Monthly Archives: Lipiec 2012

Majtki i Rajmund Kaczyński

Zwykły wpis

Nie zgadzam się z Cezarym Łazarewiczem, iż ważni są przodkowie. Ojciec, dziadek i do entego jaszczura nazad. Napisał ten dziennikarz o ojcu prezesa PiS, Rajmundzie Kaczyńskim, nawet nie zamierzam tego w „Newsweeku” czytać, acz tygodnik czytam. Nie liczy się, kim był ojciec polityka i kogokolwiek przodek z jakiegokolwiek zawodu. Liczy się on, sam, autor, w tym wypadku Jarosław Kaczyński, prezes największej partii opozycyjnej.

 

On wynosi z domu swoich przodków, jest ich dzisiaj reprezentantem. Mogę podejrzewać, jacy on byli, ale niewiele mi to wnosi do wiedzy, którą autor podaje. Oceniam jego kindersztubę, intelekt i talent. A nie: czy jego przodkowie byli w KPP, albo ONR, czy walczyli w Powstaniu Warszawskim, zginęli w Katyniu, albo wałkonili się w Argentynie w Banco Polacco. Ta wiedza jest istotna w zaciszu domowym. Jest ona dla mnie. Mam czym się pochwalić, mogę to przenieść do literatury i tylko własnym talentem. Ale nie w polityce, w której liczy się dobro wspólne, reprezentowanie słabszego i tego, który jest czym innym zajęty.

 

Biografie przodków są dobre na wieczory, gdy rodzina w komplecie pilnuje domowego ogniska. O przodkach bliźniaków Kaczyńskich nic nie czytałem i nie zamierzam. Zbyt dobrze znam prezesa z telewizji i nie tylko, abym miał potrzebę jakiegoś innego weryfikowania jego postaci. Acz pamiętam, że to on wsadzał palucha do cudzych majtek, właśnie z przodkami KPP, a nawet świetnie mu szło przekłamanie historii najnowszej, okresu pierwszej „Solidarności”. Nie mieścił się on i jego brat w hierarchii  ważności dziesiątek działaczy 180- 81, stanu wojennego, ani potem do 1989 roku. A jednak stara się rozstrzygać o ważności naszej pamięci, zakłócać swoimi kłamstwami.

 

To niech nie będzie zdziwiony, że dziennikarz idąc tropem jego metodologii politycznej, pogmerał paluchem w biografii jego przodków. Sprawdził, czy ojciec Kaczyńskiego nie należał do KPP. Nie należał, walczył w Powstaniu Warszawskim. Zadał sobie dziennikarz kolejne pytania i w materiale na nie odpowiedział na tyle, ile starczyło mu materiału. Przynajmniej nie zmyślał.

 

A Kaczyński ma pretensje do Łazarewicza, które podał ku wierzeniu swoim ludziom w niszowym dzienniku „Gazeta Polska Codziennie”. I jak zwykle prezes PiS pomylił gatunki, autobiografię i biografię, acz w tym wypadku – ojca jego – ta ostatnia jest szczątkowa. Kaczyński o swoim przodku ma takie samo pojęcie, jak o sobie i jego brat o nim. Prezes PiS był najlepszym premierem RP po 1989 roku. Czy słyszycie po tym stwierdzeniu śmiech wokół siebie?

 

Kaczyński ma prawo tak napisać: byłem najlepszy po 1989 roku, a nawet lepszy od Donalda Tuska. Ale będzie to autobiografia, którą krytyczny czytelnik rzuci do kąta i nazwie kiczm. Zupełnie czym innym jest materiał biograficzny, on powinieni być krytyczny. Każda hagiografia jest kiczem.

 

Lecz Kaczyński lubi kicz. Zwłaszcza gdy on pisze biografię przodków innych polityków, co nazywam zaglądaniem do majtek, a nie żadną polityką – konstruowaniem idei, rozwiązań politycznych i skuteczną ich realizacją w sferze publicznej i symbolicznej. Nie zgadzam się z Łazarewiczem, lecz wolno mu. Kaczyński zagląda w majtki, on też zaglądnął. Jak zwykle w wypadku przodków poleciał całkiem współczesny smród.

Moralność stosowana

Zwykły wpis

Mamy prawo naturalne, czyli takie, które nie musi być stanowione, mamy też moralność stosowaną. Czy ona jest etyką chrześcijańską?  W Biblii – w Starym i Nowych Testamentach – nie doczytasz nic na temat in vitro, a Kościół temu osiągnięciu powiedział głośne: nie. Po czym się zreflektował. Bóg dał ludziom naukę, a oni za jej pomocą doszli do odkrycia  in vitro. Jeżeli tak, to trzeba coś z tym zrobić, przyswoić boskie przyzwolenie. Cholera, tak podejrzewam, bo oto czytam wypowiedź ks. prof. Franciszka Longchampsa, a jest on ekspertem Episkopatu ds. bioetycznych: „Na obecnym etapie nie uda się całkowicie zakazać in vitro. Gdy zaś to na razie nie jest możliwe, etycznym obowiązkiem posłów jest aktywność w całym procesie legislacyjnym, tak aby maksymalnie ograniczyć szkodliwe aspekty regulacji” (cyt. za: Katarzyna Wiśniewska „GW”).

 

Pominę: „całkowite zakazanie in vitro na razie, bo to nie jest możliwe”. Nie będę ekspertowi ważył słów. Mógłbym dojść do logicznego wniosku, że gdyby było możliwe zakazanie in vitro, to znaczy, iż partia chadecka, jaką chciałoby być PiS, z chwilą dojścia do władzy, zakaz in vitro powróci, niezależnie od tego, co będzie ustanowione, bo nie jest prawem naturalnym.

 

Odczytać to należy politycznie, bo Kościół zawsze był polityczny, nawet gdy po Rewolucji Francuskiej coraz trudniej mu w polityce uczestniczyć, ma zbrojne polityczne ramiona w postaci partii chadeckich. Kościół dał sygnał polityczny swojemu ramieniu i to wielokierunkowy.

 

PiS wycofało się z karania więzieniem za in vitro, czym dało sygnał Jarosławowi Gowinowi: jesteśmy z tobą, najchętniej przy okrągłym stole. Tym młotkiem, jakim jest in vitro, partia Jarosława Kaczyńskiego przystąpiła do rozbijania Platformy. Jeżeli PO się nie wykruszy, to przynajmniej będzie się chwiać.

 

Pierwszy sygnał z ustąpieniem całkowitego zakazu in vitro dał Kaczyński, teraz otrzymał teoretyczne wsparcie Kościoła. Pomijam kwestie zła (stosowanie in vitro) i mniejszego zła (lepszy Gowin w garści, niż zakaz in vitro na dachu). W tej kwestii, jak i w szeregu innych, odczytuję dyspozycje z kruchty wydawane politykom. I nie chodzi w tym o moralność, która jest przykrywką, ale obecność Kościoła w polityce. Kościół za pomocą swoich ramion politycznych gra o swoje zabezpieczenia materialne. Uzależnia polityków od siebie, a następnie dysponuje jego głosami w swoich doczesnych sprawach.

 

Albo in vitro jest złem, grzechem, albo moralnym jest zakaz tego osiągnięcia naukowego. Nie ma w etyce mniejszego zła, jak w beczce miodu nie może być łyżki dziegciu. Wg jednak tych stanowień dialektycznych z kruchty (jakie wypowiada ekspert kościelny ds. bioetyki) mamy do czynienia z etyką stosowaną, a nie z moralnością chrześcijańską, która nie poddaje się czasowi i walczy z lwami, jak w Colloseum. A może źle odczytuję zamiary Kościoła, może ta instytucja zmienia się.

 

Guzik, bo ekspert mówi: „ograniczyć szkodliwe aspekty regulacji”. Politycznie użyteczna jest moralność ograniczona. Kościół podaje rękę Gowinowi, wzmacnia go, a tak naprawdę rozbija PO, bo politycznie użyteczna jest moralność stosowana, moralność ograniczona. Przez Kościół stosowana od zawsze.

 

A do zakazu in vitro powróci się, gdy będzie to możliwe.

 

Polska w pigułce aferalnej

Zwykły wpis

 

Poszło gładko, jak po maśle. Wczoraj taśmy PSL ujawnione, dzisiaj minister koleś sam się dymisjonuje. To jest umiejętność rządzenia, nawet premier ust nie otworzył. Afera Marka Sawickiego – bo tak ją należałoby tytułować – pokazuje wszystkie patologie naszego życia publicznego, które żyje od afery do afery. Mają one różny wymiar, większy, mniejszy, zawsze ten sam gorzki posmak dla wyborców, Polaków. Przed telewizorami, mediami, siedzą sobie wyborcy, a politycy celebryci kręcą lody. Jest sitko – lody retoryczne. Nie ma sitka mikrofonu, to znaczy siedzą w gabinecie – kręcą lody rzeczywiste. Chyba, że znajdzie się jakaś świnia i podłoży mikrofon, mamy aferę, a politycy dopiero teraz mogą celebrować. Ho, ho.

 

Afera Sawickiego jest najszybciej odfajkowaną aferą. Jakby pacjent PSL w oczach umierał. Więc mieliśmy życie polityczne pokazane, jakby przed śmiercią, gdy przewija ci się przed oczami całe życie, w tym wypadku: Polska w pigułce.

 

Przed ogłoszeniem decyzji Sawickiego. PiS i Janusz Palikot jednym głosem wieszczą: złożymy wniosek o dymisję Sawickiego. PiS wysyła do Elewarru (z taśm  wynikało, że tam te lody są kręcone) dwóch posłów, aby sprawdzili, czy dyrektor uwłaszczył się na 3. procentach spółki. Tropem pisowskim pcha swoich ludzi Palikot. Od posłów PiS dowiadujemy się: tak, Śmietanko ma swoje udziały.

 

Ciekawą frazę umysłowa, acz powszechnie znaną pod tytułem „wina Tuska”, zaprezentował Joachim Brudziński: „na aferze taśmowej mogło zależeć Tuskowi”.  Wszystkich jednak przebił nieoceniony Antoni Macierewicz: „Afera PSL ma przykryć odpowiedzialność pana Tuska za śmierć prezydenta Kaczyńskiego”. Temu to wszystko, jak głupiemu Jasiowi, kojarzy się z dupą.

 

No, może przebity został  szef sejmowej komisji śledczej ws. katastrofy smoleńskiej przez tego, który podłożył kamerę, Władysław Serafin: „Leppera zamordowano, teraz kolej na mnie”. Na razie padło tylko na jednego, który przed pójściem na dywanik do Pawlaka, rzekł: „O siebie jestem spokojny” Wyszedł też spokojny od Abrahama Pawlaka, który tylko chrząknął, a kozioł ofiarny Sawicki przed zejściem ze stołka ministerialnego (spokojnie) pochwalił się: „Cztery i pół roku uważam za dobry czas dla polskiego rolnictwa”. I dał głowę.

 

PiS ma jeszcze jedno narzędzie (broń Boże, nie zbrodnicze): komisję śledczą. O tym wszem i wobec mediów (och, celebryci) zapowiedział Mariusz Błaszczak. Gdy piszę, nie wypowiedział się jeszcze Palikot, który idzie krok w krok, ręką w rękę („lewa, lewa, lewa, kto tam populizm krzyczy”) ostatnio zdąża, gdzie PiS.

 

Rzewnie mi się zrobiło. Pamiętacie? To były czasy, jak powstawała sejmowa komisja Macierewicza, a Palikot zgłosił się na jej członka. Może te czasy wrócą, zgody celebrytów polityków, bo ja siedzę przed telewizorem, chciałbym chociaż tych lodów polizać.

Taśmy PSL, aksjologia i kartofle

Zwykły wpis

 

 

Piłsudczyk Kaden-Bandrowski przestrzegał przed politykami chłopskimi, a promotor jego talentu zrobił zamach w 1926, aby wykurzyć Witosa aż do Berezy Kartuskiej.

 

Żyjemy w bardziej cywilizowanych czasach, więc politycy chłopscy są traktowani poprawnie politycznie. Ba, superpoprawnie. Po 1989 roku niewiele lat znajdowali się poza władzą. Najdłużej w Polsce rządzili. Dłużej rządzili niż byli w opozycji, a jak rządzili też byli w opozycji.

 

Każda władza korumpuje, a w przypadku PSL korumpuje pozostawanie w opozycji. Paradoks? Pewnie więcej mógłby powiedzieć na ten temat Waldemar Pawlak. A może lepiej – nie. Wiemy, jak cedzi słowa, mówi, jakby nie mówił. Tak samo rządzi, jakby był w opozycji. Inni (w opozycji bądź w rządzie) tryskają słowami, a sikawkowy (wieczny przełożony strażaków) cedzi, cedzi. Z tego odcedzania słów wychodzi mu zwykle pustka, retoryczne nic. Odcedza kartofle, jak na polityka chłopskiego przystało.

 

Nie po to Pawlak rządzi, aby rządzić, ale aby być w opozycji. Takie rządzenie w opozycji  korumpuje po dwakroć. Mówisz tak, jakbyś powiedział nie. Nic nie robisz (nawet nie wiem, czym Pawlak się zajmuje, kiedyś przynajmniej bloga pisał), a musi przecież coś robić. Przynajmniej udawać.

 

Akurat te taśmy, które wyciekły nie dotyczą bezpośrednio Pawlaka. Ale jego człowieka Władysława Serafina, który z wielkim prawdopodobieństwem je nagrywał, gdyż na początku nagrania zachowuje się tak, jakby sprawdzał czy obiektyw jest skierowany we właściwą stronę. A kierunek jest jeden: człowiek Marka Sawickiego, też Władek, ale o nazwisku Łukasik.

 

Chłopy (przepraszam: politycy chłopscy) gadają sobie, jak to robią własne biznesy na państwowych posadach (przepraszam: synekurach, bo w dalszym ciągu nie wiem, co robi Pawlak, a tym samym politycy z jego partii).

 

Oglądając i słuchając tę taśmę chodzi nam grdyka. No, moja grdyka chodzi. Władza korumpuje, to wiem, ale widzę i słyszę. A tak długa władza PSL, korumpuje długo i cierpliwie.

 

Za polityków PSL winna się wziąć prokuratura, podobno wszczęła postępowanie w sprawie (taka prawnicza nowomowa) taśm i ewentualnej korupcji. Obudził się też Pawlak, wezwał Sawickiego, będzie cedził, a potem pewnie będzie ogólnopolsko cedził na konferencji prasowej. Nawet wiem, jakich użyje słów.

 

CBA też się obudziło, ale to nie ono taśmy nagrało. CBA albo budzi się po niewczasie, albo spapra robotę dokumentnie, jak z innym cedzącym kartofle politykiem, którego wśród nas już nie ma.

 

Powstaje podejrzenie z tymi taśmami, że mogą one być zagrywką przed kongresem PSL. Pawlak kończy cedzenie, teraz będzie sadzenie, albo sadzanie.

 

Z tymi taśmami może być jeszcze aksjologicznie. Wyciekły teraz. Kiedyś musiały wszak wyciec, ale czas mamy aksjologiczny. A jakie wartości wyznaje PSL? Jak to jakie? Rządzić, aby być w opozycji, czyli krótko pisząc: konserwatywne.

 

Wartości konserwatywne zawsze się przydadzą, bo wiadomo co z nimi można zrobić. Platforma pęka wzdłuż i w poprzek. A to z powodów aksjologicznych, jedni chcą in vitro, inni nie. To samo ze związkami partnerskimi, z konwencją RE w sprawie przemocy wobec kobiet, etc.

 

Aksjologia i cholera może doprowadzić do upadku rządu. W tej sprawie dzisiaj, w poniedziałek, Mariusz Błaszczak (szef klubu parlamentarnego PiS) napisał dwie sztuki listów do ministra Jarosława Gowina i Jana Burego w sprawie aksjologii. Wartości wyznają te same, czyli konserwatywne. PiS proponuje okrągły stół w sprawie in vitro. Nie trzeba iść na żaden kompromis, bo aksjologia ta sama. Wiadomo przy okrągłym stole zawsze musi zapanować zgoda.

 

PO się na ten przykład dokładnie rozsypie, a wówczas warto być w opozycji, aby rządzić, bo nie będą sadzać w Berezie Kartuskiej, a Pawlak będzie mógł dalej to samo cedzić. Kartofelki.

Upadek

Zwykły wpis

W TVN24 przerwany został program publicystyczny, w którym dziennikarze dzielili się swoimi ideami i wiedzą na temat bardzo ważnych problemów z bieżącej polityki polskiej. „Loża prasowa” została przerwana na rzecz konferencji prasowej szemranego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który podzielił się wiekopomnym spostrzeżeniem: Katarzyna W. uśmiechnięta wracała z cmentarza.

 

Nie każdy widział twarz matki nieżyjącej Madzi i to w chwili tuż po pogrzebie, więc dowiedział się. Czym innym jest zobaczyć, a czym innym się dowiedzieć. Na to ostatnie rozróżnienie zwracam uwagę. Autopsja i wiedza.

 

W środowisku dziennikarskim poruszenie, jak w każdej korporacji, której naruszy się prawo do ważności. Bardzo dobrze, że zabiegamy o swoją ważność, bo kto to za nas zrobi. Przecież dziennikarzy nie zastąpi szemrany detektyw, który nawet nie ma papierów na detektywa.

 

Czy mnie razi ważność, a może szemrany profesjonalizm? Nie! To jest ważne i to jest ważne. Acz wolałbym, aby o ważności korporacji dziennikarzy wypowiedzieli się np. plastycy z korporacji plastyków, albo muzyków.

 

O szemranym profesjonalizmie raczej nikt pozytywnie się nie wypowie, choć to on dociera do zdecydowanej większości. Więcej internautów siedzi na Pudelku.pl, niż na Tokfm.pl, czy na Salon24.pl i Redakcja.pl (razem wzięte).

 

Czy to jest upadek mediów – misji tego i owego – czy upadek internautów. I kto ma w tym biznes? A może to jakiś spisek większości przeciw mniejszości. Demokracja klikalności, oglądalności, która spiskowo tłamsi elity.

 

Upadek mediów, czy upadek tych, którzy przez media uczą odbioru? Ktoś nauczył,  że szemrany detektyw jest przynajmniej równy misji gadającej głowy z korporacji dziennikarzy.

 

Można potraktować to zupełnie inaczej i z innej beczki. Mianowicie z dystansu, który nabywa się tylko przez swoją głowę (która może być szemrana profesjonalnie, albo może być  tak profesjonalna, że osiąga we wzlotach kwadrat profesjonalności).

 

Bo gdy idę do księgarni, to nie lecę do półek z kryminałami, literaturą s-f, ale gdzie leży sobie Beckett, Joyce, albo autor ledwie mi znany z recenzji.

 

Rozglądam się po księgarni. Setki półek zawalonych badziewiem, a tylko jedna z prozą, ćwierć półki z filozofią i socjologią i dwa szczupłe tomy poezji. Ba, wiem gdzie te dwie ostatnie książczyny – prawdopodobnie najwartościowsze – leżą. Mam szmal, kupuję.

 

Nie lecę do kierownika księgarni  i nie suszę mu głowy:  Upadek literatury, intelektu. Bo tak zawsze było. W polityce, literaturze, dziennikarstwie, najwięcej było badziewia – 98%. Dokładnie o tym pisze już w „Listach” Horacy.

 

Człowiek jest w wiecznym upadku, jak i jego narzędzia na tym najlepszym ze światów. A o tym jest w Pierwszej Księdze Genesis. Autopsja i wiedza.