Tusk-Kaczyński: 7:1

Tomasz Lis
09.07.2014
Myślałem, że wczorajszy wieczór wyczerpał, ze względu na rachunek prawdopodobieństwa, możliwość powtórki tak totalnej wygranej jednej ze stron. A właśnie, że nie. Tusk zagrał z Kaczyńskim jak Niemcy z Brazylią. Okazuje się, że głośne śpiewanie narodowego hymnu nie wystarcza do zwycięstwa ani w Brazylii ani w Polsce.

Wystąpienie prezesa PiS było, trzeba mu to oddać, całkiem merytoryczne. Choć rzeczywiście pełne ćwierćprawd, półprawd i zwykłych nieprawd, nie mówię kłamstw, bo być może pan prezes wierzył w to co mówił.

Tusk, to też prawda, do wielu całkiem konkretnych zarzutów Kaczyńskiego się nie odniósł. Wiele jednak unicestwił, roznosząc prezesa w puch.

W debacie, jak to w debacie. Ważne są wrażenia publiki. Ożywiony, dynamiczny Tusk pokonał powolnego Kaczyńskiego. Jakby od czasu słynnej debaty między nimi z 2007 roku różnica lat między nimi w jakiś przedziwny sposób się zwiększyła.

Wspomnienie praktyki rządów PiS z lat 2005- 2007 było ważne, szczególnie dla osób wyposażonych w pamięć dobrą, acz krótką. Wspomnienie niektórych występów wielu arbitrów elegancji z PIS, pokazywało jaki tytuł ma ta partia do stanowienia standardów postępowania w życiu publicznym.

Chamstwo i prostactwo pani Pawłowicz mogło tu służyć jako bezcenna ilustracja trafności słów Tuska.

Afera taśmowa będzie się za premierem i Platformą ciągnęła jeszcze długo. Dziś widzieliśmy jednak na własne oczy różnice między jednynymi realnymi kandydatami na urząd premiera w Polsce. Ten kontrast akurat premierowi Tuskowi na pewno nie zaszkodzi.

I tylko może zbyt jednoznacznie premier sugerował, że PiS wyborów nie wygra, bo wyborcy wiedzą, że PiS i Kaczyński kłamią, a poza tym są niebezpieczni.

W tym punkcie pewności premiera nie podzielam.

tomaszlis.natemat.pl

Dodaj komentarz