Gang Olsena PiS wyruszył w teren

Pomysł PiS na samorządową kampanię wyborczą, aby spotykać się z wyborcami w każdej gminie – jak to wymyślił przed chorobą prezes Kaczyński – nie wypalił. Wyjazdy w teren polityków tej partii kończą się awanturami, muszą  salwować się ucieczkami przed wyborcami.

Niepysznie nogi za pas brali Mateusz Morawiecki, Beata, Szydło, Stanisław Piotrowicz i każdy inny pisowiec. Wodą świeconą na pisowców są normalne pytanie, do których nie są przygotowani. Pisowcy mają swój rytuał spotkania z ciemnym ludem, perorują o wyższości swojej nad niepisowcami, a następnie odpowiadają na pytania, które są wcześniej cenzurowane.

Ta forma jednak nieoczekiwanie upadła, bo na spotkania zaczęli przychodzić nie tylko wyborcy PiS, którzy zarówno zadają niewygodne pytania, jak i mają ze sobą wcześniej przygotowane gadżety i transparenty. Spotkania kończą się awanturami i fama idzie w naród, że PiS sobie nie radzi. Dają dyla, gdzie pieprz rośnie i pozostaje po nich smród w mediach. Wykidajły PiS są w pogotowiu, lecz napotykają chłodne oko kamery i muszą chować zaciśnięte pięści do kieszeni.

Zatem – co robić, ach, co robić? Każdy popuściłby po nogawkach, genialny plan prezesa okazuje się plamą po owym zestrachaniu. Ale prezes zawsze miał w odwodzie plan B, który z grubsza nazywa się – zastraszaniem przez haki.

Jego retoryczne treść wygląda mniej więcej: „Wiem straszne rzeczy o tobie, ale nie powiem… chrum, chrum… chrum”. Tak działa polityczny folwark zwierzęcy opisany przez George’a Orwella.

No i sięgnięto po owe chrum-chrum-chrum. W teren wyruszyły pisowskie inspekcje robotniczo-chłopskie, że sięgnę po porównanie rodem z PRL-u. Posłowie PiS wkraczają do urzędów w Polsce, aby – jak to powiedziała rzecznik PiS Beata Mazurek – „sprawdzać transparentność działań samorządowców”.

Słyszycie? PiS i transparentność. Toż to sprzeczność. Hipokryzja do potęgi takiej, jaką tylko może wygenerować ta partia, od której nie można dowiedzieć się o przyznawanych sobie nagrodach, o wyborze sędziów do KRS, czy też wypędzają dziennikarzy z Sejmu, bo patrzą ich władzy na ręce.

Twarz tej trasparentność z folwarku PiS daje Chrum-Chrum-Chrum Mazurek. Zdaje się, że już przestaliśmy się śmiać z krętactw PiS, obręcz autokratyzmu (autokaczyzmu) coraz bardziej zaciska się wokół naszych obywatelskich wolności.

Popularni niepisowscy – a tylko tacy są – prezydenci dużych miast mają się czego obawiać – inspekcja PiS znajdzie na nich haki, a jak nie znajdzie, to podrzuci, jak to właśnie wyszło na jaw z CBA, które usiłowało podrzucić rosyjską amunicję oficerowi BOR, ale nieopatrznie udaremniła to policja. W internecie ta akcja dostała miano #GangOlsena.

I taka też będzie ta inspekcja PiS z szukaniem haków na samorządowców. Gang Olsena ruszył w teren, bo ośmieszony został genialny plan A prezesa Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że plan B też nie wypali, coraz częściej znajdujemy skuteczne odpowiedzi na pokraczność władzy PiS. Acz obawiam się o wynik wyborów, jestem przekonany, iż gang Olsena Kaczyńskiego je sfałszuje.

 

 

Niebywała hipokryzja władzy. Ruszają w Polskę szukać haków na opozycję

Kuriozalne groźby rzeczniczki PiS. Posłowie drwią z Beaty Mazurek

fot. flickr/Sejm RP

Uruchomiony przez władzę program ratunkowy, polegający na masowych spotkaniach z wyborcami w miastach całej Polski zdecydowanie spalił na panewce. Efektem akcji “Polska jest jedna” miało być odbicie w sondażach poparcia, piękne obrazki pt. “władza słucha obywatela” oraz odebranie argumentów opozycji. Zamiast tego są cotygodniowe awantury, reglamentowana wolność wypowiedzi na samych spotkaniach, spisywanie przez policję osób, które ośmieliły się zadać władzy niewygodne pytanie a sondaże jak pokazywały trend spadkowy, tak dalej nic się w tej sprawie nie zmieniło. Dlatego w Prawie i Sprawiedliwości postanowili wypróbować inną metodę.

Dziś parlamentarzyści partii Jarosława Kaczyńskiego zostali wysłani w Polskę, by w samorządach rządzonych przez partie opozycyjne znaleźć na ich polityków haki. Oczywiście oficjalnie nikt tego tak nie nazwie, dlatego rzeczniczka PiS Beata Mazurek postanowiła pomydlić oczy opinii publicznej, że cel jest zupełnie inny. W rozmowie z PAP rzeczniczka partii stwierdziła, że posłowie chcą sprawdzić „transparentność działań administracji, również w samorządzie”.

Posłowie PiS, korzystając ze swojego prawa do interwencji poselskiej chcą po prostu zobaczyć dokumenty i uzyskać informacje — powiedziała Beata Mazurek.

Samorząd rządzony przez PO nie słynie z przejrzystości, dlatego posłowie PiS korzystają ze swojego prawa. Tu najważniejsza jest transparentność — dodała.

Beata Mazurek@beatamk

Dziś posłowie PiS w oparciu o art. 19 ust. o wykonywaniu mandatu posła i senatora w kilku urzędach miast w PL proszą o dokumenty dot. np. różnych umów, nagród,delegacji-chcemy zobaczyć transparentność działań administracji samorządowej.

Abstrahując jednak od tego, że posłowie którzy przecież nie przepracowują się ostatnio zbytnio w Sejmie wyruszyli w teren akurat w czasie trwania posiedzenia, to akurat Prawo i Sprawiedliwość mówiące o transparentności popisuje się niebywałą hipokryzją i obłudą. Zwrócił na to uwagę Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju, który od wielu miesięcy przoduje w ujawnianiu rządowego ograniczania prawa do informacji publicznej, od kwestii deklarowanego zwrotu nagród ministrów za 2017 rok do listy podpisów poparcia dla kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa.

Patryk Wachowiec@PatrykWachowiec

Jakie to słodkie. Nie udostępniają wszystkich informacji o nagrodach, nie udostępniają podpisów sędziów do nowej KRS, nie pozwalają obserwować obrad Sejmu, proponują ustawę o jawności życia (prywatnego), a teraz kreują się na orędowników transparentności 😐

Wątpliwe jednak, by Prawo i Sprawiedliwość odstąpiło od nowego planu – w końcu szukanie haków na przeciwników politycznych przedstawiciele tej partii mają we krwi. Sugestie niegospodarności, afer czy rozpasania u rywali z opozycji pozwolić też może na skuteczne odwrócenie uwagi od problemów władzy. Od tego mają usłużne media, w tym publiczne, by każdy wynaleziony pretekst rozdmuchać do miana wielkiej afery.

crowdmedia.pl

 

Mazurek: Posłowie PiS wchodzą do kilku urzędów w całej Polsce, aby sprawdzać transparentność działań samorządowców

Posłowie PiS wchodzą do kilku urzędów w całej Polsce po to, aby sprawdzać transparentność działań samorządowców, bo o różnych rzeczach jesteśmy informowani nie tylko podczas naszych spotkań, ale także podczas pracy w biurach poselskich. Z różnymi informacjami przychodzą do nas różni ludzie, w tym nasi radni, że nie mogą uzyskać różnych informacji. Posłowie po to poszli, żeby zapytać o składy członków rad nadzorczych czy spółek komunalnych. Nie wszystkie są jawne, nie wszystkie są w BIP-ie, o nagrody, o uzasadnienie tych nagród, o umowy-zlecenia, o umowy o dzieło, z kim, na jakich zasadach, dlaczego, o podróże, wyjazdy służbowe, ryczałty. W ramach transparentności mamy nadzieję, że te informacje otrzymamy” – mówiła na konferencji prasowej w Sejmie wicemarszałek Beata Mazurek.

300polityka.pl