„Bóg, honor, ojczyzna” w prawicowym ścieku

Są pisma, których nie sposób tolerować, a które dziś wyłażą z jakiś swoich nor, w których powinny być raz na zawsze zamknięte. Coś jak twarda, obrzydliwa pornografia. Wiemy, że gdzieś istnieje, ale nie chcielibyśmy nic o niej wiedzieć i na pewno nie widzieć jej w każdym kiosku.

Tymczasem coś na kształt owej pornografii pojawia się dziś na widoku publicznym z szyldem, który wstrząsa. Oto mamy pismo „Polska niepodległa” z orłem w koronie i hasłem – uwaga! – „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Nie wiem, co jest w środku i nie chcę wiedzieć, dokładnie z tych samych powodów, dla których nie interesuje mnie twarda pornografia czy grzebanie po śmietnikach. Ale widzę (każdy kto przechodzi ulicą widzi) okładkę, z której dosłownie wypływa ściek. Bo nie wiem, jak to inaczej nazwać? Mamy zdjęcie czterech polskich aktorek i jednego aktora z podpisem „szajka wytwornych pind na kupę”. Tytuł wiodącego artykuły jest napisany równie wielkimi literami jak nazwa pisma „Polska niepodległa” i nieco większymi niż „Bóg, Honor, Ojczyzna”.

Powiedzieć, że to znajduje się poza jakimikolwiek cywilizacyjnymi standardami, że to niesmaczne i obrzydliwe – to tak jak nic nie powiedzieć. Nie mam innego słowa, jak – ściek. Wydawca widać lubi się w nim tarzać i go produkować. Może taki ma charakter, może takie potrzeby, może znajduje nabywców o podobnych do swoich gustach. Może w ogóle istnieje w Polsce jakaś grupa ściekobiorców i ściekodawców. Może. Mnie jednak chodzi o coś innego. Co do tego ma „Polska”? Co do tego ma „niepodległość”? Co do tego ma „Bóg, honor, ojczyzna”? Dlaczego takie wartości, jak moja ojczyzna, nasza niepodległość, Bóg, a do tego jeszcze „honor” stowarzyszone są z treściami i z formą, która im uwłacza?

Wiem, że to wołanie na puszczy. Mamy dziś taki czas, gdy „polskość” okraja się do nienawiści wobec inaczej myślących, a honor i pana Boga spotwarza małością i brudem. Biedny ten orzeł, głupio w tym ścieku wygląda jego korona.

koduj24.pl

Przepis na PiS. Jak pokonać? – wg Niesiołowskiego

Stefan Niesiołowski udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”.

Fragment rozmowy.

Społeczeństwo powoli zaczyna to rozumieć, szczególnie ludzie młodzi, decydująca będzie walka o media, a zwłaszcza elektroniczne.

Niesiołowski: Wiem, że kusi, żeby zobaczyć, jak ci tchórze skaczą z okien. Ale to byłby błąd. Dyktatury upadają bez użycia siły

WYWIAD
Stanisław Skarżyński, 02 sierpnia 2017

Stefan Niesiołowski na tle (niedoszłej) eksplozji Muzeum Lenina w Poroninie.

Stefan Niesiołowski na tle (niedoszłej) eksplozji Muzeum Lenina w Poroninie. (ilustracja Karoliny Skrzyniarz)

My to uczucie mieliśmy w „Solidarności”. Wzięliśmy odpowiedzialność za Polskę i ją zrobiliśmy, własnymi rękoma. Tym wszystkim młodym ludziom ogromnie życzę, żeby przeżyli coś takiego – ze Stefanem Niesiołowskim rozmawia Stanisław Skarżyński

Stanisław Skarżyński: Przychodzę do weterana walki z systemem z pytaniem: jak się zwalcza złą władzę mądrze, a jak się to robi głupio?

Stefan Niesiołowski: Mądrze to protestować masowo, solidarnie, wokół jakiegoś hasła. Słabością protestów ostatnich dwóch lat było to, że były bardzo ogólne. Ten miał konkretne hasło, był bardzo dynamiczny, narastał. Z mojej perspektywy na początku był KOD, Obywatele RP, starzy opozycjoniści. Wtedy nawet przemawiałem, tak jak Frasyniuk, Michnik, Wujec, Lityński, Borusewicz, Rulewski. Potem przyszła siła tych młodych i dała temu protestowi potęgę. I to ci młodzi biorą dziś odpowiedzialność za Polskę. Tak jak „Solidarność” przejęła odpowiedzialność i doprowadziła do Okrągłego Stołu i wolnych wyborów, tak ci młodzi demonstranci mogą odsunąć PiS od władzy.

Pytam, jak protestować głupio, bo znane są pańskie plany wysadzenia muzeum Lenina w Poroninie. O tym młodzież rozmawiała, jak pan przemawiał pod Sejmem.

– Mam nadzieję, że żadna z tych młodych osób nie pójdzie w ślady moich pomysłów wysadzania, bo to by była straszna głupota. Ja uderzałem w symbole – zrzuciłem tablicę Lenina na Rysach, ale aresztowali mnie, zanim wysadziłem muzeum Lenina – bo wtedy to się wydawało jedyną możliwością. Wtedy, w 1970, gdybym usłyszał: poczekaj, najpierw obalimy komunizm, a potem zlikwidujemy jego pomniki, tobym się w głowę pukał. 20 lat później to się stało i lekcja z tego płynie taka, że prawidłowa kolejność to najpierw obalić dyktaturę, a potem likwidować jej symbole. Nie ma potrzeby atakowania symboli PiS, to im by tylko dodało siły. Te szpetne pomniki Lecha Kaczyńskiego wywiezie się do Kozłówki już po pokonaniu PiS.

Przemoc to nie jest opcja. Ja wiem, że aż kusi, żeby wejść do gmachu przy Nowogrodzkiej i zobaczyć, jak skaczą z okien ci tchórze, ale to byłby wielki błąd i nie wolno tego zrobić

Żadnej okupacji Sejmu, przeganiania Dudy z Pałacu, bo nie tylko nie wiadomo, do czego to mogłoby doprowadzić, ale byłby to polityczny błąd. Dyktatury upadają bez użycia siły.

Rafał Grupiński o sytuacji w kraju: „Coś strasznego stało się z kolegami z PiS-u. Nie zauważyli, że stanęli po stronie dawnych bolszewików”

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,22177929,video.html

To czego teraz potrzeba?

– Pokojowych, masowych demonstracji. Być gotowym wystąpić, sparaliżować miasta. PiS obalić mogą stu- lub dwustutysięczne manifestacje w Warszawie, które nie schodzą z ulicy, domagając się wcześniejszych wyborów. Do demonstrujących nie dociera jeszcze, jaką mają siłę, ale niedługo dotrze. Jeśli ludzie pójdą do domów, to PiS przeżyje nawet największą demonstrację. Mówią: proszę, jest wolność, demonstrujcie sobie.

Trzeba zostać na ulicach. Wiem, że to trudne, ale Polska domaga się pewnej niewygody. Jeśli ludzie nie zostaną na ulicy, to PiS się utrzyma przy władzy i będzie szedł dalej.

Ci młodzi ludzie muszą wiedzieć: jeśli się teraz nie zorganizują i nie stworzą ruchu politycznego na miarę „Solidarności”, to przegrają. Ogra ich PiS, ograją polityczni hochsztaplerzy.

Dlatego ja tych młodych proszę – zorganizujcie się sami, stwórzcie struktury, wyłońcie liderów. Tak jak „Solidarność”, która w którymś momencie stała się instytucjonalnie gotowa, by konfrontować się z komuną

„Śmierdź wrogom ojczyzny!”. Noce z demokracją są jeszcze piękniejsze niż dni

Blokada pod SejmemBlokada pod Sejmem Adam Banaszek

„Dużo jest dziś elementów z 1968 roku. Uchodźcy pełnią rolę Żydów”

Szukanie analogii między komuną a PiS jest o tyle sensowne, o ile Marks miał rację, że tragiczna historia powtarza się jako farsa, ale szukam w pana wspomnieniach tych porównań – skoro nie mamy lat 70., gdy była czarna noc komuny, nikt nie przeczuwał jej końca i jedyną formą oporu było wysadzenie muzeum, to jaki teraz mamy moment?

– Jest podobnie jak w roku 1980, ale jeszcze przed sierpniem. Są protesty, ale nie ma struktur ani liderów.

Nie będzie Okrągłego Stołu z PiS?

– Nie będzie, bo oni każdą umowę złamią. Ja bym bardzo przestrzegał przed próbami poszukiwania porozumień z PiS. PiS trzeba pokonać w wymuszonych przez masowe demonstracje wcześniejszych wyborach. To najlepszy postulat.

Wychodzi na to, że PiS jest gorszy od komunistów.

– Oczywiście, że gorszy. Nie mówię o stalinizmie, kiedy komuna mordowała i torturowała. Ale po 1956 roku niektóre podobieństwa są uderzające, choć teraz nie ma jeszcze więźniów politycznych, nie ma strzelania ani bicia demonstrantów. Ja to doceniam.

Śmietniki w obozach finansuje organizacja, która w 1987 r. dała milion dolarów „Solidarności”

Piotr Duda, szef „Solidarności”, w TVP Info zapowiada, że popierający partię aktyw robotniczy policzy się z młodzieżą na Krakowskim Przedmieściu. To kalka z 1968 roku.

– Dużo jest dziś elementów z 1968 roku. Uchodźcy pełnią funkcję Żydów, których wtedy w Polsce w gruncie rzeczy nie było. Nacjonalizm jest taki sam albo jeszcze ostrzejszy. Czystki, wyrzucanie z pracy z powodów politycznych takie samo. Ja akurat wyrzucenia z pracy uniknąłem, rektorowi Skowrońskiemu i profesorowi Jażdżewskiemu nigdy tego nie zapomnę. Pracowałem na uczelni, w pewnym okresie jako asystent techniczny, ale wielu ludzi musiało pracować fizycznie. I to szukanie wroga wewnętrznego, ten „gorszy sort Polaków”. To jest to samo.

PiS niekoniecznie jest farsą, dla ludzi wyrzucanych z pracy to nie jest farsa. Ja sobie mogę takie rozmowy prowadzić, bo mam komfort posiadania mandatu poselskiego, ale dla tych emerytów, których wepchnięto w nędzę tylko na skutek nienawiści i urojeń PiS? Tam jest masa ludzkiej krzywdy.

Bardzo wyraźne podobieństwo widzę do pierwszej połowy 1980 roku. Kiedy powstawała „Solidarność”, ja dopiero wyszedłem z więzienia i odsunąłem się, żeby nie dostarczać argumentów komunistom. „S” miała być robotniczym związkiem i chodziło o to, żeby nie było w nim starych wyjadaczy z KOR i ROPCiO. Ja działałem i w tym, i w tym, więc byłem klasycznym przykładem takiego, co to na robotniczych plecach jedzie walczyć z komuną.

Podobnie jest teraz – niektórzy politycy są zużyci, a ich udział daje PiS argumenty. Tak jak w „Solidarności” decyzje podejmowali liderzy wyrośli z robotników, tak teraz decyzje podejmować muszą ci młodzi. Starzy mogą im tylko doradzać, jeśli oni będą chcieli. Ja jestem do dyspozycji.

Teraz jest czas, żeby młodzi wyprodukowali swoje postulaty sierpniowe?

– Trochę tak. Ja prosiłbym o postulat podniesienia emerytur. Nikt nie zajmuje się teraz emerytami, a to są olbrzymie przestrzenie nędzy. Część pieniędzy oszczędzonych, korzystając z dobrej koniunktury gospodarczej, można dać emerytom.

To by było właśnie w duchu KOR, wyjście młodych poza ich bańkę, gdyby obok postulatów politycznych i ekonomicznych młodych ludzi wyraźnie wyciągnięto rękę do starszych.

– Tyle że do tego potrzeba liderów, którzy to powiedzą. Ja nie rozumiem, dlaczego KOD nie chce wejść do polityki. Przecież to jest naturalne! Jak takie ruchy nie wejdą do polityki, to PiS wygra.

Partia Razem to najpoważniejsza w naszym pokoleniu próba stworzenia partii lewicowej. Zasługuje na poważne traktowanie

MARCIN STĘPIEŃ

„Potrzebna jest jedna lista przeciwko PiS”

To scenariusz, w którym do Sejmu wchodzi wiele małych partii: Platforma, KOD, Nowoczesna, PSL, Akcja Demokracja, lewica albo i dwie lewice.

– Nie, dlaczego? Potrzebna jest jedna lista, antypisowska. Gdyby na tej liście była Platforma Obywatelska i Nowoczesna, PSL, KOD, Akcja Demokracja, Unia Europejskich Demokratów, to ta lista nie może nie wygrać. To byłaby masakra, koniec PiS.

Lewica…

– A jeszcze lewica! To byłby Komitet Obywatelski, dokładna powtórka z 1989 roku. To tak piękne, że się nie chce wierzyć. Marzenie.

Mógłby pan być na jednej liście z Leszkiem Millerem?

– W najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadza. Ja nie mogę być na liście z Beatą Szydło, która ubliża Polsce i ją niszczy, ale lewica zapisała wspaniałą kartę w historii polskiej demokracji. Dwa razy przejęła władzę, dwa razy ją oddała i nie naruszyła demokracji ani w 1993, ani w 2001 roku. Robili błędy, każdy robi, ale lewica zmazała hańbę czasów PRL. Ma pełne prawo z podniesionym czołem stanąć do wyborów.

Nagrania i orędzia. Gdy PiS się sypie, Kaczyński musi bronić Błaszczaka jak niepodległości

Jedna lista. Brzmi świetnie, ale jak to zrobić? Był pan na liście Komitetu Obywatelskiego w 1989 roku.

– Wtedy było łatwiej, bo jednak było wyraźne centrum, te listy układali przede wszystkim Lech Wałęsa z Bronisławem Geremkiem. Nie było takich antagonizmów jak dziś, ale to jest kwestia dojrzałości liderów, czy będą zdolni usiąść i budować, czy przeważą indywidualne ambicje. To jest w praktyce koszmar, ale to się udało już dwukrotnie, po 1989 jeszcze Marian Krzaklewski sklecił AWS. Choć proszę pamiętać, że wtedy wyłamali się Kaczyńscy.

A gdzie dziś widzi pan taki ośrodek?

– Dziś go nie ma, to duży problem. Największy potencjał widzę między KOD a tą młodzieżą z Akcji Demokracja.

Czyli poza Sejmem.

– Tak. Wtedy, w 1989 roku, żadnego Sejmu przecież nie było. Tak było z Akcją Wyborczą Solidarność Mariana Krzaklewskiego i tak powinno być teraz.

Czyli postawić partie z Sejmu przed faktem dokonanym, żeby musiały wejść do tego komitetu?

– Tak. Nie ma w parlamencie partii ani lidera, który mógłby stanąć na czele takiego ruchu. Na pewno nie jest to Grzegorz Schetyna. Zgrzytając zębami, Nowoczesna i Platforma będą musiały na jedną listę wejść, i to bez zużytych ludzi. Bo Kamilę Gasiuk-Pihowicz wszyscy wezmą w ciemno, ale Schetynie będzie trudno. Tak samo Frasyniukowi… A był moment, że cała Polska czekała na Frasyniuka. Chyba przegapił.

Przegapił czy zmarnował? Frasyniuk zaszkodził sobie, mówiąc, że Kaczyński „nigdy nie widział kobiety”. I opowiadaniem, jakby mógł wynosić śmieci u Gasiuk-Pihowicz.

– Głupota coś takiego mówić. Ja bardzo uważam, bo to są szkolne błędy. Jak się palnie coś takiego, to zapamiętane zostanie tylko to, nic więcej.

A gdzie jest miejsce dla takich jak pan, Frasyniuk, Komorowski, Schetyna? Senat?

– Może, ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest to, żeby ci młodzi protestujący mieli poczucie, że to od nich zależy, od nikogo innego. Żeby czuli: jak ja nie zrobię, to nikt nie zrobi. Jak ja nie pójdę, to nikt nie pójdzie. My to uczucie mieliśmy w „Solidarności”. Wzięliśmy wtedy odpowiedzialność za Polskę i ją zrobiliśmy własnymi rękoma. Tym wszystkim młodym ludziom ogromnie życzę, żeby przeżyli coś takiego.

*Stefan Niesiołowski (ur. w 1944 r.) – profesor nauk biologicznych. W czasach PRL opozycjonista i więzień polityczny. W 1989 roku wszedł do Sejmu kontraktowego z listy Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. W 2005 roku uzyskał mandat senatorski z listy Platformy Obywatelskiej, od 2007 poseł tej partii, był m.in. wicemarszałkiem Sejmu, przewodniczącym sejmowej komisji obrony narodowej. Po przejęciu władzy w PO przez Grzegorza Schetynę wystąpił z partii i klubu i założył Unię Europejskich Demokratów.

wyborcza.pl

Na Woodstock młodzież pozdrowiła ministra „wiemy którego”

Na Woodstock młodzież pozdrowiła ministra "wiemy którego"

Kto łączy ONR i Przystanek Woodstock? Mariusz Błaszczak, bardziej znany jako Mariusz z „Ucha Prezesa”. Gdy faszyzująca młodzież ONR 1 sierpnia podczas rocznicy Powstania Warszawskiego plamiła pamięć powstańców, policja zarządzana przez Błaszczaka chroniła ich, a protestujący przeciw tej hańbie byli przez policję legitymowani i izolowani, kilka osób zaś przez neofaszystów została poturbowana.

Należy mniemać, że neofaszyści z ONR „godnie” uczcili pamięć faszystów niemieckich, którzy wymordowali ludność Warszawy i na dokładkę zrównali z ziemią stolicę.

Tak odwrócona została na nice historia Polski. Dwa dni po tych obchodach w Kostrzynie nad Odrą otwarty został Przystanek Woodstock. I znowu Błaszczak został pozdrowiony i to słowami godnymi kabaretu „Ucho prezesa”, mianowicie nie został wymieniony z nazwiska przez Jurka Owsiaka: „Pozdrawiamy pana ministra, wiemy którego!”

Młodzież – choć nie tylko – odpowiedziała głośno wesołą owacją. Owsiak podsumował ceremonię otwarcia hasłem tegorocznego Woodstocku: „Co nie zabije, to wzmocni. Psy szczekają, karawana jedzie dalej!”

To ci młodzi są spadkobiercami młodzieży, która oddała krew i życie w 1944 roku, a ONR zaś spadkobiercą mordu na nich i na mieście. W Woodstock jest obecny także Mirosław Różański, generał broni w stanie spoczynku i do niedawna najwyższy dowódca w Wojsku Polskim, który w rozkwicie kariery podał się do dymisji, bo ministrem obrony jest niejaki Antoni Macierewicz, który raczej jest przedstawicielem tych sił, które stanęły w 1944 roku na praskim brzegu Warszawy i nie kiwnęły palcem, aby pomóc wykrwawiającym się powstańcom (tylko tak należy interpretować książkę Tomasza Piątka). Warto byłoby Różańskiego zapytać, czy posłałby w beznadziejny bój tę wspaniałą młodzież z Przystanku Woodstock.

Polska symbolika nie podlega jakimś większym przewartościowaniom. Niestety, obecnie u władzy mamy tych, którzy ojczyźnie przynosili hańbę i za nich inni musieli odzyskiwać honor, a nawet niepodległość. Obecna Polska pisowska straciła honor i twarz w Europie, a dzisiaj dał dowód braku polskiego oblicza i honoru główny specjalista od „kanalii” i „mord zdradzieckich” prezes Kaczyński, który w TV Trwam pogroził Donaldowi Tuskowi: „Ma się czego obawiać. Jest jedna sprawa, są inne.”Tusk był przesłuchiwany w prokuraturze na okoliczność jakichś wydumanych spraw okołosmoleńskich.

Tusk, który w całej polskiej historii odniósł największy sukces polityczny, jest nękany przez tego zawistnika z taboretu na Krakowskim Przedmieściu. Wynika z tego, że to nie koniec nękania, bo wg prezesa są sprawy „inne”. W naszej historii to żadna nowość, iż mali, zakompleksiali, niszczą innych większych od siebie, niszczą naszą polską wielkość. Z niektórych rodaków wychodzi kurdupel.

Ale się nie damy. Nie daliśmy się faszystom, nie damy się ONR, ani Błaszczakowi, czy Kaczyńskiemu, świadczy o tym ta młodzież na Woodstock.

Aby zakończyć w tej poetyce, a Błaszczak jest tutaj figurą łączącą wątki mojego felietonu, więc porównam zachowanie ministra „wiemy którego” do stanu Joe Cockera na oryginalnym Woodstock na farmie M. Yasgura w 1969 roku. Cocker podczas wykonania utworu Beatlesów „With A Little Help From My Friends” był tak nawalony „wiadomo czym”, iż przez cały 7 minutowy utwór chwiał się na brzegu sceny, wyginał się w paragraf  i nie spadł z niej. Błaszczak nie jest żadnym wirtuozem, ale spadnie ze sceny, bo tak się dzieje z tymi, którzy są nawaleni władzą, a nie mają żadnych predyspozycji, aby ją sprawować, są po prostu mali, żadni.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Zawrotna kwota na kontach Rydzyka z rządowej kasy!

Z odpowiedzi na interpelacje Mariusza Witczaka ( wynika, że Rydzyk już zarobił ponad 6 mln!

Tak rżnie ze wspólnej kasy Rydzyk. To tylko, co wiemy, ile wypływa kasy poza kontrolą? A są takie możliwości. To kradziej nr 1 w kraju z naszych kieszeni.

Donald Tusk po 8 godz. wyszedł z prokuratury. Do mediów: Kaczyński mnie nie przestraszy

Marcin Kozłowski, lulu, IAR, 03.08.2017

Donald Tusk po wyjściu z prokuratury

Donald Tusk po wyjściu z prokuratury (Dawid Zuchowicz / AG)

Donald Tusk w czwartek stawił się w Prokuraturze Krajowej w Warszawie na przesłuchaniu w sprawie Smoleńska. Chodzi o śledztwo dotyczące m.in. sekcji ofiar katastrofy smoleńskiej. Przesłuchanie zakończyło się po godz. 18.

– Bardzo dziękuje za to wsparcie, to nie są łatwe chwile – mówił po wyjściu z Prokuratury Krajowej Donald Tusk, szef Rady Europejskiej i były premier. Przed siedzibą zgromadziła się grupa ludzi wykrzykująca „Donald Tusk”.

– Ze względów prawnych nie mogę poruszać tematów z przesłuchania i śledztwa. Kiedy wchodziłem tutaj do prokuratury, powiedzieliście mi, że prezes Kaczyński oświadczył, że Tusk ma się czego bać. Otóż nie mam się czego bać i prezes Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego, w jak zaciekły sposób będzie starał się mnie dopaść – stwierdził Tusk.

– Oczywiście wiem, jakie są moje obywatelskie prawa i obowiązki, dlatego w uzgodnieniu z prokuraturą będę starał się wyjaśniać sprawy dotyczące tego śledztwa – dodał szef Rady Europejskiej.

– Sprawa ma kontekst polityczny, nie mam nic do zarzucenia panom prokuratorom, którzy zadawali mi pytania. Atmosfera i działania ustrojowe, których jesteśmy świadkami, nie pozostawiają wątpliwości, że w intencji dzisiaj rządzących wymiar sprawiedliwości ma służyć jako narzędzie przeciwko konkurentom, opozycji i ludziom, których się nie lubi. Obawiam się, że należę do tego grona – mówił Tusk.

– Nikt nie wydawał zakazu otwierania trumien. To, jak postępuje się w takich sytuacjach, określają procedury, wtedy i teraz są takie same – podkreślił szef RE.

– Nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii i przepisów prawa, jako młota na opozycję i oponentów – powiedział. Dodał, że „liczy się ze wszystkimi możliwościami” i „według jego wiedzy jest wiele wątków i wiele zespołów dedykowanych tej sprawie i jego osobie, więc nie wyklucza, że znajdą się powody i preteksty, żeby zeznawał tu i gdzie indziej”.

Tusk powiedział, że przesłuchanie przebiegło w kulturalnej atmosferze. – Nie biją – zażartował.

Pełnomocnik Tuska, mecenas Roman Giertych, zapowiedział, że wystąpi do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry z żądaniem ujawnienia, czy zapoznawał prezesa PiS Jarosławami Kaczyńskiego z informacjami ze śledztw, odnoszącymi się do Donalda Tuska.

Występuję do Prok. Gen. z żądaniem ujawnienia, czy zapoznawał posła Kaczyńskiego z informacjami ze śledztw, odnoszącymi się do PDT.

Tusk jako świadek

Tusk pojawił się w Prokuraturze Krajowej na przesłuchaniu w sprawie śledztwa smoleńskiego. Zaczęło się ono około godziny 10. Towarzyszył mu Roman Giertych, jego pełnomocnik prawny.

– Donald Tusk przesłuchiwany jest w charakterze świadka – podała prokuratura na specjalnej konferencji prasowej. Zaznaczono, że w śledztwie chodzi o ustalenie, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez polskich funkcjonariuszy publicznych po katastrofie w Smoleńsku. Prokuratura poinformowała, że nie udziela szerszych informacji, te „zostaną przekazane po zakończeniu przesłuchania”.

Na temat tego, ile będzie trwało przesłuchanie Tuska prokuratorzy nie chcieli spekulować. Poprzednio, gdy zeznawał w śledztwie dotyczącym współpracy polskiego kontrwywiadu z rosyjską FSB, przesłuchanie trwało ponad 8 godzin.

Donald Tusk do dziennikarza: Nie ma w Polsce telewizji publicznej

Zanim Donald Tusk wszedł do budynku, na krótkiej konferencji powiedział dziennikarzom, że nie chciał protestów w czasie przesłuchania, bo sam musi się z tą sprawą „uporać”. – Ja to muszę wziąć na swoje barki – podkreślił. – Nie chciałbym, aby ci, którzy protestowali w sprawach sądów, demokracji, brali to na siebie – dodał.

Mimo prośby Tuska, przed prokuraturą pojawili się jego zwolennicy. „Donald Tusk!” – krzyczeli. Jak donosi nasz reporter, przyszli też przeciwnicy.

Tusk w rozmowie z mediami stwierdził też, że „Jarosław Kaczyński marzy o takim wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny”. Wcześniej na swoim Twitterze napisał: „Bronimy sądów, by niezależne były też od nas, naszych opinii i oczekiwań.”

– Dlaczego zabroniliście otwierać trumien po katastrofie w Smoleńsku? – wypalił nagle dziennikarz, który przedstawił się jako Łukasz Sitek z gdańskiej TVP. – Nie ma telewizji publicznej w Polsce, także pozwoli pan, że nie będę odpowiadał na pana pytanie – odpowiedział mu Donald Tusk.

Później niemiła sytuacja spotkała reporter TVP Info. W czasie relacji na żywo podszedł do niego mężczyzna, wyciągnął rękę zaczął doprawiać „rogi”. Reporter przerwał relację i poprosił o spokój. Czytaj więcej >>>

Donald Tusk zeznaje w sprawie Smoleńska

Śledztwo, w którym Donald Tusk składa zeznania jako świadek, jest prowadzone w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku.

Jak napisano w komunikacie prokuratury, „obejmuje ono m.in. ówczesnych prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, którzy nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w sekcjach 95 ofiar katastrofy smoleńskiej ani nie wnioskowali o ich dopuszczenie do tych sekcji. Nie nakazali również przeprowadzenia sekcji bezpośrednio po przewiezieniu ciał ofiar do Polski”.

Co wykazały ekshumacje ofiar Smoleńska?

Pod koniec lipca Prokuratura Krajowa poinformowała, że znane są wyniki badań genetycznych 32 z 33 ofiar katastrofy smoleńskiej, które ekshumowano na jej polecenie od listopada 2016 roku. W 2 przypadkach stwierdzono zamianę ciał, a w 13 znaleziono w trumnach części ciał kilku osób.

Zamianę 6 ciał wykazały ponadto ekshumacje przeprowadzone wcześniej na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura Krajowa przejęła śledztwo smoleńskie w kwietniu ubiegłego roku.

„Triumfalny pochód” Tuska

W kwietniu, gdy Donald Tusk zeznawał w śledztwie dotyczącym współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa, został powitany na Dworcu Centralnym (jechał z Gdańska) przez sympatyków, a następnie odprowadzony przez tłum przed budynek prokuratury. Przesłuchanie trwało wiele godzin, a mimo to wiele osób oczekiwało na jego wyjście Tuska.

Jak pisał później niemiecki „Der Spiegel”, Tusk zamienił tamto przesłuchanie „w triumfalny pochód”. TAK WYGLĄDAŁA DROGA DONALDA TUSKA DO PROKURATURY NA ZDJĘCIACH >>>

gazeta.pl

Na Woodstock młodzież pozdrowiła ministra „wiemy którego”

Kto łączy ONR i Przystanek Woodstock? Mariusz Błaszczak, bardziej znany jako Mariusz z „Ucha Prezesa”. Gdy faszyzująca młodzież ONR 1 sierpnia podczas rocznicy Powstania Warszawskiego plamiła pamięć powstańców, policja zarządzana przez Błaszczaka chroniła ich, a protestujący przeciw tej hańbie byli przez policję legitymowani i izolowani, kilka osób zaś przez neofaszystów została poturbowana.

Należy mniemać, że neofaszyści z ONR „godnie” uczcili pamięć faszystów niemieckich, którzy wymordowali ludność Warszawy i na dokładkę zrównali z ziemią stolicę.

Tak odwócona została na nice historia Polski. Dwa dni po tych obchodach w Kostrzynie nad Odrą otwarty został Przystanek Woodstock. I znowu Błaszczak został pozdrowiony i to słowami godnymi kabaretu „Ucho prezesa”, mianowcie nie został wymieniony z nazwiska przez Jurka Owsiaka: „Pozdrawiamy pana ministra, wiemy którego!”

Młodzież – choć nie tylko – odpowiedziała głośno wesołą owacją. Owsiak podsumował ceremonię otwarcia hasłem tegorocznego Woodstocku: „Co nie zabije, to wzmocni. Psy szczekają, karawana jedzie dalej!”

To ci młodzi sa spadkobiercami mlodzieży, która oddała krew i życie w 1944 roku, a ONR zaś spadkobiercą mordu na nich i na mieście. W Woodstock jest obecny także Mirosław Różański, generał broni w stanie spoczynku i do niedawna najwyższy dowódca w Wojsku Polskim, który w rozkwicie kariery podał się do dymisji, bo ministrem obrony jest niejaki Antoni Macierewicz, który raczej jest przedstawicielem tych sił, które stanęły w 1944 roku na praskim brzegu Warszawy i nie kiwnęły palcem, aby pomóc wykrwawiajacym się powstańcom (tylko tak należy interpretować książkę Tomasza Piątka). Warto byłoby Różańskiego zapytać, czy posłałby w beznadziejny bój tę wspaniaąa młodzież z Przystanku Woodstock.

Polska symbolika nie podlega jakimś większym przewartościowaniom. Niestety, obecnie u władzy mamy tych, którzy ojczyźnie przynosili hańbę i za nich inni musieli odzyskiwać honor, a nawet niepodległość. Obecdna Polska pisowska straciła honor i twarz w Europie, a dzisiaj dał dowód braku polskiego oblicza i honoru główny specjalista od „kanalii” i „mord zdradzieckich” prezes Kaczyński, który w TV Trwam pogroził Donaldowi Tuskowi: „Ma się czego obawiać. Jest jedna sprawa, są inne.” Tusk był przesłuchiwany w prokuraturze na okoliczność jakichś wydumanych spraw okołosmoleńskich.

Tusk, który w całej polskiej historii odniósł największy sukces polityczny, jest nękany przez tego zawistnika z taboretu na Krakowskim Przedmieściu. Wynika z tego, że to nie koniec nękania, bo wg prezesa są sprawy „inne”. W naszej historii to żadna nowość, iż mali, zakompleksiali, niszczą innych większych od siebie, niszczą naszą polską wielkość. Z niektórych rodaków wychodzi kurdupel.

Ale się nie damy. Nie daliśmy się faszystom, nie damy się ONR, ani Błaszczakowi, czy Kaczyńskiemu, świadczy o tym ta młodzież na Woodstock. Aby zakończyć w tej poetyce, a Błaszczak jest tutaj figurą łaczącą wątki mojego felietonu, więc porównam zachowanie ministra „wiemy którego” do stanu Joe Cockera na oryginalnym Woodstock na farmie M. Yasgura w 1969 roku.

Cocker podczas wykonania utworu Beatlesów „With A Little Help From My Friends” był tak nawalony „wiadomo czym”, iż przez cały 7 minutowy utwór chwiał się na brzegu sceny, wyginał się w paragraf  i nie spadł z niej. Błaszczak nie jest żadnym wirtuozem, ale spadnie ze sceny, bo tak się dzieje z tymi, którzy są nawaleni władzą, a nie mają żadnych predyspozycji, aby ją sprawować, są po prostu mali, żadni.

CZWARTEK, 3 SIERPNIA 2017

Giertych: Jednak groźby JK bez pokrycia

16:07

Giertych: Jednak groźby JK bez pokrycia

15:23

 

BBN: PAD oczekuje od Macierewicza szybkiego wyjaśnienia sprawy gen. Kraszewskiego

– W odpowiedzi na medialne doniesienia, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego potwierdza, że 24 czerwca br. Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła kontrolne postępowanie sprawdzające wobec gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN – poinformował BBN w komunikacie.

„Skutkiem wszczęcia postępowania – zgodnie z przepisami Ustawy o ochronie informacji niejawnych mogącego trwać do 12 miesięcy – jest czasowe odebranie gen. J. Kraszewskiemu dostępu do informacji niejawnych, a tym samym uniemożliwienie mu wykonywania w pełnym zakresie obowiązków służbowych.

Jednocześnie informujemy, że wobec gen. J. Kraszewskiego od dłuższego czasu formułowane były przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza nieformalne zarzuty mające podważyć jego wiarygodność.

W odpowiedzi na te zarzuty Prezydent RP Andrzej Duda na początku roku formalnie zwrócił się do ministra obrony narodowej o przedstawienie stosownych wyjaśnień. Do dziś Prezydent RP nie otrzymał odpowiedzi. W związku z tym o sprawie poinformowani zostali prezes Rady Ministrów oraz minister koordynator ds. służb specjalnych”

– Obecnie Prezydent RP nie dysponuje jakimikolwiek informacjami mogącymi podważyć zaufanie do gen. J. Kraszewskiego. Jednocześnie Prezydent RP oczekuje, że sprawa ta zostanie jak najszybciej wyjaśniona przez ministra obrony narodowej – poinformowano w komunikacie.

13:37

 

Schetyna na Woodstocku: Chcieliśmy tu być symbolicznie żeby pokazać, że wspieramy Jurka Owsiaka

– Chcę powiedzieć, że jesteśmy tutaj, posłowie, samorządowcy. Sympatycznie, bo chcemy podkreślić naszą obecnością, że polityka kocha muzykę, a przynajmniej część tej dobrej polityki. Ten festiwal ma swoją historię, jest najlepszą kontynuacją tego, co jeszcze w latach ’80 czy ’90 tworzyło tę kulturę muzycznych festiwali – mówił Grzegorz Schetyna na Przystanku Woodstock.

– Chcieliśmy tu być symbolicznie, żeby pokazać, że wspieramy Jurka Owsiaka, organizatorów, a przede wszystkim ludzi – dodał.

300polityka.pl

2 SIERPNIA 2017

„Warszawa Zhańbiona”. Neofaszyści z ONR uczcili rocznicę Powstania Warszawskiego

eby to do Czerskiej dotarło” krzyczy do mikrofonu zapiewajło Młodzieży Wszechpolskiej i podrzuca tłumowi hasło „Jedna kula, jeden Niemiec”. Przy ulicy Czerskiej jest redakcja „Wyborczej”, reszty tłum musi domyślić się sam. I daje radę. „Na-ro-do-we-Si-ły-zbroj-ne-N-S-Z”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, Raz sierpem, raz młotem… – jasne i proste, jak historia ONR

W marszu ONR i Młodzieży Wszechpolskiej w 73. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego wzięło udział kilka tysięcy osób. Przeszli od Ronda Dmowskiego pod Pomnik Powstańców na Placu Krasińskich na Starówce. Maszerowali członkowie organizacji z zielonymi opaskami z symbolem falangi, młode karki w koszulkach z żołnierzami wyklętymi i stare karki w takich samych koszulkach, ale i całe rodziny z małymi dziećmi, zakochane pary, osoby starsze. Z kilku okien przy Nowym Świecie pozdrawiano ich, nagradzano oklaskami.

Po drodze demonstranci poturbowali dwóch mężczyzn. Jeden ostentacyjnie czytał Konstytucję i stał zbyt blisko pochodu, więc trudno żeby uszło mu to na sucho. Drugi stanął na środku Miodowej, w okolicy Akademii Teatralnej, i czekał na nadchodzący tłum. Idący na jego czele rekonstruktorzy w mundurach minęli go bez słowa, ale już drugi szereg nie pozostał obojętny na tę jednoosobową manifestację. Doszło do szarpaniny, kilka ciosów i pochód poszedł dalej.

Na drodze marszu ONR stanęła zapowiedziana wcześniej większa blokada. To członkinie i członkowie stowarzyszenia Obywatele RP zorganizowali demonstrację „Warszawa Zhańbiona”.

„Nie ma nic bardziej hańbiącego, niż obecność neofaszystów na ulicach Warszawy, miasta które zostało przez faszystów unicestwione”- powiedział Rafał R. Suszek, jeden z Obywateli RP.

Kilkudziesięcioosobowa grupa Obywateli otoczona przez podwójny policyjny kordon trwała kilka godzin na rogu Miodowej i Długiej. Nad ich głowami baner z dwoma zdjęciami – na  jednym hitlerowcy z podpisem „Nürnberg, 1933”, na drugim zdjęcie z marszu ONR z napisem „Warszawa, 2017”. Trzymali także baner z hasłem – „Tu są granice przyzwoitości”.

Wśród Obywateli był powstaniec Zbigniew Kruszewski, rocznik 1928, pseudonim Jowisz, który służył w Harcerskiej Poczcie Polowej Śródmieście Południe, później w 1. kompanii batalionu „Miłosz” (tu przeczytaj jego biogram powstańczy). Po upadku powstania Zbigniew Kruszewski trafił do obozu jenieckiego X B w Sandbostel w Niemczech. Po wyzwoleniu przez wojska kanadyjskie wstąpił do 1. Dywizji Pancernej Polskich Sił Zbrojnych gen. Maczka. Walczył we Francji i Włoszech w szeregach II Korpusu Polskiego. Jest emerytowanym profesorem politologii Uniwersytetu Teksańskiego w El Paso i działaczem Kongresu Polonii Amerykańskiej.

„Nigdy nie przypuszczałem – mówił prof. Kruszewski – że przy tym tragicznym włazie będziemy wypowiadali się przeciwko tej organizacji, która odpowiedzialna była za faszyzm przed wojną, od czego się oni nie odcięli. Przed wojną byłem świadkiem, patrząc z balkonu, jak co tydzień rozbijali żydowskie sklepy i niszczyli żydowską własność. Wydaje mi się, że jest rzeczą absolutnie konieczną protestowanie przeciwko takiemu wizerunkowi Polski.

Drodzy przyjaciele, Polacy, wydaje mi się, że nie zdajecie sobie sprawy, jaką plamę ONR rzucił na historię Polski.

Trudno nam emigrantom było obronić wizerunek Polski, gdyż te wszystkie sprawy, łącznie z tą demonstracja, ukazują się momentalnie na pierwszych stronach wszystkich gazet świata”.

 

Vis a vis na Pl. Krasińskich, pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego, kończył się marsz narodowców. Na finał – koncert patriotyczny w wykonaniu polskich raperów i transmisja w prorządowej telewizji.

Policja zatrzymała jednego z Obywateli RP pod zarzutem napaści na funkcjonariusza. Noc spędził w komendzie na Wilczej. To jedyny zatrzymany w związku z obchodami rocznicy powstania.

OKO.press

Jurek Owsiak otwiera Przystanek Woodstock. Nagle wielka owacja dla ministra. Wiecie którego

lulu, 03.08.2017

Przystanek Woodstock 2017

Przystanek Woodstock 2017 (Stanisław Wadas/materiały prasowe Przystanku Woodstock)

Owacje towarzyszyły otwarciu Przystanku Woodstock 2017. Ale zebrał je również ktoś, kogo na Woodstocku nie było i kto na pewno miłego powitania w Kostrzynie nad Odrą by się nie spodziewał. Chodzi o szefa MSWiA, Mariusza Błaszczaka.

– Witam was na najpiękniejszym festiwalu świata! – zakrzyknął o godzinie 15.00 Jurek Owsiak. Później tysiące osób odśpiewały hymn Polski. Tak zaczął się Przystanek Woodstock 2017. Na niebiletowane koncerty ściągnąć mogą setki tysięcy osób (w zeszłym roku było to 280 tysięcy).

– Przez tych kilka dni bądźmy tym najpiękniejszym kawałkiem ziemi. Kawałkiem ziemi, która nas łączy. Wszyscy, bez względu na kolor swojej filozofii, swojej religii, swojej polityki – apelował do woodstockowiczów Owsiak. Chociaż Przystanek Woodstock dopiero co ruszył, Owsiak już podziękował uczestnikom.

Przystanek Woodstock pozdrowił Błaszczaka

– Daliście nam siłę, energię. To także wy jesteście autorami tego festiwalu. To dzięki wam tu będzie bezpiecznie. Pilnujcie się, dzwońcie do domu, rozmawiajcie ze sobą. Niech tu będzie przez 3 dni duch przyjaźni, o którym w Polsce zapomina się. Niech tu będzie duch tolerancji, wzajemnej dyskusji – prosił Jurek Owsiak. – To wasz kraj. Ten kraj jest tak samo wasz. Dbajcie o niego. Bądźcie z niego dumni. To miejsce jest powodem do dumy. Pokażemy całemu światu, że potrafimy się bawić pięknie, wspaniale. Żeby świat nas przytulił do siebie, w tych czasach niespokojnych.

Ekstremalna przemoc to nie jest wyjście. Chamówa, foch, pyskowanie do niczego dobrego nie prowadzą. Uśmiechajcie się i pokażcie wszystkim, że tu możemy się śmiać i być ze sobą.

I uwaga! Pozdrawiamy pana ministra, wiemy którego!

– zakrzyknął Owsiak. A tłum odpowiedział głośną, wesołą owacją.

– Co nie zabije, to wzmocni. Psy szczekają, karawana jedzie dalej! – podsumował Owsiak tuż po ceremonii oficjalnego otwarcia 23. Przystanku Woodstock.

 

Jak kiedyś wyglądał Przystanek Woodstock? Mamy stare zdjęcia >>>

Mobilizacja policji na Przystanku Woodstock

Tegoroczny Przystanek Woodstock zabezpieczało będzie niemal 1600 funkcjonariuszy z różnych rejonów Polski. Policja ma być widoczna na Woodstocku przez całą dobę. Funkcjonariusze będą pracować na zmiany. Zanim jedni zejdą ze swych posterunków, ich koleżanki i koledzy gotowi będą, aby kontynuować służbę na Przystanku Woodstock.

Skąd tak duża mobilizacja policji? Woodstock ma status imprezy podwyższonego ryzyka.

Prawica straszy: Owsiak zrobi z ciebie muzułmankę! Odkłamujemy mity o Przystanku Woodstock >>>

Przystanek Woodstock 2017

23. Przystanek Woodstock zacznie się 3 sierpnia i potrwa trzy dni – do 5 sierpnia. Więcej informacji znajdziesz na stronie festiwalu Przystanek Woodstock. W galerii powyżej umieściliśmy mapę woodstockowego pola oraz organizację ruchu. A tu znajdziesz mapki w większej rozdzielczości >>>

Mariusz Błaszczak rośnie w siłę

gazeta.pl

CZWARTEK, 3 SIERPNIA 2017

STAN GRY: Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko, Szyszko

— WIADOMOŚCI TVP STRACIŁY PRAWIE PÓŁ MILIONA WIDZÓW – PRESS: “”Fakty” w lipcu br. śledziło w TVN średnio 2,26 mln widzów – o 119,8 tys. mniej niż w lipcu ub.r. „Wiadomości” TVP 1 oglądało 1,94 mln widzów – i rok do roku ubyło ich aż 416,7 tys. – najwięcej spośród wszystkich programów informacyjnych. Widownia „Teleexpressu” też sporo zmalała – o 354,9 tys., do 1,82 mln”. http://www.press.pl/tresc/49437,_wiadomosci_-stracily-w-lipcu-ponad-400-tys_-widzow

— 7 WRZEŚNIA NOWE UCHO PREZESA, 7 ODCINKÓW, AKCJA PRZENIESIE SIĘ POZA GABINET PREZESA: “W drugim sezonie „Ucho prezesa” ma zmienić formułę i jego akcja ma się przenieść poza słynny gabinet, wyjawił „Presserwisowi” Mikołaj Cieślak, współtwórca internetowego hitu i serialowy Mariusz. O zmianach w hicie i nowych wątkach wspominali już także inni aktorzy, jak choćby Wojciech Kalarus, wcielający się w ministra wojny. Choć nowa odsłona produkcji poza tym jest jeszcze owiana tajemnicą, kabareciarz dodał lakonicznie, że ma w niej wystąpić ponad 30 osób, a wśród nich kilku bardzo znanych aktorów”. https://teleshow.wp.pl/ucho-prezesa-goni-rzeczywistosc-hit-wychodzi-poza-gabinet-6151121348884609a

— SEBASTIAN K. OFIARA WYPADKU Z UDZIAŁEM SZYDŁO – mówi w GW: “O tym, że takie śledztwo zostanie uruchomione, poinformowano mnie dopiero w maju. Zawiadomienie zostało złożone już kilka dni po wypadku, ale papiery wędrowały od jednej prokuratury do drugiej, przez Kielce, Rzeszów i Kraków, aż wylądowały w Tarnobrzegu. Od lutego byłem około 80 razy na poczcie po listy z prokuratury. Mogłem dać upoważnienie mamie, ale potrzebne było notarialne, więc wolę sam odbierać. Założyłem już drugi segregator na pisma urzędowe”.

— NIE SŁYSZAŁEM SYGNAŁU DŹWIĘKOWEGO – MÓWI SEBASTIAN K.: “Z mediów wiem, że 80 proc. świadków zeznało, że nie było sygnałów dźwiękowych. Ja też niczego nie słyszałem. A sygnały świetlne widać na nagraniach z kamer monitoringu”. http://wyborcza.pl/7,75398,22182814,mam-nadzieje-ze-to-sad-oceni-kto-jest-winny-rozmowa-z-sebastianem.html

 PIS CHCE ZAMKNĄĆ TVN? – jedynka SE: “Jak się dowiadujemy, ustawa PiS w tej sprawie ma być bardzo restrykcyjna. Partia Kaczyńskiego wzoruje się w tej kwestii na rozwiązaniach francuskich, gdzie żadna firma zagraniczna nie może posiadać więcej niż 20 proc. udziału w radiu bądź telewizji. – My chcemy pójść dalej i wprowadzić 15 procent udziału kapitału zagranicznego na polskim rynku mediów. A to by oznaczało, że np. TVN należąca do amerykańskiej firmy medialnej Scripps przeszłaby zmianę, dobrą zmianę – mówi nam ważny poseł PiS”. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/pis-chce-zamknac-tvn_1011497.html

— WICENACZELNY SE O POŚLE PIS – DLACZEGO WŚRÓD POSŁÓW JEST TYLU IDIOTÓW? – pisze w SE Mirosław Skowron: ““Poseł Bogdan Rzońca (PiS) przebywa na wakacjach. Jak sam podkreśla, w wolnych chwilach nie żałuje sobie lektur. Sądząc po wpisach w mediach społecznościowych, nawet w godzinach porannych nie żałuje sobie chyba także innych rzeczy i chwyta za klawiaturę. Poseł poczytał i wydzielił z siebie taką refleksję: „czytam zaległe lektury i zastanawiam się, dlaczego wśród aborterów jest tak dużo Żydów, pomimo holocaustu”. Warto czytać i się zastanawiać. Ja czytam i zastanawiam się, dlaczego wśród polskich polityków jest tak wielu idiotów, pomimo jakiejś przecież selekcji, choćby podczas wyborów. I jak jestem fanatycznym zwolennikiem czytania i propagowania czytelnictwa, tak teraz sam nie wierzę, że to piszę. Ale zaapeluję do pana posła Rzońcy: niech pan już więcej nic nie czyta. Będzie więcej czasu i pieniędzy na piwo”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/miroslaw-skowron-dwie-scenki-z-wakacji_1011505.html

— DUDA 36, TUSK 21, BIEDROŃ 16 – sondaż na jedynce RZ. Kukiz 7,5, Kosiniak 4, JKM 2,6, Petru 1,5.

— 52% UWAŻA, ŻE WETA UMOCNIŁY POZYCJĘ POLITYCZNĄ DUDY – sondaż w DGP.

— KTO MA RACJĘ W SPORZE? 35% – PROTESTUJĄCY, 26% PREZYDENT, 9% RZĄD PIS – sondaż DGP. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/555482,andrzej-duda-prezydent-weto-sejm-bruksela-ustawa-o-sadzie-najwyzszym-krs.html

— DUDA MIAŻDŻY PROJEKT PIS – SEhttp://www.se.pl/wiadomosci/polityka/prezydent-odpowiada-internautce-i-miazdzy-przy-tym-projekt-reformy-pis_1011535.html

— 300LIVE:
Tusk: Nie ma telewizji publicznej w Polsce
Tusk: To potwierdza obawy wielu ludzi, że Kaczyński marzy o takim wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny
Kaczyński o Tusku: Ma się czego obawiać
Siemoniak: Mam nadzieję, że Tusk zdecyduje się kandydować na prezydenta w 2020 roku
Polityczny plan czwartku: przesłuchanie Tuska, Schetyna na Woodstock, sejmowa komisja o TK
http://300polityka.pl/live/2017/08/03/

— SZYSZKO SZKODNIKU, WSTRZYMAJ WYCINKĘ – tytuł w Fakcie.

— PIS RŻNIE A POLSCE GROŻĄ WYSOKIE KARY – jedynka GW.

— RACHUNEK ZA SZYSZKĘ – jedynka RZ: “Polska może być pierwszym krajem w 65-letniej historii Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), który odmówił wykonania jego postanowienia. Za „nie” ministra środowiska Jana Szyszki grożą poważne konsekwencje nie tylko finansowe, ale i polityczne. Inne państwa mogą nie respektować rozstrzygnięć, których stroną jest Polska, powołując się na nasze zachowanie w sprawie wycinki. – W Trybunale czeka dziesięć skarg, które wniosła Polska. Chodzi m.in. o emisję gazów cieplarnianych, środki unijne na rolnictwo czy spór w sprawie gazociągu OPAL – mówi Katarzyna Kościesza z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. – Jak mamy je wygrać, skoro nie respektujemy unijnych wyroków? – pyta”. http://www.rp.pl/Ochrona-srodowiska/308029919-Rachunek-za-Szyszke.html?template=restricted

— SZYSZKO PODSTAWIŁ POD ZNAKIEM ZAPYTANIA PRZYSZŁOŚĆ POLSKI W UNII – Jerzy Haszczyński w RZ: “Pewnie nieświadomie minister środowiska stał się najbardziej prominentnym przedstawicielem polskich władz, który postawił pod znakiem zapytania przyszłość naszego kraju. Czy ma on pozostać w świecie zachodnim, w tym przede wszystkim w Unii Europejskiej, czy jednak znaleźć się w tym, który zaczyna się w środku Puszczy Białowieskiej i kończy gdzieś hen, hen nad Oceanem Spokojnym”. http://www.rp.pl/Komentarze/308029901-Haszczynski-Przykro-przykro-jest-Europie-gdy-ja-robak-toczy.html

— CZY W HOLANDII JEST BOCIAN CZARNY? – Szyszko w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “A dlaczego by nie zapytać o to, czy Polska będzie za pół roku wzorem dla całego świata? Cały świat może brać przykład z zarządzania Puszczą Białowieską, w której występują gatunki, które w innych państwach wyginęły. Dlaczego? Bo tylko w Polsce odpowiednio zarządzamy zasobami przyrodniczymi, mamy rolnictwo, łowiectwo i leśnictwo na wysokim poziomie. Porównajmy się z taką Holandią. Czy w Holandii jest bocian czarny? Nie, a kiedyś było go tam bardzo dużo. Czy występuje bocian biały? Nie. Ostatnio reintrodukowali sześć par, z czego za parę zapłacili 6 mln euro. Niech urzędnicy Komisji Europejskiej zaczną się zajmować konkretną wiedzą i prawem. Niech przyjadą do Puszczy unijni przedstawiciele, którzy będą pełnoprawnymi odpowiednikami moich specjalistów pracujących na terenie puszczy, a nie trzech ekspertów, z których jeden jest socjologiem, drugi poetą, a trzeci ledwie otarł się o przyrodę”.

— FRAGMENT ROZMOWY NIZINKIEWICZA Z SZYSZKĄ:

“- Prowadzimy tylko i wyłącznie działania ochronne tam, gdzie są one zbieżne z bezpieczeństwem publicznym.

– Na czym one polegają?

– Na wszystkich działaniach, które dążą do tego, żeby bezpieczeństwo publiczne było zachowane, a siedliska uratowane.

– A konkretniej?

– Wszystkie działania ochronne, które są przewidziane zgodnie z planem zadań ochronnych”.
http://www.rp.pl/Polityka/308029911-Szyszko-Chce-ratowac-siedliska.html?template=restricted

 KINGA GAJEWSKA W PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ – 2 MIN WIDEO WIELOKILOMETROWEGO RZĘDU DRZEWhttps://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1947241688829611&id=1477839192436532

— DOROTA KANIA: PODZIELONĄ PRAWICĘ ŁATWIEJ ROZGRYWAĆ – mówi w SE: “- Rozczarowanie powodem braku zmian nie jest jeszcze żadną pogardą. Też uważam, że powinno się przeprowadzić te reformy natychmiast i nie dziwię się tym, którzy używają ostrych słów. Stało się. I najważniejsze, żeby teraz nie doszło do trwałych podziałów na prawicy, bo ta decyzja prezydenta w wyraźny sposób do tego może doprowadzić. Jeżeli środowiska konserwatywne będą monolitem, to trudno byłoby je rozgrywać. Podzielone znacznie łatwiej”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/dorota-kania-rozczarowanie-to-jeszcze-nie-pogarda_1011506.html

— ZNOWU WOJNA Z NIEMCAMI? – Paweł Wroński w GW: “Niebawem okaże się także, że kornik drukarz w Puszczy Białowieskiej ma coś wspólnego z Niemcem Gutenbergiem”. http://wyborcza.pl/7,75968,22183654,pis-na-wojnie-z-niemcami-propagandowa-ukladanka-obozu-wladzy.html

— ROZGRYWKA BEZ UDZIAŁU OPOZYCJI – JAKUB BIERZYŃSKI, BYŁY DORADCA NOWOCZESNEJ- PISZE W GW: “Kaczyński, zszokowany wetem wypowiedział początkowo prezydentowi wojnę. Opozycja nie zrobiła nic, by ten fakt wykorzystać. Politycy PO wyjechali nad morze, by tam drażnić swoich potencjalnych wyborców swoją obecnością. Andrzej Duda został ze swoim wetem sam. Ta rozgrywka się nie skończyła. Ona się dopiero zaczyna. Wszystkie scenariusze są otwarte. Nie wierzę w wariant kremlowski, ale przy całkowitej bierności opozycji może stać się samospełniającą się przepowiednią. Niezależnie od wariantu, nie ma wątpliwości, że weto Andrzeja Dudy to najważniejsza polityczna gra tej kadencji. Wszystko wskazuje na to, że rozegra się bez udziału „liderów opozycji”. No cóż mają chyba inne priorytety”. http://wyborcza.pl/7,75968,22184790,weto-andrzeja-dudy-to-najwazniejsza-polityczna-gra-tej-kadencji.html

— MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI O PODZIALE ELEKTORATU PIS NA RADYKALNY I REPUBLIKAŃSKI – pisze w RZ: “Kilka dni temu pisałem, odnosząc się do sondażu o prezydenckich wetach, że to Andrzej Duda ma problem, ponieważ jego wyborcy są najbardziej podzieleni w ocenie jego decyzji. Ale jeszcze większy problem może mieć prezes PiS Jarosław Kaczyński. Bo to on stoi na czele partii, której elektorat jest radykalnie podzielony. To on musi godzić ogień z lodem, radykalizm z republikańskością. Z tym że elektorat radykalny przy Kaczyńskim zostanie na zawsze. To ten umiarkowany wraz z zaostrzaniem kursu politycznego przez PiS (które na jesień zapowiada dokończenie reformy sądów, repolonizację mediów i zmiany w ordynacji wyborczej) będzie dalej wspierał partię Kaczyńskiego. Widoczny ostatnio odpływ najmłodszych wyborców to dla PiS zły prognostyk”. http://www.rp.pl/Prawo-i-Sprawiedliwosc/308029910-Szuldrzynski-Podzieleni-jak-wyborcy-prawicy.html?template=restricted

— ŁUKASZ WARZECHA O OBOZIE REWOLUCJONISTÓW I KONSERWATYSTÓW – mówi w SE: “Nazwałbym go obozem prawdziwych konserwatystów. To grupa ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że państwa nie można naprawiać przez psucie. I dlatego nie można oczekiwać, żeby w życie wchodziły źle przygotowane przepisy. Lub takie, które przekazują jednej osobie nadmiernie duże kompetencje – tak jak to było z ministrem sprawiedliwości w zawetowanej ustawie o Sądzie Najwyższym”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/lukasz-warzecha-spor-rewolucjonistow-z-konserwatystami_1011503.html

— DELEGALIZACJA ONR MA SENS, WŁADZA HODUJE NOWOTWÓR – Bartosz T. Wieliński w GW: “Dlatego zaproponowana przez Nowoczesną, a wcześniej przez organizacje pozarządowe delegalizacja ONR ma sens. Skrajnej prawicy należy jak najszybciej postawić tamę. Tyle że w sytuacji, gdy PiS zamierza przejąć kontrolę nad sądownictwem, taki wniosek nie ma raczej szans powodzenia. PiS szykuje się też do poważnego utrudnienia życia organizacjom pozarządowym, także tym, które stawiały skrajnej prawicy czoła, wystawiając się na jej odwet. Wiele wskazuje więc na to, że nowotwór będzie rósł. A nieleczony rak…”http://wyborcza.pl/7,75968,22184493,pis-hoduje-nowotwor.html

— ZNIKAJĄCA KONFERENCJA PARTII ZIOBRY – Wojciech Czuchnowski w GW: “Z serwisu YouTube wykasowano film z konferencji, którą w 2013 r. zorganizowała Solidarna Polska – partia Zbigniewa Ziobry. Prokuratura szuka filmu, bo to dowód w śledztwie dotyczącym wyłudzenia pieniędzy z UE”. http://wyborcza.pl/7,75398,22183955,znikajaca-konferencja-partii-zbigniewa-ziobry-filmu-z-niej.html

 JEST DECYZJA O BUDOWIE ELEKTROWNI ATOMOWEJ – DGP: “Zapadła decyzja o budowie pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce – wynika z nieoficjalnych informacji DGP. W grze są dwie lokalizacje w województwie pomorskim: Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec”. http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/555473,elektrownia-jadrowa-elektrowania-atomowa-budowa-energia-jadrowa-lokalizacja-rzad.html

— DOBRZE, ŻE PREZYDENT ZŁAMAŁ OBIETNICĘ – Anna Popiołek w GW: “Gdyby Andrzej Duda dotrzymał obietnicy złożonej frankowiczom podczas kampanii wyborczej, mielibyśmy w Polsce kryzys bankowy”. http://wyborcza.pl/7,155290,22184495,dobrze-ze-prezydent-zlamal-obietnice.html

— PRZEJĘCIE PRZEZ PIS KONTROLI NAD ZABYTKAMI MOŻE SIĘ SKOŃCZYĆ KATASTROFĄ – Iwona Szpala, Wojciech Karpieszuk w GW: “– Wszyscy wiedzą, o co chodzi, tym razem PiS-owcy postanowili zawalczyć o przestrzeń publiczną, nie mogli się pogodzić z tym, że nie należy do nich – mówi „Wyborczej” jeden z polityków PO. – Tyle że walka o Krakowskie Przedmieście może się zakończyć kompletną katastrofą. Służby wojewody nie są przygotowane na skalę decyzji wydawanych dotąd w urzędzie miasta”. http://wyborcza.pl/7,75398,22184074,kryptonim-224422-czyli-jak-pis-przejmuje-krakowskie-przedmiescie.html

300polityka.pl

Dlaczego Ziobro uderzył w Dudę za weto? Bo chce przejąć schedę po Kaczyńskim

Jak prezesa kiedyś zabraknie, to kto zadba o jego dziedzictwo lepiej niż pan minister, tak dzielny, tak patriotyczny i tak medialny?

Nikt prezydenta Andrzeja Dudy nie atakuje tak brutalnie, tak konsekwentnie i na tak dużą skalę jak Zbigniew Ziobro. Owszem, po podwójnym wecie do ustaw sądowych były tu i ówdzie wypowiedzi posłów PiS czy prawicowych komentatorów krytyczne wobec prezydenta, fruwały też teorie całkiem odlotowe panów Targalskiego czy Gadowskiego; ale tylko działania ministra sprawiedliwości układają się w regularną kampanię.

Grunt przygotowali wiceministrowie, a zarazem posłowie Michał Wójcik i Patryk Jaki, którzy pouczyli prezydenta, że złamał obietnicę, że wymięka, że inaczej się z nim umawiali.

Potem było oświadczenie Solidarnej Polski (partia Ziobry, gdyby ktoś zapomniał), że decyzja Dudy była szkodliwa dla Polski. W tym tygodniu ukazały się zaś dwa wywiady z samym Ziobrą, zaskakujące w treści i formie; dość powiedzieć, że nawet komentator „Sieci Prawdy” Piotr Zaremba nazwał wywody Ziobry z tego tygodnika „żenującym wywodem”. Trudno się nie zgodzić.

Co powiada minister w „Sieciach” i „Gazecie Polskiej”?

Że prezydent składa „poświęcenie naszych środowisk, włącznie ze sprawą Smoleńska”, na ołtarzu poprawności politycznej i potrzeb wizerunkowych.

Że jak się Duda nie opamięta, to będzie się cieszył rolą młodego komentatora z własną ochroną.

Że w Pałacu są ludzie, którzy niczym larwy chcą się rozwijać w ciele prezydenckiego zaplecza.

Że prezydent w przeciwieństwie do pana ministra nie ma wielkiego doświadczenia.

Że jak prezydent przedstawi propozycję inną, niż chce Ziobro, to wybierze drogę Marcinkiewicza i Giertycha.

Że usłyszał „ton kapitulanctwa”, że Duda pomógł opozycji, że musi być wierny wartościom, a nie oglądać się na to, czy mu przyklaskują w TVN.

Że Duda ma wybór miedzy wielkością a groteską; rozumiem, że wyrok w sprawie przyszłości prezydenta wyda pan minister.

Na tę niesamowitą bufonadę pana Ziobry dziennikarze nie reagują, pytania są życzliwe, a jak już pada jakieś niewygodne – jak o podziękowanie ze strony Kościoła za weto – to pan minister je pomija. O tym, że weto poparł Jan Olszewski, nazywając ustawę bublem, czytelnicy nie przeczytają.

Zadziwia tupet Ziobry, który wyciągnął Smoleńsk, żeby uderzyć w Dudę za weto. To naprawdę ten sam facet, który półtora roku po Smoleńsku z czysto ambicjonalnych powodów rozbijał PiS? Towarzyszą tym wywiadom zdjęcia niczym z sesji prezydenckiej; Ziobro na tle flag polskiej i NATO, Ziobro zatopiony w rozmowie, Ziobro zapatrzony w przyszłość ojczyzny (to na całą stronę).

Papier tych dwóch tygodników wykazał się niesamowitą cierpliwością. Jest po tych wywiadach zażenowanie, ale są i pytania.

Czy Ziobro działa na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego? Co chce osiągnąć?

Buta Ziobry spotkała się z brakiem reakcji PiS. Skłania to do tezy, że nawet jeśli Kaczyński nie polecił wprost ministrowi ataku na prezydenta, to Ziobro mógł zasadnie założyć, że pouczanie, pomniejszanie i poniżanie prezydenta są na Nowogrodzkiej mile widziane. Ziobro czuje polityczny wiatr i się do niego ustawia. Przypuszczam, że minister wie, że Kaczyńskiemu pewnych rzeczy o Dudzie powiedzieć nie wypada, i z przyjemnością podjął się zadania ich powiedzenia.

A dlaczego? Nie tylko dlatego, że nie lubi prezydenta, i nie tylko dlatego, że prezydent wetem zabrał mu zabawki. I nawet nie tylko dlatego, że kocha występy w mediach.

Atak na prezydenta buduje Ziobrę w PiS, przekonują się do niego ci, którzy go nienawidzili za rozłam. Z outsidera staje się twarzą i obrońcą kluczowej reformy, co zabezpiecza go w jakiejś mierze przed niełaską Kaczyńskiego. A jak prezesa kiedyś zabraknie, to kto zadba o jego dziedzictwo lepiej niż pan minister, tak dzielny, tak patriotyczny i tak medialny?

A my? Nam pozostaje mieć nadzieję, że zapalczywość ministra w starciu z prezydentem pomoże storpedować sądownicze pomysły obozu dobrej zmiany.

polityka.pl

Rachunek za puszczę

3 sierpnia 2017

2,5 mld euro odszkodowania będzie się domagać od Komisji Europejskiej polski rząd, jeśli Bruksela doprowadzi do zaprzestania działań ochronnych na terenie Puszczy Białowieskiej

Taka kwota znajdzie się w odpowiedzi ministra środowiska prof. Jana Szyszko na wniosek KE złożony do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie zaprzestania przez Lasy Państwowe wycinania i usuwania z puszczy chorych i obumarłych drzew zaatakowanych przez korniki. Odpowiedź musimy wysłać najpóźniej jutro, 4 sierpnia. Minister zapewnia, że termin zostanie dotrzymany.

Skąd tak wysoka kwota potencjalnego odszkodowania? Minister Szyszko tłumaczy w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że są to wyliczenia wynikające z wyceny strat, jakie spowodowałoby zaprzestanie działań ochronnych w Puszczy Białowieskiej. Chodzi o to, że proces przed Trybunałem może potrwać nawet 2-3 lata, a może i dłużej. Przez ten czas przyroda poniesie ogromne straty, gdyż znikną dotychczasowe cenne siedliska roślin i zwierząt, zmieni się diametralnie puszcza i warunki w niej panujące. – Mamy dokładnie zinwentaryzowany stan przyrody w puszczy, wiemy, gdzie i w jakiej populacji występują określone gatunki roślin i zwierząt, więc łatwo będzie to porównać z tym, co będzie się działo w przyszłości i ze skutkami zaniechania działań ochronnych – tłumaczy prof. Jan Szyszko. – Komisja powinna mieć świadomość, że jej decyzje mają nie tylko skutki polityczne i społeczne, ale też i określone skutki ekonomiczne – dodaje szef resortu środowiska.

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/186743,rachunek-za-puszcze.html

CZWARTEK, 3 SIERPNIA 2017

Tusk: Nie ma telewizji publicznej w Polsce

10:07

Tusk: Nie ma telewizji publicznej w Polsce

– Nie ma telewizji publicznej w Polsce, także pozwoli pan, że nie będę odpowiadał na pańskie pytania – mówił Donald Tusk przed wejściem do prokuratury na przesłuchanie, pytany przez dziennikarza TVP z Gdańska o otwieranie trumien.

10:05

 

Tusk: To potwierdza obawy wielu ludzi, że Kaczyński marzy o takim wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny

– Będę przesłuchany w sprawie smoleńskiej. To sprawa, z którą muszę się uporać. Muszę to wziąć na swoje barki. Nie chcę, żeby ci wszyscy, którzy protestowali w sprawach sądów, demokracji żeby nie brali tych ciężarów, które muszę wziąć na siebie – mówił Donald Tusk przed wejściem do prokuratury na przesłuchanie.

– To potwierdza obawy bardzo wielu ludzi, że Jarosław Kaczyński marzy o takim wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny – dodał, pytany o wypowiedź prezesa PiS.

09:20

 

Kaczyński o Tusku: Ma się czego obawiać

– Ma się czego obawiać. Jest jedna sprawa, są inne. Lojalnie powiedziałem pani Merkel w Warszawie, że może być różnie z Donaldem Tuskiem i żeby jednak brała to pod uwagę, skoro popiera go na przewodniczącego RE. To nie zostało przyjęte do wiadomości. My mamy tutaj wobec tego pełną swobodę, bo mówiliśmy o tym, jeżeli chodzi o te działania. Polskie prawo musi być przestrzegane, a Donald Tusk jest takim samym polskim obywatelem jak każdy inny – stwierdził Jarosław Kaczyński w rozmowie z TV Trwam.

08:31

 

Siemoniak: Mam nadzieję, że Tusk zdecyduje się kandydować na prezydenta w 2020 roku

– Te siły powinny się konsolidować w Polsce i to się dzieje. Opozycja współpracuje coraz bliżej. To hasło „zjednoczona opozycja” wołane przy różnych okazjach wypełnia się treścią. Rozmawiamy, powstał zespół, będą powstawały kolejne, otwarte też na opozycję pozaparlamentarną, ruchy obywatelskie i nie ma potrzeby włączenia do tego przewodniczącego RE – mówił Tomasz Siemoniak w TOK FM. Jak dodał, ma nadzieję, że Donald Tusk zdecyduje się kandydować w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

300polityka.pl

Donald Tusk na przesłuchaniu w prokuraturze. Chodzi o śledztwo smoleńskie [AKTUALIZUJEMY]

lulu, 03.08.2017

Donald Tusk przed przesłuchaniem w prokuraturze

Donald Tusk przed przesłuchaniem w prokuraturze (Fot. Gazeta.pl)

Donald Tusk będzie dziś zeznawał w warszawskiej prokuraturze w śledztwie smoleńskim.

Donald Tusk pojawił się w prokuraturze na przesłuchaniu w sprawie śledztwa smoleńskiego. Jest też mecenas Roman Giertych, pełnomocnik prawny Tuska.

Donald Tusk na krótkiej konferencji powiedział dziennikarzom, że nie chciał protestów w czasie jego przesłuchania, bo sam musi się z tą sprawą „uporać”. – Ja to muszę wziąć na swoje barki – podkreślił. – Nie chciałbym, aby ci, którzy protestowali w sprawach sądów, demokracji, brali to na siebie – dodał. Mimo prośby Tuska, przed prokuraturą pojawili się jego zwolennicy. „Donald Tusk!” – krzyczeli. Jak donosi nasz reporter, przyszli też przeciwnicy.

Tusk w rozmowie z mediami przed prokuraturą stwierdził też, że „Jarosław Kaczyński marzy o takim wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny”.

– Dlaczego zabroniliście otwierać trumien po katastrofie w Smoleńsku? – wypalił nagle dziennikarz, który przedstawił się jako Łukasz Sitek z gdańskiej TVP.

Nie ma telewizji publicznej w Polsce, także pozwoli pan, że nie będę odpowiadał na pana pytanie

– odpowiedział mu Donald Tusk.

Donald Tusk zeznaje w sprawie Smoleńska

Śledztwo, w którym Donald Tusk, ma tym razem złożyć zeznania jako świadek, jest prowadzone w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku. Jak napisano w komunikacie prokuratury, „obejmuje ono m.in. ówczesnych prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, którzy nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w sekcjach 95 ofiar katastrofy smoleńskiej ani nie wnioskowali o ich dopuszczenie do tych sekcji. Nie nakazali również przeprowadzenia sekcji bezpośrednio po przewiezieniu ciał ofiar do Polski”.

Pod koniec lipca Prokuratura Krajowa poinformowała, że znane są wyniki badań genetycznych 32 z 33 ofiar katastrofy smoleńskiej, które ekshumowano na jej polecenie od listopada 2016 roku. W 2 przypadkach stwierdzono zamianę ciał, a w 13 znaleziono w trumnach części ciał kilku osób.

Zamianę 6 ciał wykazały ponadto ekshumacje przeprowadzone wcześniej na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura Krajowa przejęła śledztwo smoleńskie w kwietniu ubiegłego roku.

W kwietniu, gdy Donald Tusk zeznawał w śledztwie dotyczącym współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa został powitany na Dworcu Centralnym (jechał z Gdańska) przez sympatyków, a następnie odprowadzony przez tłum przed budynek prokuratury. Przesłuchanie trwało wiele godzin, a mimo to wiele osób oczekiwało na jego wyjście Tuska.

gazeta.pl

Celnie o antyniemieckiej histerii. Myślę, że Maciek się nie obrazi

Dla PiS Niemiec to wieczny wróg. Więc gdy trwoga, Jarosław Kaczyński gra nimi, ile wlezie

Jak Prawo i Sprawiedliwosć ma potężne problemy w kraju z samym sobą, jak ma problemy z Unią Europejską, z obywatelami Polski wychodzącymi na ulice,  jak ma problemy z prawem i sprawiedliwością – to używa antyniemieckich kart i antyniemieckich resentymentów. To skrajnie nieodpowiedzialne i centralnie głupie.

Wydawało się, że w XXI wieku, w zjednoczonej Europie straszenie Polaków Niemcami, dziadkami z Wehrmachtu czy innymi Krzyżakami nie działa. Bo moim zdaniem to tylko cyniczna gra – Europa żąda przyjmowania uchodźców, a PiS nie chce; bo żąda zaprzestania dewastowania Puszczy Białowieskiej – a PiS nie chce, itd, itd.

Dlaczego zatem PiS to robi? Bo pisowscy propagandyści sobie wymyślili, że w ten sposób Polacy i Europa przestaną dyskutować o wolnych sądach, o wetach prezydenta, wyraźnie już odczuwalnej drożyźnie w sklepach – tylko o odszkodowaniach za II wojnę światową.

Oto poseł PiS Arkadiusz Mularczyk poinformował, że złożył w Biurze Analiz Sejmowych wniosek o przygotowanie ekspertyzy: czy obecnie Polska ma prawne możliwości dochodzenia roszczeń od Niemiec za straty materialne i osobowe, które zostały wyrządzone podczas II wojny światowej.

Zdaniem Mularczyka ubieganie się o reparacje wojenne to „moralny obowiązek”, który spoczywa na politykach. Ekspertyza ma być gotowa w połowie sierpnia.

O reparacjach wojennych mówił także szef MON Antoni Macierewicz: – Nie jest prawdą, iż Polska zrzekła się odszkodowań wojennych od Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD – powiedział. I ocenił kategorycznie: – Niemcy bezdyskusyjnie winne są Polsce reparacje wojenne.

Prawo międzynarodowe i historia są materiami tyleż skomplikowanymi, co żmudnymi i bardzo trudnymi.

Argument pierwszy z brzegu: dlaczego PiS nie zażąda reparacji wojennych od Putina i Rosji? Albo nie poprosi prezydenta Trumpa i USA o nowy plan Marshalla tylko dla Polski? Bo przecież Polska – w przeciwieństwie do Zachodniej Europy – po wojnie nie korzystała z pieniędzy USA? A odszkodowania od Szwecji? Oczywiście za wieloletni potop szwedzki, w czasie którego Polska była grabiona na wielką skalę?

Szczęśliwie wszystkie rządy po 1989 roku bardzo pracowały nad tym, byśmy – wreszcie – nie musieli myśleć o wojnie i wstąpili do NATO i Unii Europejskiej. Byśmy rozsądnie skorzystali z gigantycznych pieniędzy z UE – szczególnie niemieckich – i rozwijali Polskę.

Wszystkie rządy z wyjątkiem rządu PiS.

Te skrajnie antyniemieckie wypowiedzi budzą zażenowanie i niezrozumienie. Ile jeszcze razy współcześni Niemcy muszą udawadniać, że nie są wielbłądami?

Czytaj także: Czy Polska może domagać się od Niemiec odszkodować za straty wojenne? PiS bada grunt

newsweek.pl

 

PiS chce reparacji wojennych od Niemiec. Co stoi za tym żądaniem?

Retoryka PiS nie zmieni faktu, że to demokratyczne Niemcy były adwokatem naszego członkostwa w UE, a dziś są po raz pierwszy w naszych historycznych relacjach sojusznikiem, a nie zagrożeniem.

Gdy jest kłopot, władza w Polsce sięga po kartę antyniemiecką. To zawsze działa na znaczną część polskiego społeczeństwa. Działało w PRL i działa w III RP. Tak przynajmniej sądzą politycy pisowscy, bo wśród obecnych partii parlamentarnych tylko oni grają tą kartą, by odwrócić uwagę od czegoś innego, wysłać patriotyczny po swojemu komunikat do żelaznego elektoratu lub do Berlina i pośrednio do Brukseli Tuska.

W ostatnim czasie kartą antyniemiecką zagrali prezes Kaczyński i ministrowie Macierewicz i Kownacki. W maju pisowski poseł Mularczyk poprosił sejmowe biuro prawne o analizę, czy i w jakim trybie Polska miałaby podstawy wystąpić o reparacje wojenne od Niemiec. Minister Macierewicz już oświadczył, że z pewnością tak.

Na początku lipca w tym samym tonie wypowiedział się poseł Kaczyński. Wyjątkowo agresywna wypowiedź ministra Kownackiego o tym, że dzieci i wnuki niemieckich faszystów nie mają prawa pouczać Polaków o demokracji, też nawiązuje do słów Kaczyńskiego z lipca.

Co za tym stoi?

Co za tym stoi? Prócz bezsilności na pewno frustracja wynikająca z zainteresowania mediów niemieckich informacjami z Polski o znajomościach Macierewicza i Kownackiego z Rosjanami i ich współpracownikami w Polsce. Mentalność spiskowa podpowiada obu pisowskim dygnitarzom, że to właśnie Kreml chce przy pomocy mediów ich skompromitować, bo skutecznie bronią polskiej niepodległości w przymierzu z Waszyngtonem.

W obozie pisowskim niechęć do Niemiec Angeli Merkel jest stałym fragmentem gry politycznej. Szef Rady Europejskiej w propagandzie pisowskiej jest posłusznym wykonawcą polityki niemieckiej wobec Europy i Polski. A same Niemcy są przedstawiane jako zagrożenie dla naszych interesów.

Choćby w kontekście pisowskich deform państwa i prawa, od których Berlin i Bruksela starają się odwieść obecne władze w związku z ich charakterem, godzącym w wartości europejskie i europejskie bezpieczeństwo. Tymczasem Warszawa odmawia współpracy, tak jakby traktowała Unię jako organizm obcy i wrogi.

Tak będą też odebrane w Berlinie hasła o reparacjach: jako środek nacisku lub szantażu, by Unia nie zajmowała się deformą trójpodziału władz i innymi kwestiami praworządnościowymi w naszym kraju.

To niebezpieczne, bo sprzeczne właśnie z polskimi interesami. Godnościowa retoryka pisowskiej Warszawy nie zmieni faktu, że to demokratyczne Niemcy, nasz sąsiad i największy partner handlowy, były najpierw adwokatem naszego członkostwa w UE, a dziś są po raz pierwszy w naszych historycznych relacjach sojusznikiem, a nie zagrożeniem od zachodu, gotowym do współpracy z rosyjskim zagrożeniem od wschodu.

Prowokowanie Berlina i Brukseli nie ma sensu. Karta antyniemiecka nie jest przepustką do rozmów o reformie UE i przyszłości Europy z naszym istotnym udziałem.

polityka.pl

Przepraszam Niemców za PiS!

2.08.2017
środa

Kto pamięta PRL, temu w uszach dźwięczą jeszcze brutalne słowa antyniemieckiej propagandy. Gadanie o „rewizjonistach z NRF” wychodziło nam już bokiem, a działacze ziomkostw niemieckich, panowie Czaja i Hubka, znani byli każdemu polskiemu dziecku. I chyba tylko dzieci się tych strasznych Niemców bały. Ale wtedy, w latach 60., nawet jeszcze 70., jakiś sens w tym był. Faktycznie żyli jeszcze w Niemczech ludzie bezpośrednio lub pośrednio winni zbrodniom hitleryzmu, a wielu Niemców miało jeszcze jakąś cichą nadzieję na powrót Wrocławia i Szczecina do Rzeszy. Dlatego na propagandę antyniemiecką reagowało się z pewną wyrozumiałością.

Jednakże to, co wyprawia dziś neoendecki reżim w Warszawie, trudno uznać nawet za powrót do propagandowych tradycji PRL, którym tak wielorako i wielostronnie Kaczyński i jego ludzie są zafascynowani i zainfekowani. To coś więcej niż recydywa języka Gomułki – to dzikie hucpiarstwo, wywracanie kopniakiem dyplomatycznego stolika i całkowita rujnacja stosunków Polski z najpotężniejszym sąsiadem.

Gadzinowa agitka puszczona przez reżimową telewizję, głosząca: „Niemcy! To wy w demokratycznych wyborach wybraliście Hitlera i NSDAP!”, pełne nienawiści do Niemiec wypowiedzi Antoniego Macierewicza oraz jego zastępcy Bartosza Kownackiego (o tym, że potomkowie zwyrodnialców nie mogą pouczać nas o demokracji), a wreszcie zamówienie przez posła PiS Arkadiusza Mularczyka sejmowej ekspertyzy w sprawie możliwych reparacji wojennych ze strony Niemiec – to wszystko są akty w wolnej Polsce bezprecedensowe i pełne zajadłej wrogości. Nie wolno ich traktować wyłącznie w kategoriach operetki politycznej na użytek wyborców – jest to skandal dyplomatyczny o potężnych konsekwencjach dla naszego kraju. Sygnał dla tej kampanii dał, rzecz jasna, Jarosław Kaczyński, znany ze swych antyniemieckich obsesji.

Niemcy utracili znaczne terytorium na rzecz Polski i na tym polegała ich rekompensata za wojnę. Nie była ona zapewne wystarczająca, jednak polskie roszczenia padły ofiarą polityki Rosji, która nie zamierzała dzielić się z Polską tym, co udało im się na Niemcach uzyskać. Nie ma dziś żadnych możliwości prawnych, aby dochodzić reparacji za wojnę zakończoną ponad 70 lat temu, no chyba że za cenę podważenia przynależności do RP Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego. Wiedzą o tym Macierewicz, Kaczyński, Mularczyk i każdy z pisowskich notabli mających choćby maturę. Chodzi wyłącznie o poniżanie i prowokowanie Niemców, granie na niemalże wygasłych już antyniemieckich fobiach w niższych warstwach społeczeństwa polskiego. Są to działania tyleż moralnie odrażające, co politycznie niebezpieczne i skrajnie nieodpowiedzialne.

Niemcy są jedynym realnym rzecznikiem polskiego interesu narodowego i polskiej racji stanu za granicą. Są nim konsekwentnie od 1989 r., mimo wielu trudnych spraw i niełatwych momentów w dziejach wzajemnych stosunków w ciągu minionego prawie już trzydziestolecia. Dzięki lojalności Niemiec, poczuwających się do winy względem Polski z powodu zbrodniczej napaści i okupacji w latach 1939-1945, jesteśmy dziś w Unii Europejskiej, a podatnicy niemieccy, w ramach budżetu UE, którego są płatnikami netto, podarowali nam (tak, to jest dar, a nie inwestycja) kilkanaście miliardów euro. I zapewne zapłacą jeszcze kilka miliardów, jakkolwiek z pewnością mniej, niż moglibyśmy otrzymać, szanując demokrację i powstrzymując się od znieważania naszych przyjaciół.

Rzecz jasna, Niemcy odnoszą korzyści natury geopolitycznej i gospodarczej z przynależności Polski do struktur politycznych i militarnych Zachodu. Nie zmienia to faktu, że to właśnie Niemcy są tą kotwicą, dzięki której wciąż, mimo pisowskiego awanturnictwa, przynależmy do tego świata. I to oni, z powodów historycznych, będą najbardziej cierpliwi w oczekiwaniu na powrót Polski na drogę demokracji i europejskich wartości. I to oni, właśnie dlatego, że muszą być dla nas cierpliwi, mają największe prawo, aby napominać i ostrzegać polski rząd przed konsekwencjami notorycznego łamania standardów, do których przestrzegania zobowiązaliśmy się, podpisując unijne traktaty.

Jeśli zaś chodzi o moralną odpowiedzialność wnuków za czyny swoich dziadków, to jest ona nikła. Współczesna etyczność nader sceptycznie odnosi się do dziedziczenia win i odpowiedzialności moralnej – każdy odpowiada dziś przede wszystkim za swoje własne czyny, a co najwyżej w niewielkim stopniu za czyny swoich najbliższych. Oczekiwanie, że będziemy płacić za winy swoich dziadków, uchodzi za niesprawiedliwe. Wolno nam żądać zwrotu zagrabionych dzieł sztuki, wolno spodziewać się od Niemców owej cierpliwości w relacjach z łamiącą zasady Polską, ale nie możemy spodziewać się, że współcześni Niemcy uznają winy swoich przodków za własne.

Tym bardziej że od dziedzictwa nazizmu odżegnują się w sposób jednoznaczny i konsekwentny. Największą reparacją wojenną Niemiec w stosunku do państw i społeczeństw, które tak potwornie niegdyś skrzywdziły, jest właśnie to, że są dziś najsilniejszą ostoją praworządności, demokracji i pacyfizmu w Europie. Z tego dobrodziejstwa, jakim jest trwałe nawrócenie Niemiec na pokój i demokrację, korzystamy każdego dnia. Nie wolno budzić upiorów przeszłości. Rewanżyzm i poniżanie narodu niemieckiego może się dla nas bardzo źle skończyć. Jeśli chcemy wiecznego pokoju z Niemcami, które są i będą nieporównanie od nas silniejsze pod każdym względem, zachowujmy się przynajmniej spokojnie i przyzwoicie. Wymachiwanie drewnianą szabelką i plucie Niemcom na buty może się skończyć wystawieniem posterunków granicznych wzdłuż Odry, a w przyszłości… wolę nawet nie myśleć, jak.

 

hartman.blog.polityka.pl

PiS nieoczekiwanie zyskał ważnego sojusznika. Naczelny Sąd Administracyjny akceptuje nowy skład TK

03.08.2017

Nieoczekiwanie PiS zyskał ważnego sojusznika w sporze o zasiadających w Trybunale Konstytucyjnym tzw. sędziów dublerów. To Naczelny Sąd Administracyjny.

DGP otrzymał pismo od rzecznika Naczelnego Sądu Administracyjnego. Było ono odpowiedzią na zadane przez nas pytanie o status jednego z sędziów NSA – prof. Romana Hausera. Ten był jedną z trzech osób, które zostały wybrane do TK przez Sejm poprzedniej kadencji i od których prezydent nie przyjął ślubowania. Zapytaliśmy więc, czy prof. Hauser, jako że wrócił do czynnego orzekania w NSA, zrzekł się oficjalnie stanowiska w trybunale. Odpowiedziano nam, że nie. Dlaczego? (…) Sejm Rzeczpospolitej Polskiej uchwałą z dnia 25 listopada 2015 r. (M.P. poz 1131) stwierdził, że uchwała Sejmu RP z dnia 8 października 2015 r. w sprawie wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego (dot. Romana Hausera), opublikowana w Monitorze Polskim z dnia 23 października 2015 r. poz. 1038 jest pozbawiona mocy prawnej – wyjaśniła sędzia Małgorzata Jaśkowska, rzeczniczka NSA. Innymi słowy: prof. Hauser sędzią TK już nie jest.

Z pisma NSA można wyciągnąć i taki wniosek, że skoro Sejm miał kompetencje do skutecznego unieważnienia swojej uchwały, to miał i prawo dokonać ponownego wyboru sędziów do trybunału – w miejsce tych, od których prezydent nie odebrał ślubowania (Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckiego i Krzysztofa Ślebzaka). Tak więc w świetle stanowiska NSA o Mariuszu Muszyńskim, Henryku Ciochu i Lechu Morawskim nie powinno się mówić jako o sędziach dublerach.

– To duże zaskoczenie. NSA w ten sposób legitymizuje wszystkie nielegalne działania, jakie Sejm podejmował w stosunku do TK – mówi dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Jego zdaniem jedynym wyjściem z tej sytuacji byłoby po prostu wysłanie przez prof. Hausera do prezesa TK pisma, w którym oświadczałby, że zrzeka się urzędu sędziego trybunału.

Tymczasem przedstawione przez rzecznika prasowego NSA tłumaczenie stoi w ewidentnej sprzeczności zarówno z tym, co mówił sam trybunał w swoich orzeczeniach, jak i z tezami formułowanymi przez znaczną większość przedstawicieli doktryny. A mianowicie, że sędziami TK – mimo nieodebrania od nich ślubowania przez głowę państwa – są trzej sędziowie wybrani przez poprzedni Sejm.

Zaskoczenia nie ukrywa też prof. Marek Dobrowolski, konstytucjonalista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Gdyby prof. Roman Hauser po prostu zrzekł się stanowiska w TK, zanim wrócił do czynnego orzekania w NSA, to spór o sędziów dublerów znajdowałby się w tym samym miejscu, w którym tkwi od blisko dwóch lat. Tymczasem niewykonanie przez niego tej czynności oznacza, że zaakceptowano fakt, iż sędziami trybunału są ci, których wybrał obecny Sejm, a nie ci wskazani przez Sejm poprzedniej kadencji – zauważa prof. Dobrowolski. I, jak dodaje, jego zdaniem jest to prawidłowe postrzeganie całej sytuacji.

 Mamy pewne fakty, z którymi się po prostu nie dyskutuje. A faktem tym jest nieodebranie przez prezydenta ślubowania od osób, które zostały wybrane przez poprzedni Sejm – kwituje konstytucjonalista.

Inaczej pismo NSA ocenia prof. Maciej Gutowski, dziekan samorządu adwokackiego w Poznaniu. – Nie postrzegam go w charakterze legitymizowania działań PiS. To tylko osobisty pogląd wyrażony przez sędziego NSA – mówi. Jednocześnie jednak zaznacza, że cała sytuacja budzi wiele pytań.

– Jedno natomiast jest pewne: nie można być równocześnie sędzią NSA i TK – kwituje prof. Gutowski.

dziennik.pl

Cud pojednania PL-DE dla

1965:Wybaczamy i prosimy o przebaczenie

1970:Uklęknięcie Brandta

1989:Krzyżowa

1991:Traktat sąsiedzki

Duże pieniądze za straty wojenne

Gmach Prudentialu trafiony pociskiem ciężkiego moździerza 28 sierpnia ...
Gmach Prudentialu trafiony pociskiem ciężkiego moździerza 28 sierpnia 1944

Foto: Wikimedia Commons, domena publiczna Domena Publiczna

Nad analizą dotyczącą reparacji wojennych od Niemiec pracuje Biuro Analiz Sejmowych.

Pytania o to, czy Polska może domagać się odszkodowań za straty wojenne od Niemiec, skierował do Biura Analiz Sejmowych (BAS) poseł Arkadiusz Mularczyk z PiS. Chce oceny, czy są dziś prawne możliwości dochodzenia roszczeń od Niemiec za straty poniesione wskutek II wojny światowej.

– Chcę zebrać wszystkie informacje na ten temat i zastanowić się nad dalszymi krokami – tłumaczy poseł Mularczyk.

Polityk w lipcu skierował pismo do BAS, oczekując odpowiedzi na kluczowe kwestie. Pierwszą – czy w świetle prawa międzynarodowego Polska może domagać się „roszczeń odszkodowawczych od Niemiec za straty materialne i osobowe spowodowane agresją niemiecką podczas II wojny światowej?”. W razie potwierdzenia poseł prosi o wskazanie „trybu i formy” dochodzenia tych roszczeń.

Pyta także, czy inne kraje, dotknięte agresją Niemiec podczas II wojny, dochodziły od Niemiec roszczeń odszkodowawczych za poniesione straty. – Chcę, aby wszystko było przygotowane profesjonalnie – tłumaczy Mularczyk, dodając, że BAS wykonanie opinii zlecił ekspertom zewnętrznym.

Arkadiusz Mularczyk podkreśla, że w kwestii ubiegania się przez nasz kraj o odszkodowania były różne interpretacje z uwagi na to, że kiedyś Polska teoretycznie zrzekła się reparacji. – Wtedy nie była jednak państwem suwerennym, a dodatkowo zrzekła się wobec nieistniejącego już NRD – podkreślił poseł. Uważa, że aktualne jest więc pytanie, jaka jest wartość tych regulacji, zwłaszcza że część ekspertów podkreśla, że zrzeczenia się odszkodowania nie zarejestrowano w ONZ.

W lipcu na konwencji Zjednoczonej Prawicy Jarosław Kaczyński zwracał uwagę, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne. – Polska się nigdy nie zrzekła tych odszkodowań. Ci, którzy tak sądzą, są w błędzie – mówił prezes PiS.

Podobnie ocenił we wtorek szef MON Antoni Macierewicz, mówiąc, że z prawnego punktu widzenia Niemcy „bezdyskusyjnie” są winne Polsce reparacje. – To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD – mówił Macierewicz w TVP Info.

Z wyliczeń z 2004 r. dokonanych na polecenie ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego wartość strat wojennych sięga ok. 43,5 mld dolarów.

– Rzeczywiście, Polska nigdy formalnie nie zrzekła się odszkodowania za straty wojenne, w ONZ nie ma żadnego dokumentu, który by to potwierdzał. Nikt z rządem polskim nie negocjował zrzeczenia się takiego odszkodowania, nawet w archiwach KC nie ma śladu takich uzgodnień. Pewna jest tylko umowa między NRD a ZSRR z 22 sierpnia 1953 r., gdzie Rosjanie za nas podejmują decyzję i oświadczają, że Polska się zrzeknie takiego odszkodowania. Sprawa może więc być otwarta – uważa mec. Lech Obara, adwokat.

Analiza ma być gotowa do 11 sierpnia.

rp.pl

Bartkiewicz: Polska w próżni

Foto: Fotorzepa/ Stefan Mleczak

Skoro odpowiedź na podstawowe w polityce pytanie „kto kogo?” w Polsce już od pewnego czasu znamy (PiS całą resztę) czas na zadanie drugiego pytania: „o co walczymy?”.

O ile w polityce wewnętrznej sprawa wydaje się jasna i dość często artykułowana i można ją ująć w jednym z ulubionych zwrotów polityków PiS – „żeby nie było tak jak było”, o tyle w polityce zagranicznej sprawa jest znacznie bardziej niejasna, a wręcz – tajemnicza.

Z jednej strony bowiem prezes PiS Jarosław Kaczyński mówi o Europie, która ma być mocarstwem; o wspólnej europejskiej armii; o tym jak cenimy naszą obecność w UE – a w swoim czasie zdecydowanie odcinał się od Marine Le Pen, właśnie dlatego, że ta Unię chciała rozmontowywać. Z drugiej jednak strony na forum UE konfliktujemy się z każdym kto się nam nawinie – z wyjątkiem Viktora Orbana i żegnającego się ze Wspólnotą Londynu a próby nawiązywania dialogu z Polską przez instytucje unijne kwitujemy stwierdzeniem, że nie będzie nas Bruksela pouczać jak mamy się rządzić.

Ba – w ostatnim czasie postanowiliśmy ostentacyjnie zademonstrować, że jeśli unijne regulacje nie zgadzają się z naszymi oczekiwaniami to znaczą one dla nas mniej, niż papier na którym reguły owe są spisane. Trybunał Sprawiedliwości prosi: wstrzymajcie się z wycinaniem Puszczy? Pisz pan na Berdyczów, czy drwale mnie słyszą? KE grozi wszczęciem tzw. procedury praworządności? Nie będzie Timmermans pluł nam w twarz! Tak nam zależy na sile UE, że robimy wszystko, aby ją osłabić. Być może kryje się w tym jakaś logika, ale jest ona starannie ukrywana przed oczyma zwykłych śmiertelników.

Jeszcze bardziej zaskakujący jest jednak stosunek Polski do Niemiec. Wyciągnięty właśnie, niczym królik z kapelusza, temat reparacji wojennych jest najnowszym sposobem na doprowadzenie stosunków Warszawa – Berlin do poziomu stosunków Warszawa – Paryż. Moralnie oczywiście mamy rację – skala zniszczeń w Polsce była ogromna, a zadośćuczynienia za to nie otrzymaliśmy – głównie dlatego, że po wojnie znaleźliśmy się jednocześnie w obozie zwycięzców i przegranych, a zwyciężający w naszym imieniu ZSRR myślał głównie o odbudowie własnego potencjału. Ale politycznie wyciąganie tego tematu akurat teraz może doprowadzić przede wszystkim do tego, że Berlin – który szukał w ostatnich miesiącach nici porozumienia z obecnym rządem – ostatecznie machnie na nas ręką (tak jak machnął już na nas Paryż). Dalszy ciąg tej historii będzie oznaczał, że w owej silnej Europie o której mówił Kaczyński się nie zmieścimy, bo Merkel chcąc nie chcąc zacznie ją budować z Emmanuelem Macronem.

Tak, za oceanem jest Donald Trump, który tak ładnie mówił o nas w Warszawie. Ale – no właśnie. Jest za oceanem, w ostatnim czasie wzrok kieruje głównie na Azję a nade wszystko Polskę może szczerze kochać, ale cokolwiek stałoby się z naszym krajem nie wpłynie to znacząco na sytuację geopolityczną USA. Nieoceniony Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał sojusznika tego typu sojusznikiem egzotycznym.

Z kolei Trójmorze jest bardzo ciekawym projektem, ale wystarczy rzucić okiem na strukturę polskiego eksportu żeby zauważyć, iż na razie nasze więzi gospodarcze z tym regionem są dość luźne; interesy polityczne poszczególnych krajów są ze sobą sprzeczne; a militarnie też nie wygląda to różowo. Zinstytucjonalizowane Trójmorze mogłoby być ciekawym narzędziem prowadzenia polityki w ramach UE – ale do tego trzeba byłoby zacząć uprawiać w UE politykę, a nie nieustannie uderzać pięścią w stół.

Wspomniany już Cat-Mackiewicz powtarzał za Józefem Piłsudskim: Polska nie może być jednocześnie w stanie konfliktu z Niemcami i Rosją, bo taka sytuacja oznacza utratę niepodległości.

Powiedzmy wprost: Nie wygląda to dobrze.

rp.pl

O godz. 10 przesłuchanie Tuska ws. katastrofy smoleńskiej

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

W czwartek o godz. 10 w Prokuraturze Krajowej rozpocznie się przesłuchanie w charakterze świadka b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Chodzi o śledztwo dotyczące m.in. nieprawidłowości przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Tusk miał być w tej sprawie przesłuchany już 5 lipca br. Powiadomił jednak prokuraturę, że z powodu obowiązków służbowych nie może się stawić. Tym razem – jak zapowiedział Paweł Graś, który jest doradcą ds. polityki i komunikacji przewodniczącego RE i b. rzecznikiem rządu – b. premier stawi się w prokuraturze.

Prokuratura Krajowa nie ujawnia szczegółów postępowania. Jest to jedno z w sumie ośmiu śledztw prowadzonych przez zespół prokuratorów wyjaśniających okoliczności katastrofy smoleńskiej. Dotyczy ono niedopełnienia w kwietniu 2010 roku obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, w tym ówczesnych prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Miało to polegać na tym, że nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w sekcjach 95 ofiar katastrofy smoleńskiej ani nie wnioskowali o dopuszczenie do tych sekcji.

W tej sprawie przesłuchano już kilkudziesięciu świadków m.in. ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz, ówczesnego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego, b. ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, b. naczelnego prokuratora wojskowego Krzysztofa Parulskiego i b. prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.

W związku z przesłuchaniem b. premiera na ul. Rakowieckiej ma odbyć się „Wielki Spacer”. Zwolennicy b. premiera chcą okazać mu wsparcie spacerując w okolicach prokuratury, w której będzie przesłuchiwany. Do planowanej akcji odniósł się w sobotę sam Tusk. Na Twitterze napisał: „Dzięki za wsparcie, ale #WielkiSpacer będzie długi. Zachowajcie siły. Jesteście przyszłością – nie bierzcie na siebie ciężarów przeszłości”.

Na początku kwietnia ubiegłego roku śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Już w czerwcu prokuratorzy poinformowali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

W ubiegłym tygodniu PK poinformowała, że znane są już wyniki badań genetycznych 32 z 33 ofiar katastrofy smoleńskiej, które dotąd ekshumowano na jej polecenie, począwszy od listopada ubiegłego roku. W 13 przypadkach znaleziono w trumnach części ciał innych osób, ujawniono też zamianę dwóch ciał. W czerwcu PK podała, że nieprawidłowości stwierdzono m.in. w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

„Zaniechanie sekcji ofiar katastrofy smoleńskiej bezpośrednio po przewiezieniu ich ciał do Polski, wbrew obowiązującym w Polsce przepisom kodeksu postępowania karnego, doprowadziło do szeregu błędów ujawnionych w trakcie prowadzonych obecnie ekshumacji. Nieprawidłowości wykryto dotąd w ponad połowie przypadków. Polegały one głównie na zamianie ciał ofiar bądź umieszczeniu w jednej trumnie części ciał więcej niż jednej osoby, w skrajnym przypadku aż ośmiu” – podała PK.

Nieprawidłowości w trumnach ofiar katastrofy smoleńskiej stwierdzono już w czasie ekshumacji przeprowadzony w latach 2011 – 2012 na polecenie prokuratury wojskowej. Wówczas ujawniono zamianę sześciu ciał.

rp.pl

Rachunek za Szyszkę

Foto: Fotolia.com

Przez niewykonanie postanowiania unijnego sądu Polska może stracić finansowo i politycznie.

Polska może być pierwszym krajem w 65-letniej historii Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE), który odmówił wykonania jego postanowienia. Za „nie” ministra środowiska Jana Szyszki grożą nam poważne konsekwencje nie tylko finansowe, ale i polityczne. Inne państwa mogą nie chcieć respektować rozstrzygnięć, których stroną jest Polska. Mogą się powoływać na nasze zachowanie w sprawie wycinki.

– W Trybunale czeka 10 skarg, które wniosła Polska. Chodzi m.in. o emisję gazów cieplarnianych, środki unijne na rolnictwo czy rozwiązanie sporu w sprawie gazociągu Opal – mówi Katarzyna Kościesza z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. – Jak mamy je wygrać, skoro nie respektujemy unijnych wyroków – mówi.

Jan Szyszko zapewnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że zastosuje się do postanowienia, ale przede wszystkim będzie chronić siedliska i gatunki zagrożone przez kornika drukarza. Ten sam Szyszko 10 lat temu wstrzymał prace w Dolinie Rozpudy, gdy tak jak obecnie nakazał to TSUE. Teraz jednak z tym zwleka.

– Jego niewykonanie to sytuacja bez precedensowa – tłumaczy prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, były wiceminister spraw zagranicznych. – A lekceważenie postanowień TSUE się nie opłaca.

Poważne mogą być konsekwencje polityczne. Komisja Europejska już rozważała wystąpienie do Rady UE z wnioskiem o pozbawienie Polski prawa głosu w unijnych instancjach z powodu naruszenia niezależności wymiaru sprawiedliwości. Teraz jest to jeszcze bardziej prawdopodobne.

Ponadto Tybunał naliczy Polsce karę – 300 tys. euro za każdy dzień zwłoki. Na tym nie koniec. Jeżeli dojdzie do wydania wyroku na naszą niekorzyść Trybunał może nałożyć następną karę. Jej wysokość zależy m.in. od zamożności kraju i wagi sporu. Może wynieść 4 mln euro. Polska może też nie dostać środków unijnych.

TSUE postanowienie w sprawie wycinki wydał w zeszłym tygodniu. Tego samego dnia uchylił środki tymczasowe, które wstrzymywały wykonalność decyzji KE w sprawie gazociągu Opal, odnogi Nord Stream Polska. PGNIG mają jednak możliwość zaskarżyć decyzję uchylającą.

rp.pl

B’nai B’rith*

Do opinii publicznej: okładka „GP” gra na najniższych instynktach

31 lipca 2017

Irak, Kurdystan, oboz al Khazer, 27.02.2016. Obóz dla uchodźców wewnętrznych (IDP) al Khazer, na wschód od Mosulu. Na zdjęciu: mężczyźni grają w domino w ramach jednej z nielicznych rozrywek w obozie. Obok fotomontaż na okładce 'Gazety Polskiej'.

Irak, Kurdystan, oboz al Khazer, 27.02.2016. Obóz dla uchodźców wewnętrznych (IDP) al Khazer, na wschód od Mosulu. Na zdjęciu: mężczyźni grają w domino w ramach jednej z nielicznych rozrywek w obozie. Obok fotomontaż na okładce ‚Gazety Polskiej’. (Rafał Wojczal / FORUM)

Ludzie uciekający przed wojną są często chorzy, brudni, niedożywieni. Trzeba ich nakarmić, ubrać i wyleczyć, a nie wyrzucać z naszego czystego europejskiego domu. To nasz ludzki obowiązek.

Blisko dwa lata temu Jarosław Kaczyński powiedział: „Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”.

Dziś przypomina jego słowa „Gazeta Polska”, publikując na okładce skandaliczny fotomontaż. Widać na nim „uchodźców” otaczających łóżka, na których leżą – domyślamy się – ofiary epidemii, którymi straszył Kaczyński.

Okładka pokazująca ludzi „obcych rasowo”, przedstawicieli innej kultury gra na najniższych instynktach, budząc fizyczny lęk przed obcymi. Budzi nieuchronne skojarzenia z karykaturami Żydów w nazistowskim piśmie „Der Stürmer”. Zabieg „Gazety Polskiej” jest też kłamliwy, bo do fotomontażu użyto zdjęć nie z Niemiec, tylko z Iraku i Afganistanu.

Wizerunek ofiar wojny i prześladowań podpisano: „Wstrząsający niemiecki raport. Uchodźcy przynieśli śmiertelne choroby”. Chodzi o raport Instytutu Roberta Kocha o wzroście chorób zakaźnych w Niemczech w 2016 r. On także został zmanipulowany. Zasugerowano, że uchodźcy zarażają ludność niemiecką, podczas gdy z raportu wynika jedynie, że sami wymagają leczenia. Czytamy m.in.: „imigranci odpowiedzialni są […] aż za 40 proc. nowych przypadków AIDS/HIV”. Odpowiedzialni za własne cierpienie?

Ludzie uciekający przed wojną są często chorzy, brudni, niedożywieni. Trzeba ich nakarmić, ubrać i wyleczyć, a nie wyrzucać z naszego czystego europejskiego domu. To nasz ludzki obowiązek.

„Gazeta Polska”, która tego nie rozumie, zarzuca naiwność zwolennikom przyjęcia uchodźców, m.in. „założonej przez George’a Sorosa Fundacji Batorego”, która „sponsoruje stronę uchodzcy.info”.

„Gazeta Polska” sięga po najgorsze wzorce propagandowe, szerząc ksenofobię w społeczeństwie, które w większości nie zetknęło się z uchodźcami i łatwo pada ofiarą uprzedzeń. Takie praktyki mogące liczyć na odgórną zachętę budzą nasz niepokój.

*Żydowskie Stowarzyszenie B’nai B’rith w Rzeczypospolitej Polskiej

 

wyborcza.pl

Jola Sacewicz

Manewr kremlowski z Nowogrodzkiej

30 lipca 2017

)Oswiadczenie Prezydenta RP Andrzeja Dudy

)Oswiadczenie Prezydenta RP Andrzeja Dudy (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

Świat nas ostrzega: Duda nie jest przyjacielem opozycji. Zagrywka z wetami jest dobrze znana jako tzw. manewr kremlowski, często stosowany przez Putina.

Plan akcji wygląda tak:

1. Przedstawia się mocno przesadzone projekty ustaw. Wzbudza furię tłumów, ostre reakcje zagranicy itp., itd. Przegłosowuje się je, doprowadzając napięcie do szczytu.

2. Wówczas prezydent wkracza na scenę i wetuje najbardziej złowieszcze ustawy. Opozycja i tłumy w ekstazie. PiS zaskoczony i „zdradzony”. Zagranica już mniej naburmuszona. Pustoszeją ulice, choć Paweł Kasprzak zdziera gardło, by stać. Obóz anty-PiS chucha delikatnie w tlącą się nadzieję na konflikt „na górze” i rozłam w PiS. Naiwni i wielkoduszni gotowi są nawet bronić prezydenta przed jego własnym PiS i budować obóz wokół prezydenta. Część PiS, która wstydzi się Kaczyńskiego, przylega ciasno do Dudy. Z Adriana wykluwa się Andrzej.

3. Duda przedstawia swoje ustawy. W parlamencie PiS je ostro „przyprawia” swoimi poprawkami i przegłosowuje. Są prawie tak samo niszczące dla systemu sprawiedliwości jak te zawetowane, ale to są Dudy projekty i Duda nie będzie SWOICH ustaw blokować.

4. Duda zostaje wykreowany na wewnętrzną opozycję. „Redaktor” Pereira już okrzyknął Dudę w TVPiS jedyną „merytoryczną opozycją”.

5. Do nowych wyborów stają w przyjaznej rywalizacji i koalicji: okołoprezesowy PiS czerstwo-różańcowy – z Antonim i groźną Betti, oraz okołoprezydencki PiS cool-konserwa – z Ziemkiewiczem i „think tankami”.

PiS czerstwo-różańcowy bierze kiboli, rozwodnione ONR-y, nazioli, Pawłowicz i cały obciach, a PiS cool-konserwa tych, co się prezesa wstydzą, są dumni, że Andrzej mówi po angielsku, i wierzą, że można go odchudzić, by znów wyglądał jak Kwaśniewski w kampanii. Ta koalicja sił socjalistycznej „prawicy” wygrywa wybory, Andrzej bierze drugą kadencję i już!

Bloomberg opisał to ostatnio jako „zabieg kremlowski”, wielokrotnie stosowany przez Putina.

Putin kilkakrotnie najpierw uśmiercał ostre, kontrowersyjne ustawy (vide o propagandzie LGBTQ), a potem uchwalało się je ponownie w wersji trochę lighter. Tłumy się uspokajają, opozycja rozmiękcza, z autorów odrzuconych ustaw robi się opozycję wewnętrzna, z którą potem maszeruje się dalej ręka w rąsię.

Pytanie ciśnie się na usta: to skąd po wetach to zaskoczenie w PiS, to oburzenie?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Na „manewr kremlowski” umawia się bardzo wąskie grono. Reszta partii nie musi więc udawać zaskoczenia. Ta reszta jest autentycznie zapowietrzona i wkurzona. Wszystko według planu. Podział jest wkalkulowany w zabieg.

Artykuł z agencji Bloomberg opisujący, jak się robi „manewr kremlowski” w Moskwie i jak bliźniaczo wygląda to, co się zdarzyło w Polsce – tutaj.

PS Z pozdrowieniami i podziękowaniami za ciężką pracę i piękne relacje ze spacerów. Trzymajcie się!

wyborcza.pl

Apel smoleński się kurczy. I bardzo dobrze [KOMENTARZ]

Piotr Bojarski, 02 sierpnia 2017

JEDRZEJ NOWICKI

Byli żołnierze AK, powstańcy warszawscy – choć jest ich z roku na rok coraz mniej – widzą, że obecna władza próbuje wykorzystać ich do swoich politycznych celów – i nie godzą się na to. Ta postawa zasługuje na szacunek.

We wtorek pod pomnikiem Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w Poznaniu obchodzono 73 rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Byli kombatanci z AK i Narodowych Sił Zbrojnych. Były władze. I było wojsko. A skoro na uroczystość przybyła kompania honorowa, by oddać salwy, było pewne, że pojawi się także apel smoleński. Tak nakazał bowiem w ub. roku szef MON, minister Antoni Macierewicz. Taki warunek udziału wojska postawił kombatantom wszelakich organizacji i z żelazną konsekwencją domagał się jego realizacji. Gdy nie powiodło się to podczas ubiegłorocznych obchodów 60 rocznicy Poznańskiego Czerwca pod Krzyżami, stanowiskiem zapłacił komendant garnizonu Poznań.

A jednak w rocznicę powstania warszawskiego apelu smoleńskiego w Poznaniu właściwie nie odczytano. Był natomiast apel pamięci. W morzu nazwisk historycznych bohaterów z czasów ostatniej wojny pojawił się krótki pasus o osobach, zasłużonych dla pamięci o powstaniu. Z nazwiska wymieniono prezydenta Warszawy i RP Lecha Kaczyńskiego, który doprowadził do powstania wspaniałego Muzeum Powstania Warszawskiego, a także powstańców warszawskich: gen. Stanisława Komornickiego i płk Zbigniewa Dębskiego, którzy „zginęli na służbie Ojczyzny w katastrofie smoleńskiej”. „Cześć ich pamięci!” – zakrzyknęli żołnierze kompanii honorowej. Choć zdarzało się wcześniej, że w trakcie apeli smoleńskich wołali: „Polegli na polu chwały!”

Jak zdołałem ustalić, treść apelu prawdopodobnie uzgodnili z MON kombatanci ze Światowego Związku Żołnierzy AK w Warszawie – współorganizatorzy wtorkowych uroczystości w całym kraju. Byłym AK-owcom zależało oczywiście na obecności wojska, stąd w apelu pamięci pojawiły się trzy nazwiska ofiar katastrofy lotniczej. Akurat ich obecność w apelu wydaje mi się zupełnie uzasadniona.

Wygląda na to, że i w samym MON ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy. Z miesiąca na miesiąc samorządowcy i kombatanci starali się bowiem osłabić wymowę i zakres apelu ku czci „poległych w drodze do Smoleńska”. Już w trakcie obchodów poprzedniej rocznicy powstania warszawskiego kombatanci Armii Krajowej sprzeciwili się opowieści o „poległych” pod Smoleńskiem – w Warszawie odczytano apel pamięci, w którym obok bohaterów powstania wspomniano tylko 5 osób zasłużonych dla pamięci o tym zrywie, które „zginęły” w „katastrofie smoleńskiej”. 27 września ub. roku marszałek naszego województwa Marek Woźniak – podczas obchodów święta Polskiego Państwa Podziemnego – nie przystał na wersję apelu przygotowaną przez MON. Podwładni Antoniego Macierewicza wpisali do niej ledwie 7 nazwisk twórców Polskiego Państwa Podziemnego – i 13 „poległych” w katastrofie lotniczej. Marszałek tuż przed apelem – dla równowagi – wymienił 85 nazwisk bohaterów wojennej konspiracji. A wojsko po nazwiskach ofiar Smoleńska trzykrotnie krzyknęło: „Cześć ich pamięci!”. Wspominając żołnierzy AK, wojskowa asysta wołała: „Polegli na polu chwały”.

Byli żołnierze AK – choć jest ich z roku na rok coraz mniej – widzą, że obecna władza próbuje wykorzystać ich do swoich politycznych celów – i nie godzą się na to. Ta postawa zasługuje na szacunek. Tak samo, jak apele kombatantów, wypowiedziane 1 sierpnia w Warszawie: o wzajemny szacunek Polaków, o pomoc dla rannych syryjskich dzieci, o dbanie o wolność i bezpieczeństwo kraju. Gdyby jeszcze władza zechciała ich wysłuchać…

wyborcza.pl

Rząd będzie domagał się 5 bln dolarów od Niemiec? Prorządowe media docierają do ekspertyz

raq, IAR, 02.08.2017

Jarosław Kaczyński i Angela Merkel

Jarosław Kaczyński i Angela Merkel (FOT. BARTOSZ BOBKOWSKI / AGENCJA GAZETA)

O reparacjach wojennych mówił szef MON Antoni Macierewicz, poseł PiS Arkadiusz Mularczyk złożył nawet wniosek o przygotowanie ekspertyzy w tej sprawie. Teraz odpowiednia narracja budowana jest w mediach przychylnych rządowi.

Wniosek Mularczyka trafił do Biura Analiz Sejmowych, które ma wypowiedzieć się w kwestii możliwości otrzymania reparacji wojennych od Niemiec. Macierewicz mówił wprost, że Polska po wojnie nie zrzekła się reparacji.

– To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD – powiedział szef MON.

O tym, że Polska nigdy nie zrzekła się odszkodowań za straty poniesione w wyniku drugiej wojny światowej mówił też na lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy w Przysusze prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Niemcy odpowiadają

W tej sprawie pojawił się już głos Niemiec. Rzeczniczka rządu powiedziała, że Niemcy poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, ale – jak podkreśliła – kwestia reparacji została w przeszłości ostatecznie uregulowana.

– W 1953 roku Polska wiążąco (…) zrezygnowała z dalszych świadczeń reparacyjnych dla całych Niemiec i w okresie późniejszym wielokrotnie to potwierdzała – powiedziała Ulrike Demmer, cytowana przez portal Interia.pl.

Chodzi o 5 bln dolarów

Temat reparacji żyje w TVP i Polskim Radiu. Prezes bliskiej rządowi Reduty Dobrego Imienia Mira Wszelaka powiedziała publicznej rozgłośni, że „wstępne szacunki dotyczące niemieckich reparacji wojennych podają kwotę 5 bilionów dolarów”.

Rozmówczyni Polskiego Radia chwaliła inicjatywę posła Mularczyka. – To krok oczekiwany od wielu lat – powiedziała Wszelaka.

Przypomniała, że za prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie miasto obliczyło, że Niemcy dokonali zniszczeń w samej tylko stolicy na prawie 50 miliardów dolarów.

Wszelaka powiedziała, że prace obejmujące oszacowanie strat prowadzi też politolog, doktor Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. – Bardzo trudno ocenić, jak wymierzyć wartość życia ludzkiego, zwłaszcza jeśli mówimy o utracie inteligencji (…) Te wstępne szacunki, które niedawno zostały podane, opiewają na około 5 bilionów dolarów – podkreśliła prezes Reduty.

Podkreśliła, że ze wstępnych analiz wynika, że Polska nigdy nie zrzekła się reparacji wojennych. – Rzekomy dokument w ONZ nie istnieje, co już zostało potwierdzone. Analizy są potrzebne po to, żeby mieć stuprocentową pewność i w razie jakichkolwiek dodatkowych pytań stanowczo odpowiedzieć, domagając się później określenia wielkości reparacji i wypłaty – powiedziała Mira Wszelaka.

Eksperci PiS potwierdzają

Polskie Radio podało, że dotarło do ekspertyz prawnych, z których wynika, że w stosunkach polsko-niemieckich nie istnieje żaden prawny zapis, aby polska strona zrzekła się reparacji od Niemiec.

Jeden z autorów ekspertyzy mecenas Stefan Hambura powiedział Polskiemu Radiu: – Deklaracja z 24 sierpnia 1953 roku nie dotyczyła Republiki Federalnej Niemiec, tylko dotyczyła NRD, a na pewno nie dotyczyła zjednoczonych Niemiec.

Tezę, że powyższa deklaracja nie ma zastosowania do dzisiejszej sytuacji, jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, potwierdzają także inni prawnicy związani z PiS, m.in. prof. Mariusz Muszyński (wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, do którego został wskazany przez PiS) oraz dr Karol Karski (wieloletni poseł, a obecnie europoseł PiS).

TVP Info uderza spotem

W 73. rocznicę powstania warszawskiego TVP Info wyemitowała osobliwy spot skierowany do obywateli Niemiec. Niemiecki lektor oskarża w nim: „To z waszych podatków Adolf Hitler finansował zbrodnie i mordowanie ludzi!”. Spot pokazano na początku programu „Minęła 20” Michała Rachonia.

– Niemcy, to wasze firmy bogaciły się na grabieniu i mordowaniu obywateli Polski i innych państw! To wy karaliście śmiercią Polaków ratujących Żydów! To wasze państwo zbudowało obozy śmierci w okupowanej przez was Europie! – mówił lektor.

Politycy PiS oceniają „niemieckość” Donalda Tuska. I nie jest to narracja nowa

http://www.gazeta.tv/plej/19,150682,21461475,video.html

gazeta.pl