Tag Archives: Osteuropa

Parada wstydu. PiS zniszczył armię

Zwykły wpis

Warszawska parada Wojska Polskiego zgromadzi najnowsze bojowe urządzenia i maszyny polskiej armii. Jak mówią eksperci i komentatorzy z koszar i baz wyjedzie na ulice pewnie cały „stan posiadania” armii.

Na co dzień żołnierze używają bowiem sprzętu, który pamięta jeszcze czasy generała Jaruzelskiego – czytamy w Money.pl. Tylko szczęśliwcom trafia się ekwipunek 20 – czy 30-letni. W użytkowaniu są głównie 40-letnie hełmy i 50-letnie pojazdy.

Ulicami stolicy w ten świąteczny dzień przejadą się z pewnością Rosomaki, ale ów powód do dumy to wcale nie podstawy transporter polskich żołnierzy. Bo Rosomaki przypadły tylko jednostkom elitarnym.

„Armia znacznie częściej, niż Rosomaków, używa bojowych wozów piechoty, zwanych w skrócie BWP-1. Poza nowym lakierem nie mają one w sobie nawet cienia nowoczesności. Na stanie mamy ok. 1,2 tysiąca sztuk i wszystkie są w standardzie, w jakim wyszły z fabryki. W praktyce oznacza to tyle, że od momentu, gdy weszły do służby w 1973 roku nie zmieniono w nich dosłownie nic. Pracują w nich nawet stare radzieckie radiostacje z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku” – komentuje Juliusz Sabak, ekspert portalu Defence24.pl., dodając, że „powinniśmy je już dawno, jak wszystkie kraje, które mają je jeszcze na wyposażeniu, wymienić albo zmodernizować”.

Nie lepiej jest z osobistym wyposażeniem żołnierzy, którzy na głowach noszą hełmy tak wypiaskowane, że prawie przezroczyste. Prawie takie same, jakie nosili żołnierze w serialu „Czterej pancerni”. „Trzymają się chyba dzięki farbie. Ich skuteczność na polu walki już od dawna jest jedynie umowna. One nawet nie poprawiają samopoczucia żołnierzowi, on też się trochę głupio czuje z takim hełmem na głowie” – ocenia ekspert.

Ulicami stolicy przedefilują też pewnie słynne Honkery. To rodzima konstrukcja z końca lat 80. ubiegłego wieku. Samochód jest kompletnie pozbawiony właściwości terenowych. Nie tak dawno jedno z aut zakopało się w błocie, podwożąc Antoniego Macierewicza na poligon – przypomina portal.

„Honkery to przypadek sprzętu rolniczego, który został kupiony przez armię. Irak pokazał jak bardzo nie przystają one do potrzeb wojska” – krótko podsumowuje Juliusz Sabak.

Armia zaprezentuje też pewnie słynne karabinki MSBS Grot, które jak na razie trafiły przede wszystkim do Wojsk Obrony Terytorialnej, które jako pierwsze zamówiły dużą partię nowej broni. Inni nadal używają karabinów Kałasznikowa.

Najnowocześniejsze obecnie czołgi w naszej armii to niemieckie Leopardy2, które kupiono na wyprzedaży militariów za zachodnią granicą. Na poligonach w błocie i piachu jeżdżą jednak również wysłużone, radzieckie T72 spadek po Układzie Warszawskim.

Patrząc w niebo mamy co prawda F16, ale tylko dlatego, że MiG-i 29 zostały po ostatniej katastrofie uziemione, brakuje natomiast śmigłowców. Pozostające na stanie polskiej armii Mi-2, wprowadzono do służby w 1965 roku. Nowych bojowych śmigłowców nie ma i na razie nie będzie.

W razie ataku z powietrza polska armia nie za bardzo ma się czym bronić. „W jednostkach królują jednak Kub i Newa – wiekowe systemy przeciwlotnicze z lat 60-tych i 70-tych. To też nie jest sprzęt, który może być skuteczny przeciwko większości nowoczesnych środków napadu powietrznego” – podkreśla Sabak.

Ekspert dodaje, że lepiej nie pytać, o żołnierskie mundury. Tym bardziej, że armia od dawna nie ogłosiła żadnego przetargu na zwykłe mundury. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że niektórzy żołnierze kupują sobie sami mundury polowe na Allegro, bo inaczej musieliby biegać po poligonie w przydziałowych dresach.

Na defiladzie pokaże się też polska Marynarka Wojenna, która od 18 lat nie dostała nowego okrętu. Dwie fregaty kupione wówczas za symboliczną cenę od Amerykanów miały już za sobą 20 lat służby, a modernizacja tylko jednej z nich pochłonęła 120 mln złotych.

Polska defiluje, Duda wetuje, Europa strofuje.

Jedna Polska szykuje się do defilady, największej, najpiękniejszej, najbardziej zwycięskiej i najbardziej naszej, polskiej. Co tam wszystko zostanie pokazane, to się w głowie nie mieści. Cuda niewidy. Paryż i Moskwa niech się schowają. Władza obecna przykłada duże znaczenie do utrwalania ducha narodowego, tradycji patriotycznej, więc nie szczędzi grosza na celebrowanie, składanie wieńców, pochylanie głowy, poprawianie wstążki (chyba że chodzi o „ Motyla” – wtedy nie).

Tylko żaden ryk silników i chrzęst gąsienic nie zagłuszy wątpliwości, jak to jest: zaledwie dwa lata temu Polska była podobno bezbronna, armia pełna była osób niekompetentnych i niegodnych zaufania. Minister obrony PiS Antoni Macierewicz wyrzucał setki generałów i oficerów, czyścił stajnię Augiasza, zapowiadał śmigłowce, a to amerykańskie, a to polsko-ukraińskie, a premier Szydło stała za nim murem.

Macierewicz czyścił, czyścił, aż jego sczyścili. Nosił wilk razy kilka… Obecny minister, Mariusz Błaszczak, przyszedł uzbrojony w miotłę, którą wymachiwał kilka miesięcy. Tak jak jego poprzednik usuwał podobno „złogi postkomunistyczne”, tak nowy minister czyścił resort z ludzi swojego poprzednika. Wyrzuceni generałowie w pełni sił, których wykształcenie kosztowało miliony, wyrażają się o stanie polskich sił zbrojnych i przemysłu obronnego, delikatnie mówiąc, źle. Będzie to defilada dumy (do pewnego stopnia na kredyt) i oby było ku temu jak najwięcej powodów. Na razie jest to defilada nadziei, że będzie lepiej.

Prezydent Andrzej Duda spędził czas przed defiladą na budowaniu napięcia przed jego spodziewanym wetem wobec pisowskiego projektu zmiany ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego na bardziej dla siebie korzystną. Kiedy już wszystkie wróble ćwierkały, że będzie weto, prezydent się skłaniał, był skłonny, radził się, konsultował, budował emocje, stopniował napięcie, nie mógł znieść tego jaja, aż wreszcie chyba urodzi to weto lada chwila, bo czeka go to, co najbardziej lubi: defilada i Australia.

Z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości Komisja Europejska dała nam dziwny prezent: KE uznaje polską ustawę o Sądzie Najwyższym za niezgodną z prawem unijnym i robi kolejny krok w kierunku postawienia nas przed Trybunałem Sprawiedliwości. Polska jednak trwa przy swoim, licząc (może słusznie), że Europa się nie odważy. Na razie radujemy się, defilujemy, podróżujemy – hulaj dusza!

Na głowach noszą hełmy tak wypiaskowane, że prawie przezroczyste. Prawie takie same, jakie nosili żołnierze w serialu „Czterej pancerni”. „Trzymają się chyba dzięki farbie. Ich skuteczność na polu walki już od dawna jest jedynie umowna.

Raskolnikow

3 razy Waldemar Mystkowski.

Tematy w polityce są iście ogórkowe. Tygodnik „Wprost” kontynuuje wątek węża boa, który nie spłynął Wisłą do Bałtyku i nie rozmienił się na drobne – w sinice, ale przeistoczył się w Antoniego Macierewicza. Były minister obrony zdusił modernizację Wojska Polskiego, generałów fachowców wysłał na trawkę i emeryturę, a oficerowie NATO i Jankesi nie chcieli widzieć jego podejrzanej fizjonomii wśród siebie. Jednak chory Jarosław Kaczyński wysłuchał go przy łóżku. Czy Macierewicz groził, że mu powyrywa wenflony ze spływającymi lekarstwami do organizmu, nie wiemy. W każdym razie „Wprost” donosi, że prezes zlecił Macierewiczowi specjalne zadanie: ma on dokonać kompleksowej oceny obecnego stanu polskiej armii.

Czyli armia jakoś przeżyła, więc mamy sequel „Boa 2”. Będzie dalszy ciąg duszenia polskiej zdolności obronnej. Nie jestem przekonany do tego, aby Tomasz Piątek miał pisać drugą część „Macierewicza i jego tajemnic”, bo jeszcze bardziej aktualne są wnioski, które nieodparcie nasuwają się po lekturze –…

View original post 1 162 słowa więcej

95 ofiar Lecha Kaczyńskiego. Taka jest prawda o Kaczyńskich

Zwykły wpis

Były poseł Andrzej Potocki i inni o Kornelu Morawieckim.

Pod pomnikiem ofiar tragedii smoleńskiej ktoś złożył wieniec ku pamięci „95 ofiar Lecha Kaczyńskiego”. Nieżyjący prezydent został w nim oskarżony o to, że kazał lądować pilotom w Smoleńsku.

W przypadającą w piątek setną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej odbyły się dwie msze – rano i wieczorem. Udział w nich brali, oprócz prezesa PiS, m.in. premier Mateusz Morawiecki, szef MSWiA Joachim Brudziński, szef MON Mariusz Błaszczak i Antoni Macierewicz. Po porannej mszy delegacja rządowa udała się na plac Piłsudskiego, by złożyć kwiaty przed Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r.

W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia innego wieńca, złożonego przez nieznaną osobę.

Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski

– głosi dedykacja w ramce, umieszczonej wewnątrz wieńca. Poniżej znalazło się hasło: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów”.

Wiązanką zainteresowała się policja. Jak poinformowała użytkowniczka Twittera, jeden z policjantów spisał treść tekstu.

Setna miesięcznica była już czwartą bez okolicznościowych demonstracji – Jarosław Kaczyński zdecydował o ich zakończeniu, gdy odbyło się 96 marszów, tyle ile ofiar katastrofy smoleńskiej. Same obchody jednak trwają.

Tamara Olszewska na koduj24.pl pisze o imponderabiliach, które sięgnęły bruku.

Robi się z tej dewizy narzędzie w walce o swoją, pełną fobii i nienawiści prawdę i próbuje się tę nową wersję narzucić narodowi.

„Bóg, Honor, Ojczyzna” hasło grawerowane w dawnej Polsce na zbrojach i szablach. W czasach niewoli wybijane na biżuterii. Hasło, z którym szli do boju powstańcy. Pojawiło się w postaci „Bóg, Ojczyzna” na sztandarach Wojska Polskiego dekretem z 1919 roku, a w pełnej wersji jako „Bóg, Honor, Ojczyzna” na sztandarach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w 1943 roku.

Czym ta dewiza była dla Polaków? Przede wszystkim wyznacznikiem naszej tożsamości. Mówi się, że odcięcie któregokolwiek z tych słów oznaczałoby zniszczenie polskości u podstaw. Dewiza ta to wierność tym wartościom, które są pełne pewnego rodzaju uniwersalizmu i kształtujące naszą świadomość. Wierność wobec zasad, prawa, codzienności, których celem dobra Polska i dobre postrzeganie Polski przez innych.

Tak było, a jak jest dzisiaj? Z przerażeniem patrzę, jak sprowadza się „Boga, Honor i Ojczyznę” do naładowanego banałem pustosłowia. Jak robi się z tej dewizy narzędzie w walce o swoją, pełną fobii i nienawiści prawdę i jak próbuje się tę nową wersję narzucić narodowi.

Jaki jest dzisiaj ten Bóg, przed którym kłaniają się politycy PiS – Polska Instytucja Kościelna (nie mylić z Kościołem katolickim związanym z Watykanem), elektorat rządzącej partii, narodowcy i neonaziści? Ma twarz wykrzywioną złością, a serce pełne fobii. Niesie ze sobą posłanie nienawiści do każdego, kto inaczej wygląda, inaczej kocha, inaczej myśli. Ten Bóg daje przyzwolenie na kłamstwo, podział społeczeństwa, niszczenie praworządności. Na agresję, nienawiść, nacjonalizm. To Bóg, u stóp którego wiją się jak węże buta, pycha, małość, egoizm. Chroń nas, Polaków, Panie Boże, od tego Boga, którego mają pełne usta władcy dzisiejszej Polski i ich poplecznicy.

Czym jest „Honor” w dzisiejszym rozumieniu tych, co nami rządzą i tych, co maszerują przez miasta i miasteczka z ręką uniesioną w hitlerowskim pozdrowieniu? Każdy normalnie myślący wie, że to postawa, która łączy ze sobą silne poczucie własnej wartości z zasadami moralnymi, religijnymi, społecznymi. Honor nierozerwalnie wiąże się z patriotyzmem i bohaterstwem i w takim rozumieniu ma wymiar bardzo pozytywny. A dzisiaj? Objawem „Honoru” jest napakowany osiłek, ubrany w ciuchy z wymalowanym Orłem, symbolem Polski Walczącej czy AK, idący lekko chwiejnym krokiem i wykrzykujący obraźliwe hasła. Dzisiaj to noszenie bielizny, w tym i gaci, również ozdobionych symbolami Polski. Im więcej wrzasku, rasizmu, antysemityzmu, nacjonalizmu, tym ten „Honor” lepiej widoczny, bardziej przemawiający do tłumu. Im więcej politycy PiS oszukują i mataczą, tym dobitniej pokazują swój „honor”, który nawet nie stał obok swego pierwowzoru, który jest tylko sloganem, papką do karmienia naiwnych.

Biedna też ta „Ojczyzna”… To nic innego jak zlepek patriotyzmu z martyrologią. Cała miłość i pamięć odnosi się tylko do kart historii, na których Polacy umierali za Polskę. Ginęli w powstaniach, okopach II wojny światowej, więzieniach stalinowskich. Mówisz „Ojczyzna” – masz myśleć: śmierć z miłości do niej. To zarzucanie nas pomnikami tych, co to na miano Bohatera nie do końca zasłużyli. To szukanie wrogów tej „ojczyźnianej”, tak bardzo pisowskiej i pełnej nacjonalizmu, wersji. Jakieś wzięte z sufitu ideologiczne przesłania, które mają zbudować nowego Polaka, żyjącego w nowej Polsce.

Gdzie jest ten „Bóg”, pełen miłosierdzia i dobra? Ten „Bóg”, który nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych? Gdzie ten „Honor”, pozwalający spojrzeć spokojnie wieczorem na swoje odbicie w lustrze, uśmiechnąć się do siebie i podziękować, że dobrze nam minął dzień? Ten „Honor”, który pozwala trzymać głowę wysoko? Gdzie jest ta „Ojczyzna”, której oddanie przejawia się codzienną pracą, uczciwością, poszanowaniem drugiego człowieka? „Ojczyzna” piękna, pełna barw, dom dla każdego?

„Bóg, Honor, Ojczyzna” to teraz symbol zaściankowości i wstecznictwa. Klauzuli sumienia i homofobii. Rasizmu i antysemityzmu. Wrogości i agresji. Nie ten „Bóg”, nie ten „Honor”, nie ta „Ojczyzna” prowadziły nas przez wieki, pomagały walczyć o wolność, pozwoliły doczekać czasów, gdy Polska naprawdę zaczęła znaczyć Polska.

Jan Paweł II powiedział, że „Potrzeba nieustannej odnowy umysłów i serc, aby przepełniała je miłość i sprawiedliwość, uczciwość i ofiarność, szacunek dla innych i troska o dobro wspólne, szczególnie o to dobro, jakim jest wolna Ojczyzna”. Jak się mają te słowa do dzisiejszego rozumienia dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna”?

Waldemar Mystkowski pisze o rodzącym się faszyźmie.

Niemiecki periodyk „Osteuropa” należy do tych renomowanych publikacji politologicznych, które wyznaczają spojrzenie elit politycznych Europy na nasz region, pismo wychodzi od czasu Republiki Weimarskiej, od 1925 roku. Najnowszy numer – istna przeszło 500-stronicowa cegła – zajmuje się dwoma państwami UE – Polską i Węgrami. Pisze w nim 33 autorów, w tym taka znamienita postać nauki, jak prof. Anna Wolff-Powęska, była szefowa Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

Zawarta w periodyku ocena pisowskiej Polski nie zaskakuje nas, ale ciągle i wciąż uświadamia, jakie szkody cywilizacyjne ponosimy wskutek rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. I tak prezes rządzącej partii jest postrzegany jako ten, który faktycznie nieliberalnie – autokratycznie – rządzi w naszym kraju, a jest opisywany jako „charyzmatyczny przywódca bez charyzmy”. Co zresztą mnie nie dziwi, gdyż Kaczyński jest charyzmatyczny dla pisowskich elit zorientowanych grabieżco w stosunku do budżetu i dobra wspólnego.

Prezes PiS dla swoich jest raczej odnośnikiem ich interesowności, a nie charyzmy. Zaś dla nas sytuujących się w opozycji do jego niedemokratycznych ciągot, pozostanie już na zawsze osobą odstręczającą, która działa na szkodę państwa i społeczeństwa. Autorzy „Osteuropy” twierdzą, że Polska i Węgry dzisiaj nie uzyskałyby członkostwa Unii Europejskiej, gdyż nie spełniają kryteriów kopenhaskich (kryteria te w największym skrócie: instytucje gwarantujące stabilność demokracji, rządy prawa, poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości).

Jeżeli dzisiaj nie spełniamy kryteriów członkowskich, wobec tego zasadne jest pytanie, jaka czeka przyszłość Polskę rządzoną przez PiS w Unii Europejskiej? Raczej ta przyszłość sytuuje nas poza Unią, a w dalszej perspektywie w ramionach Kremla, które dla naszej suwerenności będą mniej więcej takie, jak uścisk niedźwiedzia (przeżyją tylko ci z przetrąconym kręgosłupem). To raczej nie przeszkadza Węgrom Orbana, bo wydaje się, że taka już zapadła decyzja w kraju nad Balatonem, a czy na to wyrażą zgodę Polacy? Śmiem twierdzić – ze względu na naszą przetrąconą historię – iż nie będzie zgody Polaków na kuratelę Moskwy.

Autorzy niemieckiego periodyku zauważają, iż władze PiS postrzegają jako wrogów nie tylko instytucje UE i Niemców, ale wrogami jest ta większa część obywateli, która wyznaje wartości otwartego społeczeństwa i liberalnego państwa konstytucyjnego.

Wspomniana historyk Wolff-Powęska pisze, że sytuacja Polski jest podobna do weimarskich Niemiec lat 30-tych ubiegłego stulecia, których rewolucyjny konserwatyzm spowodował to, iż tolerowani przez nich faszyści przejęli władzę. Gdy widzimy jak dzisiaj u nas dowartościowane są faszystowskie marsze w pisowskiej retoryce, jak odpowiedzialny za policję minister Brudziński niczego złego nie postrzega w marszach ONR, zaś funkcjonariuszy nasyła na tych, którzy propagują Konstytucję, to możemy rzec, iż PiS jest akuszerem faszyzmu. Brunatno przedstawia się nasza przyszłość.

Czy PiS jest akuszerem faszyzmu?

Zwykły wpis

Niemiecki periodyk „Osteuropa” należy do tych renomowanych publikacji politologicznych, które wyznaczają spojrzenie elit politycznych Europy na nasz region, pismo wychodzi od czasu Republiki Weimarskiej, od 1925 roku. Najnowszy numer – istna przeszło 500-stronicowa cegła – zajmuje się dwoma państwami UE – Polską i Węgrami. Pisze w nim 33 autorów, w tym taka znamienita postać nauki, jak prof. Anna Wolff-Powęska, była szefowa Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

Zawarta w periodyku ocena pisowskiej Polski nie zaskakuje nas, ale ciągle i wciąż uświadamia, jakie szkody cywilizacyjne ponosimy wskutek rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. I tak prezes rządzacej partii jest postrzegany jako ten, który faktycznie nieliberalnie – autokratycznie – rządzi w naszym kraju, a jest opisywany jako „charyzmatyczny przywódca bez charyzmy”. Co zresztą mnie nie dziwi, gdyż Kaczyński jest charyzmatyczny dla pisowskich elit zorientowanych grabieżco w stosunku do budżetu i dobra wspólnego.

Prezes PiS dla swoich jest raczej odnośnikiem ich interesowności, a nie charyzmy. Zaś dla nas sytuujących się w opozycji do jego niedemokratycznych ciągot, pozostanie już na zawsze osobą odstręczającą, która działa na szkodę państwa i społeczeństwa. Autorzy „Osteuropy” twierdzą, że Polska i Węgry dzisiaj nie uzyskałyby członkostwa Unii Europejskiej, gdyż nie spełniają kryteriów kopenhaskich (kryteria te w największym skrócie: instytucje gwarantujące stabilność demokracji, rządy prawa, poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości).

Jeżeli dzisiaj nie spełniamy kryteriów członkowskich, wobec tego zasadne jest pytanie, jaka czeka przyszłość Polskę rządzoną przez PiS w Unii Europejskiej? Raczej ta przyszłość sytuuje nas poza Unią, a w dalszej perspektywie w ramionach Kremla, które dla naszej suwerenności będą mniej więcej takie, jak uścisk niedźwiedzia (przeżyją tylko ci z przetrąconym kręgosłupem). To raczej nie przeszkadza Wegrom Orbana, bo wydaje się, że taka już zapadła decyzja w kraju nad Balatonem, a czy na to wyrażą zgode Polacy? Śmiem twierdzić – ze względu na naszą przetrąconą historię – iż nie będzie zgody Polaków na kuratelę Moskwy.

Autorzy niemieckiego periodyku zauważają, iż władze PiS postrzegają jako wrogów nie tylko instytucje UE i Niemców, ale wrogami jest ta większa część obywateli, która wyznaje wartości otwartego społeczeństwa i liberalnego państwa konstytucyjnego.

Wspomniana historyk Wolff-Powęska pisze, że sytuacja Polski jest podobna do weimarskich Niemiec lat 30-tych ubiegłego stulecia, których rewolucyjny konserwatyzm spowodował to, iż tolerowani przez nich faszyści przejęli władzę. Gdy widzimy jak dzisiaj u nas dowartościowane są faszystowskie marsze w pisowskiej retoryce, jak odpowiedzialny za policję minister Brudziński niczego złego nie postrzega w marszach ONR, zaś funkcjonariuszy nasyła na tych, którzy propagują Konstytucję, to możemy rzec, iż PiS jest akuszerem faszyzmu. Brunatno przedstawia się nasza przyszłość.

Czyjaś ty Polsko? Dramatyczna sytuacja naszego kraju pod władzą PiS

Zwykły wpis

Dokładnie rok temu Andrzej Sikorowski popełnił ten tekst. A ten coraz bardziej aktualny…

Polska i Węgry są stałym tematem niemieckich mediów. Ostatnio sytuacją w krajach określanych jako „nieliberalne” zajął się renomowany periodyk „Osteuropa”. Ocena jest bardziej niż krytyczna.

Renomowany niemiecki periodyk „Osteuropa” poświęcił swoje najnowsze wydanie sytuacji na Węgrzech i w Polsce.

„Nadszedł czas, aby powiedzieć, co jest grane: ani Węgry, ani Polska nie mogłyby w dzisiejszym stanie stać się członkami UE. Oba kraje nie spełniają kryteriów kopenhaskich” – pisze we wstępie redaktor naczelny czasopisma Manfred Sapper.

„Podczas, gdy kandydatom do Unii odmawia się z tego powodu przyjęcia, Polska i Węgry nie mogą zostać z niej wykluczone” – stwierdza Sapper.

Redaktor naczelny „Osteuropa” przyznaje, że „podstawowe prawa gwarantujące wolność jednostce” nadal obowiązują w Polsce i na Węgrzech, co „zawdzięczamy przede wszystkim ich związkom z Unią Europejską”.

To różni zdaniem Sappera Warszawę i Budapeszt od autorytarnych krajów na wschód od UE: Rosji, Białorusi, Azerbejdżanu i Turcji.

Kierownictwo Węgier widzi jednak w autorytarnych państwach w rodzaju Rosji, Chin czy Turcji „taktycznych sojuszników” w walce przeciwko UE i zabiega o „taktyczny sojusz” z nimi w celu oporu przeciwko „rzekomemu kolonialnemu panowaniu Brukseli”.

Sapper przyznaje, że sytuacja w Polsce i na Węgrzech jest wyrazem szerszego zjawiska. „W wielu krajach Europy liberalna demokracja ulega erozji” – pisze.

Zadanie UE polega na pomocy tym mieszkańcom Polski i Węgier, którzy bronią otwartego społeczeństwa i liberalnego państwa konstytucyjnego, a w zamian oczerniani są przez rządzących jako „najemnicy”, „piąta kolumna” czy „Polacy gorszego sortu” – czytamy w „Osteuropa”.

PONAD 500 STRON O POLSCE I WĘGRACH

W najnowszym wydaniu czasopisma, 33 autorów z Polski, Węgier i Niemiec analizuje na ponad 500 stronach sytuację polityczną i społeczną w obu krajach, rewolucyjne zmiany w wymiarze sprawiedliwości i konflikt z Komisją Europejską. Politolodzy, historycy i dziennikarze opisują cechy „nieliberalnych” systemów wprowadzanych w Polsce i na Węgrzech i analizują przyczyny utraty władzy przez siły liberalne. Do głosu dochodzą także orędownicy „dobrej zmiany”.

Urzędująca od końca 2015 roku partia rządząca PiS „zniosła faktycznie trójpodział władz” – piszą Marta Bucholc i Maciej Komornik. „Za pomocą serii ustaw wyłączyła Trybunał Konstytucyjny, a następnie wbrew konstytucji podporządkowała władzy wykonawczej niemal cały wymiar sprawiedliwości”,podkreślają autorzy – pracownicy Uniwersytetu Bonn.

Anna Wolff-Powęska w tekście „Dobosze rewolucji” zwraca uwagę na ideologiczne podobieństwa współczesnych polskich konserwatystów do niemieckich „konserwatywnych rewolucjonistów” po pierwszej wojnie światowej.

NIEBEZPIECZNA KONSERWATYWNA AWANGARDA

Nowa polska awangarda konserwatywna, podobnie jak niemieckie elity Republiki Weimarskiej, upatruje swoją rolę w walce z liberalizmem i demokracją parlamentarną, natomiast zagrożenie widzi w cywilizacji zachodniej – pisze historyk związana do niedawna z Instytutem Zachodnim w Poznaniu.

Wolff-Powęska przypomina, że niemieccy konserwatywni rewolucjoniści doprowadzili do powstania „rasistowskiego obłędu narodowego socjalizmu”.

Opisując konflikt Polski i Węgier z UE, Piotr Buras i Zsuzsanna Vegh z European Council on Foreign Relations zaznaczają, że ideologicznym fundamentem polityki wobec Europy Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbana jest „apoteoza narodowej suwerenności” oraz przekonanie, że proces europejskiej integracji „minął punkt kulminacyjny”. Ich centralnym postulatem jest „dowartościowanie krajów w systemie UE”. Autorzy zwracają uwagę na otwarty konflikt między Warszawą a Budapesztem na tle relacji z Rosją.

KACZYŃSKI: CHARYZMA BEZ CHARYZMY?

Korespondent „FAZ” w Polsce Gerhard Gnauck poświęca obszerną analizę postaci Jarosława Kaczyńskiego. Nazywa szefa PiS „przywódcą charyzmatycznym bez charyzmy”. Autorytet polityka wśród jego zwolenników opiera się na „nadzwyczajnej twardości, moralnej nieskazitelności i nieugiętości” – tłumaczy dziennikarz. Kaczyński widzi w sobie „dowódcę oblężonej twierdzy, który chroni słabych i nie boi się silnych”.

Redakcja poświęciła sporo miejsca polityce historycznej polskiego rządu, szczególnie jej instrumentalizacji. Celem polityki historycznej jest „umacnianie patriotyzmu wśród mieszkańców i ochrona dobrego imienia Polski w świecie” – piszą Magdalena Saryusz-Wolska, Sabine Stach i Katrin Stoll.

Propagowany obraz historii opiera się na „bohaterach walki, odrzuceniu wszelkiej samokrytycznej refleksji i zdecydowanym antykomunizmie” – piszą autorki.

NIEMIEC ZNÓW WROGIEM

Peter Oliver Loew z Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt zwraca uwagę, że dla rządu PiS Niemcy stały się wrogiem. Antyniemieckie tematy, związane przede wszystkim z II wojną światową, są forsowane w mediach.

Narodowo-konserwatywni politycy przedstawiają Niemcy jako hegemona Europy dążącego do skolonizowania Polski. Podsycanie wrogości do Niemiec służy mobilizacji własnych zwolenników – uważa Loew.

ZAGRAŻA FUNDAMENTALNY LIBERALIZM?

Stanowisko rządzących na Węgrzech elit reprezentuje europoseł Fideszu Gyoergy Schoepflin. Jego zdaniem zdominowana przez „fundamentalistyczny liberalizm” Europa Zachodnia, posługująca się „deterministycznym wizerunkiem historii” i „tak zwanymi prawami człowieka”, próbuje narzucić swoje widzenie świata Europie Środkowej.

„Europa Środkowa idealizowała Zachód, a Zachód patrzył na Europę Środkową z góry, pielęgnował błędne, wysnuwane z historii, wyobrażenia o tym regionie” – pisze węgierski eurodeputowany. Jego zdaniem między obu częściami Europy istnieje „permanentny konflikt”.

Pierwszy numer czasopisma „Osteuropa” ukazał się w 1925 roku. Po wybuchu II wojny światowej w 1939 r. wydawanie periodyku zostało zawieszone. Wznowiono je w 1951 r. Wydawcą jest Niemieckie Towarzystwo Badania Europy Wschodniej (DGO). Jego prezesem jest były szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu, polityk CDU Ruprecht Polenz.