Karnowski do Kani: Doroto, weź zimny prysznic. Kłótnie prawicy o „Resortowe dzieci”

kospa, 13.01.2014
„Resortowe dzieci” (Fot. Wydawnictwo Fronda)
– Nie niszcz już uznania jakie zdobyłaś za „Resortowe dzieci” i po prostu przeproś Piotra Zarembę – apeluje do Doroty Kani na łamach serwisu wPolityce.pl Michał Karnowski. Kania miała za złe Zarembie, że ją krytykuje, choć – jej zdaniem – brakło mu odwagi, by napisać podobną do „Resortowych dzieci” książkę.
„Resortowe dzieci. Media” to książka autorstwa prawicowych dziennikarzy – Doroty Kani oraz Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza, która ukazała się w grudniu ubiegłego roku. Dzięki niej możemy poznać – jak sugeruje „Gazeta Polska” – „zaskakujące powiązania rodzinne i polityczne czołowych postaci dziennikarskiego ‚salonu’ III RP”, „tak zdecydowanie przeciwnych dekomunizacji i lustracji, szydzących z patriotyzmu, polskich tradycji i polskości”.”To wiekopomne dzieło to w rzeczywistości nużąca wyliczanka, kto gdzie był i z kim jest spokrewniony. Masa szczegółów i szczególików przepisanych z akt paszportowych, z których nic nie wynika” – pisała na łamach „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska. I zwracała uwagę, że „swoich ideowych kolegów, którzy co nieco wysługiwali się PRL-owskiej władzy, autorzy traktują ulgowo lub w ogóle ich nie tykają”.

Kryterium? Stosunek do katastrofy smoleńskiej

Na klucz, który zastosowali, decydując, kto jest – a kto nie – „resortowym dzieckiem”, zwrócił uwagę również Piotr Zaremba podczas rozmowy w prawicowej Telewizji Republika. Jego wątpliwości wzbudziła obecność w książce choćby nazwiska Tomasza Wróblewskiego – byłego redaktora naczelnego m.in. „Newsweeka” czy „Rzeczpospolitej”.

– Kryterium, jakie przyjęliśmy, było bardzo proste i jasne. Było nim zachowanie dziennikarzy w III RP i ich stosunek do najważniejszych spraw: lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI oraz do katastrofy smoleńskiej – tłumaczy Kania w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach weekendowej „Rzeczpospolitej”. – Skupiliśmy się na ludziach, którzy robili karierę w III RP, a ich korzenie sięgają starego systemu.

Mazurek wypomina współautorce „Resortowych dzieci”, że za „lustrowanie” ludzi prawicy się nie wzięli. – Powtórzę, że głównym kryterium była postawa w III RP, a nie nasza z kimś znajomość – powtarza dziennikarka „niepokorna”. I upiera się: – My nie zajmowaliśmy się grzebaniem w życiorysach…

Kania przyznaje, że jej „druga mama należała do partii do 1979 roku, kiedy przeszła na emeryturę”. Zastrzega jednak, że na nią nie miał to żadnego wpływu. – Nie chcę wchodzić w moją sytuację osobistą – mówi, gdy Mazurek zwraca jej uwagę, że innym „partyjność” chętnie wypomina.

„Kania nie osiągnęła w zasadzie niczego. To, jak widać, boli”

Podobnie jak w studiu Telewizji Republika – również w rozmowie z Mazurkiem – Kania zarzuca Zarembie i Wildsteinowi brak odwagi, że nawet nie spróbowali napisać podobnej książki, a krytykują jej.

Właśnie za to, już w weekend nie zostawił na niej suchej nitki publicysta tygodnika „wSieci” Piotr Skwieciński. „Tchórzostwo Zaremby polega, jak rozumiem, na tym, że nie krzyczy. On nie krzyczy, ale liberałowie się go boją. Kania krzyczy co sił w płucach, ale jest przez przeciwników traktowana z politowaniem” – napisał w tekście opublikowanym w serwisie wPolityce.pl.

„Dorota Kania jest rówieśnicą Zaremby. Nie osiągnęła w zasadzie niczego, co można by choć w przybliżeniu porównać z jego osiągnięciami. To, jak widać, boli” – konkluduje Skwieciński.

„Doroto, weź, proszę, zimny prysznic”

Ale w Kanię uderzył również Michał Karnowski, zdaniem którego dziennikarka, „najwyraźniej odurzona niezwykłym sukcesem swojej (oraz Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza) książki, nieco odleciała”, a „delikatne w sumie wątpliwości i zastrzeżenia [uznała] za brutalny atak”.

Jego zdaniem, w rozmowie z Mazurkiem Kania „poległa”, mimo że „zadał jej absolutnie oczywiste, możliwe do przewidzenia pytania”. „Ale Dorota weszła w to jak mysz w pułapkę i jeszcze rozsmakowała się w serze. Brnęła i brnęła bez żadnej refleksji” – podsumowuje Karnowski.

„Nie sądzę by właściwą odpowiedzią na to kosmiczne zadufanie w sobie było wyliczanie zasług Zaremby, który w czasie gdy Dorota Kania spokojnie pracowała w (bynajmniej wtedy opozycyjnym) „Super Expressie”, odchodził z kilku mediów walcząc o wolność dziennikarską i możliwość opisywania III RP w sposób uczciwy” – pisze. „Jaki diabeł podszepnął jej wywołanie kolejnego konfliktu na prawicy? Kto zaraził ją pychą jaką zaprezentowała?” – pyta Karnowski.

I apeluje: „Doroto, weź, proszę, zimny prysznic, nie niszcz już uznania, jakie zdobyłaś za ‚Resortowe dzieci’ i po prostu przeproś Piotra Zarembę”.

 

Wyborcza.pl

Dodaj komentarz