Pisowskie sądownictwo. PRL pis bis

Zwykły wpis

Manowska: Zgłosiłam swoją kandydaturę na sędziego SN

– Jedyne, co mogę powiedzieć, to że zgłosiłam swoją kandydaturę na sędziego Sądu Najwyższego. Dziwią mnie natomiast sugestie, jakobym miała ubiegać się o stanowisko I prezesa. Przecież wyboru dokonuje Zgromadzenie Ogólne, które samo wybiera pięciu kandydatów. A więc informacje o tym, że sama planuję zgłoszenie swojej kandydatury, są błędne i wynikają z nieznajomości prawa – stwierdziła Małgorzata Manowska w rozmowie z Onetem. – Wszystko, co pojawiło się w mediach w tym kontekście, to plotki. Ja przebywam na urlopie, nie myślę o tym i nie chcę tego komentować – dodała.

To nie jest lapsus.  PiS–owską faworytką do fotela Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego ma być prof. Małgorzata Manowska, dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Nie stoi na przeszkodzie fakt, iż nie jest sędzią SN i wcale nie kandyduje na szefa SN. Dodatkowo, pani sędzia nie zgłosiła nawet swojej kandydatury do składu Sądu.

Z kolei według „Dziennika” prof. Małgorzata Manowska jest już „po słowie” z ministrem Zbigniewem Ziobrą, który jak wiadomo pełni równolegle funkcję Prokuratora Generalnego, co w zasadzie nadaje całej sprawie kształt kiepskiej farsy…

Problemem zainteresował się bliżej dziennikarz Tomasz Skory z RMF FM i na Twitterze pokazał jak bezceremonialny jest skok PiS na najważniejszy sąd w Polsce.

Dziennikarz napisał, że procedura wymaga by najpierw stanąć do konkursu na sędziego Sądu Najwyższego w Krajowej Radzie Sądownictwa. Potem trzeba otrzymać nominację. Następnie musi zebrać się 80 sędziów SN, którzy wybiorą kilku kandydatów na Pierwszego Prezesa. Najlepszego wskaże prezydent Andrzej Duda.

„Miło wiedzieć, kto wygra już dziś, nie?” – kończy z należnym przekąsem Skory.

Nie wiem, czy tak właśnie wyobrażał sobie przed laty Jarosław Kaczyński reformowanie polskiego sądownictwa. Kordony policji przed Sejmem, barierki broniące dostępu, a naprzeciw protesty, megafony i transparenty. Groteskowe wwożenie obywateli na teren parlamentu w bagażniku samochodowym, sankcje wobec posłów i brutalna agresja służb porządkowych.

A w ostatnich dniach stało się to, co prędzej czy później stać się musiało. W tumulcie doszło do przepychanek, polała się krew, zostali poszkodowani ludzie. Pytam, czy tak to sobie wyobrażał Jarosław Kaczyński, bo obrazy, które widzimy, nie mają nic wspólnego z wcześniej deklarowaną wizją poprawy państwa. Estetyka, którą nas karmią rządzący, to obrazy rodem ze stanu wojennego, pełne konfrontacji, brutalnej siły i przemocy. O konsensusie, czy przynajmniej kompromisie, który winien służyć poprawianiu ustroju, nikt już nie pamięta.

Jarosław Kaczyński pewnie powie: „warcholstwo, opór łże-elit przeciw potrzebnym zmianom”. Czyżby? Niektórzy mogli w to wierzyć tuż po wyborach, ale nie dziś, kiedy rządząca partia stosuje skrajnie niedemokratyczne metody w Sejmie (30 sekund od posła Piotrowicza na wypowiedź w dyskusji na forum komisji sejmowej), a jej twarzą są ludzie tak bardzo epatujący wulgarnością jak niesławna poseł Pawłowicz.

Zmiany legislacyjne też mówią same za siebie. Konieczność przeprowadzenia już piątej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym pokazuje, jak słabe i nieprzemyślane były poprzednie regulacje. Jak bardzo akcydensowy, uzależniony od chwilowych potrzeb partii rządzącej staje się proces uchwalania prawa. Cała ta operacja bardziej przypomina łatanie dziurawego prześcieradła niż reformowanie państwa.

Nie mam złudzeń, że kiedyś, może już niedługo, historia przejmowania Sądu Najwyższego trafi do podręczników jako przykład skrajnie nieudolnego, dokonywanego w złej wierze zawłaszczania instytucji państwa. Bo z pewnością w całej tej operacji nie chodzi o lepszą i sprawiedliwszą ojczyznę. O co więc chodzi? Odpowiedź pozornie jest prosta. Chodzi o przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, a nie o usprawnienie sądownictwa (w tej ostatniej sprawie był w Polsce konsensus). Ale jaki jest szczegółowy cel polityczny? Bo z pewnością nie jest nim taka pajęczyna sądowych zależności jak w Polsce Ludowej.

Jestem przekonany, że w zmianach chodzi przede wszystkim o szczyty wymiaru sprawiedliwości. W mniejszym stopniu o funkcję kontroli wyborczej SN. Myślę, że celem numer jeden jest przejęcie Trybunału Stanu, na którego czele stoi pierwszy prezes Sądu Najwyższego i który jest w stanie wyeliminować z życia publicznego każdego polityka, na przykład pozbawiając go biernego prawa wyborczego.

Czy w kontekście zbliżających się wyborów pośpiech PiS w sprawie usunięcia prof. Małgorzaty Gersdorf i zastąpienia jej własnym nominatem nie jest aby teraz bardziej zrozumiały? Myślę, że to jest prawdziwa stawka gry, która tak bardzo szkodzi polskiej demokracji i naszej reputacji w świecie. A więc czysta władza. Wyabstrahowana z wartości. Tylko ta zaspokoi egoistyczne poczucie sukcesu jednego człowieka. Szkoda tylko, że scenografia, w której to wszystko się dzieje, jest tak przeraźliwe pusta: obywatele w swojej masie gdzieś przepadli. Bo przecież w tle tej walki o sądy jest kompletnie nieczuła i milcząca Polska. To ona jest siłą PiS.

Jedna odpowiedź »

  1. Alez Panie Hołdys !!Historii pan nie znasz ?
    Tak było od zawsze.Jedni walczyli milcząca większość się przyglądała.Tak było we wszystkich znanych powstaniach.Tak było z Legionami /Kielczanie zamykali okna gdy przez miasto szła I wsza Kadrowa ale dziś postawili pomnik „Naszym Legionistom” no i „legionistów” pojawiło sie setki
    Tak było w czasie okupacji gdy walczyło najwyżej 10 % reszta starała sie przeżyć.Dzis znów morze kombatantów.Nie inaczej było „za Solidarności”Dzis co drugi walczył a ci w Sejmie i Senacie z Piotrowiczem.Kaczyńskim na czele.to dopiero maja zasługi.
    Zawsze po znajda sie „kombatanci” wystawia piersi pod ordery a dupy pod stołki i głosić będą swoja chwale .A tamci walczący milczą bo albo ze skromności,albo nie żyją.I tylko nielicznym czasami sie wyrwie”nie pierd.ciebie wtedy tam nie było” lub zakrzykną „milczeć kanalie”i szybko zamilkną obrzucani błotem,wybuczani lub przytłoczeni „dowodami”znalezionymi w IPN”Tak jak ten 100 letni/prawie/generał z AK.
    Ale o tym trzeba wiedzieć Panie Hołdys i głosić powtarzać Bo „gówna przyczepione do okrętu” zadusza nas swoim smrodem i żądaniami czci.

Dodaj komentarz