale teraz z tym koniec. – Po sierpniu nadwyżka budżetowa zamieniła się w deficyt – powiedział w poniedziałek TOK FM wiceminister finansów Leszek Skiba.

Dodał, że w kolejnych miesiącach deficyt będzie się powiększał. O kilka miliardów złotych miesięcznie.

Ministerstwo Finansów i jego szef, wicepremier Mateusz Morawiecki przekonują, że wyniki budżetu lepsze od planu, to efekt przede wszystkim uszczelnienia systemu podatkowego. To dzięki niemu gwałtownie wzrosnąć miały dochody kasy państwa z VAT. Eksperci podatkowi przyznają, że uszczelnienie przyniosło dodatkowe pieniądze. Ale zwracają też uwagę na różne „sztuczki”, dzięki którym resort finansów poprawia, bieżące wyniki budżetu. Wskazują przede wszystkim na zwroty VAT. Pod koniec zeszłego roku Ministerstwo Finansów gwałtownie je przyspieszyło, bo pozwalała na to sytuacja budżetu ‘2016. Dzięki temu na początku tego roku fiskus miał do zwrotu przedsiębiorcom mniej pieniędzy. Pomogła także likwidacja rozliczeń kwartalnych. I wprowadzenie tzw. odwróconego VAT w budownictwie. Firmy budowlane znacznie dłużej czekają teraz na zwrot VAT. Na opóźnienie zwrotów i nasilenie kontroli narzekają też inne firmy, choć Ministerstwo Finansów twierdzi, że zwroty wręcz przyspieszyło. Eksperci podatkowi wiarę dają jednak raczej przedsiębiorcom. Od dawna mówią, że w drugiej połowie roku fiskus będzie musiał odblokować zwroty i deficyt zacznie szybko narastać.

W pierwszej połowie roku sytuację budżetu poprawiła też rekordowo wysoka wpłata z zysku NBP, która sięgnęła niemal 9 mld zł. Z kolei teraz budżet zacznie odczuwać skutki skrócenia wieku emerytalnego.

W poniedziałek minister Skiba przekonywał, że rząd stosuje politykę ograniczania deficytu budżetowego. W tym roku ma on być znacznie niższy od dopuszczalnych niemal 60 mld zł. Resort finansów twierdzi, że dziura w kasie państwa może być mniejsza nawet o 20 mld zł. Z kolei w projekcie budżetu na przyszły rok rząd zapisał 41,5 mld zł deficytu.

A 2019 r. ma być pod tym względem jeszcze lepszy.

Min. Skiba mówił też, że obniżenie wieku emerytalnego to dobre rozwiązanie. – Daje możliwość osobom, które są w złej sytuacji zdrowotnej, podjąć odpowiednią dla nich decyzję – stwierdził minister.

Przekonywał jednak, że to co dzieje się na rynku pracy, czyli rosnące zapotrzebowanie na pracowników, to motywator, żeby nie odchodzić na emeryturę, tylko dalej pracować.

Skiba nie jest też najwyraźniej entuzjastą dodatków dla emerytów. – Nie rekomendowałbym takiego rozwiązania jak przysłowiowe 500plus dla emerytów w przyszłym roku – stwierdził w poniedziałkowym EKG.

Oficjalne dane o sytuacji budżetu państwa po ośmiu miesiącach tego roku poznamy zapewne nie wcześniej niż za tydzień.

 

msn.pl

Polsce przysługują reparacje wojenne? Opinia Biura Analiz Sejmowych pełna nieścisłości

Opublikowana przez Biuro Analiz Sejmowych opinia, zawiera szereg nieścisłości – tak uważają eksperci prawa międzynarodowego. Co więcej, została ona napisana przez historyka prawa, który przygotowywał także ekspertyzy ws. TK dla ministra Ziobry.

Dr hab. Robert Jastrzębski pisze, że zasadne jest twierdzenie, że Rzeczpospolitej Polskiej przysługują wobec Republiki Federalnej Niemiec roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu jest nieuzasadnione. Autor, w postawionej tezie, nie rozdziela jednak reparacji od odszkodowań dla jednostek.

Jeśli chodzi o te pierwsze, nie mogły one ulec przedawnieniu, gdyż zostały rozwiązane aktem jednostronnym z 1953 roku, zaś te drugie, jeśli nie zostały wypłacone, to przechodzą na spadkobierców (wtedy, kiedy wynikają z mocy prawa). Warto zaznaczyć, że autor w tekście podkreśla fakt wypłacenia przez RFN kwoty około 600 mln marek niemieckich, licząc łącznie wypłaty dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych oraz Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, podważając tym samym swoją tezę.

Powołuje się w tekście na Konwencję Haską z 1907 roku, konkretnie na art. 3 – „strona wojująca, która by naruszyła postanowienia powyższego regulaminu, będzie pociągnięta do indemnizacji, jeśli tego zajdzie potrzeba. Strona ta będzie odpowiedzialną za każdy czyn osób, wchodzących w skład jej siły zbrojnej”. Eksperci uważają, że przepis ten nie ma znaczenia z punktu widzenia omawianej kwestii. – Nikt nie kwestionował i nie kwestionuje tego, że reparacje należały się Polsce – mówi prof. Władysław Czapliński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. – Stan prawny wskazuje jednak na to, że jako Polska, od pobierania reparacji odstąpiliśmy – dodaje.

Co więcej, w analizie pojawia się zarzut wobec Traktatu 2+4, który regulował kwestie związane ze zjednoczeniem Niemiec i co za tym idzie kwestie II wojny światowej – „(…) w ogóle nie zajmowano się sprawami reparacji wojennych (…). Ponadto Polska nie była stroną tego traktatu” – pisze dr. hab. Robert Jastrzębski. Jednak, eksperci prawa międzynarodowego zauważają, że w przypadku tego dokumentu funkcjonuje zasada in favorem tertii, czyli na korzyść państwa trzeciego.

– Takie umowy mogą powstawać, chyba że byłyby obciążeniem dla państw trzecich, takich jak Polska – mówi prof. Robert Grzeszczak z Instytutu Prawa Międzynarodowego UW. – Ta umowa była dla nas korzystna, potwierdzała ostatecznie granice na Nysie i Odrze – kończy. W umowie przemilczano kwestie majątkowe, gdyż do jej podpisania potrzebna była ratyfikacja Bundestagu. W ówczesnym kształcie Helmut Kohl nie dysponował wystarczającą większością, więc, ze względu na sprzeciw opozycji, zapisów nie umieszczono.

W opracowaniu pojawiły się argumenty jakoby akt jednostronny, podpisany w 1953 roku był nieważny, ze względu fakt zawarcia go z naruszeniem Konstytucji z 1952 roku. Autorowi chodzi o oświadczenie Rady Ministrów z dnia 23 sierpnia 1953 roku o zrzeczeniu się przez PRL reparacji wojennych. Według niego narusza ono obowiązującą wówczas Konstytucję, ponieważ sprawy ratyfikacji i wypowiadania umów międzynarodowych należały do kompetencji Rady Państwa, a nie Rady Ministrów.

Prof. Grzeszczak zauważa, że państwo, co do zasady, nie może powoływać się na sprawy wewnętrzne, żeby unieważnić akty prawa międzynarodowego.  – To jest kwestia odpowiedzialności wewnętrznej – dodaje. Prawo międzynarodowe przyjmuje, że akty rządowe są źródłem zobowiązań międzynarodowych państwa.

Dr hab. Robert Jastrzębski podaje również argument nacisku władz ZSRR na władze polskie. Warto jednak zauważyć, że w prawie międzynarodowym suwerenność jest zero-jedynkowa, albo istnieje, albo jej nie ma. Nie można więc twierdzić, że akt został zawarty pod naciskiem, bowiem Polska, przez społeczność międzynarodową, była uznawana za państwo, zatem w myśl prawa międzynarodowego była suwerenna. Co więcej, podważenie polskiej suwerenności mogłoby mieć nieprzewidywalne konsekwencje, dla umów, które zawieraliśmy w latach 1945-1989.

Nawet jeśli polski rząd chciałby sprawę rozwiązać sądowo, pozostają mu dwie drogi: albo zgłosić się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, albo rozwiązać spór drogą koncyliacyjną, np. przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku potrzebna jest wola Niemiec, które już wystosowały swoją opinię na ten temat. Zgodnie z ekspertyzą Bundestagu kwestie reparacji zostały już całkowicie rozstrzygnięte. Nie ma zatem możliwości, w tym momencie, wejścia na drogę w prawie międzynarodowym, która umożliwiłaby polskiemu rządowi dojście do zadowalających rezultatów.

dziennik.pl

Komorowski o reparacjach w „Kropce nad i”: Nie będzie ani forsy, ani sympatii polsko-niemieckiej

Gościem programu „Kropka nad i” w TVN24 był Bronisław Komorowski. Były prezydent mówił między innymi o możliwościach uzyskania reparacji wojennych od naszych zachodnich sąsiadów.

Bronisław Komorowski odniósł się do opublikowanej w poniedziałek na stronie Sejmu ekspertyzy Biura Analiz Sejmowych dotyczącej reparacji wojennych. Według tego dokumentu, przygotowanego na wniosek posła PiS Arkadiusza Mularczyka, wszelkie roszczenia odszkodowawcze, które mogłaby wnosić Polska wobec Niemiec są zasadne. – Gdyby w ogóle można było wycenić straty polskie w czasie wojny na pieniądze, w pieniądze przeliczyć te stracone miliony, te nieszczęścia, zburzone miasta, to by było bardzo proste. Według mnie to jest niewarte wszelkich pieniędzy, bo te straty były dużo większe – skomentował były prezydent.

W opinii byłego prezydenta sprawa reparacji nie służy nikomu innemu, jak tylko partii rządzącej, która dobrze wie, że niczego nie uzyska od naszych zachodnich sąsiadów. – Powiedziałbym tak: jeśli potrafią załatwić i nie popsuć polskich relacji z Niemcami, niech występują. Ale oni nie występują, tylko jątrzą tutaj w Polsce – powiedział w „Kropce nad i” w TVN24 Bronisław Komorowski.

Dodatkowo, według polityka, działania PiS spowodują popsucie się relacji polsko-niemieckich. – Jeśli potrafią załatwić i nie popsuć polskich relacji z Niemcami, to niech występują, tak inni też robili, ale oni nie występują o reparacje, tylko jątrzą tutaj w Polsce, ale to dociera do Niemców, psuje klimat w relacjach polsko-niemieckich, i na końcu nie będzie ani forsy, ani sympatii polsko-niemieckiej – powiedział.

dziennik.pl

Byle-wyrok, ale wyrok

11.09.2017
poniedziałek

Trybunał Konstytucyjny w sile pięciu sędziów orzekł, że Sądowi Najwyższemu (i sądom powszechnym) nie wolno badać, czy przy powoływaniu prezesa Trybunału Konstytucyjnego dochowano trybu przewidzianego prawem. Jutro Sąd Najwyższy zdecyduje, co z tym wyrokiem zrobić, gdy będzie orzekał w sprawie prawidłowości wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa TK.

Wyrok jest zgodny z życzeniem partii rządzącej i uzasadniony byle jak. W dodatku zapadł w trybie, który w świetle pisowskiej ustawy o TK na pewno nie jest wzorcowy. Trudno powiedzieć, czy gdyby orzekał Trybunał w starym składzie, wyrok byłby inny. Ale najprawdopodobniej byłby porządniej uzasadniony. Co z nim zrobi Sąd Najwyższy?

Sprawa jest szczególna z wielu względów. Nie tylko dlatego, że zakwestionowanie Julii Przyłębskiej w roli prezesa TK miałoby skutki dla dalszego funkcjonowania Trybunału. Jest szczególna z przyczyn ustrojowych: czy system da radę bronić się środkami prawnymi przed zawłaszczaniem wszelkiej władzy przez PiS? TK jeden z tych środków usiłuje nam odebrać.

Sprawa jest szczególna także dlatego, że wszyscy wiedzą, iż sędzia Przyłębska wybrana została kandydatka na prezesa z pogwałceniem procedury wyboru uchwalonej przez PiS. Jest szczególna, bo przed TK zawisła też podobna sprawa: legalności powołania trzy lata temu Małgorzaty Gersdorf na I Prezesa Sądy Najwyższego. Jest szczególna, bo „Trybunał wypowiedział się we własnej sprawie”, do czego prawa wcześniej stanowczo odmawiał mu PiS.

A także dlatego, że Trybunał osądził ją poza kolejnością wpływu, mimo że PiS takie praktyki uważał do niedawna za grzech śmiertelny, godzący w prawa „zwykłych Polaków”, których skargi konstytucyjne spychane są przez to na koniec kolejki. I ustawą nakazał TK sądzić sprawy w kolejności.

Jest interesująca, bo PiS krytykował Trybunał sprzed Dobrej Zmiany za to, że wszystkich ważnych (według PiS) spraw nie rozpatruje w pełnym składzie, a „nie może być tak, że trzech czy pięciu sędziów kwestionuje to, co uchwaliło 460 posłów i stu senatorów i podpisał prezydent”. A tę sprawę osądził skład pięcioosobowy, chociaż ma niewątpliwie znaczenie ustrojowe.

I jest szczególna, bo TK osądził ją na posiedzeniu niejawnym, za co Trybunał sprzed Dobrej Zmiany PiS fundamentalnie krytykował.

Ciekawe jest też, że swój wyrok Trybunał oparł na zasadzie podziału i wzajemnej kontroli władz – do tej pory PiS właśnie tę zasadę najmocniej kontestuje, usiłując przejąć władzę nad sądami. Ale zaskoczenia nie było: pięciu sędziów – przy jednym głosie odrębnym, „starego” sędziego Leona Kieresa – orzekło, że sąd powszechny nie może się zajmować legalnością powołania prezesa TK, a Sąd Najwyższy – odpowiadać na pytanie prawne sądu w tej sprawie. Przypomnę, że przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie zawisła sprawa cywilna wniesiona jeszcze przez poprzedniego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, i sąd nabrał wątpliwości, czy pełnomocnictwo, którego udzieliła prawniczce Trybunału Julia Przyłębska jako nowy prezes TK, jest ważne.

No więc Trybunał orzekł, jak oczekiwał PiS. I w takim terminie, żeby powstrzymać we wtorek SN od rozpatrzenia sprawy.

Czy orzeczenie powinno być inne? Tego stwierdzić nie można. Sprawa kontroli nad czynnościami podejmowanymi przez Trybunał Konstytucyjny (a taką jest wybór kandydatów na prezesa TK przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK) jest bardzo kontrowersyjna. Przed Dobrą Zmianą w TK PiS twierdził zresztą, że Trybunał nie może pozostawać poza zewnętrzną kontrolą. Na tej podstawie np. premier Beata Szydło wskazywała, które jego wyroki mają być opublikowane, a które nie. Teraz twierdzi odwrotnie.

Ja przychyliłabym się do stanowiska zaprezentowanego w zdaniu odrębnym przez sędziego Kieresa: że TK powinien być w swoich decyzjach suwerenny, a prawidłowość procedury wyłaniania kandydatów na prezesa może oceniać co najwyżej prezydent, który ostatecznie wybiera prezesa spośród kandydatów.

To, co przeszkadza mi w wyroku TK, to jego bylejakość. Trybunał nie postarał się o poważne uzasadnienie swojego stanowiska.

Stwierdził na przykład, że ocenianie przez sąd powszechny prawidłowości wyboru prezesa TK godziłoby w konstytucyjną prerogatywę Sejmu do kształtowania składu TK. A niby jak? Przecież nie chodzi o wybór sędziego – wyboru Przyłębskiej do TK nikt nie kwestionował. Zakwestionowano późniejsze, wewnątrztrybunalskie wybory.

Osią wyroku jest zasada podziału i wzajemnej kontroli władz wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. W tym wypadku sąd powszechny miałby wkraczać we władzę Sejmu (patrz wyżej) i prezydenta, który wybiera spośród kandydatów. Ale przecież równie dobrze można powiedzieć, że zasada trójpodziału nie jest naruszona, bo koniec końców to jeden sąd kontroluje inny, a więc wszystko zostaje w rodzinie. W dodatku można dowodzić, że kontrolowanie zgodności wyboru Przyłębskiej z procedurą jest waśnie realizacją konstytucyjnej zasady wzajemnej kontroli władz. Trybunał powinien był dowieść, że ten konkretny przypadek kontroli wykracza poza konstytucyjną zasadę proporcjonalności i niezbędności. Nawet nie próbował.

Dalej Trybunał wywodzi, że powierzenie stanowiska prezesa TK nie powoduje powstania stosunku cywilnoprawnego, więc nie można wynikających z niego praw dochodzić w sądzie cywilnym. OK. Tylko że w tej sprawie to nie Julia Przyłębska skarży się do sądu w ramach dochodzenia swoich praw. Przed warszawskim sądem rejonowym zawisła inna sprawa: przedsiębiorcy, który dochodzi odszkodowania od Trybunału, gdzie znowu pełnomocnictwa prawniczce udzieliła, jako prezes, sędzia Przyłębska. Ten człowiek kwestionuje mandat Przyłębskiej. A więc chodzi o jego prawo do sądu. Trybunał nawet nie próbował spojrzeć na te sprawę pod kątem konfliktu wartości konstytucyjnych: autonomii Trybunału i prawa obywatela do sądu.

Wreszcie Trybunał stwierdził, że badając prawidłowość powołania prezesa TK, sąd wszedłby w kompetencje prezydenta, i to takie, które skutkują ogłoszeniem w Dzienniku Urzędowym jego postanowienia o mianowaniu prezesa TK. A co z obowiązkiem sądów orzekania w zgodzie z konstytucją? Przecież akt umieszczony w Dzienniku Urzędowym nie musi być z nią zgodny. Bywają np. rozporządzenia sprzeczne z ustawami, a więc z konstytucją. A sądy, jak nakazuje konstytucja, „stosują ją bezpośrednio”. Trybunał nawet nie próbował rozważyć tej kwestii i uzasadnić swojego rozstrzygnięcia.

Sędzia Leon Kieres złożył zdanie odrębne. Nie zdystansował się do samego rozstrzygnięcia. Uznał, że Trybunał powinien był tę sprawę umorzyć, ponieważ wniosek grupy posłów PiS „nie spełniał wymogów formalnych”. Był źle uzasadniony, a wzorce konstytucyjne nie miały wiele wspólnego z zaskarżonymi przepisami procedury cywilnej.

Ale wyroki Trybunału są ostateczne. Ten zaś został opublikowany w Dzienniku Ustaw bodajże w ciągu kilkudziesięciu minut od ogłoszenia, więc nie ma problemu z tym, czy wszedł w życie. Wszedł i kropka. Sąd Najwyższy, który jutro rozpatrzy pytanie prawne w sprawie Przyłębskiej, nie może tego faktu zakwestionować.

Ale sprawa nie jest jednoznaczna. Wyrok TK nie wyeliminował z prawa zaskarżonych przepisów. To, czego dokonał TK, to ich INTERPRETACJA. A przez lata pomiędzy Sądem Najwyższym a TK trwał spór, czy SN i sądy powszechne są związane wyrokami interpretacyjnymi Trybunału, skoro formalnie Trybunał nie ma prawa dawania wykładni ustaw i rozporządzeń. To był niedobry dla państwa prawa spór i przed nastaniem Dobrej Zmiany właściwie się zakończył: SN uznawał interpretacyjne wyroki Trybunału. No i powstaje pytanie: czy w warunkach, gdy Trybunał Konstytucyjny nie orzeka już niezawiśle, wciąż niezawiśli sędziowie SN nie powinni filtrować wyroków TK przez sito własnego poczucia konstytucyjności?

Poza tym kto powiedział, że Sąd Najwyższy musi orzec w oparciu o przepisy, które zaskarżyli posłowie PiS? Posłowie sobie wymyślili, na co może się SN powołać, ale sąd wcale nie musi iść za ich myślą.

siedlecka.blog.polityka.pl

Moja analiza dzisiejszego wyroku TK w sprawie oceny legalności wyboru prezesa TK.

Za głębokiego PRLu tak sie tuszowało morderstwa.Z Popiełuszko było tak samo.Igor sie potknął o paralizator i upadają przez przypadek właczył

PREZYDENT DUDA JEST W STANIE ROZPIEPRZYĆ PIS. NIE PODPISYWAĆ, WETOWAĆ, REPREZENTOWAĆ SIEBIE, OPOWIEDZIEĆ SIE ZA UNIĄ, ZA EUROPĄ. JEŚLI NIE?

Prof. Marek Chmaj: W Polsce nie obowiązują już zasady państwa prawa

Prof. Marek Chmaj: W Polsce nie obowiązują już zasady państwa prawa

Weryfikowanie w trybie cywilnym powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego jest niezgodne z konstytucją – uznał Trybunał Konstytucyjny na specjalnym posiedzeniu. TK musiał się śpieszyć, bo już we wtorek 12 września sprawą wyboru sędzi Julii Przyłębskiej ma zająć się Sąd Najwyższy. – To efekt tego, że już od jakiegoś czasu żyjemy w państwie, gdzie nie obowiązują reguły prawa – mówi nam konstytucjonalista, prof. Marek Chmaj

JUSTYNA KOĆ: TK orzekł, że SN nie może orzekać, czy wybór sędzi Przyłębskiej na prezesa TK był „legalny”. Czy według pana SN może to ocenić, czy nie może?

PROF. MAREK CHMAJ: Generalnie obecne przepisy w randze konstytucyjnej bądź ustawowej nie dają żadnemu organowi państwa, w tym organowi władzy sądowniczej, możliwości weryfikacji, czy wybór prezesa Trybunału był legalny bądź nielegalny. Takiej kontroli legalności powinien był dokonać prezydent w momencie, w którym otrzymuje dwóch kandydatów na prezesa – to prezydent musi zweryfikować, czy wskazanie tych kandydatów odbyło się zgodnie z prawem, czy nie. Prezydent Duda nie miał żadnych wątpliwości w grudniu 2016 roku i niemal natychmiast powołał Julię Przyłębską na prezesa TK.

Sędzia Leon Kieres złożył odrębne zdanie.

Tak, ale tu mieliśmy taką sytuację, że

Trybunał wydał na wniosek posłów PiS-u wyrok częściowo zakresowy, częściowo interpretacyjny, a to oznacza, że zaskarżane przepisy nie znikają z porządku prawnego, Sejm nie musi ich nowelizować.

Jedynie w wyniku wyroku TK zmienia się interpretacja tych przepisów w kierunku wskazanym przez Trybunał. TK zatem wymusza tym wyrokiem na innych organach władzy, w tym na Sądzie Najwyższym, odpowiednią interpretację tych przepisów wskazanych we wniosku przepisów kpc. Teraz zdanie odrębne sędziego Kieresa tak naprawdę dotyczyło kwestii formalnych. Sędzia Kieres wskazał, że TK bezprawnie modyfikował zakres zaskarżenia, który był złożony we wniosku. Zatem zdaniem Leona Kieresa Trybunał miał obowiązek umorzyć to postępowanie z powodu niedopuszczalności orzekania. Sędzia Kieres wskazał też w końcowej części uzasadnienia, że merytorycznie to on się z wyrokiem TK zgadza, wskazywał natomiast na uchybienia formalne, które były we wniosku.

Czy mamy do czynienia z przełomowym momentem w sądownictwie? Dwie poważne instytucje nawzajem o sobie postanawiają, mówiąc, że jedna coś może, druga nie. Możemy mówić o precedensie?

To nie jest precedens, ponieważ spory pomiędzy SN a TK są toczone od lat 90. To jest ich kolejna odsłona, aczkolwiek odsłona bardzo dramatyczna.

TK postanowił wydać wyrok na dzień przed rozpoznaniem przez Sąd Najwyższy pytania prawnego przedłożonego przez Sąd Rejonowy. Nawet gdyby nie było dzisiejszego wyroku Trybunału i nawet gdyby hipotetycznie SN jutro stwierdził, że wybór prezesa i wiceprezesa Trybunału był wadliwy, to nie miałoby to większego znaczenia, bo przepisy konstytucji i ustaw nie pozwalają na weryfikację wyboru prezesa Trybunału. Zatem ten hipotetyczny jutrzejszy wyrok, niekorzystny dla Juli Przyłębskiej, nie miałby żadnego znaczenia. Oczywiście poza pokazaniem opinii publicznej, że zdaniem SN popełniono uchybienia proceduralne.

A pan jakiego wyroku się spodziewa? Wiemy już, że SN będzie orzekał. Rzecznik Sądu powiedział dziś, że wszystkie scenariusze są możliwe.

Hipotetycznie najpewniej SN umorzy postępowanie ze względu na niedopuszczalność orzekania, chyba że będzie chciał odpowiedzieć na pytanie w całości lub w części, ale to, co zrobi SN, jest w całości jego niezależną decyzją.

Sędziowie w składzie są niezawiśli i oni mogą podjąć takie rozstrzygnięcie, jakie im się nasunie na podstawie bezpośredniego stosowania konstytucji i jej przepisów.

Czy to nie jest tak, że prawo przegrywa z bezprawiem? PiS łamie konstytucję, kiedy chce, a kiedy mu to pasuje, to powołuje się na przepisy prawne. Wszyscy wiemy, że TK w obecnym kształcie nie ma nic wspólnego z kontrolą konstytucyjności.

To jest pokłosie walki o TK sprzed roku. PiS zawsze podkreślał, że składy w Trybunale powinny być wybierane losowo, a tylko absolutnie w wyjątkowych sytuacjach mogą być wyznaczane przez prezes TK. Proszę zobaczyć, pani prezes była osobiście zainteresowana tym rozstrzygnięciem, bo dotyczy wyboru jej i wiceprezesa. To pani prezes wybrała skład TK, w którym to składzie orzekli czterej sędziowie wybrani przez Sejm tej kadencji, ale nie dublerzy, oraz sędzia Kieres. Zatem

sędziwie tej kadencji stanowili absolutną większość składu orzekającego. Oczywiście możemy uznać, że to jest przypadek, ale na przypadek to nie wygląda.

Nie powinno to tak wyglądać.

Nie powinno. Jeżeli  sprawa ma dotyczyć pani prezes, to najuczciwiej byłoby dokonać losowego wyboru składu.

Wiemy, że PiS w takich sytuacjach nie jest uczciwy, czy zatem Sąd Najwyższy może nie uznawać orzeczeń TK?

Hipotetycznie wyobrażam sobie taką sytuację, ale w tej sprawie, którą SN ma rozpoznawać, takiej potrzeby nie ma. Nawet gdyby SN stwierdził , że wybór prezesa i wiceprezesa TK był wadliwy, to nie miałoby to znaczenia praktycznego, bo nie ma procedur pozwalających na pozbawienie prezesa i wiceprezesa mandatów.

Nawet jeśli wiemy, że nie zostali oni wybrani zgodnie z procedurami?

I tak wiemy, że były poważne uchybienia proceduralne. Wiemy to i bez wyroku Sądu Najwyższego.

Zmieńmy temat. Czy uważa pan, że finansowanie kampanii nt. sądów prowadzoną przez Polską Fundację Narodową jest zgodne z prawem?

Tutaj

mamy do czynienia z kampanią partyjną, a nie kampanią państwową. Całą kampanię partyjną opłaca się ze środków fundacji zasilanej ze środków państwa, zatem jest to pośrednie nielegalne finansowanie partii.

PiS, tak samo jak inne partie, które przekroczyły 3 proc. w ostatnich wyborach, otrzymuje subwencje od państwa. To z tych środków powinna być realizowana kampania tego typu. Nie ze środków fundacji zasilanej ze środków spółek Skarbu Państwa. W ten sposób łamie się zasadę równości pomiędzy partiami politycznymi.

Jakie konsekwencje mogą być za takie łamanie prawa, kto powinien się tym zająć: sąd, NIK?

Być może NIK. Państwowa Komisja Wyborcza, która weryfikuje finanse partii, już orzekła, że nie jest przedmiotem zainteresowania tego typu naruszanie przepisów ustawy, więc pozostaje NIK, albo prokuratura.

Wiemy, że szef NIK Krzysztof Kwiatkowski ma swoje kłopoty ze strony rządu PiS. A prokuratura?

Powiedzmy, że też ma swoje problemy.

Nie kiwnie palcem, bo prokurator generalny jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości?

Wiadomo.

Czyli żyjemy w państwie quasi-prawnym?

Tak i to już od dłuższego czasu. Zasady państwa prawa już nie są obowiązujące,

trójpodział władzy stał się iluzoryczny.

To jest kolejna odsłona tych wydarzeń.

wiadomo.co

100 tys. zł odszkodowania. Znany biznesmen składa pozew za książkę o Antonim Macierewiczu

Marcin Długosz, 11 września 2017

Robert Szustkowski pozywa autora i wydawcę książki ‘’Macierewicz i jego tajemnice’’. Polski inwestor na stałe mieszkający w Szwajcarii żąda odszkodowania w wysokości 100 000 zł.

Znany z realizacji sportowych projektów biznesmen skarży Tomasza Piątka oraz wydawnictwo ‘’Arbitror sp. z o.o’’ (autora i wydawcę książki ‘’Macierewicz i jego tajemnice’’) o podawanie nieprawdziwych informacji o jego rzekomych związkach z międzynarodowym handlem bronią.

Złożony przez niego pozew o ochronę dóbr osobistych trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie w dniu 8 sierpnia. Szustkowski dowodzi, że są one nieprawdziwe i szkalują jego dobre imię. Jednocześnie domaga się od pozwanych zapłaty kwoty 100 000 zł na cele charytatywne oraz przeprosin w wielu mediach za naruszenie jego dóbr osobistych.

Książka „Macierewicz i jego tajemnice” trafiła do sprzedaży pod koniec czerwca 2017 roku. Są w niej opisane relacje Antoniego Macierewicza z ludźmi związanymi z rosyjską mafią i rosyjskimi służbami. Niedługo po premierze książki szef MON złożył zawiadomienie do departamentu wojskowego prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez jej autora.

naTemat.pl

„Czyjaś Ty” – Andrzej Sikorowski

Totalna opozycja jest to błąd, ale czy aż taki wielki? Żaden. Inne błędy są decydujące. I na tym się skupić. Bo… szkoda słów.

Morderców Popiełuszki za kraty wsadził sąd w PRL. Wolna Polska nie widzi winnych śmierci Stachowiaka.

„Tworzą nowe ORMO!”. Antoni Macierewicz z Mariuszem Błaszczakiem po cichu zawierają porozumienie rodem z PRL

Tomasz Ławnicki, 11 września 2017

Ani resort obrony, ani ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji nie pochwaliły się tym pomysłem. Nic dziwnego – skojarzenia nasuwają się same. To przedstawiciel opozycji zaalarmował, jakie porozumienie szykują podległe Antoniemu Macierewiczowi i Mariuszowi Błaszczakowi Wojska Obrony Terytorialnej oraz Policja.

„Macierewicz z Błaszczakiem tworzą nowe ORMO!” – alarmuje na Twitterze były szef MON. Wiceszef PO Tomasz Siemoniak zaprezentował dokument, który ma być porozumieniem między dowódcą WOT a Komendantem Głównym Policji. Skąd skojarzenie z Ochotniczą Rezerwą Milicji Obywatelskiej? W PRL ORMO było takim „społecznym wsparciem” dla milicji. Większość ochotników z ORMO to byli członkowie PZPR, a sama organizacja była podporządkowana i MO, i samej partii.

A używano jej wtedy, gdy władzy zależało na tym, aby rozpędzić protesty społeczne. Wówczas do akcji ruszał „aktyw robotniczy”, aby zaprowadzić porządek. A zaprowadzał tak, że często był znacznie bardziej brutalny niż oddziały milicji.

A dziś? Projekt, jaki ujawnił Tomasz Siemoniak, mówi o tym, iż policja ma przekazywać swoje informacje Wojskom Obrony Terytorialnej i szkolić jej członków. Policja i WOT mają się też wzajemnie informować o „zdarzeniach i zagrożeniach” i udostępniać sobie bazy szkoleniowe.

Wiadomo, że projekt ten wyszedł z MON i trafił już do policji. Policjanci zaś są mocno sceptyczni wobec planów współpracy z WOT, jaka ma im zostać narzucona. „Czas na alarm! To dowód na specjalny status WOT w Siłach Zbrojnych i przygotowanie do użycia ich w zadaniach policyjnych. Co na to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i szef Sztabu Generalnego?” – komentuje były szef BBN gen. Stanisław Koziej. Były rzecznik Marynarki Wojennej Janusz Walczak zauważa z kolei, że na tej współpracy policja może zyskać kogoś na kształt dawnych Tajnych Współpracowników.

O tym, jakie naprawdę mogą być zadania Obrony Terytorialnej, parę miesięcy temu mimochodem powiedział dowódca 1. Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej. „Będą prowadzili rozpoznanie także w swoim otoczeniu, tam, gdzie mieszkają, pracują. Będą widzieć, kto przybywa, co robi” – zapowiedział.

PŁK SŁAWOMIR KOCANOWSKI

dowódca 1. Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. płk. Władysława Liniarskiego ps. „Mścisław”

To się dzieje tak samo naturalnie, jak każdy z nas obserwuje wprowadzającego się sąsiada: kto to, jaka rodzina, jaki samochód itd.

Dzięki temu porozumieniu – policja zyska źródło wielu prywatnych lub wręcz intymnych informacji. Cóż, historia lubi się powtarzać…

naTemat.pl

Jak Macierewicz zareagował na książkę Tomasza Piątka? „Szalał. Chciał uruchamiać służby”

tps, 11.09.2017

24.05.2017 Warszawa , Sejm . Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz, po głosowaniu nad jego odwołaniem.

24.05.2017 Warszawa , Sejm . Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz, po głosowaniu nad jego odwołaniem.(Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Tygodnik „Newsweek” odsłania kulisy tego, jak szef MON miał zareagować na książkę Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice”, w której zarzucono ministrowi niejasne powiązania.

Dziennikarz „Newsweeka” Paweł Reszka dotarł do zastrzegającego anonimowość informatora w Ministerstwie Obrony Narodowej, który zdradził, co działo się w resorcie, kiedy na rynku ukazała się książka „Macierewicz i jego tajemnice”. Według relacji rozmówcy, PiS zażądał wówczas od ministra obrony, by ten „coś z tym zrobił”. Jak zareagował Macierewicz?

„Szalał. Chciał uruchamiać służby. Ale współpracownicy wybili mu to z głowy, wytłumaczyli, że jak to wyjdzie, to dopiero będzie kompromitacja. W końcu sprawę oddano prokuraturze”

– mówi informator tygodnika. W dalszej części inny, były urzędnik MON dodaje, że przeciwko autorowi książki, Tomaszowi Piątkowi, nieprzypadkowo skierowano śledczych. „Gdyby Macierewicz dochodził swoich praw na drodze cywilnej, to musiałby udowodnić, gdzie Piątek kłamie. A tak to Piątek będzie się wił przed śledczymi” – twierdzi anonimowe źródło „Newsweeka”.

Zobacz też: TVP nie zgodziła się na reklamę książki o Macierewiczu. Więc zareklamował ją poseł Nowoczesnej

„Macierewicz i jego tajemnice”

„Macierewicz i jego tajemnice” to książka Tomasza Piątka, który zbadał koneksje ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Swoje śledztwo prowadził przez ostatnie półtora roku. Jak twierdzi, wykazało ono powiązania obecnego szefa MON m.in. z rosyjskimi służbami wywiadowczymi i Kremlem.

Dzień po premierze książki Macierewicz złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z publikacją. Jak tłumaczył wówczas jeden z jego zastępców, wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk, książka ta „zawiera same kłamstwa, oszczerstwa i pomówienia”.

Fenomen pasków TVP! Literacki geniusz, nagroda NIKE wisi w powietrzu! [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

http://www.gazeta.tv/plej/19,160472,22324374,video.html

gazeta.pl