Siedlecka i Frasyniuk a los Kaczyńskiego
Publicystka prawna „Polityki” i „Wyborczej” Ewa Siedlecka została wczoraj – podczas zorganizowanej przez Obywateli RP blokady miesięcznicy smoleńskiej – wyniesiona przez policjantów wcześniej niż Władysław Frasyniuk. Była drugą osobą, która przeniesiono z miejsca protestu na miejsce kontrolowane przez policję. Po chwili „dołączył” do niej i innych przeniesionych legendarny lider „Solidarności”, też przeniesiony Frasyniuk.
Siedlecka opisała, jak przebiegał protest, także opowiedziała o tym portalowi OKO.press tuż po 2-godzinnym „zwolnieniu” jej przez policję. Policji na Krakowskim Przedmieściu było mrowie (zjazd policjantów z całego kraju), można tę ilość porównać do mrowia milicjantów w Grudniu 1970, gdy pacyfikowane były protesty robotników na Wybrzeżu. Nawiasem: przestępcy w tym czasie w całym kraju mają używanie.
Siedlecka opowiada, że nie dopuszczono do nich adwokatów, a to kolejne bezprawne działanie policji. Świadomie używam pojęcia „przeniesieni”, bo to faktycznie był areszt. Siedlecka i Frasyniuk byli izolowani od innych protestujących, byli otoczeni kordonem policji i adwokaci nie mieli do nich dostepu.
Jest to kwalifikacja aresztu. Zarówno Siedlecką, jak i innych postraszono 500 złotowym mandatem, odmówili przyjęcia, więc zostanie uruchomiona procedura sądowa. Frasyniukowi nawet grozi do 3 lat więzienia, bo PiS (przecież nie policja) dopatrzyło się naruszenia „nietykalności policjanta”.
To są strachy na Lachy, bo każdy ma prawo się bronić – szczególnie przed policjantem – gdy ten postępuje brutalnie, albo ofiara może obawiać się użycia paralizatora przez policjanta. Siedlecka zapowiada, iż weźmie udział w takim samym proteście za miesiąc.
Wchodzimy w kolejny etap państwa zarządzanego przez PiS. Magdalena Środa uważa, że pomału przechodzimy z ustroju dyktatorskiego w totalitarny. Nie jest to żadna przesada. Ale ta przemiana ustrojowa świadczy, iż zmierzamy do jakiegoś rozstrzygnięcia. Polska to jednak nie jest Rosja Putina, ani Turcja Erdogana, a to pokazuje kierunek, a w zasadzie los, jaki czeka Kaczyńskiego.
Waldemar Mystkowski
Tak, jestem agentem, agentem polskiego społeczeństwa, ty Jarku jesteś prostym parobkiem Putina – w „Temacie dnia” W. Frasyniuk do J. Kaczyńskiego
„Nie ma zgody na takie metody!”. Poznaniacy pikietowali. Za miesiąc jadą do Warszawy [ZDJĘCIA]
Siedlecka i Frasyniuk a los Kaczyńskiego
Publicystka prawna „Polityki” i „Wyborczej” Ewa Siedlecka została wczoraj – podczas zorganizowanej przez Obywateli RP blokady miesięcznicy smoleńskiej – wyniesiona przez policjantów wcześniej niż Władysław Frasyniuk. Była drugą osobą, która przeniesiono z miejsca protestu na miejsce kontrolowane przez policję. Po chwili „dołączył” do niej i innych przeniesionych legendarny lider „Solidarności”, też przeniesiony Frasyniuk.
Siedlecka opisała, jak przebiegał protest, także opowiedziała o tym portalowi OKO.press tuż po 2-godzinnym „zwolnieniu” jej przez policję. Policji na Krakowskim Przedmieściu było mrowie (zjazd policjantów z całego kraju), można tę ilość porównać do mrowia milicjantów w Grudniu 1970, gdy pacyfikowane były protesty robotników na Wybrzeżu. Nawiasem: przestępcy w tym czasie w całym kraju mają używanie.
Siedlecka opowiada, że nie dopuszczono do nich adwokatów, a to kolejne bezprawne działanie policji. Świadomie używam pojęcia „przeniesieni”, bo to faktycznie był areszt. Siedlecka i Frasyniuk byli izolowani od innych protestujących, byli otoczeni kordonem policji i adwokaci nie mieli do nich dostepu.
Jest to kwalifikacja aresztu. Zarówno Siedlecką, jak i innych postraszono 500 złotowym mandatem, odmówili przyjęcia, więc zostanie uruchomiona procedura sądowa. Frasyniukowi nawet grozi do 3 lat więzienia, bo PiS (przecież nie policja) dopatrzyło się naruszenia „nietykalności policjanta”.
To są strachy na Lachy, bo każdy ma prawo się bronić – szczególnie przed policjantem – gdy ten postępuje brutalnie, albo ofiara może obawiać się użycia paralizatora przez policjanta. Siedlecka zapowiada, iż weźmie udział w takim samym proteście za miesiąc.
Wchodzimy w kolejny etap państwa zarządzanego przez PiS. Magdalena Środa uważa, że pomału przechodzimy z ustroju dyktatorskiego w totalitarny. Nie jest to żadna przesada. Ale ta przemiana ustrojowa świadczy, iż zmierzamy do jakiegoś rozstrzygnięcia. Polska to jednak nie jest Rosja Putina, ani Turcja Erdogana, a to pokazuje kierunek, a w zasadzie los, jaki czeka Kaczyńskiego.
PIOTR PACEWICZ, 10 CZERWCA 2017
Ewa Siedlecka: czterech policjantów wyniosło mnie z blokady. Nie przyjęłam mandatu, będziemy się sądzić
Ewa Siedlecka, dziennikarka „Polityki”, a wcześniej „Wyborczej”, została jako druga w kolejności zniesiona przez policję ze zorganizowanej przez Obywateli RP blokady miesięcznicy smoleńskiej. Opowiada OKO.press o akcji policji. I, jak przystało na najsłynniejszą dziennikarkę prawną w Polsce, analizuje na gorąco działania policji i swoje szanse w sądzie
Tuż po tym, gdy policja ją wypuściła, o 22.30 (10 czerwca 2017), Ewa Siedlecka, znana dziennikarka prawna „Polityki” i „Wyborczej” opowiedziała OKO.press, jak przebiegło jej zatrzymanie od momentu, gdy została wyciągnięta z pierwszego rzędu protestujących na warszawskim Krakowskim Przedmieściu.
„Zabrali mnie jako drugą, zaraz po moim przyjacielu z Australii. Zapytali, czy pójdę sama. Odmówiłam. Niosło mnie czterech facetów, chwyt był mocny, ale nie byli brutalni. Po kolei zanosili nas jakieś 150 metrów, na taki podjazd pod kamienicę. Niedługo po mnie przynieśli Władysława Frasyniuka.
Policjanci byli w większości młodzi, spokojni, grzeczni. Najpierw każde z nas miało swojego policjanta, potem się to pomieszało. Konsultowali się między sobą, co im wolno, sprawdzali w jakiś notesikach.
Sytuacja była dziwna.
Poinformowali nas, że nie zostaliśmy zatrzymani, ale nie oddali mi dowodu i nie mogliśmy sobie pójść. Czyli była to sytuacja pozaprawna.
Chyba chodziło o to, byśmy nie mogli dołączyć z naszymi różami do smoleńskiego pochodu, ale mówili, że powodem tego „nie zatrzymania” była konieczność sprawdzenia, czy nie jesteśmy poszukiwani. Trwało to dwie godziny.
Nie dopuszczali do nas adwokatów, a gdy przyjechał mec. Krzysztof Stępiński, nie pozwolili mu podejść, co było bezprawne, bo mecenas ma prawo być przy procedurach, a trwała procedura sprawdzania naszych danych. Adwokat był potrzebny o tyle, że mój przyjaciel Australijczyk odmówił zapłacenia mandatu i policjanci grozili, że go zawiozą na dołek.
Oczywiście ja także odmówiłam zapłacenia mandatu w wysokości 500 zł. Chyba nikt go nie przyjął. Wyjaśniłam policjantowi, że korzystałam ze swoich praw obywatelskich.
Usłyszałam, że przeszkadzałam w legalnym zgromadzeniu.
(OKO.press: zgodnie z art. 52. Kodeksu wykroczeń, § 1. Kto przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia (…) podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny).
Wyjaśniłam policjantowi, że niczego nikomu nie utrudniałam, bo pochód smoleński nie wyszedł nawet z kościoła, gdy nas zwinęli.
Gdy minęło pierwsze zdenerwowanie, atmosfera zrobiła się trochę piknikowa. Tylko jedna pani, bardzo szczupła, miała mocno spuchniętą rękę. Mówiła, że uścisk policjanta był zbyt silny.
Skoro odmówiłam przyjęcia mandatu, dostanę zapewne sądowy wyrok nakazowy, by go zapłacić. I wtedy mam tydzień na odwołanie się. Odbędzie się rozprawa w sądzie i sąd oceni, czy złamałam prawo czy nie.
Sądzę, że tak postąpią wszyscy. Czyli będziemy litygować, dążyć do tego, by wyrok na naszą korzyść pokazał, że władza nie ma prawa ograniczać praw obywatelskich”.
MARIUSZ JAŁOSZEWSKI, 11 CZERWCA 2017
Sędziowie chcą do końca bronić niezależności sądów. Powołują nowe, niezależne od władzy gremium
Sędziowie z całej Polski łączą siły i przygotowują się na rychłe przejmowanie sądów przez PiS. W sobotę ustalili, że nie oglądając się na konsekwencje, do końca będą bronić niezależności sądów. Powołali też „pogotowie”, które ma chronić sędziów przed naciskami władzy
Sędziowie nie chcą biernie czekać na walec PiS, który jeszcze w tym roku przejedzie po niezależnych dotąd sądach. Przygotowują się więc do tego, co ich czeka po wprowadzeniu w życie „reform” ministra Zbigniewa Ziobry.
W sobotę, 10 czerwca 2017 roku, do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa w Warszawie przybyło około 200 delegatów sądów z całej Polski. Debatowali wyłącznie w swoim gronie, bez udziału gości i mediów.
W komunikacie wydanym po obradach, opublikowanym na stronie internetowej KRS, napisali, że zgromadzenie zwołano „kierując się obowiązkiem zapewnienia każdemu prawa do sądu oraz troską o niezależność sądów i niezawisłość sędziów, które są fundamentem demokratycznego państwa prawnego”.
Zdecydowali, że powołują platformę komunikacyjną – Forum Współpracy Sędziów. Nie będzie ono oficjalną organizacją, stowarzyszeniem, lecz „stałą konferencją umożliwiającą debatę nad zmianami wymiaru sprawiedliwości”.
Jak podano w komunikacie, „w skład Forum wchodzi kilkuset sędziów wybranych w sądach w całej Polsce”.

Przeczytaj też:
Rosną stowarzyszenia niezależnych sędziów i prokuratorów. Na przekór Ziobrze?
Na pierwszym spotkaniu FWS przyjęło swoją „Deklarację”. Odniosło się w niej do przygotowanego przez ministra Zbigniewa Ziobrę i czekającego na uchwalenie w Sejmie, projektu ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Jeśli zostanie przyjęta, samorząd sędziowski może stać się ciałem fasadowym – tak, jak jest już fasadowy w prokuraturze.
W „Deklaracji” napisano, że projekt ustawy „zmierza do likwidacji ustawowej reprezentacji sędziów na szczeblu krajowym (…). Spowoduje to, że środowisko sędziowskie utraci swoje dotychczasowe ciała przedstawicielskie, będące formą samorządu ogólnopolskiego. Perspektywa nowych regulacji prawnych uprawnia do podjęcia starań, aby środowisko sędziowskie mogło swobodnie wypowiadać się i prowadzić dialog o sprawach, które go dotyczą. Urzeczywistni to idea Forum Współpracy Sędziów, jako jednolitej platformy współpracy demokratycznie wyłonionych przedstawicieli sędziów sądów wszystkich szczebli”.
Forum ma więc być czymś na kształt alternatywnego samorządu sędziowskiego, „płaszczyzną porozumienia, platformą współpracy i pomostem komunikacyjnym, łączącym sędziów, poprzez ich reprezentantów wyłonionych z samorządu sędziowskiego.”
Ma przede wszystkim strzec niezależności wymiaru sprawiedliwości i bronić pojedynczych sędziów przed naciskami władzy. Będzie ustalać wspólne stanowiska sędziów i je nagłaśniać.
Forum tworzą sędziowie wszystkich sądów: Sądu Najwyższego, sądów administracyjnych, sądów powszechnych i sądów wojskowych. Jego prace organizować będzie 15 osobowe prezydium (znalazł się w nim m.in. sędzia Waldemar Żurek, z Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik KRS, który jest od wielu miesięcy „twarzą” sędziów broniących niezależności sądów).
W sobotę powołano też 11 osobowy Zespół Interwencyjny „którego zadaniem jest przyjmowanie informacji i monitorowanie przypadków zagrożeń niezawisłości sędziów i niezależności sądów”. Forum będzie nagłaśniać naciski na sędziów i zgłaszać je do instytucji europejskich.
Sędziowie z FWS na co dzień będą komunikować się między sobą na zamkniętym forum internetowym, do którego wejścia udostępnione będą na stronach internetowych stowarzyszeń sędziowskich Iustitia i Themis.
„To początek nowego samorządu sędziowskiego, niezależnego od obecnej władzy. Ma zastąpić zgromadzenia, które stracą rację bytu po okrojeniu kompetencji. Chcemy docierać do sądów, monitorować naciski na sędziów. Dlatego powołano zespół interwencyjny, który będzie badał takie przypadki. Sędziowie poddani naciskom dostaną naszą ochronę, w tym pomoc prawną” – mówi Oko.press osoba znająca kulisy powołania Forum. I dodaje:
„Chcemy walczyć o państwo prawa. To przygotowanie się na zwarcie z tym, co i tak nas czeka. Nie damy się zastraszyć. Wszystko będziemy robić zgodnie z prawem.”

Przeczytaj też:
Sąd Najwyższy ostro: Politycy chcą podporządkować sobie sędziów
Sędziowie za akcją protestacyjną
W sobotę zaprezentowano też wyniki ankiety przeprowadzonej wśród sędziów, dotyczącej planowanych reform w wymiarze sprawiedliwości. Z około 10 tys. sędziów orzekających w Polsce, odpowiedzi przysłało 3386.
Z ankiety wynika, że projekt zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa, który chce uchwalić PiS, popiera tylko 29 sędziów; 2284 sędziów chciałoby by Sejm zagłosował za projektem przygotowanym przez stowarzyszenie Iustitia, a 1020 uważa, że jakiekolwiek zmiany w KRS w ogóle nie są potrzebne.
Na pytanie, kto powinien mieć nadzór administracyjny nad sądami, 3105 osób odpowiedziało, że prezes Sądu Najwyższego. Za tym by zachować obecny nadzór ministra sprawiedliwości zagłosowało tylko 192 sędziów.
Większość ankietowanych – aż 3192 – uważa, że regulacje dotyczące postępowań dyscyplinarnych sędziów powinny pozostać niezmienione. Za pomysłem PiS, dotyczącym powołania nowej Izby Dyscyplinarnej dla sędziów przy Sądzie Najwyższym, opowiedziały się zaledwie 73 osoby.
Aż 3317 sędziów uważa, że forsowane przez PiS zmiany w ustawie o KRS zagrażają niezawisłości sędziów i sądów. W związku z tym 2879 sędziów opowiedziało się za przeprowadzeniem akcji protestacyjnej przeciwko „reformom” Ziobry.

Przeczytaj też:
Sędzia pozwała resort Ziobry. Precedensowy proces o ochronę dobrego imienia
Walec czeka
Z przejęciem kontroli nad ostatnią niezależną od partii instytucją w Polsce PiS czeka do uchwalenia dwóch nowych ustaw: o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o ustroju sądów powszechnych. Pierwsza upolityczni wybór KRS członków, a tym samym – proces nominowania sędziów. Druga pozwoli ministrowi sprawiedliwości odwołać obecnych prezesów sądów i mianować nowych, swoich zaufanych. Dzięki temu Zbigniew Ziobro zyska kontrolę nad sądami.
Te dwa projekty mogą być uchwalone przez Sejm przed wakacjami. PiS w tym tygodniu wstrzymał ich przyjęcie, bo oficjalnie czeka na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, zdominowanego przez nominantów tej partii. Wyrok TK ma być swego rodzaju „alibi” dla władzy, że wprowadzane przez nią „reformy” są zgodne z Konstytucją.
W planach jest jeszcze przejęcie przez PiS kontroli nad Sądem Najwyższym oraz czystka wśród sędziów pod hasłem likwidacji sądów apelacyjnych i zmiany okręgów sądowych. Sędziowie będą też wyrzucani z zawodu przez nową Izbę Dyscyplinarną, którą PiS chce powołać przy Sądzie Najwyższym. Środowisko sędziów spodziewa się też prób skazywania ich na więzienie za odnoszenie się w wyrokach wprost do Konstytucji (a nie do ustaw, które ich zdaniem będą niezgodne z ustawą zasadniczą) i wydawanie wyroków nie pomyśli władzy.
Wyolbrzymiona wizja? Kilka dni temu wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł komentując w „Rzeczpospolitej” wyrok wrocławskiego sądu, który nie zgodził się na użycie nielegalnie zdobytych dowodów przez CBA (bo uznał, że służba przekroczyła granice prowokacji) – powiedział, że „niezawisłość sędziowska nie ma charakteru absolutnego w tym znaczeniu, że pozwala na każdą dowolną interpretację prawa i jego stosowanie przez sędziego”. Dodał, że wobec wrocławskiego sądu „otwarta pozostaje kwestia nie tylko odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale i karnej”. Tzw. owoce zatrutego drzewa PiS zalegalizował zmieniając prawo w tej kadencji Sejmu. Wypowiedź Warchoła środowisko sędziowskie odebrało jako straszenie sędziów procesami za stosowanie wprost Konstytucji. Bo tak właśnie zrobił wrocławski sąd.
Sędziowie dostali już dużo sygnałów od władzy, że czeka ich podporządkowanie rządowi, a niepokornych czekają problemy, bo PiS sądów nie lubi. Uważa je za strefę niezdekomunizowaną. Wiadomo też, że niezależne sądy są ostatnią przeszkodą dla PiS do pełni władzy w Polsce.
Polska – Rumunia 3:1. Takiej przewagi Polska w eliminacjach dużej imprezy nie miała jeszcze nigdy
Ewa Siedlecka o miesięcznicy smoleńskiej: Na Krakowskim Przedmieściu siedziałam za wolnością. I za miesiąc znów usiądę
Roześmiana twarz prezesa

Za nami kolejna miesięcznica. Wyjątkowa, zarówno z powodu, że coraz bardziej oprotestowywana jak i z powodu,że bardzo wiele zdjęć dostało się do mediów społecznościowych. Wiele zdjęć pokazywało, jak policja podległa rządzącej partii traktuje osoby protestujące. Nie te zdjęcia są jednak najważniejsze. Nie są istotne filmy z szarpania i wynoszenia protestujących kobiet czy legendy „Solidarności”.
Najważniejsze są zdjęcia pokazujące rozbawioną twarz posła Kaczyńskiego. Przypomnijmy, że miesięcznice mają być wyrazem żałoby po osobach „poległych” w katastrofie lotniczej, modlitwą za nieżyjących, wspominaniem ich. W rzeczywistości, po nabożeństwie żałobnym w kościele następuje seans nienawiści prezesa rządzącej partii. Obwinianie wszystkich i wszystkiego, szukanie sprawców i produkowanie coraz bardziej fantastycznych teorii. W ostatnich miesiącach już nawet poseł Kaczyński nie wspomina ofiar tragedii, całe przemówienia są nienawiścią w czystej formie. Do wczorajszego wieczora ludzie stojący murem za prezesem rządzącej partii mogli mówić, że taki to sposób przeżywania żałoby, że ta nienawiść jest związana z utratą brata bliźniaka, że zmuszanie całej Polski do myślenia co miesiąc przez całe lata o nieżyjących 96 osobach to norma bo tak się wyraża rozpacz.
Jednakże widok roześmianego posła Kaczyńskiego podążającego na kolejną miesięcznicę, burzy tę całą narrację. Pokazuje, że comiesięczne „modlitwy za zmarłych” na drabince czy podeście to czysta hucpa, działanie obliczone na polityczny zysk. Można powiedzieć, że po tylu latach po śmierci najbliższych ludzie mają prawo śmiechu, zabawy, do normalnego życia. Oczywiście że tak. I większość rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zapewne żyje normalnie, wspominając swoich bliskich zmarłych tak jak wszyscy ludzie po przejściu okresu żałoby. I poseł K. ma do tego prawo również. Jak widzimy korzysta z tego prawa uważając, że tzw. suweren da się oszukać, że nadal będzie uważał, iż comiesięczne manifestacje na Krakowskim Przedmieściu służą czemuś innemu niż partykularne dobro rządzącej partii a zwłaszcza jej prezesa.
Kiedyś ścigała go milicja, dziś robi to @PolskaPolicja. #PRLPiS #TamGdzieZOMO
Sondaż wśród sędziów miażdżący dla Ziobry. Powołują Forum do obrony niezawisłości
Awantura w studiu TVP. „Mam wrażenie, jakbym obserwował wizytę u psychiatry”
– W naszym studiu dziś sytuacja wyjątkowa, bo przedstawiciele samej opozycji – zaczął Krzysztof Ziemiec, prowadzący program „Gość Wiadomości”. To flagowy program polityczny Telewizji Polskiej, emitowany zaraz po głównym wydaniu „Wiadomości”. Tym razem gościli w nim Piotr Grabowski z Kukiz’15 i Michał Szczerba z PO. Tego drugiego Ziemiec określił mianem „dawno niewidzianego”.
Polityk przepytuje dziennikarza TVP
– Ja nie mam okazji oglądać „Wiadomości” TVPiS – zaczął swoją wypowiedź Szczerba. I dodał, że zaproszenie przyjął, bo był ciekawy, jakie pytania zada mu Ziemiec.
I chciałbym zdać panu pytanie, czy nie ma pan problemów z codziennym goleniem się rano i spoglądaniem w lustro?
– wypalił polityk PO. – Nie mam problemów, nie mam problemów – zapewniał Ziemiec. Szczerba zarzucił mu, że jest „na usługach pisowskiej, propagandowej telewizji”. Ziemiec zaprzeczył i dodał, że to prowadzący zadaje pytania gościom.
Chciałbym zadać panu pytanie, dlaczego nie poinformowaliście o tym, że szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska zmienia właśnie pracę. Jej pensja będzie wynosiła 90 tysięcy?
– ciągnął Szczerba. Gospodarz programu odparł, że taka informacja była. – Za rzadko pan nas ogląda – dodał.
Ziemiec kontratakuje
Poseł PO zwrócił się do emerytów, mówiąc, że 90 tys. zł to jest „7,5-letnia wasza emerytura”. – To jest państwo PiS – grzmiał. Ziemiec próbował tonować, a wreszcie stwierdził: – Rozumiem, że pan chce wykorzystać okazję na swoją propagandę.
Później przeszli do rozmowy o protestach w sprawie miesięcznic smoleńskich. Do końca programu nie udało się jednak uniknąć spięć na linii Ziemiec-Szczerba. Ten pierwszy dociskał polityka o to, czemu PO „nie odetnie się” od protestów przeciw miesięcznicom smoleńskim, drugi wymieniał kolejne tematy, o których, jak stwierdził, TVP nie informowała.
Rozmowy między tą dwójką zdominowały program, jednak poseł Kukiz’15 też chciał mieć swoje 5 minut.
Mam wrażenie, jakbym obserwował wizytę u psychiatry
– komentował. Do Szczerby mówił: „niech się pan uspokoi, jest pan w transie”. Stwierdził, że na próby zakłócania miesięcznic smoleńskich policja powinna odpowiedzieć „z całą stanowczością”. PO zarzucał, że „próbuje wszcząć burdy na ulicy” i „reprezentuje interes Niemiec w Polsce”.
– Paweł Grabowski, Prawo i Sprawiedliwość, tak powinno się powiedzieć po tym spotkaniu – skwitował na koniec Szczerba. Grabowski odpowiedział: – Michał Szczerba, SPD (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec).
Jeśli wciąż macie ochotę zobaczyć więcej, cały program można znaleźć na stronie TVP.
CZYTAJ TEŻ: Niespokojnie na Krakowskim Przedmieściu. Policja wyniosła Władysława Frasyniuka >>>
Jacek Kurski: „Nie ma żadnej cenzury w telewizji publicznej. Mamy do czynienia jedynie z psychozą”
Władysław Frasyniuk: Lech Kaczyński byłby po naszej stronie

Foto: YouTube
– Lech Kaczyński nie dopuściłby do tego, co dzieje się dzisiaj w naszym państwie: likwidacja państwa prawa, ograniczanie swobód obywatelskich, napuszczanie policji na manifestację – mówił w rozmowie z Onetem były działacz antykomunistycznej opozycji Władysław Frasyniuk.
Frasyniuk znalazł się w grupie Obywateli RP, którzy próbowali zablokować marsz pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu, które zostały usunięte z ulicy przez policję. Frasyniuk, ale też np. posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus zostali spisani przez policję.
Frasyniuk komentując te wydarzenia stwierdził, że „czuje się jak w stanie wojennym”.
Podkreśla, że „został wzięty siłą”. – Podkreślam raz jeszcze: policja polska użyła dziś siły przeciwko obywateli – zaznaczył.
Były lider Partii Demokratycznej zarzucił jednocześnie Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ten „zawłaszcza pamięć” po prezydencie Lechu Kaczyńskim.
Tymczasem, zdaniem Frasyniuka, gdyby były prezydent żył, wówczas „byłby po jego stronie”.
– Widziałeś te filmy, widziałeś? Byłeś w takiej sytuacji? Ja już jestem kolejny raz. Dewastujesz państwo prawa, dewastujesz naszą pamięć o Lechu Kaczyńskim. Szczujesz ludzi na ludzi. Nie darujemy ci tego. Plujesz w twarz swojemu bratu – mówił z kolei Frasyniuk w wypowiedzi, emitowanej m.in. przez TVN24.
rp.pl
Marcin Kierwiński o Antonim Macierewiczu: Jak tysiąc agentów wpływu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek
– Jarosław Kaczyński tropi mityczne układy – mówił w Śniadaniu Radia Zet poseł PO Marcin Kierwiński odnosząc się do słów Jarosława Kaczyńskiego z 10 czerwca. Prezes PiS w czasie miesięcznicy smoleńskiej mówił m.in. że „w Polsce jest ogromnie rozbudowana agentura obcych państw i musimy się z tym liczyć”.
Wiceminister kultury Jarosław Sellin pytany o te słowa stwierdził, że „Polska leży w takim miejscu, że trzeba być naiwnym, by sądzić, że obce wywiady nie interesują się naszym krajem”. Nie sprecyzował jednak czy chodzi o jakieś konkretne osoby – mówił jedynie o „agenturze wpływu”.
– Nie wiem jakich agentów Kaczyński szuka. Jestem przekonany, że człowiek, który w PiS-ie odpowiada za katastrofę smoleńską, jest dla wrogich nam państw bardziej użyteczny niż tysiące agentów – odparł Kierwiński. Dodał, że chodzi mu o to co Antoni Macierewicz „robi z wojskiem, jak dzieli społeczeństwo” czego nie zrobiłoby nawet „tysiąc agentów wpływu”.
Sellin odniósł się też do próby zablokowania przez Obywateli RP marszu smoleńskiego na Krakowskim Przedmieściu, w czasie której doszło m.in. do usunięcia z drogi manifestantów Władysława Frasyniuka przez policję.
– Frasyniuk postanowił wzmagać emocje. Nie dziwię się. Frasyniuk szybko ideały „Solidarności” zdradził, stanął po drugiej stronie, bronił układów okrągłostołowych – stwierdził Sellin.
Sellin stwierdził też, że blokowanie wydarzenia „o charakterze modlitewnym”, za jaki uznał miesięcznice, jest udziałem osób „z barbarzyńskimi skłonnościami”.
Pozbawieni wolności, ale nie zatrzymani
niedziela
Sobotnia kontrmiesięcznica smoleńska skończyła się dla mnie niespodziewanie szybko: byłam jedna z pierwszych Obywateli RP wyniesionych przez policję.
Staliśmy – na oko kilkaset osób – przy Placu Zamkowym czekając, aż dotrze tam z mszy w archikatedrze św. Jana smoleńska procesja. Dalej policja nie puszczała.
Inni Obywatele, z białymi różami w rękach i kobiety z Czarnego Protestu – na czarno, z czarnymi parasolkami z białą różą, przechadzali się wzdłuż szpaleru policjantów odgradzających jezdnią Krakowskiego Przedmieścia, którą miała przejść smoleńska procesja. Była też pikieta „Tamy” z transparentem „ Kłamstwom smoleńskim stawiamy Tamę”.
W pewnym momencie – prawdopodobnie, gdy procesja smoleńska miała dotrzeć do Placu – policjanci – których było przynajmniej tylu, ilu Obywateli – odgrodzili Obywateli kordonem i sznurem. Siedliśmy na ziemi, a wtedy policjanci, nie czekając aż procesja smoleńska się pojawi, zaczęli nas wynosić. Siedziałam z brzegu, więc była wyniesiona jako jedna z pierwszych. Policjanci schwycili mnie pod ramiona i za nogi i ponieśli Miodową. Zrobili to w sposób twardy, ale nie brutalny. Zapytali, czy dalej pójdę sama, ale odmówiłam, więc – we czterech, co przy mojej wadze było chyba przesadą – zanieśli mnie na podwórko przy Miodowej, (róg Koziej i Senatorskiej) gdzie urządzili coś w rodzaju izby zatrzymań.
Policjantów było wielokrotnie więcej, niż Obywateli. Spisywali nas z dowodów. Co bardziej uświadomieni Obywatele nie dawali im dowodu do ręki, tylko „okazywali” i dyktowali swoje dane. Ja dałam dowód, który policjant wsadził do notesu i poszedł sprawdzać mnie w policyjnej bazie. To samo działo się z każdym przyniesionym Obywatelem.
Policjanci byli spokojni, niektórzy przyjaźni. Nie było żadnych prób prowokacji. Pełna kultura. Pytaliśmy, czy jesteśmy zatrzymani – odpowiedzieli, że nie. Wtedy ci z Obywateli, którzy nie dali dowodów tylko je „okazali” i zostali spisani – chcieli wyjść i kontynuować zgromadzenie spontaniczne przeciwko kłamstwu smoleńskiemu. Ale podwórko zamknięte było kordonem policji i nie wypuszczano. Zatem byliśmy – w sumie chyba z kilkadziesiąt osób – pozbawieni wolności w trybie, którego prawo nie przewiduje. Bo można albo zatrzymać do wyjaśnienia, albo wylegitymować. Ale legitymowanie nie może trwać dwie godziny. To już jest pozbawienie wolności.
Byli z nami wszyscy najaktywniejsi Obywatele RP, z Pawłem Kasprzakiem. I Władysławem Frasyniukiem – odmłodniałym jakoś o 40 lat. Policjantów przynajmniej pięć razy tyle, co zatrzymanych … przepraszam, pozbawionych wolności w trybie pozaprawnym. Żadnych spięć, żadnych awantur.
Zaproponowano mi mandat wysokości 500 złotych – wszystkim proponowano tyle samo, za „wykroczenie polegające na przeszkadzaniu w odbyciu legalnego zgromadzenia.” Szczerze mówiąc przeszkodzić nie zdążyliśmy, bo zgarnięto nas zanim owo zgromadzenie się zaczęło. Poza tym naszym zamiarem nie było przeszkadzać, tylko się pokojowo, z różami przyłączyć.
Odmówiłam przyjęcia mandatu – z tego co wiem, nikt go nie przyjął. Policjant grzecznie spytał: – Mogę zapytać o powód? Grzecznie odpowiedziałam, że nie zrobiłam nic nielegalnego, po prostu próbuję korzystać z należnej mi na mocy konstytucji wolności zgromadzeń. Zostałam pouczona, że w takim razie będą ukarana w trybie nakazowym, i że mogę się odwołać.
Przyjechali adwokaci-wolontariusze z warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej, ale policja nie wpuściła ich za kordon. Policjanci nie wyjaśnili, na jakiej podstawie. Gdybyśmy byli zatrzymani – mieli obowiązek dopuścić do nas adwokatów. Jeśli nie byliśmy zatrzymani – też nie było powodu by ograniczać nam w jakikolwiek sposób kontakt z osobami, które chciały się z nami zobaczyć. Przed kordonem zebrali się Obywatele cieszący się wolnością i skandowali na zmianę: „Uwolnić Frasyniuka!” i „Uwolnić zatrzymanych!”. A także „Konstytucja!”
Konstytucja, oprócz wolności zgromadzeń daje każdemu – art 41 ust 5 – prawo do odszkodowania za bezprawne pozbawienie wolności. No więc zastanowię się, czy nie wystąpić w tej sprawie do sądu. W końcu przez jakieś półtorej – dwie godziny byłam pozbawiona wolności w trybie prawem nie przewidzianym. Myślę, że inni nie-zatrzymani Obywatele RP też powinni o tym pomyśleć.
Wszyscy – jak sadzę – staniemy przed sadem, który rozważy policyjne wnioski o ukaranie. I będziemy mieli okazję wyjaśnić, że korzystaliśmy pokojowo z naszej konstytucyjnej wolności. Zobaczymy, co sąd na to.
Zastanowię się też, czy nie złożyć pozwu cywilnego o naruszenie moich dóbr osobistych w postaci wolności zgromadzeń. Uczestniczyłam w zgromadzeniu spontanicznym, a moim zamiarem było przyłączenie się do procesji smoleńskiej z biała różą – symbolem pokojowego protestu Obywateli RP przeciwko wykorzystywaniu narodowej tragedii do partykularnych celów partii politycznej. Albo – jak woli Jarosław Kaczyński – z symbolem nienawiści i pogardy (czyjej? Bo na pewno nie mojej).
Nie widziałam, ile osób podczas procesji smoleńskiej dało wyraz swojemu sprzeciwowi wobec żerowania na tragedii. Ale z mojego miejsca pozbawienia wolności słyszałam, że musiało być ich naprawdę dużo, bo głośno skandowali.
Mam nadzieję, że z miesiąca na miesiąc będzie nas więcej. Bo po co nam prawa i wolności, jeśli z nich nie korzystamy?
Tylu ludzi trzeba, by ochronić jednego tchórza.
Kontrmiesięcznica smoleńska: Będą wnioski o ukaranie

Wobec kilkudziesięciu osób, które zakłóciły obchody miesięcznicy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu, zostaną skierowane wnioski do sądu o ukaranie – poinformowała Komenda Stołeczna Policji.
Rzecznik KSP Mariusz Mrozek powiedział PAP, że w trakcie przemarszu uczestników legalnego zgromadzenia Krakowskim Przedmieściem pod Pałac Prezydencki kilkadziesiąt osób usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zakłócić demonstrację.
Policja wzywała ich do rozejścia się i do zachowania zgodnego z prawem, jednak to nie poskutkowało. Następnie funkcjonariusze przenosili te osoby z jezdni. – Osoby te zostały wylegitymowane. Będziemy wobec nich kierować wnioski do sądu o ukaranie – powiedział rzecznik.
Policja zapowiadała wcześniej, że będzie podejmowała interwencje i działania w stosunku do osób, które poprzez swoje zachowanie będą zagrażać bezpieczeństwu innych ludzi i naruszać obowiązujący porządek prawny.
W sobotę wieczorem Obywatele RP poinformowali w oświadczeniu „Zatrzymania na kontrmiesięcznicy” przesłanym m.in. „Rzeczpospolitej”, że podczas organizowanego przez nich protestu na Placu Zamkowym, „zostały z ulicy ściągnięte siłą dziesiątki osób m.in. Ewa Siedlecka, Paweł Kasprzak i Władysław Frasyniuk”, a także posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus.
Ta ostatnia na twitterze napisała, że nie została zatrzymana. „Nie jestem aresztowana. Jestem cała i zdrowa” – oświadczyła.
Nikt nie został zatrzymany – poinformowała też Komenda Stołeczna Policji.
Dlaczego PiS nie cierpi Frasyniuka?
Władysław Frasyniuk znalazł się wśród demonstrantów siłą usuniętych z Krakowskiego Przedmieścia. Legenda wrocławskiej Solidarności wraz z m.in. działaczami stowarzyszenia Obywatele RP chcieli zablokować marsz pamięci organizowany z okazji 86. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej.
Protestujący tradycjnie przynieśli ze sobą białe róże – symbol sprzeciwu wobec wykorzystywania katastrofy prezydenckiego tupolewa do celów politycznych. Do pierwszych spięć doszło około godziny 20.00 – wtedy policja zaczęła siłą usuwać demonstrantow. Wśród nich znaleźli się m.in. lider Obywateli RP Paweł Kasprzak oraz Władysław Frasyniuk, przed laty działacz Solidarności.
Polish police forcibly removed dozens of people who staged anti-government demonstration in the center of Warsaw.
Jutro o 17 pod Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu spotykamy, by dać wyraz oburzeniu wobec dzisiejszych zajść w Warszawie. #Kontrmiesiecznica
Prawda