Tak zwane zło: Kaczyński

Przynajmniej w jednej kwestii wyprzedziliśmy USA i demokracje zachodnie. Otóż Paweł Śpiewak na początku roku akademickiego był zapowiedzieć, iż na Uniwersytecie Warszawskim studenci mogą wziąć udział w fakultatywnych zajęciach, w seminarium „Socjologia Jarosława Kaczyńskiego”. Co prawda w zajęciach bierze udział tylko 10 studentów, ale od czegoś trzeba zacząć.

Dopiero teraz nauka Jankesów podąża za „dobrą zmianą”. Na amerykańskich uniwerstytetach można posiąść wiedzę o władzy PiS, o której nauczają w ramach nowego przedmiotu „Erozja demokracji”. W Polsce myśl „geniusza z Nowogrodzkiej” rozpowszechnia tylko UW, a za Atlantykiem aż 16 uniwersytetówh, w tym na sławny Yale. Lepszej rekomendacji umysłowi prezesa PiS nie trzeba.

Jeszcze Kaczyńskiemu nie będą na świecie wystawiane pomniki, a jego „Porozumienie przeciw monowładzy” nie dostąpi porównań z „Księciem” Macciavellego, a raczej z pijarowskimi sztuczkami Goebbelsa, ale kto by się tym przejmował, bo – powtarzając za Julianem Tuwimem – najważniejsze, aby nazwiska nie pomylili.

Acz nie naucza o prezesie, ale przestrzega przed nim, wybitny konstytucjonalista prof. Wojciech Sadurski (Uniwersytet w Sydney), który Kaczyńskiego zna, uważa, iż ten odkrył w sobie niezgłębione pokłady cynizmu i jest tym bardziej niebezpieczny dla życia w Polsce, niż gdyby był tępym fanatykiem.

Sadurski twierdzi, iż Kaczyński uruchomił demony, które nie będzie łatwo cofnąć. Raczej nie pomogą nam kraje Zachodu – ani USA, ani Unia Europejska – jeżeli sami sobie z tym nie poradzimy. Polacy muszą uporać się ze złem, które za sprawą Kaczyńskiego dotknęło politykę i sferę publiczną.

Kaczyński sam w sobie jest przysłowiowy ze swoimi najgorszymi sortami, kanaliami, mordami zdradzieckimi. Nie trzeba więc na jego temat pisać żadnych oryginalnych teoretycznych prac, został zanalizowany choćby przez austriackiego noblistę Konrada Lorentza w dostępnych w języku polskim pozycjach „Regres człowieczeństwa” i „Tak zwane zło”. Zwłaszcza ta ostatnia publikacja mająca u nas kilka wydań opisuje źródła zła zarówna wśród zwierząt i ludzi. Kaczyński może być przykładem laboratoryjnym uruchomienia antyhumanitaryzmu, które u niego i członków PiS działa na zasadzie odruchu Pawłowa, w retoryce choćby otrzymujace miano w stosunku do przeciwników polityczych: „totalnej opozycji”, czy jeszcze bardziej widoczne w stosunku do uchodźców.

Dami sobie wyhodowaliśmy ten polip zła, który może zabić nasz kraj i odebrać w konsekwencji niepodległość.

 

O Jarosławie Kaczyńskim będą uczyć na Uniwersytecie Warszawskim. Liczba miejsc ograniczona

Paweł Kalisz,  30 listopada 2017

http://natemat.pl/224201,o-jaroslawie-kaczynskim-beda-uczyc-na-uniwersytecie-warszawskim-liczba-miejsc-ograniczona

Prof. Wojciech Sadurski: Demony narodowej psyche w służbie cynika Kaczyńskiego

Prof. Wojciech Sadurski: Demony narodowej psyche w służbie cynika Kaczyńskiego

Znałem Kaczyńskiego osobiście jako młodego człowieka i nigdy nie widziałem w nim żadnych zalążków tego, czym obecnie jest PiS. Dlatego uważam, że prawdopodobnie to, co on robi, jest cynizmem, a nie przejawem indywidualnego fanatyzmu. Ale będąc cynikiem jest prawdopodobnie jeszcze bardziej niebezpieczny niż gdyby był tępym fanatykiem – mówi w rozmowie z nami prof. Wojciech Sadurski, prawnik, filozof, politolog z Uniwersytetu w Sydney. I dodaje: – Art. 7 powinien zostać i moim zdaniem zostanie zastosowany. Mówiąc językiem potocznym, gdyby Unia się cofnęła, to byłby totalny obciach. A mówiąc językiem bardziej precyzyjnym, to byłaby kompromitacja, bo pokazałaby, że sami decydenci unijni nie traktują poważnie przepisów traktatowych.

KAMILA TERPIAŁ: Mieszka pan w Australii, pracuje także w USA. Patrząc z dystansu, jak by pan opisał sytuację w Polsce? W jakim ustroju żyjemy?

WOJCIECH SADURSKI: Mamy do czynienia z ewolucją w kierunku twardego autorytaryzmu, teraz jesteśmy w połowie drogi między niedoskonałą demokracją a autorytaryzmem. Ustrój Polski jest w tej chwili poddany ostrej zmianie, dlatego wszystkie tradycyjne „etykietki”, którym dysponują nauki polityczne czy prawo konstytucyjne, w zasadzie nie pasują. One dotyczą ustrojów skonsolidowanych, takich jak demokracja, populizm, autorytaryzm, totalitaryzm – mamy cały katalog nazw dla określenia demokracji i różnych od niej odstępstw. Ale żadna z nich nie oddaje elementu ewolucji i dynamiki. A w Polsce wszystko szybko się zmienia, co innego było w 2015 roku, pół roku temu i zapewne inaczej będzie pod koniec tego roku. Dlatego możemy mówić o trendach, a nie o ustabilizowanym ustroju.

Sięgając po tradycyjne definicje i oceniając sytuację z dystansu, musiałbym powiedzieć, że polski ustrój jest „w drodze”… W drodze ku skonsolidowanemu autorytaryzmowi.

Czym jest dla pana demokracja?
Demokracja obejmuje trzy niezbędne czynniki. Pierwszy to wolne i sprawiedliwe wybory, które dają legitymację rządzącym; drugi to rządy prawa, czyli stabilność władzy poddanej kontroli przez niezależne instytucje; trzeci to prawa i wolności obywatelskie. W Polsce ostatnie wybory prezydenckie i parlamentarne były wolne i uczciwe, ale nie wiemy, co będzie dalej. Na razie widzimy bardzo niepokojące czynniki związane z demontażem tradycyjnej maszynerii wyborczej opartej na sędziach, nowa struktura będzie złożona z osób podporządkowanych egzekutywie. W kwestii praw i wolności obywatelskich mamy do czynienia z odstępstwami, ale jeszcze nie radykalnymi. Chodzi o podważanie pewnych zasad dotyczących prawa do zgromadzeń i ograniczenia wolności słowa, w szczególności jeżeli chodzi o kwestie związane z nowelizacją ustawy o IPN. Fundamentalne odstępstwa od zasad demokratycznych dotyczą rządów prawa i niezależności instytucji, które ograniczają arbitralność władzy –

mamy do czynienia z pełnym demontażem sądownictwa, czyli unicestwieniem sądownictwa konstytucyjnego i kroczącym demontażem sądów powszechnych. Nie mamy do czynienia z biało-czarnym obrazem, ale ilościowym bardziej niż jakościowym trendem w kierunku autorytaryzmu.

Co w takim razie będzie kolejnym elementem w drodze do autorytaryzmu?
Kolejnym obiektem ataku będzie wolność mediów prywatnych. Do tej pory to jest najbardziej pozytywny, pocieszający element systemu demokratycznego. Media prywatne działają w sposób pluralistyczny i wolny, władza co prawda kombinuje, jak się do nich dobrać, ale nie ma jeszcze politycznej decyzji przywódcy. Jest jeszcze jeden bardzo ważny element – Rzecznik Praw Obywatelskich. Dr Adam Bodnar jest chlubnym i wspaniałym wyjątkiem od pełnego skolonizowania systemu instytucjonalnego przez władzę. On sam doskonale wie, że jego moc sprawcza jest ograniczona, ale przez swój autorytet i możliwość publicznych wypowiedzi jest ważnym czynnikiem kontroli społecznej. Trzecim elementem jest wolność akademicka.

Nadal mamy wolne, pluralistyczne uniwersytety. To są cały czas oazy wolnej myśli i krytycyzmu względem władzy.

To są prawdopodobnie trzy jasne gwiazdy na polskim firmamencie.

Ale i one mogą spaść…
Władza może się zabrać za każdy z tych elementów. Jeżeli chodzi o RPO, wysyłane były już sygnały, zapewne sterowane przez samego Prezesa, w jaki sposób można mu skrócić kadencję. To byłoby oczywiście całkowicie niekonstytucyjne, ale ta władza nie uchylała się od działań jeszcze bardziej niekonstytucyjnych. Dlatego uważam, że kiedy uznają, że niezależność Rzecznika jest dla nich politycznie zbyt uciążliwa, mogą się za niego zabrać. Prędzej czy później zaczną działać także w sprawie mediów prywatnych. Tu mają dwie ścieżki działania: mogą nękać media karami za publikowane treści oraz zmienić system własnościowy, czyli zrealizować wcześniej zapowiadaną tzw. repolonizację.

Na razie nie było żadnych sygnałów w sprawie uniwersytetów. Reforma ministra Gowina nie ma jeszcze jednoznacznego przełożenia na „przykręcanie śruby”, czyli ostrą kontrolę polityczną. Być może do czasu.

Dlaczego PiS potrzebuje własnej historii i własnych bohaterów?
To jest elementem każdej władzy o totalitarnych tendencjach. Władza nietotalitarna pozostawia sumienia, serca, umysły ludziom i „mechanizmom rynkowym”, czyli wolnemu rynkowi idei. Z kolei władza totalitarna chce panować również nad kolektywną świadomością. Nie twierdzę, że władza PiS-u jest władzą totalitarną, ale jest władzą mającą takie tendencje. To, co PiS wyprawia ze swoimi kampaniami na rzecz np. żołnierzy wyklętych czy dotyczącymi polityki godnościowej, ma na celu właśnie kontrolę nad ludzkimi umysłami. Ale to nie wszystko, tam chodzi o coś więcej – oni chcą, aby ludzie wierzyli, że są jedyną liczącą się siłą polityczną, która dba o godność i dumę Polaków.

W naszym narodzie to godnościowe zadęcie z powodów historycznych jest bardzo silne. Tym sposobem PiS zastawia też swego rodzaju pułapkę na opozycję, mówiąc, że jeżeli się nie przyłączy, to będzie po złej stronie mocy. A jeśli się przyłączy, to i tak nie jest w stanie PiS-u przelicytować.

Nawet jeżeli opozycja podejmie taką grę, to i tak dla elektoratu godnościowego zawsze będzie słabym odbiciem partii rządzącej.

A opozycja próbuje w to grać?
Najbardziej dramatycznym przejawem takiej gry była decyzja, co zrobić na forum PE, jeżeli chodzi o krytykę Polski i rezolucję dotyczącą uruchomienia art. 7. Z punktu widzenia zasad opozycja nie powinna mieć najmniejszych wątpliwości, ale wpadła w sidła zastawione przez PiS. Drugim elementem była oczywiście nowelizacja ustawy o IPN. W tej sprawie zabrakło wcześniejszego, jednoznacznego negatywnego stanowiska opozycji. Przekaz, który do mnie dociera, jest taki, że opozycja walczy z kontrowersyjnym zapisem ze względu na jego katastrofalne implikacje międzynarodowe, natomiast nie opowiedziała się w sposób kategoryczny na wcześniejszym etapie ze względu na efekty krajowe i wpływ na wolność słowa.

Co mówi się na tzw. salonach w USA na temat nowelizacji ustawy o IPN?
Ta sprawa nie jest bardzo wysoko na agendzie politycznej w USA, dlatego że Amerykanie mają codziennie wiele politycznych sensacji związanych z polityką Donalda Trumpa i Białego Domu. Ale

miałem okazję rozmawiać z paroma osobami, m.in. z bliskim współpracownikiem jednego z senatorów Partii Demokratycznej, nie chcę wymieniać jego nazwiska, który jest potomkiem polskich Żydów. On zastanawia się, czy jako senator powinien zadziałać.

Z rozmowy z jego współpracownikiem wywnioskowałem, że opinia na temat tej ustawy jest jednoznacznie negatywna. Znał jej szczegóły, miał jej tłumaczenie, rozumiał elementy prawnicze. Charakter pytań i ich szczegółowość oznacza, że ta ustawa traktowana jest w USA naprawdę poważnie. Minimalizowanie i bagatelizowanie tego w Polsce jest całkowicie nieuzasadnione.

Czyli Stany Zjednoczone nie odpuszczą? Ten temat w znacznym stopniu może zaważyć na relacjach naszych krajów?
Ta sprawa będzie solą w oku. To, co się w Polsce stało z ustawą i wokół niej, szczególnie decyzja prezydenta o podpisaniu i skierowaniu do TK, poruszyła jednocześnie trzy bardzo drażliwe i ważne elementy w amerykańskiej psychologii politycznej: kwestię antysemityzmu, wolności słowa i niezależności władzy sądowniczej. Decyzja Andrzeja Dudy zwróciła uwagę opinii publicznej na to, czym obecnie jest sąd konstytucyjny.

Rzadko zdarza się w polityce przypadek, który w sposób kliniczny łączy w sobie tak istotne sprawy z punktu widzenia mentalności amerykańskiej. To jest przykład najbardziej nieporadnej i obciążonej negatywnymi konsekwencjami decyzji polityka ostatnich lat.

Z jednej strony Stany Zjednoczone, z drugiej Unia Europejska. Czy może stać się jeszcze coś, co przywróci nas do serca Europy, czy pozostaniemy na tzw. oucie?
Tak długo, jak PiS będzie u władzy, będziemy na oucie i będziemy się w tym pogrążać. Jedynym „pocieszeniem” jest to, że nie jesteśmy w tym kręgu sami, tylko z Węgrami. Nasze kraje są wymieniane jednym tchem. Parę lat temu prowadziłem badania na temat art. 7 unijnego traktatu, ale wtedy nie przewidywałem, że tak szybko stanie się on elementem codziennej dyskusji politycznej w Polsce.

Jaka jest geneza tego słynnego artykułu nazwanego też „unijną bronią atomową”?
Związana była z przewidywaniem, że rozszerzenie UE na kraje Europy Środkowej i Wschodniej, do których wtedy było małe zaufanie, może doprowadzić do bardzo groźnej erozji standardów demokratycznych. Początkowo do tego nie doszło, a jeżeli widoczne były jakieś zagrożenia, to bardziej w starych krajach Unii, takich jak Włochy czy Austria. Ale badając genealogię art. 7, łatwo znalazłem przejawy obaw związanych z Europą Środkową i Wschodnią. Dlatego można powiedzieć, że głębokim, chociaż nigdy nie wyartykułowanym explicite uzasadnieniem, była obawa, że w Europie Środkowo-Wschodniej może dojść do recydywy przedwojennych autorytarnych czy totalitarnych tendencji. I tak się właśnie stało.

Unia w tej chwili nie ma wyboru. Stworzyła instrument na wypadek takich wydarzeń, jak w Polsce i na Węgrzech (chociaż tam Victor Orbán zmieniał konstytucję, więc nie można zarzucić mu, że ją łamie). Gdyby jako całość, czyli system polityczno-instytucjonalny, nie aktywowała teraz art. 7, to musiałaby przyznać, że zapisy o wartościach to tylko puste hasła.

A w tej chwili przecież nie może sobie na to pozwolić, bo właśnie przeżywa najważniejszą od jej początków refleksję nad swoją przyszłością.

Czyli procedura zostanie zakończona i art. 7 zostanie po raz pierwszy użyty przeciwko Polsce?
Art. 7 powinien zostać i moim zdaniem zostanie zastosowany. Mówiąc językiem potocznym, gdyby Unia się cofnęła, to byłby totalny obciach. A mówiąc językiem bardziej precyzyjnym, to byłaby kompromitacja, bo pokazałaby, że sami decydenci unijni nie traktują poważnie przepisów traktatowych. Ale ważne jest jeszcze, którą drogę proceduralną i instytucjonalną Unia wybierze, to zależy nie od zasad, ale pragmatyki.

Możliwe są dwie ścieżki: łagodniejsza, która prowadzi do stwierdzenia ryzyka zagrożenia dla wartości, i to jest jedyną „sankcją”; twardsza, która skutkuje zawieszeniem w prawach głosu w Radzie, ale ona wymaga jednomyślności wszystkich państw. Polski rząd może znaleźć dostateczną ilość sojuszników, aby takie decyzje zawetować.

W pierwszym przypadku może być tak, że tzw. zawstydzanie nie będzie miało żadnego wpływu na politykę PiS-u. Dolegliwość sankcji symbolicznych zależy od predyspozycji psychologicznych po stronie tych, których one mają dotyczyć. Zawstydzać można tylko ludzi, którzy mają poczucie wstydu, w innym przypadku to nie działa. A rząd PiS-u nie ma poczucia reputacyjnych strat związanych z potępieniem na świecie, może to jeszcze wykorzystać do konsolidacji twardego elektoratu. Dlatego obawiam się, że takie sankcje nie będą miały żadnej skuteczności.

Czy PiS może „zohydzić” UE Polakom? PiS coraz bardziej odwraca się w stronę Stanów Zjednoczonych…
Jesteśmy społeczeństwem bardzo proeuropejskim i prounijnym, więc wydaje się to niemożliwe. Jednym z wielkich atutów Polski w kraju i za granicą był bardzo silny konsensus, jeśli chodzi o UE.

Pomysł, że Polska może oprzeć się na Stanach Zjednoczonych i w związku z tym Unia nie jest do niczego potrzebna, jest szkodliwy, absurdalny i oparty na fałszywych przekonaniach. Jeżeli ktoś bierze za dobrą monetę to, że Donald Trump przyjechał do Polski jako do jednego z pierwszych krajów po swoim wyborze, aby ogrzać się w cieple innych populistów, przeczytał przemówienie kojące dla Polaków i poklepał po plecach kilku polskich polityków, to się głęboko myli.

Polska jest dla USA państwem stosunkowo mało znaczącym, a ważnym o tyle, o ile jest mocno ulokowana w strukturach europejskich. Stany Zjednoczone nie potrzebują i nie chcą w Europie Środkowej państwa, które nie ma silnego umocowania ekonomiczno-politycznego w Europie Zachodniej i kręci się między Rosją a Unią. Tu nie ma gry o sumie zerowej. Myślenie, że skoro w Europie są wobec nas krytyczni, to zwrócimy się w stronę Ameryki, świadczy o politycznym analfabetyzmie.

O co ma pan największe pretensje do Jarosława Kaczyńskiego?
O to, że dla umocnienia władzy wywołał w polskiej kolektywnej psychice to, co jest najgorsze, i odwrócił się od tego, co najlepsze: tradycji tolerancji, otwartości i solidarności ze słabymi, umęczonymi i uciekającymi przed katastrofami. Najgorszy jest za to wąski, wsobny nacjonalizm, religianctwo i niechęć do obcych, czyli egoizm. Każdy rząd ma mechanizmy opierania się na jednym albo na drugim.

Jarosław Kaczyński w sposób świadomy i cyniczny opiera się na tym, co jest najgorsze. Mówiąc poetycko, wywołał demony z polskiej narodowej psyche. Najbardziej symbolicznie znaczącym przejawem oparcia się na narodowym egoizmie jest zmiana stosunku Polaków do przyjmowania uchodźców. I o to mam do niego największy żal.

Nie o zmiany instytucjonalne, bo to będzie można odkręcić, nawet nie o politykę międzynarodową, bo tu stosunkowo mało można zepsuć w sposób nieodwołalny. Natomiast straszne zaszłości, jeśli chodzi o zbiorową psychologię i obronę egoistycznych postaw, będzie trzeba odkręcać przez całe pokolenia.

Dlaczego tak łatwo jest budować, zresztą nie tylko w Polsce, politykę na nienawiści?
Nienawiść jest silniejszą emocją niż altruizm i postawy pozytywne. Niechęć do swoich oponentów jest silniejsza niż poczucie solidarności z innymi. To jest łatwiejsze w takich społeczeństwach jak Polska, która przechodzi pewną traumę posttransformacyjną. Wiele osób ma poczucie niepewności własnego statusu, a to powoduje niską samoocenę. Z kolei jak ktoś ma niską samoocenę, to politykowi łatwo działać na jej źródłach. To robi PiS i Jarosław Kaczyński.

Kto jest dla niego największym wrogiem?
Galeria wrogów jest szeroka. Jeżeli potraktujemy to pytanie psychologicznie i odniesiemy do konkretnych osób, to myślę, że to są jego oponenci polityczni z PO, a w szczególności Donald Tusk. Jarosław Kaczyński ma wobec byłego premiera wyraźny i nieukrywany kompleks niższości. Zresztą w pełni uzasadniony. Jeżeli potraktujemy to pytanie szerzej, to

zaliczyłbym do grona wrogów wszystkich tych, którzy wiążą się z ideałami społeczeństwa otwartego, liberalnego, tolerancyjnego i proeuropejskiego. Nie sądzę jednak, żeby to były obawy i fobie samego Kaczyńskiego.

Znałem go osobiście jako młodego człowieka i nigdy nie widziałem w nim żadnych zalążków tego, czym obecnie jest PiS. Dlatego uważam, że prawdopodobnie to, co on robi, jest cynizmem, a nie przejawem indywidualnego fanatyzmu. Ale będąc cynikiem jest prawdopodobnie jeszcze bardziej niebezpieczny niż gdyby był tępym fanatykiem.

W wywiadzie dla tygodnika „Newsweek” powiedział pan, że ma największe pretensje do prezesa PiS-u o to, że „z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy”. Został pan za to zaatakowany na prawicowych portalach; za to, że obraził pan wyborców PiS-u.
Podtrzymuję to, co powiedziałem. Ale przy okazji dokonam interpretacji – mówiąc o plebsie, nie miałem na myśli ludzi pochodzących z niższych warstw społecznych, pracowników fizycznych czy osób mało zarabiających. Użyłem słowa „plebs” w znaczeniu takim, jak czasem mówi się o motłochu, czyli ludziach, którzy czerpią siłę z poczucia wzajemnego wspierania się w swojej niskiej wiedzy i mają poczucie dumy, że opierają się na kilku nieoświeconych hasłach.

Dla mnie plebs jest pojęciem mentalno-kulturowym, a nie żadnym wyróżnikiem socjalno-ekonomicznym, podobnie jak brzydkie pojęcie „chamstwa”. W tym sensie podtrzymuję to, co mówiłem.

Skoro Jarosław Kaczyński cynicznie potrafi grać na negatywnych emocjach, to PiS wygra kolejne wybory?
Nie odpowiem na to pytanie z jednego powodu – nie chciałbym, aby pesymistyczne przewidywania stały się samospełniającą się przepowiednią…

wiadomo.co

Morawiecki próbował zablokować kluczową reformę PiS. Znany ekonomista ujawnia kulisy walki w rządzie

Morawiecki próbował zablokować kluczową reformę PiS. Znany ekonomista ujawnia kulisy walki w rządzie

fot. KPRM

Mateusz Morawiecki wywodząc się z kręgu wielkiej finansjery niewątpliwe wszedł do rządu z innym spojrzeniem na wiele spraw gospodarczych niż większość establishmentu Prawa i Sprawiedliwości. Choć premier stara się przed kamerami doskonale wpasować w strój polityka dobrej zmiany, to jednak okazuje się, że jego polityczna droga wiązała się z poważnymi sporami ze środowiskiem PiS.

Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC w wywiadzie dla money.pl ujawnił kulisy polityki gospodarczej rządu. Okazuje się bowiem, że Mateusz Morawiecki próbował zablokować sztandarową reformę Prawa i Sprawiedliwości. Obecny premier stawiał bowiem tamę samemu obniżeniu wieku emerytalnego, którego katastrofalnych finansowych konsekwencji dla budżetu był w pełni świadom. Sprawę rozstrzygnąć miał dopiero Jarosław Kaczyński, który stanowczo nie zgodził się postulatami wicepremiera. Jednak to właśnie wysiłkom Morawieckiego mieliśmy zawdzięczać odroczenie wejścia w życie reformy, co nastąpiło ostatecznie 2 lata po rozpoczęciu rządów PiS.

Stanisław Gomułka potwierdził także informacje, które krążyły w mediach o dłużej czasu o innej gorącej obietnicy PiS – pomocy frankowiczom. Morawiecki uchodził za tego, który zablokował prezydencki projekt ustawy i zmusił głowę państwa do całkowitego wypatroszenia go z oryginalnych postulatów na rzecz rozwiązań w stosunku do obietnic wyborczych połowicznych. Ekonomista przytoczył, że w “Ministerstwie Finansów i NBP była kompletna akceptacja oceny, że to bardzo niebezpieczna rzecz, pełna realizacja obietnic tym obszarze”.

Przytoczone wypowiedzi pomagają zrozumieć wszystkie zabiegi Mateusza Morawieckiego wokół reformy emerytalnej. Ówczesny wicepremier był bowiem w sporze z Elżbietą Rafalską, starając się zablokować przejęcie środków z OFE przez ZUS. Równocześnie dążył do maksymalnego ograniczenia przechodzenia na emeryturę w obniżonym wieku, inicjując prace nad systemem zachęt. Rozważano takie rozwiązania jak jednorazowy bonus, premia do emerytury lub niższy PIT. Jednak te plany zakończyły się spektakularną klęską, ponieważ istotnych zmian nie wprowadzono, a po wcześniejszą emeryturę zgłosiło się ponad 80% uprawnionych już na samym początku obowiązywania przepisów.

Słowa Stanisława Gomułki pokazują, że premier miał wysoką świadomość gospodarczych konsekwencji decyzji obecnego rządu, jednak nie miał wystarczających politycznych wpływów, aby skorygować kurs obozu władzy. Jest to dowód na determinację jak i polityczną elastyczność Morawieckiego, który mimo tych wszystkich trudności pozostał w rządzie, łagodząc niektóre jego groźne pomysły, ale zarazem firmując nazwiskiem dalej jego politykę, także tą z która się nie zgadzał. Premier potrafił odrzucić nawet część wcześniejszych poglądów, takich jak wejście do strefy euro, które przed rozpoczęciem kariery politycznej popierał, a już w ławach rządowych traktował z lodowatą rezerwą. Najbliższe miesiące pokażą, czy ta polityczna determinacja i kamuflaż miały służyć jakiemuś celowi. Jako premier Mateusz Morawiecki ponosi pełną odpowiedzialność za bieżący kurs polityki gospodarczej, stąd będziemy mieli wkrótce okazję zobaczyć prawdziwą twarz polityka.

Źródło: money.pl

crowdmedia.pl

Wizerunkowa kompromitacja rządu. Amerykanie będą się uczyć o “umarłej” demokracji w Polsce

Wizerunkowa kompromitacja rządu. Amerykanie będą się uczyć o "umarłej" demokracji w Polsce

fot. flickr

Wizerunek naszego kraju za granicą dryfuje coraz bardziej w niechcianym dla nas kierunku. Polityczna awantura nad Wisłą, która przeniosła się na forum międzynarodowe, zmieniła spojrzenie na Polskę z lidera udanej transformacji, w chorego człowieka Europy. Doszliśmy już do takiego momentu zaszufladkowania Polski w kategoriach negatywnych, że w Stanach Zjednoczonych młodzi ludzie będą edukowani o naszym kraju jako przykładzie “erozji demokracji”.

Inicjatywa o której mowa, dotyczy 16 amerykańskich uniwersytetów, które wprowadzą do nauczania nowy przedmiot nazwany właśnie “Erozją demokracji”. Jest to odpowiedź w znacznej mierze na rządy Donalda Trumpa, które zasiały poważne wątpliwości co do kierunku ewolucji ustroju państwa. Kadry akademickie pragną bowiem znaleźć odpowiedź na pytania:

Czy Amerykańska demokracja jest zagrożona?
Po czym poznać zagrożenie demokracji?

Pomóc w tym zadaniu ma “pośmiertna” analiza przykładów państw, w których demokracja “umarła, a czasem została ożywiona”. Do tej grupy zaliczono Polskę, w zaszczytnym gronie z Rosją, Wenezuelą i Węgrami. Na zajęciach poruszane będą takie tematy jak: populizm i demagogia, kozły ofiarne, paranoja i wykluczenie, opór. Każdy student będzie musiał dokonać studium przypadku jednego wybranego kraju. Wszystkie dane zostaną następnie zebrane i wysłane do amerykańskiego rządu.

Celem przedmiotu jest wskazanie mitu, że demokracja nie upada najczęściej w wyniku gwałtownych przewrotów, ale że oznaki jej schyłku bywają bardzo subtelne, na co należy zwracać szczególną uwagę.

Jest to smutny obraz, kiedy Polska jest postrzegana za oceanem w takich kategoriach. Jest to kolejny efekt beztroski rządu o odbiór jego działań na arenie międzynarodowej. Prawica nazwie to zapewne konsekwencją lewackiego ataku na konserwatywny i suwerenny rząd. Lewica określi usprawiedliwioną krytyką. Choć nie da się ukryć, że zajęcia mają polityczny podtekst o charakterze antyprawicowym, to jednak w niczym to nie umniejsza odpowiedzialności obecnej władzy za naruszenie trójpodziału władzy, jakiego w ostatnich dwóch latach się dopuściła. Warte podkreślenia, że niezależnie od przyjętego punktu widzenia jest to położenie dla rozwoju i przyszłości naszego kraju bardzo szkodliwe.

Źródło: washingtonpost.com

crowdmedia.pl

Jaki: Część nagrody mam zamiar przeznaczyć na cele charytatywne

Jaki: Część nagrody mam zamiar przeznaczyć na cele charytatywne

– Dobrze że nagrody w tym roku nie zostały przyznane. Dostałem dużo mniejszą nagrodę ale i tak część mam zamiar przeznaczyć na cele charytatywne, na zbiórkę w Świnoujściu, wkrótce o niej powiem, takiej osoby która wychowuje niepełnosprawne dziecko i została poszkodowana przez sędziów – mówił Patryk Jaki w „Kawie na ławę” TVN24.

 

Szczerski: Mamy dwie grupy ludzi: taką, która walczy o rozszerzenie prawa do życia i taką, która walczy o prawo do zabijania

Pamiętajmy, że w tych wszystkich protestach mówimy o czymś, co jest największą wartością, jaką mamy, czyli o ludzkim życiu. Najbardziej mnie smucą tego typu wulgaryzowanie tej dyskusji. Mówimy o życiu i śmierci. Nie ma nic bardziej fundamentalnego. Robienie z takich tematów dyskusji ulicznych o takim natężeniu złych emocji jest rzeczą, z którą, niestety, będziemy musieli żyć. Projekt, który jest w Sejmie dyskutowany, jest projektem obywatelskim. Mamy wśród obywateli dwie grupy: taką, która walczy o rozszerzenie prawa do życia i taką, która walczy o rozszerzenie prawa do zabijania. To są dwie grupy ludzi, którzy mają skrajnie odmienne poglądy. Ci, którzy walczą o prawo do zabijania, uważają, że walczą z państwem, co jest absurdalnym podejściem i oni są promowani przez bardzo dużą grupę liberalno-lewicowych mediów i środowisk i ich punkt widzenia jest bardzo promowany społecznie, bo mają do tego ogromne środki do dyspozycji” – mówił w „Woronicza 17” w TVP Info minister Krzysztof Szczerski.

300polityka.pl

STAN GRY: Czarnecki: Zbliżamy się do do znaczącego ograniczenia napięć z Brukselą, Zandberg o fali społecznego gniewu, Misiewicz o błędzie braku pokory

— BARTŁOMIEJ MISIEWICZ OPOWIADA O BŁĘDACH JAKIE POPEŁNIŁ I ZGUBNYM BRAKU POKORY, O TYM, CZEGO SIĘ NAUCZYŁ OD ANTONIEGO MACIEREWICZA, KTÓRY ŚPI 4 GODZINY NA DOBĘ A O 3 RANO SKACZE NA BASENIE DO WODY, O TYM JAK ZACZĄŁ OSTROŻNIEJ JEŹDZIĆ PO TYM, JAK STRACIŁ PRAWO JAZDY: https://wiadomosci.wp.pl/kto-nami-rzadzi-misiewicz-z-ministrem-mam-kontakt-sporadyczny-6232889412724865v

— WITOLD GADOMSKI O OCZEKIWANIACH WOBEC MŁODEGO POKOLENIA W POLITYCE – MYŚLEĆ JAK POLSKĘ WZMOCNIĆ A NIE PRZESUNĄĆ SIĘ O SZCZEBELEK W KARIERZE – pisze w GW: “Pokolenie naszych dzieci i wnuków musi znaleźć własne lektury (oby nie był to Carl Schmitt i Thomas Piketty) i wymyślić nie tylko, jak Polskę wzmocnić i rozwinąć, ale też przede wszystkim, jak uchronić przed zagrożeniami, a może i klęskami, jakie się zdarzą w ciągu kilku dekad. Tego wymagam od młodych polityków, którzy mają szansę zasiadać na najwyższych stanowiskach w państwie w roku 2050. Doraźne intrygi, by przesunąć się o szczebelek wyżej w karierze, są żenujące”.

— TECZKOWY ZACZYNA BYĆ KLONEM PRYNCYPAŁA – pisze Gadomski: “Nasz problem polega na tym, że „teczkowy” staje się szybko klonem pryncypała. Zdobywa sprawność techniczną, począwszy od załatwienia szefowi biletów lotniczych, skończywszy na umówieniu z ważnym politykiem z innego kraju, a także umiejętność prowadzenia wewnętrznych gierek, co pozwala się wspinać po szczeblach kariery. Rzadko jednak taki klon nabiera osobowości, potrafi powiedzieć publicznie ciekawą myśl, która zrodziła się w jego głowie, a nie w gabinetach partyjnych PR-owców. Młody jest po prostu podwładnym szefa, aż w końcu przestaje być młody, zanim wybije się na niezależność”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23179665,mlody-w-polskiej-polityce-jest-podwladnym-szefa-az.html

— TADEUSZ ZYSK O MISJI MORAWIECKIEGO: “Morawiecki został premierem ze względów czysto technicznych. Ale by to zrobić to chciał najpierw uporządkować. Pierwsze sto dni to była rola strażaka i negocjatora. Konflikt o sądy z UE odziedziczył i prawdopodobnie dobrze to rozwiąże. Wierzę w kolejne 100 dni i premier nie będzie strażakiem czy negocjatorem, tylko kreatorem tej gospodarki”. https://wpolityce.pl/polityka/387390-tadeusz-zysk-w-salonie-dziennikarskim-wierze-ze-premier-bedzie-nie-tylko-straznikiem-czy-negocjatorem-tylko-kreatorem-gospodarki

— PIS TRACI 3 PKT ALE NADAL MA SAMODZIELNĄ WIĘKSZOŚĆ – badanie Estymatora dla DoRzeczy: “Przekładając te wyniki na mandaty, PiS mogłoby liczyć na 258 miejsc w Sejmie (26 posłów mniej niż w poprzednim sondażu), PO wprowadziłaby 139 posłów (18więcej niż poprzednio). 29 posłów miałby Ruch Kukiz’15. To oznacza, że w stosunku do poprzedniego badania klub uzyskałby tylu samo parlamentarzystów. 7 posłów więcej niż poprzednio miałoby SLD. Polskie Stronnictwo Ludowe bez zmian – 11. Jeden mandat przypadłby mniejszości niemieckiej”. https://dorzeczy.pl/kraj/59750/Sondaz-dla-DoRzeczypl-PiS-rzadzi-samodzielnie-ale-traci-26-mandatow.html

— PAWEŁ MUCHA KRYTYKUJE NOWELIZACJĘ PIS WS SĄDÓW: “Te dwa projekty, które się pojawiły, one zawierają po części rozwiązania trafne, po części zawierają rozwiązania, bym powiedział, wątpliwe dla mnie co do względów konstytucyjnych. (…) Ja raczej z dużym znakiem zapytania patrzę na tego rodzaju rozwiązania prawne, które mogłyby sprawiać wrażenie, jakoby była jakakolwiek procedura odwoławcza dotycząca rozstrzygnięć mieszczących się w zakresie prerogatyw Prezydenta RP”. https://wpolityce.pl/polityka/387394-propozycje-dot-sadownictwa-watpliwe-konstytucyjnie-minister-mucha-chodzi-o-procedure-quasi-odwolawcza-od-rozstrzygniecia-prezydenta

— JESTEŚMY BLISKO ZNACZĄCEGO OGRANICZENIA NAPIĘĆ Z BRUKSELĄ – Ryszard Czarnecki w rozmowie z wPolityce: “Jeżeli Juncker chce ratować projekt europejski i UE to powinien się z Polską dogadać. Dotychczas czepiali się i szukali pretekstów, aby znowu nas uderzyć kijem baseballowym to pokażą, że nie mieli dobrej woli. Jednym słowem premier Morawiecki mówi teraz: sprawdzam. Ruch należy do Komisji Europejskiej. Wydaje mi się, że jest to sytuacja, która zbliża nas do znaczącego ograniczenia napięć między Warszawą a Brukselą. Zaprzyjaźniony z nami premier Orban, który już po raz trzeci pełni swą funkcję, w przeszłości właśnie w ten sposób rozmawiał z Komisją Europejską. Wprowadzał daleko idące zmiany w legislacji węgierskiej przywracające podmiotowość narodowi węgierskiemu, po czym dokonywał niewielkich kosmetycznych korekt, które były traktowane przez stronę unijną jako jego wyraźne ustępstwo. Dobrze strategicznie to rozgrywał”. https://wpolityce.pl/polityka/387329-nasz-wywiad-ryszard-czarnecki-szczyt-pokazal-ze-zblizamy-sie-do-ograniczenia-napiec-miedzy-warszawa-a-bruksela

— JEŻELI CHCECIE ZMIENIĆ KRAJ TO MUSICIE SIĘ ZAANGAŻOWAĆ W POLITYKĘ – ANNE APPLEBAUM W GW: “W demokracji prawdziwą zmianę można osiągnąć, dopiero włączając się w politykę, sam udział w akcjach obywatelskich czy ulicznych manifestacjach nie wystarczy. Wierzę, że przychodzenie na demonstrację i trzymanie transparentów jest ważne. Ale stojąc na czele rządu czy nawet samorządu, macie nieporównywalnie większy wpływ na rzeczywistość niż ktoś, kto stoi na ulicy z transparentem. Jeśli chcecie zmieniać kraj, musicie się zająć polityką, wstąpić do partii, zreformować je, a później zmienić rząd”. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,115167,23179673,anne-applebaum-radzi-polkom-jesli-chcecie-zmieniac-kraj-musicie.html

— SOLIDARNOŚĆ NASZĄ BRONIĄ, FANATYCY NIECH SIĘ GONIĄ – tytuł w GW.

— ZWOLENNICY ZABIJANIA WYSZLI NA ULICE – tytuł w GPC.

— ADRIAN ZANDBERG O FALI GNIEWU – pisze w SE: “Nie rozumiecie tego, bo jesteście zamordystami. Dlatego za chwilę wywołacie falę społecznego gniewu, która zmiecie was i wasze polityczne marionetki. Czarny piątek to przedsmak tego, co was czeka. Wywołaliście wojnę przeciwko polskim kobietom – i zapłacicie za to sprawiedliwą cenę”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/zandberg-komentuje-list-do-fanatykow_1046160.html

— PAWEŁ WROŃSKI O TYM, ŻE WŁADZA PIS ZACZYNA GNIĆ – pisze w GW: “Widać, że władza ponosi porażkę w kategoriach moralnych. W powodzi kłamstw zaczyna się gubić nawet propaganda pisowskich mediów mająca tyle wdzięku, co techniczny rysunek cepa. Pozostaje pytanie, jak długo ta władza będzie gnić i jak szybko obywatele smród tego gnicia poczują”. http://wyborcza.pl/7,75968,23183480,wladza-pis-zaczyna-gnic.html

— FACEBOOK WYBRAŁ AMERYKANOM PREZYDENTA – SYLWIA CZUBKOWSKA W GW: “Ale kluczowe nie jest to, który polityk skorzystał. Clou problemu stanowi pozycja portalu Zuckerberga. Niewinnego serwisu wymiany plotek, opinii i opowieści z wakacji, który przez kilkanaście lat, praktycznie niekontrolowany – bo mało kto rozumiał konsekwencje splotu globalnej sieci społecznościowej z błyskawicznym rozwojem gromadzenia i analizy danych – rozrósł się do ogromnych rozmiarów. – Średnio spędzamy na FB aż cztery godzinny dziennie. Są regiony świata, gdzie Facebook praktycznie równa się internet – mówi Wierciński. Nieistotny jest też bieżący wydźwięk tej afery – to, że serwis, chcąc lub nie, dopuścił Trumpa i Nixa do żniw na dziesiątkach milionów swoich użytkowników”. http://wyborcza.pl/7,156282,23182834,afera-cambridge-analytica-facebook-wybral-amerykanom.html

— ADAM MICHNIK NA 5. ROCZNICĘ ŚMIERCI KRZYSZTOFA KOZŁOWSKIEGO – w GW: “Krzysztof był dyskretnym autorytetem. Człowiek prawy, uczciwy i odważny zawsze wyczuwał, kiedy „szło nowe”. Był w permanentnym konflikcie z cenzurą i władzą, ale bywał też w sporze ze Stefanem Wyszyńskim. Cenił prymasa wysoko, bo rozumiał trud jego misji, ale sam chciał katolicyzmu bardziej otwartego w bardziej otwartej Polsce”. http://wyborcza.pl/7,75968,23184603,krzysztof-kozlowski-autorytet-dyskretny.html

— BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ O KRZYSZTOFIE KOZŁOWSKIM – pisze w GW: “W tych Krzysztofowych anegdotach zawsze był niedopowiedziany morał: że nikogo nie można skreślać tylko dlatego, że się z nim nie zgadzamy, że winniśmy poświęcać uwagę ludziom po drugiej stronie barykady, bo tylko wtedy możemy się wspólnie odnaleźć w działaniu na rzecz Polski przekraczającym podziały i wrogości. Co wcale nie oznaczało rezygnacji z wyznawanych wartości, zgody na zło. To była esencja Kozłowskiego realizmu. Potwierdzona jego niezwykłym życiorysem”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23179662,dlaczego-trafilem-do-msw-pewnie-dlatego-ze-nie-bylo-innych.html

— SE O SIKORSKIM: CZŁOWIEK POMPONhttp://www.se.pl/wiadomosci/polityka/nowe-wcielenie-sikorskiego-czlowiek-pompon-doradza-gawowskiemu_1046119.html

300polityka.pl