Andrzej Duda był niemiłosiernie upokarzany. Teraz na serio zaczął walkę o reelekcję w 2020 r.

Jacek Gądek Jacek Gądek, 24.07.2017

Prezydent RP Andrzej Duda wetuje ustawy o SN i KRS. Warszawa, 24 lipca 2017

Prezydent RP Andrzej Duda wetuje ustawy o SN i KRS. Warszawa, 24 lipca 2017 (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prezydent Andrzej Duda na serio zaczął walkę o reelekcję w 2020 r. Niemiłosiernie upokarzany i lekceważony przez Jarosława Kaczyńskiego po raz pierwszy na serio powiedział: koniec z traktowaniem mnie jak lokaja na usługach prezesa.

Niedawno krążył dowcip, że Andrzej Duda podpisał nawet kota, którego na chwilę pod opiekę oddał mu prezes PiS. A dziś przekreślił marzenie Kaczyńskiego o jak najszybszym „zaoraniu” sądownictwa. Dlaczego?

Duda schodzi ze ścieżki Komorowskiego

Andrzej Duda doskonale wie, dlaczego wygrał wybory, pokonując Bronisława Komorowskiego. Były polityk PO nigdy nie odciął pępowiny od swojej partii. Duda śmiało więc mógł w czasie debaty prezydenckiej w TVN postawić mu na pulpicie małą flagę Platformy. Komorowski wtedy skarlał, chcąc się pozbyć proporczyka.

Andrzej Duda do dziś szedł drogą utartą przez swojego poprzednika, którą tak przecież gardził. Duda nocą odbierał ślubowania od sędziów „dublerów”. Podpisywał każdą kolejną ustawę, która równała Trybunał Konstytucyjny z ziemią. Był doskonałym narzędziem partii. I stopniowo stawał się obiektem śmieszności. W satyrycznym „Uchu prezesa” tkwił w przedpokoju jako Adrian – człowiek bez charakteru, bez ambicji, bez znaczenia w polityce. Jego obraz był przerysowany, ale bardzo nośny.

Pierwsze weta

Dopiero po prawie dwóch latach od zaprzysiężenia na głowę państwa, Duda zawetował pierwszą ustawę. I znów można zapytać: dlaczego? Z tego samego powodu, dla których teraz postawił dwa weta.

Pierwsze weto dotyczyło Regionalnych Izb Obrachunkowych – dla obozu PiS wcale ta ustawa nie była kluczowa. Miała jednak ogromne znaczenie dla samorządowców, bo była toporem nad ich głowami. Pod zarzutem niegospodarności i niecelowości (czyli uznaniowo) rząd mógł pozbawiać stanowisk wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. Duda niespodziewanie postawił weto. Dla PiS nie było ono bolesne, ale dla budowania przez Dudę dobrej relacji z elitami Polski lokalnej – bardzo istotne. A to ważne z punktu widzenia przyszłych wyborów prezydenckich.

A miało być drugie weto

Andrzej Duda szykował też weto do ustawy o opłacie paliwowej. Skrajnie niepopularny w społeczeństwie projekt zakładał wzrost ceny litra paliwa o ok. 25 gr. A to co najmniej kilkaset złotych rocznie z kieszeni każdego cywilnego kierowcy, a tysiące złotych od przedsiębiorców, nie wspominając już o wzroście choćby cen choćby żywności.

Weto Dudy uprzedził tutaj prezes PiS Jarosław Kaczyński, który ogłosił, że partia wycofuje się z pomysłu. Prezydent stracił okazję to stanięcia w obronie ludu.

Takie dotychczasowe próby wybicia się na niepodległość w wykonaniu Andrzeja Dudy nie miały jednak większej politycznej wagi. Był jedynie podrygami żołnierza PiS, a nie użyciem bomby atomowej. Dopiero dziś upokorzony i pomijany przez Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę, Antoniego Macierewicza prezydent na serio powiedział „basta”.

Blitzkrieg w odpowiedzi na blitzkrieg

PiS postawiło Andrzeja Dudę pod ścianą w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. W istocie przeprowadziło blitzkrieg nie tylko wobec KRS i SN, ale także przeciwko prezydentowi. Zbigniew Ziobro publicznie naciskał na głowę państwa sugerując, że ewentualne weto Dudy to jedynie bajania.

Andrzej Duda odpowiedział w ten sam sposób: blitzkriegiem. Najpierw żądając zmian w ustawach o KRS i SN – w sumie nie były one fundamentalne, ale miały na celu wyjście z twarzą. Prezydent chciał, aby sędziów do KRS wybierał Sejm większością 3/5, a nie po prostu większością głosów. A wobec ustawy o SN miał oczekiwanie, aby to prezydent decydował, który z elity sędziów ma odejść, a który ma przejść w stan spoczynku. PiS spełniło pierwszy postulat, a przy okazji drugiego upokorzyło Dudę. Jak? Prezydent byłby ograniczony do tych sędziów, których mu podsunie na kartce minister sprawiedliwości. Duda z roli decydenta znów stałby się zatem notariuszem.

Andrzej Duda zatem zaraz po powrocie z Helu do Warszawy ogłosił: weto wobec ustawy o KRS, weto wobec ustawy o SN.

Moment przełomu

To moment przełomowy w prezydenturze Andrzeja Dudy. Definiuje ją na nowo. Andrzej Duda może stać się teraz ojcem dobrej, dopracowanej i przedyskutowanej reformy szczytów sądownictwa. Doły – sądy powszechne – już bowiem oddał pod wpływ Zbigniewa Ziobry, bo ustawy o sądach powszechnych akurat nie zawetował. Jeśli jednak prezydent Duda stanie się patronem realnej zmiany na szczytach sądownictwa, a nie jedynie czystki kadrowej, to zapisze się w historii.

Tak – jest w tym dużo patosu, ale przed Dudą otwiera się ogromna szansa na propaństwowy ruch.

Perspektywa: „Duda 2020”

W najbliższych godzinach, dniach i tygodniach ważył się będzie nie tylko los elity sądownictwa. Ale także samego Andrzeja Dudy w fotelu prezydenta – to, czy głowa państwa zaprzepaści, czy maksymalizuje swoje szanse na reelekcję w 2020 r.

Można powiedzieć: wybory prezydenckie jeszcze daleko. I będzie w tym racja. Podobnie jednak Bronisław Komorowski upajał się słupkami zaufania, które świdrowały sufit, i widokami na Łazienki Królewski, sądząc że jego stołek jest nie tylko wygodny, ale i bezpieczny. Ostatecznie „Bronek” poległ w atmosferze śmieszności.

Prawie na półmetku prezydentury Andrzej Duda w swojej uległości wobec Nowogrodzkiej zaczął się ocierać o śmieszność. O ile PiS może się opierać na twardszych wyborcach, to los Dudy zależy od wyborców środka, „normalsów”. PiS, by zdobyć władzę musiało zdobyć 37,58 proc. głosów. Andrzej Duda ponad 50 proc. Gdyby Duda zamknął się w elektoracie samego PiS, to za trzy lata stałby się najmłodszym emerytowanym prezydentem Polski.

Ryzyko Dudy

Andrzej Duda idąc na wojnę z PiS, choć ona oczywiście może zostać szybko zawieszona, wiele jednak ryzykuje. Wystarczy spojrzeć na wyniku sondażu. W badaniu Kantar Millward Brown dla „Faktów” TVN choć aż 55 proc. Polaków chciało wet Andrzej Duda, to rozkład opinii w elektoratach konkretnych partii jest istotniejszy.

Spójrzmy. Aż 69 proc. wyborców PiS żądało podpisania ustaw (18 proc. – weto). A wśród wyborców Kukiz’15 podpisania ustaw chciało 33 proc. badanych (weto – 53 proc.). Słowem: naturalni wyborcy Andrzeja Dudy – czyli zwolennicy PiS – i duża część zwolenników Kukiza chciała podpisów. Zwłaszcza twardym PiS-owcom Duda mocno się naraził. Czy ich straci? Może część z nich zdemobilizować.

A co zdobył w zamian? Czy wyborcy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej bądź PSL choć teraz biją brawo Andrzejowi Dudzie, to czy w 2020 r. będą popierać jego, a nie kandydata antyPiS w 2020 r.?

Andrzej Duda jeszcze w maju 2016 r. mówił z uśmiechem, że wcale nie jest „prezydentem wszystkich Polaków”. Jeśli marzy, by być prezydentem także na drugą kadencję, musi wypluć te słowa i wrócić do retoryki z 2015 r. Kampania wyborcza „Duda 2020” już trwa.

Zobacz także. W siedzibie PiS zwołano naradę, na polityków czekali demonstranci

Zobacz także

gazeta.pl

Po wecie prezydenta Kaczyński znalazł się w pułapce. Co nie zrobi, będzie źle

Wygląda na to, że dzisiejszy ruch Andrzeja Dudy polegający na zawetowaniu dwóch kluczowych z punktu widzenia PiS ustaw – o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, nie był zagraniem przypadkowym.

Naiwni są ci, którzy uważają, że masowe uliczne protesty wywołały u prezydenta nagłą zmianę podejścia do sprawowanych obowiązków. Duda nie stanie się nagle żarliwym obrońcą Konstytucji. Prezydent zawetował dwie powyższe ustawy, gdyż było mu to najzwyczajniej politycznie na rękę. 

W całym tym zamieszaniu nie powinien ujść naszej uwadze fakt, że głowa państwa po raz pierwszy ograła Jarosława Kaczyńskiego jak małego chłopca. Jak można było przepychać przez Sejm tak kontrowersyjne i niekonstytucyjne ustawy, nie mając jednocześnie pewności, że prezydent je podpisze?

Warto sobie postawić pytanie, dlaczego Duda postąpił tak, a nie inaczej?

Pierwszy wariant jest bardzo prozaiczny. Mianowicie prezydent stwierdził, że jest to świetna okazja do tego, żeby zaznaczyć swoją podmiotowość. Nie chodzi jednak o podmiotowość względem wyborców, ale względem Jarosława Kaczyńskiego. Jest wielce prawdopodobne, że Duda miał dosyć bycia po prostu Adrianem, czyli popychlem prezesa. Prezydent jest teoretycznie pierwszą osobą w państwie, ale układ z partią rządzącą sprowadzał go de facto do roli marionetki. Taka kolej rzeczy bardzo głowie państwa ciążyła, stąd też niespodziewane weto.

Obecnie Jarosław Kaczyński ma dwa wyjścia:

  • albo pójdzie na ustępstwa i zacznie chociaż pozornie szanować prezydenta,
  • albo pójdzie z Dudą na wojnę;

Każda z tych opcji niesie dla partii rządzącej spore zagrożenia. Wojna z Dudą, przy obecnej arytmetyce sejmowej, może się okazać dla PiS zabójcza, zaś pójście na ustępstwa tworzy groźny precedens. Inni czołowi politycy dobrej zmiany bacznie przyglądają się teraz każdemu ruchowi prezesa. Jeżeli Kaczyński zbytnio popuści prezydentowi, w kolejce ustawią się zaraz Beata Szydło, poszczególni ministrowie czy kluczowi posłowie i senatorzy.

Z kolei brak jakichkolwiek ustęp względem Dudy grozi tym, że prezydent się utwardzi, a w najgorszym wypadku wypowie prezesowi wojnę. Duda ma wszakże do dyspozycji opcję atomową – stworzenie nowej centro-prawicowej partii, która będzie podbierać PiSowi wyborców

W wariancie tym głowa państwa wyciąga z PiS część młodych, niezadowolonych ze swojej roli posłów i w oparciu o środowisko pałacowe tworzy tzw. partię prezydencką. Niektórzy komentarzy twierdzą, że od takiego scenariusza nie ma już odwrotu.

Jednak zakładanie, że prezydent jest na taki wariant skazany to twierdzenie na wyrost. Sam pomysł na nową partię nie jest dla Dudy pozbawiony sensu, wręcz przeciwnie. Może w ten sposób zapewnić sobie środowisko polityczne, z ramienia którego będzie się on ubiegał o reelekcję w 2020 roku, na wypadek gdyby PiS nie chciał już na niego postawić.

Otwiera to również drogę do porozumienia się z Kukizem, Gowinem czy szeregiem innych środowisk, dla których obecny kurs Prawa i Sprawiedliwości stał się po prostu zbyt radykalny. Pozwoliłoby to Dudzie stać się ważny graczem na naszej scenie politycznej, z realnym wpływem, a nie tylko pustym konstytucyjnym tytułem.

Jak widać, Jarosław Kaczyński naprawdę znalazł się w pułapce. Od tego, czy i jak rozbroić tę bombę, będą zależeć dalsze losy PiS jako dominującej siły politycznej w naszym kraju. Sytuacja prezesa jest trochę jak w starym polskim przysłowiu: „jak się nie obrócisz, zawsze dupa z tyłu”

crowdmedia.pl

Duda Lepperem dla Kaczyńskiego

Duda Lepperem dla Kaczyńskiego

Andrzej Duda okazał się Andrzejem Lepperem dla Jarosława Kaczyńskiego. Nie dał skorumpować się ustawami uzależniającymi władzę sądowniczą od polityków PiS, tak jak w IV RP Lepper odrolnieniem działki na Mazurach. Duda przejrzał grę, za którą zapłaciłby Trybunałem Stanu.

Kto dzisiaj będzie ówczesnym Giertychem? Oczywiście, Jarosław Gowin. Kaczyński popełnia te same błędy, bo ma wobec Polski nadal takie same zamiary. Dalszy ciąg nie będzie taki sam, jak w 2007 roku, bo farsa jest ta sama, ale aktorzy inni.

Gdyby Duda nie był upokarzany, to kto wie. Upokarzany przez swego prezesa, ale też przez społeczeństwo obywatelskie, które dorwało go nawet w Juracie, gdzie nie mógł sobie spokojnie poślizgać na skuterza wodnym. Przecież Duda i tam budził się spocony, bo na marach dorywało go skandowane: De-mo–kra-cja. A przecież wolałby się budzić ze snu np. z Ruchadełkiem leśnym. Zresztą każdy ze zdrowym libido wybrałby ten wariant.

Tak naprawdę Duda nigdzie nie mógł się ruszyć spokojnie. W całym kraju obywatele go łapali na wykroku tą „de-mo-kra-cją”, a po protestach „Łańcucha światła” nawet nie mógłby wyjść z Pałacu Prezydenckiego.

Dudzie kajdany nałożyło społeczeństwo obywatelskie, wcześniej jednak skuł go prezes, który trzymał jako Adriana w przedpokoju. Czy tak można żyć?

Nie. W przeddzień wiekopomnej porażki PiS (1:2), Duda udał się na Jasną Górę, gdzie otrzymał wsparcie Kościoła katolickiego, który dopiero teraz poprzez szefa Episkopatu abp Stanisława Gądeckiego zajął jasne stanowisko. Gądecki podziękował Dudzie, ale zapomniał o społeczeństwie, ołtarzowi zawsze było bliżej do tronu niż do wiernych. Polski Kościół niczego się nie nauczył.

Kaczyński otrzymał zatem dwóch silnych przeciwników – „totalnego” na pół gwizdka (1:2) prezydenta i „totalny” Kościół. Jak sobie z tym poradzi? Jak zwykle w odpowiednim momencie plunie „mordami zdradzieckimi” i „kanaliami”.

Inicjatywę w sprawie reformy sądownictwa przejmuje Duda, który nie może liczyć na PiS. Na kogo zatem? Oprócz Gowina i Kukiza nikt go nie poprze, także nie dostanie wsparcia instytucji prawniczych, bo mu nie uwierzą po tylu sprzeniewierzeniach.

Społeczeństwo obywatelskie, jego różne formy oprotestowania rzeczywistości PiS, nie może jednak rozejść się do domu, do larów i penatów. Nie można Polski oddać na dalsze rozszarpywanie przez polityków obecnie rządzących. Oni nawet drżą jak osika chronieni barierkami i szpalerami policjantów, dygot dochodzi z twierdzy z Nowogrodzkiej.

Próba tworzenia autokracji była dziełem tchórzy. Trzeba zatem wykurzyć ich z nor, tj. od koryta, które w historii po 1989 roku nigdy nie było tak upartyjnione.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Pojedynek Dudy i Szydło na orędzia

Tego jeszcze nie było, żeby orędzie prezydenta najpierw zostało wyemitowane w telewizjach komercyjnych, a później w TVP. Duda musiał ustąpić miejsca… premier Beacie Szydło. Dotychczas w mediach publicznych pierwszeństwo wystąpień miał prezydent, bo to on jest głową państwa. Okazało się, że w TVPiS ta norma już nie obowiązuje, odkąd Andrzej Duda zapowiedział zgłoszenie weta.

To jeden z sygnałów wyraźnie pokazujących, że PiS jednak idzie na konfrontację z prezydentem. Dobitnym też tego przykładem były orędzie Szydło: – „Dzisiejsze weto prezydenta spowolniło prace nad reformą. Co więcej, zostało potraktowane jako zachęta przez tych, którzy walczą o utrzymanie niesprawiedliwego systemu, wielkich i małych nadużyć oraz opresji dla wielu uczciwych obywateli”. Stwierdziła też, że nie można ulegać ulicy i zagranicy.

Kolejne jej słowa wyraźnie były skierowane do pisowskiego elektoratu: „Dzisiejsza decyzja prezydenta mogła być niezrozumiała dla tych, którzy czekają na dobrą zmianę, dlatego tym bardziej winniśmy być dzisiaj jednością”.

Niezwykle konfrontacyjnie zabrzmiało zakończenie jej orędzia: – „Mimo powszechnego oczekiwania reformy sądownictwa przez 28 lat III RP nikt tego nie zrobił. Jako odpowiedzialna władza podjęliśmy się tego zadania. Polacy w wyborach zaufali PiS, a my dotrzymujemy złożonych zobowiązań. Nie cofniemy się z drogi naprawy państwa”. Tych słów nie można czytać inaczej, jak tylko zapowiedź kolejnych prób zawłaszczania polskich sądów przez PiS. Jak podsumował to w TVN 24 były marszałek Sejmu Radosław Sikorski – „Szydło wystąpiła w roli rzecznika frakcji Ziobry”, bo to przecież on przygotował wszystkie „deformy” sądów.

Z kolei Duda w swoim powtórzył, dlaczego zawetował ustawy o KRS i SN. „Nie mogłem jako prezydent ich zaakceptować i korzystam z prawa weta, bo wymagają one zmian, zapewniających ich zgodność z Konstytucją, aby utrzymywały niezależność władzy sądowniczej, ale bez poczucia absolutnej nadrzędności i bezkarności oraz stwarzały warunki, by sędziowie czuli się niezależni od rożnego rodzaju nacisków”. Nie powiedział o tym wprost, ale wcześniej wskazał, że chodzi mu o prokuratora generalnego. – „Wierzę, że w możliwie krótkim terminie przedstawione przeze mnie, poprawione projekty ustaw o SN i KRS, zostaną uchwalone przez parlament.

Oba orędzia różniły się też sposobem ich wygłoszenia. Duda mówił spokojnym tonem, Szydło wyraźnie drżał głos.

koduj24.pl

Co jest w ustawie o sądach powszechnych, którą Duda podpisze

Prezydent postanowił zawetować dwie ustawy o KRS i SN. Zamierza natomiast podpisać trzecią, która jest równie niebezpieczna dla sądownictwa, jak te zawetowane. – „Nie została zawetowana trzecia ustawa, która daje bardzo dużą władzę ministrowi sprawiedliwości nad sądami” – mówiła w Sejmie posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz.

W myśl zapisów ustawy o sądach powszechnych minister sprawiedliwości przez sześć miesięcy będzie mógł odwoływać bez żadnych ograniczeń prezesów i wiceprezesów, a ich następcy dostaną sześć miesięcy na wymianę sędziów funkcyjnych.

Reforma sądów powszechnych dotknie kilkuset prezesów i wiceprezesów, którzy kierują pracą sądów, pilnują orzecznictwa, są zwierzchnikami sędziów, asesorów, referendarzy, asystentów. W sumie zmiany mogą uderzyć w kilka tysięcy osób. Ustawa obniża i różnicuje wiek emerytalny sędziów (mężczyźni – 65 lat, kobiety 60). Dalsze pełnienie funkcji sędziego będzie zależne od zgody ministra sprawiedliwości.

Proponowane zmiany tylko z pozoru dotkną niewielką grupę obywateli – sędziów. – „W rzeczywistości mogą mieć potencjalny wpływ na życie każdego obywatela” – napisał w swojej Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Jego zdaniem, będzie to skutkować podporządkowaniem sądów władzy politycznej, a tym samym doprowadzi do ograniczenia prawa każdego człowieka do sądu i rzetelnego procesu. Bodnar wymienił konkretne przypadki, w których po zmianach może dojść do ograniczenia prawa obywateli do rzetelnego procesu. To m.in. wypadek drogowy z udziałem polityka, roszczenia do skarbu państwa, zwolnienie z pracy na tle politycznym czy postępowania po udziale w demonstracji.

Została jedna ustawa. A to jej najbardziej kontrowersyjny zapis. W ciągu 6 miesięcy Minister Sprawiedliwości może odwołać prezesów sądów.

koduj24.pl

Duda kontra Ziobro. Czy między wierszami weta prezydent wypowiedział ministrowi sprawiedliwości wojnę?

Michał Gostkiewicz

24.07.2017

Sprytne zagranie, by uspokoić nastroje w Polsce, a po wakacjach wyjść z własnym projektem ws. sądów? Czy wypowiedzenie wojny Zbigniewowi Ziobrze – konkurentowi o przyszłe przywództwo na prawicy?

Prezydent Andrzej Duda zawetował dwie z trzech ustaw, którymi PiS chciał zmienić ustrój sądownictwa w Polsce. Do zmian parł Jarosław Kaczyński. Ale jest jeszcze jedna osoba, która zyskałaby dzięki pisowskiej reformie praktycznie nieograniczoną – poza słowem prezesa – władzę nad sądami i sędziami.

24.07.2017 Warszawa , Palac Prezydencki . Prezydent RP Andrzej Duda podczas osiwadczenia .Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Prezydent Andrzej Duda (fot. Sławomir Kamiński/AG)

Duda w swoim przemówieniu wskazał tę osobę wprost. Kilkukrotnie. Najpierw słowami Zofii Romaszewskiej:

Panie prezydencie, ja żyłam w państwie, w którym prokurator generalny miał niewiarygodnie silną pozycję i w zasadzie mógł wszystko. I nie chciałabym z powrotem do takiego państwa wracać.

Czarny charakter został nazwany. To prokurator generalny, który nie może mieć nadzoru nad Sądem Najwyższym. Nad zwykłymi sądami – tak, trzeba jego nadzór zwiększyć, mówił prezydent, zresztą to było w programie PiS. Ale od Sądu Najwyższego, to ty, prokuratorze generalny, trzymaj swoje ręce z daleka. Nie można pozwolić, żebyś decydował w takim stopniu, w jakim przyznawała ci to ta ustawa, o tym, kto sędzią SN być może, a kto nie. Nie można pozwolić na to, żebyś, prokuratorze generalny, decydował o tym, jak ten sąd ma pracować. Ani na to, żebyś ingerował w pracę sędziów. Tak mówił Duda. I to bardzo wyraźnie.

A teraz przypomnijmy, że na skutek zmian PiS prokuratorem generalnym jest w Polsce minister sprawiedliwości. I podstawiamy pod „prokurator generalny” słowa „Zbigniew Ziobro”.

Wojna prezydenta z ministrem sprawiedliwości?

Czy Andrzej Duda właśnie wypowiedział wojnę wpływowemu koledze z własnego obozu? A dokładniej: czy jeden z dwóch najlepiej rokujących na przyszłość młodych polityków PiS wypowiedział wojnę temu drugiemu? Który zresztą parę dni temu był pewien, że weta nie będzie?

Na prawicy szok. Prawdziwy, czy udawany? Na razie liderzy PiS nabrali wody w usta i zwołali specjalne zebranie, a Jacek Sasin w studiu TVP Info przyznał otwarcie, że jest decyzją prezydenta zaskoczony. Dla obserwatorów politycznego życia sprawa jest jasna: weto prezydenta to uderzenie w Ziobrę.

27.04.2015 Krakow , Rynek . Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej , na ktorej oglosil poparcie polityczne dla Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich .Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Zbigniew Ziobro (fot. Jakub Ociepa/AG)

 Prezydent powiedział Ziobrze: nie możesz być Temidą w Polsce – mówił dziennikarz polityczny „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz. – Duda kieruje bardzo istotny komunikat do PiS: jestem z wami. Ale powiedział: panie Zbigniewie, pan zrąbał swoja robotę – uważa Paweł Wroński, publicysta „Gazety Wyborczej”, cytowany przez TOK FM.

Ale czy Duda rzeczywiście poszedł na konfrontację z potężnym w rządowym układzie władzy ministrem sprawiedliwości? Owszem, zablokował Ziobrze możliwość roztoczenia wpływu nad Sądem Najwyższym i Krajową Radą Sądownictwa, ale trzeciej ustawy przegłosowanej przez PiS nie zawetował. A to właśnie ona daje ministrowi sprawiedliwości największą władzę – nad zwykłymi sądami rejonowymi i okręgowymi. Tymi najbliższymi ludziom. Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”:

„Minister sprawiedliwości przez sześć miesięcy będzie mógł odwoływać bez żadnych ograniczeń prezesów i wiceprezesów, a ich następcy dostaną sześć miesięcy na wymianę sędziów funkcyjnych. Reforma sądów powszechnych dotknie kilkuset prezesów i wiceprezesów, którzy kierują pracą sądów, pilnują orzecznictwa, są zwierzchnikami sędziów, asesorów, referendarzy, asystentów”.

A więc niby weto, niby wojna, ale jednak nie do końca. W co gra prezydent?

– W przemówieniu Andrzeja Dudy były dwa czarne charaktery, z którymi prezydent wszedł na linię konfliktu. Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński. Tyle tylko, że prezydent starannie unikał konfrontacyjnego tonu wobec Jarosława Kaczyńskiego, starannie za to wyostrzając konfrontację z Ziobrą. To oznacza, że Duda chciał, by wszyscy usłyszeli, że jego głównym oponentem w myśleniu o państwie i prawie jest Zbigniew Ziobro i jego pomysły – mówi dr Marek Migalski, politolog z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, niegdyś europoseł PiS.

Jakie są przyczyny tej konfrontacji? Według Migalskiego prezydent mógł poczuć się zlekceważony, a wręcz wzgardzony procesem legislacyjnym. – Wspomniał o tym, że nie konsultowano z nim projektu ustawy. Wyraźnie poczuł się pominięty. A tego nie lubi żaden polityk. Wiadomo przecież, że to ministerstwo, a nie posłowie, te ustawy napisali – mówi Migalski.

01.12.2015 Warszawa , Palac Prezydencki . Prezydent RP Andrzej Duda i Zbigniew Ziobro podczas zaprzysiezenia piatego sedziego TK wybranego przez PiS. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Uścisk dłoni między Zbigniewem Ziobrą a Andrzejem Dudą (fot. Kuba Atys/AG)

Duda kontra Ziobro. Sprawa osobista?

Politolog wskazuje jednak także na osobisty wymiar relacji między prezydentem a szefem resortu sprawiedliwości.

– Przecież Duda był niegdyś ziobrystą. Do 2011 roku, kiedy nastąpiła fronda „Solidarnej Polski”, był uważany za człowieka bardzo bliskiego Ziobrze. Ten z kolei patronował jego karierze politycznej. Wówczas „zdradził”, przynajmniej z punktu widzenia Ziobry [czyli został w PiS, gdy jego przełożony zdecydował się odejść – przyp. red.]. Myślę, że ot pozostała zadra między oboma politykami. Bo to przecież Ziobro miał być „delfinem”, dziedzicem królestwa, które miał mu zostawić Jarosław Kaczyński – podkreśla Migalski.

Prezydentem w 2015 r. został więc nie tylko dawny współpracownik i podopieczny ministra sprawiedliwości, ale też jego de facto podwładny. W efekcie w dzisiejszej decyzji zagrały trzy elementy: odmienna wizja państwa, poczucie zignorowania i zaszłości z przeszłości.

Wojna o schedę po Kaczyńskim czy o prezydenturę?

Ale weto prezydenta każe zadać jeszcze jedno pytanie. Czy Andrzej Duda właśnie postawił się – w nieprawdopodobnie spektakularny sposób – Jarosławowi Kaczyńskiemu, wiedząc, że może to zrobić, ponieważ lepszego kandydata na prezydenta za dwa lata PiS i tak nie znajdzie?

– Wyraźnie widać, że to jest oferta wysłana do Kaczyńskiego – nie zgadza się Marek Migalski. – Oferta brzmi: „opłaca ci się współpraca ze mną, a nie z Ziobrą. To nie jest przeciwko tobie, to jest oferta przeciwko Ziobrze, z którym przecież i ty, prezesie, masz rachunki”. Tak odczytuję tę ukrywaną konfrontację z Kaczyńskim i nie ukrywaną konfrontację z Ziobrą – podkreśla były europoseł PiS. Dodaje, że przecież zdecydowana większość wyborców Dudy ciepło myśli o Kaczyńskim. Pójście na zwarcie z prezesem PiS byłoby samobójstwem politycznym w kontekście wyborów prezydenckich w 2020 roku.

I Duda, i Ziobro są politykami młodego pokolenia – obaj mają po czterdzieści kilka lat. –Wiadomo, że Jarosław Kaczyński, życząc mu oczywiście jak najlepiej, nie będzie, jak każdy człowiek, żył wiecznie. Dzisiaj lepsze papiery do przewodnictwa prawicy ma Duda ze względu na swoje stanowisko i pozycję polityczną, natomiast więcej talentów politycznych i doświadczenia ma Ziobro, który w ciągu ostatnich dwóch lat zrobił ogromne postępy – uważa politolog.

Według Migalskiego Ziobro bardzo szybko rozwinął się po powrocie do PiS. – Proszę zauważyć, że do robienia głupot, które sam robił dziewięć lat temu, ma dziś swojego zastępcę Patryka Jakiego. Natomiast sam sprytnie rozprowadza swoje wpływy i ludzi w strukturach i PiS-owskich, i państwowych. Unika konfrontacji. Od tego ma halabardnika – Jakiego. To pokazuje, że dużo się nauczył, gdy nieudanie – jak się okazało – budował „Solidarną Polskę”. Doświadczenie polityczne jest dziś po stronie Ziobry. Za to atutami Dudy jest niekwestionowanie większa popularność społeczna i oczywiście jego urząd –podsumowuje politolog.

24.07.2017 Warszawa , Palac Prezydencki . Prezydent RP Andrzej Duda podczas osiwadczenia .Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Prezydent Andrzej Duda po oświadczeniu, że zawetuje dwie ustawy o sądach (fot. Sławomir Kamiński/AG)

Wątpliwe, by Andrzej Duda chciał po jednej kadencji zakończyć przygodę z prezydenturą. Ziobro ambicji prezydenckich nigdy nie ukrywał, już w 2010 roku chciał kandydować zamiast Kaczyńskiego. Doszło nawet do spotkania, podczas którego zastanawiano się, jak doprowadzić do wystawienia Ziobry jako kandydata PiS – mówił „Newsweekowi” były dziś poseł PiS Paweł Poncyljusz. W spotkaniu tym brał udział sam Ziobro, a także m.in. Jacek Kurski i Adam Hofman. – Dominowało przekonanie, że Jarosław jest po katastrofie smoleńskiej w złym stanie psychicznym i kandydatem powinien zostać właśnie Zbyszek – mówił Poncyljusz. – Wystawienie Ziobry było rozważane, ale tylko wtedy, gdyby Jarosław Kaczyński miał nie kandydować – precyzował Kurski.

Ale czy dzisiejsza zagrywka prezydenta to sygnał dla potencjalnych konkurentów? Na pewno Andrzej Duda może na swoim wecie sporo wygrać. Jak będzie – okaże się, gdy za dwa miesiące przedstawi swoje pomysły ustawodawcze dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego. I od tego, jak jego zaskakujący ruch oceni jego własny elektorat. Czyli elektorat PiS.

12.06.2011 KRAKOW , (L) ANDRZEJ DUDA , (C) ZBIGNIEW ZIOBRO PODCZAS KONFERENCJI PRASOWEJ PIS NA KRAKOWSKIM RYNKU , PRAWO I SPRAWIEDLIWOSC . FOT. MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA GAZETA
Andrzej Duda i Zbigniew Ziobro w Krakowie w 2011 r. (fot. Mateusz Skwarczek/AG)

Michał Gostkiewicz. Dziennikarz i redaktor magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz Gazeta.pl, „Dziennika” i „Newsweeka”. Stypendysta Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Kocha Amerykę od Alaski po przylądek Horn. Prowadzi bloga Realpolitik, bywa na Twitterze.

weekend.gazeta.pl

Duda Lepperem dla Kaczyńskiego

Andrzej Duda okazał się Andrzejem Lepperem dla Jarosława Kaczyńskiego. Nie dał skorumpować się ustawami uzależniającymi władzę sądowniczą od polityków PiS, tak jak w IV RP Lepper odrolnieniem działki na Mazurach. Duda przejrzał grę, za którą zapłaciłby Trybunałem Stanu.

Kto dzisiaj będzie ówczesnym Giertychem? Oczywiście, Jarosław Gowin. Kaczyński popełnia te same błędy, bo ma wobec Polski nadal takie same zamiary. Dalszy ciąg nie będzie taki sam, jak w 2007 roku, bo farsa jest ta sama, ale aktorzy inni.

Gdyby Duda nie był upokarzany, to kto wie. Upokorzany przez swego prezesa, ale też przez społeczeństwo obywatelskie, które dorwało go nawet w Juracie, gdzie nie mógł sobie spokojnie poślizgać na skuterza wodnym. Przecież Duda i tam budził się spocony, bo na marach dorywało go skandowane: De-mo–kra-cja. A przecież wolalby się budzić ze snu np. z Ruchadełkiem leśnym. Zresztą każdy zdrowy na libido wybrałby ten wariant.

Tak naprawde Duda nigdzie nie mógł się ruszyć spokojnie. W całym kraju obywatele go łapali na wykroku tą „de-mo-kra-cją”, a po protestach „Łańcucha światła” nawet nie mógłby wyjść z Pałacu Prezydenckiego.

Dudzie kajdany nałożyło spoleczenstwo obywatelskie, wcześniej jednak skuł go prezes, który trzymał jako Adriana w przedpokoju. Czy tak można żyć?

Nie. W przeddzień wiekopomnej porażki PiS (1:2), Duda udał się na Jasną Górę, gdzie otrzymał wsparcie Kościoła katolickiego, który dopiero teraz poprzez szefa Episkopatu abp Stanisława Gądeckiego zajął jasne stanowisko. Gądecki podziękował Dudzie, ale zapomniał o społeczeństwie, ołtarzowi zawsze było bliżej do tronu niż do wiernych. Polski Kościół niczego się nie nauczył.

Kaczyński otrzymał zatem dwóch silnych przeciwników – „totalnego” na pól gwizdka (1:2) prezydenta i „totalny” Kościół. Jak sobie z tym poradzi? Jak zwykle w odpowiednim momencie plunie „mordami zdradzieckimi” i „kanaliami”.

Inicjatywę w sprawie reformy sądownictwa przejmuje Duda, który nie może liczyć na PiS. Na kogo zatem? Oprócz Gowina i Kukiza nikt go nie poprze, także nie dostanie wsparcia instytucji prawniczych, bo mu nie uwierzą po tylu sprzeniewierzeniach.

Społeczeństwo obywatelskie, jego różne formy oprotestowania rzeczywistości PiS, nie może jednak rozejść się do domu, do larów i penatów. Nie można Polski oddać na dalsze rozszarpywanie przez polityków obecnie rządzących. Oni nawet drżą jak osika chronieni barierkami i szpalerami policjantów, dygot dochodzi z twierdzy z Nowogrodzkiej.

Próba tworzenia autokracji była dziełem tchórzy. Trzeba zatem wykurzyć ich z nor, tj. od koryta, które w historii po 1989 roku nigdy nie było tak upartyjnione.

Giertych radzi Kaczyńskiemu wygaszenie funkcji prezydenta

W chwilach przełomowych dla rządzących donośnym głosem przemawia były polityk Roman Giertych. Tym razem zaraz po decyzji głowy państwa w sprawie zmian w sądownictwie mecenas zwrócił się ze specjalnym listem do Jarosława Kaczyńskiego.

– „Przed chwilą dowiedziałem się o okropnej zdradzie, która spotkała Pana i pańską partię. Prezydent RP przyłączył się do puczu zdradzieckich mord i kanalii, które od tygodnia spacerowały w celu obalenia rządu tysiącletniej Polski” – pisze Giertych do lidera PiS.

W dalszej części swego listu mecenas wyraża Kaczyńskiemu swoje wielkie współczucie. – „Wiem, że jak Pan już się obudzi, to nie będzie Pan miał dzisiaj dobrego dnia (nie zawsze jest ten dzień, w którym człowiek się dowiaduje, że jego zamach stanu się nie udał), ale od czego jest Pana wypróbowany przyjaciel, czyli ja”.

Mecenas nie jest gołosłowny i spieszy z dobrą radą, która może okazać się prawdziwym plastrem na ranę prezesa i całego PiS–u. – „Otóż moja rada jest prosta. Należy przeforsować ustawę o wygaszeniu funkcji Prezydenta!”.

Giertych ma już gotowy projekt ustawy z artykułami:
„Art.1. Urząd Prezydenta RP nie może być pełniony przez osobę, która w dniu wejścia w życie ustawy nie skończyła 50 roku życia.
Art. 2. W przypadku, gdy w dniu wejścia w życie ustawy urząd Prezydenta jest pełniony przez osobę niespełniającą kwalifikacji z art. 1 urząd Prezydenta podlega wygaszeniu.
Art. 3. Z chwilą wygaszenia funkcji Prezydenta RP funkcję tę pełni osoba wskazana przez prezesa partii, która ma największą liczbę posłów w Sejmie RP.
Art.4. Ustawa wchodzi w życie dzień przed podpisaniem jej przez Prezydenta lub osobę pełniącą tę funkcję zgodnie z art.3”.

Mecenas kończy list w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku obywatelskiego: „Genialne, co?” – pisze i zaznacza, że jako prawnik żadnych gratyfikacji od prezesa nie oczekuje. Na jego barkach pozostawia natomiast brzemię przeforsowania tak pomyślanej ustawy. „Przegłosowujemy ustawę (wcześniej Pani Przyłębska ogłosi, że jest ona konstytucyjna), a dzień przed terminem jej podpisania podpisuje ją wskazana przez Pana osoba (np. pani Basia albo Błaszczak, albo Suski). Myślałem, żeby zamiast osoby dać w ustawie istota, to wówczas mógłby podpisać kot, ale minister Szyszko mógłby być zły, gdyby zwierzę uzyskało jakieś prawa. W ten sposób ogłasza Pan odzyskanie urzędu Prezydenta, który wycofuje veto i Pana plan powsadzania wszystkich może się udać!”.

List kończy podpisem: – „Pana wierny były wicepremier Roman Giertych”.

koduj24.pl

. PIS uprzedza swoich posłów o planach posiedzenia Sejmu w tym lub przyszłym tygodniu.

Zmierzch rządów Kaczyńskiego

Weto Andrzeja Dudy to kopernikański przewrót w polskiej polityce.

Wszystko się zmienia. PiS pod wodzą prezesa Jarosława Kaczyńskiego traci pełnię władzy. Pojawia się nowy ośrodek polityczny.

Nie oznacza to, że Andrzej Duda przeszedł do obozu reprezentowanego przez KOD, PO, Nowoczesną i PSL. Wypisał się jednak z tego, na którego czele stoi Kaczyński. Oczywiście, prezes PiS nie położy uszu po sobie. Wypowie Dudzie wojnę, podobnie jak na początku lat 90. wypowiedział ją Lechowi Wałęsie, gdy poczuł się przez niego zdradzony. Wtedy organizował marsze na Belweder krzycząc: „Miał być naszym prezydentem, a okazało się, że jest ich prezydentem!”.
Czy teraz PiS będzie maszerować na Pałac Prezydencki? Nie wiadomo, ale na pewno front wojny między dotychczasowym twardym jądrem PiS a Dudą stanie się kluczową linią podziału w polskiej polityce.

W sytuacjach krytycznych opozycja i większa część krytycznej dotąd wobec Andrzeja Dudy opinii publicznej, chcąc nie chcąc, będzie musiała wesprzeć prezydenta, by w tym starciu nie wygrał Kaczyński. To sprawi, że stopniowo będą blaknąć wrogie emocje, jakie demonstrujący dziś na ulicach obywatele żywią do prezydenta. Nic tak nie zbliża, jak wspólny wróg. Tym wrogiem od dziś jest prezes Kaczyński.

Zbliżenie zapewne nigdy nie będzie pełne – prezydent nie może raczej liczyć na to, że jego dotychczasowi przeciwnicy będą kiedyś skandować „Andrzej Duda”, tak jak skandują „Lech Wałęsa”, mimo że wielu z nich w wyborach prezydenckich 1990 roku głosowało na Tadeusza Mazowieckiego. Jednak powtórzenie drogi Aleksandra Kwaśniewskiego jest możliwe. Jeśli weto Dudy jest zapowiedzią trwałej zmiany kursu, prezydent może zdobyć uznanie wielu swych dotychczasowych wrogów. Jeśli okaże konsekwencję i następne jego decyzje będą równie trafione, można sobie nawet wyobrazić reelekcję w przyszłych wyborach. Choć oczywiście brak weta dla trzeciej ustawy – o ustroju sądów powszechnych – każe zachować ostrożność i wstrzemięźliwość w chwaleniu głowy państwa.

Po wecie zaczną się też ruchy dezintegracyjne wewnątrz PiS. Ci, którzy mieli wątpliwości, ale dotąd milczeli i nie wychylali się, bo nie mieli dokąd pójść, nagle stwierdzą, że pojawiła się alternatywa. Już nie muszą klaskać prezesowi, bo jest inny ośrodek, wokół którego można się skupić. Obóz Jarosława Kaczyńskiego jak przekłuty balon zacznie tracić powietrze i flaczeć.

A ja mam swoją małą satysfakcję, bo wygrałem zakład z kilkoma kolegami, którzy nie wierzyli mi, gdy na początku rządów PiS prognozowałem, że potrwa to jakieś dwa lata. Dłużej nie porządzą. Nie wiedziałem oczywiście, jaką formę przybierze upadek rządów Kaczyńskiego. Teraz już wiem.

koduj24.pl

Sławomir Sierakowski: Duda poszedł na wojnę z Kaczyńskim

24.07.2017
To jest wielkie zaskoczenie – Duda postawił się swojej byłej partii. Tak, ten sam prezydent, który przyzwyczaił nas do tego, że jest jedynie „notariuszem”, „długopisem” czy „Adrianem” i wykonuje biernie wszystkie polecenia Prawa i Sprawiedliwości.

 

Był coraz bardziej poniżany przez wszystkich, także przez swój własny obóz. Tymczasem jego partia szła jak burza, połykając jedną instytucję za drugą. Radykalizowała się coraz bardziej. Radykalizował się jej język, o czym można było najlepiej się przekonać, obserwując choćby nagłówki TVP Info. I miała ochotę na coraz więcej i więcej władzy. Wydawało się, że nikt PiS-u nie zatrzyma, a już na pewno nie Duda. A moment był przełomowy. Gdyby prezydent nie zawetował dwóch ustaw, doszłoby w Polsce do ostatecznego przejścia od demokracji do dyktatury jednej partii.

 

Gwałt na ustawie zasadniczej

Odpowiedzialność za ten przełom spoczywałaby na prezydencie Andrzeju Dudzie. Jako prawnik musiał wiedzieć, czy zgodne z konstytucją jest odsyłanie sędziego przed zakończeniem kadencji, której długość zapisana jest w konstytucji. Musiał zdawać sobie sprawę ze wszystkich innych oczywistych pogwałceń ustawy zasadniczej. Mógł też pamiętać wielokrotnie wypowiedziane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, swojego największego autorytetu politycznego, słowa o tym, jak ważna i nienaruszalna w demokracji jest zasada niezawisłości sędziów. I o tym, że system zapisany w polskiej konstytucji jest „modelowy”, a „zdecydowana większość polskich sędziów (…) to ludzie, którzy znakomicie swoje obowiązki wypełniają”.

Prezydent Duda wiedział więc, co oznaczało podpisanie tych ustaw. Gdyby to zrobił, to ze świadomością, że łamie konstytucję, niszczy niezależne sądownictwo, wykonuje rozkaz jednego polityka, który dąży do władzy absolutnej, i że to wszystko przestaje mieć cokolwiek wspólnego z demokracją. Jak chyba wszystkim protestującym wydawało się, że Duda będzie raczej twierdzić, iż reformuje sądy, mimo że nic o usprawnieniu sądownictwa w tych ustawach nie ma. Po raz kolejny (tak jak w mediach publicznych, służbie cywilnej czy spółkach skarbu państwa), to co było za III RP patologią w sądach, czyli wpływ polityczny na sądy, stałoby się prawem.

Mówił Duda przecież, że „zgadza się z głównymi kierunkami przygotowywanej reformy sądownictwa”. Co go skłoniło do zmiany decyzji? Może nie zniósł już skrajnie poniżającej dla siebie sytuacji, gdy PiS w projektach ustaw odbierał mu jakikolwiek udział w nominowaniu sędziów. Cała władza nad wymiarem sądownictwa miała przejść do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Duda przestałby być nawet „długopisem”. Po tym jak partia przeprowadzała zmiany widać było, że jest pewna Dudy. Zakładała, że oczywiście wszystko podpisze.

Totalne zaskoczenie

Stąd pierwsze zaskoczenie, gdy Duda tydzień temu nagle postawił ultimatum partii rządzącej, od której zażądał, by sędziów do KRS wybierała większa liczba posłów, niż posiada koalicja rządząca, zamiast zwykłej – kwalifikowana, czyli trzy piąte Sejmu. Chciał też mieć większy wpływ na obsadę sędziów KRS niż być jedynie wspomnianym „długopisem”. To zostało zlekceważone. Jarosław Kaczyński po raz kolejny go upokorzył, nie spełniając żadnego z tych warunków. Wprowadzono oszukane zmiany. Sędziów dalej miał wskazywać minister sprawiedliwości, a prezydent tylko zaprzysięgać. Zaś większość kwalifikowana obowiązywać miała przy wyborze sędziów do Sądu Najwyższego, a nie do Krajowej Rady Sądownictwa. Duda musiał się poczuć jeszcze gorzej niż zwykle.

W efekcie to prezydent stanął przed ultimatum: podpisujesz i nie podskakujesz, czy idziesz na wojnę z nami? Duda, ku powszechnemu zaskoczeniu, nie uległ. Będzie wojna. Kaczyńskiego nie stać na kompromis. Kompromis dla Kaczyńskiego to sygnał uległości, a nawet zdrady. Kaczyński uzna Dudę za zdrajcę. Jeśli potrafił z dnia na dzień uznać takim Lecha Wałęsę i z najbliższego współpracownika zamienić się w największego wroga, jeśli potrafił wyrzucić nawet „trzeciego bliźniaka” Ludwika Dorna, to nie zawaha się potępić i zniszczyć Dudę. A sposobów jest wiele, bo to nie Kaczyński, ale Duda łamał konstytucję wielokrotnie (wystarczy przypomnieć ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, odmowę zaprzysiężenia legalnie wybranych sędziów do TK czy zaprzysiężanie sędziów-dublerów). Jak będzie chciał, to sam Kaczyński postawi Dudę przed Trybunałem Stanu.

Siły są bardzo nierówne, bo Duda nigdy nie miał szerszego poparcia w partii. Został wyciągnięty jako kandydat na prezydenta z partyjnego castingu. Właśnie ktoś słaby i taki, który nigdy nie będzie konkurencją, mógł być kandydatem na swojego prezydenta. I taki Duda był. Ale urząd prezydenta ma silny mandat polityczny. Prezydent zawsze ma najwyższe poparcie ze wszystkich polityków i Duda też prowadzi w sondażach zaufania społecznego. Ma też pięcioletnią kadencję i swoją kancelarię. To autonomizuje, ale z drugiej strony prezydent, zawsze jest uzależniony od partii, której był kandydatem. Szczególnie jeśli nie był wcześniej jej szefem i nie zachował poparcia. Musi być wybitnie zdolnym politykiem, żeby pozostać równie silny jak partia, która go wybrała.

W przypadku Dudy jest dokładnie odwrotnie. W PiS-ie nie ma żadnych wpływów. Nie zaczął budować swojej pozycji, swojej drużyny, dawał sobie narzucać ministrów do kancelarii. Nic nie wiemy o jego talentach partyjnych. Bez partii nie da się wygrać w pojedynkę wyborów prezydenckich. To dotąd dyscyplinowało Dudę, o ile PiS nie zdobył jeszcze na niego jakichś haków.

Będzie wojna

Duda poszedł dziś na wojnę z Kaczyńskim – bez własnej armii, z niewielką grupką żołnierzy. Kaczyński dogadać się z nim nie będzie chciał. Może pozorować takie działanie, jeśli to potrzebne. Ale wyrok na Dudę już zapadł. PiS prędzej czy później zrobi z niego mokrą plamę. Duda więc zachował się bardzo odważnie. Poszedł na wojnę z przeciwnikiem, który nie ma żadnych skrupułów. Jego druga kadencja stanęła pod znakiem zapytania, albo ją po prostu dziś stracił, bo choć odzyskał honor, to raczej swój elektorat zniechęci, a dotychczasowych przeciwników w równie dużej liczbie nie przekona.

Ale jest wcześnie, nie wykluczajmy niczego. Duda pokazał charakter. To w PiS oznacza wyrok. W partii Błaszczaków nie ma miejsca dla takich, a prezydent dotąd był ekspozycją partii. Czy wojna wybuchnie już na wiosnę, czy później, czy zaraz, zobaczymy. Duda wypowiedział swoje słowa o zawetowaniu dwóch ustaw, robiąc bardzo poważne miny. To wskazywałoby, że wie, iż idzie na wojnę i szykuje się do niej.

Weto niekompletne

Zauważmy jednak, że Duda jedną z trzech ustaw, i bardzo ważną, podpisał. I zapowiedział, że sam złoży ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym. Bardzo prawdopodobne, że różniące się tylko o te drobne zmiany, przywracające mu kompetencje, które Duda chciał zachować dla siebie. Ale zaufania prezesa już nie odzyska.

Podpisaniem tej jednej ustawy Duda w dużej mierze umożliwi partii wpływ na sądy. Nie tak błyskawiczny i całkowity jak gdyby nie było weta, ale mimo wszystko szkodliwy. W tym sensie, decyzję Dudy trzeba przyjąć z mieszaną satysfakcją. Mimo to wszyscy protestujący powinni mieć wielki powód do zadowolenia z siebie, bo z pewnością przyczynili się do zawetowania dwóch ustaw. To wzmacnia bardzo opozycję. I tę parlamentarną i tę pozaparlamentarną. I mobilizuje do walki z rządzącymi. Ilekroć władza będzie chciała dalej niszczyć państwo, ludzie będą wychodzić na ulicę. Zapewne jeszcze bardziej licznie. Bo zobaczyli, że to ma sens.

Wojna domowa w obozie władzy nie raz już doprowadziła Kaczyńskiego do klęski. Tak było na początku lat 90, gdy poszedł na wojnę z Lechem Wałęsą i tak było w 2007 roku, gdy poszedł na wojnę ze swoim koalicjantem i przegrał wybory. Bardzo prawdopodobne, że i tym razem obserwujemy początek końca tej władzy. Będzie wiosna, będzie wojna.

Sławomir Sierakowski dla WP Opinie

 

Prof. Adam Strzembosz: demonstracje nadal są potrzebne, bo PiS cofa nas do głębokiego komunizmu

JANUSZ SCHWERTNER, 24.07.2017
– Czuję ulgę po decyzji Andrzeja Dudy, ale nadal martwię się o to, jak będzie wyglądała Polska po wprowadzeniu ustawy o sądach powszechnych – mówi w rozmowie z Onetem prof. Adam Strzembosz. – PiS chce, by prezesi sądów byli dyspozycyjni wobec polityków. To wielkie niebezpieczeństwo, które cofa nas do czasów głębokiego komunizmu – ostrzega były prezes Sądu Najwyższego.

– Zdecydowałem o zawetowaniu ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS – oświadczył dziś po godz. 10 prezydent Andrzej Duda. Prezydent mówił, że w polskiej tradycji konstytucyjnej prokurator generalny nigdy nie miał żadnego nadzoru nad Sądem Najwyższym ani nigdy nie decydował „w przemożnym stopniu” o tym, kto może być sędzią SN. – Nie było też powiedziane, że o sposobie i regułach pracy i funkcjonowaniu SN będzie decydował Prokurator Generalny poprzez ustalanie regulaminu – powiedział.

Prof. Adam Strzembosz: obawiam się, że procesy będą rozstrzygane tak jak w PRL

Decyzję prezydenta Andrzeja Dudy w rozmowie z Onetem komentuje prof. Adam Strzembosz. – Bardzo dobrze, że do tych dwóch wet doszło, ale trzeba wciąż pamiętać o trzeciej ustawie: o sądach powszechnych. Wszystkie nieprawości, jakie działy się w PRL po 1956 roku w wymiarze sprawiedliwości, były wywołane postawą prezesów sądów. Tymczasem dziś PiS chce sprawić, by znów byli oni dyspozycyjni wobec rządzących. To źle, tak dotychczas nie było! – mówi były prezes Sądu Najwyższego.

Jak dodaje, grozi nam „powrót do głębokiego PRL”. – Nieliczne sprawy o charakterze politycznym, które nas czekają, mogą być rozstrzygane wzorem tego, jak czyniono to w Polsce Ludowej. Mówiąc wprost: zgodnie z oczekiwaniami polityków, którzy chcą mieć wpływ na wyznaczanie odpowiedniego składu w danym procesie – dodaje prof. Strzembosz.

– Mimo tych obaw, czuję dużą ulgę po zawetowaniu pozostałych dwóch ustaw. Prezydent Duda w końcu wykazał, że jest doktorem prawa. Jego weto dotyczące Sądu Najwyższego oznacza, że szykuje się ponury czas dla Mariusza Kamińskiego. Wkrótce zostanie ogłoszone odpowiednie zarządzenie, by ponownie rozpoznać jego sprawę – przewiduje prawnik.

Zdaniem prof. Strzembosza, niektóre rozwiązania zawarte w ustawie o Sądzie Najwyższym  były charakterystyczne dla krajów faszystowskich. – Chodzi mi choćby o odpowiedzialność zbiorową, a nie indywidualną, sędziów. Przecież to norma obowiązująca nie w demokracji, a faszyzmie – tłumaczy.

Prof. Strzembosz liczy, że dzisiejsza decyzja prezydenta to zapowiedź spokojnych prac nad usprawnieniem systemu sądownictwa w Polsce. – W Sądzie Najwyższym jest głęboka świadomość tego, co trzeba zrobić, żeby jego funkcjonowanie było lepsze. Naprawienie wszelkich usterek, to duże wyzwanie, które przed nami stoi. Jestem o tym przekonany – dodaje.

– Uważam również, że demonstracje obywateli nadal są potrzebne. One były czymś niesamowitym. Zmobilizowały ludzi nie tylko w dużych miastach, ale także na wsiach, niemających często dostępu do mediów innych niż prorządowe. To olbrzymi kapitał – puentuje prof. Adam Strzembosz.

onet.pl

 

Mariusz Kamiński jest zaskoczony. Wetem i perspektywą poniesienia odpowiedzialności za swoje czyny, czego zupełnie się nie spodziewał.

Andrzej Duda zawetuje ustawy o SN i KRS, ale podpisze ustawę o ustroju sądów powszechnych

24.07.2017

14.30

Wicepremier Mateusz Morawiecki również opuścił siedzibę PiS. Nie chciał komentować dzisiejszych decyzji prezydenta.

 

Z siedziby PiS wyszedł marszałek Sejmu Stanisław Karczewski.Powiedział tylko, że będzie „bardzo dużo ciekawych propozycji dla Polaków” i przyznał, że jego osobiście rozczarowuje decyzja prezydenta.

 

Konferencja Adama Bodnara dobiegła końca. Tymczasem wiemy już, dlaczego policja zaczęła rozpędzać protestujących na Nowogrodzkiej. – Powodem interwencji policji było zgłoszenie o zakłócaniu porządku– mówi nasz reporter Igor Wołek.

Przed siedzibą PiSu Igor usłyszał też, jak operator kamery Telewizji Republika krzyczał do demonstrujących m.in. „Idźcie już sobie!”, „To żenujące!”.

 

Bodnar wyjaśnia, że należy reformować sądownictwa i proponuje debatę z udziałem obozu władzy, opozycji i tzw. opozycji pozaparlamentarnej. – Wydaje mi się, że tej debacie powinien przewodzić prezydent – mówi.

RPO mówi też o problemach, które dotykają wymiar sprawiedliwości. – Jest sporo opracowań przygotowanych przez organizacje pozarządowe, które wskazywały, jak można poprawić te elementy, bez czekania na reformę ustawową, która tej zmiany dokona (…) Ten dług, który sędziowie mają wobec społeczeństwa ze względu na masowy udział społeczeństwa w protestach, powinni jak najszybciej spłacić – tłumaczy.

 

Bodnar tłumaczy, że ustawa o ustroju sądów powszechnych przyznaje ogromną władzę ministrowi sprawiedliwości. RPO przesłał do prezydenta wniosek, by tę ustawę również zawetował.

Jeśli tak się jednak nie wydarzy i ustawa wejdzie w życie, to najważniejsze jest, by każdy krok Zbigniewa Ziobry był kontrolowany. – Należy zabiegać o przejrzystość procedur, sprawdzać kwalifikacje kandydatów – mówi RPO. Jego zdaniem powinno się połączyć doświadczenie organizacji pozarządowych z energią obywatelską, która została wytworzona przez protest. – Tylko w ten sposób można zminimalizować negatywne skutki ustawy – dodaje.

 

RPO wyjaśnia, że do protestów by nie doszło, gdyby normalnie funkcjonował Trybunał Konstytucyjny. W takim wypadku – zdaniem Bodnara – posłowie nawet nie próbowaliby uchwalać prawa sprzecznego z konstytucją.

 

– Do tej złej reformy tak naprawdę nie dopuścili obywatele. Masowe protesty stanowiły przysłowiowy języczek u wagi. Pan prezydent również to przyznaje, powiedział, że usłyszał te protesty i docenił. Jestem zbudowany taką postawą Polaków. Nie pozwolili na to, żeby bez ich woli łamano ich wolności obywatelskie, albo żeby zmieniano ustrój państwa bez dokonywania zmiany konstytucji – mówi Bodnar.

– Jeśli teraz wielu mieszkańców naszego kraju to własnie dzięki temu, że mamy w Polsce silne społeczeństwo obywatelskie, sami są w stanie się zorganizować, sami są w stanie strzec demokracji – dodaje.

 

– Chciałbym złożyć wyrazy uznania dla pani Zofii Romaszewskiej. Wielokrotnie wyrażałem mój podziw dla jej dorobku w zakresie obrony praw obywateli, szczególnie w latach 80. i nawet kilka dni temu mówiłem, że wychowałem się na dorobku obrońców praw człowieka z lat 80., że to właśnie te idee, promowane przez osoby, które były odważne w tamtych czasach, wpłynęły na wybór mojej drogi życiowej – mówi dalej Bodnar.

 

Bodnar: Uważam, że prezydent w sprawie tych 2 ustaw zachował się rozważnie i chciałbym podkreślić swoje uznanie i podziękować panu prezydentowi. W tym przypadku zadziałała polska konstytucja – sytuując prezydenta jako głowę państwa, dając mu silną legitymizację w postaci bezpośrednich wyborów – stworzyła możliwość wyhamowywania tego typu złych ustaw i uwzględniania woli obywateli.

 

Zaczyna się konferencja Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114884,22140242.html#MegaMT

Andrzej Duda wetuje, w TVP Info żałoba i gorycz. Goście mówią o „małości prezydenta”

Justyna Suchecka, 24 lipca 2017

TVP Info

TVP Info (Fot. TVP Info)

Andrzej Duda zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Zaskoczył tym samym obóz rządzący i wspierające go media, co było widać na antenie TVP Info.

Najtrudniejsze zadanie miał Jacek Sasin, który był w studiu TVP Info w momencie ogłoszenia decyzji Andrzeja Dudy: – Spodziewałem się jednak innej decyzji, szczególnie jeśli przypomnę sobie, co mówił prezydent, gdy był kandydatem. Mówił, że będzie dążył do tego, by radykalnie zreformować sądownictwo – mówił poseł PiS. I podsumowywał: – Jestem rozczarowany, nie chciałbym wypowiadać słów, których potem mógłbym żałować. Myślę, że wśród wyborców też jest rozczarowanie

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co jest w trzeciej ustawie o sądownictwie, której nie zawetował prezydent Andrzej Duda?

Pierwszego komentarza udzielił Jacek Karnowski, nie krył rozgoryczenia, ale podkreślał: – Prezydent jest głową państwa i miał prawo podjąć taką decyzję.

Andrzej Duda zapowiedział weto ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS. Zobacz oświadczenie Andrzeja Dudy

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,22141085,video.html

Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej” po raz kolejny opowiadał o patologiach w sądownictwie, krytykował Małgorzatę Gersdorf, pierwszą prezes SN, insynuując m.in., skąd może mieć swój majątek.

W studiu w czasie wydania specjalnego programu TVP Info występowali Marek Król i Radosław Żydok z Fundacji Republikańskiej.

Król zawiedziony mówił o „małości prezydenta” i „protektoracie UE”. Podważał zarówno liczebność manifestacji w obronie niezależności sądów, jak i ich autentyczność. W emocjach przekręcił też nazwisko Zofii Romaszewskiej, na którą powołał się Andrzej Duda, nazywając ją „Romanowską”.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Weto prezydenta Andrzeja Dudy na czołówkach portali informacyjnych na świecie

Kolejnym komentatorem był Michał Karnowski z portalu wPolityce.pl: – Prezydent wziął na siebie olbrzymią odpowiedzialność. Propozycja przygotowana przez PiS była pierwszą od upadku komunizmu próbą rozprawienia się z sądownictwem. Prezydent mówi: „Przedstawię lepszą propozycję”. W mojej ocenie to jest tylko teoria. Eksperci, z którymi się prezydent konsultował, de facto żadnych zmian nie chcą.

Zdaniem Karnowskiego wygrała „próba przemocowa, próba siłowa” organizowana przez opozycję, finansowana w niejasny sposób. – Być może prezydent ma inną wiedzę, pewne rzeczy widzi inaczej – komentował.

Karnowski zakończył stwierdzeniem, że Soros i Schetyna mogą świętować.

Na belkach TVP Info, które w ostatnich tygodniach podbijały media społecznościowe, tym razem suche informacje: „Prezydent zawetuje ustawę o Sądzie Najwyższym oraz o Krajowej Radzie Sądownictwa”.

Barwne komentarze gości i komentatorów nie znalazły się na paskach.

Za to paskowy ma wolne albo wciąż nie doszedł do siebie, bo belki w końcu są INFORMACYJNE.

wyborcza.pl

Marek Beylin

Po raz pierwszy władza Kaczyńskiego została zakwestionowana

24 lipca 2017

Prezydent Andrzej Duda oświadcza, że zawetuje pisowskie ustawy ograniczające niezależność sądownictwa (o KRS i Sądzie Najwyższym). Warszawa, 24 lipca 2017

Prezydent Andrzej Duda oświadcza, że zawetuje pisowskie ustawy ograniczające niezależność sądownictwa (o KRS i Sądzie Najwyższym). Warszawa, 24 lipca 2017 (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wetując te dwie ustawy, Andrzej Duda powstrzymał marsz PiS do pełnej dyktatury Jarosława Kaczyńskiego. Choćby za to należą mu się słowa uznania. Czy jednak powstrzymał skutecznie i na jak długo?

Zwycięstwo sił demokratycznych i najpewniej początek rozłamu w PiS – tyle oznacza zapowiedź prezydenta, że zawetuje ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym.

Wetując te ustawy, Andrzej Duda powstrzymał marsz PiS do pełnej dyktatury Jarosława Kaczyńskiego. Choćby za to należą mu się słowa uznania. Czy jednak powstrzymał skutecznie i na jak długo?

Andrzej Duda zapowiedział weto ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS. Zobacz oświadczenie Andrzeja Dudy

http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,22141085,video.html

Nic nie jest przesądzone. Ale cios to potężny i o długofalowych konsekwencjach. Bo w ramach PiS utworzył się właśnie wokół prezydenta konkurencyjny ośrodek władzy. Politycy PiS w parlamencie i partii, którym niezbyt odpowiada autorytarny radykalizm Kaczyńskiego i jego pomocników, będą mogli odważniej dawać temu wyraz. Takich ludzi w obozie władzy jest trochę i może być coraz więcej.

Sprzyja temu to, że po raz pierwszy władza Kaczyńskiego została zakwestionowana. Co uprzytamnia ludziom w jego partii, że prezes nie jest wszechmocny. W dodatku Kaczyński i duża część polityków władzy zaatakują Dudę, wypychając go ze wspólnego obozu. Prezydent będzie więc zmuszany, by dalej się usamodzielniać. A wraz z nim ochoty na to mogą nabrać inni politycy PiS.

Oczywiście, nie idealizuję prezydenta – nie stał się nagle szczerym demokratą. Wszak zaaprobował trzecią ustawę o sądach, też niedemokratyczną i niezgodną z konstytucją. Ale reprezentuje bardziej miękką niż Kaczyński wersję zawłaszczania państwa. W naszych warunkach to spora różnica, bo daje nadzieję choćby na niefałszowane wybory.

Jednak batalia o Sąd Najwyższy jeszcze się nie zakończyła. PiS nie znajdzie sojuszników do odrzucenia weta, ale może, jak to ma w zwyczaju, kuglować. Choćby zwołać niespodzianie posiedzenie Sejmu jedynie z posłami PiS. Będą mieli kworum i przegłosują, co zechce prezes. Opozycja musi w tej sprawie zachować najwyższą czujność.

Ale jeśli zawetowane ustawy rzeczywiście umrą, musimy wywierać presję na prezydenta, by nowe firmowane przez niego ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym były przygotowywane w ogólnopolskiej debacie. I z poszanowaniem konstytucji.

Mamy dostateczną siłę, by to sprawić.

wyborcza.pl

Duda zapowiedział weto dwóch ustaw. Pilne zebranie na Nowogrodzkiej

Red., 24 lipca 2017

Prezes PiS Jaroslaw Kaczyński i prezydent RP Andrzej Duda

Prezes PiS Jaroslaw Kaczyński i prezydent RP Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Andrzej Duda zapowiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej, że zawetuje dwie ustawy – o Sądzie Najwyższych i KRS. W związku z decyzją prezydenta prezes PiS zwołał pilne zebranie na Nowogrodzkiej. Na miejscu jest Justyna Dobrosz-Oracz, która zbiera komentarze. Zobaczcie relację na żywo.

wyborcza.pl

Na ochłodę gorącym głowom: Duda nie zawetował ustawy o ustroju sądów powszechnych, która pozwala Ziobrze odwołać prezesów i wiceprezesów sądów.

Spotkanie na Nowogrodzkiej via

Prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy o KRS i SN

Duda zawetował ustawy o KRS i SN

Prezydent zawetował ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sadzie Najwyższym.

Duda stwierdził, że rozmawiał podczas weekendu z wieloma osobami, ale najważniejsza była dla niego rozmowa z Zofią Romaszewską, działaczką opozycji w PRL. – „Ja żyłam w państwie, w której prokurator generalny mógł wszystko. Nie chcę do takiego państwa wracać”.

Duda stwierdził, że nie ma w Polsce tradycji, żeby prokurator generalny miał kontrolować Sąd Najwyższy i sądy. Dodał, że nie przedstawiono mu do konsultacji projektu ustawy o SN.

koduj24.pl

Na to właśnie musimy uważać. Veto dwóch ustaw nie oznacza wcale końca walki z autorytarnymi zapędami PiS – to tylko jedna bitwa!

Duda: Zawetuję ustawy o KRS i Sądzie najwyższym

24.07.2017

– Rozumiem, że prezydent wsłuchał się w głos społeczeństwa. Siądziemy teraz przy okrągłym stole i pokażemy dobre projekty, które poprawią los obywateli w sądzie – komentował dwa prezydenckie weta w rozmowie z TOK FM rzecznik KRS Waldemar Żurek

 

Jestem zaskoczona, zwłaszcza, że zrobił to przed spotkaniem z prof. Gersdorf. Może dlatego, żeby się nie okazało, że go przekonali. Wygląda na to, że myśmy go przekonali, protestami – mówi w TOK FM Ewa Siedlecka, dziennikarka „Polityki”.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114884,22140242.html#MegaMT

  • Prezydent nie szczędził jednak gorzkich słów wobec liderów opozycji. – Władzę obala się w wyborach, a nie na ulicy. Dlatego proszę o opamiętanie polityków opozycji, których wypowiedzi przekroczyły pewne granice – mówi Duda

  • 2017-07-24 10:13

    Duda przypomniał też, że minister sprawiedliwości, będący także prokuratorem generalnym, w polskiej tradycji nigdy nie miał wpływu na obsadę i organizację Sądu Najwyższego.

  • – Zawetuję ustawę o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa – mówi prezydent

  • Po wielu krytycznych słowach pod adresem sądów i przypomnieniu, że ich reforma jest konieczna, prezydent powiedział, że „zmiana musi nastąpić w taki sposób, by nie doszło do rozdzielenia państwa i społeczeństwa”. – Odbyłem wiele konsultacji z prawnikami, socjologami, filozofami, politykami, ale przede wszystkim rozmawiałem z panią Zofią Romaszewską – stwierdził.

Państwo teoretyczne

Co się stanie jeśli inne państwa przestaną uznawać nasz system sądowy za legalny?

Kamila Gasiuk-Pihowicz, 23 lipca 2017

d międzynarodowych instytucji i prawniczych autorytetów z całego świata napływają do polskiego rządu oraz do Prezydenta Andrzeja Dudy apele o powstrzymanie niszczenia trójpodziału władzy i utrzymanie niezawisłości sądów. Z perspektywy UE i świata, jeśli PiS nie powstrzyma obecnej ustawy o Sądzie Najwyższym, polski system sądowniczy przestaje de facto być legalny. Czy wiecie co to będzie oznaczać na co dzień dla milionów Polaków?

Lista zagrożeń jest długa, ale tu przedstawiam parę przykładów co stanie się kiedy zagraniczne instytucje przestaną uznawać polski system sądowy za legalny:

I. Wykonanie wielu wyroków wymaga współdziałania sądów i innych organów kraju miejsca zamieszkania obcokrajowca. Wykonanie wyroków w takich sprawach będzie zagrożone:

– Sąd w Polsce wyda wyrok w sprawie umowy, której stroną jest osoba zamieszkująca w innym kraju lub spółka z innego kraju;

– Uprawniony do alimentów (np. dziecko lub były małżonek) ma miejsce zamieszkania w Polsce, a sąd polski wyda wyrok przeciwko osobie zamieszkującej w innym kraju,

– Sąd w Polsce nakaże osobie zamieszkującej w innym kraju naprawić szkodę, którą wyrządziła swoim działaniem w Polsce;

– Sąd w Polsce wyda wyrok na rzecz polskiego konsumenta, pozywającego przedsiębiorcę zamieszkującego w innym kraju;

– Sąd w Polsce wyda wyrok na rzecz pracownika wykonującego pracę w Polsce, pozywającego pracodawcę zamieszkującego w innym kraju;

Jeżeli wyroki sądów polskich przestaną być uznawane za granicą ze względu na utratę niezależności przez sądownictwo, wykonanie za granicą wyroku polskiego sądu w powyższych i wielu innych sprawach będzie niemożliwe.

II. Utrata niezależności polskiego sądownictwa stworzy zagrożenie, że w sprawach które dotyczyć będą:

– Alimentów, gdy osoba zamieszkująca w Polsce pozwie przed polski sąd osobę zamieszkującą w innym kraju;

– Przyznawania, wykonywania, przekazywania, pełnego lub częściowego pozbawienia władzy rodzicielskiej, gdy rodzic zamieszkujący w Polsce pozwie przed polski sąd rodzica zamieszkującego w innym kraju;

– Prawa do kontaktów z dzieckiem, gdy rodzic zamieszkujący w Polsce pozwie przed polski sąd rodzica zamieszkującego w innym kraju;

– Rozwodu, gdy małżonek zamieszkujący w Polsce pozwie przed polski sąd małżonka zamieszkującego w innym kraju;

– Wierzytelności lub odszkodowania dochodzonych na podstawie umowy, gdy wierzyciel zamieszkujący w Polsce pozwie przed polski sąd osobę zamieszkującą w innym kraju;

pozwani zamieszkujący w innym kraju nie będą mogli uzyskać sprawiedliwego wyroku – zwłaszcza gdy sprawa będzie politycznie lub ideologicznie ważna dla aktualnej władzy.

naTemat.pl

Miesięcznice demokratyczne

Magdalena Środa, 23 lipca 2017

eśli prezydent podpisze ustawę o Sądzie Najwyższym, KRS etc. a podpisze, bo to polityczna wydmuszka sterowana przez prezesa, trzeba ustanowić ten dzień „Dniem końca demokracji” i obchodzić uroczyście żałobne miesięcznice.

Bo w tym dniu skończy się w Polsce demokracja. Święto powinno być comiesięczne aż do czasu, gdy demokracja się odrodzi.

Zajmie nam to sporo lat, przez które będziemy musieli oglądać pisowskich politycznych gangsterów, cwaniaków i cyników (takich jak Gowin, który zagłosował za śmiercią demokracji, a potem upodobnił się do Stańczyka, żeby otrzymać ewentualny bonus od opozycji, za pełną cierpienia minę; Gowin wygrywa w konkursach na cynika stulecia).

Co miesiąc demonstracja na Krakowskiem Przedmieściu: miesięcznica śmierci demokracji i zwycięstwa dyktatury z nazwiskami tych polityków, którzy się do tego przyczynili.

naTemat.pl