„Wprost” odwiedza okręg poselski Sikorskiego, a Kaczyński zapowiada w „wSieci”: „To będzie rok bardzo ciężkiej walki politycznej” [W TYGODNIKACH]
We „Wprost” reportaż z okręgu poselskiego Radosława Sikorskiego. Duet Burzyńska-Majewski wybrał się w okolice dworku Chobielin, by porozmawiać z lokalnymi urzędnikami. „Sikorskiego nie było od lat” – słyszą w Nakle dziennikarze.
W wydaniu również rozmowa z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem. Nietypowo, bo o polityce, a właściwie o politykach, którzy szczególnie często odwiedzają jego gabinet po przegranych wyborach. „Tracą władzę i popularność… Cierpią. To ma także przełożenie na ich życie seksualne” – mówi seksuolog.
„Do Rzeczy” w setnym wydaniu tygodnika próbują odpowiedzieć na pytania, jak będzie wyglądała Polska i świat za sto lat. Autorzy zastanawiają się nad przyszłością chrześcijan „w kalifacie Europa”, losami Izraela czy przejściem Unii Europejskiej we władze Niemiec.
W tygodniku również o polowaniach na przeceny i psychologicznych metodach sprzedawców. „Ledwie skończył się przedświąteczny szał zakupów, a już ruszają wyprzedaże. Witryny sklepów zachęcają, że jest taniej o 30, 70, 90 proc. Tylko czy na pewno? Jakie pułapki czekają na nas w sklepach?” – czytamy w zapowiedzi numeru.
Prognoza – choć skromniejsza – również w najnowszym wydaniu „wSieci”. „To będzie bez wątpienia rok bardzo ciężkiej walki politycznej. Rządzący zrobią wszystko, by władzy nie oddać. Ale my też będziemy twardo walczyć. Jest duża szansa, choć oczywiście nie pewność, że będzie to rok zwycięstwa” – zapowiada Jarosław Kaczyński na nadchodzący rok.
Z tygodnika dowiemy się też, z czego są dumni, a czego wstydzą się Polacy. Jak wskazują badania, największym powodem do dumy jest obalenie komunizmu. Uważa tak ponad 27 proc. uczestników sondażu.
Tygodnik „Newsweek” jeszcze nie opublikował zapowiedzi i okładki najnowszego wydania.
Zmarł Tomaž Šalamun, ambasador poezji

Nie kłaniał się nikomu
Nie znałem innego równie witalnego poety i człowieka. Stworzył w swoich wierszach portret obywatela świata, który światu narzuca swoją pojedynczość, sam jest architektem rzeczywistości, jest drapieżnikiem w tym „maniakalnym ogrodzie”. Silny idiom podmiotowości i egocentryczna maniera w wierszach Salamuna doskonale korespondowały z tym, co działo się w polskiej poezji po przemianach roku 1989. Ówcześni młodzi poeci szukali sobie nowych ojców założycieli jakiegoś mitu, mniej zaganianych w obowiązkach wobec ojczyzny niż choćby Zbigniew Herbert. Šalamun ten mit oferował. Udało mu się w warunkach pełnej wirtualności i ponowoczesności uchronić resztki statusu poety.
Udało mu się to dzięki autoironii i gargantuicznej pasji, z jaką oddał się pisaniu i tylko pisaniu. Nie angażował się w nic poza sztuką czystą. To musiało imponować ówczesnym debiutantom skupionym wokół pisma „bruLion”, imponowało także ich następcom. Ponadto Šalamun miał niewiarygodne rozeznanie w literaturach różnych języków, nie miał żadnych kompleksów wynikających z peryferyjności własnego języka, no i nie kłaniał się nikomu. W Ameryce (także w Meksyku, gdzie jakiś czas mieszkał) czuł się jak ryba w wodzie. Pojechał tam pierwszy raz w 1970 r., jako członek grupy artystów konceptualistów OHO. Jego związki ze sztukami plastycznymi owocowały coraz śmielszymi poszukiwaniami w obszarze literatury.
Już debiutancka książka „Poker” (1966), odsądzana od czci i wiary przez siermiężną jugosłowiańską dyktaturę, wywracała poezję słoweńską do góry nogami niczym złamane perspektywy u Picassa. Później wiersz Šalamuna już tylko się radykalizował. Był coraz bardziej pojemnym konglomeratem nihilizmu i witalizmu, konwencji i dziczy, wyobraźni i kostycznych struktur.
Poeta nienasyconego głodu życia
W latach 90. był attaché kulturalnym młodej Republiki Słowenii w Nowym Jorku. Zza oceanu doglądał interesów małego języka w globalnym żargonie. Dzięki niemu wielu znakomitych młodych autorów mogło zaistnieć na arenie międzynarodowej.
Podróżował po całym świecie, ale kartki pocztowe wysyłał zawsze z ulicy Dalmatinowej w Lublanie. Czekałem na te kartki od drugiej połowy lat 90., kiedy go poznałem w Słowenii. Później odwiedzał Polskę często. Trzy jego książki ukazały się na Śląsku, ostatnia z nich, „Pora roku”, w przekładzie jego siostrzeńca, poety Miłosza Biedrzyckiego – przed rokiem nakładem Instytutu Mikołowskiego.
Pretekstem do tej publikacji był festiwal im. Miłosza, którego Šalamun był gościem. Zanim jednak podwiozłem go z Mikołowa do Krakowa, spędziliśmy razem trochę czasu. Miał dar błyskawicznego skracania dystansu, zachowując zawsze erudycyjny sznyt. A do powiedzenia miał dużo. „Pora roku” to była książka nowego otwarcia – wszystkie pomieszczone w niej wiersze to dystychy (jeden z nich potraktuję jako symptom światła, jakie od niego biło: „Moja kosmogonia jest uporem setera. Słońca/ z podwiniętymi rękawami umacniają świat”). Ta przejrzystość formalna jeszcze silniej wyostrza niemal zwierzęcy apetyt na życie. Bo był to poeta nienasyconego głodu życia i zaspokajał go przez 73 lata. Z czasem okaże się, jak bardzo ciemno po nim będzie w literaturze, także polskiej.
* Krzysztof Siwczyk – poeta, krytyk literacki, wiceszef Instytutu Mikołowskiego, laureat tegorocznej Nagrody Kościelskich
Ziemkiewicz miał być kandydatem Ruchu Narodowego na prezydenta. „Nie kandyduję ze względów osobistych”
Publicysta kierował się sprawami osobistymi i – jak sam przyznaje – nie ma ambicji partyjnych, jednak chciałby „coś zmienić na lepsze”. „Uznałem, że więcej dobrego mogę zrobić jako pisarz i mam nadzieję, że rzeczywistość to potwierdzi” – wyjaśnia.
Jego zdaniem Marian Kowalski, czyli aktualny kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta, ma „ogromny wizerunkowy potencjał”, bo wiele osób się z nim utożsamia i – wbrew temu, co twierdzą komentatorzy – „może coś w tych wyborach ugrać”. „Prawie w każdej miejscowości jest taki Kowalski, który wygląda jak Marian Kowalski, myśli jak Marian Kowalski, tak że uważam, że to kandydat, który (…) ma coś do powiedzenia Polakom” – mówi.
Prawdziwe czy sztuczne – wszystkie piękne! [WIELKA GALERIA CHOINEK]>>
Ziemkiewicz nie musi przepraszać Michnika. Sąd: „krytyka wobec osób publicznych jest szersza”
Ziemkiewicz wraca do tematu gwałtów. Tym razem broni Cosby’ego. „Rasistowska nagonka. Baby same…”
Ziemkiewicz usprawiedliwia gwałt? Oburzające wyznania na Twitterze
Ziemkiewicz kpi z Sikorskiego. Szef MSZ: „Gratuluję, jeśli nigdy nie zdarzyło ci się przekląć przy kielichu”
TYDZIEŃ W SZCZUJNIACH, CZYLI ŚWIĄTECZNY WYSYP CHAMSTWA


Najnowszy głos w tym chórze należy do Stefana Truszczyńskiego. W Wpolityce.pl wyznaje, że sam „ma w domu dość dużą ilość kobiet”, co daje mu podstawę do sądów w sprawie kobiecej urody. Zatem rozważa: „Czy nasza premier jest sexy? Nie wiadomo, ale o zewnętrzne walory stara się jak może. W końcu jest szczupła, wcięta w talii, a teraz jeszcze ten lifting. I te wybałuszone oczy, a za uszami poorana czacha”.
Uff… dosyć, bo od czytania tego „czacha dymi”.
Widać, że „niepokorni” uznali, że w nagonce na Ewę Kopacz nie są potrzebne żadne hamulce. A że potok chamstwa wylali z siebie – po chrześcijańsku – w świąteczny czas? Widocznie tak trzeba. „Niepokorni” wiedzą lepiej.
W końcu to oni wymyślili pojęcie „przemysł pogardy”.