Szczecińscy biskupi: Solidaryzujemy się z prof. Bogdanem Chazanem

opr.p, 26.07.2014
Abp. Dzięga i prof. ChazanAbp. Dzięga i prof. Chazan (Fot. AG)
Oświadczenie w tej sprawie podjęła podczas uroczystej sesji z okazji odpustu św. Jakuba Apostoła Kapituła Katedralna
W dokumencie, przekazanym mediom przez księdza Sławomira Zygę, rzecznika szczecińskiej kurii, czytamy:”W obliczu wydarzeń ostatnich tygodni, związanych ze Szpitalem im. Świętej Rodziny w Warszawie, rodzi się pytanie: Czy świat dzisiejszy tworzy cywilizację życia czy może – niestety – kulturę śmierci? Jakże wiele padało obraźliwych słów, którymi zostali obrzuceni ludzie stojący na straży życia dzieci poczętych, najbardziej bezbronnych, jeszcze nienarodzonych, lecz już żyjących pod sercem swych matek, a wszystko rzekomo w imię prawa. Czyżby w narodzie św. Jana Pawła II zapanowała cywilizacja śmierci? A przecież właśnie w naszym mieście, na szczecińskich Jasnych Błoniach, Papież – nasz Rodak, upominał nas:

„Trzeba, by o tym zagrożeniu, o własnym losie mówili, pisali, wypowiadali się przez filmy czy środki przekazu społecznego nie tylko ci, którzy – jak twierdzą – mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji, ale także ofiary tego obwarowanego egoizmu. Trzeba, by mówiły o tym zdradzone, opuszczone i porzucone żony, by mówili porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości, ranione u początku życia w swej osobowości i skazane na duchowe kalectwo dzieci (). Trzeba upowszechniać głos ofiar – ofiar egoizmu i „mody”; permisywizmu i relatywizmu moralnego; ofiar trudności materialnych, bytowych i mieszkaniowych. Dlatego też Kościół – słowami adhortacji Familiaris consortio – otwarcie i z mocą broni praw rodziny, przed niedopuszczalnymi uzurpacjami ze strony społeczeństwa i instytucji państwowych”.

Jan Paweł II, homilia na Jasnych Błoniach w Szczecinie, 11.06.1987 r.

Te słowa pozostawił swojej Ojczyźnie Święty nasz Rodak. A gdy lekarze i studenci medycyny właśnie w imieniu tych najsłabszych i bezbronnych stanęli w obronie ich życia, zmasowany atak wielu środków społecznego przekazu i niektórych polityków starał się dokonać gwałtu na ludzkiej godności, traktując niepełnosprawne, a jeszcze nienarodzone dziecko jako zagrożenie wolności, a nie jako dar Boży oraz zadanie dla rodziców i dla społeczeństwa. Gdzież jest polska racja stanu?

Od stóp szczecińskiej statuy św. Jana Pawła II, gdzie znalazły się też słowa z Jasnych Błoni: „By rodzina była Bogiem silna, a Kraj był silny rodziną”, Szczecińska Kapituła Katedralna, w dniu św. Jakuba – Patrona szczecińskiej katedry, przesyła słowa poparcia i solidarności z Panem prof. dr. hab. Bogdanem Chazanem i całą polską służbą zdrowia, zatroskaną o każde poczęte życie, kierującą się naturalnym prawem Bożym, niekolidującym przecież z żadną godziwą normą prawa państwowego. Gdyby zaś taka kolizja zachodziła, to „bardziej należy słuchać Boga aniżeli ludzi” (Dz 5,29). Prawo sprzeczne z etyką, z sumieniem człowieka, w sposób oczywisty i bezdyskusyjny nie ma mocy wiążącej i często funkcjonuje na zasadzie przymusu czy przemocy. Powyższe słowa to niezwykle ważny głos w kontekście toczącej się debaty nad klauzulą sumienia lekarzy. Głos tym ważniejszy, że jest nie tylko osobistą opinią, ale stanowiskiem prefekta watykańskiej Kongregacji Doktryny Wiary – Kardynała Gerharda Ludwiga Müllera.

Odwołując się do klauzuli sumienia, czyli prawnej gwarancji wolności lekarza do odmowy zadawania śmierci, klauzuli, która musi być respektowana przez każdy rozumny system prawa, lekarze, pielęgniarki, położne, farmaceuci i wszyscy, od których zależy medyczna ochrona zdrowia i życia ludzkiego, mają prawo do jej konsekwentnego stosowania. Profesor Bogdan Chazan dał tego dowód, nie wyrażając zgody na dokonanie aborcji, a wręcz proponując opiekę nad poczętym dzieckiem i jego matką. To sprawiło, iż pozbawiono Go stanowiska i wszczęto procedurę prokuratorską. Ma to znamiona prowokacji społecznej, tym bardziej że dzieje się to w roku kanonizacji św. Jana Pawła II – papieża rodzin i życia. Pan Profesor chciał ocalić życie, bez względu na to, jak długo miałoby trwać. A oto jesteśmy świadkami ustawiania przez licznych dziennikarzy opinii publicznej przeciwko uczciwości, zdrowemu rozsądkowi, sumieniu, przeciwko autorytetom, rzetelnej wiedzy i kompetencji oraz przeciwko kulturze życia i miłości. Dlaczego?

Ze Szczecina – z miasta, gdzie odbywa się co roku największy w Polsce Marsz dla Życia, ślemy więc słowa solidarności z Panem Profesorem i ze wszystkimi, którzy mają odwagę upowszechniać głos najbardziej bezbronnych i kierować się najbardziej ludzkimi zasadami wynikającymi z Chrystusowej miłości, nade wszystko tych najsłabszych, o których wielu ciągle nie chce pamiętać i o ich prawa nie ma odwagi się upomnieć.

Ogarniając te bolesne sprawy naszą modlitwą, wołamy słowami Arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego, więźnia obozów koncentracyjnych: Jasnogórska Matko Kościoła, ocal miłość i życie!

Szczecin, w uroczystość św. Jakuba Apostoła, 25 lipca 2014 r.

Metropolita Szczecińsko-Kamieński

/-/ + Arcybiskup Andrzej Dzięga

Prepozyt Szczecińskiej Kapituły Katedralnej

/-/ Bp Marian Błażej Kruszyłowicz

Dziekan Szczecińskiej Kapituły Katedralnej

/-/ Ks. Infułat prof. zw. dr hab. Andrzej Offmański

szczecin.gazeta.pl

SOBOTA, 26 LIPIEC 2014 16:51

BLOG MIGALSKIEGO: Hitler miał Niemców, Putin ma PostRosjan

Russia-Putin-Ukraine_Cham640

Ten tekst nie powstałby, gdybym nadal był posłem do PE i członkiem jego Delegaci ds. Kontaktów z Rosją. Nie powstałby, bowiem wówczas reprezentowałem Polskę i polskich wyborców, a to oznaczałoby, że zarzuty o ksenofobiczność i szowinizm tego artykułu mogłyby zaszkodzić mojemu krajowi i jego obywatelom. Dziś mogą zaszkodzić tylko mnie. Ale przez pięć długich lat pracy w Delegacji PE ds. Rosji dochodziłem powoli do bolesnej konstatacji, że nie ma już takiego narodu, jak Rosjanie.

Kim są zatem dzisiejsi mieszkańcy Federacji Rosyjskiej? To „PostRosjanie”. Prawdziwi Rosjanie zginęli na wojnach, zostali zakatowani na Łubiance, zamęczeni w łagrach. Ci, którzy przeżyli komunizm, uciekli z kraju. Zostali tylko PostRosjanie. Nie piszę „Nowi Rosjanie”, bo to nazwa zarezerwowana dla rozpasanej grupy nowobogackich, którzy rozpanoszyli się w największych miastach Rosji. Mnie chodzi o tzw. normalnych ludzi – to oni popierają Putina, chcą by na świecie się ich bano, lubią politykę twardej ręki, topienie Czeczenów w kiblach, ostry język KGB-owskiej elity… To z nimi możecie spotkać się w hotelach na całym świecie – piją od rana, walczą przy szwedzkim stole o każdy kawałek mięsa, śpiewają rzewne piosenki, biją się zaraz po ich wybrzmieniu.

U naszego wschodniego sąsiada nie ma już właściwie potomków Dostojewskiego czy Sołżenicyna. Są raczej wnukowie tych, których obaj geniusze opisywali w swoich więziennych pamiętnikach. Tylko oni przeżyli komunizm, który był dwa razy dłuższy, niż polski i dziesięć razy okrutniejszy. Tylko oni byli w stanie znieść opresje, dostosować się do kolejnych czystek, przeżyć w najbardziej podłych warunkach bytowych. Ich zdrowy instynkt przetrwania dawał im siłę, by kosztem słabszych zapewnić sobie przeżycie. Prowadził ich bezbłędnie przez zakręty krwawej historii ZSRR, pozwalał wyczuć nadchodzące zagrożenia, złożyć hołd temu, kto akurat w tym momencie decydował o ich życiu bądź śmierci.

Tych Rosjan, których znamy z dramatów Czechowa, z poezji Jesienina czy piosenek Wysockiego, już nie ma. Zginęli. Nie przetrwali. Na manowce zawiodły ich poczucie smaku, godność, pragnienie wolności i piękna. Nie potrafili wygrać walki na twarde łokcie, przegrali w kolejkach po zupę i kawałek mięsa. Nie umieli zawczasu ukryć ironicznego uśmieszku, zmarszczenia brwi, parsknięcia śmiechem pogardy. Owszem, gdzieś błąkają się ich potomkowie – przez pięć lat pracy w PE wielokrotnie zapraszałem ich do Brukseli i dawałem forum do mówienia. Nemcow, Czirikowa, Ponomariow, Kasjanow, Jaszyn, Kasparow… Z tym ostatnim, gdy przyjechał do mnie do PE zagrałem nawet w szachy (informacja dla dociekliwych – przegrałem). Ale wszyscy oni – wykształceni, prawi, odważni, otwarci, oczytani i dzielni – błąkają się na marginesie współczesnej rosyjskiej polityki. Jedynym z nich, który ma jako takie poparcie, jest Navalny – ale właśnie tylko dlatego, że czasami zdarza mu się warknąć na „czarnych”, napomknąć coś o wielkiej Rosji i rzucić mięsem. Tylko on jest akceptowany przez część „PostRosjan”.

A kto jest owych „PostRosjan” idolem? Oczywiście Putin. On najpełniej wyraża ich wizję świata, pogardę dla słabych, żądzę władzy, głód życia, ekspansjonizm i kult mocy. On i jego „siłowniki” naprawdę reprezentują to, co jawi się „PostRosjanom” jako ideał władców. Innych nie chcą, innymi pogardzają, inni są dla nich obrzydliwi. Jacyś demokraci, liberałowie, zapadniki – wszystko to w myśleniu „PostRosjan” przedstawiciele dawnego, miękkiego i wydelikaconego świata. Oni chcą Putina, bo tylko on spełnia ich wyobrażenie o władcy idealnym.

Dlatego błędem jest wciąż powtarzanie, że mamy na Wschodzie do czynienia z dobrym rosyjskim społeczeństwem i złym kremlowskim satrapą. Oczywiście, że wybory w Rosji są fałszowane. Oczywiście, że zabija się tam wolne media. Oczywiście, że władze robią wszystko, by utrudnić życie NGO-som. Ale nie można zaprzeczyć, że władza obecnej ekipy na Kremlu ma mandat społeczny. I polityka tej ekipy też ma ów mandat. Być może to zbyt śmiałe porównanie, ale tak, jak nie byłoby holocaustu i II wojny światowej bez poparcia polityki Hiltera przez miliony „zwykłych, dobrych Niemców”, tak nie byłoby obecnej polityki Putina bez wsparcia „PostRosjan”. Ani Hilter, ani Putin (przy zachowaniu proporcji w ocenie obu polityków) nie dochodzili do władzy i nie sprawowali jej wbrew woli swoich narodów. Dokładnie odwrotnie – mieli do tego silne poparcie w kraju.

Dlatego pamiętając o tych kilku, a może nawet kilkunastu, milionach Rosjan, którzy kojarzą nam się z Cwietajewą, Mandelsztamem, Puszkinem czy Sacharowem, musimy sobie dziś uświadomić – graniczymy dziś z państwem zamieszkałym przez „PostRosjan”. I prowadzącym politykę będącą konsekwencją tego, co działo się tam od 1917 roku. W tym czasie zniknął cały naród. Naród rosyjski. Jego miejsce zajął nowy – postrosyjski. Putin nie jest jego ojcem. Jest jego nieodrodnym synem. Bierzmy to pod uwagę prowadząc naszą politykę wschodnią. Inaczej będzie ona nieskuteczna. A tego nawet Rosjanie nie mogliby nie wykorzystać. Nie mówiąc już o „PostRosjanach”.

300polityka.pl

Dodaj komentarz