Nielegalny hazard w otoczonym przez policję kasynie

Nielegalny hazard w otoczonym przez policję kasynie

Polityka transakcji wewnątrz PiS zdecydowała, iż projekty prezydenckie dwóch ustaw sądowniczych zostały w komisji sejmowej wykastrowane i wróciły do formy sprzed lipcowych wet.

Mogłoby to być dopuszczalne w sporze jako takim, ale czy w sporze niekonstytucyjnym? Jeżeli niekonstytucyjność określimy złem, oznaczymy minusem, to zło podlega dalszej dewaluacji, jest kolejnym minusem – znaczy, że nie nabiera żadnych wartości pozytywnych. Przyglądamy się temu spektaklowi z piekła rodem – piszę o Polakach świadomych tego, co się dzieje – zajmujemy głos, oceniamy, bo dotyczy destrukcji naszego państwa.

Wybitny prawnik, były szef Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzej Rzepliński zasugerował prezydentowi, aby oba projekty wycofał z Sejmu albo je zawetował. Ale wg mnie zawetowanie nie trzyma się kupy, bo tym samym praca izby ustawodawczej nie miałaby żadnego sensu. W tej logice – posłowie zajmowaliby się brakoróbstwem. Acz gros przedstawicieli tylko potrafi wytwarzać braki.

Prof. Rzeplińskiemu odpowiedział rzecznik Dudy Krzysztof Łapiński. – „Prezydent nie posłucha apeli i na razie nie wycofa z Sejmu swoich projektów ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym” – powiedział. Czyli się godzi na destrukcję, a tym samym potwierdza przypuszczenia, iż dotrzymuje zobowiązań transakcji z Jarosławem Kaczyńskim – taki niekonstytucyjny deal.

Nie będę komentował brakoróbstwa retorycznego Łapińskiego, który odkrył Amerykę, iż „nie jest on [Rzepliński – przyp. mój] ani ministrem, ani doradcą prezydenta”. Ciekawy sposób debatowania: nie gadaj, bo nie jesteś swój. Jakby Polska była folwarkiem PiS.

Obóz PiS „nauczył się” czegoś podczas lipcowych protestów, gdy prezydent w imieniu ich obozu ustąpił i zawetował dwie spośród trzech ustaw. Dzisiaj mamy świadomość, że Duda w istocie grał na czas. Więc teraz spór jest markowany, aby ludzie nie wychodzili na ulice. Gdy ustawy otrzymają pożądany kształt przez Kaczyńskiego, Duda trybem nocnym je podpisze.

Inaczej tego, co się dzieje, nie można odczytać. Co by się działo, gdyby Duda zawetował obydwie ustawy? Choć możliwe jest „salomonowe” wyjście. Jedną ustawę podpisze, drugą zawetuje.

Konserwatywny polityk Kazimierz Ujazdowski, który jakiś czas temu rozstał się z PiS, obecną sytuację rządzenia przez PiS określa niszczeniem instytucji i budowaniem państwa prowizorycznego. Jak więc zakonserwować prowizorium, jakie lepiszcze ideowe byłoby odpowiednie dla jego utrzymania? Obawiam się, że nie ma takiego.

A jeżeli nie ma, to prowizorium musi upaść, skutki poniesiemy jednak my wszyscy, my Polacy i nasze państwo. Transakcja w prowizorium to jak nielegalny hazard w otoczonym przez policję kasynie albo uprawianie seksu w płonącym burdelu – ani przyjemności, ani nadziei, ani widoków na przyszłość.

Ta transakcja w prowizorium może się skończyć tylko puszczeniem nas z torbami i niekoniecznie w skarpetkach. O ile PiS-owi pozwolimy dokończyć tę grę.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Kaczyński jedynym strażnikiem Konstytucji

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz wygarniająca prezydentowi, że przygotował niekonstytucyjne przepisy o sądach, ale i tak je popierająca, bo tak każe partia — ten obrazek z ostatnich dni pokazuje, że PiS skutecznie zastąpił Konstytucję swym interesem politycznym. Ponieważ to Jarosław Kaczyński definiuje potrzeby PiS, a zatem to on także decyduje o tym, co jest konstytucyjne, a co nie.
Jarosław Kaczyński wychodzi z Belwederu po spotkaniu z prezydentem Andrzejem DudąFoto: Rafał Guz / PAP
Jarosław Kaczyński wychodzi z Belwederu po spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą
  • Od momentu, gdy PiS przejęło Trybunał Konstytucyjny, nie ma w Polsce instytucji, która jest w stanie rozstrzygnąć o konstytucyjności przyjmowanego przez władzę prawa
  • W praktyce konstytucyjne stało się wszystko, co za konstytucyjne uznaje Jarosław Kaczyński
  • Widać to wyraźnie podczas negocjacji nad kształtem prezydenckich ustaw o sądach — konstytucyjność stała się politycznym towarem, którym handlują między sobą Kaczyński i Duda.
  • W czasie prac w Sejmie Krystyna Pawłowicz z PiS przyznała, że jeden zapisów prezydenta jest sprzeczny z Konstytucją. I cóż z tego? PiS przepisy przegłosował, bo taka jest umowa prezesa z prezydentem

Dziś jasno widać, czemu PiS zaczęło swe rządy 2 lata temu od operacji sparaliżowania, a potem przejęcia Trybunału Konstytucyjnego — chodziło o to, by nie było instytucji, która może mieć inne niż Jarosław Kaczyński zdanie na temat tego, co jest z Konstytucją zgodne a co nie.

Bez wasalizacji TK poprzez powołanie większości jego składu i obsadzenie na czele dwojga prawników podporządkowanych PiS, większość działań obozu władzy byłaby blokowana przez sędziów konstytucyjnych. To oczywiste, a Kaczyński doskonale to rozumie — z linii orzeczniczej TK ukształtowanej przez 2 dekady wynika, że większość rewolucyjnych rozwiązań PiS trafiłaby do kosza.

Od momentu, gdy PiS przejęło Trybunał, nie ma w Polsce instytucji, która jest w stanie w miarę obiektywnie, czy też pluralistycznie, rozstrzygnąć o konstytucyjności przyjmowanego przez władzę prawa. W praktyce konstytucyjne stało się wszystko, co za konstytucyjne uznał Jarosław Kaczyński.

Ta wymarzona dla Kaczyńskiego sytuacja trwała przez pierwsze półtora roku rządów, do czasu wybuchu wojny z prezydentem po jego wetach do ustaw sądowych PiS. Od tego momentu w obozie władzy zaczęły się pojawiać dwie różne wersje konstytucyjności — prezydencka i pisowska. Wobec braku obiektywnego arbitra — TK jest podporządkowany PiS i ma dystans do prezydenta — konstytucyjność stała się politycznym towarem, którym wedle aktualnych potrzeb handlują Kaczyński i Duda.

Instrumentalne granie Konstytucją

Widać to wyraźnie podczas negocjacji nad kształtem prezydenckich ustaw o sądach, wniesionych w miejsce zawetowanych przepisów PiS. Kaczyński od początku atakował fundamentalne propozycje Dudy, zarzucając im właśnie łamanie Konstytucji. Tak ocenił choćby pomysł, by to prezydent wskazywał członków Krajowej Rady Sadownictwa, jeśli Sejm nie będzie w stanie ich wybrać większością 3/5 głosów. Czemu miało to być niezgodne z Konstytucją? Bo Konstytucja mówi, że głowa państwa ma w KRS jednego przedstawiciela („osoba powołana przez prezydenta”).

Nowoczesna może zbankrutować

Tyle że Kaczyński ową zgodność z Konstytucją traktuje instrumentalnie. Tak się bowiem składa, że Konstytucja mówi także o „czterech członkach KRS wybranych przez Sejm spośród posłów”. Nic w niej nie ma o tym, że Sejm wybiera do KRS także 15 sędziów — a to fundament propozycji PiS, obecny we wszystkich projektach tej partii, także prezydenckim. Fundament niewzruszalny, nawet jeśli niekonstytucyjny, bo tylko przy wyborze sędziów przez Sejm, PiS jest w stanie przejąć kontrolę nad KRS, a co za tym idzie nad nominacjami i awansami sędziowskimi.

Kaczyński topi pomysł Dudy

Podobnie Kaczyński ocenił inny pomysł Dudy — aby w razie fiaska wyboru Krajowej Rady Sądownictwa przez 3/5 Sejmu, wprowadzić zasadę, że każdy poseł może głosować tylko na jednego kandydata do KRS, co sprawiłoby, że skład rady odzwierciedlałby proporcje sejmowe. Kaczyński także uznał, że to niekonstytucyjne — i zatopił ten pomysł Dudy na zwiększenie pluralizmu KRS.

Kiedy już panowie się dogadali i uznali — między sobą — ów kompromis za zgodny z Konstytucją, zaczęły się konstytucyjne kłopoty w Sejmie. Okazało się — ponownie — że wobec braku obiektywnej kontroli konstytucyjnej wszystko jest polityką.

Sztandarowym pomysłem prezydenta jest skarga nadzwyczajna do Sądu Najwyższego, czyli wzruszanie prawomocnych wyroków „jeżeli jest to konieczne dla zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej”. Duda chce, by dotyczyło to m. in. orzeczeń, które „naruszają zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji”.

W czasie obrad sejmowej komisji Krystyna Pawłowicz z PiS przyznała, że zapis jest sprzeczny z Konstytucją. Wsparła wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który postawił taki zarzut. — Z powodu umowy politycznej będę głosowała tak jak mój klub, natomiast uważam, że zapis jest wprost, jaskrawie sprzeczny z Konstytucją w swoim brzmieniu. Art. 188 Konstytucji przyznaje tylko Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo do orzekania o zgodności wszelkiego rodzaju aktów z Konstytucją — stwierdziła Pawłowicz, profesor prawa. — Sam fakt, że piszemy coś sprzecznego z Konstytucją, jest niezwykle demoralizujący prawnie.

Czerwoni generałowie Macierewicza

Andrzej Duda, też wszak prawnik, ma własne zdanie: — Uważam, że moje propozycje nie łamią konstytucji i uważam, że są bardzo dobrymi rozwiązaniami — oświadczył w TVN 24.

Kto to rozstrzygnie obiektywnie?

Złamana przysięga poselska

To, co zrobiła Pawłowicz, głosując za niekonstytucyjnymi jej zdaniem zapisami to jawne złamanie roty przysięgi poselskiej („Uroczyście ślubuję (…) przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”), które w jej przypadku podkreślane zostało boskim przywołaniem. Nie ma jednak co mieć do Pawłowicz pretensji — jest przynajmniej w tej sytuacji szczera. Oczywiście, jej świadomość konstytucyjności przepisów jest znacznie większa od sejmowej przeciętnej. Ale skoro nawet ona, twarda córa Nowogrodzkiej, gotowa niewybrednymi słowy bronić wielu absurdów, zgrzyta zębami, to znaczy, że obóz władzy przesadził z olewaniem Konstytucji.

Ale to nie znaczy, że tylko prawnie wyrobiona Pawłowicz ma szansę dostrzec konstytucyjne rafy. Nie trzeba być prawnikiem, by zrozumieć rzeczy fundamentalne. Jak można skrócić ustawą kadencję I prezesa Sądu Najwyższego, którą Konstytucja określa na 6 lat? A wyrzucenie najważniejszego sędziego w Polsce znalazło się i w zawetowanym projekcie PiS i w dokumencie prezydenta. Na różne sposoby i z różną dozą gracji, ale jednak.

Drukarki zatrzymane

W planie Kaczyńskiego, gdy jeszcze nie miał pełnej kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, było nawet sięganie po metody brutalne — takie jak odmowa druku orzeczeń TK z tych rozpraw, podczas których sędziowie starali się omijać proceduralne przepisy autorstwa PiS wiążące im ręce. Pierwszy raz doszło do takiej sytuacji tuż po zmianie władzy, gdy PiS powołał trzech własnych sędziów TK w miejsce prawników wybranych przez PO przed wyborami. W orzeczeniu z 3 grudnia 2015 r. TK uznał, że to prawnicy wskazani przez Platformę zostali wybrani zgodnie z prawem i prezydent powinien odebrać od nich przysięgę. Rząd ociągał się z wydrukowaniem orzeczenia. Ostatecznie to zrobił, choć do wyroku się nie zastosował — w finale to tzw. sędziowie-dublerzy znaleźli się w składzie TK.

Druga sytuacja miała miejsce wiosną 2016 r., gdy TK jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego uznał za niezgodną z Konstytucją ustawę PiS, która w praktyce paraliżowała działanie Trybunału. To orzeczenie nie zostało wydrukowane do dziś — a z ujawnionych niedawno dokumentów z umorzonego postępowania prokuratorskiego w tej sprawie wynika, że była to decyzja premier Beaty Szydło.

Ale tak naprawdę zdecydował Kaczyński. Wynika to z mojej rozmowy z nim w tamtym czasie: — W grudniu 2015 r. mówił pan, że nie można wydrukować ówczesnego orzeczenia TK, kwestionującego legalność odwołania przez PiS sędziów wybranych przez PO. Twierdził pan – tak jak teraz wobec ostatniej decyzji TK – że zostało podjęte z naruszeniem prawa i w niewłaściwym składzie. A mimo to grudniowe orzeczenie zostało opublikowane — zwracałem uwagę.

— Wówczas pani premier oceniała sprawę inaczej — odparł Kaczyński.

— Kilka dni temu mówił pan, że gdyby premier opublikowała obecne orzeczenie, to groziłaby jej odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.

— Nie przed Trybunałem Stanu, tylko przed sądem.

— W takim razie, publikując grudniowe orzeczenie, już się przed sądem postawiła.

— Nie, dlatego, że w tamtym przypadku można było jeszcze dyskutować o zgodności z prawem orzeczenia, a tu nie ma żadnej dyskusji.

Po przejęciu TK przez ekipę prawników związanych z PiS, wszystkie nieopublikowane orzeczenia zostały po prostu wymazane z rejestrów.

Konstytucja Kaczyńskiego

Można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński omija Konstytucję. Czy też — że zastąpił Konstytucję statutem PiS, stawiając interes własnej formacji ponad ustawę zasadniczą. Ale najtrafniej jest po prostu uznać, że Konstytucja nie obowiązuje, obowiązuje tylko jej interpretacja autorstwa Kaczyńskiego. Wiele o obecnej Konstytucji można powiedzieć, ale na pewno nie o to w niej chodzi.

onet.pl

Kaczyński jedynym strażnikiem Konstytucji

Kaczyński jedynym strażnikiem Konstytucji

Od momentu, gdy PiS przejęło Trybunał, nie ma już w Polsce instytucji, która jest w stanie niezależnie od władzy wykonawczej rozstrzygnąć o konstytucyjności przyjmowanego przez władzę prawa. Teraz w praktyce konstytucyjne stało się wszystko, co za konstytucyjne uznał Jarosław Kaczyński. Przez półtora roku prezes PiS nie napotykał przy tym żadnym przeszkód w swoich autorytarnych decyzjach, aż do czasu wybuchu wojny z prezydentem po jego wetach do ustaw sądowych PiS. Od tego momentu w obozie władzy zaczęły się pojawiać dwie różne wersje konstytucyjności — prezydencka i pisowska. Wobec braku obiektywnego arbitra — TK jest podporządkowany PiS i ma dystans do prezydenta — konstytucyjność stała się politycznym towarem, którym wedle aktualnych potrzeb handlują Kaczyński i Duda.

Kaczyński żongluje pojęciem „konstytucyjności”, jak tylko mu się podoba. Oto podczas negocjacji nad kształtem prezydenckich ustaw o sądach, wniesionych w miejsce zawetowanych przepisów PiS. atakował fundamentalne propozycje Dudy, zarzucając im właśnie łamanie Konstytucji. Tak ocenił choćby pomysł, by to prezydent wskazywał członków Krajowej Rady Sadownictwa, jeśli Sejm nie będzie w stanie ich wybrać większością 3/5 głosów. Wskazywał zatem ten fragment ustawy zasadniczej, bo konstytucja stanowi, że głowa państwa ma w KRS jednego przedstawiciela („osoba powołana przez prezydenta”). Jednak konstytucja mówi także o „czterech członkach KRS wybranych przez Sejm spośród posłów”. Nie ma w niej słowa o tym, że Sejm wybiera do KRS także 15 sędziów. PiS natomiast potrzebuje tego rozwiązania, bo tylko przy wyborze sędziów przez Sejm, jest w stanie przejąć kontrolę nad KRS, a co za tym idzie nad nominacjami i awansami sędziowskimi. Podobnie Kaczyński jako niekonstytucyjny uznał też inny pomysł Dudy — aby w razie fiaska wyboru Krajowej Rady Sądownictwa przez 3/5 Sejmu, wprowadzić zasadę, że każdy poseł może głosować tylko na jednego kandydata do KRS, co sprawiłoby, że skład rady odzwierciedlałby proporcje sejmowe.

Widać już wyraźnie, co się dzieje w „państwie prawa”, wobec braku obiektywnej kontroli konstytucyjnej, wszystko staje się polityką. Najbardziej wymowną ilustracją nowego ładu pozostanie chyba ten z ostatnich dni — oto Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz wygarniająca prezydentowi, że przygotował niekonstytucyjne przepisy o sądach i tak je popiera! Chodziło – przypomnijmy – o prezydencki pomysł skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego, czyli wzruszanie prawomocnych wyroków „jeżeli jest to konieczne dla zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej”. Duda chce, by dotyczyło to m. in. orzeczeń, które „naruszają zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji”. W czasie obrad sejmowej komisji Krystyna Pawłowicz przyznała, że zapis jest sprzeczny z Konstytucją. „Art. 188 Konstytucji przyznaje tylko Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo do orzekania o zgodności wszelkiego rodzaju aktów z Konstytucją” — stwierdziła Pawłowicz, profesor prawa. — Sam fakt, że piszemy coś sprzecznego z Konstytucją, jest niezwykle demoralizujący prawnie” – lamentowała. Andrzej Duda, też wszak prawnik, ma własne zdanie: — „Uważam, że moje propozycje nie łamią konstytucji i uważam, że są bardzo dobrymi rozwiązaniami” — oświadczył w TVN 24.

Rzecz ma drugie dno. To, co zrobiła Pawłowicz, głosując za niekonstytucyjnymi jej zdaniem zapisami to jawne złamanie roty przysięgi poselskiej („Uroczyście ślubuję (…) przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”). Nie ma jednak co mieć do Pawłowicz pretensji — jest przynajmniej w tej sytuacji szczera – pisze Stankiewicz. Oczywiście, jej świadomość konstytucyjności przepisów jest znacznie większa od sejmowej przeciętnej. Ale skoro nawet ona, protestuje, to znaczy, że obóz władzy przesadził z jawnym lekceważeniem Konstytucji. Zresztą nie trzeba być prawnikiem, by zrozumieć rzeczy fundamentalne: zarówno w zawetowanym projekcie PiS i w dokumencie prezydenta chodzi o to samo – o wyrzucenie I prezesa Sądu Najwyższego metodą skrócenia ustawą jego 6-letniej kadencji, gwarantowanej dotychczas przez Konstytucję…

To i tak działanie „finezyjne”, bo Kaczyński – gdy jeszcze nie miał pełnej kontroli nad TK – bez pardonu sięgał po metody brutalne — takie jak odmowa druku orzeczeń TK z tych rozpraw, podczas których sędziowie starali się omijać proceduralne przepisy autorstwa PiS wiążące im ręce. Przypomnijmy: pierwszy raz doszło do tego tuż po zmianie władzy, gdy PiS powołał trzech własnych sędziów TK w miejsce prawników wybranych przez PO przed wyborami. W orzeczeniu z 3 grudnia 2015 r. TK uznał, że to prawnicy wskazani przez Platformę zostali wybrani zgodnie z prawem i prezydent powinien odebrać od nich przysięgę. Rząd najpierw ociągał się z wydrukowaniem orzeczenia, a później zrobił to, lecz… do wyroku się nie zastosował. Tzw. sędziowie-dublerzy i tak znaleźli się w składzie TK. Drugi przykład – niewydrukowanie orzeczenia TK, wydanego wiosną 2016 r., jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego, w którym za niezgodną z Konstytucją uznano ustawę PiS, paraliżującą działanie Trybunału. Z umorzonego (oczywiście!) postępowania prokuratorskiego w tej sprawie wynika, że była to decyzja premier Beaty Szydło. Wiadomo jednak, że podjęta na życzenie szefa PiS. Dodajmy, że po przejęciu TK przez ekipę prawników związanych z PiS, wszystkie nieopublikowane orzeczenia zostały po prostu wymazane z rejestrów.

W tej sytuacji trzeba to głośno powiedzieć: konstytucja RP nie obowiązuje, gdyż obowiązuje tylko jej interpretacja autorstwa Kaczyńskiego, konkluduje portal Onet.

koduj24.pl

Cejrowski obraża Lubnauer „intelektualnie”.

Katarzyna Lubnauer: Informacja o porozumieniu z opozycją jest przedwczesna

W czwartek Wojciech Cejrowski, stały komentator TVP Info, skomentował w typowy dla siebie sposób sprawę zmiany szefa Nowoczesnej. Przypomnijmy: Katarzyna Lubnauer pokonała Ryszarda Petru i objęła partyjny ster. Cejrowski stwierdził: „Nowy przywódca tej partii… Nawet powiem panu szczerze, że nie bardzo wiadomo, czy chłop, czy baba”. Prowadzący program Michał Rachoń próbował protestować (choć jego mimika przedziwnie nie korespondowała z wypowiadanymi słowami): „Panie Wojciechu, jak tak można? Protestuję! Nie obrażamy pani Lubnauer. Zresztą w ogóle pań nie obrażamy”. Na co Cejrowski wypalił: „Ja nie obrażam nikogo! Nie wiadomo, czy chłop, czy baba intelektualnie!”.

Epitet o „ani chłopie, ani babie” mieści się w tradycyjnym arsenale argumentów, wytaczanych przeciw aktywnym w polityce kobietom. Nic więc dziwnego, że Katarzyna Labnauer słów Cejrowskiego komentować nie chciała. – „Nie komentuję chamstwa” – stwierdziła. Jednak zareagowała na to redakcja portalu Niezależna.pl, zarzucając nowej szefowej Nowoczesnej… brak poczucia humoru. Tego już Labnauer nie pozostawiła bez odpowiedzi

„Redakcjo” Niezależna.pl! Co byście napisali, gdybym o premier Beacie Szydło powiedziała: „Nie bardzo wiadomo, czy chłop, czy baba”? Pytanie retoryczne, rzecz jasna. Pytam „redakcję”, bo taki autor jest podpisany pod tekstem – wyjaśniła. Odniosła się do tekstu „Lubnauer przewrażliwiona. Obraziła się na żartobliwe słowa Wojciecha Cejrowskiego” opublikowanego w sobotę na Niezależna.pl.

Sam Cejrowski słynie z nieparlamentarnego języka, chamstwa i grubiaństwa. I dlatego właśnie PiS wybrał go na komedianta władzy. Wszyscy są zadowoleni: Cejrowski z tej roli, a władza z tego, jak się skutecznie z tej roli wywiązuje. Dlaczego? Bo może powiedzieć znacznie więcej, niż wypada nawet dziś partii rządzącej. I obraża permanentnie tych, których PiS obrażać lubi najbardziej. Przykład? Kiedyś Cejrowski o Donaldzie Tusku powiedział, że „kocha Polskę, ale od tyłu”. Jest oczywiste, że zastosowanie tej samej formułki wobec Jarosława Kaczyńskiego redakcji portalu Niezależna nawet nie przyszłoby na myśl.

koduj24.pl

Twarze sprzed lat

Zaintrygujcie młodych ludzi kwestią, czyje wysiłki stworzyły rzeczywistość, która na naszych oczach ulega stopniowej destrukcji, a której bronimy

Zaintrygujcie młodych ludzi kwestią, czyje wysiłki stworzyły rzeczywistość, która na naszych oczach ulega stopniowej destrukcji, a której bronimy.

Niedawno miałem okazję oglądać z pewnym dwudziestolatkiem stare fotografie prasowe. Na jednej z nich zobaczyliśmy pogrążonych w rozmowie Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. Mój młody rozmówca nie rozpoznał ich z twarzy.

Oczywiście, najprościej byłoby mruknąć, że młodzież jest coraz gorsza i nie szanuje starszych. Nigdy dość wspominać, że wedle celnej złośliwości tak właśnie brzmi najstarszy rozszyfrowany napis na tabliczkach klinowych sprzed pięćdziesięciu pięciu wieków. Problem polega na tym, że w tym przypadku nie ma naprawdę żadnych podstaw, by do człowieka, urodzonego w roku 1997, zgłaszać pretensje. Oczywiście, byłoby miło, gdyby, kierując się ekstrawaganckim hobby, przed maturą zaczął szperać w internecie w poszukiwaniu twarzy postaci publicznych, zmarłych względnie niedawno. Ale przecież to, co wchodzące w życie pokolenie wie o historii najnowszej, nie od tego pokolenia zależy.

Wśród rozmaitych negatywnych zjawisk społecznych, którymi zapłaciliśmy za transformację po roku 1989, był zanik przekazu rodzinnego. Pamiętam, że dyskutowało się o tym już pod koniec lat 90. Wiele było czynników, które to wywołały. Po pierwsze – warunki turbokapitalizmu sprawiły, że rodzice często pracowali zbyt długo i wracali do domu zbyt zmęczeni, żeby im się chciało prowadzić rozmowy z dziećmi, a nawet odzywać się do nich, poza kontrolnymi pytaniami: „Co jadłeś na obiad?” i „Co było w szkole?”. Znana i niezmienna w kolejnych generacjach małomówność młodzieży sprawiała, że otrzymywało się na nie wyczerpujące odpowiedzi – „Mhm” oraz „Nic” – i dorosły włączał telewizor w poczuciu spełnienia wychowawczego obowiązku. Po drugie – świat wolności, na którym tak nam zależało przez lata, pokazywał się właśnie od nie najpiękniejszej strony i opowieści o walce z reżimem komunistycznym brzmiały dość głucho nawet w naszych własnych uszach. Po trzecie – pamiętając, jak niemiłosiernie władza komunistyczna wykorzystywała w propagandzie wątki patriotyczne, niezbyt chętnie mówiliśmy o wydarzeniach w naszej historii, o których relacja musiałaby się otrzeć o patos. W czasach własnej młodości mieliśmy go aż nadto. Wreszcie po czwarte – co sam sprawdziłem jako nauczyciel – młodzież krytycznie obserwowała kształt naszego życia publicznego i w chwili szczerości potrafiła wypalić, że starsze pokolenie najwyraźniej „coś spieprzyło”. Nie służyło to pielęgnowaniu opowieści, jak mama czy tata wspierali „Solidarność”, babcia była świadkiem pałowania studentów w 1968 roku, pradziadek walczył w AK i tak dalej.

Jak słyszę, obecnie sytuacja w naszych domach wygląda trochę lepiej (zresztą od powyższego obrazu też, rzecz jasna, bywały wyjątki). Niemniej zwyczaj, który na kilkanaście lat zaginął, nie jest łatwo ożywić.

Poza rodziną – innym miejscem, które mogłoby i powinno by było przekazywać młodzieży wiedzę o historii najnowszej, jest szkoła. Ale po 1989 roku przystąpiliśmy do całej serii reform: zaczynanych, porzucanych, realizowanych z mniejszymi lub większymi przestojami. Bez dwóch zdań: polska edukacja potrzebowała zmian. Pytanie, czy akurat takich (nie wspominam o deformie minister Zalewskiej, bo nie chcę pisać rzeczy oczywistych). Uważaliśmy – my, mający zdanie na temat szkolnictwa, a zdanie takie mieliśmy prawie wszyscy – że odziedziczona po PRL szkoła jest niefunkcjonalna, że należy ją wymyślić inaczej. Ba, tylko że przy tej okazji wylano dziecko z kąpielą. Nienawidząc apeli szkolnych, państwowotwórczych akademii i tak dalej, usunęliśmy większość okazji, budujących pozytywną więź przyszłego obywatela z państwem. Narzekając na przeładowanie programów, daliśmy się uwieść pięknie brzmiącemu, ale głupawemu sloganowi, że „szkoła ma dawać umiejętności, a nie wiedzę”, jakby bez pewnego quantum wiedzy jakiekolwiek umiejętności były możliwe. Nauczyciele zaś historii, wkrótce postawieni przed koniecznością nowego podziału materiału: na podstawówkę, gimnazjum i trzyletnie liceum, pędzili z wywieszonymi jęzorami przez kolejne epoki, i jeśli któryś zdążył dotrzeć na lekcjach do końca II wojny światowej, to należał mu się medal za szybkość. A wojna ta skończyła się ponad pół wieku temu…

Tymczasem próbuję zrekonstruować, ile sam dowiedziałem się w szkole o historii powojennej. Abstrahuję od tego, że bywała to historia zmanipulowana (mówię o wersji z podręczników, bo sam miałem nauczycieli uczciwych, a w dodatku na moją maturalną klasę przypadł akurat czas „karnawału Solidarności”, pozwalający im mówić prawdę bez lęku). Wydaje mi się, że pamiętam zarówno lekcje o wydarzeniach polskiego Października, jak i o Marcu. W każdym razie, kiedy wiosną 1981 odsłaniano na Uniwersytecie Warszawskim tablicę, upamiętniającą protest studencki roku 1968, wiedziałem już, o czym mowa.

Ale nawet gdyby nauka historii kończyła się wówczas na zdobyciu Berlina w 1945 roku, szkoda byłaby chyba relatywnie niewielka. Historia najnowsza bowiem winna wyjaśniać młodemu człowiekowi, skąd bezpośrednio wziął się kształt świata, który widzi za oknem. A kształt naszej ówczesnej rzeczywistości na dobrą sprawę ustalił się dawno, między Jałtą a Poczdamem. Stąd (jak mi się wydaje) moje ówczesne poczucie, że lekcje o tym, co się działo po wojnie, mają w sobie coś jałowego. Problemem naszego pokolenia było podejrzenie, że dzieje straciły rozpęd, a nasza historia uległa zamrożeniu. Wyraził to świetnie Jan Polkowski (tak jest!) w wierszu, napisanym w obozie internowania, zaczynającym się od słów: „Skończyło się, Polaczku”.

Właśnie z tego punktu widzenia fakt, że dzisiejszy dwudziestolatek nie rozpoznaje twarzy pierwszego niekomunistycznego premiera naszego państwa oraz późniejszego ministra spraw zagranicznych napawa troską. Nienauczenie nas, urodzonych około 1960 roku, historii najnowszej wpłynęłoby bowiem niekorzystnie na naszą wiedzę ogólną, ale rzeczywistość dawała się zrozumieć bez tego. Tymczasem nienauczenie ludzi, urodzonych w późnych latach 90., obecnej historii najnowszej, pozbawia ich możliwości zrozumienia, na jakim świecie żyją. Bez „jesieni ludów”, pojednania Kohl-Mazowiecki w Krzyżowej, bez „wojny na górze”, okoliczności wycofania z Polski Armii Czerwonej, wstąpienia naszej ojczyzny do NATO i Unii Europejskiej – młody człowiek znajduje się w tajemniczej przestrzeni, podatny na dowolne wmówienia. Zarówno społeczne, jak i polityczne skutki tego zaniechania mamy okazję obserwować dziś codziennie.

Nie chodzi zresztą tylko o to, że takiemu młodemu człowiekowi, pozbawionemu narzędzi rozumienia otaczającego go świata, można zacząć opowiadać, że „Solidarnością” rządzili bracia Kaczyńscy, broniąc jej przed komunistycznym agentem Bolkiem, że w Brukseli rządzi antypolskie lewactwo, a niebezpieczeństwo dla Polski stanowią muzułmanie, wspierani przez światowe żydostwo, przy biernej pomocy wynarodowionych łże-elit. Są to bzdury, na które przynajmniej część obecnych dwudziestolatków jest uodporniona lub właśnie się uodparnia. W końcu i my, dzisiejsi czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie, zdążyliśmy usłyszeć, że największym przyjacielem Polski jest ZSRR, polskich oficerów w Katyniu zabili Niemcy, a Radio Wolna Europa służy pogrobowcom hitleryzmu. I nic – jakoś nie uwierzyliśmy. Poważniejszy problem polega moim zdaniem na tym, że człowiek, obserwując bieżące wydarzenia, do których brakuje mu klucza, skłonny jest do uznania ich za rodzaj pozbawionego treści szumu, którym nie ma co się zajmować. Żeby podjąć jakiekolwiek działanie, musi on pojąć, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi. A zatem: należałoby wymyślić, jak do roczników, które są jeszcze do uratowania, trafić z opowieścią o tym, co się właściwie wydarzyło w Polsce i na świecie w ciągu ostatnich dwóch dekad dwudziestego wieku, bo tam mają źródło zarówno zagrożone wartości, jak to, co im zagraża. W szkole, zdeformowanej przez PiS, wyjaśnienie tego będzie jeszcze trudniejsze, niż dotąd.

Oczywiście – i bodaj usprawiedliwia to trochę zaniechanie, którym dziś się martwię – historia najnowsza, właśnie przez swój związek z teraźniejszością, wyjątkowo jest podatna na praktyki o charakterze propagandowym. Kiedy postuluję, by młodzież zacząć uczyć o wydarzeniach z lat 1980-2000, musi pojawić się niepokój, kto mianowicie będzie autorem takiej syntezy. Z początku lat 90. pamiętam dość dobrze autora podręczników do historii, używanych w PRL, który postanowił zasłużyć się nowej władzy i, dokonawszy kosmetycznych poprawek we wcześniejszych rozdziałach, dopisał rozdział ostatni, z którego wynikało, że Lech Wałęsa został prezydentem, mimo sprzyjających komunistom antypolskim działaczom Unii Demokratycznej (rekonstruuję jego wywód z pamięci, więc mogło to brzmieć odrobinę oględniej – ale nie zanadto). To, co wówczas wydawało się oczywistym i kompromitującym nadużyciem oportunisty, dziś stanowi składnik „polityki historycznej”, uprawianej przez prorządowe media. Nie wiadomo jeszcze, czy ten duch nie zakazi programów szkolnych. Prawdopodobnie tak.

Dlatego wszystkich, mających w zasięgu wzroku (u siebie w domu, u bliskich krewnych, u przyjaciół) jakieś nastolatki, wypada mi namawiać: spróbujcie wciągnąć ich do rozmowy. Zaintrygujcie ich kwestią, czyje wysiłki stworzyły rzeczywistość, która na naszych oczach ulega stopniowej destrukcji, a której bronimy. Opowiedzcie o premierze, który zasłabł podczas wygłaszania expose, a wróciwszy na salę sejmową wybrnął kwaśnym żartem, że jego zdrowie jest w podobnym stanie, jak polska gospodarka. O elektryku, który w młodości dał się być może wciągnąć we współpracę z SB, ale potem pociągnął za sobą tłumy, a internowany w pojedynkę w Arłamowie wytrwał w oporze, co miało ogromne znaczenie dla nas, znajdujących się na wolności. O kolejnych ministrach spraw zagranicznych, którzy nie wiedząc dokładnie, jak daleko sięga cierpliwość sowieckiego i postsowieckiego imperium, umieli wygrać nieoczywistą rozgrywkę o przynależność Polski do demokratycznego świata. Może nastolatek, sprowokowany przez was, poogląda w internecie tamte twarze. Kto wie, za ile lat dowie się o nich czegoś sensownego na lekcjach historii.

Jerzy Sosnowski

koduj24.pl

20 politycznych tematów grudnia

Rekonstrukcja rządu i przyjęcie przez Sejm sądowych ustaw to zapewne dwa tematy, wokół których będzie kręcić się polska polityka w najbliższych tygodniach. Do tego dojdzie jeszcze rozpatrzenie przez Sejm złożonego przez PO wniosku o konstruktywne wotum nieufności.

Komisja Wenecka zajmie się prezydenckimi projektami o sądownictwie, a agencja Fitch dokona aktualizacji ratingu Polski. Pierwsze w tym miesiącu posiedzenie Sejmu poprzedni Zgromadzenie Narodowe zwołane w celu wysłuchania orędzia prezydenta. Senat z kolei będzie pracować nad ograniczeniem handlu w niedziele.

Także w tym miesiącu Nowoczesna wybierze nowy zarząd partii, Sejm przyjmie projekt budżetu na 2018 rok, a Senat zdecyduje w sprawie tzw. 30-krotności. Możliwe że jeszcze w tym miesiącu Sejm zakończy prace nad zmianami w ordynacji wyborczej. W sumie polityczny rok powinien zakończyć się mniej więcej w połowie grudnia.

*****

Referendum konstytucyjne. 4 grudnia o 17:00 we Wrocławiu odbędzie się otwarte spotkanie dyskusyjne przed referendum ogólnokrajowym dotyczącym nowej Konstytucji, w którym udział weźmie Paweł Mucha. Wiodący temat spotkania to “Prawo do nauki – system edukacji według nowoczesnej konstytucji”. Przed spotkaniem, o 16:30, zaplanowany jest briefing prasowy ministra Muchy. Kolejne spotkanie odbędzie się w Opolu 15 grudnia.

Zgromadzenie Narodowe. 5 grudnia o 15:00 w Sejmie odbędzie się Zgromadzenie Narodowe, zwołane w celu wysłuchania orędzia prezydenta Andrzeja Dudy. W uzasadnieniu napisano iż “tego dnia bowiem 150. rocznica urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, jednego z ojców polskiej niepodległości, żołnierza i męża stanu, którego osoba i dokonania uznawane są za jedne z najważniejszych symboli odrodzenia niepodległej Polski w 1918 roku”.

Ordynacja. 4 grudnia o 10:00 sejmowa komisja nadzwyczajna będzie kontynuować rozpatrywanie dwóch projektów dot. prawa wyborczego: PiS oraz Kukiz ‘15. Ugrupowanie rządzące będzie zapewne chciało przyjąć projekt na jednym z najbliższych posiedzeń, ale nie jest powiedziane, że nastąpi to na pierwszym grudniowym posiedzeniu – Adam Bielan sugerował wręcz, że nie ma takiej potrzeby.

Sądy. II czytanie projektu ustawy o SN – według wstępnego harmonogramu – zaplanowano na 6 grudnia na 15:15. Punkt ten planowo ma potrwać do 17:15. II czytanie projektu nowelizacji ustawy o KRS ma odbyć się tego samego dnia o 17:45. Punkt ten planowo ma potrwać do 19:30. Przyjęcie projektów może nastąpić w tym samym tygodniu – możliwe że 8 grudnia w porannym bloku głosowań między 9:00 a 13:00.

Komisja weryfikacyjna. 4-5 grudnia odbędzie się rozprawa komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji dotycząca nieruchomości warszawskiej położonej przy ul. Noakowskiego 16. Początek rozprawy o 10:00. Z kolei 11 grudnia o 18:00 zostanie przeprowadzona publiczna rozprawa w sprawie wniosków o ponowne rozpatrzenie sprawy ul. Marszałkowskiej 43.

Handel w niedziele. 5 grudnia o 8:15 senackie komisje gospodarki narodowej i innowacyjności oraz rodziny, polityki senioralnej i społecznej rozpatrzą ustawę o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni. Senat zbiera się 5-6 grudnia – na razie w porządku obrad nie ma tej ustawy. Kolejne posiedzenie odbędzie się 20-21 grudnia.

30-krotność. Na posiedzeniu 4-5 grudnia Senat zajmie się ustawą znoszącą górny limit składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, począwszy od 2018 r. Składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe miałaby odprowadzana od całości przychodu. Izba wyższa najprawdopodobniej zaproponuje jednak, by zniesienie limitu składek ZUS nastąpiło dopiero za rok – mówił o tym m.in. Mateusz Morawiecki.

Amber Gold. 5 grudnia o 9:30 komisja śledcza ds. Amber Gold przesłucha byłego Naczelnika Zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji w Gdańsku Przemysława Zycha, zastępcę Komendanta Centralnego Biura Śledczego Policji Adama Cieślaka oraz Naczelnik Wydziału w Gdańsku Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji Renatę Ziemlewicz. Z kolei 6 grudnia o 10:15 komisja przesłucha byłego podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Michała Deskura oraz byłego sekretarza Kolegium do Spraw Służb Specjalnych Tomasza Borkowskiego.

Regulamin Sejmu. 6 grudnia o 14:00 sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych rozpatrzy projekt zmian w regulaminie Sejmu. Zgłoszona przez PiS propozycja zakłada m.in. “ograniczenie wystąpień poselskich o charakterze pozaregulaminowym”, a także przyznaje marszałkowi Sejmu nowe uprawnienia porządkowe. Zgodnie z projektem, o zadaniu pytania przed głosowaniem decydował będzie marszałek. W przypadku dopuszczenia do zadawania pytań przed głosowaniem pytanie będzie mógł zadać tylko jeden poseł z danego klubu lub koła. Sejm przyjmie zmianę najpewniej na pierwszym grudniowym posiedzeniu.

Wizyta premiera Albanii. 6 grudnia wizytę w Polsce złoży premier Albanii Edi Rama. Dokładny harmonogram nie jest jeszcze znany – na razie wiadomo o spotkaniu z premier Beatą Szydło.

Sejm o immunitecie Gasiuk-Pihowicz. 7 grudnia na 23:00 Sejm wysłucha sprawozdania komisji ws. wniosku Dawida Jackiewicza o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności cywilnej Kamili Gasiuk-Pihowicz. Chodzi o wystąpienie posłanki Nowoczesnej w Sejmie, kiedy to powiedziała, że Jackiewicz „brał udział w awanturze, która doprowadziła do śmierci człowieka”. Do głosowania może dojść dzień później.

Aktualizacja ratingu Polski. 8 grudnia agencja Fitch dokona aktualizacji ratingu Polski. Obecnie rating naszego kraju w tej agencji to „A-” z perspektywą stabilną. Będzie to ostatni przegląd w tym roku.

Konstruktywne wotum nieufności. Sejm powinien zająć się złożonym przez PO wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności na posiedzeniu Sejmu 6-8 lub 12-15 grudnia. Media informowały że bardziej prawdopodobny jest ten pierwszy wariant, pojawiała się nawet konkretna data rozpatrzenia wniosku – 6 grudnia. Kandydatem PO na nowego premiera jest Grzegorz Schetyna.

Rekonstrukcja rządu. Pierwotnie zmiany w rządzie miały zostać ogłoszone w listopadzie, aktualnym terminem jest “początek grudnia” – ostatnio mówił o tym Joachim Brudziński. – Taka data padła na wspólnej konferencji prasowej lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego i premier Beaty Szydło – była mowa o początku grudnia. Wszyscy wiemy, że 24 grudnia siadamy do stołu wigilijnego i nikt po 24 grudnia nie będzie robił rekonstrukcji – stwierdził wicemarszałek Sejmu w PR1.

Komisja Wenecka. 7 grudnia Komisja Wenecka ma rozpocząć badanie ustaw dot. polskiego sądownictwa. Wtedy też odbędzie się posiedzenie podkomisji ds. sądownictwa. Dzień później komisja wyda opinie w sprawie wspomnianych dwóch projektów: o SN i KRS.

Komisja o Smoleńsku. Na 7 grudnia na 19:30 zaplanowano posiedzenie sejmowej komisji obrony narodowej na której Antoni Macierewicz ma przedstawić informację ws. działalności podkomisji smoleńskiej, działań podejmowanych w ramach deklaracji o wszczęciu międzynarodowego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej a także wydatków poniesionych przez Polskę w związku z odszkodowaniami wypłacanymi na rzecz rodzin ofiar katastrofy. Z kolei Witold Waszczykowski ma przedstawić informację nt. planowanego złożenia skargi do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze a także procesu odzyskania od władz Rosji wraku Tu-154.

Budżet na 2018 rok. 15 grudnia w bloku głosowań Sejm ma przyjąć projekt ustawy budżetowej na 2018 rok – wynika z harmonogramu sejmowej komisji finansów publicznych. Następnie ustawa trafi do Senatu. Zgodnie z planem prace parlamentarne mają zakończyć się w styczniu, kiedy Sejm przegłosuje poprawki izby wyższej.

Szczyt UE. 14-15 grudnia w Brukseli odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej, która w gronie 27 państw członkowskich przyjrzy się najnowszym wydarzeniom w negocjacjach z Wielką Brytanią, prowadzonych po złożeniu przez nią notyfikacji o zamiarze wystąpienia z UE. Przywódcy ocenią postępy w negocjacjach i stwierdzą, czy są one wystarczające w 3 konkretnych dziedzinach: prawa obywateli. Irlandia, zobowiązania finansowe.

Szczyty klimatyczny i strefy euro. – Dla jasności: grudniowy szczyt strefy euro odbędzie się. W ramach Agendy Liderów musimy omówić, jak i kiedy zrobić postępy w sprawie unii gospodarczej i walutowej oraz unii bankowej – napisał Donald Tusk na Twitterze. Szczyt odbędzie się 15 grudnia w rozszerzonym gronie 27 państw członkowskich. Z kolei 12 grudnia w Paryżu odbędzie się szczyt klimatyczny One Planet Summit.

Wybory w Nowoczesnej. Najprawdopodobniej 16 grudnia Rada Krajowa Nowoczesnej wybierze nowy zarząd partii. Zapewne w grudniu dojdzie do zmiany przewodniczącej klubu parlamentarnego Nowoczesnej – po tym jak Katarzyna Lubnauer została przewodniczącą partii, a Ryszard Petru poinformuje o swoich dalszych planach.

 

 

300polityka.pl

STAN GRY: Czabański ws promowania lobby zabijających na futra w TVP, Sroczyński: Nawet w GW była dudomania, Czuchnowski i Senyszyn chwalą PiS!

— 26 LAT TEMU Polska, jako pierwsze państwo na świecie, uznała oficjalnie niepodległość Ukrainy.

— 11 LAT TEMU Hanna Gronkiewicz-Waltz została zaprzysiężona na stanowisku prezydenta Warszawy.

— 61 LAT KOŃCZY JUTRO PREMIER EWA KOPACZ.

— CZABAŃSKI, UWAŻA, ŻE POSPIESZALSKI ZMANIPULOWAŁ PROGRAM NA RZECZ LOBBYSTÓW ZABIJAJĄCYCH ZWIERZĘTA NA FUTRA – jak pisze Agnieszka Kublik w GW:”Poseł PiS, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, Krzysztof Czabański jest niezadowolony z programu Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” o hodowli norek. Bo Pospieszalski „zmanipulował go na rzecz lobbystów hodowców”. – To pseudodebata – grzmi szef Rady i zapowiada, że poprosi prezesa TVP Jacka Kurskiego o wyjaśnienia”. (…) W piątek rano Czabańskiego poparła Joanna Lichocka, posłanka PiS i członkini Rady Mediów Narodowych. Oceniła, że czwartkowy program „Warto rozmawiać” „był ustawiony pod interesy hodowców”. http://wyborcza.pl/7,75398,22722473,czabanski-kontra-kurski-bedzie-wojna-telewizyjna-w-pis.html

— JAŚKOWIAK REKOMENDUJE UKŁAD PO-LEWICA-RUCHY MIEJSKIE DLA CAŁEJ POLSKI – jak mówi wielkopolskiej GW: “Nie tyle kibicuję, co uważam, że te siły powinny być reprezentowane w radzie miasta. Porozumienie PO z Lewicą to optymalna konfiguracja w kierowaniu miastem. Dużo wnosi też obecność ruchów miejskich. Dziś Prawo do Miasta nie jest tak silne, by mieć własnego zastępcę prezydenta. Ale ja w nich zainwestowałem i mam nadzieję, że po następnych wyborach zdobędą więcej mandatów. Układ PO-Lewica-ruchy miejskie rekomendowałbym w całej Polsce”.
http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,105531,22719688,jacek-jaskowiak-kampania-bedzie-brutalna-licze-sie-z-porazka.html?disableRedirects=true

— WOJCIECH CZUCHNOWSKI CHWALI PIS ZA OGRANICZENIE DOSTĘPU DO ALKOHOLU: “Sklepy z wódą pokrywają całą Polskę. Może nie być apteki czy porządnego spożywczaka, ale alkohol można kupić wszędzie i o każdej porze. Idzie za tym zwyczaj picia w każdych okolicznościach i przez każdą grupę społeczną. Rzadko zdarza mi się napisać coś pozytywnego o rządach partii Jarosława Kaczyńskiego, uznałem więc, że „pochwała PiS” powinna się znaleźć w tytule tego felietonu. A chwalę PiS za przegłosowane w ubiegłym tygodniu prawa ograniczającego sprzedaż alkoholu w godzinach nocnych oraz dającego samorządom możliwość zmniejszenia liczby sklepów z alkoholem”. http://wyborcza.pl/7,75968,22725013,chwale-pis-bo-nalog-nie-bierze-jencow-tym-gorzej-dla-faktow.html

— NIE GRZALIBYŚCIE TYŁKÓW W ŁAWACH POSELSKICH  BEZ DUDY – GRZEGORZ SROCZYŃSKI: “Posłowie PiS – próbując ograć Dudę – pokazują zaskakujący brak wdzięczności wobec człowieka, dzięki któremu zasiadają w Sejmie i mają władzę. Bez Dudy – szanowne posłanki i szanowni posłowie – nie grzalibyście tyłków w ławach poselskich i nie bralibyście diet!”

— DUDOMANIA DOTARŁA NAWET DO REDAKCJI GAZETY WYBORCZEJ – DALEJ SROCZYŃSKI: “PiS uzyskał tak dobry wynik właśnie na fali „dudomanii”, która ogarnęła również niepisowskich wyborców, a nawet dotarła do redakcji „Gazety Wyborczej” (tak, tak, nawet w tym antypisowskim gnieździe szerszeni Duda miał kilku fanów). Parlamentarzystom PiS warto więc przypomnieć drugą liczbę: 5 711 687 (słownie: pięć milionów siedemset jedenaście tysięcy sześćset osiemdziesiąt siedem). Tylu Polaków na was głosowało. To o 2 918 940 (słownie: dwa miliony dziewięćset osiemnaście tysięcy dziewięćset czterdzieści) osób mniej, niż na prezydenta Dudę. Naprawdę, wytnijcie sobie tę wszystkie liczby, powieście przed nosem i zacznijcie własnego prezydenta choć trochę szanować”.

— LUDZKA POTRZEBA, BY NA RUCHOMYCH PIASKACH ZNALEŹĆ OPARCIE – SROCZYŃSKI O DUDZIE: “Prezydent nie może sobie pozwolić, żeby batalię o sądy przegrać. Nie może podpisać ustaw w wersji proponowanej przez PiS. Nie tylko dla dobra polskiego sądownictwa, ale też dla dobra własnego. Żyjemy w czasach niepewnych – to dotyczy całego świata zachodniego – a w czasach niepewnych wyborcy lgną do polityków silnych. Jest to naturalna ludzka potrzeba, żeby na ruchomych piaskach znaleźć jakieś oparcie. Kogoś, kto imponuje – najlepiej charakterem i siłą. Prezydent powinien mieć świadomość, że okazując teraz słabość bardzo osłabi swoje szanse wyborcze. Jeśli natomiast będzie miał odwagę się postawić – poszybuje w sondażach”.

— PIS NIE POTRAFI NAWET USZANOWAĆ BOHATERKI KOR, KTÓRA MUSI SIĘ UPOKARZAJĄCO TARGOWAĆ Z KOMUNISTYCZNYM PROKURATOREM – pisze Sroczyński: “PiS nie potrafi uszanować nawet bohaterki KOR i „Solidarności” Zofii Romaszewskiej, która w latach 70. razem z mężem i zespołem współpracowników tropiła nadużycia komunistycznych prokuratorów (jeden z nich – niejaki Rozwens – po pijaku zastrzelił dziecko). Teraz Romaszewska musi się upokarzająco targować z innym komunistycznym prokuratorem Piotrowiczem, który jej uwagi całkowicie lekceważy”. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22712580,sodowka-w-pis-sa-tak-butni-ze-z-wlasnego-prezydenta-robia.html

— WYMARZONA PRZEZ KACZYŃSKIEGO SYTUACJA TRWAŁA DO WET DUDY – Andrzej Stankiewicz: “Od momentu, gdy PiS przejęło Trybunał, nie ma w Polsce instytucji, która jest w stanie w miarę obiektywnie, czy też pluralistycznie, rozstrzygnąć o konstytucyjności przyjmowanego przez władzę prawa. W praktyce konstytucyjne stało się wszystko, co za konstytucyjne uznał Jarosław Kaczyński. Ta wymarzona dla Kaczyńskiego sytuacja trwała przez pierwsze półtora roku rządów, do czasu wybuchu wojny z prezydentem po jego wetach do ustaw sądowych PiS. Od tego momentu w obozie władzy zaczęły się pojawiać dwie różne wersje konstytucyjności — prezydencka i pisowska. Wobec braku obiektywnego arbitra — TK jest podporządkowany PiS i ma dystans do prezydenta — konstytucyjność stała się politycznym towarem, którym wedle aktualnych potrzeb handlują Kaczyński i Duda”.

— STANKIEWICZ PISZE, ŻE KACZYŃSKI ZASTĄPIŁ KONSTYTUCJĘ STATUTEM PIS: “Można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński omija Konstytucję. Czy też — że zastąpił Konstytucję statutem PiS, stawiając interes własnej formacji ponad ustawę zasadniczą. Ale najtrafniej jest po prostu uznać, że Konstytucja nie obowiązuje, obowiązuje tylko jej interpretacja autorstwa Kaczyńskiego. Wiele o obecnej Konstytucji można powiedzieć, ale na pewno nie o to w niej chodzi”. http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/kaczynski-jedynym-straznikiem-konstytucji/6s1s6me

— PREZYDENCKIE WETO WCIĄŻ MOŻLIWE – tytuł w GPC.

— JACEK LIZINIEWICZ W GPC OBLICZA CZAS NA JAKI PREZYDENT WYHAMOWAŁ REFORMĘ – jak pisze w GPC: “Będzie to oznaczało, że weta prezydenta wyhamowały reformę sądownictwa na około pół roku”.

— PREZYDENT NIE ODPUŚCI, ZOBACZYMY ILE ANDRZEJEK POWOJUJE – pisze w Fakcie Magdalena Rubaj: “– Zobaczymy, na ile Andrzejek powojuje – mówi nam jednak ważny polityk PiS. – To tak naprawdę początek negocjacji, a nie koniec – mówi nam osoba znająca kulisy negocjacji. Co zrobi prezydent? Decyzję ma podjąć po przejrzeniu – poprawka po poprawce – wszystkich zmian dokonanych przez PiS w jego ustawach. – On gra tak naprawdę na wyrzucenie Ziobry i Macierewicza z rządu – przekonuje nas polityk PiS. I dodaje, że od postawy Andrzeja Dudy zależy, czy Jarosław Kaczyński (68 l.) ustąpi i czy w zamian za dymisje ministrów sprawiedliwości oraz obrony narodowej prezydent odpuści sądy. – Nie odpuści – usłyszeliśmy w Pałacu. Końca konfliktu nie widać…” http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/pis-rozjechalo-walcem-prezydenckie-projekty-w-sprawie-sadownictwa/ynbwcrc

— ROMAN GRACZYK SCEPTYCZNIE O PROJEKTACH DUDY: “Z pewnością sądy domagają się zmian (pisze o tym Andrzej Mikosz), ale nie widać, jak zmiany teraz przeprowadzane miałyby poprawić wymiar sprawiedliwości. Sąd Najwyższy być może powinien zostać nieco odmłodzony, ale przepis pozwalający ministrowi sprawiedliwości delegować do pracy w SN sędziego z zaledwie 10-letnim stażem to prosta droga do kreowania postaw karierowiczowskich i serwilistycznych. Odpowiedzialność dyscyplinarna sędziów być może powinna zostać zwiększona, ale wszechwładna rola ministra sprawiedliwości w tych postępowaniach to recepta na polityczne dyscyplinowanie sędziów. To tylko dwa przykłady pozorności tej reformy, można ich wskazać więcej”. https://nowakonfederacja.pl/gra-pozorow/

— W FAKCIE LAURKA O MORAWIECKIM: “W 2018 r. polska skarbówka ma działać niczym w słynnym filmie „Raport mniejszości”. Jeszcze zanim przestępcy w białych kołnierzykach wystąpią o zwrot podatku VAT, urzędnicy już będą wiedzieli, że mają do czynienia z wyłudzeniem!”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/wykryja-oszustow-zanim-ci-cos-ukradna-polska-skarbowka-ma-dzialac-lepiej/tzmg38y

— PALIKOT APELUJE O WSTĘPOWANIE DO PLATFORMY, ŻEBY JĄ ZMIENIAĆ NA MNIEJ KONSERWATYWNĄ: “Powtarzam swój apel do wszystkich, którzy działają w polityce i chcą odsunięcia PiS od władzy: wstępujcie do PO i zmieniajcie tę formację na bardziej centrową, liberalną i lewicową, a mniej konserwatywną. I tak PiS zmusi was do startowania z list PO. Wchodząc do Platformy wynegocjujecie miejsca na listach i zmienicie tę formację na ponownie Obywatelską. I tylko o to dziś chodzi”. http://palikot.pl/wstepujcie-do-platformy/

— EDWIN BENDYK UWAŻA, ŻE WSZYSTKO ZALEŻY OD LUDZI: “Czy pytanie ma w ogóle sens? Siła jest siłą, kolejne ustawy zmieniają (lub mają zmienić) niekonstytucyjnie ustrój Polski. To prawda. Tylko czy same ustawy wystarczą, by zmienić Polskę? Czy polityczna kontrola nad wymiarem sprawiedliwości rzeczywiście podporządkuje go politycznej woli partii władzy? Odpowiedź nie kryje się w ustawach, lecz w ludziach. Wszystko zależy od sędziów, którzy ciągle mają do dyspozycji ustawę zasadniczą – to konstytucja jest podstawą prawa. I nie wiadomo, ilu w codziennej praktyce okaże wierność konstytucji, czyli prawu, a ilu dostosuje się do nowej rzeczywistości. Pewne jest, że wszystkich podporządkować nie sposób”. https://antymatrix.blog.polityka.pl/2017/12/01/ofensywa-zimowa-pis/?nocheck=1

— JAROSŁAW KURSKI NA JEDYNCE GW O ZIMIE DEMOKRACJI: “Idzie zima. Zima za oknem i zima dla polskiej demokracji. Ponad dwa lata temu, tuż przed wyborami parlamentarnymi, pisaliśmy w stanowisku redakcji, że „stawką tych wyborów jest sama demokracja”. Dziś doszliśmy do tzw. momentu konstytucyjnego. To moment przełomu, ostatnia chwila i wielki test dla wolnych obywateli. Sprawdzian ich przywiązania do państwa, do prawa, demokracji, wolności. Test szacunku do samych siebie, do tego, w co wierzymy”. http://wyborcza.pl/7,75968,22725963,zima-polskiej-demokracji.html

— MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI O HONORZE I POLITYCE – pisze w RZ: “Czy jednak od polityków, nie powinniśmy oczekiwać raczej, że będą zawsze dbali o interesy swojego kraju i obywateli? Oczywiście najlepiej, by działo się to w zgodzie z etyką i honorem. Jednak nasza historia pełna jest przykładów, gdy politycy doprowadzali do sytuacji, w której przegrywaliśmy, choć zachowywaliśmy honor i moralność. Jak widać Polakom wciąż się to podoba”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/311309875-Polakom-wciaz-podoba-sie-z-honorem-przegrywac.html

— MINISTER MICHAŁ WOŚ, NAJMŁODSZY W RZĄDZIE, ZASTĘPCA ZIOBRY W MS O LEWICY mówi Piotrowi Witwickiemu w RZ: “Taka partia Razem i środowisko „Krytyki Politycznej” ma potencjał intelektualny, bo ci ludzie wierzą w te idee, tak mi się przynajmniej wydaje. Mam wrażenie, że mimo pewnej nieskuteczności politycznej są przekonani do swoich racji. Po stronie prawicowej też jest ideowość i szereg wartościowych inicjatyw, m.in. kształcenia młodzieży. Działanie partii Razem jest przynajmniej intelektualnie ciekawe, zwłaszcza na tle tej niekonstruktywnej opozycji parlamentarnej. To oznacza, że lewicowe środowiska są też dla nas bardziej niebezpieczne i to one powinny być dla nas wyzwaniem”.

— PLATFORMA TO TYLKO ZAINTERESOWANIE STOŁKAMI, TO NIE OBÓZ INTELEKTUALNY – mówi Woś Witwickiemu: “Moim zdaniem Platforma jest zainteresowana tylko stołkami, sprawowaniem władzy i utrzymywaniem wpływu. Jest pozbawiona jakiejkolwiek ideowości. I nie rozpatruję jej w kategoriach obozów intelektualnych. Miałem na myśli głównie radykalną lewicę”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/311309880-Wiceminister-sprawiedliwosci-wiezienie-za-uniemozliwianie-kontaktu-z-dzieckiem.html&template=restricted

— JOANNA SENYSZYN MÓWI, ŻE ROZWIĄZANIE PZPR TO BYŁ BŁĄD –  w rozmowie z Elizą Olczyk w RZ: “Do tej pory uważam rozwiązanie PZPR za błąd. Zachowalibyśmy „biały dom”, czyli gmach KC PZPR, który został zbudowany ze składek członkowskich, bylibyśmy najliczniejszą partią, bo wbrew pozorom większość członków by się nie wypisała. ZSL się nie rozwiązało i dobrze na tym wyszło”.

— SENYSZYN POPIERA KACZYŃSKIEGO WS ZWIERZĄT: “W tej sprawie go popieram. Jestem przeciwniczką chowu zwierząt na futra. Gdyby przeforsował zakaz polowań, byłabym jeszcze bardziej zadowolona. Myślę, że Sojuszowi zaszkodził brak stanowczości w przeprowadzaniu ustaw również dotyczących ochrony zwierząt. Oddaliśmy opozycji wszystkie pola”.

— SENYSZYN ZAPOWIADA MOCNE LISTY SLD DO SEJMIKÓW: “Ale się nie poddajemy. W wyborach do sejmików będą kandydować byli posłowie. Będziemy mieć dużo mocnych nazwisk na listach. (…) Podjęliśmy uchwałę, że kto nie będzie kandydował do sejmiku wojewódzkiego, nie zostanie umieszczony na listach do Sejmu, a więc jest to transakcja wiązana”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/311309877-Joanna-Senyszyn-Z-Ogorek-to-byl-pomysl-paranoiczny.html&cid=44&template=restricted

— JUŻ NIKT NIE CHCE KIJOWSKIEGO – tytuł w GPC.

— PREZES ZE SZPITALA WYCHODZIŁ ZADOWOLONY ALE POTEM JEGO KOLUMNA PĘDZIŁA PRZEZ MIASTO – FAKT: “Wiele wskazuje na to, że z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Dowód? Z czwartkowej wizyty w szpitalu wychodził uśmiechnięty i szarmancko całował w dłoń pracowniczkę szpitala. Nie zmienia to faktu, że taka jazda, jest zwyczajną kpiną z przepisów drogowych. Każdy kierowca, który popełniłby takie wykroczenia, mógłby liczyć na słone mandaty. Każdy, ale nie kolumna prezesa PiS…” https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/jaroslaw-kaczynski-pedzi-przez-miasto-majac-za-nic-przepisy/3dh8gpx

— TOMASZ KRZYŻAK JAKO ANIOŁ POLAK O REKONSTRUKCJI – pisze w RZ: “A najciekawsza jest w tym wszystkim rekonstrukcja. Beatę spisali już na straty. Ale jeśli to prawda, to razem z nią wyrzucą i Annę Mądrą i Beatę kępkę od toruńskiego ojca, i pewnie też Elę od mazurków. Pół rządu na bruk? Do gry wrócił ponoć Mateusz – ten od gospodarki – lecz jego kandydatura napotkała opór wewnętrzny. I to wszystko w czasie, gdy Jarosław ma spore problemy z kolanem i nie chce się operacji poddać. Patrz, ile to spraw odjednego człowieka zależy”. http://www.rp.pl/Plus-Minus/311309871-Kto-obejmie-tron-gdy-Jaroslawa-zabraknie.html&template=restricted

— GAZETA WYBORCZA POŚWIĘCONA CONRADOWI – fragment tekstu Wojciecha Orlińskiego o książce Jacka Dukaja: “Jacek Dukaj w swoim spolszczeniu arcydzieła Conrada pod tytułem „Serce ciemności” opowiedział o tym, o czym do niedawna nie chciała opowiadać polska inteligencja: moralnym krachu korpoludka”. http://wyborcza.pl/7,75410,22726302,jacek-dukaj-spolszczyl-na-nowo-arcydzielo-conrada-co-ma-steve.html

— SE TEŻ WYDA ATLAS KOTÓW:

— URODZINY: Henryk Majewski, Robert GolanskiNIEDZIELA: Ewa Kopacz, Bogusław Sonik, Lena Kolarska-Bobińska, Małgorzata Sadurska, Marcin Nowacki, Jacek Gądek, Kuba Rutnicki.

300polityka.pl

 

Nielegalny hazard w otoczonym przez policję kasynie

Polityka transakcji wewnątrz PiS zdecydowała, iż projekty prezydenckie dwóch ustaw sądowniczych zostały w komisji sejmowej wykastrowane i wróciły do formy sprzed lipcowych wet.

Mogłoby to być dopuszczalne w sporze jako takim, ale czy w sporze niekonstytucyjnym? Jeżeli niekonstytucyjność określimy złem, oznaczymy minusem, to zło podlega dalszej dewaluacji, jest kolejnym minusem, znaczy że nie nabiera żadnych wartości pozytywnych. Przyglądamy się temu spektaklowi z piekła rodem – piszę o Polakach świadomych tego, co się dzieje – zajmujemy głos, oceniamy, bo dotyczy destrukcji naszego państwa.

Wybitny prawnik, były szef Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzej Rzepliński zasugerował prezydentowi, aby oba projekty wycofał z Sejmu, albo je zawetował.

Ale wg mnie zawetowanie nie trzyma się kupy, bo tym samym praca izby ustawodawczej nie miałaby żadnego sensu. W tej logice – posłowie zajmowaliby się brakoróbstwem. Acz gros przedstawicieli tylko to potrafi wytwarzać: braki.

Prof. Rzeplińskiemu odpowiedział rzecznik Dudy Krzysztof Łapiński. „Prezydent nie posłucha apeli i na razie nie wycofa z Sejmu swoich projektów ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym” – powiedział. Czyli się godzi na destrukcję, a tym samym potwierdza przypuszczenia, iż dotrzymuje zobowiązań transakcji z Jarosławem Kaczyński, taki niekonstytucyjny deal.

Nie będę komentował brakoróbstwa retorycznego Łapińskiego, który odkrył Amerykę, iż „nie jest on (Rzepliński – przyp. mój) ani ministrem, ani doradcą prezydenta”. Ciekawy sposób debatowania: nie gadaj, bo nie jesteś swój. Jakby Polska była folwarkiem PiS.

Obóz PiS „nauczył się” czegoś podczas lipcowych protestów, gdy prezydent w imieniu ich obozu ustąpił i zawetował dwie spośród trzech ustaw. Dzisiaj mamy świadomość, że Duda w istocie grał na czas. Więc teraz spór jest markowany, aby ludzie nie wychodzili na ulice. Gdy ustawy otrzymają pożądany kształt przez Kaczyńskiego, Duda trybem nocnym je podpisze.

Inaczej tego, co się dzieje, nie można odczytać. Co by się działo, gdyby Duda zawetował obydwie ustawy? Choć możliwe jest „salomonowe” wyjście. Jedną ustawę podpisze, drugą zawetuje.

Konserwatywny polityk Kazimierz Ujazdowski, ktory jakiś czas temu rozstał się z PiS, obecną sytuację rządzenia przez PiS określa niszczeniem instytucji i budowaniem państwa prowizorycznego. Jak więc zakonserwować prowizorium, jakie lepiszcze ideowe byłoby odpowiednie dla jego utrzymania? Obawiam się, że nie ma takiego.

A jeżeli nie ma, to porowizorium musi upaść, skutki poniesiemy jednak my wszyscy, my Polacy i nasze państwo. Transakcja w prowizorium, to jak nielegalny hazard w otoczonym przez policję kasynie, albo uprawianie seksu w płonącym burdelu – ani przyjemności, ani nadziei, ani widoków na przyszłość.

Ta transakcja w prowizorium może się skończyć tylko puszczeniem nas z torbami i niekoniecznie w skarpetkach. O ile PiS-owi pozwolimy dokończyć tę grę.

Kazimierz Michał Ujazdowski: PiS niszczy instytucje i buduje państwo prowizoryczne

Kazimierz Michał Ujazdowski: PiS niszczy instytucje i buduje państwo prowizoryczne

Prawo i Sprawiedliwość zmieniło zasadniczo swoje poglądy po zdobyciu władzy i obrało kierunek na destrukcję instytucji publicznych. Mogę tylko żałować, że pod wpływem sukcesu wyborczego Jarosław Kaczyński dokonał tak głębokiej rewizji ze szkodą dla kraju – mówi w rozmowie z nami Kazimierz Michał Ujazdowski, eurodeputowany, który opuścił PiS w styczniu 2017 r. Pytamy o reformę sądów i zmiany w ordynacji wyborczej. Pytamy też o przyszłość Polski w zjednoczonej Europie.

JUSTYNA KOĆ: Jarosław Kaczyński wywodzi się z tej samej, co pan, konserwatywnej tradycji. Jak pan patrzy na to, co dzisiaj Kaczyński robi z państwem – mam na myśli zamach na sądy i praworządność – to myśli pan, że zdradził te ideały konserwatywnej myśli politycznej?

KAZIMIERZ MICHAŁ UJAZDOWSKI: Po pierwsze, nie wywodzimy się z tej samej tradycji ideowej, bo polski konserwatyzm był nurtem, który zawsze szanował konstytucję, prawo i pozycję sądownictwa. To Prawo i Sprawiedliwość zmieniło swoje poglądy po zdobyciu władzy, zmieniło zasadniczo i obrało kierunek na destrukcję instytucji publicznych. Mogę tylko żałować, że pod wpływem sukcesu wyborczego Jarosław Kaczyński dokonał tak głębokiej rewizji ze szkodą dla kraju.

Moje poglądy się nie zmieniły, ja byłem rzecznikiem silnego Trybunału Konstytucyjnego, nawet w 2011 roku proponowałem, aby TK miał nowe kompetencje do prewencyjnego badania zobowiązań międzynarodowych, tak jak dzieje się to w Niemczech i we Francji. W momencie, kiedy doszło do ataku na TK, to konsekwentnie go broniłem. Dziś mamy do czynienia z radykalnym pogłębieniem tej linii, bo

kształt ustaw dotyczących sądownictwa świadczy o tym, że PiS chce zbudować państwo monopolistyczne, unicestwiające niezależne instytucje, państwo instrumentalizujące prawo, w moim przekonaniu nieefektywne i ze słabszą ochroną praw jednostki.

Nieefektywne i prowizoryczne, istniejące wyłącznie na czas rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Zapowiada się , że te rządy potrwają dłużej niż się wydaje, jeśli zostaną wprowadzone zmiany w ordynacji wyborczej, które planuje PiS…

…łaska demokratyczna na pstrym koniu jeździ.

Jest pan optymistą?

Widziałem silniejszych, którzy podlegali skruszeniu.

A nie ma pan gęsiej skórki, jak pan słyszy o zmianach, które chce wprowadzić PiS?

To prawda, mam gęsią skórkę, ale wierzę w potencjał wolnościowy Polaków, w przywiązanie do niezależnego samorządu. Oczywiście te

zamiary prezesa Kaczyńskiego są bardzo złe, ale mam głębokie przekonanie, że aspiracje wolnościowe Polaków nie wygasły, również te aspiracje, które legły u podstaw samorządów i utrzymaniu ich niezależności.

Kilka dni temu portrety pana kolegów z PE zawisły na szubienicach przy braku sprzeciwu policji. To symptomatyczne dla tej władzy?

To jest fatalna konsekwencja toksycznego sporu w Polsce. Kierownictwo PiS-u w tym sensie ponosi za to odpowiedzialność, że zarządza złymi emocjami i z łatwością stawia w debacie publicznej zarzuty zdrady narodowej. Zła konsekwencja tego konfliktu politycznego w Polsce i też tego, że władza nie jest zdolna do tego, aby tego typu postawy czy akcje jednoznacznie potępić.

Rozumie pan decyzję tych europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją?

Nie podzielam ich stanowiska, dlatego że w ogóle jestem przeciwnikiem przenoszenia sporu krajowego na płaszczyznę międzynarodową. Uważam, że sprawy powinny rozstrzygnąć się w kraju i społeczeństwo ma moc zmiany władzy politycznej w kraju. Przenoszenie sporu na arenę międzynarodową, moim zdaniem, jest nie do zaakceptowania, niezależenie, kto rządzi. Jednak

nawet bardzo ostra różnica zdań nie może powodować, że odbieramy innym godność  i przymioty kierowania się dobrem ojczyzny.

Mam pewne wątpliwości, czy jednak nie za dużą wiarę pokłada pan w polskim społeczeństwie, które jednak jest atakowane propagandą z wielu stron: to atakowanie Unii, propaganda w TVP, kampania billboardowa. Pytanie, czy skoro PiS przekracza wiele norm demokratycznej rywalizacji, to czy nie wymusza tym samym specjalnych zachowań po drugiej stronie.

Zasadniczo uważam, że zadaniem opozycji jest przedstawienie atrakcyjnej i nowatorskiej propozycji, która przekona większość Polaków do alternatywy. Nie ma innej drogi do zmiany sytuacji politycznej w Polsce niż wysiłek środowisk niezależnych wewnątrz Polski, a nie na zewnątrz. Jestem przekonany, że odwoływanie się do zaangażowania UE, głosowanie za sankcjami w prawie Polski to wypełnianie scenariusza Jarosława Kaczyńskiego.

Doprowadzenia do Polexitu?

Nie, ale to prowadzi do polaryzacji w kształcie chcianym przez kierownictwo PiS. W moim przekonaniu

problem nie polega na Polexicie, a na tym, że ryzykujemy samoizolację w Unii Europejskiej, nie wyjście, a właśnie samoizolację.

Natomiast spór na linii obóz rządzący-opozycja odwołująca się do instancji europejskiej jest wypełnieniem scenariusza Jarosława Kaczyńskiego.

Unia nie bardzo ma wybór: skoro łamana jest praworządność, to musi reagować.

Ale my mamy wybór, niezależna opinia publiczna ma wybór i musi okazywać suwerenność i samodzielność myślenia, stać na własnych nogach i czynić tak, jak każda opozycja, która myśli o przyszłości, czyli skorygować własne błędy, a wcześniej uznać, że się je popełniało, przedstawić nowatorską propozycję programową, nie ma innej drogi. Myśl o tym, że instancje europejskie zastąpią tu wysiłek własny, jest całkowicie mylna.

Widzi pan zmiany w pozycji negocjacyjnej Polski w UE?

Zdecydowanie jest gorsza.

Niestety, obniżają się nasze zdolności sojusznicze. Myślę, że perspektywa sankcji w sensie ścisłym jest bardzo odległa, natomiast bardzo gwałtowanie zmniejszają się nasze możliwości zawierania sojuszy w sprawach istotnych dla nas.

Przykład dyrektywy o pracownikach delegowanych jest tu bardzo reprezentatywny. Oczywiście ona byłaby znowelizowana w kierunku, który uznajemy za krytyczny, natomiast moglibyśmy wpłynąć na jej kształt, gdybyśmy byli nastawieni na grę wewnątrz Unii, na mocną partycypację. Gdybyśmy byli na to nastawieni, to widać było wyraźnie, że prezydent Macron rozbił solidarność w naszym regionie. Rozbił ją dlatego, że Polska jako kraj, który miał zdolność do animowania solidarności regionalnej, utraciła możliwość reprezentowania regionu w Brukseli. To rozbicie jedności było bardzo łatwe.

Po ostatnim spotkaniu pani premier Szydło z prezydentem Francji te komentarze również nie były najlepsze.

Myślę, że kluczowe w tej sprawie jest to, że

Polska nie ma sojuszników w UE, ani pewnych sojuszników, ani zdolności sojuszniczej. W zasadzie nie można wskazać sprawy, na której by nam zależało i którą byśmy przeprowadzili w UE.

To jest przerażające.

Nie, raczej szkodliwe. Jestem przeciwnikiem używania tak dramatycznych słów, niestety nie dlatego, że widzę jakiekolwiek ślady pozytywne w tym, co się dzieje, raczej nie widzę. Jednak trzeba dobierać słowa adekwatne do zjawisk. Przerażające to jest to, co dzieje się w Rosji czy w Korei Północnej, a z tym, co u nas, to sobie poradzimy.

 

wiadomo.co

Krzysztof Łapiński: prof. Rzepliński nie jest ani ministrem, ani doradcą prezydenta

02.12.2017
– Prezydent nie posłucha apeli i na razie nie wycofa z Sejmu swoich projektów ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym – powiedział reporterowi RMF FM Krzysztof Łapiński. W porannej rozmowie na antenie radia były prezes TK powiedział, że komisja sejmowa „wykastrowała” prezydenckie projekty ws. sądów i Andrzej Duda powinien wycofać je z Sejmu.
Prezydencki doradca Krzysztof ŁapińskiFoto: Bartłomiej Zborowski / PAP
Prezydencki doradca Krzysztof Łapiński

– Z całym szacunkiem dla pana profesora Rzeplińskiego. Nie jest on ani ministrem, ani doradcą prezydenta. Niekoniecznie musi słuchać tych rad – mówił Łapiński. Podkreślił, że w procedowaniu nowych ustaw nie chodzi o zadowolenie prezydenta, a jedynie o spełnienie warunków Pałacu. – Proszę dać jeszcze Sejmowi i Senatowi czas na dopracowanie do końca i wtedy prezydent będzie podejmował decyzje – podkreśla w rozmowie z RMF FM Krzysztof Łapiński.

 

Andrzej Rzepliński: projekty prezydenta zostały „wykastrowane”

– Dla mnie jest dość dziwne, że pan prezydent nie był obecny, gdy Sejm zajmował się dwoma projektami jego ustaw – mówił dziś rano na antenie RMF FM Rzepliński. Podkreślił, że w jego ocenie głowa dużego i znaczącego europejskiego państwa powinna nadzorować debatę o własnych projektach. – W naturalny sposób prezydent powinien czuwać nad tym, co się stało – ocenił.

Poradził również Andrzejowi Dudzie, aby ten wycofał swoje projekty z Sejmu, bo „zostały wykastrowane ze swojej istoty”. W opinii Rzeplińskiego sejmowa komisja zbyt daleko posunęła się w zmianach ich treści i teraz prezydent ma dwa wyjścia: wycofać oba projekty albo je zawetować.

– Myślę, że prezydent na pewno może zażądać odrodzenia debaty o ustawach i w tym czasie powołać zespół ekspertów, żeby uzyskać dodatkową wiedzę, która przyda mu się przy decydowaniu co dalej – mówił na antenie RMF FM. – Mam nadzieję, że prezydent w tej sprawie będzie w pełni suwerenny i to on będzie podejmował decyzje – dodał.

onet.pl

„Zobaczymy, na ile Andrzejek powojuje”

„Zobaczymy, na ile Andrzejek powojuje”

Wiele wskazuje na to, że jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia ustawy o SN i KRS trafią na biurko prezydenta. W niesłychanym tempie posłowie PiS przepychają je przez parlament. Większość komentatorów zastanawia się, co z nimi zrobi Andrzej Duda.

Bój o kształt ustaw jeszcze się nie zakończył. – „To się jeszcze pozmienia” – powiedział „Faktowi” polityk z otoczenia prezydenta. Mimo uspokajających wypowiedzi m.in. Zofii Romaszewskiej, że przyjęte w Sejmie zmiany są do przyjęcia przez Dudę, informator „Faktu” twierdzi, że Pałac Prezydencki będzie chciał, aby PiS wycofało się z wielu poprawek. – „I władze PiS to wiedzą. Zobaczymy, na ile Andrzejek powojuje. To tak naprawdę początek negocjacji, a nie koniec” – mówi „Faktowi” ważny polityk PiS.

Gazeta sugeruje, że podpis Dudy pod ustawami o KRS i SN zależy od tego, czy Jarosław Kaczyński wyda Beacie Szydło polecenie zdymisjonowania nie tylko Antoniego Macierewicza, ale także Zbigniewa Ziobry. – „Nie odpuści” – mówi informator „Faktu” z Pałacu Prezydenckiego. Ponad naszymi głowami odbywa się zaiste żenujący spektakl…

koduj24.pl

Senator PiS: kobiety powinny mieć pretensje do natury, nie do polityków

Senator PiS: kobiety powinny mieć pretensje do natury, nie do polityków 

Wypowiedź senatora PiS Jana Marii Jackowskiego ma szansę zapisać się niechlubnie na kartach historii. Jackowski – w rozmowie z „Rzeczpospolitą” – został zapytany, jak będą się czuły kobiety, które – w myśl projektu „Zatrzymaj aborcję” – zostałyby zmuszone urodzić chore dzieci i patrzeć jak umierają. – „Proszę mieć pretensje do natury, a nie do polityków. Tak zostaliśmy stworzeni, że to kobieta jest matką i są różne sytuacje. Mężczyźni żyją statystycznie krócej, a kobiety dłużej. To jest dyskryminacja mężczyzn ze względu na wiek. Czy w związku z tym powinniśmy wprowadzić wyrównanie wieku, żeby to w jakiś sposób rozwiązać?” – brzmiała odpowiedź Jackowskiego.

Senator PiS Jackowski już wcześniej „zasłynął” odpowiedzią na pytanie, czy zmusiłby córkę do urodzenia dziecka z gwałtu: – „Gdyby w mojej rodzinie się taki przypadek przydarzył, to ja bym cieszył się z tego, jeżeli udałoby się uratować życie”.

W Sejmie został złożony projekt ustawy komitetu „Zatrzymaj aborcję”, zakładający zakaz przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu. O sprawie informowaliśmy w artykule „Projekt ustawy zaostrzającej przepisy aborcyjne już w Sejmie”. Poparcie dla projektu wyrazili zarówno premier Beata Szydło, jak i prezydent Andrzej Duda.

W ciągu trzech miesięcy Sejm musi rozpocząć nad nim prace. W projekcie nie ma mowy o żadnych rozwiązaniach systemowych, które miałyby pomóc w opiece nad ciężko upośledzonymi lub nieuleczalnie chorymi dziećmi. Ciężarem opieki będą więc obarczone matki i ich rodziny.

koduj24.pl

Waszczykowski tworzy swoją „armię”

Waszczykowski tworzy swoją „armię"

Witold Waszczykowski nie może być przecież gorszy od Antoniego Macierewicza! Też buduje armię, złożoną z rycerzy, a dokładnie husarzy. Kosztować to będzie 250 tys. złotych, a „wojsko” Waszczykowskiego walczyć będzie z „oszczercami, którzy szkalują Polskę za granicą”.

Armia ma liczyć nawet kilka milionów rycerzy. „Rekrutować” ich będzie fundacja Reduta Dobrego Imienia. Na jej czele stoi Maciej Świrski, jednocześnie wiceprezes Polskiej Fundacji Narodowej – tej, która stoi za skandaliczną pisowską kampanią billboardową o sądach.

Nic więc dziwnego, że to właśnie Reduta Dobrego Imienia wygrała rozpisany przez MSZ konkurs „Dyplomacja publiczna 2017”. 250 tys. zł zostanie przeznaczone na stworzenie aplikacji o wdzięcznej nazwie „Rycerz”. – „Nasi wolontariusze, jak taka współczesna internetowa husaria ruszają i wysyłają wnioski o sprostowanie do oszczerców, którzy szkalują Polskę” – powiedziała Mira Wszelaka, prezes RDI. Husarię mają tworzyć przede wszystkim przedstawiciele Polonii za granicą.

Aplikacja ma umożliwiać zgłoszenie przypadku szkalowania Polski za granicą, np. użycia przez media zwrotu „polskie obozy koncentracyjne”. A o jakie szkalowanie tak naprawdę chodzi, wyjaśnił wspomniany już Maciej Świrski. – „Chcemy, by Polska była pokazywana w Europie sprawiedliwie. Ważne jest zaprzestanie w mediach światowych oskarżeń, że w Polsce jest rzekomo faszyzm, albo że rząd jest skrajnie prawicowy. To jest oczywista nieprawda”. Czyli znowu za publiczne pieniądze PiS będzie uprawiał partyjną propagandę.

koduj24.pl

Za oknem zima. To też zima polskiej demokracji. Utrwala się demokratura. Niszczą sądy, kradną wybory. Te samorządowe są do wygrania, ale warunki to: 1. jedna lista obozu demokracji, 2. obywatelska kontrola wyborów, 3. duża frekwencja. To się da zrobić!

In vitro to „efekt erotyzacji nastoletniej młodzieży”

In vitro to „efekt erotyzacji nastoletniej młodzieży”

Do liceów trafi opublikowany właśnie przez Episkopat podręcznik „przedstawiający genetyczne, moralne, filozoficzne, teologiczne i prawne aspekty in vitro”. Został opracowany przez zespół ekspertów Konferencji Episkopatu Polski do spraw Bioetycznych, któremu przewodniczył biskup Henryk Hoser. Wśród autorów tekstów jest ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier, który kilka lat temu „zasłynął” wypowiedzią, że dzieci z in vitro są naznaczone „bruzdą dotykową”.

Kolejny ekspert – profesor Andrzej Kochański utrzymuje, że u dzieci poczętych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego występuje wiele problemów zdrowotnych. – „To jest przede wszystkim wzrost liczby wad wrodzonych oraz uszkodzenie układu krążenia u zdrowych dzieci. Kiedy wykonamy badanie echokardiograficzne, zobaczymy, że dzieci i młodzież mają uszkodzony układ krążenia”.

– „Metoda in vitro wymaga indukcji komórek rozrodczych kobiety, co może być szkodliwe. W doniesieniach na przykład z Holandii obserwuje się, że matki nie przeżywają tego” – to kolejna „rewelacja” profesor Aliny Midro – prezes oddziału białostockiego Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.

W podręczniku napisano też, że leczenie niepłodności metodą in vitro to m.in. „efekt erotyzacji nastoletniej młodzieży”. Hierarchowie porównują ten rodzaj zapłodnienia do przerywania niechcianej ciąży.

Biskupi nie ukrywają, że chcą zakazać w Polsce leczenia niepłodności metodą in vitro. W 2015 r. w wywiadzie dla telewizji Trwam abp Stanisław Gądecki zapowiedział, że hierarchowie będą walczyć z leczeniem in vitro jak z przerywaniem niechcianej ciąży. A rząd PiS w połowie 2016 roku zamknął program refundacji in vitro, wprowadzony przez poprzedników.

koduj24.pl

Martin Schulz: Niemcy będą musiały odnowić Europę. Padły też słowa o Polsce

Przewodniczący SPD Martin Schulz oświadczył w piątek, że niezależnie od składu przyszłego niemieckiego rządu Republika Federalna Niemiec „będzie musiała odnowić Europę”. Schulz poparł francuskie propozycje reform UE i skrytykował Węgry za kontakty z Chinami.

Potrzebna jest nowa Europa – powiedział Martin Schulz po posiedzeniu prezydium SPD w Berlinie. Szef SPD zaznaczył, że Berlin nie może nadal mówić nie lub milczeć wobec propozycji reform Unii Europejskiej, wysuniętych przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Stoimy w obliczu epokowych wyzwań – oznajmił niemiecki socjaldemokrata. Nawiązując do niedawnego spotkania w Budapeszcie premiera Chin Li Keqianga zszefami rządów krajów Europy Środkowo-Wschodniej, powiedział: Gdy popatrzymy na niedawne wydarzenia na Węgrzech i zastanowimy się, co właściwie czyni członek europejskiego rynku wewnętrznego, gdy zawiera odrębne umowy z Chinami, to dostrzeżemy, że żyjemy w czasach dramatycznego zwrotu.

Schulz powiedział, że Niemcy muszą być bardziej aktywne w Europie. Niemcy muszą stać się znów silnym narodem proeuropejskim, a nie spędzać czas na trybunach dla widzów i obserwować, co się dzieje – oświadczył.

Za ważny problem uznał kwestię, czy w dyskusji o rozwoju praw podstawowych w Europie ton będą nadawać Polska i Węgry, czy też kraje takie jak RFN i Francja, które bronią zasady, że Europa jest wspólnotą demokracji zbudowaną na wartościach. Niemcy muszą w tej kwestii wyjść z inicjatywą – powiedział.

Odnowa Niemiec, modernizacja w wielu dziedzinach musi iść w parze z modernizacją Europy – podkreślił Schulz. Zastrzegł, że w przeciwnym razie SPD nie poprze przyszłego rządu, niezależnie od jego składu.

dziennik.pl

Były selekcjoner reprezentacji Polski: Rywale na pewno cieszą się, że trafili na biało-czerwonych

Jako średnie dla Polaków ocenił wyniki losowania piłkarskich mistrzostw świata poprzedni selekcjoner Waldemar Fornalik. Jego zdaniem problemem dla biało-czerwonych może być mała liczba wcześniejszych meczów z grupowymi rywalami: Senegalem, Kolumbią i Japonią.

Oczywiście, można było trafić gorzej, ale nie wylosowaliśmy też najlepiej. Nie ma już dziś problemów z materiałami dotyczącymi gry jakiejkolwiek reprezentacji. Mecze są dostępne w programach analitycznych. Jednak nasza reprezentacja nie ma zbyt wielu doświadczeń w rywalizacji z tymi zespołami, z którymi zmierzymy się w grupie – ocenił obecny szkoleniowiec Piasta Gliwice.

Podkreślił, że lekceważyć żadnego przeciwnika w MŚ nie wolno.

Zapewne niektórzy odetchnęli z ulgą, że nie trafiliśmy na Anglików, znajdujących się na fali wznoszącej. Ale Kolumbia wcale nie będzie łatwiejsza. Przecież na poprzednim mundialu niewiele jej zabrakło do awansu do czołowej czwórki – przypomniał. Kolumbijczycy w ćwierćfinale MŚ 2014 przegrali z gospodarzem Brazylią 1:2.

Senegal, jak każda afrykańska drużyna, będzie świetnie przygotowana fizycznie, walcząca. Na dziś o reprezentacji Japonii zbyt dużo pewnie nie wiemy – powiedział Fornalik.

Zauważył, że dodatkową trudnością może być fakt, że Polacy zagrają z rywalami z trzech różnych kontynentów.

Na pewno nasi reprezentanci dostaną bogate materiały na temat każdego z przeciwników, jednak problemem mogą być skromne doświadczenia z tymi zespołami – stwierdził.

Podkreślił, że choć w ostatnim czasie polska kadra zbiera bardzo pochlebne recenzje, to zapewne rywale woleli trafić w grupie na biało-czerwonych niż na przykład na Niemców czy Francuzów.

Przestrzegał przed patrzeniem na przeciwników przez pryzmat światowego rankingu.

Jego zdaniem polscy piłkarze z pewnością podejdą bez najmniejszego lekceważenia do każdego przeciwnika.

To przecież są zawodowcy. I na pewno będą też fizycznie i mentalnie gotowi do każdego starcia – zakończył Fornalik.

dziennik.pl

Niezwykłe znalezisko naukowców. W ręce badaczy trafiło heretyckie pismo poświęcone życiu Jezusa i jego brata

Wprost, 02.12.2017

Chrystus Pantokrator – mozaika z XII wieku w apsydzie katedry w Cefalù© Wikimedia Commons Chrystus Pantokrator – mozaika z XII wieku w apsydzie katedry w Cefalù

 

Pierwsza znana grecka kopia heretyckiego pisma chrześcijańskiego, opisującego sekretne nauki Jezusa, została odkryta przez uczonych biblijnych z University of Texas w Austin.

Eksperci postanowili kolejny raz przeszukać Bibliotekę Nag Hammadi. Zawiera ona 13 koptyjskich ksiąg gnostycznych, zwanych również kodeksami, które znaleziono w Egipcie w 1945 roku. Wśród heretyckich pism znaleziono kopię rękopisu, którego fragment jest poświęcony Jezusowi Chrystusowi oraz jego bratu Jakubowi. Do tej pory dokument ten był zachowany jedynie w języku koptyjskim. W treści pisma znajdują się fragmenty poświęcone życiu Jezusa oraz jego naukom skierowanym do brata Jakuba. Z dokumentu wynika, że Jezus miał przekazywać Jakubowi tajne nauki, aby po śmierci Chrystusa mógł on kontynuować jego nauczanie. Naukowcy z Katedry Nauk Religijnych z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin twierdzą, że jest to niezwykle rzadkie odkrycie, ponieważ kopie pism naukowych w języku greckim to prawdziwy rarytas.

Prof. Geoffrey Smith podkreśla, że nowe odkrycie jest wyjątkowo znaczące dla świata nauki i religii, ponieważ pokazuje, że jeszcze długo po uznaniu tych pism za heretyckie, były one studiowane. Prof. Brent Landau dodaje, że sposób zapisu i podział słów na sylaby świadczy o tym, że najprawdopodobniej dokument był wykorzystywany do nauki czytania. Badacze, którzy analizowali zawartość biblioteki, zaznaczali podczas konferencji Towarzystwa Literatury Biblijnej w Bostonie, że jest to niezwykłe, iż fragmenty heretyckiej Pierwszej Apokalipsy Jakuba przetrwały aż od starożytności.

msn.pl

Zapytali senatora o zakaz aborcji. Odpowiedź zwala z nóg. „Proszę mieć pretensje do natury”

Gazeta.pl, 01.12.2017

Jan Maria Jackowski© S-AWOMIR KAMIŃSKI Jan Maria Jackowski

 

Senator Jackowski zdaje się nie przejmować losem kobiet, które – w razie wejścia w życie zakazu aborcji – zostaną zmuszone do rodzenia śmiertelnie chorych dzieci. – Proszę mieć pretensje do natury, a nie do polityków – stwierdził.

Komitet „Zatrzymaj aborcję” złożył ponad 800 tys. podpisów pod projektem ustawy zakazującej przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu. Poparcie dla projektu zadeklarowało już wielu polityków z obozu władzy, z premier Beatą Szydło i prezydentem Andrzejem Dudą na czele.

Dziennikarze o projekcie rozmawiali z senatorem PiS Janem Marią Jackowskim, który swego czasu zapytany, czy zmusiłby córkę do urodzenia dziecka z gwałtu, odparł: – Gdyby w mojej rodzinie się taki przypadek przydarzył, to ja bym cieszył się z tego, jeżeli udałoby się uratować życie.

„Wszystkich sytuacji się nie rozwiąże”

Tym razem senatora spytano, jak będą się czuły kobiety, które – w myśl projektu „Zatrzymaj aborcję” – zostałyby zmuszone urodzić chore dzieci i patrzeć jak umierają.

 

Proszę mieć pretensje do natury, a nie do polityków. Tak zostaliśmy stworzeni, że to kobieta jest matką i są różne sytuacje. Mężczyźni żyją statystycznie krócej, a kobiety dłużej. To jest dyskryminacja mężczyzn ze względu na wiek. Czy w związku z tym powinniśmy wprowadzić wyrównanie wieku, żeby to w jakiś sposób rozwiązać?

 

– cytuje Jackowskiego „Rzeczpospolita”. – Wszystkich sytuacji się nie rozwiąże, również takich bolesnych. One były, są i będą. Taka jest natura – dodał senator.

Bez rozwiązań systemowych

Parlament będzie miał trzy miesiące, aby zacząć prace nad obywatelskim projektem ustawy „Zatrzymaj aborcję”. Komitet Inicjatywy Ustawodawczej złożył go w Sejmie po tym, jak zebrano aż 830 tys. podpisów poparcia. Nie podano, czy są to już podpisy zweryfikowane. Zbiórka podpisów trwała od 1 września do 15 listopada.

Należy podkreślić, że projekt „Zatrzymaj Aborcję” nie przewiduje wprowadzenia żadnych dodatkowych rozwiązań systemowych, które miałyby pomóc w opiece nad ciężko upośledzonymi lub nieuleczalnie chorymi dziećmi. Wręcz przeciwnie, autorzy inicjatywy w uzasadnieniu zapewniają, że „projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego”.

96 proc. wszystkich przypadków aborcji

Według oficjalnych rządowych statystyk, w 2016 roku  w Polsce przeprowadzono 1088 zabiegów legalnego przerwania ciąży, z czego 1042 właśnie ze względu na nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę płodu. W świetle restrykcyjnego projektu „Zatrzymaj Aborcję” aż 96 procent tych kobiet zrobiłoby to nielegalnie, a lekarze, którzy przeprowadzili ten zabieg, naraziliby się na zarzuty karne.

W Polsce od 1993 roku obowiązuje tzw. kompromis aborcyjny. Wówczas władze zdecydowały, że przerwanie ciąży będzie legalne, gdy jest ona wynikiem gwałtu, gdy zagraża życiu lub zdrowiu kobiety lub właśnie w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

msn.pl

To agonia państwa prawa. Monopartyjna demokratura. Biorą sądy, kradną wybory. Władza wyznaczy komisarzy i okręgi. Potem „ustali wyniki wyborów”. Jeszce nie jest za późno, ale to ostatni moment.

Dąbrowska: Strategia mylenia tropów

Fotorzepa, Robert Gardziński
Zmiany w wyborczych regułach, nad którymi pracuje nadzwyczajna komisja sejmowa, zderzą się szybko z kalendarzem wyborczym.

Wiadomo, i powtarzają to nie tylko eksperci, ale nawet po cichu politycy PiS, że przesunięcie granic okręgów wyborczych jeszcze przed wyborami samorządowymi jest właściwie niemożliwe do przeprowadzenia. Największa operacja logistyczna dotyczy zresztą nie samych okręgów, ale – jak mówi szef PKW, sędzia Wojciech Hermeliński – odejścia od sędziowskiego systemu organizacji wyborów na rzecz „systemu partyjno-rządowego”. Ma się tak stać po zastąpieniu sędziów na stanowiskach komisarzy wyborczych przez partyjnych nominatów. Wymiana 400 komisarzy ma nastąpić w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Dr Jarosław Flis wyliczył na łamach „Rzeczpospolitej”, że daje to 84 minuty na jednego komisarza.

W kuluarach Sejmu mówi się jednak o tym, że PiS wcale nie będzie się upierał przy tym, by wprowadzić nowe okręgi i komisarzy przed wyborami samorządowymi. Stawką są bowiem wybory parlamentarne, które miałyby być organizowane już przez nową komisję wyborczą i nowych komisarzy. Głosowanie na władze samorządowe będzie jednak poligonem doświadczalnym nowych rozwiązań.

Jedyne, co w tej sytuacji może zrobić opozycja, to mylić tropy. Jeśli prawdą jest, że PiS przycina ordynację do swoich potrzeb, to strategiczną informacją dla rządzących jest, ile będzie list w wyborach do sejmików i ilu wspólnych mocnych kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zgłosi opozycja. To kluczowe dane do stworzenia np. nowych okręgów wyborczych. Im dłużej trwa dogadywanie się opozycji, tym bardziej będą się ślimaczyć zmiany w ordynacji. A im bardziej będą się ślimaczyć, tym bardziej prawdopodobne jest, że nie wejdą w życie przed wyborami lokalnymi.

Czeka nas więc ze strony opozycji klasyczna gra na czas, a z drugiej strony przedłużające się podejmowanie kluczowych decyzji przez partię rządzącą.

rp.pl

Co łączy Krystynę Pawłowicz z Gwiezdnym Wojnami? To zdjęcie robi furorę w sieci

Już za dwa tygodnie światowa premiera kolejnej części kultowej sagi Gwiezdnych Wojen. Tym razem na ekrany wejdzie film zatytułowany „Ostatni Jedi”. Nieznana jest co prawda fabuła kolejnej części, choć w sieci pełno jest spekulacji, zapowiedzi, czy trailerów.

Internauci prześcigają się na grafiki i memy, które odnoszą się treścią do uniwersum Star Wars. Okazuje się, że fenomen ten wkroczył również do świata polityki. Jeden z internautów zauważył zaskakujące podobieństwo pomiędzy posłanką PiS Krystyną Pawłowicz, a legendarną postacią ze świata Gwiezdnych Wojen – Jabbą the Hutem. 

Przyglądając się powyższemu tweetowi trudno nie zauważyć, że manieryzm obu postaci jest wręcz identyczny. W sieci od razu ruszyły spekulacje, co do tego, czy Pawłowicz stanowiła pierwowzór dla siejącego postrach Hutta?

Pytanie jest o tyle zasadne, że Jabba the Hut jest galaktycznym gangsterem zamieszkującym pustynną planetę Tatooine, który słynie z tego, że nie przebiera w słowach ani w czynach, by rozprawić się ze swoimi przeciwnikami. Podobnie zresztą jak posłanka PiS, która znana jest z bezpardonowego atakowania swoich wrogów politycznych, jak i z tego, że nie przebiera przy tym w słowach.

Tak jak w świecie Gwiezdnych Wojen nikt nie chciał wpaść w objęcia Jabby, o czym w jednym z filmów boleśnie przekonał się Han Solo (grany przez Harrisona Forda), tak i polscy politycy nie chcą stać się ofiarą żartów lub ataków ze strony posłanki PiS.

Nie posądzamy oczywiście twórców legendarnej sagi o wzorowanie jednej z kluczowych postaci sagi na Krystynie Pawłowicz, ale musicie sami przyznać, że podobieństwa w zachowaniu są uderzające…

 

crowdmedia.pl