Berczyńskiego, Macierewicza i Szydło polskie sumienia

Wacław Berczyński – wiadomo – ma „polskie sumienie”, ono nie pozwoliło mu nie „uwalić” caracali.

Najlepsi specjaliści z Inspektoratu Uzbrojenia MON to neptki w stosunku do „sumienia” Berczyńskiego, który choć nie potrafi mówić (wyrażać się), za to ma patriotyczne wnętrze.

Uwalił caracale i dał dyla do USA, Wielkanoc zaczęła mu się w lutym i pewnie potrwa do wakacji, a może do Bożego Narododzenia – tak ten mruk szeoko obchodzi święta.

Caracali – niet, black hawków też – niet.

Bo u Macierewicza zatrzymał się czas. Jakby ktoś nie wiedział, kto to jest Macierewicz musi oglądnąć stary filmowy hit „Wspomnienia z przyszłości”.

Dla ministra Macierewicza jeszcze nie nadszedł grudzień 2016 roku, kiedy to miały być dostarczone dla polskiej armii pierwsze śmigłowce – black hawki.

Coś zacięła się maszyna czasu, a może w tryby wirnika śmigłowca dostała się Beata Szydło, bo ta nawet z Macierewiczem w przeszłości stanęła w jednym z hangarów w Mielcu i zacmokała.

„Polski rząd jest zdecydowany, ażeby zakupów dla polskiej armii dokonywać w polskich zakładach, w polskich firmach, które znajdują się w Polsce, w których pracują Polacy, polscy pracownicy, które odprowadzają tutaj w Polsce podatki”.

Dlatego Beczyński załatwił 3 boeingi dla VIP-ów za – bagatela – przeszło 2 mld zł.

Takie ich hybrydowe polskie sumienia.

Więcej >>>

Cimoszewicz ostro w sprawie uchodźców. „Moralna samodegradacja”

Tomasz Nyczka, 18 maja 2017
Włodzimierz Cimoszewicz

Włodzimierz Cimoszewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Naród, który odwraca się plecami od ofiar wojny, doprowadza się do samodegradacji moralnej – powiedział w TVN 24 Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier skrytykował stanowisko rządu, który nie chce zgodzić się na przyjęcie do Polski uchodźców.

Zdaniem Cimoszewicza w Unii Europejskiej powinna obowiązywać zasada „solidarność za solidarność, brak solidarności za brak solidarności”. Były premier i były szef MSZ przekonywał na antenie TVN 24, że zmiana świadomości polskich obywateli w kwestii przyjmowania uchodźców to wina Prawa i Sprawiedliwości. Według Cimoszewicza opór przeciwko przyjmowaniu do Polski uciekinierów z terenów objętych wojną to głęboko antychrześcijańskie zachowanie.

– Chcę powiedzieć coś mocnego, bo – moim zdaniem – sytuacja na to zasługuje. Naród, który odwraca się plecami od ofiar wojny, a szczególnie naród sam przez nie doświadczony, doprowadza się do samodegradacji moralnej – stwierdził Cimoszewicz.

Według Cimoszewicza rząd Beaty Szydło stosuje w sprawie uchodźców demagogię i gra na niskich instynktach.

– I będzie musiał ponieść za to odpowiedzialność polityczną i moralną. Może ci ludzie dojrzeją kiedyś do tego, żeby we własnym sumieniu zastanowić się nad tym, czy partyjne interesiki i procenciki w sondażach warte są naruszania elementarnych ludzkich i moralnych zasad. To jest sprawa fundamentalna dla każdego człowieka – przekonywał Cimoszewicz.

Zobacz: Pozwólmy ludziom pomagać innym – ks. Sowa w „Temacie dnia” o pomocy uchodźcom

Pozwólmy ludziom pomagać innym – ks. Sowa w „Temacie dnia” o pomocy uchodźcom

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21388229,video.html

PiS nie chce uchodźców

Rząd Beaty Szydło nie zgadza się na przyjęcie do Polski uchodźców w ramach tzw. relokacji z obozów, w których teraz przebywają. Polska miała przyjąć 6,1 tys. osób. Koszty ich sprowadzenia oraz integracji prawie w całości miała pokryć Unia Europejska. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych – za poprzedniego rządu – informowało, że uchodźcy od 2016 r. będą przyjeżdżać do Polski w czteromiesięcznych odstępach.

Ale rząd PiS się z tego wycofał. Tylko trzy kraje Unii – Polska, Austria i Węgry – nie przyjęły dotąd ani jednego uchodźcy. Komisja Europejska grozi za to Polsce sankcjami. We wtorek wprost wytknęła to Polsce. „Solidarność nie podlega interpretacjom” – mówił Dimitris Awramopulos, unijny komisarz ds. migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa. Polskę krytykuje też przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. W środę stwierdził, że jeśli Polska nie przyjmie uchodźców, to „będzie się to wiązało z konsekwencjami”.

Polska będzie płacić kary?

Również w środę szef MSWiA Mariusz Błaszczak przekonywał, że to Polacy nie chcą uchodźców. Powoływał się na sondaż CBOS, według którego 74 proc. badanych było przeciwko przyjęciu uchodźców. Błaszczak argumentował, że Polska odmawia przyjęcia uchodźców ze względu na bezpieczeństwo swoich obywateli. W radiowej Jedynce stwierdził, że dla Polski lepsze byłoby płacenie unijnych kar niż przyjęcie do kraju uchodźców. Rzecznik rządu Rafał Bochenek skrytykował w czwartek przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska i stwierdził, że ten w sprawie uchodźców stosuje wobec Polski szantaż.

W czwartek Parlament Europejski przegłosował rezolucję, która wzywa kraje Unii do przyspieszenia starań nad relokacją uchodźców z obozów z Grecji i Włoch. Przeciwko rezolucji głosował PiS. Większość eurodeputowanych PO i PSL wstrzymała się od głosu. Za było tylko kilkoro europosłów: Michał Boni, Róża Thun, Jarosław Wałęsa z PO, Czesław Siekierski z PSL oraz Bogusław Liberadzki z SLD i Lidia Geringer de Oedenberg.

wyborcza.pl

CZWARTEK, 18 MAJA 2017

Witek: Jeśli ktoś ucieka przed wojną i nie chce skorzystać z pomocy to czy to rzeczywiście jest uchodźcą?

– Oni tutaj nie chcą być, to sztuczne zamykanie ludzi w gettach, bo to jest tworzenie dla nich takich obozów jest dla nich gettem. Dziś prawnik rodziny, która opuściła Polskę, żąda by pozbawić ich statusu uchodźców, bo nie mogą skorzystać z zasiłków w Niemczech. Jeśli ktoś ucieka przed wojną i nie chce skorzystać z pomocy to czy to rzeczywiście są uchodźcy uciekający przed wojną? Uchodźcy nie chcą u nas być. Mamy ich trzymać na siłę?  – mówiła Elżbieta Witek, szefowa gabinetu premiera w Gościu Wiadomości.

300polityka.pl

Paweł Wroński

Dr Berczyński, czyli jak PiS zaczął się martwić, a ja pokochałem bombę termobaryczną

18 maja 2017

Wacław Berczyński

Wacław Berczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Każdy moment, w którym dr Wacław Berczyński otwiera usta, to ogromne zagrożenie dla Prawa i Sprawiedliwości.

W wywiadzie dla „Super Expressu” były już przewodniczący podkomisji smoleńskiej w MON po raz kolejny przyznaje, że „uwalił caracale”, choć PiS twierdzi, że nie miał żadnego wpływu na przetarg na zakup śmigłowców. Stwierdził, że jego zdaniem był to „przekręt na co najmniej miliard dolarów”. Powód, dla którego „uwalił” kontrakt wart 13,5 mld zł, jest szczytny: odezwało się „jego polskie sumienie”.

CZYTAJ TEŻ: Wacław Berczyński podał się do dymisji. Macierewicz: Dziękuję, Wacku!

Nie wiem, na ile wybór śmigłowców caracal był najlepszą opcją dla polskiej armii. Wiem jednak, że o tym kontrakcie w swoim czasie decydowali najlepsi specjaliści, jakimi dysponował Inspektorat Uzbrojenia MON. I mam wątpliwości co do kompetencji dr. Berczyńskiego, szczególnie po jego ostatnich występach w sprawie katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem. Dr Berczyński tłumaczył, że na pokładzie samolotu najpewniej wybuchła bomba termobaryczna. Zresztą podobne wątpliwości ma sam PiS. Kiedy Berczyński zaczynał pracę w podkomisji smoleńskiej, przedstawiano go jako doradcę NASA i Pentagonu. Miał być też konstruktorem skrzydeł i kadłubów. Z czasem okazało się, że jest jedynie emerytowanym, szeregowym inżynierem programistą z firmy Boeing.

CZYTAJ TEŻ: Berczyńskigate krok po kroku. Kto, jak i dlaczego zestrzelił 50 caracali

Jeśli jedyną kwalifikacją, jaką posiadał dr Berczyński, jest jego „polskie sumienie”, to kiepsko widzę linię obrony PiS. Berczyński mówi, że nabrał przekonania, iż caracale „to przeciętne śmigłowce za dwukrotnie wyższą cenę”, jeszcze przed zdobyciem władzy przez PiS – kiedy nie miał żadnego dostępu do dokumentów i danych. To rodzi podejrzenie, że następnie usiłował dopasować fakty do przyjętej z góry hipotezy. Co gorsza, publiczne wypowiedzi szefa MON Antoniego Macierewicza z kampanii wyborczej świadczyły, że i on miał takie przekonanie. To powtarzalny schemat: dokładnie w ten sposób działała powołana przez Macierewicza podkomisja badająca katastrofę smoleńską pod przewodnictwem Berczyńskiego.

Zobacz: Rozmawiano o śmigłowcach, nie było mowy o Smoleńsku – b. Ambasador RP we Francji o wizycie Berczyńskiego w Paryżu

Rozmawiano o śmigłowcach, nie było mowy o Smoleńsku – b. Ambasador RP we Francji o wizycie Berczyńskiego w Paryżu

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21827724,video.html

Dr Berczyński w wywiadzie – wbrew narracji PiS – przyznaje, że przeglądał dokumenty przetargu; zapytania ofertowe, na które były nałożone najniższe stopnie tajności. Powiedział, że do niedawna miał amerykańskie certyfikaty dopuszczenia do informacji niejawnych, i wie, jak się z takimi dokumentami obchodzić. Zapewnił też, że nie miał nic wspólnego z przetargiem na samoloty dla rządu (ostatecznie Ministerstwo Obrony zerwało przetarg i kupiło samoloty z wolnej ręki od firmy Boeing).

Zapewne wiedza z dokumentów przetargowych caracali jest bardzo istotna z punktu widzenia ich producenta – firmy Airbus Helicopters. Ciekawe, który z potentatów zbrojeniowych bez drżenia rąk odda teraz swoją dokumentację polskim urzędnikom, nie bojąc się, że będzie ją przeglądał jakiś starszy pan, który nagle wyjedzie do USA, a wcześniej pracował w firmie Boeing.

Na razie efekt działania dr. Berczyńskiego jest taki: w 2017 r. miały się rozpocząć dostawy śmigłowców Caracal dla polskiej armii. Tymczasem Polska nie ma żadnych nowych śmigłowców. Nowy przetarg jest w polu, choć minister obrony Antoni Macierewicz solennie obiecał, że pierwsze śmigłowce będą już w grudniu 2016 r. Jednocześnie, jak wynika z sondaży, coraz mniej Polaków i Polek wierzy w zamach smoleński.

Dr Berczyński twierdzi w „Super Expressie”, że nie uciekł z Polski, lecz jedynie postanowił spędzić Święta Wielkanocne z rodziną w Stanach Zjednoczonych. Wygląda na to, że święta się trochę przedłużyły. Dr Berczyński zapowiada też, że być może przyjedzie do Polski, by odbudowywać tu przemysł lotniczy. I wtedy byłoby już groźnie.

wyborcza.pl

Władysław Frasyniuk

Panowie z PO i PSL! Wolny Polak nie kręci, tylko pomaga. Również uchodźcom

18 maja 2017

Syryjscy uciekinierzy na terenie obozu w Jordanii

Syryjscy uciekinierzy na terenie obozu w Jordanii (Muhammed Muheisen (AP Photo/Muhammed Muheisen, File))

Dawno przestałem się łudzić, że Jarosław Kaczyński jest w stanie odnaleźć w sobie okruchy empatii. Ale jej brak po stronie demokratycznej opozycji traktuję jako osobistą porażkę

Sz.P. Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO

Sz.P. Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący PSL

Szanowni Panowie,

zdecydowałem się zabrać głos w sprawie ogromu ludzkiej tragedii, jaka co dzień spotyka setki tysięcy uchodźców z pochłoniętej wojną Syrii.

W ostatnich dniach polskie społeczeństwo usłyszało z ust dwóch przewodniczących partii opozycyjnych, iż Polska pod ewentualnymi rządami PO lub PSL nie zamierza pochylać się nad losem uciekających przed wojną ludzi.

Muszę przyznać – przepraszam tu za kolokwializm – że zatkało mnie.

Pozwólcie, Szanowni Panowie, że przypomnę tragiczną historię Polaków.

Jesteśmy narodem dotkniętym uchodźstwem od ponad 200 lat. Polskie rodziny wpierw uciekały przed zaborami, następnie przed okrucieństwem dwóch wojen światowych, następnie przed komunizmem. Mieliśmy to szczęście, że gdzieś w świecie, w krajach demokratycznych, rządzili liderzy potrafiący z empatią spojrzeć na nasze cierpienie.

Słuchając niedawno panów Grzegorza Schetyny oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, było mi zwyczajnie wstyd. W kraju głębokiego chrześcijaństwa oraz tradycji Wielkiej Solidarności słowo „człowiek” przestało mieć znaczenie.

Dawno przestałem się łudzić, że Jarosław Kaczyński jest w stanie odnaleźć w sobie okruchy empatii. Jej brak po stronie partii opozycji, zdawałoby się demokratycznej, traktuję jako osobistą porażkę ostatniego 25-lecia.

Apeluję zatem do Grzegorza Schetyny i Władysława Kosiniaka-Kamysza o elementarną refleksję, a do ich doradców o przyspieszony kurs historii.

Historia świata opowiada tragedię ludzi, nie dziejów. Człowieczeństwo wymaga zrozumienia, a zwykła przyzwoitość wymaga odwagi. Jeżeli jej brakuje, nie można pełnić służby publicznej. Więcej wiary w drugiego człowieka, Panowie!

Władysław Frasyniuk

Wrocław, 18 maja

Władysław Frasyniuk – legenda opozycji w PRL. Rocznik 1954. Technik samochodowy, kierowca wrocławskich autobusów. Szef dolnośląskiej „Solidarności”. Siedział od października 1982 do lipca 1984 r. – za „próbę obalenia ustroju” – i od lutego 1985 do lipca 1986 r. Uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Poseł trzech pierwszych kadencji Sejmu, był szefem Unii Wolności. W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Dziś jest przedsiębiorcą, prowadzi firmę transportową

Pozwólmy ludziom pomagać innym – ks. Sowa w „Temacie dnia” o pomocy uchodźcom

Pozwólmy ludziom pomagać innym – ks. Sowa w „Temacie dnia” o pomocy uchodźcom

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21388229,video.html

 

wyborcza.pl

Troll Mariusz F., Szefernaker i Tarczyński

Troll Mariusz F., Szefernaker i Tarczyński

Poseł Dominik Tarczyński podczas Świętokrzyskiego Zjazdu Okręgowego Świętokrzyskiej Organizacji Prawo i Sprawiedliwość 

Posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Pomaska w niezawisłym sądzie wygrała proces z trollem internetowym (ostatnio modnie nazywanym hejterem), który groził jej „wyszukanym” sposobem śmierci – wbiciem na pal, jak zwykł obchodzić się ze swymi ofiarami Wład Palownik – a córce posłanki zgwałceniem przez „wynajętych muslimów”.

Ten Dracula z Gryfina, Mariusz F., dostał 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 10 tys. zł grzywny. Ale to ostatnie podrygi praworządności, która zmieni się z chwilą przejęcia sądów przez PiS. Takich Władów Palowników, Breivików ukaże się więcej w ich pogodę polityczną, wylezą na wierzch, jak dżdżownice, inaczej: glisty. Mariusz F. przyjął linię obrony, iż to, co pisał to tylko komentarze wzburzonego obywatela, a jego proces ma charakter polityczny.

A teraz zacytuję z Twittera trolla na etacie, posła PiS i pracującego w kancelarii Beaty Szydło, niejakiego Pawła Szefernakera, który odniósł się do wyroku: „Często fundamentalnie nie zgadzam się z poglądami i stylem działania poseł @pomaska”. Niezgoda powoduje wzburzenie. Gwoli sprawiedliwości troll Szefernaker pisze dalej w tym samym wpisie: „Dziś szczerze gratuluję determinacji. Ważny wyrok!”. Tego Szefernakera słuchałem raz, a może dwa. To strasznie kwadratowy umysł, bez polotu. Dopuszczenie do polityki takich, jak on ludzie, zaniżyło debatę publiczną, spowodowało, że produkowane jest partyjne wzburzenie i rodzą się z tej niepogody tacy Mariusze F.

Mariuszy F. jest pełno w Internecie, zostali wyprodukowani przez Szefernakerów. Mylę się? Nie! Zastanawia mnie, iż socjologia nie bada tego zjawiska, wszak ustalenie, czy troll pochodzi z kwadratowej stajni Szefernakera, czy z innej stajni Augiasza, nie powinno przysparzać przeszkód. Socjolog z filologiem szybko ustaliliby, kto stworzył tych hejterów, czyje interesy polityczne, gospodarcze stoją za grupami trolli.

Trolle to nieskomplikowani ludzie. Takiego Szefernakera jest łatwo opisać, posługuje się określonym zbiorem słów i pojęć. I ma właściwości psychologiczne, opisane przez Freuda, a w filozofii przez Kierkegaaarda. Odwracają winy swoje i przenoszą na innych.

Dzisiaj ten syndrom klasycznie zaprezentował poseł PiS Dominik Tarczyński – inny kwadratowy osobnik. Poinformował, że doniesie do prokuratury na polityka Platformy Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego, iż lobbował za zakupem Caracali, a to dlatego, że ekspert Macierewicza Wacław Berczyński podłożył PiS-owi istną bombę termobaryczną z wykończeniem Caracali i zakupem Boeingów.

To, co opisuję jest groteskowe, śmieszne, jak kwadratowi i pokraczni są Szefernaker, Tarczyński i ten Mariusz F. Trzeba tych gości opisywać, oni są groźni, niekompetentni, nijacy, zakompleksiali, trzeba dać wyraz tej pokraczności, jak Per Olov Enquist w „Życiu glist”. To ich pisowska pogoda, wyłażą na wierzch, a będzie ich więcej. Będzie więcej tej zgnilizny.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Rafał Olbiński: Wyszła z nas potworna morda chama

Rafał Olbiński: Jesteśmy ohydnym narodem

Jeżeli chcemy mieć społeczeństwo, w dużym procencie patologiczne, to gratuluję, obraliśmy świetną drogę – mówi Rafał Olbiński w rozmowie z Magdą Jethon.

Magda Jethon – Jesteś jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych w świecie polskich artystów. Twoje prace znajdują się w kolekcjach prestiżowych instytucji w Nowym Jorku, w Waszyngtonie, w Osace oraz w wielu prywatnych zbiorach w USA, Japonii i Europie. Czujesz, że Ojczyzna jest z Ciebie dumna?

Rafał Olbiński – Nie zastanawiam się nad tym specjalnie, nie robię tego po to, żeby ktoś to w Polsce zauważył. Oczywiście miło mi, kiedy jestem doceniany, ale czy to robią Polacy, Amerykanie, Niemcy czy Japończycy, nie ma znaczenia. Artysta, jak ktoś kiedyś ładnie powiedział, sam w sobie jest planetą osobną.

– Czyli nie zależy Ci na pomniku w Polsce?

– Skoro przywołałaś temat pomników, to może w tym amoku stawiania ich Lechowi Kaczyńskiemu warto przypomnieć prezesowi wszystkich prezesów cytat z Katona Starszego, senatora rzymskiego uważanego przez współczesnych i potomnych za wzór cnót obywatelskich, który powiedział:  „Wolę, że mnie pytają, dlaczego nie mam pomników niżby mnie pytano, dlaczego mam”.

– Prezes może nie cenić Katona…

– Może…

– Wracając do dumy narodowej i Twoich sukcesów. Polacy lubią, kiedy „nasz” odnosi sukcesy, czy to piłkarz, czy artysta…

– Oczywiście, sukces ma wielu ojców. Ja też jestem dumny, kiedy Lewandowski strzeli gola, wzruszyłem się, kiedy Polka przebiegła prawie 70 kilometrów w biegu Wings for Life i potem zobaczyłem z nią wywiad, a w nim fantastyczną kobietę. Byłem dumny, że tacy ludzie są w Polsce, skromni, utalentowani i pełni uroku. Polska ma takich ludzi, na miarę najlepszych na świecie, tylko jest ich stosunkowo mało.

– Czy zetknąłeś się kiedyś z panem ministrem Glińskim? Myślisz, że wie o Twoim istnieniu?

– Nie przypuszczam, zresztą nie ma najmniejszego powodu, żeby mnie znał, a poza tym wydaje mi się, że on jest zajęty sztuką patriotyczną, cokolwiek to znaczy.

– Minister kultury powinien Cię znać. Przez te ponad trzydzieści lat życia w Nowym Jorku byłeś ambasadorem Polski. Regularnie Twoje prace ukazywały się na łamach takich magazynów jak „New York Times”, „Newsweek”, „Time” czy „Der Spiegel”. Do tego wróciłeś do Polski, choć możesz żyć wszędzie.

– Tak.

– Nawet chyba masz mieszkanie na Martynice.

– Tak, no i zastanawiam się, dlaczego tam właśnie nie siedzę

– A jednak zdecydowałeś się przyjechać do Polski, co Cię tutaj ściągnęło?

– Parę powodów. Po trzydziestu trzech latach uczestniczenia w tym niesamowitym spektaklu życia, który wysysa energię, a nazywa się Nowy Jork, byłem trochę zmęczony. Poza tym w Nowym Jorku 99,9 proc. mieszkańców to są numery statystyczne. Ja też nim byłem.

– Co to za numer statystyczny, który regularnie publikuje swoje prace na łamach prestiżowych magazynów?

– Oczywiście w kręgach profesjonalnych byłem zauważony, na pewno przez jakiś czas byłem w czołówce najlepiej opłacanych ilustratorów amerykańskich i owszem jestem z tego dumny. Z tego, że zrobiłem ponad dziesięć okładek do „Newsweeka”, pięć do „Time Magazine”, mnóstwo ilustracji do bardzo prestiżowych magazynów „New York Timesa”, „Atlantic Monthly”, „Harper”, to jest fantastyczne, ale byłem zauważony przez ludzi, którzy robią to samo, co ja, czyli po prostu przez moich konkurentów. To nie jest zawód, gdzie się jest widocznym. Gdybym grał na gitarze akustycznej w świetnym zespole rockowym, czy śpiewał hip hop albo rapował udając Murzyna, to może bym zrobił karierę, jak Liroy albo Kukiz w Polsce.

– Twoje sukcesy niewątpliwie budowały wizerunek naszego kraju, bywałeś na amerykańskich salonach, reprezentowałeś Polskę…

– Tak, bywałem w tych kręgach, ocierałem się o elity amerykańskie, choć samo bywanie nie było moim celem. Na pewno czułem się w obowiązku walczyć z tym koszmarnym stereotypem, jaki Amerykanie mają o Polakach i Polsce. Wystarczy popatrzeć na filmy amerykańskie, w których Polak jest synonimem głupka, prymitywu, oszusta albo alkoholika. Walczenie z tym stereotypem było moim obowiązkiem. Starałem się być trochę innym Polakiem niż ten stereotypowy.

– Dostałeś mnóstwo, bo ponad 150 różnych międzynarodowych nagród, w tym również polonijnych, choćby od Fundacji Kościuszkowskiej czy Instytutu Piłsudskiego.

– Myślę, że nie przyniosłem wstydu Polakom…

– We wrześniu 2014 r. uzasadniałeś powrót do Polski w ten sposób: „Polska się zmieniła, stała się ekscytującym krajem”. Cały czas Cię ekscytuje?

– Przeżyłem stan euforii, kiedy przyjechałem. Jadąc samochodem do Niemiec, do Austrii, nie widziałem żadnego ogrodzenia, drutu kolczastego, żadnej straży, doznałem naprawdę autentycznych wzruszeń. Człowiek, który pamięta czasy komunistyczne ma skalę porównawczą. To był niesamowicie fantastyczny okres, kiedy nagle Polska, o czym marzyliśmy, stała się częścią Europy. Zdarzył się jakiś cud, nagle otworzono nam drzwi z zaproszeniem do wejścia. Uważam, że w polskiej historii będzie to odnotowane jako jeden z cudów, takich, jakim była Konstytucja 3 Maja. Niestety, te drzwi prawdopodobnie się zamkną w najbliższym czasie, tak jak rozwalono Konstytucję 3 Maja. Ten ówczesny powiew oświecenia europejskiego nie pasował do narodu polskiego, do tej prymitywnej, egoistycznej szlachty. Tak jak dziś liberalizm zachodnioeuropejski, czyli największe osiągnięcie rozwoju społecznego, jakiego jesteśmy świadkiem, też nie pasuje do tego społeczeństwa, które jest postfeudalne. Na szczęście wracając do Polski trafiłem na fantastycznych Polaków, którzy są jak perły w tym popiele. I właśnie ci ludzie tworzą dobre opinie o nas, o Polsce.

– Mówisz o elitach, które nie podobają się władzy? Sam Kaczyński powiedział, że elity trzeba wymienić.

– Dla mnie jest zadziwiające, że Polska nie dąży, jak każdy normalny kraj, do kontynuacji, ewolucji postępu. Ekipa, która w tej chwili zdobyła władzę niszczy wszystko, co było dobre dotychczas. Przede wszystkim niszczy elity, które są niezwykle ważne w życiu każdego narodu, ponieważ to elity tworzą kulturę, powodują postęp, są przykładem dla innych. W Polsce są dwie klasy elit. Pierwsza, to arystokracja talentu i arystokracja osiągnięć, arystokracja intelektu i moralności. To są obecnie ci, którzy nie podobają się rządzącym. No i ta druga grupa, to elity z nadania, gdzie nie liczy się merytoryka, tylko jakaś ideologia, bardziej lub mniej fanatyczna. Te elity wywodzą się z tak zwanej bezmiernej miernoty i nie tworzą niczego pozytywnego w życiu narodu. One są wyłącznie destruktywne. Są po to, żeby zaistnieć, na dłuższą metę kompromitują, cofają nasz postęp cywilizacyjny.

– Chce Ci się interesować sprawami polskimi? Jesteś patriotą?

– Oczywiście obchodzi mnie to, co się dzieje w Polsce. Wzruszam się jak polski filmowiec dostaje nagrodę na międzynarodowym festiwalu, czy kiedy polska śpiewaczka operowa występuje na premierze w Metropolitan Opera czy w Covent Garden. To jest fantastyczne, czuję się naprawdę dumny i wtedy chciałbym mieć taką naklejkę na samochodzie, którą kiedyś widziałem w New Jersey „I’m proud to be Polish”. Ale co z tego, kiedy za chwilę przychodzi otrzeźwienie, kiedy widzę, kto mnie reprezentuje na arenie międzynarodowej, że kobieta z charyzmą pieca kaflowego, nie znająca żadnego obcego języka jest moim reprezentantem. Widzę, że moim prezydentem jest jakaś śmieszna, patetyczna karykatura Mussoliniego. Nie wiem, czy on go świadomie naśladuje, mnie przypomina kiepski teatr ze szkoły średniej. Patrzę na Polskę trochę z zewnątrz, ciągle jestem takim obserwatorem, jak przez trzydzieści trzy lata w Nowym Jorku. Wszystko, co wtedy pisano i mówiono o Polsce obchodziło mnie i byłem bardzo dumny, kiedy były to dobre opinie i przygnębiony, kiedy były złe. No i teraz zła opinia o Polsce w świecie dołuje mnie. Jestem patriotą, bo wpadam w depresję, kiedy widzę ministra spraw zagranicznych, który przypomina mi portiera w hotelu prowincjonalnym trzeciej klasy. Mogę tylko albo z rozbawieniem, albo z przerażeniem obserwować jego gafy czy wystąpienia, bo on oczywiście ma gdzieś to, co ja o nim myślę, bo dla niego ważniejsza jest opinia tej potwornej miernoty, którą on reprezentuje.

– Jak się wpisujesz w politykę kulturalną ministra Glińskiego? Czy zrobiłeś coś, żeby twoje dzieła były bardziej narodowe?

– Ja cały czas uprawiam sztukę narodową. Jako Polak staram się malować i przekazywać treści i emocje najlepiej, jak potrafię. Jeżeli tworzę mój kolejny obraz, to uważam, że to jest mój wkład w kulturę narodową. A co on przedstawia, jakie ma przesłanie, to jest mniej ważne. Każdy artysta maluje, pisze czy komponuje nie dla współczesnych, tylko dla przyszłych pokoleń. Mam w nosie, co myśli o mnie minister Gliński czy wujek Janek. Bardziej interesuje mnie opinia dzieci, które oglądają moje obrazy, a potem oczywiście opinie następnych pokoleń. Sztuka to jest modlitwa o nieśmiertelność. Moje życie jest życiem moich obrazów – jak długo one będą żyły, tak długo ja będę żył. Czy będę szczęśliwy tak jak Leonardo, który ciągle żyje przez swoje dzieła? Oczywiście, mnie się to nie uda, bo nie mam takiego talentu ani takiej osobowości.

– Czyli tematyka doraźna jest do niczego, tak jak socrealizm i „Podaj cegłę” Kobzdeja?

– Sztuka musi być ponad trendy, ponad zamówienia. Prawdziwej sztuki nie można oceniać kryteriami, co jest bardziej, a co mniej patriotyczne. Patriotyzmy, jak powiedział Guy de Maupassant „są jak jaja, z których wylęgają się wojny”. Każdy sobie może dopowiedzieć dalszy ciąg. Zawsze w historii tak było, że wszelkie patriotyczne amoki kończyły się wojną. Do tego zmierzamy!?

– To jednak nacjonalizmy, a nie patriotyzm prowadzą do wojny…

– Nacjonalizm to najgorsza forma patriotyzmu i niestety w Polsce jest sporo wyznawców tego typu patriotyzmu. Te zaciekłe, napiętnowane nienawiścią do wszystkiego, co obce, gęby co rusz pokazują się na różnych manifestacjach. Do tego niosą krzyże, choć ich postawa jest zaprzeczeniem tego, czym jest chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo to empatia. Czy oni jakąkolwiek empatię do kogokolwiek odczuwają? Nie przypuszczam. To jest fanatyzm uważający, że wszyscy inni są gorsi od nas i powinniśmy ich wszystkich zniszczyć. To jest obrzydliwe.

– Bardzo surowo oceniasz społeczeństwo polskie. Powiedziałeś w jakimś wywiadzie, że „wyszła z nas potworna morda chama, prymitywa, ksenofoba, homofoba, rasisty. Jeżeli ponad 60 proc. Polaków jest przeciwnych przyjmowaniu ludzi uciekających przed wojną, to jest to odrażające. Jesteśmy ohydnym narodem”. Bardzo agresywne słowa u człowieka, który uprawia sztukę romantyczną, subtelną, poetycką.

– Podpisuję się cały czas pod tym. Na szczęście z drugiej strony, jest sporo fantastycznych ludzi, naprawdę wyjątkowych, odważnych, kreatywnych, zdolnych, świetnych, moralnych ludzi. Jak powiedział Cromwell: „Kilku uczciwych ludzi to większa wartość niż masy”. Tym się pocieszam.

– Dlaczego obecna władza chce zniszczyć tych wspaniałych ludzi, te elity?

– Bo czuje się zagrożona przez tych, którzy mają wyższy poziom intelektualny, czy moralny, niż oni, bo oni są reprezentantami – w najlepszym przypadku – miernoty. Demokracja jest taka, jakie jest społeczeństwo. Jeżeli społeczeństwo jest liberalne, otwarte, zdolne do kompromisów, tolerancyjne, to mamy liberalną demokrację. Jeżeli to jest społeczeństwo barbarzyńców i prymitywów, to taka też jest demokracja. Nadzieją dla Polski są duże miasta, o których mówił już Arystoteles, że nawet najlepiej skrojone prawa nie będą działać, dopóki społeczeństwo nie jest wychowane w stylu życia miejskiego. Dopóki więcej ludzi nie będzie mieszkało w miastach, sytuacja się nie zmieni. Duże miasta uczą tolerancji i kompromisu. Ja żyłem przeszło 30 lat w wielkiej metropolii. Mój światopogląd i moje podejście do życia ukształtował Nowy Jork, a w nim moi przyjaciele, ludzie, których spotykałem codziennie. Listonosz, czarny Jim, który, kiedy mówiłem, że jadę do Polski, a słyszał, że w Polsce są ładne dziewczyny, mówił, że mi zazdrości, bo też chciałby tam pojechać albo ortodoksyjny Żyd, który był żebrakiem w moim bloku, a z którym rozmawiałem o sztuce – gdyby oni teraz przyjechali odwiedzić mnie w Polsce, to przecież byliby na ulicy pobici.

– Pobicia to jednak incydenty, one są na całym świecie. Mam nadzieję, że tak bardzo nie różnimy się od świata zachodniego…

– Byłem niedawno w Nowym Jorku i nawet zrobiłem zdjęcie kościoła, na którym wisiał baner „Immigrants & refugees welcome” – „Witamy imigrantów i uchodźców”. Czy w jakimkolwiek polskim kościele coś takiego mógłbym zobaczyć? Nie, choć jesteśmy fantastycznym, katolickim, chrześcijańskim krajem. Mieszkam na Starym Mieście w Warszawie, co miesiąc widzę kobiety, które łażą po Krakowskim Przedmieściu od katedry przed Pałac Prezydencki z różańcami. One mają nienawiść w oczach, one zamordowałyby każdego, kto się nie zgadza z ich fanatycznymi i irracjonalnymi przekonaniami o morderstwie w Smoleńsku. To jest porażające.

– Część Polaków, która nie zgadza się na pomoc uchodźcom, nie zdaje sobie sprawy, że w Anglii przebywa ogromna grupa imigrantów ekonomicznych z Polski. Czym różnią się polscy imigranci od np. tych z Pakistanu?

– Niczym, mogą być jedynie bardziej prymitywni. Niestety, Polacy są najliczniejszą grupą cudzoziemców, przebywającą w brytyjskich więzieniach. „Fantastyczna wizytówka”! Oczywiście, jest tam również sporo ludzi, którzy porządnie pracują i robią dużo dobrego. Ale jednak przebywa tam spory procent nieudaczników, taniej siły roboczej ze wschodnich rejonów Polski.
Sugestie nagłówków prasy brytyjskiej przy Brexicie były dość czytelne: brytyjskie chamstwo miało dosyć chamstwa polskiego i wyszło z Unii Europejskiej. Te wszystkie prymitywne brytyjskie doły społeczne czuły się zagrożone przez zalew dołów społecznych z Polski. Przez nich Anglia wyszła z Unii Europejskiej. To, co słyszymy tutaj w Polsce, że mieli dosyć biurokracji brukselskiej, jest bzdurą. Oni mieli po prostu dosyć napływu obcych, prymitywnych ludzi przede wszystkim z Polski, z Rumunii, a nie z Pakistanu czy z innych krajów. Najwyższy czas powiedzieć prawdę w oczy, musimy pracować nad tym, żeby podnieść poziom naszego społeczeństwa. A jest bardzo dużo do zrobienia. Szkoda, że to, co pozytywne zaczęło się w Polsce dziać, zostało zmarnowane.

– Syryjczyków w Polsce nie chcemy, ale z dumą mówimy o Stevie Woźniaku, a nawet o Stevie Jobsie.

– Tak, pierwszy to syn emigrantów z Polski, drugi syn emigrantów z Syrii, razem w garażu wykombinowali komputer Apple. Czy to w Polsce byłoby możliwe? Nie, bo w Polscy wyrzucilibyśmy emigranta z Syrii, spalili go albo pobili tak, że sam by uciekał. Żyjemy w kraju, w którym jest ciche przyzwolenie na takie zachowania. Zgadzamy się również na niezwykle brzemienne w skutkach populistyczne akcje jak 500 plus. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, jakie to będzie miało dla Polski koszmarne skutki na dłuższą metę. Już w pierwszym wieku naszej ery Plutarch pisał: „Nie ma wątpliwości, że prawdziwym niszczycielem wolności wszystkich ludzi jest ten, który rozdaje za darmo pieniądze i dotacje”. Rozdawnictwo niszczy wolność ludzi, uzależnia ich, robi z nich niewolników. Jest pewnie jakiś procent pozytywnych aspektów tego programu, ale na dłuższą metę ludzie, którzy dostają pieniądze za nic, przyzwyczają się do tego, zrobią wszystko, żeby dalej je dostawać i jeżeli dziecko wyrasta w rodzinie, która dostaje pieniądze od państwa, będzie tego samego oczekiwać. Widziałem tę patologię w gettach miast amerykańskich. Murzynki, nastolatki rodziły dzieci, które oczywiście rodziły następne dzieci tylko po to, żeby dostawać zapomogi. A potem prawie wszystko szło na narkotyki i alkohol. Jeżeli chcemy mieć społeczeństwo, w dużym procencie patologiczne, to gratuluję, obraliśmy świetną drogę. Do tego niszczymy ludzi mądrych. Wprowadzamy edukację od 7 roku życia, a nie od 6, tak jak jest na całym świecie, w Nowym Jorku jeszcze wcześniej. Mój syn w wieku 5 lat umiał już pisać. To niczego dobrego dla Polski nie wróży. Będziemy skansenem głupoty, bo nie stawiamy na bystrych i mądrych, cały czas kultywujemy tradycję, w której Polska będzie mięsem armatnim albo bydłem roboczym. Traktujemy dziś obywateli jak przez setki lat szlachta traktowała chłopów. Wystarczy poczytać Staszica, który mówił o polskich chłopach: „To, co różni polskie pospólstwo od zwierząt to tylko to, że chodzą na dwóch nogach”. Musimy to zmieniać, a nie pogłębiać.

– Powiedziałeś kiedyś, że Twoja córka, urodzona w USA, kiedy przyjechała do Polski, była zachwycona. Mówiła, że Warszawa przypomina jej Berlin, czyli miasto otwarte. Czy nadal ma takie zdanie, czy w ogóle interesuje się sprawami polskimi?

– Bardzo się interesuje, wychowana była w Nowym Jorku, ale należała tam do harcerstwa polonijnego, wychowywała się na polskich piosenkach ogniskowych, była bardzo idealistyczną patriotką. Ten entuzjazm, który przywiozła do Polski był autentyczny. Teraz trochę zmieniła zdanie. Szczęśliwie obraca się w fajnym środowisku otwartej młodzieży, również Polaków z mieszanych małżeństw. Ale kiedy zobaczyła manifestację narodowców, była przerażona. Powiedziała – tato, ja się pierwszy raz w życiu boję. Ten widok był dla niej naprawdę wstrząsem.

– Ile ma lat.

– W tej chwili 27.

– Kiedy przyjechała do Polski?

– Trzy lata temu.

– Chce tu zostać, czy chce wyjechać?

– Zastanawia się… Jest i Amerykanką, i Polką, a teraz wychodzi za maż za pół Polaka, pół Holendra, to trochę inny rodzaj młodzieży. W młodości taki chciałem być, ale byłem niestety zakompleksiony, jak prawie każdy w Polsce komunistycznej.

– Rano wstajesz i myślisz, kiedy się skończy…

– …ten koszmarny sen. Tak, otwieram telewizję i widzę te twarze nieskażone myślą. Pamiętam dokładnie komunizm, tych aparatczyków partyjnych, sekretarzy od różnych kultur i dziś widzę dokładnie to samo, czy minister Gliński, czy sekretarz KC partii od kultury, nie ma różnicy. Mechanizmy są te same. Zresztą nadprezes wszystkich prezesów jest produktem komunizmu, on w końcu wyrastał, kształcił się w komunizmie, innego systemu nie zna, bo przecież nie podróżował, nie studiował za granicą, nie zna obcych języków. Trudno się więc dziwić, że otacza się ludźmi, którzy potwierdzają jego przekonania, czy – jak każdy dyktator – ludźmi głupszymi od siebie.

– Ale już prezydent zna inny świat, bywał za granicą, jest wykształcony, zna języki, zasługuje na szacunek…

– Przede wszystkim prezydent, który publicznie oświadcza, że nie jest reprezentantem wszystkich Polaków, czyli sam wybiera, że mnie nie reprezentuje, nie może oczekiwać ode mnie specjalnego szacunku. Niech sobie będzie reprezentantem tej swojej miernoty. Zresztą badania pokazały, kto go wybrał. Trudno, muszę z tym jakoś żyć.

– Czy widzisz jakieś światełko w tunelu. Co możemy zrobić dla Polski? Jak być dobrym patriotą?

– Cytując Hume’a, patriotyzm to jest humanizm, jeżeli jest się dobrym człowiekiem, moralnym, porządnym to jest się świetnym patriotą. Czyli pracujmy nad tym, żeby być dobrymi i szlachetnymi. Jak powiedział Bartoszewski – przyzwoitym człowiekiem. Jeżeli wszyscy będziemy przyzwoitymi ludźmi, Polska będzie fantastyczna.

koduj24.pl

 

Troll Mariusz F., Szefernaker i Tarczyński

Posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Pomaska w niezawisłym sądzie wygrała proces z trollem internetowym (ostatnio modnie nazywanym hejterem), który groził jej „wyszukanym” sposobem śmierci – wbiciem na pal, jak zwykł obchodzić się ze swymi ofiarami Wład Palownik – a córce posłanki zgwałceniem przez „wynajętych muslimów”.

Ten Dracula z Gryfina, Mariusz F., dostał 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 10 tys. zł grzywny. Ale to ostatnie podrygi praworządności, która zamieni się z chwilą przejęcia sądów przez PiS. Takich Władów Palowników, Breivików, ukaże się więcej w ich pogodę polityczną, wylezą na wierzch, jak dżdżownice, inaczej: glisty.

Mariusz F. przyjął linię obrony, iż to, co pisał to tylko komentarze wzburzonego obywatela, a jego proces ma charakter polityczny.

A teraz zacytuję z Twittera trolla na etacie, posła PiS i pracującego w kancelarii Beaty Szydło, niejakiego Pawła Szafernakera, który odniósł się do wyroku: „Często fundamentalnie nie zgadzam się z poglądami i stylem działania poseł @pomaska„.

Niezgoda powoduje wzburzenie. Gwoli sprawiedliwości troll Szefernaker pisze dalej w tym samym wpisie: Dziś szczerze gratuluję determinacji. Ważny wyrok!”.

Tego Szefernakera słuchałem raz, a może dwa. To strasznie kwadratowy umysł, bez polotu. Dopuszczenie do polityki takich, jak on ludzie, zaniżyło debatę publiczną, spowodowało, że produkowane jest partyjne wzburzenie i rodzą się z tej niepogody tacy Mariusze F.

Mariuszy F. jest pełno w internecie, zostali wyprodukowani przez Szefernakerów. Mylę się? Nie! Zastanawia mnie, iż socjologia nie bada tego zjawiska, wszak ustalenie, czy troll pochodzi z kwadratowej stajni Szefernakera, czy z innej stajni Augiasza, nie powinno przysparzać przeszkód. Socjolog z filologiem szybko ustaliliby, kto stworzył tych hejterów, czyje interesy polityczne, gospodarcze, stoją za grupami trolli.

Trolle to nieskomplikowani ludzie. Takiego Szefernakera jest łatwo opisać, posługuje się określonym zbiorem słów i pojęć. I ma właściwości psychologiczne, opisane przez Freuda, a w filozofii przez Kierkegaaarda. Odwracają winy swoje i przenoszą na innych, dzisiaj – poza tym – ten syndrom klasycznie zaprezentował poseł PiS Dominik Tarczyński – inny kwadratowy osobnik – poinfornował, że doniesie do prokuratury na polityka Platformy Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego, iż lobbował za zakupem caracali, a to dlatego, że ekspert Macierewicza Wacław Berczyński podłożył PiS-owi istną bombę termobaryczną z wykończeniem caracali i zakupem boeingów.

To, co opisuję jest groteskowe, śmieszne, jak kwadratowi i pokraczni są Szefernaker, Tarczyński i ten Mariusz F. Trzeba tych gości opisywać, oni są groźni, niekompetentni, nijacy, zakompleksiali, trzeba dać wyraz tej pokraczności, jak Per Olov Enquist w „Z życiu glist”. To ich pisowska pogoda, wyłażą na wierzch, a będzie ich więcej. Będzie więcej tej zgnilizny.

 

„Na pal cię nabić to za mało”. Groził posłance śmiercią i zgwałceniem córki. Jest wyrok.

Adam Zadworny, 18 maja 2017

Proces Mariusza F. przed sądem w Gryfinie. Posłanka Agnieszka Pomaska była oskarżycielem posiłkowym

Proces Mariusza F. przed sądem w Gryfinie. Posłanka Agnieszka Pomaska była oskarżycielem posiłkowym (CEZARY ASZKIEŁOWICZ)

Elektryk z Gryfina okazał się autorem obelżywych wpisów i gróźb zamieszczonych na profilu gdańskiej posłanki Agnieszki Pomaski na FB. W czwartek w sądzie przekonywał, że były to tylko komentarze wzburzonego obywatela, a jego proces ma charakter polityczny. Wyrok: dziesięć miesięcy więzienia w zawieszeniu i wysoka grzywna.

Sąd Rejonowy w Gryfinie nie dostrzegł u oskarżonego ani odrobiny skruchy. 42-latek w swetrze, wędkarskiej kamizelce i okularach był już karany za naruszenie nietykalności i lżenie funkcjonariuszy publicznych. Nadużywa słowa „bodajże” i wydaje się trochę zagubiony wśród kamer i fleszy. Uważa, że jest niewinny. Według niego to Agnieszka Pomaska jest winna.

– Dokonała zdrady dyplomatycznej donosząc na własny kraj za granicą – mówił w czwartek w sądzie. – Zablokowała mnie na FB, a to jest cenzura, której zabrania konstytucja Rzeczpospolitej.

Na pal nabić, to mało

27 i 28 stycznia 2016 r. Mariusz F., elektryk z Elektrowni Dolna Odra, pod wpływem telewizyjnych przekazów z obrad Sejmu, bierze do ręki swojego smartfona. Wrzuca prywatne „wiadomości” na publiczny profil na FB gdańskiej posłanki Platformy Obywatelskiej Agnieszki Pomaski. Ta ostatnia jest w Sejmie bardzo aktywna i regularnie odważnie staje do dyskusji z politykami Prawa i Sprawiedliwości.

Elektryk pisze co sądzi o posłance i co powinno spotkać ją i jej córkę (to sześcioletnia dziewczynka). Kilka miesięcy później o te wpisy zapytają go oficerowie policji, którzy zapukają do drzwi jego gryfińskiego mieszkania w ramach śledztwa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

– Jako opozycyjny poseł jestem przyzwyczajona do hejtu, ale postanowiłam, że nie odpuszczę, bo autor tych wpisów groził zarówno mnie, jak i mojemu dziecku [jej śmiercią, a dziecku – zgwałceniem – az] – mówiła w czwartek przed gryfińskim sądem Pomaska. – Dlatego zawiadomiliśmy prokuraturę.

Ta nie miała problemu z ustaleniem autora wpisów. Jego winę potwierdza opinia powołanego w tej sprawie biegłego z zakresu informatyki.

Nie obraźliwe słowo „złodzieje”

W czasie śledztwa Mariusz F. nie przyznawał się do winy, twierdził, ze pożyczał smartfona różnym kolegom, których nazwisk nie poda, nie chcąc ich narażać na kłopoty.

W czwartek w sądzie zmienił zdanie. Powiedział, że to on pisał do posłanki Pomaski. Podkreślał:

To były emocjonalne wpisy wzburzonego obywatela Rzeczpospolitej.

Przyznał też, że w przeszłości wielokrotnie umieszczał wpisy na profilach polityków Platformy i był z tego powodu przez nich blokowany, co uważa za dyskryminację.

– Czy te wpisy były obraźliwe? – dociekała sędzia.

– Nie. No chyba, że za obraźliwe ktoś uznaje słowo złodzieje.

– To jest słowo obraźliwe dla uczciwych ludzi.

„To sprawa polityczna”

Wpisy Mariusza F. w stosunku do Pomaski były tak obelżywe, że sąd, który musiał je odczytać, dwukrotnie wyłączał w czwartek jawność rozprawy i wypraszał publiczność. Wiadomo, że jedne z najłagodniejszych słów, których używał elektryk to „k…a” i „ścierwo”. „Na pal cię wbić to za mało” – pisał. Groził śmiercią. A córeczce zgwałceniem przez „wynajętych muslimów”.

– Czy te groźby wzbudziły w pani jakieś obawy? – pytała sędzia.

– Tak – odpowiedziała poseł Pomaska. – Z tego powodu, że się powtarzały. Powiedziałam obsłudze biura poselskiego, aby zachowali większą ostrożność w stosunku do nieznanych osób. Zawiadomiliśmy ABW, gdzie zaproponowano mi ochronę.

Jedynym świadkiem przesłuchanym w sądzie był pracownik biura poselskiego Łukasz B., który zeznał m.in.: – Zacząłem wtedy nosić przy sobie gaz pieprzowy.

Mariusz F. w trakcie rozprawy powiedział natomiast, że „to jest sprawa polityczna i farsa”.

Nie ma zgody na mowę nienawiści

– Nie ma zgody na to, aby dyskusja polityczna przeradzała się w obelgi i groźby – mówił prokurator. – Wolność wypowiedzi nie może naruszać wolności innych osób.

Prokurator zażądał dziesięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, piętnastu tysięcy zł grzywny, oddaniu Mariusza F. pod dozór kuratora sądowego i zwrotu kosztów procesu.

Mariusz F. w ostatnim słowie o nic nie prosił, nie przepraszał. Zaatakował prokuratora i zapowiedział, że „i tak się odwoła”.

Sąd zastanawiał się nad wyrokiem pół godziny. Skazał Mariusza F., zgodnie z wnioskiem prokuratora, obniżając tylko grzywnę do 10 tys. zł. To surowy wyrok.

– Komentarze Mariusza F. to nie było wyrażanie poglądów ale brutalny atak na konkretna osobę i jej dziecko – mówiła sędzia Izabela Kołodzińska-Jordan. – Internet to także przestrzeń publiczna, gdzie obowiązują zasady cywilizowanego państwa prawa. To nie jest szambo, do którego można wszystko wlewać. Do społeczeństwa powinien trafić jasny przekaz: nie ma zgody na takie chamstwo i mowę nienawiści.

wyborcza.pl

Sierakowski: Pawłowicz ma problemy psychiczne i schizofrenię. Baranowska: Nie używajmy takiego języka

18.05.2017

Fragment programu w Telewizji WP© zrzut z opinie.wp.pl Fragment programu w Telewizji WP

Sławomir Sierakowski z „Krytyki politycznej” i Kamila Baranowska z „Do Rzeczy” pokłócili się w Telewizji WP. Poszło o poseł PiS Krystynę Pawłowicz, której Sierakowski zarzucił chorobę psychiczną, a którą publicystka „Do Rzeczy” wzięła w obronę. Gest Baranowskiej docenił na Twitterze Adam Bodnar.

Na okładce wczorajszego „Faktu” znalazł się artykuł „Lubnauer i Pawłowicz. Sztama na zakupach w Japonii”. Temat zakupów ponad podziałami w studiu Telewizji WP mieli skomentować publicyści: Kamila Baranowska z „Do Rzeczy” i Sławomir Sierakowski z „Krytyki politycznej”.

Sierakowski zaczął jednak od stwierdzenia, że „pani poseł Pawłowicz poza licznymi problemami psychicznymi ma jeszcze schizofrenię”. Na jego słowa ostro zareagowała Baranowska: – Nie używajmy tego typu języka, że ktoś ma chorobę psychiczną. Bądźmy poważni – zwróciła się do lewicowego publicysty. – Apeluję do lewicy o większą tolerancję i nie określanie osób o innych poglądach mianem chorych psychicznie – dodawała.

Publicysta „Krytyki politycznej nie zmienił jednak swojej retoryki i konsekwentnie utrzymywał, że poseł Pawłowicz „odbiega od normy”.

Wzięcie w obronę posłanki PiS przez Kamilę Baranowską docenił na Twitterze Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar: „Brawo. Nie szafujmy chorobami psychicznymi w komentarzach politycznych” – napisał.

 

msn.pl

Poseł Tarczyński (PiS) składa zawiadomienie ws. związków Marcina Kierwińskiego z Airbusem

18.05.2017

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński poinformował na Twitterze, że złoży zawiadomienie do prokuratury w sprawie Marcina Kierwińskiego (PO), który pracował w firmie Airbus, a następnie miał lobbować za zakupem caracali. – Nie miałem dostępu do żadnych dokumentacji – skomentował sprawę Kierwiński.

– Nie idźmy w kierunku śmieszności – powiedział poseł Marcin Kierwiński o zarzutach kierowanych przez Tarczyńskiego. – Nie miałem dostępu do żadnych dokumentacji, w odróżnieniu od Wacława Berczyńskiego, który sam przyznał, że wykończył caracale – oznajmił polityk opozycji na briefingu prasowym.

Poseł Dominik Tarczyński odniósł się do słów Kierwińskiego. – Oczywiście jego odpowiedź była ironią. Zadałem trzy konkretne pytania, na które pan Kierwiński nie odpowiedział. W mojej ocenie prokuratura powinna bardzo szczegółowo wyjaśnić powiązania Kierwińskiego z Airbusem. Mam nadzieję, że rozmowa w prokuraturze przyniesie nam konkrety – powiedział.

Wacław Berczyński w „Super Expressie”: nie uciekałem z Polski

– Nie uciekałem z Polski, jestem w stanie wytłumaczyć wszystko w prokuraturze, nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem – mówi w rozmowie z „Super Expressem” Wacław Berczyński, były przewodniczący podkomisji smoleńskiej. Berczyński podał się do dymisji po tym, gdy pojawiły się wątpliwości ws. wywiadu, w którym stwierdził, że to on „wykończył caracale”. Ekspert zrzekł się stanowisk w Polsce i wrócił do USA.

Były szef podkomisji smoleńskiej w rozmowie z gazetą podkreśla, że powrót do USA planował już pod koniec lutego. Ma to byś dowodem na to, że nie wyjechał przez kontrowersje, jak zarzuca opozycja. PO twierdzi, że Berczyński powinien być ścigany przez prokuraturę w związku z dostępem do tajnych dokumentów.

– Miałem do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe – potwierdza Berczyński w „Super Expressie”. – Wszystkie one miały najniższą klauzulę tajności – dodaje. Podkreśla też, że do niedawna miał Security Clearence, czyli autoryzację dostępu do tajnych informacji w USA, dzięki czemu zna procedury postępowania z tajnymi dokumentami.

Pytany o to, dlaczego negatywnie ocenił caracale, mówi, że to przeciętne maszyny i dwa razy za drogie. – To była próba kradzieży z Polski miliarda albo więcej dolarów. To był duży, a może największy przekręt w historii Polski – mówi. – Być może wrócę kiedyś do Polski, by pomóc odbudować nasz przemysł lotniczy – dodaje.

– Nie pracuję dla Boeinga 10 lat. Nie mam z nimi nic wspólnego – powiedział Berczyński, zapytany o swoje związki z amerykańskim gigantem lotniczym. – Kredyt hipoteczny z Boeing Credit Union wziąłem, bo proponowali niższy procent. Już go spłaciłem, zresztą nie trzeba być ich pracownikiem, by go zaciągnąć – skwitował, odpierając zarzuty o związkach z amerykańską firmą.

onet.pl

Rady nadzorcze, doradztwo, prezesura. Jak radni PiS z Pomorza korzystają na „dobrej zmianie”

Krzysztof Katka, 18 maja 2017

Radny z klubu PiS Piotr Walentynowicz (na zdjęciu z lewej obok szefa 'Solidarności' Piotra Dudy) zrezygnował z prowadzenia taksówki i został pracownikiem działu dyrektora generalnego państwowej spółki zbrojeniowej Pit-Radwar

Radny z klubu PiS Piotr Walentynowicz (na zdjęciu z lewej obok szefa ‚Solidarności’ Piotra Dudy) zrezygnował z prowadzenia taksówki i został pracownikiem działu dyrektora generalnego państwowej spółki zbrojeniowej Pit-Radwar (RAFAŁ MALKO)

Dochody radnych PiS z Pomorza wzrosły kilkukrotnie dzięki posadom w spółkach skarbu państwa. Szef klubu radnych PiS w Gdańsku jeździ na posiedzenia rady nadzorczej do Czech, bo nie ma uprawnień, by taką funkcję zajmować w Polsce.

Słupski radny PiS, 67-letni Tadeusz Bobrowski, ma 3,4 tys. zł miesięcznej emerytury. Od połowy 2016 r. ponad drugie tyle pobiera z rady nadzorczej Energa-Obrót, jednej z blisko czterdziestu spółek córek Energa SA. – Nie będę owijał w bawełnę. Nie trafiłem do rady nadzorczej bez poparcia politycznego – mówi. – Jak przez osiem lat rządziła Platforma Obywatelska, to miała swoich przedstawicieli w spółkach skarbu państwa. Teraz nasza kolej.

Dwoje członków jego klubu – Robert Kujawski i Anna Mrowińska – również zaczepiło się w grupie Energa. Kujawski został prezesem Enbudu, gdzie zarabia ok. 21 tys. zł miesięcznie, zaś Mrowińska – do niedawna bibliotekarka w słupskiej szkole policji – była w radzie nadzorczej Energa-Obrót, a dziś jest w radzie Energa Ciepło Kaliskie.

Radny PiS pracuje w Czechach z poczucia obowiązku

Kazimierz Koralewski, przewodniczący klubu gdańskich radnych PiS, nie ma uprawnień, by zasiadać w radach nadzorczych w kraju. Ale co kilka tygodni jeździ do czeskiej Ostrawy, gdzie w spółce kolejowej AWT Rosco AS reprezentuje kontrolowane przez skarb państwa PKP Cargo. – Taką propozycję otrzymałem i ją przyjąłem. Jestem w radzie z poczucia obowiązku, tak jak ci panowie, którzy byli tam przede mną – mówi.

W Ostrawie dorabia średnio 2,2 tys. zł miesięcznie. Około 7 tys. zł dostaje co miesiąc jako doradca wojewody pomorskiego. Po przejęciu władzy przez PiS jego roczne dochody się podwoiły. Jego kolega klubowy Grzegorz Strzelczyk zarabia aż sześciokrotnie więcej. W czerwcu 2016 r. został wiceprezesem Lotos Petrobaltic i doradcą Grupy Lotos, co dało mu średnio 21,5 tys. zł miesięcznie. Kolejne 50 tys. zł otrzymał w zeszłym roku za zasiadanie w radach nadzorczych spółek córek Energi, gminnego GPR Skarszewy i Lotosu Geonafty – litewskiej spółki Grupy Lotos.

Czterokrotnie więcej niż rok wcześniej zarabia radny PiS Jaromir Falandysz. Został wiceprezesem Energa Oświetlenie i członkiem rady nadzorczej spółki Ogrodowa Inwestycje z Grupy PZU, co dało mu roczny dochód 225 tys. zł.

Po znajomości byłoby szybciej

Inny radny z klubu PiS Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, zrezygnował z prowadzenia taksówki osobowej i został pracownikiem działu dyrektora generalnego państwowej spółki zbrojeniowej Pit-Radwar wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. – Swoje CV wysłałem w kwietniu, a przyjęty zostałem po trzech rozmowach dopiero w lipcu 2016 r. Gdyby to była praca zdobyta po znajomości, to uzyskałbym ją od razu, a nie czekał tyle czasu. Rozmowy kwalifikacyjne prowadziły ze mną osoby, które pierwszy raz na oczy widziałem – mówi Piotr Walentynowicz. Jego średnie wynagrodzenie wynosiło w ubiegłym roku ok. 7–8 tys. zł. Kolejny radny PiS Łukasz Hamadyk został wicedyrektorem firmy Baltica podległej Służbie Więziennej.

W Gdyni na „dobrej zmianie” skorzystało czworo radnych PiS. Hanna Mazur pracująca społecznie dla „Gazety Polskiej” dostała pracę w spółce Lotos Kolej. Przekonywała, że stało się to po tym, jak w ciemno wysłała swoje CV. Zarabia tam co najmniej 12 tys. zł miesięcznie.

Paweł Stolarczyk był prokurentem w spółdzielni mieszkaniowej. Obecnie zasiada w radzie nadzorczej Lotos Infrastruktura i pracuje w Energa SA.

CZYTAJ TAKŻE: „Niech tam sobie ujadają”. Jak PiS opanował Energę

Trójmiejscy radni często zmieniają miejsca pracy. Michał Bełbot przewinął się w zeszłym roku przez rady Energa Invest i Straży Ochrony Portu, spółki zależnej Zarządu Morskiego Portu. W końcu został pełnomocnikiem zarządu Energa Oświetlenie. W radzie Energa Obrót przez dwa miesiące zasiadał radny Patryk Felmet. Następnie został prezesem spółki Rezerwa (zależnej od Zarządu Morskiego Portu Gdańsk), gdzie zarabia średnio 9 tys. zł miesięcznie.

W Sopocie radny Piotr Meller został prezesem Energa Oświetlenie, zarabia średnio 24,6 tys. zł miesięcznie. Pytany o partyjne nominacje mówił: „To się nie działo na zasadzie politycznej. To są kompetentni ludzie, ale zgadza się, że mają wspólną wizję Polski”.

W spółkach córkach Energi zasiadają też sopoccy radni Michał Stróżyk i Bartosz Łapiński.

PO: Sprawdzimy po wyborach

Za rządów Platformy radny sejmiku Jerzy Barzowski (PiS) utrzymywał się z zasiłku przedemerytalnego, diety radnego pomorskiego sejmiku i dorywczych umów-zleceń na niewielkie kwoty. Został rekomendowany przez swoją partię do rady nadzorczej Energa Obrót, gdzie zarabia 4,4 tys. zł miesięcznie. Na pół etatu doradza państwowemu inspektorowi pracy, co dało mu w ubiegłym roku kolejne 40 tys. zł. Efekt? Radny zamienił 14-letni samochód na nowego nissana qashqaia.

Były wojewoda pomorski, obecnie radny sejmiku Piotr Karczewski (PiS) pod koniec czerwca 2016 r. został prezesem spółki Port Gdański Eksploatacja (PGE), która podlega Zarządowi Morskiego Portu Gdańsk. Wcześniej prowadził z żoną spółkę cywilną, a obecnie dodatkowo zarabia w PGE średnio 14,5 tys. zł miesięcznie.

Przed wygranymi przez PiS wyborami radna tej partii w sejmiku Danuta Sikora utrzymywała się z wynajmu nieruchomości. Kiedy została dyrektorem pomorskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego, zarobiła w 2016 r. 119 tys. zł.

Jej klubowy kolega Adam Śliwicki jako wicedyrektor pomorskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych zarobił w ubiegłym roku 212 tys. zł. Piotr Zwara, kolejny sejmikowy radny PiS, został wiceprezesem spółki Energa Operator Eksploatacja Elbląg, gdzie zarabia ok. 15 tys. zł miesięcznie.

– Obserwujemy ludzi, którzy trafili do spółek skarbu państwa. Czy są kompetentni, czy są Misiewiczami. Jeśli dewastują spółki, tak jak Energę, to nadają się do wyrzucenia – mówi Sławomir Neumann, szef Klubu Parlamentarnego PO. – To jest trudny problem do rozwiązania po wyborach. Jednak obciążeniem nie będzie sama przynależność do PiS. Sprawdzimy kompetencje. Na pewno przywrócimy konkursy na stanowiska i transparentne zasady wyboru do zarządów i rad nadzorczych – dodaje.

wyborcza.pl

Cannes 2017. Rozpoczyna się prestiżowy festiwal filmowy

Joanna Wróżyńska, Fotoedytorzy Gazety Wyborczej, 17.05.2017

ALASTAIR GRANT/AP

Festiwal w Cannes to jedna z najważniejszych filmowych imprez na świecie. W tym roku obchodzi okrągły jubileusz 70-lecia. Wśród pokazów specjalnych m.in. legendarny „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy.

wyborcza.pl

Biskup Pieronek o miesięcznicach smoleńskich: To czysta polityka

Michał Wilgocki, 18 maja 2017

Biskup Tadeusz Pieronek

Biskup Tadeusz Pieronek (Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)

– Miesięcznice smoleńskie to czysta polityka. Podczas przemówień nie ma słów o ofiarach katastrofy i samym Smoleńsku. Nie chodzi już o zmarłych. Chodzi o politykę – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” bp Tadeusz 

Jacek Nizinkiewicz pytał biskupa Pieronka m.in. o to, czy Polska powinna przyjąć uchodźców.

– Tak. To jest jej moralny obowiązek – odpowiedział biskup. – Polaków nastraszono uchodźcami. Powiedziano, że oni przynoszą choroby, zabiorą Polakom pracę, będą nas zabijać i Polska stanie się krajem zagrożonym. To obawy oparte na półprawdach.

Były sekretarz generalny Episkopatu krytykuje również PiS za podejście do tematu uchodźców: – Rządzący ciągle powołują się na suwerena, a ten suweren, który odnosi się pozytywnie do obecnego rządu, to jest około 35 proc. obywateli. Albo jeszcze mniej. Wracam do tego, co powiedziałem na początku, PiS zastraszył Polaków uchodźcami. Pokazali same negatywy. Polacy mogą wyjeżdżać masowo za granicę, bo tam lepiej im się zarabia i żyje, a inni już do nas przyjeżdżać nie mogą? – powiedział.

O miesięcznicach smoleńskich biskup mówił: – Te marsze i wypowiedzi przed Pałacem Prezydenckim nie mają charakteru religijnego. Miesięcznice smoleńskie to czysta polityka. Podczas przemówień nie ma słów o ofiarach katastrofy i samym Smoleńsku. Nie chodzi już o zmarłych. Chodzi o politykę. To, co się tam słyszy podczas wystąpień, to włosy dęba stają na głowie.

Biskup był również pytany o to, czy konstytucja powinna być zmieniona. W czasie konstytucyjnego kryzysu pod koniec 2015 roku abp Henryk Hoser powiedział: – Kościół ma świadomość, że konstytucja ani ustawy nie są Pismem Świętym. Jeżeli konstytucja nie jest dobrze sformułowana, to można i trzeba ją zmienić.

Były sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski ma jednak inne zdanie: – Konstytucja będzie miała dopiero 20 lat, a to wiek wchodzenia w dorosłość. Pozwólmy jej dojrzeć. Szum wokół jej zmiany jest zupełnie niepotrzebny. Rządzący chcą doprowadzić do takich zapisów konstytucyjnych, które sankcjonowałyby wszystkie nadużycia, jakie zostały dokonane na obecnej konstytucji. A jest ich dużo.

Pytany o to, czy powinno być w konstytucji mocniejsze odniesienie do Boga, odpowiedział, że nie, dodając: – Bezprawie i niesprawiedliwość jeszcze dużo rzeczy wymyśli.

Cały wywiad czytaj na stronie „Rzeczpospolitej”

Zobacz też:

Pozwólmy ludziom pomagać innym – ks. Sowa w „Temacie dnia” o pomocy uchodźcom

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21388229,video.html

 

wyborcza.pl

Były sekretarz generalny Episkopatu Polski, biskup Tadeusz Pieronek, w ostrych słowach skrytykował organizowane przez PiS miesięcznice smoleńskie.

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Pieronek stwierdził, że w odbywających się każdego 10. dnia miesiąca uroczystościach nie chodzi o upamiętnienie ofiary katastrofy smoleńskiej, lecz o politykę. – To, co się tam słyszy podczas wystąpień, to włosy dęba stają na głowie – powiedział.

– Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego, jak w ZSRR pomnik Stalina. (…) W każdym domu musiał wisieć portret Stalina. Można próbować wprowadzić taką religię, ale to będzie religia Kaczyńskiego, nie religia chrześcijańska – oświadczył duchowny.

Według Pieronka wokół Lecha Kaczyńskiego tworzy się kult, a decyzja o pochówku pary prezydenckiej na Wawelu była błędem. – Jeszcze niech w każdym domu będzie portret Lecha Kaczyńskiego, przed którym trzeba będzie się kłaniać, jak w Korei Północnej – powiedział biskup.

Więcej w „Rzeczpospolitej”.

Rodowicz rozważa wycofanie się z festiwalu

18.05.2017

© Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski

 

Kayah wydała oświadczenie w sprawie swojego występu na festiwalu w Opolu. Po słowach artystki, swój udział rozważa teraz Maryla Rodowicz.

„Gazeta Wyborcza” poinformowała, że występu na festiwalu w Opolu odmówiono Kayah. Decyzję w tej sprawie miał podjąć prezes TVP. Miała to być reakcja na udział wokalistki z marszach organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Na znak solidarności z Kayah, udziału w koncercie odmówiła Katarzyna Nosowska. Jacek Kurski odrzucił oskarżenia, by Telewizja Polska ingerowała w wybór artystów.

Kayah wydała oświadczenie w tej sprawie. „Po raz pierwszy zabieram głos w tej sprawie, bo póki co cały czas było o mnie, beze mnie… ale drodzy Państwo nie dam sobie wmówić, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Na Festiwalu w Opolu w tym roku nie wystąpię. I jest to moja decyzja. Na znak jedności z tymi, którzy na cenzurowanym byli i nadal pozostali, bo wobec nich nie wywołała się taka burza. Dziękuję wszystkim za publiczne i prywatne wyrazy wsparcia. To bardzo wiele znaczy dla nas jako Polaków” – napisała artystka.

Głos zabrała również Katarzyna Nosowska. „Panie i Panowie. W tej cichej i samotnej sekundzie przed snem, stajemy sami przed sobą, nadzy i prawdziwi, a wszelkie konteksty w jakich występujemy w relacji ze światem przestają mieć znaczenie. To wtedy dociera do nas, że bycie człowiekiem jest darem i zobowiązuje. Tylko my wiemy, tak naprawdę, jakie noty możemy sobie wystawić. Nie wystąpię w Opolu, bo wykluczenie, w jakiejkolwiek odsłonie, uznaję za zawstydzające. Gdyby mój syn otrzymał zaproszenie na urodziny kolegi, którego mama nie uwzględniłaby na liście dzieci (i tu dowolnie): z domów niezamożnych, innego wyznania itp. – to zostałby w domu. Po prostu. Po ludzku. Ślę ukłony, ze słonecznego ponad podziałami Mokotowa” – przekazała.

Z oświadczeniem Kayah zapoznała się Maryla Rodowicz. – Przeczytałam oświadczenie Kayah. Jest mi z tego powodu przykro. To dla mnie bardzo trudna sytuacja, rozważam wycofanie się z festiwalu w Opolu – powiedziała w rozmowie z portalem Noizz.pl.

– Nie zamierzam przekonywać Kayah, by zmieniła swoje zdanie i wystąpiła na festiwalu. To jej decyzja, w którą nie zamierzam już ingerować – dodała artystka.

Maryla Rodowicz będzie w tym roku obchodzić 50-lecie swojej pracy artystycznej. W Opolu artyści będą wykonywać jej największe przeboje. Festiwal odbędzie się w dniach 9-11 czerwca.

 msn.pl

CZWARTEK, 18 MAJA 2017

Gowin o relacjach z PAD: Spotykamy się regularnie

10:05

Gowin o relacjach z PAD: Spotykamy się regularnie

– Rozmawiałem z prezydentem w ostatnich dniach na ten temat [referendum]. Oczywiście nie czuje się upoważniony do tego, żeby przekazywać treść tej rozmowy, ale mogę powiedzieć to, co mówiłem przed rozmową z prezydentem. Po pierwsze, w Konstytucji brakuje rozdziału dot. relacji Polska-UE. To zrozumiałe, bo Konstytucja powstała w okresie, kiedy do UE nie należeliśmy. Po drugie, trzeba się zdecydować na jakiś konsekwentny model rządów – albo ustrój prezydencki, albo władza w ręce premiera, a prezydent powinien być wtedy wybierany przez parlament. Trzeba też rozstrzygnąć kwestię przyszłości euro – mówił Jarosław Gowin w rozmowie z Piotrem Witwickim w „Politycznym Graffiti” Polsat News.

Mogę powiedzieć tak, że spotykamy się regularnie [z prezydentem]. Czy często? Prezydent jest najważniejszą osobą w państwie i nie sądzę, żeby miał na częste spotkania z kimkolwiek, poza gronem swych najbliższych współpracowników – dodał wicepremier.

09:49

Gowin: „Apteka dla aptekarza” to ustawa szkodliwa i pewnie w przyszłości zostanie zmieniona

– Jeżeli krytykują mnie politycy opozycji, to znaczy że robię dobre rzeczy. Rozumiem, że Grzegorz Schetyna nawiązywał do ustawy „Apteka dla aptekarza” (…) To zły projekt, który może się zakończyć podniesieniem cen leków, a na pewno jest naruszeniem zasady własności prywatnej i wolności gospodarczej – stwierdził Jarosław Gowin w rozmowie z Piotrem Witwickim w „Politycznym Graffiti” Polsat News. Jak dodał:

„Swoich poglądów nie zmieniam. Byłem przeciwny tej ustawie, kiedy była projektem – powstała zresztą w bardzo dziwnych okolicznościach, moim zdaniem poza Sejmem. Byłem przeciwny podczas głosowania. Jestem przeciwny teraz. Uważam, że to ustawa szkodliwa i pewnie w przyszłości zostanie zmieniona”

09:05

Budka: Dwukadencyjność to pomysł, o którym można dyskutować

To pomysł, o którym można dyskutować, ale pod warunkiem, że nie traktujemy samorządowców jako grupę do ataku i wprowadzania pisiewiczów i misiewiczów – mówił Borys Budka w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet, pytany o to, czy jego partia jest w stanie dogadać się z PiS na temat dwukadencyjności.

Będziemy oceniać propozycje położone na stole – dodał. Budka zaznaczył, że jego partia nie wierzy na razie w żadną deklarację Jarosława Kaczyńskiego.

09:02

Budka: Komunikacyjnie Platforma musi poprawić pewne elementy

Jeżeli ktoś czegoś nie zrozumiał i popełniliśmy błąd, to za to przepraszamy – mówił Borys Budka w Gościu Radia Zet, pytany przez Konrada Piaseckiego o niejasne stanowisko PO ws. przyjmowania uchodźców. Zdaniem wiceszefa partii „komunikacyjnie Platforma musi poprawić pewne elementy”.

To nie był najlepszy tydzień w historii mojego ugrupowania, ale błędach trzeba się uczyć. Poprawiamy komunikację – ocenia polityk. Schetyna kluczył w tej sprawie? Zdaniem Budki „czasami zdarzają się słabsze dni”. – To bardzo doświadczony polityk i jeden błąd nie przekreśla jasnego stanowiska. Nawet najlepszym zdarzają się pomyłki i błędy komunikacyjne – komentował.

Dopytywany o to, jakie w końcu jego partia ma zdanie na temat przyjmowania uchodźców, odpowiada: – Nie zmieniliśmy zdania – przyjmujemy uchodźców w kwocie, która została ustalona za naszych rządów. Kobiety i dzieci nie stanowią zagrożenia. Mężczyźni – nie ma problemu, jeżeli zostanie to w sposób czytelny rozlokowane.

Gość Radia ZET uważa, że gdyby nie działania „osobiste” premier Ewy Kopacz, to być może okazałoby się, że pewne decyzje zostałyby Polsce narzucone. – Wynegocjowaliśmy bezpieczne dla Polski warunki i trzeba to zrealizować. Zabezpieczyliśmy Polaków przed tym, by nielegalni imigranci nie znaleźli miejsca w Polsce – dodał Budka.

Jego zdaniem szef MSWiA celowo myli nielegalnych imigrantów z uchodźcami. Dodaje, że „metody PiS prowadzą nas w prostej drodze do tego, by w Europie nikt z nami nie rozmawiał”.

08:55

Siemoniak: PiS podjął wojnę z Tuskiem

PiS podjął wojnę z Tuskiem. Próbował zablokować jego wybór [ponownie na szefa Rady Europejskiej], a teraz próbuje obrzydzać tę postać Polakom, bo pojawiły się sondaże, według których Donald Tusk może wygrać wybory prezydenckie – stwierdził Tomasz Siemoniak w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF FM.

08:44

Siemoniak ws uchodźców: Pozostawiliśmy rządowi PiS dobry mechanizm – pozwolił nie przyjąć nikogo

Pozostawiliśmy nowemu rządowi, nowej władzy bardzo dobry mechanizm: on pozwolił nie przyjąć nikogo, bo w polskim ręku były decyzje co do tego, kto miałby w Polsce się pojawić – mówił Tomasz Siemoniak w Porannej rozmowie w RMF FM, odnosząc się do kwestii przyjęcia przez nasz kraj uchodźców.

Cofając się do 2015 roku, przypomniał: – Najpierw walka premier Kopacz w Europie o to, żeby nie było automatycznego mechanizmu, a potem zgoda na to, że określona kwota na polskich warunkach – kobiety i dzieci z terenów objętych wojną – może być przyjęta do Polski.

Dopytywany o czasem sprzeczne wypowiedzi polityków PO ws. przyjmowania uchodźców, wiceszef Platformy odparł: – Apeluję – do pana redaktora, do słuchaczy – żeby nie czytać tylko nagłówków, ale starać się wniknąć w istotę problemu, który nie jest zero-jedynkowy, nie jest czarno-biały.

08:28

Petru: Apelowałbym do kolegów z Platformy, aby nie walczyli z PiS-em hasłami PiS-owskimi

– Apelowałbym do kolegów z Platformy, aby nie walczyli z PiS-em hasłami PiS-owskimi. Mówię o takich populistycznym wydawaniu pieniędzy – mówił Ryszard Petru w rozmowie z Kamilą Biedrzycką-Osicą w telewizji WP.

08:24

Petru: Chciałbym spytać Schetynę, czy na 100% wyklucza koalicję z Kukizem

– Nigdy nie wolno się z niczym godzić. Miejmy świadomość tego, że to, kto będzie liderem opozycji, tak naprawdę pokażą ostateczne wybory parlamentarne. To dużo pracy jest takiej, której nie widać. Można rozmawiać, proponować, szuka rozwiązań, które są dobre, dobrych rozwiązań programowych, żeby nie było takiej sytuacji, że mamy zupełny rozjazd programowy na opozycji, jeżeli chodzi o kwestie od wieku emerytalnego przez migrantów – mówił Ryszard Petru w rozmowie z Kamilą Biedrzycką-Osicą w telewizji WP.

Na pewno błędy [w Nowoczesnej] i na pewno jest tak, że PiS wpadł na pomysł, żeby zablokować nieskutecznie Donalda Tuska, co PiS-owi nie pomogło, Polsce nie pomogło, ale pomogło Platformie – mówił dalej.

Chciałbym spytać Grzegorza Schetynę, czy wyklucza w przyszłości, na 100% jakąkolwiek koalicję z Kukizem – pytał lider Nowoczesnej.

08:07

Jaki: Mam świadomość tego, że każde wezwanie Tuska oznacza spadek notowań PiS-u

Jestem przekonany, że jeżeli chcemy mówić o silnym państwie, to wszyscy w takim państwie powinni być równi wobec prawa, bez względu na to, czy był premierem czy zwykłym Kowalskim. Mam świadomość tego, że każde takie wezwanie [Donalda Tuska] jednocześnie oznacza spadek notowań PiS-u, mam tego pełną świadomość. Uznaję prymat wartości państwa nad sondażami. Jeżeli były premier Jarosław Kaczyński, który był premierem tylko rok, a był przesłuchiwany w prokuraturze kilkanaście razy i wtedy nic się nie działo, nie było problemów, to jeżeli premier Tusk dysponuje wiedzą, która pomoże prokuraturze wyjaśnić ważne sprawy, to jeżeli nam zależy na państwie, żeby była silna wspólnota narodowa, to premier, który dysponuje wiedzą, którą zdobył, powinien się nią dzielić – stwierdził Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:59

Jaki: Jeżeli warszawski ratusz nie wyda dokumentów, zwrócę się do prokuratury

– Jeżeli te dokumenty [dot. reprywatyzacji] nie zostaną wydane [przez warszawski ratusz] w czasie, który jest przewidziane prawem, to zwrócę się do prokuratury z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania karnego wobec wszystkich osób, które nie dopełnią obowiązków z art. 231 Kodeksu karnego. Będę to traktował jako niedopełnienie obowiązków – stwierdził Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Jak dodał, pierwsze posiedzenie komisji odbędzie się w kolejnym tygodniu po powołaniu jej członków.

07:56

Jaki pytany o kandydowanie na prezydenta Warszawy: W polityce nigdy nic nie można wykluczyć

– Niewiele [jest prawdy w plotkach o jego starcie na prezydenta Warszawy]. W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. W polityce nigdy nic nie można wykluczyć. Absolutnie nic nie ma rzeczy. Z nikim na ten temat nie rozmawiałem. W polityce nie wolno niczego wykluczyć. Życie mnie tego nauczyło, ale chce powiedzieć, że nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałem – stwierdził Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:51

Jaki: HGW nie jest pępkiem świata

– To jej interes [Hanny Gronkiewicz-Waltz]. W tej chwili powinna walczyć o zachowanie twarzy. Powiem szczerze, że gdybym był na jej miejscu, z tą całą jej narracją, że komisja jest niekonstytucyjna, że na jej cele stoi osoba niekompetentna, to przyszedłbym i tu udowodnił. Jaki jest problem, żeby przyjść przez komisję i pokazać, że tam jest osoba niekompetentna? Nie boję się [na starcia z HGW], ponieważ wiem, że po mojej stronie stoi prawda o tym, co wydarzyło się w czasie reprywatyzacji w Warszawie – stwierdził Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„Ona nie jest pępkiem świata, prezydent nie jest pępkiem świata i przypominam, że w postępowaniu administracyjnym niestawienie się przed komisją nie wstrzymuje tego postępowania. Komisja będzie mogła wydać decyzję, a to, że ktoś się nie stawi, to działa na niekorzyść stron, jeżeli ktoś będzie chciał się odwoływać”

To są ostateczności [doprowadzenie na komisję] i raczej nie będziemy chcieli do nich sięgać, ale uważam, że to interes pani prezydent, jeżeli chciałaby wyjść z twarzą z całej tej sytuacji – dodał wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji weryfikacyjnej.

07:45

Jaki: Moim celem numer 1 jest przywrócenie sprawiedliwości w Warszawie

– Moim celem numer 1 jest przywrócenie sprawiedliwości w Warszawie. Pewnego dnia w Warszawie grupa przestępcza rozkradła nieruchomości warte miliardy złotych, a nasz system prawniczy wszystko to zalegitymizował, a państwo krzyczało, że nic się nie stało i moim zadaniem jest dzisiaj to, aby przywrócić sprawiedliwość i zrobić to, czego się nie udało przez wiele lat – stwierdził Patryk Jaki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

300polityka.pl

CZWARTEK, 18 MAJA 2017

STAN GRY: Dąbrowska: PO bez pomysłu, Wielowieyska: Fatalny pomysł PO, DGP: Reaktywacja prezydenta, bp.Pieronek: To religia Kaczyńskiego, nie chrześcijańska

REAKTYWACJA PREZYDENTA – tytuł na jedynce DGP.

32 Duda, 27 Tusk, 18 Biedroń, 8 Kukiz – sondaż DGP.

RESET I OCIEPLENIE WIZERUNKU PIS – Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak w DGP: “PiS robi krok w tył, zanim zrobi dwa kroki do przodu. Wygasza konflikty i szykuje programowo-personalny remanent. Ale nie zamierza się wycofać z priorytetowych tematów, zwłaszcza reformy wymiaru sprawiedliwości”.

KOLEJNY RUCH DUDY TO SPOTKANIE Z SAMORZĄDOWCAMI – piszą autorzy Dziennika: “Teraz Pałac Prezydencki szykuje się na kolejny ruch. Andrzej Duda dość niespodziewanie wyszedł z propozycją spotkania z samorządowcami. (…) Do spotkania dojdzie w najbliższy wtorek, 23 maja, w siedzibie prezydenta przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/550029,pis-reset-ocieplanie-wizerunku-zmiany-w-rzadzie-kongres-programowy.html

PIS SIĘ WYCOFAŁ BO PREZYDENT WYSYŁAŁ SYGNAŁY – Krzysztof Łapiński w SE: “- Proszę zwrócić uwagę, że partia rządząca wycofała się z pomysłu dwukandencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, która miała działać wstecz. Wcześniej prezydent wysyłał sygnały, że takiej ustawy nie podpisze. Kilkakrotnie mówił, że jego zdaniem byłoby to niekonstytucyjne”.

ŁAPIŃSKI O RELACJACH PAD -PJK:
“- Ostatnie pytanie o relacje między prezydentem Dudą i prezesem Kaczyńskim.
– Hm.
– (śmiech) No proszę, słucham!
– Proszę o bardziej konkretne pytanie.
– Pytanie jest celowo nieprecyzyjne.
– Nie będę używał przymiotników, bo mógłbym powiedzieć, że świetne, wspaniałe, ale po co?
– W skali od 1 do 10?
– W polityce nie opisuje się tak relacji.
– A jakby pan je opisał?
– Jako relacje takie, jak pomiędzy pierwszą osobą w państwie a liderem partii, która tworzy rząd.
– Zdał pan test na rzecznika!
– O, to się okaże dopiero za jakiś czas”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/krzysztof-lapinski-nie-chce-zmieniac-wizerunku-prezydenta_993563.html

CZY TUSK WYTRZYMA KAŻDY ATAK? – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “PiS po prostu nie może uwierzyć, że coś, co uważa za działanie kompromitujące czy wręcz przestępcze, może spływać po Tusku jak woda po kaczce, brnie więc dalej w oskarżeniach i traci zdolność do zdobywania nowych wyborców. Ale czy Tusk wytrzyma każdy atak?”

PLATFORMA NIE MA POMYSŁU – jeszcze Dąbrowska: “Platforma Obywatelska nie ma pomysłu nie tylko na poprawienie swojej pozycji w sondażach, ale nawet na utrzymanie poparcia społecznego. Niespójny przekaz np. w sprawie uchodźców, kiepsko serwowane piłki na pole przeciwnika i mało atrakcyjna oferta dla wyborców – programowa i wizerunkowa, nie sprawią, że partia Grzegorza Schetyny wygra następne wybory”. http://www.rp.pl/Polityka/305179883-Dabrowska-Czy-Tusk-wytrzyma-kazdy-atak.html

FATALNY POMYSŁ PO – Dominika Wielowieyska w GW: “Anna ma czwórkę dzieci, jest na urlopie wychowawczym. Jej bezrobotny mąż jest alkoholikiem, na czarno dorabia grosze, które natychmiast przepija. Czy jej również Platforma chce odebrać 500 plus, bo nie pracuje i nie szuka pracy? Platforma Obywatelska straszy odbieraniem 500 plus rodzicom, którzy nie pracują i nie szukają pracy. To fatalny pomysł zarówno z punktu widzenia państwa, jak i interesów politycznych PO”.

PRAWDZIWI CHRZEŚCIJANIE SĄ ZA PRZYJMOWANIEM UCHODŹCÓW – bp. Tadeusz Pieronek w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców. Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła. Niech się nie powołują na nauki papieża i Kościoła, jeśli zamierzają traktować je instrumentalnie dla swoich rozgrywek politycznych”.

7 TYSIĘCY TO GARSTKA – jeszcze bp. Pieronek w RZ: “Siedem tysięcy uchodźców to garstka. Polska z honorem powinna wypełniać swoje zobowiązania. Kościół jest gotów przyjąć uchodźców. Są przygotowane parafie, domy diecezjalne, ludzie do ich obsłużenia. (…) Zgodziliśmy się nie tylko na korzyści związane z członkostwem w Unii, ale również na obowiązek rozwiązywania problemów ludzkich”.

TO RELIGIA KACZYŃSKIEGO, NIE CHRZEŚCIJAŃSKA – jeszcze bp. Pieronek: “W każdym domu musiał wisieć portret Stalina. Można próbować wprowadzić taką religię, ale to będzie religia Kaczyńskiego, nie religia chrześcijańska. (…) Jeszcze niech w każdym domu będzie portret Lecha Kaczyńskiego, przed którym trzeba będzie się kłaniać, jak w Korei Północnej. Od początku mówiłem, że pochówek na Wawelu był błędem. Tworzy się kult. Zrobiono, jak zrobiono, ale nie ma sensu nakręcanie tego na większe obroty”. http://www.rp.pl/Kosciol/305179879-Bp-Pieronek-Przyjecie-uchodzcow-to-obowiazek.html

RZĄD UCHODŹCÓW SIĘ CHWYTA – jedynka GW: “– PiS stracił początkowy rozpęd i poczucie pewności. Dyskusja o uchodźcach to okazja, żeby podgrzać temat, który wpasowuje się w odczucia społeczne, i zepchnąć na drugi plan kłopoty z reformą edukacji czy afery Misiewicza i Berczyńskiego. To również szansa postawienia Tuska w pozycji dla niego nieprzyjemnej: kogoś, kto z zewnątrz narzuca coś polskiemu rządowi – uważa socjolog Jarosław Flis z UJ”. http://wyborcza.pl/7,75398,21826539,rzad-uchodzcow-sie-chwyta-twarda-postawa-wobec-ue-to-sposob.html

JOANNA LICHOCKA O WYWOŁYWANIU W POLAKACH POCZUCIA WINY ZA UCHODŹCÓW – pisze w GPC: “To wymierna pomoc. Dobrze by było, gdyby darowano sobie zabiegi mające w Polakach wywołać poczucie winy – że odwracają się od ludzi uciekających przed wojną, ratujących swoje życie. To nie jest prawda! A solidarność europejska nie polega na ponoszeniu konsekwencji błędów polityków Berlina czy Paryża wbrew woli swoich obywateli”. http://gpcodziennie.pl/64161-rzadsienieboi.html

LOBBING, HOFMAN I KREDYT – Magdalena Rubaj w Fakcie: “Senatora obciążają też bliskie związki z Adamem Hofmanem (37 l.). W słynnym, niejawnym wciąż audycie spółek Skarbu Państwa, pojawia się ponoć nazwa firmy należącej do Czeleja w kontekście współpracy z byłym rzecznikiem PiS. Działalność Hofmana jest tam głównym podejrzanym wątkiem. I to nie wszystko! CBA szczegółowo analizuje oświadczenie majątkowe senatora Czeleja. Jak ustaliliśmy, chodzi o podejrzenie, że jeden z kredytów hipotecznych miał wziąć na specjalnych warunkach. Jak ustaliliśmy, CBA rozważa wszczęcie formalnej kontroli jego oświadczenia. A to oznacza kłopoty”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/dlaczego-odszedl-wicemarszalek-senatu-grzegorz-czelej/sl31344

TUPET, ŻENADA, ODLOT – jedynka Faktu o Pawłowicz i locie biznesem do Japonii: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/4000-zl-za-4-cm-fotela-dla-krystyny-pawlowicz/cmbgx68

NACZELNY FAKTU O PAWŁOWICZ – jak pisze Robert Feluś w komentarzu: “Oszczędzę Panią Poseł i ograniczę się tylko do takiej prostej uwagi: jeśli Prawo i Sprawiedliwość przegra najbliższe wybory, to nie dlatego, że dłubało przy Trybunale Konstytucyjnym, nie dlatego, że premier i prezydent tego kraju mają kłopoty z polityczną samodzielnością i nie dlatego, że armia traci najlepszych generałów. Przegra dlatego, że ma w swoich szeregach takich przedstawicieli, jak pani Krystyna Pawłowicz. No, chyba że – starym sprawdzonym zwyczajem – partia głęboko ich ukryje przed wyborami i zakaże publicznej aktywności”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/komentarz-roberta-felusia-redaktora-naczelnego-faktu/xjkvdmx

NIE UCIEKŁEM Z POLSKI – WACŁAW BERCZYŃSKI w SE: “Nie uciekłem i nigdzie się nie ukrywam. Bilet do USA kupiłem pod koniec lutego tego roku. Moja „ucieczka” była planowana na 13 kwietnia. „Uciekłem” do domu, w którym mieszkam od 1987 roku. Chciałem spędzić Wielkanoc z rodziną. A to chyba nie przestępstwo”.http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/waclaw-berczynski-nigdzie-sie-nie-ukrywam_993550.html

KONFLIKT WE WROCŁAWSKIM PIS – opisuje lokalna GW: “Konflikt między posłami Prawa i Sprawiedliwości Mirosławą Stachowiak-Różecką oraz Piotrem Babiarzem przeniósł się do klubu tej partii we wrocławskiej radzie miejskiej. Pierwszą jego ofiarą jest Marcin Krzyżanowski. We wtorek Marcin Krzyżanowski przestał być szefem klubu PiS we wrocławskiej radzie miejskiej”. http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,21826732,coraz-glebszy-konflikt-we-wroclawskim-pis-jest-juz-pierwsza.html

PIS I PIP SKASUJĄ ŚMIECIÓWKI – jedynka DGP.

POLEXIT SIĘ ZACZĄŁ – Maciej Stasiński w GW: “Rząd PiS stawia się poza Europą. Ale wciąż wyciąga rękę po pieniądze. Słowa premier Szydło zapowiadają, że PiS będzie budował ideologię oblężonej twierdzy, rzekomo zagrożonych suwerenności i dumy narodowej przez islam i wrogą Europę. Jednak Europa, która po latach kryzysu właśnie zaczęła się odbudowywać wokół Niemiec i Francji, nie będzie wspierać kraju, który ma w nosie jej wartości. Polexit już się zaczął”. http://wyborcza.pl/7,75968,21826606,polexit-juz-trwa-to-klamstwo-ze-nie-ma-mozliwosci-przyjac.html

300polityka.pl

W Wągrowcu (Wielkopolska) ksiądz odmówił pochówku dziecka.

Wydawać by się mogło – typowy ksiądz. Ale nie! To nadzwyczajny ksiądz rytu polskiego katolicyzmu, a do tego wydaje się, iż wreszcie Kościól polski dostał swojego ewangelistę – i to dużo lepszego niż o. Rydzyk.

To, że księdza nie przyjęli po kolędzie (dziadostwo proszalne – taka wszak jest geneza kolędy) to nie jest takie znów wartościowe poznawczo, acz ojciec dziecka jeździ zawodowo jako kierowca po całej, Europie, a dziadek pracuje za granicą.

Inna myśl księdza jest wartościowa do tego stopnia, iż należy go nazwać ewangelistą. Mianowicie ewangelista z Wągrowca odmawiając pogrzebu kilkutygodniowego niemowlaka, był rzec w kierunku ojca:

„Kto nie ma ślubu kościelnego, ten nie może być ojcem”.

Wynika z tego, że matka dziecka mogła zajść w ciążę przez Zwiastowanie, jeżeli brak sakramentu małżeńskiego wyklucza zapłodnienie kobiety.

Tak w Wągrowcu „narodził” się ewangelista w polskim Kościele katolickim, którego proweniencja intelektualna ma się z epoki kamienia łupanego.

>>>

„Nie wykonam tego pogrzebu”. Ksiądz odmówił pochówku dziecka, bo go nie przyjęto, gdy chodził po kolędzie

18 maja 2017

W Wągrowcu ksiądz odmówił pogrzebu małego dziecka. Powód? Rodzice nie mają ślubu kościelnego, a kilka miesięcy temu nie wpuścili duchownego, gdy chodził po kolędzie. W ciągu kilku minut rozmowy zdążył obrazić i rodziców, i dziadka zmarłego dziecka.

Lista zastrzeżeń była długa. Rodzice żyją bez ślubu, co zresztą sprawia, że dziecko nie miało ojca, bo – jak cytuje portal naszemiasto.pl – „kto nie ma ślubu kościelnego ten nie może być ojcem”. Dziecko zostało późno ochrzczone, bo dopiero wówczas, gdy trafiło do szpitala, czyli na krótko przed śmiercią. Trzecim, i kto wie, czy nie najważniejszym powodem, dla którego wikary z Wągrowca odmówił pochówku był fakt, że ani dziadek dziecka, ani jego ojciec nie przyjęli księdza po kolędzie.

I na nic zdały się tłumaczenia, że mężczyzn nie było w domu. Dziadek pracuje za granicą i rzadko bywa w domu, syn zaś jest kierowcą i jeździ po całej Europie. Ksiądz stwierdził, że skoro nie przyjmują go po kolędzie, to on dziecku w jego ostatniej drodze towarzyszyć nie będzie. I wyprosił wszystkich z plebanii. Ostatecznie pogrzeb się odbył – mszę celebrował ksiądz z innej parafii, a dziadek zapowiada, że będzie pisał skargi na wikariusza do prymasa i do papieża.

 

Postawa niektórych duchownych sprawia, że ludzie odwracają się od Kościoła. Zdarza się, że odmawiają komunii niepełnosprawnym dzieciom. Problemy w kościele mają dzieci rodziców pozostających w wolnych związkach, zdarza się, że księża żądają od ubogich ludzi dużych pieniędzy za pogrzeb, co odważniejsi księża określają jako kuriozalne. W podobnym tonie wypowiada się też dziadek dziecka z Wągrowca, który z żalem stwierdza, że ksiądz sprowadza wiarę do 100 zł, jakie by dostał w kopercie, gdy chodził po kolędzie.

źródło: naszemiasto.pl

naTemat.pl

PiS szykuje reset, będą zmiany w rządzie. Nikt, nawet premier Szydło, nie może czuć się bezpiecznie

Tomasz Sewastianowicz, Andrzej Mężyński, Grzegorz Osiecki, 18.05.2017

Antoni Macierewicz, Beata Szydło© Polska Agencja Prasowa, Paweł Supernak Antoni Macierewicz, Beata Szydło

 

PiS robi krok w tył, zanim zrobi dwa kroki do przodu. Wygasza konflikty i szykuje programowo-personalny remanent. Ale nie zamierza się wycofać z priorytetowych tematów, zwłaszcza reformy wymiaru sprawiedliwości.

Obóz PiS szykuje się do maratonu wyborczego, który potrwa trzy lata. Wygasza spory z samorządowcami. Spowalnia tempo zmian w wymiarze sprawiedliwości. Chowa Antoniego Macierewicza. I planuje kongres programowy. Równocześnie – korzystając z tematów referendum konstytucyjnego i zmian w samorządach jako trampoliny – do emancypacji szykuje się Pałac Prezydencki. – Kończymy etap na ostro, który cechował pierwszą część kadencji. Wchodzimy w drugi: łagodniejszy – mówi nam polityk prawicy. – Większy nacisk położymy na subtelną zmianę – dodaje kolejny z rozmówców. Zwrot nie dokona się nagle. Będzie rozłożony na miesiące. Nie oznacza on również, że PiS wycofa się ze swoich głównych założeń programowych.

Krok pierwszy: kongres partyjny

Zaplanowany jest na 1 lipca na Stadionie Narodowym. Ma być pokazem siły i sprawności obozu rządzącego. Do Warszawy przyjadą działacze PiS z całego kraju. Najważniejsze przemówienie wygłosi Jarosław Kaczyński. Ma zarysować plan do końca kadencji i wyznaczyć cele dla obozu władzy. Kongres pokaże również mobilizację ugrupowań koalicyjnych Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry (mają przemawiać po Kaczyńskim). – Jesteśmy wielkim okrętem. Nie da się przestawić kursu o 90 stopni z dnia na dzień, ale to się już dzieje. Celem jest, by jesienią statek płynął w innym kierunku – mówi nam polityk obozu PiS. Ugrupowanie zamierza nawiązać do 100-lecia odzyskania niepodległości (rocznica przypada w przyszłym roku). – Chcemy, by obchody upłynęły w przyjaznej atmosferze. Na pewno będzie oferta dla opozycji, by obchody uczcić bez sporów – dodaje. Koncyliacyjny ton adresowany jest do wyborców z centrum, którzy mogli zniechęcić się do PiS podczas pierwszego, rewolucyjnego etapu „dobrej zmiany”.

Jak wynika z naszych informacji, za przygotowanie korekt programowych odpowiedzialni są: Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak oraz Mateusz Morawiecki. Co ciekawe, w tym gronie nie znalazła się premier Beata Szydło.

Krok drugi: rekonstrukcja

Konsekwencją kongresu będą zmiany personalne w rządzie. Politycy PiS podkreślają, że nikt – nawet premier – nie może czuć się bezpiecznie. Odsunięcie Szydło jest jednak mało prawdopodobne. – Wymiana następuje, gdy premier zużywa się programowo, personalnie lub sondażowo. Dziś tego nie widać – zauważa jeden z naszych rozmówców. Pewne są zmiany na posadach ministerialnych. W tym kontekście mówi się o wymianie ministrów i łączeniu kolejnych resortów. Dziennik „Fakt” pisał o możliwym połączeniu resortów zdrowia oraz rodziny i pracy pod kierownictwem Elżbiety Rafalskiej. Inna koncepcja to unia personalna resortów środowiska i energii. – Najpierw będą wyznaczane kierunki, a potem dobierane osoby do zadań – mówi jeden z członków rządu. Najbardziej prawdopodobny wariant to zmiany po kongresie, ale po pewnej przerwie. Czyli po wakacjach. Taki scenariusz daje wrażenie nowego otwarcia na rok przed wyborami samorządowymi. – Jeśli chce się dokonać zmian niewygodnych wizerunkowo, lepiej zrobić to zaraz po kongresie. W wakacje, gdy opinia publiczna zajęta jest lżejszymi sprawami. Tak, by o tych niewygodnych zmianach szybko zapomniała – mówi jeden z naszych rozmówców.

Krok trzeci: wygaszanie konfliktów

Preludium do kongresu stanowi trwający właśnie etap wygaszania konfliktów. – Zamykamy niepotrzebne fronty. Choć oczywiście są kwestie priorytetowe, np. wymiar sprawiedliwości. Tu nie odpuścimy. Widzimy jednak możliwości budowania kompromisów z prezydentem i Trybunałem Konstytucyjnym – mówi jeden z polityków prawicy. Symboliczna była sprawa Bartłomieja Misiewicza. Jej finał miał być dowodem, że w PiS nie ma miejsca na podobne historie, a partia nie będzie szła w zaparte w obronie nawet najbardziej lojalnych działaczy. Do tego dochodzi wycofanie się PiS z działającej wstecz dwukadencyjności w wyborach samorządowych i z ustawy, która miała powołać do życia metropolię warszawską. W kwestiach dotyczących wymiaru sprawiedliwości na boczny tor poszła na razie ustawa zmieniająca zasady powoływania Krajowej Rady Sądownictwa. PiS poczeka, jakie rozstrzygnięcie wyda w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny. Sejm ma nadal pracować nad ustawą o ustroju sądów powszechnych, która daje ministrowi sprawiedliwości uprawnienia do dokonania kadrowej rewolucji na stanowiskach prezesów wszystkich szczebli.

Emancypacja Andrzeja Dudy

Prezydent w ostatnim czasie próbuje przejąć inicjatywę. Trzeciego maja niespodziewanie wyszedł z propozycją przeprowadzenia referendum konstytucyjnego (choć sam woli je nazywać „konsultacyjnym”). Plebiscyt ma się odbyć w 2018 r. W dwóch źródłach zbliżonych do prezydenta powiedziano nam, że decyzja nie była konsultowana z Nowogrodzką. Teraz w kancelarii trwają prace nad skompletowaniem zespołu, który zajmie się pracą nad pytaniami referendalnymi. Zapewne będzie ich kilkanaście. Niewykluczone, że będą dotyczyły także zapisów o NBP i złotym, które dziś stanowią naturalną barierę przed przyjęciem euro. Innym obszarem do konsultacji jest kwestia stosunków pracy i gospodarki, które po niemal 30 latach od upadku komunizmu w konstytucji z 1997 r. mogą jawić się jako nieaktualne.

Prezydent zaprotestował również przeciwko sztandarowej propozycji Jarosława Kaczyńskiego, by zasadę dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wdrożyć z mocą wsteczną (co spowodowałoby „wycinkę” 1,6 tys. włodarzy w przyszłorocznych wyborach).

Mam poważne wątpliwości. Uważam, że to się kłóci z konstytucją, bo nie można ograniczać ani biernego, ani czynnego prawa wyborczego – wskazywał prezydent. W procesie emancypacji Pałacu pojawiają się nawet symboliczne gesty. Wczoraj w nocy, dziękując na Twitterze za życzenia urodzinowe, Andrzej Duda posłużył się cytatem z twórczości barda Andrzeja Garczarka, pisząc: „Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał”.

Sojusz z samorządowcami

Teraz Pałac Prezydencki szykuje się na kolejny ruch. Andrzej Duda dość niespodziewanie wyszedł z propozycją spotkania z samorządowcami. W piśmie, które właśnie dotarło do największych korporacji samorządowych, prezydencki minister Paweł Mucha zaprasza lokalnych włodarzy na „gabinetowe spotkanie dyskusyjne poświęcone najistotniejszym bieżącym kwestiom związanym z funkcjonowaniem samorządu terytorialnego w Polsce”. Do spotkania dojdzie w najbliższy wtorek, 23 maja, w siedzibie prezydenta przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

W ten sposób Andrzej Duda – chcąc nie chcąc – wpisuje się w otwarty konflikt między władzami lokalnymi a rządem Beaty Szydło. Strona samorządowa od co najmniej kilku tygodni wnioskowała o takie spotkanie z prezydentem. W liście przesłanym pod koniec kwietnia padło z ich strony wiele gorzkich słów pod adresem PiS. Lokalne władze od dawna alarmują, że rząd pozbawia je kolejnych kompetencji i instytucji.

Jednym z tematów może być chęć wysondowania przez prezydenta, czy możliwe będzie zorganizowanie referendum konstytucyjnego i wyborów samorządowych w tym samym dniu (11 listopada 2018 r.) wbrew wątpliwościom głośno wyrażonym przez Państwową Komisję Wyborczą. – Być może padnie propozycja przesunięcia wyborów lokalnych na inny termin, co wiązałoby się ze skróceniem lub wydłużeniem kadencji obecnych władz samorządowych – zastanawia się jedna z osób, które wybierają się do Pałacu.

Wśród zaproszonych jest także przewodniczący sejmowej komisji samorządowej Andrzej Maciejewski z Kukiz’15. Poseł deklaruje, że będzie namawiał prezydenta do jeszcze jednej inicjatywy – powołania komisji kodyfikacyjnej prawa samorządowego. Ciało to, złożone z ekspertów i praktyków, w ciągu kilku lat miałoby przygotować podwaliny pod kompleksową reformę systemu funkcjonowania samorządu terytorialnego. Zwłaszcza w dziedzinie nowych źródeł finansowania.

msn.pl

„Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego. Jak w ZSRR Stalina”

red. As, 18.05.2017

Bp Tadeusz Pieronek

Bp Tadeusz Pieronek (JAKUB OCIEPA)

„Miesięcznice smoleńskie to czysta polityka. Tu już nie ma mowy o żałobie, ale o wykorzystywaniu tragedii jako narzędzie politycznego” – ocenia bp Tadeusz Pieronek w rozmowie z „Rz”. Duchowny krytykuje też PiS za to, że „zastraszył Polaków uchodźcami”. A ich przyjmowanie to nasz „moralny obowiązek”.

Były sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, przypomina, że był przeciwny pomysłowi pochówku Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu. Dziś obserwuje co miesiąc w Krakowie dwie miesięcznice.

„Policjanci każdego 18. dnia miesiąca ochraniają Wawel. Jakby stan wojenny był w Polsce. Sami policjanci się z tego śmieją, ale robią, co im rozkazano. Po co? Ile to kosztuje Polaków?” – pyta bp Tadeusz Pieronek w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w „Rzeczpospolitej”.

Duchowny nie ma wątpliwości, że organizowane przez PiS obchody nie mają żadnego związku z żałobą po śmierci ofiar katastrofy smoleńskiej.

„Kaczyński mówił tylko 3 minuty, zapomniał o bracie i poległych. To jest czysty hejt”>>>

„Ludzie wychodzący z katedry robią tylko politykę. Te marsze i wypowiedzi przed Pałacem Prezydenckim nie mają charakteru religijnego. Tu już nie ma mowy o żałobie, ale o wykorzystywaniu tragedii jako narzędzie politycznego, aż ktoś zwycięży” – ocenia.

Polska jak ZSRR?

Bp Pieronek krytykuje rządzących nie tylko za regularne podgrzewanie emocji wokół wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Nie podoba mu się też coraz powszechniejsze zjawisko upamiętniania Lecha Kaczyńskiego licznymi pomnikami.

„Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego, jak w ZSRR pomniki Stalina. W każdym domu musiał wisieć portret Stalina. Można próbować wprowadzić taką religię, ale to będzie religia Kaczyńskiego, nie religia chrześcijańska” – mówi w rozmowie z „Rz”.

I przestrzega, że powoli jesteśmy światkami tworzenia się kultu.

Moralny obowiązek

B. sekretarz generalny KEP krytykuje także rząd Prawa i Sprawiedliwości za politykę wobec uchodźców. Jak podkreśla, naszym „moralnym obowiązkiem” jest przyjmowanie uchodźców.

Zdaniem bp Pieronka, Polacy w sondażach opowiadają się przeciwko przyjmowaniu imigrantów, bo zostali „nastraszeni uchodźcami” przez polityków.

„Powiedziano, że oni roznoszą choroby, zabiorą Polakom pracę, będą nas zabijać i Polska stanie się krajem zagrożonym.Prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców. Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła” – przekonuje biskup w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

„Czy Szydło i Błaszczak spojrzą w oczy papieżowi? Trwa festiwal obłudy” – ocenia Adam Szostkiewicz

TOK FM

Berczyński przemówił: Nigdzie się nie ukrywam, a Siemoniak rżnie głupa

dafa, 18.05.2017

Wacław Berczyński

Wacław Berczyński (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Nie uciekłem i nigdzie się nie ukrywam. Bilet do USA kupiłem pod koniec lutego. Chciałem spędzić Wielkanoc z rodziną. A to chyba nie przestępstwo – mówi Wacław Berczyński, były przewodniczący komisji smoleńskiej w rozmowie z „Super Expressem”.

„Człowiek, który wykończył caracale” zrezygnował z zasiadania w komisji smoleńskiej 20 kwietnia, po burzy jaka przetoczyła się w mediach. Kilka dni wcześniej w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” stwierdził , że to on stoi za unieważnieniem przetargu na zakup francuskich śmigłowców dla armii. Opozycja złożyła zawiadomienie do prokuratury i domaga się zwołania komisji, która ma wyjaśnić, kto dał Berczyńskiemu dostęp do tajnej dokumentacji przetargowej. Sam Berczyński od czasu wybuchu afery przebywa w USA.

– Miałem do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe. Wszystkie miały najniższą klauzulę tajności – twierdzi Berczyński w rozmowie z „SE”. Tłumaczy, że te które mógł czytać, nie wymagały przechowywania w sejfie. – Z inspektoratu dokumenty przesyłane są do Tajnej Kancelarii, potem do kogoś kto może je bezpiecznie przechowywać w sejfie, a potem do adresata, czyli do mnie – opowiada Berczyński. Jego zdaniem posłowie opozycji, którzy dziś domagają się wyjaśnień doskonale o tym wiedzieli. – Ale udają zaskoczenie, czyli rżną głupa – powiedział.

Nie zaprzecza, że odradzał zakup maszyn od Francuzów, bo „były przeciętne i dwa razy za drogie” i stanowczo zaprzecza, że doradzał rządowi przy przetargu na zakup samolotów dla VIP-ów. Na pytanie czy stawi się na wezwanie prokuratury odpowiedział:  Jak trzeba, to pojadę i na pewno udzielę wszystkich wyjaśnień.

gazeta.pl

WARUFAKIS: GRATULACJE, PREZYDENCIE MACRON. OD TERAZ SIĘ PANU SPRZECIWIAMY

Janis WarufakisEkonomista, współzałożyciel DiEM25, 18 maja 2017

Macron rozumie szaleństwo leżące u fundamentów strefy euro.

Przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji DiEM25 (paneuropejski ruch demokratyczny, w dużej mierze lewicowy, który pomogłem założyć) obiecał Emmanuelowi Macronowi, że „zmobilizuje się, by pomóc” mu pokonać Marine Le Pen. Zrobiliśmy to – wywołując gniew wielu lewicowców – ponieważ zachowanie dystansu i od Macrona, i od Le Pen uznaliśmy za „niewybaczalne”.

Nasza obietnica wobec Macrona miała też drugą część: jeśli „zostanie zaledwie kolejnym funkcjonariuszem głęboko zakorzenionego europejskiego establishmentu”, brnącym w ślepą uliczkę już upadłego neoliberalizmu, „sprzeciwimy mu się nie mniej energicznie niż teraz protestujemy – albo powinniśmy protestować – przeciwko Le Pen”.

Z ulgą, że Macron zwyciężył, i z dumą z naszego jednoznacznego wsparcia dla niego, musimy teraz wypełnić drugą część obietnicy. Nie ma czasu na miesiąc miodowy: musimy natychmiast sprzeciwić się Macronowi. Oto dlaczego.

Program wyborczy Macrona wyraził jego zamiar kontynuowania polityki rynku pracy, której prowadzenie rozpoczął jako minister gospodarki w rządzie byłego prezydenta François Hollande’a. Po rozmowie z nim na temat tej polityki jestem pewien, że silnie w nią wierzy. Wpisuje się on w długą tradycję obwiniania chroniących pracowników przed zwolnieniem regulacji prawnych za zanik stałych miejsc pracy i wyłonienie się nowego podziału: na pracowników chronionych i na tych pracujących na umowach śmieciowych – na insiderów cieszących się dobrze płatnymi stanowiskami, niemal z gwarancją zatrudnienia, i outsiderów, pracujących jako usługodawcy bez żadnych świadczeń, często na umowach bez wymiaru czasu pracy [tzw. zero-hour contract — przyp. tłum.]. W jego optyce związki zawodowe i lewica są siłą w istocie konserwatywną, ponieważ bronią interesów insiderów, ignorując udrękę rozrastającej się armii outsiderów.

W świecie Macrona prawdziwy progresywista musi więc wspierać reformy umacniające prawa pracodawców do zwalniania pracowników i zarządzania nimi, ale równie dużą wagą obdarzać ubezpieczenia społeczne dla osób tracących pracę, szkolenia z nowych umiejętności i zachęty do ponownego podjęcia pracy.

Pomysł jest prosty: jeśli pracodawcy będą mieli więcej kontroli nad tym, jak długo i jak dużo płacą pracownikom, będą zatrudniali większą liczbę pracowników na normalne umowy. A wzmocniona sieć bezpieczeństwa socjalnego zapewni dostępność pracowników o odpowiednich umiejętnościach.

W tym pomyśle nie ma oczywiście nic nowego. Znany pod niezręcznym neologizmem flexicurity [czyli „elastypieczeństwo” — przyp. tłum.] model wprowadzono z pewnym sukcesem w Danii i innych państwach skandynawskich w latach 90. Ale flexicurity we Francji skazane jest na dotkliwą porażkę, która wzmocni ksenofobów‑nacjonalistów Le Pen, ponieważ może działać tylko w makroekonomicznym środowisku wzrostu gospodarczego opartego na inwestycjach. Niestety, nie taką gospodarkę odziedziczył nowy prezydent Francji.

W dzisiejszej Francji inwestycje w kapitał trwały w stosunku do dochodu narodowego są na najniższym poziomie od dekad – i wciąż maleją. Przez to ekonomiści zaczynają spodziewać się deflacji, a spełnienie takich prognoz – gdy zwolnienia pracowników staną się łatwiejsze – spowodują gwałtowną redukcję stałych, pełnych etatów. Krótko mówiąc, zamiast zasypywać przepaść pomiędzy insiderami a outsiderami, ustawodawstwo Macrona dotyczące rynku pracy raczej ją pogłębi.

Największa trudność dla Macrona będzie taka sama jak dla Hollande’a: kontakty z Niemcami. Niemiecki rząd – na skutek tego Eurogrupa ministrów finansów z krajów strefy euro, w której Niemcy dominują – nigdy nie marnuje okazji do skarcenia Francuzów za ich niezdolność do sprowadzenia deficytu budżetowego poniżej umówionego limitu 3 proc. PKB.

Macron ślubował, że osiągnie to zwalniając urzędników państwowych, tnąc wydatki samorządowe i podnosząc podatki pośrednie, co przecież ostatecznie uderzy w najbiedniejszych. W każdej gospodarce dotkniętej niedostatkiem inwestycji, obcinanie wydatków rządowych i podwyższanie podatków pośrednich musi osłabić popyt, potwierdzając pesymistyczne oczekiwania, które powstrzymują inwestorów przed inwestowaniem, tym samym napędzając kolejny obrót koła deflacyjnego.

Jakby tego było mało, Macron obiecał naprawić krzywdę, która jego zdaniem dzieje się Francuzom o niskim dochodzie, ale bogatym w majątek. Przyrzekł zmniejszyć podatki od majątku i aktywów niegenerujących dochodu powyżej pewnego progu. Tak jak w przypadku flexicurity, jest w tym pewna logika: opodatkowanie majątku, który nie generuje dochodu, nie ma zbyt wiele sensu z etycznego, politycznego czy ekonomicznego punktu widzenia.

Niemniej, zmniejszenie podatków od majątku nie ma wielkiego sensu, zanim nie zamknie się luk pozwalających dobrze zarabiającym (którzy często są również bogaci w aktywa) na niepłacenie podatku dochodowego. Podobne postępowanie i jednoczesne praktykowanie austerity wobec ubogich jest aktem wandalizmu na i tak podzielonym już społeczeństwie.

Macron rozumie szaleństwo leżące u fundamentów strefy euro. Obiecał niestrudzoną pracę na rzecz przekonania Niemiec, że Europa musi sprawnie utworzyć porządną unię bankową, powszechny system ubezpieczeń na wypadek bezrobocia, mechanizm restrukturyzacji zadłużenia dla krajów takich jak Grecja i Portugalia, porządny federalny skarbiec, Euroobligacje (funkcjonujące podobnie do obligacji Departamentu Skarbu USA) i federalny parlament legitymizujący autorytet federalnego skarbu.

Co więc zrobi Macron, jeśli usłyszy nein? Tak naprawdę Niemcy już odmówiły. Według Wolfganga Schäuble, niemieckiego ministra finansów, obecnie Europa potrzebuje jedynie przekształcenia Europejskiego Mechanizmu Stabilności w Europejski Fundusz Walutowy. Innymi słowy, jeśli Francja chce wspólnego finansowania, musi poddać się temu samemu dyktatowi warunków, który zrujnował Grecję. Martin Schulz, przywódca niemieckiej opozycyjnej SPD, zgadza się, że nie potrzeba żadnej nowej instytucji skarbowej, proponując jedynie, by Francja i Niemcy wspólnie sfinansowały pewne połączone projekty inwestycyjne. Inaczej mówiąc: nein znaczy nein.

Obyśmy nie zapomnieli, że Hollande również wygrał prezydencki stołek obiecując rzucenie wezwania Niemcom w kwestii polityki makroekonomicznej – a potem szybko wycofał się z walki. Jeśli Macron ma zwyciężyć, będzie potrzebował wiarygodnego planu awaryjnego i europejskiej strategii, którą może wprowadzać w życie bez zgody Niemiec. Takiego planu nie widać. Widzimy tylko gotowość do spełniania wszelkich potencjalnych wymogów Niemiec na zapas, na przykład flexicurity, austerity i tak dalej, w nadziei, że Niemcy potem się zgodzą na część reform strefy euro, zanim będzie za późno.

Ludzie rozsądni zrozumieli, że Macrona należało wesprzeć przeciwko Le Pen. Teraz rozumieją, że polityka Macrona napędzi deflacyjny, regresywny cykl, który jest największym sojusznikiem Le Pen. Po zakończeniu wyborów, sprzeciw wobec Le Pen oznacza więc dla nas sprzeciw wobec Macrona.

**
Copyright: Project Syndicate, 2017, www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

krytykapolityczna.pl

Mur i fosa

Paweł Kowal, 17.05.2017

Nad polską polityką europejską zebrały się czarne chmury. Rezultat wyborów we Francji przyspieszył procesy zmian w Unii.

Pomysł części zachodnich elit politycznych budowy małej Europy jest jak idea okrążenia średniowiecznego miasta murem i fosą w czasach cholery i najazdów. To wiara, że bogaci sami się wyżywią. Zanim jednak bogaci z Zachodu zorientują się, że ich pomysły wiodą ku nieszczęściu całej Unii, straty poniosą państwa takie jak Polska, a może przede wszystkim Polska. Przez dwa lata przywykliśmy do sporów politycznych poprzedzanych wystąpieniami Fransa Timmermansa. Każda jego wypowiedź kwitowana była aplauzem opozycji w Warszawie i wymachiwaniem szabelką przez władze. Właśnie jednak przekroczona została granica pewnego rytualnego sporu, który miał oczywiście podstawy, jednak w swoim politycznym zadęciu wydawał się z czasem coraz mniej poważny.

Gdy na Zachodzie idea Europy dwóch prędkości, czyli małej Europy-twierdzy, połączy siły tych, którzy w 2004 r. byli przeciwni rozszerzeniu (powiedzą: my mieliśmy rację), tych, którzy uważają rząd PIS za samo zło i na każdej konferencji rymują nazwisko Kaczyński z każdą tezą polityczną, oraz tych, którzy po prostu chcą wreszcie domknąć ramy Europy. A my możemy zostać sami jak… 27:1.

Już nie chodzi o słowny ping-pong z wiceszefem Komisji Europejskiej, teraz chodzi o Unię bez Polski. Zapukała do drzwi twarda polityka. Odpowiedzialność za jej prowadzenie spoczywa na rządzie. Dla Polski lepiej byłoby rozmawiać z szefem Rady Tuskiem o sprawach narodowych, niż wzywać go na przesłuchania do Warszawy co kilka tygodni, a zamiast twarde „nie” powiedzieć czasem inteligentne „tak, ale…”. Szermierka na słowa się skończyła.

msn.pl

Maciej Stasiński

Polexit już trwa. To kłamstwo, że „nie ma możliwości”, by przyjąć uchodźców. Prawdą jest za to, że nie ma chęci

18 maja 2017

Premier Beata Szydło i szef dyplomacji Witold Waszczykowski

Premier Beata Szydło i szef dyplomacji Witold Waszczykowski (Źródło: Jacek Marczewski/Agencja Gazeta)

Dotąd PiS wypisywał nas z demokratycznej i liberalnej Europy, depcząc konstytucję, państwo prawa, podział władz, wolności obywatelskie. Teraz robi to samo, demonstrując rasizm i nacjonalizm.

Premier Beata Szydło zapowiedziała, że Polska nie przyjmie żadnych uchodźców z Syrii i innych krajów, nawet jeśli UE – zniecierpliwiona łamaniem zobowiązań przez polski rząd – rozpocznie dyscyplinującą procedurę.

– Nie ma możliwości, aby do Polski byli przyjmowani uchodźcy, i na pewno nie zgodzimy się na narzucanie Polsce ani innym krajom członkowskim jakichkolwiek przymusowych kwot – powiedziała Szydło.

Występ pani premier po reprymendzie, jaką Polska dostała na spotkaniu szefów dyplomacji państw Unii w Brukseli, stawia Polskę poza Europą.

Dotąd PiS wypisywał nas z demokratycznej i liberalnej Europy, depcząc własną konstytucję, państwo prawa, podział władz, wolności obywatelskie. Teraz robi to samo, demonstrując rasizm i nacjonalizm.

To oczywiście kłamstwo, że „nie ma możliwości”, by przyjąć uchodźców. Prawdą jest za to, że nie ma chęci. Niemal 40-milionowy kraj może przyjąć znacznie więcej uchodźców niż owe 7 tys., na które w 2015 r. przystał rząd Ewy Kopacz.

Ministrowie rządu PiS gremialnie uczestniczyli w pielgrzymce papieża Franciszka do Polski, ale głusi są na wciąż ponawiane przez niego wezwania do katolickich sumień, by każda parafia przyjęła choć jedną rodzinę. Ponad 10 tysięcy polskich parafii przyjęłoby ponad 10 tysięcy rodzin bez wysiłku. Rząd PiS – wszak sam tak ostentacyjnie katolicki – równie ostentacyjnie ignoruje polski Kościół, który jeszcze rok temu postulował przyjęcie uchodźców i utworzenie tzw. korytarzy humanitarnych.

Rząd PiS pielgrzymuje za to nieustannie do Radia Maryja, gdzie łańcuszek ministrów-ministrantów trzyma się za ręce do wtóru religijnych pieśni i pod łaskawym spojrzeniem przyjmującego te hołdy o. Rydzyka. Mówi tylko o wartościach chrześcijańskich, ale ich nie realizuje.

PiS świadomie rozniecił w kraju strach przed uchodźcami i imigrantami, zwłaszcza muzułmańskimi, strasząc, że przywiozą terror, rozniosą choroby i zniszczą kulturę narodową. A teraz, kiedy kampania przyniosła skutek w postaci deklarowanego sprzeciwu 70 proc. Polaków wobec przyjmowania uchodźców, powołuje się na „wolę i bezpieczeństwo Polek i Polaków”.

Niemcy mogą, Francuzi, Anglicy i Hiszpanie też, nie mówiąc o Grekach czy Włochach, Łotyszach i Litwinach, ale katolicka Polska przyjąć ludzi uciekających od bomb – nie może.

Mieliśmy dotąd w Polsce antysemityzm bez Żydów. Teraz mamy rozpaloną przez władzę wrogość do „brudasów”, „ciapatych”, „darmozjadów” i „terrorystów”, w imię czystości katolicko-narodowej, bez jednego uchodźcy czy muzułmanina.

Rząd PiS stawia się poza Europą. Ale wciąż wyciąga rękę po pieniądze.

Słowa premier Szydło zapowiadają, że PiS będzie budował ideologię oblężonej twierdzy, rzekomo zagrożonych suwerenności i dumy narodowej przez islam i wrogą Europę.

Jednak Europa, która po latach kryzysu właśnie zaczęła się odbudowywać wokół Niemiec i Francji, nie będzie wspierać kraju, który ma w nosie jej wartości.

Polexit już się zaczął.

wyborcza.pl

Schetyna przenika diabelskie knowania Kaczyńskiego

Schetyna przenika diabelskie knowania Kaczyńskiego

Grzegorz Schetyna przewiduje najgorsze w zapowiadanych propozycjach PiS. Do tej pory PiS i prezes tej partii w „najgorszości” nie zawodzili i tak z pewnością będzie w wypadku ordynacji samorządowej. Ba, to więcej niż pewne. Niby „najgorszość” Jarosława Kaczyńskiego poznaliśmy. Należy on jednak do takich, którzy się nie poddają i stosują do spostrzeżenia Stanisława Jerzego Leca. Kaczyński spadnie na każde dno i nigdy mu nie dość, bo sam od spodu zapuka.

Wcale nie zdziwiłbym się, że jego zapewnienie, iż dwukadencyjności wstecznej w wyborach samorządowej nie będzie, jednak zostanie wycofane pod byle pretekstem. Przypominam, o co chodzi w tej dwukadencyjności: rządzący prezydenci, burmistrzowie i wójtowie dłużej niż dwie kadencje nie mogliby startować w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Kaczyński mógł to zakomunikować z różnych powodów, np. dlatego, że podskakuje Jarosław Gowin, krytykował ten pomysł jako niekonstytucyjny i bezprawny. Także popularni prezydenci, burmistrzowie i wójtowie mieliby czas na wykreowanie swoich następców.

Może Kaczyński nie jest immanentnym złem, zostawia sobie margines, aby zrealizować się w pełni. Żadnej wiary nie daje mu szef Platformy Obywatelskiej Schetyna, uważając, iż wycofanie się z dwukadencyjności wstecznej jest tyle warte, co zapewnienia Beaty Szydło w kampanii wyborczej do parlamentu, że Gowin będzie ministrem obrony narodowej.

Można zapytać: kto zatem wykończyłby Caracale albo wymyślił ładunki termobaryczne w smoleńskim Tupolewie? Jeżeli potrafimy sobie odpowiedzieć na to pytanie, od razu skonstatujemy, że tylko idiota mógł uwierzyć w Gowina jako ministra obrony i tylko idiota może wierzyć, że Kaczyński będzie praworządny i wycofa się z dwukadencyjności wstecznej.

Schetyna przestrzega przed innymi równie złymi pomysłami PiS w ordynacji samorządowej. I tak – tylko jedna tura wyborów na burmistrzów i prezydentów miast oraz podniesienie progu wyborczego, co mogłoby wyeliminować z samorządów takie partie, jak PSL, Nowoczesna i Kukiz ’15.

Na pewno dojdzie do ograniczenia kompetencji samorządów, tym samym ograniczenia finansowania i centralizacji władzy. Kto wie, czy ostaną się urzędy marszałkowskie, które są poza zasięgiem rządzenia w nich przez PiS. A jeszcze możliwe są manipulacje w komisjach wyborczych, w sposobach liczenia głosów – przecież jakiś czas temu padł pomysł, aby głosy liczyć następnego dnia po wyborach i w miejscu innym niż obwodowa komisja wyborcza. Otwiera to pole do wszelkich cudów w urnach wyborczych.

Schetyna po Kaczyńskim spodziewa się wszystkiego najgorszego. Czasami z tego powodu za szefem PO jest trudno nadążyć, gdyż stara się przeniknąć diabelskie knowania prezesa PiS. Diabeł zawsze kłamie, jedno kłamstwo jest zastępowane kolejnym. Szef PO zatem stara się przewidzieć diabelskie złe zamiary dla Polski Kaczyńskiego.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Prof. Marcin Matczak: To ja zadałem Morawskiemu pytanie, kogo reprezentuje: rząd czy Trybunał?

Ireneusz Sudak, 17 maja 2017

Prof. Marcin Matczak

Prof. Marcin Matczak

– Sędzia, czy ktoś, kto uważa się za sędziego, nie może reprezentować tego, kto przed Trybunałem Konstytucyjnym jest oskarżony, czyli państwa – powiedział w „Kropce nad i” prof. Marcin Matczak.

To właśnie związany z Uniwersytetem Warszawskim prof. Marcin Matczak podczas konferencji w Trinity College, prestiżowym wydziale prawa uniwersytetu w Oksfordzie, zadał Lechowi Morawskiemu pytanie, kogo reprezentuje: rząd czy Trybunał?

– Profesor występował tam jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Ja w swoim pierwszym wystąpieniu uznałem za stosowne poinformowanie obecnych, że profesor nie jest sędzią Trybunału w świetle polskiego orzecznictwa, na co on nie zareagował – relacjonował w TVN 24 profesor Matczak.

Kogo reprezentuje sędzia?

– W sesji pytań zapytałem go, kogo reprezentuje. I wtedy on, po chwili wahania, powiedział, że obie instytucje. Pan profesor Morawski mówi teraz, że się przejęzyczył. Chciałbym podkreślić, że on na bardzo precyzyjne pytanie, wybór między sądem konstytucyjnym a rządem, po chwili wahania, która była chyba taką chwilą, w której zastanawiał się, wobec kogo musi być bardziej lojalny, czy wobec rządu, czy wobec Trybunału, uznał, że powie, że reprezentuje obie te instytucje – zaznaczył.

Zdaniem Matczaka „sędzia, czy ktoś, kto uważa się za sędziego, nie może reprezentować tego, kto przed Trybunałem Konstytucyjnym jest oskarżony. W każdej sprawie przed Trybunałem Konstytucyjnym obywatel albo obywatele oskarżają państwo, że zrobiło coś nielegalnego, że wydało niekonstytucyjną ustawę.

Zobacz:

Kompromitacja sędziego TK z nadania PiS. W Oksfordzie ogłosił: reprezentuję rząd. Polityków i sędziów oskarża o korupcję

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21797968,video.html

„Największa tragedia debaty”

Profesor dodał, że prowadzący panel „na samym końcu wypowiedział słowa, które dla nas, jako dla Polaków, były bardzo smutne”. – Kierując się w stronę profesora Morawskiego, powiedział: „Dziękuję panom za to, że nie tylko powiedzieliście, na czym polega kryzys w Polsce, ale pokazaliście to w praktyce” – relacjonował.

– To jest największa tragedia tej debaty – nie to, jakich słów użył profesor Morawski, nie to, co powiedział, tylko to, jakiego siebie pokazał jako sędziego Trybunału Konstytucyjnego – ocenił Matczak.

Jego zdaniem Morawski pokazał siebie jako „funkcjonariusza rządu”. – Taka osoba nie powinna być w Trybunale Konstytucyjnym. To podstawa, aby rozpocząć postępowanie dyscyplinarne wobec pana profesora. Problem jest tylko taki, w jaki sposób rozpocząć je wobec osoby, która nie jest sędzią – stwierdził.

Corruption – co to znaczy?

Lech Morawski to profesor prawa, były pracownik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Został wybrany do Trybunału Konstytucyjnego w grudniu 2015 r. przez Sejm na wcześniej już prawomocnie obsadzone miejsce. To sędzia dubler.

W trakcie dyskusji w Oksfordzie sędzia mówił: Polska konstytucja jest całkowicie niejasna. Można ją interpretować w dowolny sposób. Dla mnie to legislacyjna tragedia i dramat.

Zarzucał politykom i sędziom – w tym sędziom Trybunału Konstytucyjnego, korupcję. W liście do prezes TK Julii Przyłębskiej wiceprezes Andrzej Biernat domaga się doprowadzenia o ujawnienia „niepodważalnych dowodów” na korupcję wśród sędziów Trybunału.

W reakcji na list sam Lech Morawski oświadczył: „Pojęcie ‚corruption’ ma w języku angielskim szersze znaczenie niż w języku polskim. Termin ‚corruption’ w użytym przeze mnie znaczeniu nie odnosi się do łapownictwa, ale do zepsucia, demoralizacji, upadku etosu elit politycznych, prawniczych i ekonomicznych w naszym kraju”.

wyborcza.pl

Dominika Wielowieyska

500 plus. Umów należy dotrzymywać

17 maja 2017

Start programu 'Rodzina 500 plus' w Warszawie.

Start programu ‚Rodzina 500 plus’ w Warszawie. (Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Anna ma czwórkę dzieci, jest na urlopie wychowawczym. Jej bezrobotny mąż jest alkoholikiem, na czarno dorabia grosze, które natychmiast przepija. Czy jej również Platforma chce odebrać 500 plus, bo nie pracuje i nie szuka pracy?

Platforma Obywatelska straszy odbieraniem 500 plus rodzicom, którzy nie pracują i nie szukają pracy. To fatalny pomysł zarówno z punktu widzenia państwa, jak i interesów politycznych PO.

Można krytykować prorodzinny program PiS, bo są lepsze sposoby na efektywne wydanie tych pieniędzy – choćby budowa i sfinansowanie żłobków, przedszkoli, bezpłatnego żywienia w szkołach i wszystkich podręczników. Ale program „Rodzina 500 plus” już jest. Państwo podjęło zobowiązanie wobec obywateli. Nie można grzebać w tym programie bez precyzyjnego pomysłu.

Kto i według jakich kryteriów będzie decydował o odebraniu świadczenia? Jak długo rodzice mają bezskutecznie szukać pracy, aby urzędnik podjął taką decyzję? Odpowiedzi brak. Ludzie – wyborcy – usłyszeli pogróżkę, bo z ich punktu widzenia tak to zabrzmiało, i zostali w niepewności. A jeszcze kilka miesięcy temu posłanka PO Izabela Leszczyna przekonywała w „Wyborczej”, że jej partia chce raczej zachęcać do pracy beneficjentów 500 plus, niż ich karać.

Platforma chce rodziny w trwałych tarapatach przerzucić do opieki społecznej. Ale dla wszystkich jest jasne, że zasiłek na dzieci w tej szufladce to suma o wiele niższa od 500 zł.

Politycy PO mówią, że coraz więcej rodzin rezygnuje z pracy, by żyć tylko z 500 plus, i to bardzo niebezpieczne zjawisko. Zgadzam się, bo źródłem dobrobytu ma być praca, a nie zasiłki, ale zanim zabierzecie się do odbierania rodzinom pieniędzy, sprawdźcie, jak powszechne jest to zjawisko, jak jednorodne, z jakimi jeszcze czynnikami związane, a potem podyskutujcie, jak temu przeciwdziałać.

Na razie Platforma nie przedstawiła żadnych wyliczeń. A jeśli utrzymywanie się wyłącznie z 500 plus nie jest powszechną praktyką, to okaże się, że ktoś chce strzelać do wróbla z armaty. I wymierzać cios na oślep, bo wprowadzanie dyscyplinującej zasady PO może uderzyć w osoby, które niczym nikomu nie zawiniły. Podam przykład z życia wzięty. Anna ma czwórkę dzieci, jest na urlopie wychowawczym. Jej bezrobotny mąż jest alkoholikiem, na czarno dorabia grosze, które natychmiast przepija. To w ramach represji zabierzemy jej 500 plus?

Jeśli jakikolwiek polityk cokolwiek ogłosi w tej sprawie, powinien zrobić szczegółowy bilans zysków i strat. Także politycznych, bo każde hasło sugerujące, że opozycja w przyszłości komuś coś zabierze, to woda na młyn PiS. Jarosław Kaczyński od wielu miesięcy straszy, że gdy Platforma i Nowoczesna dojdą do władzy, to zlikwidują 500 plus albo ograniczą je tak, by mało kto z niego skorzystał.

Wprowadzając 500 plus, PiS założył, że tworzy sobie sytuację „win-win”: dzięki 500 plus zyska głosy ludzi, którzy do tej pory nie głosowali, a gdy beneficjenci usłyszą, że ktoś chce im zabrać pieniądze, tym bardziej ruszą do wyborów i zagłosują na partię Kaczyńskiego.

Ale PiS, podsycając te lęki, paradoksalnie ogranicza skuteczność swojego programu w ten sam sposób jak PO: wprowadza niepewność. Warto, aby wszystkie siły polityczne przestały już grać 500 plus. Państwo coś obiecało obywatelom w ramach długofalowej polityki demograficznej.

Ten program mógłby sprawić, że dzieci zacznie się rodzić więcej, pod jednym warunkiem: jeśli Polacy będą mieli pewność, że nie zniknie, i zgodnie z tym przekonaniem będą planować swoje życie. Nie warto burzyć tego zaufania z politycznej potrzeby chwili.

wyborcza.pl

Rząd uchodźców się chwyta. Twarda postawa wobec UE to sposób na wzrost w sondażach?

Paweł Kośmiński, 18 maja 2017

Beata Szydło, Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński

Beata Szydło, Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Polska idzie na zwarcie z Komisją Europejską w sprawie uchodźców. To może być sposób PiS-u na sondażowy wzrost. – Lepiej płacić kary, niż ich przyjąć – twierdzi szef MSWiA Mariusz Błaszczak.

We wtorkowym komunikacie Komisja Eueopejska wprost wytknęła rządowi Beaty Szydło (również Węgrom i Austrii), że jak dotąd nie przyjął żadnego uchodźcy. „Stanowi to naruszenie zobowiązań podjętych wobec Grecji i Włoch oraz zasady sprawiedliwego podziału odpowiedzialności” – pisze Komisja. – Solidarność w kategoriach prawnych, politycznych i moralnych nie podlega różnym interpretacjom – mówił podczas konferencji prasowej Dimitris Awramopulos, komisarz ds. migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa. KE daje nam czas do czerwca, grożąc jednocześnie konsekwencjami. Jakimi?

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wszystkie bzdury o uchodźcach. Trwa polityczna gra strachem

– Na mocy decyzji z września 2015 r. Polska jest zobowiązana do przyjęcia uchodźców. KE ma prawo pociągnąć nas do odpowiedzialności finansowej. Możemy się odwoływać, ale myślę, że to nic nie da. To nie jest bowiem kwestia ideowa, lecz sprawa przestrzegania bądź nie prawa unijnego przez państwo członkowskie. Za to można je pociągnąć do odpowiedzialności, zastosować kary. Sprawa weszła na etap biurokratyczny – tłumaczy Adam Balcer, współpracownik ECFR (European Council on Foreign Relations).

Tusk: Polska może nie przyjąć uchodźców. Ale będą konsekwencje

Wczoraj szef Rady Europejskiej Donald Tusk stwierdził, że polski rząd musi zdecydować, czy chce razem z Europą rozwiązać problemy związane z migracją, czy nie przyjmować uchodźców i wyłamać się tym samym z europejskiej solidarności. – Oba podejścia mają swoje uzasadnienia i argumenty, ale też koszty. Jeśli polski rząd zdecyduje, aby nie uczestniczyć w solidarnym podziale uchodźców, będzie się to wiązało nieuchronnie z konsekwencjami. Takie są zasady w Europie – powiedział Tusk w TVN 24.

Jednak już dzień wcześniej twarde stanowisko zaprezentowała premier Beata Szydło. – Nie ma w tej chwili w Polsce możliwości, żeby przyjmować uchodźców. Takie jest stanowisko polskiego rządu – stwierdziła. To zdanie to już mantra polskich władz: od roku powtarzają je przy każdej okazji. Ale inne państwa naszego regionu działają i przyjmują ludzi uciekających przed wojną: Łotwa zdążyła spełnić niemal dwie trzecie swoich zobowiązań, a Litwa i Estonia – 40 proc.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy Schetyna wierzy, że przelicytuje Kaczyńskiego? PO ws. uchodźców zachowuje się jak mały Jasio

Nieprzejednane stanowisko PiS-u nie zaskakuje: stratedzy partii już raz zagrali na ksenofobicznej nucie i to im się opłaciło. W kampanii wyborczej partia Jarosława Kaczyńskiego straszyła uchodźcami, na których przyjęcie zgodził się rząd PO-PSL. Sam prezes opowiadał o dzielnicach zachodnich miast, w których rzekomo „obowiązuje prawo szariatu”, i o „różnego rodzaju pasożytach, pierwotniakach”, którymi uchodźcy zarażą Polaków. Straszenie uchodźcami może być dla PiS-u szansą na przełamanie sondażowej stagnacji, bo w ostatnich badaniach opinii publicznej notowania partii rządzącej spadają.

Flis: Dyskusja o uchodźcach to dla PiS-u okazja

– PiS stracił początkowy rozpęd i poczucie pewności. Dyskusja o uchodźcach to okazja, żeby podgrzać temat, który wpasowuje się w odczucia społeczne, i zepchnąć na drugi plan kłopoty z reformą edukacji czy afery Misiewicza i Berczyńskiego. To również szansa postawienia Tuska w pozycji dla niego nieprzyjemnej: kogoś, kto z zewnątrz narzuca coś polskiemu rządowi – uważa socjolog Jarosław Flis z UJ.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz? PiS będzie płacił kary „dla dobra Polaków”. W środę dał to do zrozumienia Mariusz Błaszczak. Szef MSWiA stwierdził w radiowej Jedynce, że dla Polski gorsza byłaby zgoda na relokację uchodźców niż zapowiadane przez Unię sankcje finansowe.

– Skala zjawiska jest nieproporcjonalna do reakcji rządu. To tylko niepotrzebne sianie strachu i fobii – mówi Daniel Witko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

wyborcza.pl