Publikacja: 

Sondaż: Czy podkomisja Macierewicza ujawni prawdę?

Fotorzepa, Jakub Kamiński
Czy podkomisja smoleńska powołana przez Antoniego Macierewicza ujawni prawdziwe przyczyny katastrofy smoleńskiej? Sondaż przeprowadzony przez agencję badawczą SW Research wskazuje, że większość ankietowanych jest co do tego sceptyczna.

Szef MON Antoni Macierewicz zapowiedział, że wiosną zostanie opublikowany raport komisji smoleńskiej w sprawie katastrofy prezydenckiego TU-154m.

Raport przygotowuje podkomisja powołana przez Macierewicza po objęciu przez niego stanowiska szefa MON. Kontynuuje ona prace Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku działającego w poprzedniej kadencji parlamentu.

Zdaniem 60 proc. uczestników sondażu SW Research podkomisja smoleńska nie ujawni prawdziwych przyczyn katastrofy. W ujawnienie prawdy przez podkomisję wierzy 15 proc. ankietowanych. Co czwarty respondent nie ma zdania w tej sprawie.

https://e.infogram.com/aca319e9-8f6e-4f7a-8cfc-4b29db72e271?src=embed

– Z sondażu wynika, że częściej w sukces działań podkomisji nie wierzą mężczyźni (64 proc.), osoby o dochodzie powyżej 5000 zł (71 proc.) oraz badani z miast od 100 do 199 tysięcy mieszkańców (65 proc.). Wraz ze wzrostem wieku rośnie odsetek osób, które nie wierzą, że uda się znaleźć podkomisji smoleńskiej odpowiedź na pytanie o przyczyny katastrofy – z 47 proc. w grupie do 24 lat, do 67 proc. w grupie powyżej 50 lat – mówi Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.

Podobną zależność widać w kwestii wykształcenia – wśród osób o wykształceniu podstawowym/gimnazjalnym tego zdania jest 44 proc., a wśród osób o wykształceniu wyższym – 65 proc.

 

– Im bardziej wydłuża się okres od takiego zdarzenia, jak katastrofa lotnicza, tym trudniej o ustalenie konkretnych przyczyn jego wystąpienia. Ponadto zdarzenie to miało miejsce na terytorium innego państwa, co w znaczny sposób utrudnia prowadzenie śledztwa. Coraz częściej mamy w tej konkretnej sprawie do czynienia z mitami a nie faktami, a powinniśmy ją rozważać w kategorii tragedii narodowej. Katastrofa smoleńska coraz bardziej w dyskursie społecznym przypomina inną tragedię narodową tego typu, jaką była śmierć na wodach Gibraltaru gen. Władysława Sikorskiego na początku lipca 1943 roku – komentuje wyniki sondażu prof. Jacek Knopek z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu.

rp.pl

Co zrobić z tyranią głupców i kłamców?

Co zrobić z tyranią głupców i kłamców?

Ustawy sądownicze zdemolowały jeden z trzech filarów demokracji. To zamach na struktury państwa prawnego i okazało się, że nie trzeba uciekać się do fizycznej przemocy. Nie dokonano tego za pomocą puczu, nie użyto sił militarnych ani paramilitarnych, bądź policyjnych, wystarczyło uchwalenie ustaw niekonstytucyjnych. Wybitny filozof i profesor prawa Gustav Radbruch nazwał to niegdyś „ustawowym bezprawiem”.

Prof. Małgorzata Gersdorf, I Prezes Sądu Najwyższego w oświadczeniu opublikowanym na stronach Sądu Najwyższego powołała się na tę wybitność z okresu republiki weimarskiej, po której do władzy w Niemczech doszli faszyści.

Prof. Gersdorf partię rządzącą PiS, która owe bezprawie zaprowadza, nazwała po prostu „okupantem”. Zatrzymajmy się jeszcze przy Radbruchu. To on dla prawników sformułował „nieposłuszeństwo obywatelskie”, które w prawie nazywa się „formułą Radbrucha”, mianowicie jeżeli prawo tak jak przez PiS stanowione (lex) jest sprzeczne z prawem naturalnym (ius),  to można  i powinno być w procesie stosowania prawa traktowane tak, jakby w ogóle nie obowiązywało.

Jeszcze jedna uwaga historyczna. Mianowicie formuła Radbrucha znalazła zastosowanie w najsłynniejszych w historii orzeczeniach Trybunału Norymberskiego w stosunku do zbrodniarzy hitlerowskich.

Zatem kontekst oświadczenia Gersdorf jest jasny i my, społeczeństwo polskie, możemy obawiać się najgorszego, bo zmierzamy do formy ustroju dyktatorskiego, które dla różnych narodów przyniosły same nieszczęścia.

Inny namacalnym – intelektualnie – przykładem dążenia do despotii jest ustawa o ordynacji wyborczej, która po kosmetycznych i pijarowskich poprawkach w Senacie wraca do Sejmu, a potem po parafę na biurko naszego politycznego Długopisa. Ordynacja wyborcza jest tak skonstruowana, iż w każdym momencie jej stosowania pozwala na możliwość fałszowania wyników wyborów, a nawet gdy nadzorcy – a będą to organa pod kontrolą PiS – zostaną złapani, to ostatnia instancja – sądy (też pod ich kontrolą) orzekną, kto ma rację: oszust czy oszukany.

Oszust nigdy dobrowolnie nie przyzna się do oszustwa. Dlatego tak a nie inaczej, kilka dni temu w TVN24 wypowiedział się o władzy PiS i postulowanej dla nich przyszłości jeden z nielicznych autorytetów, jacy nam zostali – prof. Marcin Król.

Prof. Król formę rządzenia Kaczyńskiego i jego spółki nazwał „tyranią głupców i kłamców”. Pobrzmiewa w tym określeniu echo Kisiela o Gomułce i spółce: „dyktatura ciemniaków”.

Ale to postulat Króla jest ciekawy i inspirujący: – „Ten rząd trzeba będzie po prostu przepędzić”. Hm, prawda? Co pod tym rozumieć? Warto o tym dyskutować, ba! – najwyższy czas rozpocząć debatę w społeczeństwie obywatelskim, debatę jednak bez oszołomów. Król w swojej wypowiedzi zastosował cudowną formułę dialektyczną, mianowicie zastrzegł się, że nie są to nawoływania do przemocy, a jedynie jego przewidywania. Więc powtórzę i podkreślę: co to znaczy przepędzić i jak, aby wróciła w Polsce normalność, aby prawo było prawem (ius)?

Aleksander Kwaśniewski używa podobnego języka dialektyki w wywiadzie dla portalu wiadomo.co: – „Polacy wcześniej zmienią rząd niż zdecydują się na Polexit”. Nie chcę teraz wgłębiać się w sens tej wypowiedzi, acz warto zwrócić uwagę na „zmienią rząd”. No i ten Polexit – dla większości, która jest krytyczna w stosunku do „głupców i kłamców”, staje się coraz bardziej oczywisty.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

„Złote myśli” Antoniego Macierewicza

„Złote myśli” Antoniego Macierewicza

Antoni Macierewicz nie ukrywa swoich związków z o. Rydzykiem. Mało tego, uważa, że to „Właśnie Rodzina Radia Maryja, Radio Maryja, wszystkie dzieła o. Tadeusza (Rydzyka) i ojców redemptorystów, zmieniły Polskę w ciągu tych ostatnich kilkudziesięciu lat w nieporównywalnie bardziej i głębiej niż wiele wysiłków, niż wiele działań, niż wiele zachowań polityków”. W swoim najnowszym felietonie „Głos Polski” w Radiu Maryja i Telewizji Trwam przyznaje, że jego żona, dzieci i wnuki są częścią Rodziny Radia Maryja, stąd też jego przekonanie o wielkim wpływie tego środowiska na dzisiejszą Polskę.

Polityka polityką, trudny i gorzki kawałek chleba, gdzie trzeba włożyć wiele wysiłku, determinacji i wiary w sens działania, jednak „właśnie ten sens, ta wiara, ta szansa sukcesu płynie z tego, w co wierzymy, jako ludzie, płynie z naszej wiary chrześcijańskiej, płynie z naszej wiary katolickiej i płynie z tego co nas otacza. A otacza nas w olbrzymim stopniu właśnie rodzina Radia Maryja, otacza nas słowo ojców redemptorystów, otacza nas wysiłek i wielka moc ducha ojca dyrektora”.

Antoni Macierewicz jest silny tą „wielkością, która jest wokół nas i która dodaje nam siły, która sprawia, że możemy realizować nasze zdania”, a i „posłowie PiS, szeroko rozumianego zespołu patriotycznego to są z pewnością posłowie głęboko wierzący i działający w myśl swoich przekonań właśnie płynących z chrześcijaństwa, z katolickiej nauki społecznej i z głębokiego patriotyzmu, dlatego Polska się zmienia”.

No tak. Oddajmy głos internautom. Co oni sądzą o takiej wypowiedzi ministra polskiego rządu. „Panie Antoni rzuć pan w cholerę te polityczne posady i wstąp do zakonu ojca Rydzyka a doświadczysz łaski bożej w postaci spokoju duszy i umysłu” (~mir): „dlaczego Macierewicz obraża inteligencję Polaków?” (leonlewicowiec) czy „kanclerz Niemiec Otto von Bismarck powiedział „dajcie Polakom wolność, to sami się wykończą” (~as). Nic dodać, nic ująć.

Tamara Olszewska

koduj24.pl

Co zrobić z tyranią głupców i kłamców? Czas na dyskusję

Ustawy sądownicze zdemolowały jeden z trzech filarów demokracji. To zamach na struktury państwa prawnego i okazało się, że nie trzeba uciekać się do fizycznej przemocy. Nie dokonano tego za pomocą puczu, nie użyto sił militarnych, ani paramilitarnych, bądź policyjnych, wystarczyło uchwalenie ustaw niekonstytucyjnych. Wybitny filozof i profesor prawa Gustav Radbruch nazwał to niegdyś „ustawowym bezprawiem”.

Prof. Małgorzata Gersdorf, I prezes Sądu Najwyższego w oświadczeniu opublikowanym na stronach Sądu Najwyższego powołała się na tę wybitność z okresu republiki weimarskiej, po której do władzy w Niemczech doszli faszyści.

Prof. Gersdorf partię rządzącą PiS, która owe bezprawie zaprowadza nazwała po prostu „okupantem”. Zatrzymajmy się jeszcze przy Radbruchu. To on dla prawników sformułował „nieposłuszeństwo obywatelskie”, które w prawie nazywa się „formułą Radbrucha”, mianowicie jeżeli prawo tak jak przez PiS stanowione (lex) jest sprzeczne z prawem naturalnym (ius),  to można  i powinno być w procesie stosowania prawa traktowane tak, jakby w ogóle nie obowiązywało.

Jeszcze jedna uwaga historyczna. Mianowicie formuła Radbrucha znalazła zastosowanie w najsłynniejszych w historii orzeczeniach Trybunału Norymberskiego w stosunku do zbrodniarzy hitlerowskich.

Zatem kontekst oświadczenia Gersdorf jest jasny i my, społeczeństwo polskie, możemy obawiać się najgorszego, bo zmierzamy do formy ustroju dyktatorskiego, które dla różnych naródów przyniosły same nieszczęścia.

Inny namacalny – intelektualnie – przyklad dążenia do despotii jest ustawa o ordynacji wyborczej, która po kosmetycznych i pijarowskich poprawkach w Senacie wraca do Sejmu, a potem po parafę na biurko naszego politycznego Długopisa. Ordynacja wyborcza jest tak skonstruowana, iż w kazdym momencie jej stosowania pozwala na możliwość fałszowania wyników wyborów, a nawet gdy nadzorcy – a będą to organa pod kontrolą PiS – zostana złapani, to ostatnia instancja – sądy (też pod ich kontrolą) orzekną, kto ma rację: oszust, czy oszukany.

Oszust nigdy dobrowolnie nie przyzna się do oszustwa. Dlatego tak a nie inaczej kilka dni temu w TVN24 wypowiedział się o władzy PiS i postulowanej dla nich przyszłości jeden z nielicznych autorytetów, jacy nam zostali – prof. Marcin Król.

Prof. Król formę rządzenia Kaczyńskiego i jego spółki nazwał „tyranią głupców i kłamców”. Pobrzmiewa w tym określeniu echo Kisiela o Gomułce i spółce: „dyktatura ciemniaków”.

Ale to postulat Króla jest ciekawy i inspirujący: „Ten rząd trzeba będzie po prostu przepędzić”. Hm, prawda? Co pod tym rozumieć? Warto o tym dyskutować, ba! – najwyższy czas rozpocząć debatę w społeczeństwie obywatelskim, debatę jednak bez oszołomów. Król w swojej wypowiedzi zastosował cudowną formułę dialektyczną, mianowicie zastrzegł się, że nie są to nawoływania do przemocy, a jedynie jego przewidywania.

Więc powtórzę i podkreślę: co to znaczy przepędzić i jak, aby wróciła w Polsce normalność, aby prawo było prawem (ius)?

Aleksander Kwaśniewski używa podobnego języka dialektyki w wywiadzie dla portalu wiadomo.co: „Polacy wcześniej zmienią rząd niż zdecydują się na Polexit”. Nie chcę teraz wgłębiać sie w sens tej wypowiedzi, acz warto zwrócić uwagę na „zmienią rząd”. Ta „zmiana” wcale nie dotyczy wyniku procedur demokratycznych – wyborów. No i ten Polexit – dla większości, która jest krytyczna w stosunku do „głupców i kłamców”, staje się coraz bardziej oczywisty.

 

„Tak postępuje tylko okupant”. Wyjątkowo ostre słowa pierwszej prezes Sądu Najwyższego

tps, 22.12.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,114884,22812542,video.html?embed=0&autoplay=1
Prof. Małgorzata Gersdorf wydała w piątek bardzo ostre oświadczenie. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego w mocnych słowach skrytykowała w nim podpisaną przez prezydenta nową ustawę o SN.
Andrzej Duda zdecydował – pomimo licznych protestów prezydencka ustawa o Sądzie Najwyższym została już podpisana. Teraz czeka ona na publikację w Dzienniku Ustaw. Dopiero trzy miesiące po tej dacie nowe przepisy wejdą w życie.

Dwa dni po tym, jak prezydent ogłosił swoją decyzję, głos zabrała pierwsza prezes SN, która – zgodnie z ustawą autorstwa Dudy – będzie musiała przed upływem swojej konstytucyjnej kadencji opuścić urząd.

To zamach na strukturę jednego z najważniejszych organów państwa. Dokonano tego nie przez użycie sił militarnych, czy paramilitarnych, ale przez uchwalenie niekonstytucyjnych rozwiązań, które według formuły słynnego filozofa Gustawa Radbrucha określa się po prostu jako „ustawowe bezprawie”

– pisze w liście otwartym prof. Małgorzata Gersdorf. Przypomina przy tym, że funkcję I prezes SN powierzył jej prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. „Jest to mandat co najmniej tak silny, jak ten, którym cieszą się posłowie, czy senatorowie RP” – podkreśla.

Jednocześnie dodaje, że nie broni w ten sposób „przysłowiowego stołka”. „Bronię pryncypiów związanych z demokratycznym państwem prawnym” – zapewnia I prezes SN.

Nikt, kto wygrywa demokratyczne wybory nie rządzi tylko w imieniu swoich wyborców, ale w imieniu wszystkich obywateli. Nikomu też nie wolno niszczyć struktur konstytucyjnych organów państwa. Tak postępuje tylko okupant

– stwierdza Gersdorf. I przestrzega: „Ostrzegam przed łamaniem umowy społecznej jaką
jest Konstytucja. Jest to ścieżka nad przepaścią, w którą może spaść cały Naród”.

Rewolucja PiS w Sądzie Najwyższym

Prezydencka ustawa o SN zakłada, że od teraz wszyscy sędziowie tej instytucji, którzy skończą 65 lat, będą zmuszeni automatycznie przejść w stan spoczynku. Dziś to blisko 40 proc. obecnego składu.

Dotyczy to także prof. Gersdorf, która osiągnęła wiek 65 lat w listopadzie tego roku, choć – zgodnie z konstytucją – jej 6-letnia kadencja prezesa upływa dopiero w 2020 roku.

Odchodzący sędziowie SN mogą co prawda poprosić prezydenta o przedłużenie orzekania na kolejne trzy lata. Andrzej Duda będzie jednak decydował o tym wyłącznie według własnego uznania. W ustawie nie ma bowiem żadnych kryteriów, jakimi miałby się kierować.

Sądowa rewolucja PiSSądowa rewolucja PiS Fot. Gazeta.pl

W wielu dotychczasowych wywiadach prof. Małgorzata Gersdorf zapewniała, że jeśli ustawa wejdzie w życie, nie będzie się ona ubiegała o przedłużenie możliwości orzekania.

Na list otwarty prof. Gersdorf równie mocno odpowiedział PiS. „Bezczelność prezes SN nie ma granic. Ale jej lament jest świadectwem bezradności: rozpanoszona kasta traci wpływy i dochody” – napisał na Twitterze szef klubu tej partii Ryszard Terlecki.

gazeta.pl

Aleksander Kwaśniewski: Polacy wcześniej zmienią rząd niż zdecydują się na Polexit

Aleksander Kwaśniewski: Polacy wcześniej zmienią rząd niż zdecydują się na Polexit

Dzisiaj wyraźnie widzimy, że PiS wzmacnia swój obóz, konsoliduje swoją władzę, całkowicie nie szanuje odrębnych opinii, nie szanuje Unii Europejskiej – komentuje dla nas były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Pytamy też o spór z Unią i o Andrzeja Dudę. – Prezydent odgrywa rolę pasywną, podczas gdy powinien starać się z jednej strony powściągać PiS, a z drugiej strony tworzyć mosty. Władza myśli dziś o Unii jak o bankomacie na rogu, a tymczasem Unia jest przede wszystkim wspólnotą wartości.

JUSTYNA KOĆ: 10 lat temu weszliśmy do strefy Schengen, pamięta pan tamten dzień?

ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI: Pamiętam bardzo dobrze. To był wielki dzień, bo granice Unii Europejskiej de facto przestały istnieć. Dla mnie dodatkowo był to dzień bardzo wzruszający, ponieważ należę do pokolenia, które dobrze wiedziało, co to znaczy granica, wiza, paszport, kontrole, trudność w wyjeździe. To, że dzisiaj możemy jechać z Warszawy do Lizbony bez paszportu, tylko z dowodem czy prawem jazdy, to jest rzecz, która mojemu pokoleniu, gdy byliśmy studentami, wydawała się nieosiągalna. Wielki, wzruszający dzień, a dla współczesnego młodego pokolenia to jest takie oczywiste, jakby zawsze było. Warto im przypomnieć, że nie zawsze tak było.

Dopiero od 10 lat możemy się cieszyć wolnością i otwartymi granicami. To wspaniałe nie tylko dla ruchu indywidualnego, ale i dla gospodarki, nauki, współpracy uniwersytetów, wymiany kulturowej. To było wielkie osiągnięcie.

A pamięta pan dzień, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej, dzień, kiedy ogłoszono wyniki referendum?

Jak mogę nie pamiętać?! Mam takie zdjęcia, które pokazują naszą zupełnie nieudawaną, prawdziwą radość. Myśmy trochę drżeli o frekwencję w referendum, ale udało się. Wynik był bardzo dobry, bo ponad 70 proc. z nas zagłosowało na tak. Później 1 maja 2004 roku, już jak wchodziliśmy do UE, pamiętam, jak przemawiałem na Placu Piłsudskiego i miałem przekonanie, że dokonuje się rzecz historyczna, nie tylko dla nas, ale i dla przyszłych pokoleń. To też taki nasz spłacony rachunek wobec minionych pokoleń, tych, którzy już nie żyją, a o takiej wspólnej Europie marzyli.

Co się takiego stało, że politycy PiS teraz nie pamiętają o tym i doprowadzają do poważnego sporu z Unią? W konsekwencji kończy się tak tragicznym dniem, gdy Komisja Europejska uruchamia artykuł 7 wobec Polski.

Jeszcze nie tragicznym, na razie bardzo smutnym. Uruchomienie artykułu 7 nigdy nie miało miejsca i my jesteśmy pierwsi na tej liście, a to na pewno nie jest powód do dumy, raczej powód do poważnego smutku, ale jeszcze nie tragedia. Z drugiej strony,

wierzę ciągle, że w Polsce myślenie proeuropejskie jest bardzo silne i gdyby rząd jednak mocno napinał tę strunę i prowadziłby do wyjścia z UE, to myślę, że szybciej zmienimy jednak rząd niż wyjdziemy z Unii.

Mam taką nadzieję przynajmniej. Natomiast dla mnie najsmutniejsze było to, że jednak UE, analizując fakty, musiała artykuł 7 uruchomić, a z drugiej strony, że z Polski nie wyszedł żaden komunikat, że jednak jesteśmy gotowi do dialogu. Przecież tego samego dnia prezydent podpisał dwie ustawy, które są kluczem w tej sprawie.

Sygnał z Warszawy był wręcz przeciwny. Jeden z wczorajszych komentarzy mówił, że podpisanie ustaw w takim dniu to w języku dyplomacji, mówiąc brutalnie, „Unio, odwal się od nas”.

To prawda. Z drugiej strony, cały problem polega na tym, że rząd pisowski słabo zna Europę i słabo się w niej porusza, a wszystkie ruchy odbywają się na potrzeby polityki wewnętrznej, bez rachowania konsekwencji. Prezydent chciał pokazać, że podpisze i nie będzie się Europie kłaniał, ale z Europą trzeba się dogadywać. W tym samym czasie, kiedy prezydent podpisuje ustawy, premier mówi, że jest gotowy do dialogu. Moim zdaniem, to jest bardzo nieporadne, ale przede wszystkim obliczone na skutek wewnętrzny, aby pokazać wyborcom, jak napina się mięśnie. Ale to jest fatalna polityka.

Jestem optymistą i ciągle uważam, że może nastąpić moment pewnej refleksji, kiedy jednak okaże się, że trzeba poważnie o tym rozmawiać, kiedy będą kolejne etapy wynikające z artykułu 7. Być może wtedy ktoś jednak pójdzie po rozum do głowy.

Ale ktoś z rządu, czy społeczeństwo się obudzi, bo dostrzeże, dokąd PiS nas prowadzi?
W Polsce mamy w tej chwili jednego człowieka, który rządzi, to jest Jarosław Kaczyński, i dwóch, którzy mają kontaktować się w jego imieniu z Europą, czyli premiera i szefa MSZ. W gruncie rzeczy ta trójka, jeżeli ma trochę odpowiedzialności za Polskę, za Europę i naszą przyszłość, już dawno dialog z Unią powinna prowadzić, a teraz tym bardziej, bo sytuacja się mocno zagęszcza.

Wielu ekspertów, prawników, komentatorów, po podpisie prezydenta mówi, że straciliśmy filary demokracji, bo nie ma już trójpodziału władz, oddalamy się od zachodniej kultury prawnej. Nie boi się pan, że to się skończy Polexitem?

Rząd mówi na razie, że nie chce Polexitu, choć robi wiele, żeby ten Polexit był i żeby ustawić Polskę na marginesie Unii Europejskiej.

Rząd nie respektuje podpisanych przez nas traktatów, czyli nie wykonuje tych obowiązków, które wynikają z obecności w UE. Chcemy być w Unii, ale chcemy, żeby nas traktowali na szczególnych prawach, a tak się nie da.

Jednak powtórzę to, co powiedziałem chwilę temu. Jestem głęboko przekonany, że jeżeli w Polsce temat Polexitu by stanął, to Polacy wcześniej zmienią rząd niż zdecydują się na Polexit. Jestem przekonany, że tę batalię PiS przegra. To będzie dla Polski kosztowne, ale nie mogą tego wygrać, bo Polacy rozumieją, jak ważna jest dla nas obecność w Unii Europejskiej. To nie przypadek, że 15 lat temu ponad 70 proc. głosowało za Unią. To nie przypadek, że dzisiaj ciągle tak wielu uważa, że Unia jest nam potrzebna.

To swoisty paradoks, że członkostwo w Unii popiera blisko 70 proc., a PiS prawie 50 proc.

Takie paradoksy się zdarzają. Gdyby pooglądała pani telewizję Kurskiego, to zobaczyłaby pani, że tam wszystko się zgadza i spina. Można budować różne teorie i część ludzi temu ulega, ale

na razie próby poważnej rozmowy o przyszłości Polski w Unii czy ponownego głosowania w referendum nad Polexitem nie ma.

Jak ocenia pan prezydenturę Andrzeja Dudy?

Cóż, fakty są, jakie są. To jest prezydentura, która się nie wyzwoliła. Prezydent, który wypełnia obowiązki, ale jednak jest pod przemożnym wpływem partii rządzącej. W tym sensie nie wykonuje swojego zadania jako łącznik, moderator, ten, który tworzy płaszczyznę dialogu, porozumienia, buduje wspólnotę. To kolejna hipokryzja pisowska.

Prezydent w swojej mowie inauguracyjnej mówił o wspólnocie, teraz przy okazji urodzin Piłsudskiego mówił o wspólnocie, ale tej wspólnoty nie tworzy.

Dzisiaj wyraźnie widzimy, że PiS wzmacnia swój obóz, konsoliduje swoją władzę, całkowicie nie szanuje odrębnych opinii, nie szanuje Unii Europejskiej, której jesteśmy członkiem. Prezydent odgrywa rolę pasywną, podczas gdy powinien starać się z jednej strony powściągać PiS, a z drugiej strony tworzyć mosty zarówno z ludźmi, którzy myślą inaczej niż PiS w Polsce, jak i z Unią. Władza myśli dziś o Unii jak o bankomacie na rogu, a tymczasem Unia jest przede wszystkim wspólnotą wartości.

Pamiętam, że pan wielokrotnie wchodził w spór ze środowiskiem politycznym, z którego się pan wywodził. Czego potrzeba, aby tak się zachowywać?

Po pierwsze, trzeba przeczytać konstytucję, żeby zobaczyć, co prezydent może i jakie ma obowiązki. Jednym z nich jest właśnie budowanie tej wspólnoty. Po drugie, trzeba chcieć to robić. Prezydent wbrew pozorom ma ogromne możliwości, to jest urząd, z którego trudno go odwołać, najwyżej nie wygra się następnej kadencji, ale 5 lat to jest mnóstwo czasu. Poza tym

trzeba przyjąć to, co ja przyjąłem, i dedykowałbym to prezydentowi Dudzie. Żeby wiedzieć, że nie wszystkie orły są pod jednym dachem. Nie wszystkie najlepsze umysły i pomysły są dziś pod dachem pisowskim,

tak jak kiedyś nie były pod dachem Platformy czy SLD. Warto się otworzyć, bo może się okazać, że będąc otwartym na różne środowiska, można znaleźć więcej ludzi utalentowanych, więcej ciekawych projektów, więcej wspólnej odpowiedzialności.

A tak po ludzku, nie wkurza to pana, gdy patrzy, co PiS robi w Polsce?

Bardzo mnie to wkurza, bo tracimy ogromną szansę, po drugie, nie zgadzam się z tą narracją.

To, co PiS nam mówi i proponuje, to szczyty hipokryzji i kłamstwa. Ilość nieprawdziwych faktów, nieprawdziwych interpretacji jest nieznośna. To budowanie świata fałszywego w wielu kwestiach. Fałszywe obrazy, fałszywe fakty nie dają możliwości prowadzenia dobrej polityki.

To mnie niesamowicie irytuje. Ponieważ wiele czasu spędzam za granicą na różnych spotkaniach i konferencjach, widzę, jak opinia o Polsce pogarsza się, jak wizerunek Polski jako kraju sukcesu, który udanie przeszedł transformację, jest rozmieniany na drobne. Wobec tego jest coraz więcej niezrozumienia i nieufności wobec Polaków. Tutaj nawet zmiana rządu nie pomoże, będziemy musieli na nowo zdobywać wiarygodność przez kolejne wiele, wiele lat. To

nadwątlenie zdobywanej z trudem przez wiele lat wiarygodności będzie do odrobienia przez następne dziesiątki lat. Bardzo nad tym boleję.

Odchodząc z Pałacu, ciągle był pan jednym z najpopularniejszych polityków. Pojawiły się wówczas głosy, że może warto by zmienić prawo, konstytucję, nagiąć reguły w ten sposób, aby mógł pan startować na trzecią kadencję. Pan wykluczył wtedy takie rozwiązanie. Czy dziś, patrząc na to, co się dzieje, nie żałuje pan swojej decyzji?

Nie żałuję. Naprawdę uważam, że konstytucji trzeba przestrzegać. Dwie kadencje pięcioletnie w Polsce to jest dobry pomysł. Polecałbym również to rozwiązanie w innych krajach. 10 lat to akurat tyle, ile możemy dobrego z siebie dać w sensie intelektualnym, energii, a z drugiej strony to powoduje, że ta zmiana jest bardziej naturalna, że demokracja działa. Powiem pani taką anegdotę. Rozmawiałem kiedyś z innymi prezydentami, którzy ciągnęli już trzecią czy czwartą kadencję, łatwo się domyślić, o kim mówię, i odpowiedziałem im wtedy, że

naprawdę lepiej kończyć drugą kadencję, kiedy ludzie pytają, czemu nie może pan być trzecią, niż w czasie trzeciej widzieć w ludziach pytania: kiedy już w skończysz?

Demokracja ma taką siłę, że potrafi określić te reguły. Dlatego nie można jej niszczyć. Dlatego tak bardzo źle się dzieje w Polsce, że niszczymy konstytucję, niszczymy demokrację, a potem na takich ruchomych piaskach będzie trudno cokolwiek zbudować.

 

wiadomo.co

Marcin Król w TVN24: Zapanowała tyrania kłamców i głupców

Wikimdia commons, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license, fot. Andrzej Barabasz
– Zapanowała w naszym kraju tyrania. To jest tyrania większości. Tego obawiali się ojcowie demokracji – stwierdził w „Faktach po Faktach” profesor Marcin Król, filozof i historyk idei.

Gość programu stwierdził, że w Polsce nie ma już demokracji, a jest „tyrania większości”, a także „tyrania kłamców i głupców”.

Obecne działania Prawa i Sprawiedliwości profesor ocenia jako „granie na poczuciu bezpieczeństwa i na skłonności każdego człowieka do zła”.

Jak mówił, obecnie w Polsce nie ma rozmowy, nie ma dialogu. – A jeśli nie ma rozmowy, to jest tylko siła. To jest bardzo przykre – mówił.

Według Króla, który sam nazywa siebie „absolutnym pesymistą” w tej kwestii, antyeuropejski nastawienie partii rządzącej przyniesie Polsce w najbliższych latach wiele zła. Ma jednak nadzieję, że w długoletniej perspektywie „PiS minie, ci ludzie znikną” – jak mówił.

Ostrzegł jednak przed okresem przejściowym, który według niego będzie bardzo gwałtowny. Ocenił, że „PiS zaszło już tak daleko, że nie będzie można go tak „delikatnie i łagodniutko, jakby chciało PO pogłaskać i odesłać w wyborach na zieloną trawkę”.

– Ten rząd trzeba będzie po prostu przepędzić – stwierdził profesor. Zastrzegł jednak, że nie są to nawoływania do przemocy, a jedynie jego przewidywania.

Marcin Król dodał, że chciałby, aby  „wróciła Polska ludzi błyskotliwych, mądrych, a przede wszystkim uczciwych wewnętrznie”, takich jak Winston Churchill czy Józef Piłsudski.

– To jest pech, że nie mamy wielkiego człowieka – stwierdził profesor.

rp.pl

HGW: Jaki ma określony cel. Zostać prezydentem Warszawy

HGW: Jaki ma określony cel. Zostać prezydentem Warszawy

– Pan Jaki ma określony cel. Zostać prezydentem Warszawy. Wczoraj szczerze wyznał że chce mnie włączyć z życia publicznego – mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz na briefingu. – Tak naprawdę pan Jaki chce się bezkarnie bawić w państwo, uważając że państwo to on. Była już w historii taka osoba która uważała że państwo to on – mówiła dalej.

– Na tym przykładzie państwo widzą po co PiS-owi są sądy. Mają już niekonstytucyjną komisję, tak sobie uchwalili. Mają prokuraturę, potrzebne jeszcze są sądy. Nadal wierzę że sędziowie pozostaną niezawiśli – stwierdziła prezydent Warszawy.

 

Gersdorf w liście otwartym: Nikomu nie wolno niszczyć struktur konstytucyjnych organów państwa. Tak postępuje tylko okupant

– Jestem zmuszona zabrać głos w chwili przełomowej dla naszej Ojczyzny. Przypominam, że w myśl art. 1 Konstytucji „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wszystkich obywateli”. W państwie leżącym w sercu Europy, przy pomocy ustaw będących tylko pozorem prawa, usuwa się ze stanowiska I Prezesa SN, urzędującą głowę najwyższego organu sądowniczego, przed końcem konstytucyjnie wyznaczonej kadencji. Jest to zamach na strukturę jednego z najważniejszych organów państwa. Dokonano tego nie przez użycie sił militarnych, czy paramilitarnych, ale przez uchwalenie niekonstytucyjnych rozwiązań, które według formuły słynnego filozofa Gustawa Radbrucha określa się po prostu jako „ustawowe bezprawie”. Nie stworzono nawet pozorów, jakie zastosowano przy przejmowaniu przez obecną władzę ustawodawczo-wykonawczą Trybunału Konstytucyjnego, gdzie doczekano końca kadencji jego Prezesa – napisała I prezes SN Małgorzata Gersdorf w liście otwartym opublikowanym na stronie Sądu Najwyższgo.

„Proszę Obywatelki i Obywateli, aby czytali polską Konstytucję i wyciągali z niej wnioski. Niech we własnym interesie przemyślą drogę, którą podąża rządząca większość. Trzeba bowiem stale pamiętać, że nikt, kto wygrywa demokratyczne wybory nie rządzi tylko w imieniu swoich wyborców, ale w imieniu wszystkich obywateli. Nikomu też nie wolno niszczyć struktur konstytucyjnych organów państwa. Tak postępuje tylko okupant. Kardynalna idea dobra wspólnego stanowi zresztą nie tylko kamień węgielny, na którym zbudowano polską Konstytucję, ale znajduje najwyższe uznanie w katolickiej nauce społecznej tak bliskiej wszystkim ludziom wierzącym. Różne naruszenia idei dobra wspólnego są zatem nie tylko nielegalne, ale i głęboko niemoralne. Na to „my naród Polski” jak określamy się w preambule Konstytucji nie możemy nigdy wyrazić zgody”

Cały list dostępny tutaj

300polityka.pl

STAN GRY: Olejnik: PAD przypieczętował konflikt z Brukselą, Fakt: Kumpel Schetyny brał w łapę, SE: Karczewski chroni Koguta

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Schetyna o senatorze PO: Po raz kolejny widzimy że tu nie ma przypadku
Schetyna: Podpisanie ustaw to potwierdzenie że PAD razem z PiS-owską większością maszeruje w stronę ograniczenia demokracji
Schetyna: Senat potwierdził wczoraj zmanipulowaną ordynację, przygotowaną przez większość PiS-owską
“Niech polityka zamiast wznosić mury podziału między nami, buduje mosty porozumienia” – PSL publikuje kolędę
Waszczykowski: Poprą nas nie tylko Węgry
Karczewski: Bardzo dziwię się że doszło do uruchomienia art. 7
Petru: Gdybym był komisarzem europejskim i takie rzeczy, jak Polska, robiłby inny kraj, to głosowałbym za uruchomieniem art. 7
Petru: Być może wcześniej należało pokazać wyniki pracy zespołu ds. reformy sądownictwa
Petru: Mam w sobie za dużo energii i pomysłów by wyłącznie doradzać
Petru: Na razie nie widzę powodów by odchodzić z Nowoczesnej
Petru: Liderem się jest a przewodniczącym się bywa
Petru: Powiedziałem, że Wąsik jest przestępcą. Podtrzymuję to
Petru: To nie był dobry rok dla Polski. Kończymy go z podpisanymi ustawami, które upolityczniają wymiar sprawiedliwości
Polityczny plan piątku: decyzja KW ws. Noakowskiego 16, konferencja Schetyny w Chojnicach
http://300polityka.pl/live/2017/12/22/

— USTAWY SĄDOWE JUŻ W WYKAZIE AKTÓW OCZEKUJĄCYCH NA OGŁOSZENIE. https://twitter.com/michalolech/status/944141254522294272

— DZIŚ URODZINY PIOTRA WITWICKIEGO Z POLSAT NEWS.

— KUMPEL SCHETYNY BRAŁ W ŁAPĘ – Fakt na jedynce.

— WZIĄŁ W ŁAPĘ DWA ZEGARKI – piszą o Stanisławie Gawłowskim w Fakcie Magdalena Rubaj i Mikołaj Wójcik: “Gdyby ta historia miała być kanwą dla scenariusza filmowego czy powieści, widzowie pewnie uznaliby ją za zbyt nieprawdopodobną, by mogła być prawdziwa. Szef Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej bierze na zastępcę swojego kochanka, a prominentny polityk żąda za to łapówki w postaci zegarków? A jednak!”. https://fakt.pl/wydarzenia/polityka/stanislaw-gawlowski-w-rekach-cba-ujawniamy-nowe-fakty/4bvg27c

— POSEŁ PLATFORMY ŚCIGANY PRZEZ PROKURATURĘ – tytuł w GW.

— ZEGAREK ZA PRACĘ – tytuł w SE.

— ZEGARKI UTOPIĄ POLITYKA? – tytuł w RZ.

— MACIEREWICZ JEDNAK POLECI? – tytuł w Fakcie: Fragmenty rozmowy Doroty Gawryluk z prezydentem Dudą.

— KARCZEWSKI CHRONI KOGUTA – pisze SE: “Na razie małopolski baron PiS może spać spokojnie. Przynajmniej do połowy stycznia Senat nie rozpatrzy wniosku do prokuratury o zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie senatora Stanisława Koguta (64 l.), który miał przyjmować łapówki i przy interesach powoływać się na ważnych polityków, w tym Jarosława Kaczyńskiego (68 l.). Taka jest decyzja marszałka Stanisława Karczewskiego (62 l.)”. http://se.pl/wiadomosci/polityka/karczewski-chroni-koguta_1033286.html

— KARNE KADRY ZIOBRY – pisze Marcin Stelmasiak na jedynce GW: “Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro hurtowo wymienia szefów sądów. Nową jakość mają zagwarantować m.in.: znajomy wiceministra z dyscyplinarką i prezes, która 52 razy podchodziła do konkursu sędziowskiego. Sam wiceminister też miał dyscyplinarkę”. http://wyborcza.pl/7,75398,22818585,bez-doswiadczenia-z-dyscyplinarka-oto-sadowe-kardy-ministra.html

— ANDRZEJ DUDA PRZYPIECZĘTOWAŁ KONFLIKT POLSKI Z BRUKSELĄ – pisze w GW Monika Olejnik: “Andrzej Duda jest z siebie dumny. Nie bacząc na ostrzeżenia Komisji Europejskiej, podpisał ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym kilka godzin po tym, jak Komisja uruchomiła art. 7. Tym samym przypieczętował konflikt Polski z Brukselą. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE, mówił: “Komisja nie podważa prawa Polski do reformy sądownictwa, ale jeśli się podejmuje decyzje o reformie, to trzeba się stosować do konstytucji i przestrzegać prawa Unii”. Ale co tam, doktor praw Andrzej Duda, który przysięgał na konstytucję, zna się na prawie. Według niego to, co mówią europejscy urzędnicy, jest pełne hipokryzji i nieprawdy. Dlatego stwierdza w Polsacie: “Chcę przywrócić poczucie sprawiedliwości i pan Timmermans mi tego nie zabroni”.

— DUDA SŁUCHA SIEBIE – pisze dalej Olejnik: “Prezydenta nie przekonały nawet tutejsze, rdzenne, polskie autorytety. Nieważne, co mówią konstytucjonaliści, profesorowie Strzembosz, Zoll, Safjan i wielu innych. Andrzej Duda słucha siebie, bo przecież, jak mówi, to są jego ustawy – więc dlaczego miałby je zawetować?”. http://wyborcza.pl/7,75968,22817475,mamy-gdzies-trojpodzial-wladz-i-co-nam-zrobicie.html

— RADYKAŁOWIE RZUCENI NA UNIĘ – pisze w GW Paweł Wroński: Wedle niego [źródła] prezes Kaczyński sam nie rozumie polityki zagranicznej, a w szczególności unijnej, i nie zna się na niej. Za to polega na zdaniu osób, które uważa za ekspertów. Te zaś rywalizują o wpływy u szefa PiS m.in. poprzez radykalne pomysły – bo radykałów Kaczyński szczególnie ceni. Wśród nich są europosłowie Ryszard Legutko, który otwarcie wyraża “zniesmaczenie Europą”, Ryszard Czarnecki i najbardziej z nich umiarkowany Karol Karski. W ostatnim czasie Kaczyński ze szczególną uwagą śledzi też opinie Saryusza-Wolskiego. Były europoseł PO został wyrzucony z partii i Europejskiej Partii Ludowej, gdy stanął przeciw Tuskowi. Dziś jest orędownikiem twardej linii PiS, wraca m.in. do idei przywrócenia traktatów nicejskich z 2001 r.”. http://wyborcza.pl/7,75398,22813827,jak-manipuluje-andrzej-duda-sprawdzamy-oswiadczenie-prezydenta.html

— WIELKI KROK OD EUROPY – pisze w GW Witold Gadomski: “Niezależnie od tego, czy procedura ta zostanie doprowadzona do końca, czy zablokowana przez jeden lub kilka krajów, już samo jej uruchomienie oznacza, że Komisja Europejska ma poważne wątpliwości, czy Polska jest krajem praworządnym i czy wypełnia swoje zobowiązania wynikające z członkostwa w Unii. Wątpliwości te podzielą zapewne inwestorzy. Dotychczas byli przekonani, że wystarczy przestrzegać prawa unijnego i krajowego (to ostatnie nie może być sprzeczne z europejskim), by bezpiecznie prowadzić działalność, nie narażając się na szykany władz. W razie sporów z rządem można pójść do sądu polskiego, do międzynarodowego arbitrażu lub Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i uzyskać wyrok zgodny z prawem. Teraz wcale to nie jest takie pewne”.

— JEŚLI WIĘKSZOŚĆ DA SIĘ PRZEKONAĆ DEMAGOGII PIS, NASZE DZIECI BY POJECHAĆ DO BERLINA, PARYŻĄ CZY DUBLINA BĘDĄ MUSIAŁY STAĆ W KOLEJCE PO WIZY – pisze dalej Gadomski: “Dotychczas Polacy entuzjastycznie odnosili się do Unii Europejskiej, traktując ją jako źródło funduszy i potencjalne miejsce lepiej opłacanej pracy. Nie wiem, czy większość naszych rodaków jest świadoma zobowiązań, jakie biorą na siebie kraje członkowskie, w tym przestrzegania praw unijnych i praworządności. W gruncie rzeczy od nas, milionów wyborców, będzie zależało, jak zakończy się spór rządu z Komisją Europejską i jak potoczą się nasze losy w Unii. Jeśli większość da się przekonać demagogii PiS, nasze dzieci, by pojechać do Berlina, Paryża czy Dublina, będą musiały stać w kolejce po wizy”. http://wyborcza.pl/7,75968,22812823,wielki-krok-od-europy.html

— PIS NIE ODDAJE GUZIKA, NIEBAWEM STRACI MARYNARKĘ – mówi Andrzej Stankiewicz w rozmowie z SE: “ – Osobiście mam nadzieję, że na tym stracą, a straty wpłyną na otrzeźwienie. Z Unią można się dogadać, Orbán jest tu najlepszym przykładem. PiS nie oddaje guzika, niebawem straci marynarkę. My jesteśmy w takim miejscu Europy, że mamy wybór między Zachodem i Unią, a Unią Euroazjatycką Putina, zrażanie sobie zachodnich sojuszników jest drogą donikąd”. http://se.pl/wiadomosci/opinie/andrzej-stankiewicz-pis-broni-guzika-straci-marynarke_1033281.html

— W DALEKIEJ PERSPEKTYWIE TO POLSCE BARDZO ZASZKODZI – mówi Andrzej Morozowski w rozmowie z SE: “Rząd PiS ma w nosie to, co robi Unia, dopóki nie przekłada się to na kasę. Jak UE zabierze pieniądze, to wtedy mogą się odwrócić rolnicy, którzy bardzo chcą, żeby rząd się postawił Unii, ale jednocześnie nie chcą tracić kasy. Ale teraz pieniędzy nikt nie zabiera, więc nieprzypadkowo PiS śpiewa nam znaną przyśpiewkę kibiców: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Niestety tak to nie działa. W dalekiej perspektywie to Polsce bardzo zaszkodzi. Już z powodu brexitu transfery pieniędzy do Polski będą słabsze, a przez obecną sytuację Polska będzie w gorszej sytuacji przed negocjacjami w sprawie kolejnej perspektywy budżetowej”. http://se.pl/wiadomosci/opinie/andrzej-morozowski-orban-jest-chociaz-skuteczny_1033290.html

— WOJCIECH CZUCHNOWSKI W GW TWIERDZI ŻE ANDRZEJ DUDA MANIPULUJE I SPRAWDZA OŚWIADCZENIE PREZYDENTA PUNKT PO PUNKCIE: “Andrzej Duda: „W Stanach Zjednoczonych to prezydent wskazuje sędziów sądu najwyższego, a opiniuje ich Senat. Środowiska sędziowskie nie mają tam nic do powiedzenia”. To jedna z największych manipulacji. Oparta jest na prawdziwym stwierdzeniu, że w USA najwyższych sędziów mianuje prezydent. Tyle że w systemie amerykańskim sędzia jest nieodwoływalny, a jego kadencja – dożywotnia. Miejsce w sądzie najwyższym zwalnia się jedynie w razie śmierci lub dobrowolnego odejścia sędziego”. http://wyborcza.pl/7,75398,22813827,jak-manipuluje-andrzej-duda-sprawdzamy-oswiadczenie-prezydenta.html

— SPOKOJNY ACZ OSTRZEGAWCZY KOMUNIKAT FITCH PO URUCHOMIENIU ART 7. WOBEC POLSKI: “W spokojnym, acz ostrzegawczym tonie agencja ratingowa Fitch skomentowała uruchomienie przez Komisję Europejską wobec Polski artykułu 7 Traktatu o UE po raz pierwszy w historii. To początek drogi, na której końcu możliwe jest nałożenie na kraj sankcji. Do tego jednak daleka droga. – Uruchomienie procedury z artykułu 7 nie powinno mieć w krótkim terminie wpływu na wzrost gospodarczy czy finanse publiczne, ale źle wróży na początek dyskusji o kolejnej perspektywie funduszy unijnych. A te były w poprzednich latach ważnym źródłem inwestycji w Polsce – czytamy w komunikacie Fitch”. http://next.gazeta.pl/next/7,151003,22818328,komunikat-agencji-ratingowej-fitch-po-uruchomieniu-art-7-wobec.html

— JAK PIS PODBIJA ŚWIAT BRAKIEM LOGIKI – pisze Łukasz Pawłowski w Kulturze Liberalnej: “Po decyzji Komisji Europejskiej o uruchomieniu artykułu 7 traktatu lizbońskiego politycy i zwolennicy PiS-u wystartowali do mediów – tradycyjnych oraz społecznościowych – z misją wskazania winnych. Podawane przez nich “argumenty” z grubsza można podzielić na trzy typy. Żaden z nich nie ma wiele wspólnego z prawdą”. https://kulturaliberalna.pl/2017/12/21/artykul-7-komisja-europejska-pis-unia/

— OBYWATELOM, KTÓRZY NIE UFAJĄ ŻE PARTIA RZĄDZĄCA PRZEPROWADZI WYBORY BEZSTRONNIE POZOSTAJE SPOŁECZNA KONTROLA METODAMI WYPRACOWANYMI W PRL – pisze Ewa Siedlecka: “Kontrolę nad wyborami przejęła partia rządząca. Tym obywatelom, którzy nie ufają, że przeprowadzi je bezstronnie, pozostaje społeczna kontrola – metodami wypracowanymi już w PRL. I zabezpieczanie kart wyborczych przed fałszerstwem, np. przez wycinanie miejsc na krzyżyki przy nazwiskach osób, na które nie chce się zagłosować. Albo smarowaniu ich stearyną, by nikt nie dostawił krzyżyków”. https://siedlecka.blog.polityka.pl/2017/12/21/wolne-wybory/

— OTO JAK NEWSWEEK WZMACNIA KACZYŃSKIEGO – pisze Karolina Wigura na Gazeta.pl: “Fakty są takie, że poparcie dla PiS od miesięcy utrzymuje się w okolicach 40 procent. Ten stan rzeczy powinien zmusić do pytań o efektywność strategii “Newsweeka” i podobnych mu środowisk, uprawiających od 2015 roku permanentny “alarmizm”. Może przedstawiciele tych środowisk mogliby więcej myśleć o celu, jaki powinien nam wszystkim przyświecać: Polsce lepiej rządzonej, bardziej szanującej prawo, pluralistycznej realnie, a nie tylko w deklaracjach. Rozumiem, że ważne są komercyjne kryteria, sprzedaż egzemplarzowa, “atrakcyjne” okładki i jasne ostre tezy. Ani mnie to nie dziwi, ani nie gorszy. Ale skoro samemu nie chce się (albo nie może z powodów rynkowych) niuansować, to warto pozwolić to robić tym, których te ograniczenia nie pętają. Tak aby inni mogli przedstawiać trudne diagnozy i zalecać lekarstwa”. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,22817264,polowanie-na-symetrystow-czyli-jak-newsweek-wzmacnia-kaczynskiego.html

— PREZYDENT MIESZA W KAPUŚCIE – w SE zdjęcie Hanny Gronkiewicz-Waltz szykującej się do świąt, a także Stefana Niesiołowskiego oraz Stanisława Tyszki.

300polityka.pl

Pal sześć reputację Polski. Została już dawno zszargana przez PiS. Na szali jest teraz coś znacznie bardziej istotnego

Za łamanie konstytucji grozi trybunał stanu. Polskę z Unii Europejskiej można wypchnąć bezkarnie, ale biorąc pod uwagę dzieje XX wieku, marginalizacja naszego kraju w Europie to więcej niż polityczna głupota – to po prostu zdrada. Zdrada polskiej historii.

Stała się rzecz bez precedensu – po raz pierwszy w historii UE Komisja Europejska sięgnęła po artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej, który otwiera drogę do ukarania sankcjami państw członkowskich nieprzestrzegających unijnych wartości. Według Komisji te wartości naruszył rząd PiS.

Chodzi o reformę polskiego sądownictwa, tak ważną dla obozu „dobrej zmiany”, bo likwidującą niewygodny dla autorytarnych władz trójpodział władzy. W rezultacie na swoistej ławie oskarżonych znalazł kraj uznawany jeszcze kilka lat temu za historię sukcesu demokratycznej transformacji. Ale pal sześć reputację Polski – ta została już dawno zszargana przez PiS. Na szali jest teraz coś znacznie bardziej istotnego – realny wpływ na politykę UE.

Istnieje poważne ryzyko, że stracimy coś, o zabiegaliśmy całe lata, za co zapłaciliśmy ogromną cenę, bo przecież dostosowanie się do członkostwa w UE, reforma państwa, gospodarki i instytucji była olbrzymim wysiłkiem nie tylko klasy politycznej czy administracji, ale nas wszystkich.

Pal sześć reputację Polski – ta została już dawno zszargana przez PiS. Na szali jest teraz coś znacznie więcej – realny wpływ na politykę UE.

Pilotujący w Brukseli procedurę wobec Polski wiceszef Komisji Frans Timmermans przyznał, że Komisja Europejska sięgnęła po artykuł 7 z ciężkim sercem, ale rząd PiS nie dał jej żadnego wyboru. Przez dwa lata próbowała dogadać się władzami w Warszawie, ale te delikatnie mówiąc robiły tylko dobrą minę do złej gry. Artykuł 7 pomyślano jako ostateczność – broń atomową, która ma odstraszyć jakieś państwo członkowskie przed łamaniem unijnych wartości. W przypadku Polski sama groźba okazała się nieskuteczna. Gdyby Komisja nie nacisnęła „atomowego” guzika, straciłaby wiarygodność a w przyszłości tę słabość wykorzystały inne rządy o autorytarnych ciągotach.

Na razie to pierwszy etap skomplikowanego procesu – unijni komisarze uznali, że w Polsce istnieje ryzyko naruszenia unijnych wartości (o tym mówi ustęp 1 Artykułu 7 – 7.1). Sprawa przechodzi teraz w ręce Rady Unii Europejskiej, czyli państw członkowskich. To europejskie rządy stwierdzą, czy owo naruszenie jest stałe i poważne. W kolejnych etapach reformą polskiego sądownictwa zajmie się Rada ds. Ogólnych, czyli ministrowie d. europejskich, a potem jeśli będzie taka potrzeba – przywódcy UE na szczycie Unii (drugi etap procedury).

Oczywiście rząd PiS będzie zapewne próbował przekonać partnerów do swych racji. Z kolei Rada może próbować skłonić Warszawę do wycofania się z części zapisów, ale nie liczyłbym zbytnio na rozsądek i chęć do kompromisu ze strony PiS. Kaczyński jest święcie przekonany, że w sukurs przyjdzie mu sojusznik Viktor Orban, ukręcając łeb procesowi przy pomocy weta.

Dziś nie wiemy czym skończy się ten najpoważniejszy dotąd kryzys na linii Warszawa-Bruksela. W najbardziej optymistycznym scenariuszu dojdzie do jakiegoś zgniłego kompromisu (na co wciąż liczy Bruksela). W najgorszym, za sprawą rządów „dobrej zmiany” Polska może tymczasowo stracić prawo do głosu w Unii Europejskiej. Doprowadzając do takiej sytuacji PiS wpisał się do czarnej księgi naszych dziejów. Mam nadzieję, że Polacy wystawią za to rachunek Jarosławowi Kaczyńskiemu. I że wcześniej niż później zapłaci za to przynajmniej przy wyborczej urnie.

Czytaj także: Tomasz Lis: Czy na Europę środkową zapada nowa kurtyna?

newsweek.pl

„Polska postrzegana jako zwiastun mrocznego trendu”. KOMENTARZ trzech największych dzienników w USA

UE uruchamia bezprecedensowe działanie przeciwko Polsce – ocenia w czwartek „Washington Post”. „Wall Street Journal” konstatuje, że „w walce z Polską rozpoczęto +opcję nuklearną+”. „Polska reformuje sądy, a krytycy widzą odwrót od demokracji” – wskazuje „NYT”.

Trzy największe dzienniki amerykańskie informują o środowej decyzji Komisji Europejskiej o uruchomieniu art. 7 traktatu UE wobec Polski oraz, że dano Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności.

„New York Times” wychodzi w swoim tekście od podpisania w środę przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw o Krajowej Radzie Sadownictwa i Sądzie Najwyższym, które „według krytyków w sposób fundamentalny podkopują rządy prawa w kraju, który zaledwie trzy dekady wcześniej uwolnił się spod jarzma Związku Sowieckiego, żeby przyjąć demokrację”.

Nowe przepisy skutecznie sprawiają, że polskie sądy znajdą się pod kontrolą rządzącej prawicowej partii Prawo i Sprawiedliwość. Podpisując je, prezydent Andrzej Duda postąpił wbrew formalnemu ostrzeżeniu wydanemu zaledwie kilka godzin wcześniej przez Unię Europejską, która nazwała ustawodawstwo „poważnym naruszeniem” podstawowych wartości, takich jak praworządność – czytamy w nowojorskiej gazecie.

Polska, kiedyś uważana za symbol pomyślnej integracji krajów byłego bloku wschodniego z Zachodem, jest obecnie postrzegana jako zwiastun o wielemroczniejszego trendu – zwrotu ku prawicowemu populizmowi i odejściu od wartości, takich jak pluralizm i szacunek dla różnicy zdań” – ocenia „NYT”.

I zwraca uwagę, że na kontynencie europejskim powstał „rozłam między krajami Zachodu, takimi jak Francja i Niemcy, gdzie establishment polityczny skupił się wokół podstawowych wartości demokratycznych, a krajami na Wschodzie, takimi jak Polska i Węgry, gdzie populistycznym przywódcom udało odwołać się do starych wartości takich jak naród, wiara i rodzina”.

„NYT” przytacza opinię Charlesa A. Kupchana, doradcy ds. europejskich w administracji poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy, który uważa, że nowe polskie ustawy dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości „są kolejną oznaką rosnącej fali antyliberalizmu, który rozprzestrzenił się w Europie Środkowej”. Dodał, że zmiany są „niezgodne z demokratycznymi normami i wartościami”.

Gazeta podkreśla, że remont kapitalny wymiaru sprawiedliwości „stanowi kolejny ból głowy dla Unii Europejskiej”. Jej przywódcy zmagają się już z brytyjskimi planami wyjścia z UE, separatystycznym ruchem w Hiszpanii i sporem w sprawie sposobu rozwiązania problemu przybywania migrantów do Europy. A wszystko to dzieje się na tle niepewności politycznej w Niemczech, będących najbardziej wpływowym członkiem UE – zauważa „NYT”.

I podkreśla, że „od upadku komunizmu w 1989 roku Polska była postrzegana jako kraj, który odniósł sukces wśród państw byłego bloku wschodniego, ale obecnie uważa się, że postęp ten jest zagrożony”.

„Washington Post” pisze o uruchomieniu przez KE „bezprecedensowego dyscyplinującego działania przeciwko swemu członkowi, po kilku miesiącach napięć w związku z – jak to nazywa UE – +wyraźną groźbą poważnego naruszenia praworządności+” w Polsce. Ale sygnalizując, że Polska nie chce się wycofać (z podjętych decyzji), jej prezydent wkrótce potem podpisał ustawy zmieniające system sądowniczy, co stanowi sedno sporu – wskazuje dziennik.

Zdaniem „WP” środowa decyzja KE „uwydatnia rosnące napięcie między Brukselą a Warszawą, gdzie przyjazny UE rząd został zastąpiony w 2015 r. rządem prawicowym”. „Polska, miejsce narodzin prodemokratycznego ruchu w Europie Wschodniej w latach 80., od dawna jest uznawana za wzór transformacji” ustrojowej – zauważa waszyngtoński dziennik. I podkreśla, że „zdecydowana większość Polaków nadal wspiera UE, a Polska pozostaje jednym z największych beneficjentów funduszy europejskich”. „Ale – jak przekazuje „WP” – rządzący PiS nie zgadzał się z kilkoma ostatnimi decyzjami UE, które uważa za zbyt liberalne”.

Środowe działanie KE wynikało z kontrowersyjnych zmian w polskim systemie wymiaru sprawiedliwości. Kroki te zostały szeroko skrytykowane w innych częściach Europy jako afront wobec rządów prawa i zagrożenie dla demokracji” – zaznacza „WP”. I dodaje, że „niektórzy obawiają się, że unijne działania przeciwko Polsce mogą podważyć poparcie społeczne dla UE, ułatwiając zadanie rządowi”.

„Wall Street Journal” pisze o środowej decyzji KE jako „bezprecedensowej karze po kilku miesiącach uszczypliwości”. „Organ wykonawczy UE (Komisja Europejska) zainicjował nigdy wcześniej niestosowaną procedurę sankcji, znaną jako art. 7 i nieformalnie nazwał ją +opcja nuklearną+, podejmując bezprecedensowy krok mający na celu przywołania Polski do porządku”.

„Jednak – jak zastrzega nowojorska gazeta – ruch ten może jeszcze bardziej odstraszyć Warszawę od jej europejskich partnerów, jednocześnie ujawniając słabość UE w egzekwowaniu jej wizji politycznej”.

Dziennik zwraca uwagę, że „ostatni etap sankcji, w tym zawieszenie polskiego prawa do głosowania w UE, prawdopodobnie zostanie zawetowany przez co najmniej jednego innego członka (Węgry)”. Mimo to Polska stoi w obliczu piętnowania przez większość członków UE, którzy uważają, że narusza ona wartości Wspólnoty – podsumowuje „WSJ”.

dziennik.pl

Bugaj: Pan prezydent jest bardzo „złomny”

Rzeczpospolita, 21.12.2017

© Fotorzepa, Jerzy Dudek

 

Czy prezydent coś uzyskał? Chyba tylko, że nie wychodzi przed swoją siedzibę, żeby witać Jarosława Kaczyńskiego, tylko robi to już w środku – mówił prof. Ryszard Bugaj, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Prof. Bugaj stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską, że potwierdziły się jego wcześniejsze podejrzenia, że prezydent Duda, wetując w lipcu ustawy sądowe i podpisując je pop poprawkach chciał jedynie „negocjować swoje miejsce w obozie władzy”.

– I tak to się skończyło – mówił profesor.

Jak stwierdził Ryszard Bugaj, ten finał go nie dziwi, a kluczem do postępowania Andrzeja Dudy jest jego brak samodzielności.

– Chyba jednak nie jest tak jak sam o sobie mówił, że jest niezłomny. Powiedziałbym nawet, że jest bardzo złomny. Nie stać go na samodzielne zachowanie – mówił profesor, dodając, że jest mu przykro, bo sam jest jednym z wyborców obecnego prezydenta.

Bugaj stwierdził, że porównania Andrzeja Dudy do Adriana (postać z serialu kabaretowego Roberta Górskiego, w którym prezydent takie nosi imię – red.) oraz do wcześniejszego przezwiska: długopis – powrócą po podpisaniu przez prezydenta wspomnianych ustaw.

– Ja się nigdy nie wyzbyłem tych porównań szczerze mówiąc. I tak jak mi się zdarza w prognozach popełniać błędy, tak tym razem błędu niestety nie popełniłem – dodał Bugaj.

msn.pl

Prezydent podpisał ustawy o KRS i SN. „Grozi mu Trybunał Stanu”

Newsweek Polska, Aleksandra Pawlicka, 21.12.2017

© Dostarczane przez Newsweek Polska

 

Za popisanie ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym Andrzej Duda może stanąć przed Trybunałem Stanu – twierdzi Beata Morawiec, była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, którą Zbigniew Ziobro odwołał ze stanowiska. Zapytaliśmy ją co jest najbardziej niebezpiecznego w prezydenckich projektach.

W rozmowie z „Newsweekiem” Morawiec, sędzia z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i była członkini KRS, zapowiada wytoczenie Ziobrze procesu o ochronę dóbr osobistych. Opowiada też o mechanizmach, jakimi posługuje się władza, by blokować nieposłusznych sędziów: poprzez blokowanie zatrudnienia czy niszczenie autorytetu. I choć rozmowa odbyła się jeszcze przed podpisaniem przez prezydenta ustaw o sądownictwie (Andrzej Duda zrobił to w środę 20 grudnia, a oficjalny komunikat opublikowano w czwartek), to sędzia Morawiec doskonale punktowała nieścisłości prezydenckich projektów.

Newsweek: Co jest najgroźniejszego w ustawach o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa?

Beata Morawiec: W ustawie o Sądzie Najwyższym szalenie niebezpieczny jest pomysł stworzenia izby dyscyplinarnej, w której powołani zapewne w politycznym trybie sędziowie oraz ławnicy będą decydować o losie niewygodnych sędziów. To jest narzędzie mające umożliwić politykom eliminowanie z zawodu wartościowych, doświadczonych i niepozwalających przetrącić sobie kręgosłupa jednostek. Cel jest oczywisty – wyroki mają zapadać według oczekiwań rządzących. To jest czarny scenariusz, ale naiwnością czy wręcz nieodpowiedzialnością obywatelską byłoby zakładanie dziś innego wariantu.

Sędziowie mają się bać?

– Nasi rodzice i dziadkowie dobrze pamiętają sprawowanie władzy poprzez strach. Z tego doświadczenia powinna wynikać dla nas nauka, że zastąpienie trójpodziału władzy monowładzą nie prowadzi do niczego dobrego. W obronie niezależności sędziów nie chodzi przecież o obronę posad, ale prawa obywatela do sprawiedliwego rozpoznania jego sprawy w odpowiednim czasie. Każdy wyrok ma wpływ na życie sądzonej osoby i nie może być wydawany w sytuacji politycznego nacisku. Jeśli sędziowie mają się bać, to obywatel będzie musiał bać się dwa razy bardziej.

Na czele izby dyscyplinarnej, którą PiS chce powołać w Sądzie Najwyższym, ma stanąć zastępca Ziobry, wiceminister Łukasz Piebiak. To on przeprowadza czystkę prezesów w sądach.

– Nie znamy pana ministra Piebiaka z takiej strony, która pozwalałaby nam pozytywnie ocenić jego predyspozycje do sprawowania takiej funkcji. To sędzia sądu rejonowego, który nigdy nie pełnił żadnej funkcji w sądzie, na dodatek ma na koncie postępowania dyscyplinarne. Jego działania jako ministra także nie budzą, najdelikatniej mówiąc, entuzjazmu w środowisku sędziowskim. Jeśli pozostaniemy przy porównaniu do PRL, a takie pojawia się w uchwale naszego sądu, to mamy do czynienia z osobą, która na pewno będzie działać pod dyktando władzy i na pewno nie będzie to władza sądownicza.

W projekcie ustawy jest pomysł skargi nadzwyczajnej.

– Chyba po to, aby nikt nie mógł już spokojnie spać. Przecież skarga nadzwyczajna oznacza, że obywatel, który na przykład wygrał proces o parcelę i wybudował na niej dom, będzie mógł go stracić. Bo wobec każdego wyroku będzie można użyć skargi nadzwyczajnej. To jest obrazoburczy i niezwykle szkodliwy pomysł. Podobnie jak ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa.

Co w niej panią najbardziej niepokoi?

– Osiem lat byłam członkiem KRS, także gdy rządziło PiS w latach 2005-2007. Znam tę instytucję od podszewki i doskonale wiem, że rozwiązania proponowane przez obóz rządzący i przez prezydenta służą wyłącznie upolitycznieniu KRS. A to będzie oznaczać, że Krajowa Rada zmieni się w atrapę, tak jak stało się to wcześniej z Trybunałem Konstytucyjnym. Ta władza już dawno przestała się liczyć z konstytucją.

Opozycja, z wyjątkiem PO, zapowiada, że nie wystawi swoich kandydatów do KRS. Nie chcą być kwiatkiem do kożucha, ale może nie należy odpuszczać, bo nieobecni głosu nie mają?

– Mniejsze zło nie jest lekarstwem. W sytuacji, gdy trzeba wybrać między tym, co praworządne, i tym, co niepraworządne, nie ma miejsca na odcienie szarości. Trzeba podejmować decyzje w sposób jednoznaczny i nie bać się ponoszenia konsekwencji.

Jeśli prezydent podpisze ustawy sądowe łamiące konstytucję, z jakimi konsekwencjami powinien się liczyć?

– Można go postawić przed Trybunałem Stanu.

Co to dla niego oznacza?

– Jeżeli skutecznie zostanie postawiony przez Zgromadzenie Narodowe przed Trybunałem Stanu, oznacza to możliwość pozbawienia praw publicznych wymienionych w konstytucji i jeśli stanie się to w trakcie ewentualnej drugiej kadencji, może zostać złożony z urzędu. Poza tym zgodnie z utartą formułą odpowiada przed Bogiem i historią.

msn.pl

Wstyd

21.12.2017
czwartek

W czasie kampanii wyborczej i po wygranych wyborach PiS budował i wciąż konsekwentnie buduje przekaz oparty m.in. na przekonywaniu, że rządząc, skończy z „dominacją pedagogiki wstydu”, przywróci Polakom „poczucie godności”, a Polska „wstanie z kolan”*. Niektórzy komentatorzy uważają tego rodzaju argumenty za jedną z przyczyn wyborczego zwycięstwa z 2015 roku. Jednocześnie od rozpoczęcia rządów PiS nieustannie dostarcza powodów do wstydu (najnowszym przykładem jest uruchomienie przez Komisję Europejską artykułu 7 traktatu o Unii Europejskiej).

Polityka zagraniczna

Nic wspólnego z godnością i jej „przywracaniem” nie ma rozpoczęcie przez KE procedury zapisanej w artykule 7 traktatu o UE, którą wdraża się wtedy, gdy istnieje podejrzenie poważnego „naruszenia wartości Unii”. PiS liczy, że Rada Europejska nie przegłosuje sankcji wobec Polski, ponieważ głos sprzeciwu zgłosi premier Węgier. Upokarzające dla polskich obywateli jest, że rząd polski beztrosko doprowadza do sytuacji, w której przyszłość naszego kraju będzie zależała od decyzji przywódcy innego państwa.

Nie potrafię dostrzec w przegranym przez polski rząd głosowaniu w sprawie wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej (27 do 1) „dobrej wiadomości”, która – jak zapewniał prezes PiS – miałaby być związana z tym, że „pani premier bardzo dzielnie walczyła o polskie interesy. Potrafiła bardzo dzielnie się przeciwstawić. (…) Polska odzyskuje podmiotowość”. Fakt, że żaden z krajów członkowskich nie poparł stanowiska rządu Beaty Szydło, pokazuje zaślepienie oraz dyplomatyczną nieudolność i niekompetencję rządu PiS, i nie ma absolutnie nic wspólnego z „przywracaniem podmiotowości”.

Powodem do wstydu jest to, że Polskę na świecie reprezentuje minister, który zostanie zapamiętany jako odkrywca państwa San Escobar, krytyk światopoglądu „wegetarian i cyklistów” oraz wyjątkowo błyskotliwy analityk rzeczywistości, który skomentował Czarny Protest słowami: „Niech się bawią. Jeśli ktoś uważa, że nie ma większych zmartwień w Polsce w tej chwili, to proszę bardzo”. Można by to nawet uznać za zabawne, gdyby nie było kompromitujące. Jeszcze bardziej kompromitujące są oderwane od rzeczywistości założenia o budowaniu sojuszów z Wielką Brytanią (która właśnie opuszcza UE) czy opowieść o Międzymorzu.

Polityka społeczna, ale nie dla wszystkich

Zawstydzające i upokarzające jest, gdy rząd PiS – a jego przedstawiciele często podkreślają, że realizują program „zwykłych Polaków”, będący „wielkim planem godnościowym”, który ma na celu „wyrównywanie szans i niwelowanie różnic” – wprowadza rozwiązania, których konsekwencje będą odwrotne od deklarowanych. NIE wyrównają szans i NIE zniwelują różnic. Przeciwnie – zwiększą je, pogarszając sytuację osób, które z różnych względów i tak mają gorzej.

Pisałam o tym obszernie tu, wymieniając cztery grupy: ofiary przemocy domowej, czyli przede wszystkim kobiety i dzieci, uczniów pochodzących z rodzin o niższym statusie społeczno-ekonomicznym, dla których deforma edukacji będzie miała wyjątkowo szkodliwe konsekwencje, dzieci, które nie mają szans na adopcję w Polsce i którym na skutek działań Ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej odbiera się szansę na adopcje zagraniczne, oraz osoby starsze, które potrzebują wyspecjalizowanej opieki medycznej na oddziałach geriatrycznych, zamykanych wskutek wprowadzenia tzw. sieci szpitali.

Nie potrafię w wymienionych działaniach dostrzec „przywracania godności”.

Bardziej zaawansowane „TKM”

Przekaz PiS promowany podczas kampanii wyborczej, obok obietnicy skończenia z „pedagogiką wstydu”, bazował także na krytyce poprzedniej ekipy za „rozkradanie Polski”, „ośmiorniczki” i „kolesiostwo”. Tylko jak w tym kontekście zrozumieć obsadzenie 38 wysokich stanowisk w 10 spółkach skarbu państwa przez osoby związane z PiS – a przede wszystkim ze Zbigniewem Ziobrą – którym w jednym roku wypłacono 28 mln 559 tys. złotych? (Dane z roku 2016 za OKO.press). Jak tłumaczyć przekazanie przez instytucje państwowe 1 mln 608 tys. złotych Fundacji Lux Veritatis Ojca Tadeusza Rydzyka? (dane za okres od 8 listopada 2016 roku do 18 kwietnia roku 2017, za Stowarzyszeniem Sieć Obywatelska Watchdog).

Jak nie łączyć z „kolesiostwem” wprowadzonego w 2016 roku w nowelizacji ustawy o służbie cywilnej zniesienia zasady obsadzania wyższych stanowisk na drodze konkursów, a zamiast tego zatrudnianie na drodze powołania? Jak rozdzielić od „TKM” zniesienie np. wobec szefa służby cywilnej wymogu posiadania doświadczenia na stanowisku kierowniczym w administracji rządowej lub w jednostkach sektora finansów publicznych oraz likwidację zakazu bycia członkiem partii politycznej w okresie 5 lat przed objęciem stanowiska?

Mówiąc najkrócej: co zjawisko „Misiewiczów” ma wspólnego z przywracaniem godności? No chyba, że chodzi o przywracanie godności „Misiewiczom”?

Udzielne księstwa

Nie potrafię także znaleźć związku między argumentem godnościowym a oddawaniem niepodzielnej władzy w kolejnych obszarach funkcjonowania państwa w ręce pojedynczych osób, pogardzających prawem i niepodlegających kontroli. Minister ochrony środowiska bez zahamowań i bez skrępowania wycina Puszczę Białowieską, lekceważąc opinię ekspertów i sankcje, o które wystąpiła KE. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny i wciąż poseł (mimo że łączenie tych dwóch funkcji jest zabronione w konstytucji oraz w ustawie Prawo o prokuraturze) niepodzielnie zarządza prokuraturą oraz dowolnie obsadza stanowiska prezesów i wiceprezesów sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych (np. zupełnie przypadkiem wymieniając prezes sądu okręgowego w Krakowie tuż przed mającą się w nim odbyć apelacją od wyroku uniewinniającego czworo lekarzy leczących ojca pana ministra). Minister obrony narodowej w sposób nieskrępowany działa na szkodę polskiej armii. Robią to, bo mogą.

Natomiast rytm dnia szeregowego posła, który raczej jest „sową” niż „skowronkiem”, wpływa na porządek obrad parlamentu polskiego. Czy na tym polega „przywracanie godności” państwu polskiemu, jego instytucjom oraz obywatelom?

„Czysta krew”

Jednym z filarów opowieści o „wstawaniu z kolan” jest „przywracanie dumy narodowej”. Problem w tym, że owa duma ma być wiązana z wykluczaniem innych (inność jest tu różnie definiowana), z nacjonalizmem, mylnie nazywanym przez PiS patriotyzmem.

Zawstydzające jest, gdy minister spraw wewnętrznych opisuje Marsz Niepodległości, podczas którego niesiono banery z hasłami „Czysta krew”, „Biała Europa” oraz flagi ze znakami falangi czy krzyża celtyckiego i skandowano „Śmierć wrogom ojczyzny”, następującymi słowami: „Święto niepodległości przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, było bezpiecznie. Mogliśmy zobaczyć biało-czerwoną na ulicach Warszawy, to był piękny widok”. Upokarzające, że policja nie chroni (nie chce? nie potrafi?) kilku kobiet, stających na trasie marszu z transparentem: „Stop faszyzmowi”.

Nie rozumiem, w jaki sposób duma narodowa ma się łączyć z rosnącą liczbą przypadków pobicia lub obrażania osób, które nie mówią po polsku, mają ciemniejszą karnację lub noszą chusty – są „inne”.

Nie umiem dostrzec związku między „przywracaniem godności” a odmową przyjęcia choćby kilku rodzin, które uciekają ze zniszczonego wojną kraju. Czy duży, katolicki kraj, w którym często przywołuje się „legendarną” polską tolerancję i otwartość z czasów Jagiellonów, podkreśla pomoc udzielaną przez Polaków Żydom podczas Holokaustu czy komplementuje „naszą słynną, polską gościnność”, musi budować swoją dumę narodową na odmowie wspierania uchodźców?

Wyliczanie powodów do wstydu, których dostarcza PiS, można kontynuować. Na koniec chcę wskazać na jeszcze jedną tylko z pozoru błahą kwestię – upokarzające, że proces rozmontowywania systemu prawnego i łamania Konstytucji RP z wielką konsekwencją i zaangażowaniem przeprowadza prokurator z czasów stanu wojennego, odznaczony w 1984 roku Brązowym Krzyżem Zasługi.

Czy wstyd wzbudzany działaniami partii rządzącej będzie na tyle silną i na tyle powszechnie podzielaną przez Polaków emocją, że przyczyni się do odsunięcia obecnej ekipy od władzy, tak jak „granie wstydem” mogło mieć wpływ na jej zwycięstwo?

*Pomijam wątek zasadności tego typu sformułowań.

 

punkts.blog.polityka.pl

Wolne wybory?

21.12.2017
czwartek

Kontrolę nad wyborami przejęła partia rządząca. Tym obywatelom, którzy nie ufają, że przeprowadzi je bezstronnie, pozostaje społeczna kontrola – metodami wypracowanymi już w PRL. I zabezpieczanie kart wyborczych przed fałszerstwem, np. przez wycinanie miejsc na krzyżyki przy nazwiskach osób, na które nie chce się zagłosować. Albo smarowaniu ich stearyną, by nikt nie dostawił krzyżyków.

Senat przyjął zmiany w ordynacji wyborczej z poprawkami PiS. Przywrócono możliwość głosowania korespondencyjnego dla osób niepełnosprawnych – podobno taki warunek podpisania postawił prezydent. I tyle. Reszta poprawek jest po to, by PiS mógł powiedzieć, że „wsłuchał się w głosy krytyki” po „przeprowadzeniu szerokich konsultacji”. Tyle że zmiany, na które się zgodził, są pozorne i co najwyżej wydłużają procedurę, nie przywracając niezależnej kontroli nad wyborami.

Państwowa Komisja Wyborcza nadal sprowadzona jest do roli notariusza. Nadal będzie można fałszować karty wyborcze i manipulować ich odczytywaniem. Nadal w komisjach wyborczych faworyzowane są partie – dostają sześć na dziewięć miejsc. Trzy przypadają komitetom obywatelskim i organizacjom. Nadal wyborami rządzić będą osoby wskazane przez PiS.

PiS „poprawił” sposób wyłaniania szefa Krajowego Biura Wyborczego i komisarzy wyborczych. Kandydatów – jak w wersji sejmowej – wskazywać będzie szef MSWiA, ale PKW „w przypadku uzasadnionych zastrzeżeń” (nie wiadomo, kto będzie decydował, czy zastrzeżenia są „uzasadnione”) PKW ma niezwłocznie poinformować o nich ministra spraw wewnętrznych. Ten wskaże nowych kandydatów. Tylko co to zmienia prócz wydłużenia procedury wyłaniania komisarzy i szefa KBW? Kandydaci i tak będą pisowscy – innych do wyboru nie będzie. W dodatku jeśli PKW będzie miała „zastrzeżenia”, PiS oskarży ją o spowalnianie przygotowań do wyborów czy wręcz o sabotaż. I to będzie „najlepszy dowód” na to, że sędziowie w PKW to pomyłka, a PiS dobrze zrobił, że od następnych wyborów to partia rządząca obsadzi PKW swoimi ludźmi.

Kolejna „poprawka”: PKW będzie mogła odwołać szefa KBW. Ale „w uzgodnieniu z ministrem spraw wewnętrznych”. Czyli nie będzie mogła go odwołać, chyba że minister sobie odwołania zażyczy.

Wreszcie poprawka dotycząca ważności głosów, gdy na karcie do głosowania jest „x” przy więcej niż jednym kandydacie. Otóż „doprecyzowano”, że „X” oznacza „co najmniej dwie przecinające się linie”. Czyli wiadomo, że nie np. kółko. Ale co z tego, skoro zostawiono przepis, w myśl którego o tym, na kogo ostatecznie wyborca chciał zagłosować, zdecyduje komisja wyborcza?

Uchwalony właśnie przez Senat system wyborczy, razem ze zmianami w sądownictwie, daje partii rządzącej kontrolę na każdym etapem procesu wyborczego.

Po pierwsze, nadzór nad przebiegiem wyborów (łącznie z etapem przedwyborczym, czyli rejestracją komitetów wyborczych czy nad podziałem na okręgi wyborcze) powierzono funkcjonariuszom wskazanym przez partię rządzącą. Po drugie, umożliwiono manipulacje głosami przez dopuszczenie mazania na kartach wyborczych (przedtem takie głosy były nieważne). Rozstrzyganie przez komisją wyborczą, na kogo wyborca chciał głosować na tej pomazanej karcie, jest kuriozum na skalę światową.

Po trzecie, skargi na wszelkie nieprawidłowości wyborcze rozstrzygać będą ostatecznie sądy. Tyle że nie ma żadnej gwarancji, że te sprawy będą przydzielane sędziom losowo. Komputerowy system losowania spraw przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości ciągle jest w fazie testów i ujawniły się jego poważne wady. Mało prawdopodobne, by został wdrożony przed wyborami samorządowymi. A nawet jeśli, to minister-prokurator Zbigniew Ziobro do lutego wymieni zapewne większość prezesów i wiceprezesów sądów, a to znaczy, że jego ludzie będą pilnować, by ważne dla partii sprawy trafiły do właściwych sędziów. Dostali do tego odpowiednie narzędzia: np. powierzanie spraw sędziom „dyżurnym”, odbieranie spraw sędziom przez przenoszenie ich – bez zgody – do wydziałów rejestrowych. A także postępowania dyscyplinarne z zawieszeniem na ich czas w wykonywaniu obowiązków.

Tak kierowane sądy będą rozpatrywać protesty wyborcze i decydować o ważności wyborów w poszczególnych okręgach. A na koniec – w razie gdyby owo orzecznictwo nie odpowiadało partii rządzącej – zawsze jest jeszcze Izba Kontroli Nadzwyczajnej, którą niedługo PiS utworzy w Sądzie Najwyższym, wyłącznie ze wskazanych przez siebie sędziów. To ona będzie ostatecznie orzekać o ważności wyborów.

Układ się zamyka.

 

siedlecka.blog.polityka.pl