Wina Tuska zamieniona na siłę Tuska

Donald Tusk w XXI wieku odniósł w polskiej polityce największe sukcesy, a osobiście wspiął się najwyżej z Polaków w polityce globalnej, o ile pominiemy Jana Pawła II, więc Tusk sam w sobie jest wartością największą, pozostaje też taką nadzieją demokratów.

Zagrożenie dla Polski ze strony PiS nie ulega wątpliwości, wyprowadzają nas z Unii Europejskiej, acz zaprzeczają, bo Polacy są ciągle najbardziej prounijnym narodowem. Jak jednak zdefiniował cele pisowskie Andrzej Duda, Bruksela i Europa mają inne wizje państwa niż „my”, czyli PiS.

Przekonywać do tego nie musi nawet Kaczyński: wizja PiS to coraz mniej demokracji, autokracja, media sprzyjające rządzącym, zaściankowość i osamotnienie. Polska już to przerabiała w historii, z tego powodu tracąc niepodległość, bo po takich „wizjonerach” następował choćby potop w XIX wieku i od 1939 roku do 1889 roku pod okupacją hitlerowską i PRL-owską zależnością od Kremla.

W tej chwili polskie państwo znalazło się na ostrzu noża, albo pozostaniemy w głównym nurcie cywilizacji Zachodu, do którego z takim trudem udało nam sie doszlusować, albo obsuniemy się w zmarginalizowanie, czyli doświadczymy upadku jako państwo i społeczeństwo. Afera KNF w sprawie Getin Noble Banku na szczęście ujrzała światło, PiS buduje jak Putin swoją klasę oligarchiczną i jedną z metod jest bank za złotówkę.

Tusk metodę PiS nazwał współczesnym bolszewizmem, a to dlatego, że chcą zawłaszczyć każdą sferę. Czy Tusk wróci do lokalnej polityki? – od pewnego czasu spekulują media i powołują się na swoje źródła. Jak to ze źródłami, zwykle manipulują one redaktorami.

Wygląda jednak na to, że Tusk powróci przynajmniej po to, aby zjednoczyć opozycję. Czy się to uda? Musimy mieć na uwadze specyficzność uprawianej polityki przez Kaczyńskiego – potrafi skłócić dwa końce tego samego kija i do tego wyzyskuje niekoniecznie sprzyjających mu polityków i publicystów. Prezes PiS jest papieżem mącenia.

Tusk ponoć ma nadać siłę polityczną zjednoczonej opozycji już w kampanii do wyborów parlamentarnych. Pamiętajmy, iż staje naprzeciw niego mąciciel Kaczyński, a ten może przyspieszyć wybory i nawet dokonać roszady, najpierw ogłosić wybory parlamentarne, czym utrudniłby opozycji wiele politycznych decyzji i pokrzyżowałby plany.

Nie działa już „wina Tuska”, która w pewnym momencie zaczęła się przeradzać w „siłę Tuska”. Tę siłę można było zobaczyć już kilka razy na oczy, a to jak był przesłuchiwany w komisji ds. Amber Gold i podczas Igrzysk Wolności, gdy przyćmił wszystkich celebrytów PiS podczas Święta Niepodleglości i rzucił owe hasło uderzające partią Kaczyńskiego w splot słoneczny: „pokonać współczesnych bolszewików”.

 

 

 

Tusk idzie, Kaczyński drży

Prawica ma pełne prawo do obaw, bo ponoć opozycja ma wystartować w wiosennych wyborach do Parlamentu Europejskiego z jedną wspólną listą kandydatów i to pod patronatem byłego premiera Donalda Tuska. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, rozmowy między ugrupowaniami są już poważnie zaawansowane.

>>>

Lista opozycji ma się składać z polityków PO, Nowoczesnej, PSL i części lewicy. Możliwy jest także start byłych premierów. Sam Donald Tusk wystąpi jako osoba wspierająca opozycję, podobnie jak to miało miejsce 10 listopada, gdy na Igrzyskach Wolności w Łodzi wygłosił płomienne przemówienie.

Jednak, jak zaznacza „Rzeczpospolita”, projekt zjednoczenia nie jest jeszcze ostatecznie przesądzony. Nie do końca wiadomo bowiem jaki kurs obierze PSL i SLD.

Z dużą dozą pewności można sądzić, że odrębne listy sformułują Robert Biedroń i Ryszard Petru, który w sobotę chce ujawnić więcej szczegółów o swoim przedsięwzięciu. Zamierza wystartować już na początku grudnia.

Więcej >>>

 

https://twitter.com/KleofasW/status/1063456192092098562

Tusk wróci znacznie szybciej, niż się spodziewano? Ten ruch może być gwoździem do trumny PiS w nadchodzących wyborach

Podzielona opozycja, to słaba opozycja. Szczególnie w polskim systemie politycznym, który od lat jest de facto dwupartyjny. Sytuację dodatkowo utrudnia obowiązująca ordynacja wyborcza, która przydziela mandaty korzystając z tzw. metody D’Hondta. Dlatego też suma poparcia w wyborach partii, które startują osobno, nie równa się sumie uzyskanych mandatów, zaś premię zgarniają najwięksi, w tym zwycięzca wyborów. I tak dla przykładu PiS wygrywając wybory w 2015 roku uzyskał niespełna 38% głosów, co przełożyło się na ponad 50% mandatów i samodzielną władzę. W wyborach do Europarlamentu ordynacja jest co prawda inna, ale wszystkie powyższe uwagi znajdują zastosowanie.

O tym, że następny rok będzie w historii naszego kraju kluczowy, nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Jeżeli PiS wygra eurowybory na wiosnę 2019 roku, proces powolnego wychodzenia z Unii ulegnie tylko przyspieszeniu. Z kolei, jeżeli dojna zmiana obroni władzę w wyborach parlamentarnych jesienią przyszłego roku, to za 5 lat nie będzie już czego z polskiej demokracji zbierać.

Dlatego też dla sympatyków opozycji lub dla osób, które co prawda nie mają sprecyzowanych preferencji politycznych, ale życzą sobie, by nasz kraj pozostał w rodzinie europejskiej, szanował podstawowe zasady demokratyczne, tak jak trójpodział władzy, czy niezawisłość władzy sądowniczej,  tak ważną nowiną jest to, że opozycja poważnie rozmawia o zjednoczeniu się na nachodzące wybory do Europarlamentu.

Jak donosi Rzeczpospolita, do zjednoczenia miałoby dojść pod patronatem Donalda Tuska, który porozumiał się w tej sprawie z przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, Grzegorzem Schetyną. Obaj panowie wyjaśnili sobie ponoć dawne zaszłości i rozmawiają o budowie wspólnego projektu.

Nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, że taka kolej rzeczy może być katastrofalna w skutkach dla obozu Zjednoczonej Prawicy. Oznacza bowiem realny powrót Tuska do polskiej polityki na długo przez jego spodziewanym startem w wyborach prezydenckich, które odbędą się na wiosnę, ale 2020 roku.

Co więcej, autorytet Tuska, w połączeniu z realną siłą Koalicji Obywatelskiej, w tym Platformy w dużych miastach, daje temu projektowi realne szanse na zwycięstwo w walce o Europarlament. Wybory europejskie są wszakże specyficzne. Charakteryzują się niską frekwencją, która zdecydowanie największa jest w miastach. Dodatkowo okręgi wyborcze są tak ogromne, że ważne jest postawienie na znane twarze, które kojarzą się wyborcom z proeuropejskością. To kolejny atut Platformy i Koalicji skupionej wokół Tuska. Prawo i Sprawiedliwość ze swoją ciągła nagonką na Unię jest w tych wyborach po prostu niewiarygodne…

crowdmedia

Konsolidacja opozycji w wyborach do PE pod egidą Tuska?

Członkowie PiS podkreślają, że wybory do PE będą dla ich partii trudne. Zjednoczenie opozycji może je jeszcze bardziej utrudnić.

Niektórzy o tym projekcie mówią: „blok prodemokratyczny”, inni: „lista pod patronatem Donalda Tuska”. Nazwy są różne, ale jak wynika z naszych informacji, wśród przedstawicieli opozycji toczą się zaawansowane rozmowy o powołaniu wspólnej, w miarę możliwości bardzo szerokiej, listy do Parlamentu Europejskiego.

Klimat w szeregach opozycji zmienił się po wyborach. Miał na to wpływ sukces w dużych miastach oraz coraz śmielsze kroki Donalda Tuska w polskiej polityce. – Nastąpiło zawieszenie broni – tak o relacjach byłego premiera z szefem PO Grzegorzem Schetyną mówi nam dobrze poinformowany polityk opozycji.

Rola Donalda Tuska nie jest jeszcze ściśle zdefiniowana. Jak wynika z naszych informacji, przewodniczący Rady Europejskiej wraz ze współpracownikami uważnie obserwuje reakcje na swoje posunięcia i częściowo nad tej podstawie buduje dalszą strategię. Nasz rozmówca twierdzi, że Tusk ma ogólny plan działania, ale rozwija go na bieżąco. Kolejne ruchy wynikają z poprzednich. Po „spacerze” w Krakowie była Łódź i polityczne przemówienie. Końcowym efektem będzie być może lista do PE z udziałem polityków PO, Nowoczesnej, PSL, części lewicy, jak i być może byłych premierów (np. Leszka Millera). Tusk wystąpi jako osoba wspierająca opozycję, ale na podobnej zasadzie jak w ubiegłotygodniowym przemówieniu w Łodzi: inspirując, mobilizując, nadając ton. Jeśli ten projekt się sprawdzi, to droga do szerokiego porozumienia na wybory do Sejmu będzie otwarta.

Powstanie wspólnej listy nie jest oczywiście przesądzone. Rozmowy o współpracy wciąż się toczą m.in. w PSL. W partii Władysława Kosiniaka-Kamysza ściera się kilka koncepcji. Samodzielny start ma swoich zwolenników zarówno wśród bardziej doświadczonych polityków, jak i tych młodszych stażem.

– PSL nie jest partią wodzowską. Taką decyzję będą mogły podjąć tylko władze kolegialne partii, a nie jednoosobowo jej lider. A to oznacza konieczność wypracowania wewnętrznego konsensusu i przekonywania siebie nawzajem – mówi nam polityk ludowców.

Jeden ze zwolenników wspólnej listy na partnerskich zasadach zwraca uwagę, że im wyższa frekwencja, tym trudniej być może będzie PSL o dobry wynik. A stratedzy opozycji spodziewają się, że mobilizacja ich elektoratu może być jeszcze większa w wyborach do PE niż w samorządowych. PSL chce zachować wszystkie opcje otwarte.

SLD też stoi przed wyborem dalszej strategii. Jeden ze scenariuszy zakłada ściślejszą współpracę z innymi ugrupowaniami na lewicy. Swoją gotowość zadeklarowała Partia Razem, ale jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, w partii Adriana Zandberga jest silny wewnętrzny opór przed takim rozwiązaniem. W takiej sytuacji SLD może nie mieć innego wyjścia: albo samodzielny start, albo szeroka lista z PO i innymi podmiotami. Jest również opcja współpracy tylko z PSL. Taka koalicja była rozważana w wyborach samorządowych, ale ostatecznie nie zgodzili się na nią ludowcy.

Konsolidacja opozycji nie będzie jednak pełna. Odrębne listy do PE wystawi na pewno Robert Biedroń. Niezależny projekt szykuje też Ryszard Petru, który w sobotę chce ujawnić więcej szczegółów o swoim przedsięwzięciu. Jego start ma być planowany na grudzień.

To wszystko bardzo uważnie obserwuje PiS. W partii rządzącej przygotowania do kolejnej kampanii pełną parą mają ruszyć w styczniu.

rp.pl