Należy pomóc PiS w osiągnięciu zasłużonej klęski

Kapitulacja PiS przed Komisja Europejską w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym została w Brukseli przyjęta ze zrozumieniem. Rzecznik KE orzekł: „jesteśmy usatysfakcjonowani, że zmiana odbywa się dokładnie w tym kierunku, o jaki prosiliśmy”.

Wg Brukseli PiS kroczy w dobrym kierunku, lecz to na razie pierwszy krok. Ale nie Bruksela ma Kaczyńskiego i jego towarzystwo prowadzić za rękę ku praworządności, lecz tutaj na miejscu musimy zadbać, aby w kraju powrócono do obowiązujących standardów niezależnego sądownictwa. A zatem należy przyświecać im kagankiem oświaty, a jak i tego będzie za mało – „łańcuchami światła”.

Politycy PiS mają świadomość, że ten „sukces” jest podobny do słynnego wyniku 1:27, jest ich „zwycięską sromotą”. Starają się ją rozbroić przynajmniej w oczach własnego elektoratu. Pisowski bojownik w zakresie prawa, PRL-owski prokurator Stanisław Piotrowicz był z przynależną mu swadą rzec, iż prof. Małgorzata Gersdorf nie jest I prezes Sądu Najwyższego, ale p.o. –  pełniąca obowiązki.

Inny członek pisowskiego zespołu Monty Pythona, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wcielił się w rolę kowala  i czerwony z emocji zapowiedział, że „do bólu, niczym gorącym żelazem, będziemy wypalać patologie”. A przypominam, że jest to już siódma poprawka ustawy o Sądzie Nawyższym, sześć poprzednich jest patologicznych. Miał Ziobro czas, aby swoim grafomańskim językiem wypalić „gorącym żelazem”.

Z wokandy Trybunału Sprawiedliwości UE jednak spadają zapytania prejudycjalne, jakie zadał Sąd Najwyższy. W ogromnym pospiechu uchwalona nowelizacja ustawy pozwala okopać się PiS-owi w dotychczasowych zdobyczach, mianowicie w Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS), obsadzonej nominatami Ziobry, którzy jednak będą mieli wpływ na nominacje sędziowskie m.in. do SN i NSA. W wielkim skrócie: PiS gra na przeczekanie.

W tej sytuacji Sądowi Najwyższemu na pomoc idzie Naczelny Sąd Administracyjny. Dzień po nowelizacji ustawy o SN zadaje dwa pytania zapytania prejudycjalne do TSUE, dotyczą one KRS. Jak skuteczne i prawomcne są uchwały KRS, które w istocie nie są objęte kontrolę sądowniczą, bo przedstawiciele w KRS „wybierani są przez władzę ustawodawczą”.

KRS jest obecnie partyjną przybudówką PiS, co spotkało się już wcześniej ze zdecydowanym stanowiskiem Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (SNCJ), 17 września polska KRS została zawieszona w prawach członka, bo nie spełnia wymogów niezależności, bo nowi członkowie KRS zostali powołani z naruszeniem Konstytucji.

Walka o niezależność władzy sądowniczej ciągle trwa, przynajmniej w jednym elemencie – sądownictwa – dążenie do autokracji partii Kaczyńskiego się posypało. Jak wypadła jedna cegielką, to i wypadną następne, a do tego nastapiła kumulacja afer PiS, więc należy pomagać PiS w osiągnięciu zasłużonej klęski.

 

 

 

 

Komisja Europejska „usatysfakcjonowana” nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym

Michał Wilgocki, 

– Jesteśmy usatysfakcjonowani, że zmiana odbywa się dokładnie w tym kierunku, o jaki prosiliśmy – powiedział rzecznik Komisji Europejskiej.

W środę Sejm przyjął siódmą nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. PiS wycofuje się z najpoważniejszych zmian. To efekt październikowego postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE, który nakazał Polsce zawiesić przepisy prezydenckiej ustawy o SN. TSUE zrobił to na wniosek Komisji Europejskiej, która zaskarżyła ustawę.

Według Brukseli nowe przepisy – prezydent obniżył sędziom SN wiek emerytalny z 70 do 65 lat i na tej podstawie usiłował usunąć 23 osoby, w tym Gersdorf – są sprzeczne z prawem unijnym i naruszają zasadę nieusuwalności sędziów. Do czasu rozpoznania skargi Komisji TSUE nakazał przywrócić ich do pracy. Rząd właśnie wykonał orzeczenie Trybunału.

 

Marek Beylin

Państwo PiS zaczyna się sypać

Kumulacja afer i kapitulacja w sprawie Sądu Najwyższego sprawiają, że słowa „patologia” oraz „słabeusze” coraz ściślej przylegają do PiS. Nawet propagandyści z obozu władzy przyznają: „Sytuacja jest poważna”.

W przypadku PiS powiedzenie „nieszczęścia chodzą parami” należy zmienić na: katastrofy chodzą stadem.

Afera KNF, nepotyzm w postaci zatrudnienia syna Mariusza Kamińskiego w Banku Światowym za blisko 500 tys. zł rocznie, czyli ubogacona wersja 500+ dla swoich. Dochodzi do tego kapitulacja PiS wobec Trybunału Sprawiedliwości UE, cząstkowa, lecz symboliczna, zwłaszcza dla wiernego elektoratu.

Do tej puli katastrof autorską cząstkę dołożył wicepremier Gliński, oznajmiając w tygodniku „Wprost”, że PiS ma być traktowany przez opozycję „jak Żydzi przez Goebbelsa”. Te słowa obrażające pamięć ofiar Zagłady i Zagładę banalizujące rozeszły się po świecie, przekonując o ignorancji i pysze władzy. Wpisały się także w spektakularny sojusz PiS z nacjonalistami i neofaszystami podczas Marszu Niepodległości 11 listopada. Dotąd to te kręgi mówiły o Zagładzie z podobną arogancją. Toteż niewygasłe ambicje PiS, żeby zachować centrowych wyborców z 2015 r., właśnie wędrują na śmietnik.

wyborcza.pl

 

„Będziemy gorącym żelazem wypalać dalej” – tak PiS tłumaczy suwerenowi cofnięcie zmian w SN

PiS wycofał się z kwestionowanych przez Komisję Europejską przepisów ustawy o SN. Swoją wizerunkową porażkę próbuje zagłuszyć deklaracjami o chwilowym i pozornym ustępstwie. „Do bólu, niczym gorącym żelazem, będziemy wypalać patologie” – odgrażał się w Sejmie minister Zbigniew Ziobro

Nowelizacja ustawy o SN w celu zastosowania się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE jest dla PiS-u niezwykle kłopotliwa. Po pierwsze – dlatego, że jest nowelizacją ustawy, która podobno była bez zarzutu. Po drugie – dzieje się ze względu na decyzję Trybunału w Luksemburgu.

Ta kapitulacja, jak jednogłośnie nazywa to wydarzenie opozycja, wymaga od rządu zasadniczej zmiany narracji. Władza PiS, jak każdej formacji autorytarnej, opiera się na przedstawianiu swej nieomylności, siły, determinacji w „dobrej zmianie”. A tu nagle dobra zmiana w SN okazała się zła zmianą, z której trzeba się wycofać. Prezes Małgorzata Gersdorf, która podobno była emerytką, okazała się jednak I prezes SN.

Jak PiS opowiada o nowelizacji ustawy o SN, by przedstawić ją jako element procesu „dobrej zmiany”?

Jeszcze trzy miesiące temu: TSUE nie ma prawa się mieszać

Zdaniem polityków PiS każdy krytyk ich ustaw sądowych był w najlepszym wypadku w błędzie, w najlepszym zaś – pożytecznym idiotą rozmaitych grup wpływu. Krytyka samego Trybunału Sprawiedliwości UE pośrednio rozpoczęła się, gdy polskie sądy zaczęły zadawać pytania prejudycjalne.

Zdaniem PiS, Trybunał w Luksemburgu przede wszystkim nie miał kompetencji, by wypowiadać się w sprawie wymiaru sprawiedliwości w krajach członkowskich. Mówił o tym sam premier Morawiecki (przy okazji chwaląc się, że i tak wyrok będzie pozytywny, bo cała Europa popiera Polskę w tym sporze – co było oczywistą neprawdą), mówił o tym minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski, mówił też wicepremier Jarosław Gowin.

Gowin pokusił się nawet o stwierdzenie, że TSUE wydając wyrok, doprowadzi do rozpadu Unii, więc Polska będzie musiała dla dobra wspólnoty zignorować orzeczenie.

Retoryka ta nie zmieniła się diametralnie po wydaniu 19 października 2018 postanowienia o zabezpieczeniu przez TSUE. Nadal pojawiały się stwierdzenia, że Trybunał przekracza swoje kompetencje. Krzysztof Szczerski podzielił się również myślą, że „prawo nie działa wstecz”, więc nie można oceniać reform PiS.

Były sugestie, że Polska nie zastosuje się do postanowienia. Z pewnością liczono, że sytuacja może się zmienić po wysłuchaniu Polski. Jak mówił w końcu wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł – „decyzja TSUE ma charakter prowizoryczny”.

Siarkowska powiedziała prawdę. PiS-owska prawdę

Logiczną konsekwencją takiego dyskursu byłoby zatem powiedzenie: poddajemy się, Europa nas pokonała. Na głos wyartykułowała to w Sejmie Anna Maria Siarkowska:

„Wycofywanie się ze słusznych reform w obszarze wymiaru sprawiedliwości pod naciskiem instytucji unijnych wykorzystanych do walki politycznej wyznacza granice naszej suwerenności w bardzo nieciekawym miejscu”

– stwierdziła posłanka klubu PiS, na co Jarosław Kaczyński pogroził jej palcem.

Skoro tak mówić nie wolno, to jak opowiedzieć o tym wielkim sukcesie legislacyjnym?

Post-logika Ziobry: ustępstwo nie jest ustępstwem

Przede wszystkim – politycy PiS nie przyznają się, że złamali prawo i naruszyli praworządność. Jak podkreślał w Sejmie Zbigniew Ziobro:


„Ustawa, która jest dziś przedmiotem nowelizacji, jest zgodna z polską konstytucją, jest zgodna z standardami europejskimi”

Zbigniew ZiobroSejm – 21/11/2018

14.03.2018 Krakow , Prokuratura Okregowa . Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w sprawie zabojstwa Piotra i Alicji Jaroszewiczow . Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta


NIE JEST. NAWET W UZASADNIENIU NOWELIZACJI CZYTAMY, ŻE USTAWA „BUDZI WĄTPLIWOŚCI KONSTYTUCYJNE”


Tymczasem w oficjalnym uzasadnieniu projektu zmian w ustawie o SN autorstwa posłów PiS czytamy o tym, że nowelizacja „została zainspirowana”. Tymi inspiracjami są m.in. „wątpliwości natury konstytucyjnej” oraz „krytyka ze strony instytucji UE”.

O co chodzi? Doprecyzował to w „Kropce nad I” minister Jacek Sasin, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. „Te zarzuty są formułowane, po prostu się pojawiają”. Czyli – my uważamy, że jest w porządku, ale zmieniamy, bo krzyczą na nas w Europie.

Rząd PiS podkreśla jednocześnie, że ze stanowiskiem instytucji europejskich nie zgadza się. Zbigniew Ziobro mówił wprost:

„Nie podzielając postanowienia TSUE, przedkładamy projekt noweli ustawy o SN”.

Zwykłe kłamstwo Sasina: Zrobiliśmy to, co chcieliśmy

W programie Moniki Olejnik min. Jacek Sasin opowiadał o tej nowelizacji jako o… suwerennej decyzji PiS:

„Nie ugięliśmy się przed Brukselą tylko decyzją polskiego parlamentu implementowaliśmy do polskiego prawa postanowienie Unii Europejskiej”.

Następnie zaczął opowiadać, że w ten sposób implementuje się do systemów prawa wiele rzeczy – na przykład dyrektywy.

Jacek Sasin przedstawił również bardzo ciekawą koncepcję sporu o praworządność. Mianowicie – jest on podsycany przez opozycję, która najpierw go wywołała, skarżąc na Polskę w Brukseli („mają tam wpływy”), a teraz nie chce tego konfliktu wygaszać, choć PiS – miłujący pokój – właśnie to robi poprzez nowelizację ustawy.

„Oni chcą dziś wojny Polski z Unią Europejską!” – unosił się Jacek Sasin.

PiS kocha Europę, a to opozycja chce Polexitu

Skoro już wiemy, że to opozycja, a nie PiS, jest siłą polityczną, która pchnęła Polskę w spór z Unią, nie pozostaje nic innego, niż postawienie kropki nad i.

Milczenie przez miesiąc w kwestii zastosowania się do postanowienia Trybunału, podejrzane politycznie ruchy (wniosek Zbigniewa Ziobro do TK o sprawdzenie, czy prawo UE nie jest sprzeczne z polska konstytucją), oraz lekceważące wypowiedzi o samej Unii („wspólnota wyobrażona” Andrzeja Dudy) były odbierane jako rozluźnianie związków z UE i otwieranie drogi do Polexitu.

PiS ma świadomość, że ta eurosceptyczna atmosfera mogła zaszkodzić w wyborach samorządowych i złagodzenie kursu jest im potrzebne jak tlen przed przyszłorocznym maratonem wyborczym.

Ostatecznym krokiem w ratowaniu wizerunku jest więc zrzucenie na opozycję odpowiedzialności za plotki o Polexicie. Przykładów 21 listopada nie brakowało:

  • Łukasz Schreiber: „Mówienie o Polexicie to nie tylko oszustwa, ale fake news opozycji”;
  • Zbigniew Ziobro: „Jesteśmy w UE i szanujemy jej zasady. Wbrew temu, co opowiadał pan Petru i jego koledzy, wbrew temu, co chcielibyście usłyszeć”;
  • Stanisław Piotrowicz: „Nie zamierzamy wychodzić z Unii Europejskiej i myślę, że Polacy dostrzegą to, kto wprowadza w błąd opinię publiczną”.

Ani kroku do tyłu. No, chyba, że jeden

Jak jednak wyjaśnić to wszystko elektoratowi, który w Sejmie przemówił ustami Anny Marii Siarkowskiej? Jak pogrozić palcem 80 proc. Polaków, którzy zdaniem PiS popierali ich reformy sądowe (to oczywiście kłamstwo)?

PiS puszcza oko i sugeruje, że to tylko chwilowe ustępstwo, a śruba zostanie dokręcona, jak wszystko przycichnie.

Jeszcze przy okazji uchwalania ustawy o Sądzie Najwyższym w grudniu 2017 poseł PiS Stanisław Piotrowicz, szef sejmowej komisji sprawiedliwości, zarzekał się przecież:

Osadzony film

Patryk Wachowiec@PatrykWachowiec

„Obywatele naciskają na nas – ani kroku do tyłu! Reforma, głęboka reforma wymiaru sprawiedliwości…” – Piotrowicz przy okazji uchwalania ustawy o… Sądzie Najwyższym. Dziś będzie mówił całkowicie przeciwnie 🙂

21 listopada 2018 podczas debaty w Sejmie poseł Piotrowicz zmodyfikował swoje zdanie: „Czasem trzeba zrobić jeden krok do tyłu, aby zrobić dwa kroki do przodu”.

W podobnym duchu wypowiadał się prezydencki minister Andrzej Dera: „Jest takie powiedzenie, które dotyczy judo – ustąp, aby zwyciężyć”. Dera doprecyzował również, że ta nowelizacja jest „efektem porozumienia rządu z Trybunałem, by Polska … nie płaciła kar”.

Najbardziej spektakularnie odgrażał się jednak Zbigniew Ziobro, który z trybuny sejmowej zapewniał, że reformy będą kontynuowane i

„do bólu, niczym gorącym żelazem, będziemy wypalać patologie”.

Nie wszyscy w PiS wypowiadali się jednak z podobną pewnością siebie. Poseł Jan Mosiński w rozmowie z wPolityce.pl zauważył, że trudno będzie tę woltę wyjaśnić elektoratowi PiS, który przez ostatnie miesiące słuchał, że kasta SN to już pieśń przeszłości.

„Wymaga to zapewne jakiegoś konkretnego wystąpienia premiera Morawieckiego w mediach, który wytłumaczy powody wprowadzanych zmian” – stwierdził poseł PiS.

Słowa słowami, ale co dalej?

Stanisław Piotrowicz mówi wprost: „Reforma z pewnością zostanie dokończona”. Sam prezes Kaczyński opowiada o przejęciu kontroli nad sądami jako najważniejszym punkcie programu PiS. W lipcu 2018 bracia Karnowscy pytali go, czy „Komisja Europejska nie złamie polskiej woli dokończenia tej reformy?”.

Jarosław Kaczyński odparł: „Nie złamie, bo to jest albo-albo. Jeśli nie zreformuje się sądownictwa, inne reformy mają mały sens, bo prędzej czy później zostaną przez takie sądy, jakie mamy, zanegowane, cofnięte”.

Ustępstwo w sprawie sędziów SN jest dużym osiągnięciem obrońców niezależności polskich sądów. Jednak pamiętać należy, że PiS trzyma nadal w ręku Krajową Radę Sądownictwa, która dopuszcza do sądzenia tylko sędziów potulnych wobec nowej władzy, Trybunał Konstytucyjny, który potwierdza konstytucyjność wszystkich działań PiS, prokuraturę i ma kontrolę nad prezesami sądów powszechnych.

Jak wskazują też eksperci – Sąd Najwyższy nie jest impregnowany na pisowskie reformy, nawet, jeśli przyszły wyrok TSUE zapadnie zgodnie z oczekiwaniami obrońców demokracji. Konstytucja nie mówi o liczbie sędziów  SN. Teraz ustala to prezydent, który już zwiększył ich liczbę do 120. W niedługim czasie nominaci PiS będą więc w SN przeważać.

Taki czarny scenariusz jeszcze na początku listopada kreślił podczas konferencji Archiwum Osiatyńskiego prof. Maciej Kisilowski z Central European University:

„Przewiduję tak: TSUE uzna, że ustawa jest niezgodna z prawem Unii Europejskiej. Powoła się przy tym na precedens węgierski. PiS ten wyrok uzna i przywróci do orzekania sędziów. Jednocześnie podwyższy liczbę sędziów w Sądzie Najwyższym, neutralizując tym samym sędziów ze „starej gwardii”. To „zwycięstwo” Unia potraktuje jako okazję do pozbycia się zgniłego kartofla, jakim jest walka z polskim rządem”.

PiS przede wszystkim liczy na to, że skarga zostanie wycofana z TSUE. „W świetle tej ustawy nie ma już przedmiotu sporu” – orzekł w programie Moniki Olejnik Jacek Sasin.

Nadzieje te są płonne, ponieważ, jak wskazują eksperci, Trybunał orzeka na podstawie stanu prawnego z dnia skierowania skargi przez Komisję.

oko.press

 

NSA wchodzi do gry. Pyta Trybunał Sprawiedliwości UE o KRS [AKTUALIZOWANY]

NSA przychodzi z pomocą Sądowi Najwyższemu. Zaledwie dzień po tym, jak nowa ustawa PiS podważyła pytania SN, NSA postanawia także zapytać unijny Trybunał o nową KRS – obsadzoną przez polityków partii rządzącej i Kukiz’15. To ważna odsłona walki o polską praworządność – polityczna KRS jest kluczową instytucją dla kontroli nad sądami

22 listopada o 11.30 Naczelny Sąd Administracyjny opublikował informację, która wprowadza nowy element do walki środowisk sędziowskich o praworządność w Polsce.

Dzień po przegłosowaniu przez PiS noweli ustawy o Sądzie Najwyższym, NSA poinformował, że zwrócił się do TSUE z dwoma pytaniami prejudycjalnymi – dotyczą sposobu działania i niezależności KRS.

Zapytał unijny Trybunał o skuteczność i prawomocność uchwał Rady, których de facto nie obejmuje kontrola sądowa. A także o to, czy dochodzi do zakłócenia równowagi instytucjonalnej w sytuacji,

„gdy skład organu Państwa Członkowskiego mającego stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (Krajowa Rada Sądownictwa) […] jest kreowany w ten sposób, że przedstawiciele władzy sądowniczej w tym organie wybierani są przez władzę ustawodawczą”.

NSA poprosił TSUE o rozpatrzenie pytań w trybie przyspieszonym.

Ruch NSA – na pomoc Sądowi Najwyższemu

Decyzja sądu administracyjnego zapadła w zaledwie kilkanaście godzin po tym, jak PiS przegłosował w Sejmie siódmą już nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.

Nowela wskazuje na zupełne wycofanie się rządu z kontestowanych w Brukseli zapisów ustawy o SN. Zawiera jednak zapisy, które zmuszają Sąd Najwyższy do wycofania z TSUE pytań prejudycjalnych dotyczących niezależności KRS.

Zadając TSUE swoje pytania, NSA przychodzi SN z pomocą. Polskie sądy chcą, by unijny Trybunał skomentował stan polskiej KRS, której niezależność podważają krajowe sądy powszechne. Europejska Sieć Rad Sądownictwa zawiesiła członkostwo polskiej Rady we wrześniu.

Swoje pytania do Trybunału w Luksemburgu NSA oparł o pięć odwołań sędziów od uchwał KRS dotyczących procedury powołania do SN. Sędziowie zwrócili się do NSA po tym jak ich kandydatury na sędziów SN zostały odrzucone, a KRS powołała innych sędziów na wolne stanowiska. Tym samym uniemożliwiła im odwołanie się od jej decyzji.

Jak dotąd, NSA rozpoznał pięć z 19 odwołań. Pozostałych 14 będzie rozpoznawanych dziś i jutro.

Pułapka. Zatrzymać kontrolę KRS

Dlaczego PiS postanowił ekspresowo znowelizować ustawę o SN?

Dla interesów Prawa i Sprawiedliwości kluczowy jest Artykuł 4 przegłosowanej w środę 21 listopada noweli. Mówi on, że wszelkie postępowania powiązane z przymusowym przeniesieniem sędziów w stan spoczynku, w tym odwołania od decyzji KRS i prezydenta, zostają automatycznie umorzone.

Umorzenie to stosuje się także do postępowania odwoławczego sędziów SN w Izbie Pracy SN. A to na jego podstawie SN zadał TSUE pytania prejudycjalne w sprawie niezależności KRS. Unijny Trybunał miał je rozpatrzyć 17 marca 2019 roku.

Umarzając postępowania, PiS chciał pozbawić TSUE możliwości odniesienia się do niezależności KRS.

Jak pisaliśmy w OKO.press – to pułapka partii rządzącej, która, wycofując się z bitwy o SN, okopuje się na na swoich pozostałych bazach. Jedną z nich jest upolityczniona przez partię rządzącą KRS. Obsadzona nominantami ministra Ziobry, ma wpływ na nominacje sędziowskie m.in. do SN i NSA.

Tuż przed głosowaniem w Sejmie 21 listopada sejmowa komisja sprawiedliwości przyjęła do projektu poprawkę PiS: sprecyzowała, że umorzenie z art. 4 stosuje się także do postępowań dotyczących ustalenia przez KRS stosunku służbowego.

Tym samym wszystkie postępowania na kanwie których SN pytał TSUE o niezależność Rady zostają anulowane. Władza chce, by SN się z nich wycofał.

Wawrykiewicz: „Jeszcze większy chaos”. Nie po raz pierwszy

Sprawę pytań prejudycjalnych SN przed TSUE prowadzi mec. Michał Wawrykiewicz ze stowarzyszenia Wolne Sądy. Jego zdaniem nowa ustawa zamiast rozwiać wątpliwości tylko je mnoży – zwłaszcza w kontekście postępowań umarzanych w art. 4.

Według dr. Macieja Taborowskiego, specjalisty od prawa europejskiego, umorzenie postępowań może też naruszać zasadę skuteczności unijnego prawa.

Rząd PiS podobnie postąpił w przypadku innych pytań prejudycjalnych SN. W październiku ZUS wycofał skargę, na podstawie której w sierpniu sędziowie SN zadali TSUE pytania o zgodność ustawy o SN z unijnym prawem.

Mimo wycofania skargi, SN zadecydował o utrzymaniu swoich pytań – miał do tego prawo ze względu na charakter postępowania. Tym razem jednak może mu być trudniej znaleźć uzasadnienie prawne, by utrzymać pytania do unijnego Trybunału.

Bezpieczna KRS?

Nowelizacja ustawy o SN miała pomóc PiS uchować KRS od oceny TSUE, usuwając przedmiot pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego. Pytania przedstawione przez NSA w czwartek rano to kolejny ruch po stronie polskich sądów, którym zależy, by Trybunał wypowiedział się w sprawie nowej KRS.

Jasne stanowisko zajęła już Europejska Sieć Rad Sądownictwa (ENCJ) – 17 września zawiesiła członkostwo polskiej KRS. Zdaniem ENCJ KRS nie spełnia już bowiem standardów niezależności. Powód? PiS upolitycznił Radę, a jej nowych członków powołał, łamiąc konstytucję.

Wątpliwości zgłaszają także polskie sądy powszechne. W OKO.press opisaliśmy historię sędziów ze Słupska, którzy podważyli prawo KRS do wyboru sędziów na wolne stanowiska.

W poniedziałek 19 listopada ośmiu słupskich sędziów złożyło wnioski do nowej KRS. Chcieli wyłączenia z procesu nominacji 14 sędziów-członków KRS, których, wbrew konstytucji, wybrali posłowie PiS i Kukiz 15.

Zdaniem sędziów ze Słupska Rada pomija dorobek dobrych kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie. Rekomenduje natomiast do awansów sędziów delegowanych do ministerstwa Zbigniewa Ziobry oraz jego nominatów na stanowiskach kierowniczych w sądach.

oko.press

 

 

Rozpoczęła się wielka ofensywa opozycji! To będą bardzo trudne tygodnie dla władzy

Sytuacja, w której partia rządząca znajduje się w głębokiej defensywie, z której nie za bardzo ma pomysł, jak szybko wyjść, zdarza się chyba po raz pierwszy za tej kadencji Sejmu. Obóz Zjednoczonej Prawicy, któremu nie zaszkodziły do tej pory żadne z ujawnianych na przestrzeni ostatnich trzech lat afery, z pewnością nie czuje się obecnie komfortowo, zwłaszcza że nieuchronnie zbliżają się kolejne potyczki wyborcze, w których już wcale nie będzie walczył o zdobycie większości konstytucyjnej, a w ogóle o utrzymanie samodzielnej władzy. Ujawniona przez Gazetę Wyborczą afera w Komisji Nadzoru Finansów stała się wobec powyższego świetną okazją, by opozycja jeszcze bardziej się skonsolidowała i wzmocniła, przede wszystkim kosztem Prawa i Sprawiedliwości. Nic dziwnego, że politycy obozu anty-PiS ruszają z wielką ofensywą polityczną, mającą w założeniu położyć kres tej niedobrej władzy.

Dziś rozpoczął ją przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, który gościł w radiowej Trójce. Przypomniał o złożeniu do laski marszałkowskiej wniosku o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie afery KNF, oraz zapowiedział wniosek o konstruktywne wotum nieufności przeciwko premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.

Jutro, jeszcze w czasie tego posiedzenia [złożymy wniosek o konstruktywne wotum nieufności]. Wiele rzeczy, szczególnie te ostatnie sprawy, to co dzieje się w KNF-ie i wokół niego, cała ta afera, która dzisiaj się odsłania, pokazuje patologię państwa PiS, brak reakcji ze strony służb, korupcję na najwyższym [poziomie]. Brak reakcji pokazuje, że państwo nie funkcjonuje. Mówimy o interwencji służb, zabezpieczenie budynku KNF-u, mieszkania prezesa Chrzanowskiego. Najpierw złożyliśmy wniosek o powołanie komisji śledczej. Jutro złożymy wniosek o odwołanie rządu – powiedział Schetyna.

Odniósł się także do sytuacji na Śląsku, gdzie jego zdaniem doszło do skandalicznego aktu korupcji politycznej. W związku z tym zapowiedział złożenie wniosku do prokuratury o zbadanie tej sprawy.

Nie można donosić do prokuratury czy wszczynać postępowanie, dlatego że ktoś osiągnął większość. Rozumiem dystans do tej kwestii. Korupcja polityczna jest czynem, który jest przestępstwem i ma swój zapis w Kodeksie karnym. Jest jeden z najwyższych urzędników państwa, przedstawiciel premiera, szefa Kancelarii Premiera. Jest miejscowy poseł PiS-u. Jest ofiara, czyli radny Nowoczesnej wybrany z list KO, któremu przedstawiana jest korupcja polityczna. Oni w pierwszym dniu, przed rozpoczęciem funkcjonowania, początkiem kadencji korumpują przedstawiciela drugiej strony i składają mu korupcyjną ofertę, żeby zmienić werdykt wyborczy. To się im udało i dlatego będziemy zawiadamiać prokuraturę. Myślę, że w przyszłym tygodniu – poinformował przewodniczący PO.

Zapowiedź stanowczych działań kontrolnych w sprawie afery KNF była też przedmiotem konferencji prasowej w Sejmie. Posłowie PO mają przedłożyć wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie działania komisji oraz kolejny raz wezwali premiera do złożenia obszernych wyjaśnień.

W aferze KNF pojawiają się kolejne kłamstwa, kolejne niedomówienia, kolejny brak odpowiedzi na pytania. Z panią poseł Golbik w ramach pytań bieżących zadaliśmy dzisiaj pytania panu premierowi Morawiecki. Premier na nie nie odpowiedział, tylko wysłał wiceministra finansów, czyli realizatora swoich poleceń w tej sprawie. Pytamy, dlaczego w 2017 roku drastycznie, o 50% podniesiono wymagania makroekonomiczne dla banków. Kto wtedy był ministrem finansów? Pan Morawiecki. Pytamy o to, jak to jest możliwe, że nikomu nieznany radca prawny z Obornik Śląskich trafia do jednej z najważniejszych rad nadzorczych w Polsce, do rady giełdy. Kto reprezentuje wtedy skarb państwa? Pan minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Wszędzie, gdzie próbujemy uciąć głowę hydrze, wyrasta następna. Każda z tych głów ma twarz Morawieckiego – mówił na konferencji prasowej w Sejmie Jarosław Urbaniak z PO.

Mamy do czynienia z ośmiornicą, która ma swoje odnóża. Widzimy uczestników tej gry, afery z NBP, z KNF, Ministerstwa Rozwoju, które wcześniej było kierowane przez premiera Morawieckiego, Ministerstwa Finansów. Problem polega na tym, że nikt nie chce tej afery wyjaśnić. Widzimy to na każdym kroku – dodała Marta Golbik z PO.

Tej afery KNF, PiS-owskiej afery, największej afery w historii III RP, nie da się przeczekać. Tę sprawę może wyjaśnić tylko sejmowa komisja śledcza. Nie wierzcie, że Prokurator Generalny, polityk PiS-u, rzetelnie wyjaśni sprawę. Złożyliśmy wczoraj wniosek do prezesa NIK-u o pilną, doraźną kontrolę ws. KNF. Tej sprawy nie odpuścimy. Najpóźniej za rok komisja śledcza powstanie – mówił Krzysztof Brejza.

Sprawę afery w Komisji Nadzoru Finansowego nie wolno pozwolić zamieść pod dywan, co obóz rządzący z pewnością chciałby zrobić jak najszybciej. Trudna tematyka, nieprzystępna dla wielu polskich wyborców sprawy nie ułatwia, jednak należy dołożyć wszelkich starań, by obywatele poznali wszystkie aspekty tego skandalu pokazującego głęboką patologię sprawowania władzy przez obóz Prawa i Sprawiedliwości.

crowdmedia.pl

 

22.11.2018

Bardzo krytycznie oceniam Lecha Wałęsę i jego kwalifikacje. Uważam, że jego obecność na scenie politycznej wynikała z pewnej szczególnej sytuacji późnego komunizmu, a w innych okolicznościach nie odgrywałby najmniejszej roli” – mówił przed gdańskim sądem prezes PiS, Jarosław Kaczyński. 

Kaczyński: Jeżeli Wałęsa twierdzi, że w istocie odpowiadam za śmierć własnego brata i innych bliskich mi osób, że jestem chory psychicznie i że organizowałem przeciwko niemu akcję, to są wypowiedzi o faktach, które nie miały miejsca i są skrajnie obraźliwe

Powiem krótko: gdyby pozwany powiedział o mnie, że nie mam kwalifikacji, że jestem niepoważny czy głupi, to ja bym z tego powodu nie wytaczał procesu. To jest dopuszczalne. Natomiast jeżeli powód twierdzi, że ja w istocie odpowiadam za śmierć własnego brata i to bliźniaka, to jest szczególnie silny związek, innych bliskich mi osób i wielu innych osób, których nie znałem lub mało znałem, czy też twierdzi, że jestem chory psychicznie albo że organizowałem przeciwko niemu akcję, której w najmniejszym stopniu nie organizowałem, to są wypowiedzi o faktach, które nie miały miejsca i mają one charakter skrajnie obraźliwy. W pierwszy wypadku można powiedzieć, że na najwyższym poziomie” – mówił przed gdańskim sądem prezes PiS, Jarosław Kaczyński. 

Kaczyński: Moja ocena kwalifikacji intelektualnych i innych Wałęsy jest oceną bardzo surową. Międzynarodową opinię publiczną trzeba informować o tym, kto jest w Polsce osobą poważną, a kto niepoważną

Mówiąc najkrócej moja ocena kwalifikacji intelektualnych i innych pana pozwanego jest oceną bardzo surową. Ja tego nigdy nie ukrywałem. Nie uważam, żebym musiał tę tezę rozwijać. Czasem to mówię publicznie. To jest mój pogląd, oparty o obserwacje, aktywności zarówno w tej odległej w czasie, gdzie były też momenty bardzo dobre, jak i późniejsze, gdy tych momentów brakło” – mówił przed gdańskim sądem prezes PiS, Jarosław Kaczyński. 

Sądzę, że pozwany jest osobą, która nie przyjmuje takich informacji do wiadomości. Sądzę, że międzynarodową opinię publiczną trzeba informować o tym, kto jest w Polsce osobą poważną, a kto niepoważną. Często osoby, które nie mają kwalifikacji, żeby zabierać głos w różnych sprawach, są tam traktowane w sposób, w jaki nie powinny być traktowane. To po prostu szkodzi Polsce” – dodawał.

Kaczyński przed gdańskim sądem o wypowiedzi o „zdradzieckich mordach”: To był pewien wybuch emocji, reakcja na którąś z kolei wypowiedź opozycji, która miała skandaliczny charakter

To była wypowiedź spowodowana sytuacją, która nie ma nic wspólnego z tą, która jest przedmiotem postępowania. Z tego względu, że tu chodziło o moją reakcję na kolejne, były dziesiątki lub i więcej razy, obrażanie mojego brata. Przytaczanie jego wypowiedzi w ten sposób. Był to pewien wybuch emocji, a tutaj nie ma żadnych powodów, żeby pozwany miał w związku z tymi słowami jakieś emocje. Nie można tej wypowiedzi ze sobą porównywać. To była po prostu reakcja na którąś z kolei wypowiedź opozycji, która miała skandaliczny charakter” – mówił przed gdańskim sądem prezes Jarosław Kaczyński.